Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

simonetta
# poczciwy00:07:22
Soket4500:13:05
Ozyrys100:34:53
Kakua01:20:14

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

poczciwy
11.11.2024 13:36:22
Andzia na firefox działa.

Andzia76rr
11.11.2024 03:55:19
na jakiej przeglądarce działa Wam czat?

poczciwy
02.10.2024 16:37:45
Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.

Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie. Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i

Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Historia jest na tyle chora, że kilka miesięcy...Drukuj

Zdradzony przez żonęZaglądam tutaj od pewnego czasu, czytam sobie historie ludzi i znajduje w tym... ciężko powiedzieć, coś na wzór solidarności z cierpiącymi. Doświadczyłem czegoś okropne, co w ogólnym skrócie jest trudne do opisania, ale może spróbuję. Na wstępie jednak musicie wiedzieć, że całą winę ponoszę ja, przynajmniej tę na bazie logiki. Jeśli widzi się zgniłe warzywo, a jednak się je kupuje, pozwoli mu się gnić dalej w szufladzie, a następnie się je zje i pochoruje - to kto jest tak naprawdę winny - zgniłe warzywo? A więc poznajcie moją [jeszcze] żonę. Poznałem moją żonę w poradni uzależnień, gdzie wyprowadzałem swojego młodszego brata na prostą [chociaż jeden pozytywny punkt tej historii, bo przestał pić na stałe]. Miałem 25 lat, a ona 20, staliśmy przy automacie do kawy i jakoś tak zaczęli małą rozmówkę. Przyszła tam, bo miała kuratora i to był jej punkt obowiązkowy. Wymieniliśmy się numerami, niedługo potem zaczęliśmy pisać, dzwonić do siebie, spotykać się. To był najbardziej burzliwy okres mojego życia. Miała facetów dookoła, jakiś niesforny ex, którzy nie chcieli się z tym pogodzić, inni "koledzy" i jeszcze jeden, do którego nie wiedziała co czuje. Wpierw myślałem, że jest osaczana, a ja będę jej rycerzem, zamieszkamy w innej części miasta i dadzą jej spokój. Miała tendencje do uzależnień - alkohol, narkotyki, adrenalina. Potrafiła cały dzień był miła i słodka, aż tu wracając skądś ze mną np. kopnęła i przewróciła śmietnik jakby nigdy nic. Faceci, którzy nie dawali jej spokoju byli jej facetami na jedną, dwie albo trzy noce max - ale wszystko to przede mną. Jej ex z nią studiował, a facet do którego nie wiedziała co czuje - mieszkał w jej bloku. No i ja - w samym sercu cyklonu. Był taki moment, że pisałem jej kilka razy wiadomość, że to koniec, że nie dała znaku życia od kilkunastu godzin i nie odbiera telefonu. Nie wiem co robi i z kim. Wiedziałem, że na pewno poszła w wir imprez, alkoholu albo i czegoś więcej. Pisałem takie wiadomości, a potem ich nie wysyłałem. Pisałem długie maile, wszystkie pozostały jako robocze. Pewnego dnia powiedziała mi, że mnie kocha i to mi wystarczyło. Głupi ja. Bezdennie głupi ja. Po roku zamieszkaliśmy razem, ona wcześniej mieszkała z rodzicami [których niemal wpędziła do grobu], ja już byłem samodzielny, prowadziłem swój mały biznes na boku poza etatem. Raczej żyło nam się wtedy dosyć dostatnio, ona miała jakieś prace dorywcze jako hostessa więc i swoje pieniądze miała, ale w sumie kupowałem jej co tylko potrzebowała. Jeśli chodziła gdzieś na imprezy, to ze mną, ew. z koleżankami na jakieś pogaduchy, nie byłem zaborczy, ale warunkiem tego, że będziemy razem było ucięcie tego patologicznego węzła. Minął względnie spokojny rok, a potem kolejny. 3 rok razem - zaręczyliśmy się i zaczęliśmy planować ślub. Chciałem już wtedy brać kredyt na dom, ale zdarzyło się to. Odwiedzając jej rodziców spotkałem faceta, do którego nie wiedziała co czuje. Powiedział mi, że wie, że się zaręczyliśmy i ogólnie, żebym dał mu w mordę, ale musi mi powiedzieć, że miał moją narzeczoną. Powiedziałem mu, że stare dzieje, że niepotrzebnie zaczyna temat. Okazało się, że te stare dzieje były MOŻE i zanim z nią byłem, ale także kilka miesięcy po tym... jak się zaręczyłem ze swoją kobietą. Bić go w ryj? Nie - w sensie, mógłbym, ale z drugiej strony muszę przyznać, że gdzieś głęboko podziwiałem jego odwagę. Jestem bardzo wysokim i dobrze zbudowanym facetem, nie mam mordy jak z karceru, ale kiedy niższy o 15 cm gość wyznaje ci nagle, że spał z twoją kobietą możesz go albo lać albo unieść brwi. [Ok, widzę, że zanim skończę tę historię napiszę 500 stron tekstu, będę streszczał na ile mogę]. Skonfrontowałem te rewelacje z moją narzeczoną, wpadła w panikę, musiała się napić. Opowiedziała mi, że nie była uzależniona tylko od używek, ale i od seksu. Starała się to jakoś hamować, ale zdarzyło się, nie ma nic na swoje usprawiedliwienie poza tym, że nie zdjęła przed nim ubrania, a po prostu no cóż, obsłużyła go jak pani przy trasie, na kolanach. Żadne pocieszenie, to chyba nawet gorzej. Wyszedłem z domu, pojechałem do rodziców. Pomieszkałem u nich trochę mówiąc, że się pokłóciliśmy. Gdy była w pracy, zabrałem kilka potrzebnych rzeczy, nie odbierałem telefonów, nie czytałem wiadomości od niej. Kłopot w tym, że ślub był już mocno dopinany. Tutaj orkiestra, tutaj sala, kwiaciarka, suknia w szyciu, zamówione zaproszenia, listy, kosztorysy. Wszyscy dookoła byli zaangażowani w ślub, a ja byłem nagle ostatnią osobą, która o tym myślała. Presja ślubu, bycia razem, rodzina, znajomi, ostatecznie pogodziłem się z tym wszystkim i się zeszliśmy. Mocno ją kontrolowałem, ona się nie skarżyła. Zaledwie miesiąc po ślubie okazało się, że jest w ciąży [ze mną, musiałem to sprawdzić]. Dalej byliśmy na wynajmie, zacząłem szukać nieruchomości. Ponieważ wcześniej z powodu organizacji ślubu zawiesiła pracę, zdolność kredytową miałem tylko ja. Wiecie co to oznacza, nie? No i wziąłem kredyt na wspólny dom, kupiliśmy niemal gotowy do wprowadzenia, zająłem się wszystkim, bo jej brzuch był już dosyć zaawansowany, zanim przyszło rozwiązanie byliśmy całkowicie na swoim. Nasz syn okazał się jedynym promykiem w tym szambie. Podczas gdy ona zajmowała się dzieckiem, ja zajmowałem się już swoim biznesem na 100%, powiedzieć, że wtedy pracuje się na 2 etaty to za mało, ja nawet w śnie zajmowałem się sprawami firmy. A moja żona zajmowała się dzieckiem. Dobry układ, prawda? Mieliśmy wiele rozmów, że teraz mnie nie ma, że gdzieś jadę, że to przejściowe, że niedługo tak się wszystko zmieni, że będę miał mnóstwo czasu dla rodziny i robiłem wszystko by tak było, powoli tak się wręcz działo. Firma pracowała swoim trybem, a ja powolutku zdejmowałem z siebie obowiązki. Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że nie muszę siedzieć na miejscu, wziąłem rzeczy i pojechałem do domu. Przed domem stało czyjeś auto. Mój syn miał wtedy 2 lata, ciekawe czy coś z tego pamięta. Ja pamiętam tylko niepokój kiedy już w drzwiach słyszałem ten cichy dźwięk, myślałem, że to on płacze. Nie wiem czy to opisywać, gdy otwierałem cicho drzwi, musiałem szybko wejść do środka, bo hałas jaki moja żona robiła był łatwy do interpretacji. Wszedłem na górę, ale tak naprawdę uniosłem się tam jak balon. Nic nie ważyłem, byłem absolutnie pusty w środku. Drzwi były uchylone, po drodze minąłem szlafrok, czyjeś spodnie, buty. Kiedy zajrzałem do środka, jej twarz była centralnie skierowana na mnie gdy leżała na łóżku na brzuchu, ten facet siedział na niej, jedną ręką trzymał ją za włosy, wyglądało to bardzo brutalnie. Nie mogłem zrobić kroku w przód, nie mogłem nic powiedzieć. To on mnie pierwszy zobaczył, ze strachu spadł z łóżka, moja żona rozdziawiła szeroko usta i schowała się pod kołdrę. Stałem tak sobie i patrzyłem jak tamten łapie na oślep swoje rzeczy, niepewnie mija mnie w progu spodziewając się ciosu, a następnie zbiega na dół i ucieka z domu. Moja żona schowała się pod pościel jak małe dziecko, trzymała się jej, tak, że nawet jak chciałem podnieść materiał, nie dało się. Nic nie mówiła, płakała. Ja nie. Zszedłem i uznałem, że spokojnie sobie poczekam. Miałem cały czas świata, w końcu moje życie legło w gruzach. Streszczając - trwało to od roku, rok od urodzenia. Myślałem, że dobrze nam się układa w łóżku nie było nudy, może żyłem złudzeniami. Mój syn musiał często wysłuchiwać jęków mamusi gdy jakiś obcy facet pieprzył ją jak... Nie miałem dowodów zdrady poza tym co widziałem, zastanawiałem się nad pozwem rozwodowym, ale sytuacja w jakiej byliśmy to raczej labirynt. Kiedy człowiek nie ma gdzie się podziać, a mieszka z wrogiem, czasem się do niego przyzwyczaja - tak więc przyszła kolej na poradnię. Z perspektywy czasu, śmieszy mnie to. Rana niby zagojona, została blizna, niby poszliśmy do przodu, ale czułem do niej często zwyczajną złość. Może gdybym był damskim bokserem, wszystko byłoby łatwiejsza. Może gdyby nie alkoholizm mojego brata, zacząłbym pić. I tak minęły dwa lata, żona wróciła do pracy, a nasze życie do normy. Przynajmniej tak mi się wydawało. To jest dosyć stara historia, więc w tym momencie muszę powiedzieć, że w tym okresie zaczęły działać popularne serwisy randkowe, aplikacje i inne tego typu rzeczy. Oczywiście działały i istniały wcześniej, ale nie tak proste, nie na taką skalę, nie poprzez aplikacje. Moja żona często miała statusy, konferencje, briefingi, wyjazdy szkoleniowe. Wyobrażałem sobie, że na którymś z nich mnie znowu zdradza, myślałem nad tym, by jeździć i sprawdzać, wynajmować pokój gdzieś ukrywać się na drzewie. Głupi ja, wystarczyło zajrzeć do jej telefonu, z którym nigdy się nie rozstawała. Na każdego w końcu przychodzi czas, ale jak czas przychodzi na tego, który już kilka razy miał swój czas? Czas ostateczny? Tak więc jej telefon w końcu wpadł mi w łapy. Jesienny dzień, pamiętam go dobrze, zaczęło być naprawdę zimno, wietrznie, wilgotno. Wypiła sporo wina w piątek, zasnęła przy serialu, a telefon na którym odpisywała koleżance pozostał odblokowany. Cóż to był za profil, rozmowy, zdjęcia. Myślałem, że znajdę jakiś dowód, jakąś dwuznaczną rozmowę, a tymczasem znalazłem w zasadzie dziennik prostytucji. Nie pamiętam czy było ich pięciu czy sześciu. Nie przejrzałem wszystkich rozmów, tak naprawdę nie były to rozmowy, za opis tego co w nich było raczej temat zostałby zdjęty. Nawet język był kanajacki, taki, jakiego trudno oczekiwać w jakimś obrzydliwym pornosie. Ten zastrzyk krwi, pulsowanie, złość, furia. Zacząłem się na nią po prostu wydzierać i słowa które ze mnie wychodziły miały prosty schemat: ty xxx, ty xxx. Obudziła się, widząc to co się wydarzyło zrobiła się cała biała, podtykałem jej telefon pod twarz i wydawałem dalej dźwięki, jakieś zlepki słów, nawet już nie pamiętam. Złapała swój telefon i wybiegła z piskiem. Do dzisiaj się zastanawiam się, czy gdybym wtedy zwyczajnie zrobił screeny, przesłał to sobie, nagrał treść tego, jak dzisiaj wyglądałoby moje życie. Zamiast tego poszedłem za nią, niszcząc po drodze wszystko, byłem jak huragan. Tępy, oszukany trzeci raz, bezmyślny huragan. Kretyn, pan rogacz kretyn, frajer. Zamknęła się w łazience, a ja waliłem rękami i krzyczałem, że ją zabiję. Ostudziły mnie dopiero niebieskie światła przed domem. To co miała w telefonie najpewniej przestało istnieć, ale w sumie i to nieważne. Nie wiedziałem z kim mnie wcześniej zdradzała, ani później. Nie miałem nic. Abstrahując od tego wszystkiego, to dziwne, że tak szybko wróciłem do domu, mimo, że sprawa była dalej w toku. Gdybym był jakimś szaleńcem, przecież... Ale nie wróciłem by tam zamieszkać, zabrałem swoje rzeczy i tak oto teraz sobie siedzę gad noł łer. Gdyby kogoś to interesowało... W sumie pewnie nie, ale gdyby, co z moim synem, staram się jak mogę, bym był jego ojcem, chociaż im więcej pojmował, tym więcej kłamstw słyszał. Ustaliliśmy pewne rzeczy na własną rękę, nie wzięliśmy rozwodu. Mógłbym wszystko pięknie położyć na wiele sposobów, ale odpłacając jej - ucierpiałby przy tym mój syn. W zamian za raty kredytu, nie płacę alimentów, które przyszłyby z rozwodem. Poznałem kogoś. Kogoś, kto mnie z tego leczy i daje jakąś nadzieję na przyszłość. Mój syn sporo dorósł, pewne rzeczy są dla niego niejasne, ale jak można komuś coś takiego powiedzieć, jak można wyjaśnić dziecku takie rzeczy? "Odszedłeś od mamy", kiedy się dopytuje czemu nie możemy się po prostu przytulić mam ochotę wyć. "Kim jest ta pani?". Jakoś okopaliśmy się w tej sytuacji, dużo wody upłynęło, w tym czasie jakoś wywiedziałem się o różnych kolegach, którzy pomagają mojej żonie, szczerze, nic mnie to już nie obchodzi, całe szczęście w tym, że jeśli potrafiła tak świetnie grać przede mną, to i pewnie syn niczego nie podejrzewa. Chciałbym z moją obecną kobietą się ustatkować, nie naciska, ale też nie przechodzi z sytuacją do porządku dziennego. Okres pandemii dziwnie rozciągnął nas w czasie. Rozwiązań jest sporo, ale to już nie jest historia na to forum. Nie siedzę na dnie, ale też moje życie nie ma już tylu kolorów, popełniłem tyle błędów, tyle głupot, tyle złych ścieżek obrałem. Czemu czasem ta droga życiowa musi być taka wyboista. P.S pozmieniałem kilka drobnych faktów, mimo wszystko zawsze ktoś kogo znam mógłby rozpoznać w tym pewne znajome elementy, ale ogólnie nie przekręciłem przebiegu wydarzeń.
14926
<
#1 | obserwator dnia 12.03.2022 03:56
Też kiedyś znajomiłem się z taką jedną, znaczy no jakoś tak wyszło że z czasem bardziej się zadawaliśmy, może się nawet zauroczyłem nią na początku w jakiś sposób. Nie to że jakiś związek..
Ale im więcej kwiatków z czasem zaczęło wychodzić czy docierać do mnie jaka to osoba jest ,co wyprawia ( np. z innymi kolesiami jak do niej dzwonią i się umawia), czy tam jakie ma podejście do życia, mężczyzn itd. Jak to ona sama o sobie powiedziała jest typem zimnej suki no, której w głowie tylko czerpanie korzyści raczej od facetów.
Potem miała chłopaka jakoś tak wyszło( ja już uciąłem kontakty wtedy) ,że wpadli szybko dosyć,wiadomo ślub trzeba zrobić bo tak trzeba bo dziecko w drodze. Ale i jego zaczęła walić w rogi ,latać po jakichś panach, no łajdaczyć się. Miało być pięknie ,a nie skończyło się happy endem dla nich bo się rozwiedli jednak z czasem jak już dziecko miało parę latek. Z innym facetem też długo nie pobyła raczej tyle co mogła mieć lansu na fotkach z portali społecznościowych za granicą bo pan tam mieszkał.
Po prostu są takie jednostki ,których raczej nie da się naprawić ,nawrócić choć wiadomo myśleć chcemy zazwyczaj pozytywnie ,że może jednak coś się zmieni.
Jednak jest coś w tym by zacząć dostrzegać pewne sprawy takimi jakie są i je dopuścić do naszego rozumowania ,że coś jest nie tak. Nawet jeśli usiądziesz z taką osobą do męczących rozmów to też tak czasem bywa ,że po prostu te niektóre osobniczki są najzwyczajniej w świecie dobrymi aktorkami i potrafią stwarzać pozory przed np. tobą by nie wypaść źle w tych twoich oczach lub żebyś sobie czegoś nie pomyślał za bardzo.
Taka znajomość mimo wszystko właśnie dała mi jakąś formę nauczki ,że skoro mówią bym dał sobie spokój z takimi znajomościami bo do niczego dobrego mnie nie doprowadzą.

Co do ciebie to już sprawa się faktycznie komplikuje, macie ten ślub, wspólne zobowiązania chociaż kredyt jest twój jak piszesz i ty go spłacasz jedynie(?), dziecko. Jak to teraz ugryźć. W końcu dziecku nie musi dziać się zaraz jakaś krzywda ,a ty możesz sobie jeszcze ułożyć jakoś życie. Sprawy kredytu w obecnych czasach trochę komplikują.
Nie wiem czy ona potrafiła ci kiedykolwiek powiedzieć prawdę, skoro wiesz że od roku czasu zdradzała cię z tym panem ( albo wieloma ). A potem to już z wieloma pewnie nie wiem dla sportu znaczy nimfomanka może jakaś. Taki tam sport szybki.
Zresztą powiedz mi ilu by wytrzymało tak dalej żyć wiedząc co ty wiesz już, że to nie ma sensu, przyszłości ,nie mówiąc nawet o dawaniu jakiejś kolejnej szansy bo już się ich nadawałeś w przeszłości wielokrotnie gdzie była możliwość pacnąć to wszystko w cholerę.

Coś na zasadzie ,że dawałeś te szansę ale niczego nie przerobiliście przez co jej nie dosięgły konsekwencje i niczego jej to nie nauczyło. Tak jakby miała spadać wiecznie na te cztery łapy.

Sama kogoś pozna i ucieknie z dzieckiem waszym do innego i się rozwiąże albo przyjdzie ci z brzuchem i będziesz miał dodatkowy kłopot na głowie w postaci latania i zaprzeczania ojcostwa na początek. Bo i ona ma jakiegoś kochasia pewnie albo takich przelotnych skoro już macie ustalone jak to życie wasze ma polegać? Na zasadzie ,że ty masz swoje życie i ona ma swoje. Mimo wszystko trzeba brać pod uwagę i takie wypadkowe. Także miej się na baczności byś nie został wrobiony w kolejne dziecko czasami.

Co na to wszystko bliscy,rodzina twoja,jej, czy wiedzą cokolwiek czy jesteście zdystansowani z takimi tematami. Może niczego się nie domyślają nawet?
Szkoda ,że dowodów nie nazbierałeś jednak jak była okazja i czas tak by mieć solidną podstawę na dalsze wypadowe.
Bo tak jak teraz jesteście to też jest niebezpieczne dla ciebie gdyż to ona może z tobą zrobić szach i mat.
No że to ty jesteś ten najgorszy ,masz babę na boku, zdradzasz ją i co tam jeszcze kobiety mogą wymyślić tak by udupić do końca takiego jeszcze męża. Czy jest do tego zdolna? Czy poznałeś ją na tyle by to wiedzieć?

Jednak zalecam podwójną ostrożność byś to ty nie wyszedł na samym końcu na najgorszego. Na tym portalu nie takie kwiatki ludzie opisywali jak już byli na tej stopie ,że jednak idą w rozwody bo nie ma czego ratować np. bo np. może się jej odwidzieć tego typu układ i zmienić zdanie, że wyjdzie to bardziej pokręcone jak już jest teraz.

Uporządkować pewne sprawy by wypadało znaczy jeśli chcesz spać spokojniej no chyba ,że tobie pasuje tak jak jest i wiesz że nie wyrządzi ci już większej krzywdy.

Komentarz doklejony:
Żyjemy może w tym XXI wieku ale jednak widzisz czasem tak jest ,że chyba jednak było uwolnić z siebie tego jaskiniowca i przywalić porządnie takiemu syngieltonowi no bo jak to w waszym domu, na waszym łóżku gdzie jeszcze dziecko było w tym domu. I wy na nim spaliście potem razem dalej od tak sobie?

Zabronić mu wyjść zrobić wywiad z nim tak by wszystkiego się dowiedzieć przy niej. Albo brać telefon i to nagrywać po prostu by mieć podkładkę ,niezbite dowody. Cokolwiek by pokazać takiej zołzie ,że z tobą nie ma żartów,a tak patrzyła zobaczyła że puszcza wszystko płazem więc bawiła się z tobą w dalsze przekraczanie barier. Nie musiała się później co prawda może puszczać już w waszym domu bo tu nie było już pewnie ale widzisz to dalsze takie wchodzenie na głowę i na nią robienie. :_jezyk
13728
<
#2 | poczciwy dnia 12.03.2022 08:42
Autorze,

W zasadzie Twój wstęp jest świetnym podsumowaniem tego ambarasu, w którym się znalazłeś trochę na własne życzenie;
Kochałeś to fakt, ale toksycznie; Sam już doszedłeś do wniosku, że popełniłeś wszystkie błędy jakie można było w takiej sytuacji; nie trzeba Cię dodatkowo uświadamiać; Pytanie co dalej? Masz nowe życie, ale niby dalej w zawieszeniu;
Piszesz, że poznałeś kogo? Czy nie za szybko? Czy ten ktoś nie okaże się tylko plastrem na Twoje głębokie rany, które tak szybko się nie goją?
Czy miałeś czas na refleksję, analizę i wnioski wchodząc tak szybko w kolejną relację?
Jakie masz stosunki z synem? Czy ona Ci coś utrudnia? Jakie w ogóle ona ma podejście aktualnie do tematu? Nie określiłeś czasookresu tych wszystkich wydarzeń więc ciężko się konkretnie odnieść;
Wiesz już dlaczego wszedłeś w coś co od początku było skazane na porażkę?
Jaki masz plan na dalsze życie?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?