Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
poczciwy
11.11.2024 13:36:22
Andzia na firefox działa.
Andzia76rr
11.11.2024 03:55:19
na jakiej przeglądarce działa Wam czat?
poczciwy
02.10.2024 16:37:45
Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam serdecznie. Mam na imię Maciek i mam 38 lat. Mam cholerny mętlik w głowie, dlatego też odważyłem się na opisanie mojego kłopotu na forum. 19 lat temu poznałem dziewczynę, po około roku byliśmy parą. Związek początkowo był burzliwy, zrywałem z nią kilka razy (1-2dni) i wracaliśmy do siebie. Byłem bardzo zazdrosny o każda pierdołę. Każdy był młody, każdy popełniał błędy zarówno ja, jak i Kasia. Po około roku nasz związek nabrał barw i stał się "normalnym" związkiem (wiele rzeczy zrozumiałem które robiłem źle i wyciągałem wnioski). Minęły 3 lata jak byliśmy para, układało się nam bardzo dobrze. Nie potrafiliśmy bez siebie żyć. Wszystko chcieliśmy robić razem - dosłownie, spędzać ze sobą maksymalną ilość czasu (zarówno ja, jak i ona). Nie mieszkaliśmy razem. Zabierałem ze sobą kolegę z dzieciństwa do nich (mieszkała z rodzicami i bratem). Bywało tak, ze czasem byłem w pokoju jej brata (wspólne tematy, początki internetu itp) i w tym momencie mój kolega zaczął romansować z moją dziewczyną w pokoju obok. Trwało to około tygodnia a ja nie wiedziałem wtedy dlaczego mój kolega woli siedzieć w pokoju z moją dziewczyną i oglądać z nią filmy niż być razem z kumplami. Nie podobało mi się to. Zacząłem wypytywać Kasię czy wszystko jest ok, czy wszystko gra. Oczywiście zapewniała, że tak, że przecież mnie kocha i żebym nie wracał do chorej zazdrości sprzed 3 lat. Szczerze mówiąc czułem, że jednak nie wszystko jest ok i nabrałem podejrzeń. Kilka dni rozmów nie przyniosły skutków aż pewnego dnia powiedziałem jej, że chyba to wszystko nie ma sensu bo wracając do domu wieczorem z moim kolegą, dowiedziałem się kilku rzeczy. Zaczęła się zastanawiać, nie wiedziała jak sie ma zachować aż w końcu przyznała, ze zauroczyła się w moim koledze. Zapytałem czy do czegoś doszło miedzy nimi, odpowiedziała ze było całowanie i ogólne dotykanie ciała (powiedziała że przecież ja byłem za ścianą a za drugą byli jej rodzice). Postanowiłem zawalczyć o nasz związek. Kolegę pożegnałem do dnia dzisiejszego (powiedział jej, że ja mogę dla niego nie istnieć). Minęły kolejne 2 lata a nasz związek stawał się mocniejszy, stabilniejszy i dojrzalszy. Otworzyliśmy firmę. Wspólnie pracowaliśmy i wspólnie spędzaliśmy czas (oboje tego chcieliśmy - nikt nikogo do niczego nie zmuszał). Nie mieszkaliśmy jeszcze razem. Po roku prowadzenia firmy gdy szedłem po nią rano aby pójść wspólnie do pracy, zauważyłem od pewnego czasu, ze była gotowa dużo wcześniej niż na godzinę umówioną. Zaciekawiło mnie to i zacząłem mieć oczy szeroko otwarte. Nie trwało to długo bo po około tygodniu zauważyłem kątem oka jak jeden z naszych klientów "wysyła" jej buziaka w powietrzu. Wiedziałem, że coś tu nie gra. Zaczęły się kolejne poważne rozmowy z których nic nie wynikało. Zapewniała, ze wszystko jest ok i ze bardzo mnie kocha i nigdy by mnie nie zraniła. Pewnego dnia przyjechałem na firmę i powiedziałem jej, że wszystko wiem i jak ona chce budować przyszłość? (oczywiście był to blef). Po 10 minutach męki w ciszy przyznała się, że umawiała się rano na sex z tym facetem. Podjeżdżał po nią samochodem i jechali do lasu. Zrobili tak 4 razy. Stwierdziłem wtedy, że to koniec. Od razu pojechałem do niej do domu i zabrałem kilka swoich rzeczy które tam miałem. Rozstaliśmy się. Oczywiście chodziłem jak struty, każdy kąt w firmie przypominał mi moja dziewczynę, krótko mówiąc: męczyłem się. Pisała smsy, że zrobiła by wszystko aby cofnąć czas, że zrobiła źle, ze żałuje itd. Wszystko co robiliśmy dotychczas - robiliśmy wspólnie. Brakowało mi tego jak cholera ale jakoś dawałem radę do czasu, dopóki nie poprosił mnie jej brat o spotkanie. Zgodziłem się. Tłumaczył mi, że Kasia bardzo to przeżywa, że nic nie je, nie sypia normalnie itp. że według niego naprawdę szczerze żałuje i żebym zastanowił się nad tym czy nie spróbować, czy nie dać jej ostatecznej szansy. Zarówno on jak i jej reszta rodziny twierdzili, że młoda, że głupia, że może ciekawość, że bez ślubu itp. Te myśli zaczęły mnie dręczyć. Po tygodniu poszedłem do niej zobaczyć jak się ona czuje. Zobaczyłem, ze jest inna osobą, zero uśmiechu, smutek, podkrążone oczy - serce mi pękało widząc, że jednak cierpi. Po kolejnych kilku dniach postanowiłem, że jednak spróbuję. Kochałem ją bardzo mocno, powiedziałem aby zacząć wszystko od nowa, z czystymi kartami. Była wniebowzięta. Przefarbowała włosy (nigdy wcześniej tego nie robiła) bo twierdziła, że sama się sobą brzydzi. Po jakimś miesiącu zamieszkałem u niej. Prowadziliśmy dalej wspólnie firmę a nasz związek stawał się coraz lepszy. Pół roku minęło a na dowód tego, że kocham Kasię i nie chcę się "odegrać" postanowiłem, że się oświadczę. Był to dla niej szok bo było to nie spodziewanie, mega romantycznie - płakała jak mała dziewczynka, nie potrafiła w to uwierzyć. Bardziej szczęśliwej jej nie widziałem. Po kolejnym roku pobraliśmy się (kościelny i cywilny). Nasz związek miał bardzo trudne chwile które przeżyliśmy. Robiliśmy nadal wszystko wspólnie. Niejednokrotnie mówiłem: "idź do koleżanki pogadać" ale ona wolała jechać ze mną chociażby na ryby. W taki sposób staliśmy się nierozłączni. Nikt nie trzymał nikogo na siłę. Nikt nikomu nic nie narzucał. Zwyczajnie tak oboje chcieliśmy. Po jakimś czasie zapragnęliśmy mieć dziecko. Udało się! Kasia zaszła szybko w ciążę. Cieszyliśmy się jak małe dzieci. Nasze szczęście jednak nie trwało zbyt długo. Po 3 miesiącach ciąży okazało się, że nasza dzidzia umarła. Był to dla nas obojga szok. Leżenie mojej żony Kasi na oddziale, tabletki poronne, jej zwijanie się z bólu na łóżku. Nigdy tego nie zapomnę. Cały czas byłem przy niej. Niestety nie mogła poronić i zabrano ją na salę na zabieg. Po powrocie do domu wspieraliśmy się nawzajem. Pocieszaliśmy. Były to bardzo trudne chwile. Kasia powtarzała, że najważniejsze, że mamy siebie. Mijały kolejne lata a nasz związek był udany. Jedna sprzeczka na 2-3 miesiące trwająca 10 minut i wszystko wracało do normy. My nawet nie chcieliśmy się ze sobą kłócić. Gdzieś jednak pojawiał się strach przed nieudaną ciążą. Zaczęliśmy pomału popadać w kłopoty finansowe. Firma coraz gorzej prosperowała. Nie kłóciliśmy się nigdy o pieniądze, mieszkaliśmy u jej rodziców. Na utrzymanie nas nam wystarczało pomimo tego Kasia niejednokrotnie powtarzała, że może żyć biednie aby wspólnie ze mną. Powtarzała, że nie wyobraża sobie życia beze mnie a sprawy materialne ją nie interesują bo nie są dla niej najważniejsze. Wiedziała doskonale też o tym, że oddam za nią życie, że ją bardzo kocham (raz miała dowód - myślałem że tylko ona przeżyje (nawet się pożegnaliśmy) bo o sobie nie myślałem wcale. Jedyna myśl: zrobić wszystko aby ona przeżyła. Los chciał, że udało nam się obojgu przeżyć). Zbliżała się 9 rocznica naszego ślubu. Wtedy to podjęliśmy decyzję o zamknięciu własnej działalności. Po 15 latach wspólnej pracy poszliśmy do prywaciarza. Początkowo było fajnie, super, w końcu normalne zarobki. Po 6 miesiącach postanowiono nas rozdzielić. Ja pracowałem w jednej filii a Kasia w drugiej. Zyskała w moich oczach 100% zaufania. Nie myślałem o przeszłości. Byłem Kasi pewien, że jestem dla niej jedyny. Pojawiły się poważne rozmowy miedzy nami o dziecku, o planach i w końcu o wyprowadzce (którą chcieliśmy od dawna). W sumie to ja zaczynałem te rozmowy. Kasia powtarzała, ze nawet jak nie będziemy mieli dziecka to najważniejsze, że mamy siebie. Po tym jak nas rozdzielono dowiedzieliśmy się, że zostaniemy za 3 miesiące zwolnieni (4 innych pracowników też - zwyczajnie brak zapotrzebowania). Pisaliśmy do siebie codziennie smsy, że damy radę, że mamy siebie, że znajdziemy pracę. Mówiłem jej, że tylko praca + umowa i staramy się o dziecko. Codziennie przed pracą były buziaki i słowa typu "kocham Cię", "Ja Ciebie też". Było wszystko normalnie do czasu aż przy mnie zadzwonił kolega z pracy do Kasi. Zachowywała się dziwnie, jak nigdy dotąd. Bardzo się zestresowała i wyszła z pomieszczenia żeby odebrać. W tym momencie wróciły do mnie wspomnienia (chociaż wmawiałem sobie, ze pewnie przesadzam). Znowu pojawiły się rozmowy z Kasią. Pisanie w czasie pracy do niej smsów czy aby na pewno jest wszystko ok. Pisałem jej, że ją kocham a ona odpisywała, że mnie tez kocha i że wszystko jest dobrze. Nie wiem dlaczego, ale przestałem jej wierzyć. Rozmowy trwały około tygodnia, męczyłem ją pytaniami, czułem, ze coś tu mi nie gra. Pewnego wieczoru Kasia leżąc patrzyła się na mnie. Ja ciągle pytałem, czułem, że coś się dzieje. Wypowiedziałem miliony słów aby mi wyznała prawdę o co chodzi (spokojnie bez krzyków itd) i wtedy Kasia powiedziała: "Ja nie chcę Cię już więcej ranić". To było dla mnie jednoznaczne. Pociągnąłem temat i powiedziała, że od 2 tygodni "kręci" z kolegą z pracy, że zauroczyła się, ze całują się w każdej wolnej chwili w pracy. Poczułem bardzo mocne zimno spływające od głowy w dół. Nigdy nie miałem takiego uczucia. W tym momencie 18 lat naszego związku (w tym 10 po ślubie) prysnęło jak bańka mydlana. Nie wiedziałem co robić. Po jakiś 30min zadzwoniłem do przyjaciela (przy Kasi). Powiedziałem o tej sytuacji, nie mógł uwierzyć. Dla wszystkich którzy nas znali (nie znali naszych przejść) byliśmy idealna parą. Dla wszystkich. W tą noc do samego rana pakowałem się. Gdy przyjechałem po inne rzeczy przed południem Kasi już nie było. Wzięła kilka rzeczy i wyjechała do innego miasta do tego faceta. Dzisiaj mija 2 miesiąc od tej sytuacji. Pojawiła się 2 razy w domu. Raz po kilka rzeczy, drugi raz po dokumenty. Nie utrzymuje kontaktu z rodziną. Dla brata powiedziała, żeby się nie wtrącał. Więcej się do niej nie odezwał i powiedział, że źle czuje się w jej towarzystwie. Z nikim nie utrzymuje kontaktu a jak rodzice do niej dzwonią to odpowiada sucho, stonowanie, stanowczo i czasem chamsko. Nie wiem, być moze dlatego, że wszyscy są po mojej stronie i nie rozumieją jej kroków. Starają się jej cokolwiek przetłumaczyć. Mam wsparcie teściów, mówią ze są za mną. Nie mogą pogodzić się z jej decyzjami. Nie utrzymuje kontaktów ze znajomymi, z rodziną, z nikim. Tak jakby cały dotychczasowy świat zamieniła na 1 obcą osobę. Pisałem do niej 3 smsy, 4 maile (ale ani razu nie wspomniałem o "powrocie" itd). Zadzwoniła do mnie raz i powiedziała, żebym ułożył sobie życie, żebym czymś się zajął i że nie chce się rozstawać w kłótni bo jednak przeżyliśmy razem 19 lat. Powiedziała, że będziemy mogli się spotykać i czasem pogadać jak będę tego potrzebował ale to za jakiś czas (nie teraz - teraz nie chce się spotkać bo twierdzi., że mam słabą psychikę). Pytałem w mailach i smsach niech mi tylko odpowie od kiedy tak naprawdę mnie nie kocha ... odpowiedzi nie otrzymałem żadnej. Czy ktoś z obecnych rozumie taką sytuację? O co w tym wszystkim chodzi? Bardzo to przeżyłem. Minęły 2 miesiące a ja nie potrafię zrozumieć, nie potrafię spać, nie potrafię na niczym się skupić. Schudłem 14 kg. Znajomi mnie zaczepiali bo myśleli że jestem poważnie chory. Wyglądałem jak kościotrup. Straciłem dach nad głową. Straciłem pracę po 2 tyg. Kasia ma 35lat i lubiła ostatnio wypić. Ja nie piłem wcale ale jej nie zabraniałem. Ostatnio piła często (min. 10 dni w miesiącu po 2-3 piwa wieczorem). Rozmawiałem z nią żeby nie przesadzała z piciem. Ja nie lubię - nie piję, nie czuję takiej potrzeby ale nigdy jej nie zabraniałem. Facet z którym teraz jest lubi wypić (nawet są podejrzenia znajomych czy nie jest już alkoholikiem). On mieszka z rodzicami - ma swój pokój. Słowa innych: nie jest urodziwy, ma trochę oszczędności bo za nic nigdy nie płacił (rodzice utrzymywali), zabawy i bardzo dużo alkoholu... Co o tym wszystkim myśleć? Jak takie coś można wytłumaczyć? Skąd taka nagła zmiana? PS W ten dzień w którym się przyznała normalnie rano pisała smsa że kocha, że już tęskni. Wieczorem zaś powiedziała mi, ze to przyzwyczajenie chyba, że się zauroczyła. Po kilku dniach powiedziała swojej mamie tylko tyle, ze jak zadzwoniłem przy niej do swojego przyjaciela i mu to powiedziałem to wtedy coś w niej pękło i niby już po tym nie widziała sensu ratowania naszego związku (tylko ja powiedziałem teściowej, że jakby chciała ratować to by zwolniła się z tej pracy i zerwała kontakty z obcym facetem a nie gadanie bo ja zadzwoniłem). Tak zadzwoniłem bo w jednej chwili straciłem dach nad głową (mieszkam obecnie u mojego przyjaciela). Ma ktoś na to wszytko jakieś rady? Może ktoś był w podobnej sytuacji? Czy ona może tego żałować? (znajomi stawiali, że wróci max za miesiąc - mija już drugi i wygląda na to ze jest jej tam "dobrze"). Po jakim czasie kobieta może żałować? Czy po 19 latach o wspólnych chwilach można tak po prostu zapomnieć? Kochaliśmy razem spędzać czas ale pomimo tego mieliśmy swoje własne zainteresowania. Szczerze mówiąc to ja mam kilka zainteresowań, Kasia mniej. Chodzi mi o to, że mieliśmy czas wspólny i czas dla siebie samego. Co dalej? Przepraszam, że tak dużo tego wyszło.
Ja ci nie pomogę ale jak czytam a sam jestem po to już głupieje coś se w głowie poukładam i jest ok dam rade ale po tym co czytam to wiem że to wszystko jeszcze przedemną strach iść przez życie z kimś nawet dając z siebie 100% tym większe rozczarowanie ja osobiście mam 33 lata 2 dzieci i zawiedli mnie wszyscy łącznie z rodzicami więc komu ufać zaczniesz wszystko od 0 i co znów niejebnie załamka wiesz z kim jesteś też lipa bo jest dziś a jutra może niebyć albo to takie czasy albo my za słabi i tak nas wykorzystują jestem silnym ambitny m facetem a się gubie niby czuję się pewnie mimo po ale jak czytam to co opisujecie to już w nic niewieże bo jutro mogę być to ja strach zaplanować dzień mimo że ma się rodzine! Teście rozwaleni moji rodzce też do okoła to samo tu czytam historje nie z tej ziemi masakra emocjonalny rozpier... coś sie dzieje z tym światem człowiek znalazł jakiś kawałek siebie w tym gnoju i każdy nam pokazuje że to my jesteśmy inni pojeban. Bo normalni już w nic niewieże sam sie boje co człowiek człowiekowi jest w stanie zrobić tylko dlatego bo kurw.. mu jest na ten moment zajebiś.... z jednej strony ok widzimy co może nas czekać czytajac to wszystko i uświadamia ale tak naprawde powoduje że ten czerwony halogen niepierda... nam w oczy że spać nie idzie tu już psycholodzy się poddaja bo co ci powie bedzie ok on tez ci niepowie jak wybierać bo sam siebie by niepolecił :_jezyk to co się dzieje teraz to cyrk albo mamy tak szeroko otwarte oczy że już się nie da ich zamknąć i chwilą się cieszyć. Już kolego chyba nigdy niezaznasz spokoju takiego wiesz 100% i nieczekaj bo niema na co i na kogo.
No to jesteś kolego na początku długiej drogi. Cokolwiek bym Ci nie napisał to jedno jest pewne- będzie Ci ciężko. To jednak nie znaczy że nie wyjedziesz na prostą. Plus ( o ile można tak powiedzieć) w tej sytuacji taki że nie macie dzieci. Pytasz o powody itp. Generalnie ktoś wypełnił pewna pewną przestrzeń w waszym związku,ktorej ty nie wypełniłeś. A z tego co piszesz dziewczyna ma tendencję do kochliwości. Jak przeczytałem o tym koledze zza ściany to od razu pomyślałem że będzie ciekawie. Sorry ale już wtedy powinna Ci się zapalić kontrolką. Teraz jest w amoku/ruji i nie licz z jakiekolwiek argumenty do niej dotrą. Kobiety już tak mają. Włącza się"kochanie" wyłącza się logiczne myślenie. Może nie wszystkie,bo nie chcę wszystkich wrzucać do jednego worka ale większość. Po paru latach wdarła się rutyna,a ona wykorzystala po prostu okazję którą się nadarzyła i zafundowała sobie odskocznie. Nikt tu ci nie da konkretnej recepty co teraz robic ale przemysl to wszystko. Moze dziewczę się opamięta i wróci na kolanach a moze nie bedzie chciała Cię znać. Jesteśze młody i masz szansę spotkać kogoś z kim ułożysz sobię życie. Czy na pewno chcesz dzielić życie z kimś kto cię okłamuję (już nie pierwszy raz) , zdradza i ucieka bo zawiało nuda? Każdy w życiu popełnia błędy tylko ona nie bardzo się na nich uczy. Może dlatego że zawsze spada na cztery łapy.
Pytasz czy sie opamieta? Byc moze...
Kiedy? Za czas jakis. Tu sie nie da podac dokladnej daty. Ten etap moze potrwac nawet kilka lat...
Tymczasem Ty sie zajmij soba, a nie "swoja" zona. Nia zajmuje sie ktos inny wiec nie przeszkadzaj
To nie ona ma dyktowac rodzaj relacji jaka teraz bedzie miedzy wami, a Ty.
Bedziesz chcial "rozstac sie w przyjazni" to ma byc Twoja decyzja... Bedziesz chcial "isc na noze" - rowniez Twoja.
Tylko do tego potrzebny Ci mocny kregoslup i jeszcze mocniejsza wola.
przyznała się, że umawiała się rano na sex z tym facetem. Podjeżdżał po nią samochodem i jechali do lasu. Zrobili tak 4 razy.
Cytat
dopóki nie poprosił mnie jej brat o spotkanie. Zgodziłem się. Tłumaczył mi, że Kasia bardzo to przeżywa, że nic nie je, nie sypia normalnie itp. że według niego naprawdę szczerze żałuje i żebym zastanowił się nad tym czy nie spróbować, czy nie dać jej ostatecznej szansy. Zarówno on jak i jej reszta rodziny twierdzili, że młoda, że głupia, że może ciekawość, że bez ślubu itp. Te myśli zaczęły mnie dręczyć.
Jaki facet żeniłby się z taką kobietą olałeś sygnały dwukrotnie,ale to Kasia jedyna w swoim rodzaju,zamiast posłuchać siebie swojego głosu ty posłuchałeś jej brata rodziny...dostałeś od losu kolejną szansę by to zmienić,zmienić siebie i swoje życie.Nic nie dzieje się bez przyczyny, przypadek czy przeznaczenie...
Cytat
Czy ona może tego żałować? (znajomi stawiali, że wróci max za miesiąc - mija już drugi i wygląda na to ze jest jej tam "dobrze". Po jakim czasie kobieta może żałować?
Ty się módl żeby ona już nie chciała wrócić obierz właściwą drogę,kolejnej szansy możesz już nie dostać i kolejne 19 lat a nawet więcej mogą być szczęśliwymi latami,to wszystko zależy od ciebie...
Na okretach podwodnych funkcjonuja "gorace koje"; lozka na ktore kladzie sie akurat ten, kto nie ma sluzby. Lozka dla wielu, czesto cieple jeszcze po kims, kto wlasnie wstal na sluzbe...
A ci, ktorzy nas zdradzali?
To tez takie "gorace koje" uzywane niemal jednoczesnie przez inne osoby.
Do sluzby na okrecie podwodnym mozna sie przyzwyczaic, ba... mozna o tym marzyc i to lubic.
Do zycia z kims, kto sluzy innym za materac tez...
Ale czy Ty tego chcesz?
Ten sam początek Waszej relacji wiele o niej mówi. Jeździłeś do dziewczyny, ale z kolegą i czas spędzałeś z jej bratem na waszych zainteresowaniach, a Kasia siedziała sama w pokoju obok.
Opisujesz romantycznie, ale życie pełne problemów, braku stabilizacji.I w tle Kasia, która ciągle ucieka. Jakby ciągle szukała siebie i swojego miejsca.
Dziewczyna jasno komunikuje "Ja nie chcę Cię już więcej ranić". Cholernie ważny moment, a Ty znów dzwonisz do kolegi. Jakbyś z kolegami żył nie z Kasią.
A gdzie w tym wszystkim jest ta Kasia?
Dziewczyna zaczęła pić i to nie mało, ale przecież co to za problem, Ty nie pijesz, macie super "miłość". Tylko gdzie jest Kasia w tym wszystkim?
Cytat
Co o tym wszystkim myśleć? Jak takie coś można wytłumaczyć? Skąd taka nagła zmiana?
Twoja panna jest bardzo kochliwa a właściwie szyba w zauroczeniu się miała tak zawsze, żeby tego nie robić musiała być cały czas z Tobą (dlatego tyle czasu spędzaliście razem) myślę że ona to wiedziała. Ty wiedziałeś co zrobiła i co zrobiłeś? wszedłeś w ten związek z otwartymi oczami w pełni uświadomiony a kiedy jej natura dała znać co robisz? to co zawsze zastanawiasz się i wybaczasz jej chcąc jej powrotu, prawda? Bo gdyby teraz wróciła zrobiła smutną minę i powiedziała magiczne -przepraszam- to byś przygarnął, prawda?
Cytat
Co dalej?
przecież:
Cytat
...straciłem dach nad głową
wyprowadziłeś się. Po co się wyprowadzałeś? Sądziłeś że co dalej będzie? że ona znowu Ciebie przeprosi? I jesteś zaskoczony że teraz tego nie robi? Już w tedy postanowiłeś że to małżeństwo będzie trwać?
jak widzisz ona postanowiła inaczej. Co teraz? idziesz do sądu i składasz papiery rozwodowe i ... daj jej żyć jak ona chce. Zajmij się sobą i nigdy nie czekaj do 3 razu.
Byłeś miękką pipą. Zamiast silnego, pewnego siebie, swoich wartości faceta kobietka miała opiekuna, który ją na każdym kroku pilnował, nadzorował i nie dał chwili oddechu.
Przecież nikt nie wytrzyma ze sobą 24h na dobę razem. Każdy musi mieć skrawek swojego życia. Stłamsiłeś ją samym sobą i jeszcze się dziwisz, że poszła...Nie dostrzegasz tego?
Nie obrażaj się, wielu z nas popełniło ten błąd. Czas wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Dzięki wszystkim za komentarza, dają wiele do przemyśleń.
Amor, to nie do końca tak jak piszesz. Spędzałem dużo czasu z Kasią a z moim kolegą lazłem do jej brata na 2h max i nie codziennie. Ona też miała koleżanki ale wolała dom i film. Z tym "ja nie chce juz Cie ranić" to było tak, że to były jej pierwsze słowa (a do mnie dotarło że to koniec). Ale po tych słowach rozmawiałem z nią około 1h. Prawie nie chciała mówić ale powiedziała wszystko. Po 1h zacząłem sie pakować i pomyślałem, kurde, ale gdzie ja sie wywioze z tym wszystkim wiec zadzwoniłem do przyjaciela. To był długi czas od tych słów. Ostatnio piła, fakt, rozmawiałem z nią o tym często, mówiłem żeby nie przesadzała i czujnie obserwowałem. Gdyby straciła kontrolę nad tym to na bank bym wkroczył ale wcześniej opierało sie to tylko na rozmowach.
Normalnyfacet - napiszę tak: wyprowadziłem się, od razu stwierdziłem ze to koniec (tym bardziej że kolejne 2 doby po tym rozstaniu bardzo przeżyłem i cud ze tu jestem jeszcze), wiadomo, głowa powiedziała kategorycznie nie, kategorycznie dość. Z drugiej strony nie potrafie za pomocą pstryknięcia palcami kogos przestac kochać za kogo mogłem oddać zycie (dosłownie). Dlatego mi cieżko. Z tym sądem, własnie chyba wolałbym poczekać wiesz? Ale nie po to by tego nie zrobić, tylko po to by się troche poukładać wewnątrz i nabrać siły. Tak chyba będzie lepiej (zreszta nie wiem czy ona juz tego nie zrobiła - a jeżeli zrobiła to mogę na sprawię powiedzieć że chcę rozwodu z orzeczeniem o jej winie czy tylko wtedy mogę jak sam składam papiery?)
Poczciwy, masz rację. Nie wiem dlaczego ale powiem szczerze... miałem kilka w życiu poważnych afer, miałem kilka w życiu poważnych bitek na ulicach itd ale w jej przypadku zawsze kierowałem sie jakoś tak uczuciami. Zresztą jakoś tak z czasem uczucia zaczęły brać górę w życiu codziennym. Co do stłamszenia to nie zgodzę się. Niejednokrotnie sam ją wysyłałem do koleżanek, mówiłem pójdź, pogadaj czy cokolwiek ale nie chciała (bardzo rzadko) i wolała ze mną, czy film, czy w domu jakieś zajęcie, czy gdzieś jakiś wypad np na ryby. To były jej wybory. Nigdy w życiu nie narzucałem czegokolwiek.
Komentarz doklejony:
Być może ktoś jeszcze się wypowie, może ktoś miał lub zna podobną sytuację. To chyba nie jest normalne żeby nie utrzymywać kontaktu z najbliższą rodziną (poza telefonem do swojego ojca ale on to szczególny przypadek i się żali jej ciągle do słuchawki). Z reszta najbliższej rodziny nie ma w sumie żadnego kontaktu. Nie dzwoni, o nic nie pyta. Jej mama czasem zadzwoni do niej, zapyta co teraz robi, jak spędziła dzień i to wszystko bo jak poruszała poważniejsze tematy to od razu była w słuchawce agresja i chamstwo i koniec rozmowy. Jej kuzyn chciał z nią pogadać to go zlewała ale jak się raz spotkali to powiedział mi ze nie ma o czym z nią już rozmawiać... Nasi wspólni znajomi (jest ich baaardzo dużo) - zero kontaktu z kimkolwiek. Czy można wszystkich ludzi których się kochało, lubiło zamienić na 1 typa który nic sobą nie prezentuje, który nie ma w obecnej chwili jasnej przyszłości, który mieszka z rodzicami, który nie ma poukładanego życia? (mało tego, on zostawił kobietę i 3 małych dzieci. Był z nią 3,5 roku a dzieciaczki wołały już do niego "tato"... to wszystko jest jakieś chore.
Komentarz doklejony:
^ nie wiem dlaczego "buźkę" wstawiło bo mi nie jest wcale do śmiechu ^
Załamany - w Twoim wpisie przebija mocno idealizacja Twojej kobiety i brak konsekwencji. To takie dwa pierwsze wnioski, które aż się cisną na usta. Idealizacja może z momentami lekkiego zakopywanie problemu pod dywan. W każdej z historii zdrady (nazywanej zawsze słowami Twojej dziewczyny potem zony - zauroczeniem lub tylko 4 x seksem - przecież to tylko 4 razy), przebrzmiewa tłumaczenie, zdejmowanie ciężaru nie tylko przez nią ale głównie przez Ciebie. To następnie pokazuje brak konsekwencji bo przecież jak mówią stare porzekadła ludowe - raz w dupę to nie ..- , 4 razy seks i trzy romanse to wyłącznie chwilowe pogubienie.
Idealizacja i brak konsekwencji to również symptom naszej niedojrzałej osobowości, która czasem infantylizuje rzeczywistość i ja upraszcza w barwy tandetnej komedii romantycznej.
Cierpienie jest wyłącznie realistyczne ale Ren piekny cudowny związek, który opisujesz jest iluzja stworzona na potrzeby swojego wyobrażenia. To czasem już tak odbieram, ze czym bardziej ktoś zachwala, idealizuje rzeczywistość w której żyje tj bardziej stanowi o jego życzeniowym podejściu do życia.
Co teraz - poznanie siebie i dogłębna analiza - to chyba pierwszy krok.
Ja nie śmiałabym oceniać jej, Ciebie, czy całej sytuacji. Mogę się jedynie odnieść do tego co napisałeś i podzielić jakimiś tam moimi spostrzeżeniami, czy wiedzą. Więc nie traktuj tego jako oceny, tylko luźne spojrzenie z boku.
Ja czytam Twój tekst i widzę opowieść o ludziach, którzy się kompletnie mijają. Odnoszę się do Twojego zaskoczenia nagłą zmianą. Bo ja tej zmiany w Twojej opowieści nie widzę. Widzę kontynuację.
Przykładowo:
Cytat
Ostatnio piła, fakt, rozmawiałem z nią o tym często, mówiłem żeby nie przesadzała i czujnie obserwowałem. Gdyby straciła kontrolę nad tym to na bank bym wkroczył ale wcześniej opierało sie to tylko na rozmowach.
przecież ona już straciła kontrolę; uciekać zaczęła w alkohol; a Ty mówisz o tym, że pouczałeś i obserwowałeś; normalnie jak tatuś, a nie partner;
wiesz czemu sięgnęła po alkohol? przecież to już był sygnał alarmowy, że czymś sobie nie radzi; z czym sobie nie radziła? co w niej siedziało takiego, że zaczęła otępiać się alkoholem?
Komentarz doklejony:
Cytat
Z reszta najbliższej rodziny nie ma w sumie żadnego kontaktu. Nie dzwoni, o nic nie pyta.
to wygląda na świadome odcięcie się; na podjęcie jakiegoś jednoznacznego wyboru na tą chwilę;
tak tak, rozumiem amor, napisałem komentarz aby uściślić moją historię i wypowiedzi. Ja absolutnie nie obrażam się ani nie biorę tego jako oceny. Zresztą jestem człowiekiem który przyznaje się do winy i nie chowa się z tym ani nie robi wszystkiego aby od siebie tą winę odepchnąć. Chociaż wiele znajomych którzy nas dobrze znali mówi mi, że nie powinienem siebie obwiniać za to wszystko co się działo i stało. Mówią tez, że wiele razy obwiniałem siebie i brałem dużo złych rzeczy na swój kark a tak tez nie powinno niby być.
Być może ktoś jeszcze się wypowie, może ktoś miał lub zna podobną sytuację. To chyba nie jest normalne żeby nie utrzymywać kontaktu z najbliższą rodziną (poza telefonem do swojego ojca ale on to szczególny przypadek i się żali jej ciągle do słuchawki). Z reszta najbliższej rodziny nie ma w sumie żadnego kontaktu. Nie dzwoni, o nic nie pyta. Jej mama czasem zadzwoni do niej, zapyta co teraz robi, jak spędziła dzień i to wszystko bo jak poruszała poważniejsze tematy to od razu była w słuchawce agresja i chamstwo i koniec rozmowy. Jej kuzyn chciał z nią pogadać to go zlewała ale jak się raz spotkali to powiedział mi ze nie ma o czym z nią już rozmawiać... Nasi wspólni znajomi (jest ich baaardzo dużo) - zero kontaktu z kimkolwiek. Czy można wszystkich ludzi których się kochało, lubiło zamienić na 1 typa który nic sobą nie prezentuje, który nie ma w obecnej chwili jasnej przyszłości, który mieszka z rodzicami, który nie ma poukładanego życia? (mało tego, on zostawił kobietę i 3 małych dzieci. Był z nią 3,5 roku a dzieciaczki wołały już do niego "tato"smiley... to wszystko jest jakieś chore.
to brzmi tak jakbyś bardzo chciał usłyszeć, "tak, to on jest tym złym, co ściągnął biedną, dobrą dziewczynę na złą drogę; wręcz trzeba ja ratować przed tym draniem;
Komentarz doklejony:
tu nie chodzi o winy; wczytaj się w komentarz Dirtego;
Cytat
Chociaż wiele znajomych którzy nas dobrze znali mówi mi, że nie powinienem siebie obwiniać za to wszystko co się działo i stało. Mówią tez, że wiele razy obwiniałem siebie i brałem dużo złych rzeczy na swój kark a tak tez nie powinno niby być.
dokładnie tak; tylko pytanie na ile widzisz całość, a na ile widzisz tylko to złudzenie i idealizację;
a co do alkoholu. Kasia zawsze lubiła wypić. Święta nie święta. Bywało tak, ze ja np na Sylwestra nie piłem nic absolutnie a ona tak. Bywało tak, ze przyjeżdżało jej kuzynostwo z daleka na 2 tygodnie do nas (strasznie ich lubiła, wychowywała się z nim i byli jednymi z najważniejszych i bliskich jej osób - i to właśnie rozmowy z nimi olała i to właśnie oni powiedzieli mi, że nie ma o czym już z nią rozmawiać) ale potrafiła z nimi przez 2 tyg pić alko codziennie (nie dużo bo te 2 - 3 piwa przez np 5h wieczorami).. piła 2 tyg (chociaż czasem ją prosiłem i mówiłem "zrób chociaż 1 dzień przerwy bo się wpieprzysz i będzie kłopot" i czasem robiła - czasem nie. Mijały te 2 tyg i potem nie piła lub bardzo rzadko. Niekiedy miała ochotę to na weekend dziabnęła ale miała takie dni, mówiła ze chce się trochę wyluzować, odstresować od pracy itd...
nagła zmiana jej całego otoczenia, siedzi u obcych ludzi, rodzinę i znajomych w jakimś sensie "pożegnała". Jej rodzice mimo że minęły już 2 miesiące ciągle nie mogą się z tym pogodzić i płaczą i ona o tym wie. Jej pokój tutaj stoi pusty (ona ma klucz do niego i nie chce im oddać bo mówi, że to przecież jej pokój), kwiatów masa pousychała, okna pozamykane - zaduch ponoć jak cholera. Ma tu jeszcze jakieś 60 - 70% swoich rzeczy. A nagła zmiana o 180 stopni już nie o moja osobę chodzi bo do mnie jest chamska, bezczelna i kłamliwa (raz telefonicznie rozmawialiśmy prawie 1h) ale ogólnie do życia, do rodziny, do bliskich... nigdy tak się nie zachowywała., nigdy. Jej brat nie ma z nią kontaktu i twierdzi, ze ona tu nie wróci bo boi się ludzi, że będą gadać. Ona z kolei powiedziała raz dla mamy, ze kiedyś wróci ale jeszcze nie teraz.
A nagła zmiana o 180 stopni już nie o moja osobę chodzi bo do mnie jest chamska, bezczelna i kłamliwa (raz telefonicznie rozmawialiśmy prawie 1h)
a przecież również:
Cytat
Nie dzwoni, o nic nie pyta. Jej mama czasem zadzwoni do niej, zapyta co teraz robi, jak spędziła dzień i to wszystko bo jak poruszała poważniejsze tematy to od razu była w słuchawce agresja i chamstwo i koniec rozmowy.
Cytat
Jej kuzyn chciał z nią pogadać to go zlewała ale jak się raz spotkali to powiedział mi ze nie ma o czym z nią już rozmawiać...
Cytat
Nasi wspólni znajomi (jest ich baaardzo dużo) - zero kontaktu z kimkolwiek.
Kasia ma w czterech, że inni się o nią martwią, że mogą jej potrzebować, jej obecności, czy nawet jej pomocy.
Nie jest przetrzymywana w niewoli. Nie kontaktuje się, bo nie chce. Co więcej jest agresywna i chamska w stosunku do tych, którzy się z nią kontaktują.
Jeśli wcześniej nie była taką egoistką, to co się nagle stało, że tak się zachowuje? Wydarzyło się coś takiego,nagłego, co ją do tego popchnęło, do tak ogromnej zmiany?
Według mnie nie wydarzyło się nic takiego. Wszystko było "normalnie". Zero kłótni z kimkolwiek wcześniej. Czasem tylko z mamą swoja miała sprzeczki w domu (różnica zdań, różnica przyzwyczajeń). Przecież kuzyni z którymi się wychowała, z którymi spędzała każdą wolna chwilę, którzy przyjeżdżali a my przekładaliśmy wielokrotnie nasze plany żeby można było się z nimi spotykać nawet nie mają znaczenia. Wszystko to olewka po całości. Nikt z jej rodziny jej nie poznaje, dosłownie nikt. Niektórzy tylko mówią ze jej przejdzie tylko potrzeba czasu ale też są trochę zdziwieni jej zachowaniem (i być może tak tylko mówia na pocieszenie). W sumie to wiem, że powinienem to wszystko mieć gdzieś (chociaz jej rodzina nie zawiniła i nie zrobiła mi krzywdy). Mimo to ciągle gdzieś jednak myśle o niej (juz nie jak o żonie czy związku). Nie wiem jak to wytłumaczyć... Tak czy siak cały czas mnie strasznie boli pomimo że mineły 2 miesiace. Ulgi nie czuje wcale pomimo upływu czasu a chyba powinno być coraz lepiej. Często wpadam w jakiś marazm, zmuszam sie do codzienności... Kurde, jak to boli.
Komentarz doklejony:
Jedyne co mi przychodzi na myśl to może to, że początkowo jej rodzice i brat starali się z nią pogadać, ze źle robi, żeby się zastanowiła nad tym itd. Trochę może ją za bardzo cisnęli, nie wiem. Być może teraz ona ma wrazenie takie, że każdy przy próbie kontaktu będzie chciał ja usilnie przekonać że źle robi (zrobiła). Nie mam pojęcia ale tylko takie coś przychodzi mi do tej "połamanej" głowy. Tylko tak czy siak to do swojego kuzynostwa nigdy w życiu się tak nie zachowała bez względu co się działo (chociaż oni nie wiedzieli o naszych przejściach a się dowiedzieli od jej brata)
Komentarz doklejony:
Jeszczę co mogę dodać to to, że jej mama próbowała to jakos zrozumieć chociaż Kasia nie miała nic konkretnego do powiedzenia przez telefon (raz powiedziała, że coś się chyba wypaliło według niej). Jej mama zadała pytanie: czy jest przystojniejszy od Maćka. Powiedziała, że nie. No to poszła po bandzie i zapytała a czy jest lepszy w łóżku, to usłyszała w słuchawce krzykliwym i zdenerwowanym głosem: Ty myślisz, że liczy się tylko sex w związku??? I już było po rozmowie... Tyle wiem... Innym razem powiedziała do mamy, że była taka sytuacja że szła z nim i czegos zapomniała i musieli 45 min wracać do domu. Powiedziała, że on cały czas sie z tego śmiał itd a Maciek to by pewnie był zdenerwowany. Tyle. Ale czy to jest argument? Czu\y jakieś dziwne mydlenie oczu? Ehhhh ...Nie wiem czy dobrze, ze piszę takie rzeczy na forum, czy dobrze że opisałem cała tą historię ale na pewno nie chcę by ktoś zrozumiał mnie źle. Zrobiłem to bo myśli się piętrzą, jestem jakiś pogubiony.
Załamany01 zasługujesz na to, aby być kochanym i szanownym takim jakim jesteś. Na to byś nie musiał zatrzymywać osoby przez jej idealizowanie. Na partnerkę przy której będziesz mógł wzrastać i ona będzie mogła wzrastać przy Tobie. Masz teraz znakomitą okazję, by sięgnąć w życiu po to by naprawdę być szczęśliwym, a nie ciągle motać się przy drugiej osobie. Od Ciebie zależy, czy dasz sobie na ta szansę.
A powinieneś wreszcie pokochać samego siebie i taką szansę sobie dać. Nie pozwolić się krzywdzić.
Jak to rzekł Chaplin : Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie, że ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie, bym nie żył wbrew własnej prawdzie. Dziś wiem, że to się nazywar30; Autentyczność
A forum, to miejsce ja każde inne. "Jeśli wydaje Ci się, ze ta karawana dokądś zmierza, to wróć tutaj kiedy XX wieków minie i ... patrz (co z tego zostanie)."
Komentarz doklejony:
*zasługujesz na to, aby być kochanym i szanowanym takim jakim jesteś
Według mnie nie wydarzyło się nic takiego. Wszystko było "normalnie".
Chyba jednak wydarzyło:
Cytat
Po 3 miesiącach ciąży okazało się, że nasza dzidzia umarła. Był to dla nas obojga szok. Leżenie mojej żony Kasi na oddziale, tabletki poronne, jej zwijanie się z bólu na łóżku. Nigdy tego nie zapomnę.
Strata dziecka nienarodzonego,dla kobiety jest strasznym przeżyciem,bywa że bez terapii się nie obędzie,żal rozpacz ten ból i strach przed kolejną ciążą...to może być powód jej picia,duszenie tłumienie w sobie jest efektem podobnym jak do rozerwania opony w aucie,powodem? długotrwałe zaniedbanie...Czegoś tu brakuje czegoś, co jest z jej dzieciństwa...
Ta twoja Kasia zawsze chowała się za twoimi plecami?
Cytat
Jeszczę co mogę dodać to to, że jej mama próbowała to jakos zrozumieć chociaż Kasia nie miała nic konkretnego do powiedzenia przez telefon (raz powiedziała, że coś się chyba wypaliło według niej). Jej mama zadała pytanie: czy jest przystojniejszy od Maćka. Powiedziała, że nie. No to poszła po bandzie i zapytała a czy jest lepszy w łóżku, to usłyszała w słuchawce krzykliwym i zdenerwowanym głosem: Ty myślisz, że liczy się tylko sex w związku??? I
Tak mówi matka do córki ani wysłuchania ani zrozumienia,Jaka ona ta matka była wcześniej dla niej? wszystkie błędy w taki sposób były wytykane? jakie one miały jako córka i matka relacje?
Cytat
jestem jakiś pogubiony.
Oboje jesteście pogubieni i to od samego początku.
Odeszła,topi smutki w alkoholu z odpowiednim towarzyszem,ty jej nie pomożesz bo ciebie słuchać nie będzie,pomóc możesz sobie.
Chodź swoja drogą,chyba bym jej tak nie zostawiła pomogłabym i puściła wolno,ale to ja mam tak durne serce,trochę mi jej żal
A mi jest żal ich oboje, przez naście lat próbowali być z sobą chociaż od początku coś było nie tak. A mianowicie jej zainteresowanie innymi panami. Albo coś nie tak było z autorem i czegoś jej nie zapewniał albo ona należy do "gościnnych" kobiet.
1 zdrada - macanki z kolegą za ścianą? nie bała się że ją przyłapiesz? lubiła ten dreszczyk emocji? a no tak przyznała że"
Cytat
zauroczyła się w moim koledze
stąd te macanki i lizanko a co Ty zrobiłeś
Cytat
Postanowiłem zawalczyć o nasz związek.
Wiesz że gdyby ta sytuacja potrwałaby dłużej całkiem możliwe że by ja puknął?
Cytat
Kolegę pożegnałem
Owszem dobrze zrobiłeś ale trzeba mu było postawić flaszkę że otworzył Ci oczy na dziewczynę i ją też pożegnać. A nie walczyć z jej słabościami.
Twoja postawa tez była wtedy dziwna:
Cytat
Bywało tak, ze czasem byłem w pokoju jej brata (wspólne tematy, początki internetu itp) i w tym momencie mój kolega zaczął romansować z moją dziewczyną w pokoju obok. Trwało to około tygodnia a ja nie wiedziałem wtedy dlaczego mój kolega woli siedzieć w pokoju z moją dziewczyną i oglądać z nią filmy niż być razem z kumplami. Nie podobało mi się to.
I zamiast mu podziękować i pogonić go wcześniej to Ty:
Cytat
Zacząłem wypytywać Kasię czy wszystko jest ok, czy wszystko gra.
Cytat
Kilka dni rozmów.
Kilka dni?:szoook gdyby Ci się nie przyznał, dalej kolega tam by przychodził?
Nagrodziłeś jej zdradę - staraniami? Ona miała mizi mizi a Ty pałą w łeb - bo zacząłeś się bardziej starać.
2 zdrada - bardzo ciekawie zacząłeś ją opisywać:
Cytat
Po roku prowadzenia firmy gdy szedłem po nią rano aby pójść wspólnie do pracy, zauważyłem od pewnego czasu, ze była gotowa dużo wcześniej niż na godzinę umówioną.
Jak to zrobiłeś? przecież nie mieszkałeś z nią, to jak to zauważyłeś? zawsze była nie gotowa do wyjścia? I znowu sytuacja się powtarza:
Cytat
Zaciekawiło mnie to i zacząłem mieć oczy szeroko otwarte. Nie trwało to długo bo po około tygodniu zauważyłem kątem oka jak jeden z naszych klientów "wysyła" jej buziaka w powietrzu. Wiedziałem, że coś tu nie gra.
I znowu nastąpiły:
Cytat
Zaczęły się kolejne poważne rozmowy z których nic nie wynikało.
I znowu ona tłumaczy jak za pierwszym razem:
Cytat
Zapewniała, ze wszystko jest ok i ze bardzo mnie kocha i nigdy by mnie nie zraniła.
Już to słyszałeś prawda?
Znowu zastosowałeś blef , wychodzi z tego że bez niego w waszym związku ani rusz, i czego się dowiedziałeś:
Cytat
Po 10 minutach męki w ciszy przyznała się, że umawiała się rano na sex z tym facetem.
Ona się nie przyznała to Ty na niej wymusiłeś prawdę. I jak postąpiłeś:
Cytat
krótko mówiąc: męczyłem się.
Cytat
Po tygodniu poszedłem do niej zobaczyć jak się ona czuje. Zobaczyłem, ze jest inna osobą, zero uśmiechu, smutek, podkrążone oczy - serce mi pękało widząc, że jednak cierpi. Po kolejnych kilku dniach postanowiłem, że jednak spróbuję.
Cytat
Kochałem ją bardzo mocno, powiedziałem aby zacząć wszystko od nowa, z czystymi kartami.
Tak miłość zaślepia ale ile razy musisz oberwać żeby otrzeźwieć? Za 1 razem starałeś się bardziej za 2 razem:
Cytat
Pół roku minęło a na dowód tego, że kocham Kasię i nie chcę się "odegrać" postanowiłem, że się oświadczę.
:brawo :brawo znowu ją nagrodziłeś.
3 zdrada - w skrócie znowu facet, znowu z waszego otoczenia, zostawiła Ciebie. A Ty? znowu rozkminiasz - dlaczego ona nie utrzymuje kontaktu z rodziną? a co Ciebie to interesuje? zaproponowałem zebyś złożył papiery rozwodowe a Ty?
Cytat
Z tym sądem, własnie chyba wolałbym poczekać wiesz? Ale nie po to by tego nie zrobić, tylko po to by się troche poukładać wewnątrz i nabrać siły.
A ja odnoszę wrażenie że znowu ją sobie tłumaczysz i czekasz aż wróci, bo wiesz to przecież Kasia. Czy dopuściłeś kiedyś do siebie myśl że za 1 razem na macankach się nie skończyło? a za 2 razem to nie musiało być "tylko" 4 razy?
Nie dostaniesz rozwodu od ręki a złożenie papierów pozwoli Tobie nadać jakiś pęd swojemu życiu bo na razie drobisz w miejscu i na dodatek oglądasz się do Tyłu.
Tej Kasi jaką chciałeś mieć już nie ma i chyba nigdy nie było, rusz tyłek i zadbaj o resztę swojego życia.
Zahira... mi jest tez jej żal. Stratę dziecka przeżyliśmy oboje ciężko. Dużo rozmawialiśmy tez na ten temat. Relacje między jej mamą a nianie były najlepsze. Zawsze jakoś tak miały inne zdania na rózne tematy. Ten raz w tygodniu miały sprzeczki słowne o pierdoły. Co prawda nie że jakieś awantury czy kłótnie ale 5 minutowa wymiana odrębnych zdań. Z tym alkoholem to było tak, ze po stracie dziecka nie piła - raz na ruski rok. Więcej zaczęła jak zmieniliśmy pracę. Początkowo 5/6 miesięcy pracowalismy razem ale popijała. Wcześniej to jak kuzyni sie zjeżdzali to potrafiła 2 tyg pic piwo codziennie z nimi ale potem oni jechali a ona czasem na weekend ale rzadko. Jak zmieniliśmy pracę to w sobotę np wypiła , potem tydzień nic i znów w sobotę. A potem wskakiwał np wtorek i środa dodatkowo i znów w sobotę. Róznie to bywało. Ostatnie 2 tyg przed naszym rozejściem to juz potrafiła pon, wtorek i środe a potem np sobote. Na takiej zasadzie chociaż różnie to było z tymi dniami.
Normalnyfacet - jak miałem jakieś podejrzenia to juz nie zabierałem go ze soba, zreszta on tam nie chodził ze mną codziennie. Rozmawiałem z nia bo nie wiedziałem czy mi odbija czy chora zazdrość wraca itd. Co do drugiej sytuacji to tak, bywało ze podchodziłem do niej pod dom i czekałem 5 min aż zejdzie. Było to codziennie dlatego zawsze wcześniej byłem u niej żeby sie nie spóźniać. Ale było kilka razy tak, że ona juz czekała na mnie kilka bloków wcześniej co mnie wtedy zaciekawiło ale w głowie myślałem : "nie wracaj do chorej zazdrosci". Tak, z tym wymuszeniem to prawda. Za każdym razem wymusiłem (ale czy to cos zmienia?). Co do rozwodu, wiem, sam jestem pogubiony. Ale mówi sie ze podobno czas leczy rany. Ja wspomniałem wcześniej w komentarzu moim, że nie potrafie tak po prostu wyrzucić jej z serca. Ja ją nadal kocham pomimo tego że głowa mysli inaczej. Wiem, że popełniłem szereg błędów. Niestety ale też nie byłem z tym sam, w sensie takim, ze chodziłem do psychologa i on sam powiedział, że czasem warto dać szanse. Potem Kasia osobno bywała, i psycholog na koniec juz rozmawiał tylko ze mną i stwierdził że mamy bardzo dużą szanse odbudować ten związek... jak widać - nie udało się. To wszystko nie było takie hop siup proste :kapitulacja
Dla mnie tutaj jest jakies drugie dno.
Gdzies sie cos dzialo moim zdaniem w okresie dziecinstwa, mlodosci. W tych opowiesciach nie ma tutaj nic o ojcu Kasi. Gdzie on jest? Tylko mama i mama. Ona tutaj gra pierwsze skrzypce.
Kasia wyraznie lgnie do facetow. Trafila w koncu jakiegos luzaka,z ktorym czuje sie swobodnie i krzyczy calemu swiatu "pocalujcie mnie wreszcie w koncu wszyscy w doope! Koniec kontroli, nie musze sie wam spowiadac. Robie co chce!".
jej picie mi sie nie podoba. Otoczenie przewaznie widzi 1/3 tego co mowi pijacy ze wypil. Picie to ucieczka, chemiczne regulowanie uczuc.
A Ty? No coz... czekasz by dac czwarta ostatnia szanse na zaczecie z czysta karta. A moze ona szuka faceta z jajami?
Przeczytaj jeszcze raz wszystko co Ci inni napisali i wyciagnij wnioski.
Ojciec traci kontrolę w alkoholu i nie ma nic do powiedzenia w sumie szczerze mówiąc w domu. Bywa w nim mało bo ciągle praca i praca i praca... Kasia ma w sumie jedynie z nim jako taki kontakt telefoniczny. Co według Ciebie impac1 znaczy facet z jajami? Czy nazwiesz faceta z jajami który ma 35 lat, mieszka w kiszce z rodzicami, rodzice go utrzymują, nie ma planów na przyszłość, niczego ze sobą nie robi, konsola + chlanie i ćpanie i nigdy po mordzie nie dostał bo ma 2 lewe ręce a jak tupniesz to od razu sądem straszy. To jest ten prawdziwy facet? Ja wielokrotnie brałem bardzo złe rzeczy na swoje barki by Kasia nie cierpiała (wiem, może to był mój błąd), dzięki moim decyzją coś w życiu zdobyła i to wielokrotnie. Miałem zawsze swoje zdanie w związku i nie byłem nigdy płaczliwa cipką (no trochę jestem nerwus szczerze mówiąc ale wszystko w granicach rozsądku). Nikt mnie nie utrzymywał i miałem plany na przyszłość które właśnie miały się zacząć spełniać chociaż niektóre udało sie zrealizować. Wcześniej nie było o tym mowy z wielu przyczyn, nie tylko materialnych. Nie wiem, nie rozumiem, czy cipka będzie się biła z 3 typami którzy nie chcą "wpuścić nowego typa na swój teren" który chce iść do Kasi? Takie były czasy i takie były przejścia że ho ho... Jak facet w wieloletnim związku kieruje się uczuciami do swojej wybranki to jest źle. Jak jest inaczej to też jest źle. Nie rozumiem. To że teraz jestem połamany psychicznie to nie patrz na to. Dlaczego cierpię? Bo kocham i nie potrafię przestać za pomocą pstryknięcia palcami kochać. Czy to złe? To świadczy o mnie źle? Szczerze mówiąc to trochę zazdroszczę tym którzy nie mają zbyt wielu uczuć... ale z drugiej strony nie chciałbym się zmieniać w egoistycznego potwora.
Za wyborami kobiety nie zdarzysz. Daj sobie spokój w szukaniu różnic,tego co w nim lepsze,w Tobie gorsze. Szkoda czasu i energii. Spożytkuj ja na siebie. Piszesz,że kochasz. Pewnie tak ale osobę która Kasia nigdy nie była. Kochasz swoje wyobrażenie o niej. Bo ona nigdy nie była taka jakbyś chciał. Tak naprawdę wiesz o koledze z którym się miziala, gościu z którym pojechała 4 razy do lasu na Figo tagi i teraz o tym ( twoim zdaniem) nieudaczniku życiowym dla ktorego postanowiła odejść. I to są wg Ciebie jej mankamenty. Tak naprawdę możesz wiedzieć tylko ułamek wszykiego. Czubek góry lodowej. Od samego początku swoim zachowaniem dała Ci do zrozumienia że to nie to. Zakochana kobieta nawet nie spojrzy na innego. A gdzie tu mówić o jakichś macaniach za ścianą. Olales ostrzeżenie. Z jakiego powodu?- nie wiem. Powiedzmy,że błąd, głupota z jej/Twojej strony. Jak zwał tak zwał. Ale po tej akcji z kolegą od zwiedzania lasu to już powinieneś mieć jasność sytuacji. Po prostu ona Ciebie nie kocha-i przykro to pisać ale raczej nigdy cię nie kochała. Czasami ludzie się nie dobierają i potem męczą się latami że sobą. Ty byłeś nią szczęśliwy, ona z z Toba już nie końca.
Komentarz doklejony:
Tak sobie jeszcze myślę że w tej waszej reakcji za bardzo skupiłeś się na "was". Nie zostawiłeś sobie ani jej miejsca dla siebie. Wiadomo że bycie blisko jest fajne ale trzeba sobie zostawić jakis azyl. Chciałoby się chlopie wlać Tobie na serducho trochę wiary i nadzieji ale słabo to wygląda. Ktoś kto czyta to z boku, aż krzyczy -"olej babsko. Niech się naje tym szczęściem". Wiem,że ciężko ale przeczytaj wszystkie wpisy jeszcze raz. Tutaj naprawdę nikt nie chce dla Ciebie źle. To co piszemy wynika z takich samych doświadczeń.
Macieju, jesteś teraz w rozsypce i z głową pełną pytań.
Szukasz odpowiedzi na pytania a te mogą nigdy sie nie pojawić.
Dobrze, że szukasz pomocy na forum i ze opisales jasno i szczegółowo własna historię.
Niestety z bólem, żalem i stratą musisz poradzić sobie sam, najlepiej czerpiąc garściami z naszych doświadczeń.
Staraj się zacząć żyć tak jakby żona miala juz nigdy nie wrócić, staraj sie postawić swój pierwszy pewny krok w innej codzienności.
To naturalne ze caly czas kochasz żonę, to uczucie nie zniknie tak z tygodnia na tydzień, czasem trzeba wielu miesięcy aby sie choc troche oswoić z nową rzeczywistością.
Jesli przez te miesiące będziesz stał w miejscu to zrobisz sobie większe kuku niz zrobiła Ci żona.
Piszesz że jestes konkretnym facetem, teraz masz okazję aby to sobie samemu udowodnić.
To nie bójka z trzema typami robi z nas mężczyzn, to umiejętność radzenia sobie z samym sobą, z naszymi własnymi demonami pokazuje nam kim jestesmy.
Zaczynasz nowe życie, na razie samotne ale z czasem na pewno takie nie będzie, uwierz mi!
Tez mam 38 lat, tez mocno kochałem i tez dostałem nóż w plecy.
Wiem jedno, to co sie stalo mnie nie złamało, jestem i będę silniejszym facetem a w kolejnym związku dam to czego mogło wcześniej zabraknąć.
Życzę Ci abys odkrył u siebie pewne braki, nie po to aby sie obwiniac, ale po to aby nad nimi pracować.
Twój związek prawdopodobnie nie ma szans na ratunek z tego co opisujesz, dlatego zacznij tak żyć jakby was juz miało nigdy nie być.
To trudne, bardzo trudne, ale to jedyna właściwa droga na ten moment.
Całe życie przed nami, jeszcze możemy byc bardzo szczęśliwi z innymi kobietami!
Zacznij nowe życie, im szybciej tym lepiej bo stanie w miejscu jest męczące i dla ciała i duszy.
Jest inne życie po zdradzie, pisze Ci to facet ktory pół roku temu był w tym samym miejscu co Ty.
Powodzenia!
załamany,
Ty to powinieneś był się ożenić z mamusią,stanowilibyście idealny duet,i jeszcze tam braciszek z boku ten to pewnie matce z ręki żre Ojciec nie ma nic do powiedzenia,sam ucieka w pracę i alkohol...
Cytat
była taka sytuacja że szła z nim i czegos zapomniała i musieli 45 min wracać do domu. Powiedziała, że on cały czas sie z tego śmiał itd a Maciek to by pewnie był zdenerwowany. Tyle. Ale czy to jest argument? Czu\y jakieś dziwne mydlenie oczu?
Często się na nią złościłeś?
Oceniasz tego faceta,bo mieszka z rodzicami bo pije bo ćpa bo po mordzie nikogo nie leje to trza po mordzie lać,żeby mieć 2 prawe ręce?
Powiedz ale szczerze,uderzyłeś ją chodź raz?
Cały czas mówisz o jej rodzinie,gdzie jest twoja rodzina?
Zauważyłeś że przy nim głośno mówi co myśli i czuje? postawiła się murem wszystkim i wszystkiemu nawet tobie.
"Ja nie chcę Cię już więcej ranić".
Odbieram to tak jakby była zmuszona do bycia z tobą
Decyzja o ślubie,była twoją decyzją? z miłości czy z litości?
Nie znam faceta który zdecydowałby się na ślub i bycie z kimś kto z rana bzyka się w lesie czort wie z kim
Mam wrażenie że tu jest udział osób trzecich,i obojgu wam spieprzono życie,ale odpowiedź tylko ty znasz...
Powtórzę się: dostałeś szansę by zmienić siebie i swoje życie,zająć się sobą,ona również...Nie walcz,nie proś nie niszcz pozwól jej odejść.
Ja wielokrotnie brałem bardzo złe rzeczy na swoje barki by Kasia nie cierpiała
Czy ona w ogóle miała prawo do własnych myśli, uczuć, odczuć?
Rozwiązywałeś za nią problemy, które były jej problemami? Ze swoimi problemami, lękami każdy z nas powinien sam sobie poradzić, włożyć trochę wysiłku.
Myślisz, że cierpienie ma tylko same negatywne skutki? Otóż nie a wręcz odwrotnie.
Nie pozwoliłeś jej na to aby ona miała własne myśli, nie dałeś autonomii nawet do rozwiązywania własnych słabości.
Ona nie mogła być szczęśliwa. Powtórzę się osaczyłeś ją, mimo, że uważałeś, że robisz dobrze i chciałeś dobrze.
Komentarz doklejony:
Chciałeś pełnić rolę partnera, kochanka, ojca, terapeuty, anioła stróża w jednym.
Zrobiłeś Wam obojga tym samym krzywdę, która dziś zbiera swoje żniwo.
Luki81 ... wtedy po akcjach z lasem odszedłem. To ona pisała mi setki sms (bo tel nie odbierałem). To ona dałaby wszystko aby cofnąć czas. To ona sterczała na klatce schodowej i pod blokiem aby mnie prosić o przebaczenie (było tak 2 razy w tym krótkim czasie). Jeżeli chodzi o czas wspólny - mieliśmy wybory. Poza tym ja często jeździłem do rodziców swoich i mnie nie było np 2-3h. Kasia nie chciała jeździć (kiedyś tak - później coraz mniej) i robiła co chciała. Zdarzało się też tak, że mówiła: nie jedź dziś, coś porobimy, oglądniemy itp ... no to czasem nie jechałem i spędzaliśmy wspólnie czas. To na serio nie było jakiegoś meczenia i trzymania na siłę po jakiejkolwiek stronie.
MarcinPoznan też tak mi mówią osoby które są przy mnie. Ale ten marazm jaki się pojawia, te zmuszanie się do czegokolwiek jest bardzo silne i przykre. Na prawdę mam z tym kłopot. Póki co się zmuszam ale gdzieś w głębi duszy powtarzam sobie że potrzeba czasu bo on leczy rany i to mi przejdzie.
Zahira, ojciec jest na serio typem z innej planety (na serio). Czy często się złościłem, dobre pytanie, bywały dni że była jakaś akcja która mi się nie spodobała (np umówiliśmy się inaczej a zrobiła coś inaczej bez uzgodnienia) to i była złość. Czy często? Więcej jak raz dziennie to nie ale to nie było codziennością... Czasem zwyczajnie miałem tez dni że byłem zmęczony, podłamany itd i potrafiłem o byle pierdołę się zezłościć. Ale to też nie leciały pioruny. Zwyczajnie uniesionym tonem powiedziałem co miałem do powiedzenia (ona tez) i tyle. Jak pisałem wcześniej - my się nawet nie kłóciliśmy. Po jakiejś krótkiej wymianie zdań po 10 minutach było już wszystko ok z tym że to ja zazwyczaj przychodziłem do Kasi i mówiłem np "daj spokój już, szkoda życia na nerwy" ... Uśmiechnęła się zazwyczaj , przytuliliśmy się i było już ok i nie wracaliśmy do tego. Często po takich akcjach od razu normalnie rozmawialiśmy jakby nic się przed chwila nie działo bo to przecież pierdoły. Nie chodzi mi o ocenę tylko pytałem jakie są kryteria faceta z jajami. Moja rodzina jest zdystansowana. O tamtych akcjach wiedza tylko moi rodzice. Od razu powiedzieli mi wtedy żebym zapomniał. Mieszkałem u nich po rozstaniu. Po jakimś czasie powiedzieli mi ze widzą jak mocno się męczę (bardzo to przeżywałem) i powiedzieli tak: "Jak chcesz rujnować sobie życie to idź do niej, jak chcesz tak żyć to idź - to twoje życie, to twoje wybory ale żebyś tego kiedyś nie żałował". Więcej sienie wtrącali. Teraz wiem ze mieli rację. Teraz moja rodzina nie wyobraża sobie żebym miał kiedykolwiek do niej wrócić chociaż padły słowa typu: gdybyście kiedyś się zeszli to ona nie ma wstępu do naszego domu i nie chcemy jej widzieć na oczy. I tyle. Tez się nie wtrącają. Decyzja o ślubie nie była moja tylko naszą. Oświadczyny były moja decyzją. Potem wspólnie omawialiśmy wielokrotnie temat ślubu, wspólnie wszystko robiliśmy. Była to decyzja z miłości. Osoby trzecie, trochę masz rację. Z mojej strony nie ale z jej strony wiele ludzi mi mówiło ze przebaczenie to ludzka rzecz, że związek pewnie będzie mocniejszy, i ogólne jakieś takie przekonywanie do tego wszystkiego.
poczciwy, To nie chodzi o problemy, problemy rozwiązywała sama lub wspólnie gdy mi o nich mówiła i była "w kropce". Miała prawo do własnych myśli itd. Chodzi mi o to ze np miała psiaka którego bardzo mocno kochała... psiak zachorował (miał już 11 lat). Jeździliśmy z nim do lekarza itd. Została podjęta decyzja o uśpieniu. Bardzo to przeżywała. Pojechaliśmy razem w ten dzień. Była załamana. Trzymałem jej psiaka a wet miał podać zastrzyki na uśpienie. Popatrzałem na nią i powiedziałem : "idź do auta i poczekaj". Poszła. Na moich rękach, na moich oczach psiak dostał 2 zastrzyki i patrząc mi się głęboko w oczy odszedł. Też to strasznie przeżyłem bo też byłem z nim związany i to bardzo. Wyszedłem od weta już sam. Podszedłem do niej. Przytuliłem ją. O to mi chodzi że było dużo takich sytuacji w których nie chciałem aby ona cierpiała i brałem coś tylko na siebie, na swoje barki. Ten przykład jest akurat świeży bo to było w sierpniu i niedługo po tym bach i end (dlatego tez rozważałem w głowie opcję "pocieszyciela" w pracy).
Komentarz doklejony:
Zahira, nigdy jej nie uderzyłem. Raz ją złapałem za bluzkę (początki naszego "chodzenia" i ją pchnąłem) nie przewróciła sie. Nie mocno ale poczułem się wtedy bardzo źle i od razu zacząłem ją przepraszać za ten incydent i była burzliwa dyskusja wtedy. Kilka razy (chyba 3 razy przez te lata) poza tym w trakcie kłótni złapałem ją za ręce i ścisnąłem i to wszystko. Panowałem swoje emocje pomimo ze jestem dość nerwowym typem i łatwo mnie zdenerwować.
Popatrzałem na nią i powiedziałem : "idź do auta i poczekaj". Poszła. Na moich rękach, na moich oczach psiak dostał 2 zastrzyki i patrząc mi się głęboko w oczy odszedł. Też to strasznie przeżyłem bo też byłem z nim związany i to bardzo.
A ja właśnie o tym piszę; nie pozwoliłeś jej na emocje, na to aby mogła sama je przeżywać, aby sama sobie mogła z nimi poradzić i tym samym uczyła się ich.
Ona nie mogła się rozwijać bo próbowałeś chronić ją przed czymś naturalnym, czymś co kształtuje człowieka, chciałeś przeżyć jej emocje za nią?
Dziś jeszcze nie jesteś w stanie dostrzec tego, że Twoje działania mogły spowodować jej pęknięcie a w konsekwencji odejście.
Samo jej zachowanie świadczy o tym jakby się zerwała ze smyczy; sama o sobie może decydować, nikt nie będzie się wtrącał w jej sprawy, ona wie co robi.
W końcu poczuła się jak niezależna jednostka mogąca sama decydować o swoim życiu. A jej słowa "Ja nie chcę Cię już więcej ranić". wymowne...
"Jak chcesz rujnować sobie życie to idź do niej, jak chcesz tak żyć to idź - to twoje życie, to twoje wybory ale żebyś tego kiedyś nie żałował". Więcej sienie wtrącali.
Nie słuchałeś wtedy,to posłuchaj teraz
Cytat
nigdy jej nie uderzyłem. Raz ją złapałem za bluzkę (początki naszego "chodzenia" i ją pchnąłem) nie przewróciła sie. Nie mocno ale poczułem się wtedy bardzo źle i od razu zacząłem ją przepraszać za ten incydent i była burzliwa dyskusja wtedy.
Cytat
Panowałem swoje emocje pomimo ze jestem dość nerwowym typem i łatwo mnie zdenerwować.
Łatwo cię zdenerwować? bywa gniew, który ma siłę destrukcyjną,dotkliwie rani w szczególności kogoś bliskiego,mocne słowa tną jak brzytwa,zapadają głęboko w pamięci,odbija sie to na psychice,wszyscy sie złościmy na coś,gniewamy obrażamy ale lepiej juz dostać w pysk jak coś raniącego usłyszeć i "przepraszam" czasami to już za mało.
Chodziłeś do psychologa,wspomniałeś że nerwus jesteś? może warto wrócić pochodzić na terapię,to ci wyjdzie na dobre,po prawej masz metodę 34 kroki w twojej sytuacji są w sam raz,i zrób ostre cięcie w szczególności od jej rodziny i licho wie kto tam jeszcze jest, ale odetnij się od nich,wróć do swojej rodziny...Przebaczyć,najtrudniej jest samemu sobie,żal popełnione błędy wyciągnąć wnioski po to by nie popełnić tych samych błędów...
Powiem ci to samo co powiedziałaby ci twoja mama:
Twoje decyzje,twoje życie,twój wybór...dobry z ciebie człowiek,myślę że właściwą obierzesz drogę.
załamany01,
ja na jeszcze jedną rzecz zwrócę Ci uwagę; strasznie dużo osób wpieprza się w waszą relacje; jej rodzice, Twoi rodzice, znajomi;(bo, że tutaj na forum co niektórzy chcą decydować o Twoim życiu i się wpieprzać w Twoje decyzje i wymuszać własne, wg swojego widzi mi się, to możesz i powinieneś kompletnie olać, bo ludzie czasem odreagowują własne problemy i bezpośredniego wpływu na Was nie mają ); ale te osoby która masz w realu mogą znacząco wpływać na podbijanie waszych emocji i oddalanie was od siebie;
nie rób sobie tego nigdy więcej;
stąd masz właśnie ten naciska na nią, od którego ona najprawdopodobniej ucieka; i wcale nie jest dziwnym, że kobieta ma tego dość;
Twoje życie, Twoje decyzje, Twoja sprawa; tylko Ty powinieneś je podejmować, bo tylko ty znasz całość sytuacji,i tylko Ty będziesz ponosił ich konsekwencje, a nie inni, którym się coś wydaje;
jeśli ktoś nie szanuje Twoich decyzji, to nie szanuje i Ciebie; olej takie osoby z góry na dół;
czarnowidztwo jest niczym innym jak tylko manipulacją nami, przez zastraszanie; pozorną pomocą, która jest próba dominacji i infantylizacji;
rady okraszane jedynie negatywnymi wizjami, mają wywrzeć na Ciebie wpływ, tu i teraz za pomocą strachu; więc dobrze sobie wszystkie rzeczy wyważ;
i zważ uwagę na to, czy z tego typu manipulacjami nie spotykasz się , czy ona się nie spotyka w waszym środowisku; bo to co np zrobiła Twoja teściowa, to nic innego jak oddalenie was od siebie, przez podbicie jej emocji, przez wchodzenie w sfery bardzo intymne; tak jakby chciała, aby źle działo się jej dziecku, a ona miałaby przez to aferkę, która podkręci jej nudne życie i dała możliwość dowartościowywania się;pytanie który przystojniejszy to zwykłe wścibstwo i trywializowanie; potraktowała Cię jak ciecia, który jedyne co posiada i ma do zaoferowania drugiej osobie to wygląd zewnętrzny, czyli w sumie nic znaczącego z rzeczy które może mężczyzna ofiarować kobiecie, tylko opakowanie; jak próżną i jak głupią musi być ta kobieta; a jakbyś nie był przystojniejszy, to co? byłbyś gorszym człowiekiem? jakbyś "gorzej bzykał", to jej wybór byłby usprawiedliwiony w oczach teściowej ??
unikaj takich sojuszników grających pod siebie, którym ingerencja daje możliwość przeżywania podbitych emocji, dla nich bezpiecznych, a Ciebie oddalających od rozwiązania problemu pod Twoje oczekiwania; ;
kiedykolwiek indziej, w przyszłości, nie wprowadzaj osób trzecich w Waszą relację; Twoje decyzje, niech będą tylko Twoje; a inni są jak D od S, o tego aby je zaakceptować i uszanować; za dużo osób rości sobie prawa ingerencji w wasza relację i ingeruje; z tego powstaje ten jeden wielki harmider;
Komentarz doklejony:
i te 34 kroki, które tutaj proponujemy, mają pomóc niezależnie od tego, jak dalej rozwinie się u Ciebie sytuacja i jakie decyzje podejmiesz w przyszłości;
te 34 kroki to nic innego jak odsunięcie się w sytuacji, w której ktoś nas zranił, tak by nie dać się ranić dalej; a też i by dały osobie, która zdrady się dopuściła, do myślenia i pokazały, że stawiasz jasną granice;
by poniosła jasne konsekwencje swojego działania; na zasadzie krzywdzisz mnie, to nie masz dostępu do tego co we mnie cenne i wrażliwe; zamrożenie, mur, ściana, przez którą się już nie przebije osoba zdradzająca bez zgodny osoby zdradzanej;
pomocne również w sytuacji w której ma dojść do definitywnego rozejścia, bo różnie być może, nie wszystko zależy od Ciebie; a pozwalające odsunąć się stopniowo; bo z nich łatwiej przeskoczyć do pełnego oddalenia; a jednocześnie nie blokować możliwości porozumień w innych ważnych kwestiach;
Komentarz doklejony:
*stąd masz właśnie ten nacisk na nią, od którego ona najprawdopodobniej ucieka
Tak, rozumiem Wasze wypowiedzi i dają mi wiele do myślenia.
Normalnyfacet - nie chciałbym wracać ponieważ to byłby już jakiś chyba masochizm psychiczny. Ja bardzo dużo się zmieniłem i bardzo długo biłem się z własnymi uczuciami i emocjami po aferze z lasem. Dlatego też zapytałem czy ona będzie chciała wrócić? Czy "klapki spadną z oczu". Wiem, że nie ma na to 100% odpowiedzi ale pewne schematy są powtarzane wśród ludzi a do tego zapewne ma wpływ przeszłość i wspólne życie bo wiadomo, że jak kobieta była np bita, maltretowana czy coś no to nie będzie chciała wrócić (dlatego też starałem się opisać w miarę zwięźle ale jednak z ważnymi "impulsami" naszej przeszłości). Po co mi wiedzieć czy zechce wrócić, czy jej to przejdzie? czy będzie płacz za jakiś czas? A no chociażby po to by móc się jakoś nastawić psychicznie na to i nie pęknąć jak to było wcześniej. Być może to głupie co piszę, ze nadal mam ją w sercu ale tak jest i piszę szczerze.
poczciwy, masz racje. Wielokrotnie zwyczajnie nie chciałem aby ona cierpiała. Robiłem to za nas oboje i tym bardziej mnie to wszystko teraz boli. Nie myślałem, że robię źle. Zawsze myślałem, ze jak jedna z osób jest w stanie zaoszczędzić drugiej osobie w związku cierpienia itp to powinno się tak robić... Z tym, że gdyby chciała to by została. To też nie było na zasadzie takiej, że cokolwiek ja nie powiedziałem to ona to robiła. No nie, miała swoje zdanie i mogła w tamtym przypadku pójść lub zostać. I właśnie w takich sytuacjach czy nie powinna zostać? Czy nie powinno być obustronnego wspierania w takich chwilach? Nie wiem, ona wybrała samochód a ja jak zwykle widziałem koszmarne obrazy których ona nigdy nie zobaczy.
Zahira, psycholog był w odbudowaniu relacji i związku. Chciałem poradzić się kogoś kto ma styczność z takimi problemami, z kimś kto może więcej powiedzieć, z kimś niezależnym który wysłuchał osobno jedną i drugą stronę w związku i na koniec podsumował i dał jasny komunikat jak to wygląda, jakie są szanse i czy warto. Tak wtedy zrobiłem. Nie wiem do dnia dzisiejszego o czym Kasia tam rozmawiała. Po spotkaniach psycholog mi powiedział, ze to zależy ode mnie, czy byłbym w stanie wybaczyć i nie wracać do przeszłości? Powiedziała, że widzi ogromny potencjał do tego aby naprawić nasz związek. Że wszystko zależy ode mnie. Wiec co takiego Kasia musiała tam mówić? Nie wiem... Jeżeli chodzi o nerwy. No to nie jest tak, że jestem jakiś kopnięty czy chodzę jak kłębek nerwów. No tak nie jest. Jestem normalny, często bywałem uśmiechnięty, często żartowałem a nerw pojawiał się wtedy jak coś nie grało i wszystko było pod kontrolą i szybko mi mija. Chyba jak każdy. Tu nie trzeba terapii. Wlazłem na ten temat wcześniej bo pojawiły się pytania o biciu itp.
amor, sporo prawdy piszesz z tymi osobami trzecimi. Bywało tak często szczerze mówiąc. Nie tylko z punktu widzenia mojej osoby ale Kasi też. Na nas oboje czasem niektórzy "siadali" i coś tłumaczyli. Jeżeli chodzi o oddalenie się od jej rodziny. Tu troszkę może być kłopot. Mam z nimi wszystkimi bardzo dobry kontakt. Teść powtarzał mi na początku wielokrotnie, ze przecież oni mi nic nie zrobili, oni mnie nie skrzywdzili (jak chcieli dać mi pieniądze na przetrwanie, jakieś jedzenie chcieli dawać i inne rzeczy - ja oczywiście nic nie przyjąłem i powiedziałem, ze sobie poradzę). Z Kasi bratem też spędziłem masę czasu i bardzo się lubimy i jesteśmy dobrymi kumplami (raczej przyjaciółmi) i on sam na początku powiedział, ze nie wyobraża sobie teraz po tym co Kasia zrobiła, stracić kontakt z Maćkiem bo jest jego najlepszym kumplem itd. No tak w skrócie te kwestie wyglądają. 34 kroki czytałem już zanim odważyłem się opisać swoją historię. Łatwo czytać - gorzej wykonać niektóre z nich.
Z tą całą iluzją, no może być coś z tym faktycznie chociaż żyło nam się naprawdę dobrze. Czułem ze strony Kasi miłość. Czułem to, że jestem dla niej najważniejszy (też to mówiła nie raz ale też to czułem). Bywały momenty, że ktoś źle o mnie gdzieś powiedział to potrafiła wydłubać oczy temu komuś. Poniekąd po niektórych wpisach odczuwam, że to głównie moja wina całej obecnej sytuacji (ale piszę szczerze wszystko, chociażby z "tłamszeniem" Kasi). Najbardziej trafnym chyba stwierdzeniem jest to, ze być może pogubiliśmy sie w tym wszystkim oboje. Ale czy można być pogubionym tyle lat? I czy pogubionym obustronnie? Nie wiem. Nawet gdy ja faktycznie stałem się więźniem własnej iluzji i bóstwa Kasi to przecież jest tez druga strona tego związku. Ja naprawdę czułem od niej miłość i wsparcie. Nie zachowywała sie tak do innych jak do mojej osoby. No chyba, ze też żyła w iluzji ale to chyba mało prawdopodobne aby dwie strony były poniekąd z dala od realnego świata. Zdaję sobie tez sprawę z tego, ze nie ma idealnych ludzi i idealnych związków (tym bardziej w dzisiejszych czasach to ewenement). Każdy popełnia błędy. Ja jestem w stanie przyjąć na siebie winę ale czy jest jakaś wina w moich opisach i historii która by skłoniła Kasię do tak okropnych kroków? Czy jest coś co mogłoby ją wytłumaczyć? (poza tłamszeniem jej osoby bo wspominam ze tak nie było i miała wybory i robiła to na co miała ochotę - podobnie jak i ja i nikt nic nie robił z przymusu. Miała wolną rękę praktycznie ze wszystkim.) Czy jest coś co mogłoby wytłumacz jej całkowite odcięcie się od wszystkich? Nawet od znajomych którzy przecież nie mieli żadnego wpływu na nas? Od jej bardzo ważnych w jej życiu kuzynów? Cokolwiek? Nie wiem... być może to faktycznie strach, że ktoś coś będzie chciał "naprawiać" chociaż tak wcale nie jest, a może to zwyczajny wstyd z jej strony, ze tak się porobiło i stad ucieczka od wszystkiego? Nie mam pojęcia.
Komentarz doklejony:
O taki świetny przykład z przeszłości na temat "tłamszenia" drugiej osoby. Pracowaliśmy ciężko włącznie z wszystkimi sobotami. Ja facet jak to facet chciałem czasem pojechać na rybki. I tak bywało, że jeździłem co niedzielę z rana z moim ojcem i moim teściem (chociaż on to nie zawsze mógł jechać). I było tak, że Kasia jeździła z nami. Kiedyś kilka razy mi powiedziała, żebyśmy nie jechali w niedzielę na ryby (o 4 rano już się było na wodzie). No to ja powiedziałem Kasi, że chcę pojechać bo to dla mnie jakaś odskocznia i bardzo przecież to lubię ale powiedziałem jej nie raz, żeby ona została w domu, wyspała się, akurat ja wrócę (bo wracaliśmy około 11 przed południem). I nigdy nie odpuściła. Jeździła za każdym razem. Kto jej kazał? Nikt. Nawet jej nie zachęcałem jak powiedziała, ze jest zmęczona i nie chce jechać tylko wręcz przeciwnie, mówiłem aby wypoczęła w domu. Także z tym "tłamszeniem" to .... sami widzicie.
Komentarz doklejony:
a i jeszcze jedno. Nie wiem ipac1 czy jesteś jakimś psychologiem czy nie ale trafiłeś w 10 z jednym stwierdzeniem. Mianowicie chodzi o dzieciństwo. Był jeden incydent, gdy Kasia była mała. Nie było żadnego gwałtu czy coś (bynajmniej nic mi o tym nie wiadomo a sprawa nie była nigdzie zgłaszana chyba) ale coś było. Ponoć jej mama zeszła w porę na sam dół bo do czegoś by doszło... Od tamtej chwili jej matka stała się bardzo nadopiekuńcza i taka jest do dziś. To, ze zapytała Kasie przez tel o przystojność czy tez sprawy łóżkowe (przeprosiła mnie za to) to dlatego, że wcześniejsze rozmowy prowadziły do nikąd a ona chciała i chce zrozumieć dlaczego tak postąpiła i chwytała się jakichkolwiek pomysłów itd. Szczerze to ani jej ojciec ani matka nie mogą się z tym pogodzić i też cierpią. Jej brat powiedział mi tylko tyle, ze według niego to ona zrobiła bardzo źle ale to jej wybór i nie chce o niej rozmawiać. Teraz jej mama jak dzwoni (a jest to rzadko bo ile mozna rozmawiać o pogodzie czy jedzeniu) to już o nic ją nie pyta poważnego bo każde pytanie kończy sie wybuchem złosci i frustracji. Dosłownie każde pytanie na temat obecnej sytuacji.
Mam z nimi wszystkimi bardzo dobry kontakt. Teść powtarzał mi na początku wielokrotnie, ze przecież oni mi nic nie zrobili, oni mnie nie skrzywdzili (jak chcieli dać mi pieniądze na przetrwanie, jakieś jedzenie chcieli dawać i inne rzeczy - ja oczywiście nic nie przyjąłem i powiedziałem, ze sobie poradzę). Z Kasi bratem też spędziłem masę czasu i bardzo się lubimy i jesteśmy dobrymi kumplami (raczej przyjaciółmi) i on sam na początku powiedział, ze nie wyobraża sobie teraz po tym co Kasia zrobiła, stracić kontakt z Maćkiem bo jest jego najlepszym kumplem itd.
ale Ty jak najbardziej możesz mieć z nimi nadal dobry kontakt; bo dlaczego by i nie?;
problem w tym byś nie mieszał tych relacji; jak masz przykładowo dobry kontakt z A , B i C, to problem zaczyna się gdy w twój kontakt z A miesza się C, czy B; jak B i C mają miedzy sobą konflikt, to jest to ich konflikt; dlaczego Ty miałbyś przez to tracić swoją dobrą relację z B czy C; ich konflikt, ich sprawa; Twoje dobre relacje z nimi są Twoimi, nie musisz w ich konflikt wchodzić i w nim uczestniczyć i nawet nie powinieneś; i jak Ty masz konflikt z C, to B guzik do tego; i też nie powinien w to wchodzić;
Cytat
Ja jestem w stanie przyjąć na siebie winę ale czy jest jakaś wina w moich opisach i historii która by skłoniła Kasię do tak okropnych kroków? Czy jest coś co mogłoby ją wytłumaczyć? (poza tłamszeniem jej osoby bo wspominam ze tak nie było i miała wybory i robiła to na co miała ochotę - podobnie jak i ja i nikt nic nie robił z przymusu. Miała wolną rękę praktycznie ze wszystkim.) Czy jest coś co mogłoby wytłumacz jej całkowite odcięcie się od wszystkich? Nawet od znajomych którzy przecież nie mieli żadnego wpływu na nas? Od jej bardzo ważnych w jej życiu kuzynów? Cokolwiek? Nie wiem... być może to faktycznie strach, że ktoś coś będzie chciał "naprawiać" chociaż tak wcale nie jest, a może to zwyczajny wstyd z jej strony, ze tak się porobiło i stad ucieczka od wszystkiego? Nie mam pojęcia.
daj sobie spokój z winami i szukaniem na siłę winnego;
Cytat
Czy jest coś co mogłoby ją wytłumaczyć? (poza tłamszeniem jej osoby bo wspominam ze tak nie było i miała wybory i robiła to na co miała ochotę - podobnie jak i ja i nikt nic nie robił z przymusu. Miała wolną rękę praktycznie ze wszystkim.) Czy jest coś co mogłoby wytłumacz jej całkowite odcięcie się od wszystkich?
a czemu szukasz czegoś innego? jak ktoś się odcina całkowicie , to zwyczajnie nie chce wpływu tych osób na swoje życie;
i w przypadku jaki podałeś, np toksycznego zachowania jej matki, jej wybór odcięcia się od niej, jest w pełni zrozumiały;
Komentarz doklejony:
Cytat
Od tamtej chwili jej matka stała się bardzo nadopiekuńcza i taka jest do dziś.
jaka nadopiekuńcza? zlituj się!
żona alkoholika, osoba współuzależniona;
mająca zapewne wszystkie cechy współuzależnionej, co widać w tym jak traktuje córę i jak do niej podchodzi;niewątpliwie kobieta która nie potrafi istnieć bez kozła ofiarnego;
gdzie ty tutaj opiekuńczość widzisz, a już tym bardziej nadopiekuńczość?
no zgadzam się amor ale jej matka to jedynie 1% a co z pozostałą resztą 99% jej życia? nie ma ani 1 osoby aby normalnie się kontaktowała i normalnie zachowywała, nie ma. Tak jakby wszystkich pożegnała i pochowała. Czy to normalne zachowanie? Czy to normalny przypadek? Być może istnieje coś takiego w psychologii, nie wiem. Może to faktycznie "różowe okulary"? Nie wiem.
dziewczyna najprawdopodobniej obciążona i to zdrowo;
poszukaj i poczytaj na necie informacji o DDA;
to Twoje idealizowanie i wchodzenie w infantylizacja, też budzi wątpliwości, co do tego z jakiego powodu wszedłeś w taką rodzinę i tego dlaczego tak kurczowo trzymasz się tych idealizacji i infantylizacji
Z tym tłamszeniem to wcale nie musi być tak oczywiste jak się wydaje.
Może ona faktycznie nie czuła się tłamszona do pewnego momentu, myślała, że to naturalne, że należy się poświęcić związkowi w 100% nie zostawiając sobie przestrzeni dla własnych zainteresowań i wówczas jak to zwykle w takich momentach pojawił się ktoś (on - zbawca świata)...kto pokazał jej inną jakość, inny sposób życia a ona jako istota emocjonalna długo się nie zastanawiając poleciała jak ćma do światła, nie zważając na nic nie zdając sobie sprawy z konsekwencji.
Druga wersja jest taka, że być może ona nie czuła się mimo wszystko komfortowo z tym wszystkim, ale zwyczajnie nie potrafiła mówić o swoich emocjach, omijała ciężkie dyskusje, bała się ich ( jakaś trauma po tym tragicznym zdarzeniu jakie Was spotkało). Może zwyczajnie nie chciała Cię ranić, sprawiać Ci przykrości, może uważała, że sama sobie z tym poradzi. Nie chciała obciążać Cię swoimi problemami - bo Ty ją tego nauczyłeś, wszelkie wspólne problemy starałeś się rozwiązać tylko Ty, za Was obojga.
a nadopiekuńcza była, ze mną jak Kaśka była to było ok wszystko ale jak Kaśka np wracała od koleżanki o 22 i było już ciemno to przylatywała do mnie żebym autem po nią jechał. Ja tłumaczyłem, że rozmawiałem z Kasią i powiedziała żebym nie przyjeżdżał bo spokojnie sobie spacerkiem chce przyjść i kończyło się tak że jej mam po nią szła bo się o nią bała. Kasia często kłóciła się o to ze swoją matką i od jakiegoś czasu trochę się ona uspokoiła. Jak np Kasia chciała wyskoczyć do sklepu to mama mówiła ze ona jej pójdzie do sklepu. Ale bywało tak przecież że Kasia sama poszła do sklepu to jej mam siedziała w oknie dopóki ona nie wróciła. Była nadopiekuńcza kiedyś bardzo bardzo mocno. Ostatnich kilka lat troszkę się zmieniła i troszke spasowała. Mówiła Kasi, że ciągle sie martwi o nią a jak jest z Maćkiem to o nic sienie martwi. Ot takie coś. To nie przeszkadzało zabardzo nam bo i tak większosc czasu jednak razem spędzalismy a poza tym Kasi mamy często nie ma w domu (bo praca do późna) więc w tych kwestiach był luz (duzo o tym też rozmawialiśmy z Kasią)
a nadopiekuńcza była, ze mną jak Kaśka była to było ok wszystko ale jak Kaśka np wracała od koleżanki o 22 i było już ciemno to przylatywała do mnie żebym autem po nią jechał.
czyli silnie kontrolująca, jak większość współuzależnionych; i wchodzaca w pozycje tej lepszej czyli opiekuńczej;
to ja zwraca się do córki, w tak trudnej jej sytuacji życiowej, świadczy o tym, że nawet kontaktu żadnego głębszego z nią nie ma, a Ty o opiekuńczości mówisz;
zlituj się!
z tym DDA amor to nie wiem, jej tato pije od jakis 3 lat. Wcześniej to tylko imprezy i okolicznosci i czasem weekend z browarkiem w łapie przed telewizorem. Od około 3 lat się troche pogorszyło i potrafi codziennie. U nich w dzieciństwie nie było alkoholu w domu.
nie ma ani 1 osoby aby normalnie się kontaktowała i normalnie zachowywała, nie ma.
Dlaczego to jest tak istotne dla Ciebie? To są WASI znajomi już zawsze będziesz kojarzony z nią a ona z Tobą. A ona nie chce trudnych pytań, jak ma ich uniknąć? Odciąć się. Może miała dość pytań dlaczego? lub coś ty zrobiła? Ona dobrze wie że źle zrobiła r11; znowu. Może się tego wstydzi ale czy żałuje?
Nie zastanawiaj się nad tym, przecież nie to jest problemem.
*to jak zwraca się do córki, w tak trudnej jej sytuacji życiowej, świadczy o tym, że nawet kontaktu żadnego głębszego z nią nie ma, a Ty o opiekuńczości mówisz
Cytat
jej tato pije od jakis 3 lat. Wcześniej to tylko imprezy i okolicznosci i czasem weekend z browarkiem w łapie przed telewizorem. Od około 3 lat się troche pogorszyło i potrafi codziennie.
i ty uważasz, że to mało???
do tego on pije, córka pije;
to jest właśnie dziwne, że ty tego nie widzisz, że to normalnym nie jest;
Komentarz doklejony:
mogło nie być alkoholu w dzieciństwie;
a wystarczy, aby była osoba współuzależniona, która potrzebowała dowartościowywać się i sabotować pewne zdarzenia, aby poczuć się lepszą;
darmo pić nie zaczęli;
z jakich rodzin pochodzą teść, czy teściowa?
U niego z tym piciem to stopniowo się zaczęło. Koledzy z pracy duży wpływ mieli. Byłem przy tym wszystkim bo tam żyłem. Z kolegami zaczynał po pracy to browarek czasem to dwa... i tak czas leciał że z kolegami po pracy potem codziennie i tak to jakoś trwa. Chociaż po tych zdarzeniach z moim małżeństwem było kilka dni że nic nie wypił i sie hamować zaczął szczerze mówiąc ostatnio z tym popijaniem.
Komentarz doklejony:
normalnyfacet - bo jakoś staram sie to wszystko ogarnać i zrozumieć. Nikt dookoła nie wierzy w takie coś i nie ma pojecia nawet jak to nazwać. Mówią tylko że to abstrakcja jest.
Myślę że to jednak nie jest aż tak dziwne. O czym ma rozmawiać ze znajomymi? udawać że nic się nie stało? Czy łatwiej poznać nowych znajomych (jego)? Z matką ma kontakt? ma? a czy znajomi to rodzina? no nie? Nie chce im się tłumaczyć a wie że w końcu zaczną pytać.
Po prostu ona teraz udaje że problemu nie ma, gdyby z nimi utrzymywała kontakt to musiałaby przyznać że problem jest.
Jeżeli chodzi o nerwy. No to nie jest tak, że jestem jakiś kopnięty czy chodzę jak kłębek nerwów. No tak nie jest.
Czy ja mówię że ty jesteś kopnięty? kopa to już dostałeś
Cytat
nerw pojawiał się wtedy jak coś nie grało i wszystko było pod kontrolą i szybko mi mija. Chyba jak każdy. Tu nie trzeba terapii.
Nerw to zaraz ja dostanę trza być stukniętym żeby iść do psychologa? jesteś wylewny, ale nie słuchasz samego siebie żyłeś i dalej żyjesz pod dyktando innych,nie podejmujesz swoich własnych decyzji,wyborów... dzieje się źle dzwonisz do kolegi,do teściowej też?
Twoja Kasia przypomina mi dziewczynkę w czerwonych trzewikach...wstawię link ale analizę zrób sobie sam,podpowiem o co mniej więcej chodzi...może usłyszysz swój własny głos,swój instynkt.
-Udomowiona kobieta
-Brutalna strata
-życie odarte z wartości
-starcza siła
-palenie skarbu(głód duszy)
-Okaleczenie instynktów
-przemycanie ukrytego życia-rozdwojenie
-strach,bunt ciała
-Klęska
-Obsesja i uzależnienie
Z takich analiz większość się śmieje,ale to mocno wciąga
Może ktoś jeszcze się inny wypowie chociaż wątpię aby komuś chciało się czytać tak długą historię i komentarze (w których też są zawarte pewne informacje). Tak się zastanawiam nad tym jak to będzie ... idą święta. Zapewne jej rodzice będą chcieli mnie zaprosić i podzielić się opłatkiem w ich domu (i do niedawna jeszcze w moim domu). Nie wiem , na samą myśl to dziwnie się czuję a z drugiej strony oni mi nic nie zrobili (tak mi mówią) i nie chcieli by abym się na "nich wypinał". No po części jestem w stanie ich zrozumieć. Zarówno teść jak i teściowa traktowali mnie jak syna (zresztą mówili mi to niejednokrotnie, że dla nich jestem jak syn). Tak czy siak to będą najsmutniejsze święta w moim życiu a o Sylwestrze już nie wspominam. Jedni sądzą, że wina leży po stronie rodziny, ze tak zrobiła. Inni sądzą, że wina leży po mojej stronie. Jeszcze inni mówią olej ją bo ona zrobiła źle i to ona zawiniła i nikt inny. A mnie cały czas nie wiem dlaczego nurtuje pytanie: "kiedy spadną różowe okulary" i czy w ogóle spadną? Czasem łapię sie na tym, jakby nic się nie stało a Kasia po prostu gdzieś wyjechała. Czasem jakaś taka myśl mi przychodzi do głowy co chyba nie jest zbyt dobre
załamany
Sadzisz że ktoś inny coś innego Tobie napisze? Przecież Ty niby czytasz ale to co czytasz Tobie się nie podoba.
Dlatego zadałem Tobie pytanie - Czyli gdyby ona teraz przyszła to byś ją przyjął?
Oczywiście odpisałeś:
Cytat
nie chciałbym wracać ponieważ to byłby już jakiś chyba masochizm psychiczny.
ale nie wykluczysz takiej możliwości prawda? Dlatego stoisz w miejscu i wciąż zadajesz pytanie:
Cytat
A mnie cały czas nie wiem dlaczego nurtuje pytanie: "kiedy spadną różowe okulary" i czy w ogóle spadną?
nadal się łudzisz:
Cytat
Czasem łapię sie na tym, jakby nic się nie stało a Kasia po prostu gdzieś wyjechała.
chciałbyś żeby to był sen prawda? ale to nie jest sen tylko jawa a to co tu czytasz służy temu żebyś otrzeźwiał i zaczął decydować o swoim życiu.
Witaj Maćku.Ostro tu po Tobie pojechali na początku.Zarzucono Ci że ją ograniczałeś,osaczyłeś,byłeś wszechobecny w jej życiu,prawie ją udusiłeś swoją obecnością i staraniami.Ja pozwolę się z tymi opiniami nie zgodzić.Moim zdaniem było to dla niej bardzo wygodne,miała Cię na skinienie ręki ,zawsze byłeś blisko i robiłeś co chciała,chroniłeś ją ,dbałeś by miała jak najmniej problemów ,zmartwień.To w związku normalne ,szczególnie kobiety lubią być zdobywane ,adorowane ,docenione.I co Cię za to spotkało?Trzy zdrady.Raz darować można,ale trzy?Ona była Ciebie tak pewna ,że nie liczyła się z nikim i niczym ,jej musiało być na górze a Ty się na to godziłeś.Bądź pewny jeśli jej coś nie wypali w nowym związku wróci.Znowu będzie przepraszać,żałować ,robić maślane oczy i prosić o wybaczenie.Spróbuje na pewno ,zawsze ulegałeś,dlaczego teraz ma być inaczej.Jeśli ulegniesz to moim zdaniem będziesz już dla niej nikim.Nikim przez duuuuuuuuuuuuuuuuże N.Taka przechowalnia,lokal zastępczy z braku lepszego.Dobrze przemyśl co Ci tu piszą.Moim zdaniem dobrze dla Ciebie że to ona odeszła.Ty nie zdobył byś się na ten krok,cokolwiek by nie zrobiła.A tak masz szansę.Jesteś jeszcze młody.Możesz mieć inną kobietę,dzieci rodzinę.Pocierpisz jakiś czas ,ale będzie lepiej,musi być.Z jej rodziną kontakt jest nieunikniony,lubią Cię szanują ,traktują jak swego ale z czasem te kontakty staną się luźniejsze,rzadsze.Oni nie mają prawa wymagać od Ciebie lojalności za to co zrobiła ich córka czy siostra.Napiszę przewrotnie jej zdrada jest dla ciebie szansą na normalną miłość,związek ,życie.W przyszłości możesz uniknąć wielu błędów które popełniałeś i to nowe życie może być lepsze.Pewnie dziś tego nie widzisz ale tak może być.Trzymaj się prosto.Warto.Pozdrawiam.:cacy
Tak Crusoe, na początku i przez niektóre wpisy trochę "dziwnie" się poczułem to prawda ale każdy ma prawo do wyrażenia swojej opinii tym bardziej jak nie zna się całego obrazu a tylko jego skrawek (dlatego tez w komentarzach dodałem kilka ważnych aspektów). Mam nadziej, ze powiedzenie: "Czas leczy rany" będzie w moim przypadku trafne... W tej chwili jedynie co odzwierciedla mój stan to chyba taki o to cytat:
"Dziś gubię się w labiryncie wniosków, stoję gdzieś pośrodku moich bożków, pytam gdzie mam iść
A na każdym rogu czyha potwór, muszę dusić w zarodku cały strach i przed siebie dalej iść
Co dzień zaczynam to od początku, walczę ze sobą w środku, mija kolejna noc, kolejny świt
I nie znam wyjścia z tego labiryntu, ręce do modlitwy składam i krzyczę: Panie, pozwól żyć..."
Dostałeś mnóstwo komentarzy, czytaj wielokrotnie i czerp z nich.
To, że ktoś wytknął Ci Twoje błędy nie było chęcią wykazania Ci, że ta sytuacja, w której się znalazłeś to Twoja wina.
Odpowiedzialność za zdradę zawsze ponosi osoba, która się jej dopuściła, dokonała wyboru; i nikt tutaj tego nie podważył.
Komentarze, które niekoniecznie Ci się podobają mają jeden cel, aby zmusić Cię do myślenia, szerszego spojrzenia na całokształt. Człowiek, który stoi z boku i zna emocje jakie właśnie przechodzisz potrafi dużo więcej zauważyć niż Ty sam.
Jeśli będziesz w stanie dostrzec swoje błędy jakie popełniłeś a pewnie popełniłeś ich mnóstwo; zresztą jak każdy z nas tuta;j to przyniesie tylko pozytywny efekt w przyszłości. Przy okazji takich zdarzeń warto się pochylić nad samym sobą. Jest to niewątpliwie niepowtarzalna okazja aby się rozwijać i paradoksalnie wyjść wygranym w całej tej sytuacji. Pytanie tylko jaką drogę będziesz chciał obrać. To tylko Twoja decyzja. Wszystko w Twoich rękach. Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz.
Za rok, dwa możesz być już w zupełnie innym miejscu, niezależnie od tego czy będziesz sam, z kimś innym bądź nawet ze swoją żoną.
Teraz jednak przestań myśleć, analizować kiedy spadną jej różowe okulary. To do niczego nie prowadzi. Ten czas musisz maksymalnie wykorzystać tylko dla siebie.
To odświeżyłem na bieżąco Twoja historie i po serii dopowiedzenie kilka moich spostrzeżeń dla Ciebie.
1 facet z jajami - o co chodzi w tym stwierdzeniu. Zazwyczaj gdy go używamy ludziom do głowy przychodzi mocno umięśniony pan, może jak pisałeś nawet choleryk... już na pewno nie ktoś mieszkający z mama, zastanawiający się jak żyć i co wybrac. Tylko to właśnie stereotyp - myślenie skrótowe, życzeniowe i pozorne. Jaja 😉 to raczej siła mentalna, jaja to odwaga w cofnięciu się w życiu by zacząć od nowa ponosząc konsekwencje swoich błędnych decyzji, jaja to wreszcie konsekwencja w działaniu. (Dla jasności nie znam nowego kolegi Twojej zony nie twierdze, ze je ma i nawet uważam ze nie do końca nas to musi zajmowac na czele z Tobą - ale o tym za moment).
2. Trzecie zawsze największym złem - tak schemacik zupełna norma... jednak w bilansie zysków i strat wyłącznie walka o nasze ego - wiadomo on zawsze będzie głupszy, mniej przystojny, zaradny ucieleśnie zła - tylko po co ?
Ratując zranione ego zdradzeni (my wszyscy No może w zdecydowanej większości ) plujemy na kochanków rozpaczliwie porównując ich z nami. Przysłania to kompletnie poszukiwanie części odpowiedzi dlaczego ? To co pozornie daje kochanek to najprostsza odpowiedz o deficyty naszego związku. Jasne każdy romans daje emocje, które stygną z czasem ale daje / udaje ze daje to czego brakuje zdradzającym w pierwotnej relacji.
Po co nam to potrzebne - ano prócz pocieszenia tego częściowo szukamy tu na forum i w życiu - zrozumienie. Jasne chcielibyśmy najczęściej
dostać to najlepsze ujęcie sytuacji - my nie winni a cała wina najlepiej na zdradzających, jednak prawda ta która rozwija - nie głaszcze musi zmusić do refleksji i przyjąć nasz brud nasze bledy, ukazać nasze deficyty- wtedy idziemy krok dalej inaczej zostajemy w nic nie wymagającej roli bycia OFIARA ( gdzieś skręcasz w tym kierunku).
Czas określić co chcesz zrozumieć - na razie jednak co tez częściowo zrozumiałe to etap lizania ran po ciosie... jak to się stało ale z góry postawiona teza .... było tak pięknie a kochanek dupa ... wiec to bez sensu...
Wznieś się ponad siebie i może z drugiej strony - jakie ma mocne strony kolega, co zyskała Twoja żona ... a czego nie miała - te odpowiedzi chodź bardzo, bardzo bolesne dadzą dużo wskazówek.
dirty, pytasz jakie mocne strony może mieć kochanek, jak pokazuje swoje jaja .
Kilka możliwości :
- jest nowy, nie to co ten sam od 10lat
- dostarcza emocji - zapije, zapali, poszarpie, zrobi awanturę , a potem wyszepczesz słowo rkochamr1;
- nie pyta się o zdanie, zgodę tylko każe coś zrobić albo stawia przed faktem dokonanym
- lubi dużo wypić , lubi zioło
- nie martwi się jutrem
Itp.
Przeczytałam Twoja historie i cześć komentaży .Rzeczywiście pojawia sie tu problem w dużej mieże związany z DDA i ich dysfunkcyjnym funkcjonowaniu w bliskich elacjach .Raczej może inaczej takie osoby panicznie boja się być z kimś na stałe na zawsze na całego .Nie doczytałam czy jej ojciec pił ? To że sama w pewnym momencie sięgneła po alkohol ( ty nie pisłeś ) nie było podswiadomym chęci powrotu do silnych schematow z dzieciństwa ? Że brakowało jej jakiej dysfunkcji która tak naprawdę była i na to wyglada jest jej czastką .Moze właśnie przy alkoholiku podswiadomie czuje się bezpiecznie bo wróciła do tz domu ...?Zadaj sobie te pytania ty najlepiej ją znasz a przynajmniej na tyle aby móć coś wywnioskować .Jeśli sam nie niesteś w stanie szukaj pomocy u specjalisty .Doszukiwanie się winy czy zrozumienie samemu wymaga dużego obiektywizmu i " technicznej " wiedzy psychologicznej a to na własną rękę jest dosyć mało skuteczne ...Nawet przy dużej samoświadomości cześto nie widzimy pewnych rzeczy ... Zmieniając temat : Liczysz że sie opamięta , wróci zmadrzeje ok masz takie prawo masz takie nadzieje nawet moze w głębi duży możeć mieć takie marzenie ...I teraz wyobraś sobie że tak sie dzieje .Wróciła przeprosiła stara się to naprawić .I Nie czujesz że już jakaś czastka ciebie umarła ? Wybaczysz zapomnisz że codziennie nie będą wracać słowa które słyszałeś ? Że wszystko będzie po staremu że czas zatrze rany a ona jest ukochną za ktorą życie byś oddał ...To dosyc niedojrzałe powtórze za poprzednikami i infantylne .Nie to że nie rozumiem takich uczuć jak najbardziej rozumiem też byłam 17 lat w zwiążku życie poukładało się tak że rozstaliśmy się .Jestem w nowym mam dziecko i to w nowym zwiazku doznałam zdrady upokorzenia takiego jak nigdy wcześniej .Z poprzednim partnerem do tej pory szanujemy się lubimy i mam przynajmniej ja wspomnienia podobnie jak ty że były momenty że poświęciłabym dla niego życie ale zaznaczam kluczową sprawę ten człowiek zrobiłby dla mnie to samo ...Raz uratował mi życie wyciągnoł z choroby i takich ludzi się szanuje dba nigdy przez 16 lat nawet mnie nie skłamał .Nigdy nie zdradził oszukał .Widzisz różnice ?! Teraz jestem na takim etapie jaki Ty pewnie byś chciał z 2 Partnerem ...Przeprosił rozstał się z kochanką tworzy sielankę dba o mnie i nasze dziecko od 2 miesięcy ..a 6 przeżyłam istny koszmar ...Czy jest łatwo jest choler...trudno kazdego dnia zastanawiam się co ja tu robie po co mi to czy nie powtóży sie za pół roku rok czy za 10 lat .Czy nie szkoda życia .Zadajesz sobie takie pytania ? Przecież tyle razy dostałeś w dup..i nic Cię to nie nauczyło ? Trzeba mieć zasady aby się przed takimi ludzmi chornić i być konsekwętnym innego wyjścia nie ma ...I jawet jak się opamięta wróci co co wtedy przyjmniesz będziesz chciał z taką osobą mieć dzieci sprobować kolejny raz .Códa się nie zdażają a ludzie się nie zmieniają z dnia na dzień po tylu latach .Może jej pijany ksiaże jest na tyle dysfunkcyjny co ana i razem im to gra .Nie znam Ciebie wydaje się że bardzo rozsadny z Ciebie człowiek ale tez wiem że to jedna strona medalu drugiej pewnie nie uda się poznać .Raz tylko usłyszałam wypowiedz nie ma dymu bez ognia odnośnie zdrady ...Ja napiszę i tak i nie nie ma reguły czasem na siłe szuka się tego ognia aby był powód do zdrady czasem wręcz prowokują nasi " wybrańcy " konflikty aby w spokoju zracjonalizwoać swoje zdrady .Tu tego nie widzę tu wyioskuję że Kasia jest dosyć zagubioną w życiu osobą szukająca bliskości bez prawdziwej bliskości bo to ja przerasta mam wrażenie .Z przeczytanego tekstu też można wywnioskować ze tak nie umiała się z tobą komunikować przynajmniej ja to odebrałam tak .Ty zaczynałeś rozmowy ona co sama z siebie nic nie chciała ?
A gdzie tu teraz faceta z jajami zobaczyć? w muzeum chyba umięśniony,no popatrzeć można,duża klata z móżdżkiem wróbla wygórowane wymagania,oczekiwania i zasady których nie można złamać,odrazu pokazać gdzie są drzwi choleryk to kawał cholery,poprzeczka której nie da sie przeskoczyć i nawet nie powinno sie starać...
Nick - pełna zgoda jednak ten obraz to obraz, właśnie który podpowiada nam żal, nasze jestestwo ofiary nie chcące zobaczyć innych spraw, innej płaszczyzny kochanka, które to odkrywają/ pomagają odkryć de facto nasz bliska zdradzająca osobę.
Komentarz doklejony:
Prześwietlenie kochanka to poniekąd sprawdzam ukryte (czasem komunikowane dość jasno) ale niezaspokojone Potrzeby.
powinno być chyba na odwrót, i stary sprawdzony powinien być cenniejszy przez wzgląd na to co zostało wybudowane wspólnie przez lata;
stary był nudny? nie rozwijał się? nie miał nic ciekawego do zaproponowania? nie wnosił w życie świeżości? nie dbał o rozwój? nie miał w sobie pasji życia? nie wnosił w dzień codzienny nic ciekawego i nowego? ; nic cennego nie zostało przez te lata wybudowane, co trudno byłby stracić?
Cytat
- dostarcza emocji - zapije, zapali, poszarpie, zrobi awanturę , a potem wyszepczesz słowo rkochamr1;
a dlaczego nie: "potrafi wyczuć emocje", "nie lekceważy emocji kobiety", "umie te emocje odczytywać" ?
Cytat
- nie pyta się o zdanie, zgodę tylko każe coś zrobić albo stawia przed faktem dokonanym
a czemu nie :"jest zdecydowany", "potrafi samodzielnie podjąć decyzje", "potrafi kobietę pozytywnie zaskoczyć" ?
Cytat
- nie martwi się jutrem
równie dobrze: "potrafi cieszyć się życiem", "nie stwarza sztucznych problemów", "nie cierpi na profesjonalizm", "potrafi znaleźć właściwy dystans i nie zadręczać się rzeczami na które nie ma wpływu", "potrafi cieszyć się tym co ma, a nie gonić wiecznie za wiatrem"
amor,
Zaczynasz dyskusje która nadaje się do garażu.
Generalnie - można to ubierać w różne słowa, w zależności kto kogo opisuje i co chce wykazać .
Równie dobrze można by powiedzieć :
- nudny bo konsekwentnie dąży do celu który wspólnie wyznaczyli, jest i zawsze był typem introwertyka , ma wpojone zasady, światopogląd którymi kieruje się w życiu ale tez : na żądanie żony zerwał znajomosci , porzucił pasje i poświecił czas i energię dla rodziny pomagając albo wyręczając żonę , popadł w depresje po traumatycznym przeżyciu np zdrada żony.
Jedna rzecz to żonglowanie słowami , druga rzecz to obiektywna ocena siebie i śwagra, a trzecia rzecz to fakt , że to co jedna osoba oceni jako zaletę druga oceni jako wadę , a czwarta .... że wcale nie chodzi o wady czy zalety bo drugiej osoby to nigdy nie obchodziło a jedynie fakt że był - bo rozsądek podpowiadał ale tylko do czasu.
No a dodatkowo :kobieta zmienna jest :niemoc
Poza tym przestrzegam przed takimi ćwiczeniami wyszukiwania w sobie pierwiastków winy, bo może sugerować , że wystarczy usunąć je, zmienić a wszystko jak za dotknięciem czarodziejskiej rożki wroci na swoje miejsce.
Nie.
To może być pożyteczne ćwiczenie ale raczej w nowym związku z nowa (może nudną ) kobieta niż z ta stara ( barwną ) .
Ale wtedy może okazać się , że lepiej wrócić do starych wad niż do nowych zalet. :cacy
Są ważne rgeneraliar1; i mniej ważne cechy charakteru których lepiej nie zmieniać na siłe, po to żeby przypodobać się komuś .
Moim zdaniem szukaj swojej drogi, dla nie ty nie istniejesz, skoro nie ma kontaktu to wasze lata wyrzucono do kosza, jak ty znajdziesz dla siebie droge, to do niej dotrze I ona zrozumie co traci
Dzięki wszystkim za to, ze czytacie (mimo tego że jest tego dużo) i staracie siemi pomóc itd.
dirty - nie jestem niestety napakowany ani też w 100% cholerykiem. Pokazałem kilka przykładów które według mnie świadczą o tym ze facet z jajami radzi sobie w każdej sytuacji w życiu i jest konsekwentny. (mam teraz sytuację z którą sobie nie radzę (lub średnio radzę) - ale czy połamana psychika może być przykładem odbiegającym od normy która wskazuje na faceta z jajami? Nie wiem, ocenę zostawiam...). Kolejna sprawa to to, że ja tego nie stwierdziłem tylko sama Kasia (przystojny?) w rozmowie telefonicznej i znajomi którzy go znają z widzenia (ich ocena). Kolejna rzecz którą mógłbym sobie zarzucić to to, ze być może zbyt długo zwlekałem z dzieckiem. Kasia marzyła o dziecku jak każda kobieta. Co prawda rozmów nie mieliśmy na ten temat (w sumie to ja zacząłem rozmowę na 1 miesiąc przed rozstaniem, że chcę). No i ewentualnie trochę codzienności i monotonni (4-5 dni takie spokojne w tygodniu). Resztę ... dirty, codziennie przed wyjściem do pracy słyszała: "kocham Cie". Dosłownie codziennie, patrząc się jej w oczy. Do tego buziak (czasem bez). Codziennie w pracy obustronne dzwonienie i wiszenie na słuchawce po 20min (kilka razy dziennie), codziennie dziesiątki smsów w pracy (obustronnie) ale tydzień przed naszym rozejściem było już ich mniej i Kasia nie miewała już tak podobno czasu żeby pisać lub dzwonić. Nie wiem...
Maja3 strasznie Ci współczuje . Jej ojciec nie pił kiedyś (tylko okazyjnie jak każdy) - zaczął od około 3 lat mniej więcej (może nawet później). Co do powrotu - już taki powrót zaliczyłem i żeby się pozbierać i móc dalej z Kasią żyć nie obyło się bez kilku wizyt u psychologa. Samemu ciężka sprawa a po kolejnych takich wybrykach to chyba niemożliwe już jest (psychika). Hmm czy jestem rozsądny? Nie wiem... górę wzięły uczucia kiedyś i teraz cierpię podwójnie, wiec chyba nie jestem rozsądny. Druga strona medalu, tak, każdy ją ma ale jestem normalnym gościem. Poświeciłem dla Kasi swoje życie po przejściach... O jakich wiec "ciemnych" stronach można tu pisać? Że czasem się zdenerwowałem i powiedziałem 2 zdania głośniej? I ta kłótnia się na tym kończyła bo nie dyskutowaliśmy dalej bo "każdy miał swoja racje"? a po 10 minutach dalej się śmialiśmy (nieraz z tego co było przed chwilą). Ja nie chce sie wybielać czy coś i pisałem, ze potrafię przyznać się do winy ale właśnie tego nie mogę zrozumieć. Do tego mogę dodać jeszcze taką ciekawostkę, że 4 niezależne sobie osoby powiedziały mi że: "byłem dla niej za dobry", a jedna osoba mi powiedziała ze: "było zbyt kolorowo i cukierkowo". No ale to co? Bić się mieliśmy? Kłócić? Rzucać w siebie talerzami? Nie rozumiem... Komunikowaliśmy się normalnie. Ile to ja miałem "kłótni" a byle co (np torbę z zakupami położyłem nie tam gdzie trzeba bo tam brudno przecież) oczywiście afera, kłótnia, prawie łzy ... ale minęło 30min i słyszałem "przepraszam" , mam teraz złe dni i tak mnie jakoś nosi. Masa takich sytuacji. W drugą stronę też tak bywało (nie mówię, że nie) bo np byłem zmęczony lub jakiś poddenerwowany czymś i BABACH! Wkurzony coś powiedziałem, kłótnia...(w moim przypadku to 10min ) i było już normalnie. Nie znam związku ani jednego żeby się kłócili i po 10 - 30 min razem już śmiali oboje a my tacy byliśmy. Bardzo duzo ludzi którzy nas zna, brała nas za przykład. Zawsze uśmiechnięci, szczęśliwi, weseli i niosący dobro. Zawsze. Bardzo dużo ludzi chciało się z nami spotykać (kawa, grill, wypady różne). Nawet jej kuzyn (jedna z najważniejszych osób w jej życiu a mimo to go źle potraktowała) po spotkaniu się powiedział mi, że to "inna" jakaś Kaśka. Zawsze była szczęśliwa, uśmiechnięta itd itd a teraz jak rozmawiał z nią 30 min to powiedział, ze ani razu uśmiechu, że jakaś taka poważna bardzo itd.
amor w tym sęk że od około 4 lat nasz związek nie stał w miejscu. Bardzo dużo osiągnęliśmy przez ostatnie 4 lata na różnych płaszczyznach (włącznie z osobistymi rozwojami).
Jeszcze mogę dodać taki fakt, ze powiedziałem dla Kaśki, ze spalę zdjęcia nasze (włącznie z ślubnym albumem) to się wkurzyła. No to powiedziałem przez tel: a co? Po co Ci one? Z nowym mężem chcesz je oglądać i się z nich śmiać? Na to ona zaśmiała się w słuchawce i powtórzyła dziwnym głosem: "nowym mężem heh". Generalnie stanęło na tym, ze stwierdziła ze zdjęć się nie niszczy - zostawiłem jej to. (90% zdjęć jakich posiada to nasze wspólne). No i tez się zastanawiałem po co jej to? Nie rozumiem wielu rzeczy ... Czasem mam wrażenie jakbym był w ukrytej kamerze lub przechodził jakiś test.
Przedstawiasz takie fajne małżeństwo normalnie pozazdrościć r11; tylko czemu znowu Ciebie zdradziła i tym razem zostawiła? To jedno pytanie a drugie, czego Ty tak naprawdę chcesz? Bo teraz wygląda że ją i siebie bronisz i waszego małżeństwa. Tylko jeśli było tak fajnie to czemu jest tak źle?
Teraz rozkimiasz dlaczego ona tak się zachowuje, może teraz do niej dociera że nie samą wóda i sexem człowiek żyje. No ale skoro Ty już jej nie chcesz, to co to ma za znaczenie?
normalnyfacet ^ zwyczajnie odpisałem dla ludzi bo niektórzy stawiali znaki zapytania lub pytali o coś wprost. Z naszym małżeństwem było tak jak pisałem wyżej. Nic nie ubarwiłem, nic nie pomijam. Nie bronię przecież nikogo. Mam nic nie pisać? Nawet nie wiesz normalnyfacet jak ludzie reagują jak się o tym dowiadują. 90% z nich to robi przysłowiowego "karpia".
Komentarz doklejony:
I tak szczerze mówiąc co bym zmienił gdybym mógł cofnąć czas i poniekąd (znów) wziąć winę na siebie? Wiesz co bym zrobił? Nie ociągał się z dzieckiem. To tak naprawdę mogę stwierdzić, ze w tej kwestii być może za długo czekałem i losy być może by się inaczej potoczyły. Nic innego bym nie zmienił, nie miałbym czego. Zastanawiam się czasem nad tym czy ona nie jest np chora psychicznie ale przez tyle lat to przecież bym coś zauważył, cholera wie. Niektórzy mówią, że ona ma coś z głową...
Jeden podstawowy błąd - nie analizuj jej zachowania, nie myśl o tym co ona teraz robi albo dlaczego robi bo to do niczego nie prowadzi a tylko nakręca niepotrzebnie emocje, karmisz je sam. Lubisz samobiczowanie? Odpuść trochę. Wiem, łatwo się mówi, ale zatroszcz się w tej chwili maksymalnie o siebie, znajdź sobie jakieś zajęcie. Według mnie oczywiście to co się wydarzyło ma ogromne znaczenie w przeciwieństwie do mojego przedmówcy, chociażby po to aby na przyszłość wyciągnąć wnioski. Jednak na dogłębną analizę przyjdzie jeszcze czas. Teraz dbaj o to aby po prostu lepiej się czuć.
Komentarz doklejony:
Piszesz, że nie ociągałbyś się z dzieckiem. Myślisz, że to cokolwiek zmieniłoby? Jeśli tak to tylko chwilowo. Chciałbyś być weekendowym tatusiem a dziecku zafundować niepełną rodzinę?
Ten tekst z dzieckiem świadczy o tym, że faktycznie strasznie jeszcze błądzisz. To nie zarzut. Nie da się kochać za dwóch.
Ehhhh, przepraszam, jestem rozsypany jakiś. Nie chce do niej wrócić ale nadal ją mam w sercu i to się ciągle odzywa. Trudne to myśląc, że nie ma opcji, nie ma powrotu, nie ma zmiłuj a jednocześnie tęsknota, zmartwienie i uczucie które nie gaśnie. Nie chce nikogo tu przecież denerwować czy coś bo nie po to jest ten portal stworzony. :kapitulacja
jak ludzie reagują jak się o tym dowiadują. 90% z nich to robi przysłowiowego "karpia".
Jacy ludzie? obchodzi cię co myślą inni?
Blisko mnie mieszkało małżeństwo 28 lat razem,jej mąż miał nockę,w nocy podjechał bus zapakowała potrzebne rzeczy, i żona mu wyjechała na drugi koniec Pol.Uciekła do faceta o 12 lat młodszego a ona ma 50 można zrobić karpia co? pozornie udane małżeństwo,wszędzie chodzili, jeździli razem, śliczny piesek,bo dzieci nie mieli,zostawiła wszystko i odeszła od niego po 28 latach wspólnego życia,ale nikt nie wiedział co się dzieje w tych 4 ścianach,umiał bić żeby śladów nie było
Idealizujesz swoje małżeństwo,które z boku jak każde inne wygląda na idealne,ludzie są zdziwieni robią karpia,a ci ludzie co? materacem u was byli? Dlaczego uciekła,to wie tylko ona,masz prawo do żalu,do odchorowania tego,już raz to przerabiałeś, jeszcze ci mało? za chwilę nie będziesz żył a wegetował,utkniesz w roli ofiary i niech wszyscy mnie głaskają i się litują,jaką krzywdę mi wyrządzono
Zerwała się ze sznurka,i niech wszyscy pocałują ją w głębokie poszanowanie,robi co chce jest wolna,obrała nie właściwą drogę,ale ty nie jesteś odpowiedzialny za jej brak rozsądku,to jej życie i jej przyjdzie za to zapłacić,no chyba że jesteś tak dobroduszny i cały ciężar weźmiesz na siebie, tak jak robiłeś dotychczas by Kasia nie cierpiała
Obserwując zachowania niektórych facetów,zastanawiam się jakim, cudem się uchowali.
amor w tym sęk że od około 4 lat nasz związek nie stał w miejscu. Bardzo dużo osiągnęliśmy przez ostatnie 4 lata na różnych płaszczyznach (włącznie z osobistymi rozwojami).
to nie był wpis do Ciebie, tylko taki luźny kontrast dla zobrazowania, że każda wada może być i dobierana jako zaleta w zależności od okoliczności;
wiec nie ma co się porównywać z kochankami; są zwyczajnie inni;
te nasze porównania, których dokonujemy w pierwszym okresie, wynikają z naszego spadku wartości po zdradzie, bo zdrada ostro nam daje po poczuciu naszej wartości; ale to tylko tyle; ani oni nie są gorsi, ani my; po prostu są inni;
okres akceptacji tego co się stało, ten w jakim jesteś, jest jednym z najtrudniejszych do przejścia; ale on minie; tak jak radzono Ci dobrze powyżej, zajmij się teraz sobą, zapielęgnuj siebie w taki szczególny sposób; zatroszcz się o siebie;
siebie pielęgnuj, a nie ten ból i trudne wspomnienia;
Ja nie stawiam tezy, ze Ty lub kochanek Twojej żony to facet bez jaj? Raczej trochę dopowiadam, prowokuje do wejścia głębiej.
Porównania z kochankiem, w każdej płaszczyźnie to ślepy zaułek bo jak taki brzydki to ?? Stad moje pytanie chcemy znaleźć jakieś odpowiedzi poszukajmy tam, w nim, jasne będzie dużo udawania i pozorów.
Co do wizji idealnego związku, a może prowokacyjnie jaj - nasz Ty choleryku 😉-, a ja bym pogmeral przyboierwszej zdradzie. Masz nałożone różowe okulary i jak dla mnie trochę idealizujesz ta Wasza reakcje. Teraz wręcz mam obawę ze jutro splodzisz dziecko i na kilka lat będzie spokój.
Wybaczysz na miękko i dajesz prezenty swojej wybrance za zdrady. Tłumaczysz ja bo za nim poprosi już jej wybaczyć lub tylko pozornie ma ponosić konsekwencje. W wersji głaskania po głowie - jesteś za dobry, w wersji ostrej brakuje konskewncji w działaniu potocznie może jaj (spokojnie nie Ty jeden na to cierpisz, z tego da się leczyć).
Przełącz się na tryb ubrudz się - bo jak glaszczesz siebie, żonę i Wasze małżeństwo - to rzekłbym ideał prawie... tylko sie ciągnie jakoś dość mocno, w trybie zakop pod dywan.
Dziękuję wszystkim za rady. Staram się codziennie bić z tymi demonami w głowie. Nie zbyt dobrze mi to wychodzi :niemoc ale najważniejsze chyba jest to, że mam jeszcze na to jakiekolwiek siły.
Komentarz doklejony:
A takie mam pytanko z innej beczki. Za tydzień są jej urodziny. Jak myślicie... wysłać krótkiego sms'a "100 lat" i to wszystko? Z jednej strony bym wysłał żeby np nie zarzuciła wszem i obec "nawet o moich urodzinach nie pamięta". Z jednej strony wysłałbym żeby pokazać też, że te lata miały dla mnie znaczenie pomimo tego jak się zakończyło (ona w sms'ie stwierdziła ze chyba jednak dla mnie te lata nie miały znaczenia bo mnie gdzieś tam widziała i myślał ze będę w kierunku w którym szła a mnie nie było tam...). Jak myślicie? Wysłać? Korci mnie jakoś tak, żeby nie wyjść na chama czy cuś... no nie wiem.
A druga sprawa to za miesiąc mamy (mielibyśmy) 10 rocznicę ślubu. Prawnie jesteśmy jeszcze małżeństwem. I tez nie wiem czy wysłać jakiegoś krótkiego sms'a w dniu rocznicy ... Hmmmmmm
Komentarz doklejony:
^ chyba nikt nie wie co zrobić ^
A takie mam pytanko z innej beczki. Za tydzień są jej urodziny. Jak myślicie... wysłać krótkiego sms'a "100 lat" i to wszystko? Z jednej strony bym wysłał żeby np nie zarzuciła wszem i obec "nawet o moich urodzinach nie pamięta". Z jednej strony wysłałbym żeby pokazać też, że te lata miały dla mnie znaczenie pomimo tego jak się zakończyło (ona w sms'ie stwierdziła ze chyba jednak dla mnie te lata nie miały znaczenia bo mnie gdzieś tam widziała i myślał ze będę w kierunku w którym szła a mnie nie było tam...). Jak myślicie? Wysłać? Korci mnie jakoś tak, żeby nie wyjść na chama czy cuś... no nie wiem.
A druga sprawa to za miesiąc mamy (mielibyśmy) 10 rocznicę ślubu. Prawnie jesteśmy jeszcze małżeństwem. I tez nie wiem czy wysłać jakiegoś krótkiego sms'a w dniu rocznicy ... Hmmmmmm
a jak czujesz wewnętrznie? co chciałbyś zrobić? co czujesz, że powinieneś zrobić?
w moim osobistym odczuciu złożenie życzeń komuś z kim przeżyło się wspólnie wiele lat świadczy o zwykłej kulturze, ale są czasem takie sytuację, że nie warto i nie należy tego robić;
Ty najlepiej wiesz jaka jest Twoja sytuacja;
natomiast sms z okazji rocznicy ślubu, w Twojej obecnej sytuacji, może chyba zabrzmieć wręcz groteskowo i prześmiewczo
Ona popija, ale Ty też jesteś strasznie uzależniony;
Cytat
Korci mnie jakoś tak, żeby nie wyjść na chama czy cuś... no nie wiem.
Cytat
A druga sprawa to za miesiąc mamy (mielibyśmy) 10 rocznicę ślubu. Prawnie jesteśmy jeszcze małżeństwem. I tez nie wiem czy wysłać jakiegoś krótkiego sms'a w dniu rocznicy ... Hmmmmmm
Jak Cię zaprosi na urodziny i jak zdecydujesz się na wizytę, to wtedy jej życzenia złożysz, a 10 rocznica nie aktualna, was już nie ma;
Kiedy? Za czas jakis. Tu sie nie da podac dokladnej daty. Ten etap moze potrwac nawet kilka lat...
Tymczasem Ty sie zajmij soba, a nie "swoja" zona. Nia zajmuje sie ktos inny wiec nie przeszkadzaj
To nie ona ma dyktowac rodzaj relacji jaka teraz bedzie miedzy wami, a Ty.
Bedziesz chcial "rozstac sie w przyjazni" to ma byc Twoja decyzja... Bedziesz chcial "isc na noze" - rowniez Twoja.
Tylko do tego potrzebny Ci mocny kregoslup i jeszcze mocniejsza wola.
Cytat
Cytat
Jaki facet żeniłby się z taką kobietą olałeś sygnały dwukrotnie,ale to Kasia jedyna w swoim rodzaju,zamiast posłuchać siebie swojego głosu ty posłuchałeś jej brata rodziny...dostałeś od losu kolejną szansę by to zmienić,zmienić siebie i swoje życie.Nic nie dzieje się bez przyczyny, przypadek czy przeznaczenie...
Cytat
Ty się módl żeby ona już nie chciała wrócić obierz właściwą drogę,kolejnej szansy możesz już nie dostać i kolejne 19 lat a nawet więcej mogą być szczęśliwymi latami,to wszystko zależy od ciebie...
A ci, ktorzy nas zdradzali?
To tez takie "gorace koje" uzywane niemal jednoczesnie przez inne osoby.
Do sluzby na okrecie podwodnym mozna sie przyzwyczaic, ba... mozna o tym marzyc i to lubic.
Do zycia z kims, kto sluzy innym za materac tez...
Ale czy Ty tego chcesz?
Opisujesz romantycznie, ale życie pełne problemów, braku stabilizacji.I w tle Kasia, która ciągle ucieka. Jakby ciągle szukała siebie i swojego miejsca.
Dziewczyna jasno komunikuje "Ja nie chcę Cię już więcej ranić". Cholernie ważny moment, a Ty znów dzwonisz do kolegi. Jakbyś z kolegami żył nie z Kasią.
A gdzie w tym wszystkim jest ta Kasia?
Dziewczyna zaczęła pić i to nie mało, ale przecież co to za problem, Ty nie pijesz, macie super "miłość". Tylko gdzie jest Kasia w tym wszystkim?
Cytat
o jakiej Ty nagłej zmianie mówisz?
Cytat
przecież:
Cytat
wyprowadziłeś się. Po co się wyprowadzałeś? Sądziłeś że co dalej będzie? że ona znowu Ciebie przeprosi? I jesteś zaskoczony że teraz tego nie robi? Już w tedy postanowiłeś że to małżeństwo będzie trwać?
jak widzisz ona postanowiła inaczej. Co teraz? idziesz do sądu i składasz papiery rozwodowe i ... daj jej żyć jak ona chce. Zajmij się sobą i nigdy nie czekaj do 3 razu.
Byłeś miękką pipą. Zamiast silnego, pewnego siebie, swoich wartości faceta kobietka miała opiekuna, który ją na każdym kroku pilnował, nadzorował i nie dał chwili oddechu.
Przecież nikt nie wytrzyma ze sobą 24h na dobę razem. Każdy musi mieć skrawek swojego życia. Stłamsiłeś ją samym sobą i jeszcze się dziwisz, że poszła...Nie dostrzegasz tego?
Nie obrażaj się, wielu z nas popełniło ten błąd. Czas wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Amor, to nie do końca tak jak piszesz. Spędzałem dużo czasu z Kasią a z moim kolegą lazłem do jej brata na 2h max i nie codziennie. Ona też miała koleżanki ale wolała dom i film. Z tym "ja nie chce juz Cie ranić" to było tak, że to były jej pierwsze słowa (a do mnie dotarło że to koniec). Ale po tych słowach rozmawiałem z nią około 1h. Prawie nie chciała mówić ale powiedziała wszystko. Po 1h zacząłem sie pakować i pomyślałem, kurde, ale gdzie ja sie wywioze z tym wszystkim wiec zadzwoniłem do przyjaciela. To był długi czas od tych słów. Ostatnio piła, fakt, rozmawiałem z nią o tym często, mówiłem żeby nie przesadzała i czujnie obserwowałem. Gdyby straciła kontrolę nad tym to na bank bym wkroczył ale wcześniej opierało sie to tylko na rozmowach.
Normalnyfacet - napiszę tak: wyprowadziłem się, od razu stwierdziłem ze to koniec (tym bardziej że kolejne 2 doby po tym rozstaniu bardzo przeżyłem i cud ze tu jestem jeszcze), wiadomo, głowa powiedziała kategorycznie nie, kategorycznie dość. Z drugiej strony nie potrafie za pomocą pstryknięcia palcami kogos przestac kochać za kogo mogłem oddać zycie (dosłownie). Dlatego mi cieżko. Z tym sądem, własnie chyba wolałbym poczekać wiesz? Ale nie po to by tego nie zrobić, tylko po to by się troche poukładać wewnątrz i nabrać siły. Tak chyba będzie lepiej (zreszta nie wiem czy ona juz tego nie zrobiła - a jeżeli zrobiła to mogę na sprawię powiedzieć że chcę rozwodu z orzeczeniem o jej winie czy tylko wtedy mogę jak sam składam papiery?)
Poczciwy, masz rację. Nie wiem dlaczego ale powiem szczerze... miałem kilka w życiu poważnych afer, miałem kilka w życiu poważnych bitek na ulicach itd ale w jej przypadku zawsze kierowałem sie jakoś tak uczuciami. Zresztą jakoś tak z czasem uczucia zaczęły brać górę w życiu codziennym. Co do stłamszenia to nie zgodzę się. Niejednokrotnie sam ją wysyłałem do koleżanek, mówiłem pójdź, pogadaj czy cokolwiek ale nie chciała (bardzo rzadko) i wolała ze mną, czy film, czy w domu jakieś zajęcie, czy gdzieś jakiś wypad np na ryby. To były jej wybory. Nigdy w życiu nie narzucałem czegokolwiek.
Komentarz doklejony:
Być może ktoś jeszcze się wypowie, może ktoś miał lub zna podobną sytuację. To chyba nie jest normalne żeby nie utrzymywać kontaktu z najbliższą rodziną (poza telefonem do swojego ojca ale on to szczególny przypadek i się żali jej ciągle do słuchawki). Z reszta najbliższej rodziny nie ma w sumie żadnego kontaktu. Nie dzwoni, o nic nie pyta. Jej mama czasem zadzwoni do niej, zapyta co teraz robi, jak spędziła dzień i to wszystko bo jak poruszała poważniejsze tematy to od razu była w słuchawce agresja i chamstwo i koniec rozmowy. Jej kuzyn chciał z nią pogadać to go zlewała ale jak się raz spotkali to powiedział mi ze nie ma o czym z nią już rozmawiać... Nasi wspólni znajomi (jest ich baaardzo dużo) - zero kontaktu z kimkolwiek. Czy można wszystkich ludzi których się kochało, lubiło zamienić na 1 typa który nic sobą nie prezentuje, który nie ma w obecnej chwili jasnej przyszłości, który mieszka z rodzicami, który nie ma poukładanego życia? (mało tego, on zostawił kobietę i 3 małych dzieci. Był z nią 3,5 roku a dzieciaczki wołały już do niego "tato"... to wszystko jest jakieś chore.
Komentarz doklejony:
^ nie wiem dlaczego "buźkę" wstawiło bo mi nie jest wcale do śmiechu ^
Idealizacja i brak konsekwencji to również symptom naszej niedojrzałej osobowości, która czasem infantylizuje rzeczywistość i ja upraszcza w barwy tandetnej komedii romantycznej.
Cierpienie jest wyłącznie realistyczne ale Ren piekny cudowny związek, który opisujesz jest iluzja stworzona na potrzeby swojego wyobrażenia. To czasem już tak odbieram, ze czym bardziej ktoś zachwala, idealizuje rzeczywistość w której żyje tj bardziej stanowi o jego życzeniowym podejściu do życia.
Co teraz - poznanie siebie i dogłębna analiza - to chyba pierwszy krok.
Ja czytam Twój tekst i widzę opowieść o ludziach, którzy się kompletnie mijają. Odnoszę się do Twojego zaskoczenia nagłą zmianą. Bo ja tej zmiany w Twojej opowieści nie widzę. Widzę kontynuację.
Przykładowo:
Cytat
przecież ona już straciła kontrolę; uciekać zaczęła w alkohol; a Ty mówisz o tym, że pouczałeś i obserwowałeś; normalnie jak tatuś, a nie partner;
wiesz czemu sięgnęła po alkohol? przecież to już był sygnał alarmowy, że czymś sobie nie radzi; z czym sobie nie radziła? co w niej siedziało takiego, że zaczęła otępiać się alkoholem?
Komentarz doklejony:
Cytat
to wygląda na świadome odcięcie się; na podjęcie jakiegoś jednoznacznego wyboru na tą chwilę;
Cytat
to brzmi tak jakbyś bardzo chciał usłyszeć, "tak, to on jest tym złym, co ściągnął biedną, dobrą dziewczynę na złą drogę; wręcz trzeba ja ratować przed tym draniem;
Komentarz doklejony:
tu nie chodzi o winy; wczytaj się w komentarz Dirtego;
Cytat
dokładnie tak; tylko pytanie na ile widzisz całość, a na ile widzisz tylko to złudzenie i idealizację;
I jesteś teraz zdziwiony, że puściła się z gościem z którym może wypić?
Cytat
no co o tym myśleć? na czym polega ta nagła zmiana?
Cytat
a przecież również:
Cytat
Cytat
Cytat
Kasia ma w czterech, że inni się o nią martwią, że mogą jej potrzebować, jej obecności, czy nawet jej pomocy.
Nie jest przetrzymywana w niewoli. Nie kontaktuje się, bo nie chce. Co więcej jest agresywna i chamska w stosunku do tych, którzy się z nią kontaktują.
Jeśli wcześniej nie była taką egoistką, to co się nagle stało, że tak się zachowuje? Wydarzyło się coś takiego,nagłego, co ją do tego popchnęło, do tak ogromnej zmiany?
Komentarz doklejony:
Jedyne co mi przychodzi na myśl to może to, że początkowo jej rodzice i brat starali się z nią pogadać, ze źle robi, żeby się zastanowiła nad tym itd. Trochę może ją za bardzo cisnęli, nie wiem. Być może teraz ona ma wrazenie takie, że każdy przy próbie kontaktu będzie chciał ja usilnie przekonać że źle robi (zrobiła). Nie mam pojęcia ale tylko takie coś przychodzi mi do tej "połamanej" głowy. Tylko tak czy siak to do swojego kuzynostwa nigdy w życiu się tak nie zachowała bez względu co się działo (chociaż oni nie wiedzieli o naszych przejściach a się dowiedzieli od jej brata)
Komentarz doklejony:
Jeszczę co mogę dodać to to, że jej mama próbowała to jakos zrozumieć chociaż Kasia nie miała nic konkretnego do powiedzenia przez telefon (raz powiedziała, że coś się chyba wypaliło według niej). Jej mama zadała pytanie: czy jest przystojniejszy od Maćka. Powiedziała, że nie. No to poszła po bandzie i zapytała a czy jest lepszy w łóżku, to usłyszała w słuchawce krzykliwym i zdenerwowanym głosem: Ty myślisz, że liczy się tylko sex w związku??? I już było po rozmowie... Tyle wiem... Innym razem powiedziała do mamy, że była taka sytuacja że szła z nim i czegos zapomniała i musieli 45 min wracać do domu. Powiedziała, że on cały czas sie z tego śmiał itd a Maciek to by pewnie był zdenerwowany. Tyle. Ale czy to jest argument? Czu\y jakieś dziwne mydlenie oczu? Ehhhh ...Nie wiem czy dobrze, ze piszę takie rzeczy na forum, czy dobrze że opisałem cała tą historię ale na pewno nie chcę by ktoś zrozumiał mnie źle. Zrobiłem to bo myśli się piętrzą, jestem jakiś pogubiony.
A powinieneś wreszcie pokochać samego siebie i taką szansę sobie dać. Nie pozwolić się krzywdzić.
Jak to rzekł Chaplin : Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie, że ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie, bym nie żył wbrew własnej prawdzie. Dziś wiem, że to się nazywar30; Autentyczność
A forum, to miejsce ja każde inne. "Jeśli wydaje Ci się, ze ta karawana dokądś zmierza, to wróć tutaj kiedy XX wieków minie i ... patrz (co z tego zostanie)."
Komentarz doklejony:
*zasługujesz na to, aby być kochanym i szanowanym takim jakim jesteś
Cytat
Chyba jednak wydarzyło:
Cytat
Strata dziecka nienarodzonego,dla kobiety jest strasznym przeżyciem,bywa że bez terapii się nie obędzie,żal rozpacz ten ból i strach przed kolejną ciążą...to może być powód jej picia,duszenie tłumienie w sobie jest efektem podobnym jak do rozerwania opony w aucie,powodem? długotrwałe zaniedbanie...Czegoś tu brakuje czegoś, co jest z jej dzieciństwa...
Ta twoja Kasia zawsze chowała się za twoimi plecami?
Cytat
Tak mówi matka do córki ani wysłuchania ani zrozumienia,Jaka ona ta matka była wcześniej dla niej? wszystkie błędy w taki sposób były wytykane? jakie one miały jako córka i matka relacje?
Cytat
Oboje jesteście pogubieni i to od samego początku.
Odeszła,topi smutki w alkoholu z odpowiednim towarzyszem,ty jej nie pomożesz bo ciebie słuchać nie będzie,pomóc możesz sobie.
Chodź swoja drogą,chyba bym jej tak nie zostawiła pomogłabym i puściła wolno,ale to ja mam tak durne serce,trochę mi jej żal
1 zdrada - macanki z kolegą za ścianą? nie bała się że ją przyłapiesz? lubiła ten dreszczyk emocji? a no tak przyznała że"
Cytat
stąd te macanki i lizanko a co Ty zrobiłeś
Cytat
Wiesz że gdyby ta sytuacja potrwałaby dłużej całkiem możliwe że by ja puknął?
Cytat
Owszem dobrze zrobiłeś ale trzeba mu było postawić flaszkę że otworzył Ci oczy na dziewczynę i ją też pożegnać. A nie walczyć z jej słabościami.
Twoja postawa tez była wtedy dziwna:
Cytat
I zamiast mu podziękować i pogonić go wcześniej to Ty:
Cytat
Cytat
Kilka dni?:szoook gdyby Ci się nie przyznał, dalej kolega tam by przychodził?
Nagrodziłeś jej zdradę - staraniami? Ona miała mizi mizi a Ty pałą w łeb - bo zacząłeś się bardziej starać.
2 zdrada - bardzo ciekawie zacząłeś ją opisywać:
Cytat
Jak to zrobiłeś? przecież nie mieszkałeś z nią, to jak to zauważyłeś? zawsze była nie gotowa do wyjścia? I znowu sytuacja się powtarza:
Cytat
I znowu nastąpiły:
Cytat
I znowu ona tłumaczy jak za pierwszym razem:
Cytat
Już to słyszałeś prawda?
Znowu zastosowałeś blef , wychodzi z tego że bez niego w waszym związku ani rusz, i czego się dowiedziałeś:
Cytat
Ona się nie przyznała to Ty na niej wymusiłeś prawdę. I jak postąpiłeś:
Cytat
Cytat
Cytat
Tak miłość zaślepia ale ile razy musisz oberwać żeby otrzeźwieć? Za 1 razem starałeś się bardziej za 2 razem:
Cytat
:brawo :brawo znowu ją nagrodziłeś.
3 zdrada - w skrócie znowu facet, znowu z waszego otoczenia, zostawiła Ciebie. A Ty? znowu rozkminiasz - dlaczego ona nie utrzymuje kontaktu z rodziną? a co Ciebie to interesuje? zaproponowałem zebyś złożył papiery rozwodowe a Ty?
Cytat
A ja odnoszę wrażenie że znowu ją sobie tłumaczysz i czekasz aż wróci, bo wiesz to przecież Kasia. Czy dopuściłeś kiedyś do siebie myśl że za 1 razem na macankach się nie skończyło? a za 2 razem to nie musiało być "tylko" 4 razy?
Nie dostaniesz rozwodu od ręki a złożenie papierów pozwoli Tobie nadać jakiś pęd swojemu życiu bo na razie drobisz w miejscu i na dodatek oglądasz się do Tyłu.
Tej Kasi jaką chciałeś mieć już nie ma i chyba nigdy nie było, rusz tyłek i zadbaj o resztę swojego życia.
Normalnyfacet - jak miałem jakieś podejrzenia to juz nie zabierałem go ze soba, zreszta on tam nie chodził ze mną codziennie. Rozmawiałem z nia bo nie wiedziałem czy mi odbija czy chora zazdrość wraca itd. Co do drugiej sytuacji to tak, bywało ze podchodziłem do niej pod dom i czekałem 5 min aż zejdzie. Było to codziennie dlatego zawsze wcześniej byłem u niej żeby sie nie spóźniać. Ale było kilka razy tak, że ona juz czekała na mnie kilka bloków wcześniej co mnie wtedy zaciekawiło ale w głowie myślałem : "nie wracaj do chorej zazdrosci". Tak, z tym wymuszeniem to prawda. Za każdym razem wymusiłem (ale czy to cos zmienia?). Co do rozwodu, wiem, sam jestem pogubiony. Ale mówi sie ze podobno czas leczy rany. Ja wspomniałem wcześniej w komentarzu moim, że nie potrafie tak po prostu wyrzucić jej z serca. Ja ją nadal kocham pomimo tego że głowa mysli inaczej. Wiem, że popełniłem szereg błędów. Niestety ale też nie byłem z tym sam, w sensie takim, ze chodziłem do psychologa i on sam powiedział, że czasem warto dać szanse. Potem Kasia osobno bywała, i psycholog na koniec juz rozmawiał tylko ze mną i stwierdził że mamy bardzo dużą szanse odbudować ten związek... jak widać - nie udało się. To wszystko nie było takie hop siup proste :kapitulacja
Gdzies sie cos dzialo moim zdaniem w okresie dziecinstwa, mlodosci. W tych opowiesciach nie ma tutaj nic o ojcu Kasi. Gdzie on jest? Tylko mama i mama. Ona tutaj gra pierwsze skrzypce.
Kasia wyraznie lgnie do facetow. Trafila w koncu jakiegos luzaka,z ktorym czuje sie swobodnie i krzyczy calemu swiatu "pocalujcie mnie wreszcie w koncu wszyscy w doope! Koniec kontroli, nie musze sie wam spowiadac. Robie co chce!".
jej picie mi sie nie podoba. Otoczenie przewaznie widzi 1/3 tego co mowi pijacy ze wypil. Picie to ucieczka, chemiczne regulowanie uczuc.
A Ty? No coz... czekasz by dac czwarta ostatnia szanse na zaczecie z czysta karta. A moze ona szuka faceta z jajami?
Przeczytaj jeszcze raz wszystko co Ci inni napisali i wyciagnij wnioski.
3maj sie
Komentarz doklejony:
Tak sobie jeszcze myślę że w tej waszej reakcji za bardzo skupiłeś się na "was". Nie zostawiłeś sobie ani jej miejsca dla siebie. Wiadomo że bycie blisko jest fajne ale trzeba sobie zostawić jakis azyl. Chciałoby się chlopie wlać Tobie na serducho trochę wiary i nadzieji ale słabo to wygląda. Ktoś kto czyta to z boku, aż krzyczy -"olej babsko. Niech się naje tym szczęściem". Wiem,że ciężko ale przeczytaj wszystkie wpisy jeszcze raz. Tutaj naprawdę nikt nie chce dla Ciebie źle. To co piszemy wynika z takich samych doświadczeń.
Szukasz odpowiedzi na pytania a te mogą nigdy sie nie pojawić.
Dobrze, że szukasz pomocy na forum i ze opisales jasno i szczegółowo własna historię.
Niestety z bólem, żalem i stratą musisz poradzić sobie sam, najlepiej czerpiąc garściami z naszych doświadczeń.
Staraj się zacząć żyć tak jakby żona miala juz nigdy nie wrócić, staraj sie postawić swój pierwszy pewny krok w innej codzienności.
To naturalne ze caly czas kochasz żonę, to uczucie nie zniknie tak z tygodnia na tydzień, czasem trzeba wielu miesięcy aby sie choc troche oswoić z nową rzeczywistością.
Jesli przez te miesiące będziesz stał w miejscu to zrobisz sobie większe kuku niz zrobiła Ci żona.
Piszesz że jestes konkretnym facetem, teraz masz okazję aby to sobie samemu udowodnić.
To nie bójka z trzema typami robi z nas mężczyzn, to umiejętność radzenia sobie z samym sobą, z naszymi własnymi demonami pokazuje nam kim jestesmy.
Zaczynasz nowe życie, na razie samotne ale z czasem na pewno takie nie będzie, uwierz mi!
Tez mam 38 lat, tez mocno kochałem i tez dostałem nóż w plecy.
Wiem jedno, to co sie stalo mnie nie złamało, jestem i będę silniejszym facetem a w kolejnym związku dam to czego mogło wcześniej zabraknąć.
Życzę Ci abys odkrył u siebie pewne braki, nie po to aby sie obwiniac, ale po to aby nad nimi pracować.
Twój związek prawdopodobnie nie ma szans na ratunek z tego co opisujesz, dlatego zacznij tak żyć jakby was juz miało nigdy nie być.
To trudne, bardzo trudne, ale to jedyna właściwa droga na ten moment.
Całe życie przed nami, jeszcze możemy byc bardzo szczęśliwi z innymi kobietami!
Zacznij nowe życie, im szybciej tym lepiej bo stanie w miejscu jest męczące i dla ciała i duszy.
Jest inne życie po zdradzie, pisze Ci to facet ktory pół roku temu był w tym samym miejscu co Ty.
Powodzenia!
Ty to powinieneś był się ożenić z mamusią,stanowilibyście idealny duet,i jeszcze tam braciszek z boku ten to pewnie matce z ręki żre Ojciec nie ma nic do powiedzenia,sam ucieka w pracę i alkohol...
Cytat
Często się na nią złościłeś?
Oceniasz tego faceta,bo mieszka z rodzicami bo pije bo ćpa bo po mordzie nikogo nie leje to trza po mordzie lać,żeby mieć 2 prawe ręce?
Powiedz ale szczerze,uderzyłeś ją chodź raz?
Cały czas mówisz o jej rodzinie,gdzie jest twoja rodzina?
Zauważyłeś że przy nim głośno mówi co myśli i czuje? postawiła się murem wszystkim i wszystkiemu nawet tobie.
"Ja nie chcę Cię już więcej ranić".
Odbieram to tak jakby była zmuszona do bycia z tobą
Decyzja o ślubie,była twoją decyzją? z miłości czy z litości?
Nie znam faceta który zdecydowałby się na ślub i bycie z kimś kto z rana bzyka się w lesie czort wie z kim
Mam wrażenie że tu jest udział osób trzecich,i obojgu wam spieprzono życie,ale odpowiedź tylko ty znasz...
Powtórzę się: dostałeś szansę by zmienić siebie i swoje życie,zająć się sobą,ona również...Nie walcz,nie proś nie niszcz pozwól jej odejść.
Cytat
Czy ona w ogóle miała prawo do własnych myśli, uczuć, odczuć?
Rozwiązywałeś za nią problemy, które były jej problemami? Ze swoimi problemami, lękami każdy z nas powinien sam sobie poradzić, włożyć trochę wysiłku.
Myślisz, że cierpienie ma tylko same negatywne skutki? Otóż nie a wręcz odwrotnie.
Nie pozwoliłeś jej na to aby ona miała własne myśli, nie dałeś autonomii nawet do rozwiązywania własnych słabości.
Ona nie mogła być szczęśliwa. Powtórzę się osaczyłeś ją, mimo, że uważałeś, że robisz dobrze i chciałeś dobrze.
Komentarz doklejony:
Chciałeś pełnić rolę partnera, kochanka, ojca, terapeuty, anioła stróża w jednym.
Zrobiłeś Wam obojga tym samym krzywdę, która dziś zbiera swoje żniwo.
MarcinPoznan też tak mi mówią osoby które są przy mnie. Ale ten marazm jaki się pojawia, te zmuszanie się do czegokolwiek jest bardzo silne i przykre. Na prawdę mam z tym kłopot. Póki co się zmuszam ale gdzieś w głębi duszy powtarzam sobie że potrzeba czasu bo on leczy rany i to mi przejdzie.
Zahira, ojciec jest na serio typem z innej planety (na serio). Czy często się złościłem, dobre pytanie, bywały dni że była jakaś akcja która mi się nie spodobała (np umówiliśmy się inaczej a zrobiła coś inaczej bez uzgodnienia) to i była złość. Czy często? Więcej jak raz dziennie to nie ale to nie było codziennością... Czasem zwyczajnie miałem tez dni że byłem zmęczony, podłamany itd i potrafiłem o byle pierdołę się zezłościć. Ale to też nie leciały pioruny. Zwyczajnie uniesionym tonem powiedziałem co miałem do powiedzenia (ona tez) i tyle. Jak pisałem wcześniej - my się nawet nie kłóciliśmy. Po jakiejś krótkiej wymianie zdań po 10 minutach było już wszystko ok z tym że to ja zazwyczaj przychodziłem do Kasi i mówiłem np "daj spokój już, szkoda życia na nerwy" ... Uśmiechnęła się zazwyczaj , przytuliliśmy się i było już ok i nie wracaliśmy do tego. Często po takich akcjach od razu normalnie rozmawialiśmy jakby nic się przed chwila nie działo bo to przecież pierdoły. Nie chodzi mi o ocenę tylko pytałem jakie są kryteria faceta z jajami. Moja rodzina jest zdystansowana. O tamtych akcjach wiedza tylko moi rodzice. Od razu powiedzieli mi wtedy żebym zapomniał. Mieszkałem u nich po rozstaniu. Po jakimś czasie powiedzieli mi ze widzą jak mocno się męczę (bardzo to przeżywałem) i powiedzieli tak: "Jak chcesz rujnować sobie życie to idź do niej, jak chcesz tak żyć to idź - to twoje życie, to twoje wybory ale żebyś tego kiedyś nie żałował". Więcej sienie wtrącali. Teraz wiem ze mieli rację. Teraz moja rodzina nie wyobraża sobie żebym miał kiedykolwiek do niej wrócić chociaż padły słowa typu: gdybyście kiedyś się zeszli to ona nie ma wstępu do naszego domu i nie chcemy jej widzieć na oczy. I tyle. Tez się nie wtrącają. Decyzja o ślubie nie była moja tylko naszą. Oświadczyny były moja decyzją. Potem wspólnie omawialiśmy wielokrotnie temat ślubu, wspólnie wszystko robiliśmy. Była to decyzja z miłości. Osoby trzecie, trochę masz rację. Z mojej strony nie ale z jej strony wiele ludzi mi mówiło ze przebaczenie to ludzka rzecz, że związek pewnie będzie mocniejszy, i ogólne jakieś takie przekonywanie do tego wszystkiego.
poczciwy, To nie chodzi o problemy, problemy rozwiązywała sama lub wspólnie gdy mi o nich mówiła i była "w kropce". Miała prawo do własnych myśli itd. Chodzi mi o to ze np miała psiaka którego bardzo mocno kochała... psiak zachorował (miał już 11 lat). Jeździliśmy z nim do lekarza itd. Została podjęta decyzja o uśpieniu. Bardzo to przeżywała. Pojechaliśmy razem w ten dzień. Była załamana. Trzymałem jej psiaka a wet miał podać zastrzyki na uśpienie. Popatrzałem na nią i powiedziałem : "idź do auta i poczekaj". Poszła. Na moich rękach, na moich oczach psiak dostał 2 zastrzyki i patrząc mi się głęboko w oczy odszedł. Też to strasznie przeżyłem bo też byłem z nim związany i to bardzo. Wyszedłem od weta już sam. Podszedłem do niej. Przytuliłem ją. O to mi chodzi że było dużo takich sytuacji w których nie chciałem aby ona cierpiała i brałem coś tylko na siebie, na swoje barki. Ten przykład jest akurat świeży bo to było w sierpniu i niedługo po tym bach i end (dlatego tez rozważałem w głowie opcję "pocieszyciela" w pracy).
Komentarz doklejony:
Zahira, nigdy jej nie uderzyłem. Raz ją złapałem za bluzkę (początki naszego "chodzenia" i ją pchnąłem) nie przewróciła sie. Nie mocno ale poczułem się wtedy bardzo źle i od razu zacząłem ją przepraszać za ten incydent i była burzliwa dyskusja wtedy. Kilka razy (chyba 3 razy przez te lata) poza tym w trakcie kłótni złapałem ją za ręce i ścisnąłem i to wszystko. Panowałem swoje emocje pomimo ze jestem dość nerwowym typem i łatwo mnie zdenerwować.
Cytat
A ja właśnie o tym piszę; nie pozwoliłeś jej na emocje, na to aby mogła sama je przeżywać, aby sama sobie mogła z nimi poradzić i tym samym uczyła się ich.
Ona nie mogła się rozwijać bo próbowałeś chronić ją przed czymś naturalnym, czymś co kształtuje człowieka, chciałeś przeżyć jej emocje za nią?
Dziś jeszcze nie jesteś w stanie dostrzec tego, że Twoje działania mogły spowodować jej pęknięcie a w konsekwencji odejście.
Samo jej zachowanie świadczy o tym jakby się zerwała ze smyczy; sama o sobie może decydować, nikt nie będzie się wtrącał w jej sprawy, ona wie co robi.
W końcu poczuła się jak niezależna jednostka mogąca sama decydować o swoim życiu. A jej słowa "Ja nie chcę Cię już więcej ranić". wymowne...
ponawiam pytanie - czy gdyby ona teraz przyszła to byś ją przyjął?
Cytat
Nie słuchałeś wtedy,to posłuchaj teraz
Cytat
Cytat
Łatwo cię zdenerwować? bywa gniew, który ma siłę destrukcyjną,dotkliwie rani w szczególności kogoś bliskiego,mocne słowa tną jak brzytwa,zapadają głęboko w pamięci,odbija sie to na psychice,wszyscy sie złościmy na coś,gniewamy obrażamy ale lepiej juz dostać w pysk jak coś raniącego usłyszeć i "przepraszam" czasami to już za mało.
Chodziłeś do psychologa,wspomniałeś że nerwus jesteś? może warto wrócić pochodzić na terapię,to ci wyjdzie na dobre,po prawej masz metodę 34 kroki w twojej sytuacji są w sam raz,i zrób ostre cięcie w szczególności od jej rodziny i licho wie kto tam jeszcze jest, ale odetnij się od nich,wróć do swojej rodziny...Przebaczyć,najtrudniej jest samemu sobie,żal popełnione błędy wyciągnąć wnioski po to by nie popełnić tych samych błędów...
Powiem ci to samo co powiedziałaby ci twoja mama:
Twoje decyzje,twoje życie,twój wybór...dobry z ciebie człowiek,myślę że właściwą obierzesz drogę.
Powodzenia
ja na jeszcze jedną rzecz zwrócę Ci uwagę; strasznie dużo osób wpieprza się w waszą relacje; jej rodzice, Twoi rodzice, znajomi;(bo, że tutaj na forum co niektórzy chcą decydować o Twoim życiu i się wpieprzać w Twoje decyzje i wymuszać własne, wg swojego widzi mi się, to możesz i powinieneś kompletnie olać, bo ludzie czasem odreagowują własne problemy i bezpośredniego wpływu na Was nie mają ); ale te osoby która masz w realu mogą znacząco wpływać na podbijanie waszych emocji i oddalanie was od siebie;
nie rób sobie tego nigdy więcej;
stąd masz właśnie ten naciska na nią, od którego ona najprawdopodobniej ucieka; i wcale nie jest dziwnym, że kobieta ma tego dość;
Twoje życie, Twoje decyzje, Twoja sprawa; tylko Ty powinieneś je podejmować, bo tylko ty znasz całość sytuacji,i tylko Ty będziesz ponosił ich konsekwencje, a nie inni, którym się coś wydaje;
jeśli ktoś nie szanuje Twoich decyzji, to nie szanuje i Ciebie; olej takie osoby z góry na dół;
czarnowidztwo jest niczym innym jak tylko manipulacją nami, przez zastraszanie; pozorną pomocą, która jest próba dominacji i infantylizacji;
rady okraszane jedynie negatywnymi wizjami, mają wywrzeć na Ciebie wpływ, tu i teraz za pomocą strachu; więc dobrze sobie wszystkie rzeczy wyważ;
i zważ uwagę na to, czy z tego typu manipulacjami nie spotykasz się , czy ona się nie spotyka w waszym środowisku; bo to co np zrobiła Twoja teściowa, to nic innego jak oddalenie was od siebie, przez podbicie jej emocji, przez wchodzenie w sfery bardzo intymne; tak jakby chciała, aby źle działo się jej dziecku, a ona miałaby przez to aferkę, która podkręci jej nudne życie i dała możliwość dowartościowywania się;pytanie który przystojniejszy to zwykłe wścibstwo i trywializowanie; potraktowała Cię jak ciecia, który jedyne co posiada i ma do zaoferowania drugiej osobie to wygląd zewnętrzny, czyli w sumie nic znaczącego z rzeczy które może mężczyzna ofiarować kobiecie, tylko opakowanie; jak próżną i jak głupią musi być ta kobieta; a jakbyś nie był przystojniejszy, to co? byłbyś gorszym człowiekiem? jakbyś "gorzej bzykał", to jej wybór byłby usprawiedliwiony w oczach teściowej ??
unikaj takich sojuszników grających pod siebie, którym ingerencja daje możliwość przeżywania podbitych emocji, dla nich bezpiecznych, a Ciebie oddalających od rozwiązania problemu pod Twoje oczekiwania; ;
kiedykolwiek indziej, w przyszłości, nie wprowadzaj osób trzecich w Waszą relację; Twoje decyzje, niech będą tylko Twoje; a inni są jak D od S, o tego aby je zaakceptować i uszanować; za dużo osób rości sobie prawa ingerencji w wasza relację i ingeruje; z tego powstaje ten jeden wielki harmider;
Komentarz doklejony:
i te 34 kroki, które tutaj proponujemy, mają pomóc niezależnie od tego, jak dalej rozwinie się u Ciebie sytuacja i jakie decyzje podejmiesz w przyszłości;
te 34 kroki to nic innego jak odsunięcie się w sytuacji, w której ktoś nas zranił, tak by nie dać się ranić dalej; a też i by dały osobie, która zdrady się dopuściła, do myślenia i pokazały, że stawiasz jasną granice;
by poniosła jasne konsekwencje swojego działania; na zasadzie krzywdzisz mnie, to nie masz dostępu do tego co we mnie cenne i wrażliwe; zamrożenie, mur, ściana, przez którą się już nie przebije osoba zdradzająca bez zgodny osoby zdradzanej;
pomocne również w sytuacji w której ma dojść do definitywnego rozejścia, bo różnie być może, nie wszystko zależy od Ciebie; a pozwalające odsunąć się stopniowo; bo z nich łatwiej przeskoczyć do pełnego oddalenia; a jednocześnie nie blokować możliwości porozumień w innych ważnych kwestiach;
Komentarz doklejony:
*stąd masz właśnie ten nacisk na nią, od którego ona najprawdopodobniej ucieka
Normalnyfacet - nie chciałbym wracać ponieważ to byłby już jakiś chyba masochizm psychiczny. Ja bardzo dużo się zmieniłem i bardzo długo biłem się z własnymi uczuciami i emocjami po aferze z lasem. Dlatego też zapytałem czy ona będzie chciała wrócić? Czy "klapki spadną z oczu". Wiem, że nie ma na to 100% odpowiedzi ale pewne schematy są powtarzane wśród ludzi a do tego zapewne ma wpływ przeszłość i wspólne życie bo wiadomo, że jak kobieta była np bita, maltretowana czy coś no to nie będzie chciała wrócić (dlatego też starałem się opisać w miarę zwięźle ale jednak z ważnymi "impulsami" naszej przeszłości). Po co mi wiedzieć czy zechce wrócić, czy jej to przejdzie? czy będzie płacz za jakiś czas? A no chociażby po to by móc się jakoś nastawić psychicznie na to i nie pęknąć jak to było wcześniej. Być może to głupie co piszę, ze nadal mam ją w sercu ale tak jest i piszę szczerze.
poczciwy, masz racje. Wielokrotnie zwyczajnie nie chciałem aby ona cierpiała. Robiłem to za nas oboje i tym bardziej mnie to wszystko teraz boli. Nie myślałem, że robię źle. Zawsze myślałem, ze jak jedna z osób jest w stanie zaoszczędzić drugiej osobie w związku cierpienia itp to powinno się tak robić... Z tym, że gdyby chciała to by została. To też nie było na zasadzie takiej, że cokolwiek ja nie powiedziałem to ona to robiła. No nie, miała swoje zdanie i mogła w tamtym przypadku pójść lub zostać. I właśnie w takich sytuacjach czy nie powinna zostać? Czy nie powinno być obustronnego wspierania w takich chwilach? Nie wiem, ona wybrała samochód a ja jak zwykle widziałem koszmarne obrazy których ona nigdy nie zobaczy.
Zahira, psycholog był w odbudowaniu relacji i związku. Chciałem poradzić się kogoś kto ma styczność z takimi problemami, z kimś kto może więcej powiedzieć, z kimś niezależnym który wysłuchał osobno jedną i drugą stronę w związku i na koniec podsumował i dał jasny komunikat jak to wygląda, jakie są szanse i czy warto. Tak wtedy zrobiłem. Nie wiem do dnia dzisiejszego o czym Kasia tam rozmawiała. Po spotkaniach psycholog mi powiedział, ze to zależy ode mnie, czy byłbym w stanie wybaczyć i nie wracać do przeszłości? Powiedziała, że widzi ogromny potencjał do tego aby naprawić nasz związek. Że wszystko zależy ode mnie. Wiec co takiego Kasia musiała tam mówić? Nie wiem... Jeżeli chodzi o nerwy. No to nie jest tak, że jestem jakiś kopnięty czy chodzę jak kłębek nerwów. No tak nie jest. Jestem normalny, często bywałem uśmiechnięty, często żartowałem a nerw pojawiał się wtedy jak coś nie grało i wszystko było pod kontrolą i szybko mi mija. Chyba jak każdy. Tu nie trzeba terapii. Wlazłem na ten temat wcześniej bo pojawiły się pytania o biciu itp.
amor, sporo prawdy piszesz z tymi osobami trzecimi. Bywało tak często szczerze mówiąc. Nie tylko z punktu widzenia mojej osoby ale Kasi też. Na nas oboje czasem niektórzy "siadali" i coś tłumaczyli. Jeżeli chodzi o oddalenie się od jej rodziny. Tu troszkę może być kłopot. Mam z nimi wszystkimi bardzo dobry kontakt. Teść powtarzał mi na początku wielokrotnie, ze przecież oni mi nic nie zrobili, oni mnie nie skrzywdzili (jak chcieli dać mi pieniądze na przetrwanie, jakieś jedzenie chcieli dawać i inne rzeczy - ja oczywiście nic nie przyjąłem i powiedziałem, ze sobie poradzę). Z Kasi bratem też spędziłem masę czasu i bardzo się lubimy i jesteśmy dobrymi kumplami (raczej przyjaciółmi) i on sam na początku powiedział, ze nie wyobraża sobie teraz po tym co Kasia zrobiła, stracić kontakt z Maćkiem bo jest jego najlepszym kumplem itd. No tak w skrócie te kwestie wyglądają. 34 kroki czytałem już zanim odważyłem się opisać swoją historię. Łatwo czytać - gorzej wykonać niektóre z nich.
Z tą całą iluzją, no może być coś z tym faktycznie chociaż żyło nam się naprawdę dobrze. Czułem ze strony Kasi miłość. Czułem to, że jestem dla niej najważniejszy (też to mówiła nie raz ale też to czułem). Bywały momenty, że ktoś źle o mnie gdzieś powiedział to potrafiła wydłubać oczy temu komuś. Poniekąd po niektórych wpisach odczuwam, że to głównie moja wina całej obecnej sytuacji (ale piszę szczerze wszystko, chociażby z "tłamszeniem" Kasi). Najbardziej trafnym chyba stwierdzeniem jest to, ze być może pogubiliśmy sie w tym wszystkim oboje. Ale czy można być pogubionym tyle lat? I czy pogubionym obustronnie? Nie wiem. Nawet gdy ja faktycznie stałem się więźniem własnej iluzji i bóstwa Kasi to przecież jest tez druga strona tego związku. Ja naprawdę czułem od niej miłość i wsparcie. Nie zachowywała sie tak do innych jak do mojej osoby. No chyba, ze też żyła w iluzji ale to chyba mało prawdopodobne aby dwie strony były poniekąd z dala od realnego świata. Zdaję sobie tez sprawę z tego, ze nie ma idealnych ludzi i idealnych związków (tym bardziej w dzisiejszych czasach to ewenement). Każdy popełnia błędy. Ja jestem w stanie przyjąć na siebie winę ale czy jest jakaś wina w moich opisach i historii która by skłoniła Kasię do tak okropnych kroków? Czy jest coś co mogłoby ją wytłumaczyć? (poza tłamszeniem jej osoby bo wspominam ze tak nie było i miała wybory i robiła to na co miała ochotę - podobnie jak i ja i nikt nic nie robił z przymusu. Miała wolną rękę praktycznie ze wszystkim.) Czy jest coś co mogłoby wytłumacz jej całkowite odcięcie się od wszystkich? Nawet od znajomych którzy przecież nie mieli żadnego wpływu na nas? Od jej bardzo ważnych w jej życiu kuzynów? Cokolwiek? Nie wiem... być może to faktycznie strach, że ktoś coś będzie chciał "naprawiać" chociaż tak wcale nie jest, a może to zwyczajny wstyd z jej strony, ze tak się porobiło i stad ucieczka od wszystkiego? Nie mam pojęcia.
Komentarz doklejony:
O taki świetny przykład z przeszłości na temat "tłamszenia" drugiej osoby. Pracowaliśmy ciężko włącznie z wszystkimi sobotami. Ja facet jak to facet chciałem czasem pojechać na rybki. I tak bywało, że jeździłem co niedzielę z rana z moim ojcem i moim teściem (chociaż on to nie zawsze mógł jechać). I było tak, że Kasia jeździła z nami. Kiedyś kilka razy mi powiedziała, żebyśmy nie jechali w niedzielę na ryby (o 4 rano już się było na wodzie). No to ja powiedziałem Kasi, że chcę pojechać bo to dla mnie jakaś odskocznia i bardzo przecież to lubię ale powiedziałem jej nie raz, żeby ona została w domu, wyspała się, akurat ja wrócę (bo wracaliśmy około 11 przed południem). I nigdy nie odpuściła. Jeździła za każdym razem. Kto jej kazał? Nikt. Nawet jej nie zachęcałem jak powiedziała, ze jest zmęczona i nie chce jechać tylko wręcz przeciwnie, mówiłem aby wypoczęła w domu. Także z tym "tłamszeniem" to .... sami widzicie.
Komentarz doklejony:
a i jeszcze jedno. Nie wiem ipac1 czy jesteś jakimś psychologiem czy nie ale trafiłeś w 10 z jednym stwierdzeniem. Mianowicie chodzi o dzieciństwo. Był jeden incydent, gdy Kasia była mała. Nie było żadnego gwałtu czy coś (bynajmniej nic mi o tym nie wiadomo a sprawa nie była nigdzie zgłaszana chyba) ale coś było. Ponoć jej mama zeszła w porę na sam dół bo do czegoś by doszło... Od tamtej chwili jej matka stała się bardzo nadopiekuńcza i taka jest do dziś. To, ze zapytała Kasie przez tel o przystojność czy tez sprawy łóżkowe (przeprosiła mnie za to) to dlatego, że wcześniejsze rozmowy prowadziły do nikąd a ona chciała i chce zrozumieć dlaczego tak postąpiła i chwytała się jakichkolwiek pomysłów itd. Szczerze to ani jej ojciec ani matka nie mogą się z tym pogodzić i też cierpią. Jej brat powiedział mi tylko tyle, ze według niego to ona zrobiła bardzo źle ale to jej wybór i nie chce o niej rozmawiać. Teraz jej mama jak dzwoni (a jest to rzadko bo ile mozna rozmawiać o pogodzie czy jedzeniu) to już o nic ją nie pyta poważnego bo każde pytanie kończy sie wybuchem złosci i frustracji. Dosłownie każde pytanie na temat obecnej sytuacji.
Cytat
ale Ty jak najbardziej możesz mieć z nimi nadal dobry kontakt; bo dlaczego by i nie?;
problem w tym byś nie mieszał tych relacji; jak masz przykładowo dobry kontakt z A , B i C, to problem zaczyna się gdy w twój kontakt z A miesza się C, czy B; jak B i C mają miedzy sobą konflikt, to jest to ich konflikt; dlaczego Ty miałbyś przez to tracić swoją dobrą relację z B czy C; ich konflikt, ich sprawa; Twoje dobre relacje z nimi są Twoimi, nie musisz w ich konflikt wchodzić i w nim uczestniczyć i nawet nie powinieneś; i jak Ty masz konflikt z C, to B guzik do tego; i też nie powinien w to wchodzić;
Cytat
daj sobie spokój z winami i szukaniem na siłę winnego;
Cytat
a czemu szukasz czegoś innego? jak ktoś się odcina całkowicie , to zwyczajnie nie chce wpływu tych osób na swoje życie;
i w przypadku jaki podałeś, np toksycznego zachowania jej matki, jej wybór odcięcia się od niej, jest w pełni zrozumiały;
Komentarz doklejony:
Cytat
jaka nadopiekuńcza? zlituj się!
żona alkoholika, osoba współuzależniona;
mająca zapewne wszystkie cechy współuzależnionej, co widać w tym jak traktuje córę i jak do niej podchodzi;niewątpliwie kobieta która nie potrafi istnieć bez kozła ofiarnego;
gdzie ty tutaj opiekuńczość widzisz, a już tym bardziej nadopiekuńczość?
poszukaj i poczytaj na necie informacji o DDA;
to Twoje idealizowanie i wchodzenie w infantylizacja, też budzi wątpliwości, co do tego z jakiego powodu wszedłeś w taką rodzinę i tego dlaczego tak kurczowo trzymasz się tych idealizacji i infantylizacji
Z tym tłamszeniem to wcale nie musi być tak oczywiste jak się wydaje.
Może ona faktycznie nie czuła się tłamszona do pewnego momentu, myślała, że to naturalne, że należy się poświęcić związkowi w 100% nie zostawiając sobie przestrzeni dla własnych zainteresowań i wówczas jak to zwykle w takich momentach pojawił się ktoś (on - zbawca świata)...kto pokazał jej inną jakość, inny sposób życia a ona jako istota emocjonalna długo się nie zastanawiając poleciała jak ćma do światła, nie zważając na nic nie zdając sobie sprawy z konsekwencji.
Druga wersja jest taka, że być może ona nie czuła się mimo wszystko komfortowo z tym wszystkim, ale zwyczajnie nie potrafiła mówić o swoich emocjach, omijała ciężkie dyskusje, bała się ich ( jakaś trauma po tym tragicznym zdarzeniu jakie Was spotkało). Może zwyczajnie nie chciała Cię ranić, sprawiać Ci przykrości, może uważała, że sama sobie z tym poradzi. Nie chciała obciążać Cię swoimi problemami - bo Ty ją tego nauczyłeś, wszelkie wspólne problemy starałeś się rozwiązać tylko Ty, za Was obojga.
Cytat
czyli silnie kontrolująca, jak większość współuzależnionych; i wchodzaca w pozycje tej lepszej czyli opiekuńczej;
to ja zwraca się do córki, w tak trudnej jej sytuacji życiowej, świadczy o tym, że nawet kontaktu żadnego głębszego z nią nie ma, a Ty o opiekuńczości mówisz;
zlituj się!
Cytat
Dlaczego to jest tak istotne dla Ciebie? To są WASI znajomi już zawsze będziesz kojarzony z nią a ona z Tobą. A ona nie chce trudnych pytań, jak ma ich uniknąć? Odciąć się. Może miała dość pytań dlaczego? lub coś ty zrobiła? Ona dobrze wie że źle zrobiła r11; znowu. Może się tego wstydzi ale czy żałuje?
Nie zastanawiaj się nad tym, przecież nie to jest problemem.
Cytat
i ty uważasz, że to mało???
do tego on pije, córka pije;
to jest właśnie dziwne, że ty tego nie widzisz, że to normalnym nie jest;
Komentarz doklejony:
mogło nie być alkoholu w dzieciństwie;
a wystarczy, aby była osoba współuzależniona, która potrzebowała dowartościowywać się i sabotować pewne zdarzenia, aby poczuć się lepszą;
darmo pić nie zaczęli;
z jakich rodzin pochodzą teść, czy teściowa?
Komentarz doklejony:
normalnyfacet - bo jakoś staram sie to wszystko ogarnać i zrozumieć. Nikt dookoła nie wierzy w takie coś i nie ma pojecia nawet jak to nazwać. Mówią tylko że to abstrakcja jest.
Po prostu ona teraz udaje że problemu nie ma, gdyby z nimi utrzymywała kontakt to musiałaby przyznać że problem jest.
Cytat
Czy ja mówię że ty jesteś kopnięty? kopa to już dostałeś
Cytat
Nerw to zaraz ja dostanę trza być stukniętym żeby iść do psychologa? jesteś wylewny, ale nie słuchasz samego siebie żyłeś i dalej żyjesz pod dyktando innych,nie podejmujesz swoich własnych decyzji,wyborów... dzieje się źle dzwonisz do kolegi,do teściowej też?
Twoja Kasia przypomina mi dziewczynkę w czerwonych trzewikach...wstawię link ale analizę zrób sobie sam,podpowiem o co mniej więcej chodzi...może usłyszysz swój własny głos,swój instynkt.
-Udomowiona kobieta
-Brutalna strata
-życie odarte z wartości
-starcza siła
-palenie skarbu(głód duszy)
-Okaleczenie instynktów
-przemycanie ukrytego życia-rozdwojenie
-strach,bunt ciała
-Klęska
-Obsesja i uzależnienie
Z takich analiz większość się śmieje,ale to mocno wciąga
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/czerwone-buciki.html
Weź pod uwagę co napisała ci amor,nawet 10x przeczytaj
Sadzisz że ktoś inny coś innego Tobie napisze? Przecież Ty niby czytasz ale to co czytasz Tobie się nie podoba.
Dlatego zadałem Tobie pytanie - Czyli gdyby ona teraz przyszła to byś ją przyjął?
Oczywiście odpisałeś:
Cytat
ale nie wykluczysz takiej możliwości prawda? Dlatego stoisz w miejscu i wciąż zadajesz pytanie:
Cytat
nadal się łudzisz:
Cytat
chciałbyś żeby to był sen prawda? ale to nie jest sen tylko jawa a to co tu czytasz służy temu żebyś otrzeźwiał i zaczął decydować o swoim życiu.
"Dziś gubię się w labiryncie wniosków, stoję gdzieś pośrodku moich bożków, pytam gdzie mam iść
A na każdym rogu czyha potwór, muszę dusić w zarodku cały strach i przed siebie dalej iść
Co dzień zaczynam to od początku, walczę ze sobą w środku, mija kolejna noc, kolejny świt
I nie znam wyjścia z tego labiryntu, ręce do modlitwy składam i krzyczę: Panie, pozwól żyć..."
Dostałeś mnóstwo komentarzy, czytaj wielokrotnie i czerp z nich.
To, że ktoś wytknął Ci Twoje błędy nie było chęcią wykazania Ci, że ta sytuacja, w której się znalazłeś to Twoja wina.
Odpowiedzialność za zdradę zawsze ponosi osoba, która się jej dopuściła, dokonała wyboru; i nikt tutaj tego nie podważył.
Komentarze, które niekoniecznie Ci się podobają mają jeden cel, aby zmusić Cię do myślenia, szerszego spojrzenia na całokształt. Człowiek, który stoi z boku i zna emocje jakie właśnie przechodzisz potrafi dużo więcej zauważyć niż Ty sam.
Jeśli będziesz w stanie dostrzec swoje błędy jakie popełniłeś a pewnie popełniłeś ich mnóstwo; zresztą jak każdy z nas tuta;j to przyniesie tylko pozytywny efekt w przyszłości. Przy okazji takich zdarzeń warto się pochylić nad samym sobą. Jest to niewątpliwie niepowtarzalna okazja aby się rozwijać i paradoksalnie wyjść wygranym w całej tej sytuacji. Pytanie tylko jaką drogę będziesz chciał obrać. To tylko Twoja decyzja. Wszystko w Twoich rękach. Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz.
Za rok, dwa możesz być już w zupełnie innym miejscu, niezależnie od tego czy będziesz sam, z kimś innym bądź nawet ze swoją żoną.
Teraz jednak przestań myśleć, analizować kiedy spadną jej różowe okulary. To do niczego nie prowadzi. Ten czas musisz maksymalnie wykorzystać tylko dla siebie.
Cytat
a czemu sam sobie nie pozwolisz żyć?
kto jak kto, ale tylko znasz wyjście z tego labiryntu, bo to Twój labirynt
1 facet z jajami - o co chodzi w tym stwierdzeniu. Zazwyczaj gdy go używamy ludziom do głowy przychodzi mocno umięśniony pan, może jak pisałeś nawet choleryk... już na pewno nie ktoś mieszkający z mama, zastanawiający się jak żyć i co wybrac. Tylko to właśnie stereotyp - myślenie skrótowe, życzeniowe i pozorne. Jaja 😉 to raczej siła mentalna, jaja to odwaga w cofnięciu się w życiu by zacząć od nowa ponosząc konsekwencje swoich błędnych decyzji, jaja to wreszcie konsekwencja w działaniu. (Dla jasności nie znam nowego kolegi Twojej zony nie twierdze, ze je ma i nawet uważam ze nie do końca nas to musi zajmowac na czele z Tobą - ale o tym za moment).
2. Trzecie zawsze największym złem - tak schemacik zupełna norma... jednak w bilansie zysków i strat wyłącznie walka o nasze ego - wiadomo on zawsze będzie głupszy, mniej przystojny, zaradny ucieleśnie zła - tylko po co ?
Ratując zranione ego zdradzeni (my wszyscy No może w zdecydowanej większości ) plujemy na kochanków rozpaczliwie porównując ich z nami. Przysłania to kompletnie poszukiwanie części odpowiedzi dlaczego ? To co pozornie daje kochanek to najprostsza odpowiedz o deficyty naszego związku. Jasne każdy romans daje emocje, które stygną z czasem ale daje / udaje ze daje to czego brakuje zdradzającym w pierwotnej relacji.
Po co nam to potrzebne - ano prócz pocieszenia tego częściowo szukamy tu na forum i w życiu - zrozumienie. Jasne chcielibyśmy najczęściej
dostać to najlepsze ujęcie sytuacji - my nie winni a cała wina najlepiej na zdradzających, jednak prawda ta która rozwija - nie głaszcze musi zmusić do refleksji i przyjąć nasz brud nasze bledy, ukazać nasze deficyty- wtedy idziemy krok dalej inaczej zostajemy w nic nie wymagającej roli bycia OFIARA ( gdzieś skręcasz w tym kierunku).
Czas określić co chcesz zrozumieć - na razie jednak co tez częściowo zrozumiałe to etap lizania ran po ciosie... jak to się stało ale z góry postawiona teza .... było tak pięknie a kochanek dupa ... wiec to bez sensu...
Wznieś się ponad siebie i może z drugiej strony - jakie ma mocne strony kolega, co zyskała Twoja żona ... a czego nie miała - te odpowiedzi chodź bardzo, bardzo bolesne dadzą dużo wskazówek.
Kilka możliwości :
- jest nowy, nie to co ten sam od 10lat
- dostarcza emocji - zapije, zapali, poszarpie, zrobi awanturę , a potem wyszepczesz słowo rkochamr1;
- nie pyta się o zdanie, zgodę tylko każe coś zrobić albo stawia przed faktem dokonanym
- lubi dużo wypić , lubi zioło
- nie martwi się jutrem
Itp.
A gdzie tu teraz faceta z jajami zobaczyć? w muzeum chyba umięśniony,no popatrzeć można,duża klata z móżdżkiem wróbla wygórowane wymagania,oczekiwania i zasady których nie można złamać,odrazu pokazać gdzie są drzwi choleryk to kawał cholery,poprzeczka której nie da sie przeskoczyć i nawet nie powinno sie starać...
Komentarz doklejony:
Prześwietlenie kochanka to poniekąd sprawdzam ukryte (czasem komunikowane dość jasno) ale niezaspokojone Potrzeby.
Cytat
powinno być chyba na odwrót, i stary sprawdzony powinien być cenniejszy przez wzgląd na to co zostało wybudowane wspólnie przez lata;
stary był nudny? nie rozwijał się? nie miał nic ciekawego do zaproponowania? nie wnosił w życie świeżości? nie dbał o rozwój? nie miał w sobie pasji życia? nie wnosił w dzień codzienny nic ciekawego i nowego? ; nic cennego nie zostało przez te lata wybudowane, co trudno byłby stracić?
Cytat
a dlaczego nie: "potrafi wyczuć emocje", "nie lekceważy emocji kobiety", "umie te emocje odczytywać" ?
Cytat
a czemu nie :"jest zdecydowany", "potrafi samodzielnie podjąć decyzje", "potrafi kobietę pozytywnie zaskoczyć" ?
Cytat
równie dobrze: "potrafi cieszyć się życiem", "nie stwarza sztucznych problemów", "nie cierpi na profesjonalizm", "potrafi znaleźć właściwy dystans i nie zadręczać się rzeczami na które nie ma wpływu", "potrafi cieszyć się tym co ma, a nie gonić wiecznie za wiatrem"
Zaczynasz dyskusje która nadaje się do garażu.
Generalnie - można to ubierać w różne słowa, w zależności kto kogo opisuje i co chce wykazać .
Równie dobrze można by powiedzieć :
- nudny bo konsekwentnie dąży do celu który wspólnie wyznaczyli, jest i zawsze był typem introwertyka , ma wpojone zasady, światopogląd którymi kieruje się w życiu ale tez : na żądanie żony zerwał znajomosci , porzucił pasje i poświecił czas i energię dla rodziny pomagając albo wyręczając żonę , popadł w depresje po traumatycznym przeżyciu np zdrada żony.
Jedna rzecz to żonglowanie słowami , druga rzecz to obiektywna ocena siebie i śwagra, a trzecia rzecz to fakt , że to co jedna osoba oceni jako zaletę druga oceni jako wadę , a czwarta .... że wcale nie chodzi o wady czy zalety bo drugiej osoby to nigdy nie obchodziło a jedynie fakt że był - bo rozsądek podpowiadał ale tylko do czasu.
No a dodatkowo :kobieta zmienna jest :niemoc
Poza tym przestrzegam przed takimi ćwiczeniami wyszukiwania w sobie pierwiastków winy, bo może sugerować , że wystarczy usunąć je, zmienić a wszystko jak za dotknięciem czarodziejskiej rożki wroci na swoje miejsce.
Nie.
To może być pożyteczne ćwiczenie ale raczej w nowym związku z nowa (może nudną ) kobieta niż z ta stara ( barwną ) .
Ale wtedy może okazać się , że lepiej wrócić do starych wad niż do nowych zalet. :cacy
Są ważne rgeneraliar1; i mniej ważne cechy charakteru których lepiej nie zmieniać na siłe, po to żeby przypodobać się komuś .
dirty - nie jestem niestety napakowany ani też w 100% cholerykiem. Pokazałem kilka przykładów które według mnie świadczą o tym ze facet z jajami radzi sobie w każdej sytuacji w życiu i jest konsekwentny. (mam teraz sytuację z którą sobie nie radzę (lub średnio radzę) - ale czy połamana psychika może być przykładem odbiegającym od normy która wskazuje na faceta z jajami? Nie wiem, ocenę zostawiam...). Kolejna sprawa to to, że ja tego nie stwierdziłem tylko sama Kasia (przystojny?) w rozmowie telefonicznej i znajomi którzy go znają z widzenia (ich ocena). Kolejna rzecz którą mógłbym sobie zarzucić to to, ze być może zbyt długo zwlekałem z dzieckiem. Kasia marzyła o dziecku jak każda kobieta. Co prawda rozmów nie mieliśmy na ten temat (w sumie to ja zacząłem rozmowę na 1 miesiąc przed rozstaniem, że chcę). No i ewentualnie trochę codzienności i monotonni (4-5 dni takie spokojne w tygodniu). Resztę ... dirty, codziennie przed wyjściem do pracy słyszała: "kocham Cie". Dosłownie codziennie, patrząc się jej w oczy. Do tego buziak (czasem bez). Codziennie w pracy obustronne dzwonienie i wiszenie na słuchawce po 20min (kilka razy dziennie), codziennie dziesiątki smsów w pracy (obustronnie) ale tydzień przed naszym rozejściem było już ich mniej i Kasia nie miewała już tak podobno czasu żeby pisać lub dzwonić. Nie wiem...
Maja3 strasznie Ci współczuje . Jej ojciec nie pił kiedyś (tylko okazyjnie jak każdy) - zaczął od około 3 lat mniej więcej (może nawet później). Co do powrotu - już taki powrót zaliczyłem i żeby się pozbierać i móc dalej z Kasią żyć nie obyło się bez kilku wizyt u psychologa. Samemu ciężka sprawa a po kolejnych takich wybrykach to chyba niemożliwe już jest (psychika). Hmm czy jestem rozsądny? Nie wiem... górę wzięły uczucia kiedyś i teraz cierpię podwójnie, wiec chyba nie jestem rozsądny. Druga strona medalu, tak, każdy ją ma ale jestem normalnym gościem. Poświeciłem dla Kasi swoje życie po przejściach... O jakich wiec "ciemnych" stronach można tu pisać? Że czasem się zdenerwowałem i powiedziałem 2 zdania głośniej? I ta kłótnia się na tym kończyła bo nie dyskutowaliśmy dalej bo "każdy miał swoja racje"? a po 10 minutach dalej się śmialiśmy (nieraz z tego co było przed chwilą). Ja nie chce sie wybielać czy coś i pisałem, ze potrafię przyznać się do winy ale właśnie tego nie mogę zrozumieć. Do tego mogę dodać jeszcze taką ciekawostkę, że 4 niezależne sobie osoby powiedziały mi że: "byłem dla niej za dobry", a jedna osoba mi powiedziała ze: "było zbyt kolorowo i cukierkowo". No ale to co? Bić się mieliśmy? Kłócić? Rzucać w siebie talerzami? Nie rozumiem... Komunikowaliśmy się normalnie. Ile to ja miałem "kłótni" a byle co (np torbę z zakupami położyłem nie tam gdzie trzeba bo tam brudno przecież) oczywiście afera, kłótnia, prawie łzy ... ale minęło 30min i słyszałem "przepraszam" , mam teraz złe dni i tak mnie jakoś nosi. Masa takich sytuacji. W drugą stronę też tak bywało (nie mówię, że nie) bo np byłem zmęczony lub jakiś poddenerwowany czymś i BABACH! Wkurzony coś powiedziałem, kłótnia...(w moim przypadku to 10min ) i było już normalnie. Nie znam związku ani jednego żeby się kłócili i po 10 - 30 min razem już śmiali oboje a my tacy byliśmy. Bardzo duzo ludzi którzy nas zna, brała nas za przykład. Zawsze uśmiechnięci, szczęśliwi, weseli i niosący dobro. Zawsze. Bardzo dużo ludzi chciało się z nami spotykać (kawa, grill, wypady różne). Nawet jej kuzyn (jedna z najważniejszych osób w jej życiu a mimo to go źle potraktowała) po spotkaniu się powiedział mi, że to "inna" jakaś Kaśka. Zawsze była szczęśliwa, uśmiechnięta itd itd a teraz jak rozmawiał z nią 30 min to powiedział, ze ani razu uśmiechu, że jakaś taka poważna bardzo itd.
amor w tym sęk że od około 4 lat nasz związek nie stał w miejscu. Bardzo dużo osiągnęliśmy przez ostatnie 4 lata na różnych płaszczyznach (włącznie z osobistymi rozwojami).
Jeszcze mogę dodać taki fakt, ze powiedziałem dla Kaśki, ze spalę zdjęcia nasze (włącznie z ślubnym albumem) to się wkurzyła. No to powiedziałem przez tel: a co? Po co Ci one? Z nowym mężem chcesz je oglądać i się z nich śmiać? Na to ona zaśmiała się w słuchawce i powtórzyła dziwnym głosem: "nowym mężem heh". Generalnie stanęło na tym, ze stwierdziła ze zdjęć się nie niszczy - zostawiłem jej to. (90% zdjęć jakich posiada to nasze wspólne). No i tez się zastanawiałem po co jej to? Nie rozumiem wielu rzeczy ... Czasem mam wrażenie jakbym był w ukrytej kamerze lub przechodził jakiś test.
Teraz rozkimiasz dlaczego ona tak się zachowuje, może teraz do niej dociera że nie samą wóda i sexem człowiek żyje. No ale skoro Ty już jej nie chcesz, to co to ma za znaczenie?
Komentarz doklejony:
I tak szczerze mówiąc co bym zmienił gdybym mógł cofnąć czas i poniekąd (znów) wziąć winę na siebie? Wiesz co bym zrobił? Nie ociągał się z dzieckiem. To tak naprawdę mogę stwierdzić, ze w tej kwestii być może za długo czekałem i losy być może by się inaczej potoczyły. Nic innego bym nie zmienił, nie miałbym czego. Zastanawiam się czasem nad tym czy ona nie jest np chora psychicznie ale przez tyle lat to przecież bym coś zauważył, cholera wie. Niektórzy mówią, że ona ma coś z głową...
Jeden podstawowy błąd - nie analizuj jej zachowania, nie myśl o tym co ona teraz robi albo dlaczego robi bo to do niczego nie prowadzi a tylko nakręca niepotrzebnie emocje, karmisz je sam. Lubisz samobiczowanie? Odpuść trochę. Wiem, łatwo się mówi, ale zatroszcz się w tej chwili maksymalnie o siebie, znajdź sobie jakieś zajęcie. Według mnie oczywiście to co się wydarzyło ma ogromne znaczenie w przeciwieństwie do mojego przedmówcy, chociażby po to aby na przyszłość wyciągnąć wnioski. Jednak na dogłębną analizę przyjdzie jeszcze czas. Teraz dbaj o to aby po prostu lepiej się czuć.
Komentarz doklejony:
Piszesz, że nie ociągałbyś się z dzieckiem. Myślisz, że to cokolwiek zmieniłoby? Jeśli tak to tylko chwilowo. Chciałbyś być weekendowym tatusiem a dziecku zafundować niepełną rodzinę?
Ten tekst z dzieckiem świadczy o tym, że faktycznie strasznie jeszcze błądzisz. To nie zarzut. Nie da się kochać za dwóch.
Cytat
Jacy ludzie? obchodzi cię co myślą inni?
Blisko mnie mieszkało małżeństwo 28 lat razem,jej mąż miał nockę,w nocy podjechał bus zapakowała potrzebne rzeczy, i żona mu wyjechała na drugi koniec Pol.Uciekła do faceta o 12 lat młodszego a ona ma 50 można zrobić karpia co? pozornie udane małżeństwo,wszędzie chodzili, jeździli razem, śliczny piesek,bo dzieci nie mieli,zostawiła wszystko i odeszła od niego po 28 latach wspólnego życia,ale nikt nie wiedział co się dzieje w tych 4 ścianach,umiał bić żeby śladów nie było
Idealizujesz swoje małżeństwo,które z boku jak każde inne wygląda na idealne,ludzie są zdziwieni robią karpia,a ci ludzie co? materacem u was byli? Dlaczego uciekła,to wie tylko ona,masz prawo do żalu,do odchorowania tego,już raz to przerabiałeś, jeszcze ci mało? za chwilę nie będziesz żył a wegetował,utkniesz w roli ofiary i niech wszyscy mnie głaskają i się litują,jaką krzywdę mi wyrządzono
Zerwała się ze sznurka,i niech wszyscy pocałują ją w głębokie poszanowanie,robi co chce jest wolna,obrała nie właściwą drogę,ale ty nie jesteś odpowiedzialny za jej brak rozsądku,to jej życie i jej przyjdzie za to zapłacić,no chyba że jesteś tak dobroduszny i cały ciężar weźmiesz na siebie, tak jak robiłeś dotychczas by Kasia nie cierpiała
Obserwując zachowania niektórych facetów,zastanawiam się jakim, cudem się uchowali.
Cytat
to nie był wpis do Ciebie, tylko taki luźny kontrast dla zobrazowania, że każda wada może być i dobierana jako zaleta w zależności od okoliczności;
wiec nie ma co się porównywać z kochankami; są zwyczajnie inni;
te nasze porównania, których dokonujemy w pierwszym okresie, wynikają z naszego spadku wartości po zdradzie, bo zdrada ostro nam daje po poczuciu naszej wartości; ale to tylko tyle; ani oni nie są gorsi, ani my; po prostu są inni;
okres akceptacji tego co się stało, ten w jakim jesteś, jest jednym z najtrudniejszych do przejścia; ale on minie; tak jak radzono Ci dobrze powyżej, zajmij się teraz sobą, zapielęgnuj siebie w taki szczególny sposób; zatroszcz się o siebie;
siebie pielęgnuj, a nie ten ból i trudne wspomnienia;
Porównania z kochankiem, w każdej płaszczyźnie to ślepy zaułek bo jak taki brzydki to ?? Stad moje pytanie chcemy znaleźć jakieś odpowiedzi poszukajmy tam, w nim, jasne będzie dużo udawania i pozorów.
Co do wizji idealnego związku, a może prowokacyjnie jaj - nasz Ty choleryku 😉-, a ja bym pogmeral przyboierwszej zdradzie. Masz nałożone różowe okulary i jak dla mnie trochę idealizujesz ta Wasza reakcje. Teraz wręcz mam obawę ze jutro splodzisz dziecko i na kilka lat będzie spokój.
Wybaczysz na miękko i dajesz prezenty swojej wybrance za zdrady. Tłumaczysz ja bo za nim poprosi już jej wybaczyć lub tylko pozornie ma ponosić konsekwencje. W wersji głaskania po głowie - jesteś za dobry, w wersji ostrej brakuje konskewncji w działaniu potocznie może jaj (spokojnie nie Ty jeden na to cierpisz, z tego da się leczyć).
Przełącz się na tryb ubrudz się - bo jak glaszczesz siebie, żonę i Wasze małżeństwo - to rzekłbym ideał prawie... tylko sie ciągnie jakoś dość mocno, w trybie zakop pod dywan.
Komentarz doklejony:
A takie mam pytanko z innej beczki. Za tydzień są jej urodziny. Jak myślicie... wysłać krótkiego sms'a "100 lat" i to wszystko? Z jednej strony bym wysłał żeby np nie zarzuciła wszem i obec "nawet o moich urodzinach nie pamięta". Z jednej strony wysłałbym żeby pokazać też, że te lata miały dla mnie znaczenie pomimo tego jak się zakończyło (ona w sms'ie stwierdziła ze chyba jednak dla mnie te lata nie miały znaczenia bo mnie gdzieś tam widziała i myślał ze będę w kierunku w którym szła a mnie nie było tam...). Jak myślicie? Wysłać? Korci mnie jakoś tak, żeby nie wyjść na chama czy cuś... no nie wiem.
A druga sprawa to za miesiąc mamy (mielibyśmy) 10 rocznicę ślubu. Prawnie jesteśmy jeszcze małżeństwem. I tez nie wiem czy wysłać jakiegoś krótkiego sms'a w dniu rocznicy ... Hmmmmmm
Komentarz doklejony:
^ chyba nikt nie wie co zrobić ^
Cytat
A druga sprawa to za miesiąc mamy (mielibyśmy) 10 rocznicę ślubu. Prawnie jesteśmy jeszcze małżeństwem. I tez nie wiem czy wysłać jakiegoś krótkiego sms'a w dniu rocznicy ... Hmmmmmm
a jak czujesz wewnętrznie? co chciałbyś zrobić? co czujesz, że powinieneś zrobić?
w moim osobistym odczuciu złożenie życzeń komuś z kim przeżyło się wspólnie wiele lat świadczy o zwykłej kulturze, ale są czasem takie sytuację, że nie warto i nie należy tego robić;
Ty najlepiej wiesz jaka jest Twoja sytuacja;
natomiast sms z okazji rocznicy ślubu, w Twojej obecnej sytuacji, może chyba zabrzmieć wręcz groteskowo i prześmiewczo
Cytat
Cytat
Jak Cię zaprosi na urodziny i jak zdecydujesz się na wizytę, to wtedy jej życzenia złożysz, a 10 rocznica nie aktualna, was już nie ma;