Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
poczciwy
11.11.2024 13:36:22
Andzia na firefox działa.
Andzia76rr
11.11.2024 03:55:19
na jakiej przeglądarce działa Wam czat?
poczciwy
02.10.2024 16:37:45
Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Tytuł może przewrotny, ale do rzeczy. Jesteśmy małżeństwem od 27 lat a od ponad 30 jesteśmy razem. Przez taki szmat czasu mieliśmy swoje wzloty i upadki, jednak po dłuższych, lub krótszych okresach przerwy, szliśmy przez życie razem. Kwestia ewentualnej zdrady nigdy się nie pojawiała. Co prawda ona była umiarkowanie zazdrosna a ja niemal wcale, ale wynikało to z wzajemnego zaufania i braku powodów (sytuacji), do ewentualnych wzajemnych podejrzeń. Generalnie byliśmy bardzo ze sobą związani i nie było przestrzeni na pomyślenie o kimś innym. Dodatkowo, po śmierci naszego starszego syna kilka lat temu, wzajemne wsparcie i bliskość w traumie scementowała nasz związek. Jednak wydarzenie to spowodowało, że uciekliśmy w pracę i naukę, by ukoić cierpienie. Taki tryb życia spowodował, że sex prawie zanikł w naszym związku. Nie było czasu, siły i ochoty, po wielogodzinnym dniu pracy i weekendzie na uczelni. Nasz związek się wypalił i trwaliśmy ze sobą chyba z przyzwyczajenia. Do pracy, z pracy, do domu, na zakupy, na uczelnię, jedzenie, sprzątanie, spanie, problemy, radości ... normalne życie, dnia brakowało. Z całą jednak pewnością bliskość emocjonalna była. Gdzieś w marcu tego roku (wiem to dopiero z późniejszych wydarzeń) zakręcił się wokół mojej żony dwudziestokilkulatek. Zdobył jej numer i zaczął esemesować pod pozorem potrzeby oceny jego modelingowego portfolio. Nie ma co ukrywać, że chłopak wyglądał jak Ares (rzymski bóg wojny) a jego fotki były profesjonalnie półnagie. Musicie też wiedzieć, że moja żona jest atrakcyjną kobietą, bardzo dbająca o siebie i wcale nie wygląda na swoje lata. Wymiana korespondencji nie trwała długo, bo żona raczej nie gustuje w takich młodzieńcach, niemniej cała ta sytuacja wzbudziła w niej potrzebę potwierdzenia swojej kobiecości na szerszym forum, w bardziej odpowiedniej grupie wiekowej. W tym celu założyła profile na licznych portalach randkowych otrzymując masę korespondencji, od niezliczonej rzeszy śliniących się na jej widok facetów. Zaskoczyło ją to do tego stopnia, że wywróciła do góry nogami swój dotychczasowy tryb życia, zaczęła się obsesyjnie odchudzać, ponętnie ubierać i jeszcze bardziej dbać o wygląd. To zachowanie co prawda budziło we mnie pewne podejrzenia, jednak pełen ugruntowanego zaufania, nie dopuszczałem do siebie myśli o możliwości zdrady Sprawa wyszła na jaw gdzieś w maju. Oczywiście przypadkowo. Podłączając jej telefon do ładowarki zauważyłem smsy o treści intymnej. Wzajemne wysyłanie dwuznaczych fotek i mocno erotyczny podtekst flirtu. Po chwilowym szoku i niewielkim piekle, które zrobiłem w domu, przyznała sie do wielu rzeczy i wymusiłem na niej pokazanie "tajnej" skrzynki mailowej, na którą przychodziła korespondencja z portali randkowych. Był to chyba mój błąd, bo tyle co tam naczytałem się intymnych westchnień mojej żony, do nowopoznanych adoratorów, nie życzę nikomu.
Reasumując, był płacz, szlochanie, zapewnienia, że to tylko tak dla funu, że te słowa to tylko słowa, że nigdy więcej. I tradycyjnie, że to moja wina, bo ją coraz bardziej zaniedbywałem emocjonalnie. Wyprowadziłem się z domu, przemyślałem nasze 30 lat, swoją winę i wróciłem. Naczytałem się masę fachowej literatury, że kobiety tak mają, zwłaszcza w pewnym wieku, że potrzebują nieustannego adorowania i potwierdzania swojej atrakcyjności. Wydawało mi sie, że to miała ode mnie. Ale doszedłem do wniosku, że może faktycznie nasze ostatnie lata były szaro-bure.
Tak czy siak zrobiło się jak w bajce. Sex codziennie, spacery za rękę o zachodzie słońca, winko w ogrodzie, wpatrywanie się w zakochane oczy i namiętne pocałunki. Stała kontrola z mojej strony maili i telefonu na nic nie wskazywała. Uznałem, że mam obsesję i zacząłem odpuszczać, zwłaszcza, że było tak cudownie, jak nigdy od bardzo wielu lat.
Niespodziewanie dostałem pracę 100km od domu. Z tej przyczyny w domu zacząłem bywać tylko w weekendy. Snuliśmy plany o sprzedaży mieszkania i przeprowadzce żony do mnie. Bardzo tęskniliśmy za sobą a w weekendy nie wychodziliśmy z łóżka. Zapewnieniom o miłości nie było końca. Rozmawialiśmy ze sobą po kilka razy dziennie i nawet (dla pewności) uruchomiliśmy wzajemną lokalizację. Wszystko sie zgadzało. Nie było podejrzanych sytuacji. Może nie wybaczyłem, ale urazę schowałem głęboko na dnie serca
No i do sedna. Tydzień temu wracam do domu i oczywiście przypadkowo, podłączając telefon żony do ładowarki, widzę smsy, już tym razem jednoznaczne. "Całuję cię moje szczęście", "Słodko smakujesz", "jesteś moim zatraceniem" itp.itd. Wsiadłem w auto i bez "do widzenia", wróciłem do siebie. Przeglądnąłem co mogłem (billingi, maile itp) i okazało się, że po faktycznym okresie celibatu mojej żony, kiedy to sprawa sie wydała za pierwszym razem, ona wróciła jak nałogowiec, do flirtowania z jednym z zapoznanych wtedy na portalu randkowym facetów. Korespondencja zaczęła sie nasilać w ostatnich kilku tygodniach.
Tradycyjnie już przyznała się do tego, tłumacząc, że sama nie wie czemu to zrobiła, ale była tak łasa na komplementy, że nie mogła się oprzeć, wiedząc nawet jakie grożą jej konsekwencje tego romansu. Twierdzi, że zrobiła to bezmyślnie, ale nadal mnie ogromnie kocha i jestem dla niej najważniejszy. Oczywiście ona usunie się z mojego życia, nie chcąc mnie więcej ranić.
Chyba wiecie, że jestem teraz ponownie na początku pierwszej fazy. Może odrobinę łagodniej ją przechodzę, niemniej mam fale depresji i furii. Do tego żadnego wsparcia, bo jak już pisałem jestem daleko od domu a i przyjaciół mam niewielu.
Jeżeli potraficie zdiagnozować, co się z tą kobietą dzieje i wskazać mi drogę dalszego postępowania, to bardzo o to proszę. Wybaczyć na własnych zasadach? Dać sobie już spokój i iść własną drogą? Zrobić awanturę? Obić tego adoratora (wiem gdzie mieszka i pracuje) żeby się odwalił? Udawać, że nic się nie stało? Zwyczajowo wrócić do domu na weekend, czy nie wracać? Co robić? Miejcie jedynie wzgląd na to, że byliśmy ze sobą ponad 30 lat - na dobre i na złe i na chwilę obecną nie wyobrażam sobie za bardzo, jakby wyglądało życie bez niej. Przypuszczam, że ona też tego sobie nie wyobraża. No ale trójkąta raczej nie będę tolerował !!!
NOx, proszę nie pisz ze Ghost nie robił nic żeby scementować swoje małżeństwo
przecież nie piszę/nie napisałam.
Cytat
.Żona zdradziła ;TAK ale czy ta rodzina przed zdradą była mocno scementowana?
Obecne zachowania są wynikiem braku konsekwencji autora.
O to zdanie Ci chodzi?
Wybaczanie zdrady na miękko 4x,uważasz za cementowanie związku,czy nagroda w postaci włażenia jej w tyłek i spełnianie zachcianek?
Może synowi powiedzieć było super między nami,rozumieliśmy się,byliśmy wspaniałą rodziną a matka zdradą rozwaliła JĄ?
A nie było tak /możliwe że przez nieprzerobioną tragedię która ich spotkała lub z powodu rutyny/że oddalili się od siebie ,komunikacja nawaliła prezenty itd miały to wynagrodzić,zatrzymać ją po wykryciu zdrady ?bo przecież nie scementować związek.
Można naprawdę powiedzieć że żona rozwaliła rodzinę?
Jaką wersję syn powinien dostać?
Co do koleżanki panowie.
Poznałam ich kilka lat przed zdradą,spędziliśmy razem wakacje,kilka ognisk było wspólnych i nie mogłam się na nich napatrzeć.Weseli,uśmiechnięci,zabawni,ładni Między nimi córeczka tatusia i przylepa mamusi.W rozmowie z nią powiedziałam że nie mogę od nich oderwać oczu.A ona powiedziała mi o samotnych wieczorach i nocach,późnych powrotach zakropionych alkoholem itd o tym że myśli o rozwodzie bo mimo próśb i gróźb nic się nie zmienia.Odwleka to ze względu na to że on kocha dziecko tak samo jak ono jego .Wiedziała że on by na niej wymógł pozostanie tak jak robił to do tej pory gdy mówiła mu o wyprowadzce.
Pit ona sama po spakowaniu się powiedziałam mu że odchodzi do..
Napisałam o gałęzi bo i tak by to ktoś dopisał.Od kochanka miała tylko wsparcie sama zarabiała taką kasę że z własnej woli płaciła ogromne alimenty teoretycznie na dziecko,dodatkowo ją ubierała,płaciła za wczasy/z i za pracującego w budżetówce ojca/
Ojciec naprawdę wymógł na znajomych opowiedzenie się po której są stronie,nie utrzymywał kontaktu z tymi którzy spotykali się z ex
Córka została żeby się opiekować ojcem który,,nie da sobie sam rady" to są słowa które słyszałam od tego dziecka.
Spotykała się z matką itd ale to ojcu należało się wsparcie.
Nick
Cytat
Nie zrobiła nic żeby się rozstać i przypuszczalnie niewiele żeby naprawić małżeństwo , natomiast wiele żeby nic chętnego boczniaka
Stwierdzam, że budowanie życia od nowa ma swoje plusy:
1. mam wszystko nowe,
2. pozbyłem się setek rzeczy, które zalegały w całym mieszkaniu, nieprzydatne już nikomu a tylko zatrzymane ze względów sentymentalnych, nagromadzone przez lata zbierały kurz,
3. mam wokół siebie ład i porządek, bo mam mało rzeczy,
4. nic co pochodzi z poprzedniego życia nie ma dla mnie wartości, więc pozbycie się tych maneli nie sprawia już problemu,
5. to co mam podoba mi się, bo jest jedynie moim wyborem, nikt mi nie mówi, co powinienem mieć, mimo, że mi się nie podoba, lub nie chcę tego mieć,
6. sam decyduję co zrobię, nie muszę z nikim tego uzgadniać,
7. sam zarządzam swoim czasem i sam układam swoje plany, nikt w to nie ingeruje, wywracając wszystko do góry nogami,
8. robię tylko to, co lubię (i muszę), nikt mi niczego nie narzuca wbrew mej woli,
9. sam wybieram z kim się kontaktuję, spotykam, koleguję, nikt nie deprecjonuje moich kontaktów,
10. słucham, czego chcę słuchać i tak głośno jak chcę, oglądam to, co mnie interesuje i to, co lubię, chodzę gdzie chcę i kiedy chcę,
11. nie mam stresu, że jak się w czymś potknę, lub czegoś nie uzgodnię, lub dokonam złego wyboru, to może mi się oberwać,
12. jestem odpowiedzialny tylko za siebie, połowa problemów znika,
... jestem wolnym człowiekiem
Wróciłem na forum ... po 6 miesiącach. Brakowało mi Was - starych przyjaciół, którzy pomogli mi przejść przez pierwsze fazy traumy po zdradzie. Myślę, że dzisiaj ja mogę pomóc innym, mając za sobą już najgorszy okres.
Prawda jest taka, że trauma zostanie chyba ze mną do końca życia, tylko coraz bardziej się do niej przyzwyczajam. Oczywiście nadal mam psychiczne wzloty i upadki, ale coraz więcej jest dni pogodnych w moim życiu. Nauczyłem się zwalczać dołki, co nie znaczy, że zawsze z nimi wygrywam.
Na dzisiaj nie szukam nowego związku. Podjąłem kilka prób, by podbudować swoje zdeptane ego. Muszę przyznać, że z dobrym rezultatem, co pokazało mi, że po za MOJĄ byłą partnerką, istnieje jeszcze inny wszechświat. Zawczasu jednak wycofywałem się, zanim nowa relacja stała się bliska, mając świadomość, że nie jestem jeszcze gotowy i mógłbym skrzywdzić kobietę(y), która(e) tak jak ja, próbuje(ą) budować coś od zera. Ten czas jeszcze nadejdzie ...
Pytacie co u mnie? Nie chce zaśmiecać cudzych wątków, więc ...
kontakty z BYŁĄ są w miarę poprawne, powiedziałbym: merytoryczne
zdarzają się drobne incydenty, ale na ogół dogadujemy się
nie mieszkamy razem
dom, samochody i wszystko co było wartościowe, sprzedane albo podzielone - obyło się bez sądowego podziału majątku i awantur - trwa wyprowadzka
na razie żadne papiery nie są złożone, mnie na tym nie zależy a jej chyba też, niemniej będzie to trzeba zrobić, gdyż budując nowe życie, będzie trzeba zaciągać nowe zobowiązania - każde już na własną rękę
Co będzie dalej? Nie wiem. Żyję tu i teraz. Nie zastanawiam się nad przyszłością.
Jedno jest pewne: nigdy już jej nie zaufam (!) w kwestiach duchowych. Tym samym uważam, że odrodzenie związku jest niemożliwe ...
Witaj, wcale się nie dziwię, że postanowiłeś odejść, niestety jż okazała się być notorycznym kłamcą i jazdy miałbyś co jakiś czas gdy tylko znikałbyś z pola widzenia.
A co z jej kochankiem? czy poinformowałeś jego żonę?
Cześć Ghost!
Mogę się tylko domyśleć, co przeżywasz...Nie będę pisał o zdradzie i emocjach....Ale coś Tobie doradzę...Wydajesz się być niegłupim facetem i chciałeś mieć poukładany świat i życie...Więc to zrób...Złóż te papiery...nie czekaj "aż wróci"...dlaczego to piszę...
chyba nikt na tym forum nie pisze tak pedantycznie jak Ty...przepraszam, ale w twojej ostatniej wypowiedzi w wątku "standard" przykuło to moją uwagę bardziej niż sama treść....oczywiście nie mówię że to źle...tylko nie składając papierów kłócisz się sam ze sobą o bałagan w swoim pokoju - chyba
Trzymaj się!
Witaj Duchu.Śledzę Twoje losy od początku.Twój ostatni wpis trochę mnie zdziwił.Miałem się odezwać ale msz mnie uprzedził.Powiedziałeś już a,b,c,d......i tak dalej ale nie kończysz tego związku.Wiem to Twoje życie,Ty decydujesz.Ale ona naprawdę może wrócić.Mimo podziału majątku cały czas jesteś jej mężem.Jak coś się stanie ona zapuka do Twych drzwi.Choroba ,kop w d..pę od kochasia albo po prostu jej się odwidzi i co zaczniesz od nowa.Syn dorosły ,sprawy majątkowe załatwione jeszcze tylko ten jak to piszesz papierek ,niby bez znaczenia ale jest.Warto od nowa przeżywać jej obecność ,rozmowy czy wspólne mieszkanie.Zastanów się mocno czy warto ryzykować jej nawrócenie.Chyba że jeszcze na coś liczysz,to zmienia sytuację.O ile możesz napisz jak jej nowy związek.Kwitnie czy się rozleciał?I na koniec najważniejsze jak Twoje zdrowie bo wiele Cię to kosztowało.Pozdrawiam.
Przyczyn niezłożenia jeszcze papierów, w moim przypadku, jest kilka. Sam nie wiem, która z nich jest najistotniejsza. Spróbuję wymienić:
1. odnoszę wrażenie, że proces rozwodowy spowoduje u mnie odżycie niechcianych wspomnień - zwyczajnie boję się tego bólu i cierpienia, które może naruszyć z trudem wypracowaną równowagę psychiczną,
2. nie mam jakiś specjalnych trudności z dogadaniem się w kwestiach merytorycznych z moją BYŁĄ - podział majątku zrobiliśmy na własną rękę i bez przeszkód,
3. proces (nawet za porozumieniem stron) to też adwokaci, pisma, rozprawy, brudy - dzisiaj to niepotrzebne dla mnie przeżycia i koszty,
4. nie planuję w najbliższych miesiącach dużych inwestycji, że potrzebna była zgoda współmałżonka
5. papier, to papier ... nigdy nie był dla mnie ważny, liczyły się tylko czyny i uczucia.
Mógłbym pewnie wymienić więcej mniej, lub bardziej istotnych dla mnie powodów, ale ... nie chcę o tym myśleć. Nie chcę przywoływać tych zdarzeń. Jeszcze nie teraz.
Zapewne też całkowicie podświadomie unikam tematu, który w pewnym sensie oznacza symboliczny koniec związku. Koniec 30 lat wspólnego pożycia z kobietą, którą jak się domyślacie, nadal kocham. Kocham kobietę, z którą przeżyłem niezliczoną ilość wspaniałych chwil. Nienawidzę natomiast kobiety, która przysporzyła mi tyle bólu i cierpienia. Zawiodła moje zaufanie i mnie zdradziła. Tamtej pierwszej już dawno nie ma, a z tą obecną, z pewnością muszę się rozstać. Również papierowo ...
normalnyfacet, pomimo podjętych prób, nie udało mi się skontaktować z żoną kochanka. Może i dobrze, a może źle. W każdym razie działałem wtedy pod wpływem mocnego wzburzenia. Dzisiaj jest mi to zupełnie obojętne. Nie jestem też do końca pewny, czy MOJA zerwała całkowicie swój romans, tak jak mnie zapewnia od tygodni. To też właściwie jest mi obojętne. Z całą pewnością jednak nie umiałbym komukolwiek doradzić dzisiaj, czy informować drugą stronę, czy nie.
Ghost wybacz chcesz się gniewaj albo nie gniewaj ale chyba lubisz chodzić w brudnych ubraniach , zadaj sobie pytanie poco ubrania trzeba prać? Rozwód to taka pralka, ale jak czytam Twoje posty, to chyba już Cię szambo wciągnęło niestety :niemoc
Stwierdzam, że budowanie życia od nowa ma swoje plusy
Niestety Ghost, ale twoja wyliczanka to tak naprawdę pocieszanie samego siebie i zasłaniianie tej strasznej dziury po odejściu żony. Kochasz ją jesteś przerażony wizją życia bez niej. Tak ma mają wszyscy zdradzeni i mie przejmuj się, że masz problem z całkowitym odcięciem się od niej. Głęboko w tobie tli się nadzieja na jej powrót i ja to rozumiem. Nie przejmuj się tym, że nie "posprzątałeś", każdy inaczej radzi sobie z bólem.
Nie prosisz o radę...a Ja nie chcę się narzucać...więc piszę ostatni raz...chyba, że o coś zapytasz...
Rozumiem, że wiele przeżyliście, śmierć, choroba, tyle fajnych chwil....Wy najprawdopodobniej kiedyś będziecie razem...nie chcę dyskutować czy to dobrze czy to źle...Ale tak jak w kabarecie "chrzciny" kabaretu skeczów męczących, gdy rodzina dowiedziała się, ze będą bezalkocholowe wystosowali prośbę: "może chociaż wino" .....tak Ja: Może chociaż separacja...Dokończ to i poukładaj sobie świat....
Nie wiem czy rozwijać wątek o fakt, że twojej żonie na rękę był podział majątku...ma za co hulać...a w razie czego??? no właśnie...
Zapewne kiedyś pozwolisz jej wrócić...gdy już to zrobisz to zrób to na swoich warunkach...będzie musiała wrócić do Twojego poukładanego świata...ale rozpierd..li go Tobie w mig jeżeli już teraz nie okażesz się konsekwentny...
Nie wiem ile wiesz o Kobietach...sam nie wiem ile Ja wiem...ale powiem Tobie jedno...Konsekwencja(mężczyzny) jest przez kobietę postrzegana jako atut dużo bardziej "kaloryczny" niż chociażby zaradność...powiem, że w jakimś sensie jest chyba pociągająca....nie wiem może Panie powiedzą więcej na ten temat...Nie bój się być konsekwentny...nie myśl by być konsekwentny...tylko bądź...
Powiem Tobie coś...Nie kłócę się z żoną o kolory ścian...o to gdzie mamy jechać na wakacje...nie stawiam na swoim chociaż często mam inne zdanie...ale nie stawiam na swoim gdy kłócimy się o banialuki....natomiast gdy kiedyś naprawdę mieliśmy powód do kłótni...który miałby wpływ na całe nasze dalsze życie...nie cofnąłem się nawet o krok...nie ustąpiłem pola na centymetr...popatrz, nie odeszła
Teraz Ty stoisz na polu i musisz się wykazać...nie pozwól się przepchać...Jeżeli mówiłeś Jej że złożysz papiery rozwodowe to złóż...wtedy nawet separacja będzie kompromisem...jeżeli nic nie mówiłeś to złóż wniosek o separację...
Nie wiem czy rozwijać wątek o fakt, że twojej żonie na rękę był podział majątku...ma za co hulać...a w razie czego??? no właśnie...
To dla niej najlepszy układ z możliwych, wsparcie w jej działaniach jak nic. Za jakiś czas może nie mieć skrupułów, bo ich nie ma, zrobić jeszcze jeden podział bo ten nic nie znaczy, prawnie to wciąż jedno gospodarstwo w którym w ustalenia małżonków nikt nie będzie wnikał. Ghost, jak jej będzie na rękę, może tak zmanipulować sytuację, że rozwód będzie z Twojej winy, wystarczy, że kogoś poznasz; wtedy dopiero dowiesz się, co to jest ból bycia frajerem. Musisz brać to pod uwagę a nie żyć nadziejami czy przeszłością. To już jest inna rzeczywistość, inne parametry się liczą;
Mnie rozśmieszył argument o nie planowaniu większych inwestycji
A skąd wiesz, skoro nie masz nad nią kontroli, wiesz, że nie dba o Ciebie, nie troszczy się o Twoje dobro, że ona czegoś nie zaplanuje sama czy z nowo poznanym gościem i ciebie tym nie obciąży?. Nie wiesz na kogo trafi i co im przyjdzie do łba; mało kto troszczy się o coś co zostawia za sobą w tyle, wiedząc, że niewiele ugra, wręcz przeciwnie, chce jak najwięcej z tego wyciągnąć.
Niezliczona ilość wspaniałych dni ma znaczenie tylko dla Ciebie bo w to inwestowałeś, ona najprawdopodobniej tylko brała. Teraz jak nie od Ciebie to weźmie od kogoś innego.
Puszczasz kogoś wolno, kto wsadził Ci nóż w plecy zostawiając mu wciąż taką możliwość? Oj;
Cóż ... jak zwykle macie rację. Obiektywizm jest niezbędny do prawidłowej oceny sytuacji. Ja sam jeszcze nie potrafię tego zrobić. Może to niezdecydowanie u mnie wynika z faktu, że koszmarnie przeżyłem zdradę (jak pewnie wielu z nas) i roczną już huśtawkę emocji. Wcale nie twierdzę, że to wszystko jest już za mną i przestało mnie interesować. Nadal jestem poobijany i daleki od równowagi psychicznej. Na chwilę obecną, mój mechanizm obronny, to ucieczka od problemu i wspomnień niedawnego okresu. Strach przed ponownym cierpieniem ... Tak, jestem niestabilny i jedno co wiem, to że w takim stanie nie powinienem podejmować strategicznych decyzji dotyczących mojego przyszłego życia. Zwłaszcza, że nie mam żadnej wizji tej przyszłości. Jedni zbierają się szybciej i są radykalni w działaniach, inni, tak jak ja, musza do tego dojrzeć.
Witaj Ghost.A jak szanowna j.zona.Jak wyglada jej podejscie do calej sytuacji.Pogodzona z Twoim odejsciem ?Liczy na cos jeszcze?Kontakt jak wynika z Twoich wpisow macie.Nie zaluje?Nie wyraza jakiejkolwiek skruchy?Jestes jej zupelnie obojetny?.Syn daje rade w tej sytuacji?
Tak Mzs, konsekwencja może pomóc w większości sytuacji, ale pod warunkiem, że Konsekwentny Gość, ma prawdziwe informacje i twarde dowody. W przeciwnym razie "konsekwencja" może pogrążyć związek. W przypadku Ghosta konsekwencja może uratować resztki jego godności i sporo lat życia we względnej normalności.
Na chwilę obecną, mój mechanizm obronny, to ucieczka od problemu i wspomnień niedawnego okresu.
Nie uciekaj, bo Cię dopadnie z zaskoczenia w najmniej odpowiednim momencie, chyba, że świadomie to bierzesz pod uwagę bo nie masz wyjścia;
Cytat
Jedni zbierają się szybciej i są radykalni w działaniach, inni, tak jak ja, musza do tego dojrzeć.
To nie o radykalne działania chodzi, tylko o rozsądne ustawienie się do sytuacji;
Możesz się rozstawać, nie rozstawać, wszystko jedno co Ci pasuje, tylko zabezpiecz się tak, żeby się nie zdziwić jak Ci coś znowu na łeb spadnie; Uważasz, że stać Cię na brak rozsądku?;
Od 3 tygodni, moja jeszcze nie była, zamęcza mnie swoją tęsknotą - smsy, telefony, płacz, szlochanie, przeprosiny, branie winy na siebie itp.itd.
cel (jak twierdzi) - danie jej kolejnej szansy.
Wczoraj nastąpiło apogeum tego wszystkiego - stała na dworcu kilka godzin (nie mieszkamy razem), czekając na moje pozwolenie na jej przyjazd do mnie - w tym czasie było wszystko co wymieniałem powyżej, tylko znacznie bardziej intensywnie.
Wieczorem, po raz kolejny, stanowczo powiedziałem NIE.
Przed północą nastąpił z jej strony esemesowy atak agresji. Przypuszczam, że po rozmowie z jakimś "zaufanym doradcą" ... Dowiedziałem się, że jestem złodziejem, oszustem, że zasłużyłem na to co mi zrobiła, że mnie nienawidzi i żałuje, że urodziła mi dzieci i jeszcze ze 100 innych obelg. Wszystko niby za to, że tak ją potraktowałem podle (czyli nie zgodziłem się na jej przyjazd), jak ona chciała mi się całkowicie oddać i była bliska odebrania sobie życia (!) bo zrozumiała jak mnie skrzywdziła ...
Do tej pory nie odpowiedziałem na żaden esemes, niemniej chyba rozumiecie jak jej słowa bolą i ile jest we mnie żalu do niej. Mam ochotę wystrzelić do niej ze wszystkich armat w myśl zasady: najlepszą obrona jest atak. Mogę być złośliwy, ironiczny lub ją wyśmiać ... (!?)
W związku z tym chciałem Was zapytać: jak powinienem zachować się w takiej sytuacji???
Ghost, na początku czytając Twój wywód pomyślałem, że kobieta faktycznie przeżywa to co zrobiła, zrozumiała swój błąd, zrozumiała ile Ci krzywdy wyrządziła i jest w stanie poświęcić dosłownie wszystko żeby Ci to udowodnić. Niestety kolejny wers troszkę zbił mnie z tropu, gdy małżonka pokazała na co ją stać. Widać, że też targają nią silne emocje, ciężko jest wróżyć jakie są jej prawdziwe intencje, takie poczucie, że one robią to z wyrachowania, wygody itd chyba już zawsze w nas zostaną. Też swego czasu usłyszałem od swojej jeszcze przez 2 miesiące żony, że jestem strasznie uparty. A przepraszam jestem uparty bo co? Bo tym razem nie dałem sobą zmanipulować? Bo nie godzę się na takie życie i traktowanie? Bo nie zamierzam pozwolić zamieść sprawy pod dywan?Bo zwyczajnie nie wierzę nawet w pół słowa, które z jej ust pada? A z jakiego powodu tak jest? Odpowiedzi oczywiście nie uzyskałem. Ghost jeśli podjąłeś już decyzję ostateczną co do drogi jaką podążasz to bądź konsekwentny.
Ja na Twoim miejscu przeprowadziłbym jednak z nią rozmowę, która być może raz na zawsze rozwiałaby Twoje wątpliwości co do jej intencji.
Cokolwiek nie zrobisz życzę wytrwałości.
Hey Ghost, nie widziałem wcześniej Twojego ostatniego wpisu.
Pytasz o radę ...
Wiesz, z mojej oceny sytuacji która opisałeś,
Widzę , że żona chciała po prostu postawić na swoim nie licząc się z Twoim zdaniem.
Siedzenie przez kilka godzin na dworcu czekając na Twoja zgodę - to próba wymuszenia Twojej zgody poprzez litość .
Ale, o ile można być litościwy dla osoby która znajdzie się nagle w tarapatach, to dlaczego miałbyś mieć litość dla osoby która wybrała sobie na miejsce przebywania dworzec, chociaż mogła być w tym czasie w domu, w SPA lub gdziekolwiek i tam na spokojnie uzgadniać z Tobą sposób, miejsce i czas spotkania. Spotkania, ale nie wprowadzenia się z tobołkami ciuchów, emocji i niedomkniętych, niewyjaśnionych spraw z Waszej przeszłości .
Odczytuję jej postępowanie jako szantaż emocjonalny , próba wmanipulowana Ciebie w poczucie winy za jej krzywdę, która była krzywda na pokaz , sprowokowaną przez nią na potrzebę zagrania Ci na emocjach.
Takie odczytanie jej zamiarów , zachowania jest spójne z jej zachowaniem po akcji na dworcu .
Kiedy jej plan się nie udał , zaczęła się agresja, obrażanie Ciebie i całych 30 lat wspólnego życia i jego dorobku, a następnie ponowne obarczanie Ciebie winą, za to że jęk plan nie wypalił .
Mniejsza o powody dla których chciała powrotu.
Wątpię w jej poczucie winy .
Gdyby tak było , nie próbowałaby przerzucić ja na Ciebie.
Gdyby tak było , gdyby to poczucie winy ja dręczyło , to z pokorą przyjęłaby Twoja decyzje i zapewniała o swoim czekaniu na Ciebie, cokolwiek zdecydujesz. Nez próby pogwałcenia Twoich uczuć , bez grania na nich na swój użytek.
Dla mniej jej zachowanie to totalny brak szacunku do Ciebie.
Pomijam już kwestie jej zdrady, jej zachowania przedtem, uzgodnień i wszystkiego co doprowadziło Was do punktu w którym jesteście .
Nawet gdyby o tym zapomnieć ( a tego nie tylko się nie da, ale i należy zrobić bo jest to "lessons learningowej" to i tak jej zachowanie byłoby niedopuszczalne.
W związku z tym chciałem Was zapytać: jak powinienem zachować się w takiej sytuacji???
najlepiej to chyba odpisać smsa z krótkim: "przepraszam, ale nie było mnie pod telefonem", żeby mogła zobaczyć, jaką idiotkę sama z siebie robi pod wpływem nieogarniętych emocji,
a tak na poważnie, to chyba najlepiej zachować się jak człowiek, ale z wyraźnym zaznaczeniem swoich granic;
bo przecież, jak będziesz podbijał jej emocje:
Cytat
Mam ochotę wystrzelić do niej ze wszystkich armat w myśl zasady: najlepszą obrona jest atak. Mogę być złośliwy, ironiczny lub ją wyśmiać ... (!?)
to tylko pokażesz tym samym, jak i Twoje są silne;
i jak silnie ona jeszcze na Ciebie działa, a tym samym jak jesteś słaby;
jak wiele masz nieprzepracowane jeśli chodzi o emocje z nią związane;
Złożyłem wniosek o rozwód bez orzekania o winie. Nie mamy małoletnich dzieci, ani wspólnego majątku, więc mam nadzieję, że dostanę od ręki. Po 3 miesiącach nadal czekam na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy ... nie chce już walczyć, nie chce jej widzieć, chce zapomnieć jak najprędzej i iść dalej.
Jedyny problem, to to, że nie wiadomo gdzie ona mieszka. Wiem, że coś wynajmuje ze swoim fagasem, ale adresu nie chciała podać. Poczty poleconej na adres zameldowania nie odbiera.
Na szczęście zgodziła się podpisać u notariusza rozdzielność majątkową. Za jedyne 400zł, jestem od niej całkowicie niezależny finansowo. Nie muszę pytać o zgodę na kredyt, nie boję się też, że będę ciągany za jej długi. W świetle przedłużającej sie procedury rozwodowej, to prawdziwy luksus dla mojej psychiki i ułatwienie w codziennym życiu.
Nadal syn (student) jest na moim utrzymaniu. Ona ani grosza mu nie przysyła, teraz twierdząc, że wynajem i raty za auto sa dla niej "ogromnym obciążeniem". Tak jakbym ja nie miał tego samego problemu a jej auto (za blisko 80tyś) było ważniejsze od dziecka ... swoja drogą to i dobrze, przynajmniej syn nie musi być jej za nic wdzięczny.
Przez całe 5 miesięcy notorycznie dostawałem (i nadal dostaję) od niej wiadomości, że: "kocha, tęskni, rozpacza, żałuje" albo "nienawidzi, nie chce żadnego kontaktu, jestem złodziejem, to wszystko moja wina". Chora amplituda emocji. Nigdy nic nie odpisywałem ...
Dzisiaj jestem innym człowiekiem. Nie ma tamtego mnie. Idę swoją drogą i mogę powiedzieć, że wreszcie jestem szczęśliwy. Prędzej, czy później rozwód dostanę i wreszcie się uwolnię od tej toksycznej kobiety. Patrze trochę z politowaniem na to, jak ona sie miota z uczuciami i swoim życiem. Coraz rzadziej o niej myślę. W pamięci mam jedynie pierwsze cudowne kilkanaście lat naszego związku i wspominam je trochę jak dobry film z dramatycznym zakończeniem. Ale film się skończył i trzeba żyć. Teraz żyję wreszcie pełna piersią. Czego i Wam wszystkim zdradzonym życzę.
Dlaczego bliskie nam osoby nas tania i cierpimy bardzo.u mnie też ból i bezradność.a jestem mężatka 31 lat i mąż zdradza.oszukuje i jeszcze wygaduje straszne rzeczy że nigdy mnie nie kochał to dlaczego nadal mieszka z nami tzn.dziecmi.jak teraz ma kochankę to dlaczego się nie wyprowadzi bo niemą gdzie pójść.a ja przechodzę piekło.prosze się trzymać.ja pana rozumiem.
Dlaczego bliskie nam osoby nas tania i cierpimy bardzo
a my nie robimy tego samego innym ludziom?
nie ma nic bardziej blokującego człowieka i hamującego jego rozwój, niż przekonanie o tym, jaki to lepszy jest od innych; jaki to lepszy jest od drugiego człowieka;
z takiego myślenia, że jestem taki wyjątkowo dobry, bierze się to przeszacowanie tego na co zasługujemy i ból tyłka po zdradzie;
ogromne zdziwienie i nieumiejętność pogodzenia się i poradzenia sobie z tym co nas spotkało;
no bo jak jesteśmy tak wyjątkowi w tym złym i okrutnym świecie, to taki sam ideał nam się należy, jak nic; bo wszystko co nasze jest idealne, bo nasze;
ba! my szukamy takich samych ideałów; szukamy utopii; a szukając jej w rzeczywistym świecie wchodzimy w świat fantazji i złudzeń;
a później zonk! budzimy się z bólem otwierając oczy, że rzeczywistość nie jest tą bajką, którą sobie uroiliśmy na potrzeby trwania w przekonaniu o naszej zajebistości;
Ghost , twój wpis znikł przez problemy techniczne , ale przez chwilę był tu , czytałem, rozpoczynasz nowe życie z nową osobą po rozwodzie i w końcu spokojniejszy , najlepszego na nowej drodze , trzymaj się zdrowo!
.... no tak - post trafił w niezbadaną otchłań netu
To jeszcze raz ... może już nie tak emocjonalnie ale zależy mi żeby historia miała swój koniec. Koniec, który jest początkiem nowego, lepszego życia. Może ktoś na mojej historii nauczy się czegoś nowego. Może to będzie przestroga a może pocieszenie. W każdym razie dowód, że jest inne, lepsze życie po za toksycznym związkiem z kobietą, która zdradzała.
Reasumując, po 25 miesiącach od (o ile mi wiadomo) pierwszej zdrady, po sięgnięciu dna w uzależnieniu, po dwóch pobytach w szpitalu, po całkowitym rozpadzie rodziny i wreszcie po 9 miesiącach od złożenia wniosku rozwodowego i dwóch, kilkunastominutowych rozprawach (na które pozwana się nie stawiła) - jestem wreszcie wolnym człowiekiem. Wolnym od stresu, wolnym od nałogów, wolnym od wszystkiego, co mnie w ostatnim czasie zabijało.
I chcę podkreślić to, że ogrom zasługi w przetrwaniu tego horroru, przypada temu portalowi a szczególnie ludziom go kreującym. Tym, którzy w najcięższych momentach mojego życia, jako jedyni byli ze mną. Byli zawsze i na każde zawołanie. To właśnie Wam przyjaciele DZIĘKUJĘ.
Pozostaję na portalu, ale już w zupełnie innej roli. Swoim doświadczeniem chcę służyć wszystkim "nowym" i potrzebującym, by przynajmniej w części spłacić dług wdzięczności, za okazaną mi tutaj pomoc i wsparcie.
Ghost...jak ja ci zazdroszczę. Moje małżeństwo się sypie po 24latach. Przyłapany na zdradzie, a ja walczę ze sobą co robić.
Tak bardzo bym chciała być do przodu jakie 2 lata, mieć ten koszmar za sobą, bo strasznie mi obecnie źle, ciężko i smutno. Jestem ze wszystkim sama, dosłownie...
Pozdrawiam
Cytat
przecież nie piszę/nie napisałam.
Cytat
Obecne zachowania są wynikiem braku konsekwencji autora.
O to zdanie Ci chodzi?
Wybaczanie zdrady na miękko 4x,uważasz za cementowanie związku,czy nagroda w postaci włażenia jej w tyłek i spełnianie zachcianek?
Może synowi powiedzieć było super między nami,rozumieliśmy się,byliśmy wspaniałą rodziną a matka zdradą rozwaliła JĄ?
A nie było tak /możliwe że przez nieprzerobioną tragedię która ich spotkała lub z powodu rutyny/że oddalili się od siebie ,komunikacja nawaliła prezenty itd miały to wynagrodzić,zatrzymać ją po wykryciu zdrady ?bo przecież nie scementować związek.
Można naprawdę powiedzieć że żona rozwaliła rodzinę?
Jaką wersję syn powinien dostać?
Co do koleżanki panowie.
Poznałam ich kilka lat przed zdradą,spędziliśmy razem wakacje,kilka ognisk było wspólnych i nie mogłam się na nich napatrzeć.Weseli,uśmiechnięci,zabawni,ładni Między nimi córeczka tatusia i przylepa mamusi.W rozmowie z nią powiedziałam że nie mogę od nich oderwać oczu.A ona powiedziała mi o samotnych wieczorach i nocach,późnych powrotach zakropionych alkoholem itd o tym że myśli o rozwodzie bo mimo próśb i gróźb nic się nie zmienia.Odwleka to ze względu na to że on kocha dziecko tak samo jak ono jego .Wiedziała że on by na niej wymógł pozostanie tak jak robił to do tej pory gdy mówiła mu o wyprowadzce.
Pit ona sama po spakowaniu się powiedziałam mu że odchodzi do..
Napisałam o gałęzi bo i tak by to ktoś dopisał.Od kochanka miała tylko wsparcie sama zarabiała taką kasę że z własnej woli płaciła ogromne alimenty teoretycznie na dziecko,dodatkowo ją ubierała,płaciła za wczasy/z i za pracującego w budżetówce ojca/
Ojciec naprawdę wymógł na znajomych opowiedzenie się po której są stronie,nie utrzymywał kontaktu z tymi którzy spotykali się z ex
Córka została żeby się opiekować ojcem który,,nie da sobie sam rady" to są słowa które słyszałam od tego dziecka.
Spotykała się z matką itd ale to ojcu należało się wsparcie.
Nick
Cytat
i Ty to wiesz Nick?
1. mam wszystko nowe,
2. pozbyłem się setek rzeczy, które zalegały w całym mieszkaniu, nieprzydatne już nikomu a tylko zatrzymane ze względów sentymentalnych, nagromadzone przez lata zbierały kurz,
3. mam wokół siebie ład i porządek, bo mam mało rzeczy,
4. nic co pochodzi z poprzedniego życia nie ma dla mnie wartości, więc pozbycie się tych maneli nie sprawia już problemu,
5. to co mam podoba mi się, bo jest jedynie moim wyborem, nikt mi nie mówi, co powinienem mieć, mimo, że mi się nie podoba, lub nie chcę tego mieć,
6. sam decyduję co zrobię, nie muszę z nikim tego uzgadniać,
7. sam zarządzam swoim czasem i sam układam swoje plany, nikt w to nie ingeruje, wywracając wszystko do góry nogami,
8. robię tylko to, co lubię (i muszę), nikt mi niczego nie narzuca wbrew mej woli,
9. sam wybieram z kim się kontaktuję, spotykam, koleguję, nikt nie deprecjonuje moich kontaktów,
10. słucham, czego chcę słuchać i tak głośno jak chcę, oglądam to, co mnie interesuje i to, co lubię, chodzę gdzie chcę i kiedy chcę,
11. nie mam stresu, że jak się w czymś potknę, lub czegoś nie uzgodnię, lub dokonam złego wyboru, to może mi się oberwać,
12. jestem odpowiedzialny tylko za siebie, połowa problemów znika,
... jestem wolnym człowiekiem
P.S. A co jeśli żona zmieni gusta muzyczne np.?
Cytat
Dorze że po części zaczynasz widzieć jak żyć w porządku ze sobą.
Prawda jest taka, że trauma zostanie chyba ze mną do końca życia, tylko coraz bardziej się do niej przyzwyczajam. Oczywiście nadal mam psychiczne wzloty i upadki, ale coraz więcej jest dni pogodnych w moim życiu. Nauczyłem się zwalczać dołki, co nie znaczy, że zawsze z nimi wygrywam.
Na dzisiaj nie szukam nowego związku. Podjąłem kilka prób, by podbudować swoje zdeptane ego. Muszę przyznać, że z dobrym rezultatem, co pokazało mi, że po za MOJĄ byłą partnerką, istnieje jeszcze inny wszechświat. Zawczasu jednak wycofywałem się, zanim nowa relacja stała się bliska, mając świadomość, że nie jestem jeszcze gotowy i mógłbym skrzywdzić kobietę(y), która(e) tak jak ja, próbuje(ą) budować coś od zera. Ten czas jeszcze nadejdzie ...
Pytacie co u mnie? Nie chce zaśmiecać cudzych wątków, więc ...
kontakty z BYŁĄ są w miarę poprawne, powiedziałbym: merytoryczne
zdarzają się drobne incydenty, ale na ogół dogadujemy się
nie mieszkamy razem
dom, samochody i wszystko co było wartościowe, sprzedane albo podzielone - obyło się bez sądowego podziału majątku i awantur - trwa wyprowadzka
na razie żadne papiery nie są złożone, mnie na tym nie zależy a jej chyba też, niemniej będzie to trzeba zrobić, gdyż budując nowe życie, będzie trzeba zaciągać nowe zobowiązania - każde już na własną rękę
Co będzie dalej? Nie wiem. Żyję tu i teraz. Nie zastanawiam się nad przyszłością.
Jedno jest pewne: nigdy już jej nie zaufam (!) w kwestiach duchowych. Tym samym uważam, że odrodzenie związku jest niemożliwe ...
A co z jej kochankiem? czy poinformowałeś jego żonę?
Mogę się tylko domyśleć, co przeżywasz...Nie będę pisał o zdradzie i emocjach....Ale coś Tobie doradzę...Wydajesz się być niegłupim facetem i chciałeś mieć poukładany świat i życie...Więc to zrób...Złóż te papiery...nie czekaj "aż wróci"...dlaczego to piszę...
chyba nikt na tym forum nie pisze tak pedantycznie jak Ty...przepraszam, ale w twojej ostatniej wypowiedzi w wątku "standard" przykuło to moją uwagę bardziej niż sama treść....oczywiście nie mówię że to źle...tylko nie składając papierów kłócisz się sam ze sobą o bałagan w swoim pokoju - chyba
Trzymaj się!
1. odnoszę wrażenie, że proces rozwodowy spowoduje u mnie odżycie niechcianych wspomnień - zwyczajnie boję się tego bólu i cierpienia, które może naruszyć z trudem wypracowaną równowagę psychiczną,
2. nie mam jakiś specjalnych trudności z dogadaniem się w kwestiach merytorycznych z moją BYŁĄ - podział majątku zrobiliśmy na własną rękę i bez przeszkód,
3. proces (nawet za porozumieniem stron) to też adwokaci, pisma, rozprawy, brudy - dzisiaj to niepotrzebne dla mnie przeżycia i koszty,
4. nie planuję w najbliższych miesiącach dużych inwestycji, że potrzebna była zgoda współmałżonka
5. papier, to papier ... nigdy nie był dla mnie ważny, liczyły się tylko czyny i uczucia.
Mógłbym pewnie wymienić więcej mniej, lub bardziej istotnych dla mnie powodów, ale ... nie chcę o tym myśleć. Nie chcę przywoływać tych zdarzeń. Jeszcze nie teraz.
Zapewne też całkowicie podświadomie unikam tematu, który w pewnym sensie oznacza symboliczny koniec związku. Koniec 30 lat wspólnego pożycia z kobietą, którą jak się domyślacie, nadal kocham. Kocham kobietę, z którą przeżyłem niezliczoną ilość wspaniałych chwil. Nienawidzę natomiast kobiety, która przysporzyła mi tyle bólu i cierpienia. Zawiodła moje zaufanie i mnie zdradziła. Tamtej pierwszej już dawno nie ma, a z tą obecną, z pewnością muszę się rozstać. Również papierowo ...
normalnyfacet, pomimo podjętych prób, nie udało mi się skontaktować z żoną kochanka. Może i dobrze, a może źle. W każdym razie działałem wtedy pod wpływem mocnego wzburzenia. Dzisiaj jest mi to zupełnie obojętne. Nie jestem też do końca pewny, czy MOJA zerwała całkowicie swój romans, tak jak mnie zapewnia od tygodni. To też właściwie jest mi obojętne. Z całą pewnością jednak nie umiałbym komukolwiek doradzić dzisiaj, czy informować drugą stronę, czy nie.
Cytat
Niestety Ghost, ale twoja wyliczanka to tak naprawdę pocieszanie samego siebie i zasłaniianie tej strasznej dziury po odejściu żony. Kochasz ją jesteś przerażony wizją życia bez niej. Tak ma mają wszyscy zdradzeni i mie przejmuj się, że masz problem z całkowitym odcięciem się od niej. Głęboko w tobie tli się nadzieja na jej powrót i ja to rozumiem. Nie przejmuj się tym, że nie "posprzątałeś", każdy inaczej radzi sobie z bólem.
Rozumiem, że wiele przeżyliście, śmierć, choroba, tyle fajnych chwil....Wy najprawdopodobniej kiedyś będziecie razem...nie chcę dyskutować czy to dobrze czy to źle...Ale tak jak w kabarecie "chrzciny" kabaretu skeczów męczących, gdy rodzina dowiedziała się, ze będą bezalkocholowe wystosowali prośbę: "może chociaż wino" .....tak Ja: Może chociaż separacja...Dokończ to i poukładaj sobie świat....
Nie wiem czy rozwijać wątek o fakt, że twojej żonie na rękę był podział majątku...ma za co hulać...a w razie czego??? no właśnie...
Zapewne kiedyś pozwolisz jej wrócić...gdy już to zrobisz to zrób to na swoich warunkach...będzie musiała wrócić do Twojego poukładanego świata...ale rozpierd..li go Tobie w mig jeżeli już teraz nie okażesz się konsekwentny...
Nie wiem ile wiesz o Kobietach...sam nie wiem ile Ja wiem...ale powiem Tobie jedno...Konsekwencja(mężczyzny) jest przez kobietę postrzegana jako atut dużo bardziej "kaloryczny" niż chociażby zaradność...powiem, że w jakimś sensie jest chyba pociągająca....nie wiem może Panie powiedzą więcej na ten temat...Nie bój się być konsekwentny...nie myśl by być konsekwentny...tylko bądź...
Powiem Tobie coś...Nie kłócę się z żoną o kolory ścian...o to gdzie mamy jechać na wakacje...nie stawiam na swoim chociaż często mam inne zdanie...ale nie stawiam na swoim gdy kłócimy się o banialuki....natomiast gdy kiedyś naprawdę mieliśmy powód do kłótni...który miałby wpływ na całe nasze dalsze życie...nie cofnąłem się nawet o krok...nie ustąpiłem pola na centymetr...popatrz, nie odeszła
Teraz Ty stoisz na polu i musisz się wykazać...nie pozwól się przepchać...Jeżeli mówiłeś Jej że złożysz papiery rozwodowe to złóż...wtedy nawet separacja będzie kompromisem...jeżeli nic nie mówiłeś to złóż wniosek o separację...
Noż Kur.a baby powiedzcie, że mu coś....
Cytat
To dla niej najlepszy układ z możliwych, wsparcie w jej działaniach jak nic. Za jakiś czas może nie mieć skrupułów, bo ich nie ma, zrobić jeszcze jeden podział bo ten nic nie znaczy, prawnie to wciąż jedno gospodarstwo w którym w ustalenia małżonków nikt nie będzie wnikał. Ghost, jak jej będzie na rękę, może tak zmanipulować sytuację, że rozwód będzie z Twojej winy, wystarczy, że kogoś poznasz; wtedy dopiero dowiesz się, co to jest ból bycia frajerem. Musisz brać to pod uwagę a nie żyć nadziejami czy przeszłością. To już jest inna rzeczywistość, inne parametry się liczą;
Mnie rozśmieszył argument o nie planowaniu większych inwestycji
A skąd wiesz, skoro nie masz nad nią kontroli, wiesz, że nie dba o Ciebie, nie troszczy się o Twoje dobro, że ona czegoś nie zaplanuje sama czy z nowo poznanym gościem i ciebie tym nie obciąży?. Nie wiesz na kogo trafi i co im przyjdzie do łba; mało kto troszczy się o coś co zostawia za sobą w tyle, wiedząc, że niewiele ugra, wręcz przeciwnie, chce jak najwięcej z tego wyciągnąć.
Niezliczona ilość wspaniałych dni ma znaczenie tylko dla Ciebie bo w to inwestowałeś, ona najprawdopodobniej tylko brała. Teraz jak nie od Ciebie to weźmie od kogoś innego.
Puszczasz kogoś wolno, kto wsadził Ci nóż w plecy zostawiając mu wciąż taką możliwość? Oj;
Cytat
Nie uciekaj, bo Cię dopadnie z zaskoczenia w najmniej odpowiednim momencie, chyba, że świadomie to bierzesz pod uwagę bo nie masz wyjścia;
Cytat
To nie o radykalne działania chodzi, tylko o rozsądne ustawienie się do sytuacji;
Możesz się rozstawać, nie rozstawać, wszystko jedno co Ci pasuje, tylko zabezpiecz się tak, żeby się nie zdziwić jak Ci coś znowu na łeb spadnie; Uważasz, że stać Cię na brak rozsądku?;
cel (jak twierdzi) - danie jej kolejnej szansy.
Wczoraj nastąpiło apogeum tego wszystkiego - stała na dworcu kilka godzin (nie mieszkamy razem), czekając na moje pozwolenie na jej przyjazd do mnie - w tym czasie było wszystko co wymieniałem powyżej, tylko znacznie bardziej intensywnie.
Wieczorem, po raz kolejny, stanowczo powiedziałem NIE.
Przed północą nastąpił z jej strony esemesowy atak agresji. Przypuszczam, że po rozmowie z jakimś "zaufanym doradcą" ... Dowiedziałem się, że jestem złodziejem, oszustem, że zasłużyłem na to co mi zrobiła, że mnie nienawidzi i żałuje, że urodziła mi dzieci i jeszcze ze 100 innych obelg. Wszystko niby za to, że tak ją potraktowałem podle (czyli nie zgodziłem się na jej przyjazd), jak ona chciała mi się całkowicie oddać i była bliska odebrania sobie życia (!) bo zrozumiała jak mnie skrzywdziła ...
Do tej pory nie odpowiedziałem na żaden esemes, niemniej chyba rozumiecie jak jej słowa bolą i ile jest we mnie żalu do niej. Mam ochotę wystrzelić do niej ze wszystkich armat w myśl zasady: najlepszą obrona jest atak. Mogę być złośliwy, ironiczny lub ją wyśmiać ... (!?)
W związku z tym chciałem Was zapytać: jak powinienem zachować się w takiej sytuacji???
Ja na Twoim miejscu przeprowadziłbym jednak z nią rozmowę, która być może raz na zawsze rozwiałaby Twoje wątpliwości co do jej intencji.
Cokolwiek nie zrobisz życzę wytrwałości.
Pytasz o radę ...
Wiesz, z mojej oceny sytuacji która opisałeś,
Widzę , że żona chciała po prostu postawić na swoim nie licząc się z Twoim zdaniem.
Siedzenie przez kilka godzin na dworcu czekając na Twoja zgodę - to próba wymuszenia Twojej zgody poprzez litość .
Ale, o ile można być litościwy dla osoby która znajdzie się nagle w tarapatach, to dlaczego miałbyś mieć litość dla osoby która wybrała sobie na miejsce przebywania dworzec, chociaż mogła być w tym czasie w domu, w SPA lub gdziekolwiek i tam na spokojnie uzgadniać z Tobą sposób, miejsce i czas spotkania. Spotkania, ale nie wprowadzenia się z tobołkami ciuchów, emocji i niedomkniętych, niewyjaśnionych spraw z Waszej przeszłości .
Odczytuję jej postępowanie jako szantaż emocjonalny , próba wmanipulowana Ciebie w poczucie winy za jej krzywdę, która była krzywda na pokaz , sprowokowaną przez nią na potrzebę zagrania Ci na emocjach.
Takie odczytanie jej zamiarów , zachowania jest spójne z jej zachowaniem po akcji na dworcu .
Kiedy jej plan się nie udał , zaczęła się agresja, obrażanie Ciebie i całych 30 lat wspólnego życia i jego dorobku, a następnie ponowne obarczanie Ciebie winą, za to że jęk plan nie wypalił .
Mniejsza o powody dla których chciała powrotu.
Wątpię w jej poczucie winy .
Gdyby tak było , nie próbowałaby przerzucić ja na Ciebie.
Gdyby tak było , gdyby to poczucie winy ja dręczyło , to z pokorą przyjęłaby Twoja decyzje i zapewniała o swoim czekaniu na Ciebie, cokolwiek zdecydujesz. Nez próby pogwałcenia Twoich uczuć , bez grania na nich na swój użytek.
Dla mniej jej zachowanie to totalny brak szacunku do Ciebie.
Pomijam już kwestie jej zdrady, jej zachowania przedtem, uzgodnień i wszystkiego co doprowadziło Was do punktu w którym jesteście .
Nawet gdyby o tym zapomnieć ( a tego nie tylko się nie da, ale i należy zrobić bo jest to "lessons learningowej" to i tak jej zachowanie byłoby niedopuszczalne.
Cytat
najlepiej to chyba odpisać smsa z krótkim: "przepraszam, ale nie było mnie pod telefonem", żeby mogła zobaczyć, jaką idiotkę sama z siebie robi pod wpływem nieogarniętych emocji,
a tak na poważnie, to chyba najlepiej zachować się jak człowiek, ale z wyraźnym zaznaczeniem swoich granic;
bo przecież, jak będziesz podbijał jej emocje:
Cytat
to tylko pokażesz tym samym, jak i Twoje są silne;
i jak silnie ona jeszcze na Ciebie działa, a tym samym jak jesteś słaby;
jak wiele masz nieprzepracowane jeśli chodzi o emocje z nią związane;
Złożyłem wniosek o rozwód bez orzekania o winie. Nie mamy małoletnich dzieci, ani wspólnego majątku, więc mam nadzieję, że dostanę od ręki. Po 3 miesiącach nadal czekam na wyznaczenie terminu pierwszej rozprawy ... nie chce już walczyć, nie chce jej widzieć, chce zapomnieć jak najprędzej i iść dalej.
Jedyny problem, to to, że nie wiadomo gdzie ona mieszka. Wiem, że coś wynajmuje ze swoim fagasem, ale adresu nie chciała podać. Poczty poleconej na adres zameldowania nie odbiera.
Na szczęście zgodziła się podpisać u notariusza rozdzielność majątkową. Za jedyne 400zł, jestem od niej całkowicie niezależny finansowo. Nie muszę pytać o zgodę na kredyt, nie boję się też, że będę ciągany za jej długi. W świetle przedłużającej sie procedury rozwodowej, to prawdziwy luksus dla mojej psychiki i ułatwienie w codziennym życiu.
Nadal syn (student) jest na moim utrzymaniu. Ona ani grosza mu nie przysyła, teraz twierdząc, że wynajem i raty za auto sa dla niej "ogromnym obciążeniem". Tak jakbym ja nie miał tego samego problemu a jej auto (za blisko 80tyś) było ważniejsze od dziecka ... swoja drogą to i dobrze, przynajmniej syn nie musi być jej za nic wdzięczny.
Przez całe 5 miesięcy notorycznie dostawałem (i nadal dostaję) od niej wiadomości, że: "kocha, tęskni, rozpacza, żałuje" albo "nienawidzi, nie chce żadnego kontaktu, jestem złodziejem, to wszystko moja wina". Chora amplituda emocji. Nigdy nic nie odpisywałem ...
Dzisiaj jestem innym człowiekiem. Nie ma tamtego mnie. Idę swoją drogą i mogę powiedzieć, że wreszcie jestem szczęśliwy. Prędzej, czy później rozwód dostanę i wreszcie się uwolnię od tej toksycznej kobiety. Patrze trochę z politowaniem na to, jak ona sie miota z uczuciami i swoim życiem. Coraz rzadziej o niej myślę. W pamięci mam jedynie pierwsze cudowne kilkanaście lat naszego związku i wspominam je trochę jak dobry film z dramatycznym zakończeniem. Ale film się skończył i trzeba żyć. Teraz żyję wreszcie pełna piersią. Czego i Wam wszystkim zdradzonym życzę.
psychopatia nie ma plci...
wszystkiego najlepszego, dla Ciebie i syna. Cieszy taka pozytywna relacja od kogoś, kto już przeszedł najgorsze
Cytat
a my nie robimy tego samego innym ludziom?
nie ma nic bardziej blokującego człowieka i hamującego jego rozwój, niż przekonanie o tym, jaki to lepszy jest od innych; jaki to lepszy jest od drugiego człowieka;
z takiego myślenia, że jestem taki wyjątkowo dobry, bierze się to przeszacowanie tego na co zasługujemy i ból tyłka po zdradzie;
ogromne zdziwienie i nieumiejętność pogodzenia się i poradzenia sobie z tym co nas spotkało;
no bo jak jesteśmy tak wyjątkowi w tym złym i okrutnym świecie, to taki sam ideał nam się należy, jak nic; bo wszystko co nasze jest idealne, bo nasze;
ba! my szukamy takich samych ideałów; szukamy utopii; a szukając jej w rzeczywistym świecie wchodzimy w świat fantazji i złudzeń;
a później zonk! budzimy się z bólem otwierając oczy, że rzeczywistość nie jest tą bajką, którą sobie uroiliśmy na potrzeby trwania w przekonaniu o naszej zajebistości;
To jeszcze raz ... może już nie tak emocjonalnie ale zależy mi żeby historia miała swój koniec. Koniec, który jest początkiem nowego, lepszego życia. Może ktoś na mojej historii nauczy się czegoś nowego. Może to będzie przestroga a może pocieszenie. W każdym razie dowód, że jest inne, lepsze życie po za toksycznym związkiem z kobietą, która zdradzała.
Reasumując, po 25 miesiącach od (o ile mi wiadomo) pierwszej zdrady, po sięgnięciu dna w uzależnieniu, po dwóch pobytach w szpitalu, po całkowitym rozpadzie rodziny i wreszcie po 9 miesiącach od złożenia wniosku rozwodowego i dwóch, kilkunastominutowych rozprawach (na które pozwana się nie stawiła) - jestem wreszcie wolnym człowiekiem. Wolnym od stresu, wolnym od nałogów, wolnym od wszystkiego, co mnie w ostatnim czasie zabijało.
I chcę podkreślić to, że ogrom zasługi w przetrwaniu tego horroru, przypada temu portalowi a szczególnie ludziom go kreującym. Tym, którzy w najcięższych momentach mojego życia, jako jedyni byli ze mną. Byli zawsze i na każde zawołanie. To właśnie Wam przyjaciele DZIĘKUJĘ.
Pozostaję na portalu, ale już w zupełnie innej roli. Swoim doświadczeniem chcę służyć wszystkim "nowym" i potrzebującym, by przynajmniej w części spłacić dług wdzięczności, za okazaną mi tutaj pomoc i wsparcie.
Tak bardzo bym chciała być do przodu jakie 2 lata, mieć ten koszmar za sobą, bo strasznie mi obecnie źle, ciężko i smutno. Jestem ze wszystkim sama, dosłownie...
Pozdrawiam