Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam Wszystkich! Postanowiłem podzielić się swoją historią, jakże podobną do wszystkich, o których tutaj czytałem. Niestety dołączyłem niedawno do grona zdradzonych...
Z żoną byliśmy ze sobą 8 lat - z czego niespełna 4 lata w małżeństwie. Po ślubie zamieszkaliśmy razem w domu moich teściów, z tym, że mieliśmy pełną swobodę, w zasadzie zajmowaliśmy 3/4 domu, dwa osobne wejścia. Rok po ślubie urodziło nam się dziecko, piękny synek, w tym czasie również zainwestowaliśmy bardzo dużo wspólnych pieniędzy w remont samego domu jak i całego obejścia. wiadomo jak to w małżeństwach czasem bywało lepiej czasem gorzej. Bywały również ciche dni po kłótniach. Wynikało to poniekąd z tego, że oboje z żoną (jeszcze) jesteśmy dość uparci.Od połowy zeszłego roku kłótnie te przybierały na intensywności. Postanowiłem porozmawiać kilkakrotnie z żoną, że musimy coś zrobić bo zaczynamy się od siebie oddalać. Ja dawałem z siebie wszystko, żona niekoniecznie, takie było przynajmniej moje odczucie, ale faktycznie kłótni w tym czasie było mniej. Z początkiem tego roku zaproponowałem żonie terapię małżeńska, gdyż moja żona z mojego punktu widzenia nie angażowała się w ten związek tak jak ja - zresztą sama rzeczywiście to przyznała, że nie wie czemu, ale się zdystansowała. Zgodziła się... Byliśmy na dwóch spotkaniach.... na trzecie już nie chciała pójść....Chwilę potem zacząłem zauważać, że dziwnie się zachowuje, klasyka: nieobecna, zamyślona, telefon wiecznie przy doopie, uciekanie z domu, prowokowanie kłótni i pretensje jaki ja to jestem zły. Kochałem ją bardzo to i momentalnie tę zmianę zauważyłem. od razu przyszło mi na myśl, że pojawił się ktoś trzeci. Przy próbie rozmowy (szkoda, że nie trafiłem tutaj wcześniej, wówczas moje działania byłyby inne) oczywiście zaprzeczanie itd. Gdy nie miałem już wątpliwości bo zajrzałem do jej komórki ( a tam smsy typu kochanie, skarbie itd) postanowiłem jej oznajmić, iż o wszystkim wiem i zrobiłem jej straszną awanturę, po czym oznajmiłem, że się wyprowadzam. Oczywiście mimo odkrycia tych smsów dalej twierdziła, że ona tak pisze z kolegami... boże jakie to prymitywne i beznadziejne...No cóż jak powiedziałem tak zrobiłem. Wyprowadziłem się do swoich rodziców, wówczas jeszcze nie do końca do mnie docierało to, że to się dzieje naprawdę, rzeczywiście miałem takie myśli, jak każdy pewnie w takich sytuacjach, że być może ona mnie jednak nie zdradza, heh nawiniak. W tym czasie nie kontaktowałem się z nią w sprawie innej niż dziecko.W końcu kiedy przyjechałem pewnego dnia do dziecka odkryłem kolejne dowody w postaci pikantnych treści oraz zdjęc, które sobie przesyłali na portalu Facebook. Wówczas tak mnie to uderzyło, że nie miałem już wątpliwości. O tym fakcie już nie miałem zamiaru informować żony. Udałem się do prawnika. Efekt - za kilka dni pierwsza sprawa rozwodowa, oczywiście pozew z jej winy, ale to nie wszystko, ona w odpowiedzi na pozew powypisywała takie głupoty ( m.in że była przemoc co jest prymitywnym pomówieniem i oczywiście nieprawdą), że po pierwsze człowiek zastanawia się jak mógł nie zauważyć przez tyle lat z jakim złym człowiekiem się związał, po drugie okazuje się, że w ogóle nie znało się osoby, która wydawało się będzie przy mnie do końca życia. Cóż w 2 miesiące rozpier...oliła bez skinienia głową wszystko co budowaliśmy przez 8 lat. Nie został kamień na kamieniu. W jednej chwili całe moje życie odwróciło się mi do góry nogami. Gdy spotkałem się z nią w sprawie podziału ruchomości, to zaczęła roztrząsać to co się wydarzyło. Powiedziałem jej, że nie chcę o tym rozmawiać, nie to jest przedmiotem naszego spotkania. A ona swoje i ciągle atak i arogancki ton, stwierdzenia typu, że się pospieszyłem z tym rozwodem, na co odpowiedziałem, że NIE - to tylko konsekwencja tego, że ona pośpieszyła się ze zmianą partnera. Na chwilę obecną zostałem z niczym, niczym nastolatek. Miałem wszystko - rodzinę, dom a nie mam nic. Mieszkam niczym nastolatek u rodziców bez póki co perspektyw na własne M bo całą kasę włożyłem w dom, który niestety nie zdążył zostać przepisany na nas...No cóż oczywiście w tej chwili pluję sobie w twarz, że mogłem się w jakiś sposób zabezpieczyć, ale jak to mówią jak wiesz, że się przewrócisz to nie wychodzisz z domu. Jestem teraz na etapie podnoszenia się. Dostałem jak każdy tutaj srogą lekcję życia. Po czterech miesiącach z każdym dniem czuje się jednak lepiej, zapisałem się na siłownię, kupiłem sobie nowe ciuszki, po prostu zająłem się sobą. Czasem zastanawiam się czy rzeczywiście nie pośpieszyłem się z tym krokiem, a z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nie potrafiłbym już żyć z takim człowiekiem. Najgorsze jest to, że to ciągle boli. I jak tu żyć?Co mogę jeszcze zrobić? Wiem, że cały czas są we mnie emocje, nie mogę tak zobojętnieć mimo, że bardzo chciałbym...
Miałem podobnie jeśli chodzi o zaprzeczenie wszystkiemu... Ale to co zobaczyłem i jak polaczyłem wszystkie fakty to myśli że doszło do najgorszego są nie do odpedzenia... Moja Ż mówi że jestem dla niej jedyny i że mnie kocha i że chce żebyśmy wszystko naprawili, jak na razie minęło parę dni od mojego odkrycia i widzę że się stara, ale sam mam wątpliwości, pokazuje mi swoje wiadomości ale są też takie, które ukrywa i ja to widzę. Póki co nic nie mówię tylko obserwuje i rozmyślam czy dalej to ciągnąć. Stosuje się też do kroków z forum. Myślę, że w Twoim przypadku jak już decyzje zostały podjęte to postaraj się ułożyć życie na nowo, masz syna i jego dobro jest najważniejsze bo na pewno też przeżywa ta sytuacje. Też mamy dziecko i tylko ono daje mi siłę na chwilę obecną, do moich decyzji potrzebuje jeszcze czasu... Życzę Ci odnalezienia się po tym wszystkim - wierzę, że dasz radę
heartofdarkness - cóż ja życzę Tobie wytrwałości, masz to szczęście albo i nieszczęście ( to się okaże za jakiś czas), że Twoja żona przynajmniej wyraziła skruchę, che naprawy - przynajmniej tak twierdzi. U mnie sytuacja była o tyle prosta, jeśli można w ogóle się tak wyrazić, że nie było ani skruchy, ani błagania, tylko zaprzeczanie do samego końca, typu chwycisz za rękę i odpowiedź to nie moja ręka. Czy to spowodowało, że łatwiej było mi podjąć tę decyzję, pewnie tak. O dzieciaka oczywiście dbam jak mogę, póki co przynajmniej na chwilę obecną nie robi przeszkód z widzeniami. Ma 3 latka, ale wiele rozumie, pyta dużo czemu nie mieszkam w domu itd. W takich momentach właśnie ręce opadają i przychodzi moment zawahania. Życzę Ci siły bo jeśli będziesz zdecydowany to ratować będzie Ci jej wiele potrzebne.
Witaj poczciwy
Ból z czasem przechodzi, powoli przyzwyczajamy się do sytuacji i izolujemy się od przeszłości. Oczywiście zawsze łączą dzieci. Ważne że nie masz poważnych problemów ze spotkaniami z synkiem.
Cytat
Wiem, że cały czas są we mnie emocje, nie mogę tak zobojętnieć mimo, że bardzo chciałbym...
Te emocje z czasem powinny się wypalić, chyba że dostatecznie je karmisz, dużo daje hartowanie, czyli czym częściej stykasz się z przeciwnościami tym bardziej stajesz się na nie silniejszy albo obojętniejesz. Oczywiście nie jest to reguła. Pasje albo pomoc innym dużo daje na początku, tak wyczuwam że jesteś otwartym człowiekiem, może z lekką utratą zaufania. Wyszukaj coś dla siebie a ból minie, wstaniesz do końca i zaczniesz normalnie żyć.
Komentarz doklejony:
P.S.
i witam sąsiada z okolicy
ona w odpowiedzi na pozew powypisywała takie głupoty ( m.in że była przemoc co jest prymitywnym pomówieniem i oczywiście nieprawdą),
Uważaj bo trafiłeś na cwaną, bezwzględną i kłamliwą babę. Jak śmiałeś ją ograniczać w bzykaniu się z innymi i udowadniać jej puszczalstwo. Mało tego, bez jej zgody chcesz się rozwodzić, kto Ci na to pozwolił? Jak ona teraz przed ludźmi będzie wyglądać, że to jej wina? Może zrobić wszystko, co jej tylko przyjdzie do głowy, że to wszystko to Twoja wina. Na pewno wszystkich będzie nastawiała przeciwko Tobie, robić z siebie ofiarę, żeby ukryć lub usprawiedliwić czy odwrócić uwagę od swojego puszczalstwa, którego jej zdaniem nie było. To Tobie się coś pomieszało niedobry człowieku;
ona w odpowiedzi na pozew powypisywała takie głupoty ( m.in że była przemoc co jest prymitywnym pomówieniem i oczywiście nieprawdą),
70% pozwów lub odpowiedzi na pozew tak wygląda, przed kochankami czy przed sądem "prawda" musi być na wyłączność. Jeśli sprawa toczy się dalej, to podaj mi na priw dane sędziego, jestem ciekawy która to ?
Pit - No cóż staram się nie karmić. Wszystko zależy od dnia, to pewnie naturalne. We wtorek pierwsza rozprawa - nie znam póki co personaliów sędziego czy też sędziny.
Yorik - to fakt, to, że jest bezwzględna, podła niech świadczy fakt, że po ujawnieniu smsów nie było czegoś w stylu przepraszam, kocham Cię, to nic nie znaczy, tylko najważniejsze było żeby nie pokazywać tego jej rodzicom...masakra. Ona zawsze dbała o swój wizerunek i łatwo oceniała innych w takiej sytuacji, a tu masz babola będzie musiał sama się zmierzyć z tym samym...Nie wyobrażam sobie innego wyroku niż na moją korzyść. Prawda musi zwyciężyć! Co innego, że będzie to Pyrrusowe zwycięstwo.
hmmmm...prawda musi zwyciężyć pod warunkiem, że się pan dobrze przyłoży... to jest wojna w której nie bierze się jeńców... twarde dowody i tylko twarde...żadnych ustępstw...skoro tak dba o wizerunek to proszę to wykorzystać...żadnych ustępst co najwyżej może skorzystać z prawa łaski...
Każdy który zdradził zachowuje się tak jak Twoja żona potrzebny jest czas żeby zrozumieć swój błąd i starać się go naprawić ...Uważam że zbyt szybko podjąłeś decyzje o rozwodzie ..targa Tobą ogromne poczucie krzywdy i ogromna nienawiść do zony ,ale wiesz mi emocje to bardzo zły doradca ....jeden błąd i przestaje się kochać tak według Ciebie to działa ,bo według Mnie niestety nie .....
Otwórz oczy ..nie ma idealnych małżeństw ,a większość z nich brudy pierze w domu ...
może warto to przemyśleć ...
"Bo każdy człowiek popełnia błędy. Bo każdy człowiek zasługuje na drugą szanse. A czasami i na trzecią. Bo nie jesteśmy nieomylni. Bo jesteśmy tylko ludźmi. Bo jesteśmy aż ludźmi. I jeśli popełniamy błędy, krzywdząc innych, powinniśmy się umieć do tego przyznać. A ci inni powinni umieć nam wybaczyć."
BETKAA a czy żona poczciwego zrobiła coś aby naprawić swój błąd ? Z tego co pisze poczciwy chyba nic tylko go atakowała broniąc kochanka, który ją posuwa. Trzymam kciuki za poczciwego niech szybko się odbuduje psychicznie i znajdzie kobietę, która za nim pójdzie w ogień a on za nią.
Bo każdy człowiek popełnia błędy. Bo każdy człowiek zasługuje na drugą szanse. A czasami i na trzecią. Bo nie jesteśmy nieomylni. Bo jesteśmy tylko ludźmi. Bo jesteśmy aż ludźmi.
Nie wchodzi się 2x do tej samej rzeki,błąd można popełnić tylko raz i tylko raz szanse naprawy,raz zachwiane zaufanie jest już nie do odbudowania jedna zmarnowana szansa jest dowodem że na druga już nie zasługuje,tak łatwo jest wybaczyć ale nie zapomnieć to już zostaje...
BETKAA - nie bardzo rozumiem co masz na myśli? Czyli niby co, powinienem spokojnie się przyglądać romansowi mojej żony, schudnąć kolejne 12kg, nie spać kolejnych 10 nocy i czekać aż ona się opamięta a w tym czasie zostać wrakiem człowieka? O jakiej naprawie my mówimy skoro nawet nie ma skruchy? Poza tym tak jak Pit naprowadził, kto powiedział, że ja nie kocham? Kocham bardzo i właśnie w tym leży problem...
Otwórz oczy ..nie ma idealnych małżeństw ,a większość z nich brudy pierze w domu ...
może warto to przemyśleć ...
Może warto przemyśleć, że nie dla każdego jest ważne co ludzie powiedzą czyli moralność pani Dulskiej. Dulszczyzna w najczystszym wydaniu to wyrachowanie, wygodnictwo lub słabość
Cytat
Każdy który zdradził zachowuje się tak jak Twoja żona potrzebny jest czas żeby zrozumieć swój błąd i starać się go naprawić ...
Bzdura kompletna. Nie każdy jest tak arogancki, hardy, jadowity i kłamie aby zniszczyć drugą osobę (bezczelne oskarżanie o przemoc). Nie każdy kto zdradził po zdradzie niszczy swojego partnera, traktuje jak śmiecia i robi rzeczy, które uniemożliwiają jakiekolwiek porozumienie.
Są osoby, które nie widzą swoich błędów i nigdy nie zobaczą, więc co mają naprawiać, zwłaszcza jak nie doświadczą konsekwencji swoich działań; To jedyna szansa, by zaczęły myśleć, choć to też nie jest 100% gwarancja dla osób zwalających odpowiedzialność za swoje postępowanie na wszystkich i wszystko co możliwe.
Cytat
Uważam że zbyt szybko podjąłeś decyzje o rozwodzie ..targa Tobą ogromne poczucie krzywdy i ogromna nienawiść do zony ,ale wiesz mi emocje to bardzo zły doradca ...
Kobieto, powiedz to jego żonie, bo chyba pomyliłaś adres.
Dobrocią i czekaniem to tylko by się wykończył i nikt by tego nie docenił.
Ma teraz kobietę, która na siłę chce zrobić z siebie ofiarę i zrzucić winę na niego. Powinien na to pozwolić i udowodnić jej że jest ostatnią pipą? Tym bardziej by go nie szanowała.
Na dzień dzisiejszy podjął najlepszą decyzję i póki ona go nie przekona, że warto, nie udowodni, że jej bardzo na nim zależy (choć jestem ciekaw jak?), nie powinien się z niej wycofywać, bo nie ma do tego żadnych podstaw.
Skoro pozew rozwodowy nie rzucił jej na kolana a tylko rozjątrzył, to o czym mowa? To znaczy, że jej nie zależy, nie zrezygnuje z innych facetów, to on ma się dostosować jeśli chce dalej dostępować zaszczytu życia z księżniczką na jej warunkach.
To klasyczna próba siły i sprawdzenie czy można komuś narobić bez konsekwencji na głowę.
Na jej decyzje i życie ma ograniczony wpływ, na swoje na szczęście ma. A rozwód powinien właśnie pokazać prawdziwe intencje tej damy;
A tak na marginesie, znałem związek dość burzliwy, gdzie ślub brali 3x. Męczyli się ze sobą, ale nie mogli bez siebie żyć.
Dzięki wszystkim za wsparcie. Dokładnie Yorik, mam to samo zdanie. Wszystko tak naprawdę zależy od postawy zdradzacza. Cóż, moja żona okazała się najgorszym typem - brak jakiegokolwiek żalu, skruchy a wręcz przeciwnie. Cóż, samo życie. Trzeba jakoś żyć...
Witam Cię serdecznie
Poniżej link do mojej historii.
Przeczytaj bo historia prawie identyczna. Opisana od początku do końca.
Możesz dużo informacji pozyskać jak przeczytasz od deski do deski włącznie w komentarzami forumowiczów i ich radami. http://www.zdradzeni.info/news.php?re...dmore=4805
Później Ci napisze co uważam w kolejnym moim komentarzu bo wskoczyłem na chwilę
Komentarz doklejony:
Napisałem Ci wcześniej o mojej historii.
Zadałeś ważne pytanie ile czasu będzie bolało
Od mojego punktu zero czyli akcji rogi minęły dwa lata, od rozwodu rok. Generalnie czas leczenia liczyłbym od akcji rogi. Taki okres leczenia wynosi 1,5 roku do 2 lat. Wszystko zależy od tego jak długo będziesz się tym karmił i podlewał oliwy do ognia. Nie będę tu pisał wywodów o tym jak to mi przechodziło itd. ale napisze Ci rady dotyczące zdrowienia:
- nie pisz z żoną sms itd.
- pisz sms tylko w sprawie dziecka
- nie dopytuj dlaczego to zrobiła
- nie poruszaj tematu
- nie grzeb w tym temacie
- nie interesuj się nią
- nie płaszcz się przed nią
- nie daj sobie wrzucić winy w psyche
- zajmij się dzieckiem
- zajmij się sobą
- szukaj pasji
- wypełnij czas
- poznawaj ludzi
- nie ładuj się w związki przez około rok
- ciesz się z tego co masz czyli z dziecka i że jesteś zdrowy
To tyle co do zdrowienia. Napiszę Ci teraz ogólnie.
Myślę że podjąłeś dobrą decyzję. Nie odpuszczaj i ładuj jej winę w sądzie. Pozwoli Ci to uniknąć późniejszych problemów z jej strony. Będziesz miał prawną przewagę w wielu kwestiach.
Tak jak ktoś napisał, ożenić się później ze swoją żona możesz jeszcze wiele razy ale nie wiem czy będziesz chciał. Szczerze wątpię.
Idź za ciosem i nie zawracaj z raz obranej drogi.
Nie znam twojej żony ale hmmm jakbym widział swoją w wielu kwestiach. Ocenianie innych, egoizm, wybielanie poprzez oczernianie (wybielanie kurestwa w perfidny sposó itd. Nie ma co tu pisać. Przeczytasz mój wątek to porównasz tam wszytko jest.
Twoja żona to perfidny gad w rui który widzi czubek swojego nosa i ma motyle w brzuchu z powodu kochasia. Chyba wybrałeś kiepski materiał na żonę podobnie jak ja.
Ja na twoim miejscu zrobiłbym to co zrobiłem ja, i Ty własnie to robisz.
2 lata temu stałem w identycznym punkcie. W małym pokoiku na garnuszku u rodziców bez żadnych perspektyw. Miałem rodzinę, dom, plany a tu chuj dupa i kamieni kupa.
Powiem Ci gdzie stoję dziś.
Poznałem fajną dziewczynę, panienkę która darzy mnie uczuciem i jest mega zadowolona że mnie poznała. Zwiedzamy razem Polskę Świat. Chodzimy do kina i wszędzie gdzie mamy ochotę.
Poznałem dużo nowych znajomych.
Odkryłem nowe pasje typu podróżowanie, fotografia.
Uczę się angielskiego w szkole języków obcych,
W pracy jestem handlowcem, dzięki punktowi powyżej 80% sprzedaję za granicę a kiedyś było odwrotnie
Mam nadzieję że w zimę kupie mieszkanie a tez nie miałem perspektyw tak jak Ty.
Stoję dziś w całkiem ciekawym punkcie a byłem w tym samym co Ty.
Dasz sobie radę stary do góry łeb, nie klękaj tylko walcz i idź za ciosem.
Wszystko tak naprawdę zależy od postawy zdradzacza. Cóż, moja żona okazała się najgorszym typem - brak jakiegokolwiek żalu, skruchy a wręcz przeciwnie. Cóż, samo życie. Trzeba jakoś żyć...
No trzeba, ale Twojej jakiejś głebszej refleksji w tym co piszesz też nie widać
Komentarz doklejony:
ubawiły mnie typy zdradzających ;
reakcje wielu zdradzających zależą od naszych reakcji ;
to nie jest tak, że ktoś ma np patologię w domu, a winny jej jest tylko zdrajca;
jeśli ta patologia trwała przez lata, to osoba która została zdradzona też ją tworzyła; ma więc W SOBIE określone tendencje, mechanizmy;
zrzucenie odpowiedzialności w takiej sytuacji na zdradzającego, nie rozwiązuje żadnego problemu :cacy
Komentarz doklejony:
Twój "typ zdradzającej", przy innym partnerze, mógłby okazać się całkowicie innym "typem"
jeśli ta patologia trwała przez lata, to osoba która została zdradzona też ją tworzyła; ma więc W SOBIE określone tendencje, mechanizmy;
zrzucenie odpowiedzialności w takiej sytuacji na zdradzającego, nie rozwiązuje żadnego problemu :cacy
To jeszcze powiedz tylko na jakim zlotozjeździe będziesz
Tomi - przeczytałem Twoją historię całą już wcześniej. Rzeczywiście można znaleźć wiele podobieństw do mojej. Cieszę się, że Ci się udało. Twoja historia dodaje mi sił i pokazuje, że życie się nie kończy. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę w stanie jak i Ty pochwalić się tym, iż podniosłem się z tego wszystkiego i zacząłem nowe być może nawet szczęśliwsze życie. Kompletnie nie interesuje mnie to, co się w tej chwili z nią dzieje, interesuję się w tym momencie tylko dzieckiem i zastrzegłem sobie, że tylko w tych sprawach ma się ze mną kontaktować, co jak się okazuje niekoniecznie do niej trafia. Nie daje się wciągnąć w jakieś gierki, podburzania i prowokacje. Chciała sobie polepszyć życie to niech leci daleeeeko, jak najdalej ode mnie.
Amor- o jakiej refleksji mówimy? Jak większość tutaj osób, które znalazły się w podobnej sytuacji nie twierdzę, że byłem idealny, jasne, że nie! Znam swoje wady i mogę przyjąć na siebie 50% odpowiedzialności za kryzys, jeśli o nim mówimy, ale w życiu nie dam sobie wmówić winy za zdradę. Zdrada to wybór! Tak postępują tylko tchórze, ludzie słabi, nie mający kręgosłupa moralnego i wartości, którymi kierowaliby się w życiu. Moja refleksja jest podobna do tej, którą opisał w swojej historii Tomi - nie dać się zdominować, poświęcić w 100% w związek, pozostawiając dotychczasowe życie gdzieś z boku, być trochę egoistą w tym wszystkim.
Amor- o jakiej refleksji mówimy? Jak większość tutaj osób, które znalazły się w podobnej sytuacji nie twierdzę, że byłem idealny, jasne, że nie! Znam swoje wady i mogę przyjąć na siebie 50% odpowiedzialności za kryzys, jeśli o nim mówimy, ale w życiu nie dam sobie wmówić winy za zdradę. Zdrada to wybór! Tak postępują tylko tchórze, ludzie słabi, nie mający kręgosłupa moralnego i wartości, którymi kierowaliby się w życiu. Moja refleksja jest podobna do tej, którą opisał w swojej historii Tomi - nie dać się zdominować, poświęcić w 100% w związek, pozostawiając dotychczasowe życie gdzieś z boku, być trochę egoistą w tym wszystkim.
Czytajac Ciebie odnoszę uczucie nieodparte wrażenie, że wiem co zaraz powiesz. Ot taka gładka historyjka.
Samo to Twoje uderzanie "że nie dasz sobie wmówić winy za zdradę", o tym świadczy. Ponieważ nikt Ci tutaj winy za zdradę nie przypisuje.
Nawet teraz w tym wpisie skierowanym do mnie przedstawisz sytuację normalizując ją i kierując się zmienną aprobaty społecznej.
Twój brak refleksji nie ma nic wspólnego z historią Tomiego, więc śmiesznym jest to Twoje "wzywanie na pomoc". Ale zarówno ta reakcja, jaki i monolog, są charakterystyczne dla osób, które boją się dialogu na tematy dla nich niewygodne.
Piszesz o swoje partnerce, że jest tchórzem, osobą słabą,bez kręgosłupa moralnego i wartości. A kim Ty jesteś?
Poza zgrabnym " jestem odpowiedzialny za 50% kryzysu w małżeństwie", można odnieść wrażenie, że bardzo unikasz jasnego określenia tych Twoich 50%.
Zgrabnie zakładasz zmienną aprobaty "mam na sobie 50%", bez wnikania, czym jest to 50%.
To jest oczywiście Twój wybór, ale na tym daleko nie zajedziesz. Całkiem możliwe, że za chwilkę (być może już w kolejnym związku) z ofiary staniesz się katem.
To widać bardzo wyraźnie w tym jak bezrefleksyjnie obsmarowujesz partnerkę. To ona jest ta najgorszą, pełną wad. Miała w ogóle jakieś zalety?
Co zabawne nie widziałeś tych wad, kiedy się z nią wiązałeś? A jeśli widziałeś to czemu od początku nad tym nie pracowaliście? Wiedząc, że jest "słabym tchórzem, nie mającym kręgosłupa moralnego", pakowałeś lata swojej pracy, bez zabezpieczenia swojego dorobku, swojej przyszłości? To albo jesteś totalnym głupcem, albo bezmyślnym ignorantem. Tudzież facetem kompletnie nieodpowiedzialnym.
A może było Ci wygodnie nie dostrzegać tego jaka ona jest?
Za to, że nie zabezpieczyłeś prawnie swojego dorobku życiowego, nikt inny tylko Ty jesteś odpowiedzialny.
Więc całe jojczenie, nad tym jak Cię oszukano, jest w tym kontekście śmieszne.
Ot zgrabny histeryczny monolog,wzdychanie, jęczenie, udawanie ofiary, którego jedynym celem jest spojrzenie na to co się wydarzyło szerzej i niedopuszczenie do głosu odmiennego spojrzenia i argumentacji.
No bo jak można komuś, kto został tak strasznie pokrzywdzony i ma jednocześnie "świadomość swoich 50 %" zwrócić uwagę na to, że nie ma racji, że płaci za WŁASNE BŁĘDY.
Manipulujesz w ten sposób i zgrabnie uciekasz od spojrzenia na swoją rolę w tej historii.
Komentarz doklejony:
Ot zgrabny histeryczny monolog,wzdychanie, jęczenie, udawanie ofiary, którego jedynym celem jest ucieczka przed spojrzeniem na to co się wydarzyło szerzej i niedopuszczenie do głosu odmiennego spojrzenia i argumentacji.
Yorik niestety niektórym ludziom pseudo-psychologowie albo teorie psychologiczne wyciągnięte z chorych głów poprzestawiały tok myślenia albo spowodowały tylko jeden pogląd na problemy. Gdy zdradzający przyszedł z patologii mając za wzorce brak szacunku, narcyzm, egoizm i myślenie o własnym tyłku, to pewnie na tym zdradzonym można oprzeć 50 procent winy Takie teorie są bardzo naiwne i świadczą o dnie dojrzałości tego co je tworzy albo bardzo wielkiej naiwności myślącego w ten sposób.
Teraz bardziej obserwuję swoje otoczenie a wnioski wychodzą same, np: te związki rodzące się po zdradzie wyglądają podobnie jak poprzednie, zdradzacz znajduje kolejnego naiwniaka i po okresie miodowym jest to samo. Bo tych ludzi nigdy nic nie nauczy, zawsze będą tacy sami. Doskonalili swoje patologiczne podejście do życia przez cały swój związek, biorąc nie dając nic więcej za to, zmuszając do ciągłych kompromisów (bardziej uległości). Wychowani do toksyczności. Nie skłonni do zrobienia porządku w swoim życiu, agresywni na propozycję terapii albo zwrócenie uwagi na problem. Konkretny psychoterapeuta po kilku sesjach sam rezygnuje z terapii z taką osobą, bo widzi że nie potrafi skomunikować się z taką osobą. Kumpluje się z grupką psychoterapeutów, porywają mnie czasem na warsztaty albo grilla, oni uzmysłowili mi że nie ma reguły że 50 % winy kryzysu jest zawsze po jednej stronie, są ludzie skłonni do toksycznych relacji a w związku potrafią je jeszcze rozwijać niszcząc swoją partnerkę albo partnera. W takim wypadku tylko ucieczka z takiego związku jest jedynym ratunkiem.
Gdyby każdą z możliwości bycia oszukanym można było przewidziec, nie byłoby zdrady. Zdrada z założenia jest oszustwem, czyli wykorzystaniem czyjegos zaufania, złamaniem przysięgi i ustalonych norm i reguł, których druga strona lojalnie przestrzegała. Małżeństwo to kontrakt, swego rodzaju umowa gdzie dwie strony zobowiązuja się przestrzegać wierności, lojalności i dbania o siebie nawzajem. Nie można od dnia ślubu zakładać, że druga strona tej przysięgi i zobowiazań nie dotrzyma, do otarlibysmy się o psychopatię.
Jakoś też nie pasuje mi ten podził winy po zdradzie 50/50%, bo to oznacza że ktoś kto nie dotrzymał przysięgi, zdradził i wystawił na zatracenie wszystko co wspólnie para osiagneła, jest równie winny jak ten, który np. zapomniał o rocznicy ślubu lub zatracił się wpracy zawodowej "zaniedbując" emocjonalnie partnera, bo i takie przyczyny zdrady były tutaj podawane. Bardziej odpowiada mi stwierdzenie że wina leży po obu stronach, ale w różnych proporcjach. Zależnie od tego, co było przyczyną zdrady i jak sama zdrada przebiegała (bez skojarzeń proszę ). Czasem zdradzający winny jest w 50%, a czasem w 90%, nie ma to reguły. Czasem też można mieć watpliwości co trzymało zdradzacza przy zdradzonym i odnieść wrażenie że zdrada była tylko zakończeniem zupełnie nieudanego zwiazku i probą ucieczki z niego, za wszelka cenę.
Masz prawo nie wybaczyć zdrady i nie dążyć do pojednania za wszelką cenę. to tylko świadczy o Twoim zdrowym podejściu do życia. Jesli widzisz, ze Twoja żona nie widzi problemu po swojej stronie, to dlaczego Ty miałbyś go na siłę szukać u siebie. Nikt nie obowiązku wybaczania zdrady, to Tylko dobra wola zdradzonego prowadzi do pojednania. Dobra wola i ciężka praca obu stron, nad sobą i nad związkiem. Jesli tej woli nie ma u niewiernej, to na czym tu budować wspólną przyszłość? Na treningach siłowych, by znosić coraz większy ciężar rogów i nie zwichnąć karku?
Amor - no cóż, nie wiem kim jesteś, ile masz lat, jaki masz światopogląd i szczerze nie bardzo mnie to interesuje. Twój wpis, zresztą bardzo niesprawiedliwy, pokazuje tylko, że masz z góry wypaczoną opinię na ten temat, z czego to wynika nie potrafię jednak odpowiedzieć. Może uruchamia się tutaj syndrom kobiecej lojalności nie wiem.. Wiem natomiast jedno, że dorośli, odpowiedzialni i dojrzali emocjonalnie ludzie w taki sposób jak moja szanowna małżonka nie postępują. Czy według Ciebie tak się rozwiązuje problemy? I choćby nie wiem co się działo, jak bardzo byłaby nieszczęśliwa w tym małżeństwie - to zwyczajne pójście na skróty i na łatwiznę. Ja potrafię przyznać się do błędu, potrafiłem, ba usiłowałem rozmawiać natykając się na ścianę. Wiem jedno, że zrobiłem wszystko a nawet więcej żeby to ratować, mam czyste sumienie w przeciwieństwie do wiarołomnej. W odpowiedzi na twoje pytanie czy nie wiedziałem z kim się wiąże - to jakbyś dokładnie przeczytała moją historię to wiedziałabyś, że napisałem " że po pierwsze człowiek zastanawia się jak mógł nie zauważyć przez tyle lat z jakim złym człowiekiem się związał, po drugie okazuje się, że w ogóle nie znało się osoby, która wydawało się będzie przy mnie do końca życia" i nie zadawałabyś takich pytań. Odmienne zdanie - Cóż mam jednak wrażenie że jednak wolałaś się skupić na pluciu jadem w moją stronę, ocenianiem mnie i atakiem, oczywiście twoje święte prawo. Nie nazwałbym tego jednak konstruktywnym odmiennym zdaniem...
Czym innym jest odpowiedzialność za zdradę, a czym innym odpowiedzialność za kryzys ją poprzedzający.
Tak jak czym innym jest odpowiedzialność, a czym innym wina.
Mówiąc o odpowiedzialności za kryzys 50/50 mówi się współodpowiedzialności. Ponieważ to nasze reakcje,zachowania, szczególnie te automatyczne, wpływają i warunkują reakcje drugiej strony.
Przykładowo:Ciepła, spokojna, pełna obecności, reakcja wycisza sytuacje konfliktowe, i co za tym idzie umożliwia rozwiązanie przyczyny konfliktu. Gwałtowne, burzliwa,pełna opryskliwości, czy tez pełna ignorancji, może wręcz przeciwnie , pogłębić konflikt.
Albo przykład z innej beczki: na jakiś określony bodziec choleryk zareaguje bardzo impulsywnie, a flegmatyk dwa dni będzie zastanawiał się, czy w ogóle zareagować. Co za tym idzie całkowicie inna będzie dana sytuacja. A i inna reakcja osoby zdradzającej, bo inne pójdą za tym emocje i odczucia. Ten sam bodziec, a kontinuum może być skrajnie inne.
Nie ma skali/linijki, która mierzyłaby z dokładnością co do milimetra procentowy udział ))) bo nie da się go wymiernie wymierzyć
Równie dobrze facet choleryk może reagować bardzo impulsywnie, i pozornie sytuacja będzie wyglądać, że to on jest odpowiedzialny za konflikt, bo "zawsze brutal na nią krzyczał" a po bliższym przyjrzeniu może się przecież okazać, że cały czas był agresywnie atakowany, przez ustawiczne niezadowolenie partnerki wyrażane przez cichutkie, delikatne przygaduszki, wbijane zrzędzeniem szpileczki.
Stąd mówiąc o 50% podziale, mówi się o intereakcji pomiędzy osobami.
Poczciwy - w sytuacji, gdy drugiej stronie nie zależy na powrocie, ratowaniu, gdy podjęta jednostronnie decyzja wydaje im się szczytem odwagi właśnie i pokazaniem siły charakteru oraz całkowicie fascynującym wyzwoleniem i wzięciem steru ich życia we własne ręce, w ich przekonaniu może nawet po raz pierwszy w ich życiu (bo wszystkie dotychczasowe były ograniczone kompromisami wszelakimi, a ta sprzed ołtarza w szczególności) nie ma innego wyjścia jak pożegnać taką osobę ze swojego życia. Czy Twoja decyzja zapadła szybko, czy też czekałbyś jeszcze 3 miesiące - efekt końcowy z dużym prawdopodobieństwem byłby taki sam - koniec małżeństwa.
Częścią godzenia sobie z tym co nas spotkało jest również analiza co mogło doprowadzić do tego zdarzenia. Skoro był kryzys, to i pewnie dorzuciłeś swoje do ognia. I na to przyjdzie czas, żebyś to dokładnie sobie przemyślał - nawet z jej perspektywy, aby poczuć jak Twoje zachowanie w konkretnych, powtarzających się sytuacjach może być uciążliwe dla osoby, która się z Tobą zwiąże i żebyś popracował nad sobą. Masz bowiem, podobnie jak my wszyscy zdradzeni, wyborną okazję spojrzenie na siebie bez zbroi w jaką przez lata się obudowałeś przepychając się ze swoją jeszcze żoną. Spojrzeć na siebie odartego z autouwielbienia (które każdy ma), spojrzeć na siebie jak troskliwy ojciec patrzy na swoje ukochane dziecko - z miłością, ale dostrzegając wady i ich możliwe konsekwencje w przyszłości (jesteś ojcem więc liczę, że wiesz o czym piszę). Zobaczyć w sobie ten mrok i te ułomności, mechanizmy, które mogły destrukcyjnie wpływać na Wasze relacje i które są częścią Ciebie. Pozwolić sobie dostrzec rysę, może nawet niejedną w swoim autowizerunku. Ale nie po to żeby sobie umniejszyć - absolutnie nie. Tylko po to żeby zobaczyć się w pełnej krasie - żeby zobaczyć całość siebie, a nie tylko to co chcesz widzieć - zupełnie tak jak zobaczyłeś swoja jeszcze żonę - żyłeś do tej pory jej jakimś wyidealizowanym obrazem, a zdrada otworzyła Ci oczy na jej pełne oblicze. Zdób ze sobą i dla siebie to samo. Świadomość własnych słabości powinna scalić Ciebie wewnętrznie - uwolnić od pychy, która w takiej sytuacji może się rodzić, bo w końcu to ona zdradziła, a Ty jesteś pokrzywdzony, a która nie pomoże Ci pójść naprzód. Dokonanie takiej autorefleksji może wprowadzić pewne uspokojenie i ukojenie wewnętrzne mimo, że odkrycia mogą być bolesne. Ale będzie to prawda o Tobie, a prawda zawsze wyzwala.
Prawdopodobne jest też, że Twoja jeszcze żona, będąc w zupełnie innym momencie swojego życia uważa, że ona właśnie wykazuje się dojrzałością i prezentuje wysoki poziom samoświadomości. Obawiam że jednak, że byłaby w błędzie i podczas gdy Ty pójdziesz do przodu, ona zostanie w tym samym miejscu, w którym jest i jej mechanizm będzie się powtarzał jeśli tylko okoliczności będą zbliżone. A na pewno nie będzie czekać kolejnych 8 lat, żeby zmienić coś co jej nie odpowiada.
(...) dojrzali emocjonalnie ludzie w taki sposób jak moja szanowna małżonka nie postępują. Czy według Ciebie tak się rozwiązuje problemy?
oczywiście, że nie
a chcesz powiedzieć, że Ty byłeś dojrzały,jako partner i mężczyzna, nie zabezpieczając prawnie bytu swojej rodziny i licząc na dobrą wolę teściów?
no weź przestań ;
chcesz powiedzieć, że byłeś odpowiedzialnym partnerem, tylko ta jedna, kluczowa dla bezpieczeństwa rodziny, kwestia, umknęła Twojej uwadze?
Cytat
to jakbyś dokładnie przeczytała moją historię to wiedziałabyś, że napisałem " że po pierwsze człowiek zastanawia się jak mógł nie zauważyć przez tyle lat z jakim złym człowiekiem się związał, po drugie okazuje się, że w ogóle nie znało się osoby, która wydawało się będzie przy mnie do końca życia" i nie zadawałabyś takich pytań.
właśnie dlatego, że przeczytałam bardzo starannie,to zadaje pytanie
chociaż to Ty powinieneś je sobie zadać;
i zadałbyś je sobie, gdyby nie było Ci w roli ofiary wygodnie
Komentarz doklejony:
dlaczego nie zauważyłeś, przez tyle lat, z jak złym człowiekiem się wiązałeś?
i dlaczego związałeś się właśnie z taką osobą?
amor Ty rozkminiasz swojego ojca ale rachunkiem obcych osób.
Twój ojciec dokonał już wyboru i teraz to historia.
Mnie się przydajesz bardzo, bo mam córki i widzę gdzie nie robić błędów aby nie myślały jak Ty.
Cytat
dlaczego nie zauważyłeś, przez tyle lat, z jak złym człowiekiem się wiązałeś?
i dlaczego związałeś się właśnie z taką osobą?
Bo najpierw jest stan zakochania a później miłość jedni potrafią o nią dbać i pielęgnować drudzy potrafią z niej korzystać i zamieniać w toksyczną relację. :cacy
Komentarz doklejony:
Cytat
a chcesz powiedzieć, że Ty byłeś dojrzały,jako partner i mężczyzna, nie zabezpieczając prawnie bytu swojej rodziny i licząc na dobrą wolę teściów?
Gdyby chłopak wziął kredyt to siedziałby dłużej w pracy i nie bywał ze swoją rodziną i też byłaby jego wina
amor Ty rozkminiasz swojego ojca ale rachunkiem obcych osób.
Twój ojciec dokonał już wyboru i teraz to historia.
Mnie się przydajesz bardzo, bo mam córki i widzę gdzie nie robić błędów aby nie myślały jak Ty.
Pit ja wiem, że mówię rzeczy dla Ciebie niewygodne
Ale to jest watek poczciwego, więc wybacz, ale pozostawię Twoje prywatne wycieczki bez komentarza, one świadczą tylko o Tobie
I teraz co najwyżej bardzo jasno i wyraźnie pokazują problem z jakim się borykasz
Komentarz doklejony:
Cytat
Gdyby chłopak wziął kredyt to siedziałby dłużej w pracy i nie bywał ze swoją rodziną i też byłaby jego wina smiley
ten wpis jest tego najlepszym przykładem;
Ty nawet w swojej ignorancji i indolencji nie potrafisz odróżnić nawet odpowiedzialności od winy.
Komentarz doklejony:
*Ty w swojej ignorancji i indolencji, nie potrafisz nawet odróżnić odpowiedzialności od winy.
Ale to jest watek poczciwego, więc wybacz, ale pozostawię Twoje prywatne wycieczki bez komentarza, one świadczą tylko o Tobie smiley
Dla Ciebie komentarze pod Twoim adresem są niewygodne, próbujesz na siłę ludzi analizować nie znając ich życia i codziennego postępowania. W gabinecie oczywiście dobrego psychologa to wiele godzin, Ty bawisz się w amatorszczyznę .
Cytat
Ty nawet w swojej ignorancji i indolencji nie potrafisz odróżnić nawet odpowiedzialności od winy.
Pewnie to zawsze strona męska Odpowiedzialność i wina.
Cytat
Pit ja wiem, że mówię rzeczy dla Ciebie niewygodne smiley
Mało kto zdaje sobie sprawę, że żona i teściowa to nie rodzina, a potem wielkie zdziwienie
Przepisali by pewnie i tak na córkę darowizną, a to nie podlega wspólnocie małżeńskiej.
Włożyłeś nie tam gdzie trzeba. Jeśli masz jakąś dokumentacje swojego wkładu możesz coś tam wyciągnąć, ale najlepiej zawsze uważać gdzie się wkłada
Włożyłeś nie tam gdzie trzeba. Jeśli masz jakąś dokumentacje swojego wkładu możesz coś tam wyciągnąć, ale najlepiej zawsze uważać gdzie się wkładasmiley
święta prawda ale jest wnuk i to on powinien być oczkiem w głowie dziadków.
Pamiętam jak moje ex teściowa chciała nam "sprzedać" działkę ale jako darowizna dla córeczki, oczywiście nie zgodziłem się, kupiliśmy notarialnie, teraz bym leżał i kwiczał.
Pit i Yorik w 100% trafione.
Gdyby chłopak wziął krechę i pracował do nocy żeby to spłacić to byłby zły bo nie spędzałby czasu z rodziną, żoną itd. Gdyby zaś pracował krótko za śmieszne pieniądze to też nie jest dobry bo nie jest w stanie utrzymać rodziny, bo zarabia mniej niż zona, bo co to za głowa rodziny itd. Widziałem to w jednym domu. Ja za długo pracowałem a szwagier był śmieszny bo dyrektor za 1800 zł.
Co do zadbania prawnego o swój majątek to nie takie proste. Wchodzisz do kogoś do domu wierząc że będzie dobrze, nie ładnie upominać się o nieswoje. Mieszkasz remontujesz, działasz, topisz pieniądze, dzieci rosną a wraz z dziećmi mega rogi. Budzisz się w ręką w nocniku. Znam to z autopsji.
Chyba to najlepsze podsumowanie "włożyłeś nie tam gdzie trzeba"
Dla Ciebie komentarze pod Twoim adresem są niewygodne, próbujesz na siłę ludzi analizować nie znając ich życia i codziennego postępowania. W gabinecie oczywiście dobrego psychologa to wiele godzin, Ty bawisz się w amatorszczyznę . smiley
Jeszcze raz , bo chyba znów nie zrozumiałeś
Masz jakąś cenna dla mnie uwagę , to umieść ją w moim wątku
Z tego co pamiętam, to ja zwróciłam Ci ostatnio uwagę ,w naszej prywatnej rozmowie na to iż nie ma możliwości diagnozowania na forum, tutaj co najwyżej możemy się wymienić spostrzeżeniami.
A Ty teraz udajesz mądrego? o lol ))))))
Cytat
Pewnie to zawsze strona męska smiley Odpowiedzialność i wina.
Nie ośmieszaj się.
Cytat
Nie, tylko śmieszne w swoich teoriach. smiley
Jak widać nie tylko moich, bo o tym samym mówił w swoim komentarzu np Rodzamoo.
Problem w tym, że nie masz elementarnej wiedzy, więc aby zdyskredytować adwersarza posuwasz się ośmieszania jego wypowiedzi i przylepiania im łatek "swoich teorii".
To Twoje zachowanie wiele o Tobie mówi, panie dokonały
Komentarz doklejony:
Cytat
Mało kto zdaje sobie sprawę, że żona i teściowa to nie rodzina, a potem wielkie zdziwienie smiley
Przepisali by pewnie i tak na córkę darowizną, a to nie podlega wspólnocie małżeńskiej.
Włożyłeś nie tam gdzie trzeba. Jeśli masz jakąś dokumentacje swojego wkładu możesz coś tam wyciągnąć, ale najlepiej zawsze uważać gdzie się wkładasmiley
Jak ktoś lubi hip hop to zapraszam do piosenki w temacie. Najlepiej określająca zwrotka daną sytuację.Start 3 minuta 8 sekunda do koniec 3 minuta 27 sekunda. https://www.youtube.com/watch?v=I2MRP...2MRP6TsZmY
Odmienne zdanie - Cóż mam jednak wrażenie że jednak wolałaś się skupić na pluciu jadem w moją stronę, ocenianiem mnie i atakiem, oczywiście twoje święte prawo. Nie nazwałbym tego jednak konstruktywnym odmiennym zdaniem...
Czujesz się teraz skrzywdzony, potrzebujesz dowartościowania, ale nie uciekaj do roli ofiary.
W ten sposób tylko przedłużysz cierpienie i długo się od tego nie uwolnisz, bo te emocje zniewalają.
To co Twoje, spróbuj wziąć na klatę, choć trochę zrozumieć, to ogólnie będzie Ci lżej.
Komentarz doklejony:
A z wkładaniem to jest tak:
Na ogół wkłada się po to, aby wyciągnąć i coś z tego mieć, ryzyko zawsze istnieje że nie wyciągniesz Kto nie chce ryzykować, boi się, nie wkłada
Czujesz się teraz skrzywdzony, potrzebujesz dowartościowania, ale nie uciekaj do roli ofiary.
Yorik w większości przypadków ludzie sami wychodzą z tego bez szwanku. Jak rozmawiam z chłopakami z tego forum to nie spotkałem się z osobą która by sama nie doszła po czasie do wniosku że nie warto być ofiarą lepiej być wolnym od toksyczności.
czym innym jest bycie ofiarą, a czym innym wchodzenie w rolę ofiary
Przy zdradzie występuje przemoc psychiczna, zdradzani są poniżani, częsty jest używany gaslighting zabierany jest też często wspólny majątek, partnerzy wyrzucani są z mieszkań, izolowani od dzieci, wmawia się im że dzieci mają już nowego tatę, kobiety słyszą że są stare,grube i nie nadają się do miłości, przykładów można podawać w nieskończoność.
I w psychologii i w psychiatrii zdrada zaliczana jest do przemocy psychicznej.
Przy zdradzie występuje przemoc psychiczna, zdradzani są poniżani, częsty jest używany gaslighting zabierany jest też często wspólny majątek, partnerzy wyrzucani są z mieszkań, izolowani od dzieci, wmawia się im że dzieci mają już nowego tatę, kobiety słyszą że są stare,grube i nie nadają się do miłości, przykładów można podawać w nieskończoność.
może występować, ale wcale nie musi
każdy dom jest inny, podobnie jak i każdy związek, relacja są inne
nie w każdym domu, w którym jeden z partnerów zdradził, dochodzi do tak drastycznych zachowań, na jakie się powołałeś;
ja np nie wyobrażam sobie sytuacji w której mój niewierny by mi ubliżał, bo takie ubliżanie drugiej osobie wynika z wychowania i kultury osobistej, a nie samej zdrady;
stąd jestem więcej niż pewna i myślę, że podobnie rzecz ma się z wyrzucaniem kogoś na bruk, bo to kwestia wartości jakie partner posiada, a nie samej zdrady;
gro osób nie wyobraża sobie wyrzucenie na bruk psa, a co dopiero drugiego człowieka;
nieodpowiedzialne podejście do wychowania dzieci, manipulowaniem dziećmi też nie wynika z tego, że któryś z partnerów zdradził, a jedynie z tego, że takie mechanizmy istniały w tym domu; nasilenie zjawiska w okresie zaostrzonego konfliktu między partnerami, jest tylko nasileniem , ale nie wynika bezpośrednio ze zdrady; są domy w których nie wydarzyła się zdrada, a partnerzy i tak manipulują dziećmi;
nie każda osoba, która doświadczyła krzywdy, jaką jest zdrada, wchodzi w rolę ofiary;
czym innym jest przemoc psychiczna, a czym innym zdrada;
choć zdarza się, że zdrada stanowi czubek góry lodowej ukrytych głębiej problemów;
przemocą psychiczną jest np ciągłe podejrzewanie o chęć zdrady lub jej dokonanie,
a czasem zdrada jest ucieczką samego zdradzającego, od właśnie patologicznej i toksycznej relacji, jaką partnerzy sobie stworzyli
Samo zdradzanie, kłamstwa, poniżanie męża/żony przed kochankiem, mataczenie i nieuczciwość jest dowodem na wielkie braki w kulturze osobistej, nie trzeba rzucać wyzwiskami. Zdrada małżeńska nie ma innej nazwy niż zdrada w ogóle, bo jest tym samym; Brakiem wpojonych zasad, uczciwości i wiarołomstwem. Czy ktoś o wysokiej kulturze osobistej może się "poszczycić" tymi wszystkimi cechami?
O klasie człowieka świadczy przestrzeganie przez niego zasad i reguł, nie używanie języka literackiego w codziennym życiu. Było już kilku bardzo kulturalnych zdawałoby się bandytów i oprychów w historii.
nie w każdym domu, w którym jeden z partnerów zdradził, dochodzi do tak drastycznych zachowań, na jakie się powołałeś;
Nie napisałem że zawsze. Ja rozmawiam z ludźmi i w dużej ilości przypadków ona występuje w mniejszym lub większym stopniu. To jest Twoja subiektywna ocena, ja jednak wsłuchuje się w ludzi, często ludzie tego tu nie piszą bo jest im wstyd, głównie płeć brzydka. Często jednak tutaj widać zjawisko przewagi psychicznej zdradzającego nad zdradzonym, kiedy on/ona uważają że wszystko im wolno i do wszystkiego mają prawo, bo zdradzony pogrążony jest w szoku rozpaczy etc.
Cytat
a czasem zdrada jest ucieczką samego zdradzającego, od właśnie patologicznej i toksycznej relacji, jaką partnerzy sobie stworzyli
I najczęściej kończy się kolejną patologią bo najpierw trzeba "wyzdrowieć" odbudować się żeby zaczynać coś od początku.
Cytat
czym innym jest przemoc psychiczna, a czym innym zdrada;
Widzisz tutaj się nigdy nie zgodzimy, ty ten fakt negujesz ja nie.
W zasadzie nie tylko zdradę ale i wszystkie przestępstwa można łatwo wytłumaczyć wystarczy dobra teoria i jej uzasadnienie.
Komentarz doklejony:
Cytat
Czym innym jest klasa człowieka, a czym innym kultura osobista smiley
Trzeba było od razu napisać że Tobie chodzi tylko o ludzi z klasą nie rozpisywałbym się. Ja nie Wersal, zwykły szary człowiek, bez błękitnej krwi.
Zdrada to gwałt na psychice partnera, postawienie go w sytuacji której nie akceptuje i się na nią nie zgadza, która go przeraża, a gwałt to na pewno przemoc.
Idę spać.
Dobranoc.
Bzdura. Celem zdrady nie jest przemoc psychiczna ani gwałt na kimkolwiek, chyba że to forma zemsty. Tak właśnie emocjonalnie naginają rzeczywistość pod siebie osoby pielęgnujące w sobie emocje ofiary. To jak narkotyk. Samobiczowanie jest lepsze, warto spróbować
Pit,
Cytat
Widzisz tutaj się nigdy nie zgodzimy, ty ten fakt negujesz ja nie.
Zdrada porównana z gwałtem na psychice nie jest moim wymysłem. Jest to jedno z założeń psychoterapii stosowana przez psychologów. Jeśli jest bzdurą, może powinieneś ją im uświadomić i wyprowadzić ich z błędu Yorik??
Tak na marginesie: Od kiedy gwałt jest formą zemsty?
Kończę ten temat, bo jest mi niepotrzebna przepychanka nie na temat i do tego jeszcze w wątku Poczciwego.
Pozdrawiam.
Tak jak każdy z nas jest inny, tak każdy inaczej postrzega i przeżywa zdradę. Zdrada jest sygnałem, że w związku dzieje się źle r11; co najmniej jednej ze stron czegoś brakuje: zrozumienia, wsparcia, ciepła, satysfakcji seksualnej....żyjemy razem a tak naprawdę osobno....i taka jest prawda..
Zdrada otworzyła Ci oczy ale widzisz tylko wady i błędy swojej żony ...a może czas popatrzeć na swoje niedoskonałości ...
Niestety zgodzę się z komentarzem ''amor''....jak można napisać o swojej partnerce że jest tchórzem ,bez kręgosłupa moralnego i wartości będąc z nią ładnych parę lat ??!Wiesz dlaczego tak piszesz bo urażone zostało twoje ego...tylko i wyłącznie ....ty widzisz tylko zdradę Twojej żony ,a jaka była przed zdradą to już nie ma żadnego znaczenia ......bo i tak podjąłeś decyzję .....
Betkaa słusznie autor wątku podjął decyzję. Jego partnerka jest tchórzem i bez kregosłup moralnego.
Bo kto perfidnie oszukuje swojego partnera.
Jeżeli przestała go kochać, jeżeli znalazła sobie nowy obiekt do kochania, do bzykania, to ja nie chciałbym z taką osobą być nawet minuty. Taka osoba jest perfidna i wykorzystuje maksymalnie uczucie jakim darzy nas partner.
Bo małpa nie złapie nowej gałęzi póki nie złapi drugiej, nowej.
Dlatego w takich przypadkach to mówi się partnerowi/ partnerce szczerą prawdę i odchodzi a nie oszukuje.
To ona jest perfidna i to w 100%!
Autorze, bądź konsekwentny i realizuj swój plan.
Aczkolwiek jest mi przykro, że kolejnego faceta dotknęła tragedia:cacy.
Jednak wierzę, że dasz radę, bo jesteś mocnym facetem.
Ja wiem Betkaa, że między kobietami jest solidarnoość jajników, ale wybacz, zdrady nie jestem zrozumieć.
Nie napisałem że zawsze. Ja rozmawiam z ludźmi i w dużej ilości przypadków ona występuje w mniejszym lub większym stopniu. To jest Twoja subiektywna ocena, ja jednak wsłuchuje się w ludzi, często ludzie tego tu nie piszą bo jest im wstyd, głównie płeć brzydka. Często jednak tutaj widać zjawisko przewagi psychicznej zdradzającego nad zdradzonym, kiedy on/ona uważają że wszystko im wolno i do wszystkiego mają prawo, bo zdradzony pogrążony jest w szoku rozpaczy etc.
Pit już wczoraj szkoda mi było czasu.
Wyobraź sobie, że nie tylko Ty rozmawiasz z ludźmi. Potrafisz sobie to wyobrazić?
Nie masz zielonego pojęcia o tym jak wyglądają moje bliższe relacje z innymi, więc daruj sobie odgrywanie jedynego wsłuchującego się, bo reklama Twoich "usług" nieco bawi
Wyobraź sobie, ze poza wsłuchiwanie się fajnie jest, jak ludzie potrafią jeszcze usłyszeć się i być.
Z pewnością ludzie, z każdym z nas rozmawiają inaczej
Cytat
I najczęściej kończy się kolejną patologią bo najpierw trzeba "wyzdrowieć" odbudować się żeby zaczynać coś od początku.
Dokładnie tak i wyobraź sobie, że to samo dotyczy drugiego z partnerów.
Tego niby "zdrowszego". Przemyśl to.
Cytat
Widzisz tutaj się nigdy nie zgodzimy, ty ten fakt negujesz ja nie.
W zasadzie nie tylko zdradę ale i wszystkie przestępstwa można łatwo wytłumaczyć wystarczy dobra teoria i jej uzasadnienie.
A po co Ty chcesz w ogóle tłumaczyć zdradę, czy przestępstwa?
Poznanie przyczyn powstawania, nie jest żadnym tłumaczeniem złych występków. To jest tak trudne do zrozumienia?
Cytat
Trzeba było od razu napisać że Tobie chodzi tylko o ludzi z klasą smiley nie rozpisywałbym się. Ja nie Wersal, zwykły szary człowiek, bez błękitnej krwi.
Kolejna manipulacja i tania szpileczka z Twojej strony
Komentarz doklejony:
Cytat
Zdrada porównana z gwałtem na psychice nie jest moim wymysłem. Jest to jedno z założeń psychoterapii stosowana przez psychologów.
Bzdura totalna. Aby używać porównania, którego ktoś dokonał, warto zapoznać się szerzej z tematem i wiedzieć do czego konkretnie się ono odnosi. Bo później wyrastają takie kwiatki.
Bzdura. Celem zdrady nie jest przemoc psychiczna ani gwałt na kimkolwiek, chyba że to forma zemsty.
Po pierwsze nie piszę o celu, bo to się pojawia automatycznie u ludzi zakochanych.
Tak samo agresja jest u zakochanych nastolatków którym rodzice nie pozwalają ze sobą być, rodzice są wtedy wrogami numer jeden.
Nie wsłuchujecie się w ludzi a to najważniejsze, jeśli pojawiają się zaczątki kryzysu i jedna strona nie potrafi rozmawiać z drugą (trudności w komunikacji) to ta druga nie może być winna. Jak to mi powiedzieli moi znajomi terapeuci, czasem widać już podczas wstępnej analizy że jeden z partnerów uważa że wszystko jest ok i opuszcza gabinet, to w tym przypadku drugi nie może być obwiniany, bo jedynie co to zostaje sam z problemami.
Dlatego nie wkładam do jednego wora wszystkich.
Cytat
Kolejna manipulacja i tania szpileczka z Twojej strony smiley
Z manipulacją się nie zgodzę ze szpileczką tak. Bo jednak zrobiłaś podział, dla mnie jednak kultura nie świadczy o człowieku, lecz bardziej ludzkie podejście do drugiej osoby.
Bo jednak zrobiłaś podział, dla mnie jednak kultura nie świadczy o człowieku, lecz bardziej ludzkie podejście do drugiej osoby.
nie zrobiłam żadnego podziału, tylko zwróciłam uwagę na odmienne znaczenie pojęć wiesz na czym polega różnica?
i dla ścisłości o człowieku świadczy wiele rzeczy
nie tylko kultura, czy nie tylko ludzkie podejście do innych;
Komentarz doklejony:
Cytat
Dlatego nie wkładam do jednego wora wszystkich.
sugerujesz, że inni wkładają ?
Cytat
Nie wsłuchujecie się w ludzi a to najważniejsze,
jesteś pewien, że robisz coś zdecydowanie lepiej od innych, że tak bardzo chcesz pouczać, jak pomagać mają inni ?
nie ośmieszaj się tym ciągłym powoływaniem się na znajomych psychoterapeutów, bo to tak jakby ktoś powoływał się na "znajomości" i to iż jest "kimś", bo gdzieś przy jakiejś okazji podawał rękę Kwaśniewskiemu, stojąc w szpalerze naiwniaków;
jesteś pewien, że wiesz z kim mają kontakt inni, jakie mają wykształcenie i skąd czerpią wiedzę, co chcą przekazać, jakie mają doświadczenia?
lexpar....prawie każdy który tutaj pisze.... negatywnie ocenia swojego partnera...a na tym to nie polega ...trzeba spojrzeć też na swoje wady a nie unosić się ambicją ...Trzeba czasu wyciszenia żeby cośkolwiek zrozumieć i wtedy podejmować decyzje a nie działać emocjonalnie ...zdrada nie jest końcem świata ,wielu ludziom otworzyła oczy ale nie tylko negatywnie ale i pozytywnie ...wielu zaczęło zauważać że mają męża czy żonę i to doceniać .....
Nie ma żadnej solidarności jajników o której piszesz ,nie znam jego żony i nie wiem jakim jest człowiekiem ...i dlaczego tak postąpiła...wiem jednak jedno ..zawsze są dwie strony medalu
lexpar....prawie każdy który tutaj pisze.... negatywnie ocenia swojego partnera...a na tym to nie polega ...trzeba spojrzeć też na swoje wady a nie unosić się ambicją ...
Bo tak działa nasza psychika, każdy z nas jest inny i inna jest intensywność tej obrony. To jest tak jak z oparzeniem najpierw boli a z biegiem czasu w procesie gojenia ból zanika, zdrowy organizm potrafi tak samo zregenerować swoją psychikę. Jesteśmy często przekorni, jeśli nam ktoś powie nie rób tak albo siak to robimy coś zupełnie odwrotnego. Wina może być po obu stronach ale czy za kryzys wieku średniego i zmiany hormonalne też musi odpowiadać druga strona ? Czasem jest też tak że partner wychodzi z rodziny z takimi toksycznymi relacjami, na początku tego nie widać bo jest tzn miodowy okres, gdzie wszystko takiej osobie pasuje, później jednak to się diametralnie zmienia. Wady ma każdy z nas, nad jednymi można popracować, do innych trzeba się przyzwyczaić albo odejść.
Przekorność, jak i ślepe podążanie za radami innych, wiele osób gubi
To dwa bieguny tej samej ułomności.
Aby wzmocnić swoje wewnętrzne siły, warto mieć nieco dystansu i nieufności. Warto sprawdzać innych i nie pędzić za tłumem. Wypracować w sobie taką odrobinę dyskrecji i powściągliwości.
Pamiętając ciągle o tym, że najważniejszym jest NASZE głębokie wsłuchanie się w samego siebie.
Bo to nie inni tylko my sami i nasi najbliżsi, będziemy ponosić konsekwencje naszych wyborów
Warto też, angażując się w cokolwiek, zebrać maksimum wiedzy. Nawet powoli, metodą małych kroczków.
To głębokie wsłuchanie się w samego siebie potrzebne jest, aby określić sobie jasne cele.
Przy czym, nigdy nie wiemy co przyniesie nam życie, dlatego zawsze warto się asekurować.
Warto mieć taką ambicję, aby liczyć tylko na siebie i swoje możliwości.
Cudze rady powinny stanowić margines.
Tym bardziej poczciwy, że masz malutkie dziecko, za które jesteś odpowiedzialny. I niezależnie od tego czy będziesz z żoną, czy się rozwiedziesz, to Wasze z żoną relacje, będą wpływać na los malucha i kształtowanie się jego osobowości.
Jesteś za nie odpowiedzialny, więc sam sobie odpowiedz na pytanie, jakim chcesz być ojcem. I czy ostry konflikt, który bardzo łatwo jest wskrzesić i uczynić go nieodwracalnym, umożliwi Ci realizację Twoich założeń i nie skrzywdzi dzieciaka.
Głupia prawa rozwodowa, to w tym wszystkim pikuś. Ot urzędnicza formalność.
Bo po tej rozprawie trzeba żyć dalej.
poczciwy pamiętaj w sądzie tak jest że "jak sobie pościelisz tak się wyśpisz"
Tam decyduje się o władzy rodzicielskiej, prawie o decydowaniu o dziecku:jego edukacji, decydowaniu o zdrowiu. Tam określa się kontakty, czyli czas spędzony z dzieckiem. Do wydania wyroku możesz doprecyzować: święta, wakacje, odbiory z przedszkola i szkoły, urodziny etc. To co będzie zebrane w pierwszej instancji decyduje przeważnie przy ewentualnej apelacji, w sprawach rozwodowych nie ma kasacji.
Nasz umysł kształtuje się pod wpływem tego na czym się koncentruje. Dlatego tak ważnym jest aby chłonąć dobro. Karmić się dobrem. Koncentrować się na pozytywnych aspektach każdej sytuacji, a nie negatywach.
Nieustanne skupianie się na negatywach, na zmartwieniach, na narzekaniu na innych, na krzywdach, czy stresie, powoduje, że mózg staje się bardziej reaktywny, podatny na depresyjny nastrój, czy lęki. Staje się wówczas bardziej skupiony na zagrożeniach, stratach. Silnie odczuwa wówczas złość, poczucie winy , czy smutek.
Kiedy skupiamy się w życiu na pozytywach, na tym co dobre, na tych dobrych zdarzeniach, mózg projektuje się na siłe i odporność, zwiększa się odczuwanie poczucia naszej wartości, zwiększa optymistyczne i realistyczne nastawienie do życia, a co za tym idzie procentujący pozytywny nastrój. To może być skupienie na własnych osiągnięciach, na przyjemnościach, dobrych intencjach, czy nawet zaletach/nazych, innych, okoliczności/.
Dlatego tak kluczowym w dojściu do równowagi i szczęścia w sumie, jest praca z własnym umysłem i pielęgnowanie w nas takich pozytywnych rzeczy jak przede wszystkim wdzięczność, kreatywność, dobro szeroko rozumiane, czy otoczenie siebie troską.
Tak aby przekształcić te przemijające w czasie pozytywne doświadczenia, w trwałe struktury neuronalne.
Dlatego tak kluczowym jest odejście od karmienia się złem, negatywną przeszłością, negatywnymi doświadczeniami, czy wszelkie maści brudami.
Wchodzenie i trwanie w roli ofiary (a co za nim idzie, nieustanne skupianie się na złej/ negatywnej przeszłości, krzywdach, krytyce i narzekaniu na innych), uniemożliwia ten proces wracania do szczęscia i równowagi.
Przeszłości i tego co się wydarzyło, tych wszystkich bardzo złych i negatywnych rzeczy, nikt już nie zmieni. Jednak przeszłość nigdy nie jest jednolicie zła, lub tylko dobra. Doświadczamy różnych rzeczy. Koncentrowanie się jedynie na krzywdach i negatywnej przeszłości buduje w ludziach i daje poczucie przegranego czasu, przegranego życia.
Nie da się zmienić tego złego co się już wydarzyło, ale można decydować o dniu dzisiejszym, o tym co dzieje się tutaj i teraz.
Dlatego jedyne co warto wyciągnąć z tej negatywnej przeszłości, to wnioski. A oprzeć się na tej pozytywnej części przeszłości. Na tym co nas buduje. Tak aby w tym tu i teraz dokonywać jak najwłaściwszych wyborów. Tak, aby nasza teraźniejszość, budowana na bieżąco, nie była obciążona jedynie fatalizmem, a skupiała się na tych pozytywnych, hedonistycznych doświadczeniach. Tak, byśmy planując naszą przyszłość budowali ją już na zdrowych i pozytywnych doświadczeniach. I abyśmy mogli poczuć naszą siłę sprawczą, wzrost poczucia własnej wartości i w ogóle mieli chęć na planowanie i realizowanie naszych planów.
Pojawiające się między ludźmi konflikty można rozwiązywać w sposób bardzo destrukcyjny, jak i pozytywny, budujący.
Można też oczywiście zostawiać je odłogiem i czekać aż się spiętrzą. A można też iść przez życie bardzo uważnie, reagując już na bieżące drobne rzeczy, które nas spotykają, że tak powiem "sprzątać na bieżąco".
Nie mniej przy każdym rozwiązywaniu konfliktu, kluczowymi są , ustalenie co jest przyczyną konfliktu, jaki to jest rodzaj konfliktu, jak i rozładowanie negatywnych emocji, a w dalszej kolejności ich usunięcie, zredukowanie.
Wyciszenie negatywnych emocji jest więc kluczowe, a trwanie w poczuciu bycia ofiarą (a niektórzy trwają w tej roli przez długie lata po zdradzie) uniemożliwia wyjście z tych negatywnych emocji, poczucia krzywdy, a co za tym idzie pozytywne rozwiązanie konfliktów.
Nic się samo Pit nie zrobi.
Nasz umysł kształtuje to, czego doznajemy, jak również to o czym myślimy, to czego pragniemy i to co czujemy. Doświadczenia kształcą nas umysł, ale to my wybieramy kierunek, to my decydujemy o tym, na czym się koncentrujemy w dniu dzisiejszym. O tym czym się karmimy.
Komentarz doklejony:
ucieczka od problemów nie jest tożsama z ich rozwiązaniem
jest tylko zwykłym zamieceniem problemu pod dywan
Nigdzie nie napisałem że to się samo robi, cały czas piszę o zdolności naszego umysłu wraz z mózgiem. Sa takie dziedziny nauki jak neuropsychologia i neuropsychiatria bardzo wzmocniła koncepcję behawiorystów.
Że ciągle uczymy się za pomocą umysłu, naturalnych odruchów. Wszystkie te neuroprzekaźniki (ich ilość), jak i np : kortyzol w stresie służą aby wyhamować lub pobudzić siłę naszego układu nerwowego.( dlatego podczas np: zdrady, czy innego kryzysu ludzie doznają załamania a później euforii:zadowolenia z niczego a wszystko kończy się zmęczeniem) Umysł sam potrafi dojść do równowagi, bo ma do tego "narzędzia". Tylko w wypadku kiedy ten układ jest "chory" potrzeba, terapii bądź psychologicznej, bądź farmakologicznej. Zdrowy umysł np: po stracie nogi załamie się na jakiś czas, jednak wstanie i będzie uczył się chodzić w protezie, chory położy się i będzie pielęgnował swoją niedolę.
Już więcej nie będę się tłumaczyć z mojej wiedzy, życiowej jak i przeczytanych publikacji naukowych. Całe życie uczymy się właśnie poprzez swoje błędy jak i dokonania.
Oczywiście cały temat jest tak rozległy że jestem zmuszony pisać jak najprościej potrafię.
Przepraszam, a jaki to temat?
Cytat
Już więcej nie będę się tłumaczyć z mojej wiedzy, życiowej jak i przeczytanych publikacji naukowych.
Ty tak na serio ? Aż mnie kolka ze śmiechu złapała
Pit chłopie, teraz to już przesadziłeś;
Cytat dla Ciebie dla odrobiny refleksji, jeśli jesteś w stanie:
- W swoim życiu przeczytałem dwie książki
- Co to było? Poczytaj mi mamo?
- Jedna z nich to Ojciec Chrzestny, gdybyś ją przeczytał to wiedziałbyś, że pieniądze to nie wszystko, że nie zdradza się przyjaciół i nie dmucha ich żon, ale niestety ty zapchałeś sobie głowę jakimiś pierdołami o żabach i teraz na siłę próbujesz zainteresować tym innych,
nie Krzysiu?
rBajka o administratorze co chamstwem nadrabiał inteligencjęr1; Wydawnictwa Kultura nie dla wszystkich
tak ******
Nie podajemy publicznie danych prywatnych na forum.
Ty zrobiłeś to specjalnie z premedytacją.
Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek Ci się przedstawiał.
W swej nieobliczalności lubisz szkodzić ludziom.
Zastanów się chłopie poważnie nad sobą i tym co sobą reprezentujesz, bo kij ma dwa końce. Yorik.
Prowadzicie jakąś rywalizację,które jest bardziej mądrzejsze,czy to jakiś kryzys wieku średniego?
pit,to cytat z filmu Poranek kojota,zbieg okoliczności nic celowe...a tak po dłuższym zastanowieniu zaczynacie się podobnie zachowywać, to jeszcze polecam. Testosteron lub Chłopaki nie płaczą.
"Im wyższy jest poziom testosteronu we krwi koguta, tym większy jest jego grzebień i korale!" i wszystko w temacie
Słuchajcie, bo widzę, że co niektórzy zarzucają mi, że stawiam się tylko w roli ofiary. Nieprawda. Oczywiście, że zdaję sobie sprawę, iż wiele rzeczy zrobiłbym inaczej, mam świadomość tego, że ja również ponoszę odpowiedzialność w jakiejś części za to co się wydarzyło, wyciągam z tego wnioski aby nie popełniać więcej podobnych błędów w przyszłości. Mam tylko w sobie wiele żalu za to, że po prostu ktoś kogo obdarzyło się bezgranicznym uczuciem potrafił w jednej chwili zniszczyć coś co budowaliśmy wspólnie przez 8 lat, że nie potrafił bądź nie chciał spróbować rozwiązać problemu czyt. naprawić poprzez rozmowę tylko wybrał inną drogę - tę najgorszą a zarazem najprostszą. To, że takie rzeczy się zdarzają, wszyscy tu wiemy, nie rozumiem jednak tego postępowania po wszystkim. Braku jakiegokolwiek szacunku do ojca swego dziecka. Tak naprawdę to moja żona cały czas gra przed wszystkimi ofiarę wmawiając i manipulując, że ona nic złego nie zrobiła, mimo, że mam naprawdę twarde dowody. Człowiek zdrowy na umyśle nie jest w stanie zrozumieć takiego postępowania. Ja ze swojej strony robiłem wszystko co było możliwe aby to ratować - kilkakrotnie. Wiem jedno, że więcej się nie dało zrobić, mam czyste sumienie, walczyłem jak lew, poniosłem klęskę. Jestem w tej chwili po pierwszej rozprawie... Masakra
Poczciwy, w potoku komentarzy właśnie o ten żal chodziło. Jesteś po pierwszej rozprawie dodatkowo wkurzony i zszokowany postawą żony. I końca zdziwienia nie widać. Nie to Cię trzyma przed w miarę normalnym funkcjonowaniem?
Postawa Twojej żony to klasyka. Raz, że ona prawdopodobnie taka była od zawsze. Gdybyś odrobił swoją część lekcji, zauważyłbyś, że żyłeś z księżniczką, hienką. ...tych określeń mamy tutaj dostatek. Coś przegapiłeś, teraz ponosisz trochę skutki swojej nieuwagi.
Dwa, nawet normalny, zdrowy na umyśle człowiek nie chce być tym złym. Im więcej nabroił tym bardziej winy zrzuca na innych. Wiara w szczerość lub pokorne przyznanie się do swoich wykroczeń to ładna bajka. Ludzie to mimo wszystko tchórze. Przy zdradzie dodatkowo boli ego. To ego jest twoje. Nie żony, sąsiada czy księdza, ono jest twoje i tylko Ty możesz je naprawić. "Ja tak się starałem, a ona poszła w długą. Przecież taki byłem dobry, tak się starałem. " Ten tok myślenia i mi towarzyszył. Nie wiem po jaką cholerę, bo zwiększał bezradność i poczucie żalu. Na codzień- w związku, pracy, przyjaźni, dosłownie wszędzie jak czegoś nie wymagasz, nie umiesz stawiać granic to i każdy wlezie Ci na głowę. W małżeństwie dokładnie tak samo. Też nie miałem takiego hamulca bezpieczeństwa, mało tego w zadufaniu swojego ego ja tak bardzo się starałem, tak bardzo wierzyłem w zasady, że ze zdziwienia nie potrafiłem zrobić niczego, nawet przez lata zobaczyć jak jestem zdradzany.
Wszystko o czym piszesz, co zajmuje Ci głowę siedzi w Twojej głowie. Bezradność, zdziwienie i żal też. Zacznij pracować nad nimi. Psychologów, terapii jest cała masa. Nie zrobisz porządku to nie uwolnisz się mentalnie od żony i jej zagrywek. Nawet po rozwodzie każde jej zagranie będzie niszczyć Ci psychikę. A będziecie zależni od siebie, choćby ze względu na dziecko.
Co do rozprawy - to no cóż, oczywiście traumatyczne przeżycie. Jakoś to przetrwałem choć łatwo nie było. Ona z zaszkliwionymi oczami siedziała przez całe 1,5h. Chcieli polubownego załatwienia sprawy - oczywiście się nie zgodziłem. Pierwsze ustalenia sądu odnośnie dziecka - 100zł więcej aniżeli wnosiłem na zabezpieczenie rodziny na czas trwania procesu, ale to 250zł mniej niż wnosiła strona przeciwna. Widywania ustalone, tutaj akurat przed rozprawą dogadaliśmy się sami -sąd to tylko klepnął. Pani sędzia chciała mnie przekonać za wszelką cenę, że może warto małżeństwo uratować gdyż od czasu ustania pożycia do momentu złożenia pozwu minęło raptem 2 miesiące, ale oczywiście uargumentowałem to odpowiednio, że nie ma takiej możliwości. Przesłuchano jednego świadka z mojej strony i tyle. Następna za 3 miesiące. Przyznam szczerze, że zdawałem sobie sprawę, że nie będzie łatwo, ale to co cżłowiek czuje na tej sali to jakaś masakra. Nie ma chyba innego miejsca na ziemi, gdzie człowiekowi przychodzą różne myśli i nawet wątpliwości czy ja aby na pewno dobrze robię, co ja tu w ogóle robię, przecież coś się bezpowrotnie kończy. Przetrwałem na szczęście ten kryzys mojej głowy.
Apologises - wiem, zdaję sobie sprawę, że im dłużej będę się tymi myślami zadręczał tym ciężej będzie mi z tego wyjść. Chciałbym się z tego uwolnić, ale ona nie daje mi o sobie zapomnieć szukając kontaktu. Wiem i zdaję sobie sprawę, że jesteśmy w pewnym sensie skazani na siebie przez co najmniej kilkanaście lat z uwagi na dziecko. Chciałbym chociażby z tego powodu umieć normalnie z nią pogadać, ale póki co nie potrafię...
Ona szuka kontaktu? Przecież od Ciebie zależy czy ten kontakt podejmiesz i o czym będziesz rozmawiał. Nie jesteś sam w podobnej sytuacji. Wchodź wieczorami na nasz czat. Pogadaj z chłopakami, zobacz jak oni sobie radzą. Po próbach się nauczyli. Nie chcę sypać nickami, ale masz z kim dzielić się wiedzą. Z przebiegami rozwodów też. Nie siedź sam, nie kiś w sobie tych dziwnych myśli, bo takie coś służy tylko nakręcaniu Twoich emocji.
Słuchajcie, bo widzę, że co niektórzy zarzucają mi, że stawiam się tylko w roli ofiary.
Ja o tym mówiłam więc Ci wytłumaczę, bo źle to odbierasz.
Człowiek nie jest tożsamym ani z jedną wypowiedzią, ani nawet sumą swoich wypowiedzi. Tak jak nie jest tożsamy z czynem, ani nawet sumą czynów.
Tutaj na forum istnieje możliwość odniesienia się tylko do jakiś tak pojedynczych wypowiedzi. Totalną głupotą byłoby jednoznaczne ocenianie drugiego człowieka po jakimś jego wpisie.
Możemy się więc tylko wymienić wzajemnie jakimś spostrzeżeniami i odnieść do tego co ktoś napisał. Ale to jest odniesienie do tekstu, nie do człowieka. Nie mniej czasem, w tym co ktoś pisze, są pewne rzeczy widoczne, które dana osoba potwierdza w swoich dalszych wypowiedziach.
To nie są jednak spostrzeżenia, które mają Cię jednoznacznie określić, ale mają Ci dać jakieś wskazówki, które Ty sam powinieneś zweryfikować, i nad którymi możesz się zastanowić. I nad którymi , jeśli są zasadne, wielokrotnie warto popracować.
Tutaj można pomóc tylko Tobie, nie ma możliwości zweryfikowania, jak wygląda całość relacji Twojej z partnerką.
Twój odbiór rzeczywistości , a odbiór partnerki może być totalnie różny. Nawet tutaj na forum były przypadki, że jeden z małżonków opisując coś odbierał, to co się działo w związku, całkowicie inaczej niż druga połówka. Więc nawet jakikolwiek ocenianie, która ze stron jest pokrzywdzoną, a która odpowiedzialną za rozpad, byłoby totalnym nieporozumieniem. I to nawet nie jest rolą userów, chociaż może się komuś zdarzyć zapędzić.
Obydwoje jesteście osobami, które w tak trudnej chwili potrzebują pomocy. Jesteś tutaj tylko Ty, więc wskazówki mają pomóc Tobie.W sądzie, czy w życiu zawsze więcej wygrasz na dojrzałej postawie, niż buńczucznej. Przy czym dojrzała nie oznacza rezygnowania z Twojej strony ze swoich racji, czy praw. Oznacza jedynie, że potrafisz ogarną całość, a nie skupić się jedynie na swoim czubku własnego nosa i własnych zasadnościach.Oznacza, że potrafisz też dostrzec racje i zasadność argumentów drugiej strony i się do nich rzeczowo odnieść.
Komentarz doklejony:
Cytat
Pani sędzia chciała mnie przekonać za wszelką cenę, że może warto małżeństwo uratować gdyż od czasu ustania pożycia do momentu złożenia pozwu minęło raptem 2 miesiące,
nie jestem pewna, ale zdaje się, że przepisy określają, iż chyba pół roku, jest niezbędnym warunkiem, więc w tym układzie przedłużanie sprawy ze strony sądu, byłoby zasadne, w takim wypadku z automatu, przez wzgląd jedynie na przepisy,
Cytat
Przyznam szczerze, że zdawałem sobie sprawę, że nie będzie łatwo, ale to co cżłowiek czuje na tej sali to jakaś masakra. Nie ma chyba innego miejsca na ziemi, gdzie człowiekowi przychodzą różne myśli i nawet wątpliwości czy ja aby na pewno dobrze robię, co ja tu w ogóle robię, przecież coś się bezpowrotnie kończy.
To są tylko Twoje emocje (na marginesie człowiek jest je w stanie ogarnąć) i z tego co piszesz wynika iż bardzo silne.
To też nie jest tak, że rozprawa coś bezpowrotnie kończy, choć niewątpliwie może zakończyć. Jednak w życiu nic nie jest stałe i na zawsze.
Relacje międzyludzkie, to nieco bardziej skomplikowane sprawy. Jesteście rodzicami tego samego dziecka.I to jeszcze małego dziecka. Będziecie ze sobą jeszcze przez lata w kontakcie. Ta relacja może przybrać różne formy , ale ona będzie istniała. Nie na wszystko masz wpływ, ale ten który masz, na to jak ona będzie wyglądała i jakiej będzie jakości jest dość spory.
Komentarz doklejony:
Cytat
Chciałbym chociażby z tego powodu umieć normalnie z nią pogadać, ale póki co nie potrafię...
i całkiem możliwe, że przeszkadza Ci w tym poczucie krzywdy i nieogarnięte emocje (wiesz jak nad nimi zapanować?);
jeśli to są silne emocje i jesteś porywczą osobą, cholerykiem z natury, to sędziowie też to przecież biorą pod uwagę na zasadzie "mają wspólne dziecko do wychowania, dziecko potrzebuje obojga rodziców; są młodzi , gorąca krew, dzisiaj się biją, jutro w łóżku do białego raną będą godzić";
To Ty musisz spojrzeć sam w siebie i wiedzieć dokładnie czego chcesz
Masz trudność z pogodzeniem się z faktem, że to jest koniec Twojego małżeństwa. Przeżywasz jak każdy, kto stanął w sądzie nie tylko przed sędzią ale i przed świadomością, że odtąd wszystko już będzie inne, a osoba która naprzeciw Ciebie stoi, już nie jest Ci najbliższa. Ba! W ogóle jej nie znasz, nie rozumiesz o czym mówi i skąd jej się to bierze!
Wiem, że łatwo mówić i radzić komuś, kto już prawie zapomniał jak to było.
Jednak uświadom sobie, że istnieje życie po rozwodzie, nie nastał koniec swiata, a to co teraz przeżywasz, jest tylko częscią Twojego życia. Musisz przez to przejść.
Nie szukaj winy w sobie, to nie ten moment. Teraz musisz o siebie zadbać i znaleźć siłę, by przez to wszystko jakoś przebrnąć. Zwłaszcza, że opuściłeś dom i właściwie musisz zaczynać od zera.
Nie trać czasu na niepotrzebne rozmyślania, przeszłości i tak nie zmienisz. Masz wpływ tylko na przyszłość. Zrobiłeś wszystko co mogłeś i chwała Ci za to. Jeśli więcej nie mogłeś, to może się zwyczajnie nie dało i już.
Dbaj o siebie i swoje relacje z dzieckiem, żona jak dotrze do niej (albo i nie dotrze) co nawyrabiała, to i do poprawnych relacji z Tobą będzie bardziej skora i może nawet przyzna się choć przed samą sobą, jaki numer wycięła wam obojgu.
Nikt nie ma obowiązku wybaczać zdrady i ten kto zdradza powinien mieć świadomość tego, że pewne rzeczy robi się tylko raz, odwrotu nie ma.
Można wybaczyć, ale nic na siłę. Pewne malżeństawa z różnych powodów są po zdradzie nie do uratowania i nie ma nad czym dewagować.
Teraz Ty musisz swoje życie odbudować, po zdradzie, po stracie dotychczasowego życia i po rozwodzie wreszcie. To aż nadto na jednego człowieka w tak krótkim czasie. I na tym się skup.
Powodzenia.
Podjąłeś według Ciebie dobrą decyzję o rozwodzie popartą w 100% komentarzami na tym forum ....ja mimo wszystko się z nią nie zgodzę i napiszę po raz setny na tym forum że zdrada nie jest końcem świata ,otwiera oczy na wiele błędów które popełniamy ....a brudy co już też pisałam pierzemy w domu a nie przed wszystkimi ...Walczyłeś jak lew ....awanturą ,wyprowadzką ,pozwem rozwodowym z orzekaniem winy ,z tego co piszesz nie dałeś jej dojść do słowa .......to według Ciebie jest ratowaniem małżeństwa....uniosłeś się przede wszystkim urażoną dumą .....Twoje życie twój wybór....
BETKAA,Wyraźnie napisał że zrobił co było w jego mocy do zrobienia,co ma jeszcze zrobić jak ona go nie chce wysłuchać? pochlastać się żeby zwrócić jej uwagę na siebie? ale i po rozwodach wracają do siebie i żyją długo i szczęśliwie,to są tylko formalności otwierające bramę do nowego życia lub poprawy starego tyle że już bez papierka, rozwód to już ostateczna decyzja zamykająca drzwi,które już nigdy więcej nie powinny być otwarte, a czy podjął słuszną decyzje czy nie czas pokaże...
Wiem, zdaję sobie sprawę, że Wasze wszystkie komentarze, nawet te które wydają mi się nieprzychylne są tak naprawdę próbą otworzenia mi oczu i spojrzenia na całość bez emocji. Dzięki wielkie za to.
Komentarz doklejony:
Betkaa, próbowałem z nią rozmawiać kilkakrotnie, jeszcze zanim odkryłem dowody. Tłumaczyłem, że wiem o wszystkim, że wiem kim on jest i niech się opamięta póki jeszcze nie jest za późno. Wiesz jakie odpowiedzi uzyskiwałem wówczas?Że mam urojenia, że nikogo nie ma, że sobie coś wymyśliłem itd. Żadne racjonalne argumenty nie działały zresztą teraz też to wiem z Waszych innych historii, że nie miały prawa działać. Gdyby tylko jej postępowanie było inne wtedy może próbowałbym ją zrozumieć, zastanowić się nad tym wszystkim. A z drugiej strony z perspektywy czasu może to i lepiej, że tak się stało, przynajmniej uniknąłem dylematu i rozterek nad tym. Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności por prostu nie zgadzam się z Twoją opinią aczkolwiek dziękuję za jej wyrażenie.
Oczywiście, że zdaję sobie sprawę, iż wiele rzeczy zrobiłbym inaczej, mam świadomość tego, że ja również ponoszę odpowiedzialność w jakiejś części za to co się wydarzyło, wyciągam z tego wnioski aby nie popełniać więcej podobnych błędów w przyszłości. Mam tylko w sobie wiele żalu za to, że po prostu ktoś kogo obdarzyło się bezgranicznym uczuciem potrafił w jednej chwili zniszczyć coś co budowaliśmy wspólnie przez 8 lat, że nie potrafił bądź nie chciał spróbować rozwiązać problemu czyt. naprawić poprzez rozmowę tylko wybrał inną drogę - tę najgorszą a zarazem najprostszą. To, że takie rzeczy się zdarzają, wszyscy tu wiemy, nie rozumiem jednak tego postępowania po wszystkim. Braku jakiegokolwiek szacunku do ojca swego dziecka. Tak naprawdę to moja żona cały czas gra przed wszystkimi ofiarę wmawiając i manipulując, że ona nic złego nie zrobiła, mimo, że mam naprawdę twarde dowody. Człowiek zdrowy na umyśle nie jest w stanie zrozumieć takiego postępowania. Ja ze swojej strony robiłem wszystko co było możliwe aby to ratować - kilkakrotnie. Wiem jedno, że więcej się nie dało zrobić, mam czyste sumienie, walczyłem jak lew, poniosłem klęskę. Jestem w tej chwili po pierwszej rozprawie... Masakra
To takie moje. Czuje Twoj klimat.
To samo u mnie. Nawet tesciowa, ktora jeszcze w tamtym roku twierdzila, ze jej corce odwalilo i ze bedzie zeznawac przeciwko niej na naszej drugiej rozprawie byla jej swiadkiem i tez dowiedzialem sie paru rzeczy o sobie. Stwierdzila "przeciez to moja corka". No ale coz... takie rzeczy tylko w Erze.
Ja mialem swoja trzecia juz rozprawe przedwczoraj i tez robilem oczy... a moja jeszcze zona taka biedna i pokrzywdzona.
Ale jak tu pisali wczesniej - rozwod to wojna, w ktorej nie ma jencow. U mojej zero skruchy.
I mimo, ze ja tez walczylem (wtedy tak uwazalem) to nic nie dalo. Nic! Tylko sie upokorzylem, zero jakiegos meskiego honoru, jakies prosby.
Im bardziej to widziala tym bardziej byla harda. No i oczywiscie moja wina. A "rycerz" ratowal "ksiezniczke" (tak siebie nazywali) i triumfowal.
Trafilem tutaj troche za pozno, ale lepiej pozno niz wcale.
Teraz jest zupelnie inaczej chociaz przyznam, ze rozprawa juz trzecia troche mnie rozwalila. Ostatnia w styczniu.
Na razie nie mam ochoty rozmawiac z nia ani utrzymywac jakis kontaktow. Pewnie to kiedys przejdzie i bede ja traktowac jak jakas normalna osobe.
Na razie rana jest swieza a jak powiadaja rana sie nie zagoi jak ja bedziesz ciagle dotykac.
ja odnoszę takie wrażenie, że ta opryskliwość i zatwardziałość stron, wynika wielokrotnie z negatywnych emocji, najczęściej podgrzewanych przez osoby trzecie; np przez rodzinkę, przyjaciółeczki z klubu"dobra rada" i wszelkiej maści pociotków,
o podgrzanie, w takich momentach, negatywnych emocji u osoby zdradzonej naprawdę nie trudno;
tylko, że niestety, to nie oni będą dźwigać konsekwencje czynów i działań wynikłych z takich emocji;
Komentarz doklejony:
i dla ścisłości; tak samo nie trudno o podgrzanie emocji u osoby zdradzającej;
szczególnie kiedy już dochodzi do rozwodu i zaczyna się zwykła szarpaniana, i walka
Heh impac1 dzięki za słowa wsparcia. Temat teściów też jest mi znany - szczególnie teściowej... Ona oczywiście na początku też po mojej stronie, ale zaczynam zauważać, że moja żona sprawnie próbuje ją przeciągnąć na swoją stronę robiąc z siebie ofiarę i świetnie manipulując faktami. To pewnie naturalne, że dla matki córka zawsze zostanie córką cokolwiek nie wydarzyłoby się a to, że te matki staną zawsze po stronie swoich latorośli jest tylko kwestią czasu. Życzę Ci również wytrwałości!
Jak już dwie osoby mają trudności z dogadaniem się, a wchodzą w to jeszcze zaangażowane osoby trzecie i podkręcają emocje, to jakim cudem te dwie mają dojść do porozumienia? Mętlik emocjonalny i informacyjny powstaje totalny.
I tu już nawet nie chodzi o to, czy brać rozwód, czy nie, ale o spokojne zastanowienie się przez te dwie osoby, czy ma sens, aby były dalej razem,po tym co się zdarzyło, czy nie.
O spokojne rozpatrzenie wszystkich za i wszystkich przeciw, czy też spokojne dogadanie się w sprawie podziału, czy kwestii dzieci.
Pani sędzia chciała mnie przekonać za wszelką cenę, że może warto małżeństwo uratować gdyż od czasu ustania pożycia do momentu złożenia pozwu minęło raptem 2 miesiące,
Mojemu znajomemu ta sędzia prowadzi sprawę rozwodową, już 3 rok próbuje godzić jego małżeństwo.
Pamiętaj kontakt musisz mieć z żoną czy później ex żoną, Ty i tak masz komfort bo mama Twojego syna nie utrudnia kontaktów. Gdybyś miał punkt odniesienia, i widział widok gdzie ojcowie całują klamkę aby zobaczyć swojego dzieciaka i tak np przez 5 lat. Co do teściowej, była za mną ale przy sprawie rozwodowej przeszła na "ciemną stronę" jako świadek zeznający przeciwko mnie. I co się okazało ? Że była świadkiem wspaniale świadczącym na moją korzyść
Ładnie opisała że można powiedzieć byłem idealnym mężem, byłem czuły, troskliwy, dbałem o poziom materialny, gotowałem, zajmowałem się dzieciakami, chodziłem na zebrania, do lekarza z dzieciakami, zajmowałem się chorą żoną i córkami, pomagałem w uzupełnianiu studiów magisterskich żony, chyba z 40 min to wymieniała, rzewnie przy tym płacząc, mój adwokat stwierdził że nie wie czy potrzebni nam są jeszcze świadkowie.
poczciwy musisz zagryźć zęby i dogadywać się bo zniszczysz syna a on tutaj nie jest winny. Zadaj sobie pytanie na ile jest ważny Wasz syn i jak go kochasz aby jednak zrobić małymi kroczkami do celu i jakiegoś dialogu. Piszesz "że nie potrafisz" potrafisz, tylko żyjesz bólem i pogardą do tego co zrobiła. Pamiętaj zrobiła to czasu nie cofniesz ale możesz żyć bez tych "uczuć" spróbuj bo one nie są Ci do niczego potrzebne. Czy dobrze się z tym naprawdę czujesz ? Jesteś ojcem a to najpiękniejszy zaszczyt w życiu, mogę jeszcze doczekać się zaszczyty bycia dziadkiem Ty też i lepiej nie być statrałym dziadkiem. Pozdrawiam.
Komentarz doklejony:
P.S.
Dziwi Cię obecne zachowanie żony ? Związkiem rządzi ten, któremu na nim mniej zależy.
Pit- sędzina wydaje się bardzo wyważona, spokojna, rzeczywiście sprawia wrażenie jakby chciała na siłę nie orzekać tego rozwodu. Moja żona nie powołała swoich rodziców, gdyż jak to oni stwierdzili nie chcą się mieszać...poza tym oni również odwrócili się od niej i z tego co się orientuję dalej te relacje są złe.
Faktycznie, mam to szczęście, że nie robi mi problemów z widywaniem się z dzieckiem, ale tak naprawdę też nie za bardzo ma wybór gdyż wykonuje taki zawód, że byłoby jej ciężko samej to ogarnąć więc siłą rzeczy musi na mnie liczyć. Zdaję sobie sprawę, że najlepszym zarówno dla mnie samego jak i dziecka będzie jak schowam swoją urażoną dumę i będę próbował się normalnie się z nią porozumiewać. Nie zapeszając, po tej rozprawie ten kontakt między nami jakby się poprawił. Oczywiście mam na myśli kontakt tylko w sprawie dziecka. Innego nie chcę utrzymywać.
Co do zachowania żony, nie wiem szczerze mówiąc, nie zastanawiam się nad tym, nie próbuję ani rozkminiać ani zaprzątać sobie tym głowy. To co się wydarzyło i jaki zostawiło ślad na mojej psychice jest już nieodwracalne, nie chcę jeszcze bardziej się topić w tym bagnie, stąd postawiłem warunek, żeby kontaktowała się ze mną tylko w sprawie dziecka. Póki co tego się trzyma, aczkolwiek chyba się trochę otrząsnęła i dotarło do niej, że zabawa się skończyła, że ten pozew to nie było tylko narzędzie w moich rękach , którym chciałem ją postraszyć, ale to już nie mój problem...
Poczciwy
Masz to szczęście i tego Ci zazdroszczę i gratuluję, że Twoja nie gra dziećmi. Moja niestety wie, że to mój słaby punkt i to wykorzystuje.
Niby twierdzi, że "nie ogranicza kontaktu z dziećmi i mogę się spotykać kiedy chcę" lecz ilości spotkań i wyjazdów odwołanych już nie liczę.
Za radą mojej prawnik na ostatniej rozprawie wystąpiłem o ustalenie kontaktów z dziećmi. Nie wiem czy to do niej trafi.
Na razie robi wszystko by pokazać "widzicie dzieci. Stary tata be, nowy tata cacy". Za to czuję złość i urazę bo krzywdzi głównie chłopców tym bardziej, że nowy tata nie kapitału się by wziąć rozwód z obecną żoną.
Wiem, że to zajmie trochę czasu ale ta chęć zemsty za tych moich chłopców czasem przesłania normalne myślenie.
Wtedy siadam cicho w kącie i czekam aż mi przejdzie.
Dbaj o syna. Qurewnę olej. Czuję, że za jakiś czas przypełza do Ciebie z propozycją "spróbujmy jeszcze raz". Ja powinienem był działać jak Ty. Szybko i zdecydowanie. Za długo się woziłem na jakiejś pustej nadzieji.
P.S.
Zupełnie nie w temacie i do wszystkich w trosce o zdrowie psychiczne profesora Miodka jak przypadkiem zajrzy na forum:
Jest
Ten sędzia
Ta sędzia
Sędzina to żona sędziego.
Wiem, obydwoje wiemy, że tak szybkie i zdecydowanie działanie jak u mnie to rzadkość. Wynika to z tego, że upijamy się jakąś nadzieją, uruchamiają się reakcje obronne, że to może jednak nie prawda, że może przesadzamy itd. Dla mnie to naprawdę było cholernie ciężkie i trudne, wiele mnie to kosztowało. Przyznam, po raz kolejny, że moja żona w jakimś sensie mi ułatwiła podjęcie tej decyzji swoją postawą po. Ciężka sprawa aby rozum i rozsądek wygrał z emocjami i sercem, mnie się póki co udaje, choć chwilami po prostu zwyczajnie nie mam sił i ochoty na nic.
Co do powrotu - nie ma takiej opcji. Trzymam się raz obranej drogi i mam nadzieję, że wytrwam...
P.S This Judge...
Komentarz doklejony:
Stary trzymaj się, walcz do upadłego o dzieci!!
I tak trzymajcie chłopaki, podstawą męskości jest wzajemny szacunek między nami "braćmi samcami" :tak_trzymaj nie powinno nas nic różnic a tym bardziej to od czego startowaliśmy w życiu.
Solidarnosc damska:
Zona wraca do domu nad ranem, maz wsciekly:
-Gdzie bylas?
-Jak to gdzie? U Basi, stawialysmy pasjansa... Nie wierzysz? Zadzwon do niej i sie przekonaj.
Maz dzwoni do Basi.
-Sluchaj Basiu, moja zona twierdzi, ze byla u ciebie, stawialyscie pasjansa... chcialem tylko potwierdzic.
-Posluchaj Karolu... w zasadzie nie wiem jak zaczac, ale juz dawno chcialam z toba o tym pogadac. Nie uwazam, ze jest miedzy wami dobrze... jesli chcesz wiedziec cos wiecej wpadnij do mnie w sobote wieczorem, obejrzymy jakis film, pogadamy, ja zrobie cos jesc i kupie wino, moze dwa... zarezerwuj sobie czas do rana bo chce ci duuuzo opowiedziec...
Solidarnosc meska:
Maz wraca do domu nad ranem, troche po alkoholu, zapach damskich perfum, szminka na kolnierzyku... zona z wyrzutem:
-Mam juz tego dosc! Twoich wybrykow! Wyprowadzam sie, koniec! Po raz ostatni chociaz powiedz gdzie byles bydlaku?!
-Gdzie? Gdzie? U Stefana bylem... gralismy w brydza cala noc... nie wierzysz to zadzwon...
Zona dzwoni:
-Stefan... w zasadzie to juz niewazne ale maz twierdzi, ze byl u Ciebie i gral w brydza...
-Byl???!!! Siedzi i gra!!!
Oczywiście że tak to wygląda, wcale nie ma w tym przesady. Faceci, nawet ci nasi zdrajcy, nie ruszą kobiety kumpla, bardzo, bardzo rzadko. Baba w momencie kiedy jej się odpowiednio popsychologiuje założy przezroczysty szlafrok kiedy mąż przyjaciółki przyjdzie naprawić jej komputer.. To przenośnia oczywiście ( wyjaśnienie dla tych co nie czytają książek ) oczywiście że zdarzają się wyjątki, ale naprawdę, z mojego przynajmniej doświadczenia, bardzo bardzo rzadko.
pit, No tak faktycznie miały o co rywalizować...
To co jest w końcu podstawą męskości? po za tym szacunkiem do samych siebie,i nie pytam o hydraulikę która często miewa awarie
Facet powinien :
szanować innych facetów ( nie twierdzę że ma nie szanować kobiet)
wyrażać uczucia
być spójnym - wytrwały i konsekwentny
być pewnym siebie aby zwalczyć zwątpienie (nie z powodu ignorancji)
odporny na krytykę- plują na mnie, otwieram parasol
oddany swoim wartością i ideałom
jak trzeba powinien umieć godnie przegrać a z porażka powinna być nauką
walczyć z lękami i słabościami
To taki mój punkt widzenia na męskość.
Nie chce psuć atmosfery, bo panowie tak słodko miziają się peniskami, ale generalizacja (dokonywana bez wystarczającej ilości danych) , jest typowym błędem poznawczym. Zaraz za czarno-białym myśleniem, personalizacją, czy chociazby czytaniem myślach.
Pit,Nie pytam co facet powinien wizerunek,siła,stanowczość tego już w was nie ma mężczyźni zawsze byli niedojrzali,użalający się nad sobą jak te stare dewoty,pit dokończymy kiedyś na czacie bo zaśmiecimy watek
Twoja żona nie pozostawiła Ci złudzeń,emocjonalnie jest tak zaangażowana ,że może obudzi się z tego amoku za kilka miesięcy już po wszystkim.Żyj dniem obecnym,ciesz się z drobnych rzeczy masz dla kogo żyć, masz syna.Na ile to możliwe stań ponad obecną sytuację nie daj się prowokować i staraj się mieć poprawne stosunki z żoną właśnie dla syna i rób dalej swoje.Małżeństwem nie będziecie ale rodzicami zawsze.Udanego weekendu z maluszkiem.
rCokolwiek czynisz, czyń rozważnie i patrz końca.r1; Sokrates
Ból z czasem przechodzi, powoli przyzwyczajamy się do sytuacji i izolujemy się od przeszłości. Oczywiście zawsze łączą dzieci. Ważne że nie masz poważnych problemów ze spotkaniami z synkiem.
Cytat
Komentarz doklejony:
P.S.
i witam sąsiada z okolicy
Cytat
Uważaj bo trafiłeś na cwaną, bezwzględną i kłamliwą babę. Jak śmiałeś ją ograniczać w bzykaniu się z innymi i udowadniać jej puszczalstwo. Mało tego, bez jej zgody chcesz się rozwodzić, kto Ci na to pozwolił? Jak ona teraz przed ludźmi będzie wyglądać, że to jej wina? Może zrobić wszystko, co jej tylko przyjdzie do głowy, że to wszystko to Twoja wina. Na pewno wszystkich będzie nastawiała przeciwko Tobie, robić z siebie ofiarę, żeby ukryć lub usprawiedliwić czy odwrócić uwagę od swojego puszczalstwa, którego jej zdaniem nie było. To Tobie się coś pomieszało niedobry człowieku;
Cytat
70% pozwów lub odpowiedzi na pozew tak wygląda, przed kochankami czy przed sądem "prawda" musi być na wyłączność. Jeśli sprawa toczy się dalej, to podaj mi na priw dane sędziego, jestem ciekawy która to ?
Yorik - to fakt, to, że jest bezwzględna, podła niech świadczy fakt, że po ujawnieniu smsów nie było czegoś w stylu przepraszam, kocham Cię, to nic nie znaczy, tylko najważniejsze było żeby nie pokazywać tego jej rodzicom...masakra. Ona zawsze dbała o swój wizerunek i łatwo oceniała innych w takiej sytuacji, a tu masz babola będzie musiał sama się zmierzyć z tym samym...Nie wyobrażam sobie innego wyroku niż na moją korzyść. Prawda musi zwyciężyć! Co innego, że będzie to Pyrrusowe zwycięstwo.
Otwórz oczy ..nie ma idealnych małżeństw ,a większość z nich brudy pierze w domu ...
może warto to przemyśleć ...
"Bo każdy człowiek popełnia błędy. Bo każdy człowiek zasługuje na drugą szanse. A czasami i na trzecią. Bo nie jesteśmy nieomylni. Bo jesteśmy tylko ludźmi. Bo jesteśmy aż ludźmi. I jeśli popełniamy błędy, krzywdząc innych, powinniśmy się umieć do tego przyznać. A ci inni powinni umieć nam wybaczyć."
Cytat
BETKAA rozwód w naszym kraju nie polega na uśmiercaniu małżonków. Zawsze można to naprawić i chajtnąć się jeszcze kilka razy. :cacy
Cytat
Gdyby tak było to chłopak by nie cierpiał.
Cytat
Cytat
Nie wchodzi się 2x do tej samej rzeki,błąd można popełnić tylko raz i tylko raz szanse naprawy,raz zachwiane zaufanie jest już nie do odbudowania jedna zmarnowana szansa jest dowodem że na druga już nie zasługuje,tak łatwo jest wybaczyć ale nie zapomnieć to już zostaje...
To urażone ego jest podstawą tego cierpienia.
Cytat
może warto to przemyśleć ...
Może warto przemyśleć, że nie dla każdego jest ważne co ludzie powiedzą czyli moralność pani Dulskiej. Dulszczyzna w najczystszym wydaniu to wyrachowanie, wygodnictwo lub słabość
Cytat
Bzdura kompletna. Nie każdy jest tak arogancki, hardy, jadowity i kłamie aby zniszczyć drugą osobę (bezczelne oskarżanie o przemoc). Nie każdy kto zdradził po zdradzie niszczy swojego partnera, traktuje jak śmiecia i robi rzeczy, które uniemożliwiają jakiekolwiek porozumienie.
Są osoby, które nie widzą swoich błędów i nigdy nie zobaczą, więc co mają naprawiać, zwłaszcza jak nie doświadczą konsekwencji swoich działań; To jedyna szansa, by zaczęły myśleć, choć to też nie jest 100% gwarancja dla osób zwalających odpowiedzialność za swoje postępowanie na wszystkich i wszystko co możliwe.
Cytat
Kobieto, powiedz to jego żonie, bo chyba pomyliłaś adres.
Dobrocią i czekaniem to tylko by się wykończył i nikt by tego nie docenił.
Ma teraz kobietę, która na siłę chce zrobić z siebie ofiarę i zrzucić winę na niego. Powinien na to pozwolić i udowodnić jej że jest ostatnią pipą? Tym bardziej by go nie szanowała.
Na dzień dzisiejszy podjął najlepszą decyzję i póki ona go nie przekona, że warto, nie udowodni, że jej bardzo na nim zależy (choć jestem ciekaw jak?), nie powinien się z niej wycofywać, bo nie ma do tego żadnych podstaw.
Skoro pozew rozwodowy nie rzucił jej na kolana a tylko rozjątrzył, to o czym mowa? To znaczy, że jej nie zależy, nie zrezygnuje z innych facetów, to on ma się dostosować jeśli chce dalej dostępować zaszczytu życia z księżniczką na jej warunkach.
To klasyczna próba siły i sprawdzenie czy można komuś narobić bez konsekwencji na głowę.
Na jej decyzje i życie ma ograniczony wpływ, na swoje na szczęście ma. A rozwód powinien właśnie pokazać prawdziwe intencje tej damy;
A tak na marginesie, znałem związek dość burzliwy, gdzie ślub brali 3x. Męczyli się ze sobą, ale nie mogli bez siebie żyć.
Poniżej link do mojej historii.
Przeczytaj bo historia prawie identyczna. Opisana od początku do końca.
Możesz dużo informacji pozyskać jak przeczytasz od deski do deski włącznie w komentarzami forumowiczów i ich radami.
http://www.zdradzeni.info/news.php?re...dmore=4805
Później Ci napisze co uważam w kolejnym moim komentarzu bo wskoczyłem na chwilę
Komentarz doklejony:
Napisałem Ci wcześniej o mojej historii.
Zadałeś ważne pytanie ile czasu będzie bolało
Od mojego punktu zero czyli akcji rogi minęły dwa lata, od rozwodu rok. Generalnie czas leczenia liczyłbym od akcji rogi. Taki okres leczenia wynosi 1,5 roku do 2 lat. Wszystko zależy od tego jak długo będziesz się tym karmił i podlewał oliwy do ognia. Nie będę tu pisał wywodów o tym jak to mi przechodziło itd. ale napisze Ci rady dotyczące zdrowienia:
- nie pisz z żoną sms itd.
- pisz sms tylko w sprawie dziecka
- nie dopytuj dlaczego to zrobiła
- nie poruszaj tematu
- nie grzeb w tym temacie
- nie interesuj się nią
- nie płaszcz się przed nią
- nie daj sobie wrzucić winy w psyche
- zajmij się dzieckiem
- zajmij się sobą
- szukaj pasji
- wypełnij czas
- poznawaj ludzi
- nie ładuj się w związki przez około rok
- ciesz się z tego co masz czyli z dziecka i że jesteś zdrowy
To tyle co do zdrowienia. Napiszę Ci teraz ogólnie.
Myślę że podjąłeś dobrą decyzję. Nie odpuszczaj i ładuj jej winę w sądzie. Pozwoli Ci to uniknąć późniejszych problemów z jej strony. Będziesz miał prawną przewagę w wielu kwestiach.
Tak jak ktoś napisał, ożenić się później ze swoją żona możesz jeszcze wiele razy ale nie wiem czy będziesz chciał. Szczerze wątpię.
Idź za ciosem i nie zawracaj z raz obranej drogi.
Nie znam twojej żony ale hmmm jakbym widział swoją w wielu kwestiach. Ocenianie innych, egoizm, wybielanie poprzez oczernianie (wybielanie kurestwa w perfidny sposó itd. Nie ma co tu pisać. Przeczytasz mój wątek to porównasz tam wszytko jest.
Twoja żona to perfidny gad w rui który widzi czubek swojego nosa i ma motyle w brzuchu z powodu kochasia. Chyba wybrałeś kiepski materiał na żonę podobnie jak ja.
Ja na twoim miejscu zrobiłbym to co zrobiłem ja, i Ty własnie to robisz.
2 lata temu stałem w identycznym punkcie. W małym pokoiku na garnuszku u rodziców bez żadnych perspektyw. Miałem rodzinę, dom, plany a tu chuj dupa i kamieni kupa.
Powiem Ci gdzie stoję dziś.
Poznałem fajną dziewczynę, panienkę która darzy mnie uczuciem i jest mega zadowolona że mnie poznała. Zwiedzamy razem Polskę Świat. Chodzimy do kina i wszędzie gdzie mamy ochotę.
Poznałem dużo nowych znajomych.
Odkryłem nowe pasje typu podróżowanie, fotografia.
Uczę się angielskiego w szkole języków obcych,
W pracy jestem handlowcem, dzięki punktowi powyżej 80% sprzedaję za granicę a kiedyś było odwrotnie
Mam nadzieję że w zimę kupie mieszkanie a tez nie miałem perspektyw tak jak Ty.
Stoję dziś w całkiem ciekawym punkcie a byłem w tym samym co Ty.
Dasz sobie radę stary do góry łeb, nie klękaj tylko walcz i idź za ciosem.
Cytat
No trzeba, ale Twojej jakiejś głebszej refleksji w tym co piszesz też nie widać
Komentarz doklejony:
ubawiły mnie typy zdradzających ;
reakcje wielu zdradzających zależą od naszych reakcji ;
to nie jest tak, że ktoś ma np patologię w domu, a winny jej jest tylko zdrajca;
jeśli ta patologia trwała przez lata, to osoba która została zdradzona też ją tworzyła; ma więc W SOBIE określone tendencje, mechanizmy;
zrzucenie odpowiedzialności w takiej sytuacji na zdradzającego, nie rozwiązuje żadnego problemu :cacy
Komentarz doklejony:
Twój "typ zdradzającej", przy innym partnerze, mógłby okazać się całkowicie innym "typem"
Cytat
zrzucenie odpowiedzialności w takiej sytuacji na zdradzającego, nie rozwiązuje żadnego problemu :cacy
To jeszcze powiedz tylko na jakim zlotozjeździe będziesz
Cytat
na tym, gdzie uprawiać się będzie białą magię ;
muszę się troszczyć o moją szklaną kulę
Amor- o jakiej refleksji mówimy? Jak większość tutaj osób, które znalazły się w podobnej sytuacji nie twierdzę, że byłem idealny, jasne, że nie! Znam swoje wady i mogę przyjąć na siebie 50% odpowiedzialności za kryzys, jeśli o nim mówimy, ale w życiu nie dam sobie wmówić winy za zdradę. Zdrada to wybór! Tak postępują tylko tchórze, ludzie słabi, nie mający kręgosłupa moralnego i wartości, którymi kierowaliby się w życiu. Moja refleksja jest podobna do tej, którą opisał w swojej historii Tomi - nie dać się zdominować, poświęcić w 100% w związek, pozostawiając dotychczasowe życie gdzieś z boku, być trochę egoistą w tym wszystkim.
Cytat
Czytajac Ciebie odnoszę uczucie nieodparte wrażenie, że wiem co zaraz powiesz. Ot taka gładka historyjka.
Samo to Twoje uderzanie "że nie dasz sobie wmówić winy za zdradę", o tym świadczy. Ponieważ nikt Ci tutaj winy za zdradę nie przypisuje.
Nawet teraz w tym wpisie skierowanym do mnie przedstawisz sytuację normalizując ją i kierując się zmienną aprobaty społecznej.
Twój brak refleksji nie ma nic wspólnego z historią Tomiego, więc śmiesznym jest to Twoje "wzywanie na pomoc". Ale zarówno ta reakcja, jaki i monolog, są charakterystyczne dla osób, które boją się dialogu na tematy dla nich niewygodne.
Piszesz o swoje partnerce, że jest tchórzem, osobą słabą,bez kręgosłupa moralnego i wartości. A kim Ty jesteś?
Poza zgrabnym " jestem odpowiedzialny za 50% kryzysu w małżeństwie", można odnieść wrażenie, że bardzo unikasz jasnego określenia tych Twoich 50%.
Zgrabnie zakładasz zmienną aprobaty "mam na sobie 50%", bez wnikania, czym jest to 50%.
To jest oczywiście Twój wybór, ale na tym daleko nie zajedziesz. Całkiem możliwe, że za chwilkę (być może już w kolejnym związku) z ofiary staniesz się katem.
To widać bardzo wyraźnie w tym jak bezrefleksyjnie obsmarowujesz partnerkę. To ona jest ta najgorszą, pełną wad. Miała w ogóle jakieś zalety?
Co zabawne nie widziałeś tych wad, kiedy się z nią wiązałeś? A jeśli widziałeś to czemu od początku nad tym nie pracowaliście? Wiedząc, że jest "słabym tchórzem, nie mającym kręgosłupa moralnego", pakowałeś lata swojej pracy, bez zabezpieczenia swojego dorobku, swojej przyszłości? To albo jesteś totalnym głupcem, albo bezmyślnym ignorantem. Tudzież facetem kompletnie nieodpowiedzialnym.
A może było Ci wygodnie nie dostrzegać tego jaka ona jest?
Za to, że nie zabezpieczyłeś prawnie swojego dorobku życiowego, nikt inny tylko Ty jesteś odpowiedzialny.
Więc całe jojczenie, nad tym jak Cię oszukano, jest w tym kontekście śmieszne.
Ot zgrabny histeryczny monolog,wzdychanie, jęczenie, udawanie ofiary, którego jedynym celem jest spojrzenie na to co się wydarzyło szerzej i niedopuszczenie do głosu odmiennego spojrzenia i argumentacji.
No bo jak można komuś, kto został tak strasznie pokrzywdzony i ma jednocześnie "świadomość swoich 50 %" zwrócić uwagę na to, że nie ma racji, że płaci za WŁASNE BŁĘDY.
Manipulujesz w ten sposób i zgrabnie uciekasz od spojrzenia na swoją rolę w tej historii.
Komentarz doklejony:
Ot zgrabny histeryczny monolog,wzdychanie, jęczenie, udawanie ofiary, którego jedynym celem jest ucieczka przed spojrzeniem na to co się wydarzyło szerzej i niedopuszczenie do głosu odmiennego spojrzenia i argumentacji.
Teraz bardziej obserwuję swoje otoczenie a wnioski wychodzą same, np: te związki rodzące się po zdradzie wyglądają podobnie jak poprzednie, zdradzacz znajduje kolejnego naiwniaka i po okresie miodowym jest to samo. Bo tych ludzi nigdy nic nie nauczy, zawsze będą tacy sami. Doskonalili swoje patologiczne podejście do życia przez cały swój związek, biorąc nie dając nic więcej za to, zmuszając do ciągłych kompromisów (bardziej uległości). Wychowani do toksyczności. Nie skłonni do zrobienia porządku w swoim życiu, agresywni na propozycję terapii albo zwrócenie uwagi na problem. Konkretny psychoterapeuta po kilku sesjach sam rezygnuje z terapii z taką osobą, bo widzi że nie potrafi skomunikować się z taką osobą. Kumpluje się z grupką psychoterapeutów, porywają mnie czasem na warsztaty albo grilla, oni uzmysłowili mi że nie ma reguły że 50 % winy kryzysu jest zawsze po jednej stronie, są ludzie skłonni do toksycznych relacji a w związku potrafią je jeszcze rozwijać niszcząc swoją partnerkę albo partnera. W takim wypadku tylko ucieczka z takiego związku jest jedynym ratunkiem.
Jakoś też nie pasuje mi ten podził winy po zdradzie 50/50%, bo to oznacza że ktoś kto nie dotrzymał przysięgi, zdradził i wystawił na zatracenie wszystko co wspólnie para osiagneła, jest równie winny jak ten, który np. zapomniał o rocznicy ślubu lub zatracił się wpracy zawodowej "zaniedbując" emocjonalnie partnera, bo i takie przyczyny zdrady były tutaj podawane. Bardziej odpowiada mi stwierdzenie że wina leży po obu stronach, ale w różnych proporcjach. Zależnie od tego, co było przyczyną zdrady i jak sama zdrada przebiegała (bez skojarzeń proszę ). Czasem zdradzający winny jest w 50%, a czasem w 90%, nie ma to reguły. Czasem też można mieć watpliwości co trzymało zdradzacza przy zdradzonym i odnieść wrażenie że zdrada była tylko zakończeniem zupełnie nieudanego zwiazku i probą ucieczki z niego, za wszelka cenę.
Masz prawo nie wybaczyć zdrady i nie dążyć do pojednania za wszelką cenę. to tylko świadczy o Twoim zdrowym podejściu do życia. Jesli widzisz, ze Twoja żona nie widzi problemu po swojej stronie, to dlaczego Ty miałbyś go na siłę szukać u siebie. Nikt nie obowiązku wybaczania zdrady, to Tylko dobra wola zdradzonego prowadzi do pojednania. Dobra wola i ciężka praca obu stron, nad sobą i nad związkiem. Jesli tej woli nie ma u niewiernej, to na czym tu budować wspólną przyszłość? Na treningach siłowych, by znosić coraz większy ciężar rogów i nie zwichnąć karku?
Tak jak czym innym jest odpowiedzialność, a czym innym wina.
Mówiąc o odpowiedzialności za kryzys 50/50 mówi się współodpowiedzialności. Ponieważ to nasze reakcje,zachowania, szczególnie te automatyczne, wpływają i warunkują reakcje drugiej strony.
Przykładowo:Ciepła, spokojna, pełna obecności, reakcja wycisza sytuacje konfliktowe, i co za tym idzie umożliwia rozwiązanie przyczyny konfliktu. Gwałtowne, burzliwa,pełna opryskliwości, czy tez pełna ignorancji, może wręcz przeciwnie , pogłębić konflikt.
Albo przykład z innej beczki: na jakiś określony bodziec choleryk zareaguje bardzo impulsywnie, a flegmatyk dwa dni będzie zastanawiał się, czy w ogóle zareagować. Co za tym idzie całkowicie inna będzie dana sytuacja. A i inna reakcja osoby zdradzającej, bo inne pójdą za tym emocje i odczucia. Ten sam bodziec, a kontinuum może być skrajnie inne.
Nie ma skali/linijki, która mierzyłaby z dokładnością co do milimetra procentowy udział ))) bo nie da się go wymiernie wymierzyć
Równie dobrze facet choleryk może reagować bardzo impulsywnie, i pozornie sytuacja będzie wyglądać, że to on jest odpowiedzialny za konflikt, bo "zawsze brutal na nią krzyczał" a po bliższym przyjrzeniu może się przecież okazać, że cały czas był agresywnie atakowany, przez ustawiczne niezadowolenie partnerki wyrażane przez cichutkie, delikatne przygaduszki, wbijane zrzędzeniem szpileczki.
Stąd mówiąc o 50% podziale, mówi się o intereakcji pomiędzy osobami.
Częścią godzenia sobie z tym co nas spotkało jest również analiza co mogło doprowadzić do tego zdarzenia. Skoro był kryzys, to i pewnie dorzuciłeś swoje do ognia. I na to przyjdzie czas, żebyś to dokładnie sobie przemyślał - nawet z jej perspektywy, aby poczuć jak Twoje zachowanie w konkretnych, powtarzających się sytuacjach może być uciążliwe dla osoby, która się z Tobą zwiąże i żebyś popracował nad sobą. Masz bowiem, podobnie jak my wszyscy zdradzeni, wyborną okazję spojrzenie na siebie bez zbroi w jaką przez lata się obudowałeś przepychając się ze swoją jeszcze żoną. Spojrzeć na siebie odartego z autouwielbienia (które każdy ma), spojrzeć na siebie jak troskliwy ojciec patrzy na swoje ukochane dziecko - z miłością, ale dostrzegając wady i ich możliwe konsekwencje w przyszłości (jesteś ojcem więc liczę, że wiesz o czym piszę). Zobaczyć w sobie ten mrok i te ułomności, mechanizmy, które mogły destrukcyjnie wpływać na Wasze relacje i które są częścią Ciebie. Pozwolić sobie dostrzec rysę, może nawet niejedną w swoim autowizerunku. Ale nie po to żeby sobie umniejszyć - absolutnie nie. Tylko po to żeby zobaczyć się w pełnej krasie - żeby zobaczyć całość siebie, a nie tylko to co chcesz widzieć - zupełnie tak jak zobaczyłeś swoja jeszcze żonę - żyłeś do tej pory jej jakimś wyidealizowanym obrazem, a zdrada otworzyła Ci oczy na jej pełne oblicze. Zdób ze sobą i dla siebie to samo. Świadomość własnych słabości powinna scalić Ciebie wewnętrznie - uwolnić od pychy, która w takiej sytuacji może się rodzić, bo w końcu to ona zdradziła, a Ty jesteś pokrzywdzony, a która nie pomoże Ci pójść naprzód. Dokonanie takiej autorefleksji może wprowadzić pewne uspokojenie i ukojenie wewnętrzne mimo, że odkrycia mogą być bolesne. Ale będzie to prawda o Tobie, a prawda zawsze wyzwala.
Prawdopodobne jest też, że Twoja jeszcze żona, będąc w zupełnie innym momencie swojego życia uważa, że ona właśnie wykazuje się dojrzałością i prezentuje wysoki poziom samoświadomości. Obawiam że jednak, że byłaby w błędzie i podczas gdy Ty pójdziesz do przodu, ona zostanie w tym samym miejscu, w którym jest i jej mechanizm będzie się powtarzał jeśli tylko okoliczności będą zbliżone. A na pewno nie będzie czekać kolejnych 8 lat, żeby zmienić coś co jej nie odpowiada.
Trzymaj się i nie popadaj w skrajności
Cytat
oczywiście, że nie
a chcesz powiedzieć, że Ty byłeś dojrzały,jako partner i mężczyzna, nie zabezpieczając prawnie bytu swojej rodziny i licząc na dobrą wolę teściów?
no weź przestań ;
chcesz powiedzieć, że byłeś odpowiedzialnym partnerem, tylko ta jedna, kluczowa dla bezpieczeństwa rodziny, kwestia, umknęła Twojej uwadze?
Cytat
właśnie dlatego, że przeczytałam bardzo starannie,to zadaje pytanie
chociaż to Ty powinieneś je sobie zadać;
i zadałbyś je sobie, gdyby nie było Ci w roli ofiary wygodnie
Komentarz doklejony:
dlaczego nie zauważyłeś, przez tyle lat, z jak złym człowiekiem się wiązałeś?
i dlaczego związałeś się właśnie z taką osobą?
Twój ojciec dokonał już wyboru i teraz to historia.
Mnie się przydajesz bardzo, bo mam córki i widzę gdzie nie robić błędów aby nie myślały jak Ty.
Cytat
i dlaczego związałeś się właśnie z taką osobą?
Komentarz doklejony:
Cytat
Gdyby chłopak wziął kredyt to siedziałby dłużej w pracy i nie bywał ze swoją rodziną i też byłaby jego wina
Cytat
Twój ojciec dokonał już wyboru i teraz to historia.
Mnie się przydajesz bardzo, bo mam córki i widzę gdzie nie robić błędów aby nie myślały jak Ty.
Pit ja wiem, że mówię rzeczy dla Ciebie niewygodne
Ale to jest watek poczciwego, więc wybacz, ale pozostawię Twoje prywatne wycieczki bez komentarza, one świadczą tylko o Tobie
I teraz co najwyżej bardzo jasno i wyraźnie pokazują problem z jakim się borykasz
Komentarz doklejony:
Cytat
ten wpis jest tego najlepszym przykładem;
Ty nawet w swojej ignorancji i indolencji nie potrafisz odróżnić nawet odpowiedzialności od winy.
Komentarz doklejony:
*Ty w swojej ignorancji i indolencji, nie potrafisz nawet odróżnić odpowiedzialności od winy.
Cytat
Dla Ciebie komentarze pod Twoim adresem są niewygodne, próbujesz na siłę ludzi analizować nie znając ich życia i codziennego postępowania. W gabinecie oczywiście dobrego psychologa to wiele godzin, Ty bawisz się w amatorszczyznę .
Cytat
Cytat
Przepisali by pewnie i tak na córkę darowizną, a to nie podlega wspólnocie małżeńskiej.
Włożyłeś nie tam gdzie trzeba. Jeśli masz jakąś dokumentacje swojego wkładu możesz coś tam wyciągnąć, ale najlepiej zawsze uważać gdzie się wkłada
Cytat
święta prawda ale jest wnuk i to on powinien być oczkiem w głowie dziadków.
Pamiętam jak moje ex teściowa chciała nam "sprzedać" działkę ale jako darowizna dla córeczki, oczywiście nie zgodziłem się, kupiliśmy notarialnie, teraz bym leżał i kwiczał.
Gdyby chłopak wziął krechę i pracował do nocy żeby to spłacić to byłby zły bo nie spędzałby czasu z rodziną, żoną itd. Gdyby zaś pracował krótko za śmieszne pieniądze to też nie jest dobry bo nie jest w stanie utrzymać rodziny, bo zarabia mniej niż zona, bo co to za głowa rodziny itd. Widziałem to w jednym domu. Ja za długo pracowałem a szwagier był śmieszny bo dyrektor za 1800 zł.
Co do zadbania prawnego o swój majątek to nie takie proste. Wchodzisz do kogoś do domu wierząc że będzie dobrze, nie ładnie upominać się o nieswoje. Mieszkasz remontujesz, działasz, topisz pieniądze, dzieci rosną a wraz z dziećmi mega rogi. Budzisz się w ręką w nocniku. Znam to z autopsji.
Chyba to najlepsze podsumowanie "włożyłeś nie tam gdzie trzeba"
Cytat
Jeszcze raz , bo chyba znów nie zrozumiałeś
Masz jakąś cenna dla mnie uwagę , to umieść ją w moim wątku
Z tego co pamiętam, to ja zwróciłam Ci ostatnio uwagę ,w naszej prywatnej rozmowie na to iż nie ma możliwości diagnozowania na forum, tutaj co najwyżej możemy się wymienić spostrzeżeniami.
A Ty teraz udajesz mądrego? o lol ))))))
Cytat
Nie ośmieszaj się.
Cytat
Jak widać nie tylko moich, bo o tym samym mówił w swoim komentarzu np Rodzamoo.
Problem w tym, że nie masz elementarnej wiedzy, więc aby zdyskredytować adwersarza posuwasz się ośmieszania jego wypowiedzi i przylepiania im łatek "swoich teorii".
To Twoje zachowanie wiele o Tobie mówi, panie dokonały
Komentarz doklejony:
Cytat
Przepisali by pewnie i tak na córkę darowizną, a to nie podlega wspólnocie małżeńskiej.
Włożyłeś nie tam gdzie trzeba. Jeśli masz jakąś dokumentacje swojego wkładu możesz coś tam wyciągnąć, ale najlepiej zawsze uważać gdzie się wkładasmiley
Oj Yorik, Yorik ...
W kupie raźniej?
https://www.youtube.com/watch?v=I2MRP...2MRP6TsZmY
Cytat
To co zarobiłeś i wkładasz jest Twoje;
to co jest teściów , jest teściów;
Komentarz doklejony:
masz rację, nieładnie jest upominać się i wyciągać rękę/ rościć sobie pretensje o nieswoje
Cytat
Twoją już poznałem głównie poprzez widoczne reakcje :cacy
Cytat
to fajnie
Cytat
Czujesz się teraz skrzywdzony, potrzebujesz dowartościowania, ale nie uciekaj do roli ofiary.
W ten sposób tylko przedłużysz cierpienie i długo się od tego nie uwolnisz, bo te emocje zniewalają.
To co Twoje, spróbuj wziąć na klatę, choć trochę zrozumieć, to ogólnie będzie Ci lżej.
Komentarz doklejony:
A z wkładaniem to jest tak:
Na ogół wkłada się po to, aby wyciągnąć i coś z tego mieć, ryzyko zawsze istnieje że nie wyciągniesz Kto nie chce ryzykować, boi się, nie wkłada
Przeczytaj dokładnie, często się to pojawia w długotrwałych związkach:
https://toksycznakobieta.wordpress.co...cjonalnie/
Cytat
Cytat
Przy zdradzie występuje przemoc psychiczna, zdradzani są poniżani, częsty jest używany gaslighting zabierany jest też często wspólny majątek, partnerzy wyrzucani są z mieszkań, izolowani od dzieci, wmawia się im że dzieci mają już nowego tatę, kobiety słyszą że są stare,grube i nie nadają się do miłości, przykładów można podawać w nieskończoność.
I w psychologii i w psychiatrii zdrada zaliczana jest do przemocy psychicznej.
Cytat
może występować, ale wcale nie musi
każdy dom jest inny, podobnie jak i każdy związek, relacja są inne
nie w każdym domu, w którym jeden z partnerów zdradził, dochodzi do tak drastycznych zachowań, na jakie się powołałeś;
ja np nie wyobrażam sobie sytuacji w której mój niewierny by mi ubliżał, bo takie ubliżanie drugiej osobie wynika z wychowania i kultury osobistej, a nie samej zdrady;
stąd jestem więcej niż pewna i myślę, że podobnie rzecz ma się z wyrzucaniem kogoś na bruk, bo to kwestia wartości jakie partner posiada, a nie samej zdrady;
gro osób nie wyobraża sobie wyrzucenie na bruk psa, a co dopiero drugiego człowieka;
nieodpowiedzialne podejście do wychowania dzieci, manipulowaniem dziećmi też nie wynika z tego, że któryś z partnerów zdradził, a jedynie z tego, że takie mechanizmy istniały w tym domu; nasilenie zjawiska w okresie zaostrzonego konfliktu między partnerami, jest tylko nasileniem , ale nie wynika bezpośrednio ze zdrady; są domy w których nie wydarzyła się zdrada, a partnerzy i tak manipulują dziećmi;
nie każda osoba, która doświadczyła krzywdy, jaką jest zdrada, wchodzi w rolę ofiary;
czym innym jest przemoc psychiczna, a czym innym zdrada;
choć zdarza się, że zdrada stanowi czubek góry lodowej ukrytych głębiej problemów;
przemocą psychiczną jest np ciągłe podejrzewanie o chęć zdrady lub jej dokonanie,
a czasem zdrada jest ucieczką samego zdradzającego, od właśnie patologicznej i toksycznej relacji, jaką partnerzy sobie stworzyli
O klasie człowieka świadczy przestrzeganie przez niego zasad i reguł, nie używanie języka literackiego w codziennym życiu. Było już kilku bardzo kulturalnych zdawałoby się bandytów i oprychów w historii.
Cytat
Nie napisałem że zawsze. Ja rozmawiam z ludźmi i w dużej ilości przypadków ona występuje w mniejszym lub większym stopniu. To jest Twoja subiektywna ocena, ja jednak wsłuchuje się w ludzi, często ludzie tego tu nie piszą bo jest im wstyd, głównie płeć brzydka. Często jednak tutaj widać zjawisko przewagi psychicznej zdradzającego nad zdradzonym, kiedy on/ona uważają że wszystko im wolno i do wszystkiego mają prawo, bo zdradzony pogrążony jest w szoku rozpaczy etc.
Cytat
Cytat
W zasadzie nie tylko zdradę ale i wszystkie przestępstwa można łatwo wytłumaczyć wystarczy dobra teoria i jej uzasadnienie.
Komentarz doklejony:
Cytat
Trzeba było od razu napisać że Tobie chodzi tylko o ludzi z klasą nie rozpisywałbym się. Ja nie Wersal, zwykły szary człowiek, bez błękitnej krwi.
Idę spać.
Dobranoc.
Pit,
Cytat
Your life, Your choice :niemoc
Tak na marginesie: Od kiedy gwałt jest formą zemsty?
Kończę ten temat, bo jest mi niepotrzebna przepychanka nie na temat i do tego jeszcze w wątku Poczciwego.
Pozdrawiam.
Zdrada otworzyła Ci oczy ale widzisz tylko wady i błędy swojej żony ...a może czas popatrzeć na swoje niedoskonałości ...
Niestety zgodzę się z komentarzem ''amor''....jak można napisać o swojej partnerce że jest tchórzem ,bez kręgosłupa moralnego i wartości będąc z nią ładnych parę lat ??!Wiesz dlaczego tak piszesz bo urażone zostało twoje ego...tylko i wyłącznie ....ty widzisz tylko zdradę Twojej żony ,a jaka była przed zdradą to już nie ma żadnego znaczenia ......bo i tak podjąłeś decyzję .....
Bo kto perfidnie oszukuje swojego partnera.
Jeżeli przestała go kochać, jeżeli znalazła sobie nowy obiekt do kochania, do bzykania, to ja nie chciałbym z taką osobą być nawet minuty. Taka osoba jest perfidna i wykorzystuje maksymalnie uczucie jakim darzy nas partner.
Bo małpa nie złapie nowej gałęzi póki nie złapi drugiej, nowej.
Dlatego w takich przypadkach to mówi się partnerowi/ partnerce szczerą prawdę i odchodzi a nie oszukuje.
To ona jest perfidna i to w 100%!
Autorze, bądź konsekwentny i realizuj swój plan.
Aczkolwiek jest mi przykro, że kolejnego faceta dotknęła tragedia:cacy.
Jednak wierzę, że dasz radę, bo jesteś mocnym facetem.
Ja wiem Betkaa, że między kobietami jest solidarnoość jajników, ale wybacz, zdrady nie jestem zrozumieć.
Cytat
Pit już wczoraj szkoda mi było czasu.
Wyobraź sobie, że nie tylko Ty rozmawiasz z ludźmi. Potrafisz sobie to wyobrazić?
Nie masz zielonego pojęcia o tym jak wyglądają moje bliższe relacje z innymi, więc daruj sobie odgrywanie jedynego wsłuchującego się, bo reklama Twoich "usług" nieco bawi
Wyobraź sobie, ze poza wsłuchiwanie się fajnie jest, jak ludzie potrafią jeszcze usłyszeć się i być.
Z pewnością ludzie, z każdym z nas rozmawiają inaczej
Cytat
Dokładnie tak i wyobraź sobie, że to samo dotyczy drugiego z partnerów.
Tego niby "zdrowszego". Przemyśl to.
Cytat
W zasadzie nie tylko zdradę ale i wszystkie przestępstwa można łatwo wytłumaczyć wystarczy dobra teoria i jej uzasadnienie.
A po co Ty chcesz w ogóle tłumaczyć zdradę, czy przestępstwa?
Poznanie przyczyn powstawania, nie jest żadnym tłumaczeniem złych występków. To jest tak trudne do zrozumienia?
Cytat
Kolejna manipulacja i tania szpileczka z Twojej strony
Komentarz doklejony:
Cytat
Bzdura totalna. Aby używać porównania, którego ktoś dokonał, warto zapoznać się szerzej z tematem i wiedzieć do czego konkretnie się ono odnosi. Bo później wyrastają takie kwiatki.
Cytat
Po pierwsze nie piszę o celu, bo to się pojawia automatycznie u ludzi zakochanych.
Tak samo agresja jest u zakochanych nastolatków którym rodzice nie pozwalają ze sobą być, rodzice są wtedy wrogami numer jeden.
Nie wsłuchujecie się w ludzi a to najważniejsze, jeśli pojawiają się zaczątki kryzysu i jedna strona nie potrafi rozmawiać z drugą (trudności w komunikacji) to ta druga nie może być winna. Jak to mi powiedzieli moi znajomi terapeuci, czasem widać już podczas wstępnej analizy że jeden z partnerów uważa że wszystko jest ok i opuszcza gabinet, to w tym przypadku drugi nie może być obwiniany, bo jedynie co to zostaje sam z problemami.
Dlatego nie wkładam do jednego wora wszystkich.
Cytat
Cytat
czemu mnie to nie dziwi
Cytat
nie zrobiłam żadnego podziału, tylko zwróciłam uwagę na odmienne znaczenie pojęć wiesz na czym polega różnica?
i dla ścisłości o człowieku świadczy wiele rzeczy
nie tylko kultura, czy nie tylko ludzkie podejście do innych;
Komentarz doklejony:
Cytat
sugerujesz, że inni wkładają ?
Cytat
jesteś pewien, że robisz coś zdecydowanie lepiej od innych, że tak bardzo chcesz pouczać, jak pomagać mają inni ?
nie ośmieszaj się tym ciągłym powoływaniem się na znajomych psychoterapeutów, bo to tak jakby ktoś powoływał się na "znajomości" i to iż jest "kimś", bo gdzieś przy jakiejś okazji podawał rękę Kwaśniewskiemu, stojąc w szpalerze naiwniaków;
jesteś pewien, że wiesz z kim mają kontakt inni, jakie mają wykształcenie i skąd czerpią wiedzę, co chcą przekazać, jakie mają doświadczenia?
Komentarz doklejony:
poczciwy trzymam kciuki, nie opisuj zbyt dużo co się tam działo. Tak dla bezpieczeństwa.
Nie ma żadnej solidarności jajników o której piszesz ,nie znam jego żony i nie wiem jakim jest człowiekiem ...i dlaczego tak postąpiła...wiem jednak jedno ..zawsze są dwie strony medalu
Cytat
Bo tak działa nasza psychika, każdy z nas jest inny i inna jest intensywność tej obrony. To jest tak jak z oparzeniem najpierw boli a z biegiem czasu w procesie gojenia ból zanika, zdrowy organizm potrafi tak samo zregenerować swoją psychikę. Jesteśmy często przekorni, jeśli nam ktoś powie nie rób tak albo siak to robimy coś zupełnie odwrotnego. Wina może być po obu stronach ale czy za kryzys wieku średniego i zmiany hormonalne też musi odpowiadać druga strona ? Czasem jest też tak że partner wychodzi z rodziny z takimi toksycznymi relacjami, na początku tego nie widać bo jest tzn miodowy okres, gdzie wszystko takiej osobie pasuje, później jednak to się diametralnie zmienia. Wady ma każdy z nas, nad jednymi można popracować, do innych trzeba się przyzwyczaić albo odejść.
Komentarz doklejony:
P.S. Warto zobaczyć cały film ale tutaj zobacz jak czasem działa to o czy pisałem wcześniej : 1:06:00
https://www.youtube.com/watch?v=pDcFQ...DcFQPaNaQk
To dwa bieguny tej samej ułomności.
Aby wzmocnić swoje wewnętrzne siły, warto mieć nieco dystansu i nieufności. Warto sprawdzać innych i nie pędzić za tłumem. Wypracować w sobie taką odrobinę dyskrecji i powściągliwości.
Pamiętając ciągle o tym, że najważniejszym jest NASZE głębokie wsłuchanie się w samego siebie.
Bo to nie inni tylko my sami i nasi najbliżsi, będziemy ponosić konsekwencje naszych wyborów
Warto też, angażując się w cokolwiek, zebrać maksimum wiedzy. Nawet powoli, metodą małych kroczków.
To głębokie wsłuchanie się w samego siebie potrzebne jest, aby określić sobie jasne cele.
Przy czym, nigdy nie wiemy co przyniesie nam życie, dlatego zawsze warto się asekurować.
Warto mieć taką ambicję, aby liczyć tylko na siebie i swoje możliwości.
Cudze rady powinny stanowić margines.
Tym bardziej poczciwy, że masz malutkie dziecko, za które jesteś odpowiedzialny. I niezależnie od tego czy będziesz z żoną, czy się rozwiedziesz, to Wasze z żoną relacje, będą wpływać na los malucha i kształtowanie się jego osobowości.
Jesteś za nie odpowiedzialny, więc sam sobie odpowiedz na pytanie, jakim chcesz być ojcem. I czy ostry konflikt, który bardzo łatwo jest wskrzesić i uczynić go nieodwracalnym, umożliwi Ci realizację Twoich założeń i nie skrzywdzi dzieciaka.
Głupia prawa rozwodowa, to w tym wszystkim pikuś. Ot urzędnicza formalność.
Bo po tej rozprawie trzeba żyć dalej.
Tam decyduje się o władzy rodzicielskiej, prawie o decydowaniu o dziecku:jego edukacji, decydowaniu o zdrowiu. Tam określa się kontakty, czyli czas spędzony z dzieckiem. Do wydania wyroku możesz doprecyzować: święta, wakacje, odbiory z przedszkola i szkoły, urodziny etc. To co będzie zebrane w pierwszej instancji decyduje przeważnie przy ewentualnej apelacji, w sprawach rozwodowych nie ma kasacji.
Nieustanne skupianie się na negatywach, na zmartwieniach, na narzekaniu na innych, na krzywdach, czy stresie, powoduje, że mózg staje się bardziej reaktywny, podatny na depresyjny nastrój, czy lęki. Staje się wówczas bardziej skupiony na zagrożeniach, stratach. Silnie odczuwa wówczas złość, poczucie winy , czy smutek.
Kiedy skupiamy się w życiu na pozytywach, na tym co dobre, na tych dobrych zdarzeniach, mózg projektuje się na siłe i odporność, zwiększa się odczuwanie poczucia naszej wartości, zwiększa optymistyczne i realistyczne nastawienie do życia, a co za tym idzie procentujący pozytywny nastrój. To może być skupienie na własnych osiągnięciach, na przyjemnościach, dobrych intencjach, czy nawet zaletach/nazych, innych, okoliczności/.
Dlatego tak kluczowym w dojściu do równowagi i szczęścia w sumie, jest praca z własnym umysłem i pielęgnowanie w nas takich pozytywnych rzeczy jak przede wszystkim wdzięczność, kreatywność, dobro szeroko rozumiane, czy otoczenie siebie troską.
Tak aby przekształcić te przemijające w czasie pozytywne doświadczenia, w trwałe struktury neuronalne.
Dlatego tak kluczowym jest odejście od karmienia się złem, negatywną przeszłością, negatywnymi doświadczeniami, czy wszelkie maści brudami.
Wchodzenie i trwanie w roli ofiary (a co za nim idzie, nieustanne skupianie się na złej/ negatywnej przeszłości, krzywdach, krytyce i narzekaniu na innych), uniemożliwia ten proces wracania do szczęscia i równowagi.
Przeszłości i tego co się wydarzyło, tych wszystkich bardzo złych i negatywnych rzeczy, nikt już nie zmieni. Jednak przeszłość nigdy nie jest jednolicie zła, lub tylko dobra. Doświadczamy różnych rzeczy. Koncentrowanie się jedynie na krzywdach i negatywnej przeszłości buduje w ludziach i daje poczucie przegranego czasu, przegranego życia.
Nie da się zmienić tego złego co się już wydarzyło, ale można decydować o dniu dzisiejszym, o tym co dzieje się tutaj i teraz.
Dlatego jedyne co warto wyciągnąć z tej negatywnej przeszłości, to wnioski. A oprzeć się na tej pozytywnej części przeszłości. Na tym co nas buduje. Tak aby w tym tu i teraz dokonywać jak najwłaściwszych wyborów. Tak, aby nasza teraźniejszość, budowana na bieżąco, nie była obciążona jedynie fatalizmem, a skupiała się na tych pozytywnych, hedonistycznych doświadczeniach. Tak, byśmy planując naszą przyszłość budowali ją już na zdrowych i pozytywnych doświadczeniach. I abyśmy mogli poczuć naszą siłę sprawczą, wzrost poczucia własnej wartości i w ogóle mieli chęć na planowanie i realizowanie naszych planów.
Pojawiające się między ludźmi konflikty można rozwiązywać w sposób bardzo destrukcyjny, jak i pozytywny, budujący.
Można też oczywiście zostawiać je odłogiem i czekać aż się spiętrzą. A można też iść przez życie bardzo uważnie, reagując już na bieżące drobne rzeczy, które nas spotykają, że tak powiem "sprzątać na bieżąco".
Nie mniej przy każdym rozwiązywaniu konfliktu, kluczowymi są , ustalenie co jest przyczyną konfliktu, jaki to jest rodzaj konfliktu, jak i rozładowanie negatywnych emocji, a w dalszej kolejności ich usunięcie, zredukowanie.
Wyciszenie negatywnych emocji jest więc kluczowe, a trwanie w poczuciu bycia ofiarą (a niektórzy trwają w tej roli przez długie lata po zdradzie) uniemożliwia wyjście z tych negatywnych emocji, poczucia krzywdy, a co za tym idzie pozytywne rozwiązanie konfliktów.
Nic się samo Pit nie zrobi.
Nasz umysł kształtuje to, czego doznajemy, jak również to o czym myślimy, to czego pragniemy i to co czujemy. Doświadczenia kształcą nas umysł, ale to my wybieramy kierunek, to my decydujemy o tym, na czym się koncentrujemy w dniu dzisiejszym. O tym czym się karmimy.
Komentarz doklejony:
ucieczka od problemów nie jest tożsama z ich rozwiązaniem
jest tylko zwykłym zamieceniem problemu pod dywan
Cytat
Nigdzie nie napisałem że to się samo robi, cały czas piszę o zdolności naszego umysłu wraz z mózgiem. Sa takie dziedziny nauki jak neuropsychologia i neuropsychiatria bardzo wzmocniła koncepcję behawiorystów.
Że ciągle uczymy się za pomocą umysłu, naturalnych odruchów. Wszystkie te neuroprzekaźniki (ich ilość), jak i np : kortyzol w stresie służą aby wyhamować lub pobudzić siłę naszego układu nerwowego.( dlatego podczas np: zdrady, czy innego kryzysu ludzie doznają załamania a później euforii:zadowolenia z niczego a wszystko kończy się zmęczeniem) Umysł sam potrafi dojść do równowagi, bo ma do tego "narzędzia". Tylko w wypadku kiedy ten układ jest "chory" potrzeba, terapii bądź psychologicznej, bądź farmakologicznej. Zdrowy umysł np: po stracie nogi załamie się na jakiś czas, jednak wstanie i będzie uczył się chodzić w protezie, chory położy się i będzie pielęgnował swoją niedolę.
Już więcej nie będę się tłumaczyć z mojej wiedzy, życiowej jak i przeczytanych publikacji naukowych. Całe życie uczymy się właśnie poprzez swoje błędy jak i dokonania.
Cytat
A do czego ja się odniosłam powyżej?
Sam z siebie wielokrotnie nie dochodzi i najlepszym przykładem są osoby z PTSD
A ja o tym pisze od początku
Oczywiście cały temat jest tak rozległy że jestem zmuszony pisać jak najprościej potrafię.
usunięty dubel , apologises
Cytat
tylko Ty jesteś zmuszony?
Oj Pit
Mam nadzieję, że mimo wszystko, z tego naszego sporu, inne osoby wyciągną jakieś pozytywne dla siebie rzeczy
Cytat
Przepraszam, a jaki to temat?
Cytat
Ty tak na serio ? Aż mnie kolka ze śmiechu złapała
Pit chłopie, teraz to już przesadziłeś;
Cytat dla Ciebie dla odrobiny refleksji, jeśli jesteś w stanie:
- W swoim życiu przeczytałem dwie książki
- Co to było? Poczytaj mi mamo?
- Jedna z nich to Ojciec Chrzestny, gdybyś ją przeczytał to wiedziałbyś, że pieniądze to nie wszystko, że nie zdradza się przyjaciół i nie dmucha ich żon, ale niestety ty zapchałeś sobie głowę jakimiś pierdołami o żabach i teraz na siłę próbujesz zainteresować tym innych,
nie Krzysiu?
Cytat
tak ******
Nie podajemy publicznie danych prywatnych na forum.
Ty zrobiłeś to specjalnie z premedytacją.
Nie przypominam sobie bym kiedykolwiek Ci się przedstawiał.
W swej nieobliczalności lubisz szkodzić ludziom.
Zastanów się chłopie poważnie nad sobą i tym co sobą reprezentujesz, bo kij ma dwa końce. Yorik.
pit,to cytat z filmu Poranek kojota,zbieg okoliczności nic celowe...a tak po dłuższym zastanowieniu zaczynacie się podobnie zachowywać, to jeszcze polecam. Testosteron lub Chłopaki nie płaczą.
"Im wyższy jest poziom testosteronu we krwi koguta, tym większy jest jego grzebień i korale!" i wszystko w temacie
Postawa Twojej żony to klasyka. Raz, że ona prawdopodobnie taka była od zawsze. Gdybyś odrobił swoją część lekcji, zauważyłbyś, że żyłeś z księżniczką, hienką. ...tych określeń mamy tutaj dostatek. Coś przegapiłeś, teraz ponosisz trochę skutki swojej nieuwagi.
Dwa, nawet normalny, zdrowy na umyśle człowiek nie chce być tym złym. Im więcej nabroił tym bardziej winy zrzuca na innych. Wiara w szczerość lub pokorne przyznanie się do swoich wykroczeń to ładna bajka. Ludzie to mimo wszystko tchórze. Przy zdradzie dodatkowo boli ego. To ego jest twoje. Nie żony, sąsiada czy księdza, ono jest twoje i tylko Ty możesz je naprawić. "Ja tak się starałem, a ona poszła w długą. Przecież taki byłem dobry, tak się starałem. " Ten tok myślenia i mi towarzyszył. Nie wiem po jaką cholerę, bo zwiększał bezradność i poczucie żalu. Na codzień- w związku, pracy, przyjaźni, dosłownie wszędzie jak czegoś nie wymagasz, nie umiesz stawiać granic to i każdy wlezie Ci na głowę. W małżeństwie dokładnie tak samo. Też nie miałem takiego hamulca bezpieczeństwa, mało tego w zadufaniu swojego ego ja tak bardzo się starałem, tak bardzo wierzyłem w zasady, że ze zdziwienia nie potrafiłem zrobić niczego, nawet przez lata zobaczyć jak jestem zdradzany.
Wszystko o czym piszesz, co zajmuje Ci głowę siedzi w Twojej głowie. Bezradność, zdziwienie i żal też. Zacznij pracować nad nimi. Psychologów, terapii jest cała masa. Nie zrobisz porządku to nie uwolnisz się mentalnie od żony i jej zagrywek. Nawet po rozwodzie każde jej zagranie będzie niszczyć Ci psychikę. A będziecie zależni od siebie, choćby ze względu na dziecko.
Apologises - wiem, zdaję sobie sprawę, że im dłużej będę się tymi myślami zadręczał tym ciężej będzie mi z tego wyjść. Chciałbym się z tego uwolnić, ale ona nie daje mi o sobie zapomnieć szukając kontaktu. Wiem i zdaję sobie sprawę, że jesteśmy w pewnym sensie skazani na siebie przez co najmniej kilkanaście lat z uwagi na dziecko. Chciałbym chociażby z tego powodu umieć normalnie z nią pogadać, ale póki co nie potrafię...
Cytat
Ja o tym mówiłam więc Ci wytłumaczę, bo źle to odbierasz.
Człowiek nie jest tożsamym ani z jedną wypowiedzią, ani nawet sumą swoich wypowiedzi. Tak jak nie jest tożsamy z czynem, ani nawet sumą czynów.
Tutaj na forum istnieje możliwość odniesienia się tylko do jakiś tak pojedynczych wypowiedzi. Totalną głupotą byłoby jednoznaczne ocenianie drugiego człowieka po jakimś jego wpisie.
Możemy się więc tylko wymienić wzajemnie jakimś spostrzeżeniami i odnieść do tego co ktoś napisał. Ale to jest odniesienie do tekstu, nie do człowieka. Nie mniej czasem, w tym co ktoś pisze, są pewne rzeczy widoczne, które dana osoba potwierdza w swoich dalszych wypowiedziach.
To nie są jednak spostrzeżenia, które mają Cię jednoznacznie określić, ale mają Ci dać jakieś wskazówki, które Ty sam powinieneś zweryfikować, i nad którymi możesz się zastanowić. I nad którymi , jeśli są zasadne, wielokrotnie warto popracować.
Tutaj można pomóc tylko Tobie, nie ma możliwości zweryfikowania, jak wygląda całość relacji Twojej z partnerką.
Twój odbiór rzeczywistości , a odbiór partnerki może być totalnie różny. Nawet tutaj na forum były przypadki, że jeden z małżonków opisując coś odbierał, to co się działo w związku, całkowicie inaczej niż druga połówka. Więc nawet jakikolwiek ocenianie, która ze stron jest pokrzywdzoną, a która odpowiedzialną za rozpad, byłoby totalnym nieporozumieniem. I to nawet nie jest rolą userów, chociaż może się komuś zdarzyć zapędzić.
Obydwoje jesteście osobami, które w tak trudnej chwili potrzebują pomocy. Jesteś tutaj tylko Ty, więc wskazówki mają pomóc Tobie.W sądzie, czy w życiu zawsze więcej wygrasz na dojrzałej postawie, niż buńczucznej. Przy czym dojrzała nie oznacza rezygnowania z Twojej strony ze swoich racji, czy praw. Oznacza jedynie, że potrafisz ogarną całość, a nie skupić się jedynie na swoim czubku własnego nosa i własnych zasadnościach.Oznacza, że potrafisz też dostrzec racje i zasadność argumentów drugiej strony i się do nich rzeczowo odnieść.
Komentarz doklejony:
Cytat
nie jestem pewna, ale zdaje się, że przepisy określają, iż chyba pół roku, jest niezbędnym warunkiem, więc w tym układzie przedłużanie sprawy ze strony sądu, byłoby zasadne, w takim wypadku z automatu, przez wzgląd jedynie na przepisy,
Cytat
To są tylko Twoje emocje (na marginesie człowiek jest je w stanie ogarnąć) i z tego co piszesz wynika iż bardzo silne.
To też nie jest tak, że rozprawa coś bezpowrotnie kończy, choć niewątpliwie może zakończyć. Jednak w życiu nic nie jest stałe i na zawsze.
Relacje międzyludzkie, to nieco bardziej skomplikowane sprawy. Jesteście rodzicami tego samego dziecka.I to jeszcze małego dziecka. Będziecie ze sobą jeszcze przez lata w kontakcie. Ta relacja może przybrać różne formy , ale ona będzie istniała. Nie na wszystko masz wpływ, ale ten który masz, na to jak ona będzie wyglądała i jakiej będzie jakości jest dość spory.
Komentarz doklejony:
Cytat
i całkiem możliwe, że przeszkadza Ci w tym poczucie krzywdy i nieogarnięte emocje (wiesz jak nad nimi zapanować?);
jeśli to są silne emocje i jesteś porywczą osobą, cholerykiem z natury, to sędziowie też to przecież biorą pod uwagę na zasadzie "mają wspólne dziecko do wychowania, dziecko potrzebuje obojga rodziców; są młodzi , gorąca krew, dzisiaj się biją, jutro w łóżku do białego raną będą godzić";
To Ty musisz spojrzeć sam w siebie i wiedzieć dokładnie czego chcesz
Wiem, że łatwo mówić i radzić komuś, kto już prawie zapomniał jak to było.
Jednak uświadom sobie, że istnieje życie po rozwodzie, nie nastał koniec swiata, a to co teraz przeżywasz, jest tylko częscią Twojego życia. Musisz przez to przejść.
Nie szukaj winy w sobie, to nie ten moment. Teraz musisz o siebie zadbać i znaleźć siłę, by przez to wszystko jakoś przebrnąć. Zwłaszcza, że opuściłeś dom i właściwie musisz zaczynać od zera.
Nie trać czasu na niepotrzebne rozmyślania, przeszłości i tak nie zmienisz. Masz wpływ tylko na przyszłość. Zrobiłeś wszystko co mogłeś i chwała Ci za to. Jeśli więcej nie mogłeś, to może się zwyczajnie nie dało i już.
Dbaj o siebie i swoje relacje z dzieckiem, żona jak dotrze do niej (albo i nie dotrze) co nawyrabiała, to i do poprawnych relacji z Tobą będzie bardziej skora i może nawet przyzna się choć przed samą sobą, jaki numer wycięła wam obojgu.
Nikt nie ma obowiązku wybaczać zdrady i ten kto zdradza powinien mieć świadomość tego, że pewne rzeczy robi się tylko raz, odwrotu nie ma.
Można wybaczyć, ale nic na siłę. Pewne malżeństawa z różnych powodów są po zdradzie nie do uratowania i nie ma nad czym dewagować.
Teraz Ty musisz swoje życie odbudować, po zdradzie, po stracie dotychczasowego życia i po rozwodzie wreszcie. To aż nadto na jednego człowieka w tak krótkim czasie. I na tym się skup.
Powodzenia.
Komentarz doklejony:
Betkaa, próbowałem z nią rozmawiać kilkakrotnie, jeszcze zanim odkryłem dowody. Tłumaczyłem, że wiem o wszystkim, że wiem kim on jest i niech się opamięta póki jeszcze nie jest za późno. Wiesz jakie odpowiedzi uzyskiwałem wówczas?Że mam urojenia, że nikogo nie ma, że sobie coś wymyśliłem itd. Żadne racjonalne argumenty nie działały zresztą teraz też to wiem z Waszych innych historii, że nie miały prawa działać. Gdyby tylko jej postępowanie było inne wtedy może próbowałbym ją zrozumieć, zastanowić się nad tym wszystkim. A z drugiej strony z perspektywy czasu może to i lepiej, że tak się stało, przynajmniej uniknąłem dylematu i rozterek nad tym. Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności por prostu nie zgadzam się z Twoją opinią aczkolwiek dziękuję za jej wyrażenie.
Cytat
To takie moje. Czuje Twoj klimat.
To samo u mnie. Nawet tesciowa, ktora jeszcze w tamtym roku twierdzila, ze jej corce odwalilo i ze bedzie zeznawac przeciwko niej na naszej drugiej rozprawie byla jej swiadkiem i tez dowiedzialem sie paru rzeczy o sobie. Stwierdzila "przeciez to moja corka". No ale coz... takie rzeczy tylko w Erze.
Ja mialem swoja trzecia juz rozprawe przedwczoraj i tez robilem oczy... a moja jeszcze zona taka biedna i pokrzywdzona.
Ale jak tu pisali wczesniej - rozwod to wojna, w ktorej nie ma jencow. U mojej zero skruchy.
I mimo, ze ja tez walczylem (wtedy tak uwazalem) to nic nie dalo. Nic! Tylko sie upokorzylem, zero jakiegos meskiego honoru, jakies prosby.
Im bardziej to widziala tym bardziej byla harda. No i oczywiscie moja wina. A "rycerz" ratowal "ksiezniczke" (tak siebie nazywali) i triumfowal.
Trafilem tutaj troche za pozno, ale lepiej pozno niz wcale.
Teraz jest zupelnie inaczej chociaz przyznam, ze rozprawa juz trzecia troche mnie rozwalila. Ostatnia w styczniu.
Na razie nie mam ochoty rozmawiac z nia ani utrzymywac jakis kontaktow. Pewnie to kiedys przejdzie i bede ja traktowac jak jakas normalna osobe.
Na razie rana jest swieza a jak powiadaja rana sie nie zagoi jak ja bedziesz ciagle dotykac.
3maj sie stary. Moim zdaniem dobrze zrobiles.
Cytat
dopóki walczysz jesteś zwycięzcą
ja odnoszę takie wrażenie, że ta opryskliwość i zatwardziałość stron, wynika wielokrotnie z negatywnych emocji, najczęściej podgrzewanych przez osoby trzecie; np przez rodzinkę, przyjaciółeczki z klubu"dobra rada" i wszelkiej maści pociotków,
o podgrzanie, w takich momentach, negatywnych emocji u osoby zdradzonej naprawdę nie trudno;
tylko, że niestety, to nie oni będą dźwigać konsekwencje czynów i działań wynikłych z takich emocji;
Komentarz doklejony:
i dla ścisłości; tak samo nie trudno o podgrzanie emocji u osoby zdradzającej;
szczególnie kiedy już dochodzi do rozwodu i zaczyna się zwykła szarpaniana, i walka
I tu już nawet nie chodzi o to, czy brać rozwód, czy nie, ale o spokojne zastanowienie się przez te dwie osoby, czy ma sens, aby były dalej razem,po tym co się zdarzyło, czy nie.
O spokojne rozpatrzenie wszystkich za i wszystkich przeciw, czy też spokojne dogadanie się w sprawie podziału, czy kwestii dzieci.
Cytat
Mojemu znajomemu ta sędzia prowadzi sprawę rozwodową, już 3 rok próbuje godzić jego małżeństwo.
Pamiętaj kontakt musisz mieć z żoną czy później ex żoną, Ty i tak masz komfort bo mama Twojego syna nie utrudnia kontaktów. Gdybyś miał punkt odniesienia, i widział widok gdzie ojcowie całują klamkę aby zobaczyć swojego dzieciaka i tak np przez 5 lat. Co do teściowej, była za mną ale przy sprawie rozwodowej przeszła na "ciemną stronę" jako świadek zeznający przeciwko mnie. I co się okazało ? Że była świadkiem wspaniale świadczącym na moją korzyść
Ładnie opisała że można powiedzieć byłem idealnym mężem, byłem czuły, troskliwy, dbałem o poziom materialny, gotowałem, zajmowałem się dzieciakami, chodziłem na zebrania, do lekarza z dzieciakami, zajmowałem się chorą żoną i córkami, pomagałem w uzupełnianiu studiów magisterskich żony, chyba z 40 min to wymieniała, rzewnie przy tym płacząc, mój adwokat stwierdził że nie wie czy potrzebni nam są jeszcze świadkowie.
poczciwy musisz zagryźć zęby i dogadywać się bo zniszczysz syna a on tutaj nie jest winny. Zadaj sobie pytanie na ile jest ważny Wasz syn i jak go kochasz aby jednak zrobić małymi kroczkami do celu i jakiegoś dialogu. Piszesz "że nie potrafisz" potrafisz, tylko żyjesz bólem i pogardą do tego co zrobiła. Pamiętaj zrobiła to czasu nie cofniesz ale możesz żyć bez tych "uczuć" spróbuj bo one nie są Ci do niczego potrzebne. Czy dobrze się z tym naprawdę czujesz ? Jesteś ojcem a to najpiękniejszy zaszczyt w życiu, mogę jeszcze doczekać się zaszczyty bycia dziadkiem Ty też i lepiej nie być statrałym dziadkiem. Pozdrawiam.
Komentarz doklejony:
P.S.
Dziwi Cię obecne zachowanie żony ?
Związkiem rządzi ten, któremu na nim mniej zależy.
Faktycznie, mam to szczęście, że nie robi mi problemów z widywaniem się z dzieckiem, ale tak naprawdę też nie za bardzo ma wybór gdyż wykonuje taki zawód, że byłoby jej ciężko samej to ogarnąć więc siłą rzeczy musi na mnie liczyć. Zdaję sobie sprawę, że najlepszym zarówno dla mnie samego jak i dziecka będzie jak schowam swoją urażoną dumę i będę próbował się normalnie się z nią porozumiewać. Nie zapeszając, po tej rozprawie ten kontakt między nami jakby się poprawił. Oczywiście mam na myśli kontakt tylko w sprawie dziecka. Innego nie chcę utrzymywać.
Co do zachowania żony, nie wiem szczerze mówiąc, nie zastanawiam się nad tym, nie próbuję ani rozkminiać ani zaprzątać sobie tym głowy. To co się wydarzyło i jaki zostawiło ślad na mojej psychice jest już nieodwracalne, nie chcę jeszcze bardziej się topić w tym bagnie, stąd postawiłem warunek, żeby kontaktowała się ze mną tylko w sprawie dziecka. Póki co tego się trzyma, aczkolwiek chyba się trochę otrząsnęła i dotarło do niej, że zabawa się skończyła, że ten pozew to nie było tylko narzędzie w moich rękach , którym chciałem ją postraszyć, ale to już nie mój problem...
Masz to szczęście i tego Ci zazdroszczę i gratuluję, że Twoja nie gra dziećmi. Moja niestety wie, że to mój słaby punkt i to wykorzystuje.
Niby twierdzi, że "nie ogranicza kontaktu z dziećmi i mogę się spotykać kiedy chcę" lecz ilości spotkań i wyjazdów odwołanych już nie liczę.
Za radą mojej prawnik na ostatniej rozprawie wystąpiłem o ustalenie kontaktów z dziećmi. Nie wiem czy to do niej trafi.
Na razie robi wszystko by pokazać "widzicie dzieci. Stary tata be, nowy tata cacy". Za to czuję złość i urazę bo krzywdzi głównie chłopców tym bardziej, że nowy tata nie kapitału się by wziąć rozwód z obecną żoną.
Wiem, że to zajmie trochę czasu ale ta chęć zemsty za tych moich chłopców czasem przesłania normalne myślenie.
Wtedy siadam cicho w kącie i czekam aż mi przejdzie.
Dbaj o syna. Qurewnę olej. Czuję, że za jakiś czas przypełza do Ciebie z propozycją "spróbujmy jeszcze raz". Ja powinienem był działać jak Ty. Szybko i zdecydowanie. Za długo się woziłem na jakiejś pustej nadzieji.
P.S.
Zupełnie nie w temacie i do wszystkich w trosce o zdrowie psychiczne profesora Miodka jak przypadkiem zajrzy na forum:
Jest
Ten sędzia
Ta sędzia
Sędzina to żona sędziego.
Pozdrawiam wszystkich
Komentarz doklejony:
*kapitału - kwapi
Wiem, obydwoje wiemy, że tak szybkie i zdecydowanie działanie jak u mnie to rzadkość. Wynika to z tego, że upijamy się jakąś nadzieją, uruchamiają się reakcje obronne, że to może jednak nie prawda, że może przesadzamy itd. Dla mnie to naprawdę było cholernie ciężkie i trudne, wiele mnie to kosztowało. Przyznam, po raz kolejny, że moja żona w jakimś sensie mi ułatwiła podjęcie tej decyzji swoją postawą po. Ciężka sprawa aby rozum i rozsądek wygrał z emocjami i sercem, mnie się póki co udaje, choć chwilami po prostu zwyczajnie nie mam sił i ochoty na nic.
Co do powrotu - nie ma takiej opcji. Trzymam się raz obranej drogi i mam nadzieję, że wytrwam...
P.S This Judge...
Komentarz doklejony:
Stary trzymaj się, walcz do upadłego o dzieci!!
Cytat
Ten sędzia
Ta sędzia
Sędzina to żona sędziego.
A mąż tej sędzia to pewnie sędziowaty
Cytat
To seksmisja w nowym wydaniu?
Cytat
Zahirko w "Seksmisji" siostrzyczki się nie szanowały, rywalizowały między sobą.
Solidarnosc damska:
Zona wraca do domu nad ranem, maz wsciekly:
-Gdzie bylas?
-Jak to gdzie? U Basi, stawialysmy pasjansa... Nie wierzysz? Zadzwon do niej i sie przekonaj.
Maz dzwoni do Basi.
-Sluchaj Basiu, moja zona twierdzi, ze byla u ciebie, stawialyscie pasjansa... chcialem tylko potwierdzic.
-Posluchaj Karolu... w zasadzie nie wiem jak zaczac, ale juz dawno chcialam z toba o tym pogadac. Nie uwazam, ze jest miedzy wami dobrze... jesli chcesz wiedziec cos wiecej wpadnij do mnie w sobote wieczorem, obejrzymy jakis film, pogadamy, ja zrobie cos jesc i kupie wino, moze dwa... zarezerwuj sobie czas do rana bo chce ci duuuzo opowiedziec...
Solidarnosc meska:
Maz wraca do domu nad ranem, troche po alkoholu, zapach damskich perfum, szminka na kolnierzyku... zona z wyrzutem:
-Mam juz tego dosc! Twoich wybrykow! Wyprowadzam sie, koniec! Po raz ostatni chociaz powiedz gdzie byles bydlaku?!
-Gdzie? Gdzie? U Stefana bylem... gralismy w brydza cala noc... nie wierzysz to zadzwon...
Zona dzwoni:
-Stefan... w zasadzie to juz niewazne ale maz twierdzi, ze byl u Ciebie i gral w brydza...
-Byl???!!! Siedzi i gra!!!
"Albercik, wychodzimy!"
To co jest w końcu podstawą męskości? po za tym szacunkiem do samych siebie,i nie pytam o hydraulikę która często miewa awarie
Facet powinien :
szanować innych facetów ( nie twierdzę że ma nie szanować kobiet)
wyrażać uczucia
być spójnym - wytrwały i konsekwentny
być pewnym siebie aby zwalczyć zwątpienie (nie z powodu ignorancji)
odporny na krytykę- plują na mnie, otwieram parasol
oddany swoim wartością i ideałom
jak trzeba powinien umieć godnie przegrać a z porażka powinna być nauką
walczyć z lękami i słabościami
To taki mój punkt widzenia na męskość.
Komentarz doklejony:
Nie żałować swoich decyzji
rCokolwiek czynisz, czyń rozważnie i patrz końca.r1; Sokrates
Cytat
A może to zazdrość o penisa ? W Zygmuncie też można zakochać się bez krytyki i umiaru.
poczciwy korzystaj z tego i czerp siły.