| [173] |
RebornAngel | 00:11:23 |
NieOddycham | 00:55:20 |
JelonekV | 01:11:16 |
Aga104 | 01:21:56 |
mrdear | 01:22:23 |
Witam
Zawsze myślałem sobie - zresztą pewnie jak każdy tutaj, że mnie to nigdy nie spotka, że jesteśmy tak idealnym małżeństwem - kochamy się i będziemy szczęśliwi. Nic bardziej mylnego.. No cóż zacznijmy od początku..
Dzień przed świętami wielkanocnymi żona oświadczyła mi, że już mnie nie kocha i mam zadecydować czy robimy separację czy rozwód. Dobiło mnie to strasznie i to jeszcze przed samymi świętami.. Najgorsze jest to, że przechodziliśmy już przez to samo dwa lata wcześniej też wtedy oznajmiła mi że mnie nie kocha i chce rozwodu. Niestety w tamtym okresie dużo piłem, oszukiwałem, mijaliśmy się i żyliśmy trochę jak pies z kotem. Był to bardzo trudny dla mnie okres walczyłem o nią, znosiłem upokorzenia, przestałem pić - byłem na terapii - jednym słowem ogarnąłem się i odzyskałem ją i jej miłość. Dodam iż nigdy jej nie zdradziłem.
Życie toczyło się dalej - było cudownie dużo miłości, wzajemnej pomocy itp. Po jakimś czasie weszła rutyna, codzienność - ja cały czas kontrolowałem się aby czegoś nie palnąć aby robić coś dobrze - no ale wiadomo nie zawsze wychodziło. Wydawało mi się, iż pomimo problemów dogadujemy się, umieliśmy rozmawiać - nawet kilka dni przed feralnym "obwieszczeniem" żony w rozmowie z przyjacielem przyznałem iż mamy sporo wzlotów i upadków ale rozmawiamy i radzimy sobie jakoś z tym.
Do meritum: Święta były straszne - ja biegałem za żoną próbując udowodnić, iż poradzimy sobie z tym damy rade, że się zmienię jeśli trzeba, że pójdziemy na terapie itp. Były dni, że żona okazywała mi miłość przytulała, kochała się ze mną czule dawała jasne znaki że chce - chwilami jakby nic się nie stało. Jednak że stała murem za separacją na zasadzie - żyjemy jak chcemy i nie jesteśmy razem a co życie przyniesie to przyniesie. Miałem straszny mętlik w głowie - codziennie humorki żony typu: chcę cię, kochaj się ze mną, po chwili odejdź nie dotykaj itp. Masakra. Nawet podjąłem decyzję o odejściu od niej bo sam już miałem psychicznie dość widziałem że ją to męczy - a nie chciałem przechodzić przez kolejne piekło jak dwa lata wcześniej - czułem się winny. Ale za każdym razem zatrzymywała mnie żebym został. Z tego wszystkiego odwaliło mi trochę. Nie wiedziałem co mam już o tym myśleć - czy ona chce być ze mną czy nie? więc postanowiłem podłożyć dyktafon w czasie jak była u niej jej koleżanka - wiem okropne ale nie wiedziałem co mam robić.. I nagrało się ale nie to co bym chciał... Okazało się, zbliżyła się do swojego kolegi z pracy bo on ją tak świetnie rozumie jest miły czuły itp. itd. wypowiadała się o nim w takich superlatywach uhhh... serce mi pękło.. był ważniejszy ode mnie.. Nawet stwierdziła, że może i było by lepiej jak bym się dowiedział i dał jej spokój.
Nie wiedziałem co zrobić czułem się oszukany, upokorzony - żona kocha się ze mną, całuje przytula, okazuje miłość a jednocześnie jest on. Zrobiłem ogromną awanturę - oczywiście wyparła się, że to nie tak i że to tylko zauroczenie bo on był przy niej, bo on ją rozumie itp. Wyprowadziłem się do kolegi - powiedziałem jej dość i że daje nam miesiąc na poskładanie tego. Cały czas twierdziła że to tylko smsy że się nie spotykali, że do niczego nie doszło. Miałem świadomość, że pewnie mnie okłamuje ale nie dopuszczałem tej myśli do siebie. Byłem nawet w ten dzień u niego patrząc mu w oczy zapytałem czy coś jest między nimi - twierdził że nie - no ale co miał powiedzieć. Wyobraźcie sobie że żona tak mną zmanipulowała że musiałem go przeprosić za to najście - bo przecież nic nie było. Mijał czas dalej ją nagrywałem, na jaw wychodziły kolejne kłamstwa. Sytuacja między nami poprawiała się była czuła kochana - pomimo iż wyprowadziłem się większość nocy spędzałem i tak w domu z nią. Jednocześnie nawiązałem relacje z jej koleżanką z którą to rozmawiała o nim - chciałem może i coś wyciągnąć, pogadać sam nie wiem. Okazało się iż żona mówi jedno jej a robi drugie - czyli: mi okazuje miłość chce spróbować, kocha się ze mną a jej mówi że ją męczę, że ją denerwuje itp. Pewnego dnia powiedziałem dość tych kłamstw oszustw - na spokojnie powiedziałem jej co o niej myślę o tym że mnie zdradziła i mam już dość i chcę rozwodu.
Cały czas okłamywała że do niczego nie doszło że to zdrada i że mi wszystko wyzna ale się boi. No i wyznała, że zauroczyła się nim - że nie czuła miłości ale była dwa razy u niego pisali dużo ze sobą, za drugim razem będąc u niego przytulili się - takie wyznanie na łagodnie. Powiedziała że jest całkowicie szczera że mnie kocha i nie mam jej zostawiać że wszystko zrozumiała - błagała wręcz. Postanowiłem spróbować kochałem i kocham ją nadal. Po czasie okazało się, iż nadal z nim pisze że utrzymują kontakt, dostałem się do bilingu żony a tam szok.. setki smsów z nim - rekord jednej nocy ponad 120smsów... uhhh. Powiedziałem dość to koniec... Błagała prosiła żebym został że powie wszystko, że nie wie czemu pisała i dzwoniła do niego że to niby nic nie znaczy. Wyznała że jak była u niego to się przytulali i całowała go... Tffu jak sobie o tym pomyśle.. Minął z tydzień - teraz jest kochana walczy o nas o naszą miłość naprawdę się stara i chyba jest szczera.. Ale u mnie coś się zmieniło - po tylu kłamstwach nie wiem czy potrafię. Czasami patrzę na nią i po prostu ją nienawidzę.. Nie wiem czy jest sens i czy warto, czy dam rade... Najgorsze jest to że ona naprawdę żałuje i robi wiele żeby odbudować nasz związek... Ale ja .. ja nie wiem czy dam radę - widzę wszędzie jego...
Jednak zdrada jest zawsze wyborem strony zdradzającej. Jeśli doszło do zdrady, masz prawo tego nie znieść i nie wybaczyć. Możesz z tego prawa skorzystać, zawsze.
Wydaje mi się, że na obecną chwilę jesteś rozbity i nie bardzo wiesz, co dalej.
Po pierwsze, daj sobie czas. Może gdzieś wyjedź, chociaż na kilka dni sam? Zastanów się, co dalej. Muszą opaść emocje, one zwykle są złym doradcą. Potem tak, jak napisał apologises... Poradnia i terapia. Żona dała Ci szansę dwa lata temu, Ty dziś zrób podobnie, potem podejmiesz decyzję. Bez względu na to, jaka ona będzie, będziecie oboje pewni, że zrobiliście wszystko co się dało, dla siebie nawzajem.
U was nie ma żadnego z tych elementów. Ona nie jest szczera, choć Ty naiwnie w to wierzysz, a co za tym idzie nie rozumie co tak właściwie się stało. Ty podświadomie wiesz, że to nie jest do końca tak, wiec się męczysz.
A wystarczy pomyśleć. Ze zdradą jest jedna zasada, zakładasz warianty najgorsze nie najlepsze ( choć większość tak robi). Dorosła kobieta, to nie nastolatka, jeśli jest zauroczona i idzie do faceta to nie po to żeby się przytulać. I nie myśl, o tym ze myślała wtedy ze nie może Ci tego zrobić...
Druga rzecz, takie związki nie kończą się od tak. Ona cały czas go pragnie i to będzie stało na przeszkodzie waszym relacjom. To musi się wysycić, ale musi stać się coś co ich próżni. Kobiety potrafią pielęgnować w sobie uczucia latami...
Zrób coś by poczuła, że Cię traci, jeśli będzie chciała Cię odzyskać, zdecyduje się na szczerość jeśli będzie to warunek.
Cytat
... żona oświadczyła mi, że już mnie nie kocha... przechodziliśmy już przez to samo dwa lata wcześniej, też wtedy oznajmiła mi że mnie nie kocha i chce rozwodu. Niestety w tamtym okresie dużo piłem, oszukiwałem, mijaliśmy się i żyliśmy trochę jak pies z kotem. ... walczyłem o nią, znosiłem upokorzenia, przestałem pić - byłem na terapii - jednym słowem ogarnąłem się i odzyskałem ją i jej miłość... było cudownie dużo miłości, wzajemnej pomocy itp. Po jakimś czasie weszła rutyna, codzienność
... ja biegałem za żoną próbując udowodnić, iż poradzimy sobie z tym, damy rade, że się zmienię jeśli trzeba, że pójdziemy na terapie itp. Były dni, że żona okazywała mi miłość, przytulała, kochała się ze mną czule, dawała jasne znaki że chce - chwilami jakby nic się nie stało. ... codziennie humorki żony typu: chcę cię, kochaj się ze mną, po chwili odejdź nie dotykaj itp. Masakra. ... czułem się winny. Ale za każdym razem zatrzymywała mnie, żebym został. Z tego wszystkiego odwaliło mi trochę. .... zbliżyła się do swojego kolegi z pracy, bo on ją tak świetnie rozumie jest miły, czuły itp. uhhh... serce mi pękło... był ważniejszy ode mnie. ...czułem się oszukany, upokorzony - żona kocha się ze mną, całuje przytula, okazuje miłość, a jednocześnie jest on. ... Sytuacja między nami poprawiała się, była czuła kochana - pomimo iż wyprowadziłem się, większość nocy spędzałem i tak w domu z nią. ... Okazało się, iż żona mówi jedno jej, a robi drugie - czyli: mi okazuje miłość, chce spróbować, kocha się ze mną, a jej mówi że ją męczę, że ją denerwuje itp. ... No i wyznała, że zauroczyła się nim - że nie czuła miłości... że jest całkowicie szczera, że mnie kocha i nie mam jej zostawiać, że wszystko zrozumiała - błagała wręcz.
Po czasie okazało się, iż nadal z nim pisze, że utrzymują kontakt, dostałem się do bilingu żony a tam szok.. setki smsów z nim - rekord jednej nocy ponad 120smsów... uhhh. Powiedziałem dość to koniec... Błagała, prosiła żebym został, że powie wszystko, że nie wie czemu pisała i dzwoniła do niego, że to niby nic nie znaczy. ... teraz jest kochana, walczy o nas, o naszą miłość naprawdę się stara i chyba jest szczera...
Czasami patrzę na nią i po prostu ją nienawidzę... Nie wiem czy jest sens i czy warto, czy dam rade... Najgorsze jest to, że ona naprawdę żałuje i robi wiele, żeby odbudować nasz związek... Ale ja... ja nie wiem, czy dam radę - widzę wszędzie jego...
Słabo... zresztą, to picie o tym też świadczy, że trzeba było się kiedyś otumaniać alkoholem, by jakoś dało się żyć. Ale skoro już udało Ci się zdobyć tą kobietę i wyjść z picia, to musisz zrozumieć kobietę, że ona nie będzie posługiwała się naszą męską logiką, że to jest istota emocjonalna, na którą kobiece emocje mają większy wpływ niż na innych. I to czego doświadczasz, to są te jej tylko emocjonalne zmagania samej ze sobą. W jednej chwili Cię kocha i pragnie, w innej już nienawidzi - bo jako kobieta, dostrzega Twoją męską słabość, pomieszanie, które nienawidzi, bo czuje się przy takim facecie niepewna jutra - a winnym momencie czuje wieź.
Okazałeś trochę siły, wyprowadziłeś się, pokazałeś, że jej takiej nie chcesz - i masz znowu zakochaną kobietę. Ale jednocześnie znowu walczysz ze świadomością własnej słabości, a jej przejawem jest głos, który nakazuje martwić się silniejszą męską konkurencją. Nie w sensie fizycznym, bo może byś konkurentowi i nastukał, ale w sensie takim, że u niego żona ujrzała spełnienie deficytów jakie posiadasz w jej oczach. Ona przecież jego definiowała jako tego magicznego elfa, czułego, troskliwego i takie tam pierdoły... ale to były jej wyobrażenia potrzeb.
Kobieta, jako kłębek emocji, potrzebuje emocji tak jak my smacznego obiadu. Nie nauczyłeś się zapewniać jej tych emocji, więc poszukała ich sobie przez jakieś SMSowe flirty - ile to można sobie w czasie ich wyobrażać, ile uniesień, wzruszeń :_jezyk - to wszystko sobie uzupełniła, nie otrzymując wcześniej tego od Ciebie. Nie wiń jej za to - bo to istota emocjonalna, jej decyzjami, wyborami - będą zawsze kierować emocje, a nie żelazna logika i rozum, czy nawet przyzwoitość. Kobiety mają taką już swoją naturę, więc dobrze jest to zrozumieć i zaakceptować, by nie ranić się swoim wyobrażeniem jej, jako osoby operującej naszą męską logiką. Na kumpla za takie numery jak nielojalność, można się obrażać - na kobietę już nie.
Musisz wiedzieć jedno: nie zapewniasz emocji jakich pragnie kobieta, tych miłosnych uniesień, adoracji, wzruszeń - każda z jaką byś nie był, zrobi dokładnie to samo, poszuka ich na zewnątrz związku. Każda kobieta z jaką byś nie był. A że ona zdała już sobie z tego sprawę, czym grozi jej taka zabawa - to tylko dobrze. Ona wybrała Ciebie - ciesz się z tego. Dbaj o jej emocje, zapewniaj je - bo gdy spoczniesz na laurach z piwem przed TV - to będziesz miał powtórkę z rozrywki.
Przeszkadza Ci świadomość, że mogła chcieć innego samca? Mogła. Miała do tego prawo. Ale jest zawsze z tym, który jest najsilniejszy, to z nim ma seks, jemu rodzi dzieci. Utrzymanie się w siodle, zmuszenie jej, by się określiła, kto jest ważnym w jej życiu - bezcenne. Jeśli zaś będziesz się z tego powodu że nieustannie konkurujemy i musimy konkurować o prawo do kobiety jako samce, rozczulać się, dramatyzować i katować - to lepiej ją zostaw dla tego silniejszego, który będzie miał głęboko w D, jaka była jej przeszłość i że z Tobą sypiała - on będzie korzystał i się nią cieszył, bo nie będzie ciężkim rozżalonym na świat frajerem wszędzie widzącym konkurenta. :cacy
Zawsze masz jakiś wybór.
Są dni że jest cudownie nie myślę zatracam się. Kocham ją nadal ale boję się że już nie potrafię, nie ma już tego czegoś, coś się wypaliło. Jak jej nie ma to tęsknię, wyczekuje sms-ów, ale jak już jest to robi się jakoś tak... Hmmm.. wracają wątpliwości, uczucie zawodu rozczarowania... Pytałem niejednokrotnie dlaczego to zrobiła?? - nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć dlaczego... a ja nie potrafię tego zrozumieć jak można zaryzykować tyle dla kilku chwil - swoją osobę jestem wstanie zrozumieć ale dlaczego poświęciła dzieci, dom, prace a nawet i siebie. Twierdzi że się tylko zauroczyła ale czy aby na pewno. Nie potrafię już jej zaufać, po tylu kłamstwach mam wrażenie że ciągle mnie okłamuje, że coś ukrywa.. Ostatnio nawet przyłapałem ją na drobnym ale zawsze kłamstwie... Rozum mówi zostaw - nie zasługuje na drugą szansę po tym wszystkim a serce - poczekaj a może...
Na chwilę obecną faktycznie daj sobie czas, bo z biegiem czasu dochodzimy do ładu z samym sobą. Zacznij zajmować się sobą, odetchnij od jej towarzystwa.
Co do jej zachowania zawsze jest ryzyko że przeszła do podziemia, bo często tak bywa że jak kochaś nie daje jej pewności że ją nie zostawi to trzyma Cię w rezerwie. Dlaczego tak podejrzewam ?
Cytat
Myślę że ona powinna zacząć od odbudowania zaufania a nie na powtórkach kłamstw.
Cytat
Cytat
Udało się komuś poradzić z tym wszystkim, żyć dalej bo ja jakoś nie umiem.. Wiem za wcześnie... Wiem jedno chce odejść, rozwodu...
Co lepsze zacząć życie od nowa bez tej ukochanej osoby czy tkwić w związku niepewnym jutra...
"Przepraszam to moja wina żałuję teraz wszystkiego ale nie mogę cofnąć czasu - musisz mnie zrozumieć, wybaczyć i dać mi szansę i już nigdy do tego nie wracać"
Słowo w słowo słyszę to za każdym razem jak zaczynam tą rozmowę. Dosłownie. Wiem jak się czujesz, podejrzewam, bo każdy przeżywa to po swojemu, choć schemat jest podobny.
Próbowałem i to bardzo mocno wręcz czasem nawet i trochę na siłę czasem wbrew sobie i nawet chwilami udawało się jakoś przezwyciężyć ten żal, poczucie krzywdy. Nawet i myślałem z żoną o kolejnym dziecku - wiem głupie to no ale pomyślałem że da mi to pewność że jest tylko moja i moja. Minęły dopiero albo i nawet aż 2 m-ce od momentu jak dowiedziałem się o zdradzie, miesiące ciężkie, trudne i bolesne zarówno dla mnie i dla żony. Wydawało się, iż coś się udało - pozbierałem się, zaakceptowałem i zrobiłem krok na przód. Niestety nic bardziej mylnego boli tak samo jak na początku a może i nawet bardziej, kocham ją strasznie i bardzo bym chciał to jakoś poskładać do kupy ale już nie potrafię, nawet nie wiem czy chcę. Uczucie żalu, złości a nawet i wręcz nienawiści jest zbyt silne i ten strach o to co jeszcze może się wydarzyć co jeszcze się dowiem. Najgorsze jest to udawanie że nic się nie stało wobec własnej rodziny, znajomych a nawet i w obecności tego jej "przyjaciela" bo "jak to by było gdyby to się w pracy wydało" - dlaczego to ja mam się zmagać z konsekwencjami jej czynów a nie ona, dlaczego to ja mam się poświęcać - jestem już kłębkiem nerwów. Czuję się strasznie upokorzony i wiem że to głupie ale czuje, że rozwód dopiero przyniesie mi ukojenie, ten długo wyczekiwany spokój. Nie zależy mi na upokorzeniu żony podczas rozpraw itp. ale nie ukrywam że chciałbym aby w jakimś stopniu "dostała to na co sobie zasłużyła" zdradzając i oszukując mnie...
ona powinna zmienić pracę żeby nie widywać tego gościa ale najwidoczniej to jej nie przeszkadza... panie kolego, niema co kombinować, skoro zamierza zamieść wszystko pod dywan i udawać dalej... to może ma pan rację, uwolnić się od tego chorego układu i tyle... przestać patrzeć na to wszystko... wyjechać i zacząć wszystko od nowa... bez niej... powodzenia
Zastanów się czy nie lepiej by było wyprowadzić się i pokazać jej jak dużo straci .
Zaraz ktoś się odezwie ze ,,porzucisz rodzinę",a co ona robi?
Może zostawienie jej samej z płaceniem rachunków,obowiązkami dnia codziennego ,rozmowa tylko o dzieciach byłoby lepsze niż prośby,żale i niespełniające się obietnice?
Mógłbyś odpocząć od niej ,zajmować się dziećmi ale na swoich warunkach.Ona mając mniej luzu,więcej obowiązków mogłaby się ogarnąć/lub nie/Nie byłbyś wieczorną niańką .Zmądrzeje ?niech to udowodni;zmiana pracy,zero samotnych wypadów itd..i wtedy rozmowa co dalej.
Ty zamiast głowić się czy włączyła szwendacza idź z kolegą pograć w piłkę,albo obejrzyj z nim mecz.Jutro wsiądź na rower jak pogoda pozwoli i pedałuj jak najdalej a wieczorem na basen.Ona do koleżanki a Ty w domu?dlaczego nie odwrotnie?
Uprzedź jej rodziców gdzie ją swędzi i co jej chodzi po głowie oraz do czego to doprowadzi.Powiedz im że robi wszystko by zostać rozwódką.Że może wróci do nich bo ...sprawę kredytu trzeba będzie rozwiązac.
Fajnie jest powiedzieć sobie, że zrobiłeś wszystko co mogłeś. O ile to Twoja działka. Uwłaczające jest, gdy czujesz się wykorzystywany . Mało ważne jak bardzo Twoja żona nie radzi sobie ze swoimi uczuciami. Jest dorosła i tylko ona może zadecydować za siebie. Pojęcie swojej wartości i szacunku to uczucia bardzo subiektywne. Między innymi dlatego istotne jest być naprawdę samemu uczciwym i w porządku.
Zupełnie inaczej jest z szacunkiem żony dla Ciebie. Dopóki Twój brak stanowczości pozwala jej na dalsze wahania, dopóty jej szacunek też będzie bylejaki. Jedną z ważniejszych i zdaje się szczerych uwag jakie sam usłyszałem była uwaga o mojej stanowczości. Dopiero gdy walnąłem głośno w stół, powiadomiłem że chcę rozwodu, moja żona dostrzegła we mnie mężczyznę. Zanim tak uczyniłem też byłem jej zabawką, też były przyciąganie seksem i odpychanie zachowaniem. Możesz się starać podręcznikowo, pomagać w obowiązkach, zmuszać do rozmów jak radzą w mądrych fachowych pismach dla kobiet, ale równie ważne jest być facetem. Zdecydowanym i pewnym. Jak na ironię taka zmiana pomogła w uratowaniu małżeństwa i swojego poczucia godności nie tylko mnie. Przeczytaj B40 w wątku "zdrada/na razie/emocjonalna" , doczytasz dokładnie to samo. I nawet gdyby miało się nie udać, będziesz już w innym miejscu, gdzie obecność Twojej żony i jej chimery nie będą miały wpływu na Twoje poczucie szczęścia.
Poszukaj mieszkania/nie nory/po tym jak zbierzesz dowody,napiszesz pozew i będziesz gotowy by odejść .
Ominie cię przytulanie,seks,rozterki itd jeżeli załatwisz to jednym cięciem w tym samym dniu wyprowadzka i informacja że to koniec mydlenia oczu"
Ona nie będzie ,,tuż obok"więc to uczucie samotności sam sobie wykreujesz.
Dwa lata temu w walce z nałogiem ktoś ci pomógł,te drzwi chyba nie są zamknięte i możesz wrócić po wsparcie.
Już teraz trzeba sobie zagospodarować czas po pracy by w przyszłości nie gapić się w sufit i nie rozczulać nad sobą.
..,, jak opadnie ten emocjonalny kurz dobrych czy złych emocji pozostaje jedno złość, rozczarowanie, żal i to uczucie samotności pomimo iż jest tuż obok...."myślę że idąc ty tokiem rozumowania daleko nie zajdziesz.
Już teraz dołujesz się na własne życzenie.Jesteś wróżką???
Nie będzie obok ciebie żony ale czy ty będziesz przez to gorszy,lepszy,mądrzejszy,głupszy? nie,tylko otoczenie się zmieni.
Zamiast myśleć o tym jaki będziesz/????/nieszczęśliwy bo coś się kończy ,zastanów się jak być szczęśliwym bo...coś się zaczyna.To nie zależy od niej ale od ciebie.
Nie jest powiedziane że po zamieszkaniu osobno nie będziesz z żoną świetnie się dogadywał ale nie jako partner ale jako rodzic wspólnych dzieci ,jak ktoś z przeszłości.
O przyszłość musisz powalczyć ze sobą ,nie z nią.
Nie byłeś w tym związku aniołem ,swoje też masz za uszami ona przetrzymała wtedy Ty dasz radę teraz.Żale,pretensje cię zniszczą.Znajdź ujście dla złej energii w wysiłku fizycznym ,nie psychicznym.
Szukaj wsparcia wśród rodziny i znajomych którzy wiedzą o abstynencji,spędzaj czas z dzieciakami.
Z tym czy się spotkałem z reguły partnerzy najpierw walczą później mówią o separacji, rozwodzie. Powiesz może coś więcej o tym piciu. Czy piłeś bo lubiłeś czy piłeś bo widziałeś że coś jest nie tak. Wybierając najprostsze, błędne rozwiązanie?
Na moje Twoja pani jakoś za często się w Tobie odkochuje, jakoś lekko przychodzą jej myśli o separacji, rozwodzie. Powiedzmy sobie że czuję "pismo nosem".
Oczywiście za każdym razem jesteś winny TY. No bo przecie'ż nie ona. Spróbuj sobie przypomnieć jak to było poprzednio. Kiedy zaczęła się przygoda z alkoholem". Widzę że Twoja Pani zna Ciebie lepiej niż siebie. Powiem coś okrutnego ale opowieści o przytulaniu wstaw między bajki. NIE WIERZĘ W TO. Gdy dorosła kobieta ląduje u faceta w domu, razem na pokoju to nie po to żeby się przytulać. Nasze panie uwielbiają sprzedawać nam takie kawałki - BAJKA.
Poturbowany obawiam się że cały czas będziesz odpalał bomby (niby nie petardy) a Pani się przyzwyczai.
Pamiętaj najważniejsze -KONSEKWENCJA W DZIAŁANIU. Zbierz dowody, nic nie mów, stań się przeźroczysty. Nie pytaj nie oczekuj odpowiedzi - bo uczciwej i tak nie otrzymasz. Ot kolejne mydlenie oczu.
Zahasłowany telefon, hasła do FB - stary to koszmarny żart??? Po daniu szansy telefon leży na widoku, dowiesz się o nowym "tajnym" numerze - KONIEC, jeden kontakt z typem - KONIEC, jedna uwaga na Twój temat - KONIEC.
Tak wygląda dawanie szansy. U Ciebie rozbisurmaniona pannica robi co chce. Nadal są tajemnice, miotasz się co zrobić.
Zacznij działać. Podsłuch, GPS - DOWODY. Pamiętaj nie odpalanie bomb. Ale jednej konkretnej wraz z załącznikiem w postaci pozwu.
Powiedz jak ona ma czuć się zagrożona, ma traktować Ciebie poważnie skoro w niczym nie jesteś konsekwentny. Łykasz bajki o przytuleniu, będę szukać pracy ale nie mam czasu, telefon, FB - to jej prywatność.
Chłopie nie chcę być złym prorokiem ale obudzisz się z ręką w nocniku lub.... na grzyby do lasu się nie zapuszczaj. Większość z nas została by odstrzelona ze względu na nasze poroże (wyhodowane za naszym cichym przyzwoleniem).
Odpowiadając na twoje pytania betrayed40 na początku piłem jak każdy (w większości) po pracy i przy okazji, wiadomo potem tych okazji było więcej - no nie oszukujmy się rozpiłem się. Po jakimś czasie mieliśmy swoje ścieżki ja po pracy piwko z kolegami a ona koleżanka.. No i ta jej cała koleżanka tak naprawdę rozwaliła wszystko... No wiem bez winy nie jestem.. Gdy za pierwszym razem usłyszałem, że żona mnie nie kocha i chce rozwodu to tak jakby ktoś rozjechał cię walcem - ale jak?? Rozumiałem w tedy, że rozwód z jej strony był uzasadniony ale przestać kochać? No jak? Przecież nie da się tak o? Wiem coś o tym wobec tego co zrobiła i tak nie potrafię przestać jej kochać - ale ona potrafiła... Hmm.. Za drugim razem, niby kryzys jest źle i nagle to samo nie kocham cię chcę rozwodu... i nagle w tle on... No masakra... Teraz twierdzi że kocha tylko mnie, żałuje, chodzi nawet na terapię że to wszystko nic dla niej nie znaczyło - no ale zrobiła co zrobiła... A w momencie zdrady znaczyło i to najwięcej porzuciła mnie, dzieci - miała gdzieś co ja sobie pomyśle co się ze mną stanie... Najgorsze jest to że mam to wszystko nagrane, sms i cały czas w głowie słyszę jej słowa jak to się wkręca i to że ja to nawet mógłbym się o wszystkim dowiedzieć... Najbardziej wpienia mnie ta jej psycho koleżanka pchająca wręcz w ramiona kolegi: na nagraniach słychać jej komentarze typu: a czemu ty się nie chcesz z nim przespać itp. wręcz pochwalanie jej poczynań. Kocham ją i nie wiem jak mam odejść i czy potrafię... To zawieszenie najgorsze...
A ta koleżanka to chyba już dawno powinna przestać istnieć;
Mam nadzieję, że już nie pijesz; bo jeśli tak, to chyba powinna Cię zostawić;
Cytat
5 min by się nie zastanawiała, zostawiła by Cię od razu, gdyby miała sponsora. Naprawdę tego nie wiesz ?
W tym czasie spędziliśmy z żoną sporo miłych i mogę powiedzieć szczęśliwych chwil - było już prawie idealnie no i w chwilach tak zwanego spokoju, szczęścia wszystko zaczęło wracać do mnie jak bumerang - cała ta zdrada, jej oszustwa i to pytanie "jest tak dobrze więc dlaczego to zrobiła". Postanowiłem pójść do terapeuty by sobie to jakoś poukładać, coś może zrozumieć i kolejny kubeł zimnej wody. Zrozumiałem tylko, że nie jestem jeszcze gotowy że zbyt dużo oczekuje od siebie i powinienem poukładać to sobie wszystko - czułem się jakbym cofnął się do początku. Opisał mi jak to działa z psychologicznego punktu widzenia i uświadomił że ta moja kobieta też nie jest jeszcze gotowa. Rozwaliło mnie jego zdanie na pożegnanie: "Bardzo ci współczuje bo wiem przez co przeszedłeś i jak teraz cierpisz." Postanowiłem że powinniśmy się rozstać spróbować żyć osobno - oczywiście na tyle ile to możliwe mieszkając dalej razem, że zobaczę jak się zachowa jak poczuje że jej uciekam czy będzie się dalej starać - walczyć, czy też poczuje wolność i uderzy do tego swojego amanta. Powiedziałem jej o rozstaniu no i niby ok. zgodziła się ale po chwili płacz, przytulanie, słowa że nie potrafi ode mnie odejść, że nie jest wstanie zdjąć obrączki że ja mam to zrobić. Powiedziałem jej że zdjęcie obrączki to jej decyzja i to że się rozstajemy ma być próbą dla nas - no i podsumowałem "przecież dwa razy już ją zdjęłaś więc potrafisz". Najśmieszniejsze jest to że po godzinie zdjęła obrączkę choć twierdziła że nie potrafi. Wybuchłem skwitowałem to słowami "widzisz a jednak do trzech razy sztuka - szybko sobie z tym poradziłaś".
Mała kłótnia i od razu wyszła do koleżanki ehhh - szkoda słów...
Jak tylko przetrwać takie rozstanie tzw. abstynencie do niej gdy kocha się tak mocno że samo przebywanie blisko niej jest trudne jak cholera... Macie jakieś sprawdzone metody???
Cytat
jeżeli to jest problemem to wyjściem będzie przebywanie daleko od niej.
Bedziesz miał czas ochłodzić emocje,jeszcze raz przeczytać zarówno to co pisalismy jaki to co sam napisałeś.
Nie dociera do Cibie że przebywanie na jednym metrażu nie pomaga??
Nie potraficie się ze sobą komunikować więc o kłótnie nietrudno.
Im ich więcej tym więcej pretensji,wywlekania brudów,uszczypliwości.
Komentarz doklejony:
wziąłeś się za jakiś sport?Na napięcie w głowie i dolnych partiach najlepiej dać sobie wycisk.
Dobrze Ci tam gdzie jesteś, wygodnie to siedź tylko zamiast czekać na wielkie poruszenie w sercu żony zmień siebie.
Opieka nad dziećmi na zmianę z nią, najlepiej ustalić stały grafik. Reszta czasu Twoja, terapia, sport, spotkanie z kolegą, zmiana garderoby, dbanie o siebie. Zero użalania się, więcej działania.