Zdrada - portal zdradzonych - News

Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj siÄ™

Nie możesz się zalogować?
PoproÅ› o nowe hasÅ‚o

Ostatnio Widziani

Sasza00:43:34
NowySzustek01:29:24
heniek02:51:17
Julianaempat...06:27:57
zona Potifara07:31:40

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proÅ› o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to CiÄ™ zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.RozmawiajÄ…c nie koncentruj siÄ™ na sobie.
33.Nie poddawaj siÄ™.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

zawiodlem kolejny raz...Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansWitam. Otóż mój problem jest taki: jestem z dziewczyną od roku. Na początku świetnie nam się układało, ale po około pół roku ją zdradziłem. Od tego czasu zaczely sie moje klamstwa. Wiele razy ja zawiodlem i wiele razy bylismy blisko tego aby sie rozstac. 2 razy rozstalismy sie na okolo tydzien... Tym razem oszukałem ja poraz kolejny i powiedziala mi ze to byl juz ostatni raz, ze dluzej nie wytrzyma tego i ze nie ma zamiaru ciagnac takiego zwiazku... Prosze powiedzcie mi co mam zrobic? Bardzo sie obydwoje kochamy i zalezy mi na niej i mam pewnosc ze teraz wszystko by sie zmienilo tylko nie wiem jak ja do tego przekonac... ona nie chce sie w ogole ze mna kontaktowac...ewentualnie czasem odbierze telefon ale nic wiecej. Pozdrawiam

kolejna karta simDrukuj

Jesteśmy małżeństwem od 18 lat i nigdy nie mieliśmy skoków w bok. Kłóciliśmy się i ścierali jak to w życiu ale zawsze byliśmy zgodnym małżeństwem. Tam mi się wydawało. Właściwie całe życie przeżyliśmy razem wspólnie rozwiązując wszystkie życiowe problemy. Cieszyłem się z tego że potrafimy być przyjaciółmi i że wiemy o sobie wszystko. Od pewnego czasu zona zaczęła mnie zaskakiwać wspaniałym nastrojem, super pomysłami erotycznymi itp. Na moje pytania skąd taka zmiana -bo czułem się jak podczas miodowego miesiąca - odpowiadała że chce coś zmienić w naszym małżeństwie. Było mi super ale czułem się jakoś nieswojo i nawet mówiłem że trochę nie nadążam. Przez przypadek wziąłem do ręki drugi telefon żony (zawsze nosi go przy sobie) i znalazłem smsa bardzo niepokojącego. Pisała w nim do jakiegoś gościa o sprawach bardzo intymnych z życia jego małżeństwa i że czuje się zazdrosna o partnerkę tego faceta... Ścięło mnie z nóg... Reszta wiadomości przychodzących i wychodzących była wykasowana. Zapytałem żonę o co chodzi. Odpowiedziała mi że się zakochała w naszym dalszym znajomym ale że to tylko smsy. Że szukała przyjaciela żeby się wygadać i że zakochała się właściwie w pewnym wyobrażeniu r11; ucieleśnieniu cech, których mnie brakuje. Zakochała się w takim ideale a tak naprawdę to fizycznie jej nie pociąga. Wyraziłem swoją wątpliwość w to co powiedziała biorąc pod uwagę treść smsa no ale to moje widzenie faceta. Może kobiety potrafią inaczej. Właściwie zwaliła winę na mnie że czuła się przeze mnie odtrącona i samotna. Że nie biorę do siebie uwag które ona ma do mnie itp. Nie powiem jest w tym trochę racji r11; nie jestem ideałem. Wziąłem to na klatę i stwierdziłem że być może to ja ją pchnąłem do tego żeby szukała przyjaciela po za domem. Poprosiłem żeby zakończyła kontakty z nim. Zgodziła się i powiedziała że zerwała. Po jakimś czasie biorąc do ręki jej telefon zauważyłem że wiadomości są pokasowane a w połączeniach są dwa zarejestrowane z tym właśnie numerem. W dodatku namieszała trochę w swoich kontaktach i pozapisywała jego numer pod innymi osobami. Chciałem z nią o tym porozmawiać ale oberwało mi się że jej nie ufam, że ona zerwała tę znajomość a te rozmowy były z kim innym ... :| Powiedziałem że jeżeli twierdzi ż e zerwała to ja jej wierzę choć to trochę dziwne ale niech tam. Wyznaje że mnie kocha, nie chce mnie stracić i zależy jej na mnie. Mnie też zależy na niej jak cholera. Przez ten cały okres wiele do siebie pisaliśmy o różnych głupotkach. Posłała mi również kilka miłych zdjątek podczas kąpieli gdy byłem w pracy tak dla polepszenia nastroju. Było super :) Niestety czerwona lampka, która mi się zapaliła od samego początku nie gasła. Zajrzałem do bilingu jej rozmów i znowu nogi ugięły się pode mną. Smsów r11; setki r11; od 5.45 jak wychodzę do pracy aż do 23. Od czasu do czasu rozmowy. No i najgorsze dla mnie to to, że jego też obdarowywała tymi erotycznymi mmsami. Znowu rozmowa i wypieranie się. Trzęsawka nastrojów r11; burza w mózgu itp. Gdy jej powiedziałem o bilingu a on nie kłamie. Poddała się. Stwierdziła niezmiennie że to tylko smsy. Przyznaje że to była smsowa zdrada. Nie spotkali się ani razu -mam nadzieję że to prawda :( Mówiła, że mnie kocha i nie chce stracić, że to było silniejsze od niej r11; najpierw zerwała z nim kontakty ale potem odnowiła. Cały czas powtarza, że mnie kocha i zależy jej tylko na mnie. Znowu powiedziała, że zerwała ten kontakt i więcej nie napisze. Pogodziliśmy się. Poprosiłem o to by mi to jakoś udowodniła że z nim nie pisze bo wiele razy mnie o tym zapewniała a po prostu kłamała. Prosiła o wybaczenie. Stwierdziła ż e to był jej błąd, którego się wstydzi. Poprosiłem o szczegóły tej znajomości ale powiedziała żeby jej dać trochę czasu na ochłonięcie bo sprawa jest zbyt świeża. W niektórych Waszych przypadkach tego typu widziałem, że przewija się motyw konsultacji psychologicznej. Proszę o wyjaśnienie co miało by to dać. Jaka jest geneza takiego zachowania. No i sam chciałbym coś zrobić dla naszego małżeństwa żeby moja żona nie czuła się samotna bo może to też moja wina. Proszę o Waszą radę szczególnie tych, którzy podobne sprawy już przegryźli. Z góry dziękuję.

Zdrada i krajobraz po zdradzieDrukuj

Zdradzona przez mężaWyjechał do innego miasta do pracy. Przyjeżdżał co weekend przez pierwszy i drugi rok. Zaszłam w ciążę i urodziłam syna. Uczestniczył przy porodzie i spisał się na medal. Chwaliłam się że mam tak cudownego męża. Poród miałam fatalny i żeby nie jego pomoc nie dałabym rady. Nie wziął urlopu w wakacje tylko trzymał aż do porodu żeby miesiąc po urodzeniu syna być w domu. Wytrzymał rok bez miesiąca. Jakie były objawy jego zdrady? Nagle znalazł sobie nowe hobby. Przestał przyjeżdżać co tydzień. Zaczął jeździć w delegacje. Odchudził się i zmienił styl ubierania. Pewnego dnia przyjechał z kryształkiem na szyi (nowe hobby to była akurat parapsychologia). Nie sądziłam że to jest zdrada myślałam raczej że został zwerbowany do sekty. Potem zaczął mnie ignorować. Ja mówiłam mu że między nami jest źle a on twierdził że to mój problem, że ja tylko ja to tak widzę. Seksu oczywiście między nami nie było. Jak karmiłam piersią nie miałam ochoty a jak skończyłam karmić po 10 miesiącach to on nie miał ochoty. Na Wielkanoc zrobiłam mu wielką awanturę odnośnie stanu naszego małżeństwa nawet poszedł do spowiedzi. Zaznaczam że w tym okresie sprzedaliśmy mieszkanie w jednym mieście i kupiliśmy tam gdzie mąż pracuje. Właśnie trwał remont. W maju remont się skończył przyjechałam z dzieckiem zobaczył mieszkanie. Mąż traktował mnie jak powietrze. Miał wziąć dni wolne specjalnie dla nas ale tego nie zrobił. Ponadto któregoś dnia urwał się wcześniej z pracy po czym jak przyszedł do domu oświadczył że przyszedł wcześniej bo ma spotkanie. Ja mu zrobiłam awanturę że ja przyjeżdżam, odrabiam w pracy godziny żeby z nim być a on wychodzi. Wrócił na drugi dzień z malinką na szyi. A kto robi malinki i w jakich okolicznościach? No właśnie. Tłumaczył się że stuknął się u kolegi w szafkę. Ja mu nie wierzyłam ale on dał taki argument (będę lojalna wobec męża i nie przytoczę go bo obejmuje go tajemnica zawodowa). W normalnych okolicznościach był to argument mocny, jednak jak czas pokazał mój mąż mnie okłamał i w tym momencie. Oczywiście przez cały okres zdrady mąż wyjeżdżał na rkonferencjer1; i rdelegacjer1; (prawda jakie to klasyczne). Ja potem wróciłam grzecznie do pracy do swojego miasta z myślą że więcej do męża nie wrócę mąż natomiast pojechał na r30; konferencję, szkolenie czy delegację do Krakowa. Wrócił odwiedziła nas pokłóciliśmy się bo ja mu powiedziałam że mam serdecznie dosyć takiego życia. On powiedział że mnie nie kocha. Ja w odwecie to samo. Mieliśmy nocować u jego rodziców więc ja taka spłakana i wkurzona weszłam, do teściów oni już wiedzieli że coś jest nie tak. I mąż wziął mnie do pokoju i się przyznał. Kto przeżył te chwile wie jak się czułam. Świat się zawalił i wszystko straciło sens. Ale pomyślałam wtedy rdobra nie mam nikogo innego, może warto spróbować od nowa, może warto mu spróbować wybaczyćr1;. Ile minęło od tamtego czasu? Cztery miesiące. To dużo i mało. Myślę że byłam wystarczająco silna bo szybko się podniosłam na duchu. Owszem chwytałam i chwytam czego się da - pomoc psychologa, modlitwa, kościół, medytacje, pomoc osób uduchowionych, masaże relaksacyjne a nawet pomoc pani od aury i energii. To pomaga mi ale tylko na chwilę a minione miesiące były najgorsze w moim życiu. Mam tego już dosyć. Nie chodzi już nawet o zdradę. To jest rzecz którą naprawdę można wybaczyć. Jeśli nie samemu to z pomocą psychologa można to zrobić. Ja mojemu mężowi wybaczyłam już dwa miesiące temu. Ale jego zachowania nie mogę mu wybaczyć. Traktuje mnie jak powietrze. Okłamuje mnie w wielu aspektach. Tłumaczy się tajemnicą zawodową. Mamy jedno konto do którego nie mam dostępu. Więc mąż łaskawie wydziela mi pieniądze i dziwi się czemu tyle wydaje. Ok. Kiedyś okoliczności przemawiały za tym żeby mieć jedno konto ale teraz miarka się przebrała. Wszystko oczywiście w imię oddawania długów (na mieszkanie musieliśmy przecież pożyczyć). Wiecie ile zostało na wakacje z 26 dni urlopu mojego męża? Dosłownie 10 dni. Owszem kilka dni wziął kiedy załatwialiśmy formalności z kupnem mieszkania ale gdzie jest reszta? Odbyliśmy z mężem jedną sesje wspólną u psychologa. Bo on twierdzi że on więcej nie potrzebuje albo że nie mamy pieniędzy. Cały czas twierdzi że nie może się zdecydować czy być ze mną czy nie. Więc po mojej rozmowie z psychologiem doszliśmy do wniosku że ja muszę coś zrobić żeby pomóc mu się zdecydować. A mąż twierdził że tydzień po przyznaniu się do zdrady zerwał z tą dziewczyną. Psycholog dziwił się w ogóle że my chcemy żyć przez jakiś czas bez seksu (chodziło o test na AIDS). Wyniki testu przyniósł do domu, nie był nosicielem więc było ok. Więc żeby pomóc mu się zdecydować pomyślałam że zainicjuje seks (zwłaszcza że mąż mnie oskarżał że to on wszystko musi inicjować). Zaczęłam go namiętnie całować ale on mnie odepchnął. Zaczęłam go gładzić tu i ówdzie a on napiął się jakby chciał wszelkie myśli o seksie odegnać i potem i tak mnie odepchnął. Poczułam się fatalnie. Przeprowadziliśmy kilka poważnych rozmów. Wiecie co mi powiedział? Że mnie kocha jako matkę swojego syna, że ma uczucie do tamtej kobiety. I że ma potrzebę trzymania tajemnicy dlatego mnie okłamuje. W tym miesiącu wziął też 5 dni urlopu z 10 mu pozostałych i wyjechaliśmy do mojej babci. To była porażka. Wiecie czego się dowiedziałam od niego? Że ja go nie pociągam seksualnie i że powinnam chodzić w miniówach i powinnam pójść na dyskotekę (bez niego ma się rozumieć) żebym podpatrzyła jak inni to robią. A mało tego mąż zapytał się mnie czy jestem atrakcyjna. Odpowiedziałam mu że tak bo mam na to dowody (spojrzenia innych facetów). Scyzoryk się w kieszeni otwiera na takie słowa. Jak chodziłam kiedyś w spódnicach do kostek to byłam seksowana a teraz jak urodziłam dziecko to mam chodzić w miniówie? Bardzo chętnie niech tylko da pieniądze na nowe ubrania. No oczywiście wcześniej jeszcze było hasło że powinnam schudnąć. Myślałam że naprawdę wyglądam fatalnie skoro mąż tak mówi. Ale wiecie co mnie otrzeźwiło? Przejrzałam swoje zdjęcia przed porodem. Wyglądałam na nich podobnie, żeby nie powiedzieć prawie tak samo. No i ma się rozumieć atrakcyjnie. Czuje się stłamszona, poniewierana, wściekła, zraniona, oszukana, smutna, zniechęcona, odrzucona. Mój mąż oczywiście dalej ma konferencje i szkolenia tyle że teraz dziwnym sposobem nie wyjeżdża z miasta. Ponadto umawialiśmy się że każde z nas ma jeden wieczór w tygodniu dla siebie, gdzie może wyjść sam i mieliśmy mieć jeden wieczór wspólny. Ale tak naprawdę mój mąż regularnie wychodzi, nie wraca na noc do domu. Ja nie wychodzę (nie mam ochoty). A ze wspólnych wyjść to mieliśmy tylko wyjście do kawiarni. Mąż wcale o mnie nie zabiega. Stawia tylko żądania że ja mam w sobie zmienić to czy tamto to on może łaskawie się zdecyduje. W domu nic nie pomaga i tylko daje mi na dzień od 10 do 50 zł i ja mam za to robić obiad a najlepiej zrobić obiad i jeszcze resztę przynieść do domu. Ten stan był już nie do zniesienia. Więc stwierdziłam że chcę rozwodu. Powiedziałam to mężowi. Wtedy on się zdecydował w ciągu jednego wieczoru. Powiedział że nas kocha i nie chce nas stracić. Od tego czasu zmieniło się tylko to, że śpi z dzieciakiem w pokoju albo wychodzi z nim chętniej na spacer. W kwestii naszego małżeństwa nic się nie zmieniło. No nie była ostatnio rozmowa naprawiać czy rozwód. Nic z niej nie wynikło. Ale ja miesiąc temu zdecydowałam. Tyle tylko że moje sprawy zawodowe nabrały przyspieszenia. Nie wiem więc czy pozew pisać teraz czy jak się sprawy zawodowe uregulują. Rozmawiałam już z adwokatem i powiedział mi że rozwód jest silnym stresem i plasuje się tuż za stresem związanym ze śmiercią bliskiej osoby. Nie mogę sobie teraz ładować takiego stresu kiedy mam tak ważne sprawy. Ale prawda jest taka że ja już nie mogę wytrzymać. Kocham w jakiś sposób mojego męża ale muszę od niego odejść. Małżeństwo to dwie osoby i ratować je muszą też dwie osoby. Ja sama tego nie dam rady zrobić. Czyny mojego męża świadczą że nie chce ratować tego małżeństwa. Jest mi przykro że tak się stało. Nawet w naszej ostatniej rozmowie kiedy procentowo oszacowaliśmy nasze decyzje to ja miałam 60% na ratowanie małżeństwa a tylko 40% na rozwód u mojego męża odwrotnie 40% na ratowanie 60% na rozwód. Pomimo tego jednak chcę rozwodu. Pomimo tego że go w jakiś sposób kocham, pomimo tego że walczyłam, pomimo tego że wybaczyłam. Jest mi przykro że tak się stało ale małżeństwo to praca dwóch osób. Piszę to ku przestrodze. Wielu rzeczy nie dałam rady opisać i tak za długo wyszło. Mam nadzieje że wyłoni się z tego jakiś obraz. Szkoda że za zdradę największą cenę ponosi osoba zdradzona.

Perfidna zdradaDrukuj

Zdradzona przez mężaWszystko zaczęło się jak gdyby nigdy nic. Małżeństwo nasze było udane czasami jak w każdym związku były lepsze i gorsze dni. Pewnego dnia po większej kłótni jak była na wakacjach u nas nasza rodzina zaczęłam dostrzegać u mojego męża dziwne zachowanie. Zaczął wracać późno do domu, trzymał telefon cały czas przy sobie itp. Wszyscy nasi znajomi (przynajmniej ci którzy maja z nami bliższy kontakt) zauważyli że mój mąż pisze ogrom sms z czego ani jednego do mnie a najlepsze było to że też nie z telefonu którego użytkował na co dzień ponieważ tel. jest na abonament więc bardzo łatwo to sprawdzić. Wtedy już zaczęłam coś podejrzewać. Następnie coraz więcej jego zachowań mówiło mi że kogoś ma ale ja głupia sama nie dopuszczałam myśli że może to być prawdą. Aż w końcu przyłapałam go na gorącym uczynku. Pisał jak co dzień sms z drugie telefonu którego sobie kupił. Zarekwirowałam kartę i po długich a ciężkich poznałam numer do którego tak pisał, a że pewien portal jest tanim źródłem informacji poznałam dane jego wybranki. On nie mając wyboru przyznał się do wszystkiego (myślę że tylko dlatego bo ona zagroziła mu że jak nie on to ona mi wszystko wyśpiewa). I tym samym moje życie legło w gruzach (5 lat znajomości, kolejne 5 małżeństwa i nasza córeczka) dla mnie to był koniec świata. Spotkałam się z tą dziewczyną która na wstępie pokazała mi wszystkie sms (nie uwierzycie co tam pisał: że dziś wieczorem znowu popadną w szał namiętności, że chodzi mu tylko o dziecko, że będą mieć parkę, że rozmawiał dzisiaj ze mną bo go zmusiłam i będzie musiał spędzić ze mną noc bo zacznę coś podejrzewać - serce mi się krajało na małe cząsteczki jak to czytałam. Ona ma 19 lat jest 9 lat ode mnie młodsza. Przepraszała że myślała że on to wszystko piszę do niej na poważnie, że będą razem i że nas zostawi. A on cóż płakał, błagał, przepraszał, i przysięgał że teraz juz wie jak wiele może stracić i że jak go zostawię to tego nie przeżyje. Głupia jestem ale dałam mu ostatnią i jedyną szansę z tym że coraz częściej zastanawiam się czy dobrze zrobiłam. Takiego upokorzenia jak zafundował mi mój ukochany jeszcze nigdy nie przeżyłam. Żeby było ciekawiej to ona teraz do mnie wypisuje sms z pytaniami czy dałam mu szanse i czy jesteśmy razem. (do niego zresztą też) . Życie toczy się dalej, dzień za dniem leci nie ubłaganie, dni mijają a ja nadal wszystko mam przed oczami. Nigdy mu tego nie wybaczę i nie wiem czy chce tak dalej żyć z obawą że za rok czy 2 sytuacja się znowu powtórzy. Kocham go ale chyba nie jestem w stanie udawać że jest wszystko ok. Boli i chyba nigdy nie przestanie. Co zrobić?????????

Co robićDrukuj

Zdradzony przez żonęWitam wszystkich. Chciałbym się podzielić moją historią. Szesnaście lat temu zacząłem spotykać się z żoną. Po kilku miesiącach znajomości, cała roztrzęsiona, powiedziała, że sąsiad z działki - 37 lat starszy facet o opinii kobieciarza - próbował się do niej dobierać. Chciałem mu dać po gębie, ale zniechęciła mnie żona. Życie toczyło się dalej. Po dwóch latach, żona powiedziała, że idzie na studia zaoczne i że pieniądze pożyczyła właśnie od tego sąsiada a całą sytuację z przed dwóch lat sobie wyjaśnili. Pokłóciłem się z nią i przestaliśmy się widywać. Jednak ona dzwoniła, pisała listy, przepraszała. W końcu się pogodziliśmy, żona obiecała się więcej z nim nie kontaktować. Mijają kolejne dwa lata - żona oznajmia, że odchodzi, bo zakochała się w moim koledze. Jednak po moich prośbach kilka dni później zmienia zdanie. Kilka tygodni później kłócimy się, bo wydało się, że spotkała się z moim kolegą, i w rezultacie rozstajemy się. Po rozmowie z tym kolegą, okazuje się, że jak się spotkali, to ona zaproponowała mu seks (oczywiście koleś nie odmówił). Kilka dni po tym spotkaniu, również ze mną się kochała. Na taką informację kolega mówi, że ją olewa. Przez kilka miesięcy nie spotykamy się, ale ona dzwoni coraz częściej. Przeprasza, mówi że nigdy więcej tego nie zrobi. Jest miła i czuła, zaczynamy się spotykać, jednak nie mam do niej zaufania. Nic się nie dzieje przez trzy lata - na pół roku wyjeżdżam za granicę do pracy. Tam czuję jak bardzo jest ona dla mnie ważna, ona pisze że tęskni i chce być już na zawsze zemną, wspomina o ślubie. Po moim powrocie planujemy ślub. Dwa miesiące przed ślubem, w jej komórce trafiam na numer tego sąsiada. Ona się wszystkiego wypiera - w końcu przyznaje, że kilka razy dzwoniła do niego żeby pogadać. Chce odwołać ślub, ale ona płacze, dzwoni, przeprasza że więcej nie będzie - z wielkimi obawami zgadzam się na ślub. Przez rok jest ok. Potem trafiam na wykaz rozmów i okazuje się, że żona dzwoni do niego przynajmniej raz w miesiącu (nie zerwała z nim kontaktu jak obiecywała). Znowu awantura i znowu kończy się tak samo - przeprosiny itd. Mija kilka lat - rodzi się nam dziecko i w sumie nic złego się nie dzieje. Dopiero kilka tygodni temu znowu widzę że do niego dzwoniła. Ona znowu zaprzecza, mówię że niech mi pokaże billing. Żona najpierw mówi, że dobrze, później że nie pokaże dla zasady. W końcu przyznaje się, że dzwoniła do niego kilka razy, ale już z tym skończyłą. Ja jednak nie ustępuje z bilingiem. Po tygodniu dostałem wykaz z ostatniego roku. To co tam widzę dobija mnie. Dzwoni do niego prawie codziennie i rozmawia po kilka - kilkanaście minut. Oczywiście po tym, jak żona mówiła, że już z tym skończyła, na wykazie była rozmowa z nim (znowu kłamała). Na pytanie, czy z nim sypia, odpowiada, że nie i w ogóle on już kilka lat nie może (ma 71 lat). Na pytanie dlaczego to robi, odpowiada, że nie potrafi zerwać z nim kontaktu - podobno kilka razy próbowała a trwa to praktycznie od początku naszej znajomości czyli 16 lat. Przyciskam żonę i w końcu przyznaje, że mnie z nim zdradzała, w sumie od tego wydarzenia na działce aż do mojego powrotu z za granicy - przyznaje się do maksymalnie pięciu razy, ale pewnie po ślubie nic się nie zmieniło. Oczywiście nie wie dlaczego to robiła. Teraz żona znowu mówi, że nie będzie się z nim kontaktować i chce spróbować jeszcze raz dla dobra dziecka. Poradźcie proszę, co robić. Żona stała mi się obojętna, chyba już jej nie kocham a na pewno nie ufam i nie szanuję. Wydaje mi się, że ona chce dalej sobie żyć na mój koszt i w moim domu. Myślałem poważnie o rozwodzie, ale mamy pięcioletnie dziecko, które bardzo kocham. Nie chcę jego krzywdy. Wiem że byłem głupi i naiwny, ale naprawdę ją kochałem i nigdy nie zdradziłem. Teraz czuję się strasznie upokorzony i czuję pustkę, żadnych planów - żyje z dnia na dzień myśląc o tych straconych latach swojego życia. O straconych marzeniach o szczęśliwej i kochającej się rodzinie, której już nigdy nie będę miał przez moją naiwność. Zastanawiałem się, czy temu staruszkowi nie dać po gębie i czy nie opowiedzieć tego teściowej, żeby wiedziała jaką ma córkę - chyba szukam zemsty. Mogę jeszcze dodać, że właśnie przez ostatni rok bardzo żonę wspierałem (miała problemy w pracy) co zresztą mi sama powiedziała jeszcze przed kłótnią.

jeszcze nie zdradził ale idzie ku temu 2Drukuj

Wiem kim ona jest,zrobiłam zadymę powiedziałam jej mężowi. Na początku nie uwierzył ale póżniej tak i powiedział że żona już miała kilka takich przygód.Mój mąż był bardzo zdziwiony gdy dowiedział się że oprócz niego byli inni.Zadzwoniła do mnie przepraszała, i obiecała to skończyć.Oczywiście twierdziła że to tak dla żartu tylko smsy i telefony nic więcej nie było. Jej mąż uwierzył ja nie.Taki chyba układ mają, że on wszystko jej wybacza. Bedę dalej obserwować bo coś mi nie gra, nawet jakby coś było miedzy nimi to by się nie przyznali ona ma wprawę w kłamstwach i motaniu swojego męża.ja swojemu teraz nie wierzę od niego wszystko zależy, czy warto dla takiej kobiety poświęcić rodzinę i małżeństwo.Takie kobiety powinno palić się na stosie jak czarownice kiedyś. ....

nie wierzÄ™...Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWitam, moja historia jest może nie tak drastyczna, czy wieloletnia jak niektóre ale boli tak bardzo. Znałam tego człowieka wiele lat od roku byliśmy razem, mówił że mnie kocha, chce spędzić ze mną resztę życia. Wiedziałam że przez wiele lat był w toksycznym związku, że do siebie wracali, odchodzili ale gdy my zaczęliśmy się spotykać mówił że zakończył tą sprawę przed rokiem. Jednak to nie była prawda. Właśnie się dowiedziałam że spotykał się z nią kiedy był ze mną (przyznał się że raz z nią spał), pisał jej o moich najbardziej intymnych sprawach a mi powtarzał że jej nienawidzi, że go oszukiwała i inne brednie... O wszystkim poinformowała mnie oczywiście ona, a on na początku zaprzeczał, powtarzał, że ona robi to wszystko żeby się na nim zemścić. Może i tak tylko że to nie zmienia faktu że z nią spał, że mnie oszukał, że... czuję się jak ostatnia idiotka, Ale "najzabawniejsze" jest to że on chce żebym mu wybaczyła, żebym dała mu szanse. ale czy jest sens w coś takiego brnąć?

Zupełnie bezsilna...Drukuj

Zostałam zdradzona, jestem w ciąży i mam małe dziecko.Mój świat się kompletnie zawalił. Odebrano mi wszystko co miałam, w co wierzyłam i co kochałam. Nie wiem jak mam dalej żyć. Poprostu nie wiem...

Moja historiaDrukuj

Zdradzona przez mężaMoja historia jest dosyć dziwna i skomplikowana, bo dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że byłam idiotką, myślałam, że mój mąż dojrzeje i się zmieni. Poznaliśmy się 10 lat temu, była to wielka miłość, wspaniałe uczucie. Po krótkiej znajomości, bo już po 4 miesiącach zamieszkaliśmy razem. Na początku się wahałam, bałam się, że to tak szybko się rozwija. Ale on bardzo tego chciał, ja nie chcąc zbytnio razem zamieszkać, odganiałam temat. Pewnego dnia powiedział mi, że poszukał dla Nas mieszkanie, że tylko chce abym obejrzała. Zgodziłam się, ale nadal się wahałam, ale gdy obejrzałam mieszkanie, zgodziłam się. Może, też dlatego, że wcześniej wynajmowałam mieszkanie z koleżankami i chciałam być z nim codziennie. Nasze początkowe spotkania odbywały się codziennie, a nawet kilka razy dziennie, bo niedaleko siebie pracowaliśmy, więc każdą wolną chwilkę spędzaliśmy razem. Zaczęliśmy żyć razem, mieć wspólne sprawy, kiedyś zabrał mnie do siebie do domu. Pamiętam, że strasznie się denerwował i wstydził, bał się, że jego ojciec będzie w domu pijany i będzie się za niego wstydził. Myślałam, że poznam jego matkę, ale kiedy przyjechaliśmy, jego matka gdzieś wyszła, wiedząc, że przyjedziemy. Nie rozumiałam tego, teraz myślę sobie, że może nie wiedziała o mnie. Ojciec się zjawił, zadzwonił do drzwi słaniając się na nogach i bełkocząc coś o tym, rże jest w niebie, bo ujrzał aniołar1;. Śmiałam się z tego, ale widziałam, że mojemu kochanemu nie jest do śmiechu. Pocieszałam go, że to nie jest jego wina, że ojciec pije, że nie może brać za jego zachowania odpowiedzialności. Pojechaliśmy do siebie, matka Marcina często dzwoniła, robiąc mu wyrzuty, że ją zostawił i że boi się życia z alkoholikiem, że nie będzie miała nikogo, kto ją obroni przed jego atakami. Nie rozumiałam tego, myślałam sobie, jak matka może wymagać od syna tego, aby ją chronił przed własnym mężem? Po prostu, nie widziała wyjścia z tej sytuacji. Była bardzo pobożną kobietą i nie potrafiła od niego odejść. Mieszkaliśmy sobie spokojnie, cieszyliśmy się sobą, widziałam, że mój kochany odetchnął i jest szczęśliwy. Ale po kilku miesiącach zaszłam w ciążę, z jednej strony byłam bardzo szczęśliwa, ale z drugiej bałam się jego reakcji, jak zareaguje, czy się zmartwi, czy będzie szczęśliwy? Przecież, to dziecko z prawdziwej miłości, pomyślałam. Miałam już wtedy 26 lat, więc byłam przygotowana na rolę matki, czułam to. Tylko finansowo nie byliśmy przygotowani, nie mieliśmy gdzie mieszkać, ja jeszcze kończyłam studia pedagogiczne. Ale myślałam sobie damy radę, przecież się kochamy. Mój kochany ucieszył się, nawet zadzwonił do matki z tą wiadomością, widziałam, że chce założyć normalną rodzinę. Pewnie również miał takie obawy jak ja. Postanowiliśmy się pobrać w grudniu 2001 roku. Zaczęliśmy przygotowania. Nie mieliśmy pieniędzy na huczne wesele, więc jednogłośnie stwierdziliśmy, że nasz ślub będzie małym przyjęciem w gronie najbliższych i bez alkoholu, ze względu na ojca męża. Miał obawy, że ojciec się upije i zniszczy mu bardzo ważne wydarzenie w życiu. Nasze wesele odbyło się przy obiedzie i kawie, a tego samego dnia wyjechaliśmy na tygodniową podróż poślubną do Paryża wraz z imprezą Sylwestrową. Teraz, po tylu latach żałuję tego, że wszelkie atrakcje i wyjazdy ja organizowałam i również sponsorowałam. Tą podróż również. Mój mąż nigdy nie miał, pieniędzy i ciągłe długi zaciągnięte w bankach. Kiedyś zapytałam się go dlaczego ma tyle kart bankomatowych w swoim portfelu? Czy korzysta z tylu banków? Ma w każdym banku rachunek? Przecież to kosztuje, odpowiedział że nie płaci za utrzymanie konta i że na tych kontach jest pusto, raczej fajnie mieć tyle kart. Zrozumiałam, że to bardziej dla szpanu, ma te wszystkie karty. Tak samo było z telefonami komórkowymi, zmieniał aparat telefoniczny średnio co dwa tygodnie, jaki ukazywał się nowy model musiał go mieć. Tłumaczyłam sobie, to że ma takie hobby, że chce być na bieżąco t techniką. A teraz wiem, że to nie tak, po prostu żył na wyrost. Później były różne sygnały, on i jego potrzeby i zachcianki były najważniejsze. Zaczęło nam się trudniej żyć finansowo, ja musiałam pójść na urlop wychowawczy po urodzeniu się dziecka. Byłam w domu i opiekowałam się naszą wspaniałą córeczką, oprócz tego kończyłam studia pedagogiczne. Było ciężko, matka męża chciała nam pomóc, więc zaproponowała, abyśmy się przeprowadzili do niej. Bałam się, bo wiedziałam, że jej mąż jest strasznym alkoholikiem. Zapewniała, że już nie pije i nie pozwoliła by, abyśmy znosili taką codzienność. Uwierzyłam w to, tym bardziej że mąż też tego chciał, deklarował że będzie nam się łatwiej żyło. Zgodziłam się, przenieśliśmy się do niej, na małe 36 mkw mieszkanie, ciasno, ale może będzie dobrze pomyślałam,. Zawsze jakaś pomoc przy dziecku. Zaczęło się psuć, nie potrafię nawet tego wyrazić, co to była za kobieta, pełna nerwów i depresji. Ciągle wracała do niej przeszłość. Ojciec męża faktycznie przestał pić, po 30 latach wielka odmiana, chodził regularnie na spotkania AA. Ale ten klimat w domu nie był do wytrzymania, ciągłe wrzaski teściowej na męża, chociaż byli po rozwodzie mieszkali razem. Wyzwiska pod jego adresem, spał na korytarzu, pod śpiworem, nie mogłam na to patrzeć. Myślałam sobie dlaczego muszę to znosić i moje dziecko musi widzieć taki obraz rodziny. Ze mną też się kłóciła, narzucała mi ciągle jak powinnam dbać o dziecko, jak ją ubrać, jak gotować jej obiadki, ciągle patrzyła mi na ręce. Tego nie mogłam znieść. Kiedyś przez dwa tygodnie nie rozmawiałyśmy ze sobą. Kiedy mówiłam o problemach mężowi, on stwierdził, że przesadzam, że jestem przewrażliwiona. Powiedziałam mu kiedyś, że albo to zmienimy albo ja z dzieckiem wyprowadzam się i że nie będę mieszkać w tym domu. Zaczęłam coś robić, aby to zmienić. Mąż interesował się kolarstwem górskim i często narzekał na swoją pracę. Miałam koleżankę, która zaproponowała mi pracę u jej znajomego w hurtowni rowerowej dla mojego męża. Pomyślałam, to praca dla niego. W dodatku mielibyśmy mieszkanie służbowe, to była wspaniała propozycja. Mąż zgodził się, był zadowolony, ale czasem widziałam, że jakby nie do końca, że chyba chciał nadal mieszkać z matką. Zrobiliśmy remont tego mieszkanka, byłam przeszczęśliwa, własny kąt, razem i bez oglądania takich widoków. Po jakimś czasie maż otrzymał propozycję od jednego z właścicieli tej hurtowni, że będzie kierownikiem w hurtowni w innym miejscu, należącej również do tego Pana. Mi również zapewni pracę i oczywiście będziemy mieli mieszkanie służbowe. To była kusząca propozycja, tylko mieliśmy się przeprowadzić 500 km od rodzinnych korzeni. Ja musiałam obronić pracę dyplomową i zrezygnować z pracy, którą wcześniej sobie załatwiałam po ukończeniu studiów. Pojechaliśmy w to miejsce. Widziałam, że mąż bardzo tego chce, była to dla niego szansa. Ja sceptycznie do tego podchodziłam, ale zgodziłam się. Zapomniałam o jednym wątku, który jest bardzo istotny, aby naświetlić nasz związek. Otóż krótko po naszym małżeństwie pożyczyłam moje oszczędności przyjaciółce, bo miała bardzo poważne problemy finansowe. Pożyczyłam jej znaczną sumę pieniędzy, które otrzymałam od rodziców. Te pieniądze miały być przeznaczone na własne M. Długo nie oddawała, a ja nie nalegałam, bo nie wiedziałam jeszcze co z nimi zrobić. Nie była to kwota wystarczająca na mieszkanie. Ale po 2 latach, dowiedziałam się od niej, że oddała jakąś część pieniędzy mojemu mężowi. Ja o tym nie wiedziałam, okłamywał mnie przez tyle czasu, pomyślałam. Jak mógł, zrobić coś takiego! Zapytałam się dlaczego to zrobił, gdzie są te pieniądze? Powiedział mi, że przegrał całą kwotę 6000 zł, w zakładach sportowych. Chciał kupić nam mieszkanie za wygraną, to było straszne! Nie mogłam uwierzyć, jak można być tak głupim i podstępnym. Wybaczyłam mu, ale ciągle to w głowie siedziało, myślałam sobie z nim jest coś nie tak. Kiedy się przeprowadziliśmy na nowe miejsce zamieszkania. Było ciężko, okazało się, że jego szef nie zobowiązał się do spełnienia swoich deklaracji. Mój mąż nie dostał awansu, ja nie otrzymałam pracy, ciągle byłam na wychowawczym. Po prostu nas oszukał, miał tylko jeden cel, ściągnąć mojego męża, bo wiedział że jest dobrym fachowcem i zna się na rzeczy. Trwało to niecały rok. W tym okresie zmarła moja mama, było to dla mnie traumatyczne przeżycie, byłam ciągle rozdrażniona, nie potrafiłam się tam odnaleźć. Nie widziałam sensu tkwić tam dłużej. Mój mąż po raz kolejny wykręcił mi numer finansowy. Nie mieliśmy dużo pieniążków, ale udało mi się uzbierać na samochód, bo był nam potrzebny. Najbliższy sklep spożywczy był oddalony 3km od miejsca zamieszkania. Ciężko mi było, tym bardziej, że nasza córeczka miała dopiero 2 latka. Wszędzie jeździłam na rowerze z dzieckiem: po zakupy, do lekarza itp. Miałam jakąś sumę, aby kupić samochód. Załatwiłam z naszym wspólnym znajomym, że poszuka nam coś konkretnego za te pieniądze. Umówiliśmy się, że pomoże nam w kupnie. I tak było, pojechaliśmy szukać czegoś konkretnego. Mój mąż dziwnie się zachowywał, szukał ciągle jakiś złomów, zgnitych wraków za mniejsze pieniądze. Nie rozumiałam tego, zaczęliśmy się kłócić. Mówiłam mu, że nie będę jeździć taką zgnitą padliną, bo to ja miałam tylko prawo jazdy. Wybrałam sobie samochód za kwotę, którą mieliśmy na ten zakup przeznaczoną. Wtedy mój mąż mi oznajmił, że nie mamy takiej kwoty. Nie rozumiałam co on do mnie mówi! Jak to nie mamy, przecież zbieraliśmy, mamy taką kwotę, o czym Ty mówisz? Przyznał się wtedy, że stracił część pieniędzy. Nie, tego miałam już dosyć. Powiedziałam mu, że ma mi zejść z oczu, że nie chcę o widzieć! Wysiadaj, ja sama kupię sobie samochód, wynoś się! Tak mu powiedziałam. Kupiłam, pożyczyłam od koleżanki, część pieniędzy i kupiłam samochód taki jaki chciałam, a nie jakich złom. Po przyjeździe nowym samochodem, nie odzywałam się do męża. Nie chciałam go znać, po raz kolejny mnie oszukał. Postanowiłam, że nie mogę być z człowiekiem, któremu nie można wierzyć. Szalały we mnie emocje, chcę rozwodu pomyślałam. I tak mu powiedziałam, kiedy zaczęliśmy o tym rozmawiać. Błagał mnie, żebym tego nie robiła, na kolanach, że się zmieni. Wybaczyłam, ale ciągle siedziało mi to w głowie. Nie mogłam na Niego liczyć, z wszystkimi problemami borykałam się sama. Teściowa oczywiście, twierdziła, że przesadzam, że on miał ciężkie dzieciństwo i nie powinnam mieć pretensji. Ja byłam wszystkiemu winna, nie lubiłyśmy się, brak zrozumienia. Była wpatrzona tak w swojego synka, że szkoda gadać. Ale to już nie był mały chłopczyk, tylko dorosły mężczyzna, który powinien dbać o rodzinę, a nie ją okradać! Po jakimś czasie, postanowiłam wrócić do miejsca w którym mieszkaliśmy wcześniej, ustaliliśmy, że nie ma sensu tam tkwić. Kończył mi się wychowawczy, więc musiałam wrócić do pracy, albo poszukać czegoś na miejscu. Szukałam, ale w tym rejonie było wielkie bezrobocie, niczego nie mogłam znaleźć. Mężowi kończyła się umowa, więc postanowiliśmy przenieść się do miasta w którym mieszkała jego matka. Zaznaczyłam, że nie chcę w żadnym wypadku z Nią mieszkać, chcę mieć spokój. Mąż jeszcze tam został, do zakończenia umowy, a ja wraz z dzieckiem przeniosłam się. Poszukałam kawalerki, w której zamieszkałyśmy, wróciłam do pracy, a dzieckiem zajmowała się teściowa. Dziecko strasznie szlochało za mną, to były sygnały, że dziecko się boi. Ale oczywiście teściowa wymyśliła, że to przeze mnie dziecko tak płacze, bo uzależniłam je od siebie. Mąż wrócił, zaczął szukać pracy, przez dwa miesiące utrzymywaliśmy się z mojej marnej pensji i jego kuroniówki. Było ciężko, ale myślałam, to przejściowe. Przecież znajdzie jakąś pracę i wszystko wróci do normy. I tak było, znalazł pracę, ja też zmieniłam na lepszą w miejscu zamieszkania. W końcu się coś ułoży, pomyślałam. Po roku wynajmowania, stwierdziliśmy, że może kupimy coś swojego. Zaczęliśmy szukać mieszkań, nowych, używanych. Mieliśmy szansę dostać kredyt. Znaleźliśmy, w końcu po długiej tułaczce, gdzieś osiądziemy, pomyślałam. Nie było to miejsce w którym chciałam mieszkać, ale zawsze można to później zmienić. Na razie było by nam wygodnie ze względu na opiekę nad małą. Zawsze jest babcia blisko, jest jakaś pomoc. Kupiliśmy mieszkanie, nowe od dewelopera zamieszkaliśmy w nim w grudniu 2005 roku. Cieszyliśmy się jak dzieci, przez trzy miesiące potrafiliśmy w ogóle nigdzie nie wychodzić, tak było nam dobrze. W końcu poczułam bezpieczeństwo, dom rodzina, dziecko. Poznaliśmy nowych znajomych, sąsiadów. Mąż często spędzał z nimi czas. Pomyślałam, że to dobrze, bo zawsze był samotnikiem, nie miał zbyt wielu znajomych. Raczej nie utrzymywał z nikim bliższego kontaktu. Moi znajomi byli jego znajomymi. Teraz ma swoich, pomyślałam. Mieli wspólne pasje rowery, częste wycieczki, pogaduchy, spotkania. Nie zabraniałam mu tego, cieszyłam się, ale do pewnego momentu, kiedy jego spotkania przeobraziły się w nadużywanie alkoholu. Często wracał pijany, potem było to sporadyczne kiedy był trzeźwy. Mówiłam ciągle, że mi to przeszkadza, że mam już dosyć jego zachowania i nieodpowiedzialności. Ale znowu starałam się wymyślać zawsze coś bardziej interesującego, żeby odciągnąć go od tych spotkań i libacji. Wyjazd do Grecji w 2008 roku, zmieniłam pracę i zaczęło nas być na więcej stać. Kupiłam tygodniową wycieczkę, tak się cieszyłam, że odpoczniemy. Bo przez rok tyrałam jak wół w nowej firmie na dwóch etatach. Pomyślałam, należy mi się odpoczynek. Ale komentarze teściowej, były oczywiście, że zachowujemy się jak bogacze. Wytłumaczyłam jej, że ludzie teraz tak spędzają urlopy, że to jest ogólnodostępne, nie jak kiedyś. Mąż też się wahał, bał się lecieć samolotem. Boże, pomyślałam, co ja mam za męża, bez jaj. Uwierzcie mi, często tak myślałam, nasza codzienność i wszelkie problemy spoczywały na mnie. On raczej w nic się nie angażował, bardziej był skupiony na sobie. Ale pojechaliśmy, było cudownie. Tylko przerażało mnie to ile on pije, ale pomyślałam, że przecież mamy urlop. A wycieczka jest z All inclusive, to czego sobie będziemy żałować. Wróciliśmy pełni wrażeń i radości. Mój mąż bardzo często spotykał się z kolegami, byli naszymi sąsiadami, więc spotkania były prawie codzienne. Oddalaliśmy się od siebie, ja już coraz rzadziej chciałam seksu, nie znosiłam tego, że od niego śmierdzi alkoholem. Weekendy spędzał na wycieczkach rowerowych, ja dziecko, sprzątanie, pranie, gotowanie, bo przecież cały tydzień praca, więc trzeba było zrobić wszystko w weekend. Nasze relacje, to były ciągłe kłótnie, pretensje za jego picie, brak pomocy, wsparcia i w dodatku jego ciągłe mandaty drogowe. Przez pół roku nazbierał na kwotę 2500 zl. Stracił prawo jazdy, Boże znowu się zaczyna, co mam robić? Byłam już bezsilna, doprowadzał mnie do takiej wściekłości czasem, że nie potrafię tego opisać. Wszystko zaczęło się powtarzać, a było już tak spokojnie, myślałam, że jeśli będziemy mieć mieszkanie i dobrą pracę będzie inaczej. Ale niestety, ja zeszłam na drugi tor, bo ciągle miałam do niego pretensje. Nie chciał ze mną rozmawiać, potem nawet spaliśmy osobno. To było nie do zniesienia. Znowu coś wymyśliłam, zrobiłam mu niespodziankę. Zarezerwowałam miejsce w fajnych hotelu, będziemy razem, wyjaśnimy sobie wszystko i wszystko wróci do normy, pomyślałam. Cieszył się jak małe dziecko, które dostaje kolejną zabawkę. Było cudownie, powiedział mi wtedy, to czego chciałam usłyszeć, że mnie kocha, że nigdy mnie nie zdradził, że chce być ze mną. Tak miałam obawy, że mnie zdradza. Ale uspokoiłam się, przecież nie można tak kłamać, pomyślałam. Pierwszy raz się tak przede mną otworzył, pomyślałam że teraz będzie inaczej. Obiecaliśmy sobie, że będziemy starać się pracować nad związkiem. Ja obiecałam, że nie będę mieć do niego ciągłych pretensji, a on nie będzie pił, będzie pomagał, nie tylko wtedy gdy ja mu zwrócę uwagę, aby coś zrobił, tylko sam od siebie. Pewne ustalenia są, trzeba się ich trzymać. Ale niestety, jego obietnice po tygodniu wygasły, zniknęły. Po jakimś czasie, postanowiłam z niego wydusić, co się dzieje,bojuż byłam pewna że kogoś ma. Zachowania jego na to wskazywały, były sygnały ciągle. Poprosiłam go o wyjaśnienie, co się z nim dzieje. Była to niedziela wieczorem, nie zapomnę tego dnia, nigdy i tych słów. Powiedział mi, że nie chce być ze mną, że znajdę sobie kogoś bardziej odpowiedniego. Nie chce tego dłużej ciągnąć. Nie chciał mi powiedzieć, czy kogoś ma, ale potem się przyznał, że tak. To było straszne, nie wiedziałam co mam zrobić, powiedziałam mu, że jutro nie chcę go widzieć w mieszkaniu, że ma się wyprowadzić. Nie chciał mi powiedzieć kim jest ta kobieta, wynajęłam detektywa. Okazało się, że to była żona kolegi sąsiada, nasza wspólna koleżanka. Myślałam, że oszaleję, nie mogłam w to uwierzyć. !!!!!!!!!!!!!!!!!!

Zdradzilem, czuje sie z tym okropnie :/Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansWitam, mam na imie Maciek.. Opowiem Wam swoja historie i chcialbym jakiejs subiektywnej opini co dalej robic.. Bylem z dziewczyna 1,5 roku, miala na imie Magda, poznalismy sie 2 lata temu na wakacjach, bylismy razem od 1szego lutego 2009 roku.. rozstalismy sie miesiac temu, powodem rozstania byla jak widac w temacie zdrada, zdarzilem ja w styczniu tego roku, z osoba ktora ona zna, lecz nie ma z nia zadnego kontaktu, stalo sie to raz, i tylko raz a moze az raz. mimo tego stalo sie... bylem z nia nadal, w styczniu miala 100dniowke, poszlismy razem oczywiscie, lecz zawiodlem ja na jej wlasnej imprezie z powodu iz duzo wypilem, wtedy strasznie sie poklocilismy, na przeprosiny zabralem ja na walentynki do karpacza na 2 dni, pech chcial ze gdy tam pojechalismy strasznie bylem chory mialem 40 stopni i nie bylo opcji o jakim kolwiek wyjsciu do restauracji, czy to tez chociaz na spacer, ona wcale nie byla za to zla, wrecz przeciwnie cala noc lezala i dbala zeby mi nieczego nie brakowalo, robila mi oklady na zbicie temperatury, poprostu cos niesamowitego, rano jak juz zasnela ja lezal, i pomyslalem ze nigdy nikt o mnie tak nie dbal, poza moja Mama, czulem sie wyjatkowo, od tamtej pory wiedzialem ze zrobilem bardzo duzy blad, i balem sie jej o tym powiedziec, poprostu postanowilem sie zmienic, zaczalem duzo bardziej okazywac jej uczucia, pokazywalem jak bardzo mi zalezy, niestety sytuacja zmusila mnie do wyjazdu do anglii pojechalem na poczatku marca, 20 kwietnia miala urodziny, jak sami wiecie bylo zamieszanie z wulkanem, lecz postanowilem sie nie poddawac, i zrobic juz wczesniej planowana jej niespodzianke pojechalem autobusem, na tydzien, specjalnie dla niej strasznie tesknilem, a wiedzialem ze taki prezent napewno sie jej spodoba.. po tygodniu wrocilem do anglii bylem tam do poczatku czerwca... przyjechalem do PL i cale wakacje spedzalem z nia, byla w pracy nad morzem, pojechalem tam na tydzien, po tygodniu ona wrocila do domu, spedzalismy razem kazdy dzien wyjazdy nad jezioro, baseny.. to bylo cos niesamowitego, niestety miesiac temu dowiedziala sie o tym co zaszlo w styczniu, od swojej kolezanki, ja dlugo nie myslac przyznalem sie, zadzwonilem do niej wytlumaczylem jej to wszystko, mowiac i starajac sie wytlumaczyc ze to pierwszy w moim zyciu tak powazny zwiazek i blad ktory popelnilem staralem sie naprawic, ze od jakiegos czasu jest dla mnie najwazniejsza osoba w zyciu, lecz ona powiedziala ze nie chce mnie znac i sie rozlaczyla, wcale sie nie dziwilem bo sam nie potrafie zrozumiec po co mi to bylo? dlugo sie nie zastanawiajac, kupilem 150 roz w koszu, swieczki oraz platki roz, pojechalem do niej gdy ona byla w pracy, jej brat wpuscil mnie do domu i ulozylem ze swieczek serce wysypalem platkami i postawilem w srodku kosz z rozami, gdy wrocila bylem w jej pokoju, jak mnie zobaczyla wybiegla z domu, ja za nia :( probowalem z nia porozmawiac, lecz ona twierdzila ze tym ze do niej przyjechalem tylko pogorszylem swoja sytuacje... placzac przeprosilem ja i poszedlem... w drodze do domu dostalem od niej smsa ze nie chce mnie znac... pojechalem do domu placzac opowiedzialem Mamie co sie stalo :( Mama doradzila mi abym dal jej troche czasu i wtedy z nia porozmawial, ona napisala mi jeszcze jednego smsa, ze odezwie sie do mnie spotkamy sie i pogadamy, ale nie obiecuje i zebym sie nie dziwil ze tak reaguje, czekalem, po 3 dniach umowilem sie z nia, pojechalem do niej poznym wieczorem, rozmawialismy, ona strasznie plakala ciagle mowiac i powtarzajac jak bardzo zly jestem okropny poprostu ponizajac mnie, ja do wszystkiego sie przyznawalem, bo sam o sobie mam takie a nie inne zdanie, powiedziala na koniec ze nie chce tego dalej ciagnac zebym dal jej spokoj... i poszla.. dwa dni pozniej byla u kolezanki ze znajomymi, byli tez tam i moi znajomi, dowiedzialem sie ze niedlguo wybiera sie do domu, napisalem do niej czy mogli bysmy sie spotkac, odmowila, lecz ja nalegalem, zgodzila sie, o 3 w nocy do niej pojechalem rozmawialismy do 6 rano, lecz rozmowa nie roznila sie zbytnio od tej 2 dni wczesniej, placz z mojej jak i jej strony... po tym spotkaniu pisalismy jeszcze pare razy na gg, lecz pewnego razu napisala mi zebym dal jej swiety spokoj, nie pisal, nie dzwonil poprostu dal sobie spokoj bo to co bylo nigdy juz nie wroci... nie odzywalem sie przez kilka dni, pozniej do niej napisalem bo juz nie moglem wytrzymac, ale tak poprostu bylem ciekawy co u niej slychac, chwile porozmawialismy, po czym powiedziala zebym sie od czasu do czasu odezwal jak bedzie miala ochote to odpowie... nie pozostawalo mi nic innego jak sie na to zgodzic poniewaz to ja jestem winny, dwa dni pozniej, to ona do mnie pierwsza napisala, co slychac... odpisalem zapytalem o to samo, ona rowniez odpisala po czym poszla spac.. i od tamtej pory jest cisza, mialo to miejsce 3 dni temu... dodam ze napisalem do niej list, w ktorym napomnialem o tym co sie stalo, napisalem jak bardzo tego zaluje, napisalem jak bardzo zmienilem sie dla niej, dzieki niej, wypisalem wszystko, lecz jeszcze go nie wyslalem.. nie wiem czy czekac? czy wyslac go odrazu, nie mam juz nic do stracenia, bardzo ja kocham, i jestem w stanie poswiecic tej kobiecie cale swoje zycie... nie ukrywam ze wczesniej bylem chlopakiem ktory zadnego zwiazku nie traktowal powaznie, tego takze na poczatku nie do konca, poswiecalem jej malo czasu, bylem oziembly itd, lecz ona nadal walczyla o nas, i przynioslo to skutki lecz nylo juz po fakcie, bo ja zdarzylem zrobic cos bardzo zlego.. zmienila cale moje zycie, i chcialbym isc przez to zycie przy jej boku... :( Mam nadzieje ze kazdy zrozumie ta wypowiedz, poniewaz pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i nigdy nie opisywalem takich spraw... Pozdrawiam i prosze o jakas odpowiedz :( Maciek

znaleziona karta SIMDrukuj

Witam, Jestem 8 lat po ślubie, znamy się 9 lat. dwa lata temu po dłuższej kłótni dostałem miłosnego sms-a z nieznanego numeru. Zadzwoniłem nikt nie odbierał. Coś mnie tkneło, że to sms od żony zaprzeczyła ( w tym czasie nie spaliśmy ze sobą tylko w innych pokojach) na drugi dzień w jej rzeczach znalazłem opakowanie po karcie SIM - zaprzeczała do momentu az wyciągnąłem opakowanie po starterze. W tym czasie miała dwa aparaty telefoniczne jeden ponoć w pracy na wypadek jakby się rozładował ten używany przez nią na codzień. Potem powiedziała, że to starter kupiony specjalnie dla mnie żeby się ze mną pogodzic. Karty mi nie oddała twierdziła, że wyrzuciła - chociaz nie pamiętała gdzie i kiedy na koniec po moich naciskach stwierdziła, że wyrzuciła do sedesu. Na tym sprawa się skończyła (chociaz od czasu do czasu wypominałem jej to) po dwóch latach niania naszych dzieci (mamy dwójkę) powiedziała mi, że żona dzwoniła do niej z innego numeru telefonu na jej pytanie, po co żonie drugi telefon odpowiedziała, żeby porozmawiac z mama i prosiła ją żeby mi nic nie mówiła o tym, że ma drugi telefon. Zacząłem naciskać i przyznała się, że ten telefon sprzed dwóch lat rzeczywiście był i że rozmawała z kolega z pracy tkzw. przyjacielem na pytanie po co był drugi telefon mówiła, żeby nasz wspólny znajomy, z którym pracuje w jednym pokoju nie wiedział, że rozmawia z kimś (absurd co za różnica, z którego aparatu sie rozmawia)( ten kolega nic nie powie już z nim rozmawiałem - nie wtrąca sie) potem mówiła, że kupiła drugi starter, bo było taniej , bo sporo pisali ze sobą) Do telefonu , z którego dzwoniła do niani niedawno nie przyznaje się, mówi, że to telefon od innego kolegi z pracy (bo podobno nie miała nic na koncie) Nie wiem co o tym myślec - - nie mogę powiedzieć, że gdzieś wychodziła wieczorami, zazwyczaj jest w domu, poza kilkoma wyjściami zdarzyło się to własnie około dwóch lat temu "firmowe spotkania" wcześniej i później takich spotkań nie było - niania mówiła, że często wcześniej kończy pracę i chodzi po sklepach. Wieczorami jest w domu nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Twierdzi teraz, że czuła się i czuje się niepotrzebna odepchbnięta przeze mnie. Nie wiem co tym wszystkim myśleć - nirestety na w pełni uczciwa rozmowe nie moge liczyć wszystko muszę wyciągać od niej "na siłe" sama nic mi nie powie, a potem oskarża, że ja męcze pytaniami.............. nie wiem jak mam się teraz zachowac - prosze o opinię i radę.