Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
A więc do rzeczy...
Mam 36 lat, moja żona 37. poznaliśmy się za licealnych dzieciaków, będąc razem na wakacjach w górach. jako, że z różnych miast to pisaliśmy do siebie, wtedy jeszcze listy - potem spotkaliśmy się na krótko, była okazja, a nie specjalnie, a następnie zdecydowaliśmy się, będąc już na początku studiów na ponowny, tym razem wspólny wyjazd w góry. I to był punkt przełomowy - nie myślałem, że można przeżyć coś takiego. Od tamtej pory należeliśmy tylko do Siebie. Pochodzimy z konserwatywnych rodzin, wszystko więc rozwijało sie powoli, ale ostatecznie wzięliśmy cudowny ślub i postaraliśmy się o wspaniałego potomka.
Niestety szczęście nie może trwać wiecznie, a my, zaczęliśmy się od siebie oddalać. Rodzinne niesnaski z teściami, niedomówienia, oczekiwania, żale i rozczarowania, niemożność przełamania swoich okopanych pozycji i z uczucia, którego zazdrościli nam znajomi dookoła zrobił się koszmar. Ostatnie miesiące to było już okładanie się, choć żadne z nas nie używało wulgaryzmów, nie obrażaliśmy się, nie wyzywaliśmy. sprzeczki hasłowe, brak czułości, brak bliskości. jedynie wyjazdy dawały trochę oddechu. sytuacja jednak dojrzała na początku roku w wyniku kilku zdarzeń, doszliśmy do wniosku, że musimy poważnie porozmawiać o małżeństwie, bo tak się nie da dłużej.
na początku marca więc usiedliśmy do rozmowy i... w pierwszych słowach usłyszałem: tylko bez górnolotnych wyznań. To już mnie zaniepokoiło - ton miała jak pani w okienku do petenta - zero emocji. Po czym oświadczyła bez ogródek, że ona czuje potrzebę separacji (ale nie takiej formalnej), do jest zmęczona, wypalona i musi się sama ze sobą poukładać, przemyśleć. Mnie ścięło z nóg bo jaka to rozmowa o związku skoro właśnie go "zawieszamy"? Ale jeszcze nic nie zajarzyłem. I na tym stanęło jeszcze, ze ona nie chce o tym rozmawiać, musi się zresetować, żebym nie wracał do tematu. I może po jakimś czasie, tak rzuciła na moje pytanie, np. sześć miesięcy, dojdzie do wniosku, że da nam jeszcze szansę, bo uciąć można zawsze, ale po co od razu. Faktem jest niestety, że nie jestem twardzielem i przyznam to, bo potrzebuję Waszych szczerych porad, wiec nie będę udawał kogoś innego. Poczułem się upokorzony. Ale mimo to 2-3 następne tygodnie robiłem podchody podpytywałem, próbowałem ciągnąć za język, przepraszałem za przemyślane winy, oferowałem zmianę, powrót do szczęśliwej przeszłości itp. pogrążając się dalej w strachu, chaosie, panice oraz upadając coraz głębiej w upokorzenie. Równocześnie zacząłem zauważać, że od dłuższego czasu nie rozstaje się z komórką. A do mniej więcej lutego traktowała ją jak przydatne urządzenie, a nie niezbędnik. Od raniuśka, do wieczorka, myju - z komóreczką, kładziemy synka - z komóreczką. I non stop na skype jak zauważyłem. Zasadziłem się raz i dwa i odkryłem: od stycznia ma kwitnący romans z kolegą z pracy. Jak czytam ich czaty to jakbym widział nas 15 lat temu - pełne zauroczenie. Ona zaczęła chodzić na siłke z "koleżanką" po naszej rozmowie, taka uczciwa, do kina, już przebąkuje o jakiś wyjazdach dla sportu. Na razie jeszcze nie podejrzewa do końca, że ja wiem, a na pewno nie ze wiem z kim. A znam gościa z imienia i nazwiska i z pyska, mam nr tel itp. ... i on też ma partnerkę. Nie wiem czy już skonsumowali, ale na pewno nie będę pił z jej szklanki więcej.
Teraz najtrudniejsza cześć:
Boję się, ze jak jej powiem, że wiem - to weźmie Syna i się wyprowadzi. Może tak zrobić bo jest harda i zakochanie dało jej to ostrze bezduszności dla tego którego zostawia z tyłu. I ma przyjaciółkę, którą również znam od lat, jest przyjacielem naszego domu, która jest sama po rozwodzie parę lat temu (teraz już w szczęśliwej nowej rodzinie) i ma mieszkanie do odstąpienia (na razie proponowała im na weekendy) i ona wie o jej romansie. I to będzie nie do zniesienia dla mnie. Jednocześnie wyraźnie czuję, że osiągnąłem dno upokorzenia i poniżenia przez nią takim świńskim wyczynem i odarcia przez siebie samego z godności i dalej już się nie mam gdzie cofnąć i rodzi się opór i determinacja (tylko do czego?). Ofiarowałem jej z góry przebaczenie - jestem miękki jeszcze. Paradoksalnie osiągnięcie dna daje mi nadzieję na podniesienie się z tego - z nią czy bez niej. Ale to tylko chwilki w zalewającym oceanie całodobowej rozpaczy, szoku i niedowierzania. Nie mogę jeść, nie mogę spać a ona na to wszystko patrzy obojętnie. Jakbym był meblem, albo jakiś nierealny. Miłość jest okrutna.
Zbieram dowody, nie chce czekać, aż ona coś zdecyduje albo jak zacznie się lepiej kryć. Trudno jest się nie wygadać, nie komentować w sposób zdradzający podejrzenia. Ale wole być przygotowany na różne ewentualności.
Napisałem wszystko strasznie chaotycznie - wybaczcie.
Co mógłbym Waszym zdaniem zrobić? Jak postąpić? Trwać w tym dla Syna - czy znaleźć jaja i stawić czoła nawet rozwodowi?
Pocieszacie się panowie niczem piczki zasadniczki :cacy jakbyście życia nie znali.
W życiu albo się ludzie dopasują, albo nie.
Równie dobrze ona może odejść z kochankiem i stworzą świetną parę i będą sobie wierni. I równie dobrze może byłego nawet nigdy nie wspominać.
Życie to nie jest bajka, w której kara spada na te "złe postacie".
Pit ja nie mówię o cudach, ale realnym w miarę poukładanym życiu.
We własnym otoczeniu mam takie przypadki.
Znam parę, rozstali się wiele lat temu. Ostatnio głębiej zastanowiłam się nad tym, że przecież on ją zdradził i rozwalił tym samym rodzinę.
"Była żona" ma ze "zdrajcą" syna. Od kilkunastu lat non stop na byłego męża nadaje, bo zdradził. Po ich rozwodzie, z tego co pamiętam, oczyma wyobraźni widziała go już w rynsztoku, bo on sobie bez niej nie poradzi (bo szmaciarz, bo leń, bo nierób, bo qurwiarz )
Wiesz jak wygląda sytuacja po latach?
Postawił na nogi firmę, jedną z najprężniejszych w okolicy i widzę, że dynamicznie się rozwija. Z tą kobietą, z którą zdradził i do której odszedł ma córeczkę, oczko w głowie tatusia, chałupa wypasiona, babeczka fit, zawsze uśmiechnięta, wyjątkowo zadbana, podobnie zresztą jak i on. Z tego co widzę z boku, uśmiechnięci szczęśliwi, skupieni na pracy i rozwoju.
Była partnerka przez lata robiła mu koło tyłka. Teraz z perspektywy, to co robiła wygląda na farsę, która obróciła się przeciwko niej. Po latach wreszcie związała się z kimś. I jak wygląda jej raj? Ledwo ciągną, on pociąga, żyją jak pies z kotem, a ona dalej zajęta jest cudzym podwórkiem zamiast własnym. Jak jej się to małżeństwo nie sypnie, to się zdziwię.
W moim odczuciu, tu nie ma co liczyć na cuda,że los zdrajcy odpłaci, tylko trzeba swoje życie wziąć we własne ręce i własnego nie przebimbać. Po prostu.
Pewnie że żyją normalnie, wystarczy z nimi porozmawiać. Te same problemy, te same podejście, te same traktowanie drugiej strony, jak w bajkach. Czas najlepiej weryfikuje wszystko. Każdy powinien dążyć do swojego szczęścia mimo wszystko.
Komentarz doklejony:
Amor
Cytat
W moim odczuciu, tu nie ma co liczyć na cuda,że los zdrajcy odpłaci, tylko trzeba swoje życie wziąć we własne ręce i własnego nie przebimbać. Po prostu.
A po co ? Żyć już tylko swoim życiem, nie patrzeć na przeszłość. To chyba najważniejsze ?
Te same problemy, te same podejście, te same traktowanie drugiej strony, jak w bajkach.
Pit na przykładzie tych moich znajomych, to widzę i ona została w tej samej bajce w której żyli (ten sam poziom życia od lat, te same problemy), a zdrajca się wybił grubo ponad.
Cytat
A po co ? Żyć już tylko swoim życiem, nie patrzeć na przeszłość. To chyba najważniejsze ?
dokładnie Pit
i starannie przemyśleć błędy, i po prostu starać się , aby więcej ich nie popełniać
tu juz i tak nie ma na co czekac - bedzie wóż albo przewóz. No chyba ze Rodzamoo odpowiada ze żona chodzi z kochankiem, bzyka sie z kochankiem....chyba nic z tego mu nie odpowiada, wiec nie ma sensu sie zastanawiac co bedzie potem bo juz teraz jest żałośnie beznadziejnie.
Rodzamoo - długo jeszcze masz te zbieranie dowodów? chce tu wejsc i zobaczyc ze odpaliłeś jej bombe w twarz, a nie ciepłe kluchy jak tu mówią do dzieła chłopie, albo do działa i ubij tą hydrę.
A kochanek niby w ,,słownej separacji" z żoną ile znacie takich przypadków? a potem jak sie romans wydaje to ,, ja ją kocham, chce ratować, zagubiłem sie, teraz otrzeźwiałem" i inne dyrdymały
Rodzamo, to fakt czas teraz czas działacza Twoja niekorzyść , ich "miłość " jest na etapie gwałtownego wzrostu. Za kilka lat zacznie opadać . Wniosek prosty - druga taka szanse będziesz miał za kilka lat.
Pod warunkiem ze masz niezbite i kompromitujące dowody.
BTW.
Jeżeli spalisz żonie drogi powrotu , to go nie będzie . Jeżeli wszyscy dookoła dowiedzą się jaka z niej świętoszka ma niby, to nie będzie miała nic do stracenia a tylko do zyskania z kochankiem a wspólny wróg ich tylko umocni.
Rodzamoo, co do odpalenia bomby to robisz to tylko w momencie kiedy jestes pewny ze ogarniesz emocje i jesteś gotowy psychicznie na każdy scenariusz wliczając w to walkę o dziecko w sądzie.
Bieresz niewierną i mowisz krótko, zimno i zdecydowanie o tym, że :
1. Wiesz o gachu, wiesz kto to jest i masz zebrane dowody, które wystarczą na dobry pornos z historią romantyczną w tle. Dajesz jeden konkretny przykład, który nie pozostawi wątpliwości.
2. Przedstawiasz plan działania. Tutaj w zależności od Ciebie wybierasz rozwód z orzeczeniem o winie lub jeśli masz w dupie szarpanie, rozwód bez orzekania z planem wychowawczym, żadnych alimentów itp.itd.
3. Dajesz czas na wyprowadzkę Np. 2 tygodnie i nieważne czyje jest mieszkanie. Powiedz, że to Twój dom i na trójkąty się nie piszesz bo jakoś słaby byłeś z matematyki.
Kończysz rozmowę pytając czy ma jakieś wątpliwości i pytania co do tego co powiedziałeś. Ważne by poczuła, że jesteś kurewsko zdeterminowany i doprowadzisz sprawę do końca. Nie dyskutuj o uczuciach. Nie pytaj dlaczego. Nie udowadniaj co wiesz i ile wiesz. W ten sposób nie dasz jej pola manewru bo będzie wiedziała że jej karty są na stole odkryte a Twoje ciągle w grze.
Ona da Ci spojrzenie typu "Jak mogłeś Skurwysynu" uroni tzw. "kureskie" łzy i na legalu do gacha na konsultacje. Teraz wprowadzasz 34 kroki na stałe i czekasz jak przebiegnie z gilem pod nosem. Jeśli nie, to znaczy ze jest "Wielka Miłość" i puszcasz wolno bez wyrzutów sumienia że nie spróbowałeś.
Trafiony, dodałbym jeszcze "zero czasu".
Zazwyczaj zagubiona owieczka "nie wie co zrobić" " pogubiła się " i dlatego "potrzebuje czasu" - a tak naprawdę to nie potrzebuje tego czasu dla siebie, ale dla kochasia.
Potrzebuje czasu na konsultacje z nim, na jego deklaracje, jego decyzje.
Decyzja tu i teraz, a potem konsekwentne realizowanie ustaleń .
Żadne tam tydzień , miesiąc czy pół roku :_jezyk
A temat pracy nad sobą to temat zupełnie inna dyskusje, ważny i taka dyskusja musi się odbyć .
Ale nie jako transakcja wiązana z której potem można by się pod byle pretekstem wymigać - bo "nie spełniłeś oczekiwań " :cacy:cacy:
Dowody schowaj w miejscu do którego ona nie ma dostępu .
Bo to samo, co narkoman na odwyku, widzi działkę, tylko praca nad sobą, inne zajęcia, praca nad sobą, odizolowanie się od źródła uzależnienia spowoduje że małymi krokami człowiek wyjdzie z odwyku. Bieganie, siłownia etc powoduje że wytwarzają się endorfiny które powodują że czujemy się szczęśliwi. To samo dotyczy dbania o siebie, pielęgnowania tej osoby która jest w naszym życiu najważniejsza (nie mylić z narcyzmem).
Logiczne i ciekawe porównanie - uzależnienie od żony/męża. A co można w takim razie poradzić komuś, kto na co dzień biega, ćwiczy w siłowni, dba o swój image i rozwój, ma modne ciuchy, lubi fryzjera, manicure i perfumy Yves Saint Laurent? :-)
A co można w takim razie poradzić komuś, kto na co dzień biega, ćwiczy w siłowni, dba o swój image i rozwój, ma modne ciuchy, lubi fryzjera, manicure i perfumy Yves Saint Laurent?
Oczywiście to moje i tylko moje zdanie, że w takich warunkach nie ma się czasu na żonę i rodzinę. No chyba że żona/partnerka go utrzymuje.
Nich ograniczy te czynności do zdrowych limitów aby mieć czas dla bliskich !!
Komentarz doklejony:
W wszystkim trzeba mieć umiar.
Hakaa Ty będąc tyle na portalu uważasz że trzeba cię traktować jak kogoś kto dopiero się pojawił.
Jak się maja podejrzenia, do dowodów które wypłynęły tu i teraz i akcja dzieje się w czasie teraźniejszym ..?
Cytat
na co dzień biega, ćwiczy w siłowni, dba o swój image i rozwój, ma modne ciuchy, lubi fryzjera, manicure i perfumy Yves Saint Laurent
Cytat
żona z nim uczestniczy w tych czynnościach
Można uczestniczyć w czynnościach i być daleko ,lub być daleko i ze sobą b.blisko.
Ty chcesz zainteresować sobą żonę a ona mimo twojego ,,zadbania"ma to w.....razem z toba.
My nie radzimy jak zwrócić na siebie uwagę partnera by zobaczył jakie cudo ma
Radzimy jak przetrwać noc i dzięki temu funkcjonować,jak wstać do pracy,jak nie zwariować.Nie widzisz różnicy?
Człowiek zdradzony siedzi w domu i cierpi,nie mówi kolegom bo wstyd,nie chwali się rodzinie bo łudzi się że to nie koniec,spać nie może.MYŚLI.
Kiedy zostaje z dzieckiem lub sam/a w domu gdy zdradzacz dobrze się bawi gonitwa myśli rozwala psychikę.Książki nie da się czytać bo każdą kartkę trzeba powtarzać w nieskończoność,film to migające obrazki.A w głowie ,,wróci,nie wróci,bzykają się tak czy siak.....
Dlatego trzeba sobie znaleźć zajęcie.
I nie jest ważne czy siłownia,czy rowery czy kilometrowe wycieczki,biegi,aerobik a może basen.Więc nie czepiaj się szczegółów po tak długim czasie,,bywania"tu.
Trzeba wyjść z domu,zająć ciało bo to ,,odbarczy"mysli a zmęczenie pozwoli zasnąć,a sen pozwoli wstać do pracy i jakoś funkcjonować.
I żeby było jasne piszę o tych którzy teraz dostali obuchem po głowie.
Komentarz doklejony:
Może żonie lepiej pachnie,,Brutal"skoro kręci noskiem na YS.
Noxy, masz rację we wszystkim co napisałaś, ja chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że nie wszystkim można doradzać to samo. Na przykład co doradzić atrakcyjnej, zadbanej, wysportowanej babce, która odkryła zdradę męża. No chyba nie dodatkowy dzień w siłowni czy zakupy nowych ciuchów.
ten wysiłek fizyczny jest potrzebny do usunięcia takich szkodliwych dla zdrowia i powodujących nieodwracalne szkody w organizmie, jak np kortyzol powstały w organizmie w momencie zwiększonego stresu
więc dodatkowy dzień w siłowni, jest jak najbardziej wskazany
@Nick - zastanawiałem się nad tym co napisałeś - jako, ze Twoja opinia jako jedyna odbiegała od opinii "mainstreamowych". Tak - to bardzo kusząca wizja, plaster na zranione serce, "miekka" perswazja, wyjaśnianie i praca nad sobą - ale to wszystko w sytuacji, gdy to Ona hula z kochasiem kłamiąc mi w żywe oczy bez mrugnięcia. "Tylko" kilka miesięcy pracy nad sobą, przestawiania układów rodzinnych, wybłyszczania się w jej oczach, pokazywania że jestem wartościowy i jej godzien. A ona w tym czasie jak panna z dobrego domu łaskawie sobie będzie używać i ostatecznie wybierze tego, który jej bardziej odpowiada i w tych okolicznościach w cale nie musi paść na mnie, bo jak większość rogaczy wie - nie mamy startu do kochanka, bo z nim są same uciechy a z nami same przyziemne sprawy dnia codziennego - jeśli wybierze pragnienia, a nie powinność. Zrobiłbym z siebie ostatnią szmatę byle mieć glistą nadzieję, że jednak ona zatęskni. Już i tak przyznałem się do swoich win, przeprosiłem i obiecałem mocną pracę nad sobą, jeśli tylko zmieni zdanie.
Nie darzę jej już taką estymą, ani takiej palącej konieczności po tym świństwie jakie mi zrobiła, żeby się za nią starać. Nie chce być na jej łasce i niełasce. Syn też patrzy na nasze relacje i nie chcę, żeby patrzył na słabego ojca, którym matka pomiata wedle uznania. A jeśli rzeczywiście trafiła ją prawdziwa strzała amora - to i tak moje starania byłyby na nic - a ja straciłbym kilka miesięcy, po których mój dramat byłby jeszcze bardziej bolesny i trudny do wyprowadzenia na prostą. A jestem jeszcze młody i chce dać sobie szansę na ułożenie sobie życia na nowo.
Rodzamo, przykro mi straciłeś kilka dni rozmyślając nad moją wypowiedzia. Widocznie nie dośc jasno przedstawiłem soje myśli. Uważam , że żadne "ma miekko", bez terapii szokowej nie ma szans na powodzenie, jedynie pogrążysz się psychicznie.
Moje "miękkie" podejście dotyczyło raczej tego co po godzinie prawdy.
Trwanie w trójkącie i próbowanie odbicia żony kochankowi, jest działaniem naiwniaka. Ba !, w tym momencie poprzez przyzwolenie, nieodcięcie się od zdrady staje się wspólwinnym zdrady - bo daje przyzwolenie.
Nie.
Stanowcze odcięcie sie, szok przez odkrycie prawdy, (wystarczy że powiesz że już wiesz prawie wszystko i masz dowody, ale dla sądu - nie dla niej, jeden , dwa zdarzenia na potwierdzenie tego co mówisz i koniec dyskusji).
Dopiero potem - albo na twardo, albo na miękko z uwzględnieniem pracy nad sobą.
Ale nie na odwrót.
Dla mnie "na miękko" wynikało z fakty, że kobieta szukała Ciebie, widocznie gdzieś ten "Ty" sprzed kilku lat się ulotnił - i to jest Twoja działka do przerobienia.
Ale dopiero kiedy ona zdecyduje się na powrot, zerwanie z kochankiem i wszystki inne żądania które Ty okreslisz jako warunek.
Pisalem, ze je powrot nie moze byc uzalezniony od warunków Twojej "poprawy".
Bo wtedy latwo uzyskalaby argument do pworotu do kochanka - "bo Ty się nie poprawiłeś".
Nie, najpierw powrót - w ciemno do rodziny, a dopiero potem praca nad sobą - wtedy mógłbyś uwzgledic jej opinię w "naprawianiu siebie".
Ale nie jako warunek odejścia od kochanka.
Pisałem, ze czasu masz coraz mniej na odpalenie bomby, ponieważ teraz ich miłość jest w fazie gwałtownego wzrostu.
Rodzamoo - no dokładnie jak piszą powyżej. Możesz czekać i zbierać dowody jesli jestes pewien - masz ją głeboko gdzies, wiesz ze chcesz rozowdy i zbierasz dowody na orzeczenie jej winy i co ona tam robi to ci to wisi. W tej chwili to ona ci patrzy w oczy, bzyka sie na boku i z pieknym usmiechem zapewne opowiada ci kłamstwa
Komentarz doklejony:
a tak a propos ,,Po czym oświadczyła bez ogródek, że ona czuje potrzebę separacji (ale nie takiej formalnej), do jest zmęczona, wypalona i musi się sama ze sobą poukładać, przemyśleć. " - jestem pewien że gdybyś zapytał oosby które to usłyszały w życiu to jakieś 90-95% z perspektywy czasu by ci powiedział yze to znaczy - ,,mam cię gdzieś, spróbuje czegos nowego, znajde sobie kolejnego faceta, jezeli wypali to super, jezeli nie, to wróce do ciebie frajerze ale tylko dlatego że jestes czyms stabilnym, czym co znam, a i tak bede sie ogladać na boki za lepszą okazją". Uwierz, prawie kazdy przez to przechodził kto słyszał te słowa
Nick zamieszales radzammo w glowie, moze chciales dobrze ale takie rady to za rok. Chlopak musi miec teraz jasną droge a nie mgliste bzdurki o pracy nad sobą na miękko. Tym bardziej ze sami widzicie jest typem ugodowca i latwo zejdzie z drogi wpakując sie w kabale. On teraz musi zawalczyc tylko i wylacznie o siebie. Droga wojny to 34 kroki nie praca nad soba na miekko , bo to o czym mowisz, on by podjal az przebiera nogami tylko ze pracowalby nad soba na tzw "miekko" ale robil by to DLA SWOJEJ ŻONUSI Z MYSLĄ O NIEJ DLA JEJ POWROTU bo taki jest schemat myslenia teraz jest za wczesnie. Spie...rdolilby
Cytat
wszystko i wykonczyl psychicznie. Radzamo musi pracowac tylko i wylacznie dla siebie teraz juz zaraz, ma uwierzyc calym soba ze jest najwazniejszy, ze to on jest skrzywdzony, ze to jemu sie dzieje krzywda i najwazniejsze ze TO ON JEST NIEWINNY. Rozumiesz teraz taki ma byc. Praca na miekko nad soba to Panie ho ho najwczesniej za 1,5 roku, dwa lata moze z inną kobietą u boku. Takie sa realia. Teraz zaczniesz pracowac na miekko , kobieta cie wyczuje z kilometra. Radzamo musi byc jak skala. Za miekki byl z niego mysliciel. Nie mieszajcie takim w glowach.
Komentarz doklejony:
Bo to jest tak: 3 ludzi popelnilo przstepstwo. Pojawila sie wina. Wina czyli obciazenie. Obciazenie czyli kamien ktory tych trzech ludzi niesie razem. Jezeli niosą go razem ( czyli dalej dzialają wspolnie) wtedy ciezar sie rozklada po rowno , jest ciezko ale mozna go niesc. Jeden sie wylamal i mowi juz nie bede go z wami niosl. 2 pozostalych wie ze jak 3 odejdzie zrobi im sie duzo ciezej , to wywoluje zlosc. Ty bratku chcesz nas opuscic i zostawic z problemem? Wolą go zabic niz dac sie obciazyc jeszcze bardziej. Tak wyglada schemat bycia w organizacji przestepczej.
Zdrada dziala podobnie, jest dwoch ludzi zwiazanych emocjonalnie, transcendentnie itd, jeden zdradza, wszystko wychodzi pojawia sie wina, wina to kamien ten jeden go trzyma nad glową ale mu ciezko, najchetniej by zrzucil na drugiego ale jak?? No obciąż go winą, niech czuje sie wspołwinny zdradzie. Wtedy zdradzaczowi jest lżej a jak dobrze popracuje to da mu ten kamien w calosci , nich ofiara go niesie.
Nie wolno dac sobie wmowic wspolwiny, polslowkami, wypominaniem ze strony zdradzacza, atmosferą ktora zdradzacz prowokuje. ONA/On chce założyc ciezkie homonto ktore sama niesie na Ciebie
Nie wolno sie dac.
Rodzamoo, czas działa na Twoją niekorzyść, chyba, ze chcesz, żeby im się ułożyło;
Jeśli to oni podejmą decyzję, ze od ciebie odchodzi, masz pozamiataną nie tylko nadzieję, ze będziecie jeszcze razem, ale i po rozstaniu to nie będzie dobry układ, bo to ty będziesz kozłem ofiarnym, który się nie sprawdził.
Jedyne co możesz zrobić, to uprzedzić ruchy i dać im to o czym marzą z wielką stanowczością; tak, żeby nie mieli wpływu na odwrócenie sytuacji;
Kochają się, nie mogą się zdecydować, to Ty musisz tą decyzję podjąć za nich, musisz im pomóc, a uwierz że to będzie dużo lepsze niż zadręczanie się obecną sytuacją; Masz jej wykazać winę rozpadu małżeństwa, bez możliwości ruchu z pokazaniem swoich emocji, nawet bezwzględności, żeby zrozumiała i zobaczyła, że już nie ma żadnego oparcia w Tobie, że nie tylko w Twoich oczach jest przebrzydłą zboczoną zdrajczynią, którą cipa swędzi. Ty widzisz tylko napaloną sukę w rui i niech to do niej dotrze, bo ona wciąż ma się za porządną kobietę, która jest usprawiedliwiona. Wtedy jest szansa, że bajka pryśnie i zobaczy, jak to wygląda, co zrobiła;
Ottohetman, za rok czy za dwa to oceni Rodzamoo.
Na pewno - potem, po godzinie prawdy.
Jak dla mnie to w jego przypadku wcześniej niż Ty sugerujesz.
Po dwóch latach sprowadzania do parteru żona może stwierdzic ze nie warto było tkwić w związku który nie danej jej żadnej wartości.
A to by było pyrrusowe zwycięstwo .
Tak czy inaczej to melodia przyszłości a teraz nie wiadomo co mu zoncia szykuje .
Święta są często okresem przełomu , kochankowie zaczynaja marzyć o tym żeby następne spędzić razem, a wtedy partner obok ciąży jeszcze bardziej nieznośnie .
Hej Rodzamoo czas opuścić na jakiś czas to forum
Zaufać sobie, swojej inteligencji, nauczyć się być cierpliwym.
Jesteś mężczyzną, niech nikt nie decyduje za Ciebie.
Pamiętaj że w niektóre święta zwierzęta mówią ludzkim głosem, ludzie często nie.
Pozdrawiam.
Komentarz doklejony:
P.S.
Domeną mężczyzn jest walczyć ze strachem, zaś kobiet wzbudzać go.
UWAGA! Jeśli jesteś dla swojej Żony jej pierwszym partnerem, a żona mieści się w przedziale wieku 35-40 lat bądź czujny bo jest wielce prawdopodobne, że Cie zdradza.
Rodzamoo..
Pozwoliłam sobie "obudzić" Twój temat, bo przeczytałam powyższy wpis na stronie głównej.
Skąd się wziął? A raczej; Co Cię skłoniło do jego zamieszczenia? Możesz coś więcej? Pogadamy... Tylko nie przeżywaj sam, pozwól że z Tobą będziemy chcieli to unieść.
Myśląca - impulsem do umieszczenia go była długotrwała obserwacja tegoż forum jak i mojego otoczenia. Związki tworzone przez pierwszych partnerów często nie przetrwają próby czasu. Partnerzy nie nauczyli się - bo ze względu na praktycznie brak doświadczenia w tworzeniu związków - rozwiązywać problemów i przede wszystkim komunikować się ze sobą. A wiemy wszyscy do czego to prowadzi. Jednak obecnie widzę, że to kobiety mają większą śmiałość do rozwiązania problemów małżeńskich/związkowych w postaci przeskoczenia do innego związku. Mężczyźni zdradzający są za to częściej zaburzeni/narcyzy/piotrusie pany/psychofagi. Ot takie luźne spostrzeżenie.
Związki tworzone przez pierwszych partnerów często nie przetrwają próby czasu.
Tak Rodzamoo, no bo jak długo można chodzić wciąż w tych samych butach? Tyle jest innych, ładniejszych, wygodniejszych i ...nie przymierzonych. Najgorzej jest wtedy, gdy sklep jest naprawdę dobrze zaopatrzony i kusi praktycznie każda półka.
Komentarz doklejony:
Kobiety, podobnie jak mężczyźni, też mają "kryzys wieku średniego", tylko wchodzą w niego znacznie wcześniej.
Rodzamo przepraszam ale wykorzystam Twój wątek do postawienia tezy o lekko nadmiernym doszukiwanie się psychofagow w naszym otoczeniu.
To doszukiwanie się zaburzenia w wielu postawach mam wrażenie, ze zdejmuje trochę odpowiedzialność za bledy druga stronę (bo coz jak już wariat / zaburzony / psychofag ) to zdradzony mąż wychodzi wyłącznie na ofiarę ( i w kwestii zdrady nią jest, jednak kryzysu w małżeństwie raczej dwie strony go śmiało budowały).
Zwyczajnie znudzony mąż bądź znudzona życiem żona, gdy zdradzi staje się na naszym portalu psychofagiem zamiast szukającym / acej uciech, lekko niedojrzałego / lej chłopca lub dziewczynki.
Dirty, i ja się przychylam do tego, że zdradzeni widzą tylko jedną stronę medalu, chociaż zdarzały się tu na forum wypowiedzi osób, które widziały również swój udział w przyczynach zdrady.
Ja przyczyn zdrad upatruję raczej w łatwości znalezienia potencjalnie lepszego partnera, zwłaszcza w dzisiejszych czasach oraz w tym, że ludzie są konsumpcyjnie nastawieni do życia na zasadzie "coś mi się w końcu od życia należy" albo "lepiej zgrzeszyć niż potem żałować, że się nie zgrzeszyło".
To wszystko to niestety usprawiedliwianie własnego, często podłego, postępowania.
dirty a po co doszukiwać się psychofagów, jest powszechnie wiadomo że w naszym świecie kobiety zaczynają być dominujące. To jeszcze pikuś, ale jest wiele kobiet które nie mają szacunku do swoich facetów i ta ilość wzrasta.
Dużo facetów toleruje niskie zachowanie takich kobiet, wynika to z niskiej samooceny, poczucia winy albo bardzo niskiej inteligencji. Tłumaczą "kobiety już takie są" potrafią powiedzieć "że to u kobiet jest seksy"
Są ludzie który wykazują cechy narcystyczne i jest ich coraz więcej, przez lata kiedy karmią się uległymi partnerami, wszystko jest ok, problem pojawia się kiedy partner/partnera nie ma już energii aby zaspokajać zbyt wielkie potrzeby takiej osoby. Wtedy taki narcyz bez problemów, pozostawia do niczego już mu niepotrzebnego wyeksploatowanego partnera i znajduje nowego.
Nie można czcić ludzi zaburzonych dlatego że są naszymi małżonkami, zawsze będę powtarzał brak szacunku to BRAK MIŁOŚCI.
Narcyzi mają tendencję do zdrad, których powodem są r11; a owszem, próby dowartościowania się. Narcystyczni mężczyźni szukają jednorazowych przygód, a narcystyczne kobiety wikłają się w długotrwałe romanse, w których czują się wyjątkowe, jak księżniczki.
Dużo facetów toleruje niskie zachowanie takich kobiet, wynika to z niskiej samooceny, poczucia winy albo bardzo niskiej inteligencji. Tłumaczą "kobiety już takie są" potrafią powiedzieć "że to u kobiet jest seksy"
To dlatego, że to kobiety wychowują mężczyzn tak jak im to pasuje. A rozwydrzone i wiecznie nieszczęśliwe baby to plaga naszych czasów. Kobiety już takie są Psychofażki rodzą psychofagątka a psychofagątka płodzą psychofażki. A najgorsze krzyżówki to Fagotoksyki lub Toksofagi
Bo to juz tak jest jakiś chłop czy dziewoja zerwał się ze smyczy i nawywijał - a gdzieś się zapędziliśmy i zwykłe chucie (oczywiście one są wyrazem braku dojrzałości, sumą błędów zazwyczaj obojga małżonków i wielu innych spraw jednak naprawdę rzadko kiedy wynikiem zaburzenia) nazywamy obecnie osobowość psychopatyczną / psychofagiem.
Gdzieś przy okazji poruszonego wątku i pewnego rodzaju ogólników, które wszystkim nam się udzielają nie wyciągajmy błędnych wniosków, na wyrost. Ludzie się zdradzają i niestety zdradzać będą. Będą się ranić, obrażać czasami rozwodzić, schodzić.
Gdzieś rany jakie nam się trafiły w życiu powodują, że odnoszę wrażenie, że zapędzamy się lekko w szukaniu niczym inkwizytorzy czarownic .
Gdzieś rany jakie nam się trafiły w życiu powodują, że odnoszę wrażenie, że zapędzamy się lekko w szukaniu niczym inkwizytorzy czarownic
Fajnie gdyby to był taki hermetyczny problem, niestety o zmianach o których piszę i wspomniał Yorik już opisują psychologowie i socjologowie i to płci żeńskiej.
W gimnazjach już nie leją się chłopaki tylko dziewczyny.
"Najagresywniejsze wśród wszystkich kobiet na świecie są Polki r11; twierdzi profesor Phyllis Chesler z Nowego Jorku, psycholog zajmująca się naturą kobiet. Są agresywne w sposób najbardziej niebezpieczny, bo nie fizyczny." Ciekawe że pisze o tym zjawisku feministka atakowana właśnie przez feministki za badanie zjawiska kobiecej agresji.
Chłopaki
Jeśli normą jest ogół, a nie margines, to sorry ale to użytkownicy tego forum są patologią.
To my tutaj odbiegamy od powszechnie panoszącej się rui i poróbstwa z powodów różnych, ale niekoniecznie dlatego że jesteśmy tacy kryształowi.
Niezależnie od płci
Nic mnie tak nie irytuje, jak przypisywanie pewnych cech wyłącznie mężczyznom, albo kobietom. I tu i tu są osobniki miałkie, płytkie niedowartościowane, zakłamane, egoistyczne, narcystyczne, zarozumiałe, pasożytujące na innych itp.
Nie ma cech charakteru dopasowanych do jednej płci, wyłącznie predyspozycje natury fizycznej, typu facet drwal i kobieta kosmetyczka, bo odwrotnie to jakieś takie słabe nie?
Więc jeśli zaczniemy w każdej kobiecie widzieć sukę z cieczką a w każdym mężczyźnie egoistycznego sadystę, to wszyscy niebawem zostaniemy homoseksualistami, Aczkolwiek ja z niewielkimi wyjątkami, kobiet nie lubię, nie rozwinę dlaczego. więc zostanę pustelnikiem albo skolonizuję Marsa i nikt mnie wkur....ł nie będzie.
murka proszę o jedno, przeczytaj o co chodzi. Piszemy o toksycznych kobietach a nie o WSZYSTKICH !!! Pewnie że chłopy też są patologiczne.
Tak samo jak przerzucamy na wszystkich różne dysfunkcje, tak samo bagatelizujemy to co widać "gołym okiem" Każdy z nas jest czasem toksyczny, ale nie 24 godziny na dobę.
Komentarz doklejony:
P.S.
Dlaczego piszę głównie o kobietach ? Bo one są pierwszymi życiowymi przewodnikami życiowymi dziecka, one jako pierwsze kształtują samoocenę dziecka, relacje społeczne. Jeśli matka jest toksyczna to nie pozwoli ojcu odegrać swoją rolę w życiu dziecka, głównie pozbyć się wszelkich lęków (panować nad nimi).
W tym kontekście, tak zgodzę się. Jestem dzieckiem toksycznej matki, wychowanie wdrukowało mi wiele złych wzorców. Owszem w zdecydowanej większości matki wychowują dzieci. Ja raczej tutaj poszłam w stronę wypowiedzi dotyczącej tego że partnerka w pewnym wieku podchodzi pod schemat który ma być jakąś regułą.
"...one [kobiety] są pierwszymi życiowymi przewodnikami życiowymi dziecka, one jako pierwsze kształtują samoocenę dziecka, relacje społeczne."
Niestety tak jest, dlatego nie mogę zrozumieć, jak moja żona mogła powiedzieć córce, że poszła do łóżka z innym gdy była w narzeczeństwie z przyszłym ojcem swojej córki. Jaki wzorzec córcia otrzymała?
Murka napisała:
Cytat
"...niewielkimi wyjątkami, kobiet nie lubię"
Napisz proszę Murko za co tych kobiet nie lubisz. Bardzo jestem ciekaw opinii kobiety.
Związki tworzone przez pierwszych partnerów często nie przetrwają próby czasu. Partnerzy nie nauczyli się - bo ze względu na praktycznie brak doświadczenia w tworzeniu związków -
Naprawdę tak myślisz?
Masz jakąś statystykę, dotyczącą rozpadania się związków opartą o ilość partnerów?
Ja jestem dość osobliwą jednostką jeśli chodzi o statystyki
Miałam cho...ernie paskudne dzieciństwo..
Wyszłam za mąż w wieku lat kilkunastu, aby tylko się usamodzielnić i ... wpadłam w kanał
Ale to już było... Później związek z człowiekiem rozwiedzionym jak ja, niby po "przejściach". Miałam nadzieję, że te "przejścia" są na tyle dobrą szkołą życia, że teraz będziemy dla siebie tylko podporą Nic bardziej mylnego :niemoc Z taką lawiną kłamstw i krętactw jaką mi zafundował, nawet ruski czołg by sobie nie poradził
Nie twierdzę, że brak doświadczenia w tworzeniu związków to jednak spory mankament, jednak na pewno nie o powyższe doświadczenie chodzi, aby stworzyć szczęśliwą rodzinę.
Każdy z nas, któremu się w tym zakresie nie udało, szuka wytłumaczenia i usprawiedliwienia, mamy do tego prawo. Tylko nie generalizujmy proszę... Życie pisze różne scenariusze.
Murka napisała:
"...niewielkimi wyjątkami, kobiet nie lubię"
Napisz proszę Murko za co tych kobiet nie lubisz. Bardzo jestem ciekaw opinii kobiety.
nie napiszę, bo to przeczy temu że nie ma cech charakteru przypisanych do płci.
A to są moje subiektywne obserwacje, na podstawie życiowych doświadczeń, po prostu ja w swoim życiu nie spotkałam ani jednego mężczyzny, który bezinteresownie knuje, kopie pod kimś dołki, jest fałszywy i mimo że nie odniesie z tego żadnych własnych korzyści, z czystej zazdrości zrobi komuś koło pióra w taki lub inny sposób, a kobiety takie spotykam od zawsze. Nie wszystkie ale zdecydowaną większość.
Mężczyźni mają coś na kształt kodeksu, nawet złodzieje prascy nie kradli na swojej ulicy, a ogromnie dużo kobiet wyznaje zasadę że jeśli czegoś nie wolno, a bardzo się chce to można. Każde świństwo umotywują swoimi emocjami, facet tego nie robi, potrafi powiedzieć skur...em się albo postąpiłem podle i egoistycznie, pani powie: ale w tym momencie wydawało mi się to słuszne, albo była taka faza księżyca, albo to było silniejsze niż rozsądek
i Tu sama sobie elegancko zaprzeczyłam właśnie, ale tak jak mówię, to w moim życiu tak się ułożyło, a nie że uważam że tak jest generalnie. Mam trzy prawdziwe przyjaciółki, i wiem czego mogę się po nich spodziewać, tak, nie boję się tego napisać, mam i będę miała, bo zostały sprawdzone na poligonie życia i nigdy nie zawiodły, a w przypadku każdej innej kobiety mam włączoną rezerwę bo tego mnie życie nauczyło
Mężczyźni mają coś na kształt kodeksu, nawet złodzieje prascy nie kradli na swojej ulicy, a ogromnie dużo kobiet wyznaje zasadę że jeśli czegoś nie wolno, a bardzo się chce to można. Każde świństwo umotywują swoimi emocjami
Nie chce pisać, że nie lubię mężczyzn, bo to nieprawda Jednak jakoś to co napisałaś Murka, jak w przysłowiową mordę strzelił, pasuje mi do tej części męskiej populacji, która z ochotą "zalicza" żony swoich kolegów i przyjaciół. Tu jakoś męski kodeks nie obowiązuje.
Do tego zdarzyło mi się pracować z takimi mężczyznami, którzy w bezinteresownym knuciu i kopaniu pod kimś dołków bili rekordy, do których kobiety nawet nie mogły się zbliżyć. Choćby z powodu tego, że były w mniejszości i zwykle zajmowały niższe stanowiska, obarczone dziećmi i rodziną.
Oczywiście nie generalizuję, bo i wśród kobiet zdarzają się wydry i takie też spotkałam. Jednak jeśli musiałabym zrobić listę najbardziej niegodziwych osób w moim życiu, to cały szlachetny wierzchołek zajmowaliby właśnie faceci.
Kobieta mogła co najwyżej "uszczypnąć", facet nie spoczął, dokąd "nie załatwił".
Jednak nie mam uprzedzeń ani do mężczyzn, ani do kobiet. Może dlatego, że nauczyłam się w życiu polegać tylko na sobie i w przypadku gdy coś idzie nie tak, nie mogę mieć do nikogo żalu i pretensji. Także w przypadku zaufania, nie obdarzam nim specjalnie szybko nikogo bez wyjątku. Sprawdzone na moim poligonie życia, bo tego mnie ono nauczyło.
Jednak jakoś to co napisałaś Murka, jak w przysłowiową mordę strzelił, pasuje mi do tej części męskiej populacji, która z ochotą "zalicza" żony swoich kolegów i przyjaciół. Tu jakoś męski kodeks nie obowiązuje.
Część męskiej populacji ? Nie każdy ma takie zezowate szczęście i trafia igłę w stogu siana O kurze, której trafiło się ziarno też pasuje
Yorik, bardziej o zepsutym jaju Tylko tych jaj zepsutych trochę jest. O kurze której trafiło się ziarno, może dziś powiedzieć ten, kto się nigdy nie dowie, że najlepszy kolega "przeleciał" mu żonę
Cytat
Pocieszacie się panowie niczem piczki zasadniczki :cacy jakbyście życia nie znali.
W życiu albo się ludzie dopasują, albo nie.
Równie dobrze ona może odejść z kochankiem i stworzą świetną parę i będą sobie wierni. I równie dobrze może byłego nawet nigdy nie wspominać.
Życie to nie jest bajka, w której kara spada na te "złe postacie".
Cytat
A to kolejna bajka
Cytat
Pit ja nie mówię o cudach, ale realnym w miarę poukładanym życiu.
We własnym otoczeniu mam takie przypadki.
Znam parę, rozstali się wiele lat temu. Ostatnio głębiej zastanowiłam się nad tym, że przecież on ją zdradził i rozwalił tym samym rodzinę.
"Była żona" ma ze "zdrajcą" syna. Od kilkunastu lat non stop na byłego męża nadaje, bo zdradził. Po ich rozwodzie, z tego co pamiętam, oczyma wyobraźni widziała go już w rynsztoku, bo on sobie bez niej nie poradzi (bo szmaciarz, bo leń, bo nierób, bo qurwiarz )
Wiesz jak wygląda sytuacja po latach?
Postawił na nogi firmę, jedną z najprężniejszych w okolicy i widzę, że dynamicznie się rozwija. Z tą kobietą, z którą zdradził i do której odszedł ma córeczkę, oczko w głowie tatusia, chałupa wypasiona, babeczka fit, zawsze uśmiechnięta, wyjątkowo zadbana, podobnie zresztą jak i on. Z tego co widzę z boku, uśmiechnięci szczęśliwi, skupieni na pracy i rozwoju.
Była partnerka przez lata robiła mu koło tyłka. Teraz z perspektywy, to co robiła wygląda na farsę, która obróciła się przeciwko niej. Po latach wreszcie związała się z kimś. I jak wygląda jej raj? Ledwo ciągną, on pociąga, żyją jak pies z kotem, a ona dalej zajęta jest cudzym podwórkiem zamiast własnym. Jak jej się to małżeństwo nie sypnie, to się zdziwię.
W moim odczuciu, tu nie ma co liczyć na cuda,że los zdrajcy odpłaci, tylko trzeba swoje życie wziąć we własne ręce i własnego nie przebimbać. Po prostu.
Cytat
Pewnie że żyją normalnie, wystarczy z nimi porozmawiać. Te same problemy, te same podejście, te same traktowanie drugiej strony, jak w bajkach. Czas najlepiej weryfikuje wszystko.
Komentarz doklejony:
Amor
Cytat
A po co ? Żyć już tylko swoim życiem, nie patrzeć na przeszłość. To chyba najważniejsze ?
Cytat
Pit na przykładzie tych moich znajomych, to widzę i ona została w tej samej bajce w której żyli (ten sam poziom życia od lat, te same problemy), a zdrajca się wybił grubo ponad.
Cytat
dokładnie Pit
i starannie przemyśleć błędy, i po prostu starać się , aby więcej ich nie popełniać
Rodzamoo - długo jeszcze masz te zbieranie dowodów? chce tu wejsc i zobaczyc ze odpaliłeś jej bombe w twarz, a nie ciepłe kluchy jak tu mówią
A kochanek niby w ,,słownej separacji" z żoną
Pod warunkiem ze masz niezbite i kompromitujące dowody.
BTW.
Jeżeli spalisz żonie drogi powrotu , to go nie będzie . Jeżeli wszyscy dookoła dowiedzą się jaka z niej świętoszka ma niby, to nie będzie miała nic do stracenia a tylko do zyskania z kochankiem a wspólny wróg ich tylko umocni.
Bieresz niewierną i mowisz krótko, zimno i zdecydowanie o tym, że :
1. Wiesz o gachu, wiesz kto to jest i masz zebrane dowody, które wystarczą na dobry pornos z historią romantyczną w tle. Dajesz jeden konkretny przykład, który nie pozostawi wątpliwości.
2. Przedstawiasz plan działania. Tutaj w zależności od Ciebie wybierasz rozwód z orzeczeniem o winie lub jeśli masz w dupie szarpanie, rozwód bez orzekania z planem wychowawczym, żadnych alimentów itp.itd.
3. Dajesz czas na wyprowadzkę Np. 2 tygodnie i nieważne czyje jest mieszkanie. Powiedz, że to Twój dom i na trójkąty się nie piszesz bo jakoś słaby byłeś z matematyki.
Kończysz rozmowę pytając czy ma jakieś wątpliwości i pytania co do tego co powiedziałeś. Ważne by poczuła, że jesteś kurewsko zdeterminowany i doprowadzisz sprawę do końca. Nie dyskutuj o uczuciach. Nie pytaj dlaczego. Nie udowadniaj co wiesz i ile wiesz. W ten sposób nie dasz jej pola manewru bo będzie wiedziała że jej karty są na stole odkryte a Twoje ciągle w grze.
Ona da Ci spojrzenie typu "Jak mogłeś Skurwysynu" uroni tzw. "kureskie" łzy i na legalu do gacha na konsultacje. Teraz wprowadzasz 34 kroki na stałe i czekasz jak przebiegnie z gilem pod nosem. Jeśli nie, to znaczy ze jest "Wielka Miłość" i puszcasz wolno bez wyrzutów sumienia że nie spróbowałeś.
Ciąg dalszy nastąpi...
Zazwyczaj zagubiona owieczka "nie wie co zrobić" " pogubiła się " i dlatego "potrzebuje czasu" - a tak naprawdę to nie potrzebuje tego czasu dla siebie, ale dla kochasia.
Potrzebuje czasu na konsultacje z nim, na jego deklaracje, jego decyzje.
Decyzja tu i teraz, a potem konsekwentne realizowanie ustaleń .
Żadne tam tydzień , miesiąc czy pół roku :_jezyk
A temat pracy nad sobą to temat zupełnie inna dyskusje, ważny i taka dyskusja musi się odbyć .
Ale nie jako transakcja wiązana z której potem można by się pod byle pretekstem wymigać - bo "nie spełniłeś oczekiwań " :cacy:cacy:
Dowody schowaj w miejscu do którego ona nie ma dostępu .
Cytat
Logiczne i ciekawe porównanie - uzależnienie od żony/męża. A co można w takim razie poradzić komuś, kto na co dzień biega, ćwiczy w siłowni, dba o swój image i rozwój, ma modne ciuchy, lubi fryzjera, manicure i perfumy Yves Saint Laurent? :-)
Cytat
Oczywiście to moje i tylko moje zdanie, że w takich warunkach nie ma się czasu na żonę i rodzinę. No chyba że żona/partnerka go utrzymuje.
Nich ograniczy te czynności do zdrowych limitów aby mieć czas dla bliskich !!
Komentarz doklejony:
W wszystkim trzeba mieć umiar.
Jak się maja podejrzenia, do dowodów które wypłynęły tu i teraz i akcja dzieje się w czasie teraźniejszym ..?
Cytat
Cytat
Można uczestniczyć w czynnościach i być daleko ,lub być daleko i ze sobą b.blisko.
Ty chcesz zainteresować sobą żonę a ona mimo twojego ,,zadbania"ma to w.....razem z toba.
My nie radzimy jak zwrócić na siebie uwagę partnera by zobaczył jakie cudo ma
Radzimy jak przetrwać noc i dzięki temu funkcjonować,jak wstać do pracy,jak nie zwariować.Nie widzisz różnicy?
Człowiek zdradzony siedzi w domu i cierpi,nie mówi kolegom bo wstyd,nie chwali się rodzinie bo łudzi się że to nie koniec,spać nie może.MYŚLI.
Kiedy zostaje z dzieckiem lub sam/a w domu gdy zdradzacz dobrze się bawi gonitwa myśli rozwala psychikę.Książki nie da się czytać bo każdą kartkę trzeba powtarzać w nieskończoność,film to migające obrazki.A w głowie ,,wróci,nie wróci,bzykają się tak czy siak.....
Dlatego trzeba sobie znaleźć zajęcie.
I nie jest ważne czy siłownia,czy rowery czy kilometrowe wycieczki,biegi,aerobik a może basen.Więc nie czepiaj się szczegółów po tak długim czasie,,bywania"tu.
Trzeba wyjść z domu,zająć ciało bo to ,,odbarczy"mysli a zmęczenie pozwoli zasnąć,a sen pozwoli wstać do pracy i jakoś funkcjonować.
I żeby było jasne piszę o tych którzy teraz dostali obuchem po głowie.
Komentarz doklejony:
Może żonie lepiej pachnie,,Brutal"skoro kręci noskiem na YS.
więc dodatkowy dzień w siłowni, jest jak najbardziej wskazany
Nie darzę jej już taką estymą, ani takiej palącej konieczności po tym świństwie jakie mi zrobiła, żeby się za nią starać. Nie chce być na jej łasce i niełasce. Syn też patrzy na nasze relacje i nie chcę, żeby patrzył na słabego ojca, którym matka pomiata wedle uznania. A jeśli rzeczywiście trafiła ją prawdziwa strzała amora - to i tak moje starania byłyby na nic - a ja straciłbym kilka miesięcy, po których mój dramat byłby jeszcze bardziej bolesny i trudny do wyprowadzenia na prostą. A jestem jeszcze młody i chce dać sobie szansę na ułożenie sobie życia na nowo.
Moje "miękkie" podejście dotyczyło raczej tego co po godzinie prawdy.
Trwanie w trójkącie i próbowanie odbicia żony kochankowi, jest działaniem naiwniaka. Ba !, w tym momencie poprzez przyzwolenie, nieodcięcie się od zdrady staje się wspólwinnym zdrady - bo daje przyzwolenie.
Nie.
Stanowcze odcięcie sie, szok przez odkrycie prawdy, (wystarczy że powiesz że już wiesz prawie wszystko i masz dowody, ale dla sądu - nie dla niej, jeden , dwa zdarzenia na potwierdzenie tego co mówisz i koniec dyskusji).
Dopiero potem - albo na twardo, albo na miękko z uwzględnieniem pracy nad sobą.
Ale nie na odwrót.
Dla mnie "na miękko" wynikało z fakty, że kobieta szukała Ciebie, widocznie gdzieś ten "Ty" sprzed kilku lat się ulotnił - i to jest Twoja działka do przerobienia.
Ale dopiero kiedy ona zdecyduje się na powrot, zerwanie z kochankiem i wszystki inne żądania które Ty okreslisz jako warunek.
Pisalem, ze je powrot nie moze byc uzalezniony od warunków Twojej "poprawy".
Bo wtedy latwo uzyskalaby argument do pworotu do kochanka - "bo Ty się nie poprawiłeś".
Nie, najpierw powrót - w ciemno do rodziny, a dopiero potem praca nad sobą - wtedy mógłbyś uwzgledic jej opinię w "naprawianiu siebie".
Ale nie jako warunek odejścia od kochanka.
Pisałem, ze czasu masz coraz mniej na odpalenie bomby, ponieważ teraz ich miłość jest w fazie gwałtownego wzrostu.
Komentarz doklejony:
a tak a propos ,,Po czym oświadczyła bez ogródek, że ona czuje potrzebę separacji (ale nie takiej formalnej), do jest zmęczona, wypalona i musi się sama ze sobą poukładać, przemyśleć. " - jestem pewien że gdybyś zapytał oosby które to usłyszały w życiu to jakieś 90-95% z perspektywy czasu by ci powiedział yze to znaczy - ,,mam cię gdzieś, spróbuje czegos nowego, znajde sobie kolejnego faceta, jezeli wypali to super, jezeli nie, to wróce do ciebie frajerze ale tylko dlatego że jestes czyms stabilnym, czym co znam, a i tak bede sie ogladać na boki za lepszą okazją". Uwierz, prawie kazdy przez to przechodził kto słyszał te słowa
Cytat
Komentarz doklejony:
Bo to jest tak: 3 ludzi popelnilo przstepstwo. Pojawila sie wina. Wina czyli obciazenie. Obciazenie czyli kamien ktory tych trzech ludzi niesie razem. Jezeli niosą go razem ( czyli dalej dzialają wspolnie) wtedy ciezar sie rozklada po rowno , jest ciezko ale mozna go niesc. Jeden sie wylamal i mowi juz nie bede go z wami niosl. 2 pozostalych wie ze jak 3 odejdzie zrobi im sie duzo ciezej , to wywoluje zlosc. Ty bratku chcesz nas opuscic i zostawic z problemem? Wolą go zabic niz dac sie obciazyc jeszcze bardziej. Tak wyglada schemat bycia w organizacji przestepczej.
Zdrada dziala podobnie, jest dwoch ludzi zwiazanych emocjonalnie, transcendentnie itd, jeden zdradza, wszystko wychodzi pojawia sie wina, wina to kamien ten jeden go trzyma nad glową ale mu ciezko, najchetniej by zrzucil na drugiego ale jak?? No obciąż go winą, niech czuje sie wspołwinny zdradzie. Wtedy zdradzaczowi jest lżej a jak dobrze popracuje to da mu ten kamien w calosci , nich ofiara go niesie.
Nie wolno dac sobie wmowic wspolwiny, polslowkami, wypominaniem ze strony zdradzacza, atmosferą ktora zdradzacz prowokuje. ONA/On chce założyc ciezkie homonto ktore sama niesie na Ciebie
Nie wolno sie dac.
Jeśli to oni podejmą decyzję, ze od ciebie odchodzi, masz pozamiataną nie tylko nadzieję, ze będziecie jeszcze razem, ale i po rozstaniu to nie będzie dobry układ, bo to ty będziesz kozłem ofiarnym, który się nie sprawdził.
Jedyne co możesz zrobić, to uprzedzić ruchy i dać im to o czym marzą z wielką stanowczością; tak, żeby nie mieli wpływu na odwrócenie sytuacji;
Kochają się, nie mogą się zdecydować, to Ty musisz tą decyzję podjąć za nich, musisz im pomóc, a uwierz że to będzie dużo lepsze niż zadręczanie się obecną sytuacją; Masz jej wykazać winę rozpadu małżeństwa, bez możliwości ruchu z pokazaniem swoich emocji, nawet bezwzględności, żeby zrozumiała i zobaczyła, że już nie ma żadnego oparcia w Tobie, że nie tylko w Twoich oczach jest przebrzydłą zboczoną zdrajczynią, którą cipa swędzi. Ty widzisz tylko napaloną sukę w rui i niech to do niej dotrze, bo ona wciąż ma się za porządną kobietę, która jest usprawiedliwiona. Wtedy jest szansa, że bajka pryśnie i zobaczy, jak to wygląda, co zrobiła;
Na pewno - potem, po godzinie prawdy.
Jak dla mnie to w jego przypadku wcześniej niż Ty sugerujesz.
Po dwóch latach sprowadzania do parteru żona może stwierdzic ze nie warto było tkwić w związku który nie danej jej żadnej wartości.
A to by było pyrrusowe zwycięstwo .
Tak czy inaczej to melodia przyszłości a teraz nie wiadomo co mu zoncia szykuje .
Święta są często okresem przełomu , kochankowie zaczynaja marzyć o tym żeby następne spędzić razem, a wtedy partner obok ciąży jeszcze bardziej nieznośnie .
Rodzamoo, przygotuj się ...
Zaufać sobie, swojej inteligencji, nauczyć się być cierpliwym.
Jesteś mężczyzną, niech nikt nie decyduje za Ciebie.
Pamiętaj że w niektóre święta zwierzęta mówią ludzkim głosem, ludzie często nie.
Pozdrawiam.
Komentarz doklejony:
P.S.
Domeną mężczyzn jest walczyć ze strachem, zaś kobiet wzbudzać go.
Cytat
Rodzamoo..
Pozwoliłam sobie "obudzić" Twój temat, bo przeczytałam powyższy wpis na stronie głównej.
Skąd się wziął? A raczej; Co Cię skłoniło do jego zamieszczenia? Możesz coś więcej? Pogadamy... Tylko nie przeżywaj sam, pozwól że z Tobą będziemy chcieli to unieść.
Cytat
Tak Rodzamoo, no bo jak długo można chodzić wciąż w tych samych butach? Tyle jest innych, ładniejszych, wygodniejszych i ...nie przymierzonych. Najgorzej jest wtedy, gdy sklep jest naprawdę dobrze zaopatrzony i kusi praktycznie każda półka.
Komentarz doklejony:
Kobiety, podobnie jak mężczyźni, też mają "kryzys wieku średniego", tylko wchodzą w niego znacznie wcześniej.
To doszukiwanie się zaburzenia w wielu postawach mam wrażenie, ze zdejmuje trochę odpowiedzialność za bledy druga stronę (bo coz jak już wariat / zaburzony / psychofag ) to zdradzony mąż wychodzi wyłącznie na ofiarę ( i w kwestii zdrady nią jest, jednak kryzysu w małżeństwie raczej dwie strony go śmiało budowały).
Zwyczajnie znudzony mąż bądź znudzona życiem żona, gdy zdradzi staje się na naszym portalu psychofagiem zamiast szukającym / acej uciech, lekko niedojrzałego / lej chłopca lub dziewczynki.
Ja przyczyn zdrad upatruję raczej w łatwości znalezienia potencjalnie lepszego partnera, zwłaszcza w dzisiejszych czasach oraz w tym, że ludzie są konsumpcyjnie nastawieni do życia na zasadzie "coś mi się w końcu od życia należy" albo "lepiej zgrzeszyć niż potem żałować, że się nie zgrzeszyło".
To wszystko to niestety usprawiedliwianie własnego, często podłego, postępowania.
Dużo facetów toleruje niskie zachowanie takich kobiet, wynika to z niskiej samooceny, poczucia winy albo bardzo niskiej inteligencji. Tłumaczą "kobiety już takie są" potrafią powiedzieć "że to u kobiet jest seksy"
Są ludzie który wykazują cechy narcystyczne i jest ich coraz więcej, przez lata kiedy karmią się uległymi partnerami, wszystko jest ok, problem pojawia się kiedy partner/partnera nie ma już energii aby zaspokajać zbyt wielkie potrzeby takiej osoby. Wtedy taki narcyz bez problemów, pozostawia do niczego już mu niepotrzebnego wyeksploatowanego partnera i znajduje nowego.
Nie można czcić ludzi zaburzonych dlatego że są naszymi małżonkami, zawsze będę powtarzał brak szacunku to BRAK MIŁOŚCI.
Narcyzi mają tendencję do zdrad, których powodem są r11; a owszem, próby dowartościowania się. Narcystyczni mężczyźni szukają jednorazowych przygód, a narcystyczne kobiety wikłają się w długotrwałe romanse, w których czują się wyjątkowe, jak księżniczki.
Cytat
To dlatego, że to kobiety wychowują mężczyzn tak jak im to pasuje. A rozwydrzone i wiecznie nieszczęśliwe baby to plaga naszych czasów. Kobiety już takie są
Gdzieś przy okazji poruszonego wątku i pewnego rodzaju ogólników, które wszystkim nam się udzielają nie wyciągajmy błędnych wniosków, na wyrost. Ludzie się zdradzają i niestety zdradzać będą. Będą się ranić, obrażać czasami rozwodzić, schodzić.
Gdzieś rany jakie nam się trafiły w życiu powodują, że odnoszę wrażenie, że zapędzamy się lekko w szukaniu niczym inkwizytorzy czarownic
Cytat
Fajnie gdyby to był taki hermetyczny problem, niestety o zmianach o których piszę i wspomniał Yorik już opisują psychologowie i socjologowie i to płci żeńskiej.
W gimnazjach już nie leją się chłopaki tylko dziewczyny.
"Najagresywniejsze wśród wszystkich kobiet na świecie są Polki r11; twierdzi profesor Phyllis Chesler z Nowego Jorku, psycholog zajmująca się naturą kobiet. Są agresywne w sposób najbardziej niebezpieczny, bo nie fizyczny." Ciekawe że pisze o tym zjawisku feministka atakowana właśnie przez feministki za badanie zjawiska kobiecej agresji.
Komentarz doklejony:
Dodam do tekstu Yorika :
http://mamdziecko.interia.pl/redakcja...Id,1353548
Jeśli normą jest ogół, a nie margines, to sorry ale to użytkownicy tego forum są patologią.
To my tutaj odbiegamy od powszechnie panoszącej się rui i poróbstwa z powodów różnych, ale niekoniecznie dlatego że jesteśmy tacy kryształowi.
Niezależnie od płci
Nic mnie tak nie irytuje, jak przypisywanie pewnych cech wyłącznie mężczyznom, albo kobietom. I tu i tu są osobniki miałkie, płytkie niedowartościowane, zakłamane, egoistyczne, narcystyczne, zarozumiałe, pasożytujące na innych itp.
Nie ma cech charakteru dopasowanych do jednej płci, wyłącznie predyspozycje natury fizycznej, typu facet drwal i kobieta kosmetyczka, bo odwrotnie to jakieś takie słabe nie?
Więc jeśli zaczniemy w każdej kobiecie widzieć sukę z cieczką a w każdym mężczyźnie egoistycznego sadystę, to wszyscy niebawem zostaniemy homoseksualistami, Aczkolwiek ja z niewielkimi wyjątkami, kobiet nie lubię, nie rozwinę dlaczego.
Tak samo jak przerzucamy na wszystkich różne dysfunkcje, tak samo bagatelizujemy to co widać "gołym okiem" Każdy z nas jest czasem toksyczny, ale nie 24 godziny na dobę.
Komentarz doklejony:
P.S.
Dlaczego piszę głównie o kobietach ? Bo one są pierwszymi życiowymi przewodnikami życiowymi dziecka, one jako pierwsze kształtują samoocenę dziecka, relacje społeczne. Jeśli matka jest toksyczna to nie pozwoli ojcu odegrać swoją rolę w życiu dziecka, głównie pozbyć się wszelkich lęków (panować nad nimi).
Cytat
Niestety tak jest, dlatego nie mogę zrozumieć, jak moja żona mogła powiedzieć córce, że poszła do łóżka z innym gdy była w narzeczeństwie z przyszłym ojcem swojej córki. Jaki wzorzec córcia otrzymała?
Murka napisała:
Cytat
Napisz proszę Murko za co tych kobiet nie lubisz. Bardzo jestem ciekaw opinii kobiety.
Cytat
Naprawdę tak myślisz?
Masz jakąś statystykę, dotyczącą rozpadania się związków opartą o ilość partnerów?
Ja jestem dość osobliwą jednostką jeśli chodzi o statystyki
Miałam cho...ernie paskudne dzieciństwo..
Wyszłam za mąż w wieku lat kilkunastu, aby tylko się usamodzielnić i ... wpadłam w kanał
Ale to już było... Później związek z człowiekiem rozwiedzionym jak ja, niby po "przejściach". Miałam nadzieję, że te "przejścia" są na tyle dobrą szkołą życia, że teraz będziemy dla siebie tylko podporą
Nie twierdzę, że brak doświadczenia w tworzeniu związków to jednak spory mankament, jednak na pewno nie o powyższe doświadczenie chodzi, aby stworzyć szczęśliwą rodzinę.
Każdy z nas, któremu się w tym zakresie nie udało, szuka wytłumaczenia i usprawiedliwienia, mamy do tego prawo. Tylko nie generalizujmy proszę... Życie pisze różne scenariusze.
Cytat
Widzę zagłębiłeś się w tą nową terminologie i podoba mi się
Cytat
Kobiety nie zmienisz, możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni.
Cytat
"...niewielkimi wyjątkami, kobiet nie lubię"
Napisz proszę Murko za co tych kobiet nie lubisz. Bardzo jestem ciekaw opinii kobiety.
nie napiszę, bo to przeczy temu że nie ma cech charakteru przypisanych do płci.
A to są moje subiektywne obserwacje, na podstawie życiowych doświadczeń, po prostu ja w swoim życiu nie spotkałam ani jednego mężczyzny, który bezinteresownie knuje, kopie pod kimś dołki, jest fałszywy i mimo że nie odniesie z tego żadnych własnych korzyści, z czystej zazdrości zrobi komuś koło pióra w taki lub inny sposób, a kobiety takie spotykam od zawsze. Nie wszystkie ale zdecydowaną większość.
Mężczyźni mają coś na kształt kodeksu, nawet złodzieje prascy nie kradli na swojej ulicy, a ogromnie dużo kobiet wyznaje zasadę że jeśli czegoś nie wolno, a bardzo się chce to można. Każde świństwo umotywują swoimi emocjami, facet tego nie robi, potrafi powiedzieć skur...em się albo postąpiłem podle i egoistycznie, pani powie: ale w tym momencie wydawało mi się to słuszne, albo była taka faza księżyca, albo to było silniejsze niż rozsądek
i Tu sama sobie elegancko zaprzeczyłam właśnie, ale tak jak mówię, to w moim życiu tak się ułożyło, a nie że uważam że tak jest generalnie. Mam trzy prawdziwe przyjaciółki, i wiem czego mogę się po nich spodziewać, tak, nie boję się tego napisać, mam i będę miała, bo zostały sprawdzone na poligonie życia i nigdy nie zawiodły, a w przypadku każdej innej kobiety mam włączoną rezerwę bo tego mnie życie nauczyło
Cytat
Nie chce pisać, że nie lubię mężczyzn, bo to nieprawda
Do tego zdarzyło mi się pracować z takimi mężczyznami, którzy w bezinteresownym knuciu i kopaniu pod kimś dołków bili rekordy, do których kobiety nawet nie mogły się zbliżyć. Choćby z powodu tego, że były w mniejszości i zwykle zajmowały niższe stanowiska, obarczone dziećmi i rodziną.
Oczywiście nie generalizuję, bo i wśród kobiet zdarzają się wydry i takie też spotkałam. Jednak jeśli musiałabym zrobić listę najbardziej niegodziwych osób w moim życiu, to cały szlachetny wierzchołek zajmowaliby właśnie faceci.
Kobieta mogła co najwyżej "uszczypnąć", facet nie spoczął, dokąd "nie załatwił".
Jednak nie mam uprzedzeń ani do mężczyzn, ani do kobiet. Może dlatego, że nauczyłam się w życiu polegać tylko na sobie i w przypadku gdy coś idzie nie tak, nie mogę mieć do nikogo żalu i pretensji. Także w przypadku zaufania, nie obdarzam nim specjalnie szybko nikogo bez wyjątku. Sprawdzone na moim poligonie życia, bo tego mnie ono nauczyło.
Cytat
Część męskiej populacji ? Nie każdy ma takie zezowate szczęście i trafia igłę w stogu siana
Cytat
No i bardzo dobrze, na pewno będzie zdrowszy. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła
Cytat
Niestety w dzisiejszych czasach dobre zasady zanikają a chłopy już przestają szanować się nawzajem i przejmują kobiece zachowania.