po 25 latach ...a jednak
Dodane przez mattero dnia 17.04.2019 10:05
uff..można by powiedzieć ''witaj w klubie'' ale nie po dwudziestu pięciu latach - cholera jasna, myślałem że po takim stażu kiedy nasz związek przetrwał wiele, życie poukładane i wydawało się stabilne , kiedy można powoli oswajać się z rolą dziadka... taki numer !
Żona - pracownik służby zdrowia na stanowisku i kolega z pracy, ordynator oddziału żonaty z trójką dzieci - potajemne spotkania w czasie pracy lub umówione spotkania po pracy, wszystko w tajemnicy przed całym światem ale i tak się dowiedziałem o wszystkim, żona oczywiście nie przyznawała się ale po przedstawieniu twardych dowodów pękła twierdząc że to juz przeszłość i wszystko skończone, problem w tym że to kolega z pracy z którym chcąc nie chcąc pracuje dwa lub trzy razy w tyg.
Postawiłem warunek albo inna praca albo kończymy nasz związek, żona błaga bym jej pozwolił tam pracować bo w innej placówce nie otrzyma takiego stanowiska i takiego wynagrodzenia, zaklina się że nic ich już nie łączy i nic między nimi nie ma. Nie wiem co mam o tym myśleć w tej chwili po trzech tygodniach od zdrady jestem na etapie jakiejś apatii i zobojętnienia (mam nadzieję że to nie początki depresji) ta sytuacja staje się trudna do zniesienia, żona nie chce rozstania,próbowała się jakoś rehabilitować ale widzę że powoli przechodzi nad tym do porządku dziennego a tylko ja cierpię.
Może ktoś był lub wiedział o podobnej sytuacji i wypowie jak się jak to może się potoczyć choć to oczywiste że trudno stawiać znak równości w takich sprawach.
Pozdrawiam wszystkich na tym forum.