Rozwód jak wojna 2 | [0] |
Rozwód jak wojna | [0] |
szalona20122012 | 19. Kwiecień |
parasol | 19. Kwiecień |
@hurricane | 19. Kwiecień |
naniby1 | 19. Kwiecień |
DzieciakSalut | 19. Kwiecień |
@ hurricane | 00:56:06 |
# poczciwy | 00:56:29 |
Julianaempat... | 09:52:17 |
bardzo smutny | 10:16:29 |
Pogubiony | 10:36:45 |
Masz prawo być smutna nie radzić sobie z tymi wszystkimi emocjami ale musisz rozmawiać z mężem. On musi wiedzieć jakie to w tej chwili jest dla ciebie trudne i ciężkie.
Pomysl o sobie, jakieś zajęcia na które nigdy nie miałaś czasu, coś co sprawi tobie przyjemność.
I chyba najważniejsze musicie porozmawiać o tym co się stało ale tak żeby to była wasza ostatnia rozmowa. Zaakceptuj zdradę czasu nie cofniesz a nie warto żyć przeszłością. Rusz do przodu z nową karta może nie czysta bo jednak pewna lampeczka będzie już zawsze ale niech sobie tam świeci z tyłu a ty żyj.
A według ciebie normalne życie w związku jak wygląda?
Cytat
Zamiotłaś sprawę pod dywan, on tym bardziej; nie wiesz co się stało;
Spróbuj się usamodzielnić poczujesz się bezpieczniej;
Yorik, to byłby przełom, który zmieniłby nasze życie całkowicie. To moja firma, ale nie funkcjonowałaby bez niego, uzupełniamy się. I dzieciaki musiałyby się wtedy dowiedzieć, a póki nie będziemy mięć całkowitej pewności, w którą stronę iść, nie chcę ich w to mieszać. Wydaje mi się, że nie powinny wiedzieć, jeśli miałoby zostać tak, jak jest, czyli rodzina w komplecie.
Ja go chyba zamęczam. Każde jego krzywe spojrzenie, każdy, normalny w sumie, odruch, który miewają ludzie w momencie niezadowolenia, złości, odbieram jako atak na mnie. Jako przejaw braku sympatii do mnie. Od razu widzę go zmierzającego w tamtym kierunku. I robię awanturę. Taką wielką, do bólu. To chyba chore. Ale wydaje mi się, że wtedy się nie stara, że zacznie się to samo. Czuję się jak wariatka, która zatruwa mu życie.
Komentarz doklejony:
Cytat
Cytat
jak to nie widział, że w taki sposób może skrzywdzić osobę, która mu ufa?
jakiś niedorozwinięty jest?
jeśli nie wie czemu to robił, to jaką Ty niby masz teraz mieć pewność, że znów tego nie zrobi?
na jakiej podstawie?
na jakiej podstawie w takim momencie dałaś mu szansę? własnej życzeniowości? wiary w cuda?
skoro nie wie dlaczego to zrobił, to jakim cudem ma tego nie zrobić po raz drugi, jak nawet nie wie z czym ma się zmierzyć w sobie ?
Cytat
boroczek...
jeśli kogoś, kogo kochasz, nieświadomie byś skrzywdziła i widziałabyś jak ta osoba z tego powodu cierpi, to ile byłabyś w stanie zrobić, aby tej osobie pomóc choć złagodzić jej udrękę?
nie potrafiłabyś wykrzesać z siebie, tak podstawowej rzeczy jak cierpliwość?
jaki problem jest w znalezieniu w sobie cierpliwości?
z natury jest osobą niecierpliwą, szybko się zniechęcającą? jak to wygląda względem rzeczy, które chce osiągnąć na których mu zależy?
Komentarz doklejony:
Cytat
chore, jak chore, ale na pewno niewiele wnoszące dobrego;
to takie szarpanie się w kółko z samym sobą; niepotrzebne, bo potem najprawdopodobniej wbijasz się tym w poczucie winy i z automatu zaczynasz go tłumaczyć, albo nadrabiać, rekompensować mu; a to tylko Cie oddala od rozwiązania tej sytuacji; a i on dostaje sprzeczne komunikaty;
potrafisz sobie znaleźć jakiś inny, zdrowszy sposób na odreagowanie tych negatywnych, złych emocji?
To, że nie wiedział, że to nie w porządku i że odbierzesz to jako krzywdę to zwykła bezczelność;
Znajdź sobie kogoś na sex spotkania, ukrywaj to i jak się wyda, powiedz mu, że nie wiedziałaś, że może mu to jakkolwiek przeszkadzać;
zgodnie z jego podejściem nie powinno być to nie w porządku, wręcz to naturalne; więc korzystaj
On dopiero zrozumie, jak cierpisz i o co Ci chodzi, gdy na własnej skórze poczuje; Jakie poniósł konsekwencje za wieloletnie podwójne życie?? żadnych; Baba się popiekli i jej przejdzie;
To dlatego podświadomość Tobą tak rzuca, bo wiesz, że idiotkę z Ciebie robi, ale zaklinasz rzeczywistość na siłę.
Możesz ustalić ile lat to robił, tyle samo powinien teraz znosić Twoje jazdy, taka cena
A tak w ogóle, to dla Twojego zdrowia nie jest dobrze tak funkcjonować, zaraz będzie pół roku. Odsuń się od niego lub idź na jakąś terapię;
Amor, kubeł zimnej wody na moją głowę... On tłumaczył, że to było jak oglądanie filmu erotycznego, tylko że przekroczył pewną granicę, wchodził w kontakt osobisty (wirtualny, wg niego raz tylko w realu). I to dla mnie też niepojęte, że w tym wszystkim można nie brać pod uwagę partnerki. Że to złe, najgorsze, co można jej zrobić. Kiepsko nam się układało czasem, naprawdę było tak... nijak. Ale to nie jest usprawiedliwienie. A jeśli to wynika z większych/innych potrzeb seksualnych? Ja już biorę pod uwagę każdą ewentualność. Bo on był zawsze, i jest, mądrym i dobrym człowiekiem. Cierpliwość? Brak mu takiego spokoju, który chciałoby się widzieć u towarzysza kłótni, który to raczej wyciszyć burzę powinien.
Negatywne emocje odreagowuję ucieczką. Jadę przed siebie, staję gdzieś, siedzę i myślę. W samotności. Wspólnie doszliśmy do tego, że bardziej pomagają mi rozmowy, niż ucieczki, bo potem trudno mi wrócić. Ale tych drugich też potrzebuję. Boże jakie to wszystko skomplikowane. Ja go kocham. Naprawdę go kocham. Nie tak ślepo. Bo ma mnóstwo wad, jak ja. Nie jestem naiwną, niedojrzałą dziewczynką. Stuknęła mi już czterdziestka Ale nie mogę znieść tego, że był taki głupi. Że robił to wszystko tak po prostu. Wokół toczyło się normalne, czasem trudne życie, a on uciekał w coś takiego. To nie jest tak, że to robił ciągle, codziennie. To, wg niego, było kilka takich momentów na przestrzeni kilkunastu lat. Po których przychodziły pewnie jakieś wyrzuty sumienia (chcę wierzyć, że były). Potem za kilka lat powrót i ten jeden najgorszy raz (wiem, że nie wiadomo, czy jeden). Potem na kilka lat koniec, aż do marca tego roku. Boli mnie, że tak łatwo było mu wrócić do tego. Wystarczyło, że się odezwała. Nie mogę mu wybaczyć, że, jeśli już czuł, że musi odpisać, to nie napisał "przepraszam, ale mam żonę, nie powinniśmy się kontaktować". No w moim idealnym świecie, właśnie tak by się to potoczyło. Tzn już wcześniej inaczej by się toczyło, ale skoro już musiało się kiepsko dziać, to tak powinna się ta znajomość zakończyć. A może ja jednak jestem głupia i naiwna? Jak tak siebie czytam, to dochodzę do wniosku, że sama nie wiem, czego chcę. Może się wstydzę? Może brak mi odwagi? A może nie wyobrażam sobie życia bez niego? Nie wiem.
Cytat
czyli potrafi bez mrugnięcia okiem potraktować drugiego człowieka przedmiotowo, tylko po to aby zaspokoić swoje potrzeby;
bo nie tylko w takim układzie Ciebie potraktował zdawkowo;
jak to się ma do tego Twojego stwierdzenia?:
Cytat
gdzie w tym jest ta jego mądrość i dobroć?
Cytat
absolutnie nie; po prostu miałam ten sam problem;
a trzeba wyjść ze złudzeń i życzeniowego postrzegania, żeby przestać się szarpać, gdy oczy widzą jedno, a "cała Ty" czuje/widzi i krzycz co innego;
Cytat
To co teraz czujesz to nie jest miłość, mylisz swoje emocje, uciekasz od zaakceptowania faktów; To nie był skok w bok i przypadek, tylko świadome poszukiwanie sobie kobiety, pytanie dlaczego? Z jedną go przypadkiem przyłapałaś. Znasz go w ogóle czy tylko swoje wyobrażenia o nim?;
Twój obraz świata to obraz nastolatki wychowanej na bajkach o księżniczkach i wielkich miłościach;
Na siłę chcesz żyć w swoich wygodnych dla Ciebie wyobrażeniach, to może wyprzyj z siebie, że cokolwiek się wydarzyło, wszyscy będą szczęśliwi, nie wnika j i udawaj że niczego nie widzisz;;
Tylko, że za chwilę znowu możesz przeżyć szok; to jest cena za życie w marzeniach.
murka jak długo już tak?
Tamto już się stało, nie zrobię nic żeby o tym zapomnieć ale mogę odsunąć to trochę w bok żeby ból i rozczarowanie nie przysłonily całego świata.
Cytat
Ja właśnie tak robię. Wywlekam. Nie mogę się powstrzymać. Weszłam w rolę ofiary i nie mogę z niej wyjść. Boję się, że ja nigdy nie zapomnę, a on tak. A wtedy zapomni, jak mnie zranił.
Cytat
Właśnie... wyglądamy teraz na fajną parę. W sumie jesteśmy teraz fajną parą. A ja nie potrafię się z tego cieszyć i wciąż myślę, czemu to zawdzięczam.
Nie zapomnisz to pewne ale nauczysz się z tym żyć, w pewnym momencie przestaje to być najważniejsza rzeczą w twoim życiu. Warto ciągle pielęgnować w sobie ból i rozczarowanie? Czy może lepiej ruszyć do przodu wyciągnąć naukę z tej lekcji?
Tego czy zapomni nie wiesz. Ale czy warto ciągle mu o tym przypominać? Już to zrobił.
Czy gdybyś ty popełniła błąd chciałabyś aby ciągle ci o nim przypominano?
Cytat
to dla własnego dobra wyjdź z niej jak najprędzej; zanim zniszczysz siebie i swoje życie;
dla osoby trwającej w roli ofiary codzienna afirmacja nieszczęścia staje się sposobem na życie; taka osoba stwarza sobie bardzo ograniczony czarno-biały świat z silnym wyolbrzymieniem negatywów i karmieniem się tylko tymi negatywami; sama tym niszcząc sobie życie i marnując swój czas;
co więcej taka osoba przyciąga do siebie ludzi o najgorszym usposobieniu;
bo takie osoby wręcz lgną do tych, z którymi mogą się wspólnie karmić negatywami, w których uwielbiają się taplać;
siłą rzeczy z automatu Twoje życie stanie się pełne negatywów i zaczniesz przywoływać do swojego życia wiele zła i nieszczęść i jeszcze więcej negatywnych osób i zdarzeń;
trwając w roli ofiary bardzo łatwo, możesz trafić na osoby o najgorszym usposobieniu, które głaskając Cię, ogłuszając tanimi komplementami i podkręcaniem negatywnych emocji, grając rolę wybawcy i dając złudne, pozorne poczucie więzi i bliskości, bardzo szybko zamkną Cię w negatywnym świecie bez okien i klamek;
będąc w takim stanie bardzo szybko zaczniesz przyciągać do siebie osoby toksyczne, które intuicyjnie wyłapują takie słabości u ludzi i wykorzystują je i sama bardzo szybko wpędzisz się w sidła takich pasożytów; tracąc tym samym swoją wolność i kawał swojego życia;
jak chcesz z tego wyjść, po prostu głęboko wsłuchuj się w samą siebie, bądź względem samej siebie uczciwa i nie wypieraj problemu,nie uciekaj w złudzenia, tylko dąż do jego rozwiązania; masz w sobie dość siły, aby rozwiązać swoje problemy, i tylko Ty wiesz najlepiej, która z dróg jest Twoją i którą powinnaś podążać; nie bój się szerzej przyglądać prawdzie nawet jeśli spadanie kolejnych łusek z oczu jest bolesne; bo za granica tego bólu jesteś silna i wolna Ty; zdolna rozwiązać i znaleźć najlepsze rozwiązania, zgodne z własnym wewnętrznym poczuciem dobra,z najtrudniejszych sytuacji; nie generując przy tym zła i nie trwając w nim;
nie pozwól, aby popełnione błędy i Twoje poczucie winy, z ich popełnia wynikające, hamowały i tłumiły, czy w jakikolwiek sposób ograniczały Twój samorozwój ;
akceptuj to co się wydarzyło (bo przeszłości już nie zmienisz) i po prostu stawiaj temu czoła, zamiast uciekać w afirmowanie zła; wyciągaj budujące Ciebie wnioski, by zawalczyć o lepsze jutro;
doświadczanie bólu jest nieuniknione w życiu; równie dobrze mogłabyś stracić dziecko pod kołami samochodu, albo mogłaby umierać teraz w hospicjum i gwarantuje Ci, że ból i poczucie bezradności byłyby o wiele większe; ale cierpienie jest już decyzją
Komentarz doklejony:
no chyba, że chcesz przyciągać do siebie wieczne ofiary losu, które za wszystkie swoje działania i konsekwencje z nich wynikłe obarczają los i wszystkich wokół, nie biorąc odpowiedzialności za swoje działania i konsekwencje z nich wynikłe; uciekające od rozwiązywania problemów; ludzi nie panujących nad własnym życiem, i takim uczynić swoje życie- "życiem ofiary losu"
Vieviorka,
Cytat
Skończ już z dziecinnym postrzeganiem świata, zejdź na ziemię. Nie uciekaj i nie pomniejszaj tego co się stało, zaakceptuj i zacznij żyć dla siebie, bo na siebie masz wpływ. Nie wyobrażeniami i żalami jak powinno być a nie jest, nie przeszłością na którą nie masz kompletnie wpływu, tylko teraźniejszością i niedaleką przyszłością, bo tylko na to masz jakiś wpływ. Tylko Ty masz wpływ na swoje leki i negatywne emocje, które wracają i kradną Ci życie;
Nie jesteś jedynym skrzywdzonym wyjątkiem (jeśli o krzywdzie można mówić) tylko "ofiarą" kulturowego systemu wciskania od dziecka błędnych przekonań i brakiem wiedzy o relacjach i naturze człowieka; Większość zmianę partnerów czy rozstania uważa za nienaturalne a to jest wpisane w naturę życia niezależnie od życzeniowości; Nie jesteśmy gatunkiem monogamicznym, chcieli byśmy, ale tylko wtedy gdy nam o pasuje, bo monogamia wynikająca z lęków, braku okazji czy świadomości utraty czegoś (np. stabilności, bezpieczeństwa czy korzyści materialnych), presji otoczenia czy kulturowej to nie monogamia. Prawdziwa powinna wynikać z utrzymującego się procesu miłości;
Do ilu rozstań czy zainteresowania się kimś innym dochodzi zanim dojdzie do małżeństwa? sporo tego. Potomstwo i akt małżeństwa wrzuca jakieś zobowiązania, hamuje ale procesu nie zmienia; Blisko połowa małżeństw kiedyś się rozpada a w tej połowie bez rozstania ilu ludzi żyje nieświadomie obok siebie w swoich wyobrażeniach lub się na wzajem skutecznie oszukuje? Trzeba naprawdę mieć szczęście, żeby z przypadku się świetnie dopasować a potem nie zdając sobie sprawy z mechanizmów szkodliwych dla związku instynktownie je omijać;
Cytat
to teraz masz możliwość zrewidować swoje przekonania z rzeczywistością;
zobaczyć i przyjrzeć się bliżej tym słabszym stronom, zastanowić się nad tym jak je wzmocnić i wzmocnić je;
i stać się właśnie tą kobietą, jaką chcesz być; jaką czujesz, całą sobą, wewnętrznie, że jesteś; jeden błąd/porażka (czy nawet kilka) nie oznacza, że wszystko jest do niczego; szczególnie jak znasz kierunek ku jakiemu zmierzasz; błędy są po to by się na nich uczyć, dzięki nim szerzej ogarniać rzeczywistość i dojrzewać; dla samych siebie;
on zdradził w pierwszej kolejności samego siebie; swoje wartości, ideały i bliskich; to on został kimś tak małym, jak zdrajca najbliższych i będzie musiał z tym żyć; on może od tej świadomości uciekać, ale tego co już się wydarzyło nie zmieni; siebie zdradził;
nie bierz na siebie więcej niż jest to Twoim rzeczywistym udziałem; to był jego wybór i zrobił to samemu sobie; on ma co dźwigać;
Cytat
on nie czuje Twojego cierpienia, czuje tylko swoje własne;
jak zdejmujesz z niego, swoim negatywnym działaniem i roszczeniami, ciężar konsekwencji; to odsuwasz go, od zmierzenia się w tym co zrobił;
bo znajduje wymówkę i wewnętrzne usprawiedliwienie w tym, że zdradził osobę też czyniącą zło, a więc i czynione przez niego ma mniejszy wymiar; i sam łatwo dzięki temu wchodzi w rolę ofiary; i koło się zmyka;
rozmydlając w ten sposób niepotrzebnie bierzesz na sobie część, która do niczego nie jest Ci potrzebna;
a w sytuacji w której chciałbyś jednak zawalczyć o związek wręcz może być zgubna, bo gość wybierze ucieczkę w rolę ofiary od rozwiązania problemu i jego przepracowania w sobie; i Wasza relacja stanie się jednym wielkim uwikłaniem;
to też kwestia tego o co walczysz, bo po zdradzie ludzie walczą... o bardzo różne rzeczy
Cytat
Mazuta, to dokładnie to, co powinnam osiągnąć.
Yorik, mam wrażenie, że źle odbierasz to, co piszę. I rozumiem, co piszą dziewczyny, co piszecie Wy wszystkie, niesamowicie cenne uwagi, mądre. Nie ma nic dziecinnego w moim postrzeganiu świata, w podejściu do życia. W końcu zrozumiałam, na czym to polega. Szkoda życia na trwanie w beznadziejnym związku. Ale to, jaki on będzie, zależy od nas samych. Wiem, że pierwszym krokiem jest decyzja, co dalej.
Amor, dziękuję. Wszystko, co napisałaś... Powinnam to sobie wydrukować i czytać za każdym razem, gdy mam kryzys. Ja go teraz krzywdzę. Postawiłam mur. Już nie pierwszy raz, teraz chyba największy. I nie wiem, czy będzie próbował ten mur zburzyć. Spróbował, a ja nie pozwoliłam. To nie jest tak, że postanowiłam sprawdzić, na ile mogę sobie pozwolić, nie jest tak, że to próba sił. Po prostu przyszedł taki moment, że nie wiem, w którą stronę pójść, czy udźwignę, jeśli zdecyduję, że idziemy razem. Bo to prawda, że po tej decyzji muszę być konsekwentna. Odnaleźć szczęście w tym, w czym się znajdę.
Cytat
przypadkiem nie próbuj wchodzić w jakieś poczucie winy i nadrabiać teraz;
krzywdzisz przede wszystkim siebie; on równie dobrze może mieś na sobie swoją własną tytanową zbroję i nic może go głębiej nie ruszać; choć niewątpliwie robienie rzeczy, które oddalają, nie sprzyja odbudowaniu bliskości; a jedynie bardziej oddala;
on taki swoim działaniem jak zdrada, coś zniszczył;
otrzymywał od Ciebie takie dary jak miłość, wiarę w niego i zaufanie;
miał je za nic, skoro tak łatwo zrezygnował z tego; więc grubo się zastanów, czy znów chcesz mi ofiarować coś czym wzgardził (szanuj to co potrafisz ofiarować, nie dawaj innym tego głupio)? czy to aby na pewno jest ten moment, aby nadal mu tyle z siebie dawać?;
czy nie powinnaś poczekać, aż zacznie mu tego brakować, co zniszczył i nie zawalczy o odbudowanie i wpierw on zacznie Cię obdarzać; tak byście mogli przejść do wzajemnego wymieniania się tym co wartościowe;
nie wychodź przed szereg, bo nauczy się, że może mieć coś tanim kosztem;
do tego by wrócić do dawania i nie dać się krzywdzić musisz mieć podstawy; dajesz za frajer by nadrabiać, to wyręczasz go w czymś co on powinien zrobić;
czy on w ogóle wie dlaczego zdradził? czy to przepracował? czy pracuje nad tymi swoimi słabościami, które go do tego pchnęły? jeśli nie, to bardzo łatwo możesz się znów naciąć; nie nadrabiaj nad wyrost; martw się o to by samej siebie nie krzywdzić;
Cytat
wiec nie podejmuj decyzji na wyrost i w pośpiechu;
wpierw wsłuchaj się w to czego Ty chcesz dla siebie;
w to, czy pozostanie z nim ma dla Ciebie sens; czy jeszcze w ogóle coś do niego czujesz, by było warto próbować?;
daj sobie czas, bo za chwilę jak ochłoniesz, możesz poczuć, że już po prostu coś się wypaliło i zaczniesz się dalej motać;
nie jesteś przekonana, nie czujesz jeszcze tego, to postaw w rozmowie z nim sprawę jasno: jeszcze nie wiem;
to teraz jego rola, aby Cie odzyskać; przekonać Cię, że to doświadczenie coś mu dało, że wyciągnął z niego wnioski, które pozwolą mu popracować nad sobą i ruszy tyłek, aby to zrobić;
Komentarz doklejony:
*więc grubo się zastanów, czy znów chcesz mu ofiarować coś czym wzgardził ;
czy stał się taka osobą, dla której możesz jeszcze raz spróbować zbudować coś nowego?;
bo tego co było już nie ma; więc nie zatrzymuj tego na siłę; umarło i dobrze; bo najwyraźniej nie było na tyle dobre, aby ochronić Was przed najgorszym;
więc w sumie to nawet nie masz czego żałować
Komentarz doklejony:
Amor
Cytat
Cytat
Yorik, czy chciałbyś uczyć swoje dzieci, że tak naprawdę świat wypełniają sami zdradzacze a miłość to tylko tymczasowa "choroba", która tylko mydli oczy i mózg?
Wpisane w naturę życia? Są przecież zwierzęta, które po stracie partnera już nigdy nie nie wchodzą w nowe "związki".
Cytat
Też uważam, że większość monogamistów, farbowane lisy, które przy pierwszej okazji zrzucają fałszywą skórę.
Niestety, prawdziwa, świadoma monogamia jest niezwykle rzadka, jak rzadka jest prawdziwa, czysta miłość.
Kobiety tak często pragną tego "prawdziwego" uczucia, marzą o tym czytając romansidła i oglądając romantyczne komedie a gdy w końcu pojawia się "prawdziwa miłość" w ich życiu, to i tak często, bez zastanowienia idą z kolesiem z pracy na całość tylko dlatego, że facet się się ślini na widok dekoltu.
Cytat
Tak. Tak. Tak.
Komentarz doklejony:
Cytat
Czy gdybyś nie przeczytała tego co cię tu sprowadziło, byłabyś nieszczęśliwa? Czy twoje życie było złe? Czułaś się odrzucona, niechciana, niekochana, lekceważona?
Tak. Tak. Tak. smiley
Cytat
Niestety to prawdziwe i romantyczne uczucie nie trwa wiecznie i co u nie których ludzi trwa stała wymiana partnerów .Zawsze może się trafić bratnia dusza :niemoc a , że na chwilę jest taką to już inny temat.
za to teraz nie za zdrowo się czuję
Cytat
Wynaturzyłeś zjawisko postrzegając je tylko z poziomu swoich problemów i stereotypów kulturowych a to nie jest najlepsze źródło wiedzy. Aczkolwiek ekstremistycznie można tak to ująć z zastrzeżeniem, że to nie jest żadna choroba tylko atawistyczny proces umożliwiający przetrwanie gatunku.
Czy dzieciom tłumaczyć? Tak, wcale nie odbierze to im przyjemności z przeżywania procesu, bo emocje te same i wciąż można popłynąć ale da podejście bardziej świadome, ze świadomością że nic nie bierze się z powietrza, że o uczucia muszą dbać dwie strony i muszą się tego nauczyć, bo mogą się szybko skończyć; a jak się skończą to nie jest to koniec świata tylko naturalna kolej rzeczy;
Wychowanie na górnolotnych hasłach, że miłość bierze się z powietrza, przeznaczenia lub amor celnie z łuku strzela, nic nie trzeba robić bo tylko druga postrzelona osoba za nią odpowiada (ma tą magiczną właściwość zaspokajania naszej próżności na wyłączność) i że naćpanie powinno trwać aż po grób jest bardzo nieodpowiedzialne i bezmyślnie krzywdzące własne potomstwo;
Nie słyszałem historii, że strzała amora niezbyt celnie trafiła, może się ukruszyć lub, że ktoś ją sobie z tyłka sam wyciągnie, bo nie trafiła w serce. No z serca to większy problem, bo jest ryzyko silnego krwotoku
Cytat
Tak, wpisane w naturę zjawiska życia, bo poligamia gwarantuje przetrwanie dużo bardziej niż monogamia. Natura eksperymentuje a jedna zmiana pociąga za sobą inne. Prostując postawę ciała zredukowaliśmy liczbę potomstwa w jednym miocie przeważnie do jednego i aby gatunek przetrwał, konieczna była większa opieka nad nielicznym potomstwem. Nie wystarczyło już zapłodnić czy urodzić, trochę pokarmić i liczyć na to, że 10% przeżyje, bo nikt by nie przeżył.
Opieka jednego rodzica też była niewystarczająca. Naturalnie wyselekcjonowały się osobniki potrafiące cyklicznie zawiązać jakąś silną więź we wspólnym celu i wspólnie opiekować się potomstwem, przynajmniej na okres odchowania i dzieci z takimi przekazywanymi genami przeżywały. Osobniki które tylko zapładniały samiczki, naturalnie stanowiły mniejszość, bo nie każda samiczka potrafiła sobie sama z potomstwem poradzić. Powstanie monogamii cyklicznej to nie był wybór tylko selekcja.
Ogólnie ścisła monogamia jest nieopłacalna; zdominowaliśmy inne gatunki z wielu względów a jednym z nich jest właśnie monogamia cykliczna; dwa silne instynkty, opieki nad potomstwem przez tworzenie silnych okresowych więzi rodziców, razem z poligamią. 95% gatunków ssaków jest całkowicie poligamicznych, wyselekcjonowanie monogamii nie było konieczne. U naczelnych monogamię uznaje się tylko u gibonów, które co prawda tworzą silne więzi ale też korzystają z okazji.
Tragedia naszego gatunku polega na przerabianiu naturalnej monogamii cyklicznej na monogamię ścisłą aż po grób do której nie jesteśmy atawistycznie przystosowani. Mimo, że człowiek ma wolną wolę (możliwość świadomych wyborów) to jednak u wielu ta silna wola z atawizmami przegrywa. Nie pomaga w tym wychowywanie w kulcie poszukiwania miłości za wszelką cenę (polowanie na miłość a tak naprawdę na zaspokajanie próżności). Hasła, idź za głosem serca, bo się nie myli, miłość Ci wszystko wybaczy itd. W opozycji jest przymuszanie do monogamii. Kulturowe i prawne przymuszanie do ścisłej monogamii (redukcja kosztów społecznych przez zapanowanie nad naturą ludzką). Ma ono swoje dobre strony społeczno- ekonomiczne, jest trochę mniejszy bajzel, ale całkowita jego eliminacja nie jest możliwa.
No inna perspektywa niż skrzywdzonej przez wszystkich dookoła ofiary losu, uciekającej przed odpowiedzialnością za własne błędy, wybory i działania a potem dochodzącej tylko swojej wielkiej sprawiedliwości. Niepopularna, choć bardzo realna.
Cytat
Yorik, dobry i merytoryczny komentarz...ale monogamia (ta wymuszona...) ma ogromne znaczenie społeczne. Tu nie chodzi tylko o względy ekonomiczne i "trochę mniejszy bajzel"... Społeczeństwa poligamiczne to najmniej stabilne społeczeństwa na świecie, najbardziej narażone na konflikty wewnętrzne, najbardziej brutalne (szczególnie wobec kobiet). Chyba nie trzeba tłumaczyć co dzieje się w umysłach młodych mężczyzn w społeczeństwie gdzie tylko "garstka" z nich zdobywa wszystkie kobiety...Tu dochodzimy to fundamentalnych pytań..Po co nam w ogóle społeczeństwo, jakieś tam normy i "rozwinięta" cywilizacja? Przecież nasza natura jest "zwierzęca". Moglibyśmy równie dobrze zabijać się nawzajem na ulicy...ale nie robimy tego. Bo jesteśmy "dobrzy" z natury i nie chcemy? Czy dlatego, że boimy się kary?
Ja rozumiem, że wciskanie ludziom bajek o wiecznej idealnej miłości to przesada. Z drugiej strony tłumaczenie, że zdrada to normalna rzecz wynikająca z poligamicznej natury człowieka to też nie jest dobra droga. Chyba trochę odjechałem od tematu ale twój komentarz mnie zaintrygował.
Pozdrawiam.
Cytat
Nie mam wiedzy, ale na podstawi tego co wiem tak nie uważam. Poligamia ma też różne formy np. poligynia, poliandria, poliamoria czy związki otwarte. Poligamia w wielu przypadkach jest sposobem na przetrwanie społeczeństw i przykładów będzie sporo np. teraz najbliżej Czeczenia. A w świecie zachodnim właśnie posiadanie kochanków czy kochanek jest rodzajem istnienia współczesnej poligamii.
Cytat
problem raczej właśnie w tym wymuszeniu;
gdy coś jest narzucane zewnętrznie, a nie wynika z wnętrza; ze świadomej decyzji; ze świadomego wyboru;
gdy nie ma świadomego panowania nad atawizmami, nad własną naturą; głębszego rozumienia jej (a nie społecznie kulturowo narzuconych wymogów i ograniczeń) i świadomego, bo na znacznie głębszych płaszczyznach, dokonywania wyborów;
czym innym jest: jestem Ci wierny/wierna, bo taki jest mój wybór, bo chce Cie moja wiernością obdarzyć (czymś unikalnym w tej naszej poligamicznej społeczności), bo jesteś dla mnie wyjątkową osobą; dla której warto; z którą i w którą warto wejść głębiej i głębszych rzeczy doświadczać; cenniejsze rzeczy sobie ofiarowywać;
a czym innym: jestem wierny, bo tak wypada, bo co powiedzą sąsiedzi, bo będą na mnie krzywo patrzeć, jak będę posiadać większą ilość partnerów/partnerek; bo stracę na tym, bo obawiam się ostracyzmu społecznego;
1. Nie kupuję Twoich darwinistycznych wywodów. Są tak pokrętne, że nieprawdopodobne. Opierają sie na założeniach i takich sobie bajeczkach, bez dowodów naukowych.
Nie będę się szczegółowo odnosił do konkretnych bajeczek, bo nie chcę zaśmiecać wątku. Wyrażam jedynie ogólny mój pogląd w tym temacie.
2.Tłumaczenie zachowań ludzkich atawizmami to bajeczka, założenie, hipoteza, na którą nie ma żadnych dowodów (skąd wiesz jak zachowywali się nasi przodkowie?). Nie kupuję tego. Wymaga to zbyt dużej wiary.
3. Darwiniści, a w szczególności materialiści nie uznają wolnej woli.
Każdy ruch atomów zdeterminowany jest poprzednim ruchem atomów (to tak w skrócie, obrazowo, nienaukowo), co wyklucza wolną wolę. Aby zakłócić ten proces, potrzebna jest ingerencja "z zewnątrz", czego nie mogą uznać, bo oznaczałoby to istnienie rzeczywistości niematerialnej wpływającej na materialną (wpływ świadomości czy też myśli na materię).
Griffin82
Nasza (ludzka) natura NIE jest zwierzęca. Ludzie nie są odrobinę lepiej rozwiniętymi zwierzętami.
Komentarz doklejony:
Chciałem tylko dodać, że nie jestem kreacjonistą młodej ziemi, nie zamierzam nikogo przekonywać do swoich poglądów, a jako użytkownik forum wyraziłem jedynie swój odmienny pogląd na sprawę wywołaną przez Yorika.
Cytat
Cytat
a to nie jest przypadkiem na odwrót?
że atawistyczność ludzkiej natury jest oczywista, a rzeczywistość niematerialna nie posiada takich naukowo zbadanych potwierdzeń?
Masz sporo racji. Twierdzę, że oba stanowiska wymagają wiary. Nie ma żelaznych dowodów po żadnej ze stron. Dlatego napisałem, że nie wierzę w poglądy głoszone przez Yorika.
Atawistyczność nie jest oczywista. Jest to pogląd, spekulacja, hipoteza, w zasadzie nie do udowodnienia. Ktoś chciał wyjasnić niektóre zachowania ludzkie na gruncie ewolucyjnym i wymyślił taką sobie, nienaukową (mającą pozory naukowości), bajeczkę. Sprowadził tym samym człowieka do roli odrobinę lepiej rozwiniętej małpy. Niektórzy myślą, że to naukowy fakt, oczywisty jak grawitacja. Nie wierzę w to i nie kupuję tego. Wierzę natomiast w istnienie rzeczywistości niematerialnej oraz przetrwanie świadomości po śmierci mózgu (nie jest do tego wymagana religia).
Cytat
jak to nie ma po żadnej?;
mówimy chyba o różnych płaszczyznach, stąd niezrozumienie;
Cytat
jak to nie jest oczywista? a same zdrady chociażby? to nie jest pęd za naturalnym zwierzęcym popędem, który w pewnym momencie dla wielu staje sie silniejszy chociażby od logicznego, jak już nie racjonalnego myślenia?
człowiek ma w sobie mnóstwo zachowań atawistycznych, taka jest jego natura, co nie wyklucza tego, że może być w nim jednocześnie duchowość, czy intelekt;
przecież jedno nie wyklucza drugiego; to tylko kwestia tego do czego sięgnęła ludzkość, co była zdolna zbadać, jak na te możliwości które teraz posiadamy; i co łatwiej było zaobserwować, czy zbadać;
Cytat
i z tej perspektywy dotknął części natury człowieka; tą część wyłapał i określił; ignorancją byłoby nadawanie części poznania miarę wszechwiedzy; ale jeszcze większą ignorancją jest jej nie przyjmowanie;
to kwestia świadomości na jakim etapie rozwoju jest ludzkość;
też jestem głęboko przekonana, że bez samoświadomości tej zwierzęce części ludzkiej natury, nie ma możliwości panowania nad nią; a panowanie nad tą częścią siebie, zaczyna się od wejścia na szczebelek wyżej;
na szczebelek gdzie posiadając wiedzą, jesteśmy w stanie rozumieć i panować nad sami wewnętrznie nad tą naturą ( a przynajmniej wiedzieć co się z nami dzieje i z czego wiele zachowań wynika), a tym samym dopiero wówczas dokonywać naprawę wolnych wyborów, wyborów wolnej woli;
jak zerkniesz w "Filolalię"(polecam) i teksty ojców pustyni, tych pierwszych ludzi/ ascetów/pustelników, którzy mieli kontakt z Chrystusem i jego nauką bezpośrednio, to zobaczysz jak wyglądały początki chrześcijaństwa; jest w nich jedna bardzo ciekawa rzecz; kierunek ich poszukiwań Boga; on był skierowany silnie do wewnątrz; ( podobny jest w tym do praktyk buddyjskich);
tak trywializując bardzo, skoro Bóg jest miłością i o tym mówił Chrystus, to szukali tego go w pierwszej kolejności w sobie, a zetknęli się przecież bezpośrednio z siłą, mocą i potęgą o której my najmniejszego bladego pojęcia nie mamy; bo czym innym jest zamiana wody w wino, wskrzeszanie umarłych, czy słowa "gdyby Twoja wiara była tak mała, jak ziarenko gorczycy, to powiedziałbyś tej górze przesuń się, a ona by się przesunęła"; jeśli taką moc posiada posiada maleńkie jak ziarenko gorczycy, ziarenko wiary; to jaką moc ma takiej samej wielkości ziarenko miłości i w jak czarnej D my jesteśmy, hucznie nazywając miłością wielokrotnie byle zwierzęcy instynkt działający w człowieku; czy krótkotrwałą chemię lub pobudzone pożądania i towarzyszący mu dobry nastrój;
Komentarz doklejony:
że o ograniczeniach ludzkich możliwości w kwestii wykonania wielu badań, ogarnięcia w jakikolwiek sposób ogromu tej potęgi tej doskonałości jaką jest stworzenie; stopniowym poszerzaniu wiedzy przez ludzkość, nie wspomnę;
Komentarz doklejony:
a to, że niektórzy (materialiści), z części poznania jakiego dotknęli, czynią sobie religię, czy nawet Boga; no cóż, ludzka natura jest próżna i skłonna do zginania kolan, w momencie gdy dochodzi do nich świadomość nawet części ogromu i potęgi stworzenia;
ale nie można z ich powodu, z powodu takich zachowań, kwestionować wiedzy i poznania jakimi się podpierają; bo jest ogromne;
Cytat
gdy coś jest narzucane zewnętrznie, a nie wynika z wnętrza; ze świadomej decyzji; ze świadomego wyboru;
Cytat
Chylę czoła przed Twoimi ostatnimi komentarzami.
Nie wiem czy da się ładniej ubrać w słowa to co sam próbowałem nieudolnie przekazać i siedziałem nad klawiaturą co chwila kasując i pisząc na nowo
Poprzez "wymuszenie" nie miałem oczywiście na myśli ślepe/bezmyślne podążanie za tradycją ale o to, że na etapie rozwoju stworzyliśmy pewne normy i struktury społeczne (i cały czas je rozwijamy). Chciałbym abyśmy rozumieli / poznawali prawdziwą naturę człowieka ale jednocześnie budowali coś lepszego...
A poligamia jest w mojej ocenie cofnięciem się do kamienia łupanego.
Chyba, że ktoś jest w stanie wskazać takie miejsce na Ziemi gdzie mamy poligamiczne społeczeństwo, które jednocześnie jest stabilne i rozwinięte...
Oczywiście, jak już wspomniał(a) Yorik - mamy różne rodzaje poligamii więc trzeba byłoby każdy z nich wziąć na "warsztat".
Ibex
Cytat
Darwinizm ma solidne naukowe podstawy (w sensie biologicznym) ale już w ujęciu filozoficznym staje się mocno dyskusyjny (gdy zaczyna odpowiadać na pytania o genezę "rzeczy"...
I w pewnym sensie, TAK jesteśmy troszkę lepszymi "zwierzątkami"- nasz mózg jest tylko o 1% bardziej rozwinięty od mózgu szympansa. Ale z drugiej strony ten 1% to jest kosmos i przepaść...nie do ogarnięcia. Wyobraź sobie istotę o 1% bardziej rozwiniętą od człowieka - jak byś ją nazwał ? Bogiem? Bo zapewne strzelałaby piorunami z ręki...
Ale np. powiedziałeś coś o atomach (w sensie materializmu - nie wiem dlaczego wrzucasz to do 1 worka...z darwinizmem). Atom - to dzisiaj zbyt ogólne pojęcie, niestety. Musiałbyś operować na poziomie cząstek elementarnych czyli mechaniki kwantowej...gdzie kończy się jakakolwiek dyskusja o "determinizmie" a zaczyna się chaos i probabilistyka.
Co chciałem przekazać - te wszystkie hipotezy żyją, ewoluują, łączą się ze sobą, obalają się nawzajem. To dobrze! Skrajne postawy czyli: całkowite ignorowanie teorii (a nawet hipotezy) lub przyjmowanie jej za "wszechwiedzę" (cyt. z Amora ) - jest błędem.
Wracając do tematu:
Ja po zdradzie żony dowiedziałem się od niej, że przecież "człowiek nie jest istotą monogamiczną" (...więc o co w ogóle mi chodzi?). No piękne wyjaśnienie i zarazem usprawiedliwienie zdrady...(bo mamy zwierzęce popędy).
Owszem - dało mi to do myślenia i pchnęło do poszerzania wiedzy i głębszego zrozumienia zachowań ludzi (a przynajmniej próby...) ale NIGDY nie będzie usprawiedliwieniem...
vieviorka
Cały paradoks tej sytuacji jest taki, że chciałabyś dzisiaj znać odpowiedz na pytanie: co robić? A tak się nie da. Odpowiedz da ci tylko czas...Tak samo jakbyś miała rozpocząć nowe życie (z kimś innym...) Jaką masz gwarancję, że ta nowa droga będzie lepsza? Nie wiesz jak się dla Ciebie skończy...
Teraz jest faza emocji - więc warto zadbać o siebie (dobra dieta i ćwiczenia np.) - dużo łatwiej się przez to przechodzi
Nigdy nie zapomnisz, nigdy już nie będziesz postrzegać męża jak "wcześniej".
Być może zdecydujecie się na postawienie kreski nad przeszłością i próbą stworzenia czegoś nowego (ale uwzględniając swoje wady i niedoskonałości) - biorąc w dalszą drogę te pozytywne i dobre wspomnienia.
Warto próbować moim zdaniem...ale gwarancji i całkowitej pewności nigdy nie będzie. Warto uświadomić sobie że tak naprawdę powinniśmy iść przez życie niezależnie (przygotowani na najgorsze...) i jakiekolwiek "uzależnienie" się od partnera będzie miało negatywne skutki.
Pozdr.
Cytat
Komentarz doklejony:
Jestem zależna i to trudne, wyzwolić się z tej zależności.
Siedzę i czytam Was. Ramirez pisał pięknie o odpuszczeniu. Nie potrafię jeszcze odpuścić. Nie wiem, ile mogę sobie dać czasu. Gdzie jest ta granica, za którą partner zaczyna już mieć dość. Bo gdy decydujemy, że próbujemy razem, że ratujemy związek, a ja wracam do przeszłości, wybucham, mam kryzysy, wrzeszczę i mnie boli, to czy to ma w ogóle sens? I jak długo tak można? Tzn pisaliście, że to sensu nie ma, że nie wolno, ale jak osiągnąć ten stan spokoju? By mnie to nie ruszało? Objeżdżam miasto dookoła, by nie widzieć miejsc, które kojarzą mi się z nim z przeszłości. Z jego stylem życia wtedy. Bo nienawidzę tej przeszłości. Ryczę wtedy, nie radzę sobie wciąż z myślami. Gdy mijam kobiety, które w jakiś sposób pasują swą aparycją do mojego wyobrażenia o kobiecie, z którą zdradził mnie mój mąż, moja psychika wariuje. Tak dosłownie. To wszystko zaczyna być chore, a ja zachowuję się jak wariatka. To dzieje się cyklicznie. Jest wspaniały tydzień, a potem wydarza się coś, co psuje wszystko.
Ibex, jak wziąć w dalszą drogę tylko te dobre wspomnienia? Ja niby już wiem, że tak trzeba, niby idę w dobrym kierunku (nawet kilka dni temu rozmawiałam z mężem o tym, że nieźle sobie radzę, że panuję nad tym), aż nagle trach, wali się wszystko, tylko dlatego, że nie zgodziliśmy się w pewnej kwestii, że ja w jednej sekundzie zobaczyłam w nim coś, co mi się nie spodobało. I starałam się zapanować, pamiętałam Wasze słowa, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Znów zwyciężyło poczucie krzywdy, silniejsze niż chęć zbudowania zdrowych relacji.
Powtarzam się, wiem. Ale myślałam, że już będzie tylko lepiej, tymczasem jest źle
Cytat
To nie Ibex napisał(a) o dobrych wspomnieniach, tylko ja... - więc odniosę się do tego.
Wiem, że to bardzo ogólnikowe stwierdzenie. Napiszę więc jak było w moim przypadku. Najpierw, po zdradzie to były tygodnie rozmów i dyskusji, ciągłego wracania do tematu - bardzo męczące psychicznie zarówno dla mnie jak i dla żony. Te wybuchy (o których właśnie teraz piszesz) - przy okazji jakiejś drobnej sprzeczki...To jest niszczące na dłuższą metę ale podobnie jak ty...nie mogłem się powstrzymać.
Cytat
To był powtarzający się negatywny "schemat" - z którego ja nie mogłem wyjść.
Ale mijały miesiące i działo się to coraz rzadziej. Szacun dla żony że chciała to wytrzymać - bo ja nie wiem czy bym coś takiego zniósł...
Następnie, ja się na kilka miesięcy odsunąłem - chyba potrzebne mi to było aby się jakoś wyciszyć i trochę te emocje złagodzić. To może trwało ok pół roku, może więcej. Przez ten czas postanowiłem się zdystansować i zadbać sam o siebie (relacje z dziećmi, powrót do sportu, rozwój zawodowy...cokolwiek co jeszcze mi zostało) Wiedziałem, że nawet jeśli małżeństwo się rozpadnie - to ja nie wyjdę z tego jako jakiś wrak - ale zupełnie niezależny człowiek. Nasza deklaracja - że chcielibyśmy budować ten związek na nowo nastąpiła po dłuuugim czasie.
Ale na czym go odbudować? Brak zaufania, trochę szczerych i gorzkich słów po zdradzie...niewiele tego było. No i miałem deklarację żony, że bardzo żałuje, chciałaby aby to się nigdy nie wydarzyło...ale to nadal mało przy utracie zaufania.
Ale...
Skoro romans/zauroczenie trwał kilka miesięcy, a nasze wspólne życie to lata...(w zasadzie pół naszego życia...) to jest pewna przewaga. Dlaczego w ogóle byliśmy razem i co nas łączyło? Początek naszego związku sięga aż do czasów szkolnych i zrodził się ze wspólnych pasji. Wróciliśmy więc do tego co łączyło nas na samym początku, jakby przeżywając to od nowa. Na bazie tych przeżyć stworzyliśmy wspólne cele, które dziś realizujemy. Postanowiliśmy zacząć od umocnienia naszej przyjaźni i wzajemnego zrozumienia. Nie wiem czy to dobra droga...z pewnością NIE jest łatwa. Ale czuje i wierzę, że tak. To tylko jedna szansa którą mamy - więc warto spróbować.
Rozumiem Twoje reakcje i wybuchy - sam przez to przeszedłem.
Potrzebny jest ci czas czas i jeszcze raz czas...Z mojego doświadczenia wynika, że cykliczny powrót do negatywnych emocji i wspomnień jedynie je pogłębia/wzmacnia i jest to błędne koło...
Niestety bo to wszystko śni mi się po nocach, wstrząsają mną ni stąd, ni zowąd dreszcze. A minęło 5 miesięcy. Bardzo często jej to wypominam, a to podczas rozmowy, kochania, jedzenia, spaceru... Np. kiedy chciała mi zrobić zdjęcie , nie zgodziłem się mówiąc że nie chcę bo będę wyglądał jak cipa itp. Podobnie jak Twój mąż, cierpi z tego powodu, skarży się że nie pomagam w ten sposób, że ją mrożę, a sobie zadaję kolejny ból. I to wszystko prawda. Powiedziała że definitywnie z nim skończyła, że to był błąd, że żałuje że mnie skrzywdziła, że już nigdy więcej i tylko ze mną, że starej babie odwaliło. Łatwo powiedzieć zapomnij, patrz w przyszłość. Jakoś mi nie idzie.
Ale , skoro już postanowiłem z nią być dalej. To MUSZĘ jakoś to przełknąć. Musimy. Są już momenty kiedy jest lepiej, są nawet chwile kiedy rzeczywiście myślę o przyszłości. Ale wystarczy refleksja np. przed pójściem do kina - jak ona planowała życie z piekarzem? O czym chciała z nim rozmawiać po filmie? I odechciewa mi się wyjścia do tego kina. To tylko taki mały impuls, który budzi nowe demony na cały dzień. I ona wtedy też się zrywa, płacze że dłużej tego nie wytrzyma , że chyba lepszy będzie rozwód. Po czym ja z kolei ją uspokajam. I tak w kółko.
Nadzieją dla mnie jest czas. Już jest mi lepiej niż miesiąc, dwa temu. Staram się to jakoś przetrwać, łatwo mi to nie idzie. Nie ma szans na odbudowanie tego zaufania jakie miałem. Ale może jest szansa na dalsze życie ?
Jak się uspokoilam to dowiedzialam się w wakacje o nowej znajomości męża..
Koszmar wrócił
Wiec maly to chyba nie
Cytat
tylko co miałoby dać zrozumienie?
to tak samo jakby ktoś zamordował twoje dziecko, a ból z powodu straty Ci przejść, po tym jak i ty jakieś zamordujesz
dziecka w ten sposób nie odzyskasz
Komentarz doklejony:
*a ból z powodu straty miałby Ci przejść, po tym jak i ty jakieś zamordujesz
Cytat
co to za zdrada, zdradzić kogoś, kto już Cie kocha, bo zakochał się w kimś innym?
poza zdradą samego siebie, jak pójdziesz z byle kim, byle jak i byle gdzie;
co można przez to odzyskać?
Komentarz doklejony:
*co to za zdrada, zdradzić kogoś, kto już Cie nie kocha, bo zakochał się w kimś innym? smiley
Cytat
tak myślałam, że to pestka
Chciałabym też znów zacząć mu ufać. Nie ufając zmierzałam ku kontroli, byłam podejrzliwa. A to bez sensu, nie jest przyjemne ani dla mnie, ani dla niego, działa destrukcyjnie.
Jedno wiem: w tym związku obydwoje musimy być szczęśliwi. Nie chcę już dopuścić do sytuacji, w której ja jestem ofiarą, a on stara się z całych sił wynagrodzić mi krzywdy. Ktoś powiedział kiedyś: "kłamstwo rodzi miłość równającą się jedynie potrzebie uśmierzenia cierpień, przez tą istotę, która je wywołała". Nie chcę takiego związku. On nie może tylko uśmierzać mojego bólu.
To był potwornie trudny czas, te 10 miesięcy. A dwa ostatnie... istny koszmar. Ale nie ja jedna, pewnie większość to zna. I cóż... Czas przestać myśleć i użalać się nad sobą. Stało się, chyba zaczynam to akceptować. Dojrzałam
Cytat
No właśnie, to nie jest prawda.
Nasz mózg działa nieco na inaczej. Nasz mózg nie przeznacza tak ogromnych zasobów energii i przestrzeni na zachowanie wspomnień, jak nam się wydaje.
W ogóle przeznacza niewielkie.
Jedną z naszych największych codziennych iluzji, jest właśnie iluzja pamięci
Pokazując na najprostszych przykładach, to w przypadku pamięci krótkotrwałej, np z przypadkowych ciągów liczb, czy słów, statystycznie, poza wyjątkami ze szczególnymi predyspozycjami, jesteśmy w stanie zapamiętać max 10 cyfr, a dobra pamięć towarzyszy zaledwie zapamiętaniu 7 znaków (stąd numery telefonów, są maxymalnie 7-9 cyfrowe, przy czym, przy 9 cyfrowych mamy już większy problem z zapamiętywaniem ich).
To co gromadzi nasza pamięć, nie jest w żaden sposób dokładną kalką rzeczywistości, a jedynie marną reprodukcją.
W większej przestrzeni czasu nasze wspomnienia są deformowane i blakną. Więc raczej powinniśmy się martwić o to , aby o tym doświadczeniu i pozytywnych wnioskach z niego wyciągniętych nie zapominać.
To co naprawdę zapamiętujemy z danego wydarzenia, to wyekstrahowane znaczenie, związane najczęściej (i wynikające) z emocjami z danego momentu, bo mózg pomija wszystkie szczegóły. Nie jest w stanie ich po prostu wszystkich zanotować.
Co więcej mózg nie przechowuje wszystkiego co dostarczamy, a zaledwie rejestruje bodźce, których dostarczają mu zmysły.
Po czym przez skojarzenia wiąże te dane, z tym co już wiemy. Skojarzenia dopiero (co zabawne w przypadku zdrady) pomagają nam przypominać sobie szczegóły tego co widzieliśmy , lub słyszeliśmy, czego doświadczaliśmy i rozróżniać ważne i istotne elementy.
Istnieje więc znacząca różnica w tym co wydaje nam się że pamiętamy, a tym co rzeczywiście zapada nam w pamięć.
A biorąc pod uwagę współgrającą z iluzją pamięci, przykładowo iluzję uważności, gdzie wydaje nam się iż doświadczamy całości zdarzenia, podczas gdy w rzeczywistości odbieramy znacznie mniej bodźców z otaczającego świata niż nam się wydaje, to ile zapamiętujemy realnie i co?
Nie wiem, czy to gorsze, czy lepsze, że odbieramy tylko te rzeczy z rzeczywistości jakiej doświadczamy, na które człowiek kieruje swoja uwagę.
(i co zabawne, aby wyeliminować tą iluzję uważności i idącą z nią ramię w ramię ślepotę pozauwagową, musielibyśmy wyeliminować skupianie naszej uwagi na czymkolwiek)
Więc nie dość, że niewiele dostrzegamy, to i niewiele zapamiętujemy.
Co gorsza, większość z nas nie uświadamia sobie tego rodzaju ograniczeń naszego umysłu i np ograniczonej pojemności naszej uwagi, czy ograniczeń pamięci. I wszelkich ograniczeń postrzegania rzeczywistości.
I budujemy swoją teraźniejszość i przyszłość w oparciu o iluzje uważności, pamięci czy innych.
Wspomnienia mogą nas więc całkowicie zwodzić. Co więcej, aby było zabawne, istnieje możliwość zmiany wspomnień i ona się wielokrotnie dokonuje, bo nie potrafimy oddzielać tych aspektów, które nałożyły się na nie w późniejszym czasie. Umykają nam.
Przez ograniczenia naszego umysłu, ograniczenia pamięci i trwanie w iluzji pamięci, cierpimy na ślepotę na zmiany, bo nie jesteśmy w stanie cały czas porównywać wszystkich szczegółów tego co jest "tu i teraz" z tym co minęło. Bo zwyczajnie nasza pamięć jest iluzją.
Najprostszy przykład to poprosić o relację w jakiegoś zdarzenia kilka różnych osób i porównać te relacje. Np z jakiegoś zlotu
A już porównanie tych relacji po jakimś czasie, to dopiero kosmos.
Bo każda z osób, przez koncentrowanie się fragmentaryczne, a tym samym na innych rzeczach, wybiera tylko określony, szczególny obszar lub aspekt widzianego świata. Do tego mózg każdego z osobna, nadaje tym szczegółom, inne wyekstrahowane znaczenie (przefiltrowane przez niego samego), a powstałe skojarzenia wynikają z zupełnie innych dotychczasowych doświadczeń, każdego z osobna. Stąd takie relacje z różnego typu zdarzeń, bywają skrajnie różne.
Więc co my w sumie chcemy zapamiętywać i czym sobie mózgi zaśmiecać? I po co?
A na problemy z pamięcią najlepszy jest GPS
trzeba mieć tylko wcześniej wprowadzone dobre koordynaty, jak ktoś ich nie ma, to potem się błąka
Cytat
trzeba mieć tylko wcześniej wprowadzone dobre koordynaty, jak ktoś ich nie ma, to potem się błąka smiley
a to nie jest przypadkiem tak, że jak człowiek GPS-owi ufa, to mu z automatu uważność mu siada? (a i z doświadczania drogi, wiele traci)
a wszystko co "niećwiczone" słabnie, obumiera lub zanika
Komentarz doklejony:
*jak człowiek GPS-owi ufa, to z automatu uważność mu siada?
Cytat
a wszystko co "niećwiczone" słabnie, obumiera lub zanika
I właśnie o to chodzi. Niech zaniknie Podobno im bardziej masz wszystko w dupie, tym jesteś szczęśliwszy.
To teoria, praktyka jak zawsze inna. Co pamiętam z dzieciństwa? Ano w najmniejszych niemal szczegółach te traumatyczne przeżycia. Pamiętam wszystko dokładnie, kolejność zdarzeń, miejsca, ubiór obcych zupełnie ludzi. I oczywiście związane z tym emocje. I choć już mnie to nie rusza, pamiętam. Pewnie dlatego, że to nas kształtuje. Albo stajemy się silniejsi, albo rządzi nami to wspomnienie i zatruwa życie, osłabia, zmniejsza samoocenę. Ze zdradą chyba jest podobnie. Nie da się zapomnieć.
Jeszcze jedno mnie nurtuje. My tu siedzimy, czytamy, rozważamy, radzimy się, niejednokrotnie mieszają nam w głowie sprzeczne wypowiedzi, już coś tam sobie poukładamy, by za chwilę czyjeś doświadczenie/opinia znów namieszała nam w głowie i zmusiła do przemyśleń. To nie sprzyja zapomnieniu. Co słyszymy od partnerów natomiast? Daj już spokój, nie myśl o tym, to nie ma sensu. Oni nie czytają, nie analizują (nas i naszych emocji), a jeśli już, to pod przymusem i w znacznie mniejszym stopniu, oni chcą świętego spokoju. Rozmijamy się w tym przeżywaniu zdrady.
Cytat
no właśnie nie byłabym tego taka pewna
zazwyczaj większość z nas zdrada zaskakuje; właśnie z tego powodu, że na wskutek naszej nieuważności nie zobaczyliśmy pierwszych symptomów tego, że dzieje się coś nie tak i więzi słabną;
ludzki umysł ma to do siebie, że nawet jak coś stoi, w samym centrum pola naszego widzenia, jak przysłowiowy byk, ale jest to rzecz, na której się nie koncentrujemy (albo taka, której się w danym miejscu nie spodziewamy), to nasz mózg, jest w stanie tego nie zauważyć
tak działa nasz mózg i nie ma inaczej;
przy czym skutki tej nieuwagi postępują w miarę zwiększania się prędkości (lub pobocznie wykonywane czynności, też w podobny sposób odwracające naszą uwagę); takich rzeczy w naszym codziennym życiu jest multum; bo tak naprawdę odbieramy właśnie z rzeczywistości znaczniej mniej bodźców niż nam się wydaje;
Cytat
to o czym mówisz teraz, to "pamięć fleshowa";
i zmartwię Cię , ale to najbardziej zwodnicza z pamięci
towarzyszy właśnie zdarzeniom traumatycznym/dramatycznym;
na tego typu wspomnienia powinniśmy najbardziej uważać; bo im więcej bardzo wyraźnych i dokładnych szczegółów bez luk, to tym bardziej świadczy to o tym, że nasze silnie podkręcone emocje przysłoniły nam wtedy rzeczywisty obraz;
bo wyrazistość i żywotność wspomnień zależy od stopnia ich emocjonalnego oddziaływania na nas; i to emocje wpływają na to , jak myślimy o tym co się zdarzyło; a same emocje nie mają najmniejszego wpływu na to, ile rzeczywiście zapamiętujemy i na ile byliśmy uważni;
co więcej, przy silnych emocjach, szczególnie negatywnych, niewiele dostrzegamy; i to wyekstrahowane znaczenie jest tą emocją silnie nacechowane;
ale tak już jest, że to właśnie te wspomnienia emocjonalne, najbardziej fałszywe, pozostają najbardziej żywe w naszej pamięci;
te wspomnienia są dlatego najbardziej złudne, bo do tego stopnia silne i wyraziste, że nawet w przypadku jasnych dowodów w postaci zapisów filmowych (będących dowodami na to jak sytuacja wyglądała rzeczywiście), nie są w stanie ulec zmodyfikowaniu;
taki drobiazg ad iluzji pamięci np; rzecz, którą zauważamy u wszystkich wokół, ale nie u siebie; bo sobie ufamy najbardziej (nie mając niestety najczęściej wiedzy na temat, czy pokory względem naszej iluzji pamięci), to fakt, że nasze wspomnienia zostają w taki sposób modyfikowane, by dostosować się do bieżących poglądów, czy aktualnych przekonań;
najczęściej i najwyraźniej odczuwalna iluzja pamięci, którą widzimy u innych, ale nie dostrzegamy jej u siebie;
Cytat
w tym kontekście właśnie warto zadać sobie pytanie, co tak naprawdę nas kształtuje?;
skoro nasz umysł koncentruje się jedynie na małym wycinku świata,który akurat znajduje się w polu naszego widzenia; a do tego nasze wspomnienia są jedynie marną repliką tego wyekstrahowanego znaczenia, od którego nie potrafiliśmy oddzielić tych aspektów , które nałożyliśmy na nie w późniejszym czasie, a które zależne są od aktualnych w danym czasie bieżących poglądów, czy przekonań; to co nas kształtuje?
w większości nie zdajemy sobie sprawy z tych ograniczeń naszego umysłu;
Cytat
tej minionej rzeczywistości nie dotykamy już od dawna;
jej już nie ma;
a wspomnienia o niej, są tym czym są; jedną wielką iluzją; mglistymi strzępkami, niewiele znaczącymi w oderwaniu od rzeczywistej całości;
to jest pytanie o to, co w sobie pielęgnujemy, po co i dlaczego?
Cytat
to jest zwykła ucieczka od odpowiedzialności z ich strony; kierunek niby dobry, bo osoba nie powinna męczyć się negatywnymi myślami, bo to głównie najbardziej jej szkodzi;
ale oczekiwanie "zrób sobie dobrze sam/sama" jest zgoła jednoznaczne;
więc nie dziwne, że kiedy słyszymy w sumie dobrą radę, ale podszytą egoizmem/ brakiem odpowiedzialności/brakiem przede wszystkim miłości i obecności w naszym życiu/ ze strony osoby, która dopiero co nas zdradziła/skrzywdziła w swoim egoizmie, to motamy się, jak oszalali;
bo to nie jest żądna przeszłość, tylko brak miłości, którego doświadczamy w danej chwili;
Komentarz doklejony:
*bo to nie jest żadna przeszłość,
Cytat
Ale sprzyja przyjrzeniu się temu co się stało ze wszystkich stron, usadzeniu na tyłku wyobraźni i przez to desensytyzacji, oswojeniu się i wyciszeniu negatywnych emocji.
Najbardziej boimy się tego czego nie znamy i nie rozumiemy. Wyobraźnia wtedy robi swoje.
To nie w pamięci tego co się stało jest problem, tylko w emocjonalnej ocenie i nabyciu złych skojarzeń i lęków z powodu utraty fajnych dziecinnych wyobrażeń.
Niby wiemy, ze coś tam się może zdarzyć, ale my jesteśmy tak cenni i zajebiści, mamy wszystko pod kontrolą, że na pewno nie nam. Wierzymy, że mamy czas na jakiekolwiek reakcje i będzie wyraźnie widać, że coś się robi źle, że woda będzie się stopniowo podgrzewać. Mamy czas, systemy bezpieczeństwa przecież działają. Mało kto wie, że to są złudne atrapy. Nagle budzimy się we wrzątku;
Tracimy bezpieczeństwo (lęki), tożsamość i celowości działań. Nie wiadomo kiedy i jak to się stało, że aż tak wiele się nie zgadza. Wyparcie długo nie działa. By dalej funkcjonować trzeba szybko wszystko poukładać od nowa.
Cytat
Jeśli to nie wtopa, to osoba zdradzająca nie traci nagle poczucia bezpieczeństwa, tożsamość i celowości działań. Nawet jeśli, to ma czas na oswojenie się z tym, że może to nastąpić, lepiej lub gorzej jest przygotowana; Osoba zdradzona w poczuciu wielkiej straty wszystko wyolbrzymia i demonizuje, zdradzająca pomniejsza, bo straciła coś na czym aż tak jej nie zależało, żaden koniec świata;
Wiesta
Cytat
Na blizny możemy się policytować, to wartość dodana, ale nie na otwarte rany;
hmm...no właśnie. Jak można nie widzieć, kto ucieka i rozdrapuje rany, lgnie do tych negatywnych emocji (chociażby podkręcając innych, żeby je samemu znowu poczuć), a kto mimo bólu i lęków chce jak najszybciej odnaleźć się w realnej rzeczywistości?
Jedni robią z siebie za wszelką cenę strasznie skrzywdzoną ofiarę losu i rozdrapują rany lubując się w tym. Wygodne zrzucanie odpowiedzialności za własne życie. To znaczy, że zawsze tak robili a przy zdradzie się tylko nasiliło i bardzo wyraźnie to widać (niedojrzałość). Znalezienie następnej osoby nic nie zmienia.
Osoby, które mają w sobie choć trochę pokory, szybciej i realniej łapią zależności; uczą się na swoich błędach, nie chcą wracać do iluzji tylko z czasem świadomie bajki wplatać w życie i się nim cieszyć, zadają sobie i innym proste fundamentalne pytania, których w życiu sobie nie zadawały (nie było potrzeby), poznają siebie (nie było potrzeby) a przy okazji świat (też nie było potrzeby), dojrzałość?, czas najwyższy;
Jedni rozgrzebują rany dowartościowując się przy tym na wszystkie możliwe debilne sposoby, inni uczą się jak się z nimi obchodzić, wymieniać opatrunki nie tylko sobie i leczyć, przestają krzyczeć przy zadrapaniu, że się zaraz wykrwawią, następuje urealnienie postrzegania świata i zajmowanego w nim miejsca.
amor,
Cytat
i zmartwię Cię , ale to najbardziej zwodnicza z pamięci
towarzyszy właśnie zdarzeniom traumatycznym/dramatycznym;
Pamięć fleshowa powstaje z percepcji fleshowej. Ogniskowanie uwagi na szczegółach przez silny ładunek emocjonalny (negatywny czy pozytywny) bardzo mocno zawęża pole widzenia, które po zdarzeniu musi być czymś uzupełnione, zostają wyobrażenia (najczęściej wyssane z palca); Na forum mamy tego klasykę. Na ogół przekonanie uzyskujemy po uzyskaniu trzech ważniejszych potwierdzeń na jakiś temat, pewność bez podejmowania prób dalszej weryfikacji po pięciu. To bardzo mało (do obiektywizmu dużo za mało), ale do funkcjonowania w pośpiechu na co dzień jakoś wystarcza. Mamy tu jednak takich gigantów z uposledzonym postrzeganiem, nawet wieloletnich, którzy cała nakładkę wyssaną ze swojego palca (nie powiem którego) robią na podstawie jednego bodźca na który mają silną nadreaktywność. Najciekawsze jest to, że tacy obrońcy krzyża dadzą się pociąć za swoje emocjonalne postrzeganie/myślenie/poglądy (niedojrzałość).
Na regule trzy, pięć najbardziej pożądanych cech oparty jest także dobór partnerów, resztę skrupulatnie uzupełniamy swoimi wyobrażeniami (nakładkami pobożnych życzeń, skojarzeniami z przeszłości) niewiele potem sprawdzając, coś musi się naprawdę mocno nie zgadzać, żeby dało do myślenia. A wybieramy oceniając nie więcej niż z trzy osoby, jeśli jest taka możliwość. Aby to nie był przypadek powinniśmy ofertę skierować jednocześnie przynajmniej do 100 osób i weryfikować jakieś 10 głównych cech :niemoc
"Osoby, które mają w sobie choć trochę pokory, szybciej i realniej łapią zależności; uczą się na swoich błędach, nie chcą wracać do iluzji tylko z czasem świadomie bajki wplatać w życie i się nim cieszyć, zadają sobie i innym proste fundamentalne pytania, których w życiu sobie nie zadawały (nie było potrzeby), poznają siebie (nie było potrzeby) a przy okazji świat (też nie było potrzeby), dojrzałość?, czas najwyższy;
Jedni rozgrzebują rany dowartościowując się przy tym na wszystkie możliwe debilne sposoby, inni uczą się jak się z nimi obchodzić, wymieniać opatrunki nie tylko sobie i leczyć, przestają krzyczeć przy zadrapaniu, że się zaraz wykrwawią, następuje urealnienie postrzegania świata i zajmowanego w nim miejsca."
Bardzo mądrze napisane.Z każdej sytuacji musimy wyciągać wnioski. Zadawać sobie pytanie "dlaczego ?". To co się zdarzyło nie tylko zmieniło mnie ale i moje postrzeganie siebie i jego. Tylko, że aby to osiągnąć, potrzebna jest ogromna praca. Z natury jesteśmy leniwi i wydaje nam się że wszystko jest pewnikiem. Życie nie jest doskonałe i my nie jesteśmy doskonali.
Cytat
Nie wiem jak inni, ale mimo, że nic dla mnie nie jest pewnikiem, tylko stopniem prawdopodobieństwa, jestem strasznie leniwy; czasami tylko dążę do doskonałości, jak się zapomnę, bo jak nie muszę to doopy nie ruszę