Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Kalinka9300:12:58
123sprawdzam00:25:22
bardzo smutny00:30:18
# poczciwy00:51:17
admiral01:45:52

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Po ciemnej stronie...Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansZnalazłam się po ciemnej stronie. Choć nigdy nie pomyślałabym, że tam trafię.To co napiszę poniżej w żadnym stopniu mnie nie usprawiedliwia.


4 lata temu po 17 latach małżeństwa odszedł ode mnie mąż. Ból nie do zniesienia, wszystkie niemal podręcznikowe objawy somatyczne, depresja, psychiatra. Po kilku miesiącach zwodzenia (mąż twierdził, że nie chce rozwodu), dowiedziałam się, że związał się ze swoją byłą z liceum. Dotarł do mnie pozew.
Po roku zaczęłam w miarę normalnie funkcjonować.

W styczniu 2021 poznałam kogoś przez internet. Dość szybko poczuliśmy oboje, że to jest dobre i że mamy szczęście, że się odnaleźliśmy. Podobne potrzeby, taka sama wrażliwość, szczerość i czułość.
Relacja pięknie się rozwijała. Był to niestety związek na odległość. On pracuje za granicą. Dodatkowo jesteśmy z dwóch miast odległych o 300km. Widywaliśmy się co półtora miesiąca i mieszkaliśmy ze sobą przez tydzień, dwa. W różnych wynajmowanych mieszkaniach, hotelach. Ja mieszkam w mieszkaniu z dwoma synami (20, 17 lat). On nie ma w Polsce własnego lokum. Kiedy wracał do Polski na parę dni, pomieszkiwał u swojej mamy lub w hotelu.
Tęskniłam bardzo, uczyłam się żyć z tęsknotą, ale było to trudne. Lubię mieć kogoś obok siebie, czuć, przytulać. Lepiej funkcjonuję, lepiej śpię.
Kiedy byliśmy razem, chciałam zmagazynować jak najwięcej, żeby przetrwać rozłąkę. Mówiłam o tym partnerowi. Przytulania, ciepła, dotyku było pod dostatkiem (jesteśmy oboje przytulakami), seksu już nie.
Kiedy spotykaliśmy się po tak długim czasie, chciałam kochać się dużo. Napotykałam na opór. Zanim się poznaliśmy, partner był półtora roku sam po rozstaniu z kobietą, z którą był 3 lata. Wiem, że przeżył to rozstanie, brał przez jakiś czas lek od psychiatry, mogący wpływać na libido. Zapuścił się też, wyhodował brzuszek.
Do tego papierosy, alkohol i stres. Starałam się rozumieć. Po pół roku wyglądało to nadal tak samo. Byłam cholernie tego spragniona po długiej rozłące, a tu 2, 3 razy w ciągu dwóch tygodni bycia razem. I dyktowanie przez niego warunków. Wieczorem nie, bo on lubi rano, kończenie w momencie, kiedy on uzna za stosowne, odstraszające, wrogie spojrzenia, gdy to ja próbowałam inicjować coś więcej niż on oferował. Doszło do tego, że w sierpniu 2021 zerwał ze mną właśnie z powodu seksu. Stwierdził, że mam sobie poszukać 30latka. (Ja 45, partner-47 lat).Tak po prostu powiedział, że to koniec, mimo, że już wtedy naprawdę się bardzo kochaliśmy. Nocowaliśmy wtedy w hotelu. Kazał mi jechać do domu. Siedziałam 3 godziny w samochodzie pod hotelem i płakałam. Nie miałam z nim wtedy kontaktu przez prawie dobę. Odezwałam się pierwsza. Okazało się, że poszedł w miasto, sporo wypił, wdał się w awanturę z kibicami, pobił się z nimi i wylądował na izbie wytrzeźwień. Pojechałam ponownie do niego do hotelu. Liczyłam na przepraszam i czułe, szczere katharsis. Nic takiego nie nastąpiło. Raczej opryskliwość, być może wynikająca z poczucia wstydu.

Alkohol...Już w czasie jednej z pierwszych rozmów telefonicznych stwierdził, że wypił 3-4 Desperadosy, a nie powinien. W kwietniu 2021, kiedy mieszkaliśmy razem w moim mieście i pojechałam do pracy, wypił więcej. Wtedy mówił, że chcial mi pokazać, jaki jest po pijaku. Był wtedy slodko-misiowaty. Masował mi stopy.
Stopniowo, z biegiem miesięcy okazało się, że to znaczący problem jego życia. Te zaczepki , pobicie i izba w sierpniu to tylko jeden z wielu incydentów. Odkrywałam z rosnącym niepokojem, że ten niezwykle mądry, inteligentny, wrażliwy i czuły facet ma drugą, mroczną stronę. Że ma problemy ze światem, z ludźmi, z emocjami. I że radzi sobie z nimi przy pomocy alkoholu. Nie był w ciągu. Przed poznaniem mnie próbował z tym walczyć. Kiedyś pił kilka, kilkanaście piw dziennie. Teraz było to picie incydentalne, raz, dwa razy w miesiącu, czasem częściej. Uwielbia włóczyć się po mieście. Fotografuje. To jego pasja. Potrafi wyjść na wiele godzin i wtedy wystarczy jeden impuls, nerw na ludzi, matka wydzwaniająca z pretensjami i wchodzi do sklepu. Czasem twierdził, iż wydawało mu się, że alkohol pomoże mu w fotografowaniu. Potrafiło zdenerwować go wszystko: zostawiony w przejściu sklepu wózek sklepowy, to że ktoś nie przesunął się w czasie mijania na chodniku, wysiadanie ludzi z pociągu. Owszem, w wielu sytuacjach ja również widzę ludzką bezmyślność i arogancję, ale nie zaburza to mojej równowagi. Jego tak i to bardzo.
Byliśmy ze sobą bardzo blisko emocjonalnie, a potem zdarzał się incydent pod wpływem i odsuwałam się. Już za chwilę znów byłam blisko. Tak już mam. Wybaczam i myślę o budowaniu relacji tu i teraz.
Tyle razy martwiłam się o niego, kiedy urywał ze mną kontakt na dobę, dwie. Miał wtedy romans z alkoholem i zamykal się w swoim mroku. Bolało, gdy 2,3 razy rzucił słuchawką, bo martwiłam się, że to 4 czy 5 piwo. Zabolało potwornie, gdy on taki czuły zawsze, kochający, powiedzial do mnie:" Jesteś jebnięta Maleństwo" , gdy rozpłakałam się przez telefon, że znów coś mu się stanie na mieście. Za kilka dni mieliśmy lecieć na wyczekane wakacje do Grecji.Wtedy po upływie doby dowiedziałam się, że miał zawał (po badaniach wyszło, że stan przedzawałowy). Ludzie znaleźli go nietrzeźwego na ławce i wezwali karetkę.

Mowiłam mu, pisałam, że ten jego mrok oddala nas od siebie. Dwa razy obiecał mi, że przestanie pić. Mówił, że próbował przed poznaniem mnie, ale spoczął na laurach. Wydawało mu się, że to pokonał. Rzeczywiście zrobił duży krok, nie pijąc codziennie.
Ale całkowite zerwanie z tym jest niezwykle trudne, jeśli to jego plaster na bolączki świata i jego duszy. Jest DDA. Jego ojciec, też mądry gość, zapił się w wieku 49 lat. Jako dziecko partner dużo przeżył. Po śmierci ojca, mając dwadzieścia kilka lat stał się dzieckiem miasta. Sprzedawał narkotyki pod "opieką" jednego ze "sławetnych" polskich gangów, mial potem incydent bezdomności, siedział pół roku w więzieniu za niepłacenie alimentów (ma nastoletnią córkę z jednego ze swych związków). Wyszedł na prostą, sam nauczył się nowego fachu i jest w tym świetny, zaczął pracować za granicą, dobrze zarabiać. Wielokrotnie powtarzałam mu, jakie dobre ma teraz życie. Pytałam, czy chce to stracić, kiedy wymyślił kiedyś po wypiciu, że pojedzie do siedliska bandytów, żeby "sprawdzić czy jeszcze coś znaczy, czy jeszcze jest (on)".
Kiedy wypije, ciągnie go w ciemne zakamarki miasta, znajduje bezdomnych, rozdaje pieniądze. Usłyszałam kiedyś od niego: "Masz wilka".
Po domniemanym zawale i Grecji byliśmy w lipcu 2022 na kilka dni w Łodzi. Wziął mnie na uliczny koncert i drinki (tak, wiem, że nie powinnam z nim pić:( ). Zachwycał się mną w sukience, której jeszcze nie widział, zjadał wzrokiem.Ja po dwóch byłam wstawiona, niewiele mi trzeba, jemu bylo mało. Wróciliśmy do hotelu. Liczyłam na fantastyczny seks. A on wziął Nikona i wyszedł na miasto. Rano stwierdziłam z przerażeniem, że nie wrócił. Byłam zamknięta w pokoju. Dzwoniłam do niego. Przyszedł o 9, zmienił obiektyw, koszulkę i wyszedł ponownie. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie protestowałam. Chyba byłam zbyt słaba, może jeszcze przysypiałam. Zorganizowałam sobie dzień sama. Muzeum, restauracja, kino. Po seansie znalazłam go o godz. 18 śpiącego na krześle korytarza hotelowego przy naszym pokoju. Teraz już przepraszał.
To mroczna strona mojego partnera.

A ta jasna, świetlista?
Czułość, jakiej nie zaznałam od męża i jakiej zawsze pragnęłam, przytulanie w dużych ilościach, rozliczne gesty, takie jak przygotowywanie mi śniadania do pracy, opieka w czasie choroby (kupił maść rozgrzewającą i nacierał mi plecy), gotowanie leczniczego rosołu i innych pyszności, masowanie pleców, gdy bolały czy stóp. Hojność. Nie zgadzałam się na jego wydatki na mnie, a on i tak upierał się, żeby kupić mi, a to świetne i drogie buty trekkingowe, a to sweterek. Nikt tak pięknie do mnie nigdy nie pisał ani się nie zwracał (zresztą partner posługuje się językiem polskim po mistrzowsku). W każdym słowie czułam miłość I bliskość. (dlatego przestałam oddychać, gdy usłyszałam "jesteś jebnięta").
Jest wrażliwym, wynajdującym piękne kadry fotografem. I paradoksalnie, mimo, że twierdzi, że 3/4 ludzi to źli ludzie, fotografuje głównie ludzi. Uwielbiam jego zdjęcia, zawsze mu o tym mówiłam.

Bardzo chciałam, żebyśmy byli sobie coraz bliżsi. Ale demony mojego partnera powodowały, że czułam się jak na emocjonalnej huśtawce. Dwa kroki do przodu, jeden w tył. Wyciągałam rękę, przytulałam, ale jednak drobne i większe zranienia nakładały się na siebie.

Tak jak pisałam wyżej, nic nie usprawiedliwia tego co zrobiłam. W sierpniu 2022 pojechałam na kilka dni do Lublina. W czasie naszej półtoramiesięcznej rozłąki.
Po rozwodzie zaczęłam podróżować sama i lubiłam to.
Drugiego dnia wieczorem usiadłam przy fontannie i w pewnym momencie zapytałam o coś osobę siedzącą na sąsiedniej ławce. Osoba ta natychmiast przysiadła się do mnie. To był Włoch z Rzymu. Opowiedział mi co tu robi. Zapytał czy nie znam jakiegoś miejsca, gdzie można wypić dobrego drinka. Widziałam dzień wcześniej swietne miejsce pod drzewami (miałam ochotę wtedy tam usiąść, ale byłabym jedyną samotną osobą i zrezygnowałam) i zaczęłam mu opisywać drogę. On na to, że nie lubi pić sam i czy nie napiłabym się z nim. Poszłam. Teraz miałam okazję usiąść w miejscu, które mnie zauroczyło i nie być samą. Rozmawialiśmy 2 godziny i odprowadził mnie do hotelu. Następnego dnia rano odezwał się. Zbywałam go do wieczora. Szłam na koncert I wtedy zgodziłam się, żeby poszedł ze mną. Już tego dnia zauważyłam, że zauroczyłam go. Próbował być bliżej, dotykał mojej ręki. Już wtedy powinnam była to przerwać. Po koncercie były drinki i próba przekonania mnie, że możemy pozwolić sobie na trzydniową przygodę. Twierdził, że potrafi oddzielić seks od uczuć.
Stanowczo odmówiłam. Uciekłam do hotelu.
Nie powiedziałam, że jestem w relacji. Teraz, gdy o tym piszę, ciężko mi oddychać, czuję olbrzymi ciężar. Przedostatniego dnia pobytu w Lublinie udalo mi się uciec. Tak mi się wydawało. Nie spotkałam się z nim przez cały dzień. Szukał mnie. Pisał, że płacze. Było mi go żal.
Ostatniego dnia rano mimo wszystko odezwał się. Z miejsca zaproponował seks, opisując go kilkoma soczystymi epitetami.
Odjęło mi rozum, całą głowę, wszystko... Poszłam.

To był seks...tylko oralny. Chłopak (41 lat) jest impotentem. Właściwie od zawsze.
Tu zrobię dygresję: To jest Włoch całkowicie nieprzystający do standardowych wyobrażeń o męskiej części tej nacji. Wzrost 160, z dużym brzuchem, obwisłą klatką piersiową, łysy.
Jest dobrym, mądrym człowiekiem, strasznie pragnącym miłości. Sam jak mówił, u Włoszek ze względu na swoją fizjonomię nie może jej znaleźć.
Myślał, że znajdzie ją u mnie. Po seksie ze mną wpadł już jak śliwka w kompot. Mimo,że cały czas kłamał,że to tylko seks.
Wróciłam do domu, on do Rzymu. Pisałam do niego jak do kolegi, on z uczuciem. Zapraszał do siebie.
Chciał rozmów video na messengerze, nie odbierałam.
We wrześniu mój partner przyjechał do Polski. Mieliśmy udany weekend nad morzem. Potem wynajęliśmy mieszkanie w moim mieście. I już pierwszego dnia, gdy pojechałam do pracy, partner ruszył na włóczęgę po mieście i wypił. Byłam przeziębiona po weekendzie, czułam się już niezbyt dobrze. Wróciłam do mieszkania, a jego nie było. Nie miałam klucza. Początkowo nie mogłam się z nim skontaktować. Kiedy się do niego dodzwoniłam, bredził. O bezdomnych, o domu dziecka. Że pomaga. Że nie wie za bardzo, gdzie jest. Prosiłam, wsiądź w taksówkę, przyjeżdżaj.Czekałam 3 godziny. Kilka telefonów później, kiedy cały czas nie umiał lub nie chciał wrócić, pojawił się. Spędzilam ten czas w sklepach i restauracji. W czasie jednej z rozmów, kiedy zrozpaczona powiedziałam już, że jak wróci, zabiorę swoje rzeczy, wysyczał: "To spierdalaj". Drugi raz odezwał się do mnie w chamski sposób. Kiedy ktoś cały czas używa języka miłości, takie odzywki naprawdę szokują, zwalają z nóg.
Przeprosil mnie za to niewracanie, gdy wytrzeźwiał.
Po kilku dniach zobaczyl na moim telefonie połączenie od Włocha. Ten akurat wydzwaniał na messengerze. Powiedziałam, że spotkałam go w Lublinie na ławce, rozmawialiśmy trochę i odnalazł mnie na Facebooku.
Partner powiedział, że stracił do mnie zaufanie i nie odzywał się przez cały dzień. Potem wszystko wróciło do normy.
W czasie nieszczęsnej wyprawy po mieście upadł mu aparat i kolejne dni przebiegły pod znakiem nerwów związanych z naprawą Nikona. Coś mu tam spieprzyli w serwisie. Mówił, że puści ich z dymem. Nerwy odbijały się też trochę na mnie. W nerwach rozstaliśmy się na 3 miesiące! Teraz miały to być aż 3 miesiące. Kiedy próbowalam protestować, stwierdził stanowczo, że to absolutnie niemożliwe, żeby był w międzyczasie. Choć wspominal, że wpadną z kolegą do Polski na zmianę opon w wynajmowanym aucie.
Znowu nie wypełniłam swojego "magazynu", żeby dobrze przetrwać tak długi czas. Doszły nowe zranienia.
Włoch intensywnie namawiał na wycieczkę do Rzymu. Oprowadzanie, szaleństwo jazdy na Vespie, imprezę halloweenową.
Miesiąc czasu biłam się z myślami. Nie mogę, nie powinnam - myślałam i pisałam do szalonego Włocha.
A potem obniżyli ceny biletów na samolot, w TVP film Allena z Rzymem w roli głównej. Moje emocjonalne oddalenie od partnera. Znowu straciłam głowę. Czułam, że to życiowa okazja na przeżycie "Rzymskich wakacji". Ta cholerna Vespa...Poleciałam.

Mój partner nie odzywał się całą pierwszą dobę mojego pobytu w Rzymie. Pił i ratował z opresji kolegę alkoholika. Było mi to na rękę (choć jednocześnie znowu się o niego martwiłam i napisałam mu to).
31 października Włoch poszedł do pracy. Mogłam swobodnie rozmawiać z partnerem. 1 listopada nie odebrałam kilku telefonów od niego. 2 listopada wracałam wcześnie rano do Polski. Gdy wylądowałam zobaczyłam wiadomość: "Myszaaa..." . Zaczęłam odpisywać, ale musiałam wysiadać z samolotu. 3 minuty spóźnienia i otrzymałam wiadomość: " W co Ty grasz? Nie można się do Ciebie dodzwonić. Nie dam się oszukiwać. Czas to zakonczyć".
Próbowałam się bronić, ale nieudolnie. Nie miałam siły dłużej kłamać. Nie umiałam więcej.
Nasz związek był zawsze oparty na szczerości i naturalności.
Mój partner był wtedy w Polsce. Mimo kategorycznego zapewnienia, że nie uda mu się przyjechać, zmienił zdanie. Powiedzial mi o tym, gdy już miałam bilety lotnicze.
2 listopada mieliśmy spotkać się w moim mieście i pomieszkać znów razem do 6go.
Już nie przyjechał.. Napisał, że to koniec I jego już nie ma. Zablokował mnie na Facebooku.
Po upływie kilku godzin wysłałam SMS, jak strasznie go przepraszam. Odpowiedział: "Rozgrzeszam Cię. To nie Twoja wina. Chciałaś żyć, a ja Ci tego nie zapewniałem". Napisałam, że to nie prawda. To wyłącznie moja wina. Że dawał mi tak wiele.
Zadzwonił. Dzwonil w ciągu tych dni kilka razy. Rozmawialiśmy o tym, co się stało. Podejrzewał moją zdradę w Lublinie. Do Rzymu sama się przyznałam. Powiedzial: "Dałaś doopy za wycieczkę do Rzymu".
W czasie tych rozmów stwierdził, że nigdy z żadną kobietą nie rozmawiał w ten sposób w momencie rozstania. Zawsze były to rzucane w obie strony wyzwiska, szarpanie się, obrzucanie błotem.
Dziękował mi za szczerość. Ale mówił, że nie możemy być już razem. Że on nigdy nie zdradził żadnej kobiety. A miał ich 50 (podobno zliczył). To on był już zdradzony/zdradzany wcześniej.
Bardzo chciałam go zobaczyć, zanim wyjedzie z Polski. Przytulić. Zgodził się: "Wsiadaj w ten pieprzony pociąg".
Tak strasznie się bałam. Rozważałam różne scenariusze.
Przyjechał po mnie na dworzec.
Przytuliliśmy się.
A potem dałam się wciągnąć w jego grę. Pragnęłam go bardzo.
Było między nami takie erotyczne napięcie, że prawie wylądowaliśmy w ciemnej bramie. Zachwycal się mną. Mówił, że nabrałam pewności siebie. A ja byłam taka sama. 30 minut spaceru przez miasto bylo jak gra wstępna. Wylądowaliśmy u niego w hotelu. A tam zajął się mną tak, jak nigdy wcześniej. Choć przez te półtora roku jakość zbliżeń poprawiła się, to to co mi pokazał i dał przez 2 godziny non stop, a potem jeszcze po przebudzeniach w nocy, oszołomiło mnie, doprowadziło do szaleństwa i uszczęśliwiło. Powiedział w trakcie: " Zawsze tego chciałaś, prawda?"
Rano pożegnał mnie. Powiedział cicho z pochyloną głową: "Będę w święta". Poprosiłam o przytulenie...i wyszedł...
Napisałam potem smsa z podziękowaniem za tą niewiarygodną noc. Cisza.
Wieczorem, gdy dotarłam do domu, napisałam, że mam nadzieję, ze on też bezpiecznie dojechał do Szwajcarii.
Dostałam odpowiedź: "Pisz może do pana Włocha. Albo do koleżanek, które kibicowały Ci w tej przygodzie. Mnie to już nie interesuje".
Więcej się ze mną nie skontaktował.

Popadłam w stan zbliżony do tego, kiedy zostawil mnie mąż. Ale to jest gorsze. Bo teraz to ja wyrządziłam krzywdę, potworne zło człowiekowi, który mnie kochał. Zdradziłam jego i zdradziłam siebie. Żyłam zawsze w zgodzie z zasadami, w bezpiecznej bańce, do której potworności tego świata i większe problemy nie miały dostępu. Teraz to zło dosłownie mnie zżera. Pali do żywego.
Potrafię nie wyjść z łóżka przez kilka dni. Leżę jak kamień. Budzę się z atakami paniki. Nie jem prawie nic. Ciężko łapię oddech. Czasem ledwo się trzymam na nogach. Myślę o sobie -zło wcielone i że zasługuję na śmierć.
Lekarz rodzinny stwierdził depresję i dał natychmiastowe skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Nie zatrzymali mnie tam. Kazali podpisać oświadczenie i dali leki.
Byłam u psychoterapeuty. Stwierdziła, że mam tendencję do ratowania ludzi. Że mojego partnera nie uratuję, że on potrzebuje terapii. I że Włocha też chciałam uratować.

Wyznałam wszystko Włochowi. Przeżył to. Wybaczył. Potem zapytał, czy może jakoś pomóc jeśli tak kocham swojego partnera. Pomóc naprawić mój związek.
Złote serce.

Codziennie czytam historie i komentarze na tym forum i analizuję. Znalazłam historię onzdradzonego. Jego żona zdrajczyni przeżywała to co zrobiła, przepraszała nieustannie, brała na siebie kolejny kamień i nikła w oczach.
Ze mną jest tak samo. Tylko, że ja nie mieszkam z partnerem i nie mogę pokazać mu, jak niewiarygodnie żałuję i że zrobiłabym wszystko, żeby zadośćuczynić.
Mogę tylko pisać. Chciałabym, co chwilę.
Ludzie mówią: daj mu czas. Albo: otrząśnij się, wybacz sobie i zapomnij.
Napisałam 20 grudnia, że "będę w jego mieście po świętach i będę szukać najważniejszego dla mnie człowieka. Kiedy go spotkam, powiem mu, jak potwornie żałuję i zapytam, czy mogę zadośćuczynić...jeśli mogę".
Dostałam odpowiedź: "Nie możesz. NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ".
Niebo runęło mi na głowę.

W Sylwestra przesłałam mu życzenia:"Dbaj o siebie Kochany..Rzuć to cholerne picie I palenie. Jesteś MOCNY. I fotografuj..Jesteś w tym najlepszy.
Bądź szczęśliwy. Kochaj życie i ludzi. Niech w Twoim sercu jest zawsze spokój i wdzięczność. Nie jesteś sam. Jestem tu.
Kocham Cię."
Zero odzewu..
Nigdy nie zadzwoniłam. Nie mam odwagi. Nie chcę go atakować telefonami.

Mam ciągle nadzieję w sobie.
Życie ma się tylko jedno. A to co było między nami było dobre i piękne. I dlatego chcę mieć pewność, że zrobiłam wszystko co w mojej mocy.
Nie chcę się jeszcze poddawać. Tylko co jeszcze mogę?
Kiedy dzieli nas 1300km...
15542
<
#1 | Hagi10 dnia 08.01.2023 20:31
To może w punktach.
1.Twoj ex partner ma bardzo poważne problemy ze sobą.Bardzo Ciężko budować związek z alkoholikiem który nie rozliczył się z przeszłością.
2.Jesli sex jest dla Ciebie najważniejszy w związku to szukaj partnera w przybliżonym tempertamentem(albo jak mówił Twój ex,kogoś młodszego)Facet blisko 50 tki nie zawsze ma tak duże potrzeby(choć są pewnie wyjątki)
3.Zdradziłaś bo tego chciałaś.Nikt Ci nic do drinka nie dosypywał.To była Twoja decyzja.Weź się w garść,nie płacz nad rozlanym mlekiem.
4.Duża część facetów nie jest w stanie wybaczyć zdrady.Pewnie Twój ex należy do tej grupy.Poczatkowo dał Ci szanse tylko po to żebyś dać Ci lekcje i żeby to było bolesne rozstanie dla Ciebie.
5.Twoj ex ma oczy i widzi jak łatwo Ciebie zbajerować(przyklad włocha).To chyba pokazuje,że masz jakiś problem.Niska samocena?
Dziś włoch jutro ktoś inny.Widać,że bardzo pragniesz atencji i bliskosci.Zawsze znajda sie faceci ktorzy bedą starac sie to wykorzystać.Pewnie tak myśli Twój Ex.
6."Nie chcę się jeszcze poddawać. Tylko co jeszcze mogę?
Kiedy dzieli nas 1300km"Do Włoch nie było problemu polecieć,więc nie dramatyzuj.
BTW może nie przerobiłaś zdrady i odejscia męża?Czasami trzeba czasu...Teraz skup się na wyjściu z depresji i w przyszłości nie popełniaj takich błędów.Pozdrawiam
15591
<
#2 | sasquatch dnia 08.01.2023 21:29
wg mnie Twoim największym błędem jest związek na odległość, pomieszkiwanie, hotele itp ulotne zabawy na chwilę...takie przytulaki jak siebie opisałaś wymagają wręcz zaopiekowania się na codzień Z przymrużeniem oka jeśli masz coś do naprawienia to właśnie to, bo znasz już siebie i znasz swoje deficyty

a zdrada to zdrada, bardzo często nie ma drugiej szansy i musisz się z tym liczyć zawsze

na Twoje usprawiedliwienie - ten gość był totalnie odklejony i ja w Twoich opisach widzę same czerwone flagi, nie widzę wrażliwego artysty tylko pogubionego człowieka, naprawdę ciesz się że wyszłaś z tego bagna, rozumiem ogromną więź ale psychoterapeuta określił Cię bardzo trafnie z tą chęcią uratowania...uratowania go dla siebie.

musisz odpuścić, przerób te tematy ale nie samemu, myślę że tamten psychoterapeuta dobrze dobrany, spróbuj jeszcze raz z nim

ratuj najpierw swoje skołatane nerwy bo tak nie można funkcjonować na dłuższą metę. wcale nie musisz tracić wiary w ludzi, w końcu trafisz na odpowiednią osobę ale nie oddawaj całego serca od razu bo jesteś osobą która kochała za mocno. i nie szukaj ludzi z problemami emocjonalnymi, na razie już starczy Z przymrużeniem oka czy wejście w związek musi być taki trudny i skomplikowany? bo tu tak miałaś ale na własne życzenie

czas na refleksję jest teraz, myślę że się ogarniesz szybko Z przymrużeniem oka powodzenia i marsz do psychologa
15592
<
#3 | Hope dnia 08.01.2023 23:56
Hagi10:
Dziękuję bardzo za komentarz.
1. Wiem, doświadczyłam tego. Ale znając jego "jasną" stronę, podjęłabym się tego wyzwania. Jest człowiekiem refleksyjnym, analizuje siebie, jest świadom tego, jak jest trudny i myślę, że mógłby stoczyć zwycięską walkę z demonami.
2. Seks nie jest dla mnie najważniejszy w związku. To samo powtarzałam partnerowi. Jest istotny w budowaniu intymności i więzi.Tu chodziło o braki spowodowane długą rozłąką.
3. Tak, przyznaję się do winy. W tamtym momencie ja, przez ponad 40 lat - szara mysza, dałam sobie na to przyzwolenie. I na przygodę w Rzymie (gdzie Rzym i jazda Vespą interesowały mnie stokroć bardziej niż dobry włoski chlopak).
Kryzys po traumie utraty męża? Rozbudzone pragnienia rozwódki i czterdziestolatki, która zaczęła bardziej kochać życie? Zranienia w idealizowanym (w części był dla mnie idealny) od początku związku z alkoholikiem? Pewnie wszystko naraz.
Nie tędy droga. To szaleństwo teraz ciągnie mnie w dół i wpędza w chorobę.
4. Niestety wiem o tym. Mój partner to facet z zasadami. Nie rozumiem tylko w tym kontekście smsa, którego przysłał mi pamiętnego, naszego ostatniego dnia, gdy byliśmy w knajpce: "Kocha się nie za, ale pomimo..."
5. Czy tak łatwo mnie zbajerować? Hmmm...Chyba nie. Ale z pewnością potrzebuję bliskości i jestem dotykoholikiem (nie seksoholikiem).
6. Do Szwajcarii, do partnera byłabym w stanie się wybraćUśmiech Może to byłoby coś, rzeczywiście Uśmiech Gdybym tylko znała jego adres. Co chwilę się przeprowadza.

Sasquatch:

Poryczałam się Krzywi się
Tak, znam swoje potrzeby i kiedy poznałam partnera, byłam w siódmym niebie, bo mieliśmy je podobne i nawzajem dawaliśmy sobie bardzo dużo.
Odległość- racja. Męczyło mnie to trochę, tym bardziej, że nie zamierzał wrócić do Polski.
Człowiek z problemami, tak, ale człowiek wartościowy, mądry, no i ... czuły przytulakUśmiech Sam o sobie mówił, że bywa trudny.
Uwielbiam jego fotografowanie. Nigdy nie lubiłam swoich zdjęć.
Hagi10 miał rację, ale dotyczyło to mojej przeszłości. Zawsze miałam niską samoocenę. Myślę, że między innymi dlatego straciłam męża.
Po raz pierwszy w życiu pozwoliłam robić sobie zdjęcia. Są piękne. Dzięki partnerowi (i dzięki sobie oczywiście) nabrałam pewności siebie.

"czy wejście w związek musi być taki trudny i skomplikowany?" 
Przez długi czas unosiłam się nad ziemią w tym związku.
Tęsknię za tym mężczyzną jak cholera. Nie umiem się pogodzić z tym, że tak to zmarnowałam.
Może "myśmy byli sobie pisani", jak śpiewał Andrzej Zaucha i już więcej nie będzie mi dany taki przytulak. I to z zasadami.
Od mojego męża sportowca wiało chłodem. Dlatego kotłuje się we mnie i szarpie mną myśl, że muszę jeszcze zadziałać.
W momencie rozstania otrzymałam od niego dwa zdania:
"Kocha się nie za, ale pomimo..." i
" Kocham zawsze najbardziej to, co stracilem".

Dziękuję po stokroć za te ciepłe słowa, które mnie poruszyły i wzruszyły.
13728
<
#4 | poczciwy dnia 09.01.2023 11:47

Cytat

"czy wejście w związek musi być taki trudny i skomplikowany?

Jaki związek? Ja nie dostrzegam tutaj żadnych podstawowych składowych związku a jedynie jakąś niedojrzałą szarpaną relację podsycaną co rusz skrajnymi emocjami;
W moim przekonaniu nie tylko on ma problem ze sobą, ale również a może przede wszystkim Ty; i temu radziłbym się przyjrzeć w pierwszej kolejności;
15592
<
#5 | Hope dnia 10.01.2023 17:57

Cytat

Jaki związek? Ja nie dostrzegam tutaj żadnych podstawowych składowych związku a jedynie jakąś niedojrzałą szarpaną relację podsycaną co rusz skrajnymi emocjami

Pozwolę się nie zgodzić. Składowe związku były (i będę ich bronić), choć na odległość.
"Szarpana" relacja - tak, moim udziałem były również negatywne emocje wynikające z nerwowości i alkoholizmu partnera.
Ale to pomiędzy dłuższymi okresami, kiedy jednak doświadczalam dobrostanu.


Cytat

W moim przekonaniu nie tylko on ma problem ze sobą, ale również a może przede wszystkim Ty

Z pewnością mam problem, jeśli postąpiłam wbrew moim dotychczasowym zasadom. Mówiąc wprost ...od.....ło mi i próbuję teraz siebie zrozumieć. Inny problem/problemy też pewnie mam.
Dzięki poczciwy za komentarz.
15320
<
#6 | edek dnia 25.01.2023 00:37
Hope - jesteś uzależniona psychicznie od tego mężczyzny. Po tym co piszesz to niestety zaawansowana bardzo choroba.

Nie ma czegoś takiego jak "związek na odległość". To jest oksymoron zwłaszcza w Twoim przypadku.

Ten mężczyzna z tego co opisałaś zawsze myśli tylko o sobie. Jest egoistą z nałogami (nie tylko alkohol). Jego "jasne strony" to było tylko mamienie Ciebie, żebyś wypełniała jakieś jego potrzeby. Po ich wypełnieniu dostawałaś kopa w tyłek i tyle jego było. Założę się, że tych jasnych stron i dobrych chwil, jakbyś tak skrupulatnie policzyła to było by może 10-15% całości waszego czasu.

Nawet ten pożegnalny seks to było czyste wyrafinowanie z jego strony. Dał Ci najlepszy seks z całej znajomości i się pożegnał. Chciał podkreślić co straciłaś, żebyś dodatkowo cierpiała. Tylko wychodzi na to, że wiedział jak Ciebie zadowolić jak sprawić Ci przyjemność, ale wcześniej tego nigdy nie zrobił.

Będziesz miała z nim duży problem, bo jak do Ciebie dotrze, że to choroba i zaczniesz się leczyć, przestaniesz szukać z nim kontaktu, to on zacznie Ciebie "atakować", szukać kontaktu.

Życzę Ci abyś jak najszybciej spaliła ten most po kilkumiesięcznym "związku".
15592
<
#7 | Hope dnia 29.01.2023 18:43
Edek, dziękuję za komentarzUśmiech Bardzo ważne dla mnie słowa.

Akt spalenia mostu już się dokonał. Ostatni raz napisałam do niego 11 stycznia. Przeprosilam kolejny raz, napisałam, że chciałabym wiedzieć, jak on się czuje...
Więcej tego nie zrobię.
Tabletki od psychiatry i kilkudniowa zagraniczna podróż pod koniec grudnia z przyjaciółmi postawiły mnie na nogi.
Znowu cieszę się życiemUśmiech
A za jakiś czas poszukam kogoś bez nałogów i kogoś kto będzie blisko...
15320
<
#8 | edek dnia 29.01.2023 20:32

Cytat

Znowu cieszę się życiem


Najfajniejsze co dzisiaj przeczytałem Uśmiech

Super, że idziesz do przodu. Powoli małymi krokami i w końcu będzie dobrze.

Nie trać tylko czujności bo w najmniej spodziewanym momencie On się jeszcze odezwie i będzie chciał Ci namieszać w głowie.
15787
<
#9 | A-dam dnia 16.12.2023 20:35

Cytat

Akt spalenia mostu już się dokonał. Ostatni raz napisałam do niego 11 stycznia. Przeprosilam kolejny raz, napisałam, że chciałabym wiedzieć, jak on się czuje...
Więcej tego nie zrobię.
Tabletki od psychiatry i kilkudniowa zagraniczna podróż pod koniec grudnia z przyjaciółmi postawiły mnie na nogi.
Znowu cieszę się życiemUśmiech
A za jakiś czas poszukam kogoś bez nałogów i kogoś kto będzie blisko...


Chyba podobnie myśli moja żona... Nie rozumiem tego sposobu widzenia świata i układania relacji z bliskimi. Szkoda że nie przeczytałem Ciebie ze 3 lata wcześniej. Być może że łatwiej bym dziś przechodził rozpad mojego świata, bo zapobiec takim kataklizmom chyba jest w ogóle niemożliwe...

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?