Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Oboje jesteśmy po 40, od końca szkoły średniej razem. Nie mieliśmy innych partnerów. Zdrada była jednorazowa (znam szczegóły), niemniej zauroczenie trochę trwało przed i po. Czy wybaczyłem - tak, jeszcze tego samego dnia gdy się dowiedziałem.
Niestety ostatnio znowu o tym myślę, zwłaszcza gdy dochodzi do zbliżenia włącza mi się tryb "wspomnień" tamtego zdarzenia i wyobraźnia, co niezbyt dobrze wpływa na moją kondycję (przynajmniej tak mi się wydaje że to jest przyczyną)- jak sobie z tym radzicie? Powiedzieć partnerce o tym że znowu siedzi mi to w głowie czy nie odgrzewać tematu?
Pytanie też do Pań - czy wspominacie swoich byłych/partnerów/kochanków? Jak zdrada wpływa na postrzeganie partnera/męża, z którym zdecydowałyście się zostać.
Witaj,
Ja nie odpowiem wprost na Twoje pytanie ponieważ odszedłem od zdrajcy, ale pozwolę sobie zwrócić uwagę, że wybaczenie, o którym piszesz nic wspólnego z nim nie miało i nie ma; biorąc pod uwagę to jak do tego rzekomego wybaczenia doszło;
Wybaczenie to nie słowo i bierność za tym idąca a proces, którego nie da się pominąć; w zależności od człowieka trwa dłużej lub krócej, ale nie ma możliwości aby go przeskoczyć; Czy to ma jakiś związek z obrazami, których doświadczasz - nie wiem. Sam musisz do tego dojść dokonując introspekcji;
A może to u Ciebie zaczyna się jakiś kryzys? Tym bardziej, że nie masz porównania jeśli chodzi o fundament w związku ( zwłaszcza dla faceta) jakim jest seks.
mrdear - to już było kila lat temu. Fizycznie był jeden raz, ale było zauroczenie boczniakiem. Czasem włącza mi się tryb skrzywdzonego i wspominania, łapie wtedy dołki, może to kryzys wieku średniego.
poczciwy - trudno to nazwać, przed całą akcją można powiedzieć że mieliśmy kryzys: standard wiele lat razem, dziecko, ona zmęczona... Gdy się dowiedziałem i zobaczyłem jej przerażenie wk..w mi przeszedł w ułamku sekundy zrozumiałem że nie mogę bez Niej żyć. Nie było opcji że Ją wywalam albo odchodzę tylko walka o Jej odzyskanie. Nie było czegoś takiego że się jej brzydziłem albo nienawidziłem. Raczej ból wewnętrzny niż negatywne emocje w stosunku do Niej.
Nie było opcji że Ją wywalam albo odchodzę tylko walka o Jej odzyskanie.
Troszkę mylisz pojęcia i mieszasz je jednocześnie;
Kwestia wybaczenia nie ma nic wspólnego z wywaleniem kogoś lub nawet odejścia fizycznego; nie dałeś szansy jej ponieść żadnych konsekwencji, nie dałeś możliwości jej odczucia co traci a sobie co naprawdę czujesz; wszystko co się wydarzyło było wynikiem silnych emocji i lękiem przed utratą dotychczasowego życia; to nie był Twój świadomy wybór dokonany na podstawie introspekcji i jej postawy; wybraliście oboje ucieczkę przed tym co bolesne;to mam na myśli
dziś być może to co się dzieje jest to poniekąd owocem tych doświadczeń; zamietliście klasycznie problem pod dywan; jeśli ten moment nie jest tym kiedy smród wychodzi, to możesz być pewien, że wcześniej czy później raczej wylezie;
Co do odzyskiwania to role Wam się pomyliły, zwłaszcza Tobie bo to ona powinna zacząć walczyć o odzyskanie Ciebie a nie Ty o nią...
To nie tak. Oboje się staraliśmy, było jak za młodzieńczych lat ;]. Przepracowanie problemu trochę nam zajęło. Konsekwencje ponosi do dzisiaj - kac moralny i wyrzuty sumienia.
To nie tak. Oboje się staraliśmy, było jak za młodzieńczych lat ;].
Ok, zatem jak? Opisz konkretnie jakie kroki podjęliście do naprawy relacji? Jak wyglądało Twoje staranie a jak jej? Co realnie zostało zrobione żebyś Ty czuł się komfortowo, żebyś jej ufał a ona żeby zrozumiała swój błąd?
Cytat
Przepracowanie problemu trochę nam zajęło.
Bardzo ogólnikowo piszesz; konkrety; ile trwało jak wyglądało, na czym polegało, jakie kroki Ty podjąłeś a jakie ona?
Cytat
Konsekwencje ponosi do dzisiaj - kac moralny i wyrzuty sumienia.
Myślisz, że złodziej powstrzyma chęć kradzieży jeśli jedyną ( jeśli w ogóle) konsekwencją wcześniejszych czynów jest kac moralny?
Człowiek musi dostać porządnie po łbie i realnie ponieść jakąś stratę (choć na jakiś czas) aby włączyć myślenie i zawalczyć; włożyć jakiś wysiłek, wówczas doceni i wyciągnie wnioski;
Jeśli coś przychodzi bez wysiłku nie ma żadnej wartości...
Tu akurat nie ma do czego wracać. To już za nami.
"A może to u Ciebie zaczyna się jakiś kryzys? Tym bardziej, że nie masz porównania jeśli chodzi o fundament w związku ( zwłaszcza dla faceta) jakim jest seks." To jedna z rzeczy, która mnie męczy, Ona już porównanie ma ;/.
To jedna z rzeczy, która mnie męczy, Ona już porównanie ma ;/
Powinieneś zmienić myślenie; nie patrz na nią, nie myśl o niej, nie analizuj; myśl o sobie;
Dlatego zastanów się co nie tak jest z Tobą; czego Ci brakuje? jakie masz oczekiwania? Sam przyznałeś, że nie daje Ci spokoju to, że nie masz punktu odniesienia jeśli chodzi o seks; więc coś na rzeczy jednak jest; warto przyjrzeć się bliżej sobie zanim zaczniesz podejmować jakieś wiążące decyzje rzutujące na Twoją/Waszą przyszłość;
To jedna z rzeczy, która mnie męczy, Ona już porównanie ma
Jeżeli faktycznie to było tylko raz - skąd ta pewność - to możesz założyć że był cienki w te klocki.
Dlaczego teraz tracisz wiarę w siebie?
A może chcesz popróbować miodku z innej dziupli i tamta zdrada jest pretekstem?
Czy masz uczucie, że żona mogłaby chcieć starać się bardziej i zadośćuczynić ci jakoś bardziej i więcej za to co zrobiła? Czy masz uczucie, że chciałbyś być dla niej kimś jeszcze wazniejszym niż obecnie? Czy wg. Ciebie jest wszystko OK
Jak myślisz, co żona mogłaby zrobić/robić więcej żebyś poczuł się bardziej doceniony/szczęśliwszy?
Czy masz uczucie, że żona mogłaby chcieć starać się bardziej i zadośćuczynić ci jakoś bardziej i więcej za to co zrobiła? Czy masz uczucie, że chciałbyś być dla niej kimś jeszcze wazniejszym niż obecnie?
TAK, ale pewnie każdy by chciał więcej
Cytat
Jeżeli faktycznie to było tylko raz - skąd ta pewność - to możesz założyć że był cienki w te klocki.
W trakcie zeznań twierdziła było beznadziejnie, niemniej w korespondencji do jakiej się dorwałem pisała nieco inaczej. Opowiedziała mi wszystko ze szczegółami.
Cytat
A może chcesz popróbować miodku z innej dziupli i tamta zdrada jest pretekstem?
NIE
Cytat
Dlatego zastanów się co nie tak jest z Tobą; czego Ci brakuje? jakie masz oczekiwania? Sam przyznałeś, że nie daje Ci spokoju to, że nie masz punktu odniesienia jeśli chodzi o seks; więc coś na rzeczy jednak jest; warto przyjrzeć się bliżej sobie zanim zaczniesz podejmować jakieś wiążące decyzje rzutujące na Twoją/Waszą przyszłość;
decyzja była podjęta kilka lat temu - jesteśmy razem. Czasami to do mnie wraca. Ostatnio trzyma mocno. Nie poruszam tego tematu bo raz już kilka lat upłynęło, dwa nie chcę by wyszło że użalam się nad sobą.
Nie poruszam tego tematu bo raz już kilka lat upłynęło, dwa nie chcę by wyszło że użalam się nad sobą.
W imię czego się masz męczyć i jakim kosztem?
To nie będzie użalanie się bo Ty nie będziesz oczekiwać od niej współczucia a wręcz przeciwnie; to są cały czas konsekwencje tego co się wydarzyło; to, że odłożone w czasie nie ma żadnego znaczenia; ona powinna była tego być świadoma; zresztą Ty również podejmując decyzję, że zostajesz;
W trakcie zeznań twierdziła było beznadziejnie, niemniej w korespondencji do jakiej się dorwałem pisała nieco inaczej. Opowiedziała mi wszystko ze szczegółami.
Kobieta ktora chxe zoastac zawsze w trakcie zeznan powie ze bylo beznadziejnie ze tylko raz ze tylko wszedl do polowy i ze w ogole mu nie stanal... chyba ze ma zamiar odejsc i dopiec partnerowi to poda mu pikatne szczegoly.
Zreszta sam widzisz , ze w korespondancji juz bylo inaczej i to te korespondencje do kochanow sa zawsze blizsze prawdy niz to co sie mowi przesluchujacemu partnerowi.
I moze i opowiedziala Tobie wyszyto ze szczegolami ale tylko o tym jednym razie . Zdradzajacy mowia tyle ile mysla ze jestes im wstanie udowodnic nie wiecej.
W trakcie zeznań twierdziła było beznadziejnie, niemniej w korespondencji do jakiej się dorwałem pisała nieco inaczej. Opowiedziała mi wszystko ze szczegółami.
Niestety panie nie wypowiadają się...
Ja tam z tego powodu którego ty zostałeś odszedłem.
Nie ma sensu całe życie dręczyć siebie tymi pytaniami.
Jeszcze w przyszłych związkach często odczuwamy skutki skutki zdrady.
Co do twojej żony to słusznie koledzy zauważyli że mogła powiedzieć ci coś na odczepnego. Nigdy nie będziesz miał pewności czy to był raz.
Moja ex po dziś dzień nie powiedziała nic ponad to co wiem. Nawet nie ujawniam już całej wiedzy. Z resztą teraz to jest wiedza śmieciowa.
Widzieli się po jeszcze, ale było raz - tak wynikało z korespondencji, potem wyjechał na jakiś czas na delegację jak to w korpo a ja się dowiedziałem. Ale w sumie to bez znaczenia raz czy 10. Zakładam że gdybym nie odkrył faktów to pewnie byłoby więcej. Dowiedziałem się zanim wrócił.
Z korespondencji wynika że żona miała mętlik - z jednej strony że żałuje i nie powinno się to stać, z drugiej że lubi z nim rozmawiać, że zniszczył jej rodzinę innym razem że lubi z nim spędzać czas.
Jasna sprawa że mi mogła mówić a boczniakowi pisać by się "przypodobać". Domyślam się że gdybym się nie wtrącił to wyrzutów mogła mieć coraz mniej i mocniej się zaangażować z boczniakiem.
Co do beznadziejności - to wg zeznań chodziło o psychikę, o to że nie mogła się skupić, trema strach, wstyd i te sprawy, że nie do końca tego chciała. I jeszcze jedno pękła im guma - a wtedy nie zabezpieczała się i miała dni płodne, więc panika, na szczęście bez konsekwencji. Co do spraw technicznych to mówiła że było podobnie jak ze mną. Niektóre rzeczy robił identycznie co ją rozpraszało. Ja jednak się zastanawiam co trzeba zrobić żeby pękła guma... (jest filigranowa, tyłozgięcie - trzeba uważać z szaleństwami).
Żona jest zielona ze spraw technicznych więc keyloger i miałem hasła plus lokalizator na telefon. Stwierdziłem że sama musi dojść do tego czego chce, ja obserwowałem. Wiedziałem że zaangażowała się emocjonalnie. Pisali jeszcze jakiś czas - coraz więcej pretensji, że kocha męża... spotkali się jeszcze kilka razy - dzień dwa potem mówiła mi o tym że z nim pisała albo że się spotkała, gdy od niechcenia dopytywałem co i jak to pokrywało się z tym co wiedziałem więc nie kłamała. On skamlał że dlaczego mu nie pozwala, że jest obolały, że ślicznie wyglądała (lato, krótkie zwiewne sukienki z dekoltem), ona że że go lubi ale to był błąd i takie tam. Miałem wrażenie jakby grała z nim. Ale generalnie truła mu dupę że ją wykorzystał i pretensje. Pisali coraz rzadziej, ja przestałem obserwować bo nie czułem się z tym dobrze. Ostatecznie skończyło się że znalazł sobie nową koleżankę bo nie będzie żył w celibacie, żona zaś zmieniła pracę bo nie mogła na niego patrzeć.
Ja sobie to układałem tak że ludzie są ze sobą po poprzednich związkach, więc starałem się to zakodować że to jej były. Niestety jak pisałem siedzi to z tyłu głowy, czasem mocniej czasem słabiej. Co do rozmowy czy jest sens wracać do tego - wtedy już to przepracowaliśmy. Godziny rozmów, byłem jak jej najlepsza psiapsiółka.
Się rozpisałem...
Z korespondencji wynika że żona miała mętlik - z jednej strony że żałuje i nie powinno się to stać, z drugiej że lubi z nim rozmawiać, że zniszczył jej rodzinę innym razem że lubi z nim spędzać czas.
Nic odkrywczego - klasyka; dylemat, swego rodzaju dokonuje się dysonans poznawczy; konfrontacja jej racjonalizacji i rzeczywistości z wyobrażeniami; wszystko w życiu poukładane, tak mogłoby się wydawać a tu nagle trafia się coś czego długo nie czuła a co jest niezbędne jej do prawidłowego funkcjonowania jako istocie o bardziej emocjonalnej naturze - emocjonalny haj! wręcz karuzela emocji; i teraz trzeba stanąć przed wyborem; rozsądek podpowiada - nie rób tego, ale że podświadomość i związane z nimi emocje mają większą siłę przebicia wchodzi w to; dzięki zachowanym resztkom rozumu kiełkują w niej wyrzuty sumienia; i oto Pani orientuje się po pewnym czasie, że wpadła we własne sidła; sama się poniekąd skrzywdziła; w tamtym czasie nieważne jednak były koszty, konsekwencje bo świadomość wraz z silnym mechanizmem wyparcia została stłumiona skutecznie;
Inna sprawa, że te słowa świadczą o tym, iż ona nie bierze odpowiedzialności za to co zrobiła; to nie ona jest winna, to on niedobry zniszczył jej rodzinę; ona nie ma z tym nic wspólnego; mając na uwadze powyższe o jakim Ty przepracowaniu piszesz? Kto przepracował? Bo chyba nie ona...żyjesz jakimiś złudzeniami i dlatego teraz przychodzi Ci ponosić tego koszty a będą one coraz wyższe ponieważ Twój niepokój i wątpliwości będą tylko rosły;
Cytat
Co do rozmowy czy jest sens wracać do tego - wtedy już to przepracowaliśmy. Godziny rozmów, byłem jak jej najlepsza psiapsiółka.
Się rozpisałem...
Wbrew temu co sądzisz, nie przepracowaliście widocznie tego na tyle skutecznie żeby zbudować trwałą relację;
Apostata-Piękne zamiatanie dywanów Twoja żona nie poniosła żadnych konsekwencji więc jest duża szansa na powtórkę z rozrywki w przyszłości.Mówisz,że zdrada była jednorazowa i boczniak był kiepski łóżku?Dobre sobie kolego.Tak mówi każdy zdrajca.Jak w większości przypadków mogłeś być planem B.Co by się działo gdybyś ich nie złapał?Czy rozmawialibyśmy o tej samej historii?Wątpię.Czasami dopiero po latach zdradzonym partnerom otwierają się oczy.
Hagi10-Tak jestem z nią szczęśliwy. Było beznadziejnie a nie że był kiepski taka różnica, wyjaśniłem o co chodzi.
poczciwy - wiadomo nowość, nieznane pociąga , zdaję sobie z tego sprawę. Oczywiście winiła siebie i wini nadal.
Co rozumiecie przez to że nie poniosła kary
Apostata,
Nikt nie mówi o karze; Bo kara wiąże się z winą; a tutaj chodzi o jej odpowiedzialność za to w jakim punkcie byliście wówczas, ale jesteście również i teraz; naprawdę nie widzisz w tym problemu, że ona całą odpowiedzialnością za SWÓJ wybór obarczyła kochanka?
Wniosek jest jeden - nie widzi swojego udziału w tym czynie a skoro nie widzi swego udziału, nie może wiedzieć że zrobiła źle; a skoro nie wie, że zrobiła źle nie może poddać tego autorefleksji; jeśli nie może poddać czegoś autorefleksji to nie może się rozwijać skoro nie może się rozwijać tzn. że jest dokładnie w tym samym miejscu, w którym była wówczas; jeśli jest w tym samym miejscu, w którym była wówczas tzn. że nie wyciągnęła wniosków; skoro nie wyciągnęła wniosków nie ma świadomości, że zrobiła źle i koło się zamyka...
Coś co otrzymujemy bez wysiłku nie ma dla nas żadnej wartości; tak działa ludzki umysł; ktoś kto pozwala sobie na upokarzanie i nie wyciąga z tego konsekwencji jest odbierany jako słaby; a jeśli ktoś jest słaby (zwłaszcza w oczach kobiety) nie może być szanowany a tym bardziej pożądany;
Jakisz wybór miała? ŻADEN! Musiała ... to było silniejsze od niej, impuls, imperatyw, zew natury - litości nie było, szacunku nie było, wyjścia nie było, nie była świadoma co robi ... no zamroczyło.
Przecież ONA nie szukała,nie chciała tego i nie planowała dać SIEBIE jakiemuś innemu i się zakochać, stało się samo .
Omamił, omotał, całował, opętał ją z premedytacją ,bo to był kto ? Narcyzosocjopsychopata i superhipersamiecalfa i jej najlepszy przyjaciel w jednym! - nie miała szans z nim w takiej sytuacji - biedactwo i ofiara losu ,fatum, przeznaczenia ( proszę wybrać) ...
Apostata-Kryzys w związku to wina obojga partnerów.Ty za zdradę nie ponosisz żadnej winy.To nie był jej błąd.To był świadomy wybór.Wiedziała,że ma męża.Wiedziała,że robi z Ciebie Rogacza.Wiedziala,że wbija Ci nóż w plecy.Będąc w małżeństwie powinno unikać się pokus.Czy ona przez chwilę pomyślała,że może Cię stracić?
Wyciągnięty na podstawie tego co sam napisałeś czyż nie:
Cytat
Z korespondencji wynika że żona miała mętlik - z jednej strony że żałuje i nie powinno się to stać, z drugiej że lubi z nim rozmawiać, że zniszczył jej rodzinę innym razem że lubi z nim spędzać czas.
To ja źle rozumiem i interpretuje czy Ty żyjesz mrzonkami?
Więc zapytam jeszcze raz kto komu zniszczył rodzinę? Tym razem to pytanie do Ciebie, żony wersję już znamy;
Cytat
Popełniamy błędy, gdybym to ja popełnił błąd oczekiwałbym wybaczenia i drugiej szansy.
Pełna zgodna, ale żeby dostać szansę muszą być ku temu podstawy? A jakie Ty miałeś podstawy skoro nawet nie dostrzegłeś lub nie chciałeś dostrzec, że ta kobieta nie potrafi wziąć odpowiedzialności za swoje wybory a tym samym życie obarczając za wszystko co złe - kochanka. To szczyt bezczelności a u Ciebie szczyt naiwności;
Udajesz czy naprawdę jesteś tak oderwany od rzeczywistości?
Pora zdjąć zbroję i skonfrontować się z brutalną prawdą; nie dziwię się, że w takim stanie rzeczy wracają do Ciebie obrazy tego co się stało; sam swoją miękką postawą na to zapracowałeś; podsumowując niczego nie przepracowałeś ani Ty ani ona, niczego nie wybaczyłeś bo tak naprawdę nie masz pojęcia czym owo wybaczenie jest; postanowiłeś szlachetnie dać szansę nie mając ku temu żadnych podstaw, bo niby tak trzeba, bo niby każdy na nią zasługuje; nie, nie każdy; naiwność, że miłość wszystko przetrwa przesłoniła Ci zdrowy rozsądek;
poczciwy-pełna zgoda z tym co napisałeś powyżej...
"Popełniamy błędy, gdybym to ja popełnił błąd oczekiwałbym wybaczenia i drugiej szansy".
Autorze,problem w tym ,że błąd to przesolić zupę,zaś zdrada to świadomy wybór. Ona Cię wtedy nie kochała i nie myślała o Tobie.Nie ranisz osoby którą kochasz.Te obrazy wracają,ponieważ nie dowiedziałeś się całej prawdy.Można wybaczyć ,ale musisz wiedzieć wszystko.Nawet te najbolesniejsze szczegóły.Wtedy wiesz czy możesz to przerobić.
Nie wiem czy wiesz ale często kochanek otrzymuje lepszy "serwis" niż mąż.Poczytaj sobie inne "swiadectwa" zdradzonych.Bedziesz wiedzial o czym mówię.
Pozdrawiam
poczciwy - musiałem przeczytać Twój wątek by lepiej zrozumieć co piszesz i na podstawie jakich doświadczeń. Może mogłeś taki wniosek wyciągnąć po moich kilku linijkach tekstu. Ale ja wiem swoje, miesiącami rozmawialiśmy o tym z żoną. Podobnie jak u Ciebie wcześniej nie było nas stać na takie rozmowy. Winą obarcza siebie. Nie wiem czy Ty wiesz czym jest wybaczenie skoro natychmiast podjąłeś decyzję o zakończeniu związku. Nie wiem czy dobrze rozumiem wg Ciebie zrobiłem źle zostając w związku?
Hagi10 - czy mnie wtedy nie kochała, możliwe - pamiętam że gdy zaczęła się już dziwnie zachowywać i akurat się pożarliśmy o jakąś bzdurę rzuciła tekstem o rozwodzie i że zmarnowałem jej życie. Inna sprawa że nie było za dobrze między nami, wzajemnie coraz mniej się sobą interesowaliśmy. Wieczne zmęczenie i ból głowy ... Czy był lepszy serwis - nie wiem. Szczerze gdyby wtedy trafiła mi się okazja do zdrady to sam nie wiem.
Po akcji przemiana, obydwoje staraliśmy się, paradoksalnie było lepiej niż wcześniej, zaczęliśmy wzajemnie o siebie dbać i zabiegać. Teraz nie narzekam - nie licząc wspomnień, które mnie czasem dopadają.
poczciwy - musiałem przeczytać Twój wątek by lepiej zrozumieć co piszesz i na podstawie jakich doświadczeń. Może mogłeś taki wniosek wyciągnąć po moich kilku linijkach tekstu
Błądzisz, bo te wnioski nie są wyciągnięte na podstawie moich własnych doświadczeń tylko na podstawie obserwacji tego co się dzieje w relacjach międzyludzkich oraz aktywnym rozwoju w tym kierunku w ostatnich 6 latach;
Cytat
Nie wiem czy Ty wiesz czym jest wybaczenie skoro natychmiast podjąłeś decyzję o zakończeniu związku. Nie wiem czy dobrze rozumiem wg Ciebie zrobiłem źle zostając w związku?
Otóż chyba mnie nie zrozumiałeś; tak dosadnie - to mnie wali co zrobisz ze swoim życiem; ja tylko dzielę się tym o czym wiem na podstawie tego co Ty napisałeś; ja ani przypuszczam nikt na tym forum nie podejmie się napisania wprost, że źle zrobiłeś czy dobrze; to Twoje życie; konsekwencje swoich wyborów będziesz ponosić sam nie my; my możemy się tylko dzielić własnymi przemyśleniami i doświadczeniem a to czy Ty z tego skorzystasz to będzie Twój wybór;
Słusznie zauważyłeś, że podjąłem szybko decyzję o zakończeniu związku wobec czego o wybaczeniu nie było mowy; a nie doczytałeś dlaczego to zrobiłem? właśnie dlatego, że nie miałem żadnych podstaw żeby w ogóle ten proces wybaczenia rozpocząć; czyli to czego Ty nie wziąłeś pod uwagę wspaniałomyślnie wybaczając swojej kobiecie; PODSTAWY KU TEMU to jest clou;
Poczytaj link poniżej, może wtedy zrozumiesz, że proces wybaczenia nie jest tylko pustym słowem rzuconym a żeby o nim mówić musi zostać spełnionych szereg kryteriów; http://zdradzeni.info/forum/viewthrea...post_76632
Pierwszą i najważniejszą podstawą w ogóle do dyskusji o kontynuowaniu związku po zdradzie jest stanięcie w prawdzie, wzięcie odpowiedzialności za swoje wybory i czyny; tylko w taki sposób można wykazać autentyczny żal niezbędny do zadośćuczynienia;
Ponadto wybaczenie jest potrzebne temu co wybacza a nie temu co go oczekuje; bez tego nie można zrobić kroku w przód;
Ja finalnie wybaczyłem mojej b/ż bo zrobiłem to dla siebie; jak widzisz wybaczenie nie jest tożsame z pozostaniem w związku;
Przyznanie się do winy i wzięcie odpowiedzialności było. Zrobiliśmy reset i zdobywaliśmy się od nowa. Co do linka: katolik.pl podziękuję ;].
Hagi
Cytat
Ty za zdradę nie ponosisz żadnej winy.To nie był jej błąd. To był świadomy wybór.Wiedziała,że ma męża.Wiedziała,że robi z Ciebie Rogacza.Wiedziała,że wbija Ci nóż w plecy.Będąc w małżeństwie powinno unikać się pokus.Czy ona przez chwilę pomyślała,że może Cię stracić?
w sumie racja, nie patrzyłem na to w ten sposób. To była jej decyzja.
Ty w ogóle wszystkim którzy piszą nie po Twojej myśli dziękujesz; Twój problem; W zasadzie wytłumacz w jakim celu się tutaj pojawiłeś skoro wszystko i wszystkich negujesz? Wesołych świąt Ci życzyć też nie będę bo mnie klechą jeszcze nazwiesz; życzę Ci jednak abyś porzucił iluzję na rzecz faktów mimo tego jak niewygodne i bolesne dla Ciebie one są;
Nie przyjmuję prawdy objawionej gdy widzę że diagnoza jest błędna. Rozmawiać możemy, zgadzać niekoniecznie. Od tego chyba jest to forum. Nie ma co się najeżać. Piszecie że żona nie poniosła żadnych konsekwencji możecie to rozwinąć?
Apostata - a ja powiem inaczej to co się z Tobą dzieje te nawroty doła ,wspomnienia itd. niekoniecznie wynika z tego ,że nie przepracowaliście tej zdrady( choć może tak być ,że tego nie zrobiliście albo przynajmniej nie w wystarczającym stopniu) ale wynika to poprostu ze zwykłego zostania ze sobą po zdradzie niestety. Jak poczytasz czy historie tutaj czy jak poobserwujesz w życiu ludzi którzy zostali ze soba po zdradzie to te związki są juz raczej marnej jakości najcześciej kierowane strachem przed nieznanym.
Niestety można wybaczyć ale się nie zapomnij i stąd te nawroty złych myśli często. Opowieści ,że po zdradzie można
zbudować inny lepszy nawet związek to bajki opowiadane przez psychlogów i pschyoterapeutów aby ściągać do siebie nowych kilentów. Przynajmniej ja mam takie zdanie na podstawie moich obesrwacji.
Dlatego choć każda zdrada jest inna i każdy człowiek jest inny to ja osobiście uważam ,że po zdradzie powinień być koniec relacji (a juz przynajminiej na jakis czas).
A dodam jeszcze ,że wielu ludzi żałuje zostania i mówią ,że jakby mogli cofnąć czas to podjeliby inną decyzję
Ps. Ktoś chyba na tym forum mówił,że kiedyś Lech Starowicz powiedział,że lepszy związek po zdradzie to jak wygrana w totka i czy tak powiedział czy nie obserwując życie to jest prawda.
Dzięki admiral za wpis. My od punktu zero dalej razem już 8 lat i uważamy że jest lepiej, więc jednak się da. Nigdy nie żałowałem decyzji. Nie miałem "przymusu" religii czy rodziny, środowiska. Przeglądam wiele tematów i faktycznie większość kończy się 34 kroki (wg mnie przepis na koniec związku) i rozstanie. Wiadomo różnie bywa z postawą zdradzających bo opowieści faktycznie czasem hard i nie ma czego naprawiać. Co do mojego pytania w temacie to chyba zawsze będę pamiętać, związane to pewnie z ogromnym przeżyciem, emocjami. Podobnie jak z chorobą bliskiej osoby czy porodem. Pamiętamy rzeczy dobre i złe.
Można mieć dobry związek po zdradzie ale cudów nie ma. Jak przed zdradą był kiepski bo więzi były mizerne, głównie oparte na tym co zewnętrzne kasa faceta i uroda babki a potem na kredycie i zobowiązaniach wobec dzieci to po zdradzie te więzi w sposób magiczny się nie zawiążą.
Tym co się udało swoją wspólną pracą więzi pogłębić nie mają potrzeby pisać na forach dla zdradzonych bo ich to już nie dotyczy.
Poza tym według moich obserwacji sporo ludzi nie nadaje się nie tylko do związku ale nawet zwyczajnej znajomości lepiej z nimi nie zawierać.
Można mieć dobry związek po zdradzie ale cudów nie ma. Jak przed zdradą był kiepski bo więzi były mizerne, głównie oparte na tym co zewnętrzne kasa faceta i uroda babki a potem na kredycie i zobowiązaniach wobec dzieci to po zdradzie te więzi w sposób magiczny się nie zawiążą.
Otóż to; dziś mamy takie czasy gdzie relacje nie tylko damsko męskie ale w ogóle opierają się głównie na powierzchownościach; ludzie są interesowni; roszczeniowi i niespecjalnie gotowi dawać coś więcej od siebie;
reasumując; związek po zdradzie jest do ocalenia, ale po pierwsze musi być zbudowany na solidnych fundamentach a po wtóre wymaga ogromnej dojrzałości, świadomości wykonania ogromu pracy i niemałej wytrwałości obojga; dlatego tak nielicznym się udaje;
4 - nie narzekam na więzi tylko że czasem mam przypominajkę. Wybaczyć a zapomnieć to różne rzeczy.
Co do obecnych czasów w zdradach pewnie doganiamy zachód.
Nie zapomnisz, no chyba, że zachorujesz na jakąś chorobę neurodegeneracyjną to może będzie Ci dane;-)
Moim zdaniem nie kumasz tego co napisał poczciwy (dał Ci linka do bardzo wartościowych treści) ale się nie dziwię bo to trudny tekst.
Przetłumaczę go.
Jeżeli teraz (w teraźniejszości) jesteś szczęśliwy, dajesz z radością to czego potrzebuje Twoja żona i bierzesz z wdzięcznością od niej to czego Tobie trzeba. Twój związek przynosi Tobie i żonie znacznie więcej niż gdybyście żyli osobno, rozumiecie siebie nawzajem ale też każde z Was osobno pracuje nad pogłębianiem swojej świadomości to co się takiego wydarzyło w Waszym życiu, że tak właśnie dziś jest?
Jeżeli potrafisz o tym co się w Twoim życiu traumatycznego wydarzyło pomyśleć jako coś co Cię zbudowało i dalej buduje (wzrost potraumatyczny - wpisz w wyszukiwarkę) to wygrałeś chłopie choć dla kogoś kto tego nie kuma możesz być spostrzegany jako przegrany.
@Apostata czytam Twoje odpowiedzi do uczestników tej dyskusji i zobaczyłam swoją postawę sprzed pięciu lat. Z perspektywy czasu widzę, że przyszłam na to forum w celu potwierdzenia, że mój związek przezwycięży kryzys i liczyłam na poklepanie po ramieniu niż tych bolesnych słów, realnie oceniających moją sytuację. Dlatego po 4 latach byla powtorka z rozrywki i wrocilam na forum. U mnie niby tez juz bylo dobrze, przepracowanie tematu, super terapia dla par a jednak się nie udalo. Jak sie okazalo nie mialam wogole podstaw do wybaczenia mężowi. No poprostu nabralam sie na puste slowa... Z jakiegos powodu Ty tez tu dzisiaj z nami jestes, bo cos nie daje Ci spokoju. Niestety doświadczeni tutaj użytkownicy widzą ,,wiecej'' i wiem, ze Tobie jak i mi ich opinie sie nie podobaja i czujemy potrzebę aby wybielać tych naszych zdradzaczy. Szkoda, że nie wprowadzilam w zycie od razu rad z tego forum bo moglam byc w zupelniem innym miejscu juz 4 lata temu (a 34 kroki są genialne, bo na ich podstawie mozesz zobaczyć realną postawe niewiernego partnera - zawalczy czy odpusci) I zeby nie bylo, że ze swojego doswiadczenia namawiam odrazu do rozwodu. Poświęciłam sporo czasu i kasy na doksztalcanie/rozwijanie siebie. I moje wnioski sa takie, ze ja wierze ze mozna uratowac zwiazek po zdradzie i moze on byc lepszy, jednakze wymaga to duzo pracy obydwojga partnerow. Przede wszystkim jednorazowy wyskok osoby, ktora żałuje i probuje wynagrodzić parnerowi ten zawód - poprostu stara się odbudowac zaufanie i faktycznie widac w tych gestach miłość. I zupelnie odwrotna sytuacja dlugotrwaly, swiadomy romans osoby, ktora odsuwa się od partnera, szuka w niej wad, wywoluje klotnie, no w tym wypadku nie ma mowy o milosci i w momencie wydania sie romansu to moze byc żal ale dlatego, że tajemnica sie wydala a nie żal za to, ze sie kogoś oszukuje. Ty znasz swoja partnerke i tylko Ty jestes wstanie ocenic czy ona zrobiła wszystko, zeby odbudowac zaufanie, czy czules/czujesz jej milosc. To co mi daje do myslenia w Twoich wypowiedziach to skoro u Was jest tak dobrze, jestescie ze soba blisko, kochacie sie to dlaczego nie mozesz zwierzyć sie z partnerce z Twoich wspomnień, które wrocily? Skoro ona jest przyczyną tego powracajacego nazwijmy to bólu/niepokoju a Wy sie kochacie, jest super to czemu nie podzielic sie swoimi przezyciami z kims Tobie najblizszym?
Dzięki za komentarz, w końcu kobiecy punkt widzenia ;]. Mogę się zwierzyć tylko nie wiem czy warto do tego wracać. U Ciebie powtórka z rozrywki to była ponowna zdrada czy nawrót wspomnień? Jak pisałem u nas było jednorazowo, ale pewnie byłoby inaczej gdybym nie zareagował. Ale było też zaangażowanie emocjonalne.
Trywializujesz bo moim zdaniem nie kumasz. Nie chcesz tego zrozumieć bo gdybyś pojął musiałbyś jeszcze raz się spotkać z ogromnym cierpieniem.
Mam nadzieję, że się bardzo mylę. Nie znam Ciebie i Twojej historii i nie przyłożyłam się do tego żeby się zapoznać. Być może masz te kolejne etapy procesu wychodzenia, uwalniania się z traumy już dawno za sobą.
Recepty pochodzą z zewnątrz, przemiana zachodzi wewnątrz. Porady i zalecenia mogą być przydatne, ale najcenniejszy jest wgląd w samego siebie. A do tego potrzebna jest cisza.
Wszystkiego dobrego
jak na moje oko, wcale nie wybaczyłeś, wcale nie przepracowaliście tematu. Powiedzieć wybaczam, a wybaczyć to różne rzeczy.
Twierdzisz, że ból powraca - powraca ponieważ nadal temat nie został przepracowany.
Piszesz, że mogłoby być lepiej, że chcesz żeby się bardziej starała - rozmawiasz z nią o tym?
Ból powraca, czy w tych momentach dajesz jej do zrozumienia że jej wybory cały czas się za Wami ciągną? Otóż, nie dusisz wszystko w sobie, a to narasta, kumuluje się, z czasem zaczną narastać wspomnienia, odsuniesz się i bum powtórka...
Nie można kumulować tych niechcianych emocji, one muszą przez Ciebie przepływać, nie da się cały czas kumulować tego uczucia, pielęgnować urazy. Drogą do prawdziwego przebaczenia jest pozwolenie sobie na odczuwanie tych emocji, pozwolenie im się uwolnić, emocje nam towarzyszą cały czas, to jest coś czego musimy się nauczyć kontrolować, aby nie one dyktowały naszymi wyborami, przynajmniej nie zawsze, a na to potrzeba dużo czasu i coraz to większego poznawania siebie, swoich ograniczeń.
Całe nasze życie jako ludzi opiera się na wyborach, które podyktowane są w większości przypadków emocjami jakie tym wyborom towarzyszą. Nie jesteśmy bezdusznymi maszynami, które działają tak jak podpowiada logika.
Co do Twojej postawy, przychodzisz na forum, prosisz o radę, dostajesz radę, niestety Tobie się nie podoba to co dostajesz bo odbiega od Twojego toku postępowania.
Fakt jest taki, że zdradzający musi coś utracić, nie musi to być nic materialnego. Może to być chociażby Twoja zmiana, strata starego Ciebie.
Po pierwszej zdradzie popełniłem błąd, też mi się wydawało, że przepracowaliśmy temat, niestety czas pokazał inaczej. Drugi raz tego błędu nie popełnię, tego co było już nie ma i nigdy nie wróci.
Jedno wiem na pewno, ja wyjdę z tego silniejszy, bardziej świadomy. A Ty autorze?
z tego co widzę, dostałeś ją wielokrotnie.
Tak, rozmawiać, rozmowa i jeszcze raz szczera rozmowa.
Nie rób z siebie tylko ofiary, pomyśl o tym, co może pomóc aby te myśli odeszły, jakie jej zachowania powodują wyzwolenie tych emocji. Z reguły takie rzeczy mają jakieś swoje wyzwalacze, poszukaj ich i porozmawiaj z nią o tym..
Apostata, i jak po czasie to wygląda? Wraca to jeszcze do Ciebie, miewasz "załamania nastroju"? Z żoną rozmawiacie o tym co jakiś czas, czy jedna szczera rozmowa zamknęła problem?
Wiesz niby zdrada to zdrada jednak u mnie na tle innych to był lajcik.
Najbardziej zdołowałem się po lekturze forum, po prostu nakręciłem się. Załamania nastoju z tego powodu raczej już nie. Generalnie patrząc na to z boku i mając na uwadze opowieści z forum to przeszedłem to łagodnie. Żona twierdzi że mam bardzo mocną psychę.
Czasem ona zagai czy jest bardzo złym człowiekiem po tym co mi zrobiła.
Co do jednej rozmowy - temat przerabialiśmy z rok/1,5 roku, godziny rozmów. Teraz to już jak przez mgłę.
Co do projekcji to tłumaczyłem sobie że to tak jak by wcześniej miała partnera.
To akurat jest całkiem sensowne myślenie, często wiążemy się z kobietą, która miała kilkunastu partnerów i to nam nie przeszkadza, lub po prostu nigdy się tego nie dowiemy.
Oj tak. Lektura forum potrafi dać w kość. Człowiek jakąś tam empatię ma, poczyta, wczuje się w sytuację i zanim się obejrzy ponownie przeżywa swoją krzywdę nasycony emocjami. Też to przerabiałem.
Jak reagujesz na te zagajanie? Dla mnie początkowo trudno było się z tym mierzyć - tak, u nas też tak jest, że żona ma wyrzuty sumienia i czasem z byle powodu sobie o wszystkim przypomni. Zdecydowanie częściej niż ja.
To akurat jest całkiem sensowne myślenie, często wiążemy się z kobietą, która miała kilkunastu partnerów i to nam nie przeszkadza
to mi pomagało
Cytat
Jak reagujesz na te zagajanie?
szczerze to nijak, pocieszam ją, ale nie grzebię w temacie, ona czasem mówi że nie ma dnia by o tym nie myślała i żałowała.
U nas to samo: oglądamy coś a ona nagle z takim tekstem. Wiadomo kobiety miewają różne nastroje w trakcie miesiąca. Wiem że się boi by to się nie wydało, choć na początku chciała jechać do matki się przyznać.
Mam też świadomość że przed godziną "W" daleko było nam do ideału.
Miała też coś z kompleksami - pamiętam jak pytała czy mi się podoba, albo (już po akcji) czy jemu się podobała. A naprawdę ona nie ma się czego wstydzić, no ale kobiety tak mają - my staniemy przed lustrem i ale jestem zajebisty.
Oznaki było widać - inne zachowanie, ubiór, tel przy zadku albo zamknięto w toalecie, robiła to z wdziękiem słonia w składzie porcelany ;] Nawet wspominała że taki jeden się przystawia. Wcześniej na szkoleniu też taki jeden łaził za nią opowiadała. Trochę moja wina bo pierwsze sygnały zignorowałem, nawet myślałem: spoko, facet popróbuje i nic nie zyska, a żonka będzie miała mniej kompleksów, dowartościuje się ;]. Co się mogło stać ja taki zajebisty, ona z szarych myszek, jeszcze z gatunku tych świętych. Gdzie jej tam w głowie zdrady.
No
Generalnie można powiedzieć że po tym wszystkim zaczynaliśmy od początku. Pewne rzeczy były nawet fajne np. szczere rozmowy, byłem jak najlepsza psiapsiułka. W sumie to "rozegrałem" to na zimno. I co ważne wyskok był jednorazowy i nie zdążyła całkowicie odpłynąć. Nie mam pojęcia co bym zrobił będąc na Twoim miejscu.
szczerze to nijak, pocieszam ją, ale nie grzebię w temacie, ona czasem mówi że nie ma dnia by o tym nie myślała i żałowała.
U nas to samo: oglądamy coś a ona nagle z takim tekstem. Wiadomo kobiety miewają różne nastroje w trakcie miesiąca. Wiem że się boi by to się nie wydało, choć na początku chciała jechać do matki się przyznać.
Ja też grzebać nie grzebię. Na początku jak już jej wyrzuty sumienia przestały odpalać moją traumę, próbowałem zagłębić się w jej poczucie winy, wstyd - rozbić to na części pierwsze, żeby pomóc to odgonić i zapobiec kolejnym falom. Ale to tylko pogarszało sprawę, więc pozostało "to przeszłość, skup się na przyszłości".
W sumie przypomniałeś mi: Moja uwielbia kreskówki - to jedyny powód dla którego mam telewizję w domu. I niedawno siedziała i oglądała SpongeBoba i tam któraś z postaci spytała w sklepie "mogę lodzika" - jasne skojarzenie i od razu płacz. I to jak dla mnie pozytywny sygnał - wie co zrobiła i uważa to za złe, więc raczej nie zrobi tego znowu.
Moja z kolei chciała szybko się spowiadać - zagorzała antykatoliczka - pierwszy raz wybuchnąłem śmiechem (z ironii sytuacji)
Cytat
Trochę moja wina bo pierwsze sygnały zignorowałem, nawet myślałem: spoko, facet popróbuje i nic nie zyska, a żonka będzie miała mniej kompleksów, dowartościuje się ;]
Panie, "moja wina" to w naszym wypadku słowa zakazane. Nie możemy tego tak nazywać. Gdybyś nawet tutaj zauważył przed faktem (fizycznym) - to nie cofnąłbyś tego co zaczęło kiełkować w jej głowie. Sama musiałaby do tego dojrzeć - tak uważam.
A jeśli chodzi o naszą uwagę na sygnały - Ty miałeś na tyle trzeźwości w sobie, że udało Ci się to odkryć. Ja niestety odrzucałem je do samego końca. W sumie teoretycznie mogłaby mi nie mówić, tylko żyć z tym w mojej (błogiej) niewiedzy - ale nigdy byśmy tego nie przegadali, nasz związek nie zostałby przebudowany, a poza tym nie stawiłaby czoła konsekwencjom i może za jakiś czas by to wróciło.
Cytat
Generalnie można powiedzieć że po tym wszystkim zaczynaliśmy od początku. Pewne rzeczy były nawet fajne np. szczere rozmowy, byłem jak najlepsza psiapsiułka. W sumie to "rozegrałem" to na zimno. I co ważne wyskok był jednorazowy i nie zdążyła całkowicie odpłynąć. Nie mam pojęcia co bym zrobił będąc na Twoim miejscu.
Oj tak, fajnie odbudowywać związek. Pamiętam, że czułem się jak nastolatek. Oczywiście jak już sobie wstępnie to we łbie przerobiłem i można było pójść powoli dalej. Na "zimno" to znaczy? W porządku, nikt tu nie musi w czyjekolwiek buty wchodzić. Na pewno nie wpakuję nikogo w moje, bo to byłoby okrutne
Moja z kolei chciała szybko się spowiadać - zagorzała antykatoliczka - pierwszy raz wybuchnąłem śmiechem (z ironii sytuacji)
mojej już "świętość" już przeszła, może jeszcze nie anty
Cytat
Oj tak, fajnie odbudowywać związek. Pamiętam, że czułem się jak nastolatek.
to samo u mnie
Na "zimno" to znaczy? - ja wiedziałem ale boczniak nie wiedział że ja wiem, miała kontrolowane zderzenie się ze ścianą. Po tym jak krwiożercze instynkty mi zeszły zaczęłą się zimna kalkulacja. Gdzieś tam czułem że jak jej każę to natychmiast zerwać to będzie miała hmm niedosyt. Więc sobie pisali (czasem pod moim okiem) a on się co raz bardziej wkurzał że nic nie ma. W końcu padł tekst że nie będzie żył w celibacie i poszedł w tango na imprezie z inną z pracy. Mojej oczęta się ostatecznie otworzyły, "odzauroczyła się", a ja zyskałem +5 do zajebistości.
To dobre. Mojej zderzenie było w momencie konfrontacji. Widok na co dzień cwaniaczka-nibytwardziela tańczącego jak mu zagram pod groźbą powiedzenia żonie. Drugi zasłaniający się nią żeby siebie wybielić. Wiesz dopiero dostrzegła z kim miała do czynienia i jak bardzo głupie to było. Nie musiała się "odzauraczać", bo było prawie rok po temacie. Ale musiałem jej pokazać i dać do zrozumienia, tak w razie co.
W porządku, nikt tu nie musi w czyjekolwiek buty wchodzić. Na pewno nie wpakuję nikogo w moje, bo to byłoby okrutne
Bardziej chodziło mi o to że każdy przypadek, historia, przyczyny, przebieg są inne, róże są też oczekiwania osoby zdradzonej i wg mnie nie da się udzielać rad na zasadzie kopiuj wklej. Zwłaszcza że autor często dawkuje wiadomości.
Ja nie odpowiem wprost na Twoje pytanie ponieważ odszedłem od zdrajcy, ale pozwolę sobie zwrócić uwagę, że wybaczenie, o którym piszesz nic wspólnego z nim nie miało i nie ma; biorąc pod uwagę to jak do tego rzekomego wybaczenia doszło;
Wybaczenie to nie słowo i bierność za tym idąca a proces, którego nie da się pominąć; w zależności od człowieka trwa dłużej lub krócej, ale nie ma możliwości aby go przeskoczyć; Czy to ma jakiś związek z obrazami, których doświadczasz - nie wiem. Sam musisz do tego dojść dokonując introspekcji;
A może to u Ciebie zaczyna się jakiś kryzys? Tym bardziej, że nie masz porównania jeśli chodzi o fundament w związku ( zwłaszcza dla faceta) jakim jest seks.
Kiedy miała miejsce zdrada?
poczciwy - trudno to nazwać, przed całą akcją można powiedzieć że mieliśmy kryzys: standard wiele lat razem, dziecko, ona zmęczona... Gdy się dowiedziałem i zobaczyłem jej przerażenie wk..w mi przeszedł w ułamku sekundy zrozumiałem że nie mogę bez Niej żyć. Nie było opcji że Ją wywalam albo odchodzę tylko walka o Jej odzyskanie. Nie było czegoś takiego że się jej brzydziłem albo nienawidziłem. Raczej ból wewnętrzny niż negatywne emocje w stosunku do Niej.
Cytat
Troszkę mylisz pojęcia i mieszasz je jednocześnie;
Kwestia wybaczenia nie ma nic wspólnego z wywaleniem kogoś lub nawet odejścia fizycznego; nie dałeś szansy jej ponieść żadnych konsekwencji, nie dałeś możliwości jej odczucia co traci a sobie co naprawdę czujesz; wszystko co się wydarzyło było wynikiem silnych emocji i lękiem przed utratą dotychczasowego życia; to nie był Twój świadomy wybór dokonany na podstawie introspekcji i jej postawy; wybraliście oboje ucieczkę przed tym co bolesne;to mam na myśli
dziś być może to co się dzieje jest to poniekąd owocem tych doświadczeń; zamietliście klasycznie problem pod dywan; jeśli ten moment nie jest tym kiedy smród wychodzi, to możesz być pewien, że wcześniej czy później raczej wylezie;
Co do odzyskiwania to role Wam się pomyliły, zwłaszcza Tobie bo to ona powinna zacząć walczyć o odzyskanie Ciebie a nie Ty o nią...
Cytat
Ok, zatem jak? Opisz konkretnie jakie kroki podjęliście do naprawy relacji? Jak wyglądało Twoje staranie a jak jej? Co realnie zostało zrobione żebyś Ty czuł się komfortowo, żebyś jej ufał a ona żeby zrozumiała swój błąd?
Cytat
Bardzo ogólnikowo piszesz; konkrety; ile trwało jak wyglądało, na czym polegało, jakie kroki Ty podjąłeś a jakie ona?
Cytat
Myślisz, że złodziej powstrzyma chęć kradzieży jeśli jedyną ( jeśli w ogóle) konsekwencją wcześniejszych czynów jest kac moralny?
Człowiek musi dostać porządnie po łbie i realnie ponieść jakąś stratę (choć na jakiś czas) aby włączyć myślenie i zawalczyć; włożyć jakiś wysiłek, wówczas doceni i wyciągnie wnioski;
Jeśli coś przychodzi bez wysiłku nie ma żadnej wartości...
"A może to u Ciebie zaczyna się jakiś kryzys? Tym bardziej, że nie masz porównania jeśli chodzi o fundament w związku ( zwłaszcza dla faceta) jakim jest seks." To jedna z rzeczy, która mnie męczy, Ona już porównanie ma ;/.
Cytat
Powinieneś zmienić myślenie; nie patrz na nią, nie myśl o niej, nie analizuj; myśl o sobie;
Dlatego zastanów się co nie tak jest z Tobą; czego Ci brakuje? jakie masz oczekiwania? Sam przyznałeś, że nie daje Ci spokoju to, że nie masz punktu odniesienia jeśli chodzi o seks; więc coś na rzeczy jednak jest; warto przyjrzeć się bliżej sobie zanim zaczniesz podejmować jakieś wiążące decyzje rzutujące na Twoją/Waszą przyszłość;
Cytat
Jeżeli faktycznie to było tylko raz - skąd ta pewność - to możesz założyć że był cienki w te klocki.
Dlaczego teraz tracisz wiarę w siebie?
A może chcesz popróbować miodku z innej dziupli i tamta zdrada jest pretekstem?
Jak myślisz, co żona mogłaby zrobić/robić więcej żebyś poczuł się bardziej doceniony/szczęśliwszy?
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
W imię czego się masz męczyć i jakim kosztem?
To nie będzie użalanie się bo Ty nie będziesz oczekiwać od niej współczucia a wręcz przeciwnie; to są cały czas konsekwencje tego co się wydarzyło; to, że odłożone w czasie nie ma żadnego znaczenia; ona powinna była tego być świadoma; zresztą Ty również podejmując decyzję, że zostajesz;
Cytat
Kobieta ktora chxe zoastac zawsze w trakcie zeznan powie ze bylo beznadziejnie ze tylko raz ze tylko wszedl do polowy i ze w ogole mu nie stanal... chyba ze ma zamiar odejsc i dopiec partnerowi to poda mu pikatne szczegoly.
Zreszta sam widzisz , ze w korespondancji juz bylo inaczej i to te korespondencje do kochanow sa zawsze blizsze prawdy niz to co sie mowi przesluchujacemu partnerowi.
I moze i opowiedziala Tobie wyszyto ze szczegolami ale tylko o tym jednym razie . Zdradzajacy mowia tyle ile mysla ze jestes im wstanie udowodnic nie wiecej.
Cytat
Sprawdziłeś jej słowa?
Ja tam z tego powodu którego ty zostałeś odszedłem.
Nie ma sensu całe życie dręczyć siebie tymi pytaniami.
Jeszcze w przyszłych związkach często odczuwamy skutki skutki zdrady.
Co do twojej żony to słusznie koledzy zauważyli że mogła powiedzieć ci coś na odczepnego. Nigdy nie będziesz miał pewności czy to był raz.
Moja ex po dziś dzień nie powiedziała nic ponad to co wiem. Nawet nie ujawniam już całej wiedzy. Z resztą teraz to jest wiedza śmieciowa.
Z korespondencji wynika że żona miała mętlik - z jednej strony że żałuje i nie powinno się to stać, z drugiej że lubi z nim rozmawiać, że zniszczył jej rodzinę innym razem że lubi z nim spędzać czas.
Jasna sprawa że mi mogła mówić a boczniakowi pisać by się "przypodobać". Domyślam się że gdybym się nie wtrącił to wyrzutów mogła mieć coraz mniej i mocniej się zaangażować z boczniakiem.
Co do beznadziejności - to wg zeznań chodziło o psychikę, o to że nie mogła się skupić, trema strach, wstyd i te sprawy, że nie do końca tego chciała. I jeszcze jedno pękła im guma - a wtedy nie zabezpieczała się i miała dni płodne, więc panika, na szczęście bez konsekwencji. Co do spraw technicznych to mówiła że było podobnie jak ze mną. Niektóre rzeczy robił identycznie co ją rozpraszało. Ja jednak się zastanawiam co trzeba zrobić żeby pękła guma... (jest filigranowa, tyłozgięcie - trzeba uważać z szaleństwami).
Żona jest zielona ze spraw technicznych więc keyloger i miałem hasła plus lokalizator na telefon. Stwierdziłem że sama musi dojść do tego czego chce, ja obserwowałem. Wiedziałem że zaangażowała się emocjonalnie. Pisali jeszcze jakiś czas - coraz więcej pretensji, że kocha męża... spotkali się jeszcze kilka razy - dzień dwa potem mówiła mi o tym że z nim pisała albo że się spotkała, gdy od niechcenia dopytywałem co i jak to pokrywało się z tym co wiedziałem więc nie kłamała. On skamlał że dlaczego mu nie pozwala, że jest obolały, że ślicznie wyglądała (lato, krótkie zwiewne sukienki z dekoltem), ona że że go lubi ale to był błąd i takie tam. Miałem wrażenie jakby grała z nim. Ale generalnie truła mu dupę że ją wykorzystał i pretensje. Pisali coraz rzadziej, ja przestałem obserwować bo nie czułem się z tym dobrze. Ostatecznie skończyło się że znalazł sobie nową koleżankę bo nie będzie żył w celibacie, żona zaś zmieniła pracę bo nie mogła na niego patrzeć.
Ja sobie to układałem tak że ludzie są ze sobą po poprzednich związkach, więc starałem się to zakodować że to jej były. Niestety jak pisałem siedzi to z tyłu głowy, czasem mocniej czasem słabiej. Co do rozmowy czy jest sens wracać do tego - wtedy już to przepracowaliśmy. Godziny rozmów, byłem jak jej najlepsza psiapsiółka.
Się rozpisałem...
Cytat
Nic odkrywczego - klasyka; dylemat, swego rodzaju dokonuje się dysonans poznawczy; konfrontacja jej racjonalizacji i rzeczywistości z wyobrażeniami; wszystko w życiu poukładane, tak mogłoby się wydawać a tu nagle trafia się coś czego długo nie czuła a co jest niezbędne jej do prawidłowego funkcjonowania jako istocie o bardziej emocjonalnej naturze - emocjonalny haj! wręcz karuzela emocji; i teraz trzeba stanąć przed wyborem; rozsądek podpowiada - nie rób tego, ale że podświadomość i związane z nimi emocje mają większą siłę przebicia wchodzi w to; dzięki zachowanym resztkom rozumu kiełkują w niej wyrzuty sumienia; i oto Pani orientuje się po pewnym czasie, że wpadła we własne sidła; sama się poniekąd skrzywdziła; w tamtym czasie nieważne jednak były koszty, konsekwencje bo świadomość wraz z silnym mechanizmem wyparcia została stłumiona skutecznie;
Inna sprawa, że te słowa świadczą o tym, iż ona nie bierze odpowiedzialności za to co zrobiła; to nie ona jest winna, to on niedobry zniszczył jej rodzinę; ona nie ma z tym nic wspólnego; mając na uwadze powyższe o jakim Ty przepracowaniu piszesz? Kto przepracował? Bo chyba nie ona...żyjesz jakimiś złudzeniami i dlatego teraz przychodzi Ci ponosić tego koszty a będą one coraz wyższe ponieważ Twój niepokój i wątpliwości będą tylko rosły;
Cytat
Się rozpisałem...
Wbrew temu co sądzisz, nie przepracowaliście widocznie tego na tyle skutecznie żeby zbudować trwałą relację;
poczciwy - wiadomo nowość, nieznane pociąga , zdaję sobie z tego sprawę. Oczywiście winiła siebie i wini nadal.
Co rozumiecie przez to że nie poniosła kary
Nikt nie mówi o karze; Bo kara wiąże się z winą; a tutaj chodzi o jej odpowiedzialność za to w jakim punkcie byliście wówczas, ale jesteście również i teraz; naprawdę nie widzisz w tym problemu, że ona całą odpowiedzialnością za SWÓJ wybór obarczyła kochanka?
Wniosek jest jeden - nie widzi swojego udziału w tym czynie a skoro nie widzi swego udziału, nie może wiedzieć że zrobiła źle; a skoro nie wie, że zrobiła źle nie może poddać tego autorefleksji; jeśli nie może poddać czegoś autorefleksji to nie może się rozwijać skoro nie może się rozwijać tzn. że jest dokładnie w tym samym miejscu, w którym była wówczas; jeśli jest w tym samym miejscu, w którym była wówczas tzn. że nie wyciągnęła wniosków; skoro nie wyciągnęła wniosków nie ma świadomości, że zrobiła źle i koło się zamyka...
Coś co otrzymujemy bez wysiłku nie ma dla nas żadnej wartości; tak działa ludzki umysł; ktoś kto pozwala sobie na upokarzanie i nie wyciąga z tego konsekwencji jest odbierany jako słaby; a jeśli ktoś jest słaby (zwłaszcza w oczach kobiety) nie może być szanowany a tym bardziej pożądany;
Cytat
A za co się wini?
Jakisz wybór miała? ŻADEN! Musiała ... to było silniejsze od niej, impuls, imperatyw, zew natury - litości nie było, szacunku nie było, wyjścia nie było, nie była świadoma co robi ... no zamroczyło.
Przecież ONA nie szukała,nie chciała tego i nie planowała dać SIEBIE jakiemuś innemu i się zakochać, stało się samo .
Omamił, omotał, całował, opętał ją z premedytacją ,bo to był kto ? Narcyzosocjopsychopata i superhipersamiecalfa i jej najlepszy przyjaciel w jednym! - nie miała szans z nim w takiej sytuacji - biedactwo i ofiara losu ,fatum, przeznaczenia ( proszę wybrać) ...
Jeżeli coś ominąłem to mnie popraw
Cytat
123sprawdzam - wiesz uczucia to nie matematyka, rozumiem że zawsze panowałeś nad swomi
Popełniamy błędy, gdybym to ja popełnił błąd oczekiwałbym wybaczenia i drugiej szansy.
Cytat
Wyciągnięty na podstawie tego co sam napisałeś czyż nie:
Cytat
To ja źle rozumiem i interpretuje czy Ty żyjesz mrzonkami?
Więc zapytam jeszcze raz kto komu zniszczył rodzinę? Tym razem to pytanie do Ciebie, żony wersję już znamy;
Cytat
Pełna zgodna, ale żeby dostać szansę muszą być ku temu podstawy? A jakie Ty miałeś podstawy skoro nawet nie dostrzegłeś lub nie chciałeś dostrzec, że ta kobieta nie potrafi wziąć odpowiedzialności za swoje wybory a tym samym życie obarczając za wszystko co złe - kochanka. To szczyt bezczelności a u Ciebie szczyt naiwności;
Udajesz czy naprawdę jesteś tak oderwany od rzeczywistości?
Pora zdjąć zbroję i skonfrontować się z brutalną prawdą; nie dziwię się, że w takim stanie rzeczy wracają do Ciebie obrazy tego co się stało; sam swoją miękką postawą na to zapracowałeś; podsumowując niczego nie przepracowałeś ani Ty ani ona, niczego nie wybaczyłeś bo tak naprawdę nie masz pojęcia czym owo wybaczenie jest; postanowiłeś szlachetnie dać szansę nie mając ku temu żadnych podstaw, bo niby tak trzeba, bo niby każdy na nią zasługuje; nie, nie każdy; naiwność, że miłość wszystko przetrwa przesłoniła Ci zdrowy rozsądek;
"Popełniamy błędy, gdybym to ja popełnił błąd oczekiwałbym wybaczenia i drugiej szansy".
Autorze,problem w tym ,że błąd to przesolić zupę,zaś zdrada to świadomy wybór. Ona Cię wtedy nie kochała i nie myślała o Tobie.Nie ranisz osoby którą kochasz.Te obrazy wracają,ponieważ nie dowiedziałeś się całej prawdy.Można wybaczyć ,ale musisz wiedzieć wszystko.Nawet te najbolesniejsze szczegóły.Wtedy wiesz czy możesz to przerobić.
Nie wiem czy wiesz ale często kochanek otrzymuje lepszy "serwis" niż mąż.Poczytaj sobie inne "swiadectwa" zdradzonych.Bedziesz wiedzial o czym mówię.
Pozdrawiam
Hagi10 - czy mnie wtedy nie kochała, możliwe - pamiętam że gdy zaczęła się już dziwnie zachowywać i akurat się pożarliśmy o jakąś bzdurę rzuciła tekstem o rozwodzie i że zmarnowałem jej życie. Inna sprawa że nie było za dobrze między nami, wzajemnie coraz mniej się sobą interesowaliśmy. Wieczne zmęczenie i ból głowy ... Czy był lepszy serwis - nie wiem. Szczerze gdyby wtedy trafiła mi się okazja do zdrady to sam nie wiem.
Po akcji przemiana, obydwoje staraliśmy się, paradoksalnie było lepiej niż wcześniej, zaczęliśmy wzajemnie o siebie dbać i zabiegać. Teraz nie narzekam - nie licząc wspomnień, które mnie czasem dopadają.
Cytat
Błądzisz, bo te wnioski nie są wyciągnięte na podstawie moich własnych doświadczeń tylko na podstawie obserwacji tego co się dzieje w relacjach międzyludzkich oraz aktywnym rozwoju w tym kierunku w ostatnich 6 latach;
Cytat
Otóż chyba mnie nie zrozumiałeś; tak dosadnie - to mnie wali co zrobisz ze swoim życiem; ja tylko dzielę się tym o czym wiem na podstawie tego co Ty napisałeś; ja ani przypuszczam nikt na tym forum nie podejmie się napisania wprost, że źle zrobiłeś czy dobrze; to Twoje życie; konsekwencje swoich wyborów będziesz ponosić sam nie my; my możemy się tylko dzielić własnymi przemyśleniami i doświadczeniem a to czy Ty z tego skorzystasz to będzie Twój wybór;
Słusznie zauważyłeś, że podjąłem szybko decyzję o zakończeniu związku wobec czego o wybaczeniu nie było mowy; a nie doczytałeś dlaczego to zrobiłem? właśnie dlatego, że nie miałem żadnych podstaw żeby w ogóle ten proces wybaczenia rozpocząć; czyli to czego Ty nie wziąłeś pod uwagę wspaniałomyślnie wybaczając swojej kobiecie; PODSTAWY KU TEMU to jest clou;
Poczytaj link poniżej, może wtedy zrozumiesz, że proces wybaczenia nie jest tylko pustym słowem rzuconym a żeby o nim mówić musi zostać spełnionych szereg kryteriów;
http://zdradzeni.info/forum/viewthrea...post_76632
Pierwszą i najważniejszą podstawą w ogóle do dyskusji o kontynuowaniu związku po zdradzie jest stanięcie w prawdzie, wzięcie odpowiedzialności za swoje wybory i czyny; tylko w taki sposób można wykazać autentyczny żal niezbędny do zadośćuczynienia;
Ja finalnie wybaczyłem mojej b/ż bo zrobiłem to dla siebie; jak widzisz wybaczenie nie jest tożsame z pozostaniem w związku;
Hagi
Cytat
Niestety można wybaczyć ale się nie zapomnij i stąd te nawroty złych myśli często. Opowieści ,że po zdradzie można
zbudować inny lepszy nawet związek to bajki opowiadane przez psychlogów i pschyoterapeutów aby ściągać do siebie nowych kilentów. Przynajmniej ja mam takie zdanie na podstawie moich obesrwacji.
Dlatego choć każda zdrada jest inna i każdy człowiek jest inny to ja osobiście uważam ,że po zdradzie powinień być koniec relacji (a juz przynajminiej na jakis czas).
A dodam jeszcze ,że wielu ludzi żałuje zostania i mówią ,że jakby mogli cofnąć czas to podjeliby inną decyzję
Ps. Ktoś chyba na tym forum mówił,że kiedyś Lech Starowicz powiedział,że lepszy związek po zdradzie to jak wygrana w totka i czy tak powiedział czy nie obserwując życie to jest prawda.
Cytat
Wszystko już wcześniej zostało napisane wprost, tylko nie przyjmujesz tego d wiadomości;
Tym co się udało swoją wspólną pracą więzi pogłębić nie mają potrzeby pisać na forach dla zdradzonych bo ich to już nie dotyczy.
Poza tym według moich obserwacji sporo ludzi nie nadaje się nie tylko do związku ale nawet zwyczajnej znajomości lepiej z nimi nie zawierać.
Cytat
Otóż to; dziś mamy takie czasy gdzie relacje nie tylko damsko męskie ale w ogóle opierają się głównie na powierzchownościach; ludzie są interesowni; roszczeniowi i niespecjalnie gotowi dawać coś więcej od siebie;
reasumując; związek po zdradzie jest do ocalenia, ale po pierwsze musi być zbudowany na solidnych fundamentach a po wtóre wymaga ogromnej dojrzałości, świadomości wykonania ogromu pracy i niemałej wytrwałości obojga; dlatego tak nielicznym się udaje;
Co do obecnych czasów w zdradach pewnie doganiamy zachód.
Moim zdaniem nie kumasz tego co napisał poczciwy (dał Ci linka do bardzo wartościowych treści) ale się nie dziwię bo to trudny tekst.
Przetłumaczę go.
Jeżeli teraz (w teraźniejszości) jesteś szczęśliwy, dajesz z radością to czego potrzebuje Twoja żona i bierzesz z wdzięcznością od niej to czego Tobie trzeba. Twój związek przynosi Tobie i żonie znacznie więcej niż gdybyście żyli osobno, rozumiecie siebie nawzajem ale też każde z Was osobno pracuje nad pogłębianiem swojej świadomości to co się takiego wydarzyło w Waszym życiu, że tak właśnie dziś jest?
Jeżeli potrafisz o tym co się w Twoim życiu traumatycznego wydarzyło pomyśleć jako coś co Cię zbudowało i dalej buduje (wzrost potraumatyczny - wpisz w wyszukiwarkę) to wygrałeś chłopie choć dla kogoś kto tego nie kuma możesz być spostrzegany jako przegrany.
Cytat
Cytat
Trywializujesz bo moim zdaniem nie kumasz. Nie chcesz tego zrozumieć bo gdybyś pojął musiałbyś jeszcze raz się spotkać z ogromnym cierpieniem.
Mam nadzieję, że się bardzo mylę. Nie znam Ciebie i Twojej historii i nie przyłożyłam się do tego żeby się zapoznać. Być może masz te kolejne etapy procesu wychodzenia, uwalniania się z traumy już dawno za sobą.
Recepty pochodzą z zewnątrz, przemiana zachodzi wewnątrz. Porady i zalecenia mogą być przydatne, ale najcenniejszy jest wgląd w samego siebie. A do tego potrzebna jest cisza.
Wszystkiego dobrego
jak na moje oko, wcale nie wybaczyłeś, wcale nie przepracowaliście tematu. Powiedzieć wybaczam, a wybaczyć to różne rzeczy.
Twierdzisz, że ból powraca - powraca ponieważ nadal temat nie został przepracowany.
Piszesz, że mogłoby być lepiej, że chcesz żeby się bardziej starała - rozmawiasz z nią o tym?
Ból powraca, czy w tych momentach dajesz jej do zrozumienia że jej wybory cały czas się za Wami ciągną? Otóż, nie dusisz wszystko w sobie, a to narasta, kumuluje się, z czasem zaczną narastać wspomnienia, odsuniesz się i bum powtórka...
Nie można kumulować tych niechcianych emocji, one muszą przez Ciebie przepływać, nie da się cały czas kumulować tego uczucia, pielęgnować urazy. Drogą do prawdziwego przebaczenia jest pozwolenie sobie na odczuwanie tych emocji, pozwolenie im się uwolnić, emocje nam towarzyszą cały czas, to jest coś czego musimy się nauczyć kontrolować, aby nie one dyktowały naszymi wyborami, przynajmniej nie zawsze, a na to potrzeba dużo czasu i coraz to większego poznawania siebie, swoich ograniczeń.
Całe nasze życie jako ludzi opiera się na wyborach, które podyktowane są w większości przypadków emocjami jakie tym wyborom towarzyszą. Nie jesteśmy bezdusznymi maszynami, które działają tak jak podpowiada logika.
Co do Twojej postawy, przychodzisz na forum, prosisz o radę, dostajesz radę, niestety Tobie się nie podoba to co dostajesz bo odbiega od Twojego toku postępowania.
Fakt jest taki, że zdradzający musi coś utracić, nie musi to być nic materialnego. Może to być chociażby Twoja zmiana, strata starego Ciebie.
Po pierwszej zdradzie popełniłem błąd, też mi się wydawało, że przepracowaliśmy temat, niestety czas pokazał inaczej. Drugi raz tego błędu nie popełnię, tego co było już nie ma i nigdy nie wróci.
Jedno wiem na pewno, ja wyjdę z tego silniejszy, bardziej świadomy. A Ty autorze?
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
oczekujesz że się domyśli?
Cytat
z tego co widzę, dostałeś ją wielokrotnie.
Tak, rozmawiać, rozmowa i jeszcze raz szczera rozmowa.
Nie rób z siebie tylko ofiary, pomyśl o tym, co może pomóc aby te myśli odeszły, jakie jej zachowania powodują wyzwolenie tych emocji. Z reguły takie rzeczy mają jakieś swoje wyzwalacze, poszukaj ich i porozmawiaj z nią o tym..
Najbardziej zdołowałem się po lekturze forum, po prostu nakręciłem się. Załamania nastoju z tego powodu raczej już nie. Generalnie patrząc na to z boku i mając na uwadze opowieści z forum to przeszedłem to łagodnie. Żona twierdzi że mam bardzo mocną psychę.
Czasem ona zagai czy jest bardzo złym człowiekiem po tym co mi zrobiła.
Co do jednej rozmowy - temat przerabialiśmy z rok/1,5 roku, godziny rozmów. Teraz to już jak przez mgłę.
Co do projekcji to tłumaczyłem sobie że to tak jak by wcześniej miała partnera.
Jak reagujesz na te zagajanie? Dla mnie początkowo trudno było się z tym mierzyć - tak, u nas też tak jest, że żona ma wyrzuty sumienia i czasem z byle powodu sobie o wszystkim przypomni. Zdecydowanie częściej niż ja.
Cytat
Cytat
U nas to samo: oglądamy coś a ona nagle z takim tekstem. Wiadomo kobiety miewają różne nastroje w trakcie miesiąca. Wiem że się boi by to się nie wydało, choć na początku chciała jechać do matki się przyznać.
Mam też świadomość że przed godziną "W" daleko było nam do ideału.
Miała też coś z kompleksami - pamiętam jak pytała czy mi się podoba, albo (już po akcji) czy jemu się podobała. A naprawdę ona nie ma się czego wstydzić, no ale kobiety tak mają - my staniemy przed lustrem i ale jestem zajebisty.
Oznaki było widać - inne zachowanie, ubiór, tel przy zadku albo zamknięto w toalecie, robiła to z wdziękiem słonia w składzie porcelany ;] Nawet wspominała że taki jeden się przystawia. Wcześniej na szkoleniu też taki jeden łaził za nią opowiadała. Trochę moja wina bo pierwsze sygnały zignorowałem, nawet myślałem: spoko, facet popróbuje i nic nie zyska, a żonka będzie miała mniej kompleksów, dowartościuje się ;]. Co się mogło stać ja taki zajebisty, ona z szarych myszek, jeszcze z gatunku tych świętych. Gdzie jej tam w głowie zdrady.
No
Generalnie można powiedzieć że po tym wszystkim zaczynaliśmy od początku. Pewne rzeczy były nawet fajne np. szczere rozmowy, byłem jak najlepsza psiapsiułka. W sumie to "rozegrałem" to na zimno. I co ważne wyskok był jednorazowy i nie zdążyła całkowicie odpłynąć. Nie mam pojęcia co bym zrobił będąc na Twoim miejscu.
Cytat
U nas to samo: oglądamy coś a ona nagle z takim tekstem. Wiadomo kobiety miewają różne nastroje w trakcie miesiąca. Wiem że się boi by to się nie wydało, choć na początku chciała jechać do matki się przyznać.
Ja też grzebać nie grzebię. Na początku jak już jej wyrzuty sumienia przestały odpalać moją traumę, próbowałem zagłębić się w jej poczucie winy, wstyd - rozbić to na części pierwsze, żeby pomóc to odgonić i zapobiec kolejnym falom. Ale to tylko pogarszało sprawę, więc pozostało "to przeszłość, skup się na przyszłości".
W sumie przypomniałeś mi: Moja uwielbia kreskówki - to jedyny powód dla którego mam telewizję w domu. I niedawno siedziała i oglądała SpongeBoba i tam któraś z postaci spytała w sklepie "mogę lodzika" - jasne skojarzenie i od razu płacz. I to jak dla mnie pozytywny sygnał - wie co zrobiła i uważa to za złe, więc raczej nie zrobi tego znowu.
Moja z kolei chciała szybko się spowiadać - zagorzała antykatoliczka - pierwszy raz wybuchnąłem śmiechem (z ironii sytuacji)
Cytat
Panie, "moja wina" to w naszym wypadku słowa zakazane. Nie możemy tego tak nazywać. Gdybyś nawet tutaj zauważył przed faktem (fizycznym) - to nie cofnąłbyś tego co zaczęło kiełkować w jej głowie. Sama musiałaby do tego dojrzeć - tak uważam.
A jeśli chodzi o naszą uwagę na sygnały - Ty miałeś na tyle trzeźwości w sobie, że udało Ci się to odkryć. Ja niestety odrzucałem je do samego końca. W sumie teoretycznie mogłaby mi nie mówić, tylko żyć z tym w mojej (błogiej) niewiedzy - ale nigdy byśmy tego nie przegadali, nasz związek nie zostałby przebudowany, a poza tym nie stawiłaby czoła konsekwencjom i może za jakiś czas by to wróciło.
Cytat
Oj tak, fajnie odbudowywać związek. Pamiętam, że czułem się jak nastolatek. Oczywiście jak już sobie wstępnie to we łbie przerobiłem i można było pójść powoli dalej. Na "zimno" to znaczy? W porządku, nikt tu nie musi w czyjekolwiek buty wchodzić. Na pewno nie wpakuję nikogo w moje, bo to byłoby okrutne
Cytat
Cytat
Na "zimno" to znaczy? - ja wiedziałem ale boczniak nie wiedział że ja wiem, miała kontrolowane zderzenie się ze ścianą. Po tym jak krwiożercze instynkty mi zeszły zaczęłą się zimna kalkulacja. Gdzieś tam czułem że jak jej każę to natychmiast zerwać to będzie miała hmm niedosyt. Więc sobie pisali (czasem pod moim okiem) a on się co raz bardziej wkurzał że nic nie ma. W końcu padł tekst że nie będzie żył w celibacie i poszedł w tango na imprezie z inną z pracy. Mojej oczęta się ostatecznie otworzyły, "odzauroczyła się", a ja zyskałem +5 do zajebistości.
Cytat