Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
poczciwy
11.11.2024 13:36:22
Andzia na firefox działa.
Andzia76rr
11.11.2024 03:55:19
na jakiej przeglądarce działa Wam czat?
poczciwy
02.10.2024 16:37:45
Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
U mnie zakończyło się 10 letnie małżeństwo. 16 lat razem, moja wielka pierwsza miłość. Kiedyś zakochani w sobie, potem przyszło na świat pierwsze dziecko. Bardzooo długo się o nie staraliśmy. Zakochałem się w synu niemiłosiernie, kichnął prychnał w nocu a ja już stałem nad łóżeczkiem. Stał się dla mnie najważniejszy i to trwało prawie 2 lata.
W tym czasie żona poszła na tor boczny, w łóżku przestało być fajnie, życie codzienne stało się szare. Oczywiście miewaliśmy te lepsze i te gorsze momenty. Z najgorszych było to, że żona pocałowała się z innym facetem. Tylko pocałunek, a moje zaufanie do niej updało. Nigdy tego nie wybaczyłem, często wracało i bolało bo wiedziałem, że to pierwszy krok do czegoś gorszego, a jak już go zrobiła to nie będzie się bała wykonać następnego...
Ale jakoś to przetrwaliśmy. Po paru latach przyszło na świat kolejne dziecko, jakoś nam się żyło, ale wiem że stałem się oziębły. Po tamtym pocałunku wciąż moja wiara i zaufanie się nie odbudowało (a minęło parę lat). Nie okazywałem żonie uczuć, chociaż je miałem w środku. Może bałem się że jak powiem że jest ładna i kochana to ucieknie do tamtego. Że upewni się w tym ile jest warta. Teraz wiem że na kobiety to działa odwrotnie, że to by ją mogło zatrzymać, ale czasu nie cofnę i błedu nie naprawie.
Nigdy nie byłem obsesyjnie zadzrosny, nie kontrolowałem telefonu ani facebooka. Chciałem wierzyć że jest ok.
Ostatnie parę miesięcy, los i my sami wystawiliśmy się na próbę. Zaczęła się największa kłótnia w moim życiu. Ubliżaliśmy sobie od najgorszych, wyrzucaliśmy pretensje i problemy z przed lat, których kiedyś nie przegadaliśmy i nie rozwiązaliśmy, bo przecież po paru dniach było ok więc nie trzeba do tego wracać. I to był błąd...
Kłótnia doprowadziła do tego, że dom wystawiliśmy na sprzedaż, ale wciąż w nim mieszkaliśmy. To był pokaz siły, wbijanie szpili tak aż zaboli, jedno drugiemu i na zmianę. W tej całej kłótni, która trwała 4 miesiąca ona chciała mnie znisczyć, zabrać dzieci, większą część domu. Wśród znajomych zrobiła ze mnie potwora - to wszystko po to żeby później łatwiej zrozumieli dlaczego ona się rozwodzi i odchodzi.
W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie mam już nad tym żadnej kontroli, ona wypełniała paiery rozwodowe, walka o dzieci kto kiedy i jak się nimi będzie zajmował. Nasze życie staneło nad przepaścią Było bardzo źle, ale w mojej głowie to była wciąż kłótnia. Niestety nie w jej.
Zaczęła się spotykać z innym facetem (ja o tym wtedy nie wiedziałem), wychodzić wieczorami itd. Domyślałem się, ale jak się zapytałem to mówiła że nie ma nikogo. To była nieprawda. Zdałem sobie sprawę, że nie mam żadnego wpływu na nią i na to co robi i poprostu poddałem się z tym wszystkim. Zgodziłaem się na sprzedaż domu, na papiery rozwodowe, nie robiłem z niczym problemu, przestałem walczyć. Przeprosiłem ją, zrozumiałem swoje błedy, otworzyłem się, ale ona nie chciała słuchać, nie uwierzyła a to było najbardziej szczere jak tylko potrafiłem. Prosiłem ją o to żebyśmy poszli po pomoc, że z pomocą psychologa damy radę, ale ona nie słuchała. Nie słuchała nikogo z otoczenia, ani mnie ani rodziny. Ziała tylko do mnie nienawiścią.
Wciąz mieszkaliśmy razem w jednym domu, ale w osobnych sypialniach. Po paru tygodniach będąc w pracy dostałem od niej wiadomość, że przeprasza. Strasznie się ucieszyłem, tego dnia nie myślałem o niczym innym jak o tym co zrobię żeby być lepszym dla niej, jak ponownie włążę obraczkę na jej palec ślubny, że pojedziemy na super wakacje bo zasługujemy. Miałem tysiąc pozytywnych myśli na minutę. Po powrocie do domu i gotowy na rozmowę o tym jak naprawimy nasz związek usłyszałem: zdradziłam cię, zdradziłam z tym samym kolesiem, zktórym pocałowałam się parę lat temu.
W pierwszym momencie nie poczułem gniewu i złości, nie docierało chyba do mnie co ona mówi. Ja tu przyszedłem naprawiać siebie, nas i walczyć a ona mi wbija nóż prosto w serce. Gniew i złość i żal przyszły po paru dniach. Robiłem wyrzuty, gryzłem się z tym, zacząłem się porównywać do niego, co jest ze mną nie tak, czy ja jestem gorszy? I tak kolejne parę tygodni. Ona mówiła, że przyznała się bo chce zbudować nasz związek od początku, na szczerości, że zrozumiała swój błąd, że rodzina jest najważniejsza. Przypominała mi nasz dzien ślubu i wiele innych cudownych momentów z naszego życia. I chociaż od zawsze powtarzałem, że zdrady nie wybaczę to zacząłem się zastanawiać czy może nie spróbować, bo przecież mamy dwojkę cydownych dzieciaków, dom, tyle nas łączy... Tylko w tym wszystkim co mówiła i jak się zachowywała cały czas mi coś nie pasowało. Nie widziałem tej prawdziwej szczerości, tego poczucia winy za najgorsza krzywdę jaką można wyrządzić sobie na wzajem. Nie widziałem tego zrozumienia własnego błedu.
Ale potem wyszło na jaw dlaczego napisała to przepraszam, dlaczego chciała znów być razem. Bo jej nowy facet się nią zabawił i ją po paru tygodniach zostawił. Tego mi oczywiście nie powiedziała. Dowiedziałem się od innych. Po konfrontacji przyzała że to prawda i wtedy po raz kolejny mój świat runął. Bo wszystko co mi mówiła, sposób w jaki prała mi głowę, jak chciała mną zmanipulować to wszystko było tylko dlatego, że jej drugie życie się posypało. To wszystko to było kłamstwo. Brnęła w nie, wciagąjać przy tym rodzinę i znajomych.
Nie docierało do mnie jak można zrobić coś takiego drugiej osobie. Chociażby z szacunku że byliśmy 16 lat razem, nie powinna kłamać.
Ja nie znając prawdziwego powodu jej porotu, codziennie myślałem czy nie spróbować znów, nie przełknąć tego, zagryźć zęby i się poświecić. Tym kłamstwem pozowiła mi na to, że w pracy dostawałem napadów płaczu, zadręczałem się myślami.
Znów przechodziłem hustawki humoru, jednego dnia jej nienawidziłem, a innego docierało do mnie że chyba ją wciąż kocham. Wspomnienia nie pomagały w tym w ogóle. Miałem ciągłą walkę serca z rozumem. Rozum mówił, nie to koniec tam nie ma przyszłości, a serce nie chciało odpuścić, porzucić tego co nas łaczy. Nie mogłem spać, budziłem się w nocy z koszmarami. Zatraciłem poczucie głodu, schudłem 8kg.
Przeszedłem przez wszystkie etapy emocji jakie towarzyszą po zdradzie. Znów przechodziłem żałobę, płakałem jak bóbr chociaż wcześniej przez lata nie uroniłem łzy.
Jej świat też się zawalił, ale w każdej rozmowie ona wciąż mnie atakowała. Próbowała zrzucić to poczucie winy na mnie. Obarczyła mnie całą winą za to co się stało. Co rusz wyciągała jakieś złe momenty z przeszłości i przyczepiała je do tego co się dzieje. Wmawiała mi, że ona próbowała ze mną rozmawiać miesiące wcześniej przed tą wielką kłótnia. Tylko dla mnie to nie była rozowa; to były pretensje i rządania. Nigdy nie doszliśmy do źródła problemu.
Jestem optymistą, który twardo stąpa po ziemi. Nie podejmuje decyzji pochopnie, wszystko przeanalizuje, rozpatrze każdą opcję. Nie potrafiłem jej znienawidzić na stałe, to uczucie przychodziło ale za chwilę mijało.
Widziałem, że jej też jest źle, że cierpi. Zoferowałem, że dopóki mieszkamy w tym domu to na ile będe mógł to jej pomogę. Oczywiście mi samemu też było ciężko, miewałem napady złości, żalu, gniewu i płaczu. Tylko dzieciaki mnie napędzały, wiedziałem że to dla nich muszę się szybko pozbierać i żyć dalej, zadbać o ich przyszłość.
Przegryzałem to powoli w sobie. Walka rozumu z sercem wciąż trwała, ale rozum zaczął wygrywać. Dziś napisałem list do żony. Nie był to list obwiniający ją, tylko list o tym co czuję i jak ta cała sytacja na mnie wpłynęła. O tym jakie wnioski z tego wyciągnałem na przyszłość i co chcę zrobić z tym dalej.
Zdałem sobię sprawę, że w przeszłości zawiniłem, nie zachowywałem się jak mąż, partner, przyjaciel. Nie zadbałem o jej potrzeby, tylko odsuwałem się powoli na bok. Jasne dbałem o to żebyśmy żyli na poziomie, dbałem o dom, remontowałem, robiłem masę nadgodzin żeby na wszystko nam starczało. Ale nie rozmawiałem z nią. Zabrakło nam dialogu, wspólnych zainteresowań, wspólnych momentów i to powoli nas oddalało od siebie.
Zrozumiałem też, że i ja nie byłem w tym szczęśliwy. Jej codzienne pretensje i kłotnie, moje zmęczenie, stres w pracy i problemy życia codzniennnego sprawiły, że nie czułem ochoty na zbliżenie, przytulenie. Moja więź emocjonalna do niej stawała się coraz cieńsza. Przestałem się cieszyć z życia. Wyremontowany dom, super fura na podjeżdzie ucieszyły tylko na chwilę. Przestałem doceniać czas z rodziną, bo się wiecznie kłóciliśmy. Chciałem jej unikać, żeby się w końcu zamknęła i dała mi świety spokój.
Przez tą kłótnię zrozumiałem, że nie chcę takiego życia, ja znów chcę być taki jak kiedyś, pogodny i zabawny, cieszyć się z głupot, wygłupiać się na codzień i w łóżku, mieć satysfakcję z zabawy z dziecmi. Chcę żyć.
I zdałem sobie sprawę, że to nigdy nie nastąpi dopóki będę z moją żoną. Obojętnie jak mocno byśmy się nie postarali, to te myśli i to co się stało by do mnie wracało. Gnębiłbym się tym w życiu codziennym, a ją pewnie w każdej drobnej sprzeczce. To co się stało wyryło w mojej głowie obraz nieodwracalny, nienaprawialny. Zdałem sobie sprawę, że wydarzyło się tak wiele, że tego się już nie da odbudować, a każda próba naprawy byłaby odroczeniem wyroku.
Pogodziłem się z tym co się stało, dzieje i stanie. I chociaż nie wiem co przyniesie przyszłość (mam 33 lata) to wiem, że kiedyś przyjdzie ten moment, że znow poczuje się szczęśliwy, że bedzie tam ktoś dla mnie a ja dla kogoś - tak jak było wcześniej między mną i żoną. Tylko tym razem nie popełnie tych samych błedów. Będe otwarty w okazywaniu uczuć i będę o to zabieagał.
Mineło zaledwie parę tygodni od tego wydarzenia, a ja dziś mogę powiedzieć że jest mi w końcu lepiej. Co mi pomogło? Napewno pogodzenie się z tym, że to co się stało jest nienaprawialne. Wiem, że cięzko jest odpuścić i zostawić osobę z którą się spędziło połowę swojego życia, ale dla mnie innej drogi nie ma.
Na końcu listu napisałem: żegnaj (imię żony).
Tak tylko żeby ktoś słuchał musi mieć rozmówcę. A nie "gadał dziad do obrazu..."
Jakiś kontakty z kochankiem? No proszę was. Moja żona zakomunikowała. Jenda próba kontaktu, jeden telefon źle się skończy. Po pierwszym od razu mi powiedziała (być może ze strachu) ostrzeżenia dotrzymałem, teraz pan mieszka gdzieś tam daleko i w sumie w d... mam co robi.
Nie raz czytamy bo nie miałem czasu bo się odsunęliśmy. I krótkie pytanie a co zrobił partner poza wymaganiami aby się przysunąć? Znalazł kochanka/kę Nie moi drodzy "durne wytłumaczenie" jak każde inne, po prostu usprawiedliwienie złapanego za rękę.
Cytat
Pit:
Adrien przeczytaj dokładnie Betkę :
ale każda potrzebuję faceta który ją wspiera ,pomaga i docenia ....słucha i rozmawia ..
I każda wybiera takiego który nie wspiera, nie pomaga a docenia w łóżku. Penie wielu z nas miało by nawet ochotę gdyby mieli:
- możliwość
- czas
- i nie zapieprzała na rodziny
Wytłumaczenie jak każde inne prawie jak "bo zupa.."
Jak pisałem niestety ale Adrien byłeś niekonsekwentny i być może za mało stanowczy.
Adrien, masz w sumie rację. Tylko, że dlaczego w to brnąłeś widząc jaka jest i że ma cię gdzieś? Bo miała i ma cię głęboko w poważaniu, skoro ręki nie przyłożyła do czegokolwiek w waszym życiu. Wiem, mimo wszystko ją "kochałęś", ale ona ciebie chyba niespecjalnie, bo miłość to nie tylko wspólne wyjścia do restauracji i kina czy seks w sypialni. To także wspólne podejmowanie decyzji i wzajemne wspieranie się w trudnych sytuacjach.
Ty po prostu przyjąłeś pozycję obrońcy. Ja mam podobnie, w testach psychologicznych zawsze wychodziło mi, że też jestem "obrońcą" i wiem już, że właśnie "obrończy" najbardziej chyba dostają po tyłkach od swoich kobiet.
To klamczucha i manipulantka. Teraz bym inaczej ta historie opisal. Tam wylalem to co ona mi wmawiala przez lata.
Chyba przeszedłeś szybki kurs przysposobienia do życia z kobietą
Hakaa,
Cytat
Ty po prostu przyjąłeś pozycję obrońcy.
Obrońcy czy opiekuna. Wiele pasożytów to wykorzystuje udając ofiarę, słabość czy bezradność [jakby to kwintesencja kobiecości była], a jeśli to nie zadziała to nagle okazuje się, że są silnymi i bezwzględnymi drapieżnikami bez skrupułów; Przy takiej strategi każdy może zgłupieć i żeby było dobrze zaczyna tolerować pasożyta. Nawet na innych daje się nastawiać ; Manipulacja facetami, ciągłe dostosowywanie do swoich oczekiwań ssane są z mlekiem matki
Nawet wychowują synków wpajając uległość do kobiet pod przykrywką tzw. chorego "szacunku" i bycia rycerzem dla dam.
Oto ja.... zla zona... moze powiem jak to wyglada z mojej perspektywy... o pierwszego synka staralismy sie 3(!!!!) lata.... nie eok, jak maz napisal... ale prawda- maz oszalal Na jego punkcie- ja sie cieszylam, bo ktory facet tak robi... bylam dumna z niego, z nas... kochalam meza bardzo za wszystko. Poznalismy sie majac 17 lat- wielka milosc, po 6 latach slub- wszystko jak z bajki. Wyczekane dziecko... maz zyl tylko nim. Nie mial juz wiecej ochoty na zone, na rozmowe, na czas z nia... nigdy wiecej zona nie uslyszlala "kocham cie"... przez dwa lata od urodzenia synka bylam tylko kolezanka, ugotowalam Zawsze obiad, wzielam malego na spacer, posprzatalam ... i tyle. Chodzilam do meza po buziaka, prZytulasa, chcialam isc do lozka i zawsze slyszalam- nieeee, now chce, nie mam ochoty, noe przytulaj sie, odwroc sie w druga strone... prosilam, chodzmy na terapie bo nasze malzenstwo sie wali uslyszalam tylko- nieee, nie bede tozmawial o swoich klopotach z innymi... bylam nieszczesliwa, nie chciana.... maz mnie nie potrZebowal. Zero sexu, czulosci, dobrego slowa.... Znalazl sie kolega(..) zabiegal o mnie dlugo... Doszlo do pocalunku z tym kolega... przyznalam sie od razu- to zdrada, masakra- oboje wiemy ze zdrady sie nie wybacza... jednak doszlismy do porozumienia, nigdy juz nie bylo jak kiedys... wiem zawinilam. Doczekalismy sie drugiego syna... maz nawet przy poeodzie nie byl, bo wolal spac... ale nie wazne.. przyjechal po mne do szpitala ze starszym synem, czekalismy dlugo na wypis, maz sie wtedy wkurzal- moglas powiedziec, ze to tyle bedziw trwac, przyjechalbym pozniej.... mamy cudowne dzieci, ale miedzy nami zaczelo byc nic... od 7(!!!!) lat maz nie powoedzial, ze kocha, ze dziekuje, podziwia albo zapytal jak minal dzien... nigdy. Na utodziny upieklam mu torta... powoedzial, ze za slodki i nie zjadl... mega przykre. Do lozka ja go musialam prosic- za kazdym razem!!! Nigdy nie uslyszal NIE. Chcialam rozmawiac, prosilam o terapie. W kwietniu bylam 3tyg na zwolnieniu bo tak bardzo bylo kiepsko ze mna, chcialam zeby maz zrozumial, ze cierpie przeZ jwgo ozieblosc, czulam sie jak uczennica pod wladaniem srogiego nauczyciela( maz to wie, bo mu mowilam wczesniej o tym jak sie czuje). Ten sam facet od pocalnku byl obok... mowil jak kocha... milion pieknych slow- ktorych tak bardzo mi brakowalo, przytuli mnie- kiedy maz znow nie chcial- bo mu ciezko, bo nie chce, bo zmeczony... ja teZ pracuje, caly czas, robilam nadgodZiny... kasa to nic... chcialam meza i partnera, ktoey mnie prYlzytuli, pocaluje i powie, ze kocha- tyle chcialam- nie super fury( ktora sam dla siebie maz kupil, bez mojj Zgody. Chcialam czuc sie kochana i potrzebna. Kocham meza, kocham moja pierwsza, mlodziencza milosc. zdradzilam i bardzo mi z tym ciezko. Zrobilam mu( nam)wielka krzywde, zaluje, bardzo zaluje! Chcialam sie poczuc kochana... i potrzebna. W somu tego nie mialam. Moj maz jest madrym i rozwaznym czlowiekiem. Nie zasluzyl na to co zrobilam. Czuje sie jak nikt. Tylko dlatego, ze chcialam byc kochana i czuc sie potrEbna.
BETKAA - ach, gdybyś ty chciała zastosować swoja radę do siebie i tak pomyśleć nad tym co piszesz a raczej fantazjujesz bo tam faktów nie ma żadnych.
Cytat
Odsunięcie się od zony na dwa lata to nic takiego ,taki malutki kaprys męża ...który trzeba znosić ....brak rozmowy i nie słuchanie też trzeba znosić ...Ale z niewinnego wtedy pocałunku żony trzeba zrobić tragedię....
dokładnie, a co tam. On cham i gbur a ona tak dzielnie o niego walczyła..a nie, miałą go w dupie gdy wstawał w nocy do dziecka, jak sam pisze. Widać tylko ludzie z mózgiem w takiej sytuacji by próbowali to zmienic, wziełaby go na poważna rozmowę, no ale po co skoro to taki cham.
Jej pocałunek był niewinny, no ot biedna duszyczka szła po ulicy jakis facet sie na nią rzucił, to co ona biedna miałą zrobić? Nieeee, wcale go nie szukała, po prostu sie trafił. Najlepsze na podsumowanie są słowa pita
Cytat
Dla innych i niewinne "zrobienie loda" to nie zdrada smiley zwykły zabieg higieniczny.
tak cierpiała że potem z kochankiem płakała między 3 a 4 orgazmem
On powinien jej się rzucić do stóp a ona? ona nic nie musi, przecież ona jest TYLKO jego żoną, wystarczy że z nim jest. A że sie przelizałą z innym, no niewinne coś na deser, ojeeej po co robić z tego tragedie
Dalej juz nie bede cytował Adriena bo cały jego post opisuje jaką ,,kochaną" kobietą jest jego żona i jak dzielnie o niego walczyła a on cham zarabiał jej na kuchnie i przewijał w nocy dziecko !!!! no cham i prostak, kto to widział ! powinien zapierdalac 12 godzin a potem cofnac sie w czasie wrócic o 16 i zabrac ja na romantyczna kolacje, Adrien ty chamie no !!!
Adrien - a co do ciebie to mam nadzieję że nie zejdziesz z obranego kursu. Dobrze znam ten typ - to że sie przelizałam z innym? twoja wina, to ze uprawiałam seks przez pare msc z innym? twoja wina. Ale teraz jak mnie kochanek kopnał w dupe to ty to napraw, bo tak cie kocham
teraz ty jej zafunduj takiego kopniaka aż sie wywinie na lewaą stronę.
Cytat
Nie raz czytamy bo nie miałem czasu bo się odsunęliśmy. I krótkie pytanie a co zrobił partner poza wymaganiami aby się przysunąć? Znalazł kochanka/kę Nie moi drodzy "durne wytłumaczenie" jak każde inne, po prostu usprawiedliwienie złapanego za rękę.
no i świetne podsumowanie B40.
Komentarz doklejony:
Adrienowa - z tego co piszesz to twój mąż jest takim chamem, takim gburem, takim ...tu sobie dodaj co chcesz - to po co chcesz do niego wracać? no skoro takim cham i niedorajda bez uczuć to go zostaw. Kochanek kopnał w dupe i trzeba plan awaryjny reaktywowac?
I pytanie które juz tu pisałem wiele razy - wziełas go kiedys na powazna rozmowe ,,albo sie cos zmieni albo nasze małzenstwo sie rozpadnie"? czy jak zazwyczaj znalazł sie gość obok ktorego sie widuje od czasu do czasu, nie gotuje mu sie, nie sprzata jego gaci, gośc który chciałsobie pobzykać. Wiesz, chyab kazdy facet wie że trzeba rzucic kobiecie garść przygłupich tekstów ,,ale ty jestes peikna, twoj maz cie nie docenia, nie wie co traci, ja bym cie na rekach nosił, jestes dla niego za dobra" i większość leci z wywalonym ozorem, a my ściemniamy ile wlezie, bo skoro jest tak przytępa to czemu nie.
Komentarz doklejony:
Cytat
Tylko dlatego, ze chcialam byc kochana i czuc sie potrEbna.
ja tak mówię żonie jak mnie nakryje w łózku z inną. Zdradzam ją bo ją kocham, nie wiesz o tym? standard
Adrienowa, dobrze, że to napisałaś, potwierdziłaś to co można było się domyślać;
Jednak mogłaś to zrobić wcześniej. Teraz dobrze by było, gdyby Adrien ustalił na ile w takim układzie jak mieliście ze wszystkimi wadami różnisz się od statystycznej kobiety, nie od ideału z marzeń.
Jak zwykle komunikacja u Was nawaliła, bo jedno z Was zajęło się sobą, było głuche, no i poleciało; inaczej być nie mogło;
Cytat
W kwietniu bylam 3tyg na zwolnieniu bo tak bardzo bylo kiepsko ze mna, chcialam zeby maz zrozumial, ze cierpie przeZ jwgo ozieblosc, czulam sie jak uczennica pod wladaniem srogiego nauczyciela( maz to wie, bo mu mowilam wczesniej o tym jak sie czuje).
Aż się prosi zapytać. Dalej chciała byś się męczyć z oziębłym despotą? Tak Ci tego brakuje ?
Dodaj jak przez lata pozwalals na to zeby misiu lechtal twoje ego w pracy mowiac jaka jestes piekna i swietna. Nic dziwnego ze nie walczylas o to w domu, dostawalas to w pracy. A jak on zakonczyl tam prace to szybciutko postaralas sie zeby to trwalo dalej juz poza praca.
Qrewno droga nie manipuluj ludziskami tutaj bo kazdy z nich takie cos wykrywa na kilometr.
No to mowie spokojnie: wyciagnij telefon, zadzwon do kochanka i powiedz mu ze to z nim to blad, ze kochasz meza i rodzine i nie chcesz tego stracic, ze bedziesz walczyc o nas. Daj mu do zrozumienia zeby sie nie kontaktowal z toba, bo ty juz tego nie potzebujesz. A ona: a co to zmieni, co to za glupi pomysl, znow chcesz zebym zrobila po twojemu.
Tak, to głupi pomysł i sam w sobie nic by nie zmienił, ale za to reakcja na niego mówi wszystko. Nawet jeśli to tylko unikanie upokorzenia. Jeśli naprawdę chce się z kimś być i wierzy się, że tak będzie,....i to ma być cena, to zrobienie z siebie idioty po zdradzie, to naprawdę bardzo tanio by wyszło.
Jeśli się kogoś naprawdę kocha to powiedzieć komuś to błąd, że się kocha męża jest prawie niemożliwe;
Adrienowa,
sorki żły portal poszukaj wsparcia na portalu zdradzające szony.
porady prawne, instrukcje jak kłamać i może nawet lipni świadkowie.
Zdradziłaś i szukasz zrozumienia u swoich ofiar :cacy
Adrienowa poszukaj pewnie coś takiego jest
obydwoje siedzieli w ,,emocjonalnej lodówce"przez lata.Wygląda na to że Adrienowi wystarczyłby fakt posiadania wiernej żony i byłby szczęśliwy w związku,a żona chciałaby ten chłód czymś/ na co nie miała szansy/ wypełnić.
A gdyby zdrady nie było i obydwoje napisaliby pomijając ją?to kto dostałby wsparcie?
Jest sens tak po niej jechać? W sumie obydwoje piszą o tym samym.jedno o potrzebach drugie o jechaniu prawie od początku małżeństwa na urażonej dumie i braku potrzeb/niematerialnych/
Adrienowie każde z was pisze że proponowało terapię i każde pisze że drugie nie było zainteresowane.Bardzo rozjechaliście się w czasie?
Adrienowa rozumiem Cię doskonale. Ale jest ale. Musisz przyjąć do wiadomości ze nie każdy umie wybaczyć. Nie każdy jest w stanie żyć z robakiem w głowie. Bo zdrada to robak który toczy i zjada. Adrien nie chce patrzeć na Ciebie i żyć z tym. Czy on zasłużył na to bys go zdradziła?jeśli sama piszesz jakim dobrym jest człowiekiem?nie zasłużył. Nikt nie zasługuje. Po za tym nie masz grama pokory. Jeśli chciał byś wzięła telefon żeby napisać kochasiowi że koniec to piszesz tak i koniec. Nie pojelas jeszcze jaką krzywdę wyrzadzilas rodzinie więc będziesz zbierać owoce tak długo aż zrozumiesz. Aż przyjmiesz na klatę swoją winę. Bo za problemy jesteście odpowiedzialni oboje za zdradę tylko Ty. Piszesz że seksu nie było? To czyje jest to drugie dziecko? Adriena? Też zdradzilam męża i musiałam długą drogę przejść aby zrozumieć co zrobilam. Nie wybielam się. Upadlam na dno. Ale jestem tu i Ci piszę otwarcie. Że też musisz upaść. Przestań bronic kochanka zacznij terapię i bądź uczciwa wobec siebie męża i innych. To pierwszy stopień do zmian. Nic ci nie da przewalanie winy to nie ta droga. Nie każdy zasługuje na wybaczenie. I nie każdy czyn jest tego wart. Mój mąż umiał wybaczyć. I żyję tym. Ciesząc się nowym życiem zabudowanym na nowym fundamencie
Zaraz, zaraz...coś mi tu nie pasuje parejo..w jakimś temacie, gdzie autor zdradził pierwszy, a teraz jego żona napisałeś: "noo stary 2 lata celibatu, miałeś prawo, jak tak można bablabla", a tutaj jedziesz po kobiecie, która przez 2 lata była sprowadzana do roli inkubatora, praczki i sprzątaczki? Proponowała terapię? Proponowała. (i tu jestem skłonna uwierzyć w odpowiedź Adriena, bo usłyszałam podobną). Dawała sygnały? Dawała. Co Twoim zdaniem jeszcze miała zrobić?
Oczywiście uważam, że zdrada jest zdradą. I nie tędy droga. Można było zwyczajnie się rozstać. Ale ja sobie nie wyobrażam siedzieć w emocjonalnej lodówce przez 2 lata. Można powiedzieć, że teraz już rozumiem, dlaczego mój szon ponownie doprawił mi rogi. Choć sam do tego doprowadził.
Piszesz że seksu nie było? To czyje jest to drugie dziecko?
to ze jest drugie dziecko oznacza że seksu było po sufit,czy ledwie od podłogi?to chyba tylko próba reanimacji
Adrien nie pisze ze było inaczej.
Komentarz doklejony:
sam telefon do kochanka miał naprawić ich relacje?Gdyby Adrien ,,postawił na swoim"i ona zadzwoniłaby do kochanka to co ??po 7 latach szał ?Adrien spojrzałby na nią nie tylko jak na matkę dzieci,gospodynię i kogoś do omijania ale zobaczyłby w niej człowieka z którym pora budować z wiązek a nie w nim być?
Nox wybacz ale nie ma znaczenia dla mnie Twoje doszukiwanie się głębszego dna dla mojej wypowiedzi . Ja chciałam kobiecie uświadomić coś innego. Jej brak pokory i to czego się trzyma tak zawzięcie.
Ale się zrobiło ciekawie :-)
Pierwszy raz widzę małżeńskie "wywalanie kawy na ławę" na tym forum.
Może forum przerodzi się w kącik małżeńskich terapii albo nawet ławę sądową? Paru prawników tu by się pewni znalazło :-)
Anegdota niczego się nie doszukuje.
I Adrien i jego zona piszą że z bliskością było do dupy więc jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Cytat
Chcialam czuc sie kochana i potrzebna. Kocham meza, kocham moja pierwsza, mlodziencza milosc. zdradzilam i bardzo mi z tym ciezko. Zrobilam mu( nam)wielka krzywde, zaluje, bardzo zaluje!
Jesteś pewna że ona przewala winę,że broni kochanka? może się broni przed wzięciem wszystkiego na siebie?Bo właściwie z wpisu jej męża cała wina leży po jej stronie.
Wyczekane dziecko... maz zyl tylko nim. Nie mial juz wiecej ochoty na zone, na rozmowe, na czas z nia... nigdy wiecej zona nie uslyszlala "kocham cie"... przez dwa lata od urodzenia synka bylam tylko kolezanka, ugotowalam Zawsze obiad, wzielam malego na spacer, posprzatalam ... i tyle.
@Adrienowa
Ciekawe dlaczego nie wspomnialas ani razu o swoich bledach. Docenilas chociaz raz jakim jestem tata? Ze po pracy zmeczony wciaz bylem wstanie wstac do mlodego zebys Ty mogla sie wyspac. Jak Ty chodzilas na spacery z dzieckiem, to ja siedzialem w parcy, ale to juz sie nie liczy. Przypomnij sobie jaki kredyt wtedy placilismy (swiezo kupiony dom) i co nam zostawalo na zycie. Jakbym nie robil tych cholernych nadgodzin to by nie bylo z czego obiadu ugotowac, no ale Ty chcialas i to to. A potem beszczelnie potrafilas mi wyrzygac ze Ty chodzisz z dzieckiem na spacery, jezdzisz do parku, na farme truksawek, a ja no albo w pracy albo remontowalem dom. Ale to nie wazne przeciez. Ja widzialem to jako obupulna pomoc sobie, podzial obowiazkow, ja zrobie to, a ty to. Tylko w tym wszystkim zaczalem sie czuc zmeczony, niedosypialem i tak przez lata.
Ty nie rozmawialas juz ze mna, Ty rzadalas, ty oczekiwalas ale ja wsparcia od Ciebie nie widzialem.
Przypomnij sobie jak wygladal nasz seks. Gdzie byla pasja, uczucie, to co bylo kiedys? Seks byl mechaniczny, dokladnie taki jak staralismy sie o dziecko. trzeba o 12, w niedziele o 15, bo jest owulacja, bo kalendarzyk, bo kulka za oknem zakukala. Mi to zbrzydlo, nie bylo tak fajnie i luzno jak kiedys, tylko jak musztra w jakims wosjku. Ani ja ani Ty nic z tym nie zrobilismy wtedy. Ja sie wycofywalem, a Ty mialas jeszcze wiecej rzadan i oczekiwan. Pentla zaciskala sie nam obojgu...
Wszelkie Twoje proby rozmow odbieralem jak atak. No bo czy rozmowy wygladaja tak: jestem nieszczesliwa i chce zeby bylo tak, chce zebys robil tak, chce chce chce...?
Potem ten pocalunek, ktory przeciez tez nie byl przypadkiem. Sama wiesz najlepiej dlaczego akurat on. Bo juz sie przystawial od dawna. Jako zona, mloda mama nalezalo po 3 jego probie uciac to, dac mu do zrozumienia zeby sie odwalil. Zrobilas to? Nie, moze mu mowilas nie nie, ale w srodku czekalas na to zeby znow cie obsypywal czulymi slowkami. Z tad nie bylo potrzeby walki o to w domu, rozwiazania problemu domowego.
Przytaczasz historie z porodu drugiego syna, ale nie napisalas dlaczego nie zdazylem na porod. Jak przyjeci Cie do szpitala, to o 22 pielegniarka powiedziala zebym jechal do domu, ze teraz nic sie nie wydarzy, ale zebym byl pod telefonem. Obydwoje uzgodnilismy ze tak tez zrobimy. Ja wrocilem do domu, w nocy zaczal sie porod i jak pielegniarka mowila Ci zebys dzwonila do meza bo sie juz zaczyna, to co powiedzialas do nie? Nie jeszcze nie. Jak juz sie wkoncu zdecydowalas zeby zadzwonili po mnie to w 3 mnuty bylem w aucie i gnalem na autostradzie ile wlezie - zdazylem przeciaz pempowine. I co bylo potem. Kolejne wyrzygiwanie ze nie bylem przy porodzie 2 dziecka, wlasnego syna - ale to byla Twoja wina, bo gdybys zadzwonila poprostu wczesniej... Lepiej obwinic meza i zrzucic poczucie winy na niego - tak robilas ze wszystkim.
Po Twoim magicznym pocalunku, w pracy sluchalem ze on Cie mial, ze Cie zaliczyl - myslisz ze to bylo mile? Ludzie sie z tego smiali, smiali jaki jestem naiwny Ciagnelo sie to latami, nawrt jak juz to wylecialo z mojej glowy na dluzej, to ktos zyczliwy potrafil mi przypomniec (pracowalismy w tej samej firmie na roznych zmianach dla wyjasnienia). No ale co Ty mozesz wiedziec, nawet wtedy sie nie skruszylas, nie probowalas nic naprawic - zrzucilas soj ciezar na mnie mowiac: nie zdziwie sie jak bedziesz chcial zakonczyc to malzenstwo. Tak pozbywalas jakichkolwiek wyrzutow z siebie.
Cytat
zdradzilam i bardzo mi z tym ciezko. Zrobilam mu( nam)wielka krzywde, zaluje, bardzo zaluje!
To napisz jak bardzo zalujesz. Co zrobilas zeby sprobowac to naprawic? Ja ci powiem oprocz 5 dni przepraszam i sztucznych lez, to klamalas caly czas ze wszystkim, ty mowilas jedno, oczy drugie, bylas nieszczera ze wszystkimi do okola siebie i po raz kolejny zrzucalas wine na mnie - bo 7 lat temu, bow marcu, bo 5 lat temu. Znow tyralas za klotnie i niepowodzenia sprzd lat. I dalej nic do Ciebie nie dotarlo. Jak ja probowalem rozmawiac i tylko wspomnialem o Twoim nowym misiu to co mowilas? O boze Ty znow o tym mowisz, o boze ty caly czas o tym itd. Mnie to zabolalo i boli, Ciebie nawet nie wzruszylo. Tylko sypalas pustymi slowami, a nigdy nic nie pokazals - tak Ci zalezalo zeby to ratowac.
@Yorik
Ja od poczatku wiedzialem ze ona tego nie zrobi. Nie spali sobie mostu, nie zamknie furtki. Sama przyznala, ze jak nam sie nie ulozy, nie wyjdzie to pewnie zejdzie sie z nim. To mowi wystarczajaco na ten temat.
@Nox
i ten pocalunek, i ta zdrada to nie byly jedyne wyjscia z sytuacji. Ona poprostu bardzo tego chciala i bylo latwo, po co bylo walczyc i sie trudzic jak tam przypelzlo samo?
Ja wiem ze obydwoje o to sie postaralismy, obydwoje sie doprowadzilismy do tego punktu, Tylko ona w tym wszystkim wolala uwierzyc kolezankom, ktore ja buntowaly, kochankowi ktory przeciez przez lata slodzil i kochal tak prawdziwie, ze az na cale 5 tygodni starczylo
Nox w tej wielkiej klotni dopiero naprawde dostrzeglem, ze nie jest tak jak byc powinno. Wrocily te obrazy sprzed lat jak bylo cudownie miedzy nami no i to co jest teraz. Wtedy wlasnie zrozumialem, ze to nie tak ma byc, ze my tkwimy i wtedy tez otworzylem sie przed nia, przeprosilam, wylalem morze lez. Poprosilem zebysy poszli to ratowac, ale ona juz miala misia na horyzoncie, wiec ja juz bylem nie wazny.
niezapomnijmy o jednym fakcie, ze gdyby boczniak dorosl do zwiazku i chcialby z nia byc, to jej by tu juz dawno nie bylo. Nawet jakbym zdechl i padl na glebe, to ona by tylko zdeptala spieszac sie do niego.
@gorolka
Obydwoje dawalismy sobie sygnaly ze jestesmy nieszczesliwi, tylko zadne z nas nie podjela odpowiednich akcji. Byly wyrzuty, awantury, wieczne klotnie, zamykanie sie w sobie i powolne odsuwanie sie od siebie. Niestety zadne z nas wtedy nie zareagowalo, nie zdawalo sobie sprawy co tak naprawde sie dzieje - to bylo toksyczne dla nas obojga.
Nie rozumiem tej dywagacji i rozkminianie całej sytuacji na drobne.
Pani Adrianowa dokonała świadomego wyboru. Bo zdrada jest świadomym wyborem tchórza, który tego dokonał. Cokolwiek by się nie działo w związku, nikt nie zasługuje na to by zostać w ten sposób potraktowany.
Ta Pani dokonała właśnie takiego wyboru - jej sprawa. Mam nadzieję, że śmietankę za to będzie spijać do końca życia a Adrien znajdzie sobie kobietę, która będzie kochać go na dobre i na złe, będzie w stosunku do niego lojalna, uczciwa i wierna czego autorowi z całego serca życzę
Po wypowiedzi Adrienowej wracam do swojej pierwotnej opinii. Jednak pierwsza myśl, pierwsze wrażenie rządzi.
Te wpisy Adriena o "qrewnie" na publicznym forum do swojej jeszcze żony, matki dzieci, gospodyni, praczki, kucharki i seksualnej usługodawajki pogrążyły cię chłopie w moich oczach.
Wiem. Zaradny, ułożony, przemyślany, pracowity ale przy okazji obrażalski, despotyczny, oziębły, do tego chyba nie gentleman.
Myślę, że większość kobiet jednak nie chciałaby takiego typa pod dachem.
Jesteś pewna że ona przewala winę,że broni kochanka? może się broni przed wzięciem wszystkiego na siebie?Bo właściwie z wpisu jej męża cała wina leży po jej stronie.
Nox wroc do mojego wpisu i pokaz mi gdzie napisalem ze to jest tylko jej wina. Powiedzialem, zrozumialem ze obydwoje ciezko na to pracowalismy.
Te wpisy Adriena o "qrewnie" na publicznym forum do swojej jeszcze żony, matki dzieci, gospodyni, praczki, kucharki i seksualnej usługodawajki pogrążyły cię chłopie w moich oczach.
Trzeba bylo wpasc na czata wczoraj - uwierz mi znow bys zmienil zdanie.
Raz piszesz ze
Cytat
że zasłanianie się pracą, zarabianiem na dom i rodzinę jest słabe
a teraz ze ona przeciez byla matka (ja przeciez ojcem), gospodynia, praczka i kucharka itd.
Wiesz ja tak samo sie przykladalem do obowiazkow domowych, nie gotowalem bo nie umiem/nie lubie, ale sprzatelm, pralem, remontowalem nasz dom, urzadzalem ogrod, robilem nadgodziny, bralem swoj urlop na to zeby cos zrobic w naszym domu, a jak prosilem zone zeby wziela dzien wolny bo potrzebuje cos zalatwic, albo pojechac gdzies to byl lament niesamowity. Ja robilem za duzo, zdecydowanie za duzo, a ona i tak miala tylko wieczne pretensji.
Niewazne ja wiem ze juz jej nie chce w swoim zyciu i tego bede sie trzymal
Komentarz doklejony:
i to ze im mniej mnie doceniala w czyms tym bardziej ja chcialem byc w tym lepszy i posiwcalem temu jeszcze wiecej czasu... i pentelke na wlasnej szyji zaciskalem sam sobie :niemoc
Oki Adrien i Adrienowa, nie moja sprawa. Wy wiecie najlepiej co was męczy. Może wpisy was obojga jakoś pomogą osuszyć to bagno.
Oboje sobie zadajcie proste pytanie: czego pragnę od życia i czy mam szansę to zrealizować z nią/nim?
Komentarz doklejony:
Adrien, skoro małżonka jest takim demonem zła, to czemu się nie rozstaniesz z nią? Dla dobra dzieci czy innego powodu?
W sumie niewiele mam do dodania, bo wszystko napisałam we wpisach na samym początku dyskusji. Teraz tylko dodam: Nie da się reanimować trupa! Nie da się przywrócić ognia, gdzie został popiół i pogorzelisko. Skończyło się Wasze małżeństwo i to powinni niektórzy stąd zrozumieć i niestety Twoja żona musi się pogodzić z tym także. Choć wina oczywiście nie leży tylko po jej stronie! Pisałam już wcześniej, na samym początku że za zdradę odpowiada strona która ją popełniła, ale winę za rozpad więzi która do tej zdrady doprowadziła, rzadko można przypisać tylko stronie winnej zdrady.
Zastanawia mnie tylko jedno...
Powód Twojej oziębłości do żony, bo ten feralny pocałunek przecież nie był tylko jej powodem, ale wprost konsekwencją, albo początkiem konsekwencji.
Nie mogę sobie wyobrazić, by młody, zdrowy mężczyzna nakazał sobie celibat z obojętnie jakiego powodu!
Powinienes sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie "pies pogrzebany" . Mnie nasuwają się nastepujące powody, nie rozbijałam na te które leżą po stronie żony, Twojej, czy waszej wspólnej. Napisałam o wszystkich, o których pomyślałam:
1. Nie byłeś tak wierny żonie, jak tutaj przedstawiasz.
2. Zaspakajałeś się w inny sposób (cyberseks np.)
3. Masz jakies zaburzenia zdrowotne i nie jesteś ich świadomy (możliwości jest sporo, nie będę "wywlekać" każdej z osobna)
4. Zupełny zanik pociągu seksualnego do żony spowodowany waszym "staraniem się o dziecko". Ten powód oczywiście nie wyklucz przynajmniej dwóch podanych wcześniej, ale w wszym przypadku wydaje mi się najważniejszy.
Takie mechaniczne "męczenie" się seksem, sprowadzanie go do roli nie przyjemności, kontynuowania budowania więzi między małżonkami, a tylko sposobu by sprawić sobie dzidziusia, niejedno małżeństwo sprowadziło już na manowce.
Do tego ten momeent w którym piszeszecie oboje o Twojej obecności przy porodzie, odcinaniu pępowiny itd. Czy przypadkiem nie padłes ofiarą, doznań odebranych podczas porodu? Nie zacząłes się swojej żony brzydzić?
Nie każdy facet powinien być przy porodzie swojego dziecka i nie ma w tym temacie dyskusji. Ta obecna moda, ktora obciąża jakby z góry każdego potencjalnego tatę przymusem obecności przy porodzie swojego dziecka, mnie osobiście bardzo dziwi i niepokoi, bo mam wiele przykładów , jak bardzo może ten fakt mężczyznę przytłoczyć. Prawie wykastrować na wiele lat także. Ci którzy szukają profesjonalnej pomocy jakoś z czasem z tego wychodzą, ale na pewno jest wielu którzy sobie z tym nie radzą i nie przyznają się do tego ani przed żoną ani przed sobą. Nie wiem czy w Polsce są, ale w innych krajach funkcjonują specjalne programy pomocy takim mężczyznom. Nic nie powstaje bez przyczyny, więc musi istnieć problem, skoro na niego zareagowano.
Cokolwiek było przyczynami rozpadu waszej więzi emocjonalnej, to na pewno jedną z nich był brak seksu. Piszecie o tym zgodnie (o kilku innych także), więc musi to być prawda.
Wiem, że teraz to jest płacz nad rozlanym mlekiem, bo na wiele rzeczy już jest za późno. Choć dziwi mnie, dlaczego tak ubodła Cię zdrada żony, skoro ta sfera waszego życia dla Ciebie osobiście dawno wygasła.
Teraz musicie oboje jakoś przez to wszystko przejść tak, aby się nie znienawidzić do końca. Nie obrzucać się błotem, bo to droga donikąd. Na zawsze pozostaniecie związani ze sobą wielkim węzłem wspólnego rodzicielstwa, więc dobrze byłoby, gdybyście się chociaż względnie lubili i szanowali po rozwodzie. Osobno macie szansę na ułożenie sobie życia wg. własnych pragnień i marzeń. Od was teraz zależy, jak odbiorą ten fakt wasze dzieci i czy nie wyniosą z tego jakiejś traumy na przyszłe lata. Pomyślcie o tym.
Adrien
[quote]Obydwoje dawalismy sobie sygnaly ze jestesmy nieszczesliwi, tylko zadne z nas nie podjela odpowiednich akcji. Byly wyrzuty, awantury, wieczne klotnie, zamykanie sie w sobie i powolne odsuwanie sie od siebie. Niestety zadne z nas wtedy nie zareagowalo, nie zdawalo sobie sprawy co tak naprawde sie dzieje - to bylo toksyczne dla nas obojga.[/quote]
no własnie Adrien i to jest odpowiednie podsumowanie i za to szacun.
Bo krzyki,pretensje to min dowód na ,,jest mi źle" a niekoniecznie ,,jesteś do dupy"
Szkoda że nie skorzystaliście z terapii,nie daliście sobie szansy chociażby na spokojne rozstanie gdyby pojednanie nie wyszło.
Komentarz doklejony:
Adrien
Cytat
Nox wroc do mojego wpisu i pokaz mi gdzie napisalem ze to jest tylko jej wina.
moje pytanie było do Anegdoty dlatego że Twój wpis przeczytałam uważnie.
Nie każdy facet powinien być przy porodzie swojego dziecka i nie ma w tym temacie dyskusji.
Brawo za tę uwagę. Moja żona także chciała, żebym był przy porodach, ale kategorycznie odmówiłem, ponieważ:
1. Poród to sytuacja tak ekstremalna dla organizmu kobiety, że taki wysiłek poparty krzykiem, łzami, grymasami a czasem przekleństwami lepiej jest przeżywać chyba tylko w obecności lekarza.
2. Chciałem uniknąć także widoku żony w sytuacji, gdy nie czuje się atrakcyjna i co mogłoby wpłynąć potem na nasze łóżkowe relacje.
Poza tym, czy mąż towarzyszy żonie w domu np. w toalecie podczas wykonywania wiadomych czynności? Poród to także czynność fizjologiczna.
Maz zawsze byl oziebly... jednak od porodu stal sie zimny jak glaz, kompletnie nic nie potrzebowal ode mnie- mojej bliskosci, rozmowy, przytulenia czy wlasnie sexu... nie uslyszalam komplementu ani dobrego slowa, czulam sie jak opuszczona stara baba.... i tak sie ciagnelo latami. Az w grudniu zeszlego roku po kolejnej klotni powiedzialam mezowi, ze nasz zwiazek to juz nie malzenstwo, ze jest zle i musimy cos z tym zrobic... ale wg niego wszystko bylo dobrze, nie bylo problemu....wg niego wymyslalam sobie problemy...nie chcial rozmawiac, a ja bylam coraz bardziej nieszczesliwa. Od czerwca to juz byla jazda po bandzie.... maz jest osoba pewna siebie, znajomi teierdza, ze jest tyranem, jak ktos mu nadepnie na odcisk to jest w stanie zniszczyc.zawsze wszystko musialo byc tak jak on chcial. Bez mojej wiedzy i zgody wizal bardzo duzy kredyt na auto na nasze wspolne konto. Nie probuje sie bronic- absolutnie, mam swiadomosc tego co sie stalo i ze to moja wina. Czasem jednak nie wyszystko jest biale lub czarne... zycie takie proste nie jest. Dzieki temu forum maz chodzi z glowa wysoko zadarta i utwierdza sie w tym jak bardzo on jest dobry a ja zla... pewnie i jestem zla, mam nadzieje ze kiedys znow bede ta sama dziewczyna co kiedys, wesola i usmiechnieta. Choc niestety juz bez rodziny....
Nie każdy facet powinien być przy porodzie swojego dziecka i nie ma w tym temacie dyskusji (...) Nie wiem czy w Polsce są, ale w innych krajach funkcjonują specjalne programy pomocy takim mężczyznom. Nic nie powstaje bez przyczyny, więc musi istnieć problem, skoro na niego zareagowano.
Chyba zależy, jak danego faceta wychowano i jak wyglądał związek. Bo rozumiem, że przy poczęciu to i owszem facet może być, ale przy porodzie niekoniecznie, bo jego jakże wrażliwa psychika ucierpi? Zapłodnienie jest estetyczne, poród już niekoniecznie, ale to jest fizjologia, życie i fajnie by było, jakby mężczyźni się z tym pogodzili. Zresztą z tego co mi wiadomo, nawet panowie, którzy asystują przez cały poród nie stoją frontem do całej akcji, tylko obok żony, trzymając ją za rękę. Można również podczas kluczowego momentu wyjść. Jeśli sam widok pępowiny, spoconej i wrzeszczącej partnerki wystarczy, żeby faceta zniechęcić do seksu to sorry Winnetou..co to za facet? Z drugiej strony rozumiem, że to może być trauma, jeśli dotychczas w związku partnerzy zachowywali się tak, jakby nie robili kupy, włosy nie rosły na nogach, nigdy się nie pocili i rzygali tęczą (co nie oznacza, że zachęcam do wspólnych defekacji ). Mnie akurat tendencja asysty się podoba, chociażby dlatego, że kobieta jest wtedy lepiej traktowana przez personel szpitala, a to już dużo w tak stresującym i bolesnym dla niej momencie.
Taka tam tylko dywagacja...
Dzieki temu forum maz chodzi z glowa wysoko zadarta i utwierdza sie w tym jak bardzo on jest dobry a ja zla
nie przesadzaj ,nie jest tu głaskany,swoje też przeczytał.
Może tą głowę nosi wysoko bo bedzie mógł powiedzieć że rozwód jest z powodu Twojej zdrady,znajomi nie bedą pytać co do niej doprowadziło.
Cytat
mam nadzieje ze kiedys znow bede ta sama dziewczyna co kiedyś, wesola i usmiechnieta. Choc niestety juz bez rodziny..
..
a niby dlaczego bez rodziny?bez tego partnera,tego męża.
Dzieci są Twoją rodziną,a dla niech wy obydwoje jesteście rodziną.
Komentarz doklejony:
hakaa
1.
Cytat
Poród to sytuacja tak ekstremalna dla organizmu kobiety, że taki wysiłek poparty krzykiem, łzami, grymasami a czasem przekleństwami lepiej jest przeżywać chyba tylko w obecności lekarza
.
,,chyba" czyni różnicę,to kobieta powinna decydować czy chciałaby w takiej chwili mieć przy sobie męża.a mąż czy chce jej towarzyszyć.Wolny wybór
3
Cytat
.Poza tym, czy mąż towarzyszy żonie w domu np. w toalecie podczas wykonywania wiadomych czynności? Poród to także czynność fizjologiczna.
wystarczy powiedzieć,, nie chce być przy narodzinach swojego dziecka "zamiast spaskudzać porównywaniami takie wydarzenie .
Są mężczyźni którzy nie wyobrażają sobie być gdzie indziej w chwili porodu niż przy partnerce.
Adrienowa, naprawdę ci współczuję, i myślę, że twoja wina jest taka, że po prostu słabo znałaś swojego wybranka. Imponował ci zaradnością i swoimi zawsze przemyślanymi, bezbłędnymi (w jego mniemaniu) krokami. Na inne cechy jego stylu życia jakby zmrużyłaś oczy i po latach okazało się, że zapatrzony tylko w dzieci, że w sypialni słabo, że libido zero.
Może Myslaca dobrze zdiagnozowała, że Adrien ma jakiś ukryty problem, który poniekąd rozwalił ten związek.
Komentarz doklejony:
Cytat
Są mężczyźni którzy nie wyobrażają sobie być gdzie indziej w chwili porodu niż przy partnerce.
No i dobrze, z tego wynika, że nie ma co dywagować nad wyższością tego czy tamtego.
Ja gdybym był rodzącą kobietą za Chiny nie chciałbym rodziny przy sobie, bo trzeba się skoncentrować podczas tak ważnego aktu a zamiast trzymać romantycznie rękę partnera chwycić mocno poręcze łóżka.
Jest postęp .. zaczynacie rozmawiać na forum co prawda, ale zaczynacie.
Czy razem czy osobno - to już Wasze wybory, a nie jedne zwroty sytuacji widziałem.
Nie każdy umie wybaczyć... ale nie każdy piszę też na forum w sposób, w którym opisuje historie i stawia jasną diagnozę i od razu daje rozwiązanie końcowe, po czym po postawieniu kropki dwa tygodnie mieli historię (po co ? przecież jest już kropka była na początku tej historii?).
Zazwyczaj taka postawa to maska człowieka, który skrywa swe rozterki za postawą zdecydowanych osądów (większość kupuje je jako pewnik). Stan emocjonalny wpisów i zaangażowanie jednej i drugiej strony pokazuje, jednak że te końcowe recepty może są nad wyraz końcowe.
Oczywiście to Wy ostatecznie dokonacie wyborów czego chcecie. Obydwoje dołożyliście do pieca i obydwoje musicie z niego zjeść to co wyprodukujecie...
wracam jednak do tego co pisałem wcześniej, że może teraz o ironio coś gdy będziecie chcieli budować udało by się z tego skleić na nowych zasadach.
Automanipulacje są tylko automanipulacjami, niebezpieczne gdy nieświadome, bo to nie są wybory tylko zapętlenia nadające się na pracę z odpowiednimi specjalistami.
tak z innej strony:
Mamy w sobie trzy główne typy emocji : zagrożenia, napędzania i jest jeszcze system emocji, który służy do odpoczynku i trawienia (który jednocześnie korzysta z układu przywspółczulnego mózgu- pobudzając go mógłbyś wyjść z problemu, ale to osobny temat)
Bardzo uogólniając na zagrożenie reagujemy na trzy sposoby. Najprostszy to walka i ucieczka, najczęściej stosowany. Drugi to paraliż, takie zastyganie w momencie poczucia zagrożenia. Trzeci to aktywne mierzenie się z zagrożeniem (występuje np. u tych osób, które pomimo jakiegoś zagrożenia biegną np. podczas wybuchu biegną w samo centrum zagrożenia, by pomagać innym)
Patrząc z ewolucyjnego punktu widzenia największą siłę mają emocje oparte na zagrożeniu, ponieważ powstały po to, by nas chronić i kształtowały się przez wiele milionów lat. Są więc najsilniejsze. Służą nam do tego, by szybko reagować i mieć siłę. I są bardzo trudne do opanowania.
Złość należy do tych emocji, jest jedną z najsilniejszych i najbardziej zaraźliwych( stąd tak wiele osób, które do tej pory same nie poradziły sobie z własnym lękiem, tak ostro Ci przytakuje).Do złości bardzo często wracamy, bardzo trudno jest nam odpuścić.
Cały system zagrożenia został stworzony po to, by zastąpić wszystkie inne emocje, tak by ratować nas w sytuacjach krytycznych. I robi to, kiedy tylko mu na to pozwolimy. Najczęściej bezwiednie. Ot, zagrożenie, strach i włączają się wszystkie emocje związane z system zagrożenia (strach, złość, zemsta/odgryzanie itd.)
Nasz umysł tak działa. To nie Twoja wina, że tak reagujesz, ani nikogo z nas. Dlatego nie należy czuć się winnym z tego powodu. ale dobrze jest nauczyć się nad tym panować. Nie nauczysz się jak tym kierować, to system zagrożenia będzie panował nad Twoim życiem, a nie Ty.
System zagrożenia działa na zasadzie pętli, im bardziej się boimy, tym bardziej nasze myśli są powiązane z lękiem, a im bardziej nasze myśli dotyczą lęku, tym bardziej się boimy. Trwając w nim jesteśmy złapani w tą pętle. Zwierzęta tak nie mają. One w momencie kiedy nie czują już zagrożenia zapominają o tym co minęło. Tylko człowiek ma taką przypadłość że jego umysł może zatrzymywać myśli, że zaczyna się zastanawiać i nakładać na dane zdarzenie dodatkowe myśli i obrazy. Człowiek coś przypuszcza. coś zakłada, zaczyna ruminować, martwić się . Zatrzymuje przez to swój umysł w poczuciu zagrożenia. I to ten system wielokrotnie decyduje za niego. Stąd ludzie są najokrutniejszym gatunkiem na ziemi.
Kiedy nasze myśli i wyobrażenia są kontrolowane rz dołur1;, z tego co pochodzi z systemu zagrożenia, systemu napędzania, systemu zdobywania, to tak naprawdę , to nie my mamy nad tym władzę.
Moim zdaniem Adrien nie ma najmniejszego znaczenia czy odejdziesz, czy zostaniesz. To rzecz wtórna. Znaczenie ma to, że nie podjąłeś żadnej świadomej decyzji w duchu współczucia i zrozumienia, siebie, jej i tego co Wam się przydarzyło. To Twój strach zdecydował o tym co dalej, a nie Ty.
Ty zwyczajnie uciekłeś od zmierzenia się z tym i pełen lęku obszczekujesz ją z daleka, zadowolony, że obszczekują ją też równie przerażeni jak i Ty. Mógłbyś w rozwiązaniu Waszego problemu skupić się na zrozumieniu tego co się zadziało i wspierającej, głownie samego siebie, życzliwości.
Musiałbyś jednak podczas kłótni wyjść poza system zagrożenia i skontaktować się z własnym ja. Wtedy być może bardzo szybko byś poczuł, że nie chcesz się kłócić, że jest Ci przykro z tego powodu, że doszło do kłótni i wynikających z nich złych zdarzeń. Zrozumiałbyś, że chcesz rozwiązać problem, ale nie chcesz ranić, czy sprawiać przykrości, czy też samemu odczuwać ból i zagubienie.
Sytuację w pełni zaczynasz ogarniać dopiero w tym momencie kiedy zauważysz i zrozumiesz, że druga osoba, kiedy też skontaktuje się z własnym ja, czuje tak samo, co i Ty. Dopiero wtedy macie szansę na znalezienie dobrego rozwiązania, świadomego i w duchu wzajemnego zrozumienia i akceptacji.
Ja nie kwestionuje Adrien Twojej decyzji o odejściu, ale uważam z perspektywy własnego doświadczenia, że Twoja decyzja nie rozwiązuje Waszego problemu.
Komentarz doklejony:
Nie rozwiązuje waszego problemu, bo jest zwykłą pospolitą reakcją na zagrożenie, jest wejściem w walkę i ucieczkę.
Komentarz doklejony:
To system zagrożenia zdecydował za Was, stąd ten ból, który odczuwacie, bo jesteście obok tego.
Myslaca bardzo lubie twoje komentarze, daja do myslenia i zawsze cos z nich wyciagne dla siebie.
Macie racje jakbym mogl cofnac czas to niebylbym przy porodzie. To nie byl porod w ktorym ja stalem obok zony i trzymalem ja za reke. Ja praktycznie bralem czynny udzial przez caly czas. Oczywiscie widzialem wszystko, jak wychodzi glowka, wyskakuje mlody, co sie potem dzieje. Przytrzymywalem nogi w gorze, trzymalem kroplowke. Z sali porodowej wyszedlem umazany krwia na twarzy i na ubraniach.
Zona byla tak umeczona po porodzie ze to ja karmilem pierwszy mlodego. Lzy mi leciale jak go karmilem.
Sam nie moge powiedziec czy to mnie zablokowalo na seks po - moze? Seks po byl inny, dziwny, jakbym sie kochal z nie swoja zona tylko obca baba.
Najbardziej znienawidzilem starania sie o dziecko. NNa poczatku smiesznie kochac sie na zawolanie, o wyznaczonej porze, ale potem zero przyjemnosci, to byla jak praca. Nie czerpalem z tego nic (chociaz malzonka mmi wmawia ze sie spuscilem wiec chyba musialo mi byc dobrze ) - nienawidzilem tego
Z uczuciami to nie bylo tak ze zaraz po porodzie stalem sie oziebly. Odkochalem sie w 2 tygodnie? Tak nagle? No chyba nie. Pamietam jak dzis jak odmalowywalem nowo kupiony dom, mlody mial 8 miesiecy, zona w pracy a ja dzwonilem pytac jak tam u niej. Nie przypominam sobie zeby bylo tak zle jak to ona opisuje...
Cytat
Dzieki temu forum maz chodzi z glowa wysoko zadarta i utwierdza sie w tym jak bardzo on jest dobry a ja zla
Kolejny tekscik do zmanipulowania ludzmi. Ja sie tylko utwierdzam w tym, ze nie chce juz byc z ta kobieta. Ona tego zniesc nie moze. Powiedziala do mnie ze my i tak w przyszlosci bedziemy razem. Potem w nerwach wykrzyczala ze my zostaniemy razem - tak ma byc i koniec.
Ona nie moze sie z tym pogodzic. Stad gierki i manipulacje, pranie glowy kolejnymi bujdami i klamstwami - ja juz mam serdecznie tego dosyc.
To co robi teraz to kolejna manipulacja do tego, zebym zmienil zdanie...
Dla przykladu, jak moja szona zaczela z boczniakiem sie spotykac i podtykala mi papiery rozwodowe, a ja mowilem ze nie podpisze (w rezultacie zgodzilem sie, nawet dalem polowe kasy na wniosek sam z siebie bo tak fair), to jej kolezanki jej doradzaly, ze jak to co za cham, blokuje ci rozwod, blokuje droge do twojego szczecia itd. Ba ona nawet chciala zebysmy nagieli tam czasowe ramy zeby wszystko sie zgadzalo, ze niby jestesmy w separacji 2 lata (2 synek jeszcze nawet tyle nie ma), mowiac przeciez mozemy nagiac pewne fakty... Tak sie jej spieszylo. A teraz dostaje to o co tak walczyla i nie chce?
Pozniej po zdradzie jak podjalem decyzje ze chce rozwodu, kolezanki doradzaly: nie nie podpisuj, on bedzie mial wladze, zniszczy cie itd.
Te same kolezanki tylko punkt siedzenia inny. Ona jest bardzo podatna na slowa innych tylko nie rodziny, meza i najblizszych. Przyjmuje tylko to co jej wygodne, co jej pasuje - reszta nie ma znaczenia. Maz, rodzina, wszyscy mowili w trakcie klotni ze trzeba to naprawic, no ale kolezaneczki krzyczala, a co tam zostaw go, on nie jest ciebie warty itd. Boczniak juz na horyzoncie to co bylo lepsze? Walczyc z mezem i odbudowac to co bylo miedzy nami kiedys, czy olac meza, rodzine, dzieci i isc w tango?
Kolejny przyklad manipulacji faktami: Wczoraj po mojej prowokacji zeby zadzwonila do boczniaka i mu podziekowala, wieczorem mi powiedziala ze napisala do niego ze nie bedzie z nim, tylko z mezem. Oczywiscie z zaszklonymi oczami mi o tym mowi w imie milosci, ale punkt 31 zrobil swoje - nie uwierzylem. Dzis rano mowie do niej pokaz mi ta wiadomosc, a tam: bczniak odezwal sie pierwszy do niej: Co wrocilas do meza? Wiedzialem. Na co ona odpisala: nie maz mnie niechce...
Nigdy do niego nie napisala takiej wiadomosci, tylko kolejnym klamstwem probowala zmanipulowac.
Caly czas wyszarpuje jakies zdanie/fakt, ale nie opowie calej historii, bo przeciez to nie po jej mysli. A teraz robi to tu z Wami. Zero poczucia winy, oglady, wyciagniecia wniosku z czegokolwiek (zreszta widac to w jej wpisach ) - tylko obwinianie mnie za wszystko lacznie ze zdrada.
Dzis rano tez uslyszalem: ale naklamales w tej historii na forum (do tego ten szyderczo/ironiczny usmiech). Na co pytam tak a w ktorym momencie, a ona: O dzidziusia sie staralismy 3 lata a nie rok, nie wykryli u mnie bialaczki tylko przeciwciala we krwi... I to byly te klamstwa w mojej historii, ktorymi juz musiala wbic szpilke. To bylo tak znaczace przeciez...
Jeszcze raz Wam oznajmie, ze ja nie chce tu juz nic naprawiac, nie bede z ta kobieta nigdy. Wiec nie piszcie prosze o naprawie/rozmowie, bo do tej pory ja z nia noramlnie rozmawialem, ale od wczoraj przestalem - juz tego nie potrzebuje. JA WIEM GDZIE IDE
hakaa
Specjalnie dla Ciebie:
1. Wylanie historii pomoglo mi samo w sobie. Dobrze jest to z siebie wyrzucic, nawet do obcego grona. To nie bylo utwierdzanie sie jak czesc zinterpretowala.
2. Wasze spostrzezenia (dziekuje Myslaca), ktore przeciez byly roznorakie, pozowlily mi spojrzec na niektore rzeczy inaczej, uswiadomic sobie dlaczego tak, a nie inaczej - poprostu otworzyly oczy na to na co ja nie chcialem otworzyc wczesniej
3. Wy mogliscie poznac mnie, a ja Was - zostalem stalym bywalcem zetki :tak_trzymaj
Adrien, dałeś nam niezłe studium przypadku. Tak kończy wiele związków, schematy są nie do pokonania, jeśli obje osoby ich nie widzą, nie zdają sobie sprawy z konsekwencji i w odpowiednim czasie nie powiedzą STOP. Pod wieloma zdaniami kryje się ogrom informacji, to co wszyscy znają z własnego doświadczenia. Jak zwykle z Was obojga można wyciągnąć wiele nieprzyjemnych rzeczy.
Odwaliłeś kawał dobrej roboty nad oceną sytuacji, wyłapujesz zależności przyczynowo-skutkowe całkiem dobrze i zaprocentuje to na przyszłość. Niech tylko nieudolne manipulacje żony nie zwolnią Cię z logicznej samokrytyki.
Niestety nie mogę tego powiedzieć o Twojej żonie, którą można świetnie zrozumieć, jako księżniczkę, kulturowy produkt dzisiejszych czasów. Nawet jak dostanie ostro po doopie to i tak nie doceni tego co miała, wszyscy będą wszystkiemu winni, tylko nie ona; Jak dla mnie to jej się w tyłku poprzewracało, zbyt dużo jest właśnie takich przypadków, żeby akurat ten był inny.
To co mnie razi, to dorabianie pseudo-argumentów, niby logicznych dla przerzucenia winy. Stwarzanie takich sytuacji, aby można Cię zjechać i w poczuciu winy spełniał oczekiwania. Jeszcze do niej nie dotarło, że granie na poczuciu winy przestało działać i jest bezsilna; zrobienie z siebie ofiary też nie zadziałało, zostaje wściekłość;
Ta niechęć do łóżka u Ciebie, to prosta sprawa jeśli nie miałeś na oku kogoś innego. To tylko Ty wiesz. Kobiety to mistrzynie knucia i manipulacji, taka ich natura. Aranżowanie sytuacji, by obrócić coś przeciwko facetowi, zyskać całkiem niezłe argumenty to prościzna. To wcale nie jest rzadkie, że nie powie Ci, że nie ma ochoty, bo jej tak pasuje (bo myśli np. o innym, spotyka się z kimś innym lub brzydzi się Tobą).
Wszystko zrobi, żeby to Tobie się odechciało i żebyś nie miał ochoty (a są różne sposoby), a potem będzie jeszcze miała o to wielkie pretensje. Nie udowodnisz, że było inaczej. Ona idealna. Tomy by można napisać.
Nie wiem czy było tak u Ciebie, ale jest taka możliwość; co byś nie zrobił to źle, więc w końcu odpuszczasz, a wtedy i tak jest Twoja wina;
Seks byl mechaniczny, dokladnie taki jak staralismy sie o dziecko. trzeba o 12, w niedziele o 15, bo jest owulacja, bo kalendarzyk, bo kulka za oknem zakukala. Mi to zbrzydlo, nie bylo tak fajnie i luzno jak kiedys, tylko jak musztra w jakims wosjku.
Adrien nie dziwi mnie to że się wycofałeś. Toksyczna kobieta, typu księżniczki, jak jest już źle to pogłaszcze ale i tak za chwilę zrobi wszytko po swojemu. Na dłuższą metę zniszczy Twoją psychikę a później wypluje.
Seks byl mechaniczny, dokladnie taki jak staralismy sie o dziecko. trzeba o 12, w niedziele o 15, bo jest owulacja, bo kalendarzyk, bo kulka za oknem zakukala. Mi to zbrzydlo, nie bylo tak fajnie i luzno jak kiedys, tylko jak musztra w jakims wosjku.
Suprise, suprise... tak właśnie wygląda staranie się o dziecko, jeśli mimo "normalnych" prób się nie pojawia. Komórka jajowa jest zdolna do zapłodnienia tylko przez 24 h, plemniki są zdolne przeżyć w drogach rodnych kobiety 3 dni, no jak młody i zdrowy byczek to max. 5-6. Współżycie niestety pod zegarek, więc o jakim spontanie i luzie tu mówimy? Wątpię, aby Twojej żonie ta sytuacja również sprawiała przyjemność.
Gorolka, seks prokreacyjny najczęściej niczym się nie różni od seksu dla przyjemności. Większość par ten czas w sypialni wspomina bardzo miło, głównie z powodu częstości kontaktów. To, że u Adriena tak nie było świadczy o problemach w tej sferze długo przed staraniem się o dziecko.
Komentarz doklejony:
Hakaa,nie znasz większości par.Zapewniam Cię że nie masz pojęcia o tym co teraz napisałeś.Bo staranie się o dziecko wygląda dokładnie tak jak Adrien napisał.Dla kobiety dochodzi jeszcze pilnowanie terminów .Dlatego każda decyzja o dziecku powinna być przemyślana.No ale jak jest ślub to ....musi być dziecko
Komentarz doklejony:
I nie problem w częstości kontaktów ale w gotowości do nich,mimo pracy,zmęczenia,niedospania
Czyli ona w pozycji na pieska z głową na poduszce czyta książkę, a on działa pisząc jedną ręką sms-a :-)
Wiem jak wygląda staranie się o dziecko, moja szawagierka starała się z mężem przez kilkanście lat i znam problem. Robili to nie o wybranej godzinie, tylko wtedy gdy mogl i wiem, że nie była to techniczna mechanika. Udało się w końcu po wieloletniej kuracji obojga i setkom radosnych zbliżeń.
Komentarz doklejony:
Cytat
I nie problem w częstości kontaktów
Nie problem w tym? Ciekawe.
Mnie co prawda udało się począć dziecko po pierwszej próbie, ale zazwyczaj szanse poczęcia powiększa się przez zwielokrotnienie zbliżeń, to chyba wie każde żywe stworzenie.
zazwyczaj szanse poczęcia powiększa się przez zwielokrotnienie zbliżeń, to chyba wie każde żywe stworzenie.
to zapytaj szwagierkę a nie każde żywe stworzenie co lekarze na to.
Cytat
Robili to nie o wybranej godzinie, tylko wtedy gdy mogl i wiem, że nie była to techniczna mechanika.
skoro doczekali się po wieloletniej kuracji to przyjmowali leki /za kupę kasy/ by wzmocnić plemniki,doprowadzić do owulacji....więc watpię by bzykali się jak króliki bo słyszeli od innych stworzeń ze tak trzeba.
Nie neguję Hakaa że między nimi jest i była bliskość i namiętność,ale staranie się o dziecko rządzi się swoimi prawami.
Komentarz doklejony:
Cytat
Wiem jak wygląda staranie się o dziecko, moja szawagierka starała się z mężem przez kilkanście lat i znam problem. Robili to nie o wybranej godzinie, tylko wtedy gdy mogli
dziecka nie można spłodzić w każdym dniu do wyboru i,, kiedy się może"
To zależy, jak bardzo zwielokrotniasz te zbliżenia. Zbyt często też nie jest wskazane, bo plemniki nie mogą dojrzeć.
Hakaa, chwała Twoim szwagrom, że po tylu latach zaszli, a starania były radosnym czasem, ale dla większości par tak nie jest. Na początku może i mają fun, ale gdy po raz kilkunasty z kolei test wychodzi negatywnie, to zaczyna to być zdecydowanie "not fun". Są pary, które mówią: "uda się, to się uda, nie uda, to trudno, mamy co zrobić ze swoim życiem" i to one mają szansę na radosne starania. Są też takie, które są baaaardzo zafiksowane na dziecku i w ich przypadku zbliżenia po jakimś czasie zaczynają frustrować. Wszystko zależy również od przyczyn i "powagi" sytuacji. Jednym wystarczy intensyfikacja starań, inni muszą to robić "na komendę". I jest jeszcze kwestia "odpowiedzialności" za niepowodzenie starań. Można zaprzeczać i udawać, że tak nie jest, ale "winny" braku zapłodnienia odczuwa mega presję psychiczną. A to raczej nie sprzyja romantycznym uniesieniom. W momencie, gdy para słyszy: "wszystko z państwem w porządku, nie znamy przyczyn" ten ciężar jest rozłożony na dwoje, a więc i podejście inne.
Czytam i jest mi bardzo, bardzo smutno... To jedna z takich historii, która mogłaby potoczyć ssię całkiem inaczej, gdyby... Gdyby kiedyś ktoś powiedział coś inaczej, w innym momencie, innymi słowami albo naczej się zachował. Tylko, że tego inaczej nie było i byc nie mogło. Oboje staliście się ofiarami schematów, może wzorców rodzinnych, własnego chciejstwa. A przede wszystkim patrzenia nie poprzez pryzmat własnych uczuć, tylko podszeptów ego.
Nie wiem, czy ta historia jest już przesądzona. Może terapia indywidualna dla każdego z was mogłaby pokazać o czym tak naprawdę mówicie - bo każde z was w głębi serca pragnie tego samego, a tylko środki wyrazu są zupełnie inne. Wiem jedno: choćbyście bardzo chcieli zrzucić winę za to, co się stało na to drugie, w tej historii winnych ... nie ma.
Mam nadzieję, że za jakiś czas wam obojgu uda być szczęśliwymi
Zbyt często też nie jest wskazane, bo plemniki nie mogą dojrzeć.
Od migdałków do jajeczka długa droga, dojrzeją po drodze
Standardowe ustalenia przy staraniu się o dziecko:
- Ale będę się spotykał z kumplami, kiedy będę chciał, pił, grał w karty, jeździł na ryby i nie masz tu nic do gadania. Jakieś uwagi?
- Ależ skąd Kochanie! skoro Ci to sprawia przyjemność; pamiętaj tylko, że zawsze o siódmej wieczorem będę się starała o dziecko. I to niezależnie od tego, czy będziesz czy nie
dziecka nie można spłodzić w każdym dniu do wyboru i,, kiedy się może"
Ech Noxy, niech ci będzie, skoro tak ci zależy na ostatnim słowie :kapitulacja
Komentarz doklejony:
Gorolka:
Cytat
Hakaa, chwała Twoim szwagrom, że po tylu latach zaszli, a starania były radosnym czasem, ale dla większości par tak nie jest.
No wiesz, nie byłem świadkiem ich zbliżeń, ale sądząc po ich temperamentach i atrakcyjności szwagierki (młodsza kopia mojej żony :-), to raczej było wesoło w sypialni.
Pomogło im uaktywnienie jego plemników i udrożnienie jajowodów u niej (zabieg+leki), do zapłodnienia doszło w zasadzie na finiszu, gdy już w zasadzie odpuścili (ona 37 lat, gdy zaszła, starania od 10 lat). Urodził się chłopiec, zdrowy na ciele i umyśle, do tego inteligentna bestia :-)
A tak na marginesie to nie wydaje mi się, żeby temperament i atrakcyjność były gwarantami dobrej zabawy łóżkowej. Można być temperamentnym i atrakcyjnym i po prostu się łomotać, można być całkiem przeciętnym fizycznie, ale z głową pełną pomysłów.
Nie sądzę również, żeby kobietę atrakcyjną mniej bolało to, że nie może zostać matką niż tę przeciętną. Świadkiem nie byłeś. Nie wiesz, ile razy szwagierka mogła płakać z tego powodu. Nie wiesz, co mogła przeżywać. Choć jak mówię, zależy od podejścia.
ja też jakbym zdradził żonę i chciałdo niej wrócić to bym ciągle pisał z kochanką uhm uhm, tak sobie wmawiajcie że poszło tylko o dziecko, że to jego wina. Tak bardzo go przeprasza że aż musi regularnie korespondentować z gościem na boku, taaaaa oczywiscie
trochę jak u Ghosta - żona mu pisze ,,przepraszam, nigdy wiecej" a godzine pozniej ich zastaje w hotelu dobre sobie
Oj Gorolka, co bym nie napisał to i tak zawsze poddasz to w wątpliwość :-)
Pewnie, że świadkiem nie byłem, pewnie, że nie wiem wszystkiego, bo kto wie?
Moje wpisy, jak każdego tutaj, to subiektywne oceny podparte jakimiś tam życiowymi doświadczeniami i nigdy nie przypisywałem sobie wszechwiedzy, jak niektórzy próbują tutaj :-)
Jakiś kontakty z kochankiem? No proszę was. Moja żona zakomunikowała. Jenda próba kontaktu, jeden telefon źle się skończy. Po pierwszym od razu mi powiedziała (być może ze strachu) ostrzeżenia dotrzymałem, teraz pan mieszka gdzieś tam daleko i w sumie w d... mam co robi.
Nie raz czytamy bo nie miałem czasu bo się odsunęliśmy. I krótkie pytanie a co zrobił partner poza wymaganiami aby się przysunąć? Znalazł kochanka/kę Nie moi drodzy "durne wytłumaczenie" jak każde inne, po prostu usprawiedliwienie złapanego za rękę.
Cytat
Adrien przeczytaj dokładnie Betkę :
ale każda potrzebuję faceta który ją wspiera ,pomaga i docenia ....słucha i rozmawia ..
I każda wybiera takiego który nie wspiera, nie pomaga a docenia w łóżku. Penie wielu z nas miało by nawet ochotę gdyby mieli:
- możliwość
- czas
- i nie zapieprzała na rodziny
Wytłumaczenie jak każde inne prawie jak "bo zupa.."
Jak pisałem niestety ale Adrien byłeś niekonsekwentny i być może za mało stanowczy.
Ty po prostu przyjąłeś pozycję obrońcy. Ja mam podobnie, w testach psychologicznych zawsze wychodziło mi, że też jestem "obrońcą" i wiem już, że właśnie "obrończy" najbardziej chyba dostają po tyłkach od swoich kobiet.
Cytat
Chyba przeszedłeś szybki kurs przysposobienia do życia z kobietą
Hakaa,
Cytat
Obrońcy czy opiekuna. Wiele pasożytów to wykorzystuje udając ofiarę, słabość czy bezradność [jakby to kwintesencja kobiecości była], a jeśli to nie zadziała to nagle okazuje się, że są silnymi i bezwzględnymi drapieżnikami bez skrupułów; Przy takiej strategi każdy może zgłupieć i żeby było dobrze zaczyna tolerować pasożyta. Nawet na innych daje się nastawiać ; Manipulacja facetami, ciągłe dostosowywanie do swoich oczekiwań ssane są z mlekiem matki
Nawet wychowują synków wpajając uległość do kobiet pod przykrywką tzw. chorego "szacunku" i bycia rycerzem dla dam.
Cytat
dokładnie, a co tam. On cham i gbur a ona tak dzielnie o niego walczyła..a nie, miałą go w dupie gdy wstawał w nocy do dziecka, jak sam pisze. Widać tylko ludzie z mózgiem w takiej sytuacji by próbowali to zmienic, wziełaby go na poważna rozmowę, no ale po co skoro to taki cham.
Jej pocałunek był niewinny, no ot biedna duszyczka szła po ulicy jakis facet sie na nią rzucił, to co ona biedna miałą zrobić? Nieeee, wcale go nie szukała, po prostu sie trafił. Najlepsze na podsumowanie są słowa pita
Cytat
tak cierpiała że potem z kochankiem płakała między 3 a 4 orgazmem
On powinien jej się rzucić do stóp a ona? ona nic nie musi, przecież ona jest TYLKO jego żoną, wystarczy że z nim jest. A że sie przelizałą z innym, no niewinne coś na deser, ojeeej po co robić z tego tragedie
Dalej juz nie bede cytował Adriena bo cały jego post opisuje jaką ,,kochaną" kobietą jest jego żona i jak dzielnie o niego walczyła a on cham zarabiał jej na kuchnie i przewijał w nocy dziecko !!!! no cham i prostak, kto to widział ! powinien zapierdalac 12 godzin a potem cofnac sie w czasie wrócic o 16 i zabrac ja na romantyczna kolacje, Adrien ty chamie no !!!
Adrien - a co do ciebie to mam nadzieję że nie zejdziesz z obranego kursu. Dobrze znam ten typ - to że sie przelizałam z innym? twoja wina, to ze uprawiałam seks przez pare msc z innym? twoja wina. Ale teraz jak mnie kochanek kopnał w dupe to ty to napraw, bo tak cie kocham
teraz ty jej zafunduj takiego kopniaka aż sie wywinie na lewaą stronę.
Cytat
no i świetne podsumowanie B40.
Komentarz doklejony:
Adrienowa - z tego co piszesz to twój mąż jest takim chamem, takim gburem, takim ...tu sobie dodaj co chcesz - to po co chcesz do niego wracać? no skoro takim cham i niedorajda bez uczuć to go zostaw. Kochanek kopnał w dupe i trzeba plan awaryjny reaktywowac?
I pytanie które juz tu pisałem wiele razy - wziełas go kiedys na powazna rozmowe ,,albo sie cos zmieni albo nasze małzenstwo sie rozpadnie"? czy jak zazwyczaj znalazł sie gość obok ktorego sie widuje od czasu do czasu, nie gotuje mu sie, nie sprzata jego gaci, gośc który chciałsobie pobzykać. Wiesz, chyab kazdy facet wie że trzeba rzucic kobiecie garść przygłupich tekstów ,,ale ty jestes peikna, twoj maz cie nie docenia, nie wie co traci, ja bym cie na rekach nosił, jestes dla niego za dobra" i większość leci z wywalonym ozorem, a my ściemniamy ile wlezie, bo skoro jest tak przytępa to czemu nie.
Komentarz doklejony:
Cytat
ja tak mówię żonie jak mnie nakryje w łózku z inną. Zdradzam ją bo ją kocham, nie wiesz o tym? standard
Jednak mogłaś to zrobić wcześniej. Teraz dobrze by było, gdyby Adrien ustalił na ile w takim układzie jak mieliście ze wszystkimi wadami różnisz się od statystycznej kobiety, nie od ideału z marzeń.
Jak zwykle komunikacja u Was nawaliła, bo jedno z Was zajęło się sobą, było głuche, no i poleciało; inaczej być nie mogło;
Cytat
Aż się prosi zapytać. Dalej chciała byś się męczyć z oziębłym despotą? Tak Ci tego brakuje ?
Qrewno droga nie manipuluj ludziskami tutaj bo kazdy z nich takie cos wykrywa na kilometr.
Cytat
Adrianowa, kobieto, nie poniżaj się, kopnij tego roszczeniowca w tyłek z hukiem :wykrzyknik
Komentarz doklejony:
Cytat
a Ty książe myślisz, że Ciebie na kilometr nie widać?
Cytat
Tak, to głupi pomysł i sam w sobie nic by nie zmienił, ale za to reakcja na niego mówi wszystko. Nawet jeśli to tylko unikanie upokorzenia. Jeśli naprawdę chce się z kimś być i wierzy się, że tak będzie,....i to ma być cena, to zrobienie z siebie idioty po zdradzie, to naprawdę bardzo tanio by wyszło.
Jeśli się kogoś naprawdę kocha to powiedzieć komuś to błąd, że się kocha męża jest prawie niemożliwe;
sorki żły portal poszukaj wsparcia na portalu zdradzające szony.
porady prawne, instrukcje jak kłamać i może nawet lipni świadkowie.
Zdradziłaś i szukasz zrozumienia u swoich ofiar :cacy
Adrienowa poszukaj pewnie coś takiego jest
A gdyby zdrady nie było i obydwoje napisaliby pomijając ją?to kto dostałby wsparcie?
Jest sens tak po niej jechać? W sumie obydwoje piszą o tym samym.jedno o potrzebach drugie o jechaniu prawie od początku małżeństwa na urażonej dumie i braku potrzeb/niematerialnych/
Adrienowie każde z was pisze że proponowało terapię i każde pisze że drugie nie było zainteresowane.Bardzo rozjechaliście się w czasie?
Oczywiście uważam, że zdrada jest zdradą. I nie tędy droga. Można było zwyczajnie się rozstać. Ale ja sobie nie wyobrażam siedzieć w emocjonalnej lodówce przez 2 lata. Można powiedzieć, że teraz już rozumiem, dlaczego mój szon ponownie doprawił mi rogi. Choć sam do tego doprowadził.
Cytat
to ze jest drugie dziecko oznacza że seksu było po sufit,czy ledwie od podłogi?to chyba tylko próba reanimacji
Adrien nie pisze ze było inaczej.
Komentarz doklejony:
sam telefon do kochanka miał naprawić ich relacje?Gdyby Adrien ,,postawił na swoim"i ona zadzwoniłaby do kochanka to co ??po 7 latach szał ?Adrien spojrzałby na nią nie tylko jak na matkę dzieci,gospodynię i kogoś do omijania ale zobaczyłby w niej człowieka z którym pora budować z wiązek a nie w nim być?
Pierwszy raz widzę małżeńskie "wywalanie kawy na ławę" na tym forum.
Może forum przerodzi się w kącik małżeńskich terapii albo nawet ławę sądową? Paru prawników tu by się pewni znalazło :-)
I Adrien i jego zona piszą że z bliskością było do dupy więc jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Cytat
Jesteś pewna że ona przewala winę,że broni kochanka? może się broni przed wzięciem wszystkiego na siebie?Bo właściwie z wpisu jej męża cała wina leży po jej stronie.
Cytat
@Adrienowa
Ciekawe dlaczego nie wspomnialas ani razu o swoich bledach. Docenilas chociaz raz jakim jestem tata? Ze po pracy zmeczony wciaz bylem wstanie wstac do mlodego zebys Ty mogla sie wyspac. Jak Ty chodzilas na spacery z dzieckiem, to ja siedzialem w parcy, ale to juz sie nie liczy. Przypomnij sobie jaki kredyt wtedy placilismy (swiezo kupiony dom) i co nam zostawalo na zycie. Jakbym nie robil tych cholernych nadgodzin to by nie bylo z czego obiadu ugotowac, no ale Ty chcialas i to to. A potem beszczelnie potrafilas mi wyrzygac ze Ty chodzisz z dzieckiem na spacery, jezdzisz do parku, na farme truksawek, a ja no albo w pracy albo remontowalem dom. Ale to nie wazne przeciez. Ja widzialem to jako obupulna pomoc sobie, podzial obowiazkow, ja zrobie to, a ty to. Tylko w tym wszystkim zaczalem sie czuc zmeczony, niedosypialem i tak przez lata.
Ty nie rozmawialas juz ze mna, Ty rzadalas, ty oczekiwalas ale ja wsparcia od Ciebie nie widzialem.
Przypomnij sobie jak wygladal nasz seks. Gdzie byla pasja, uczucie, to co bylo kiedys? Seks byl mechaniczny, dokladnie taki jak staralismy sie o dziecko. trzeba o 12, w niedziele o 15, bo jest owulacja, bo kalendarzyk, bo kulka za oknem zakukala. Mi to zbrzydlo, nie bylo tak fajnie i luzno jak kiedys, tylko jak musztra w jakims wosjku. Ani ja ani Ty nic z tym nie zrobilismy wtedy. Ja sie wycofywalem, a Ty mialas jeszcze wiecej rzadan i oczekiwan. Pentla zaciskala sie nam obojgu...
Wszelkie Twoje proby rozmow odbieralem jak atak. No bo czy rozmowy wygladaja tak: jestem nieszczesliwa i chce zeby bylo tak, chce zebys robil tak, chce chce chce...?
Potem ten pocalunek, ktory przeciez tez nie byl przypadkiem. Sama wiesz najlepiej dlaczego akurat on. Bo juz sie przystawial od dawna. Jako zona, mloda mama nalezalo po 3 jego probie uciac to, dac mu do zrozumienia zeby sie odwalil. Zrobilas to? Nie, moze mu mowilas nie nie, ale w srodku czekalas na to zeby znow cie obsypywal czulymi slowkami. Z tad nie bylo potrzeby walki o to w domu, rozwiazania problemu domowego.
Przytaczasz historie z porodu drugiego syna, ale nie napisalas dlaczego nie zdazylem na porod. Jak przyjeci Cie do szpitala, to o 22 pielegniarka powiedziala zebym jechal do domu, ze teraz nic sie nie wydarzy, ale zebym byl pod telefonem. Obydwoje uzgodnilismy ze tak tez zrobimy. Ja wrocilem do domu, w nocy zaczal sie porod i jak pielegniarka mowila Ci zebys dzwonila do meza bo sie juz zaczyna, to co powiedzialas do nie? Nie jeszcze nie. Jak juz sie wkoncu zdecydowalas zeby zadzwonili po mnie to w 3 mnuty bylem w aucie i gnalem na autostradzie ile wlezie - zdazylem przeciaz pempowine. I co bylo potem. Kolejne wyrzygiwanie ze nie bylem przy porodzie 2 dziecka, wlasnego syna - ale to byla Twoja wina, bo gdybys zadzwonila poprostu wczesniej... Lepiej obwinic meza i zrzucic poczucie winy na niego - tak robilas ze wszystkim.
Po Twoim magicznym pocalunku, w pracy sluchalem ze on Cie mial, ze Cie zaliczyl - myslisz ze to bylo mile? Ludzie sie z tego smiali, smiali jaki jestem naiwny Ciagnelo sie to latami, nawrt jak juz to wylecialo z mojej glowy na dluzej, to ktos zyczliwy potrafil mi przypomniec (pracowalismy w tej samej firmie na roznych zmianach dla wyjasnienia). No ale co Ty mozesz wiedziec, nawet wtedy sie nie skruszylas, nie probowalas nic naprawic - zrzucilas soj ciezar na mnie mowiac: nie zdziwie sie jak bedziesz chcial zakonczyc to malzenstwo. Tak pozbywalas jakichkolwiek wyrzutow z siebie.
Cytat
To napisz jak bardzo zalujesz. Co zrobilas zeby sprobowac to naprawic? Ja ci powiem oprocz 5 dni przepraszam i sztucznych lez, to klamalas caly czas ze wszystkim, ty mowilas jedno, oczy drugie, bylas nieszczera ze wszystkimi do okola siebie i po raz kolejny zrzucalas wine na mnie - bo 7 lat temu, bow marcu, bo 5 lat temu. Znow tyralas za klotnie i niepowodzenia sprzd lat. I dalej nic do Ciebie nie dotarlo. Jak ja probowalem rozmawiac i tylko wspomnialem o Twoim nowym misiu to co mowilas? O boze Ty znow o tym mowisz, o boze ty caly czas o tym itd. Mnie to zabolalo i boli, Ciebie nawet nie wzruszylo. Tylko sypalas pustymi slowami, a nigdy nic nie pokazals - tak Ci zalezalo zeby to ratowac.
@Yorik
Ja od poczatku wiedzialem ze ona tego nie zrobi. Nie spali sobie mostu, nie zamknie furtki. Sama przyznala, ze jak nam sie nie ulozy, nie wyjdzie to pewnie zejdzie sie z nim. To mowi wystarczajaco na ten temat.
@Nox
i ten pocalunek, i ta zdrada to nie byly jedyne wyjscia z sytuacji. Ona poprostu bardzo tego chciala i bylo latwo, po co bylo walczyc i sie trudzic jak tam przypelzlo samo?
Ja wiem ze obydwoje o to sie postaralismy, obydwoje sie doprowadzilismy do tego punktu, Tylko ona w tym wszystkim wolala uwierzyc kolezankom, ktore ja buntowaly, kochankowi ktory przeciez przez lata slodzil i kochal tak prawdziwie, ze az na cale 5 tygodni starczylo
Nox w tej wielkiej klotni dopiero naprawde dostrzeglem, ze nie jest tak jak byc powinno. Wrocily te obrazy sprzed lat jak bylo cudownie miedzy nami no i to co jest teraz. Wtedy wlasnie zrozumialem, ze to nie tak ma byc, ze my tkwimy i wtedy tez otworzylem sie przed nia, przeprosilam, wylalem morze lez. Poprosilem zebysy poszli to ratowac, ale ona juz miala misia na horyzoncie, wiec ja juz bylem nie wazny.
niezapomnijmy o jednym fakcie, ze gdyby boczniak dorosl do zwiazku i chcialby z nia byc, to jej by tu juz dawno nie bylo. Nawet jakbym zdechl i padl na glebe, to ona by tylko zdeptala spieszac sie do niego.
@gorolka
Obydwoje dawalismy sobie sygnaly ze jestesmy nieszczesliwi, tylko zadne z nas nie podjela odpowiednich akcji. Byly wyrzuty, awantury, wieczne klotnie, zamykanie sie w sobie i powolne odsuwanie sie od siebie. Niestety zadne z nas wtedy nie zareagowalo, nie zdawalo sobie sprawy co tak naprawde sie dzieje - to bylo toksyczne dla nas obojga.
Pani Adrianowa dokonała świadomego wyboru. Bo zdrada jest świadomym wyborem tchórza, który tego dokonał. Cokolwiek by się nie działo w związku, nikt nie zasługuje na to by zostać w ten sposób potraktowany.
Ta Pani dokonała właśnie takiego wyboru - jej sprawa. Mam nadzieję, że śmietankę za to będzie spijać do końca życia a Adrien znajdzie sobie kobietę, która będzie kochać go na dobre i na złe, będzie w stosunku do niego lojalna, uczciwa i wierna czego autorowi z całego serca życzę
Te wpisy Adriena o "qrewnie" na publicznym forum do swojej jeszcze żony, matki dzieci, gospodyni, praczki, kucharki i seksualnej usługodawajki pogrążyły cię chłopie w moich oczach.
Wiem. Zaradny, ułożony, przemyślany, pracowity ale przy okazji obrażalski, despotyczny, oziębły, do tego chyba nie gentleman.
Myślę, że większość kobiet jednak nie chciałaby takiego typa pod dachem.
Cytat
Nox wroc do mojego wpisu i pokaz mi gdzie napisalem ze to jest tylko jej wina. Powiedzialem, zrozumialem ze obydwoje ciezko na to pracowalismy.
Komentarz doklejony:
Poczciwino, jakiś argumencik do wypowiedzi proszę.
Cytat
Trzeba bylo wpasc na czata wczoraj - uwierz mi znow bys zmienil zdanie.
Raz piszesz ze
Cytat
a teraz ze ona przeciez byla matka (ja przeciez ojcem), gospodynia, praczka i kucharka itd.
Wiesz ja tak samo sie przykladalem do obowiazkow domowych, nie gotowalem bo nie umiem/nie lubie, ale sprzatelm, pralem, remontowalem nasz dom, urzadzalem ogrod, robilem nadgodziny, bralem swoj urlop na to zeby cos zrobic w naszym domu, a jak prosilem zone zeby wziela dzien wolny bo potrzebuje cos zalatwic, albo pojechac gdzies to byl lament niesamowity. Ja robilem za duzo, zdecydowanie za duzo, a ona i tak miala tylko wieczne pretensji.
Niewazne ja wiem ze juz jej nie chce w swoim zyciu i tego bede sie trzymal
Komentarz doklejony:
i to ze im mniej mnie doceniala w czyms tym bardziej ja chcialem byc w tym lepszy i posiwcalem temu jeszcze wiecej czasu... i pentelke na wlasnej szyji zaciskalem sam sobie :niemoc
Oboje sobie zadajcie proste pytanie: czego pragnę od życia i czy mam szansę to zrealizować z nią/nim?
Komentarz doklejony:
Adrien, skoro małżonka jest takim demonem zła, to czemu się nie rozstaniesz z nią? Dla dobra dzieci czy innego powodu?
Zastanawia mnie tylko jedno...
Powód Twojej oziębłości do żony, bo ten feralny pocałunek przecież nie był tylko jej powodem, ale wprost konsekwencją, albo początkiem konsekwencji.
Nie mogę sobie wyobrazić, by młody, zdrowy mężczyzna nakazał sobie celibat z obojętnie jakiego powodu!
Powinienes sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie "pies pogrzebany" . Mnie nasuwają się nastepujące powody, nie rozbijałam na te które leżą po stronie żony, Twojej, czy waszej wspólnej. Napisałam o wszystkich, o których pomyślałam:
1. Nie byłeś tak wierny żonie, jak tutaj przedstawiasz.
2. Zaspakajałeś się w inny sposób (cyberseks np.)
3. Masz jakies zaburzenia zdrowotne i nie jesteś ich świadomy (możliwości jest sporo, nie będę "wywlekać" każdej z osobna)
4. Zupełny zanik pociągu seksualnego do żony spowodowany waszym "staraniem się o dziecko". Ten powód oczywiście nie wyklucz przynajmniej dwóch podanych wcześniej, ale w wszym przypadku wydaje mi się najważniejszy.
Takie mechaniczne "męczenie" się seksem, sprowadzanie go do roli nie przyjemności, kontynuowania budowania więzi między małżonkami, a tylko sposobu by sprawić sobie dzidziusia, niejedno małżeństwo sprowadziło już na manowce.
Do tego ten momeent w którym piszeszecie oboje o Twojej obecności przy porodzie, odcinaniu pępowiny itd. Czy przypadkiem nie padłes ofiarą, doznań odebranych podczas porodu? Nie zacząłes się swojej żony brzydzić?
Nie każdy facet powinien być przy porodzie swojego dziecka i nie ma w tym temacie dyskusji. Ta obecna moda, ktora obciąża jakby z góry każdego potencjalnego tatę przymusem obecności przy porodzie swojego dziecka, mnie osobiście bardzo dziwi i niepokoi, bo mam wiele przykładów , jak bardzo może ten fakt mężczyznę przytłoczyć. Prawie wykastrować na wiele lat także. Ci którzy szukają profesjonalnej pomocy jakoś z czasem z tego wychodzą, ale na pewno jest wielu którzy sobie z tym nie radzą i nie przyznają się do tego ani przed żoną ani przed sobą. Nie wiem czy w Polsce są, ale w innych krajach funkcjonują specjalne programy pomocy takim mężczyznom. Nic nie powstaje bez przyczyny, więc musi istnieć problem, skoro na niego zareagowano.
Cokolwiek było przyczynami rozpadu waszej więzi emocjonalnej, to na pewno jedną z nich był brak seksu. Piszecie o tym zgodnie (o kilku innych także), więc musi to być prawda.
Wiem, że teraz to jest płacz nad rozlanym mlekiem, bo na wiele rzeczy już jest za późno. Choć dziwi mnie, dlaczego tak ubodła Cię zdrada żony, skoro ta sfera waszego życia dla Ciebie osobiście dawno wygasła.
Teraz musicie oboje jakoś przez to wszystko przejść tak, aby się nie znienawidzić do końca. Nie obrzucać się błotem, bo to droga donikąd. Na zawsze pozostaniecie związani ze sobą wielkim węzłem wspólnego rodzicielstwa, więc dobrze byłoby, gdybyście się chociaż względnie lubili i szanowali po rozwodzie. Osobno macie szansę na ułożenie sobie życia wg. własnych pragnień i marzeń. Od was teraz zależy, jak odbiorą ten fakt wasze dzieci i czy nie wyniosą z tego jakiejś traumy na przyszłe lata. Pomyślcie o tym.
[quote]Obydwoje dawalismy sobie sygnaly ze jestesmy nieszczesliwi, tylko zadne z nas nie podjela odpowiednich akcji. Byly wyrzuty, awantury, wieczne klotnie, zamykanie sie w sobie i powolne odsuwanie sie od siebie. Niestety zadne z nas wtedy nie zareagowalo, nie zdawalo sobie sprawy co tak naprawde sie dzieje - to bylo toksyczne dla nas obojga.[/quote]
no własnie Adrien i to jest odpowiednie podsumowanie i za to szacun.
Bo krzyki,pretensje to min dowód na ,,jest mi źle" a niekoniecznie ,,jesteś do dupy"
Szkoda że nie skorzystaliście z terapii,nie daliście sobie szansy chociażby na spokojne rozstanie gdyby pojednanie nie wyszło.
Komentarz doklejony:
Adrien
Cytat
moje pytanie było do Anegdoty dlatego że Twój wpis przeczytałam uważnie.
Cytat
Brawo za tę uwagę. Moja żona także chciała, żebym był przy porodach, ale kategorycznie odmówiłem, ponieważ:
1. Poród to sytuacja tak ekstremalna dla organizmu kobiety, że taki wysiłek poparty krzykiem, łzami, grymasami a czasem przekleństwami lepiej jest przeżywać chyba tylko w obecności lekarza.
2. Chciałem uniknąć także widoku żony w sytuacji, gdy nie czuje się atrakcyjna i co mogłoby wpłynąć potem na nasze łóżkowe relacje.
Poza tym, czy mąż towarzyszy żonie w domu np. w toalecie podczas wykonywania wiadomych czynności? Poród to także czynność fizjologiczna.
Cytat
Chyba zależy, jak danego faceta wychowano i jak wyglądał związek. Bo rozumiem, że przy poczęciu to i owszem facet może być, ale przy porodzie niekoniecznie, bo jego jakże wrażliwa psychika ucierpi? Zapłodnienie jest estetyczne, poród już niekoniecznie, ale to jest fizjologia, życie i fajnie by było, jakby mężczyźni się z tym pogodzili. Zresztą z tego co mi wiadomo, nawet panowie, którzy asystują przez cały poród nie stoją frontem do całej akcji, tylko obok żony, trzymając ją za rękę. Można również podczas kluczowego momentu wyjść. Jeśli sam widok pępowiny, spoconej i wrzeszczącej partnerki wystarczy, żeby faceta zniechęcić do seksu to sorry Winnetou..co to za facet? Z drugiej strony rozumiem, że to może być trauma, jeśli dotychczas w związku partnerzy zachowywali się tak, jakby nie robili kupy, włosy nie rosły na nogach, nigdy się nie pocili i rzygali tęczą (co nie oznacza, że zachęcam do wspólnych defekacji ). Mnie akurat tendencja asysty się podoba, chociażby dlatego, że kobieta jest wtedy lepiej traktowana przez personel szpitala, a to już dużo w tak stresującym i bolesnym dla niej momencie.
Taka tam tylko dywagacja...
Cytat
Może tą głowę nosi wysoko bo bedzie mógł powiedzieć że rozwód jest z powodu Twojej zdrady,znajomi nie bedą pytać co do niej doprowadziło.
Cytat
a niby dlaczego bez rodziny?bez tego partnera,tego męża.
Dzieci są Twoją rodziną,a dla niech wy obydwoje jesteście rodziną.
Komentarz doklejony:
hakaa
1.
Cytat
,,chyba" czyni różnicę,to kobieta powinna decydować czy chciałaby w takiej chwili mieć przy sobie męża.a mąż czy chce jej towarzyszyć.Wolny wybór
3
Cytat
Są mężczyźni którzy nie wyobrażają sobie być gdzie indziej w chwili porodu niż przy partnerce.
Może Myslaca dobrze zdiagnozowała, że Adrien ma jakiś ukryty problem, który poniekąd rozwalił ten związek.
Komentarz doklejony:
Cytat
No i dobrze, z tego wynika, że nie ma co dywagować nad wyższością tego czy tamtego.
Ja gdybym był rodzącą kobietą za Chiny nie chciałbym rodziny przy sobie, bo trzeba się skoncentrować podczas tak ważnego aktu a zamiast trzymać romantycznie rękę partnera chwycić mocno poręcze łóżka.
Czy razem czy osobno - to już Wasze wybory, a nie jedne zwroty sytuacji widziałem.
Nie każdy umie wybaczyć... ale nie każdy piszę też na forum w sposób, w którym opisuje historie i stawia jasną diagnozę i od razu daje rozwiązanie końcowe, po czym po postawieniu kropki dwa tygodnie mieli historię (po co ? przecież jest już kropka była na początku tej historii?).
Zazwyczaj taka postawa to maska człowieka, który skrywa swe rozterki za postawą zdecydowanych osądów (większość kupuje je jako pewnik). Stan emocjonalny wpisów i zaangażowanie jednej i drugiej strony pokazuje, jednak że te końcowe recepty może są nad wyraz końcowe.
Oczywiście to Wy ostatecznie dokonacie wyborów czego chcecie. Obydwoje dołożyliście do pieca i obydwoje musicie z niego zjeść to co wyprodukujecie...
wracam jednak do tego co pisałem wcześniej, że może teraz o ironio coś gdy będziecie chcieli budować udało by się z tego skleić na nowych zasadach.
Automanipulacje są tylko automanipulacjami, niebezpieczne gdy nieświadome, bo to nie są wybory tylko zapętlenia nadające się na pracę z odpowiednimi specjalistami.
Mamy w sobie trzy główne typy emocji : zagrożenia, napędzania i jest jeszcze system emocji, który służy do odpoczynku i trawienia (który jednocześnie korzysta z układu przywspółczulnego mózgu- pobudzając go mógłbyś wyjść z problemu, ale to osobny temat)
Bardzo uogólniając na zagrożenie reagujemy na trzy sposoby. Najprostszy to walka i ucieczka, najczęściej stosowany. Drugi to paraliż, takie zastyganie w momencie poczucia zagrożenia. Trzeci to aktywne mierzenie się z zagrożeniem (występuje np. u tych osób, które pomimo jakiegoś zagrożenia biegną np. podczas wybuchu biegną w samo centrum zagrożenia, by pomagać innym)
Patrząc z ewolucyjnego punktu widzenia największą siłę mają emocje oparte na zagrożeniu, ponieważ powstały po to, by nas chronić i kształtowały się przez wiele milionów lat. Są więc najsilniejsze. Służą nam do tego, by szybko reagować i mieć siłę. I są bardzo trudne do opanowania.
Złość należy do tych emocji, jest jedną z najsilniejszych i najbardziej zaraźliwych( stąd tak wiele osób, które do tej pory same nie poradziły sobie z własnym lękiem, tak ostro Ci przytakuje).Do złości bardzo często wracamy, bardzo trudno jest nam odpuścić.
Cały system zagrożenia został stworzony po to, by zastąpić wszystkie inne emocje, tak by ratować nas w sytuacjach krytycznych. I robi to, kiedy tylko mu na to pozwolimy. Najczęściej bezwiednie. Ot, zagrożenie, strach i włączają się wszystkie emocje związane z system zagrożenia (strach, złość, zemsta/odgryzanie itd.)
Nasz umysł tak działa. To nie Twoja wina, że tak reagujesz, ani nikogo z nas. Dlatego nie należy czuć się winnym z tego powodu. ale dobrze jest nauczyć się nad tym panować. Nie nauczysz się jak tym kierować, to system zagrożenia będzie panował nad Twoim życiem, a nie Ty.
System zagrożenia działa na zasadzie pętli, im bardziej się boimy, tym bardziej nasze myśli są powiązane z lękiem, a im bardziej nasze myśli dotyczą lęku, tym bardziej się boimy. Trwając w nim jesteśmy złapani w tą pętle. Zwierzęta tak nie mają. One w momencie kiedy nie czują już zagrożenia zapominają o tym co minęło. Tylko człowiek ma taką przypadłość że jego umysł może zatrzymywać myśli, że zaczyna się zastanawiać i nakładać na dane zdarzenie dodatkowe myśli i obrazy. Człowiek coś przypuszcza. coś zakłada, zaczyna ruminować, martwić się . Zatrzymuje przez to swój umysł w poczuciu zagrożenia. I to ten system wielokrotnie decyduje za niego. Stąd ludzie są najokrutniejszym gatunkiem na ziemi.
Kiedy nasze myśli i wyobrażenia są kontrolowane rz dołur1;, z tego co pochodzi z systemu zagrożenia, systemu napędzania, systemu zdobywania, to tak naprawdę , to nie my mamy nad tym władzę.
Moim zdaniem Adrien nie ma najmniejszego znaczenia czy odejdziesz, czy zostaniesz. To rzecz wtórna. Znaczenie ma to, że nie podjąłeś żadnej świadomej decyzji w duchu współczucia i zrozumienia, siebie, jej i tego co Wam się przydarzyło. To Twój strach zdecydował o tym co dalej, a nie Ty.
Ty zwyczajnie uciekłeś od zmierzenia się z tym i pełen lęku obszczekujesz ją z daleka, zadowolony, że obszczekują ją też równie przerażeni jak i Ty. Mógłbyś w rozwiązaniu Waszego problemu skupić się na zrozumieniu tego co się zadziało i wspierającej, głownie samego siebie, życzliwości.
Musiałbyś jednak podczas kłótni wyjść poza system zagrożenia i skontaktować się z własnym ja. Wtedy być może bardzo szybko byś poczuł, że nie chcesz się kłócić, że jest Ci przykro z tego powodu, że doszło do kłótni i wynikających z nich złych zdarzeń. Zrozumiałbyś, że chcesz rozwiązać problem, ale nie chcesz ranić, czy sprawiać przykrości, czy też samemu odczuwać ból i zagubienie.
Sytuację w pełni zaczynasz ogarniać dopiero w tym momencie kiedy zauważysz i zrozumiesz, że druga osoba, kiedy też skontaktuje się z własnym ja, czuje tak samo, co i Ty. Dopiero wtedy macie szansę na znalezienie dobrego rozwiązania, świadomego i w duchu wzajemnego zrozumienia i akceptacji.
Ja nie kwestionuje Adrien Twojej decyzji o odejściu, ale uważam z perspektywy własnego doświadczenia, że Twoja decyzja nie rozwiązuje Waszego problemu.
Komentarz doklejony:
Nie rozwiązuje waszego problemu, bo jest zwykłą pospolitą reakcją na zagrożenie, jest wejściem w walkę i ucieczkę.
Komentarz doklejony:
To system zagrożenia zdecydował za Was, stąd ten ból, który odczuwacie, bo jesteście obok tego.
Macie racje jakbym mogl cofnac czas to niebylbym przy porodzie. To nie byl porod w ktorym ja stalem obok zony i trzymalem ja za reke. Ja praktycznie bralem czynny udzial przez caly czas. Oczywiscie widzialem wszystko, jak wychodzi glowka, wyskakuje mlody, co sie potem dzieje. Przytrzymywalem nogi w gorze, trzymalem kroplowke. Z sali porodowej wyszedlem umazany krwia na twarzy i na ubraniach.
Zona byla tak umeczona po porodzie ze to ja karmilem pierwszy mlodego. Lzy mi leciale jak go karmilem.
Sam nie moge powiedziec czy to mnie zablokowalo na seks po - moze? Seks po byl inny, dziwny, jakbym sie kochal z nie swoja zona tylko obca baba.
Najbardziej znienawidzilem starania sie o dziecko. NNa poczatku smiesznie kochac sie na zawolanie, o wyznaczonej porze, ale potem zero przyjemnosci, to byla jak praca. Nie czerpalem z tego nic (chociaz malzonka mmi wmawia ze sie spuscilem wiec chyba musialo mi byc dobrze ) - nienawidzilem tego
Z uczuciami to nie bylo tak ze zaraz po porodzie stalem sie oziebly. Odkochalem sie w 2 tygodnie? Tak nagle? No chyba nie. Pamietam jak dzis jak odmalowywalem nowo kupiony dom, mlody mial 8 miesiecy, zona w pracy a ja dzwonilem pytac jak tam u niej. Nie przypominam sobie zeby bylo tak zle jak to ona opisuje...
Cytat
Kolejny tekscik do zmanipulowania ludzmi. Ja sie tylko utwierdzam w tym, ze nie chce juz byc z ta kobieta. Ona tego zniesc nie moze. Powiedziala do mnie ze my i tak w przyszlosci bedziemy razem. Potem w nerwach wykrzyczala ze my zostaniemy razem - tak ma byc i koniec.
Ona nie moze sie z tym pogodzic. Stad gierki i manipulacje, pranie glowy kolejnymi bujdami i klamstwami - ja juz mam serdecznie tego dosyc.
To co robi teraz to kolejna manipulacja do tego, zebym zmienil zdanie...
Dla przykladu, jak moja szona zaczela z boczniakiem sie spotykac i podtykala mi papiery rozwodowe, a ja mowilem ze nie podpisze (w rezultacie zgodzilem sie, nawet dalem polowe kasy na wniosek sam z siebie bo tak fair), to jej kolezanki jej doradzaly, ze jak to co za cham, blokuje ci rozwod, blokuje droge do twojego szczecia itd. Ba ona nawet chciala zebysmy nagieli tam czasowe ramy zeby wszystko sie zgadzalo, ze niby jestesmy w separacji 2 lata (2 synek jeszcze nawet tyle nie ma), mowiac przeciez mozemy nagiac pewne fakty... Tak sie jej spieszylo. A teraz dostaje to o co tak walczyla i nie chce?
Pozniej po zdradzie jak podjalem decyzje ze chce rozwodu, kolezanki doradzaly: nie nie podpisuj, on bedzie mial wladze, zniszczy cie itd.
Te same kolezanki tylko punkt siedzenia inny. Ona jest bardzo podatna na slowa innych tylko nie rodziny, meza i najblizszych. Przyjmuje tylko to co jej wygodne, co jej pasuje - reszta nie ma znaczenia. Maz, rodzina, wszyscy mowili w trakcie klotni ze trzeba to naprawic, no ale kolezaneczki krzyczala, a co tam zostaw go, on nie jest ciebie warty itd. Boczniak juz na horyzoncie to co bylo lepsze? Walczyc z mezem i odbudowac to co bylo miedzy nami kiedys, czy olac meza, rodzine, dzieci i isc w tango?
Kolejny przyklad manipulacji faktami: Wczoraj po mojej prowokacji zeby zadzwonila do boczniaka i mu podziekowala, wieczorem mi powiedziala ze napisala do niego ze nie bedzie z nim, tylko z mezem. Oczywiscie z zaszklonymi oczami mi o tym mowi w imie milosci, ale punkt 31 zrobil swoje - nie uwierzylem. Dzis rano mowie do niej pokaz mi ta wiadomosc, a tam: bczniak odezwal sie pierwszy do niej: Co wrocilas do meza? Wiedzialem. Na co ona odpisala: nie maz mnie niechce...
Nigdy do niego nie napisala takiej wiadomosci, tylko kolejnym klamstwem probowala zmanipulowac.
Caly czas wyszarpuje jakies zdanie/fakt, ale nie opowie calej historii, bo przeciez to nie po jej mysli. A teraz robi to tu z Wami. Zero poczucia winy, oglady, wyciagniecia wniosku z czegokolwiek (zreszta widac to w jej wpisach ) - tylko obwinianie mnie za wszystko lacznie ze zdrada.
Dzis rano tez uslyszalem: ale naklamales w tej historii na forum (do tego ten szyderczo/ironiczny usmiech). Na co pytam tak a w ktorym momencie, a ona: O dzidziusia sie staralismy 3 lata a nie rok, nie wykryli u mnie bialaczki tylko przeciwciala we krwi... I to byly te klamstwa w mojej historii, ktorymi juz musiala wbic szpilke. To bylo tak znaczace przeciez...
Jeszcze raz Wam oznajmie, ze ja nie chce tu juz nic naprawiac, nie bede z ta kobieta nigdy. Wiec nie piszcie prosze o naprawie/rozmowie, bo do tej pory ja z nia noramlnie rozmawialem, ale od wczoraj przestalem - juz tego nie potrzebuje. JA WIEM GDZIE IDE
Specjalnie dla Ciebie:
1. Wylanie historii pomoglo mi samo w sobie. Dobrze jest to z siebie wyrzucic, nawet do obcego grona. To nie bylo utwierdzanie sie jak czesc zinterpretowala.
2. Wasze spostrzezenia (dziekuje Myslaca), ktore przeciez byly roznorakie, pozowlily mi spojrzec na niektore rzeczy inaczej, uswiadomic sobie dlaczego tak, a nie inaczej - poprostu otworzyly oczy na to na co ja nie chcialem otworzyc wczesniej
3. Wy mogliscie poznac mnie, a ja Was - zostalem stalym bywalcem zetki :tak_trzymaj
Odwaliłeś kawał dobrej roboty nad oceną sytuacji, wyłapujesz zależności przyczynowo-skutkowe całkiem dobrze i zaprocentuje to na przyszłość. Niech tylko nieudolne manipulacje żony nie zwolnią Cię z logicznej samokrytyki.
Niestety nie mogę tego powiedzieć o Twojej żonie, którą można świetnie zrozumieć, jako księżniczkę, kulturowy produkt dzisiejszych czasów. Nawet jak dostanie ostro po doopie to i tak nie doceni tego co miała, wszyscy będą wszystkiemu winni, tylko nie ona; Jak dla mnie to jej się w tyłku poprzewracało, zbyt dużo jest właśnie takich przypadków, żeby akurat ten był inny.
To co mnie razi, to dorabianie pseudo-argumentów, niby logicznych dla przerzucenia winy. Stwarzanie takich sytuacji, aby można Cię zjechać i w poczuciu winy spełniał oczekiwania. Jeszcze do niej nie dotarło, że granie na poczuciu winy przestało działać i jest bezsilna; zrobienie z siebie ofiary też nie zadziałało, zostaje wściekłość;
Ta niechęć do łóżka u Ciebie, to prosta sprawa jeśli nie miałeś na oku kogoś innego. To tylko Ty wiesz. Kobiety to mistrzynie knucia i manipulacji, taka ich natura. Aranżowanie sytuacji, by obrócić coś przeciwko facetowi, zyskać całkiem niezłe argumenty to prościzna. To wcale nie jest rzadkie, że nie powie Ci, że nie ma ochoty, bo jej tak pasuje (bo myśli np. o innym, spotyka się z kimś innym lub brzydzi się Tobą).
Wszystko zrobi, żeby to Tobie się odechciało i żebyś nie miał ochoty (a są różne sposoby), a potem będzie jeszcze miała o to wielkie pretensje. Nie udowodnisz, że było inaczej. Ona idealna. Tomy by można napisać.
Nie wiem czy było tak u Ciebie, ale jest taka możliwość; co byś nie zrobił to źle, więc w końcu odpuszczasz, a wtedy i tak jest Twoja wina;
Cytat
Adrien nie dziwi mnie to że się wycofałeś. Toksyczna kobieta, typu księżniczki, jak jest już źle to pogłaszcze ale i tak za chwilę zrobi wszytko po swojemu. Na dłuższą metę zniszczy Twoją psychikę a później wypluje.
Cytat
Suprise, suprise... tak właśnie wygląda staranie się o dziecko, jeśli mimo "normalnych" prób się nie pojawia. Komórka jajowa jest zdolna do zapłodnienia tylko przez 24 h, plemniki są zdolne przeżyć w drogach rodnych kobiety 3 dni, no jak młody i zdrowy byczek to max. 5-6. Współżycie niestety pod zegarek, więc o jakim spontanie i luzie tu mówimy? Wątpię, aby Twojej żonie ta sytuacja również sprawiała przyjemność.
Komentarz doklejony:
Hakaa,nie znasz większości par.Zapewniam Cię że nie masz pojęcia o tym co teraz napisałeś.Bo staranie się o dziecko wygląda dokładnie tak jak Adrien napisał.Dla kobiety dochodzi jeszcze pilnowanie terminów .Dlatego każda decyzja o dziecku powinna być przemyślana.No ale jak jest ślub to ....musi być dziecko
Komentarz doklejony:
I nie problem w częstości kontaktów ale w gotowości do nich,mimo pracy,zmęczenia,niedospania
Wiem jak wygląda staranie się o dziecko, moja szawagierka starała się z mężem przez kilkanście lat i znam problem. Robili to nie o wybranej godzinie, tylko wtedy gdy mogl i wiem, że nie była to techniczna mechanika. Udało się w końcu po wieloletniej kuracji obojga i setkom radosnych zbliżeń.
Komentarz doklejony:
Cytat
Nie problem w tym? Ciekawe.
Mnie co prawda udało się począć dziecko po pierwszej próbie, ale zazwyczaj szanse poczęcia powiększa się przez zwielokrotnienie zbliżeń, to chyba wie każde żywe stworzenie.
Cytat
to zapytaj szwagierkę a nie każde żywe stworzenie co lekarze na to.
Cytat
skoro doczekali się po wieloletniej kuracji to przyjmowali leki /za kupę kasy/ by wzmocnić plemniki,doprowadzić do owulacji....więc watpię by bzykali się jak króliki bo słyszeli od innych stworzeń ze tak trzeba.
Nie neguję Hakaa że między nimi jest i była bliskość i namiętność,ale staranie się o dziecko rządzi się swoimi prawami.
Komentarz doklejony:
Cytat
dziecka nie można spłodzić w każdym dniu do wyboru i,, kiedy się może"
Hakaa, chwała Twoim szwagrom, że po tylu latach zaszli, a starania były radosnym czasem, ale dla większości par tak nie jest. Na początku może i mają fun, ale gdy po raz kilkunasty z kolei test wychodzi negatywnie, to zaczyna to być zdecydowanie "not fun". Są pary, które mówią: "uda się, to się uda, nie uda, to trudno, mamy co zrobić ze swoim życiem" i to one mają szansę na radosne starania. Są też takie, które są baaaardzo zafiksowane na dziecku i w ich przypadku zbliżenia po jakimś czasie zaczynają frustrować. Wszystko zależy również od przyczyn i "powagi" sytuacji. Jednym wystarczy intensyfikacja starań, inni muszą to robić "na komendę". I jest jeszcze kwestia "odpowiedzialności" za niepowodzenie starań. Można zaprzeczać i udawać, że tak nie jest, ale "winny" braku zapłodnienia odczuwa mega presję psychiczną. A to raczej nie sprzyja romantycznym uniesieniom. W momencie, gdy para słyszy: "wszystko z państwem w porządku, nie znamy przyczyn" ten ciężar jest rozłożony na dwoje, a więc i podejście inne.
Nie wiem, czy ta historia jest już przesądzona. Może terapia indywidualna dla każdego z was mogłaby pokazać o czym tak naprawdę mówicie - bo każde z was w głębi serca pragnie tego samego, a tylko środki wyrazu są zupełnie inne. Wiem jedno: choćbyście bardzo chcieli zrzucić winę za to, co się stało na to drugie, w tej historii winnych ... nie ma.
Mam nadzieję, że za jakiś czas wam obojgu uda być szczęśliwymi
Cytat
Od migdałków do jajeczka długa droga, dojrzeją po drodze
Standardowe ustalenia przy staraniu się o dziecko:
- Ale będę się spotykał z kumplami, kiedy będę chciał, pił, grał w karty, jeździł na ryby i nie masz tu nic do gadania. Jakieś uwagi?
- Ależ skąd Kochanie! skoro Ci to sprawia przyjemność; pamiętaj tylko, że zawsze o siódmej wieczorem będę się starała o dziecko. I to niezależnie od tego, czy będziesz czy nie
Cytat
Ech Noxy, niech ci będzie, skoro tak ci zależy na ostatnim słowie :kapitulacja
Komentarz doklejony:
Gorolka:
Cytat
No wiesz, nie byłem świadkiem ich zbliżeń, ale sądząc po ich temperamentach i atrakcyjności szwagierki (młodsza kopia mojej żony :-), to raczej było wesoło w sypialni.
Pomogło im uaktywnienie jego plemników i udrożnienie jajowodów u niej (zabieg+leki), do zapłodnienia doszło w zasadzie na finiszu, gdy już w zasadzie odpuścili (ona 37 lat, gdy zaszła, starania od 10 lat). Urodził się chłopiec, zdrowy na ciele i umyśle, do tego inteligentna bestia :-)
A tak na marginesie to nie wydaje mi się, żeby temperament i atrakcyjność były gwarantami dobrej zabawy łóżkowej. Można być temperamentnym i atrakcyjnym i po prostu się łomotać, można być całkiem przeciętnym fizycznie, ale z głową pełną pomysłów.
Nie sądzę również, żeby kobietę atrakcyjną mniej bolało to, że nie może zostać matką niż tę przeciętną. Świadkiem nie byłeś. Nie wiesz, ile razy szwagierka mogła płakać z tego powodu. Nie wiesz, co mogła przeżywać. Choć jak mówię, zależy od podejścia.
trochę jak u Ghosta - żona mu pisze ,,przepraszam, nigdy wiecej" a godzine pozniej ich zastaje w hotelu dobre sobie
Pewnie, że świadkiem nie byłem, pewnie, że nie wiem wszystkiego, bo kto wie?
Moje wpisy, jak każdego tutaj, to subiektywne oceny podparte jakimiś tam życiowymi doświadczeniami i nigdy nie przypisywałem sobie wszechwiedzy, jak niektórzy próbują tutaj :-)
Cytat
a skąd wiesz, że sobie przypisują? siedzisz w czyjejś głowie?
czy podpowiada Ci to własna ... wszechwiedza?
Cytat
czy podpowiada Ci to własna ... wszechwiedza?
Potrafisz czytać ze zrozumieniem?
Rozumiesz słowo "niektórzy"?
Rozumiesz co znaczy "nie przypisywać sobie"?