Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Sasza00:08:01
NowySzustek00:53:51
heniek02:15:44
Julianaempat...05:52:24
zona Potifara06:56:07

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Oczekiwania...Drukuj

Zdradzony przez żonęTrzy miesiące temu zapytałem żonę wprost: Czy kogoś kochasz? Czy z tym kimś uprawiałaś seks? Na oba pytania otrzymałem potwierdzającą odpowiedź.

Dlaczego w ogóle zapytałem? To dziwne jak trudno było mi je zadać i jak bezsensowne (mimo wszystko) wydawały mi się kiedy je zadawałem. Bo choć w naszym związku praktycznie od zawsze "coś" szwankowało, to w przeszłości określiłbym to znacznie łagodniej, słowami: "nie było idealnie", bo przecież jeszcze pamiętam, że wtedy uważałem nasze małżeństwo za udane (porównując się do rówieśników, którzy się często kłócili, zdradzali, rozwodzili), patrząc na to co osiągneliśmy, jakiego mamy syna, jak spokojnie żyjemy razem, bez awantur i kłótni, zawsze dochodząc do porozumienia w sytuacjach konfliktowych.

Żona często dawała mi jednak do zrozumienia, że nie jest do końca zadowolona. Przez pierwsze lata te pretensje dotyczyły spraw materialnych, np. tego że byłem zbyt oszczędny, trudno było mnie przekonać do wzięcia kredytu, kupienia samochodu, zatrudnienia gosposi, szaleństwa w stylu: kupmy bilety i polećmy do Paryża. Z drugiej strony narzekała, że dużo czasu poświęcam pracy i nie angażuję się w sprawy domowe i wychowanie syna. Do tego dochodziły pretensje że za mało okazuję jej zainteresowania i czułości.

Ja na to patrzyłem inaczej: chciałem dać mojej żonie to czego pragnie, chciałem stabilizacji, spokoju i poczucia spełnienia. Jestem z tego pokolenia, które jeszcze pamięta kolejki za cukrem, a banana czy Delicje Wedlowskie próbowało raz do roku przed Świętami (ach jaki one miały wtedy smak!). Umiarkowany sukces finansowy jaki osiągneliśmy uważałem za pewien przywilej, coś co nie do końca mi się należało i co wcale nie dało tak dużej satysfakcji jak tego oczekiwaliśmy. Teraz myślę, że i tak łatwiej było mi spełnić te oczekiwania żony, które wiązały się ze sprawami materialnymi. Próbowałem też spełnić inne, np. gdy tylko praca na to pozwalała spędzałem czas z rodziną. Pamiętam wiele takich dni, weekendów, wyjazdów. Ale to było dla mojej żony za mało. Przyznaję, że najtrudniej było mi okazać moje prawdziwe uczucia. Kobiety oczekują chyba, że wszystko musi być wyłożone "kawa na ławę" a najlepiej, żeby mężczyzna demonstrował swoje uczucia publicznie, pokazywał innym jak ważną jest dla nich osobą. Ja tego nie potrafiłem, jestem raczej nieśmiały i zamknięty w sobie, moje uczucia okazywałem tylko gdy byliśmy sami. Czasami też okazywałem zniecierpliwienie i pozwalałem sobie na krytykowanie żony, głównie jej nieodpowiedzialności i pewnego egoizmu uczuciowego który prezentowała w naszym związku (dla innych ludzi żona jest bardzo dobra i z reguły jest oceniana bardzo dobrze). Mimo to zawsze kochałem żonę i byłem przekonany, że moje uczucia są dla niej jasne bo przecież je okazywałem, tylko w inny sposób: tym, że daję jej oparcie, że ją wspieram w jej studiach i późniejszej karierze zawodowej, że jestem cierpliwy, tolerancyjny, że nie jestem zaborczy jak wielu facetów, że daję jej dużo swobody. Tak jej to też zawsze tłumaczyłem gdy jej oczekiwania osiągały kulminacje i mieliśmy tzw. trudne rozmowy.

No właśnie: tak jak się teraz tutaj tłumaczę, tak tłumaczyłem to sobie przez lata. Sam nie oczekiwałem wiele, raczej tylko tego, żeby być przez nią oceniony sprawiedliwie, żeby doceniła to co ma, co jej daje. Kiedyś też miałem swoje oczekiwania, np. to żeby była bardziej odpowiedzialna, bardziej szanowała pieniądze i moją pracę, żeby w większym stopniu była moim partnerem niż bóstwem, które mam uwielbiać, żeby sama chciała się ze mną kochać a nie tylko zgadzała się na seks.

Tak, seks to była jedyna sprawa z którą sobie nie mogłem dać rady. Mam taką filozofię, żeby nie oczekiwać od życia za dużo - bo to powoduje frustrację i prowadzi w ślepą uliczkę. Szukam drobnych satysfakcji które można mieć na codzień, takich jak dobra książka, muzyka, zadowololenie z dobrze wykonanej pracy, poświęcenie komuś własnego czasu i energii. Natomiast z seksem czy też poczuciem że i tutaj nie jestem dla niej tym wymarzonym, czy chociażby zadowalającym partnerem - nie umiałem sobie poradzić. Wcześniej miałem wrażenie, że seks dla mojej żony to waluta wymienna, tym co mi oddaje w zamian za spełnienie jej pragnień; o swoich oczekiwaniach mówiła najczęściej po lub przed zbliżeniami. Czułem się (podświadomie) sponsorem - nie kochany a raczej wykorzystywany. Ale wtedy nie było jeszcze aż tak bardzo źle abym nie znajdywał usprawieliwień, nie szukał w sobie problemu i nie miał nadziei, że to kwestia dotarcia się, poznania. Jednak w ostatnich miesiącach jej uwagi się nasiliły, twierdziła, że robię TO źle, raz że za szybko, raz że za wolno, że nie tworzę odpowiedniego nastroju. A w końcu, że coś ją ode mnie odpycha, że nie może, że się brzydzi...

No i po jednej z takich uwag w końcu zadałem jej te trudne pytania. Długo to trwało ale wreszcie do mnie dotarło, że to permanentne uczucie dyskomfortu ma realną przyczynę. Żona przyznała się do zdrady od razu. Była to świeża sprawa, taki niby krótki romans na odległość, rozmowy, itd. z jednorazowym skonsumowaniem seksualnym. Wina według niej oczywiście była moja, bo ją zaniedbałem, nie adorowałem jej, nie czuła się przy mnie kobietą, itd. Żona postanowiła się wyprowadzić, chciała, żebym jej w tym pomógł, najlepiej kupił jej mieszkanie w pobliżu, żeby mogła nas odwiedzać i dalej zajmować się synem. Ja byłem w szoku. Wiecie jak to jest - świat się wtedy zmienia o 180 stopni. Wszystko przewraca się do góry nogami. Ale postanowiłem walczyć, chociaż dowiedzieć się czegoś więcej o przyczynach. Postarałem się żeby poczuła, że mi nadal zależy, że nie wszystko musi być stracone. Jednocześnie delikatnie drążyłem temat nie do końca wierząc (pewnie broniąc siebie w ten sposósmiley, że moje zachowanie i zaniedbania były aż tak duże. W ciągu tygodnia udało mi się swoim zachowaniem (nie robiłem awantur, byłem łagodny, jedynie zdruzgotany) wyciągnąć od niej więcej. Powiedziała o kolejnych zdradach, które zaczęły się dwa lata wcześniej.

No cóż był to kolejny cios, bo zrozumiałem, że sprawa sięga dalej w przeszłość. Żona kiedyś proponowała terapię na co wtedy nie chciałem przystać, gdyż miałem wrażenie, że jej celem miałoby "naprawienie" mnie, sprawienie, że będę lepiej rozumiał ją jako kobietę (jeszcze więcej z siebie dawał). Szkoda, że się wtedy nie zgodziłem bo już wiem, że gdybyśmy trafili na dobrego terapeutę to moje potrzeby i problemy w tym związku byłyby również poruszone i pewnie sprawy potoczyłyby się inaczej. Z drugiej strony wiem, że pomysł z terapią pojawił się u niej znacznie później niż jej pierwsza zdrada - może w jakiś sposób chciała już wtedy się ujawnić? W każdym razie rozpoczeliśmy terapię niedawno, dwa tygodnie po jej przyznaniu się do pierwszej zdrady.

Streszczając sprawę, to był kolejny bardzo trudny okres. Żona (chyba zdziwiona tym, że się nie wyprowadziłem z domu, i pewnie też za sprawą terapeuty) powoli odkrywała kolejne tajemnice. Kłamała jeszcze przez prawie 2 miesiące, ukrywając niektóre z romansów, z których pierwszy miała już po 3-4 latach naszego małżeństwa. Najgorsze było, to że ja ją wyraźnie prosiłem aby od razu wszystko powiedziała, abym nie musiał tego przeżywać ponownie, na raty. Niestety nie była w stanie tego zrobić i najgorsze zwierzenia i tak zostawiła na koniec. Było wielu tych facetów, były dłuższe i krótsze związki, był też seks w zamian za lepszą pracę. Nie wiem co jest takiego straszliwie bolesnego w zdradzie, chyba tak naprawdę nie chodzi o seks, raczej jest to okłamywanie i wykorzystywanie naiwności drugiej osoby. W każdym razie te jej kłamstwa i przemilczenia w ostatnich tygodniach dołożyły mi dodatkowego bólu i stresu. Strasznie żałuję, że o wszystkim powiedziała dopiero gdy ją podszedłem podstępem, albo sam znalazłem ślady jej zdrad (choć zdaję sobie sprawę, że w pewnym sensie chciała aby to się wydało - tylko była za słaba).

W tym czasie żona przechodziła transformację. Jej pierwszym uczuciem była ogroma ulga, że te wszystkie tajemnice są ujawniane i że nie musi dłużej żyć w kłamstwie. Cieniem na tym uczuciu kładzie się tylko fakt, że o tej uldze mówiła jeszcze zanim wyszły na jaw wszystkie jej tajemnice. Następnie bardzo skupiła się na sobie i na odkrywaniu źródeł jej zachowania. Jest to długi temat i nie chciałbym go tutaj zgłebiać w szczegółach, ale rzeczywiście olbrzymi wpływ na jej zachowania miało wychowanie w rodzinie mocno dotkniętej zdradą, kompletną znieczulicą i tyranią ojca. W każdym razie odkrywamy z żoną te sprawy na terapii, a żona dużo teraz czyta na ten temat. Powoli też zaczęło do niej docierać jak wiele złego wyrządziła naszej rodzinie, a także ile straci jeżeli nie ułożymy sobie życia na nowo. Powoli bo nadal mam wrażenie, że najważniejsze jest dla niej odkrywanie siebie (w ten sposób nadal mam przeczucie że tak naprawdę się nie zmienia tylko jej egoizm przybiera inną formę), a moje uczucia i stany w jakich bywam są dla niej drugorzędne. Widzę, że się stara, ale robi to w sposób, który do mnie nie przemawia: gotuje dobre posiłki, sprząta częściej niż kiedyś, jest cierpliwa ale nadal jakby oddalona. Nie czuję z jej strony głębszego zainteresowania ani zrozumienia dla moich stanów, uczucia zagubienia i pustki (rzadko ale jednak pojawiają się u niej lekkie objawy zniecierpliwienia moim stanem). Czuję, że bardziej chce tego co ma dzięki mnie (stabilizacji) niż mnie samego jako człowieka. W łóżku też niby jest lepiej, ale w ten sposób, że pyta czasami czy mam na to ochotę i jest gotowa kochać się częściej niż kiedyś - ale sama nadal nie wykazuje większej inicjatywy czy chęci. Wiem też, że mnie nie kocha - z drugiej strony wiem, że tak naprawdę nikogo nie jest w stanie prawdziwie pokochać - zbyt jeszcze skupiona jest na sobie, może to wynikać też z traumy dzieciństwa.

Ja też przechodziłem już wiele faz, zmian nastroju, podobnie jak większość osób na tym portalu. W pierwszym okresie rozpaczliwie szukałem wyjaśnienia i borykałem się z poczuciem niskiej samooceny. Potem chciałem naprawiać nasze relacje, rozmawiać, uprawiać seks. A teraz chyba jestem w tzw. totalnej znieczulicy i kompletnym wypaleniu z uczuć, a także braku chęci do działania, jedyne co czuję to jakieś takie dziwne poczucie samotności (dlatego chyba tutaj wchodzę i opisuję moją historię - choć rozumowo uważam że to kompletnie nie ma sensu). Ostatnio odkryłem, że nawet seks nie daje mi żadnej satysfakcji. Boję się, że teraz ze mną będze problem i nawet jeżeli żona będzie się nie wiadomo jak starać to ja nigdy nie będę miał satysfakcji z naszego związku. Boję się że osiągniemy taki stan, w którym oboje akceptujemy życie razem bo tak jest nam wygodnie, bo syn jest chroniony, etc. Ale nigdy nie zaangażujemy się mocniej, nie znajdziemy w sobie prawdziwego oparcia.

Życie po zdradzie ma wiele pułapek. Zauważyłem, że na tym portalu ludzie mają tendencje do podawania prostych rozwiązań. Przeważają dwa: zakończenie związku oraz pokazanie zdradzającemu naszego twardego stanowiska i w ten sposób niejako sprawdzenie go i "zmuszenie" do decyzji. Wiem, że oba w pewnym sensie działają ale cóż, oba mi nie pasują. Pierwsze ponieważ czuję się odpowiedzialny za rodzinę, za syna ale także i za żonę. Myślę, że oboje sobie nie poradzą sami, zarówno finansowo (żona pracuje ale nieregularnie i jej dochody są niewielkie) jak i w sprawach codziennych, tam gdzie potrzebny jest ktoś odpowiedzialny. Myślę tutaj też o synu, który jest ze mną mocno związany. Ja wiem, że wspierać można będąc osobno - ale to nie to samo, szczególnie dla dziecka. Wiem, że jeżeli odejdę to zawsze będę miał wyrzuty sumienia w stosunku do syna. Drugą ścieżkę częściowo wypróbowałem, pokazałem żonie że mogę być stanowczy i może mnie stracić. Zadziałało - ale na chwilę i nie do końca. Zresztą mi to po prostu nie przynosi satysfakcji - bycie razem ze strachu, z obawy utraty drugiej osoby czy też komfortu ma dać mi poczucie spełnienia? Ja chyba pragnę teraz czegoś więcej, nie zadowala mnie nawet stan taki jak przed zdradą. Czy teraz moje oczekiwania nie dobiją tego związku?

Z drugiej strony mam też często refleksje natury ogólniejszej. Życie nas kształtuje mocniej gdy spotykamy się z problemami. Kilka miesięcy temu patrzyłem na świat całkiem inaczej, miałem przeświadczenie, że istnieją rzeczy wyższe, idealne. Że związek taki powienien być a przynajmniej należy dążyć do tego ideału. Zawsze byłem dosyć naiwny i ufny - czasem to działało na moją korzyść czasem przeciwko. Za bardzo idealizowałem sprawy związków uczuciowych. Teraz to się zmieniło i wszystko wydaje się bardziej realne. Skoro więc życie takie jest to nie ma sensu szukać ideału (bo go nie ma) i może jednak trzeba zadowolić się tym co jest. W końcu trochę razem osiągneliśmy, bez sensu byłoby to wszystko niszczyć i dać zły przykład dziecku, które później powtórzy te same błędy.

Dzięki temu portalowi zrozumiałem też, że moje problemy nie są wcale końcem świata, nawet nie są niczym tragicznym. Kiedy czytam o kobietach zależnych od mężów w 100%, którzy je zdradzają, poniżają, zostawiają z małymi dziećmi czy nawet w ciąży i to bez wsparcia - wiem, że moje problemy są śmieszne. Kiedy widzę jak niedojrzali są niektórzy ludzie, jak krótkowzrocznie patrzą na świat widząc własną chwilową przyjemność - cieszę się, że moje sumienie jest czyste i udało mi się dojrzeć bez tego bagażu trudnych wspomnień (tak bo oni też kiedyś dojrzeją i - jeżeli się nie stoczą bardziej - będzie ich to dręczyć). Zostawiam tutaj swoją historę bo pewnie wiele osób znajdzie w niej podobieństwa do własnych losów i tak jak ja w ich historiach - oni znajdą w mojej pewnego rodziaju ukojenie, świadomość że nie są jedyni, że nie wpadli w paranoję i że nie powinni się obwiniać o zło które ich spotkało.

zdrada, trzeba to przeżyć!!Drukuj

Mój były już mąż zdradzał mnie systematycznie. Dowiedziałam się o tym, więc sie rozwiodlam. Dodam,że mamy wspólną córeczkę. Teraz on ma kolejną kobietę i z nią synka. Ja wychowuje córeczke i mieszkam z rozwodnikiem, którego zdradzała była żona. Było cięzko a teraz jest ok. Były mąż nie wtraca sie w wychowanie małej(dzieli nas 700KM)BYŁAM TWARDA, miałam męża, ojca mojej córeczki, pracę i dom, a uciekłam z torbą, córeczką, 700km, do miejscowości gdzie mieszka moja mama. Zaczęłam wszystko od początku. Udało się i jestem szczęśliwa... Mam nadzieję że każdemu się ułoży Wiem że jest ciężko.... POZDRAWIAM

Zdradzony w UK po 4 latach związkuDrukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam.Moja historia jest troche skomplikowana,postaram sie w skórcie opowiedziec jak to wyglądało od początku.Poznałem moja dziewczyne w polsce,bylismy razem 2 lata zanim wyjechałem do UK.Bedąc w polsce zrywała ze mna kilka razy i znikała z mojego zycia totalnie na 2,3 miesiące.nie potrafiłem przestac jej kochac i zapomnieć,nie potrafiłem spróbowac z inna dziewczyną.Była to moja pierwsza poważna dziewczyna.Ona pochodziła z "bogatego domu" zawsze miala wszystko pod nos podstawione.Ja wręcz przeciwnie,rozbita rodzina,wychowywała mnie matka,od młodosci musiałem wszystko załatwiać sobie sam,zaczołem szybko pracowac,i szybko próbowac zarabiac pieniadze na bierzące podstawowe potrzeby.zaczołem studiowac w polsce,przeprowadziłem sie do miasta w którym sie uczyła.żyłem za marne grosze ze nie starczało mi kompletnie na nic,przerwałem studia i razem podjelismy decyzje ze wyjade do UK i spróbuje tam,ona też chciała wyjechac ale jeszcze byla w szkole.zawsze ciągneło ją do innych krajów.razem orientowalismy sie na temat studiowania w UK itd. wyjechałem,od poczatku jak wyjechałem zaraz wsumie po kilku tygodniach mówiła ze niewie czy moze ze mna byc,czy chce,rozumialem-rozłąka tesknota wiadomo ze to trudne.przyjechała do mnie na tydzien odwiedzic.to było na wiosne.w tym czasie była w klasie maturalnej w liceum.po miesiacu jak wróciła z tych odwiedzin powiedziała ze ma swoje zycie swoje problemy i niechce ze mna juz być i KIEDYS sie odezwie(fakt jest taki ze duzo jej marudzilem wtedy ale mysle ze to normalne,wyjechałem sam totalnie w niepewne na zywioł,kazdy by sie martwił zwłaszcza ze perspektywa ze nie ma gdzie wracac) nie odzywała sie miesiac,dwa, aż wkoncu ja sie odezwałem.wkoncu przyjechała na całe wakacje i powiedziała ze moze zostanie.była u mnie 3 miesiace stwierdziła ze wraca na studia na które sie dostała w polsce,ze tutaj chetnie by studiowała ale musiała by jeszcze poczekac rok dwa zeby jezyka sie nauczyc i niechce tak długo czekac.kłocilismy sie bardzo,ja do niej przyjechałem na 2 tygodnie do polski,potem ona do mnie na 3 dni.cały czas kłutnie.wkoncu przyszły swieta i sylwester,w sylwestra nie odezwała sie(kazdego spedzalismy razem) powiedziała ze to normalne ze była zajeta goscmi.zrobiłem jej wyrzuty.powiedziała mi ze ma mnie dosc,ze wiecznie mam problem ze robie z igły widły ze wiecznie narzekam.znowu rozstalismy sie,tym razem ja powiedziałem ze to koniec.to było pierwszy raz kiedy to zrobiłem po 3 latach niecałych,i zrobiłem to tylko dlatego bo chciałem sprawdzic czy zawalczy o mnie,czy jej zalezy,nieodzywała sie znowu kilka miesiecy,znowu ja sie pierwszy odezwałem.kontakt sie odnowił,pisalismy moze miesiac,przyszło kolejne lato i jej wakacje po pierwszym roku studiów.bardzo chciałem zeby tutaj przyjechała.załatwiłem jej prace u mnie gdzie pracuje, tak jak rok wczesniej,cieszyła sie bardzo na to ze tu przyjedzie i bedzie mogła popracowac i zaoszczedzic sobie na jakąs wycieczke.przyjechała,pierwszy miesiac było okej.pracowalismy w jednej pracy.w pracy był kolega szkot.którego dobrze znałem i planowałem juz od dłuzszego czasu przeprowadzke do niego bo szukał wspólokatora.ona tez go lubiła.przeprowadzilismy sie do niego.po dwóch tygodniach od przeprowadzenia pewnego dnia pokluclismy sie w pracy,zerwała ze mna (kolejny raz).dwa dni poźniej obudziłem sie w nocy i nie było jej w łózku.zastałem ja w drugim pokoju w obieciu ze szkotem.obydwoje próbowali mi wmówic ze to tylko uscisk.tydzien po tym zdarzeniu wróciła do polski.ja tej samej nocy wyprowadziłem sie z tego mieszkania bo niemogłem zniesc tej swiadomosci.o mało co nie popełniłem samobójstwa.przez ten tydzien do jej wyjazdu naciskałem ja widzac ja w pracy zeby powiedziała mi prawde.powiedziała ze on cos do niej czuje i ona do niego,ze tej nocy sie pocałowali.mówiła to bez zadnych wyrzutów sumienia z usmiechem na twarzy.powiedziała jeszcze "ze to nawet dobrze ze teraz sa sami w mieszkaniu" dowiedziałem sie dwa miesiace po tym,ze miedzy nimi jest wielka milosc,pisza do siebie,planuja wspólne wakacje.ona przyjechała do londynu ma zamiar go odwiedzic,on planuje i szykuje sie do wyjazdu do niej.czuje sie jakby nikt sie ze mna nie liczył.tyle dla niej zrobiłem,skakałem cały czas obok niej,wiecznie myslałem o niej i co ona chce a nie co ja,kupowałem jej cochwile kwiaty.a ona potrafiła całowac sie z nowo poznanym gosciem kiedy ja spałemw drugim pokoju.mało tego po naszej 4 letniej relacji gdzie bylismy dla siebie pierwszymi,takze w sprawach seksu ona nawet sie po tym nie odezwała.NIC zero odezwu do dnia dzisiejszego,tylko zakochana w nim.jak człowiek potrafi tak kogos zlekcewarzyc.musiała przeciesz niemiec uczuc.mija dwa miesiace a ja ani bym nie pomyslal zeby teraz zblizyc sie do innej,nie potrafie,nie ufam juz nikomu i nie wierze w miłosc.napiszcie co o tym myslicie.

Pomocy!!Drukuj

Zdradzona przez męża3 miesiące temu wybaczyłam zdradę... Mam 3 letnie dziecko więc sugerowałam się uczuciami i własnymi i synka. Byłam adorowana i noszona na rękach aż do wczoraj... Zostałam zbrukana kiedy mój "partner, ojciec dziecka" powiedział mi wprost, że mnie nie kocha. Szok ale starałam się dowiedzieć spokojnie jak najwięcej.. Niestety wybranek mojego serca chciałby sobie ułożyć życie z kochanką. Nawet nie wiem kto to jest! Wcześniej nie chciałam wiedzieć a dziś... A dziś nie wiem co robić.. Nawet nie umiem zachować dumy. Zjednej strony chcę żeby wrócił a z drugiej nie chcę żeby go miała "tamta" W 1 momencie zabroniłam odwiedzać dziecko, niestety... mój syn jest bardzo uczuciowo związany z tatą. Był płacz, lament więc pozwoliłam na odwiedziny.. Z jego strony tylko zimno.. zero uczuć w stosunku do mnie.Syna kocha, to widać. Może nie na tyle żeby nie spaprać jemu dzieciństwa ale kocha. Proszę dajcie jakąś rade. Co mam robić? Mamy dziecko i to dla mnie jest naj!! Ale... ja nadal go kocham...

Czy to normalne zachowanie osoby zdradzonej?Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansWitam, proszę o radę wszystkich którzy przeszli przez piekło zdrady, jakie były odczucia i zachowania osób zdradzonych, czy ktoś przeżywał zdradę podobnie jak mój mąż, czy jest to już objaw silnej depresji, a ja nie wiem jak mu pomóc i przekonać go? Wiem, że wiele osób oceni mnie negatywnie - jestem tą, która zdradziła...wiem nie mam usprawiedliwienia tylko czy zasłużyłam na prawie roczne piekło bez żadnych kroczków w lewo lub w prawo... ze strony męża??? Po 7 latach - szczęśliwych, bez jednej poważnej kłótni, bez jednego "cichego" dnia zdradziłam...stało się, kontynuowałam znajomość z pobudek czysto egoistycznych dla podniesienia własnej wartości, dzisiaj wiem, że była to głupota, bo nie angażowałam się uczuciowo. Po pół roku mąż włamał się na skrzynkę,przyznałam się , bo kamień spadł mi z serca i tu zaczęło się piekło! Piekło które trwa rok! Mieszkamy nadal razem, były awantury, rękoczyny i wiele przykrych słów. Mąż złożył pozew rozwodowy, rozprawa była w kwietniu - nie dostaliśmy go, sąd odroczył sprawę ze względu na krótki rozkład itp. Do tej pory żadne z nas nie złożyło ponownego rozpatrzenia sprawy... Ale do rzeczy... Przez rok mąż może 4 weekendy spędził w domu, wraca późnym wieczorami chociaż pracę kończy wcześnie, na początku wpadł w pułapkę czatów (przesiadywał całe noce), znalazłam wiele "gorących smsów" - zaznaczam, że nigdy nie siedziałam na czacie i nie mam rozeznania czy rzeczywiście tylko na podstawie wirtualnej znajomości można pisać czułe wiadomości? Były łzy i awantury - potrafił pod moim nosem pisać smsy...Byle mi na złość. Popadł w jakiś amok, nie płaci opłat ( mi zablokował konto, chociaż wypłata moja tam wpływa), imprezuje i twierdzi, że nie ma nikogo i chce do rozwodu być czysty wobec mnie, a jednocześnie żebym dała mu czas i swobodę. Cały czas twierdzi, że chce rozwodu ostatnio powiedział, że mnie nie kocha ale nic nie robi w tym kierunku. Błagałam by się wyprowadził i dał mi dojść do siebie - jestem kłębkiem nerwów bo go kocham i walczyłam o to małżeństwo, w tej chwili mój organizm już się poddaje nie jem i nie śpię, czuję jakbym się rozsypywała na tysiąc kawałków. Zaznaczam, że mąż cały czas powtarzał, że dla niego to jest wciąż mało czasu. Ale ile można dzień w dzień wracać do tematu zdrady. Przechodził różne fazy ale w tej chwili zachowuje się jak na początku gdy się dowiedział. Ostatnio wyjechał żeby pobyć w samotności-i co nic mu nie dał ten wyjazd.Raz mówi, że mnie nie kocha i chce rozwodu, innym razem razem odwrotnie i żebyśmy zaczęli od nowa. Nie wiem co o tym myśleć? Kocham męża i chciałam ratować to małżeństwo ale już nie mam siły! Dzisiaj podobnie jak każdego dnia wyszedł o 12 i jeszcze go nie ma... Pytanie powinnam skierować bardziej do mężczyzn, którzy przechodzili przez piekło zdrady i chcieli wybaczę, bo wiem , że mężczyźni trudniej wybaczają ale może któraś z kobietek ma podobne doświadczenie? Ja już nie daję rady....Czy możliwe żeby facet tak się zawiesił? Czy to jest oznaka jego depresji czy po prostu wykorzystuje moje poczucie winy do swobodnego życia?

KOCHAM NADAL SABINE Drukuj

poznalem sabine na portalu sympatia. po miesiacu zamieszkalismy razem w xxxxx w jej mieszkaniu.zareczylismy sie po dwuch miesiacach. wszystko bylo dobrze dopuki nie wpadla na pomysl by jechac do pracy do angli. nadmieniam ze w polsce nie bylo nam zle. spakowalismy sie i pojechalismy. w angli pojechalismy na farme do pracy przy groszkach. byl to glupi pomysl gdyz ona ma bielactwo skury i kazdy kontakt z dlugotrwalym sloncem konczy sie poparzeniami. po wielu moich slowach zgodzila sie po miesiacu wyjechac. lecz nie dotarlismy do polski tylko pracowalismy w holandi w xxxxxxxx.klopoty sie zaczely gdy przeprowadzilismy sie do xxxxxxxx na xxxxxxx gdzie mieszka duzo polakow. zaczelo sie wtedy. byl tam taki malolat ktory ewidentnie ja uwodzil. bylismy dobra para i wielu mowilo ze nac nas nie rozdzieli. coz. chodzil chodzil. pani sabinko to pani sabinko tamto i wtchodzil. skonczylem prace dwa mies wczesniej przed nia. bylo mowione ze mam w polsce rozwinac interes i bedziemy remontowac dom. czekalem wiernie. wczoraj przyjechala do xxxxxx razem z tomkiem i oswiadczyla mi ze miedzy nami koniec gdyz za malo ja obejmowalem i za malo bylem czuly. to nie prawda gdyz zawsze bylem przy niej i nigdy nie spojrzalem z porzadaniem na inna kobiete.lecz byc moze moglem zrobic wiecej. przezywam bardzo okrutnie te zdrade. boli niesamowicie bo mielismy wspolne plany. malolat zakrecil sie kolo niej i w ten sposob stracilem rodzine.nie pomagal placz i blaganie. zdecydowanie mnie porzucila.mam okropne wyrzuty sumienia ze pozwolilem by taki gowniarz zniszczyl mi dom.nie wiem co robic. jestem zalamany.nadmienie ze zostawila mi sporo dlugow i pieniadze z naszego konta zniknely.kocham ja mocno i nigdy chyba nie przestane. bardzo trudno sie pogodzic ze strata domu w ktorym czulo sie bezpiecznie. pozdrawiam zdradzonych. modlcie sie jesli kochacie zdradzajace zony. moze je odzyskacie. ja juz chyba nie zdobede jej na nowo. pozdrawiam darek

Nie ma to jak kolega z pracyDrukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęHej, po świetnym roku znajomości i wielkich planach które miały byc w najbliższym czasie moje piękna postanowiła zaprosić do siebie kolege z pracy, oczywiście po co....wiadomo. Po około 3 tyg. przyznała się po tym jak zaczałem ją naciskać. Jak tu ufać kiedy przez tylko powtarza jak bardzo kocha jak bardzo jest wierna i prawdomówna. Niby wybaczyłem ale ciężko, cholernie ciężko z tym żyć. Sam nie wiem co jest najlepsze, odejść, zostać i męczyć się czy może zdradzić żebym się tak nie zadręczał..W skrócie to wszystko. Pozdrawiam wszystkich wystawionych :(

OOOOOOOO boże co robić???? Dlaczego Ja? heheheheDrukuj

A ja wam powiem tak. Zdradzano was? No to bardzo dobrze bo to znaczy że z wami coś jest nie tak. Albo drugiej połówce się znudziło oglądanie tej samej gęby! Lub w łóżku ( kobiety leżą jak KŁODY !!!! ZERO FINEZJI ). Albo facet nie wie jak urozmaicić kobiecie sex ( ma za małego, za cienkiego lub odwrotnie za dużego i to też może przeszkadzać!!!!! ) Niech Mi ktoś powie że w życiu nie wszystko opiera się o sex - TO DLACZEGO TU WSZYSCY JESTEŚCIE!!!!! Jak o sex nie chodzi? Życie człowieka - to instynkty i popędy. Nawet jeżeli będziecie mieli największą sex bombę, lub jeżeli kobieta będzie miała boskiego Alwaro. To i tak prędzej czy później ta osoba się znudzi, sex staje się oklepany i żałosny. Bez badań naukowych można stwierdzić że 80% ludzi minimum raz zdradza swojego partnera, a wielu systematycznie. Ja z 2 lata temu zdradzałem, miałem stałą kochankę (nieziemski sex!!! który też mi się z czasem znudził ), a na końcu zdradzałem kochankę z inną kochanką. Moja kobieta nie wiedziała że ją zdradzam ( i tak już z nią nie jestem ), kochanki wiedziały że mam kobietę ale nie wiedziały o sobie ( jedna miała 38 lat , mężatka z dwójką dzieci [ kocha męża ], druga 18 lat), a Ja 23 lata wtedy miałem. Wiecie co !!!!! Nie wymażę tych świetnych wspomnień do końca życia i z chęcią to powtórzę nie raz jak tylko mi się przytrafi okazja. I z chęcią zawrócił bym czas aby przeżyć to jeszcze raz. ;-) I już się pogodziłem z tym że kiedyś i Ja będę zdradzany ( z resztą już byłem ), i powiem tak mam to gdzieś! Już się nie mogę doczekać aż mnie zmieszacie z błotem jak to przeczytacie hehehe Ale to też mam gdzieś!!! Ważne że napisałem co chciałem i przeczytacie to i kiedyś wspomnicie moje słowa. Pozdrawiam i zachęcam do zdrady 8D

Potwierdzone obawy - zauroczenie? - ryzykowac czy czekac?Drukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam. Chcialbym sie z kims podzielic tym co sie wlasnie dzieje w moim zyciu, moze otrzymac jakas porade przemyslenie. Oto sytuacja Z moja dziewczyna jestem od 3 lat. Spotkalismy sie u znajomych, ona byla z innym, ja sie nie wtracalem. Po jakims czasie zaczelismy rozmawiac, ze jej sie z tamtym nie uklada, od slowa do slowa, zaczelismy sie spotykac. Ona sama nie wiedziala co robic, bala sie zostawic tamtego bo byl no.. wariatem. W koncu zdobyla sie na odwage i z nim skonczyla. Pozniej jeszcze sie wahala przez jakis czas w koncu podjelismy decyzje ze wyjedziemy i zamieszkamy razem. Tak sie stalo, od 2,5 roku mieszkamy razem, wynajmujemy domek, mamy psa, samochod, planujemy przyszlosc. (jeszcze przy okazji to ten scenariusz naszego poznania moze miec wplyw, i mam tego swiadomosc, na jej ocene i ze jak raz tak zrobila to czemu nie moze tak zrobic tym razem ze mna. No wiem ze moze ale staram sie podejsc do sprawy obiektywnie) Ale... Od jakiegos czasu pojawily sie sygnaly. Wyjscia z kolezankami czeste w weekendy, smsy z kolezanka o dziwnych porach, rozmowy szeptem w kuchni (kolezanka wynajmuje u nas pokoj), smsy z kolezanka mimo tego ze siedza obok siebie, no i seks .. tez jakos ucichl. Zawsze miala maly temperament, raz na tydzien, moze 2. Przerwy robily sie coraz wieksze teraz juz stracilem rachube ale chyba z 2 miesiace bedzie. Ciagle zdarza sie ze sie do mnie przytuli przed snem, powie ze mnie kocha i wszysko jest ok. Dzis rano sie ibudzilem wczesniej a ona juz z telefonem w rece lezy i pisze. To mnie zaniepokoilo i zrobilem cos czego pewnie wiekszosc z was nie pochwali, bo sam tego nie pochwalam, ale musialem to zrobic. Kiedy poszla pod prysznic sprawdzilem jej smsy. Znalazlem rozmowe z kolezanka (z pokoju obok wlasnie) z tekstami typu: moze on nie jest Ci pisany, nie martw sie moze odpisze, moze powinnam zapomniec, on juz nie odpisze, moze sie obrazil bo mu nie dalam, ...... Ciagnie sie do od wrzesnia co najmniej. Jak to zobaczylem to nogi sie pode mna ugiely, zawiozlem ja do pracy i teraz sam siedze i mysle 'co dalej?' jakies pol roku temu stracilem 100% zaufanie po tym jak znalazlem fotke z imprezy jak siada na kolanie jakiemus klientowi. od tego momentu bylem nieufny. potem zaczelo sie poprawiac i teraz to... wydaje mi sie ze to tylko jakies zauroczenie ale czemu moze o byciu pisanym dla niej, dawaniu, czekaniu na smsy .... Moze to ja za malo czasu jej poswiecam, pracuje duzo na nasze utrzymanie, na pelen etat i pozniej z domu albo u klienta moj prywatny interes. Chcialbym jej powiedziec o tym co znalazlem ale jezeli to tylko jakies glupie zauroczenie i minie to nie chce ryzykowac stiwerdzenia ze jej nie ufam i ze ja szpieguje. Sprawdzilem tylko raz bo przeczucie nie dawalo mi spokoju. W sumie to podjalem decyzje i bede sie staral jakos zeby poczula sie przy mnie znowu bardziej Kochana i potrzebna. Spedzimy razem weekend, zabiore ja gdzies. Mam nadzieje ze to zobaczy i zapomni o zauroczeniu. Dobrze ze wiem ze nie doszlo miedzy nimi do zblizenia bo to bylby juz koniec wtedy z mojej strony. Ale nie chce udawac tez ze nic sie nie stalo i czekac az do tego dijdzie. Wiec nie wiem rozmawiac, czy zobaczyc co bedzie jak sie postaram? nie chce jej stracic, nie z powodu ze boje sie zostac sam, Kocham ja i chce byc z nia ale oczywiscie ona tez musi tego chciec. Na pewno nie opisalem wszystkiego, licze na jakas rade, czy dobrze zrobilem, czy prorozmawiac, znacie takie przypadki? Dziekuje i Pozdrawiam

Czas honoru Drukuj

Zdradzona przez mężaZona żołnierza powinna zachować się honorowo,jeżeli znudzi się panu żołdakowi ma odejść grzecznie z domu z walizką i nie sprawiać problemów.Tak mogę w wielkim skrócie opisać to wszystko czego jako[ŻONA BEZ HONORU]doświadczyłam.Kochanka nie ma obowiązku posiadać takich cech ;jak wstyd,honor itd..Zostałam zdradzona przez człowieka do którego miałam bezgraniczne zaufanie a teraz muszę wyprowadzić się z mieszkania,jako żona nie mam żadnych praw.Dla wojska żony ,dzieci nie istnieją i nie zasługują na ludzkie traktowanie. Poszukuję żon żołnierzy które są w takiej sytuacji jak ja i moja córka-czyli osoby nieuprawnione do godnego życia. Schowałam bardzo głęboko -honor- i robię wszystko aby zapewnić sobie i studiującej córce dach nad głową,potrzebuję dobrej rady i wsparcia -walka jest nierówna-ja piszę a oni mi wysyłają ustawę z 2009r. nakazującą w przeciągu 30 od rozwodu opuścić mieszkanie

Jak wszyscy zdradzeni potrzebuje pomocy!Drukuj

Zdradzona przez mężaWitam serdecznie, Nie przypuszczałabym że kiedyś wejde na taki portal, że kiedys mój ukochany mnie zdradzi!:( Jesteśmy dopiero 3lata po slubie, mamy wspaniałego synka...niestety mój mąż mnie zdradził z naszą wspolna koleżanką. Najgorsze że nie potrafi rozmawiać na ten temat, nie przeprosił, nie powiedział żebym zaufała że wszystko się ułoży. Codziennie są awantury bo proszę go o pomoc psychiczna,wsparcie, rozmowe, przytulenie, wytłumaczenie,plan na przyszłość...... Dla niego jakby się nic nie stało, jest twardy jak głaz, nie potrafi nawet mnie przytulić...a niedawno byłam jego całym światem.Jak to strszanie boli!Nie wiem jak sobie z tym poradzić, bo ON nie zachowuje sie odpowiedzialnie i nie potrafi powiedziec czego w życiu chce:( Jestem załamana......ja się staram po zdradzie a on odwrócil się ode mnie*(Niby chciałby dobrze,ale jak może być..mam udawać że nic się nie stało i czekać aż łaskawie zacznie być partnerem................Pomóżcie