Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam Wszystkich! Postanowiłem podzielić się swoją historią, jakże podobną do wszystkich, o których tutaj czytałem. Niestety dołączyłem niedawno do grona zdradzonych...
Z żoną byliśmy ze sobą 8 lat - z czego niespełna 4 lata w małżeństwie. Po ślubie zamieszkaliśmy razem w domu moich teściów, z tym, że mieliśmy pełną swobodę, w zasadzie zajmowaliśmy 3/4 domu, dwa osobne wejścia. Rok po ślubie urodziło nam się dziecko, piękny synek, w tym czasie również zainwestowaliśmy bardzo dużo wspólnych pieniędzy w remont samego domu jak i całego obejścia. wiadomo jak to w małżeństwach czasem bywało lepiej czasem gorzej. Bywały również ciche dni po kłótniach. Wynikało to poniekąd z tego, że oboje z żoną (jeszcze) jesteśmy dość uparci.Od połowy zeszłego roku kłótnie te przybierały na intensywności. Postanowiłem porozmawiać kilkakrotnie z żoną, że musimy coś zrobić bo zaczynamy się od siebie oddalać. Ja dawałem z siebie wszystko, żona niekoniecznie, takie było przynajmniej moje odczucie, ale faktycznie kłótni w tym czasie było mniej. Z początkiem tego roku zaproponowałem żonie terapię małżeńska, gdyż moja żona z mojego punktu widzenia nie angażowała się w ten związek tak jak ja - zresztą sama rzeczywiście to przyznała, że nie wie czemu, ale się zdystansowała. Zgodziła się... Byliśmy na dwóch spotkaniach.... na trzecie już nie chciała pójść....Chwilę potem zacząłem zauważać, że dziwnie się zachowuje, klasyka: nieobecna, zamyślona, telefon wiecznie przy doopie, uciekanie z domu, prowokowanie kłótni i pretensje jaki ja to jestem zły. Kochałem ją bardzo to i momentalnie tę zmianę zauważyłem. od razu przyszło mi na myśl, że pojawił się ktoś trzeci. Przy próbie rozmowy (szkoda, że nie trafiłem tutaj wcześniej, wówczas moje działania byłyby inne) oczywiście zaprzeczanie itd. Gdy nie miałem już wątpliwości bo zajrzałem do jej komórki ( a tam smsy typu kochanie, skarbie itd) postanowiłem jej oznajmić, iż o wszystkim wiem i zrobiłem jej straszną awanturę, po czym oznajmiłem, że się wyprowadzam. Oczywiście mimo odkrycia tych smsów dalej twierdziła, że ona tak pisze z kolegami... boże jakie to prymitywne i beznadziejne...No cóż jak powiedziałem tak zrobiłem. Wyprowadziłem się do swoich rodziców, wówczas jeszcze nie do końca do mnie docierało to, że to się dzieje naprawdę, rzeczywiście miałem takie myśli, jak każdy pewnie w takich sytuacjach, że być może ona mnie jednak nie zdradza, heh nawiniak. W tym czasie nie kontaktowałem się z nią w sprawie innej niż dziecko.W końcu kiedy przyjechałem pewnego dnia do dziecka odkryłem kolejne dowody w postaci pikantnych treści oraz zdjęc, które sobie przesyłali na portalu Facebook. Wówczas tak mnie to uderzyło, że nie miałem już wątpliwości. O tym fakcie już nie miałem zamiaru informować żony. Udałem się do prawnika. Efekt - za kilka dni pierwsza sprawa rozwodowa, oczywiście pozew z jej winy, ale to nie wszystko, ona w odpowiedzi na pozew powypisywała takie głupoty ( m.in że była przemoc co jest prymitywnym pomówieniem i oczywiście nieprawdą), że po pierwsze człowiek zastanawia się jak mógł nie zauważyć przez tyle lat z jakim złym człowiekiem się związał, po drugie okazuje się, że w ogóle nie znało się osoby, która wydawało się będzie przy mnie do końca życia. Cóż w 2 miesiące rozpier...oliła bez skinienia głową wszystko co budowaliśmy przez 8 lat. Nie został kamień na kamieniu. W jednej chwili całe moje życie odwróciło się mi do góry nogami. Gdy spotkałem się z nią w sprawie podziału ruchomości, to zaczęła roztrząsać to co się wydarzyło. Powiedziałem jej, że nie chcę o tym rozmawiać, nie to jest przedmiotem naszego spotkania. A ona swoje i ciągle atak i arogancki ton, stwierdzenia typu, że się pospieszyłem z tym rozwodem, na co odpowiedziałem, że NIE - to tylko konsekwencja tego, że ona pośpieszyła się ze zmianą partnera. Na chwilę obecną zostałem z niczym, niczym nastolatek. Miałem wszystko - rodzinę, dom a nie mam nic. Mieszkam niczym nastolatek u rodziców bez póki co perspektyw na własne M bo całą kasę włożyłem w dom, który niestety nie zdążył zostać przepisany na nas...No cóż oczywiście w tej chwili pluję sobie w twarz, że mogłem się w jakiś sposób zabezpieczyć, ale jak to mówią jak wiesz, że się przewrócisz to nie wychodzisz z domu. Jestem teraz na etapie podnoszenia się. Dostałem jak każdy tutaj srogą lekcję życia. Po czterech miesiącach z każdym dniem czuje się jednak lepiej, zapisałem się na siłownię, kupiłem sobie nowe ciuszki, po prostu zająłem się sobą. Czasem zastanawiam się czy rzeczywiście nie pośpieszyłem się z tym krokiem, a z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nie potrafiłbym już żyć z takim człowiekiem. Najgorsze jest to, że to ciągle boli. I jak tu żyć?Co mogę jeszcze zrobić? Wiem, że cały czas są we mnie emocje, nie mogę tak zobojętnieć mimo, że bardzo chciałbym...
Matrix - to prawda popłynęła po całości. Dochodzą mnie słuchy, że kochaś zaczyna mieć wątpliwości bo chyba dotarło do niego, że żarty się skończyły i trzeba będzie wziąć współodpowiedzialność za to co się wydarzyło. Jednym słowem, standard zaczyna tchórzyć i się powoli rakiem wycofywać szukając odpowiedniego momentu i argumentu. Przestraszył się powagi sytuacji heh jakie to było proste to przewidzenia....szkoda tylko, że przez płeć męską.No cóż, to na szczęście nie mój problem. A stosunków z żoną już nie zamierzam mieć... oczywiście poza werbalnymi w sprawie tylko i wyłącznie syna
To jasne ,żę co innego jest się bawić,zdradzać a co innego zaopiekować się kobietą z dzieckiem,możesz jeszcze się zdziwić jak szybko żonie spadną klapy z oczu ,że słowa o miłości od niego okażą się słodkim pierdzeniem.Szkoda ,żę tyle musi się wydarzyć złego aby zobaczyć i docenić to co się miało.Ale dzięki temu wychodzimy twardsi i mądrzejsi,bardziej potrafimy się wsłuchać w siebie i innych,zmysły się wyostrzają
To czy spadną jej klapy z oczu czy nie kompletnie mnie już nie interesuje. Zgadzam się z Tobą w 100%, że po takich przejściach człowiek może wyjść już tylko silniejszy i mądrzejszy. Co nas nie zabije to nas wzmocni - jakie to aktualne. To chyba reguła, że gdy osoba zdradzona wychodzi powoli na prostą, rolę się zamieniają i to osoba zdradzająca zaczyna cierpieć, bo wówczas motyle z brzucha nagle okazuje się, że przy korzystaniu z toalety zostały pisząc kolokwialnie wydalone razem z kałem....No może przesadziłem nie reguła, ale w większości przypadków kończy się tak samo..
No może przesadziłem nie reguła, ale w większości przypadków kończy się tak samo..
Niekoniecznie.
To jest takie bardzo częste złorzeczenie ze strony zdradzonych, ale w realu i praktyce często nieco inaczej to wygląda.
Kolokwialnie mówiąc, mogą do siebie np bardziej pasować. I stanowić bardziej udany związek.
Rozmawiałam kiedyś z sędzią, tą sędzią. I powiedziała coś takiego, już niedobrze jej się już czasem robi, jak patrzy na to wszystko, walczą o te dzeci jak opętani, wchodzą później w kolejne związki, pochłanią ich bieżące sprawy, ułożenie sobie sobie życia i o dzieciakach nagle zapominają.
Im bardziej się szarpią o te dzieci, tym lepiej widać, że to nie dobro dziecka leży im na sercu.
Tatuś wiąże się z nową kobietą, jeśli ona ma swoje dzieci, albo rodzi im się nowe wspólne, często zaczyna się rywalizacja, więc jeśli nie są dość dojrzali, tatuś dla świętego spokoju odsuwa się od starszego już dziecka, bo ono "jakoś sobie poradzi", "ma przecież jeszcze mamę".
Mamusia wiąże się z nowym partnerem. Robi z niego na siłe tatusia dzeci, którym obcy mężczyzna nie jest. Jak nie jest dojrzałym partnerem, to dzieci innego sama odbiera jako zagrożenie. I albo z nimi walczy, albo traktuje po macoszemu. Niewielu jest na tyle dojrzałych, aby nie odgrywać na siłe roli rodzica, tylko się zwyczajnie zaprzyjaźnić i podchodzić z szacunkiem do drugiego rodzica dziecka. Bąbel ma więc mętlik w głowie totalny. I pozostaje totalnie sam. I wraca później do sądu, jako nastolatek sprawiający problemy.
Dużo bliskości i wsparcie dla dzieciaka, bo tego potrzebuje i będzie potrzebowało w najbliższych latach, bardziej niż inne dzieci.
Bąbel jest teraz pewnie w stresie, więc powinny mu bardzo pomóc zabawy na świeżym powietrzu, kontakt z rówieśnikami, przyjemne bodźce odwracające uwagę od trudnych myśli, kłębiących się w małej główce i ciężkich emocji wiszących w domu.
Dużo kontaktu, zażyłości, ciepła i uwagi.
Bo nie rzadko jest przecież i tak, że rodzic bierze dziecko do siebie, maluch siedzi w kącie sam z klockami (co wychodzi potem np w badaniach w RODK-u), a rodzic klepie z dziadkami, czy "przyjaciółmi domu" , o tym, jak dowalić stronie przeciwnej.
Każdy z nas, to (obrazowo) 50% mamy i 50% taty. Więc im bardziej uszanujesz w dziecku te 50% jego mamy, tak by ono samo akceptowało samo siebie w całości, tym lepszy dasz mu start na przyszłość.
:topic
Pit:
Cytat
A może to zazdrość o penisa ?
ale, że miziają się z zazdrości, takiej bez rywalizacji?
joke oczywiście
Komentarz doklejony:
*Mamusia wiąże się z nowym partnerem. Robi z niego na siłę tatusia dzieci, którym obcy mężczyzna nie jest. Jak nie jest dojrzałym partnerem, to dzieci innego SAMCA odbiera jako zagrożenie.
Amor - tak jak kiedyś Ty mi napisałaś
"Czytając Ciebie odnoszę uczucie nieodparte wrażenie, że wiem co zaraz powiesz", tak byłem przekonany, wręcz pewny, że jako pierwsza skomentujesz mojego ostatniego posta co do treści, też niczym mnie nie zaskoczyłaś
Myślę jednak, że tu nie chodzi o złorzeczenie. Jest jednak coś w tym, że Ci wspaniali i kochający kochankowie, gdy sprawa wymyka się spod kontroli nagle jednak zdają sobie sprawę, że zabawa się skończyła a zaczyna się prawdziwe życie. Oczywiście to prawdziwe życie dla każdego co innego znaczy.
Co do żony to wypisuje mi ciągle jakieś głupoty typu pusto bez Ciebie w domu...itd na które oczywiście nie reaguję.
Dzięki impac1, zmiękła, skąd taki nagły zwrot akcji akurat po pierwszej rozprawie - nie wiem i nawet nie chcę sobie zaprzątać tym myśli. Może chce coś ugrać, a może przejrzała na oczy, nieistotne już w tej chwili...Staram się nie zbaczać z raz obranej drogi i nie cofnę się nawet o krok.
Zdrada Twojej żony jest wynikiem waszego kryzysu w związku ,za który w połowie jesteś odpowiedzialny ....nie dotarło do Ciebie że jest to problem który się stara rozwiązać a nie ucieka się od niego ...bo wyprowadzając się z domu uciekłeś od problemu i dałeś zgodę na na zdradę ...przychodząc do dziecka nie szukałeś zgody tylko dowodów winy i dlatego je znalazłeś ....Dając pozew rozwodowy z orzekaniem o winie robisz z niej najgorszego człowieka w waszym gronie (rodzina ,przyjaciele).. ..a gdzie ta miłość do niej o której pisałeś ??!
Nie gniewaj się na Mnie ale nie zgodzę się z Tobą i decyzją którą podjąłeś ....
Betkaa - oczywiście, kryzys jak najbardziej i zgodzę się z Tobą,że jestem za niego współodpowiedzialny. Przypomnę Ci, że ja zanim się wyprowadziłem z domu, próbowałem rozmawiać, ratować to, lecz za każdym razem odbijałem się od ściany.
To ona wybrała taką drogę a nie inną. Jej postępowanie po wykryciu romansu czyli brnięcie w kłamstwa, brak skruchy itd sorry, ale to wszystko sprawia, że kompletnie się z Tobą nie zgodzę. I nawet nie samym romansem, ale właśnie tym postępowaniem po ona po prostu spowodowała, że przed tą miłość wyłoniła się również nienawiść. A pozew rozwodowy z orzekaniem o winie, cóż człowiek dorosły powinien być świadomy konsekwencji swoich czynów
Wasze środki włożone w nieruchomość powinny być podzielone i Twoja część zwrócona. A co do podnoszenia... Zobaczymy w jakim miejscu będziesz za pięć lat a gdzie będzie ona... Proponuję postawić sobie cel finansowy, który w tym czasie osiągniesz.
Kartofel - oczywiście, że powinny być podzielone, z tym, że żona nie za bardzo ma dobrą wolę póki co żeby to zrobić. Wszelkie próby dogadania się z nią kończą się fiaskiem - po prostu bagatelizuje to, znajduje jakiś powód aby tego w danej chwili nie robić. Nie wiem z czego to wynika, może z tego, że chyba wróciła do świata żywych i zdała sobie, że jest w d...pie i próbuje wybadać sytuację czy jest szansa powrotu, tak przynajmniej wynika z jej podchodów w postaci dziwnych smsów wysyłanych do mnie. W każdym bądź razie moja cierpliwość się powoli kończy i chyba nie obejdzie się bez rozwiązania przy pomocy sądu...
Długo się wahałem czy dopisać dalszy ciąg tej historii, ale jestem Wam to wszystkim winien. Nie, to jeszcze nie koniec, ale powiedziałbym jakiś przełom, tyle, że ja tego przełomu nie oczekiwałem, ba nawet chyba nie chciałem żeby nadszedł, ale po kolei; Zacznę od tego, że całkiem dobrze sobie radzę, po 9 miesiącach walki samego ze sobą jestem chyba już całkowicie ogarnięty emocjonalnie, piszę chyba ponieważ zdarzają się czasem doły...W tej chwili idę do przodu jak przecinaksmiley od 5 miesięcy chodzę regularnie na siłownię, rozwijam się zawodowo i prywatnie, wynająłem mieszkanie w połowie stycznia i zaczynam chyba powoli kochać to życie. Poznałem ostatnio dwie cudowne dziewczyny, oczywiście każdą z nich w zupełnie innych okolicznościach, miejscach i czasie i tu zaczyna się problem - spotykam się z nimi obydwoma...do niczego na chwilę obecną nie doszło z żadną z nich, niczego również nie obiecywałem, one znają moją sytuację i wiedzą, że póki co nie nadaję się do żadnego związku. Nie chcę nikogo krzywdzić mimo wszystko i wiem, że nie jestem fair, Bóg mnie za to ukarze, jakby tego było mało, chyba intuicja kobieca działa...otóż w dniu dzisiejszym kiedy odwiozłem synka do domu, szon przemówił ludzkim głosem. Zaczęła drżącym głosem, że chciałaby o coś zapytać, mówię pytaj a ona czy nie myślałem, żeby dać nam drugą szansę...buahahah zdębiałem zapytałem tylko czy zdaje sobie sprawę co zrobiła mnie i wszystkim wokół, odpowiedziała, że tak wie po czym życzyłem dobrej nocy wsiadłem do auta i odjechałem. I teraz wrócę do tego co pisałem niejednoktrotnie tutaj, że zazwyczaj kiedy my (zdradzeni) się już ogarniemy i zaczynamy jakoś normalnie funkcjonować nagle sytuacja zmienia się o 180 stopni i nasz świat, który sobie na nowo budowaliśmy zaczyna być znów podkopywany, uwaga przez osobę, która już raz zostawiła nas na zgliszczach poprzedniego życia. Znów narobiła mi mentliku w głowie.. Kiedy będzie chciała pogadać o tym to zgodzę się, wówczas powiem jej jedno, że nie wyobrażam sobie na te chwilę z nią żyć, ale nie wiem co będzie za rok, dwa, pięć, jeśli tak bardzo mnie kocha niech udowadnia mi to na każdym kroku, stara się, oczywiście, żadnej gwarancji nie dam, ale pierwszym krokiem i jednocześnie sprawdzianem jej intencji będzie przyznanie się do winy na następnej rozprawie. A ja cóż a nóż lada moment się zakocham w kimś tak jak zakochałem się w swoim nowym życiu...
dla uporządkowania wątku komentarz Zahiry przeniesiony by była zachowana kolejność - dirty
Zahira dnia luty 04 2018 21:10:00
Poznałem ostatnio dwie cudowne dziewczyny, oczywiście każdą z nich w zupełnie innych okolicznościach, miejscach i czasie i tu zaczyna się problem - spotykam się z nimi obydwoma...do niczego na chwilę obecną nie doszło z żadną z nich, niczego również nie obiecywałem,
Z tego co wiem, lubisz przyśpiewki smiley i żeby nie było...
"Szalałem,szalałem jajami handlowałem"
Znów narobiła mi mentliku w głowie.. Kiedy będzie chciała pogadać o tym to zgodzę się, wówczas powiem jej jedno, że nie wyobrażam sobie na te chwilę z nią żyć, ale nie wiem co będzie za rok, dwa, pięć, jeśli tak bardzo mnie kocha niech udowadnia mi to na każdym kroku, stara się, oczywiście, żadnej gwarancji nie dam, ale pierwszym krokiem i jednocześnie sprawdzianem jej intencji będzie przyznanie się do winy na następnej rozprawie.
Dokończ to co już zacząłeś,a co będzie później to się okaże...
A ja cóż a nóż lada moment się zakocham w kimś tak jak zakochałem się w swoim nowym życiu...
Otoz napisze Ci jak to było ze mna i moze inaczej spojrzysz na swoja sytuacje:
1.Po zdradzie rowniez spotykałem sie z kilkoma dziewczynami. Jednak były to jedynie spotkania, bez deklaracji. Dopoty dopoki jestes na "normalnej" stopie z tymi kobietami nie rob sobie wyrzutow. Proces zdrowienia wymaga tego abys był wsrod ludzi a nie glowił sie czy jestes krystalicznie uczciwy. Moim zdaniem postepujesz słusznie.
2.Nie zawracaj sobie głowy "była". Nie wracaj do wspomnien, miejsc, zdjec itd. To juz zamkniety rozdział i nie wolno Ci nigdy go ponownie otworzyc. Pamietaj, ze za tymi wrotami kryje sie ponowna kleska. Ona Ciebie chce tylko wylacznie z tego wzgledu, ze wie co straciła. Jednak jej mysli powinny Ciebie najmniej obchodzic. Jej wartosc jako czlowieka jest rowna zeru.
3.Rozwijaj sie dalej i nie unikaj ludzi. Twoje zmiany sa juz zauwazalne. Idz dalej i smiej sie z przeszlosci.
poczciwy "Każdy jest kowalem swojego losu" i każdy z nas samodzielnie powinien zadecydować o swoim życiu" więc myśl i podejmuj decyzje.
Na pewno jeśli się rozwiedziesz to z jednej strony pozbędziesz się cyrografu łączącego Cię z żoną, złym skutkiem jest ograniczenie władzy rodzicielskiej, chyba że będziecie mieć opieka naprzemienną. Na tym etapie na którym jesteś, bo nawet rok nie minął jest jeszcze tęsknota za tym co było i trudno podjąć dobrą decyzje. Tęsknisz i to jest normalne, robisz sobie nadzieje i to jest normalne, ważne że myślisz a nie siedzisz w amoku samej złości i nienawiści.
Boleć będzie bolało jeszcze długo.
Do zobaczenia i trzymaj się.
Poczciwy, miło słyszeć, że kolejna osoba z wiosennych kotów się ogarnia. Oby tak dalej, Inszallah.
Natomiast:
Cytat
do niczego na chwilę obecną nie doszło z żadną z nich, niczego również nie obiecywałem, one znają moją sytuację i wiedzą, że póki co nie nadaję się do żadnego związku. Nie chcę nikogo krzywdzić mimo wszystko i wiem, że nie jestem fair, Bóg mnie za to ukarze
Boga bym w to nie mieszała, ale sporą naiwnością jest sądzić, że wystosowany do tych pań komunikat został zrozumiany. Wręcz rzekłabym, że zachęca je do przekonania Cię, że się nadajesz do związku . Baby już tak mają... chętnie się skrzywdzonym misiem-pysiem zaopiekują. Rozumiem, że żadna z nich nie wie o istnieniu drugiej? i każda myśli, że jest jedyną kandydatką?
Upadły
Cytat
Proces zdrowienia wymaga tego abys był wsrod ludzi a nie glowił sie czy jestes krystalicznie uczciwy
to różnimy się czymś od szonów czy nie? Bo oni też niespecjalnie się głowili...
i co to jest "normalna" stopa? bo obawiam się, że dla każdej płci znaczy to co innego.
Znam bardzo dobrze przypadek kiedy małżeństwo wróciło do siebie po zdradzie i po rozwodzie...wiem że są szczęśliwi...a ich przypadek był obarczony dodatkowym ciężarem, który to teraz zdradzony uznaje za swoje szczęście...skrucha przyszła troszkę wcześniej bo po pół roku...na tym forum też pisali ludzie którzy związali się ponownie (http://zdradzeni.info/news.php?readmore=3913&rowstart=30) - przeczytaj historię ambiente...jeżeli przyzna się do wszystkiego...jeżeli będzie walczyła to ..who Knows
??? zastanów się tylko czemu wkręcając żarówkę stoisz na jednym taborecie a nie na dwóch...pozdrawiam
poczciwy.....zrobisz jak uważasz ale czworokąt to aż nadto (żonę też liczę jeszcze). Do mnie też pewna dama wysyła pewne sygnały, ale wyjaśniłem jej że póki nie mam rozwodu o żadnych spotkaniach (ani czymś poważniejszym) mowy być nie może. Na twoim miejscu owym dwóm paniom grzecznie bym wyjaśnił w jakim jesteś położeniu. Jeśli jednak się rozwiedziesz to nie umawiaj się z dwiema w tym samym czasie- uważam że nie ma nic gorszego niż igranie z uczuciami. Wiem że to kusząca perspektywa mieć takie "branie" ale to się obróci tylko przeciw Tobie wierz mi bo kiedyś dawno...dawno temu przerabiałem coś podobnego. Powodzenie Tobie życzę
Słuchajcie to nie tak, że ja chcę bawić się czyimiś uczuciami. Gorolka odpowiadając na Twoje pytanie - tak one nie wiedzą o sobie, ale też nie widzę powodu żeby wiedziały, ponieważ spotykam się z nimi jako koleżankami - nie robię nic złego, przynajmniej tak mi się wydaję. Wiem wiem, że to kobiety...i wszystko nagle może się wyrwać spod kontroli. Z jedną dziś się widziałem, dawno nie widziałem na sobie wzroku kobiety, która z taki podziwem na mnie patrzy i jednocześnie słucha.
Druga też jest po przejściach bo w trakcie rozwodu, od trzech lat nie żyje z mężem, została tylko formalność do załatwienia. Ta kobieta wydaje się wie czego chce. Sama komunikuje, że nie ma zamiaru się z nikim póki co wiązać, chce się tylko od czasu do czasu z kimś "wartościowym" spotkać pogadać, spędzić wspólnie czas...jest bardzo świadomą kobietą i wiedzącą czego chce od życia.
Wiem, że u kobiet emocje potrafią zapalić się dosłownie w jednym momencie, nawet jeśli wydaje im się, że mają je pod kontrolą.
Sam nie wiem co robić. Z jednej strony wydaje mi się, że póki co nie robię nic złego, nie mam zamiaru nikogo krzywdzić świadomie i jestem uczciwy w stosunku do nich obydwu, mówiąc jak jest. Z drugiej zaś mam świadomość, że to może skończyć się źle dla kogoś. Jakby tego było mało ten szon co raz bardziej aktywny...ale ona jest u mnie w tej chwili na ostatnim miejscu moich priorytetów.
dawno nie widziałem na sobie wzroku kobiety, która z taki podziwem na mnie patrzy i jednocześnie słucha
Czyli "koleżanka" nr 1 już jest Tobą zainteresowana w inny sposób. Czy tylko ja to poczciwy widzę?
Cytat
chce się tylko od czasu do czasu z kimś "wartościowym" spotkać pogadać, spędzić wspólnie czas
Od czegoś takiego to się często zaczyna. Czyli "koleżanka" nr 2 wstępnie zainteresowana.
Cytat
wiem, że to kobiety...i wszystko nagle może się wyrwać spod kontroli
I za chwilę stracisz nad tym panowanie.
Cytat
Sam nie wiem co robić
Napisałem Ci. Dopóki nie zamkniesz definitywnie sprawy rozwodu nie spotykaj się z żadną!
Cytat
Z jednej strony wydaje mi się, że póki co nie robię nic złego, nie mam zamiaru nikogo krzywdzić świadomie i jestem uczciwy w stosunku do nich obydwu, mówiąc jak jest
Widocznie za mało wyraźnie im to mówisz. Panie nr 1 i 2 i tak są zainteresowane....ba liczą nawet że zmienisz zdanie. Wszak faceci to mali chłopcy sami nie wiedzą czego chcą- tak sobie to tłumaczą
Cytat
Z drugiej zaś mam świadomość, że to może skończyć się źle dla kogoś.
Bo tak będzie i wiesz o tym.
Trzym się brachu :tak_trzymaj
Gorolka autor dał jasno do zrozumienia, ze te kobiety sa z nim na stopie kolezenskiej. Czy facetowi nie wolno miec kolezanek?
Głowienie sie teraz w jego wypadku nad ta "krystaliczna czystoscia" typu: "moze to juz nie kolezanka bo dotknalem ja nie w taki sposob co trzeba" doprowadzic moze do psychozy co jest odwrotnoscia procesu "zdrowienia" po zdradzie.
Uwazam, ze po zdradzie najwazniejszy jest komfort psychiczny. Skoro poczciwy jasno wyznaczyl granice tych dwóch znajomosci z kobietami, nie ma przeciwskazan aby je kontynuował na uczciwych zasadach. Z jego opisu nie wynika nic zdroznego, bo w kolezenstwie z dwoma, piecioma czy nawet 10 kobietami nie ma nic nadzwyczajnego. Jak facet ma zasady wszystko bedzie ok.
Zreszta nie popadajmy w paranoje a Tobie poczciwy radze ulotnic sie z tego forum. Czytanie komentarzy nic Ci juz nie da a tylko pogłebi watpliwosci. Ty juz wyleczyles sie z "gada" ktorym byla Twoja zona. Nikt nie ma prawa kierowac Twoim obecnym zyciem. NIKT z tego forum ani NIKT z Twojego otoczenia. Najlepiej "wywal" te 150 zlotych rady z forum i daj sobie spokoj z braniem ich do serca.
Powodzenia na nowej drodze i skoncz juz czytac te wynurzenia tutaj, lepiej pogadac z kims na zywo
P.S Pomijam kwestie prawne, opieke nad dzieckiem, proces rozwodowy itp, bo niektorzy maja tutaj istotna wiedze. Reszte wynurzen "olej".
autor dał jasno do zrozumienia, ze te kobiety sa z nim na stopie kolezenskiej. Czy facetowi nie wolno miec kolezanek?
Upadły wolno mieć koleżanki. Problem w tym że koleżanki nie traktują poczciwego jak kolegę.....ba on sam nawet mówi że po rozwodzie z szonem może do niej wrócić o ile się będzie mocno starać i Bóg wie jeszcze co się wydarzy.
Skoro poczciwy jasno wyznaczyl granice tych dwóch znajomosci z kobietami, nie ma przeciwskazan aby je kontynuował na uczciwych zasadach.
Ty jednak nie wiele wiesz o "Kobietach" to podobnie jak z wami facetami,możesz dać jasno do zrozumienia,jasno wyznaczyć granice a i tak nie rozumie i jeszcze się wielce jaśnie pan obrazi...od razu się skreśla i znajomości nie kontynuuje,bo więcej szkody jak pożytku.
Ale to nie znaczy że nie jest nie możliwe,bo jest i taka znajomość koleżeńska ma swoją wartość,jeśli jest szczera i uczciwa i wzajemnie się nie skrzywdzą.
Poczciwy,nie głupi facet ma swój rozum,uparty jak stary "osioł" wie na co i na ile może sobie pozwolić, może latać w koło niego stado koleżanek ja bym się nie martwiła.
To ja się może już nie będę produkować ani robić przytyków, podpiszę się pod carlosem (z jednym się tylko nie zgodzę - kwestia rozwodu jest tu raczej drugorzędna) i idę ogarniać swoją kuwetę, jak mówi poetka andzia85.
Jedna tylko uwaga: wolno mieć tu czasem własne zdanie tak, żeby nie usłyszeć, że się karmi własne lęki?
Komfort psychiczny jest ważny, owszem. Ale chyba nikt lepiej od nas nie wie, co się dzieje, jak swój komfort przedkłada się ponad wszystko. Daj Buk, żeby te panie miały ogarnięte kuwety i faktycznie rozumiały komunikaty poczciwego.
Upadly kolejny raz Ci zwracam uwagę, że nie jesteś tu jedynym dobrem narodowym na tym forum i jeśli masz za każdym razem jedynie krytykować to zmień miejsce.
Jest takie powiedzenie: Słabi ludzie szukają zemsty, silni wybaczają, inteligentni ignorują...Od kilkunastu lat jestem ze swoją żoną nigdy nie zdradziłem i z tego co wiem nie zostałem zdradzony , ale na początku studiów byłem z kimś 3 lata...przez ostatni rok bycia razem studiowaliśmy w dwóch różnych miastach...było ciężko...odeszła...poznała kogoś...po miesiącu go rzuciła i skruszona chciała wrócić...wybaczyłem jej...nie szukałem zemsty...ale inteligentnie zignorowałem jej propozycję...dobijała się przez kilka lat...cieszę się że olałem ją...od nastu lat jestem ze swoją żoną...mamy dzieci, psa, dorobiliśmy się dość pokaźnego majątku...jesteśmy szczęśliwi...dba o mnie jak nikt inny, ja na każdym kroku staram się dbać o nią...odkąd jesteśmy małżeństwem nawet przez sekundę nie żałowałem że nie wróciłem do byłej,..jestem przeszczęśliwy...kocham i jestem kochany...ale wiem że ludzie potrafią błądzić...i wiecie co...gdyby moja żona chociaż raz skoczyła w bok boję się że zachowałbym się tak samo jak kiedyś...boje się...wybaczyłbym...jest matką moich dzieci...ale bym prosił boga by pozwolił mi nie ignorować jej błagań...modliłbym się o to by móc jej uwierzyć, zaufać i nie ignorować...nie oceniam, Cię poczciwy...jesteś na tyle ogarnięty i inteligentny że wiesz ze w twoim przypadku musisz się rozwieść, że musisz ignorować...tak jak piszesz to jest jakiś tam test jej intencji...działasz też świadomie...super...myślę że co do rozwodu zachowałbym się tak samo...ale co by było później nie wiem...wiem jak miałbym się zachowywać...wiem co bym robił, ale nie wiem CO BYM ZROBIŁ...
Co do Ciebie upadły...oczywiście masz prawo myśleć tak jak myślisz...jak powiedział Kargul "demokracja Bracie"...zastanów się tylko po co jest forum...te i każde inne...niektórzy szukają rady, inni chcą się utwierdzić w przekonaniu ktoś zrobił coś podobnie, inni czują się lepiej że nie tylko oni błądzą, jeszcze inni chcą wyrzucić z siebie kawałek gówna, a niektórzy chcą po prostu porozmawiać...możesz krytykować, wydaję mi się że każdy może oby przez twoją krytykę nie przebijała się mściwość...bo będziesz odbierany jako osoba słaba...ja też brzydzę się zdradą ale wie że nie wszystko jest takie proste jak się wydaje...kilka lat związku to nie kilka miesięcy, dziecko to nie wspólny telewizor...mówię szczerze ze nie wiem czy byłbym w stanie wrócić do żony ale rozumiem dylematy poczciwego...i masz rację upadły: taka rada jak moja to nie rada, ale nie wiem ile wiesz o życiu: człowiek czasem potrzebuje także zrozumienia nie tylko rady...
powodzenia poczciwy
Dopóki picu nie wkręca to i szpagatem się nie wykaże Zrozumiałe jest że każdy lubi jak się nim ktoś interesuje...nie oszukujmy się...lubimy podobać się Sobie, Małżonkom ale i innym....mieć koleżanki to nic strasznego...tak jak pisała Zahira: jeżeli intencje są szczere a relacja uczciwa...gorzej jest z "przyjaciółkami/powierniczkami"...jestem żywym dowodem na to że o przyjaźń damsko - męsko bardzo trudno...jeden dotyk...jeden gest...jedno słowo...i spojrzenie jest inne...oczy stają się inne...bardziej niebieskie...później pierwszy pocałunek i "trafiony zatopiony"...pierwsza noc i "umarł w butach" ...
przyjaźń damsko - męsko bardzo trudno...jeden dotyk...jeden gest...jedno słowo...i spojrzenie jest inne...oczy stają się inne...bardziej niebieskie...później pierwszy pocałunek i "trafiony zatopiony"...pierwsza noc i "umarł w butach" smiley ...
A czemu zaraz umarł? a jak ma się zielone oczy,to też się zrobią od razu niebieskie
Jak są czyste i szczere intencje,to nawet jeśli wylądują w łóżku,decyzja jest obustronna i może wzmocnić relacje...inaczej jest jeśli tylko jedna strona ma złe intencje,to przyjaźń zniszczy.
która już raz zostawiła nas na zgliszczach poprzedniego życia. Znów narobiła mi mentliku w głowie.
.
właśnie, chociażby ze względu na to, masz poczciwy prawo w tej chwili być tam gdzie chcesz, nie daj sobie mieszać w głowie, liczy się to czego TY chcesz
Cytat
Kiedy będzie chciała pogadać o tym to zgodzę się, wówczas powiem jej jedno, że nie wyobrażam sobie na te chwilę z nią żyć, ale nie wiem co będzie za rok, dwa, pięć, jeśli tak bardzo mnie kocha niech udowadnia mi to na każdym kroku, \...
czy aż tak bardzo pragniesz tego udowadniania? będziesz się w stanie zaangażować w inny związek, mając ją z tyłu głowy?po tych zgliszczach jakie nam oni zostawili, czy zasługują na udowadnianie, po co ?
Zahi jednak to bardzo rzadko się zdarza, żeby każda ze stron miała takie samo podejście
Przed i po.
Najczęściej po tym wspólnym wyskoku wszystko się kończy.
A poczciwy to przede wszystkich powinien uważać, bo czasem nawet te kontakty z płcią przeciwną w koleżeńskich granicach, mogą nieźle w sądzie zaszkodzić.
Koleżanki to "tylko" koleżanki...tak jak pisałem...nawet lepiej jeżeli to tylko koleżanka, a nie przyjaciółka...nawet jak by "puknął" koleżankę (oczywiście za obustronną zgodą i świadomością że to tylko "pukanie" rozumiem - każdy musi "jeść" czy mężczyzna czy kobieta)...oczywiście pomijam fakt jak by sobie z tym radził gdyby ewentualnie wrócił do żony...ale przyjaźń...to już inna sprawa...oczywiście nie należy uogólniać...
ale...to już poza tematem poczciwego oczywiście
upraszczając: przyjaźń określona jest poprzez pragnienie dobra dla przyjaciela/przyjaciółki z własnej woli....miłość określona jest poprzez pragnienie dobra mimo woli...granica "woli" jest bardzo cienka...i teraz tak: jeżeli przyjaciółka okaże się zajebistą kochanką...wola jeszcze jest zachowana... to kiedy ta relacja nie pogłębi się...wg mnie wtedy kiedy mają inne cele np : jedno chce mieszkać w londynie drugie w poznaniu, jedno chce mieć psa drugie kota, jedno chce mieć dzieci drugie nie...i taka przyjaźń ma szansę zachować wolę...ale.. jeżeli przyjaciółka, ma takie same cele jak przyjaciel, takie same priorytety, jeżeli "smakują sobie" to zamiana przyjaźni w miłość jest wielce prawopodobna...oczywiście wg mnie
a co do zielonych oczu...nie wiem jakie się stają, ale też są inaczej postrzegane - przynajmniej zauważane...na początku naszego związku moja jeszcze wtedy przyjaciółka często mówiła..."Zielonooki idziemy" zresztą co się martwisz: twój facet będzie miał uproszczone zadanie by dać ci znać że go coś tknęło, po prostu zaśpiewa "przez twe oczy te oczy zielone ---OSZALEŁEM"
hurri, rzadko ale się zdarza, i nie każdy o tym mówi,ze znajomości w koleżeństwo, z koleżeństwa przejść na przyjaźń i to jeszcze trza przejść ścieżkę wojenną
Yorik, Ciekawość to szybka droga do piekła,bez powrotu
msz,
Cytat
zresztą co się martwisz: twój facet będzie miał uproszczone zadanie by dać ci znać że go coś tknęło, po prostu zaśpiewa "przez twe oczy te oczy zielone ---OSZALEŁEM" smiley
Jeśli jest jak mówisz,to już nie zaśpiewa: "przez te oczy zielone" a kocie
Yorik odpowiem cytując Jarosława "Żadne krzyki i płacze nie przekonają Nas że białe jest białe a czarne jest czarne"...
Co do tego że się zdarza...jasne że się zdarza...zgadzam się też że nie każdy o tym mówi...ale pamiętaj że nie każdy też mówi że chciałby więcej...cytując DJ TOXIC "the wheel of change keeps me dreaming away"...
i tak to działa.... ja zamieniłem tylko dwie literki:
I'm sailing over the endless blue sea
Follow a secret melody......................... I'm sailing over the endless blue EYES
Follow a secret melody.......
Komentarz doklejony:
nie ważne niebieskie czy zielone...ważne że zakochane...moje i wpatrzone we mnie...
Komentarz doklejony:
Cytat
ze znajomości w koleżeństwo, z koleżeństwa przejść na przyjaźń i to jeszcze trza przejść ścieżkę wojenną smiley
Zaśpiewaj mu: "Take the future in your hand....
Give your fantasy a chance" i ominie cie wojna, pójdzie jak po maśle...
miłego popołudnia
Postanowiłem napisać dalszy ciąg tej historii żeby podzielić się z Wami tym jak wygląda w tej chwili moje życie, nowe a na pewno inne życie.
Minęło już 15 miesięcy od godziny zero i w zasadzie od mojej wyprowadzki. Mieszkam sam, wynajmuję mieszkanie mam uregulowanie sądownie widzenia z synem, myślę, że ogarnąłem się już w 90% po tym co mnie spotkało.
W wrześniu czeka mnie czwarta już ostatnia batalia o wyrok sądowy na moją korzyść. Odzyskałem spokój ducha, ale też wiele przez ten rok popracowałem nad własnym ja. Myślę, że jestem już zupełnie innym człowiekiem niż w tamtym momencie. Człowiekiem bardziej świadomym życia, dojrzalszym, umiejącym stawiać granice, wiedzącym czego w życiu już nie chce.
Żona, cóż jak szybko romans się zaczął, tak szybko się skończył. Wie co zrobiła i ponosi do dziś konsekwencje swoich wyborów na każdej płaszczyźnie życia. Od grudnia zeszłego roku oficjalnie komunikuje, że chciałaby wszystko naprawić, że żałuje itd. Oczywiście moja wiara w to co mówi na ten moment jest na poziomie mojej podeszwy od obuwia, ale stara się.Dużo z nią ostatnio rozmawiałem i tu zdziwienie; w małżeństwie w zasadzie nigdy nie umieliśmy rozmawiać w ten sposób jak teraz - otwarcie, konkretnie, rzeczowo ale spokojnie.
Nie wiem co będzie za jakiś czas i to właśnie jej na każdym kroku komunikuję. Mam zamiar doprowadzić do końca to co zacząłem czyli orzeczenie o jej winie za rozpad tej relacji, rodziny.Wyszedłem z propozycją, że jeśli jej postawa przez dłuższy czas będzie napawać optymizmem a w finale przyzna się przed sądem do tego co zrobiła to jestem w stanie rozważyć zamianę rozwodu na separację, ale z orzeczenia winy się nie mam zamiaru wycofać jednocześnie niczego nie gwarantując. Ona dokonuje wyboru i ponosi ryzyko a co będzie później, za pół roku, rok, dwa - zobaczymy.
Niezależnie od tego jak ta historia dalej się potoczy, zakończy, czuję się wygrany. Wygrałem siebie, nowego siebie, tego nikt nigdy mi nie zabierze.
Chciałbym na koniec wlać trochę optymizmu tym, którzy są na początku tej drogi. Mamy wpływ tylko na siebie i to od nas samych zależy jak potoczy się nasze dalsze życie a te negatywne zdarzenie jeśli tylko będziemy chcieć z niego czerpać może przynieść nam w przyszłości wiele dobrego pod warunkiem, że będziemy chcieć to odpowiednio wykorzystać.
poczciwy 😊,
Ja z całego serducha od początku Ci przyklaskuję no a teraz serdecznie gratuluję osoby tej krórą się stałeś.
Fantastycznie,psychicznie poradziłeś sobie z cała sytuacją i nie dźwigasz 15 miesięcy kamieni na plecach ale z podniesioną głową osiągasz cele.
Oby tak dalej 😊trzymam kciuki za pozytywne i szczęśliwe zakończenie.
Pozdrawiam
Poczciwy,
Mam nadzieję że Twoja żelazna konsekwencja w realizacji obranej drogi będzie dobrym przykładem dla innych. Bycie kapitanem na statku o nazwie 'życie' to rzecz niesamowita! Na pewno jeszcze niejeden sztorm przed Tobą, ale z taką postawą wyjdziesz z każdego gładko.I obyś nigdy nie zszedł na mieliznę! Tego Ci właśnie życzę Aha, no i żeby Twój statek kiedyś zacumował w godnym (poczciwym? ) porcie a może będzie cumował w wielu? Cóż, jesteś kapitanem i Ty wybierasz pozdrawiam!
"Wszystko polega na tym, żeby człowiek był taki, jaki jest, żeby nie wstydził się chcieć tego, czego chce i marzyc o tym, o czym marzy. Ludzie są na ogol niewolnikami konwenansów. Ktoś im powiedział, ze powinni być tacy i tacy, i starają się być takimi aż do śmierci, nie wiedząc nawet, kim byli i są naprawdę. Nie są wiec nikim i niczym, postępują niejednoznacznie, niejasno, chaotycznie. Człowiek przede wszystkim musi mieć odwagę być sobą. " Milan Kundera
Powodzenia
Poczciwy jak teraz wygląda Twoje życie? Udało się uzyskać rozwód z orzeczeniem?
Ho Ho Ho zostałem odkopany z głębokiego archiwum
Jak wygląda? Dziękuję bardzo dobrze. Jestem szczęśliwy sam ze sobą w zupełnie innym miejscu i na wyższym levelu świadomości zwłaszcza siebie, ale i życia. Korzystam z uroków tegoż. Poukładałem sobie wszystko od nowa.
Mam orzeczoną separację z winy żony. To przeszłość, do której już nie wróciłbym w sensie mentalnym.
Poczciwy bardzo bardzo podoba mi się Twoja postawa gratuluję...:tak_trzymaj
Napisz tylko bo ciekawość mnie spali jak dogadujesz się z żoną tzn rozumiem że mentalnie nie wróciłeś ale chodzi mi o relacje takie między ludzkie - macie synka,
Zasadność mojego pytania wynika z tego, że ja po synka wysyłałem wynajętą opiekunkę lub swoja rodzicielkę ale czasem mi się nie uda z przyczyn logistycznych i jestem zmuszony sam Syna odebrać to wiesz musze się przygotować by mieć tą tzw pokerową twarz i rozmawiać jak to piszesz spokojnie i rzeczowo
pozdrawiam
Radocha,
Wszystko chyba kwestia czasu aż emocje całkowicie opadną i przerobienia tematu, ale przez obie strony na swój sposób. Na początku było gorąco i to bardzo. Nie miałem ochoty jej widywać. Później jednak mi zobojętniała.
Dziś potrafimy normalnie porozmawiać, ale raczej staram się nie wykraczać poza tematy związane z młodym. Nie jest mi to po prostu do niczego potrzebne, ponadto chyba w tej chwili mówimy już zupełnie innymi językami. Wynika to w domyśle z tego, że ona na moje oko jest w tym samym miejscu,w którym była trzy lata temu - ja w zupełnie innym. To jednak nie mój problem. Każdy ma to na co zapracował.
Najważniejsze, że na dziś oboje się zgadzamy w jednym - młody musi jak najmniej jak to możliwe odczuć skutki tego co wydarzyło się między nami. Duma do kieszeni, dobro dziecka rzeczą nadrzędną i priorytetem.
Poczciwy w sumie tak to by mogło wyglądać po moich pytaniach przepraszam, że nie wyjaśniłam motywacji
Pytam, bo spotykam się z mężczyzną który jest w trakcie rozwodu. I przechodzi przez te same emocje co Ty, i inni użytkownicy. Dlatego też tak dociekam, bo nie chce być plastrem dla niego po jeszcze zonie. Wiem, że nikt mi nie udzieli na tą rozterke odpowiedzi. Ale staram się zrozumieć jak to przechodzą mężczyźni. Ja sama jestem po rozwodzie z winy byłego męża. Też byłam zdradzana. Więc wszystko jest dla mnie zrozumiałe. Tylko widzę też różnice w emocjach u kobiet I mężczyzn. Stąd moje pytania czy widzisz szanse dla żony
Jestem po rozwodzie;
Czy ma kogoś? Nie wiem; tzn pojawia się tam jakiś sorki za dosadność, ale całkowicie prawdziwa - otyły pan o jakieś 12 lat starszy od niej; nie wiem jaką rolę pełni czy tylko popychacza czy przyjaciela domu czy to coś poważniejszego; z relacji syna raczej pozycjonowałbym go jako klasycznego nice guy - przynieś podaj, pozamiataj; stara się chłop bardzo, płaci, maluje mieszkanie,naprawia samochód i pewnie w podzięce dostanie doopy z niechęcią raz w miesiącu
Czy tryska życiem? raczej przeciwnie; ona ma poważne zaburzenie więc nigdy nie będzie tryskać życiem, z czego sobie oczywiście nie zdaje sprawy, ale to nie mój problem;
A próbowaliście do siebie wrócić? W którymś wpisie, było że więcej rozmawiacie, może za rok dwa wrócicie do siebie? Co poszło nie tak?
A Ty masz kogoś?
Julianaempatyczna,
Tak więcej rozmawiamy, ale tylko zdalnie i tylko i wyłącznie na temat dziecka; Nie widzę możliwości powrotu; nie po to się rozwodziłem aby wracać; dokonałem świadomego wyboru swojej drogi a ona mi to swoją bierną postawą ułatwiła; dziś jesteśmy z zupełnie innych światów; ona tkwi cały czas w tym samym miejscu niezdolna do introspekcji i autorefleksji, natomiast ja jestem zupełnie innym człowiekiem; wykorzystałem te 6 lat na rozwój osobisty w każdej dziedzinie życia; wiem kim jestem, wiem czego chcę a czego nie; kobieta ( w sensie związku) w tym momencie nie jest w stanie (poza jedną rzeczą ) dać mi nic czego nie jestem w stanie zapewnić sobie sam;
Poczciwy witaj w klubie, jestem na takim samym etapie Uśmiech
Czytam, Twój wątek i z całą stanowczością mogę powiedzieć, że jesteś w zupełnie innym miejscu niż poczciwy.
On znalazł siebie, poszedł swoją drogą, Ty niestety jeszcze tkwisz przy mężu i kochance.
Cytat
Gratuluję stanowczości, ale nie popieram impulsywności.
Wszystko zależy od postawy tej drugiej strony, w jego przypadku nie było co ratować, a im dłużej trwa podjęcie decyzji, tym później trudniej ją podjąć, poczytaj sobie wątek s73, 20 lat bez podjęcia decyzji...
Cytat
Niekoniecznie.
To jest takie bardzo częste złorzeczenie ze strony zdradzonych, ale w realu i praktyce często nieco inaczej to wygląda.
Kolokwialnie mówiąc, mogą do siebie np bardziej pasować. I stanowić bardziej udany związek.
Rozmawiałam kiedyś z sędzią, tą sędzią. I powiedziała coś takiego, już niedobrze jej się już czasem robi, jak patrzy na to wszystko, walczą o te dzeci jak opętani, wchodzą później w kolejne związki, pochłanią ich bieżące sprawy, ułożenie sobie sobie życia i o dzieciakach nagle zapominają.
Im bardziej się szarpią o te dzieci, tym lepiej widać, że to nie dobro dziecka leży im na sercu.
Tatuś wiąże się z nową kobietą, jeśli ona ma swoje dzieci, albo rodzi im się nowe wspólne, często zaczyna się rywalizacja, więc jeśli nie są dość dojrzali, tatuś dla świętego spokoju odsuwa się od starszego już dziecka, bo ono "jakoś sobie poradzi", "ma przecież jeszcze mamę".
Mamusia wiąże się z nowym partnerem. Robi z niego na siłe tatusia dzeci, którym obcy mężczyzna nie jest. Jak nie jest dojrzałym partnerem, to dzieci innego sama odbiera jako zagrożenie. I albo z nimi walczy, albo traktuje po macoszemu. Niewielu jest na tyle dojrzałych, aby nie odgrywać na siłe roli rodzica, tylko się zwyczajnie zaprzyjaźnić i podchodzić z szacunkiem do drugiego rodzica dziecka. Bąbel ma więc mętlik w głowie totalny. I pozostaje totalnie sam. I wraca później do sądu, jako nastolatek sprawiający problemy.
Dużo bliskości i wsparcie dla dzieciaka, bo tego potrzebuje i będzie potrzebowało w najbliższych latach, bardziej niż inne dzieci.
Bąbel jest teraz pewnie w stresie, więc powinny mu bardzo pomóc zabawy na świeżym powietrzu, kontakt z rówieśnikami, przyjemne bodźce odwracające uwagę od trudnych myśli, kłębiących się w małej główce i ciężkich emocji wiszących w domu.
Dużo kontaktu, zażyłości, ciepła i uwagi.
Bo nie rzadko jest przecież i tak, że rodzic bierze dziecko do siebie, maluch siedzi w kącie sam z klockami (co wychodzi potem np w badaniach w RODK-u), a rodzic klepie z dziadkami, czy "przyjaciółmi domu" , o tym, jak dowalić stronie przeciwnej.
Każdy z nas, to (obrazowo) 50% mamy i 50% taty. Więc im bardziej uszanujesz w dziecku te 50% jego mamy, tak by ono samo akceptowało samo siebie w całości, tym lepszy dasz mu start na przyszłość.
:topic
Pit:
Cytat
ale, że miziają się z zazdrości, takiej bez rywalizacji?
joke oczywiście
Komentarz doklejony:
*Mamusia wiąże się z nowym partnerem. Robi z niego na siłę tatusia dzieci, którym obcy mężczyzna nie jest. Jak nie jest dojrzałym partnerem, to dzieci innego SAMCA odbiera jako zagrożenie.
"Czytając Ciebie odnoszę uczucie nieodparte wrażenie, że wiem co zaraz powiesz", tak byłem przekonany, wręcz pewny, że jako pierwsza skomentujesz mojego ostatniego posta co do treści, też niczym mnie nie zaskoczyłaś
Myślę jednak, że tu nie chodzi o złorzeczenie. Jest jednak coś w tym, że Ci wspaniali i kochający kochankowie, gdy sprawa wymyka się spod kontroli nagle jednak zdają sobie sprawę, że zabawa się skończyła a zaczyna się prawdziwe życie. Oczywiście to prawdziwe życie dla każdego co innego znaczy.
Co do żony to wypisuje mi ciągle jakieś głupoty typu pusto bez Ciebie w domu...itd na które oczywiście nie reaguję.
Cytat
Cos szybko zmiekla...
Nie gniewaj się na Mnie ale nie zgodzę się z Tobą i decyzją którą podjąłeś ....
To ona wybrała taką drogę a nie inną. Jej postępowanie po wykryciu romansu czyli brnięcie w kłamstwa, brak skruchy itd sorry, ale to wszystko sprawia, że kompletnie się z Tobą nie zgodzę. I nawet nie samym romansem, ale właśnie tym postępowaniem po ona po prostu spowodowała, że przed tą miłość wyłoniła się również nienawiść. A pozew rozwodowy z orzekaniem o winie, cóż człowiek dorosły powinien być świadomy konsekwencji swoich czynów
Cytat
nie po to się szuka żeby znaleźć,szczególnie jak jest co?
dla uporządkowania wątku komentarz Zahiry przeniesiony by była zachowana kolejność - dirty
Zahira dnia luty 04 2018 21:10:00
Poznałem ostatnio dwie cudowne dziewczyny, oczywiście każdą z nich w zupełnie innych okolicznościach, miejscach i czasie i tu zaczyna się problem - spotykam się z nimi obydwoma...do niczego na chwilę obecną nie doszło z żadną z nich, niczego również nie obiecywałem,
Z tego co wiem, lubisz przyśpiewki smiley i żeby nie było...
"Szalałem,szalałem jajami handlowałem"
Znów narobiła mi mentliku w głowie.. Kiedy będzie chciała pogadać o tym to zgodzę się, wówczas powiem jej jedno, że nie wyobrażam sobie na te chwilę z nią żyć, ale nie wiem co będzie za rok, dwa, pięć, jeśli tak bardzo mnie kocha niech udowadnia mi to na każdym kroku, stara się, oczywiście, żadnej gwarancji nie dam, ale pierwszym krokiem i jednocześnie sprawdzianem jej intencji będzie przyznanie się do winy na następnej rozprawie.
Dokończ to co już zacząłeś,a co będzie później to się okaże...
A ja cóż a nóż lada moment się zakocham w kimś tak jak zakochałem się w swoim nowym życiu...
Nowym życiu? czy tej swobodzie smiley
Otoz napisze Ci jak to było ze mna i moze inaczej spojrzysz na swoja sytuacje:
1.Po zdradzie rowniez spotykałem sie z kilkoma dziewczynami. Jednak były to jedynie spotkania, bez deklaracji. Dopoty dopoki jestes na "normalnej" stopie z tymi kobietami nie rob sobie wyrzutow. Proces zdrowienia wymaga tego abys był wsrod ludzi a nie glowił sie czy jestes krystalicznie uczciwy. Moim zdaniem postepujesz słusznie.
2.Nie zawracaj sobie głowy "była". Nie wracaj do wspomnien, miejsc, zdjec itd. To juz zamkniety rozdział i nie wolno Ci nigdy go ponownie otworzyc. Pamietaj, ze za tymi wrotami kryje sie ponowna kleska. Ona Ciebie chce tylko wylacznie z tego wzgledu, ze wie co straciła. Jednak jej mysli powinny Ciebie najmniej obchodzic. Jej wartosc jako czlowieka jest rowna zeru.
3.Rozwijaj sie dalej i nie unikaj ludzi. Twoje zmiany sa juz zauwazalne. Idz dalej i smiej sie z przeszlosci.
Pozdrawiam
Na pewno jeśli się rozwiedziesz to z jednej strony pozbędziesz się cyrografu łączącego Cię z żoną, złym skutkiem jest ograniczenie władzy rodzicielskiej, chyba że będziecie mieć opieka naprzemienną. Na tym etapie na którym jesteś, bo nawet rok nie minął jest jeszcze tęsknota za tym co było i trudno podjąć dobrą decyzje. Tęsknisz i to jest normalne, robisz sobie nadzieje i to jest normalne, ważne że myślisz a nie siedzisz w amoku samej złości i nienawiści.
Boleć będzie bolało jeszcze długo.
Do zobaczenia i trzymaj się.
Natomiast:
Cytat
Boga bym w to nie mieszała, ale sporą naiwnością jest sądzić, że wystosowany do tych pań komunikat został zrozumiany. Wręcz rzekłabym, że zachęca je do przekonania Cię, że się nadajesz do związku . Baby już tak mają... chętnie się skrzywdzonym misiem-pysiem zaopiekują. Rozumiem, że żadna z nich nie wie o istnieniu drugiej? i każda myśli, że jest jedyną kandydatką?
Upadły
Cytat
to różnimy się czymś od szonów czy nie? Bo oni też niespecjalnie się głowili...
i co to jest "normalna" stopa? bo obawiam się, że dla każdej płci znaczy to co innego.
??? zastanów się tylko czemu wkręcając żarówkę stoisz na jednym taborecie a nie na dwóch...pozdrawiam
Druga też jest po przejściach bo w trakcie rozwodu, od trzech lat nie żyje z mężem, została tylko formalność do załatwienia. Ta kobieta wydaje się wie czego chce. Sama komunikuje, że nie ma zamiaru się z nikim póki co wiązać, chce się tylko od czasu do czasu z kimś "wartościowym" spotkać pogadać, spędzić wspólnie czas...jest bardzo świadomą kobietą i wiedzącą czego chce od życia.
Wiem, że u kobiet emocje potrafią zapalić się dosłownie w jednym momencie, nawet jeśli wydaje im się, że mają je pod kontrolą.
Sam nie wiem co robić. Z jednej strony wydaje mi się, że póki co nie robię nic złego, nie mam zamiaru nikogo krzywdzić świadomie i jestem uczciwy w stosunku do nich obydwu, mówiąc jak jest. Z drugiej zaś mam świadomość, że to może skończyć się źle dla kogoś. Jakby tego było mało ten szon co raz bardziej aktywny...ale ona jest u mnie w tej chwili na ostatnim miejscu moich priorytetów.
Cytat
Czyli "koleżanka" nr 1 już jest Tobą zainteresowana w inny sposób. Czy tylko ja to poczciwy widzę?
Cytat
Od czegoś takiego to się często zaczyna. Czyli "koleżanka" nr 2 wstępnie zainteresowana.
Cytat
I za chwilę stracisz nad tym panowanie.
Cytat
Napisałem Ci. Dopóki nie zamkniesz definitywnie sprawy rozwodu nie spotykaj się z żadną!
Cytat
Widocznie za mało wyraźnie im to mówisz. Panie nr 1 i 2 i tak są zainteresowane....ba liczą nawet że zmienisz zdanie. Wszak faceci to mali chłopcy sami nie wiedzą czego chcą- tak sobie to tłumaczą
Cytat
Bo tak będzie i wiesz o tym.
Trzym się brachu :tak_trzymaj
Głowienie sie teraz w jego wypadku nad ta "krystaliczna czystoscia" typu: "moze to juz nie kolezanka bo dotknalem ja nie w taki sposob co trzeba" doprowadzic moze do psychozy co jest odwrotnoscia procesu "zdrowienia" po zdradzie.
Uwazam, ze po zdradzie najwazniejszy jest komfort psychiczny. Skoro poczciwy jasno wyznaczyl granice tych dwóch znajomosci z kobietami, nie ma przeciwskazan aby je kontynuował na uczciwych zasadach. Z jego opisu nie wynika nic zdroznego, bo w kolezenstwie z dwoma, piecioma czy nawet 10 kobietami nie ma nic nadzwyczajnego. Jak facet ma zasady wszystko bedzie ok.
Zreszta nie popadajmy w paranoje a Tobie poczciwy radze ulotnic sie z tego forum. Czytanie komentarzy nic Ci juz nie da a tylko pogłebi watpliwosci. Ty juz wyleczyles sie z "gada" ktorym byla Twoja zona. Nikt nie ma prawa kierowac Twoim obecnym zyciem. NIKT z tego forum ani NIKT z Twojego otoczenia. Najlepiej "wywal" te 150 zlotych rady z forum i daj sobie spokoj z braniem ich do serca.
Powodzenia na nowej drodze i skoncz juz czytac te wynurzenia tutaj, lepiej pogadac z kims na zywo
P.S Pomijam kwestie prawne, opieke nad dzieckiem, proces rozwodowy itp, bo niektorzy maja tutaj istotna wiedze. Reszte wynurzen "olej".
Cytat
Upadły wolno mieć koleżanki. Problem w tym że koleżanki nie traktują poczciwego jak kolegę.....ba on sam nawet mówi że po rozwodzie z szonem może do niej wrócić o ile się będzie mocno starać i Bóg wie jeszcze co się wydarzy.
Cytat
Ty jednak nie wiele wiesz o "Kobietach" to podobnie jak z wami facetami,możesz dać jasno do zrozumienia,jasno wyznaczyć granice a i tak nie rozumie i jeszcze się wielce jaśnie pan obrazi...od razu się skreśla i znajomości nie kontynuuje,bo więcej szkody jak pożytku.
Ale to nie znaczy że nie jest nie możliwe,bo jest i taka znajomość koleżeńska ma swoją wartość,jeśli jest szczera i uczciwa i wzajemnie się nie skrzywdzą.
Poczciwy,nie głupi facet ma swój rozum,uparty jak stary "osioł" wie na co i na ile może sobie pozwolić, może latać w koło niego stado koleżanek ja bym się nie martwiła.
Jedna tylko uwaga: wolno mieć tu czasem własne zdanie tak, żeby nie usłyszeć, że się karmi własne lęki?
Komfort psychiczny jest ważny, owszem. Ale chyba nikt lepiej od nas nie wie, co się dzieje, jak swój komfort przedkłada się ponad wszystko. Daj Buk, żeby te panie miały ogarnięte kuwety i faktycznie rozumiały komunikaty poczciwego.
Co do Ciebie upadły...oczywiście masz prawo myśleć tak jak myślisz...jak powiedział Kargul "demokracja Bracie"...zastanów się tylko po co jest forum...te i każde inne...niektórzy szukają rady, inni chcą się utwierdzić w przekonaniu ktoś zrobił coś podobnie, inni czują się lepiej że nie tylko oni błądzą, jeszcze inni chcą wyrzucić z siebie kawałek gówna, a niektórzy chcą po prostu porozmawiać...możesz krytykować, wydaję mi się że każdy może oby przez twoją krytykę nie przebijała się mściwość...bo będziesz odbierany jako osoba słaba...ja też brzydzę się zdradą ale wie że nie wszystko jest takie proste jak się wydaje...kilka lat związku to nie kilka miesięcy, dziecko to nie wspólny telewizor...mówię szczerze ze nie wiem czy byłbym w stanie wrócić do żony ale rozumiem dylematy poczciwego...i masz rację upadły: taka rada jak moja to nie rada, ale nie wiem ile wiesz o życiu: człowiek czasem potrzebuje także zrozumienia nie tylko rady...
powodzenia poczciwy
Cytat
A nie wiadomo jak poczciwy stoi jak coś komuś wkręca, ale jeśli szpagaty ma opanowane, to nie ma się czego bać
Cytat
Nawet częściej, niż czasem.
Rad można dostać wiele odmiennych i dostać od nich pierd...
Cytat
A czemu zaraz umarł? a jak ma się zielone oczy,to też się zrobią od razu niebieskie
Jak są czyste i szczere intencje,to nawet jeśli wylądują w łóżku,decyzja jest obustronna i może wzmocnić relacje...inaczej jest jeśli tylko jedna strona ma złe intencje,to przyjaźń zniszczy.
Cytat
właśnie, chociażby ze względu na to, masz poczciwy prawo w tej chwili być tam gdzie chcesz, nie daj sobie mieszać w głowie, liczy się to czego TY chcesz
Cytat
czy aż tak bardzo pragniesz tego udowadniania? będziesz się w stanie zaangażować w inny związek, mając ją z tyłu głowy?po tych zgliszczach jakie nam oni zostawili, czy zasługują na udowadnianie, po co ?
Przede wszystkim myśl osobie:tak_trzymaj
Przed i po.
Najczęściej po tym wspólnym wyskoku wszystko się kończy.
A poczciwy to przede wszystkich powinien uważać, bo czasem nawet te kontakty z płcią przeciwną w koleżeńskich granicach, mogą nieźle w sądzie zaszkodzić.
ale...to już poza tematem poczciwego oczywiście
upraszczając: przyjaźń określona jest poprzez pragnienie dobra dla przyjaciela/przyjaciółki z własnej woli....miłość określona jest poprzez pragnienie dobra mimo woli...granica "woli" jest bardzo cienka...i teraz tak: jeżeli przyjaciółka okaże się zajebistą kochanką...wola jeszcze jest zachowana... to kiedy ta relacja nie pogłębi się...wg mnie wtedy kiedy mają inne cele np : jedno chce mieszkać w londynie drugie w poznaniu, jedno chce mieć psa drugie kota, jedno chce mieć dzieci drugie nie...i taka przyjaźń ma szansę zachować wolę...ale.. jeżeli przyjaciółka, ma takie same cele jak przyjaciel, takie same priorytety, jeżeli "smakują sobie" to zamiana przyjaźni w miłość jest wielce prawopodobna...oczywiście wg mnie
a co do zielonych oczu...nie wiem jakie się stają, ale też są inaczej postrzegane - przynajmniej zauważane...na początku naszego związku moja jeszcze wtedy przyjaciółka często mówiła..."Zielonooki idziemy" zresztą co się martwisz: twój facet będzie miał uproszczone zadanie by dać ci znać że go coś tknęło, po prostu zaśpiewa "przez twe oczy te oczy zielone ---OSZALEŁEM"
Yorik, Ciekawość to szybka droga do piekła,bez powrotu
msz,
Cytat
Jeśli jest jak mówisz,to już nie zaśpiewa: "przez te oczy zielone" a kocie
,,Bożka, ale ty masz duże niebieskie oczy". Ktoś kojarzy?
Nie ma zielonego czy niebieskiego barwnika w oczach, to tylko iluzja przy braku brązowego i żółtego;
Co do tego że się zdarza...jasne że się zdarza...zgadzam się też że nie każdy o tym mówi...ale pamiętaj że nie każdy też mówi że chciałby więcej...cytując DJ TOXIC "the wheel of change keeps me dreaming away"...
Cytat
Nie trzeba nic mówić Podążając za sekretną melodią
I'm sailing over the endless blue sea
Follow a secret melody......................... I'm sailing over the endless blue EYES
Follow a secret melody.......
Komentarz doklejony:
nie ważne niebieskie czy zielone...ważne że zakochane...moje i wpatrzone we mnie...
Komentarz doklejony:
Cytat
Zaśpiewaj mu: "Take the future in your hand....
Give your fantasy a chance" i ominie cie wojna, pójdzie jak po maśle...
miłego popołudnia
Cytat
Bo nie każdy sięga dna
Oczy są zwierciadłem duszy, lecz nie każdy ją ma
Nie ma ? oddała diabłu trza umieć patrzeć,żeby zobaczyć
Minęło już 15 miesięcy od godziny zero i w zasadzie od mojej wyprowadzki. Mieszkam sam, wynajmuję mieszkanie mam uregulowanie sądownie widzenia z synem, myślę, że ogarnąłem się już w 90% po tym co mnie spotkało.
W wrześniu czeka mnie czwarta już ostatnia batalia o wyrok sądowy na moją korzyść. Odzyskałem spokój ducha, ale też wiele przez ten rok popracowałem nad własnym ja. Myślę, że jestem już zupełnie innym człowiekiem niż w tamtym momencie. Człowiekiem bardziej świadomym życia, dojrzalszym, umiejącym stawiać granice, wiedzącym czego w życiu już nie chce.
Żona, cóż jak szybko romans się zaczął, tak szybko się skończył. Wie co zrobiła i ponosi do dziś konsekwencje swoich wyborów na każdej płaszczyźnie życia. Od grudnia zeszłego roku oficjalnie komunikuje, że chciałaby wszystko naprawić, że żałuje itd. Oczywiście moja wiara w to co mówi na ten moment jest na poziomie mojej podeszwy od obuwia, ale stara się.Dużo z nią ostatnio rozmawiałem i tu zdziwienie; w małżeństwie w zasadzie nigdy nie umieliśmy rozmawiać w ten sposób jak teraz - otwarcie, konkretnie, rzeczowo ale spokojnie.
Nie wiem co będzie za jakiś czas i to właśnie jej na każdym kroku komunikuję. Mam zamiar doprowadzić do końca to co zacząłem czyli orzeczenie o jej winie za rozpad tej relacji, rodziny.Wyszedłem z propozycją, że jeśli jej postawa przez dłuższy czas będzie napawać optymizmem a w finale przyzna się przed sądem do tego co zrobiła to jestem w stanie rozważyć zamianę rozwodu na separację, ale z orzeczenia winy się nie mam zamiaru wycofać jednocześnie niczego nie gwarantując. Ona dokonuje wyboru i ponosi ryzyko a co będzie później, za pół roku, rok, dwa - zobaczymy.
Niezależnie od tego jak ta historia dalej się potoczy, zakończy, czuję się wygrany. Wygrałem siebie, nowego siebie, tego nikt nigdy mi nie zabierze.
Chciałbym na koniec wlać trochę optymizmu tym, którzy są na początku tej drogi. Mamy wpływ tylko na siebie i to od nas samych zależy jak potoczy się nasze dalsze życie a te negatywne zdarzenie jeśli tylko będziemy chcieć z niego czerpać może przynieść nam w przyszłości wiele dobrego pod warunkiem, że będziemy chcieć to odpowiednio wykorzystać.
Ja z całego serducha od początku Ci przyklaskuję no a teraz serdecznie gratuluję osoby tej krórą się stałeś.
Fantastycznie,psychicznie poradziłeś sobie z cała sytuacją i nie dźwigasz 15 miesięcy kamieni na plecach ale z podniesioną głową osiągasz cele.
Oby tak dalej 😊trzymam kciuki za pozytywne i szczęśliwe zakończenie.
Pozdrawiam
Mam nadzieję że Twoja żelazna konsekwencja w realizacji obranej drogi będzie dobrym przykładem dla innych. Bycie kapitanem na statku o nazwie 'życie' to rzecz niesamowita! Na pewno jeszcze niejeden sztorm przed Tobą, ale z taką postawą wyjdziesz z każdego gładko.I obyś nigdy nie zszedł na mieliznę! Tego Ci właśnie życzę Aha, no i żeby Twój statek kiedyś zacumował w godnym (poczciwym? ) porcie a może będzie cumował w wielu? Cóż, jesteś kapitanem i Ty wybierasz pozdrawiam!
Nie jestes taki poczciwy (oczywiscie pozytywnie).
3maj sie brachu i mam nadzieje do zobaczenia.
Jestes gosc! Pelen szacun! :tak_trzymaj
Powodzenia
Cytat
Ho Ho Ho zostałem odkopany z głębokiego archiwum
Jak wygląda? Dziękuję bardzo dobrze. Jestem szczęśliwy sam ze sobą w zupełnie innym miejscu i na wyższym levelu świadomości zwłaszcza siebie, ale i życia. Korzystam z uroków tegoż. Poukładałem sobie wszystko od nowa.
Mam orzeczoną separację z winy żony. To przeszłość, do której już nie wróciłbym w sensie mentalnym.
Napisz tylko bo ciekawość mnie spali jak dogadujesz się z żoną tzn rozumiem że mentalnie nie wróciłeś ale chodzi mi o relacje takie między ludzkie - macie synka,
Zasadność mojego pytania wynika z tego, że ja po synka wysyłałem wynajętą opiekunkę lub swoja rodzicielkę ale czasem mi się nie uda z przyczyn logistycznych i jestem zmuszony sam Syna odebrać to wiesz musze się przygotować by mieć tą tzw pokerową twarz i rozmawiać jak to piszesz spokojnie i rzeczowo
pozdrawiam
Wszystko chyba kwestia czasu aż emocje całkowicie opadną i przerobienia tematu, ale przez obie strony na swój sposób. Na początku było gorąco i to bardzo. Nie miałem ochoty jej widywać. Później jednak mi zobojętniała.
Dziś potrafimy normalnie porozmawiać, ale raczej staram się nie wykraczać poza tematy związane z młodym. Nie jest mi to po prostu do niczego potrzebne, ponadto chyba w tej chwili mówimy już zupełnie innymi językami. Wynika to w domyśle z tego, że ona na moje oko jest w tym samym miejscu,w którym była trzy lata temu - ja w zupełnie innym. To jednak nie mój problem. Każdy ma to na co zapracował.
Najważniejsze, że na dziś oboje się zgadzamy w jednym - młody musi jak najmniej jak to możliwe odczuć skutki tego co wydarzyło się między nami. Duma do kieszeni, dobro dziecka rzeczą nadrzędną i priorytetem.
Nie, nie biorę w tej chwili już pod uwagę takiej opcji.
Pytam, bo spotykam się z mężczyzną który jest w trakcie rozwodu. I przechodzi przez te same emocje co Ty, i inni użytkownicy. Dlatego też tak dociekam, bo nie chce być plastrem dla niego po jeszcze zonie. Wiem, że nikt mi nie udzieli na tą rozterke odpowiedzi. Ale staram się zrozumieć jak to przechodzą mężczyźni. Ja sama jestem po rozwodzie z winy byłego męża. Też byłam zdradzana. Więc wszystko jest dla mnie zrozumiałe. Tylko widzę też różnice w emocjach u kobiet I mężczyzn. Stąd moje pytania czy widzisz szanse dla żony
Cytat
To jakie konkretnie są te różnice ?
Właśnie też ciekaw jestem tych różnic Malinka
Komentarz doklejony:
dzięki poczciwy cierpliwie poczekam
Jesteś już po rozwodzie? Niewierna ma kogoś? Tryska życiem czy zgasła?
Czy ma kogoś? Nie wiem; tzn pojawia się tam jakiś sorki za dosadność, ale całkowicie prawdziwa - otyły pan o jakieś 12 lat starszy od niej; nie wiem jaką rolę pełni czy tylko popychacza czy przyjaciela domu czy to coś poważniejszego; z relacji syna raczej pozycjonowałbym go jako klasycznego nice guy - przynieś podaj, pozamiataj; stara się chłop bardzo, płaci, maluje mieszkanie,naprawia samochód i pewnie w podzięce dostanie doopy z niechęcią raz w miesiącu
Czy tryska życiem? raczej przeciwnie; ona ma poważne zaburzenie więc nigdy nie będzie tryskać życiem, z czego sobie oczywiście nie zdaje sprawy, ale to nie mój problem;
A Ty masz kogoś?
Tak więcej rozmawiamy, ale tylko zdalnie i tylko i wyłącznie na temat dziecka; Nie widzę możliwości powrotu; nie po to się rozwodziłem aby wracać; dokonałem świadomego wyboru swojej drogi a ona mi to swoją bierną postawą ułatwiła; dziś jesteśmy z zupełnie innych światów; ona tkwi cały czas w tym samym miejscu niezdolna do introspekcji i autorefleksji, natomiast ja jestem zupełnie innym człowiekiem; wykorzystałem te 6 lat na rozwój osobisty w każdej dziedzinie życia; wiem kim jestem, wiem czego chcę a czego nie; kobieta ( w sensie związku) w tym momencie nie jest w stanie (poza jedną rzeczą ) dać mi nic czego nie jestem w stanie zapewnić sobie sam;
A tak na marginesie jaki czas minął od odkrycia zdrady do wniesienia pozwu rozwodowego?
Cytat
2 miesiące
Cytat
Czytam, Twój wątek i z całą stanowczością mogę powiedzieć, że jesteś w zupełnie innym miejscu niż poczciwy.
On znalazł siebie, poszedł swoją drogą, Ty niestety jeszcze tkwisz przy mężu i kochance.
Cytat
Wszystko zależy od postawy tej drugiej strony, w jego przypadku nie było co ratować, a im dłużej trwa podjęcie decyzji, tym później trudniej ją podjąć, poczytaj sobie wątek s73, 20 lat bez podjęcia decyzji...