Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Dziś dowiedziałem się, że żona mnie zdradziła... jesteśmy 9 lat ze sobą, 2 lata po ślubie, dzieci nie mamy...
Nie wiedziała od czego zacząć, powiedziała, że już od jakiegoś czasu się mijamy, zdradziła mnie, stwierdziła, że się pogubiła i że się wyprowadza.
Zapytałem czy go kocha?
-nie wiem...
Czy mnie kocha?
- nie wiem...
Zapytałem czy wyprowadza się do niego?
- nie...
Oboje się poryczeliśmy.... 3 razy wychodziła... w końcu pojechała...
Kocham tą dziewczynę nad życie... Byliśmy ze sobą od czasów szkolnych... byliśmy swoimi pierwszymi... Przeszliśmy wiele jak to w ciągu 9 lat... dla mnie to 1/3 życia...
Jak odzyskać miłość mojego życia... jak sobie z tym poradzić
Witaj Piecyk
Mało piszesz o Waszych wspólnych relacjach, co Twoim zdaniem spowodowało że pogubiła się Twoja żonka ?
"nie wiem..." to stara śpiewka zakochanych partnerów. Jedno co mogę Tobie doradzić to nie wierzyć w to co do Ciebie mówi, sam musisz dotrzeć do prawdy.
Cytat
Byliśmy ze sobą od czasów szkolnych... byliśmy swoimi pierwszymi... Przeszliśmy wiele jak to w ciągu 9 lat... dla mnie to 1/3 życia...
to w tej chwili nic nie znaczy, przeszłość. W chwili obecnej zadbaj o siebie, jak masz kogoś z kim możesz porozmawiać (koledzy, przyjaciel, rodzice ) to rozmawiaj z nimi.
od jakiegoś czasu się mijamy, zdradziła mnie, stwierdziła, że się pogubiła i że się wyprowadza.
Zapytałem czy go kocha? -nie wiem...
Czy mnie kocha? - nie wiem...
Zapytałem czy wyprowadza się do niego?
- nie...
Oboje się poryczeliśmy.... 3 razy wychodziła... w końcu pojechała...
Kobiety to w większości wspaniałe istoty emocjonalne. Kobieta może swoim rozumem kochać, być przywiązana do Ciebie, ale na jej działania ogromny wpływ ma od zawsze jej podświadomość, co przekłada się na jej emocje.
Zupełnie szczerze jej rozum odpowiedział Ci, że logicznie tkwi ona w zawieszeniu - nic nie wie. Rozum jej może ją oszukiwać, że jest przywiązana i kocha, ale jej emocje i jej podświadomość, tak nią pokierowały, że jak mówi - pogubiła się i zdradziła.
Ten proces należy rozumieć w sensie kobiecych emocji.
Skoro napisałeś, że się mijaliście, to oznacza, że rutyna i przyzwyczajenie, nie wzbudzało w tej kobiecie żadnych pozytywnych emocji.
Jako istota emocjonalna, została przez Ciebie zagłodzona, gdyby od dostarczanych emocji zależało życie, to dawno padła z głodu. A kobiety nie są w stanie zbyt długo funkcjonować na emocjonalnym głodzie, więc gdy pojawiło się cokolwiek, co wyzwoliło emocje, choć rozum mówił, że to świństwo, zdrada i głupota, emocje nakazały jej ulec i zdradzić. Ona nazywa to, że się pogubiła.
A potem, popełniłeś kolejny straszliwy błąd.
Wygasiłeś w niej emocje, mało - okazałeś coś, czego podświadomość kobieca nie znosi - poryczałeś się, okazałeś swą słabość jako facet. :rozpacz
Silny facet, świadom mechanizmów jakie tu zaszły, prawdopodobnie poradziłby sobie w jeden z kilku możliwych sposobów - on musiałby ten wygaszony emocjonalny kobiecy piec ponownie rozpalić:
Silny samiec bierze na klatę zdradę. Trudno - stało się, a że on w tej okolicy dominuje, a to jest jego ukochana samica, więc...
a/ wyzwala w niej emocję kary, by mogła pojawić się ulga (emocja: komfort) wybaczenia;
b/ pokazuje jej swoją siłę, dominację, o ile to możliwe, uprawiając z nią seks i zacierając w niej pamięć przyjemności (emocji) po innym facecie;
Wyznania pewnej dziewczyny, jak to ją zgwałciło dwóch pijanych facetów. Trauma tak wielka, że chciała się zabić (emocje), do domu przyszedł mąż, zobaczył ją w misce pobitą. Opcja była taka, że oboje pogrążą się w żalu i wstręcie do zdarzenia, przez lat kilka będą się z tym musieli zmierzyć, seks jako coś, co się źle kojarzy - ale facet był jak to mówią, po byku - wkurzył się na zdarzenie... jak jej nie przywali z pięści (okazał siłę i dominację), a potem zaciągnął i... też zgwałcił - okazując w tak prymitywny sposób "wybaczenie". Zastąpił emocję przykrego zdarzenia sobą i swoją energią, dominacją - tą legalną. To działanie było tak chore, nieprzewidywalne, i tak silnie emocjonalnie, że poprzedni gwałt był pamiętany już jako coś słabego, przeszłego - i dużo łatwiej było obojgu się z tym uporać. Trauma tego, że ktoś ją zdominował, okazał siłę - została zastąpiona przez męża i jego siłę i dominację.
c/ silny facet nie pyta kobiety, czy ona go kocha - bo jej emocje są w proszku i tego nie wie, a jego zadanie jest, by te emocje znowu się pojawiły - silny facet mówi kobiecie, że wybacza - i raz jeszcze, guzik go to obchodzi, czy ona go kocha, czy nie - silny samiec uważa, że to jest jego na tyle wartościowa "samica", że warto z nią być, on chce z nią być, więc on wie, że ma zapewnić jej właściwą ilość pozytywnych emocji - a i ona nie jest zmuszana do myślenia, zastanawiania się, czy go kocha, czy nie, bo dla kobiety jest to dość przykry proces myślenia o tym - ona ma prosty przekaz: ona jest jego, i nie może być inaczej.:cacy Zero zastanawiania się i dylematów - on ma obowiązek za nią w tej materii decydować, bo tak od wieków silni mężczyźni zdobywali kobiety - podobała się, to za włosy i do szałasu... Głupi o zdanie by tylko pytał...
Najpierw więc musi pojawić się akt wybaczenie i seks, potem emocje.
Skąd? Klasyka męskiej intuicji - po to poznajemy kobiety, by wiedzieć, co wyzwala emocje w kobiecie, gdzie jest ten przełącznik, po którym zaszaleją. Dla jednej będzie to nowa bluzeczka czy buty, dla innej teatr czy kino, dla innej restauracja, dla innej noc w Paryżu czy perły.
Cytat
3 razy wychodziła... w końcu pojechała...
Miałeś aż 3 razy szansę, na okazanie swej męskiej siły i dominacji. Okazałeś za to słabość, którą psychika kobieca ekstremalnie gardzi - więc już nie wróciła.
Zagłodziłeś ją emocjonalnie, mijaliście się - więc biologia kobiety i jej podświadomość uznała za nią, że czas na innego samca, który uruchomi w niej upragnione emocje.
Musisz się spojrzeć w lustro, czy dasz radę być na tyle silnym facetem, by przejść ze zdradą do porządku dziennego, czy po czymś takim, będziesz zdolny uruchomić w tej kobiecie pozytywne emocje i odzyskać swą utraconą pozycję.
Męska psychika jest jednak na tyle porąbana, że uruchomił się mechanizm zabezpieczający nas przed zabiciem przez silniejszego samca - podświadomość męska nakazuje odejść od takiej kobiety, oddać pole silniejszemu lub sprytniejszemu, któremu udało się zagrać na kobiecych emocjach.
Jak jesteś słabym samcem - nie poradzisz z tym sobie, albo będziesz udawał, że sobie radzisz - a gdy podejmiesz próbę powrotu, zakatujesz ją i siebie pamięcią o tym zdarzeniu.
Jak jesteś silnym facetem, olejesz zdradę znając już teraz popełnione przez siebie błędy i biorąc na klatę fakt braków w swoim wykształceniu, jak działają na kobietę kobiece emocje, to są inne różniące się od nas wspaniałe istoty - ceniąc sobie bardziej fakt odzyskania takiej kobiety.
Masz samczą siłę - dostarczysz zawsze kobiecie emocji.
Jesteś memłon - zagłodzisz potrzebę emocjonalną kobiety, poszuka więc ich u innego.
Ramirez, czego Ty się nałykałeś? Szaleju ? Chcesz z Piecyka lodówkę zrobić ?
Piecyk, wierz mi, ona wróci z błaganiem o łaskę, bez tych wszystkich zabiegów. Kwestia czasu. Właśnie niech Ci tylko do głowy nie przyjdzie, cokolwiek robić w jej kierunku, bo dopiero sobie biedy napytasz.
Cytat
Oboje się poryczeliśmy.... 3 razy wychodziła... w końcu pojechała...
A pewnie, szkoda się tak od razu rozstać z wygodnym posłaniem, stąd te 3 razy. Musiała sprawdzić poza tym, jak silnie jesteś od niej uzależniony. Jeśli za każdym razem błagałeś, aby została , to kiepsko, bo wie, że ma Cię w garści. Jeżeli nie błagałeś, to najprawdopodobniej wracała, bo nie mogła zrozumieć, że kończy się jej królowanie.
Mi bardziej odpowiada to co pisze ramirez, jednak z drobną uwagą, że nie muszą to być pozytywne emocje, ale po prostu emocje.
Najlepiej olać Ją ... to też wzbudzi emocje Skup się a sobie i swoich potrzebach, rozwoju, hobby, a ją olej.
Nie licz na pewno na rozmowę konstruktywną z Nią.
Jak bardzo chcesz, by została, to się Jej o to nie pytaj, tylko powiedz, że MA zostać. Ale lepiej chyba zadziała jak powiesz, że ma spadać i więcej się nie pokazywać, a potem skupisz się na sobie.
Nic nie możesz zrobić, żeby wróciła, bo to jej decyzja a nie twoja.
Ten czas, być może chwilowej, samotności przeznacz dla siebie. Popatrz w lustro i na swój tryb życia, może trzeba coś poprawić.
Niestety słabo widzę jej powrót, jeżeli jesteście ze sobą od zawsze i byliście dla siebie pierwszymi. Może rozejrzała się dookoła i zauważyła innych samców.
Szansa jest w tym, że po tylu latach bycia razem ona się do ciebie przyzwyczaiła i nawet jeżeli spróbuje innego pana, to myślę, że mogą jej przeszkadzać przyzwyczajenia tego nowego, to jak siada, jak myje zęby, co ogląda w tv, jaką pozycję najbardziej lubi w łózku itd.
I wtedy może do ciebie wrócić, ale czy ty będziesz w stanie przyjąć pod dach panią testerkę?
Ramirez, czego Ty się nałykałeś? Szaleju ? Chcesz z Piecyka lodówkę zrobić ?
To bardzo trafna uwaga;
Łatwiej z Lodówki Piecyk zrobić niż odwrotnie, naprawdę ;
Komentarz doklejony:
Piecyk,
Cytat
Oboje się poryczeliśmy.... 3 razy wychodziła... w końcu pojechała...
Potraktowałeś ją jak kogoś przy zdrowych zmysłach; Gdybyś zdecydował za nią, ją z zaskoczenia wywalił, porządnego kopa w jej szanowną zasadzając, okienkiem od piwnicy by pewnie wlazła i nie chciała się ruszyć
No niefortunnie to zdanie z lodówką wyszło. Mnie chodziło o to, że Piecyk pewnie fajny, ciepły i do rany przyłóż człowiek, więc przerabianie go na prymitywnego neandertala spowoduje, że zgaśnie w nim to , co najcenniejsze . Ok, zamieniam lodówkę na blaszaną kozę.
Gdybyś zdecydował za nią, ją z zaskoczenia wywalił, porządnego kopa w jej szanowną zasadzając, okienkiem od piwnicy by pewnie wlazła i nie chciała się ruszyć
Tak by było, gdyby Piecyk był w stanie wcześniej wyzwalać z tej kobiecie jakiekolwiek pozytywne emocje. A oni już... się mijali. To, że Piecyk nie reagował, było źródłem tych trzech powrotów i wyjść - to Piecyk pozostawił dla niej tę decyzję, czy ona chce zostać z nim, czy ma odejść.
Gdyby wziął ją za włosy i wywalił - ułatwiłby to jej, po prostu sprawa byłaby banalnie prosta: "Piecyk nie wzbudza emocji, wyrzucił ją ze swojego życia - czas zacząć życie bez niego, w poszukiwaniu kolejnych emocji."
Czy wyzwoliłby emocję poczucia straty? Być może, zależy od przyczyny, jak to mijanie się u nich wyglądało. Może byli już ze sobą z przyzwyczajenia, mocno sobą znudzeni, gdzie wszystko stało się takie banalne i znane. Wtedy takie rozstanie jest ulgą - uwolnieniem.
Jest w kobiecie emocja winy za zdradę, widzi emocje płaczącego Piecyka który wzbudza litość i przywiązanie, więc nie może zdecydować się odejść.
Piecyk okazuje się absolutnie słaby i pozbawiony dominującej męskiej siły, więc ona znajduje w sobie w końcu tę siłę, by w końcu odejść, niby dla przyzwoitości - a on jej na to pozwala, przekonując ją w końcu o słuszności podjętej przez nią decyzji i słabości samca.
Trudno się dziwić Piecykowi - każdy z nas był kiedyś w głębokim szoku, który pozbawia nas męskiej siły i działania, chyba że jedyną na którą się zdobędziemy, jest wyrzucenie kobiety za drzwi. Jak ona doznaje poczucia straty - to chce wrócić, ale jak tam było już wygaszone palenisko... to była więc tylko kwestia czasu, a zdrada i "pogubienie się", było banalnym pretekstem do odejścia, czymś - co kobiety stosują od wieków, by sięgnąć po kogoś nowego, kto na nowo rozpali w nich płomień kobiecych emocji, a czasami tylko brutalnym testem na męską siłę i dominację. Jedna z moich EX zdradziła mnie by się przekonać, czy będę o nią walczył - to pragnienie wyniosła z domu, bowiem żyła legendą, jak to jej ojciec pobił brutalnie konkurenta, nie dał swojej kobiecie prawa dokonania wyboru, jasno sam wszystko ustalił i zaprowadził porządek.
Powiedziałem mi wczoraj jak wychodziła, że jeśli będę chciał aby dzisiaj wróciła mam jej dać znać. Napisałem jej SMS, że ma robić to co jej serce podpowie.
Przyjechała po 2 godzinach... Usiedliśmy, pomilczeliśmy, przepraszała, potem porozmawialiśmy... tak bardziej po przyjacielsku... Nasz związek bazował głównie na przyjaźni... to nie była porywająca miłość z seksem na masce samochodu i kłótniami z rękoczynami. Ona powiedziała mi o swoich wątpliwościach... Czy tak wygląda miłość? Czy miłość to głównie przyjaźń?
Stwierdziła, że boi się, że wyszła za przyjaciela a nie miłość swojego życia.
Ja nie wiem... innej nie miałem, dla mnie to jest właśnie miłość, przyjaźń, wsparcie, wspólny spacer z górki i pod górę. Pożądanie zostało już chyba tylko z mojej strony...
Czuje się jakbym miał zasłonięte oczy i uszy i w ten sposób miał przejść na drugą stronę ulicy. Nie mam nikogo z kim mogę na ten temat porozmawiać. Czy powinienem słuchać siebie i za wszelką cenę ściągnąć ją do domu? Czy postępować wbrew sobie i przestać się odzywać? Wydaje mi się, że powinna poczuć, że mnie straciła, to byłaby "terapia wstrząsowa". Z drugiej strony boję się, że jeśli tak pomyśli, odejdzie na zawsze...
Nie jestem samcem Alfa...
Zawsze wolałem, żeby komuś było lepiej niż mi, nie jestem władczy, ale
Jestem zaradny, odpowiedzialny, z każdej sytuacji zawsze potrafiłem wyjść... pierwszy raz nie wiem co robić...
Dziękuję za wasze odpowiedzi, to jest dla mnie obecnie jedyne wsparcie.
Byliśmy ze sobą od czasów szkolnych... byliśmy swoimi pierwszymi...
Jak to mówią, pierwsze koty za płoty, ale czemu tak późno?.
Zwłaszcza u niej widać takie dziecinne postrzeganie świata; nie mieliście się kiedy go nauczyć;
Cytat
Stwierdziła, że boi się, że wyszła za przyjaciela a nie miłość swojego życia.
nie miała jak tego docenić, jej zdaniem to coś gorszego. Nie przeżyła zawodów miłosnych, więc myśli, że odnajdzie miłość swojego życia, tą jedyną ;
Nasz związek bazował głównie na przyjaźni... to nie była porywająca miłość z seksem na masce samochodu i kłótniami z rękoczynami
piszesz o swoim związku w czasie przeszłym, to podświadomość?
jeśli nie macie dzieci, to ja nie widzę żadnego problemu, naprawdę żadnego
skoro żona sama przyznała się do zdrady to znaczy, że podjęła już decyzję
(z reguły kobiety kłamią do samego końca nawet jak się je złapie za przysłowiową rękę)
przyznanie się do zdrady jest ... takim dodatkowym świństwem ze strony kobiety
bo nie dość, że zdradziła to chce żebyście razem mieli problem a nie tylko ona
...
inna teoria głosi, że chciała po prostu sprawdzić Twoją reakcję na zdradę
czy ją kopniesz, czy będziesz błagał, czy w końcu uwolnisz jakieś emocje? (bo z tego co piszesz miałeś z tym problem - mijanie się)
...
tak czy siak, pozwól jej odejść (ona już nie jest Twoja) ale wyciągnij z tego naukę
aby następnej kobiety nie zagłodzić
a jak ją kochasz to ... czekaj
czekaj aż przekona się, że lepiej jest tam gdzie nas nie ma i wróci
...
a jak nie wróci - to znaczy, że znalazła w końcu to na co w życiu czekała
jeśli kochasz - zrozumiesz
...
"czekaj" nie znaczy leż i się umartwiaj - ŻYJ!!!!
zbuduj swoją odrębność, siłę i niezależność
i odetnij pępowinę jaka Cię z żoną łączy (wyjdzie to Wam obydwojgu na zdrowie)
Powodzenia
Ona powiedziała mi o swoich wątpliwościach... Czy tak wygląda miłość? Czy miłość to głównie przyjaźń?
Stwierdziła, że boi się, że wyszła za przyjaciela, a nie miłość swojego życia...
Opowiedz mi proszę, jak wygląda wiatr!? Tak samo jest z miłością.
Cytat
Pożądanie zostało już chyba tylko z mojej strony...
Wiesz co wywołuje w kobiecie pożądanie?!
Bynajmniej nie opieka, dobroć, ale emocje. Nawet strach.
Jedne z najsilniejszych, to świadomość atawistycznej brutalnej siły samca - to w umyśle kobiecym wywołuje fajerwerki orgazmu.
Obejrzyj w wolnej chwili film: https://www.youtube.com/watch?v=5yZz_...yZz_JNnVBk
Scena od 1:00 godziny, gdzie samiec przedstawia się jako brutalny morderca, i obejrzyj, jak ona reaguje. Boi się i... go pożąda. A jaką ma frajdę, zakochuje się w draniu!
A co ma czuć taka kobieta, jeśli w niej nie wywołujesz żadnych emocji?
Musisz się zmienić.
Dla niej - albo już bez niej, bo to jaki jesteś, jaki masz fatalny męski wzorzec, uczyniło ją teraz nieszczęśliwą i szukała emocji, "pogubiła się".
Słonia można nauczyć tańczyć, mężczyzna również może nauczyć się, co czyni kobietę szczęśliwą - tę wiedzę powinniśmy otrzymać od ojca, a jak ten zawiódł - to albo uruchamia swą inteligencję i się tego uczy - albo jest tym, którym kobiety wzgardzą.
W normalnym życiu nie ma nigdy partnerstwa, jest dominacja jednej ze stron - i to powinna być męska dominacja, ale nie wolno być palantem.
Gdy jest inaczej - jest to źródłem katastrof i poczucia nieszczęścia, zmarnowania życia swojego, żony czy dzieci.
Cytat
Wydaje mi się, że powinna poczuć, że mnie straciła, to byłaby "terapia wstrząsowa". Z drugiej strony boję się, że jeśli tak pomyśli, odejdzie na zawsze...
I odejdzie.
Bo one są tylko z silnymi, dominującymi facetami, zdecydowanymi, co to biorą od życia co chcą, ale nie czekają, aż będzie im z łaski dane.
Chcesz ją mieć w łóżku, to ją bierzesz i nie pozwalasz odejść. Chcesz się jej pozbyć - pozwalasz jej myśleć, analizować ten brak emocji, marazm, mijanie się. Poszuka ich zawsze poza domem, i jeśli się rozejdziecie, i trafisz na kolejną kobietę - będziesz zaliczał powtórki te same, chyba, że uruchomisz myślenie i wyciągniesz wnioski z nauki, jak być facetem.
przyznanie się do zdrady jest ... takim dodatkowym świństwem ze strony kobiety bo nie dość, że zdradziła to chce żebyście razem mieli problem a nie tylko ona
Chyba raczej chce, żeby ktoś podjął za nią decyzję, jakby coś NIE BĘDZIE NA NIĄ.
Dzięki temu niczemu nie będzie winna. Nie dałeś jej miłości życia, a powinieneś, to był Twój obowiązek, tak nagle jej się przypomniało po tylu latach, więc cię zdradziła . Nie możesz jej wybaczyć zdrady, to też nie jej wina, że urażony cienias jesteś. Chcesz jej wybaczyć i się męczysz, czy jej to wypominasz psując relacje, znowu jesteś winny, że jest jej źle;
Nie zawracaj sobie nią głowy. Miłością jej życia, jak się okazało nigdy nie byłeś i nie będziesz. U was mogło być dobrze, im silniejszy ogień na starcie tym szybciej się wszystko wypala, ona tego nie wie, a tego chce;
Nie po drodze wam od pewnego momentu. Masz swoje życie, ona swoje. nie zmarnuj go na czekanie na kobietę, którą musi kilku porządnie wyciurlać, żeby zmądrzała, choć jest jakaś szansa, że ktoś jej w międzyczasie podpasuje; na jakiś czas, lub do końca; tego nie wie nikt.
Nie żałuj tego co było, staraj się jak najkrócej żyć przeszłością, bo teraźniejszość i przyszłość Ci ucieknie;
Dostałeś szansę od losu na znalezienie sobie takiej, z którą lepiej będziecie do siebie pasować;
Zagrożeniem dla ciebie jest to, że ona wróci, a w tym układzie dalej będzie cię robiła w konia, bo będzie szukała miłości swego życia; bo to jest dla niej najważniejsze;
Piecyk,
Zastanów się czego chcesz, czy mieć kobietę, która widzi w Tobie przyjaciela/kolegę czy widzi w Tobie faceta?
Jeśli to pierwsze to nic nie musisz robić, bądź dalej jaki jesteś, nie podejmuj żadnych decyzji i daj wolną rękę żonie "niech robi co jej serce podpowie".
Ale jeśli chciałbyś być więcej niż przyjacielem, mężem (w znaczeniu nie tylko formalnym) to musiałbyś nieco zmienić się z miśka w coś bardziej męskiego.
Cokolwiek zrobi Twoja żona, zastanów się sam nad swoim podejściem bo będziesz tylko irytował następne swoje partnerki takim rozlazłym podejściem.
Możesz być odpowiedzialny, pracowity i mieć długą listę zalet ale to nie wszystko.
Jeśli jeteś mało konkretny, brakuje Ci charakteru, czekasz biernie niewiadomo na co, wszystko pozostawiasz w rękach kobiety - to nie jest to postawa, która kobietom się podoba.
Z jednej strony idziesz jej na rękę, że może podjąć decyzję jaką chce a z drugiej kobiety często wcale tego nie chcą. Przecież często kobiety są niezdecydowane i wcale nie tak wygodnie jest żyć z facetem, przy którym trzeba samej o wszystkim decydować, kiedy ten grzecznie czeka. Już nie wspomne, że coś takiego irytuje, ciężko jest szanować rozlazłego kapcia.
Więc cokolwiek zdecydujesz w sprawie małżeństwa lub cokolwiek zdecyduje żona, jeszcze raz zastanów się nad swoim podejściem, jakie ono daje Ci korzyści, jakie straty i czy może warto zmienić coś w sobie.
Chciałbym się zmienić, nie mam wokół siebie dobrego wzoru "faceta". Jak zmienić się z miśka w faceta. Życie buduje charakter. Mam bagaż doświadczeń z mojego życia i on w pewien sposób ukształtował mój bądź co bądź łagodny charakter lub jego brak. Co mogę zrobić aby obudzić w sobie tego faceta i postawić na nogi mój charakter? Nie mam zamiaru się poddać, nigdy się jeszcze nie poddałem!
Co mogę zrobić aby obudzić w sobie tego faceta i postawić na nogi mój charakter?
Wiesz, z tym zrobieniem coś, to jest dość długotrwały proces, a Ty jesteś teraz w fatalnej kondycji.
Skoro tu trafiłeś, to wiesz już zapewne, że każdy z nas tu na zetce, mówiąc kolokwialnie - skrewił, w materii budowania własnej relacji z żoną, ale nie każdy potrafi się do tego przyznać, lub zupełnie jest ignorantem w tej materii i nie ma sobie nic do zarzucenia.
Pierwszy podstawowy błąd, jaki czynimy w związkach, to traktowanie żony jak równorzędnego partnera.
Drugi błąd - to ignorowanie jej emocji. Jest taki mem, kiedy para leży w łóżku, on zamyślony, a ona się do niego odzywa: "jak możesz tak nienawistnie milczeć!!!?" Oczywiście, nienawistne milczenie jest może dla nas obce, ale nie dla dziewczyn.
Trzeci podstawowy błąd, to niechęć do zmiany siebie w tej relacji na lepsze.
To co możemy zrobić na początku, to pozostać dla siebie autentyczni. A potem, życie z ukochaną kobietą to nieustający wysiłek starań, by nie siąść na laurach. Nie każdy ma taką kondycję, czasami chcemy spokoju - a potem dociera do nas dramat sytuacji: zdradziła, tak jak i Ciebie, i mnie, i pozostałych facetów. Olać to.
Wniosek z tego może być tylko jeden - po to mamy oczy, by widzieć, uszy by słuchać, itd... Uczymy się życia, każdego dnia.
Chcesz mieć kochającą żonę, kobietę - musisz poznać, co jest dla niej atrakcyjne, pociągające, emocjonujące. Ona sama rzadko to powie, czasami możesz się tego domyślać, ale... wieki miną, nim teren rozpoznasz. Pozostaje uczyć się od innych. Na początek, analiza kilku współczesnych romansów dla pań, tych romansideł, których żaden normalny facet by nigdy do ręki nie wziął. :rozpacz
Czytasz, i notujesz, co w bohaterce romansu wywołało dreszcze emocji i zachwyt, punkt po punkcie - a otrzymasz listę potencjalnych celów do realizacji. Jak wiesz, co masz dostrzegać, czego szukać - to analizujesz, zmieniasz swoje działania pod tym kątem, by nie pozostawać w związku jako ten "ja jestem", ale "ja działam i zaskakuję". I to mają być pozytywne zaskoczenia, często na miarę możliwości i portfela.
Chciałbym się zmienić, nie mam wokół siebie dobrego wzoru "faceta". Jak zmienić się z miśka w faceta. Życie buduje charakter. Mam bagaż doświadczeń z mojego życia i on w pewien sposób ukształtował mój bądź co bądź łagodny charakter lub jego brak. Co mogę zrobić aby obudzić w sobie tego faceta i postawić na nogi mój charakter?
"Z kim przestajesz, takim się stajesz". Takiego miśka po części stworzyła Twoja żona, no i misio się po prostu znudził, teraz ma nowego pluszaka. Czy Ty wiesz co to za nowa zabawka ? Od niej się nie dowiesz
NIGDY nie chciałabym, żeby mój mąż powiedział o mnie , że jestem jego przyjaciółką i on na pewno nie jest moim przyjacielem. Mąż jest i ma być facetem, przy którym krew mi się w żyłach gotuje a nie kimś z kim mam ochotę poplotkować.
...,,Czy powinienem słuchać siebie i za wszelką cenę ściągnąć ją do domu? Czy postępować wbrew sobie i przestać się odzywać? Wydaje mi się, że powinna poczuć, że mnie straciła, to byłaby "terapia wstrząsowa". Z drugiej strony boję się, że jeśli tak pomyśli, odejdzie na zawsze..."
ściągniesz ją i wróci bo.... kochasz,bo się boi,bo co rodzice powiedzą.Na przeprosiny wystrugacie dzieciaka,a ona w głowie będzie miała pustkę i wiele miłości...do dziecka.
Jesteście chyba takim,,przechodzonym"związkiem gdzie siłą rzeczy następnym etapem był ślub.No bo skoro 6 lat razem to albo wóz albo przewóz.Za dużo czasu na rozstanie ale może niewystarczające powody by być razem.
Każda stwora ma swojego amatora.Jedna woli pluszaki a inna samca alfa.Problem w tym by odnaleźć zwierzaka dla siebie .Jesteś pewny że powinieneś się zmienić,zamiast szukać takiej która doceni spokojny charakter,zaradność?
Ja proponuję dać sobie czas na ...czas dla siebie.
Jeżeli ona odejdzie na zawsze/nie ugnie się pod naciskiem rodziny,przyjaciół itd/to nie dlatego że nie wisisz u niej na klamce/żywy oczywiście/
Oj Yorik tu Pit akurat ma rację. Jeżeli Piecykowi zależy na żonce chciał by ratować małżeństwo (a jak widać chce nie oszukujmy się). Pierwsze co musi zrobić to poznać przeciwnika. Bo może Osiołek ma osiołkową i małe osiołki .
Dwa, muszę się zgodzić z Rekonstrukcją w 100% cyt:
Cytat
Piecyk, wierz mi, ona wróci z błaganiem o łaskę, bez tych wszystkich zabiegów. Kwestia czasu.
i
Cytat
A pewnie, szkoda się tak od razu rozstać z wygodnym posłaniem, stąd te 3 razy. Musiała sprawdzić poza tym, jak silnie jesteś od niej uzależniony. Jeśli za każdym razem błagałeś, aby została , to kiepsko, bo wie, że ma Cię w garści. Jeżeli nie błagałeś, to najprawdopodobniej wracała, bo nie mogła zrozumieć, że kończy się jej królowanie.
Dokładnie tak działają te mechanizmy. O siebie dodam. Ilu z was słyszało:
- nie wiem czy Cięe kocham
- nie wiem
- chyba coś się wypaliło miedzy nami
itp, itd i inne standardowe odpowiedzi wiarołomnych. Toż to jak książkowy przykład.
Pamiętacie kiedyś referat Eda co znaczy gdy zdrajca mówi to i to?? Przypomnijcie sobie opowieść o małpkach /ptaszkach/ na dwóch gałązkach. Żona Piecyka to właśnie ten etap nie jest pewna kochasia więc zabezpiecza tyły. A w razie Niemców dorobi teorię jak to nie mogliście się dogadać.
Gdyby kochaś nie był ważny nie wybyła by z domu, gdyby była jego pewna nie wróciła by po SMS.
Właśnie Piecyku a jak tam to było z tym SMS był zaraz po jej wyjściu i wróciła po 2 godz czy na drugi dzień i wróciła na drugi dzień?
Wg mnie Pit ma rację w:
Cytat
"Z kim przestajesz, takim się stajesz". Takiego miśka po części stworzyła Twoja żona, no i misio się po prostu znudził, teraz ma nowego pluszaka.
Autopsja Sam przez 8 lat małżeństwa miałem wmawiane jakie to mnie szczęście spotkało (żona teściowa) i wiecie co prawie w to uwierzyłem chociaz:
- wykształcenie takie samo
- dorobek życiowy większy
- dochody również.
Żona najzwyczajniej ustawiła Piecyk na taką temp. jaka jej odpowiadała.
Piecyk co rozumiesz przez dobry wzór? Dobry dla ciebie może być nijaki dla niej. Była taka wyliczanka jaki to miał by być facet idealny m/w twardziel obierający ziemniaczki na obiad.
Kolejna obserwacja problem u ciebie z poczuciem własnej wartości. Niestety ale kobiety (faceci pewnie też) potrzebują dreszczyku emocji. Przyjaźń damsko-męska jak mawiał Lew Starowicz oczywiście jest możliwa ale o podłożu erotycznym.
Od czego bym zaczął:
- dowiedz się kto to jest
- żadnych głupich ruchów
- totalna przeźroczystość
- zacznij być nieprzewidywalny w sensie nie siedzisz w domu i płaczesz ale żonka wraca a Ciebie nie ma.
- twoja słabość tylko ją buduje w przekonaniu o swojej wyjątkowości.
- sport, ja akurat polecam siłkę. Nie mam takich problemów jak pisano i potrafię się wyłączyć
- shopping (warto zadbać o opakowanie) - "klient je oczami"
To tak w skrócie. I jeszcze jedna rada nie płacz z nią bo i tak tego nie doceni. Chce się bawić niech wybiera tu i teraz. Nie nie wiem, zastanowię się czy potrzebują czasu. To nie teleturniej tu nie ma miejsca na tel do przyjaciela. Zbierz dowody i cóż nie pójdzie po rozum do głowy będziesz mógł to zakończyć. Jeszcze jedno co zawsze piszę: jedno to bzykać cudzą żonę drugie to tworzyć rodzinę czy pomagać w codziennym życiu. Obstawiam że 99% związków zdrajców kończy się i tak ich rozpadem (wszystkie o których słyszałem). Wtedy przybiegnie jak napisała Rekonstrukcja tyle że wtedy będziesz nagrodą pocieszenia. Wybaczenie na miękko źle się kończy.
Jest jeszcze inna opcja czekasz aż żonka "będzie wiedzieć" i przyjmiesz to cudo dziękując Bogu jak ci pobłogosławił. Tyle że ta opcja = powtórka z rozrywki
Pamiętaj Twój wybór.
Piecyk,
Nawet nie wiadomo co Ci radzić bo Ty nie wyglądasz jakbyś zamierzał działać, tylko czekać na decyzję żony. No więc pozostaje Ci czekanie na to czy odejdzie czy nie.
Jeśli Ty nie zabierasz się w żaden sposób to tej sprawy, to w dużej części jej decyzja zależy od tego drugiego, co jej zaoferuje, czy ją przekona by z nim była czy w ogóle będzie chciał.
Pomijając już jaką decyzję podejmie żona, zastanów się nad swoją postawą.
Bo ta postawa będzie rzutować jeśli nie na to małżeństwo, to na inne Twoje relacje z kobietami.
Bycie misiem, ciepłym kapciem, który nie podejmuje sam decyzji tylko pozostawia tę rolę kobiecie - to chyba postawa na kolegę do kawy, a nie na męża (w innym niż tylko formalnym znaczeniu tego słowa).
Kobiet nie pociąga kobiecość, słabość, wrażliwość, niezdecydowanie i wszystkie cechy, które one same mają - pociąga je męskość czyli konkretnosć, zdecydowanie, dominacja itd. Możesz mieć wiele zalet, być pracowity, odpowiedzialny i bardzo ceniony za to, ale to nie wystarczy całkowicie do bycia atrakcyjnym jako facet. Chyba, że chcesz aby kobieta była z Tobą z wygody to wystarczy kasa.
Pisałeś, że pożądanie z jej strony wygasło- widzisz, jak masz być atrakcyjny to powinieneś mieć więcej niż odrobinę testosteronu.
Byciem takim łagodnym, niezdecydowanym, ustępliwym, płaczącym i mówiącym "Ty decyduj, rób co Ci serce podpowie" miłym misiem to chyba jest najlepsza droga to zgaszenia pożądania w kobiecie.
Nawet jeżeli jesteś bardzo przystojny to nadal za mało, musi być jeszcze pierwiastek męskości w Twoim zachowaniu.
Także jedyne co ja Ci radzę to zastanowić się sam nad sobą i swoim podejściem do pewnych spraw, tak na przyszłość. Zmiana podejścia do kobiet może Ci dać więcej korzyści w relacjach z nimi.
I nie mówię tu o tym, że trzeba być brutalnym i źle kobiety traktować, ale jednak być facetem a nie misiem.
Komentarz doklejony:
Jeszcze jedna sprawa Piecyk.
Kochanek Twojej żony jest tu dość istotny, a raczej to jak ją potraktuje.
Scenrariusz może być taki, że będziechciał z nią być ale równie dobrze taki, że po zabawie odeśle ją z kwitkiem by wracała tam skąd przyszła.
Znając życie, druga opcja jest bardzo prawdopodobna.
Wtedy ona będzie zraniona po tamtym i pewnie stwierdzi, że Ty jesteś dobrym msiem na pocieszenie. Pytanie jak się wtedy zachowasz?
"W życiu idzie o to,
aby zakochać się, szaleć na fali emocji, cierpieć,
znów walić głową w mur, mieć motyle w brzuchu,
pić wódkę o czwartej nad ranem,
bo znowu nam nie wyszło.
I to jest sens naszego człowieczeństwa. Odczuwać.
Nie zamknięcie się w sobie,
nie kupowanie butów,
ale emocje.
Oto kobieta szczęśliwa..."
"...Kobiety chcą trzech rzeczy:
- docenienia
- akceptacji
- emocji.
Wiesz co jest zabawnym i niepokojącym faktem? Że jeśli włączysz dowolnej kobiecie "Zaginioną dziewczynę", to ona będzie w stanie utożsamić się z jej bohaterką.
To dlatego zajęta dziewczyna wychodzi na miasto razem ze swoim facetem, żeby zobaczył, że jest seksowną, wspaniałą laską. Ale kiedy on tego nie zauważy, zacznie wychodzić sama, żeby "przypadkiem" zobaczył to ktoś inny. Nawet jeśli będzie wiedziała, że facet jest chujem, patologicznym kłamcą, nie nadaje się ani na partnera, ani na ojca, ma inne i z pewnością po wyjściu od niej usunie jej numer telefonu...
I to nie jest wina tych kobiet, ani tych facetów, którzy to wykorzystują. Oni wypełniają tylko lukę zrobioną przez tych zbyt dobrze wychowanych, albo zbyt leniwych mężczyzn, którzy zrezygnowali z bycia Jamesem Bondem, na rzecz bycia misiem i dziś boją się podejmować ryzyko, powiedzieć jej, że jest piękna, w łóżku nie zaproponują seksu analnego, a spontaniczność w ich wykonaniu to zaplanowanie czegoś na dwa tygodnie naprzód.
Wiem, że to brzmi jakby ona była zawsze biedną i niewinną istotą, a on był wszystkiemu winny, albo jakby on miał wszystko robić dla swojej księżniczki. To nie tak. Tu chodzi o przeciwieństwo takiego podejścia, bo dotyczy to bycia silnym facetem, który złapie za kark, da klapsa, będzie aktywny, będzie mu zależało i bądź co bądź, będzie mentalnym wikingiem, tylko że w garniturze.
Czasy i związki się zmieniają. Nie zmienia się tylko to, że jeśli nie dajesz kobiecie zdecydowania, siły, uczuć i poczucia, że jest ważna i seksowna, to nigdy z nią nie będziesz, a jeśli przestaniesz jej to dawać, to kiedyś w końcu ją stracisz."
Cytat
Stwierdziła, że boi się, że wyszła za przyjaciela, a nie miłość swojego życia.
"Czasami istnieją ludzie, którzy mają szczęście albo nieszczęście. Wiecie chodzi mi o tych co to wygrywają dwa razy w Lotto w odstępie dwóch miesięcy. Rodzą pięcioraczki. Mają jak Rocco Siffredi 23 cm pałę, która ma 6 cm grubości. Albo poznają się w wieku lat 17 i spędzają ze sobą całe życie, czyli mniej więcej do 90 -tki, uśmiechając się dobrotliwie do siebie, otoczeni przez gromadę wnuków, którym oferują zabawki strugane własnoręcznie z drewna. A on kiedy barszcz skleja mu już brodę powtarza: "- to była miłość mojego życia, od razu to wiedziałem". Po czym spogląda na nią czule i dodaje: NIGDY SIĘ NIE POKŁÓCILIŚMY.
Tak jak wspomniałem, są osoby w które piorun uderza trzy razy.
Zazwyczaj jednak kurwa jest inaczej. Zazwyczaj nie wiemy, czy ta jedna wybrana to aby na pewno właściwa (ewentualnie ten jeden wybrany to na pewno właściwy, przecież nie znaczą ich kokardami, ani nawet głębokością pochwy).
Zazwyczaj znajdujemy się w stanie głębokiej niewiedzy, a niektórzy na łożu śmierci nie są przekonani, czy aby wybrali właściwie co już w ogóle jest bez sensu, bo jeśli nawet nie to co im da ta konstatacja?
Miłość to za mało.
Mr X nie jest szczególnie przystojny. Włosy krótkie, czarne, oczy lekko skośne, brzuch w początkowej fazie opony, wzrost trochę powyżej nikczemnego... I po tych sześciu tygodniach, kiedy już było wszystko, każda pozycja, większość uniesień, spotkania pod księżycem i rżnięcie w parku oraz bramie, zaczynają się pierwsze fochy.
I mr. X nawet znosi je dzielnie przez jakieś dwa miesiące, a później coś w nim pęka. Wtedy siada ze swoimi wybrankami i mówi im patrząc prosto w oczy: "miłość to za mało". I mr. X wychodzi z podobnego typu układów z napisem na czole: CHUJ (skrót od emocjonalny poparaniec).
Ale zastanawiając się na zimno. Czy nie jest to wyznanie szokujące swoją uczciwością? Bo sama miłość to faktycznie, kurwa, za mało - aby stworzyć udany związek, udane małżeństwo, udaną rurkę z kremem, udane COŚ.
On wypowiadając te słowa wie, że nie jest w stanie zaakceptować kompromisów, których wymaga związek, że teraz owszem było bardzo miło i czasami nawet fantastycznie, że zależy mu, że owszem kocha, ale ta łatwiejsza część właśnie dobiegła końca. I teraz będzie już tylko trudniej.
Że teraz ten związek będzie wymagał pracy i poświęceń. I że on zwyczajnie z różnych przyczyn tych poświęceń nie jest w stanie udźwignąć.
Określenie "miłość to za mało" jest wyrazem łaski, jest wręcz miłym gestem na zasadzie: skończmy to teraz, wiem, jestem wkurwiający na dłuższą metę i się nie zmienię, wiem, ze tobie się teraz wydaje, że będziemy w stanie to wszystko udźwignąć, ale tak nie jest. Będę cię doprowadzał do wściekłej kurwicy, będziesz przeze mnie ryczeć, będziemy spędzać godziny na długim wyjaśnianiu, co kto miał na myśli, będziemy przyrzekać sobie poprawę i nic z tego więcej nie wyjdzie.
Bo czasami sama miłość to za mało.
Bo nie zawsze sra się kwiatkami.
Bo do tej miłości trzeba jeszcze dołożyć wolę walki (bywają sytuacje, że trzeba zacisnąć zęby tak, że aż boli i nie zawsze po tym zaciśnięciu jest 100 proc. przekonanie, że było warto), bo trzeba dołożyć do tego zaufanie, przyjaźń, kota i dwie paprotki (wstawić właściwe) a nie każdy ma na to siłę.
Kobieto. Masz nierealistyczne oczekiwania. Po prostu.
Na świecie jest kilku mężczyzn, którzy wyglądają jak Jason Statham albo Ryan Gosling, mają poczucie humoru Sary Silverman, są oddani, troskliwi, świetnie zajmują się dziećmi i potrafią powiedzieć: zamknij się, a następnie porwać na lasce sukienkę. I wiecie co? Znam jedno miejsce, gdzie takiego towaru jest od metra. Wy też je znacie. No, naprawdę. Przejdźcie się do Cinema City albo Multikina.
Jeśli sam/a nie jesteś ideałem dlaczego uważasz, że dostaniesz kogoś podobnego?
Ideałów nie ma. Są zwyczajni ludzie.
Nie ma niczego gorszego dla kobiety niż mężczyzna, który dał się jej zdominować. Który kiedyś był wilkiem, a teraz chodzi na smyczy, w kagańcu i grzecznie podstawia pazury do przycięcia.
A wiecie dlaczego? Bo my ludzie jesteśmy tak skonstruowani, że nie cenimy tego co czułe, wierne i bezwarunkowo oddane. Rządzi nami skurwysyństwo i podle instynkty. Prawdziwy skurcz jelita mamy jeśli możemy kogoś stracić, jeżeli musimy za tą osobą latać z wywieszonym jęzorem.
Wzajemny szacunek to też zajebiście ważny element miłości, a często ludzie o nim zapominają. Ale, powinno to również działać w obie strony.
Że to chujowe przeliczać wszystko na matematykę i w słupki? Takie czasy...
A sama, albo sam - możesz czekać jak walnie cię twój piorun. Najlepiej trzy razy..."
I to tyle w kwestii tych odwiecznych kobiecych dylematów, rodem z "Nocy i Dni". :cacy
Patrzysz na osobę, która jest obok i wcale się nie dziwisz, że jest Tobą rozczarowana. Sam sobą jesteś rozczarowany.
Niedawno usłyszałem od kobiety: miałam do wyboru trzech facetów. Jeden z nich dziś jest milionerem. Pewnie nie byłabym już jego żoną, ale byłabym za to bogatą rozwódką. Ona żałuje, że mając do wyboru kilku gości wybrała ciebie. Widzi co osiągnęli tamci. I porównuje. Patrzysz w lustro. I powoli siebie nie lubisz.
Dni mijają. I tak naprawdę nie ma już nadziei. Nie widzisz jej. Możesz sobie co najwyżej pograć na Playstation, zrobić tego grilla i skuć się do nieprzytomności.
Jednym z większych mitów jakie usiłują nam wepchnąć media jest to, że układ powinien być partnerski. To pierdolenie
Zawsze ktoś w związku ma większą siłę, tylko nie zawsze się do tego przyznaje. Mieć moc, a jej nie użyć z szacunku dla drugiej osoby, jest formą miłości. Ale do tego trzeba posiadać dojrzałość, której zazwyczaj nie mamy.
Między kobietą a mężczyzną od początku trwa próba sił. Mentalna przepychanka. Ustalanie granic.
Kiedy kobieta jest zaś najbardziej rozczarowana? Gdy zmieniła faceta, tak jak chciała. Kiedy jej zakazy (nie puszczę cię na kosza z kumplami, bo zawsze wracasz pijany, przestań pitolić na tej gitarze, pies się denerwuje, marnujesz czas z tym samochodem) są już zawsze skuteczne.
Widzi wtedy na swojej dłoni takiego wykastrowanego eunucha. I gardzi nim.
Dostała to co chciała. I wcale się jej to nie spodobało. Więc nie mówi o co jej chodzi, tylko dorzuca mu drobne złośliwości, aby mu dopiec i go wkurwić. Z czystej złośliwości. Z czystej radości gnębienia słabego.
Związek jest po to aby wznosić, nie dołować. I nie mówię tu o stwarzaniu fałszywych złudzeń typu: możesz być najlepszy. Chodzi o słowo "spróbuj". Chodzi o moment, kiedy ty jesteś już bliski rzucenia wszystkiego, a ta druga osoba podchodzi do ciebie i mówi: zrób to jeszcze raz. Dla siebie.
Związki są po to, aby ta druga osoba nas wspierała i motywowała do tego, abyśmy byli lepsi. Abyśmy budowali swój świat, a nie pierdzieli w stołki. Bądź z kimś kto cię uskrzydla, a nie wiąże ci jaja w supeł.
:cacy
"Kobieta musi widzieć, że światy są trzy: jest męski świat, jest jej świat i jest świat wspólny. Że w świecie męskim on wychodzi na kosza co tydzień, w żeńskim ona wychodzi z koleżankami się po kokardy pobawić, a we wspólnym idą razem na kolację. Kobiety bardzo lubią facetów z zasadami. I za każdym razem będą cisnąć, aby on je poluzował. I za każdym razem będą tracić do niego szacunek, kiedy to zrobi.
Kobieta potrzebuje jasno określonych granic.
Kobieta w związku, już nie testuje faceta. Ona obserwuje, uczy się go, rozlicza i próbuje nim sterować.
Wiecie jak wygląda porno dla kobiet?
On jest silny, męski, ma kwadratową szczękę i trochę z niego bad boy. Nie jest w jej typie. Ma własne zasady i własne życie. I motocykl. Ona jest ładna, ale bez przesady. Jest właściwie średnia. Ma średnie ubrania, średni uśmiech. Jest trochę nieśmiała i nieśmiało pożąda jakiegoś niezłego bolca, ale żadnego nie ma w okolicy. Prowadzi bogate życie wewnętrzne i często zalewa się rumieńcem. Spotykają się przypadkiem, na początku nie przypadają sobie do gustu, ona wychodzi na kompletną idiotkę (mile widziane jest oblanie się kawą), ale później jest coraz lepiej.
On jest taki duży. I taki pociągający. Ma rzymski nos, mocne brwi i pełne usta. Zaczynają się poznawać, dużo rozmawiają, on pokazuje, że pod twardą powłoką skurwysyna, kryje się również wrażliwy skurwysyn. Najlepiej jeśli skrywa jakąś tajemnicę. Został skrzywdzony przez świat, ukochana kobieta mu zmarła, pies zdechł, a tchórzofretka spierdoliła z innym. I nie wierzy w żadne uczucia, poza uczuciem głodu. Pokonują wiele przeszkód na drodze do ich związku. Ona go wspiera.
On napiera, ona wzdycha, łóżko trzeszczy, miłość kwitnie. I dużo płynów fizjologicznych leci na lśniące krochmaloną bielą prześcieradło, w nią i na nią. Dużo śliny, dużo potu i dużo wstydu, a później bezwstydu. I w niej, i obok niej. I żyli długo i szczęśliwie.
Jak wspominałem, damski pornol. Według tego typu narracji zbudowana jest większość harlequinów. Każda czyta, czytała, albo będzie czytać.
Co jest podstawowym elementem tego archetypu, który tak pociąga laski? On jest sobą. On stawia jej granice. On jest niezależny. Ona nie ma nad nim kontroli. On uchyla drzwi do swojego świata.
Kobieta cały czas testuje mężczyznę z którym jest, z którym umówiła się na chwilę, a nawet takiego, którego nie chce, ale chce spróbować czy on się skusi i da się nagiąć i będzie tańczyć tak, jak ona zagra, w hołdzie lennym złożonym jej kobiecości.
Zresztą nie zawsze robi to świadomie. Kobieta nie porozumiewa się słowem, konkretem, cyfrą. Ona powie coś, czego nie myśli, po to, aby sprawdzić czy reakcja, którą usłyszy jest taka, jaką chce usłyszeć. Albo po to, aby wzbudzić określone emocje.
Kobieta raczej nie powie: "przyjedź do mnie, chcę żebyś mnie przeleciał". Prędzej zrobi to tak: "Mam ochotę się upić. Wpadniesz? Bo nie chcę być sama". Gdy się sama przy facecie upija to znaczy, że chce być zerżnięta. Gdy chce być zerżnięta, to chce się poczuć zdominowana, a nie uszanowana. Co za tym wszystkim idzie, nie liczy się CO facet mówi, ale JAK to mówi i jak się zachowuje.
Słabeusz zapyta: "Ile słodzisz?" I jeszcze zamiesza. Silny facet postawi obok niej cukiernicę. To, czy facet jest stanowczy, kobieta ocenia nie po tym, co mówi, ale jak się zachowuje. Facet nie pyta, facet sugeruje. Mówi: "Idziemy do tej knajpy na 20.30, mamy tam rezerwację". Koniec. Ona wtedy wie, że za kilka godzin powie jej: "Rozbieraj się", a nie: "Czy mogłabyś potencjalnie rozważyć zrzucenie z siebie tej sukienki, bardzo mi na tym zależy, a ja muszę mieć czas, żeby wyplątać się z rurek." "
Ramirez, powiem ci szczerze, że twoje długie tyrady trudno się czyta, bo wymagają nie lada skupienia. Każde zdanie coś znaczy i nie da się "lecieć po łepkach".
Lubię to czytać, a nie które teksty mnie oświecają lub rozwalają trafieniem w sedno. Dziewczyny tu komentujące zarzucają ci, że twoje poglądy są czarno-białe. W pewnym sensie tak, ale mnie się wydaje, że ludzkie uczucia i motywy działań wcale nie są jakoś ultra skomplikowane. Najczęściej sprowadza się to do "kurczę, ale ten chłopak ma boski tyłek (oczy, twarz, włosy, głos itd.). Chętnie zaszalałbym z takim".
Miłość to nie tylko trzeszczące łóżko, kwadratowa szczęka, czy zachwyt nad walorami fizycznymi. To, co jednych rajcuje, dla innych będzie tylko tłem. Gdy się kogoś kocha naprawdę, trzeba czasami zwyczajnie pozwolić mu odejść. W buty sobie wsadzić egoistyczną wizję, że tylko z nami ta osoba będzie szczęśliwa...Bo nie będzie. Piecyk, pozwól odejść swojej kobiecie, skoro tego chce. Kobiety wbrew obiegowy opiniom wcale nie kochają i nie szanują "samców". Wystarczy że będziesz człowiekiem. Jeśli ona nic do Ciebie nie czuje, to nie zagarniaj kijem Wisły...Bo jest szansa, że zwyczajnie się pogubiła i kiedyś wróci. Jeśli nie wróci, to jeśli ja kochasz będziesz szczęśliwy, że ona swoje szczęście odnalazła. To właśnie jest miłość.
Sybilla napisała: "Gdy się kogoś kocha naprawdę, trzeba czasami zwyczajnie pozwolić mu odejść."
Tak sobie czytam te posty, komentarze, a nawet całe wykłady. I tak się zastanawiam co to właściwie jest ta "miłość"? Czy przypadkiem nie jest zarezerwowana dla dorastających nastolatków, którzy w życiu mało co widzieli i mało co przeżyli?
Każde z nas pewnie było zakochane w nastoletnim wieku i wiemy jak potężnie to nami wstrząsnęło. Chcielibyśmy to przeżywać bez końca, więc chyba dlatego jest ta gonitwa, szukanie "miłości" w dorosłym życiu. Trochę to jak szukane świętego Graala, który podobno jest, ale nikt nie wie gdzie.
Czy komuś z Was udało się zakochać powiedzmy po 30-tym roku życia?
Hakaa mi jak się hajtałem miałem 32 jak poznałem żonę stuknęła 30. A wcześniej cóż delikatnie mówiąc prowadziłem bardzo rozrywkowe życie (żeby nie powiedzieć rozwiązłe) . Po poznaniu żony poprawa powiedzmy o 90 stopni, po narodzina pierwszej córki 180 stopni. No a u małżonki jak wiadomo pow pewnym czasie podobnie ale w odwrotnym kierunku.
Teraz powiedzmy że trzymam poziom +/- 80-95
Kobiety wbrew obiegowy opiniom wcale nie kochają i nie szanują "samców". Wystarczy że będziesz człowiekiem.
Tak od zawsze twierdzi większość kobiet i one w to głęboko wierzą. Problem jest w tym, że na wiele z nich silniej oddziałuje podświadomość kobieca niźli ten rozum. Stąd - słyszymy często po zdradzie: "pogubiłam się".
To "pogubienie" wynika właśnie z tego, że kobiecy rozum wie i jest o tym najszczerzej przekonany, że ciepły misio w domu to stabilny dom - ale są nieświadome tego małego ukrytego przełącznika w głowie, włączanego przez podświadomość, który nakazuje im oddać się silnemu dominującemu samcowi, któremu najczęściej ulegają. Definicja siły samca nie musi być zawsze jednakowa - to może być i co dziwniejsze czasem zupełnie zniewieściały chłopiec, ale... o jego sile decydują np. piękne błękitne oczy, czy cokolwiek - które oddziałują na jej biologię oraz możliwość zrealizowania wszelkich deficytów jakie uważa, że ma w starym związku.
Jeśli zdradza ze zniewieściałym poetą swojego samca z kwadratową szczeną, to tylko dlatego, że tę siłę już ma, uległa jej, ale teraz zaczęła poszukiwać wrażliwości, wspólnoty ducha, romantyzmu i uniesień - DEFICYTÓW ZWIĄZKU. Te cechy są dla zniewieściałego poety atrybutami jego siły i przewagi nad mężem.
Inny rodzaj często spotykanej zdrady, to jak mówią: "poleciała na forsę". Młoda mężatka wyjedzie do pracy, często za granicę, tam poznaje bogatego starego troll'a jaskiniowego po 50-tce, nie jest ważne, że wygląda jak Urban, ale ona go już kocha - bo on jest w stanie dać jej komfort i realizować się poprzez zapewnianą pozycję społeczną i awans do wyższej klasy społecznej - troll kupi ją biżuterią, odda jej swoją kartę płatniczą i zapewnia komfort i bezpieczeństwo ekonomiczne, jakiego nie miała z młodym mężem, urobionym po łokcie, by spłacić 30-to letni kredyt na mieszkanie we frankach szwajcarskich. Troll ma kasę, ma swoje lata, które poświęcił na jej zdobywanie i ma świadomość, że może zdjąć jej majtki nawet na pierwszej randce - bo jak się to uda przez jego męską siłę i zdecydowanie - to ma nawet szansę na kolejny sukces reprodukcyjny, a może to polubił, te poczucie siły i władzy, a jak czasem oberwie po pysku, to emigrantek za granicą ma jeszcze całkiem spory wybór. No bo która by nie chciała dać się poderwać przez takiego starego Angola - kierownika zmiany w tej brytyjskiej fabryce, decydującego o jej "być albo nie być" w fabryce, tak jak i o losie setek innych podobnych do niej pracownic? To jest pozycja, awans społeczny, poczucie bezpieczeństwa - i stabilna brytyjska kasa, oraz urlop raz w roku na Majorce. Z taką konkurencją wielu już przegrało swoje małżeństwa na emigracji.
Czy możemy za to "pogubienie" winić nasze panie? Nie - bo o ich wyborach decydują, chciałby się rzec, siły wyższe - ukryte za zasłoną naszej zwierzęcej biologii. Uczestniczyliśmy w takiej grze, jako pozbawione tej wiedzy pionki, bez świadomości zachodzących mechanizmów dokonywanych wyborów - a gdy już nastąpiła katastrofa, przeżywamy jakże boleśnie to odtrącenie.
Ale możemy się uczyć, by mając może kolejną szansę od losu, nie spocząć już na laurach z przekonaniem, że żonę mamy na wieczność po przysiędze i nic w związku nie trzeba HODOWAĆ. Bowiem tak na prawdę, to musimy się zamienić w hodowców kobiecych emocji, tych pozytywnych oczywiście, jeśli chcemy w związku z kobietą przetrwać. Kto nie będzie tego potrafił, albo zacznie na tym zwyczajnie z ekonomicznym rozsądkiem, oszczędzać kasę - stanie się prawdopodobnie kolejnym męskim forumowiczem zetki, gdy tylko pojawią się ku temu złe okoliczności.
Czy możemy za to "pogubienie" winić nasze panie? Nie - bo o ich wyborach decydują, chciałby się rzec, siły wyższe - ukryte za zasłoną naszej zwierzęcej biologii.
Uczestniczyliśmy w takiej grze, jako pozbawione tej wiedzy pionki, bez świadomości zachodzących mechanizmów dokonywanych wyborów - a gdy już nastąpiła katastrofa, przeżywamy jakże boleśnie to odtrącenie.
Uczestniczyliśmy w takiej grze, jako pozbawione tej wiedzy pionki, bez świadomości zachodzących mechanizmów dokonywanych wyborów - a gdy już nastąpiła katastrofa, przeżywamy jakże boleśnie to odtrącenie.Wasze panie Ramirez są dokładnie takie , jakie miały być. Durnowate baby, które poza własną dupą , shopingiem, brylowaniem wśród sobie podobnych przyjaciółek, nie dostrzegają ciekawszych rzeczy. Ale to przecież było w nich takie urocze, infantylne gadki szmatki i trzepotanie rzęsami. Było się przynajmniej przed kim prężyć, nieprawdaż ? To czego się jeden z drugim spodziewał ? Uczuć wyższych ? Atrakcyjnie opakowana ciałem pochwa ma swoje plusy i minusy. To chyba oczywiste, że taka kobitka dba o ten narząd, który jest u niej najważniejszy i decyduje o jej egzystencji. Aby dobrze funkcjonować musi sobie organizować odpowiednie warunki. Jej najważniejszym zadaniem jest kwitnąć i roztaczać uwodzicielskie fluidy. A że są konsekwencje tego, cóż. Taki mądry głupek powinien to akceptować i umieć się w razie czego dzielić , a nie jakieś dyrdymały potem opowiadać, jak to został szpetnie oszukany. Oszukany ? A co on wybierał dupę do ruchania, czy moralność do podziwiania ?
To do kogo pretensje ?
Ramirez, jeszcze coś. Przestań Ty w końcu robić takich bidulków z facetów. Może przyjrzyj się temu zdaniu , które sam przytoczyłeś :
Cytat
A wiecie dlaczego? Bo my ludzie jesteśmy tak skonstruowani, że nie cenimy tego co czułe, wierne i bezwarunkowo oddane. Rządzi nami skurwysyństwo i podle instynkty. Prawdziwy skurcz jelita mamy jeśli możemy kogoś stracić, jeżeli musimy za tą osobą latać z wywieszonym jęzorem.
Rachunek jest prosty , kobieta nie może być czuła, wierna i bezwarunkowo oddana . Bo w ten sposób też faceta krzywdzi. Im gorsza suka , tym lepiej.
Po trzydziestu latach badań nad duszą kobiety nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czego pragnie kobieta. Zygmunt Freud
Bo on jeszcze wtedy Internetu nie miał, Harlequinów nie czytał...
Cytat
Uczestniczyliśmy w takiej grze, jako pozbawione tej wiedzy pionki, bez świadomości zachodzących mechanizmów dokonywanych wyborów - a gdy już nastąpiła katastrofa, przeżywamy jakże boleśnie to odtrącenie. Wasze panie - Ramirez, są dokładnie takie, jakie miały być. Durnowate baby, które poza własną dupą, shopingiem, brylowaniem wśród sobie podobnych przyjaciółek, nie dostrzegają ciekawszych rzeczy. Ale to przecież było w nich takie urocze... To do kogo pretensje?
Święte słowa! :tak_trzymaj
Dostrzegasz Rekonstrukcjo, jeszcze jeden ważny aspekt tego męskiego problemu!
Stara maksyma głosi starą prawdę: "jak się pościelisz, tak się wyśpisz". :cacy
My bracia samce, startujemy po najlepsze kobiety, u których mamy jakieś szanse...
Omijamy często szerokim łukiem te, które często byśmy chcieli mieć, wychodząc słusznie z założenia, że w tak wysokim siodle się nie utrzymamy, czy też że one puszczą nas gołych w samych skarpetkach, więc lepiej dla własnego zdrowia psychicznego i portfela, takie piękne ciacha omijać.
My często mamy świadomość naszych braków, własnych słabości - a dość mocno bolałaby świadomość dość szybkiego zdemaskowania, wobec konfrontacji z mądrym i bystrym ideałem. Zarabiam na przykład tylko tyle a tyle - i dowiaduję się, że to dla niej mało, wobec stawianych oczekiwań! Psychokastracja!
Te fajniejsze i mądrzejsze, często są już zajęte, albo właśnie same, odganiające się kijem od facetów - więc nasza możliwość przebierania i wybierania dramatycznie się kurczy - więc jak nam się już uda uwieść dziewczynę "na którą nas stać", to często jest tak, jakbyśmy Pana Boga za nogi złapali.
Hipergamiczna kalkulacja dokonywanych wyborów sprowadza się do tego, że nie sięgamy za wysoko, lecz nie sięgamy też za nisko - wobec naszych możliwości utrzymania się w związku bez kompromitacji czy stresu, że zaraz ktoś nam to ciacho ukradnie.
Skutkiem jest to, co opisałaś - mamy często świadomość, że w wielu kwestiach one są "durnowate" - nie bez powodu jest aż tyle kawałów o blondynkach - bo ZAWSZE I WSZYSCY POPEŁNIAMY MNIEJSZY LUB WIĘKSZY... KOMPROMIS WYBORU.
I stąd też biorą się te dość częste "durnowate" zachowania - zdrady. Gdyby były sprytne i zdradzały - byśmy się o tym nigdy nie dowiedzieli.
A do szczęścia, tego prawdziwego - wystarczy zawsze partner/partnerka, o którym/której można powiedzieć, że jest... WYSTARCZAJĄCO DOBRY/DOBRA.
Nie każdy z nas samców ma tę wiedzę, czego pragną lub czego zapragną nasze wybranki - dowiadujemy się o tym zbyt często po czasie, jak jest już za późno, ot - takie z nas głąby niedomyślne.
Czy ja na przykład, kiedy byłem żonaty, chciałbym tracić czas na analizę i algorytmizację przypadków zdrad i co do nich doprowadziło przed rokiem 2013, gdyby i mnie to nagle nie spotkało?:rozpacz
Kilka lat wcześniej - nie mieliśmy nawet materiału do analizy, bo nie było takiego Internetu jak teraz, z takim zasobem danych i przypadków. Były ledwie jego namiastki.
"Zdrada i ja - nie, mnie to nie dotyczy!"
Tak chyba myślała spora większość, oddając często swą rękę za partnera I tak stajemy się kalekami...
Tymczasem, jesteśmy w związkach niczym te dzieci we mgle - tego co potrzebne, nie uczą w szkole, jedynie religia wspaniale narzuca normy moralne, ale te przez lewaków i szkodników są mocno zdeptane, oni wołają o swoim prawie do szczęścia, nie bacząc na nic.
Źle odczytujemy kobiece emocje, czasem tragicznie.
Czasami słyszymy, jak to opisują przypadek biedaka, którego żona leje, przywożą go nawet do szpitala, a on i tam zbiera od niej manto, krew się z nosa mu leje - wszyscy mocno zdziwieni. Większość powie - biedaczysko, trafił na niezłą heterę, hienę, sadystkę - ale... nikt nie dostrzeże, że on od niej obrywa już fizycznie, nie tylko psychicznie, bo jest słabeuszem - nie postawił męskich granic. Jego kobieta zostaje przymuszona niejako do hienizmu, uczynił ją głęboko nieszczęśliwą, a agresję właśnie rodzi poczucie nieszczęścia i niespełnienia - on dał się jej zdominować, podporządkować, jej kobiece emocje pragną męskiej siły i dominacji, opieki - a tu... takie ciepłe kluchy, jej podświadomość tak bardzo nienawidzi organicznie męskiej słabości, że aż wyzwala w niej furię - z nadzieją, że on w końcu zechce stać się mężczyzną.
A on nic nie robi, potulny, bo tego nauczyła go matka, a ojca nie widział... więc on obrywa, ona cierpi katusze... wszyscy się litują, nikt nie pomyśli, dlaczego ona go leje... Przez kobiece emocje, przez swoją kobiecą naturę, przez niespełnienie w związku. Co z tego, że to dobry miś?! Nie o to chodzi.
Gdyby tylko on wiedział, że ma jej przylać i ją zerżnąć... i uczynić w końcu szczęśliwą, zdominowaną i zaspokojoną - ale skąd on ma to wiedzieć?!
Szacuje się, że w Polsce około 30% par się rozwodzi - to porażająca statystyka, bo 15% to kobiety. Nie bardzo można zbadać, jaki w tej populacji na rozwód ma wpływ zdradzających kobiet, czy będzie to połowa przypadków, więcej czy mniej (bo po drugiej stronie często też jest kobieta, która łowi i akceptuje żonatego faceta, nie mając wobec tego najmniejszych oporów, byle się udało) - ale to i tak dużo, że warto się nad tym problemem pochylić.
Szklanka jest bowiem do połowy pełna, a do połowy pusta
To oznacza na szczęście, że są kobiety, dla których pojęcie zdrady nie istnieje, one są w tej grupie 70% par, które się nie rozwodzą, można mieć też nadzieję, że się nie zdradzają. Że to są kobiety emocjonalnie w związkach spełnione, albo zbyt uczciwe, by przejść do realnej realizacji potencjalnie własnych nocnych marzeń.
Drażni Cię jak widzę, przykładanie niczym tej jednej miary jako uogólnienia, do zdradzających kobiet, niczym do wszystkich kobiet i pewnie tak to odczytujesz - ale to uogólnienie dotyczy wyłącznie podzbioru kobiet, które zdradziły, zdradzają, lub chcą zdradzić - a nie do wszystkich.
Nawet taki często występujący hienizm, który jako zjawisko negujesz, dotyczy często de facto relacji niespełnionej w swoich oczekiwaniach kobiety, z często słabym mężczyzną (paradoks potrzeby złowienia podporządkowanego misia, którym gardzą, bo ten się im podporządkował), który nie jest w stanie spełnić jej oczekiwań, zaspokoić jej ogromnego głodu potrzeb, czyniąc ją wiecznie nieszczęśliwą - więc hienizm również nie dotyczy wszystkich kobiet - są kobiety, którym do szczęścia wystarczy często niewiele, a są też takie, które są wręcz nienasycone - i te cierpią katusze, zdradzają, wiecznie poszukują, by zaspokoić zawsze namiastką swój głód potrzeb i emocji. Więc poszukują miłości dalej i dalej, nie znajdując jej praktycznie nigdy. Więc odgrywają się na jakimś słabeuszu.
Hienizm, zdrady i wszelkie inne rozkosze występują u obu płci. Można się ewentualnie spierać, po której stronie barykady trup gęściej się ściele.
Tak się składa, że pod tym względem kobiety są nadal sporo w tyle. Także bezczelnością z Twojej strony jest rozsiewanie się wszędzie z tymi przydługimi elaboratami o damskiej nikczemności, których głównym celem jest chyba tak wszystkich zanudzić i zmęczyć, żeby dla świętego spokoju przyznali Ci racje. Dyskutowanie z Tobą , to syzyfowa praca , której czasochłonność już na starcie odstrasza. Rozejrzyj się po portalu, czy ktoś tu urządza taką nadprodukcję. Ludzie szanują swój czas i starają się pisać zwięźle i konkretnie. I swoimi słowami , a nie kilometrami tendencyjnych cytatów autorstwa zblazowanych samozwańczych ekspertów od ... no właśnie od czego ? Od tego, jak sobie i innym zohydzić bycie w związku. Mam nadzieję, że ludzie czytają te wykłady z przymrużeniem oka, bo inaczej kobiety i mężczyźni zaczęliby uciekać od siebie z przerażeniem.
Proponuję, żebyś zaczął żyć wśród ludzi , zamiast żywić się coraz gorszymi bzdurami. Przecież Ty lewitujesz między jakimiś pseudonaukowymi papkami, a fantazjami o prostytutkach i salonach masażu, a wszystko podlane jakimś sosem z pornoli. Kobiety mają być niepokalane i święte, a w ramach tej świętości łykać jako komunię po kilka razy dziennie spermę swych męskich bogów, lub ofiarnie nadstawiać tyłek do analnej penetracji. I oczywiście faceci mają je za włosy wciągać do swoich jaskiń , nawet jeśli któraś zdradzi, bo przecież prawdziwy facet nie rezygnuje z rżnięcia, żeby nie wiem co. To jest Twoja wersja harlequina dla mężczyzn ? Tak w pigułce przedstawiłabym wszystkie te Twoje wizje.
Mam nadzieję, że ludzie czytają te wykłady z przymrużeniem oka, bo inaczej kobiety i mężczyźni zaczęliby uciekać od siebie z przerażeniem.
Hmm.. tutaj są właśnie tylko tacy, co od nich uciekli, lub sami uciekli.
Cytat
Przecież Ty lewitujesz między jakimiś pseudonaukowymi papkami, a fantazjami o prostytutkach i salonach masażu, a wszystko podlane jakimś sosem z pornoli. ... To jest Twoja wersja harlequina dla mężczyzn? Tak w pigułce przedstawiłabym wszystkie te Twoje wizje.
Och, Rekonstrukcjo - dajesz nam tę nadzieję, że coś czystego i dobrego zostało jeszcze ze znanego nam dawnego świata iluzji. W dodatku jesteś świetnym recenzentem - udało Ci się skrócić całość do samego clou! :tak_trzymaj
Tylko że same clou, jest trudno przyswajalne!
Hmm.. tutaj są właśnie tylko tacy, co od nich uciekli, lub sami uciekli.
No właśnie nie. Większość to ci, co albo zostali, albo ułożyli sobie życie z kimś innym . Czyli nadal kobiety i mężczyźni wolą swoje towarzystwo, a nie pustkę rozpaczliwie wypełnianą wynaturzeniem i dziwactwem.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że jak najmniej ludzi przejmie się tym , co wypisujesz . Człowiekowi po zdradzie i tak potężnie pier*oli się w mózgownicy i zanim dojdzie do siebie i ma tendencje do chłonięcia różnych bzdur, które w normalnych warunkach wywołałyby torsje ze strony jego intelektu, a nie akceptację. Szczególnie groźni dla osób zdradzonych są tacy sugestywni wizjonerzy, którzy potrafią namieszać w głowie metodą doskonale znaną choćby liderom sekt. Wujek dobra rada, który wszystko dokładnie wytłumaczy. A tak naprawdę podkręci strach i panikę, a wtedy wszelka logika i realne spojrzenie zanikną i ustąpią miejsca majakom , które skutecznie będą blokować kontakty z innymi ludźmi.
Nie wystarczy Ci, że sam tkwisz w tej swojej pułapce umysłowej ?
Ramirez, przecież Ty sam sobie stworzyłeś. Inni ludzie jakoś żyją, lepiej lub gorzej, ale żyją. Przeżywają nowe doświadczenia, wchodzą w nowe interakcje, pozwalają sobie na świeże emocje z nowo poznanymi osobami, doświadczają rzeczy, które kiedyś będą mogli wspominać. ŻYJĄ.
A Ty stałeś się niewolnikiem samego siebie. Tak się naćpałeś tymi różnymi bzdurami , tak się nimi przejąłeś, że mowy nie ma , aby coś Cię skłoniło do wyjścia z więzienia. Po co ? Przecież Ty już wszystko wiesz, tak Ci się wydaje. Nie sam z siebie wiesz, ale dlatego że ktoś tam coś tam nabazgrał , może dla kasy, może dla jaj, a może dlatego, że się ujarał i miał WIZJE.
W każdym razie Tobie to zbudowało Twój matrix. Ty nie żyjesz, Ty tylko podtrzymujesz funkcje życiowe swojego organizmu. To ma tyle wspólnego z życiem, co symulacja ze stymulacją.
Droga Rekonstrukcjo, moim zdaniem możesz darować sobie ubliżanie Ramirezowi. Ja akurat zgadzam się z tezami naszego kolegi. Muszę przyznać, że są one zbieżne z tym, co sam obserwuję, moimi wnioskami na temat zarówno kobiet jak i mężczyzn.
Ramirez używa języka, który ma być rozumiany przez nas-samców. Wszak sam nim jest (ja także). Piękniejsza część populacji może to błędnie odbierać: zbyt dosadnie, personalnie a nawet krzywdząco.
Zauważ jednak, że te posty są kierowane przede wszystkim do autora wątku. Bo jak inaczej pomóc misiowi w znalezieniu w sobie pierwiastka męskiego?. Siedzenie i utyskiwanie zwyczajnie nie działa !!!. Nie działa na kobiety i nic nie wnosi pozytywnego samcowi. Czy jakaś kobieta rozkocha się w gościu, który becz?. Który pokazuje, że jest biedny, nieporadny w relacjach z kobietami, nie okazuje tego, ze jest samcem?. Czy taka kobieta będzie mu wierna?. Nie sądzę.
Odnalezienie w sobie mężczyzny to jedna strona medalu. Drugą jest to, aby wiedzieć jak rnakarmićr1; (swoją) kobietę. Tu także zgadzam się z naszym kolegą- sam kiedyś doszedłem do wniosku, że kluczem są emocje. Żeby było jasne: kasa to jedna z rzeczy, które je wzbudzają choć nie jedyna.
Ramirez- moim zdaniem robisz tu świetną robotę. Jak założysz bloga, to daj namiary.:tak_trzymaj
Piecyk- a kto powiedział, że nie możesz być samcem alfa?. Powiem krótko, każdy z nas nim może być tylko trzeba chcieć. Bo każda kobieta pożąda samca alfa.
Baran, to że jakaś pipka nie umiała docenić wartości, które sobą reprezentuje Piecyk i rozwaliła dobry związek, to nie znaczy, że wartościowy i poważny człowiek, ma nagle zmieniać się w jakiegoś pajaca, aby się dostosowywać do potrzeb rozkapryszonej baby.
Piecyk, jesteś wspaniałym człowiekiem, to co ofiarowałeś swojej żonie jest czymś unikatowym, zwłaszcza w obecnych czasach. Zaręczam, że ona nie raz będzie sobie w brodę pluła, że na własne życzenie straciła coś, o czym inni mogą tylko pomarzyć.
ja czytając ,,Ramireza" ciągle się zastanawiam czy jeszcze jestem kobietą,czy moja siostra,moje koleżanki są kobietami.
Baran naprawdę ,, każda kobieta pożąda samca alfa...."?I zamiast szukać partnera ,,do,pod siebie"trzeba się zmieniać?na jak długo?
Rekonstrukcjo myślę że portalowe ,,świeżynki"nie są w stanie przebrnąć /na szczęście/przez długaśne wywody Ramireza.Z czasem można je poczytać jako bajki z mchu i paproci.
Baran138 napisał: 'a kto powiedział, że nie możesz być samcem alfa?. Powiem krótko, każdy z nas nim może być tylko trzeba chcieć. Bo każda kobieta pożąda samca alfa."
Szanowny Baranie, a skąd ta pewność, że można się zmienić z samca beta w samca alfa? Czy charakter człowieka można aż tak zmienić? W pewnym zakresie można, bo cały czas się zmieniamy, ale nie aż tak.
Kolega Piecyk nie może sobie pewnego dnia powiedzieć "od dzisiaj jestem samcem Alfa", bo tak sie po prostu nie da. Musiałby od nowa wzrastać i dojrzewać w środowisku takich samców a i to nie dałoby pewności, że taki będzie.
A do tego jeszcze oprócze samczego charakteru musiałby mieć odpowiednie fizyczne cechy np. wzrost, kwadratową szczękę, kaloryfer, a tego raczej zmienić nie zdoła choćby siedział w siłowni 12 godzin dziennie.
Skąd pomysł, że alfa to mięśniak z kwadratową szczęką? Kobiety " lecą" na różne cechy, afrodyzjakiem ,który wręcz ściąga majtki są też kasa, władza, inteligencja i parę pomniejszych detali. To jak z tym leceniem na cycki. Jeden lubi wersję max, inny biust sportowy, jeszcze inny na wymiar własnej ręki
Kurde, pomysł stąd, że tak sie kojarzy samiec alfa. Wysoki (najważniejsza dla kobiet cecha), w miarę umięśniony, ze szczęką i jeszcze jedno marzenie pań - kaloryfer na brzuchu.
Wiem, że kobiety leca na różne cechy, ale samiec alfa tak się właśnie kojarzy, przynajmniej mnie :-)
Rekonstrukcjo, składam ci hołd za podsumowanie naszego ukochanego Ramireza. Co prawda identyfikuję się z częścią jego opinii, ale wiem też, że życie to nie czarno-białe zdjęcia i twój punkt widzenia także daje do myślenia.
Ciekawe jaką ripostę szykuje teraz Ramirez :-)
Czekam z niecierpliwością. Mam nadzieję, że nie będzie między wami wojny, bo...oboje macie rację.
Komentarz doklejony:
Apologises, najłatwiej z tego wszystkiego chyba o kaloryfer, bo bezinwazyjnie to można osiągnąć. Co do wzrostu, to jest klinika w Rosji, która wydłuża kości wszystkim chętnym :-)
Daj Piecykowi szansę!
Znowu mi się dostanie od mojej pewność siebie i do boju. Sam czuję zainteresowanie babek, bez kaloryfera, choć prawda-metra cięty nie jestem
Wziąłem tę pigułę na Ibizie,
aby pokazać, że jestem spoko gość,
A w końcu kiedy się ocknąłem,
Czułem się o 10 lat starszy,
Ale nie ważne, jak mawia Rekonstrukcja,
Trzeba to było zrobić...
Przecież mieszkam w takim Los Angeles,
I wożę się sportową bryką,
By sobie udowodnić,
Że jestem niezły w te klocki,
Zarabiam miliony dolarów,
A przepuszczam je na dziewczyny i ciuchy...
Jestem zaledwie szansonistą,
Który już zaprzepaścił swoją szansę,
Lubię się z tymi grajkami sprzed lat,
Bo moje imię jest pomnikiem,
O którym ludzie zapomnieli,
I nie potrafię już zatrzymać
Przy sobie tej dziewczyny, nie?!
Bo jak tylko wzejdzie Słońce,
Uwalniam je od siebie,
A moją wymówką jest praca, dom,
Prawda jest taka, że nie potrafię się otworzyć...
Ale Ty nie chcesz być,
Na takim haju jakim jestem ja,
Jak ten, który nie wie nic,
Wcale nie chcesz wysiadać,
Z tej kolejki górskiej, zejść ze szlaku,
Nie chcesz też jeździć busem,
Nie wiedząc w nim, komu można zaufać,
Nie chcesz utknąć, na tej scenie to samo śpiewając,
Utknąć na tej scenie śpiewając...
Wszystko co znam, to tylko smutne piosenki, smutne piosenki...
Złotko, wszystko co znam, to tylko smutne piosenki, smutne piosenki...
To jakiś tekst piosenki, a może wiersz biały? Bo chyba nie haiku :-)
Komentarz doklejony:
Chyba jednak tekst piosenki, nie zauważyłem odnośnika do youtube.
Komentarz doklejony:
Apologises napisał "Znowu mi się dostanie od mojej pewność siebie i do boju. Sam czuję zainteresowanie babek, bez kaloryfera, choć prawda-metra cięty nie jestem"
A więc jesteś potwierdzeniem reguły. Ja mam 177 cm i jestem od mojej wyższy o 21 cm. Ale to jest dla niej za mało, na początku ze smutkiem patrzyłem jak okazywała zainteresowanie wysokim facetom, teraz patrzę z rozbawieniem jak silne w ludziach siedzą atawizmy. Ciekawe jest to, że bardzo wysocy faceci bardzo interesują się niskimi babkami, to także jakiś atawizm?
Oj Hakaa, bajer w rozwijaniu siebie tkwi w tym, by owszem odpowiadać "zapotrzebowaniu rynku" , robić to dla SIEBIE.
Po cholerę walić w muskuły , gdy większość kobiet zwracających na budowę ciała uwagę, to pustaki. Tylko to to do seksu. Do związku nie bardzo.
Ale każda kobitka ci przyzna, że woli jednak w wyrku wyrzeźbionego adonisa niż jakiegoś pulpecika :-)
Faktem jest, że dziwię się ćwicząc w siłowni tym kolesiom, którzy walą na poziomej ławce ponad 150 kg pompując mięśnie do granic śmieszności. No bo jak tu się nie uśmiechnąć kiedy gość 170 cm ćwiczy na granicy kontuzji, tylko po to, żeby mieć obwód bicepsa większy od obwodu uda.
A przecież większość kobiet woli szczupłych, wyżylonych mężczyzn pod warunkiem, ze są...wysocy :-)
Przeniesione: lagos dnia kwiecień 20 2016 08:59:54
Piecyk, nie ratuj tego, nie warto. Poza tym, że macie papierek który formalizuje wasz związek nie różnicie się od innych par, których czas minął. Byliście swoimi pierwszymi, wiec nie macie odniesienia, żeby świadomie ocenić to co jest między wami. Ona poczuła ze chce czegoś innego, szaleństwa, emocji. Pewnie byłaby najszczesliwszą kobietą, gdybyś był jej piątym facetem, po czterech wcześniejszych z którymi łączyły by ją tylko te centymetry które mieli by jej do zaoferowania. Cały problem, że jesteś tym pierwszym i tyle w temacie. Nie przesadzaj tez z tymi zmianami. Owszem warto pamiętać o dostarczeniu kobiecie emocji, ale nie warto spędzać życia na ciąglym dostosowywaniu się do drugiej osoby. Wiele kobiet doceniłoby przyjaźń którą byś im zaoferował, na pewno te bardziej dojrzałe i mądre życiowo. .. choć nie zaszkodzi bzykanko na masce samochodu, byle nie w środku dnia na ruchliwy skrzyżowaniu
Nie macie dzieci, nie tworzycie rodziny, a jak dla mnie to jedyny powód by przy sprzyjających okolicznościach dać szansę. Potraktuj to jako etap w życiu i wykorzystaj w przyszłości to czego Cię nauczył. Pocierpisz i Ci przejdzie, każdego dnia przeżywają to miliony i świat się nie kończy.
Mało piszesz o Waszych wspólnych relacjach, co Twoim zdaniem spowodowało że pogubiła się Twoja żonka ?
"nie wiem..." to stara śpiewka zakochanych partnerów. Jedno co mogę Tobie doradzić to nie wierzyć w to co do Ciebie mówi, sam musisz dotrzeć do prawdy.
Cytat
Cytat
Zapytałem czy go kocha?
-nie wiem...
Czy mnie kocha?
- nie wiem...
Zapytałem czy wyprowadza się do niego?
- nie...
Oboje się poryczeliśmy.... 3 razy wychodziła... w końcu pojechała...
Kobiety to w większości wspaniałe istoty emocjonalne. Kobieta może swoim rozumem kochać, być przywiązana do Ciebie, ale na jej działania ogromny wpływ ma od zawsze jej podświadomość, co przekłada się na jej emocje.
Zupełnie szczerze jej rozum odpowiedział Ci, że logicznie tkwi ona w zawieszeniu - nic nie wie. Rozum jej może ją oszukiwać, że jest przywiązana i kocha, ale jej emocje i jej podświadomość, tak nią pokierowały, że jak mówi - pogubiła się i zdradziła.
Ten proces należy rozumieć w sensie kobiecych emocji.
Skoro napisałeś, że się mijaliście, to oznacza, że rutyna i przyzwyczajenie, nie wzbudzało w tej kobiecie żadnych pozytywnych emocji.
Jako istota emocjonalna, została przez Ciebie zagłodzona, gdyby od dostarczanych emocji zależało życie, to dawno padła z głodu. A kobiety nie są w stanie zbyt długo funkcjonować na emocjonalnym głodzie, więc gdy pojawiło się cokolwiek, co wyzwoliło emocje, choć rozum mówił, że to świństwo, zdrada i głupota, emocje nakazały jej ulec i zdradzić. Ona nazywa to, że się pogubiła.
A potem, popełniłeś kolejny straszliwy błąd.
Wygasiłeś w niej emocje, mało - okazałeś coś, czego podświadomość kobieca nie znosi - poryczałeś się, okazałeś swą słabość jako facet. :rozpacz
Silny facet, świadom mechanizmów jakie tu zaszły, prawdopodobnie poradziłby sobie w jeden z kilku możliwych sposobów - on musiałby ten wygaszony emocjonalny kobiecy piec ponownie rozpalić:
Silny samiec bierze na klatę zdradę. Trudno - stało się, a że on w tej okolicy dominuje, a to jest jego ukochana samica, więc...
a/ wyzwala w niej emocję kary, by mogła pojawić się ulga (emocja: komfort) wybaczenia;
b/ pokazuje jej swoją siłę, dominację, o ile to możliwe, uprawiając z nią seks i zacierając w niej pamięć przyjemności (emocji) po innym facecie;
Wyznania pewnej dziewczyny, jak to ją zgwałciło dwóch pijanych facetów. Trauma tak wielka, że chciała się zabić (emocje), do domu przyszedł mąż, zobaczył ją w misce pobitą. Opcja była taka, że oboje pogrążą się w żalu i wstręcie do zdarzenia, przez lat kilka będą się z tym musieli zmierzyć, seks jako coś, co się źle kojarzy - ale facet był jak to mówią, po byku - wkurzył się na zdarzenie... jak jej nie przywali z pięści (okazał siłę i dominację), a potem zaciągnął i... też zgwałcił - okazując w tak prymitywny sposób "wybaczenie". Zastąpił emocję przykrego zdarzenia sobą i swoją energią, dominacją - tą legalną. To działanie było tak chore, nieprzewidywalne, i tak silnie emocjonalnie, że poprzedni gwałt był pamiętany już jako coś słabego, przeszłego - i dużo łatwiej było obojgu się z tym uporać. Trauma tego, że ktoś ją zdominował, okazał siłę - została zastąpiona przez męża i jego siłę i dominację.
c/ silny facet nie pyta kobiety, czy ona go kocha - bo jej emocje są w proszku i tego nie wie, a jego zadanie jest, by te emocje znowu się pojawiły - silny facet mówi kobiecie, że wybacza - i raz jeszcze, guzik go to obchodzi, czy ona go kocha, czy nie - silny samiec uważa, że to jest jego na tyle wartościowa "samica", że warto z nią być, on chce z nią być, więc on wie, że ma zapewnić jej właściwą ilość pozytywnych emocji - a i ona nie jest zmuszana do myślenia, zastanawiania się, czy go kocha, czy nie, bo dla kobiety jest to dość przykry proces myślenia o tym - ona ma prosty przekaz: ona jest jego, i nie może być inaczej.:cacy Zero zastanawiania się i dylematów - on ma obowiązek za nią w tej materii decydować, bo tak od wieków silni mężczyźni zdobywali kobiety - podobała się, to za włosy i do szałasu... Głupi o zdanie by tylko pytał...
Najpierw więc musi pojawić się akt wybaczenie i seks, potem emocje.
Skąd? Klasyka męskiej intuicji - po to poznajemy kobiety, by wiedzieć, co wyzwala emocje w kobiecie, gdzie jest ten przełącznik, po którym zaszaleją. Dla jednej będzie to nowa bluzeczka czy buty, dla innej teatr czy kino, dla innej restauracja, dla innej noc w Paryżu czy perły.
Cytat
Miałeś aż 3 razy szansę, na okazanie swej męskiej siły i dominacji. Okazałeś za to słabość, którą psychika kobieca ekstremalnie gardzi - więc już nie wróciła.
Zagłodziłeś ją emocjonalnie, mijaliście się - więc biologia kobiety i jej podświadomość uznała za nią, że czas na innego samca, który uruchomi w niej upragnione emocje.
Musisz się spojrzeć w lustro, czy dasz radę być na tyle silnym facetem, by przejść ze zdradą do porządku dziennego, czy po czymś takim, będziesz zdolny uruchomić w tej kobiecie pozytywne emocje i odzyskać swą utraconą pozycję.
Męska psychika jest jednak na tyle porąbana, że uruchomił się mechanizm zabezpieczający nas przed zabiciem przez silniejszego samca - podświadomość męska nakazuje odejść od takiej kobiety, oddać pole silniejszemu lub sprytniejszemu, któremu udało się zagrać na kobiecych emocjach.
Jak jesteś słabym samcem - nie poradzisz z tym sobie, albo będziesz udawał, że sobie radzisz - a gdy podejmiesz próbę powrotu, zakatujesz ją i siebie pamięcią o tym zdarzeniu.
Jak jesteś silnym facetem, olejesz zdradę znając już teraz popełnione przez siebie błędy i biorąc na klatę fakt braków w swoim wykształceniu, jak działają na kobietę kobiece emocje, to są inne różniące się od nas wspaniałe istoty - ceniąc sobie bardziej fakt odzyskania takiej kobiety.
Masz samczą siłę - dostarczysz zawsze kobiecie emocji.
Jesteś memłon - zagłodzisz potrzebę emocjonalną kobiety, poszuka więc ich u innego.
Piecyk, wierz mi, ona wróci z błaganiem o łaskę, bez tych wszystkich zabiegów. Kwestia czasu. Właśnie niech Ci tylko do głowy nie przyjdzie, cokolwiek robić w jej kierunku, bo dopiero sobie biedy napytasz.
Cytat
Oboje się poryczeliśmy.... 3 razy wychodziła... w końcu pojechała...
Najlepiej olać Ją ... to też wzbudzi emocje Skup się a sobie i swoich potrzebach, rozwoju, hobby, a ją olej.
Nie licz na pewno na rozmowę konstruktywną z Nią.
Jak bardzo chcesz, by została, to się Jej o to nie pytaj, tylko powiedz, że MA zostać. Ale lepiej chyba zadziała jak powiesz, że ma spadać i więcej się nie pokazywać, a potem skupisz się na sobie.
Ten czas, być może chwilowej, samotności przeznacz dla siebie. Popatrz w lustro i na swój tryb życia, może trzeba coś poprawić.
Niestety słabo widzę jej powrót, jeżeli jesteście ze sobą od zawsze i byliście dla siebie pierwszymi. Może rozejrzała się dookoła i zauważyła innych samców.
Szansa jest w tym, że po tylu latach bycia razem ona się do ciebie przyzwyczaiła i nawet jeżeli spróbuje innego pana, to myślę, że mogą jej przeszkadzać przyzwyczajenia tego nowego, to jak siada, jak myje zęby, co ogląda w tv, jaką pozycję najbardziej lubi w łózku itd.
I wtedy może do ciebie wrócić, ale czy ty będziesz w stanie przyjąć pod dach panią testerkę?
Cytat
To bardzo trafna uwaga;
Łatwiej z Lodówki Piecyk zrobić niż odwrotnie, naprawdę ;
Komentarz doklejony:
Piecyk,
Cytat
Potraktowałeś ją jak kogoś przy zdrowych zmysłach; Gdybyś zdecydował za nią, ją z zaskoczenia wywalił, porządnego kopa w jej szanowną zasadzając, okienkiem od piwnicy by pewnie wlazła i nie chciała się ruszyć
Cytat
Tak by było, gdyby Piecyk był w stanie wcześniej wyzwalać z tej kobiecie jakiekolwiek pozytywne emocje. A oni już... się mijali. To, że Piecyk nie reagował, było źródłem tych trzech powrotów i wyjść - to Piecyk pozostawił dla niej tę decyzję, czy ona chce zostać z nim, czy ma odejść.
Gdyby wziął ją za włosy i wywalił - ułatwiłby to jej, po prostu sprawa byłaby banalnie prosta: "Piecyk nie wzbudza emocji, wyrzucił ją ze swojego życia - czas zacząć życie bez niego, w poszukiwaniu kolejnych emocji."
Czy wyzwoliłby emocję poczucia straty? Być może, zależy od przyczyny, jak to mijanie się u nich wyglądało. Może byli już ze sobą z przyzwyczajenia, mocno sobą znudzeni, gdzie wszystko stało się takie banalne i znane. Wtedy takie rozstanie jest ulgą - uwolnieniem.
Jest w kobiecie emocja winy za zdradę, widzi emocje płaczącego Piecyka który wzbudza litość i przywiązanie, więc nie może zdecydować się odejść.
Piecyk okazuje się absolutnie słaby i pozbawiony dominującej męskiej siły, więc ona znajduje w sobie w końcu tę siłę, by w końcu odejść, niby dla przyzwoitości - a on jej na to pozwala, przekonując ją w końcu o słuszności podjętej przez nią decyzji i słabości samca.
Trudno się dziwić Piecykowi - każdy z nas był kiedyś w głębokim szoku, który pozbawia nas męskiej siły i działania, chyba że jedyną na którą się zdobędziemy, jest wyrzucenie kobiety za drzwi. Jak ona doznaje poczucia straty - to chce wrócić, ale jak tam było już wygaszone palenisko... to była więc tylko kwestia czasu, a zdrada i "pogubienie się", było banalnym pretekstem do odejścia, czymś - co kobiety stosują od wieków, by sięgnąć po kogoś nowego, kto na nowo rozpali w nich płomień kobiecych emocji, a czasami tylko brutalnym testem na męską siłę i dominację. Jedna z moich EX zdradziła mnie by się przekonać, czy będę o nią walczył - to pragnienie wyniosła z domu, bowiem żyła legendą, jak to jej ojciec pobił brutalnie konkurenta, nie dał swojej kobiecie prawa dokonania wyboru, jasno sam wszystko ustalił i zaprowadził porządek.
Przyjechała po 2 godzinach... Usiedliśmy, pomilczeliśmy, przepraszała, potem porozmawialiśmy... tak bardziej po przyjacielsku... Nasz związek bazował głównie na przyjaźni... to nie była porywająca miłość z seksem na masce samochodu i kłótniami z rękoczynami. Ona powiedziała mi o swoich wątpliwościach... Czy tak wygląda miłość? Czy miłość to głównie przyjaźń?
Stwierdziła, że boi się, że wyszła za przyjaciela a nie miłość swojego życia.
Ja nie wiem... innej nie miałem, dla mnie to jest właśnie miłość, przyjaźń, wsparcie, wspólny spacer z górki i pod górę. Pożądanie zostało już chyba tylko z mojej strony...
Czuje się jakbym miał zasłonięte oczy i uszy i w ten sposób miał przejść na drugą stronę ulicy. Nie mam nikogo z kim mogę na ten temat porozmawiać. Czy powinienem słuchać siebie i za wszelką cenę ściągnąć ją do domu? Czy postępować wbrew sobie i przestać się odzywać? Wydaje mi się, że powinna poczuć, że mnie straciła, to byłaby "terapia wstrząsowa". Z drugiej strony boję się, że jeśli tak pomyśli, odejdzie na zawsze...
Nie jestem samcem Alfa...
Zawsze wolałem, żeby komuś było lepiej niż mi, nie jestem władczy, ale
Jestem zaradny, odpowiedzialny, z każdej sytuacji zawsze potrafiłem wyjść... pierwszy raz nie wiem co robić...
Dziękuję za wasze odpowiedzi, to jest dla mnie obecnie jedyne wsparcie.
Cytat
Jak to mówią, pierwsze koty za płoty, ale czemu tak późno?.
Zwłaszcza u niej widać takie dziecinne postrzeganie świata; nie mieliście się kiedy go nauczyć;
Cytat
Cytat
piszesz o swoim związku w czasie przeszłym, to podświadomość?
jeśli nie macie dzieci, to ja nie widzę żadnego problemu, naprawdę żadnego
skoro żona sama przyznała się do zdrady to znaczy, że podjęła już decyzję
(z reguły kobiety kłamią do samego końca nawet jak się je złapie za przysłowiową rękę)
przyznanie się do zdrady jest ... takim dodatkowym świństwem ze strony kobiety
bo nie dość, że zdradziła to chce żebyście razem mieli problem a nie tylko ona
...
inna teoria głosi, że chciała po prostu sprawdzić Twoją reakcję na zdradę
czy ją kopniesz, czy będziesz błagał, czy w końcu uwolnisz jakieś emocje? (bo z tego co piszesz miałeś z tym problem - mijanie się)
...
tak czy siak, pozwól jej odejść (ona już nie jest Twoja) ale wyciągnij z tego naukę
aby następnej kobiety nie zagłodzić
a jak ją kochasz to ... czekaj
czekaj aż przekona się, że lepiej jest tam gdzie nas nie ma i wróci
...
a jak nie wróci - to znaczy, że znalazła w końcu to na co w życiu czekała
jeśli kochasz - zrozumiesz
...
"czekaj" nie znaczy leż i się umartwiaj - ŻYJ!!!!
zbuduj swoją odrębność, siłę i niezależność
i odetnij pępowinę jaka Cię z żoną łączy (wyjdzie to Wam obydwojgu na zdrowie)
Powodzenia
Cytat
Stwierdziła, że boi się, że wyszła za przyjaciela, a nie miłość swojego życia...
Opowiedz mi proszę, jak wygląda wiatr!? Tak samo jest z miłością.
Cytat
Wiesz co wywołuje w kobiecie pożądanie?!
Bynajmniej nie opieka, dobroć, ale emocje. Nawet strach.
Jedne z najsilniejszych, to świadomość atawistycznej brutalnej siły samca - to w umyśle kobiecym wywołuje fajerwerki orgazmu.
Obejrzyj w wolnej chwili film: https://www.youtube.com/watch?v=5yZz_...yZz_JNnVBk
Scena od 1:00 godziny, gdzie samiec przedstawia się jako brutalny morderca, i obejrzyj, jak ona reaguje. Boi się i... go pożąda. A jaką ma frajdę, zakochuje się w draniu!
A co ma czuć taka kobieta, jeśli w niej nie wywołujesz żadnych emocji?
Musisz się zmienić.
Dla niej - albo już bez niej, bo to jaki jesteś, jaki masz fatalny męski wzorzec, uczyniło ją teraz nieszczęśliwą i szukała emocji, "pogubiła się".
Słonia można nauczyć tańczyć, mężczyzna również może nauczyć się, co czyni kobietę szczęśliwą - tę wiedzę powinniśmy otrzymać od ojca, a jak ten zawiódł - to albo uruchamia swą inteligencję i się tego uczy - albo jest tym, którym kobiety wzgardzą.
W normalnym życiu nie ma nigdy partnerstwa, jest dominacja jednej ze stron - i to powinna być męska dominacja, ale nie wolno być palantem.
Gdy jest inaczej - jest to źródłem katastrof i poczucia nieszczęścia, zmarnowania życia swojego, żony czy dzieci.
Cytat
I odejdzie.
Bo one są tylko z silnymi, dominującymi facetami, zdecydowanymi, co to biorą od życia co chcą, ale nie czekają, aż będzie im z łaski dane.
Chcesz ją mieć w łóżku, to ją bierzesz i nie pozwalasz odejść. Chcesz się jej pozbyć - pozwalasz jej myśleć, analizować ten brak emocji, marazm, mijanie się. Poszuka ich zawsze poza domem, i jeśli się rozejdziecie, i trafisz na kolejną kobietę - będziesz zaliczał powtórki te same, chyba, że uruchomisz myślenie i wyciągniesz wnioski z nauki, jak być facetem.
Cytat
Chyba raczej chce, żeby ktoś podjął za nią decyzję, jakby coś NIE BĘDZIE NA NIĄ.
Dzięki temu niczemu nie będzie winna. Nie dałeś jej miłości życia, a powinieneś, to był Twój obowiązek, tak nagle jej się przypomniało po tylu latach, więc cię zdradziła . Nie możesz jej wybaczyć zdrady, to też nie jej wina, że urażony cienias jesteś. Chcesz jej wybaczyć i się męczysz, czy jej to wypominasz psując relacje, znowu jesteś winny, że jest jej źle;
Nie zawracaj sobie nią głowy. Miłością jej życia, jak się okazało nigdy nie byłeś i nie będziesz. U was mogło być dobrze, im silniejszy ogień na starcie tym szybciej się wszystko wypala, ona tego nie wie, a tego chce;
Nie po drodze wam od pewnego momentu. Masz swoje życie, ona swoje. nie zmarnuj go na czekanie na kobietę, którą musi kilku porządnie wyciurlać, żeby zmądrzała, choć jest jakaś szansa, że ktoś jej w międzyczasie podpasuje; na jakiś czas, lub do końca; tego nie wie nikt.
Nie żałuj tego co było, staraj się jak najkrócej żyć przeszłością, bo teraźniejszość i przyszłość Ci ucieknie;
Dostałeś szansę od losu na znalezienie sobie takiej, z którą lepiej będziecie do siebie pasować;
Zagrożeniem dla ciebie jest to, że ona wróci, a w tym układzie dalej będzie cię robiła w konia, bo będzie szukała miłości swego życia; bo to jest dla niej najważniejsze;
Zastanów się czego chcesz, czy mieć kobietę, która widzi w Tobie przyjaciela/kolegę czy widzi w Tobie faceta?
Jeśli to pierwsze to nic nie musisz robić, bądź dalej jaki jesteś, nie podejmuj żadnych decyzji i daj wolną rękę żonie "niech robi co jej serce podpowie".
Ale jeśli chciałbyś być więcej niż przyjacielem, mężem (w znaczeniu nie tylko formalnym) to musiałbyś nieco zmienić się z miśka w coś bardziej męskiego.
Cokolwiek zrobi Twoja żona, zastanów się sam nad swoim podejściem bo będziesz tylko irytował następne swoje partnerki takim rozlazłym podejściem.
Możesz być odpowiedzialny, pracowity i mieć długą listę zalet ale to nie wszystko.
Jeśli jeteś mało konkretny, brakuje Ci charakteru, czekasz biernie niewiadomo na co, wszystko pozostawiasz w rękach kobiety - to nie jest to postawa, która kobietom się podoba.
Z jednej strony idziesz jej na rękę, że może podjąć decyzję jaką chce a z drugiej kobiety często wcale tego nie chcą. Przecież często kobiety są niezdecydowane i wcale nie tak wygodnie jest żyć z facetem, przy którym trzeba samej o wszystkim decydować, kiedy ten grzecznie czeka. Już nie wspomne, że coś takiego irytuje, ciężko jest szanować rozlazłego kapcia.
Więc cokolwiek zdecydujesz w sprawie małżeństwa lub cokolwiek zdecyduje żona, jeszcze raz zastanów się nad swoim podejściem, jakie ono daje Ci korzyści, jakie straty i czy może warto zmienić coś w sobie.
Cytat
Wiesz, z tym zrobieniem coś, to jest dość długotrwały proces, a Ty jesteś teraz w fatalnej kondycji.
Skoro tu trafiłeś, to wiesz już zapewne, że każdy z nas tu na zetce, mówiąc kolokwialnie - skrewił, w materii budowania własnej relacji z żoną, ale nie każdy potrafi się do tego przyznać, lub zupełnie jest ignorantem w tej materii i nie ma sobie nic do zarzucenia.
Pierwszy podstawowy błąd, jaki czynimy w związkach, to traktowanie żony jak równorzędnego partnera.
Drugi błąd - to ignorowanie jej emocji. Jest taki mem, kiedy para leży w łóżku, on zamyślony, a ona się do niego odzywa: "jak możesz tak nienawistnie milczeć!!!?" Oczywiście, nienawistne milczenie jest może dla nas obce, ale nie dla dziewczyn.
Trzeci podstawowy błąd, to niechęć do zmiany siebie w tej relacji na lepsze.
To co możemy zrobić na początku, to pozostać dla siebie autentyczni. A potem, życie z ukochaną kobietą to nieustający wysiłek starań, by nie siąść na laurach. Nie każdy ma taką kondycję, czasami chcemy spokoju - a potem dociera do nas dramat sytuacji: zdradziła, tak jak i Ciebie, i mnie, i pozostałych facetów. Olać to.
Wniosek z tego może być tylko jeden - po to mamy oczy, by widzieć, uszy by słuchać, itd... Uczymy się życia, każdego dnia.
Chcesz mieć kochającą żonę, kobietę - musisz poznać, co jest dla niej atrakcyjne, pociągające, emocjonujące. Ona sama rzadko to powie, czasami możesz się tego domyślać, ale... wieki miną, nim teren rozpoznasz. Pozostaje uczyć się od innych. Na początek, analiza kilku współczesnych romansów dla pań, tych romansideł, których żaden normalny facet by nigdy do ręki nie wziął. :rozpacz
Czytasz, i notujesz, co w bohaterce romansu wywołało dreszcze emocji i zachwyt, punkt po punkcie - a otrzymasz listę potencjalnych celów do realizacji. Jak wiesz, co masz dostrzegać, czego szukać - to analizujesz, zmieniasz swoje działania pod tym kątem, by nie pozostawać w związku jako ten "ja jestem", ale "ja działam i zaskakuję". I to mają być pozytywne zaskoczenia, często na miarę możliwości i portfela.
Cytat
"Z kim przestajesz, takim się stajesz". Takiego miśka po części stworzyła Twoja żona, no i misio się po prostu znudził, teraz ma nowego pluszaka. Czy Ty wiesz co to za nowa zabawka ? Od niej się nie dowiesz
Ramirez,
Cytat
Ale, żeś wymyślił
A można skorzystać ze streszczenia ?
To i tak duże wyzwanie;
ściągniesz ją i wróci bo.... kochasz,bo się boi,bo co rodzice powiedzą.Na przeprosiny wystrugacie dzieciaka,a ona w głowie będzie miała pustkę i wiele miłości...do dziecka.
Jesteście chyba takim,,przechodzonym"związkiem gdzie siłą rzeczy następnym etapem był ślub.No bo skoro 6 lat razem to albo wóz albo przewóz.Za dużo czasu na rozstanie ale może niewystarczające powody by być razem.
Każda stwora ma swojego amatora.Jedna woli pluszaki a inna samca alfa.Problem w tym by odnaleźć zwierzaka dla siebie .Jesteś pewny że powinieneś się zmienić,zamiast szukać takiej która doceni spokojny charakter,zaradność?
Ja proponuję dać sobie czas na ...czas dla siebie.
Jeżeli ona odejdzie na zawsze/nie ugnie się pod naciskiem rodziny,przyjaciół itd/to nie dlatego że nie wisisz u niej na klamce/żywy oczywiście/
Dwa, muszę się zgodzić z Rekonstrukcją w 100% cyt:
Cytat
i
Cytat
Dokładnie tak działają te mechanizmy. O siebie dodam. Ilu z was słyszało:
- nie wiem czy Cięe kocham
- nie wiem
- chyba coś się wypaliło miedzy nami
itp, itd i inne standardowe odpowiedzi wiarołomnych. Toż to jak książkowy przykład.
Pamiętacie kiedyś referat Eda co znaczy gdy zdrajca mówi to i to?? Przypomnijcie sobie opowieść o małpkach /ptaszkach/ na dwóch gałązkach. Żona Piecyka to właśnie ten etap nie jest pewna kochasia więc zabezpiecza tyły. A w razie Niemców dorobi teorię jak to nie mogliście się dogadać.
Gdyby kochaś nie był ważny nie wybyła by z domu, gdyby była jego pewna nie wróciła by po SMS.
Właśnie Piecyku a jak tam to było z tym SMS był zaraz po jej wyjściu i wróciła po 2 godz czy na drugi dzień i wróciła na drugi dzień?
Wg mnie Pit ma rację w:
Cytat
"Z kim przestajesz, takim się stajesz". Takiego miśka po części stworzyła Twoja żona, no i misio się po prostu znudził, teraz ma nowego pluszaka.
Autopsja Sam przez 8 lat małżeństwa miałem wmawiane jakie to mnie szczęście spotkało (żona teściowa) i wiecie co prawie w to uwierzyłem chociaz:
- wykształcenie takie samo
- dorobek życiowy większy
- dochody również.
Żona najzwyczajniej ustawiła Piecyk na taką temp. jaka jej odpowiadała.
Piecyk co rozumiesz przez dobry wzór? Dobry dla ciebie może być nijaki dla niej. Była taka wyliczanka jaki to miał by być facet idealny m/w twardziel obierający ziemniaczki na obiad.
Kolejna obserwacja problem u ciebie z poczuciem własnej wartości. Niestety ale kobiety (faceci pewnie też) potrzebują dreszczyku emocji. Przyjaźń damsko-męska jak mawiał Lew Starowicz oczywiście jest możliwa ale o podłożu erotycznym.
Od czego bym zaczął:
- dowiedz się kto to jest
- żadnych głupich ruchów
- totalna przeźroczystość
- zacznij być nieprzewidywalny w sensie nie siedzisz w domu i płaczesz ale żonka wraca a Ciebie nie ma.
- twoja słabość tylko ją buduje w przekonaniu o swojej wyjątkowości.
- sport, ja akurat polecam siłkę. Nie mam takich problemów jak pisano i potrafię się wyłączyć
- shopping (warto zadbać o opakowanie) - "klient je oczami"
To tak w skrócie. I jeszcze jedna rada nie płacz z nią bo i tak tego nie doceni. Chce się bawić niech wybiera tu i teraz. Nie nie wiem, zastanowię się czy potrzebują czasu. To nie teleturniej tu nie ma miejsca na tel do przyjaciela. Zbierz dowody i cóż nie pójdzie po rozum do głowy będziesz mógł to zakończyć. Jeszcze jedno co zawsze piszę: jedno to bzykać cudzą żonę drugie to tworzyć rodzinę czy pomagać w codziennym życiu. Obstawiam że 99% związków zdrajców kończy się i tak ich rozpadem (wszystkie o których słyszałem). Wtedy przybiegnie jak napisała Rekonstrukcja tyle że wtedy będziesz nagrodą pocieszenia. Wybaczenie na miękko źle się kończy.
Jest jeszcze inna opcja czekasz aż żonka "będzie wiedzieć" i przyjmiesz to cudo dziękując Bogu jak ci pobłogosławił. Tyle że ta opcja = powtórka z rozrywki
Pamiętaj Twój wybór.
Nawet nie wiadomo co Ci radzić bo Ty nie wyglądasz jakbyś zamierzał działać, tylko czekać na decyzję żony. No więc pozostaje Ci czekanie na to czy odejdzie czy nie.
Jeśli Ty nie zabierasz się w żaden sposób to tej sprawy, to w dużej części jej decyzja zależy od tego drugiego, co jej zaoferuje, czy ją przekona by z nim była czy w ogóle będzie chciał.
Pomijając już jaką decyzję podejmie żona, zastanów się nad swoją postawą.
Bo ta postawa będzie rzutować jeśli nie na to małżeństwo, to na inne Twoje relacje z kobietami.
Bycie misiem, ciepłym kapciem, który nie podejmuje sam decyzji tylko pozostawia tę rolę kobiecie - to chyba postawa na kolegę do kawy, a nie na męża (w innym niż tylko formalnym znaczeniu tego słowa).
Kobiet nie pociąga kobiecość, słabość, wrażliwość, niezdecydowanie i wszystkie cechy, które one same mają - pociąga je męskość czyli konkretnosć, zdecydowanie, dominacja itd. Możesz mieć wiele zalet, być pracowity, odpowiedzialny i bardzo ceniony za to, ale to nie wystarczy całkowicie do bycia atrakcyjnym jako facet. Chyba, że chcesz aby kobieta była z Tobą z wygody to wystarczy kasa.
Pisałeś, że pożądanie z jej strony wygasło- widzisz, jak masz być atrakcyjny to powinieneś mieć więcej niż odrobinę testosteronu.
Byciem takim łagodnym, niezdecydowanym, ustępliwym, płaczącym i mówiącym "Ty decyduj, rób co Ci serce podpowie" miłym misiem to chyba jest najlepsza droga to zgaszenia pożądania w kobiecie.
Nawet jeżeli jesteś bardzo przystojny to nadal za mało, musi być jeszcze pierwiastek męskości w Twoim zachowaniu.
Także jedyne co ja Ci radzę to zastanowić się sam nad sobą i swoim podejściem do pewnych spraw, tak na przyszłość. Zmiana podejścia do kobiet może Ci dać więcej korzyści w relacjach z nimi.
I nie mówię tu o tym, że trzeba być brutalnym i źle kobiety traktować, ale jednak być facetem a nie misiem.
Komentarz doklejony:
Jeszcze jedna sprawa Piecyk.
Kochanek Twojej żony jest tu dość istotny, a raczej to jak ją potraktuje.
Scenrariusz może być taki, że będziechciał z nią być ale równie dobrze taki, że po zabawie odeśle ją z kwitkiem by wracała tam skąd przyszła.
Znając życie, druga opcja jest bardzo prawdopodobna.
Wtedy ona będzie zraniona po tamtym i pewnie stwierdzi, że Ty jesteś dobrym msiem na pocieszenie. Pytanie jak się wtedy zachowasz?
aby zakochać się,
szaleć na fali emocji,
cierpieć,
znów walić głową w mur,
mieć motyle w brzuchu,
pić wódkę o czwartej nad ranem,
bo znowu nam nie wyszło.
I to jest sens naszego człowieczeństwa.
Odczuwać.
Nie zamknięcie się w sobie,
nie kupowanie butów,
ale emocje.
Oto kobieta szczęśliwa..."
Do przeczytania i notatek:
http://volantification.pl/2015/04/07/...ch-facetow
"...Kobiety chcą trzech rzeczy:
- docenienia
- akceptacji
- emocji.
Wiesz co jest zabawnym i niepokojącym faktem? Że jeśli włączysz dowolnej kobiecie "Zaginioną dziewczynę", to ona będzie w stanie utożsamić się z jej bohaterką.
To dlatego zajęta dziewczyna wychodzi na miasto razem ze swoim facetem, żeby zobaczył, że jest seksowną, wspaniałą laską. Ale kiedy on tego nie zauważy, zacznie wychodzić sama, żeby "przypadkiem" zobaczył to ktoś inny. Nawet jeśli będzie wiedziała, że facet jest chujem, patologicznym kłamcą, nie nadaje się ani na partnera, ani na ojca, ma inne i z pewnością po wyjściu od niej usunie jej numer telefonu...
I to nie jest wina tych kobiet, ani tych facetów, którzy to wykorzystują. Oni wypełniają tylko lukę zrobioną przez tych zbyt dobrze wychowanych, albo zbyt leniwych mężczyzn, którzy zrezygnowali z bycia Jamesem Bondem, na rzecz bycia misiem i dziś boją się podejmować ryzyko, powiedzieć jej, że jest piękna, w łóżku nie zaproponują seksu analnego, a spontaniczność w ich wykonaniu to zaplanowanie czegoś na dwa tygodnie naprzód.
Wiem, że to brzmi jakby ona była zawsze biedną i niewinną istotą, a on był wszystkiemu winny, albo jakby on miał wszystko robić dla swojej księżniczki. To nie tak. Tu chodzi o przeciwieństwo takiego podejścia, bo dotyczy to bycia silnym facetem, który złapie za kark, da klapsa, będzie aktywny, będzie mu zależało i bądź co bądź, będzie mentalnym wikingiem, tylko że w garniturze.
Czasy i związki się zmieniają. Nie zmienia się tylko to, że jeśli nie dajesz kobiecie zdecydowania, siły, uczuć i poczucia, że jest ważna i seksowna, to nigdy z nią nie będziesz, a jeśli przestaniesz jej to dawać, to kiedyś w końcu ją stracisz."
Cytat
Kolejna lektura:
https://pokolenieikea.com/2014/11/03/...o-za-malo/
"Czasami istnieją ludzie, którzy mają szczęście albo nieszczęście. Wiecie chodzi mi o tych co to wygrywają dwa razy w Lotto w odstępie dwóch miesięcy. Rodzą pięcioraczki. Mają jak Rocco Siffredi 23 cm pałę, która ma 6 cm grubości. Albo poznają się w wieku lat 17 i spędzają ze sobą całe życie, czyli mniej więcej do 90 -tki, uśmiechając się dobrotliwie do siebie, otoczeni przez gromadę wnuków, którym oferują zabawki strugane własnoręcznie z drewna. A on kiedy barszcz skleja mu już brodę powtarza: "- to była miłość mojego życia, od razu to wiedziałem". Po czym spogląda na nią czule i dodaje: NIGDY SIĘ NIE POKŁÓCILIŚMY.
Tak jak wspomniałem, są osoby w które piorun uderza trzy razy.
Zazwyczaj jednak kurwa jest inaczej. Zazwyczaj nie wiemy, czy ta jedna wybrana to aby na pewno właściwa (ewentualnie ten jeden wybrany to na pewno właściwy, przecież nie znaczą ich kokardami, ani nawet głębokością pochwy).
Zazwyczaj znajdujemy się w stanie głębokiej niewiedzy, a niektórzy na łożu śmierci nie są przekonani, czy aby wybrali właściwie co już w ogóle jest bez sensu, bo jeśli nawet nie to co im da ta konstatacja?
Miłość to za mało.
Mr X nie jest szczególnie przystojny. Włosy krótkie, czarne, oczy lekko skośne, brzuch w początkowej fazie opony, wzrost trochę powyżej nikczemnego... I po tych sześciu tygodniach, kiedy już było wszystko, każda pozycja, większość uniesień, spotkania pod księżycem i rżnięcie w parku oraz bramie, zaczynają się pierwsze fochy.
I mr. X nawet znosi je dzielnie przez jakieś dwa miesiące, a później coś w nim pęka. Wtedy siada ze swoimi wybrankami i mówi im patrząc prosto w oczy: "miłość to za mało". I mr. X wychodzi z podobnego typu układów z napisem na czole: CHUJ (skrót od emocjonalny poparaniec).
Ale zastanawiając się na zimno. Czy nie jest to wyznanie szokujące swoją uczciwością? Bo sama miłość to faktycznie, kurwa, za mało - aby stworzyć udany związek, udane małżeństwo, udaną rurkę z kremem, udane COŚ.
On wypowiadając te słowa wie, że nie jest w stanie zaakceptować kompromisów, których wymaga związek, że teraz owszem było bardzo miło i czasami nawet fantastycznie, że zależy mu, że owszem kocha, ale ta łatwiejsza część właśnie dobiegła końca. I teraz będzie już tylko trudniej.
Że teraz ten związek będzie wymagał pracy i poświęceń. I że on zwyczajnie z różnych przyczyn tych poświęceń nie jest w stanie udźwignąć.
Określenie "miłość to za mało" jest wyrazem łaski, jest wręcz miłym gestem na zasadzie: skończmy to teraz, wiem, jestem wkurwiający na dłuższą metę i się nie zmienię, wiem, ze tobie się teraz wydaje, że będziemy w stanie to wszystko udźwignąć, ale tak nie jest. Będę cię doprowadzał do wściekłej kurwicy, będziesz przeze mnie ryczeć, będziemy spędzać godziny na długim wyjaśnianiu, co kto miał na myśli, będziemy przyrzekać sobie poprawę i nic z tego więcej nie wyjdzie.
Bo czasami sama miłość to za mało.
Bo nie zawsze sra się kwiatkami.
Bo do tej miłości trzeba jeszcze dołożyć wolę walki (bywają sytuacje, że trzeba zacisnąć zęby tak, że aż boli i nie zawsze po tym zaciśnięciu jest 100 proc. przekonanie, że było warto), bo trzeba dołożyć do tego zaufanie, przyjaźń, kota i dwie paprotki (wstawić właściwe) a nie każdy ma na to siłę.
Kobieto. Masz nierealistyczne oczekiwania. Po prostu.
Na świecie jest kilku mężczyzn, którzy wyglądają jak Jason Statham albo Ryan Gosling, mają poczucie humoru Sary Silverman, są oddani, troskliwi, świetnie zajmują się dziećmi i potrafią powiedzieć: zamknij się, a następnie porwać na lasce sukienkę. I wiecie co? Znam jedno miejsce, gdzie takiego towaru jest od metra. Wy też je znacie. No, naprawdę. Przejdźcie się do Cinema City albo Multikina.
Jeśli sam/a nie jesteś ideałem dlaczego uważasz, że dostaniesz kogoś podobnego?
Ideałów nie ma. Są zwyczajni ludzie.
Nie ma niczego gorszego dla kobiety niż mężczyzna, który dał się jej zdominować. Który kiedyś był wilkiem, a teraz chodzi na smyczy, w kagańcu i grzecznie podstawia pazury do przycięcia.
A wiecie dlaczego? Bo my ludzie jesteśmy tak skonstruowani, że nie cenimy tego co czułe, wierne i bezwarunkowo oddane. Rządzi nami skurwysyństwo i podle instynkty. Prawdziwy skurcz jelita mamy jeśli możemy kogoś stracić, jeżeli musimy za tą osobą latać z wywieszonym jęzorem.
Wzajemny szacunek to też zajebiście ważny element miłości, a często ludzie o nim zapominają. Ale, powinno to również działać w obie strony.
Że to chujowe przeliczać wszystko na matematykę i w słupki? Takie czasy...
A sama, albo sam - możesz czekać jak walnie cię twój piorun. Najlepiej trzy razy..."
I to tyle w kwestii tych odwiecznych kobiecych dylematów, rodem z "Nocy i Dni". :cacy
Komentarz doklejony:
Jeszcze jedno:
https://pokolenieikea.com/2014/12/14/...-mezczyzn/
Patrzysz na osobę, która jest obok i wcale się nie dziwisz, że jest Tobą rozczarowana. Sam sobą jesteś rozczarowany.
Niedawno usłyszałem od kobiety: miałam do wyboru trzech facetów. Jeden z nich dziś jest milionerem. Pewnie nie byłabym już jego żoną, ale byłabym za to bogatą rozwódką. Ona żałuje, że mając do wyboru kilku gości wybrała ciebie. Widzi co osiągnęli tamci. I porównuje. Patrzysz w lustro. I powoli siebie nie lubisz.
Dni mijają. I tak naprawdę nie ma już nadziei. Nie widzisz jej. Możesz sobie co najwyżej pograć na Playstation, zrobić tego grilla i skuć się do nieprzytomności.
Jednym z większych mitów jakie usiłują nam wepchnąć media jest to, że układ powinien być partnerski. To pierdolenie
Zawsze ktoś w związku ma większą siłę, tylko nie zawsze się do tego przyznaje. Mieć moc, a jej nie użyć z szacunku dla drugiej osoby, jest formą miłości. Ale do tego trzeba posiadać dojrzałość, której zazwyczaj nie mamy.
Między kobietą a mężczyzną od początku trwa próba sił. Mentalna przepychanka. Ustalanie granic.
Kiedy kobieta jest zaś najbardziej rozczarowana? Gdy zmieniła faceta, tak jak chciała. Kiedy jej zakazy (nie puszczę cię na kosza z kumplami, bo zawsze wracasz pijany, przestań pitolić na tej gitarze, pies się denerwuje, marnujesz czas z tym samochodem) są już zawsze skuteczne.
Widzi wtedy na swojej dłoni takiego wykastrowanego eunucha. I gardzi nim.
Dostała to co chciała. I wcale się jej to nie spodobało. Więc nie mówi o co jej chodzi, tylko dorzuca mu drobne złośliwości, aby mu dopiec i go wkurwić. Z czystej złośliwości. Z czystej radości gnębienia słabego.
Związek jest po to aby wznosić, nie dołować. I nie mówię tu o stwarzaniu fałszywych złudzeń typu: możesz być najlepszy. Chodzi o słowo "spróbuj". Chodzi o moment, kiedy ty jesteś już bliski rzucenia wszystkiego, a ta druga osoba podchodzi do ciebie i mówi: zrób to jeszcze raz. Dla siebie.
Związki są po to, aby ta druga osoba nas wspierała i motywowała do tego, abyśmy byli lepsi. Abyśmy budowali swój świat, a nie pierdzieli w stołki. Bądź z kimś kto cię uskrzydla, a nie wiąże ci jaja w supeł.
:cacy
Komentarz doklejony:
https://pokolenieikea.com/2015/10/20/...c-granice/
"Kobieta musi widzieć, że światy są trzy: jest męski świat, jest jej świat i jest świat wspólny. Że w świecie męskim on wychodzi na kosza co tydzień, w żeńskim ona wychodzi z koleżankami się po kokardy pobawić, a we wspólnym idą razem na kolację. Kobiety bardzo lubią facetów z zasadami. I za każdym razem będą cisnąć, aby on je poluzował. I za każdym razem będą tracić do niego szacunek, kiedy to zrobi.
Kobieta potrzebuje jasno określonych granic.
Kobieta w związku, już nie testuje faceta. Ona obserwuje, uczy się go, rozlicza i próbuje nim sterować.
Wiecie jak wygląda porno dla kobiet?
On jest silny, męski, ma kwadratową szczękę i trochę z niego bad boy. Nie jest w jej typie. Ma własne zasady i własne życie. I motocykl. Ona jest ładna, ale bez przesady. Jest właściwie średnia. Ma średnie ubrania, średni uśmiech. Jest trochę nieśmiała i nieśmiało pożąda jakiegoś niezłego bolca, ale żadnego nie ma w okolicy. Prowadzi bogate życie wewnętrzne i często zalewa się rumieńcem. Spotykają się przypadkiem, na początku nie przypadają sobie do gustu, ona wychodzi na kompletną idiotkę (mile widziane jest oblanie się kawą), ale później jest coraz lepiej.
On jest taki duży. I taki pociągający. Ma rzymski nos, mocne brwi i pełne usta. Zaczynają się poznawać, dużo rozmawiają, on pokazuje, że pod twardą powłoką skurwysyna, kryje się również wrażliwy skurwysyn. Najlepiej jeśli skrywa jakąś tajemnicę. Został skrzywdzony przez świat, ukochana kobieta mu zmarła, pies zdechł, a tchórzofretka spierdoliła z innym. I nie wierzy w żadne uczucia, poza uczuciem głodu. Pokonują wiele przeszkód na drodze do ich związku. Ona go wspiera.
On napiera, ona wzdycha, łóżko trzeszczy, miłość kwitnie. I dużo płynów fizjologicznych leci na lśniące krochmaloną bielą prześcieradło, w nią i na nią. Dużo śliny, dużo potu i dużo wstydu, a później bezwstydu. I w niej, i obok niej. I żyli długo i szczęśliwie.
Jak wspominałem, damski pornol. Według tego typu narracji zbudowana jest większość harlequinów. Każda czyta, czytała, albo będzie czytać.
Co jest podstawowym elementem tego archetypu, który tak pociąga laski? On jest sobą. On stawia jej granice. On jest niezależny. Ona nie ma nad nim kontroli. On uchyla drzwi do swojego świata.
Kobieta cały czas testuje mężczyznę z którym jest, z którym umówiła się na chwilę, a nawet takiego, którego nie chce, ale chce spróbować czy on się skusi i da się nagiąć i będzie tańczyć tak, jak ona zagra, w hołdzie lennym złożonym jej kobiecości.
Zresztą nie zawsze robi to świadomie. Kobieta nie porozumiewa się słowem, konkretem, cyfrą. Ona powie coś, czego nie myśli, po to, aby sprawdzić czy reakcja, którą usłyszy jest taka, jaką chce usłyszeć. Albo po to, aby wzbudzić określone emocje.
Kobieta raczej nie powie: "przyjedź do mnie, chcę żebyś mnie przeleciał". Prędzej zrobi to tak: "Mam ochotę się upić. Wpadniesz? Bo nie chcę być sama". Gdy się sama przy facecie upija to znaczy, że chce być zerżnięta. Gdy chce być zerżnięta, to chce się poczuć zdominowana, a nie uszanowana. Co za tym wszystkim idzie, nie liczy się CO facet mówi, ale JAK to mówi i jak się zachowuje.
Słabeusz zapyta: "Ile słodzisz?" I jeszcze zamiesza. Silny facet postawi obok niej cukiernicę. To, czy facet jest stanowczy, kobieta ocenia nie po tym, co mówi, ale jak się zachowuje. Facet nie pyta, facet sugeruje. Mówi: "Idziemy do tej knajpy na 20.30, mamy tam rezerwację". Koniec. Ona wtedy wie, że za kilka godzin powie jej: "Rozbieraj się", a nie: "Czy mogłabyś potencjalnie rozważyć zrzucenie z siebie tej sukienki, bardzo mi na tym zależy, a ja muszę mieć czas, żeby wyplątać się z rurek." "
Lubię to czytać, a nie które teksty mnie oświecają lub rozwalają trafieniem w sedno. Dziewczyny tu komentujące zarzucają ci, że twoje poglądy są czarno-białe. W pewnym sensie tak, ale mnie się wydaje, że ludzkie uczucia i motywy działań wcale nie są jakoś ultra skomplikowane. Najczęściej sprowadza się to do "kurczę, ale ten chłopak ma boski tyłek (oczy, twarz, włosy, głos itd.). Chętnie zaszalałbym z takim".
Tak sobie czytam te posty, komentarze, a nawet całe wykłady. I tak się zastanawiam co to właściwie jest ta "miłość"? Czy przypadkiem nie jest zarezerwowana dla dorastających nastolatków, którzy w życiu mało co widzieli i mało co przeżyli?
Każde z nas pewnie było zakochane w nastoletnim wieku i wiemy jak potężnie to nami wstrząsnęło. Chcielibyśmy to przeżywać bez końca, więc chyba dlatego jest ta gonitwa, szukanie "miłości" w dorosłym życiu. Trochę to jak szukane świętego Graala, który podobno jest, ale nikt nie wie gdzie.
Czy komuś z Was udało się zakochać powiedzmy po 30-tym roku życia?
Teraz powiedzmy że trzymam poziom +/- 80-95
Cytat
Tak od zawsze twierdzi większość kobiet i one w to głęboko wierzą. Problem jest w tym, że na wiele z nich silniej oddziałuje podświadomość kobieca niźli ten rozum. Stąd - słyszymy często po zdradzie: "pogubiłam się".
To "pogubienie" wynika właśnie z tego, że kobiecy rozum wie i jest o tym najszczerzej przekonany, że ciepły misio w domu to stabilny dom - ale są nieświadome tego małego ukrytego przełącznika w głowie, włączanego przez podświadomość, który nakazuje im oddać się silnemu dominującemu samcowi, któremu najczęściej ulegają. Definicja siły samca nie musi być zawsze jednakowa - to może być i co dziwniejsze czasem zupełnie zniewieściały chłopiec, ale... o jego sile decydują np. piękne błękitne oczy, czy cokolwiek - które oddziałują na jej biologię oraz możliwość zrealizowania wszelkich deficytów jakie uważa, że ma w starym związku.
Jeśli zdradza ze zniewieściałym poetą swojego samca z kwadratową szczeną, to tylko dlatego, że tę siłę już ma, uległa jej, ale teraz zaczęła poszukiwać wrażliwości, wspólnoty ducha, romantyzmu i uniesień - DEFICYTÓW ZWIĄZKU. Te cechy są dla zniewieściałego poety atrybutami jego siły i przewagi nad mężem.
Inny rodzaj często spotykanej zdrady, to jak mówią: "poleciała na forsę". Młoda mężatka wyjedzie do pracy, często za granicę, tam poznaje bogatego starego troll'a jaskiniowego po 50-tce, nie jest ważne, że wygląda jak Urban, ale ona go już kocha - bo on jest w stanie dać jej komfort i realizować się poprzez zapewnianą pozycję społeczną i awans do wyższej klasy społecznej - troll kupi ją biżuterią, odda jej swoją kartę płatniczą i zapewnia komfort i bezpieczeństwo ekonomiczne, jakiego nie miała z młodym mężem, urobionym po łokcie, by spłacić 30-to letni kredyt na mieszkanie we frankach szwajcarskich. Troll ma kasę, ma swoje lata, które poświęcił na jej zdobywanie i ma świadomość, że może zdjąć jej majtki nawet na pierwszej randce - bo jak się to uda przez jego męską siłę i zdecydowanie - to ma nawet szansę na kolejny sukces reprodukcyjny, a może to polubił, te poczucie siły i władzy, a jak czasem oberwie po pysku, to emigrantek za granicą ma jeszcze całkiem spory wybór. No bo która by nie chciała dać się poderwać przez takiego starego Angola - kierownika zmiany w tej brytyjskiej fabryce, decydującego o jej "być albo nie być" w fabryce, tak jak i o losie setek innych podobnych do niej pracownic? To jest pozycja, awans społeczny, poczucie bezpieczeństwa - i stabilna brytyjska kasa, oraz urlop raz w roku na Majorce. Z taką konkurencją wielu już przegrało swoje małżeństwa na emigracji.
Czy możemy za to "pogubienie" winić nasze panie? Nie - bo o ich wyborach decydują, chciałby się rzec, siły wyższe - ukryte za zasłoną naszej zwierzęcej biologii. Uczestniczyliśmy w takiej grze, jako pozbawione tej wiedzy pionki, bez świadomości zachodzących mechanizmów dokonywanych wyborów - a gdy już nastąpiła katastrofa, przeżywamy jakże boleśnie to odtrącenie.
Ale możemy się uczyć, by mając może kolejną szansę od losu, nie spocząć już na laurach z przekonaniem, że żonę mamy na wieczność po przysiędze i nic w związku nie trzeba HODOWAĆ. Bowiem tak na prawdę, to musimy się zamienić w hodowców kobiecych emocji, tych pozytywnych oczywiście, jeśli chcemy w związku z kobietą przetrwać. Kto nie będzie tego potrafił, albo zacznie na tym zwyczajnie z ekonomicznym rozsądkiem, oszczędzać kasę - stanie się prawdopodobnie kolejnym męskim forumowiczem zetki, gdy tylko pojawią się ku temu złe okoliczności.
Cytat
Cytat
Uczestniczyliśmy w takiej grze, jako pozbawione tej wiedzy pionki, bez świadomości zachodzących mechanizmów dokonywanych wyborów - a gdy już nastąpiła katastrofa, przeżywamy jakże boleśnie to odtrącenie.
Uczestniczyliśmy w takiej grze, jako pozbawione tej wiedzy pionki, bez świadomości zachodzących mechanizmów dokonywanych wyborów - a gdy już nastąpiła katastrofa, przeżywamy jakże boleśnie to odtrącenie.Wasze panie Ramirez są dokładnie takie , jakie miały być. Durnowate baby, które poza własną dupą , shopingiem, brylowaniem wśród sobie podobnych przyjaciółek, nie dostrzegają ciekawszych rzeczy. Ale to przecież było w nich takie urocze, infantylne gadki szmatki i trzepotanie rzęsami. Było się przynajmniej przed kim prężyć, nieprawdaż ? To czego się jeden z drugim spodziewał ? Uczuć wyższych ? Atrakcyjnie opakowana ciałem pochwa ma swoje plusy i minusy. To chyba oczywiste, że taka kobitka dba o ten narząd, który jest u niej najważniejszy i decyduje o jej egzystencji. Aby dobrze funkcjonować musi sobie organizować odpowiednie warunki. Jej najważniejszym zadaniem jest kwitnąć i roztaczać uwodzicielskie fluidy. A że są konsekwencje tego, cóż. Taki mądry głupek powinien to akceptować i umieć się w razie czego dzielić , a nie jakieś dyrdymały potem opowiadać, jak to został szpetnie oszukany. Oszukany ? A co on wybierał dupę do ruchania, czy moralność do podziwiania ?
To do kogo pretensje ?
Ramirez, jeszcze coś. Przestań Ty w końcu robić takich bidulków z facetów. Może przyjrzyj się temu zdaniu , które sam przytoczyłeś :
Cytat
Rachunek jest prosty , kobieta nie może być czuła, wierna i bezwarunkowo oddana . Bo w ten sposób też faceta krzywdzi. Im gorsza suka , tym lepiej.
Cytat
Bo on jeszcze wtedy Internetu nie miał, Harlequinów nie czytał...
Cytat
Święte słowa! :tak_trzymaj
Dostrzegasz Rekonstrukcjo, jeszcze jeden ważny aspekt tego męskiego problemu!
Stara maksyma głosi starą prawdę: "jak się pościelisz, tak się wyśpisz". :cacy
My bracia samce, startujemy po najlepsze kobiety, u których mamy jakieś szanse...
Omijamy często szerokim łukiem te, które często byśmy chcieli mieć, wychodząc słusznie z założenia, że w tak wysokim siodle się nie utrzymamy, czy też że one puszczą nas gołych w samych skarpetkach, więc lepiej dla własnego zdrowia psychicznego i portfela, takie piękne ciacha omijać.
My często mamy świadomość naszych braków, własnych słabości - a dość mocno bolałaby świadomość dość szybkiego zdemaskowania, wobec konfrontacji z mądrym i bystrym ideałem. Zarabiam na przykład tylko tyle a tyle - i dowiaduję się, że to dla niej mało, wobec stawianych oczekiwań! Psychokastracja!
Te fajniejsze i mądrzejsze, często są już zajęte, albo właśnie same, odganiające się kijem od facetów - więc nasza możliwość przebierania i wybierania dramatycznie się kurczy - więc jak nam się już uda uwieść dziewczynę "na którą nas stać", to często jest tak, jakbyśmy Pana Boga za nogi złapali.
Hipergamiczna kalkulacja dokonywanych wyborów sprowadza się do tego, że nie sięgamy za wysoko, lecz nie sięgamy też za nisko - wobec naszych możliwości utrzymania się w związku bez kompromitacji czy stresu, że zaraz ktoś nam to ciacho ukradnie.
Skutkiem jest to, co opisałaś - mamy często świadomość, że w wielu kwestiach one są "durnowate" - nie bez powodu jest aż tyle kawałów o blondynkach - bo ZAWSZE I WSZYSCY POPEŁNIAMY MNIEJSZY LUB WIĘKSZY... KOMPROMIS WYBORU.
I stąd też biorą się te dość częste "durnowate" zachowania - zdrady. Gdyby były sprytne i zdradzały - byśmy się o tym nigdy nie dowiedzieli.
A do szczęścia, tego prawdziwego - wystarczy zawsze partner/partnerka, o którym/której można powiedzieć, że jest... WYSTARCZAJĄCO DOBRY/DOBRA.
Nie każdy z nas samców ma tę wiedzę, czego pragną lub czego zapragną nasze wybranki - dowiadujemy się o tym zbyt często po czasie, jak jest już za późno, ot - takie z nas głąby niedomyślne.
Czy ja na przykład, kiedy byłem żonaty, chciałbym tracić czas na analizę i algorytmizację przypadków zdrad i co do nich doprowadziło przed rokiem 2013, gdyby i mnie to nagle nie spotkało?:rozpacz
Kilka lat wcześniej - nie mieliśmy nawet materiału do analizy, bo nie było takiego Internetu jak teraz, z takim zasobem danych i przypadków. Były ledwie jego namiastki.
"Zdrada i ja - nie, mnie to nie dotyczy!"
Tak chyba myślała spora większość, oddając często swą rękę za partnera I tak stajemy się kalekami...
Tymczasem, jesteśmy w związkach niczym te dzieci we mgle - tego co potrzebne, nie uczą w szkole, jedynie religia wspaniale narzuca normy moralne, ale te przez lewaków i szkodników są mocno zdeptane, oni wołają o swoim prawie do szczęścia, nie bacząc na nic.
Źle odczytujemy kobiece emocje, czasem tragicznie.
Czasami słyszymy, jak to opisują przypadek biedaka, którego żona leje, przywożą go nawet do szpitala, a on i tam zbiera od niej manto, krew się z nosa mu leje - wszyscy mocno zdziwieni. Większość powie - biedaczysko, trafił na niezłą heterę, hienę, sadystkę - ale... nikt nie dostrzeże, że on od niej obrywa już fizycznie, nie tylko psychicznie, bo jest słabeuszem - nie postawił męskich granic. Jego kobieta zostaje przymuszona niejako do hienizmu, uczynił ją głęboko nieszczęśliwą, a agresję właśnie rodzi poczucie nieszczęścia i niespełnienia - on dał się jej zdominować, podporządkować, jej kobiece emocje pragną męskiej siły i dominacji, opieki - a tu... takie ciepłe kluchy, jej podświadomość tak bardzo nienawidzi organicznie męskiej słabości, że aż wyzwala w niej furię - z nadzieją, że on w końcu zechce stać się mężczyzną.
A on nic nie robi, potulny, bo tego nauczyła go matka, a ojca nie widział... więc on obrywa, ona cierpi katusze... wszyscy się litują, nikt nie pomyśli, dlaczego ona go leje... Przez kobiece emocje, przez swoją kobiecą naturę, przez niespełnienie w związku. Co z tego, że to dobry miś?! Nie o to chodzi.
Gdyby tylko on wiedział, że ma jej przylać i ją zerżnąć... i uczynić w końcu szczęśliwą, zdominowaną i zaspokojoną - ale skąd on ma to wiedzieć?!
Szacuje się, że w Polsce około 30% par się rozwodzi - to porażająca statystyka, bo 15% to kobiety. Nie bardzo można zbadać, jaki w tej populacji na rozwód ma wpływ zdradzających kobiet, czy będzie to połowa przypadków, więcej czy mniej (bo po drugiej stronie często też jest kobieta, która łowi i akceptuje żonatego faceta, nie mając wobec tego najmniejszych oporów, byle się udało) - ale to i tak dużo, że warto się nad tym problemem pochylić.
Szklanka jest bowiem do połowy pełna, a do połowy pusta
To oznacza na szczęście, że są kobiety, dla których pojęcie zdrady nie istnieje, one są w tej grupie 70% par, które się nie rozwodzą, można mieć też nadzieję, że się nie zdradzają. Że to są kobiety emocjonalnie w związkach spełnione, albo zbyt uczciwe, by przejść do realnej realizacji potencjalnie własnych nocnych marzeń.
Drażni Cię jak widzę, przykładanie niczym tej jednej miary jako uogólnienia, do zdradzających kobiet, niczym do wszystkich kobiet i pewnie tak to odczytujesz - ale to uogólnienie dotyczy wyłącznie podzbioru kobiet, które zdradziły, zdradzają, lub chcą zdradzić - a nie do wszystkich.
Nawet taki często występujący hienizm, który jako zjawisko negujesz, dotyczy często de facto relacji niespełnionej w swoich oczekiwaniach kobiety, z często słabym mężczyzną (paradoks potrzeby złowienia podporządkowanego misia, którym gardzą, bo ten się im podporządkował), który nie jest w stanie spełnić jej oczekiwań, zaspokoić jej ogromnego głodu potrzeb, czyniąc ją wiecznie nieszczęśliwą - więc hienizm również nie dotyczy wszystkich kobiet - są kobiety, którym do szczęścia wystarczy często niewiele, a są też takie, które są wręcz nienasycone - i te cierpią katusze, zdradzają, wiecznie poszukują, by zaspokoić zawsze namiastką swój głód potrzeb i emocji. Więc poszukują miłości dalej i dalej, nie znajdując jej praktycznie nigdy. Więc odgrywają się na jakimś słabeuszu.
Tak się składa, że pod tym względem kobiety są nadal sporo w tyle. Także bezczelnością z Twojej strony jest rozsiewanie się wszędzie z tymi przydługimi elaboratami o damskiej nikczemności, których głównym celem jest chyba tak wszystkich zanudzić i zmęczyć, żeby dla świętego spokoju przyznali Ci racje. Dyskutowanie z Tobą , to syzyfowa praca , której czasochłonność już na starcie odstrasza. Rozejrzyj się po portalu, czy ktoś tu urządza taką nadprodukcję. Ludzie szanują swój czas i starają się pisać zwięźle i konkretnie. I swoimi słowami , a nie kilometrami tendencyjnych cytatów autorstwa zblazowanych samozwańczych ekspertów od ... no właśnie od czego ? Od tego, jak sobie i innym zohydzić bycie w związku. Mam nadzieję, że ludzie czytają te wykłady z przymrużeniem oka, bo inaczej kobiety i mężczyźni zaczęliby uciekać od siebie z przerażeniem.
Proponuję, żebyś zaczął żyć wśród ludzi , zamiast żywić się coraz gorszymi bzdurami. Przecież Ty lewitujesz między jakimiś pseudonaukowymi papkami, a fantazjami o prostytutkach i salonach masażu, a wszystko podlane jakimś sosem z pornoli. Kobiety mają być niepokalane i święte, a w ramach tej świętości łykać jako komunię po kilka razy dziennie spermę swych męskich bogów, lub ofiarnie nadstawiać tyłek do analnej penetracji. I oczywiście faceci mają je za włosy wciągać do swoich jaskiń , nawet jeśli któraś zdradzi, bo przecież prawdziwy facet nie rezygnuje z rżnięcia, żeby nie wiem co. To jest Twoja wersja harlequina dla mężczyzn ? Tak w pigułce przedstawiłabym wszystkie te Twoje wizje.
Cytat
Hmm.. tutaj są właśnie tylko tacy, co od nich uciekli, lub sami uciekli.
Cytat
Och, Rekonstrukcjo - dajesz nam tę nadzieję, że coś czystego i dobrego zostało jeszcze ze znanego nam dawnego świata iluzji. W dodatku jesteś świetnym recenzentem - udało Ci się skrócić całość do samego clou! :tak_trzymaj
Tylko że same clou, jest trudno przyswajalne!
Cytat
No właśnie nie. Większość to ci, co albo zostali, albo ułożyli sobie życie z kimś innym . Czyli nadal kobiety i mężczyźni wolą swoje towarzystwo, a nie pustkę rozpaczliwie wypełnianą wynaturzeniem i dziwactwem.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że jak najmniej ludzi przejmie się tym , co wypisujesz . Człowiekowi po zdradzie i tak potężnie pier*oli się w mózgownicy i zanim dojdzie do siebie i ma tendencje do chłonięcia różnych bzdur, które w normalnych warunkach wywołałyby torsje ze strony jego intelektu, a nie akceptację. Szczególnie groźni dla osób zdradzonych są tacy sugestywni wizjonerzy, którzy potrafią namieszać w głowie metodą doskonale znaną choćby liderom sekt. Wujek dobra rada, który wszystko dokładnie wytłumaczy. A tak naprawdę podkręci strach i panikę, a wtedy wszelka logika i realne spojrzenie zanikną i ustąpią miejsca majakom , które skutecznie będą blokować kontakty z innymi ludźmi.
Nie wystarczy Ci, że sam tkwisz w tej swojej pułapce umysłowej ?
Cytat
Jeden z moich ulubionych filmów... :cacy
Namawiasz mnie na niebieską!
A każdy ma i powinien mieć wybór...
https://www.youtube.com/watch?v=UxirE...xirEAnipSs
https://www.youtube.com/watch?v=DrnWh...rnWhRJt9ug
https://www.youtube.com/watch?v=boRQX...oRQXLv9SbI
A Ty stałeś się niewolnikiem samego siebie. Tak się naćpałeś tymi różnymi bzdurami , tak się nimi przejąłeś, że mowy nie ma , aby coś Cię skłoniło do wyjścia z więzienia. Po co ? Przecież Ty już wszystko wiesz, tak Ci się wydaje. Nie sam z siebie wiesz, ale dlatego że ktoś tam coś tam nabazgrał , może dla kasy, może dla jaj, a może dlatego, że się ujarał i miał WIZJE.
W każdym razie Tobie to zbudowało Twój matrix. Ty nie żyjesz, Ty tylko podtrzymujesz funkcje życiowe swojego organizmu. To ma tyle wspólnego z życiem, co symulacja ze stymulacją.
Ramirez używa języka, który ma być rozumiany przez nas-samców. Wszak sam nim jest (ja także). Piękniejsza część populacji może to błędnie odbierać: zbyt dosadnie, personalnie a nawet krzywdząco.
Zauważ jednak, że te posty są kierowane przede wszystkim do autora wątku. Bo jak inaczej pomóc misiowi w znalezieniu w sobie pierwiastka męskiego?. Siedzenie i utyskiwanie zwyczajnie nie działa !!!. Nie działa na kobiety i nic nie wnosi pozytywnego samcowi. Czy jakaś kobieta rozkocha się w gościu, który becz?. Który pokazuje, że jest biedny, nieporadny w relacjach z kobietami, nie okazuje tego, ze jest samcem?. Czy taka kobieta będzie mu wierna?. Nie sądzę.
Odnalezienie w sobie mężczyzny to jedna strona medalu. Drugą jest to, aby wiedzieć jak rnakarmićr1; (swoją) kobietę. Tu także zgadzam się z naszym kolegą- sam kiedyś doszedłem do wniosku, że kluczem są emocje. Żeby było jasne: kasa to jedna z rzeczy, które je wzbudzają choć nie jedyna.
Ramirez- moim zdaniem robisz tu świetną robotę. Jak założysz bloga, to daj namiary.:tak_trzymaj
Piecyk- a kto powiedział, że nie możesz być samcem alfa?. Powiem krótko, każdy z nas nim może być tylko trzeba chcieć. Bo każda kobieta pożąda samca alfa.
Piecyk, jesteś wspaniałym człowiekiem, to co ofiarowałeś swojej żonie jest czymś unikatowym, zwłaszcza w obecnych czasach. Zaręczam, że ona nie raz będzie sobie w brodę pluła, że na własne życzenie straciła coś, o czym inni mogą tylko pomarzyć.
Baran naprawdę ,, każda kobieta pożąda samca alfa...."?I zamiast szukać partnera ,,do,pod siebie"trzeba się zmieniać?na jak długo?
Rekonstrukcjo myślę że portalowe ,,świeżynki"nie są w stanie przebrnąć /na szczęście/przez długaśne wywody Ramireza.Z czasem można je poczytać jako bajki z mchu i paproci.
Szanowny Baranie, a skąd ta pewność, że można się zmienić z samca beta w samca alfa? Czy charakter człowieka można aż tak zmienić? W pewnym zakresie można, bo cały czas się zmieniamy, ale nie aż tak.
Kolega Piecyk nie może sobie pewnego dnia powiedzieć "od dzisiaj jestem samcem Alfa", bo tak sie po prostu nie da. Musiałby od nowa wzrastać i dojrzewać w środowisku takich samców a i to nie dałoby pewności, że taki będzie.
A do tego jeszcze oprócze samczego charakteru musiałby mieć odpowiednie fizyczne cechy np. wzrost, kwadratową szczękę, kaloryfer, a tego raczej zmienić nie zdoła choćby siedział w siłowni 12 godzin dziennie.
Wiem, że kobiety leca na różne cechy, ale samiec alfa tak się właśnie kojarzy, przynajmniej mnie :-)
Ciekawe jaką ripostę szykuje teraz Ramirez :-)
Czekam z niecierpliwością. Mam nadzieję, że nie będzie między wami wojny, bo...oboje macie rację.
Komentarz doklejony:
Apologises, najłatwiej z tego wszystkiego chyba o kaloryfer, bo bezinwazyjnie to można osiągnąć. Co do wzrostu, to jest klinika w Rosji, która wydłuża kości wszystkim chętnym :-)
Znowu mi się dostanie od mojej pewność siebie i do boju. Sam czuję zainteresowanie babek, bez kaloryfera, choć prawda-metra cięty nie jestem
Cytat
Czekam z niecierpliwością. Mam nadzieję, że nie będzie między wami wojny, bo...oboje macie rację.
Należy łykać taką tylko pigułę, która nie zrobi z nas potwora...
:cacy
https://www.youtube.com/watch?v=foE1m...04&index=1
Cytat
aby pokazać, że jestem spoko gość,
A w końcu kiedy się ocknąłem,
Czułem się o 10 lat starszy,
Ale nie ważne, jak mawia Rekonstrukcja,
Trzeba to było zrobić...
Przecież mieszkam w takim Los Angeles,
I wożę się sportową bryką,
By sobie udowodnić,
Że jestem niezły w te klocki,
Zarabiam miliony dolarów,
A przepuszczam je na dziewczyny i ciuchy...
Jestem zaledwie szansonistą,
Który już zaprzepaścił swoją szansę,
Lubię się z tymi grajkami sprzed lat,
Bo moje imię jest pomnikiem,
O którym ludzie zapomnieli,
I nie potrafię już zatrzymać
Przy sobie tej dziewczyny, nie?!
Bo jak tylko wzejdzie Słońce,
Uwalniam je od siebie,
A moją wymówką jest praca, dom,
Prawda jest taka, że nie potrafię się otworzyć...
Ale Ty nie chcesz być,
Na takim haju jakim jestem ja,
Jak ten, który nie wie nic,
Wcale nie chcesz wysiadać,
Z tej kolejki górskiej, zejść ze szlaku,
Nie chcesz też jeździć busem,
Nie wiedząc w nim, komu można zaufać,
Nie chcesz utknąć, na tej scenie to samo śpiewając,
Utknąć na tej scenie śpiewając...
Wszystko co znam, to tylko smutne piosenki, smutne piosenki...
Złotko, wszystko co znam, to tylko smutne piosenki, smutne piosenki...
Z dedykacją dla kochanej Rekonstrukcji...
:cacy
Komentarz doklejony:
Chyba jednak tekst piosenki, nie zauważyłem odnośnika do youtube.
Komentarz doklejony:
Apologises napisał "Znowu mi się dostanie od mojej pewność siebie i do boju. Sam czuję zainteresowanie babek, bez kaloryfera, choć prawda-metra cięty nie jestem"
A więc jesteś potwierdzeniem reguły. Ja mam 177 cm i jestem od mojej wyższy o 21 cm. Ale to jest dla niej za mało, na początku ze smutkiem patrzyłem jak okazywała zainteresowanie wysokim facetom, teraz patrzę z rozbawieniem jak silne w ludziach siedzą atawizmy. Ciekawe jest to, że bardzo wysocy faceci bardzo interesują się niskimi babkami, to także jakiś atawizm?
Po cholerę walić w muskuły , gdy większość kobiet zwracających na budowę ciała uwagę, to pustaki. Tylko to to do seksu. Do związku nie bardzo.
Faktem jest, że dziwię się ćwicząc w siłowni tym kolesiom, którzy walą na poziomej ławce ponad 150 kg pompując mięśnie do granic śmieszności. No bo jak tu się nie uśmiechnąć kiedy gość 170 cm ćwiczy na granicy kontuzji, tylko po to, żeby mieć obwód bicepsa większy od obwodu uda.
A przecież większość kobiet woli szczupłych, wyżylonych mężczyzn pod warunkiem, ze są...wysocy :-)
lagos dnia kwiecień 20 2016 08:59:54
Piecyk, nie ratuj tego, nie warto. Poza tym, że macie papierek który formalizuje wasz związek nie różnicie się od innych par, których czas minął. Byliście swoimi pierwszymi, wiec nie macie odniesienia, żeby świadomie ocenić to co jest między wami. Ona poczuła ze chce czegoś innego, szaleństwa, emocji. Pewnie byłaby najszczesliwszą kobietą, gdybyś był jej piątym facetem, po czterech wcześniejszych z którymi łączyły by ją tylko te centymetry które mieli by jej do zaoferowania. Cały problem, że jesteś tym pierwszym i tyle w temacie. Nie przesadzaj tez z tymi zmianami. Owszem warto pamiętać o dostarczeniu kobiecie emocji, ale nie warto spędzać życia na ciąglym dostosowywaniu się do drugiej osoby. Wiele kobiet doceniłoby przyjaźń którą byś im zaoferował, na pewno te bardziej dojrzałe i mądre życiowo. .. choć nie zaszkodzi bzykanko na masce samochodu, byle nie w środku dnia na ruchliwy skrzyżowaniu
Nie macie dzieci, nie tworzycie rodziny, a jak dla mnie to jedyny powód by przy sprzyjających okolicznościach dać szansę. Potraktuj to jako etap w życiu i wykorzystaj w przyszłości to czego Cię nauczył. Pocierpisz i Ci przejdzie, każdego dnia przeżywają to miliony i świat się nie kończy.