Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Moja historia jest taka po 10 latach małżeństwa zona powiedziała, że nie chce ze mną być. Byłem zaskoczony. Odkryłem że od wielu miesięcy na maksa romansuje i w koncu jeden z romansów rozwinęła tak, że chce się rozwieść...
Walczyłem o związek, bo ja nadal kochałem i dla dzieci.
Jakby się udało... nastąpił reset, obiecała być szczera, przez kilka miesięcy czułem, że jest dobrze i odetchnąłem, znowu poczułem sie dobrze i bezpiecznie przy niej...
Ale minęły 4 lata i sprawa wraca... :(
Żona mówi, że jest niezadowolona z małzenstwa, że jej się nie podobam i odkryłem, że znowu szuka szczęścia w necie :(
Czuje się strasznie, pęka mi serce. Małżeństwo było dla mnie czymś bardzo ważnym, podstawowym, ponad chwilowe fascynacje i czasowe zniżki zadowolenia. Ona widzi to inaczej - musi być zadowolona, zakochana.
Myslę, że jestem przystojny, inteligentny, mam dobrą pracę, z miłością zajmuje się dziećmi, strałem się zawsze dbać o to żeby żona mi się podobała i mieć do niej pozytywny stosunek, patrzeć na nią z miłością (też się zmieniła - zestarzała, przytyła)... ale to widać za mało.
No i jestem na krawędzi. Strasznie mi smutno, coś we mnie znowu pęka. Czasem nie chciałbym żyć. Idę na własną psychoterapię, idziemy też na wspólną... ale jakoś słabo to widzę, zastanawiam się, czy po tym jak ktoś kogoś przestał kochać, zdradzał na maxa, ma kolezanki i przyjaciółki które same mają kochanków i się rozwodzą... to czy potrafi być w małżeństwie?
Ale tak trudno mi się pogodzić, że mój świat znowu się rozpada.
A może rozpada się iluzja świata, którą podtrzymywałem od dłuższego czasu w głowie? :(
Próbujesz zasłużyć na miłość ?
Dostrzegasz swoj tok rozumowania, schemat?
Skąd się wziął ?
Czy to wynik dziś czy zawsze tak funkcjonowałes, ze na akceptację, miłość trzeba zapracować?
To pierwsza cześć pytań, które zarówno Ciebie maja skłonić do refleksji a nam odpowiedzi dać większe spektrum byśmy mogli coś podpowiedzieć.
Wspólna terapia czyj to pomysł? Jak odnosi się do tego żona ? Jaka motywacje ma ona (przynajmniej jaka komunikuje), a jaka Ty ?
Czy macie dzieci ?
Tak z pierwszych wskazówek - zapoznaj się z 34 krokami na głównej stronie portalu pozwoli Ci się trochę zdystansować i nie ustawić w roli proszącego.
Nie mogę znaleźć tych 34 kroków w portalu, ale uwaga i skupienie mi też strasznie szwankuje... możesz dać link?
No tak - chyba próbuję zasłużyć na miłość. Wcześniej głęboko wierzyłem, uważałem że miłość to namiętność, która nieco osłabnie z czasem + przyjaźń + decyzja o byciu razem. I że ludzie wiążą się ze sobą, by być ze sobą całe życie. Chyba żona mnie przekonała poprzednio, że miłość = zadowolenie z relacji. Może tak jest? Przez wiele miesięcy po poprzednich zdradach starałem się zmienić jakoś swoje spojrzenie, bo mówiła, że "jesteśmy z innych światów" i ja "nic nie rozumiem".
Ten schemat pochodzi z chęci zmienienia myślenia, by być razem, by dzieci miały rodziców, by mnie znowu pokochała
Komentarz doklejony:
Terapia to jej pomysł. Mamy dwoje dzieci w wieku 15 i 7 lat.
Komentarz doklejony:
Terapia to jej pomysł, ale intencje są dla mnie niejasne - zona przedstawia to w kontekście swojego wieloletniego niezadowolenia z małzenstwa, watpliwości czy małzenstwo ma sens, wielokrotnego zastanawiania sie, czy sie nie rozwieść. Nie widzę w tym jasnej intencji, aby być ze sobą i pracować nad większym zadowoleniem, raczej... zobaczenia w którą stronę to pójdzie (bycie ze sobą vs rozwód).
34 kroki masz po prawej stronie poniżej. Jak dla mnie tutaj nie masz czego ratować, ona nie miała romansów - to w harlekinach -ona Ciebie zdradzała i to wielokrotnie, teraz pewnie też ma jakiegoś gacha. Nie pozwól jej znowu chodzić po głowie zdejmij ją stamtąd.
zastanawiam się, czy po tym jak ktoś kogoś przestał kochać, zdradzał na maxa, ma kolezanki i przyjaciółki które same mają kochanków i się rozwodzą... to czy potrafi być w małżeństwie?
a nad czym tu się zastanawiać, psiapsiułki wspierają się nawzajem w nastawianiu na obecnych partnerów i usprawiedliwianiu dawania wszystkim tyłka twierdząc, że mają prawo do szczęścia czyli do podniecenia, kopulowania i czerpania z tego silnych emocji; Puszczalskie tak mają; zawsze jakieś usprawiedliwienie się znajdzie; dobre są na romans, tragedią jest mieć z takimi dzieci; To są fajne kobiety dla innych, bo z tym z kim są zawsze będą nieszczęśliwe; żyją dla uniesień i kopulacji, co chwila z innym, bo szybko się nudzą lub kochanek zostawia, gdy widzi egoizm i roszczeniowość (nie każdy jest frajerem).
Od początku byłeś żebrakiem, ona kiedykolwiek musiała o Ciebie zabiegać ?
Takie samice uważają, że to facet powinien dać im szczęście traktując jak księżniczki, bo nie wiadomo czemu na to zasługują, należy im się; Uważają, że trafią na faceta, który sprawi, że w końcu będą szczęśliwe, choć nie wiedzą co to szczęście. Dzięki takim facetom jak Ty nigdy się tego nie dowiedzą;
Cytat
Chyba żona mnie przekonała poprzednio, że miłość = zadowolenie z relacji. Może tak jest?
Dla niej na pewno, miłość to czerpanie korzyści i tylko jeśli chodzi o jej korzyści, czyli zadowolenie z brania, nie dawania
Ty zejdź szybko na ziemię, bo Cię ta bezwzględna kobieta wszystkiego zaraz pozbawi, to dopiero początek;
Z jakich domów pochodzicie ?
W intencjach terapii jest jakaś sprzeczność bo nie chce być z Tobą, a jednocześnie prowadzi na terapie małżeńska? Albo sama jest dość mocno pogubiona albo jest to plan by terapia stała się narzędziem do osadzenia Ciebie w roli winnego ale mądry psycholog dość szybko rozwieje te zakusy. Oczywiście błędy z dwóch stron w związku to raczej norma i Twoja służalczość, lamzanie o miłość jest realnym problemem - pytanie czy to już wspólnota małżeńska je wniosła czy to bagaż z domu rodzinnego.
Na ten moment terapia to chyba jedyna droga i bez żadnego znaczenia jest czy uratujecie ten połamany związek czy nie - on dalej i tak tak nie może wyglądać. A Ty jesteś w momencie ani z nią być ani odjeść.
dziekuje za Wasze odpowiedzi, myslę ze macie rację, choć trudno mi się z Tym pogodzić.
Moi rodzice byli całe życie razem, mimi kłotni i niezadowolenia, bazą było małzenstwo i rodzina.
Jej - tata oklapciały, wycofany, patrzył w TV - w ogóle się nie odzywał, matka robiła co chciała (miała jakiegoś faceta na boku).
Nie wiem co jeszcze ważne jest w pytaniu o domy z których pochodzimy...?
Wychowałeś sobie księżniczkę i ona wymaga ciągłej Twojej atencji, jak tego nie robisz to foch, narzekanie, zdrady.
Wybaczyłeś jej wszystkie zdrady, przynajmniej te stare a te nowe też wybaczysz? Macie około 40 lat, chcesz mieć takie życie jak obecnie przez kolejne 20-30 lat?
Jej pitolenie to zapewne takie usprawiedliwienie proforma...w zasadzie nie ma znaczenia...to jej wybory...jej schematy...jej odpowiedzialność...ale Ty nie możesz być służalczy....nie możesz żebrać o atencję...myślisz że tak coś budujesz???Że to dobre dla niej lub dla Ciebie...Nie!!!...Służalczość i żebranie o zauważenie to wzmacnianie Jej i jej schematów...to nie jest dobre...żebyś zrozumiał to przekoloryzuje (a może i nie)....to kibicowanie w kurestwie...to wręcz podżeganie do nadstawiania du..y...
Nie wszystko wychodzi nam w życiu tak jakbyśmy tego chcieli... nie na wszystko mamy wpływ...ale warto widzieć szerzej...Masz dobre intencje...to dużo...bardzo dużo...popełniasz błędy ale w dobrych intencjach...osobiście częściej zwracam uwagę na intencje mniej na efekty...ale jak staniesz z boku....jak zrozumiesz więcej....jak zdobędziesz deko wiedzy....to intencje dalej będziesz miał dobre....ale zupełnie inaczej będziesz działał...i efekty będą inne...razem czy osobno to nie ma znaczenia...może i Ty będziesz wolny i Ona...Zacznij żyć...zacznij postępować rozsądnie...pokaż że istniejesz...że masz swoje JA, że masz swoje granice ...w zasadzie nie pokazuj, a ZACZNIJ ISTNIEĆ....wtedy sama zobaczy że istniejesz...Kto i co kieruje twoim życiem??? czy twoje życie jest tylko reakcją na jej zachowania...nie możesz być zawsze (i tylko) newtonowskim ciałem B które reaguje na to co ma do zaoferowania ciało A...ISTNIEJ!!!
Komentarz doklejony:
w zasadzie to nawet nawet nie ciałem B...bo byś miał w domu wieczną wojnę...byś reagował równie mocno jak ona...
Po prostu zacznij postępować rozsądnie...cierpliwość, poświęcenie to wspaniałe cnoty, ale nie można ich mieszać z nadgorliwością
Wcześniej głęboko wierzyłem, uważałem że miłość to namiętność, która nieco osłabnie z czasem + przyjaźń + decyzja o byciu razem.
Tak mi się skojarzyło- Mężczyzna używa słowa "przyjaźń" by rozpocząć miłość, kobieta by ją zakończyć.
Cytat
Jej - tata oklapciały, wycofany, patrzył w TV - w ogóle się nie odzywał, matka robiła co chciała (miała jakiegoś faceta na boku).
I czemu Ty się jeszcze dziwisz? Wzorce są często nieświadomie odtwarzane z dzieciństwa, kobieta zajęła pozycję w której czuje się najlepiej i która jest dla niej normalna i właściwa, zawsze będzie do niej dążyć, nie zmienisz tego; Teraz już wiesz czemu jej ojciec był oklapciały, wycofany i patrzył w TV ?
Już wszedłeś w rolę ojca, a Ty nie kumaty taki; musisz tylko jeszcze uwierzyć, że jesteś kompletnym nieudacznikiem i cała winę za wszystko wziąć na siebie, ale chyba dobrze Ci idzie; może terapia, ale koniecznie z odpowiednią "panią psycholog" w tym pomoże?
Cytat
Ale tak trudno mi się pogodzić, że mój świat znowu się rozpada.
A może rozpada się iluzja świata, którą podtrzymywałem od dłuższego czasu w głowie?
Nie jesteś pewien, że on w ogóle istniał..
bo na siłę to można np. wbijać gwoździe ..;
Jak napisał MSZ: "nie możesz być służalczy"
To dla niej (jak i dla wielu zdradzających) bardzo wygodne; emocje i uniesienia gdzieś poza związkiem a związek ma być miejscem, w którym "wybaczający, kochający i tęskniący" otrzymuje rolę "emocjonalnego bandaża"...
Chcesz tak?
Chcesz czekać na nią, wracającą z miłosnych eskapad?
A może wolisz rozwód, ale taki "przyjacielski"?
Rozwiedziecie się, ale w spokoju i będziecie "przyjaciółmi", bo tak robią ludzie "cywilizowani...
Będzie Cię z dumą przedstawiać: "a to mój były mąż... zdradzałam go, ale zostaliśmy przyjaciółmi"...
Masz twarde dowody na to, że popłynęła?
Jeśli tak, to "kawa na ławę"...
Pakuje się, wyprowadza do kochasia, dzieci zostają z Tobą i wówczas zgodzisz sie na rozwód bez orzekania...
I ma 30 minut na decyzję
A jak zacznie dyskutować to znaczy, że ma za dużo czasu na decyzję i wówczas skracasz go do 15 minut
Dziękuję Wam serdecznie za wsparcie i rady. Rozwodzimy się. Żal mi dzieci, może mógłbym z nią być tylko po to, żeby one trochę jeszcze podrosły... ale mówi że mnie nie kocha, nawet terapia jest bez sensu, więc... koniec małżeństwa. Cierpię i płaczę, mam nadzieję że kiedyś to przeboleję i z nadzieją spojrzę w przyszłość.
Dziś żadne racjonalne nasze gadanie do Ciebie nie ma prawa dotrzeć, ale za kilka lat jeśli dobrze wykorzystasz ten czas i to przez co przechodzisz aktualnie może się okazać, że to było najlepsze co mogło Cię spotkać. Teraz wszystko zależy tylko od Ciebie. Masz wybór albo będziesz się nieustannie użalał nad sobą i tkwił w wygodnej pozycji ofiary albo ruszysz do przodu i wykorzystasz to do rozwoju.
Panie kolego , nie zatrzymasz jej na silę ! Nie wiem jak byś sie starał, nie zmusisz jej do miłości do Ciebie . To ( szukanie) jest dla niej ważniejsze niż Ty ,czy rodzina ...Wiem,znam to z własnego życia ... Więc miej odwagę ,jakiej mi zabrakło i odejdź z honorem i godnością ...Daj jej wolność jakiej szuka ,w imię Twojej miłości do niej ...pozdrawiam P...
z100
4 lata temu mimo zdrady schowałeś dumę do kieszeni , mimo wszystko czułeś odpowiedzialność za wcześniejsze decyzje tj. dzieci itp. Nie wiem na ile przepracowaliście jej wcześniejszą zdradę , ale sam z siebie powinieneś zdawać sobie sprawę , że ona ideałem nie jest , że zdradziła już raz i może się to przytrafić ponownie . Popatrz tak uczciwie na te 4 lata , na ile byłeś szczęśliwy z nią , na ile byliście szczęśliwi razem . Nie z każdym da się tworzyć rodzinę i związek . Masz dobrą pracę , masz dzieci , pora wstać z kolan , być szczęśliwym i dla siebie i dla nich . Jest coś takiego jak terapia wsparcia , wygadasz się i trochę siebie samego lepiej zrozumiesz , to też jakieś wyjście na początek . Trzymaj się
Juz raz dales jej szanse.
Nie zrozumiala, nie skorzystala...
Nie ma potrzeby i sensu dawac szansy komus, kto jej nie chce.
Tak bywa, ze przez lata probujemy cos budowac, a pozniej rozpada sie to "w gruzy"...
Nie wtacasz do zera, nie rozpoczynasz wszystkiego od poczatku; po prostu stanales na rozstaju zyciowyxh drog i teraz idziesz w swoja strone.
Tak po prostu bywa
Dostrzegasz swoj tok rozumowania, schemat?
Skąd się wziął ?
Czy to wynik dziś czy zawsze tak funkcjonowałes, ze na akceptację, miłość trzeba zapracować?
To pierwsza cześć pytań, które zarówno Ciebie maja skłonić do refleksji a nam odpowiedzi dać większe spektrum byśmy mogli coś podpowiedzieć.
Wspólna terapia czyj to pomysł? Jak odnosi się do tego żona ? Jaka motywacje ma ona (przynajmniej jaka komunikuje), a jaka Ty ?
Czy macie dzieci ?
Tak z pierwszych wskazówek - zapoznaj się z 34 krokami na głównej stronie portalu pozwoli Ci się trochę zdystansować i nie ustawić w roli proszącego.
No tak - chyba próbuję zasłużyć na miłość. Wcześniej głęboko wierzyłem, uważałem że miłość to namiętność, która nieco osłabnie z czasem + przyjaźń + decyzja o byciu razem. I że ludzie wiążą się ze sobą, by być ze sobą całe życie. Chyba żona mnie przekonała poprzednio, że miłość = zadowolenie z relacji. Może tak jest? Przez wiele miesięcy po poprzednich zdradach starałem się zmienić jakoś swoje spojrzenie, bo mówiła, że "jesteśmy z innych światów" i ja "nic nie rozumiem".
Ten schemat pochodzi z chęci zmienienia myślenia, by być razem, by dzieci miały rodziców, by mnie znowu pokochała
Komentarz doklejony:
Terapia to jej pomysł. Mamy dwoje dzieci w wieku 15 i 7 lat.
Komentarz doklejony:
Terapia to jej pomysł, ale intencje są dla mnie niejasne - zona przedstawia to w kontekście swojego wieloletniego niezadowolenia z małzenstwa, watpliwości czy małzenstwo ma sens, wielokrotnego zastanawiania sie, czy sie nie rozwieść. Nie widzę w tym jasnej intencji, aby być ze sobą i pracować nad większym zadowoleniem, raczej... zobaczenia w którą stronę to pójdzie (bycie ze sobą vs rozwód).
Cytat
a nad czym tu się zastanawiać, psiapsiułki wspierają się nawzajem w nastawianiu na obecnych partnerów i usprawiedliwianiu dawania wszystkim tyłka twierdząc, że mają prawo do szczęścia czyli do podniecenia, kopulowania i czerpania z tego silnych emocji; Puszczalskie tak mają; zawsze jakieś usprawiedliwienie się znajdzie; dobre są na romans, tragedią jest mieć z takimi dzieci; To są fajne kobiety dla innych, bo z tym z kim są zawsze będą nieszczęśliwe; żyją dla uniesień i kopulacji, co chwila z innym, bo szybko się nudzą lub kochanek zostawia, gdy widzi egoizm i roszczeniowość (nie każdy jest frajerem).
Od początku byłeś żebrakiem, ona kiedykolwiek musiała o Ciebie zabiegać ?
Takie samice uważają, że to facet powinien dać im szczęście traktując jak księżniczki, bo nie wiadomo czemu na to zasługują, należy im się; Uważają, że trafią na faceta, który sprawi, że w końcu będą szczęśliwe, choć nie wiedzą co to szczęście. Dzięki takim facetom jak Ty nigdy się tego nie dowiedzą;
Cytat
Dla niej na pewno, miłość to czerpanie korzyści i tylko jeśli chodzi o jej korzyści, czyli zadowolenie z brania, nie dawania
Ty zejdź szybko na ziemię, bo Cię ta bezwzględna kobieta wszystkiego zaraz pozbawi, to dopiero początek;
W intencjach terapii jest jakaś sprzeczność bo nie chce być z Tobą, a jednocześnie prowadzi na terapie małżeńska? Albo sama jest dość mocno pogubiona albo jest to plan by terapia stała się narzędziem do osadzenia Ciebie w roli winnego ale mądry psycholog dość szybko rozwieje te zakusy. Oczywiście błędy z dwóch stron w związku to raczej norma i Twoja służalczość, lamzanie o miłość jest realnym problemem - pytanie czy to już wspólnota małżeńska je wniosła czy to bagaż z domu rodzinnego.
Na ten moment terapia to chyba jedyna droga i bez żadnego znaczenia jest czy uratujecie ten połamany związek czy nie - on dalej i tak tak nie może wyglądać. A Ty jesteś w momencie ani z nią być ani odjeść.
Moi rodzice byli całe życie razem, mimi kłotni i niezadowolenia, bazą było małzenstwo i rodzina.
Jej - tata oklapciały, wycofany, patrzył w TV - w ogóle się nie odzywał, matka robiła co chciała (miała jakiegoś faceta na boku).
Nie wiem co jeszcze ważne jest w pytaniu o domy z których pochodzimy...?
Wybaczyłeś jej wszystkie zdrady, przynajmniej te stare a te nowe też wybaczysz? Macie około 40 lat, chcesz mieć takie życie jak obecnie przez kolejne 20-30 lat?
Nie wszystko wychodzi nam w życiu tak jakbyśmy tego chcieli... nie na wszystko mamy wpływ...ale warto widzieć szerzej...Masz dobre intencje...to dużo...bardzo dużo...popełniasz błędy ale w dobrych intencjach...osobiście częściej zwracam uwagę na intencje mniej na efekty...ale jak staniesz z boku....jak zrozumiesz więcej....jak zdobędziesz deko wiedzy....to intencje dalej będziesz miał dobre....ale zupełnie inaczej będziesz działał...i efekty będą inne...razem czy osobno to nie ma znaczenia...może i Ty będziesz wolny i Ona...Zacznij żyć...zacznij postępować rozsądnie...pokaż że istniejesz...że masz swoje JA, że masz swoje granice ...w zasadzie nie pokazuj, a ZACZNIJ ISTNIEĆ....wtedy sama zobaczy że istniejesz...Kto i co kieruje twoim życiem??? czy twoje życie jest tylko reakcją na jej zachowania...nie możesz być zawsze (i tylko) newtonowskim ciałem B które reaguje na to co ma do zaoferowania ciało A...ISTNIEJ!!!
Komentarz doklejony:
w zasadzie to nawet nawet nie ciałem B...bo byś miał w domu wieczną wojnę...byś reagował równie mocno jak ona...
Po prostu zacznij postępować rozsądnie...cierpliwość, poświęcenie to wspaniałe cnoty, ale nie można ich mieszać z nadgorliwością
Cytat
Tak mi się skojarzyło- Mężczyzna używa słowa "przyjaźń" by rozpocząć miłość, kobieta by ją zakończyć.
Cytat
I czemu Ty się jeszcze dziwisz? Wzorce są często nieświadomie odtwarzane z dzieciństwa, kobieta zajęła pozycję w której czuje się najlepiej i która jest dla niej normalna i właściwa, zawsze będzie do niej dążyć, nie zmienisz tego; Teraz już wiesz czemu jej ojciec był oklapciały, wycofany i patrzył w TV ?
Już wszedłeś w rolę ojca, a Ty nie kumaty taki; musisz tylko jeszcze uwierzyć, że jesteś kompletnym nieudacznikiem i cała winę za wszystko wziąć na siebie, ale chyba dobrze Ci idzie; może terapia, ale koniecznie z odpowiednią "panią psycholog" w tym pomoże?
Cytat
A może rozpada się iluzja świata, którą podtrzymywałem od dłuższego czasu w głowie?
Nie jesteś pewien, że on w ogóle istniał..
bo na siłę to można np. wbijać gwoździe ..;
Cytat
No popatrz... a ja widzę to odwrotnie...
To dla niej (jak i dla wielu zdradzających) bardzo wygodne; emocje i uniesienia gdzieś poza związkiem a związek ma być miejscem, w którym "wybaczający, kochający i tęskniący" otrzymuje rolę "emocjonalnego bandaża"...
Chcesz tak?
Chcesz czekać na nią, wracającą z miłosnych eskapad?
A może wolisz rozwód, ale taki "przyjacielski"?
Rozwiedziecie się, ale w spokoju i będziecie "przyjaciółmi", bo tak robią ludzie "cywilizowani...
Będzie Cię z dumą przedstawiać: "a to mój były mąż... zdradzałam go, ale zostaliśmy przyjaciółmi"...
Masz twarde dowody na to, że popłynęła?
Jeśli tak, to "kawa na ławę"...
Pakuje się, wyprowadza do kochasia, dzieci zostają z Tobą i wówczas zgodzisz sie na rozwód bez orzekania...
I ma 30 minut na decyzję
A jak zacznie dyskutować to znaczy, że ma za dużo czasu na decyzję i wówczas skracasz go do 15 minut
4 lata temu mimo zdrady schowałeś dumę do kieszeni , mimo wszystko czułeś odpowiedzialność za wcześniejsze decyzje tj. dzieci itp. Nie wiem na ile przepracowaliście jej wcześniejszą zdradę , ale sam z siebie powinieneś zdawać sobie sprawę , że ona ideałem nie jest , że zdradziła już raz i może się to przytrafić ponownie . Popatrz tak uczciwie na te 4 lata , na ile byłeś szczęśliwy z nią , na ile byliście szczęśliwi razem . Nie z każdym da się tworzyć rodzinę i związek . Masz dobrą pracę , masz dzieci , pora wstać z kolan , być szczęśliwym i dla siebie i dla nich . Jest coś takiego jak terapia wsparcia , wygadasz się i trochę siebie samego lepiej zrozumiesz , to też jakieś wyjście na początek . Trzymaj się
Nie zrozumiala, nie skorzystala...
Nie ma potrzeby i sensu dawac szansy komus, kto jej nie chce.
Tak bywa, ze przez lata probujemy cos budowac, a pozniej rozpada sie to "w gruzy"...
Nie wtacasz do zera, nie rozpoczynasz wszystkiego od poczatku; po prostu stanales na rozstaju zyciowyxh drog i teraz idziesz w swoja strone.
Tak po prostu bywa