Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

simonetta00:17:13
# poczciwy00:42:34
Soket4500:48:17
Ozyrys101:10:05
Kakua01:55:26

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

poczciwy
11.11.2024 13:36:22
Andzia na firefox działa.

Andzia76rr
11.11.2024 03:55:19
na jakiej przeglądarce działa Wam czat?

poczciwy
02.10.2024 16:37:45
Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.

Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie. Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i

Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Rozwód i co dalej?Drukuj

Zdradzony przez żonęNie potrafię pogodzić się ze stratą rodziny, oficjalnie rozwód nastąpi za kilka dni - wystąpiłem o niego ja, do zdrady doszło w Październiku 2013. Przeciągałem sprawy z nadzieją że uda mi się odzyskać rodzinę ale bez skutecznie, bez względu na to jakie metody podejmowałem, od bycia najukochaniszym mężem po chęć kontroli i ostatecznie złości. Próbowałem tłumaczyć ale nie docierało. Moja żona zdradziła mnie ze swoim szefem który do teraz jest żonaty ale mieszka osobno. Jest starszy od niej o siedemnaście lat a ode mnie o jedenaście. Mieszkamy w małej miejscowości w Szkocji, on ma swoją firmę i jest dobrze znany lokalnej społeczności. Kiedy wszystko wyszło na jaw zaczeli się ukrywać ale i tak wszystko się z czasem wydało. Żona po prostu mówiła mi że nic nie poradzi bo się zakochała w innym mężczyźnie (szefie) Dowiedziałem się o tym w chwili kiedy widząc że się nie dogadujemy, przeprosiłem ją za to że tyle pracuję i za to że byłem mocno zestresowany. Powiedziałem że od teraz będę mniej pracował, że zaplanowałem wspólne miesięczne wakacje w ciepłym kraju - usłyszałem jedynie dlaczego nie przyszedłem dwa tygodnie wcześniej bo wtedy skakała by pod sufit ze szczęścia - tu oświeciło mnie że moja żona ma kogoś, przypomniałem sobie jak mówiła o swoim szefie jaki jest przyjaciel z niego i że troszczy sie o nią jak jej ojciec (!) Który swoją drogą nie specjalnie się o nią nie troszczył Były próby naprawy ale on nie dawał za wygraną. Przez dwa miesiące pozwoliłem sobie na całkowite milczenie cierpiąc niemożliwie - potem przyłapałem go jak obłapuje i całuje moją żonę - wtedy we mnie pękło. Do dzisiaj są w kontakcie, on robi z siebie wybawiciela bo przecież bylem jak strażnik więzienny, tyle że nikt nie spojrzał na to że przez piętnaście lat nie sprawdziłem jej telefonu czy naszego wspólnego konta. Stałem się bardziej wymagający w chwili kiedy dowiedziałem się o zdradzie. Moja żona próbuje wprowadzić go w życie naszej córki mówiąc że to dobry człowiek. Jego żona o wszystkim wie ale nic nie robi. Taka mała rada, zauważyłem że tak naprawdę rozwodzimy się nie z powodu pierwotnych powodów ale przez okres napięć między nami w tym dwuletnim okresie. Zauważyłem że tak naprawdę moja żona nie miała powodów ze mną się rozwodzić ale ja jej dałem będąc osoba która stała się nieufna, tym samym oczekująca pełnej wiedzy na temat tego co moja żona robi - na to nie chciała się zgodzić więc efekt tego jest jaki jest... Tak pomyślałem - gdybym tylko zachował spokój i nie pozwalał uzewnętrzniać się negatywnym emocjom dał bym mniej argumentów przeciw sobie mojej żonie. Więc jeżeli przytrafi się wam taka historia - zachowajcie spokój za wszelką cenę - bo to jest tak jak w chwili kiedy zatrzymuje cie policja i mówi że wszystko co od tej chwili powiesz może być wykorzystane przeciwko tobie - i powiem tyle - nie może ale na pewno będzie! Generalnie nie chodzi mi o rady jak ratować małżeństwo bo na to jest za późno ale powiedzcie jak poradzić sobie z poczuciem że nie jestem na tyle dobry by mieć rodzinę - gdzie właśnie jest mi pokazane że jest na świecie ktoś kto może mieć swoją rodzinę i w dodatku moją. W moim małżeństwie wyznawałem zasadę że nie ma sekretów ani planu B na wypadek zdrady bo takowej nie dopuszczałem (wiem naiwny) Zastanawiam się jak ponownie miałbym komuś zaufać po takim doświadczeniu. Czy mam zupełnie zmienić podejście i do każdej nowej relacji podchodzić bez emocji, przygotowując się na najgorsze? Nie widzę tego, jest to bardzo smutna wizja mnie na boku patrzącego na świat z pustego domu - nie mam na to ochoty ani siły. Czuję się popsuty, nieprzydatny, zużyty, po prostu wyrzucony jak puste opakowanie rozważam poważnie skończyć ze sobą... A
5808
<
#1 | Nox dnia 05.01.2016 23:47
Uważasz że gdybyś siedział cicho gdy żona przez kolejne lata spotykałaby się z kochankiem to uratowałbyś(Ty)małżeństwo???przecież gdy ty cierpiałeś ją pocieszał kochanek .
Zona nie miała powodu się z tobą rozwodziić ale ty czujesz się nieprzydatny,zepsuty......mimo jej zdrady obwiniasz siebie o to że wam nie wyszło.Możliwe że pracowałeś dużo ..itd ale żona w pracy oddawała się nie tylko pracy.Widać że bardzo cierpisz i nie radzisz sobie z sytuacją a branie winy na siebie nie pomaga.
Każdy jest na tyle dobry by mieć rodzinę,jak widzisz niektórzy nawet podkradają cudzą .
12661
<
#2 | AdamWhite dnia 06.01.2016 00:52
dzieki NOX,

mam kiepski dzień...

boję się że któregoś dnia w takiej chwili słabości zrobię coś nieodwracalnego
5808
<
#3 | Nox dnia 06.01.2016 01:23
No i po co młody,chwilowo bardzo samotny facet ma robić głupoty skoro jest tyle innych możliwości?Raz coś ważnego się rozsypało w pył ale już wiesz że ludziom należy poświęcać czas i uwagę i tego samego oczekiwać.Jeżeli czujesz że potrzebujesz pomocy profesjonalisty to daj sobie szansę.
Możesz wyjechać na urlop,poszukać pracy w innym miasteczku ,kraju?Możesz odwiedzić rodzinę,przyjaciół ?
Nie uciekaj w pracę i samotność bo to dołuje.Ktoś kto został sam nie musi być samotny.Mam nadzieję że w Twoim wątku odezwą się panowie ,szczególnie ci którzy źle radzili sobie z emocjami.Oni przeszli drogę którą masz przed sobą ,oby nie była dłuższa niż to konieczne..
9937
<
#4 | Ramirez dnia 06.01.2016 01:32

Cytat

Nie potrafię pogodzić się ze stratą rodziny
Czuję się popsuty, nieprzydatny, zużyty, po prostu wyrzucony jak puste opakowanie
rozważam poważnie skończyć ze sobą...


Przez złą kobietę?! Tylko tym potwierdzisz, że miała rację, dokonując zamiany na starucha, bo właśnie okazujesz męską słabość, tendencję do poddawania się.
A gdzie mężczyzna - wojownik?!

Kobiety nie tolerują męskiej słabości, bylejakości - między bajki włóż legendy o partnerstwie, wspieraniu się w trudnych chwilach, miłości, itd... To tylko łatwo zbudowana medialnie iluzja, która nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość - czego jesteś żywym przykładem.

Jak mężczyzna ma mieć rodzinę - musi na nią zasługiwać, musi być w niej silnym, musi mieć pozycję, pieniądze, autorytet. Inaczej - przegra z każdym konkurentem, który będzie miał powyższe cechy.

Słabość - to jest to, co jest tolerowane tylko do czasu. Ty, gdy chcesz mieć rodzinę, masz być współczesnym wojownikiem. Nie chodzi tu o strzelanie z gun'a, czy możliwość wybijania ząbków Fajne
Przegrałeś jedną bitwę, ucz się, wyciągaj wnioski... Czas wstać z kolan, otrzepać pupę, i rozejrzeć się po świecie, gdzie jest szansa na lepsze.

Żal tej żony? Rodziny? Pewnie - ale tę bitwę już przegrałeś. Ale to nie jest jakiś koniec świata - to pewien etap, zamknięty rozdział.

Możesz być jeszcze silnym, możesz mieć pieniądze - a to już wystarczy, by poznać dziewczynę, dla której będziesz coś wart, jako silny mężczyzna, a nie mięczak.
Wiec... wieź sobie moją radę do serca, nie rób nic głupiego, bo za rok będziesz się z tego co tu napisałeś śmiał - choć teraz to jest nie do uwierzenia.

Tak jak my wszyscy - dasz radę, ale jak dostaniesz drugą szansę od życia, drugą kobietę - nie popełniaj błędów, nie okazuj słabości.

Jak będziesz silny jako pozycja mężczyzny - to i kobiety to dostrzegą, a i nie będziesz uzależniał swojego szczęścia od nich, tak jak teraz. Bo teraz, jesteś nieszczęśliwy, że znika żona, kobieta... a to jest przejaw zdrowego uzależnienia, które jest nadal uzależnieniem. Tylko jak powiedzieć narkomanowi, że jest uzależniony, skoro ten brak narkotyku czyni go nieszczęśliwym? Nie da się - chyba, że odnajdzie w sobie siłę i rozsądek.
12661
<
#5 | AdamWhite dnia 06.01.2016 03:05
No tak, to całkiem oczywiste co mówisz. Generalnie jestem tego świadomy, tyle że wymaga to ode mnie całkowitego przewartościowania mojego świata. W mojej terminologii jakiej aktualnie używam nazywam to przejściem na ciemną stronę Uśmiech

Myślę że najbardziej mnie martwi to że nie zachowam równowagi, pierwotnie będąc oddanym, wiernym poświęcającym się rodzinie mężem stanę się bezdusznym podejrzliwym tyranem.

Jak pisałem miałem kiepski dzień, rano nowy i kto wie co dalej...

Komentarz doklejony:
dzięki za szczere słowa, nie ma nic lepszego aniżeli kubeł zimnej wody

Dzięki...

Komentarz doklejony:
dzięki za szczere słowa, nie ma nic lepszego aniżeli kubeł zimnej wody

Dzięki...
6959
<
#6 | zgryzolowaty dnia 06.01.2016 10:03
Panie kolego...skończ pan z iluzją...gościu ma kasę, jest dobrze sytuowany, żona poleciała do niego bo pewnikiem marzy jej się wygodne życie... no gdyby pan mógł jej zapewnić oosik na poziomie porównywalnym... pewnie by podskoczyła pod sufit... to całkiem zrozumiałe, ze poczuł sie pan jak coś zbednego...ale to ona dokonała wyboru nie pan...reszta to tylko gadka szmatka, żeby było ładniej...
pracowałeś ciężko na rodzinę... to nie grzech... fakt, jak małżeństwo się sypie to nie jest dobrze po obydwu stronach...jej sie marzy wygodne życie, facet ma kasę więc... panie kolego, po prostu wyjedz po rozwodzie... nie oglądaj jej na oczy... dzieci tylko z nimi...

Komentarz doklejony:
Panie kolego...skończ pan z iluzją...gościu ma kasę, jest dobrze sytuowany, żona poleciała do niego bo pewnikiem marzy jej się wygodne życie... no gdyby pan mógł jej zapewnić oosik na poziomie porównywalnym... pewnie by podskoczyła pod sufit... to całkiem zrozumiałe, ze poczuł sie pan jak coś zbednego...ale to ona dokonała wyboru nie pan...reszta to tylko gadka szmatka, żeby było ładniej...
pracowałeś ciężko na rodzinę... to nie grzech... fakt, jak małżeństwo się sypie to nie jest dobrze po obydwu stronach...jej sie marzy wygodne życie, facet ma kasę więc... panie kolego, po prostu wyjedz po rozwodzie... nie oglądaj jej na oczy... dzieci tylko z nimi utrzymywać bliższe kontakty
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 06.01.2016 10:12
A może lektura?Z przymrużeniem oka
Polecam książkę Dale Carnegie-amerykańskiego pisarza, twórcy książek z zakresu coachingu, pt. Jak przestać się martwić i zacząć żyć.
Mam ją przy łóżku i poczytuję, kiedy potrzebujęZ przymrużeniem oka

"Zmartwienie najszybciej cię zniszczy nie podczas działania, ale gdy skończysz już wszystkie zajęcia danego dnia. Twoja wyobraźnia może wtedy wymknąć się spod kontroli i podsuwać wszelkiego rodzaju rozwiązania oraz wyolbrzymiać każdą porażkę. W takich przypadkach twój umysł pracuje jak silnik bez oleju. Mknie do przodu i grozi zatarciem, a nawet rozerwaniem się na kawałki. Lekarstwem na zmartwienie jest więc robienie czegoś konstruktywnego."
" Muszę dać się pochłonąć pracy, albo umrę z desperacji. "
" Jeśli nie zajmiemy się czymś, ty i ja, jeśli będziemy siedząc bezczynnie rozmyślać, wysiedzimy jedynie stado złośliwych karłów, trolli, które wydrążą nasz umysł i zniszczą nas, pozbawią siły do działania i woli."
"Ale godziny po wyjściu z pracy są najgroźniejsze. Właśnie wtedy, gdy czujemy się wolni i możemy cieszyć się tym wolnym czasem, właśnie wtedy przystępują do ataku te diabelne zmartwienia. Zaczynamy zastanawiać się, czy osiągnęliśmy w życiu to, czego pragnęliśmy, czy do czegoś w ogóle dojdziemy, co szef miał na myśli, kiedy powiedział to, co powiedział, albo czy jesteśmy jeszcze seksowni."

Albo martwimy się tak, jak AdamWhite, "że nie zachowam równowagi, pierwotnie będąc oddanym, wiernym poświęcającym się rodzinie mężem stanę się bezdusznym podejrzliwym tyranem."Z przymrużeniem oka

" Sekret bycia nieszczęśliwym polega na posiadaniu wolnego czasu, który poświęcamy na zastanawianiu się, czy jesteśmy szczęśliwi, czy też nie.
Nie próbuj więc nawet o tym myśleć! Zatrzyj ręce i weź się do roboty!
Krew zacznie ci lepiej krążyć, a umysł lepiej pracować.
Przypływ życia w tkankach szybko wypędzi z twojego umysłu zmartwienia.
Zajmij się czymś.
To najtańsze lekartwo, jakie istnieje na ziemi- i jedno z najlepszych."
Miłej lektury!Uśmiech
:tak_trzymaj
5808
<
#8 | Nox dnia 06.01.2016 10:37
... Myślę że najbardziej mnie martwi to że nie zachowam równowagi, pierwotnie będąc oddanym, wiernym poświęcającym się rodzinie mężem stanę się bezdusznym podejrzliwym tyranem..."-zachowasz,zachowasz .Byle nie szukać na siłę plastra na ból w postaci ,,jakiejś kobiety"Nowy związek będąc jeszcze w żałobie po poprzednim nie wróży niczego dobrego.
Myślę że jak wyjdziesz ,, do ludzi" to chętnych kobiet chcących cię pocieszyć nie zabraknie/uważaj/
Jak spotykasz kolegów to nie odbierasz ich tak samo.Widzisz że Zosia jest leniem,Krysia lubi /za/bardzo zakupy,Grzesiek niby wierny a w pracy gada tylko o tym kogo by bzyknął,a Jurek jak wypije to robi się z niego świnia..
Teraz skup się na sobie,na zagospodarowaniu czasu pasją,sportem...Jesteś kawalerem...z odzysku.,Umawiaj się z kolegami na jakieś /zdrowe/wypady,do kobiet podchodź ostrożnie by nie wzbudzać w nich nadziei na cdn, a sam źle nie odczytać swoich uczuć.
Można pomylić potrzebę bliskości z miłością.
Wzmocnij się fizycznie i psychicznie ,odbuduj siebie.
Nie będziesz tyranem bo nim wcześniej nie byłeś.
Podejrzliwy ?pewnie tak bo będziesz umiał zinterpretować pewne zachowania i szybciej je wyłapywał.
Nowy związek ,budowany stopniowo to nowa porcja pozytywnych doświadczeń,uczuć .Trzeba mu dać mały kredyt zaufania tak jak dajesz każdemu spotkanemu człowiekowi i jaki ty dostajesz od kogoś.I nie nastawiaj się że za pierwszym razem się uda.Zawsze zostaw coś z siebie dla siebie.
Masz możliwość to na drugi dzień po rozwodzie wyjedź gdzieś w ciepłe miejsce ,w słońcu nawet serce z lodu topnieje.
Metodą prób i błędów uczymy się ludzi.
Nowy dzień,nowe możliwości.

Komentarz doklejony:
No widzisz Adam już cię kobitki pocieszają.
12678
<
#9 | flower dnia 06.01.2016 11:36
Uśmiech swietne rady bardzo cenne
ja tez jestem w podobnej sytuacji, tez czuje ze stracilam sens, boli czlowieka odrzucenie, obojetnosc i taka jakas nijakosc bo teraz czujesz sie nijako, nic niewarty samotny cierpiacy i wogole do bani zupelnie jak ja.
Dlatego czytaj porady madrych tutaj ludzi. Oni naprawde wiedza co mowią, sami przeciez przeszli przez to samo i sie wyrwali. Wyrwali sie z tych okowów beznadziei. Wiem ze to trudne bo i mnie jest trudno ale wiem tez ze tak trzeba.
Jesli chodzi o Twoja zone to nie miesci mi sie w glowie jak mogla zrezygnowac z kogos takiego jak Ty, no po prostu czysty okaz głupoty. Ale niestety, takich mnostwo na tym swiecie.
Jestes super wartosciowym mezczyzna, uwierz w siebie i sluchaj sluchaj i jeszcze raz sluchaj ludzi tutaj ktorzy naprawde chca pomóc, wspierają i rozumieją, sa jak przyjaciele.
I nie mysl o głupotach! Kategoryczny zakaz mysli o glupotachUśmiech!
12661
<
#10 | AdamWhite dnia 06.01.2016 11:54
Ok panowie, pieniędzy nie brakowało, do tego stopnia że rozważałem kupno małego samolotu - jedynym problemem jaki zauważyłem to to że nie było mnie w domu, żona poczuła się zaniedbana, i mało doceniona - starszy pan jest żonaty od ponad trzydziestu lat, mojej żonie powiedział że od dziesięciu lat nie spał ze swoją żoną a pociąg seksualny zamienił na uprawianie sportu - naprawdę?! Musieli byście go widzieć, siwiejący i łysiejący,biegający po uliczkach w obcisłych trykocikach ze spandexu

Ma swoja firmę ale z tego co wiem to wszystko w leasing.

Komentarz doklejony:
Dziękuje za dobre słowo - czemu nie trafiłem tu rok temu...

Komentarz doklejony:
Ja też uprawiam sport, może nie jest to coś co przyprawia mi dodatkową masę, latam na paralotniach - przestałem bo w depresji zacząłem popełniać błędy które mogły kosztować mnie życie, a to był czas że jeszcze chciałem żyć. W ostatnie wakacje wybrałem się w Dolomity i było wspaniale ale uświadomiłem sobie że będąc na czterech tysiącach metrów rozważałem swój egzystencjalizm zamiast cieszyć się tym co robię. Narazie pozwalam sobie na szaleństwa downhillowe w Fort William - co najwyżej złamie jakąś kość Uśmiech

W całej tej sytuacji najbardziej boli to że najbliższa ci osoba (jak się okazało nie do końca) decyduje o życiu innych w tak bezduszny i radykalny sposób. Był to przejaw największego egoizmu jakiego doświadczyłem w życiu.
3739
<
#11 | Deleted_User dnia 06.01.2016 12:58
a co się tak uczepiliście tak tych pieniędzy , czyli co w/g was facet który jest biedny lub nie ma porządnej pracy jest jakąś łajzą ? bzdura totalna , a ty bracie pokaż jej na co cię stać , wiem że boli i jeszcze długo będzie boleć , więc znajdż sobie jakąś młodą laskę i pokaż jej że to ty jesteś gość Z przymrużeniem oka)) , a ona ze starym prykiem , który za rok albo dwa zmarszczy się jak FRED , pewnie mu już nawet nie staje to musi biegać aby mu krew naszła do " wacka " , ale głupia @ , bo mnie rozszarpie , wcześniej czy później będzie tego żałować , pewne jak mmmmm ...... nie wiem dziś co jest tak pewne to że będzie żałować Z przymrużeniem oka)))

głowa do góry -

wiem że łatwo powiedzieć , ale siedzenie w miejscu i się zamartwianie niczego nie zmieni ...... wstań i zrób coś dla siebie , rozwód i tak już przesądzony
12173
<
#12 | jagodalesna dnia 06.01.2016 13:40
"jedynym problemem jaki zauważyłem to to że nie było mnie w domu, żona poczuła się zaniedbana, i mało doceniona"
Nie czas liczony w godzinach, ale jakość jest ważna. Nie analizuj co zabrakło, co zaszwankowało w Twoim małżeństwie, bo to napędza spiralę brania głównej (jeśli nie jedynej) odpowiedzialności na siebie. Taka analiza byłaby wskazana gdybyś chciał zawalczyć o związek.
Nowy partner Twojej żony na pewno wypełnił jakieś niedostatki, braki... A może banalnie jego głównym atutem była dostępność:-)
Konsumpcjonizm również w zakresie emocji, szybkie zaspokajania doznań jest dziś bardzo trendi. Może Twoja żona po prostu działa w takich schematach? A jeśli tak to czy taka jakość jest dla Ciebie akceptowalna?
Daj sobie czas...
4498
<
#13 | rekonstrukcja dnia 06.01.2016 17:01
No tej Twojej ex, to chyba tylko współczuć, bo władowała się w gówno po same uszy. Ale Tobie Adamie proponuję pozbyć się jakichkolwiek uczuć w stosunku do niej, bo jeszcze gotowa będzie je wykorzystać , jak spadną na nią konsekwencje jej kretyńskich decyzji życiowych. Jestem pewna, że szybciutko sobie przypomni o Tobie , jak zacznie jej się tyłek palić.

Szkockie miasteczko, starszy facet znany lokalnej społeczności, żonaty ( dzieciaty ? nic nie pisałeś na ten temat) , mało prawdopodobne aby miał rozwód w planach. I ona : obca ( bo z Polski ) , rozwaliła rodzinę kochanka , a na dodatek przez romans rozwaliła rodzinę własnemu dziecku. Adam , ta baba sprowadziła się do pozycji mniej niż zero. Nawet jeśli została przygruchana w celu rozpłodu ( tak mi to przemknęło przez myśl ), to i tak już na zawsze pozostanie osobą gorszej kategorii. Teraz może jeszcze nie odczuła tak boleśnie skutków ludzkiej pogardy i wykluczenia, ale po rozwodzie to się zmieni, bo zamyka się mężowski parasol. Ktoś tu pisał, że ona ma partnera . Jakiego partnera ?! Ona przecież nie jest w związku, to tylko kochanica starego żonatego dziada.

Natomiast Ty kolego ... żyć nie umierać. Od chętnych kobiet się nie opędzisz. Masz WSZELKIE warunki , aby żyć jak młody bóg. I nikt Ci do tego potrzebny nie jest, tak na dobrą sprawę, więc co sobie już teraz za przeproszeniem dupę zawracasz , skoro jeszcze nie masz czym. Teraz to Ty sobie pożyj na luzie, odreaguj , podreperuj się i odsapnij. Do czego Ci się tak spieszy ? Do następnego pustaka ?
6860
<
#14 | kozman dnia 06.01.2016 19:17
jak bedziesz kiedys miec zly dzien ,a te male miestaeczko jest kolo Edynburga to mozemy wyskoczyc na pifko ;>
10937
<
#15 | annahelena dnia 06.01.2016 21:16
kozman jak już skończycie pifkować, to ja liczę, że Adam mnie przeleci na tej paralotni. To znaczy, ja lecę a on patrzy. Z przymrużeniem oka
A tak na serio: Adam chłopie ty weź nie wygaduj głupot, bo mnie wkurzają takie teksty, żeby się dla jakiejś dupy zabijać. Ludzie na raka umierają, od kul giną z głodu umierają. Wiem, wiem, każdy jakoś cierpi, ale żeby przez babę takie myśli mieć?! Szkoda życia na bycie z kimś kto kłamie i oszukuje. Daj sobie czas na odreagowanie tego. Jest czas na łzy i złość, ale będzie czas na tę lepszą część życia. Wiem, że to brzmi górnolotnie ale tak będzie. Nie zamykaj się w bólu.
5808
<
#16 | Nox dnia 06.01.2016 21:40
Adaśko mam nadzieję że przemówiono do ciebie męskim,kobiecym,zalotnym,rozsądnym słowem wystarczająco zrozumiale by cię przekonać że to nie koniec ale początek.
12661
<
#17 | AdamWhite dnia 06.01.2016 22:55
Facet jest żonaty, ma dwoje synów jeden dwadzieścia a drugi jakieś 18 lat nie wiem dokładnie, miałem okazje rozmawiać z nim i jego żoną jednocześnie, ona wie o jego romansie z moją byłą praktycznie od początku, do dzisiaj nie wniosła o rozwód - tak przypuszczam. Patrząc z boku wygląda to tak jakby jego żona pozwalała mu na bzykanie się z moją byłą tym samym ma coraz więcej haków na niego - myślę że trzyma go za jaja pod względem finansowym, on jej kupił nowy samochód (pamiętam że przyłapałem jego i moją byłą na drodze jak prowadził samochód mojej byłej a ona siedziała jako pasażer) powiedziałem jego żonie o tym mówiąc jak to jest że wie że jej mąż spotyka się po hotelach z moją byłą i nic z tym nie robi - odpowiedziała że nie podobaj jej się to ale co ma robić..

zwróciłem uwagę na fakt że jej mąż kupuje jej nowy samochód kiedy on i moja była w tym samym czasie robią sobie wycieczki na weekend samochodem jego kochanki - zrobiła zaskoczoną minę mówiąc:

Ale my potrzebowaliśmy nowy samochód prawda? zwracając się do zdradzającego męża... (!)

powiem wam że wrażenie moje było takie:

ona traktowała go jak chłoptasia który znów narozrabiał, on wypłakiwał się że się zakochał - dodam że jego żona ode mnie dowiedziała się że moja była ma klucze do jego mieszkania - mina bezcenna. Dowiedziała się też że on płaci rachunki za komórke mojej byłej.

Po tej rozmowie zrozumiałem jak popieprzoną jest tamta rodzina - do tego moja była broni go jak by był maścią na wszystko, mówiła mi jak to martwi się o nią o naszą córkę o swoją żonę - co najzabawniejsze on martwi się także o mnie!!!

Wiem że można komuś robić krzywdę nie wiedząc tego ale kiedy ktoś krzywdzi cię celowo z pełną świadomością to zasługuje na najgorszą możliwą karę!

Oboje mają takie samo wytłumaczenie - zakochali się w sobie - pierwsze ich maile które wpadły mi w ręce miały treść nie do końca romantyczną - moja żona nazywała się w nich "jego niegrzeczną polką"

Widziałem go sam na sam i wiem że jest kłamliwy podstępnym człowiekiem ale kiedy jest sam na sam z moja żoną albo swoja to przybiera pozę cierpiętnika...

Najgorsze jest to że moja była próbuje namówić naszą córkę na ich wspólne wypady na wakacje czy do restauracji - nie mogę sobie wyobrazić że moja córka jedzie z żonatym facetem i moją byłą na jakiekolwiek spotkanie, po prostu nie mieści mi się to w głowie.

Moja żona jako że jesteśmy praktycznie rozwiedzeni, nie ma oporów przed publicznym pokazywaniem się z nim, złości mnie to bo ludzie widzą, a ja dostaje relacje za każdym razem jak ktoś ich wypatrzy gdzieś na ulicy - wygląda tak jakby po tym wszystkim stali się "tylko przyjaciółmi" Próbowałem naprawiać małżeństwo - stawiałem tylko jeden warunek - zerwij wszystkie kontakty z nim i jakiekolwiek zobowiązania - nie zrobiła tego do dzisiaj - co ciekawe kilka miesięcy temu była ostatnia próba ratowania nas - wyszła z jej inicjatywy - nie dałem rady - dowiedziałem się że samochód którym jeździ jest wzięty na firmę tego gościa a ona mu miesięcznie płaci za niego... poważnie?!

jest to powalone maksymalnie...

Rozmawiam sporo z córką (12 lat) wie o wszystkim i nie wygląda na to by miała zaakceptować nowego partnera swojej mamy, co gorsza mijają się w mieście i przyznała że nie boi się go, za to za każdym razem chce mu pokazać środkowy palec.

Mam nadzieję że z tej chaotycznej opowieści da się coś zrozumieć Uśmiech





Teraz do was moi przyjaciele:

Przyznaje że dobrze jest posłuchać takich głosów pokrzepienia. Co jet istotne to nie macie w tym żadnego interesu a także nie znacie mnie osobiście więc wasze rady mają dla mnie specjalne znaczenie - jestem dość ostrożny z radami jakie dostaję, lubię kiedy rad udziela mi ktoś kto doświadczył czegoś i mówi z takiej perspektywy.

kozman - opuściłem miasteczko w którym mieszkałem i wiesz co? aktualnie przebywam w Edynburgu:tak_trzymaj więc prawdopodobieństwo "pifka" jest całkiem realne!

annahelena - niestety nie latam w tandemie Uśmiech ale jak masz ochotę to rzeczywiście mam dodatkowe skrzydło więc kto wie może dasz się skusić - narazie okolice Edi Uśmiech (najpierw trening)

Pozdrawiam was mocno

Adam
4498
<
#18 | rekonstrukcja dnia 07.01.2016 00:05
Wcale nie jestem zdziwiona , tym co napisałeś. To się dało wyczuć, że żona tego dziadka nie ma interesu, żeby się z nim rozwodzić. Poczeka z dzieciakami spokojnie do jego śmierci, a po co się dzielić z obcymi majątkiem. Jak mądra kobita, to sama też życia nie marnuje w oczekiwaniu na powrót męża na łono rodziny, tylko sobie dyskretnie zagospodarowała ...wolną przestrzeń. Mężulo też wie, na ile może podskoczyć, także kochanka raczej nie ma co liczyć na jego hojność. Zresztą Szkoci to oszczędni ludzie Szeroki uśmiech Może koza, albo owca byłaby jeszcze tańsza, ale w XXI wieku, to już jednak trochę obciach wśród znajomych i rodziny, więc padło na naiwną Polkę. Taki widocznie układ sobie leciwy mąż z żoną zawarli, że póki się da poużywają życia, bez większych rewolucji. I tego się trzymają. Nie nam to oceniać, bo każdy ma swoje racje.

Ten Szkot Twoją żonę od października 2013 roku przygruchał. Wkrótce rola pozamałżeńskiej córeczki szkockiego papy zacznie ją cisnąć. Widzisz było cacy, dopóki była mężatką podrywaną przez kochanka. Każdy ją chciał ( tak przynajmniej myślała) , taki gorący towar. A teraz co ? Straciła na atrakcyjności. Jeden facet już się jej pozbył, drugi wkrótce wejdzie w fazę znudzenia się zabaweczką. Zwłaszcza, że polski aniołek wkrótce zacznie pokazywać rogi, wylewając swoje frustracje na kochanku. Wierz mi , to jej rzekome ratowanie małżeństwa to była bardziej inicjatywa Szkota, niż Twojej żony. On ją umiejętnie "motywował" , bo dobrze wiedział czym pachnie , jak się córeczka upomni o adopcję na stałe. No kurna nie przewidział, że Polak ma więcej rozumu niż jego durnowata żona. O ile żona nie zostanie przez Ciebie dobrze wywianowana przy rozwodzie, to gość może mieć ją jeszcze bardziej na głowie, niż kiedykolwiek sobie tego życzył. Wtedy Twoja żona nagle dozna olśnienia, który z Was dwóch był jednak lepszym tatkiem dla niej.

Nie bez powodu się rozpisałam na temat sytuacji po drugiej stronie barykady. Masz kilka miesięcy na to, żeby emocjonalnie odciąć się od żony. BO ONA NIESTETY JESZCZE Z TOBĄ NIE SKOŃCZYŁA. A jak sobie o Tobie przypomni, to przekonasz się na własnej skórze, co to znaczy manipulacja. I co to znaczy demony przeszłości. Na szczęście jest na to rada : zobojętnieć. A to trochę trwa i trzeba się nad tym dobrze nagłowić, aby było dogłębne. Macie dziecko, więc manipulować będzie też Waszą córką, żeby odzyskać swoją własność, czyli Ciebie. Dlatego naprawdę dobrze się przygotuj.

I jeszcze jedno : nie daj się wycyckać finansowo przy rozwodzie.
12661
<
#19 | AdamWhite dnia 07.01.2016 00:24
Rola drugiej doskwierała jej już w maju zeszłego roku, przechwyciłem SMSy z wywodami do niego jak to widzi że on się waha, że nie chce być ta drugą, że przez to co się wydarzyło między nimi mąż od niej odszedł (tu bym się nie zgodził - to ona odeszła ode mnie w 2013) od maja były dwie próby pojednania się.

Ostatni raz było ponad miesiąc temu, spróbowałem wrócić do domu i mieszkać z nią - wytrwaliśmy tydzień - widziałem że nadal telefon w kieszeni i w łazience ilekroć wychodziła - wiedziała że chcę wiedzieć wszystko ale nie pozwalała mi na to złościła sie na mnie - mówiła mi że musi to zakończyć po swojemu czułem się jak bym to ja narozrabiał a nie ona - kilka dni temu usłyszałem że nie doceniłem jej prób naprawienia związku...

ręce opadają...
4498
<
#20 | rekonstrukcja dnia 07.01.2016 00:30
Oby nie odwaliła jakiegoś dziwnego pląsu na tej ostatniej rozprawie. Napisz coś o tym rozwodzie, bo lepiej się opierać na faktach , a nie na domysłach.
12661
<
#21 | AdamWhite dnia 07.01.2016 01:00
Nie odwali, myślę że nie ma już wobec mnie żadnych uczuć - ja właściwie tęsknię za moją żona sprzed zdrady nie za taką jaka jest obecnie.

jest teraz bardzo upartą zdecydowaną kobietą, nie wiem skąd czerpie tą pewność siebie, w małżeństwie zawsze była tak cicha i spokojna - usłyszał że musi zadbać o siebie, że nie będzie rezygnować ze swojego życia dla mnie, wie że nie jest w stanie mi pomóc i takie tam...

Znam ją trochę i wiem że energię czerpie z wsparcia tego faceta, sama nigdy by się nie zdecydowała na taki krok, swoja droga przyznała się w jednym z SMSów że jest i będzie mu wdzięczna do końca życia za to że pomógł jej być tym kim teraz jest...

Brzmi całkiem poważnie...

Widzę też że się boi, chodzi do psychologa który jak mówi dużo jej pomaga by stała się pewna siebie.

Nie widzę tu miejsca na jakiś renesans uczuć - z jej czy mojej strony - boli mnie jedynie że przegrałem ze starszym panem który nie miał odwagi rozstać się z żoną dla niej, kazał jej wracać do domu gdzie my przechodziliśmy piekło.
Ona mu na to pozwoliła oddając mu całą siebie stawiając na drugim miejscu mnie i nasze dziecko - on nie dał, nie pokazał nic by myśleć o jego intencjach poważnie.

I jeszcze jedno, myślę że moja była żona jest w stanie trwać w takim zawieszeniu jeszcze długo a to nie najlepiej odbije się na naszej córce...


Takie tam moje rozważania
4498
<
#22 | rekonstrukcja dnia 07.01.2016 03:08
Sporo zależy od tego, jakie lądowanie będzie miała po rozwodzie. Jeśli standard życia jej się nie obniży, to oczywiste, że póki co w jej mniemaniu ugrała wszystko , czego chciała ( no może bez kochanka na wyłączność , ale na tym polu przecież jeszcze orze ). Ma Wasz dom, ma kasę ( Twoją ? jej ? ), więc nie ma poczucia straty , zwłaszcza, że pozbyła się męża , który przeszkadzał rozkoszować się romansem.

Inaczej wyglądałaby sprawa, gdyby poniosła koszty swoich decyzji. Rozwód z orzeczeniem jej winy i związane z tym konsekwencje finansowe. Brak stabilizacji. A na deser porzucenie przez kochanka + plus jej świadomość, że Tobie po rozwodzie żyje się dobrze i masz w tyle jej problemy.

Nie chodzi o zemstę, tylko o to, że niektórzy mądrzeją dopiero wtedy, kiedy dotkliwie odczują skutki swojej głupoty.

Choć skutek już właściwie jest i to poważny , ale ona tego na siłę nie dostrzega. Upodliła się romansując z facetem, który ma ją tak na prawdę gdzieś. Nawet nie wiesz, czy ten Szkot nadal chce ją mieć na stanie, czy też niezbyt ma pomysł , jak się jej bezboleśnie pozbyć. Widocznie nie zaszła mu jeszcze aż tak za skórę, żeby zrobił kategoryczne cięcie. Poza tym, starszego pana łechce takie poddaństwo dużo młodszej doopci. To jest na prawdę kwestia kilku najbliższych miesięcy, kiedy ona stanie się zbyt uciążliwa ze swoimi ansami. Nabzdyczona kochanka nie podkręca zwiędniętego libido starszego pana, wręcz przeciwnie. Twoja żona jego niemoc i niechęć do seksu odbierze jako olbrzymi cios w swą kobiecość , co może się przełożyć na agresję do Szkota. I wtedy nie będzie już jej wybawcą, tylko wrednym draniem który jej zniszczył życie. Ktoś musi być winny , tym razem padnie na niego, bo Ty już będziesz poza zasięgiem. Szkot podwinie ogon i wróci do własnej żony, bo kto go lepiej obroni przed namolną kochanką , jak nie wyrozumiała połowica ? Komu na starość potrzebne takie hocki-klocki ? Lepszy święty spokój u starej żonki , niż rozsierdzona kochanka, zwłaszcza że z seksu i tak już nici. Żonka Szkota będzie zadowolona, bo zawsze to bezpieczniej mieć mieć staruszka w domu i nie martwić się, że jakaś sprytna młoda suczka podprowadzi pieniążki.

No teraz zgadnij , gdzie Twoja eks żona będzie szukała pocieszenia ? Wśród miejscowych ? Tu jest obca, a poza tym z całą pewnością żona Szkota zadba, żeby społeczność miała się na baczności przed Polką furiatką, która zasadziła się na statecznego obywatela tego pięknego miasteczka. Psycholog Twoją eks pocieszy ? Eeee, moooże troszku ją doprowadzi do ładu , ale przecież nie da jej tego, co najważniejsze w takim momencie dla urażonej i poniżonej baby. Nie przytuli, nie potrzyma za dupcię, nie zaślini się na jej widok . Ta pani potrzebuje i psychologa od głaskania po głupiutkiej główce, ale równocześnie potrzebny jest jej facet do adoracji.

Do tego tego potrzebny będzie ktoś , kogo już kiedyś dobrze wypróbowała. Ktoś , kto dawał szansę pomimo zdrad. Ktoś , kto trwał przez wiele lat. Ktoś , kto kochał i reagował wzwodem na jej wdzięki kobiece. A przede wszystkim ktoś, kto kiedyś bardzo nie lubił tego niedobrego starego Szkota, który tak omotał biedną polską królewnę , że całkiem straciła głowę. Ktoś, kto kiedyś ciężar odpowiedzialności ze zdradzającej żony przenosił na barki starszego gościa, który przecież jedynie użył tego co mu się samo do łóżka wepchało.

Nic tak nie jednoczy i nie neutralizuje starych waśni , jak wspólny wróg.
6860
<
#23 | kozman dnia 07.01.2016 09:15
rekonstruckja ...zgadzam sie z Toba. Dokladnie tak sie stanie. Jesli kochanek ,nie poswieca swojego prywatnego zycia w takim samym stopniu jak Twoja zona to znaczy , ze nie ma zamiaru odejsc ,a Twoja zona jest tylko tymczasowa zabawka. Czuje sie pewna bo ma alternatywe dla Ciebie ,ale ta pewnosc zniknie z czasem i wraz z kochankiem. Wtedy moga nastapic 2 rzeczy ...bedzie probowala wrocic do Ciebie blagajac na kolanach lub robiac podobne ekscesy ,albo jej odbije i pojdzie w tango ostro (znam takie przypadki) nagle jej wroci mlodosc , zaczna sie imprezy i faceci na parwo i lewo. W jakim kierunku pojdzie mozesz rozpoznac po kolezankach z jakimi utrzymuje kontakt. Czy sa to osoby bardziej rozrywkowe czy wywazone. Z odswiadczenia wiem ,ze zwykle sa to bardziej rozrywkowe ,bo takie bardziej przytakuja niz doradzaja. co do Twojej corki ...nie ma ona mozliwosci wyboru z kim chce zostac ? moze chce z Toba ?
12661
<
#24 | AdamWhite dnia 07.01.2016 09:18
Jak to bywa ona została z dzieckiem w naszym wspólnym domu, Jako że przekazałem jej moją część mieszkania które jest nadal w trakcie spłaty ustaliliśmy że nie muszę płacić alimentów (przekazałem równowartość około 20 tyś GBP w wartości mieszkania) Na ten moment ona pracuje za jakieś 1000 na miesiąc plus benefity co wychodzi na jakieś 1600 GBP jej całkowitego dochodu.

Dodam że aktualnie jest ona w trakcie przejmowania spadku (nie małego) więc nie będzie miała żadnych trudności finansowych.

Jej przyjaciel wie o tym i przypuszczam że może chcieć być przy niej do końca (swojego bądź jej Uśmiech bo nawet jeżeli jego żona obedrze go ze skóry to ma ciepłe utrzymanie od mojej byłej. Oczywiście to tylko moja wizja przyszłych zdarzeń.

Dodam że jej mama nigdy za mną nie przepadała, kiedy zadzwoniłem do niej kiedy sprawy wyszły a było to sporo po tym jak ja się dowiedziałem to nadal nie była świadoma tego że nasze małżeńskie problemy nie biorą się z jakiegoś konfliktu charakterów tylko zdrady z szefem - tego dowiedziała się ode mnie po okresie co najmniej półrocznym od chwili zdrady.

Teraz jej mama wspiera ją w tym co robi do tego stopnia że jej wybranek pojechał odwiedzić przyszłą teściową w Krakowie a było to ponad pół roku temu. Moja była teściowa właściwie w pełni wspierała moją byłą żonę do tego stopnia że nie reagowała a nawet pomagała jej by mogli się spotykać - któregoś razu przyjechała do nas i została z naszą córką kiedy jej córka spędzała czas z nim.

Jak już pisałem nie chodzi mi o ratowanie małżeństwa bo na to jest za późno, chcę bardziej zrozumieć co się wydarzyło, gdzie popełniłem błędy. Chciałem rozebrać to zdarzenie na części i zrozumieć na tyle by uniknąć przyszłych niepowodzeń - nie udało mi się.

Najgorsze jest poczucie że po tym doświadczeniu niosę w sobie jakąś skazę która sprawi że moje przyszłe związki będą się sypać. Boje się że nie jestem zdolny pokochać tak jak kiedyś nie mając obaw o to czy to ponownie nie skończy się tragicznie.

Niezły scenariusz...

Komentarz doklejony:
Moja córka bardzo by chciała być ze mną, doskonale się rozumiemy...
ale...
moja praca związana jest z częstym podróżowaniem.

mam zamiar to zmienić i wziąć młodą do siebie, trochę to potrwa.
5808
<
#25 | Nox dnia 07.01.2016 10:01
trochę się pospieszyłeś z ułatwianiem jej spraw finansowo-bytowych/mieszkanie mogłeś przepisać na córkę/i tym sposobem dałeś jej mocny grunt pod nogi.
..,,Jako że przekazałem jej moją część mieszkania które jest nadal w trakcie spłaty ustaliliśmy że nie muszę płacić alimentów ..."-to są TYLKO wasze ustalenia i ona zawsze może zmienić zdanie,Szczególnie że jak piszesz charakter się jej wyostrzył a nie wiadomo co będzie w przyszłości
Teraz nie będzie miała trudności finansowych ale może w przyszłości poczynić jakiś nietrafione inwestycję .
Np pożyczyć kochasiowi/oczywiście bez potwierdzenia/pieniądze które popłyną.Nie lepiej było wpłacić te pieniądze na konto córki/na naukę/?
Gdybyś przegrał z młodszym panem wcale by ci nie było lżej.
12661
<
#26 | AdamWhite dnia 07.01.2016 11:19
Pewne decyzje podjęte były jakiś czas temu, pewne fakty dotarły do mnie długo po tym jak były już podjęte ustalenia rozwodowe, mój prawnik tak a nie inaczej mnie pokierował (oczywiście kobieta)

Nasze ustalenia są zawarte na piśmie, więc jestem jestem zabezpieczony, przynajmniej za okres do chwili w której zmieni zdanie.

Ok - mam świadomość że sprawy mogły by być pokierowane inaczej, może dlatego mnie to tak boli, podejmowałem decyzje będąc zakochany do granic, mimo krzywd nadal pokazywałem jak bardzo mi zależy - błąd? teraz wiem że tak. Byłem bardzo niedoświadczony. Zostało to w pełni wykorzystane, teraz wiecie dlaczego wam piszę o moich obawach czy przypadkiem nie zmieni mnie to w osobę podejrzliwą i nie zdolną do zaufania komukolwiek. Wiem że ona bardzo się boi tego że nasza córka zechce być ze mną, wiem też że jest zdolna do zabierania dziecka na terapie do psychologów jakby sprawy toczyły się nie po jej myśli...
Wszystkie decyzje podejmowałem z myślą o moich bliskich zapominając o sobie, ja byłem przekonany że sam sobie poradzę - fakt mam dobry fach w ręce ale nie przewidziałem jednego, że znikną powody dla których to robiłem - moja rodzina.

Otwarłem oczy już jakiś czas temu i do teraz nie mogę ich ze zdziwienia i szoku zamknąć - zobaczyłem jak bezduszni potrafią być ludzie a co gorsze zobaczyłem to na przykładzie najbliższej mi osoby.
Mam chwile kiedy czuję że wszystko jest możliwe i dam radę bez względu na wszystko - ale są też chwile w których poziom zwątpienia jest ogromny.

Powrót do pierwotnego wątku - mam świadomość tego że będąc zakochanym pozwoliłem na całkowite zniszczenie mojej psychiki, poczucia własnej wartości. Teraz może łatwiej będzie wam zrozumieć skąd u mnie myśli o tak radykalnym rozwiązaniu jak skończenie ze sobą.
10937
<
#27 | annahelena dnia 07.01.2016 13:21
Adam to co spowodowało rozpad waszego małżeństwa wiecie tylko ty i twoja żona. To nie tak, że zdrada jest przyczyną kłopotów małżeńskich. Zdrada to jest ta kropla, która przelewa czarę. Jest wynikiem czegoś czego tej osobie brakowało. Zamiast powiedzieć w czym problem, pogadać, twoja zona poszła na łatwiznę i załatwiła sobie odskocznię od tych problemów. Czy w tych dwóch momentach kiedy próbowaliście ratować małżeństwo starała się powiedzieć dlaczego to zrobiła? Pewnie mówiła ci o tym wiele razy jeszcze zanim pojawił się gach na horyzoncie.
Z własnego doświadczenia wiem, że w pewnym momencie przestaje się małżonkowi komunikować to, co nas boli, czego brakuje i nawet jak druga osoba chce porozmawiać o tym nie jesteśmy w stanie powtórzyć tego kolejny raz obawiając się ponownego zignorowania problemu czy jego zmarginalizowania.
Jak było u was?
Ps.: jak tylko pozbędę się lęku wysokości obiecuję polecieć w niebo. Z przymrużeniem oka
12661
<
#28 | AdamWhite dnia 07.01.2016 14:54
Doszło do klasycznego niewerbalnego podziału obowiązków, ja tygodniami poza domem przynosząc wystarczająco środków by moja zona kiedy mnie nie ma w domu miała komfort i bezpieczeństwo, ona w domu zajmowała się dzieckiem mając prace na parę godzin kiedy dziecko było w szkole. Ja zanim wydałem jakiekolwiek pieniądze na siebie rozważałem czy potrzebuję to robić bo zawsze ich potrzeby były ważniejsze. Efekt był taki że moja żona nie oszczędzała tylko szalała na zakupach w internecie, paradoksalnie ja widząc że nie udaje się oszczędzić pracowałem jeszcze więcej. Oczywiście wszystkie te spostrzeżenia dotarły do mnie po fakcie - niczego nie widziałem bo układ działał, niczego nie brakowało, można było robić plany na przyszłość. Pracowałem sporo poza domem ale wiele razy powtarzałem że z chęcią zamienił bym się z nią na role, żeby to ona pracowała a ja został w domu i prał gotował i zajmował się dzieckiem. Moja żona tak naprawdę nigdy nie pracowała, oczywiście oburzyła by się to słysząc i na pewno powiedziała by że zajmowanie dzieckiem to praca - no i oczywiście part time też (sprzątała pokoje hotelowe) to było bardziej żeby wyrwała się z domu aniżeli potrzeba bo ja zarabiałem naprawdę ogromne pieniądze.

Nigdy nie narzekałem na taki stan rzeczy, może jestem dinozaurem który wyznaje starą zasadę że to facet ma dbać o finanse a żona mam mieć komfort w trakcie wychowywania dziecka i dbania o dom.

Nie miałem innego życia jak praca i dom - niestety dom miałem tylko w weekendy - w podróżach służbowych sypiając w hotelach nie potrafiłem odpoczywać - miałem sporą odpowiedzialność na głowie.

Z perspektywy czasu - już po odkryciu zdrady stwierdziłem że dopadła mnie depresja związana z odpowiedzialnością jak była na mojej głowie - przede wszystkim chęć zapewnienia dostatniego życia mojej rodzinie a potem odpowiedzialność wobec moich przełożonych i klientów których miałem bardzo dużo. jeździłem po całym świecie, rocznie przejeżdżałem ponad sto tysięcy kilometrów, w miesiącu po kilka wyjazdów za granicę, samoloty, promy - sam nie wiem co jeszcze. Było tego sporo. Z czasem udało mi się przenieść siedzibę firmy do mojego miasteczka ale teraz już wiem że było za późno.
Odizolowywałem się bo nie chciałem obarczać mojej żony moimi stresami, nie chciałem żeby wiedziała że dociera do mnie że sobie nie radzę.

Moja zona pracowała dla niego od kilku lat, bardzo się cieszyła a ja z nią. Była to pierwsza praca która pozwalała jej się rozwinąć - pracowała w biurze zajmując się częścią finansową firmy.

Teraz wiem że sygnały pojawiały się dużo wcześniej, ja ich nie widziałem jako zagrożenie bo dlaczego miał bym się bać - ufałem mojej żonie bez granic. Problemy w komunikacji nie wydawały mi się czymś innym jak marudzeniem znudzonej żony (to była ta chwila kiedy miałem zareagować) Potem następny w postaci mówienia o swoim szefie jaki jest wobec niej miły i że traktują ja jak jej ojciec (nadal czerwona lampka się nie zapaliła)
Pamiętam chwilę kiedy przyszedłem do nich do biura (siedzieli we czwórkę w jednym pomieszczeniu z innymi pracownikami) było to zanim cokolwiek wyszło - powiedziałem mu żeby się nie przyzwyczajał za mocno do mojej zony bo mam zamiar za kilka miesięcy otworzyć biuro w mieście i chce żeby pracowała ze mną - pamiętam jak zareagowali jednocześnie - spojrzeli na siebie i zgodnie powiedzieli że to nie najlepszy pomysł (ja p******ę!!! aż mnie ciarki przechodzą jak o tym myślę)


W między czasie miałem jedna rozmowę z nią którą mogę uznać za próbę powiedzenia mi że coś jest nie tak - moja zona powiedziała mi żebym się zatrzymał zobaczył co mam bo tracę wiele z życia (teraz wiem że miała rację)
Powiedziałem jej że wiem że nie jest między nami ostatnio najlepiej ale niech się nie martwi bo nie mam zamiaru się z nią rozwieść bo ja kocham - swoją drogą sama pytała mnie nie raz jak ja z nią wytrzymuję - odpowiedź zawsze była jedna - bo cię kocham

Byłem tak zapracowany że nie byłem w stanie myśleć o wakacjach, może liczyłem że moja żona o to zadba, mając czas i wszelkie możliwości finansowe, że wyrwie mnie z tego kieratu , ostatecznie to było dla nich nie dla mnie. Jedyna osoba jasno pokazującą mi że nie potrzeba tylu pieniędzy była ona.
Nie stało się tak.

Wiecie co? dotarło do mnie że mam wspaniałą żonę - jechał do domu z jednej moich służbowych podróży i wiedziałem co mam zrobić! Uśmiech jechałem bardzo szczęśliwy że wreszcie będę mógł wynagrodzić mojej żonie wysiłek włożony w nasz dom, całym sobą nie tylko pieniędzmi... wiecie co? to był ostatni raz kiedy czułem się wspaniale...

Przyjechałem do domu i od razu powiedziałem jej co czuję co myślę dlaczego działo się źle, że jedziemy na miesięczne wakacje i będziemy bawic się jak nigdy dotąd...

Usłyszałem jedynie słowa wypowiedziane w złości - dlaczego nie przyszedłeś dwa tygodnie wcześniej, bo wtedy skakała bym ze szczęścia pod sufit


To co działo się potem było powolnym umieraniem, dozowaniem bólu i rozciąganiem tego w nieskończoność - te dwa lata zabrały mi wiarę w ludzi, zdrowie, uśmiech - zawsze byłem pogodnym człowiekiem a teraz stałem się szarym zmęczonym cieniem samego siebie...
3739
<
#29 | Deleted_User dnia 07.01.2016 17:52
Dawno nie czytałem tak dobrego tekstu i tak bardzo przemyślanego. Idziesz chłopie do przodu i nie ma mocnych byś z tego doła nie wyszedł.
6860
<
#30 | kozman dnia 07.01.2016 22:43
no bo to tak jest ,ze facet ma sie wszystkiego domyslic bo zona nie umie wprost powiedziec czego chce.
9314
<
#31 | zatracony dnia 07.01.2016 23:25
Adam...
Ładnie piszesz,analizujesz...Spoko.Ale moim zdaniem racji nie masz.Dochodzisz do bardzo błędnego wniosku ze Ty jesteś winny.To nie Ty zdradziłeś!!!!Wbij to sobie do głowy.Nie Ty podeptałes przysięgi,wartości,lojalność.
Coś Ci powiem.
Staniesz na nogi,poznasz wartościową kobiete i będziesz szczęśliwy.Potrzeba na to tylko troche czasu.
Zostaw swoje serducho dla kogoś kto na nie zasługuje.
Ja też byłem w podobnej sytuacji...Swiat się zawalił,mysli samobójcze...Przeciez tak kochałem.A teraz?Szczęśliwy jestem jeszcze bardziej niż byłem:tak_trzymaj
Mam super kobiete,planujemy ślub a o moja była żona nawet juz emocji we mnie nie wzbudza UśmiechA byłem tak załamany jej zdradą...Pokazuje język
Ktoś Ci wyżej napisał że jeszcze bedzie sie kontaktowac z Tobą,chciec wrócić,w szczególnosci jak jej się dooopa zacznie palić.Tak z duzym prawdopodobienstwem moze być.U mnie tez tak było.Skonaktowała sie ze mną.Usłyszała słowo "Sp...." ale mimo to dalej próbowała.Całkowicie "zlewałem" jej próby kontaktu.Pamiętaj...To wyświechtane powiedzenie ale prawdziwe-"Ten kto cie kocha nigdy nie zdradzi"
Ciesz sie chłopie zdrowiem,potrzeba jeszcze troche czasu abyś doszedł do siebie ale wierz mi że dojdziesz w 100% :tak_trzymaj
Zakład?Z przymrużeniem oka
I nie obwiniaj siebie!Nie Ty zdrardziłeś i rozwaliłes ten związek.
12173
<
#32 | jagodalesna dnia 07.01.2016 23:34
Dużo analizujesz... A czy wpadłeś już na to, że dla swojej żony byleś sprawnie działającym bankomatem? Bardzo wygodnie ustawione relacje - Ty zarabiasz - ona wydaje, z racji Twoich delegacji miała dodatkowo luz w gratisie... no super! Dla konsumentek, które potrzebują przede wszystkim "gotówki od ręki" układ wręcz idealny! Gdzie tu miejsce dla rodziny, uczucia, bliskości?

Komentarz doklejony:
"...te dwa lata zabrały mi wiarę w ludzi, zdrowie, uśmiech - zawsze byłem pogodnym człowiekiem a teraz stałem się szarym zmęczonym cieniem samego siebie..."

Jak wyjdziesz z tej "poczekalni" to spotkasz Adama sprzed kilku lat. Zawsze wraca się do źródeł:-)

Komentarz doklejony:
"moja zona powiedziała mi żebym się zatrzymał zobaczył co mam bo tracę wiele z życia (teraz wiem że miała rację)" - jasne, że miała rację. Z tym, że to była również jej rola aby Ciebie wesprzeć a w razie potrzeby zdrowo potrząsnąć. Ludzie w związku powinni się wspierać i pozytywnie stymulować, kalibrować.
12661
<
#33 | AdamWhite dnia 08.01.2016 00:21
Widzisz - ta nieszczęsna bliskość, tego właśnie nam zabrakło - kiedy popadłem w depresję związaną z pracą i domem (wiem brzmi jak wytłumaczenie) zacząłem się odsuwać, przeniosłem się na sofę bo nie mogłem sobie z tym wszystkim poradzić - brzmi śmiesznie ale - najzwyklej w święcie czułem się że oszukuję moja żonę tym moim odnoszeniem sukcesu, że wszystko co robię to dzieło przypadku i nie zasługuję na to.

Kiedy pobieraliśmy się nie miałem nic, taki zwykły koleś z osiedla, ona pochodziła z bogatego domu. Kiedy się pobieraliśmy nalegałem na intercyzę, nie chciałem być podejrzewany o zakusy na "fortunę" mojej żony.

Wiecie co? Okazało się że moja żona tak naprawdę nie ma nic oprócz kilka drogich przedmiotów, jej rodzina stwarzała tylko pozory takich zamożnych, nie dostałem zbyt wiele od niej i też o nic nie prosiłem. Zawsze mówiłem że do puki mam zdrowe ręce i w miarę poukładane w głowie dam radę.

Przyznaję że nie było łatwo na początku i czasami brakowało - moja żona przy mnie trwała i wspierała mnie, tu jakoś nie do końca pasuje mi ten wątek o żonie która leciała na moja kasę - naprawdę nie miałem nic, oprócz sporego optymizmu Uśmiech No chyba że podejście żon do pieniędzy zmienia się wraz ze stażem małżeńskim Uśmiech

Podoba mi się co napisałeś Zatracony o tym że ten kto kocha nigdy nie zdradzi - wiecie co? nigdy nie zdradziłem mojej żony - kochałem ją zbyt mocno by coś takiego zrobić.

Przepraszam was za zarzucanie was moimi wywodami, to taka ostateczna forma uwolnienia się od moich demonów z przeszłości...
12173
<
#34 | jagodalesna dnia 08.01.2016 00:29
Mam wrażenie, że od początku stawiałeś się na pozycji petenta, który ewentualnie może prosić... To tak nie powinno działać. O miłość się nie żebrze.
Za kryzys w związku odpowiadają dwie osoby, za zdradę tylko jedna!

"Przepraszam was za zarzucanie was moimi wywodami, to taka ostateczna forma uwolnienia się od moich demonów z przeszłości..."
Pisz jak tylko masz czas i potrzebę... to pomaga. Wiem coś o tym... Też miałam głupie pomysły, ale mi przeszło:-)

Komentarz doklejony:
Każdy bardzo chętnie chce partycypować w sukcesie, ale to właśnie w cięższych chwilach można się przekonać z kim się tak naprawdę żyje.
Jak ludzie są blisko to nie ma miejsca na zdradę.
12661
<
#35 | AdamWhite dnia 08.01.2016 00:47
ładnie powiedziane:

"Za kryzys w związku odpowiadają dwie osoby, za zdradę tylko jedna"

Nie słyszałem tego wcześniej...

przez ostatnie dwa lata to słyszałem bardzo często:

"Nie wezmę w pełni odpowiedzialności za to co się stało"

Teraz najbardziej potrzebuję odbudować poczucie własnej wartości...
12173
<
#36 | jagodalesna dnia 08.01.2016 00:57
I jeden i drugi cytat to klasyka, którą w wielu miejscach tutaj znajdziesz:-)

"Teraz najbardziej potrzebuję odbudować poczucie własnej wartości..."

Tylko pamiętaj, że poczucia własnej wartości nie buduje się na wyobrażeniu partnera, gdyż wystarczy drobne potknięcie, żeby ta cała precyzyjna konstrukcja się zawaliła.
Ważne aby wiedzieć kim się jest i dokąd się zmierza, bo gdy nie wiesz, dokąd idziesz, to nie wiesz, gdzie dojdziesz...
12661
<
#37 | AdamWhite dnia 08.01.2016 01:04
Zapomniałem powiedzieć że nie mam zamiaru dowartościowywać się partnerem - wiem że nie tędy droga - mam inny pomysł na to - czy starczy mi sił?

nie wiem...
12173
<
#38 | jagodalesna dnia 08.01.2016 01:06
To dobrze, że masz tę świadomość.

Na deser...
"Potknięcia uczą nas więcej o tym, jak trzymać się na nogach, niż o tym, jak upadać". Bear Grylls
Będzie dobrze. Nikt nie potrzebuje alibi na szczęście:-)
12661
<
#39 | AdamWhite dnia 08.01.2016 01:19
Jest mi trochę lepiej kiedy z wami rozmawiam - dzięki jagoda że chce ci się siedzieć do tej pory i pisać zemną Uśmiech
12173
<
#40 | jagodalesna dnia 08.01.2016 01:25
Jedno jest pewne trafiłeś w dobre miejsce. Na pewno znajdziesz tu wsparcie a przede wszystkim zrozumienie. Pisz ile wlezie i odliczaj dni. teraz musi być już tylko lepiej!
12661
<
#41 | AdamWhite dnia 08.01.2016 14:23
Pozostaje mi jeszcze walczyć z nawrotami czarnych myśli, potrafią być bardzo intensywne i w trakcie których przypuszczam, że mógł bym podjąć decyzje po których nie ma odwrotu...

Widzę co piszecie, podnosi na duchu to fakt - tyle, że potem wyłączam komputer i wszystko wraca...

Po części chciał bym widzieć jej niepowodzenie - satysfakcja? pewnie chwilowa.
Widzieć że im się dobrze? też do kitu.

Wyobrażam sobie moje dziecko które będzie musiało (bo wyboru raczej nie miało i przypuszczam że nie ma) słuchać i być miłą dla nowego wybranka -jeżeli będzie miała z tym trudności to zaczną się kłopoty wychowawcze o których moja była już zaczyna mówić swoim znajomym - mi nigdy tego nie powiedziała - koszmar...

Martwi mnie to bardzo...

Komentarz doklejony:
Widzieć że im się dobrze wiedzie miało być Uśmiech
9314
<
#42 | zatracony dnia 08.01.2016 14:56
Adaś
Cała ta trauma Ci przejdzie.Zaufaj mi.Poczytaj etapy po zdradzie.
Nie ma bata byś nie stanął na nogi.Tylko teraz jest cięzko ale z kazdym miesiącem bedzie lepiej.Coraz lepiej.Az w końcu będziesz wolny.:cacy
Nie ma innej możliwości.
Nie rób teraz żadnych głupstw.Piszesz o skonczeniu ze sobą....Chłopie,jakbym teraz tam był przy Tobie to byś kopa w zad dostał za takie myślenie.
Nawet o takim nieodwracalnym tchórzostwie nie myśl.
Nie chce tu pisać oklepanych frazesów po prostu mnie i innym zaufaj.To wszystko minie.A jak minie wtedy "rozejrzyj" się za normalną kobietą.Z tym to raczej nie bedzie kłopotu,bo nawet nie wiesz ile jest kobiet które pragną czułosci,miłości,stabilizacji a nie "grzmocenia" się z żonatymi facetami.
Sztuka wyboru.
Ty pierwszy raz wybrałeś żle.Ale będziesz miał jeszcze dużo wiecej wyborów.Fajne
I jak kiedyś qurewna sie odezwie,gdy doopa zacznie jej się palić,spuść ją dokładnie tam gdzie ona Cie spuściła.
Odzyskasz równowage bo wbrew pozorom silny facet z Ciebie.:tak_trzymaj
12661
<
#43 | AdamWhite dnia 08.01.2016 15:52
Obiecuję więcej nie marudzić...
12689
<
#44 | Steelcold dnia 08.01.2016 16:39
Adamie,

wydaje mi się, że wasze małżeństwo wpadło po prostu w pułapkę konsumpcjonizmu i nudy. (bez urazy).
Zarabiałeś krocie, lecz nie miałeś z tych pieniędzy żadnego pożytku, bo nie miałeś czasu, by ich wydać - i siły, by cieszyć się z ich wydawania.
Twoja żona kupowała coraz to nowe i coraz droższe zabawki, które spowodowały, że stawała się coraz bardziej zmanierowaną osobą, która nie musiała robić nic, by prezenty same spadały jej z nieba.

W efekcie Twoja żona oddała się pierwszej osobie, która zapewniła jej dawno zapomniany dreszczyk emocji.

Oczywiście to koszmarnie płytkie z jej strony i siłą rzeczy powinno zdyskwalifikować ją z automatu w Twoich oczach, bo to po prostu - brzydko mówiąc - znudzona, rozkapryszona dziewczynka bez uczuć wyższych - ale teraz, gdy już pozamiatane, powinieneś pomyśleć o sobie.

Masz ustabilizowaną pozycję - skorzystaj z tego. Zajmij się wreszcie przyjemnym i pożytecznym. Jest setki interesujących rzeczy na świecie do zrobienia. Możesz tam poznać ludzi - różnych ludzi. Na pewno będą ciekawsi, niż ludzie z korporacji, wśród których spędzałeś tyle czasu - i, bez urazy, Twoja żona, której życie toczyło się wokół kupowania nowych zabawek i tęsknot za uniesieniami z kochankim.

z perspektywy czasu zobaczysz, że wyszło Ci to tylko na dobre, a być może staniesz się szczęśliwszy. Uważam, że wówczas poznasz osobę, z którą będziesz mógł żyć - i dla której będziesz mógł żyć.

Pozdrawiam i powodzenia.
3189
<
#45 | bazyl61 dnia 08.01.2016 16:45
Życie pisze różne scenariusze, nie wiadomo jak się potoczy twoje. Nie obwiniaj się zbytnio za to co się stało. Dobrze jest wiedziec jakie popełniliśmy błędy, ale tylko po to aby ich w przyszłości nie popełniac.
Zarzucasz Sobie, że zbyt dużo czasu poświęcałeś pracy a za mało rodzinie. Ja to jednak widzę inaczej. Chłopak z normalnej, stosunkowo biednej rodziny żeni się z bogatą dziewczyną . JEJ RODZINA TEGO NIE AKCEPTUJE, JAK MOGŁA POŚLUBI KOGOŚ TAKIEGO. On chcąc udowodni żonie i jej rodzicom, że potrafi zapewnic rodzinie odpowiedni poziom życia dużo czasu poświęca pracy. Żona długo nie mówi, że to jej przeszkadza, wręcz przeciwnie ochoczo wydaje pieniądze. I teraz pytanie do Ciebie. Pretensje żony o zbyt duży czas poświęcony pracy zaczęły się od rozpoczęcia pracy z kochankiem czy wcześniej?

Dlaczego nie próbujesz walczyc o córkę? Jest w takim wieku, że to Ona będzie decydowała z kim chce zostac. Zmieniasz pracę, na taką na miejscu i dajesz Jej możliwośc wybory Ty czy żona i kochanek. Przez kilka lat może byc mniej pieniędzy ale czy nie warto tego zrobic dla niej i siebie.

Komentarz doklejony:
Życie pisze różne scenariusze, nie wiadomo jak się potoczy twoje. Nie obwiniaj się zbytnio za to co się stało. Dobrze jest wiedziec jakie popełniliśmy błędy, ale tylko po to aby ich w przyszłości nie popełniac.
Zarzucasz Sobie, że zbyt dużo czasu poświęcałeś pracy a za mało rodzinie. Ja to jednak widzę inaczej. Chłopak z normalnej, stosunkowo biednej rodziny żeni się z bogatą dziewczyną . JEJ RODZINA TEGO NIE AKCEPTUJE, JAK MOGŁA POŚLUBI KOGOŚ TAKIEGO. On chcąc udowodni żonie i jej rodzicom, że potrafi zapewnic rodzinie odpowiedni poziom życia dużo czasu poświęca pracy. Żona długo nie mówi, że to jej przeszkadza, wręcz przeciwnie ochoczo wydaje pieniądze. I teraz pytanie do Ciebie. Pretensje żony o zbyt duży czas poświęcony pracy zaczęły się od rozpoczęcia pracy z kochankiem czy wcześniej?

Dlaczego nie próbujesz walczyc o córkę? Jest w takim wieku, że to Ona będzie decydowała z kim chce zostac. Zmieniasz pracę, na taką na miejscu i dajesz Jej możliwośc wybory Ty czy żona i kochanek. Przez kilka lat może byc mniej pieniędzy ale czy nie warto tego zrobic dla niej i siebie.
12173
<
#46 | jagodalesna dnia 08.01.2016 17:10
Adam, nikt nie mówił, ze czarne myśli nie powracają. To taka sinusoida, raz góra-raz dół. Nauczyć się z tym żyć. Znajdź rzeczy, które odciągną Ciebie od "głupich" pomysłów. Ja w najgorszym okresie intensywnie ćwiczyłam, podczas rozgrzewki prawie ryczała a później... nie miałam czasu o tym myśleć:-). Nie jest odkryciem, że ćwiczenia pobudzają serotoninę. Długo miałam zakwasy zarówno w sercu jak i mięśniach:-) Umawiałam się ze znajomymi, znalazłam nowe pasje. Znajdź coś co sprawi Tobie radość. Na pewno jest wiele takich rzeczy.
Popatrz ile wsparcia i zrozumienia otrzymujesz tutaj od obcych ludzi. Życie ma taki kolor na jaki chcemy go pomalować:-)

Zadbaj o relacje z córką. Ona na pewno tego potrzebuje.
10937
<
#47 | annahelena dnia 08.01.2016 19:09
Adam, noooo weź mnie nie denerwuj tymi czarnymi myślami, bo ci tę paralotnię połamię i wywalę do kosza. Jak aż tak ci źle, to tego komputera nie wyłączaj i czytaj do upadłego, aż ci do tej łepetyny wejdzie, że to nie szuka odejść z tego świata, ale walczyć do ostatniego tchu.
Czytam jaki jesteś przebojowy,ambitny jak wiele udało ci się osiągnąć. To chyba ja będę musiała kompa wyłączyć, żeby się nerwicy nie nabawić przez ciebie.

Chłopaki weźcie go na to piwo, bo inaczej się chyba nie da. Fajne
12661
<
#48 | AdamWhite dnia 08.01.2016 19:23
Dobrze już, dobrze - przecież napisałem że nie będę narzekał...

Komentarz doklejony:
Piwo jak najbardziej jest potrzebne - jutro jadę do Irlandii ale w przyszłym tygodniu czemu nie Uśmiech
6959
<
#49 | zgryzolowaty dnia 09.01.2016 12:54
ok tera ja... przestań chłopie przepraszać, za to że żyjesz... osiągnąłeś w zyciu niemało... troche byłem zdumiony czytając twoje wynurzenia z powodu depresji z powodu sukcesu finansowego... ;-) i te przonosiny na sofe z tego powodu...
a czy może jeszcze przypadkiem nie bolała cie głowa jak ona chciała bara, bara...
nie każdego stać na zakup skrzydla albo nawet dwóch... latanie to piękna sprawa... wiem coś o tym ;-)... w powietrzu wszystkie problemy zostaja tam na dole... po prostu znowu lataj, od switu do nocy...jak trzeba...samobójstwo ??!! z powodu kawałka dupy ??!!ok przyznaję sie, kiedys tez byłem egzaltowany i myślałem o samobójstwie... serio... tylko w moim przypadku moja wybranka miała mnie w głębokim poważaniu... ale to było, minęło...i jeszcze jedno... próbowales sie modlić ? spróbuj...to bardzo pomaga...
co do niej... ktoś z koleżeństwa zanalizował sytuacje na trzezwo... nowy kochaś, pobawi się i kopnie ją w zadek... ona ma już przerąbane... tylko jeszcze do niej to nie dociera... w sumie... no cóż, moim zdaniem psycholog terapeuta buduje w niej tą pewność siebie, nie dbajac o to , że w/w pewność siebie i swoich racji jest budowan na toksycznej podstawie... to odbije się na niej i może to być bardzo negatywne w dalszym ciągu życiowego tanga solo... bo będzie szła w zaparte... nie będzie przyjmować do wiadomości faktu, ze dała d***y dosłownie i w przenośni... może nadejść kiedyś ten dzień, że nie miała racji, że to jej wina, że zawaliła... bo nic nie usprawiedliwia zdrady małżeńskiej...nic...może wtedy się opamięta... ale panie kolego, wtedy twoim obowiązkiem, jeśli ona do ciebie przyjdzie... nie przyjmować z radością i łzami... masz ją przeczołgać równo... ma ci jeść z ręki i dawać głos na komendę... jeżli nie będzie pałna skruchy i żalu za to co zrobiła tobie i córce...to sprzedaj ją jakiemuś uchodzcy... ;-)
ale jeszcze raz...przestań przepraszać, że żyjesz, że miałeś marzenia, że urabiałeś ręce po łokcie aby zapewnić rodzinie, czyli jej i córce byt...
szukasz winy u siebie...to rzadkość w dzisiejszym swiecie, szukać przyczyn u siebie a nie u innych...ale bez przesady, ktoś powiedział wyżej, przyczyny kryzysu, oboje małżonkowie, zdrada...tylko zdrajca...
remedium na to aby nie myśleć...latanie ale sa jeszcze książki... jak lubisz przygody intelektualne i historię...to na początek, "Egipcjanin Sinhue" autor Mika Waltari... ta powieść rzuciła mnie na kolana... wracam często do jego książek...sa tam sprawy życiowe, bardzo życiowe... a zwroty akcji dramatyczne i niesamowicie zaskakujące... zaś bohaterowie jak ów tytułowy Sinhue są czasem bardzo tragiczni i wierni...komu, czemu ? to już sam zobacz... na zachętę, w w/w powieści jest numer przy którym Messalina konkurująca z zawodowa prostytutka w ilości...hmmm obsłużonych mężczyzn w ciągu jednej nocy, to przedszkole... 3maj i się i nie daj się... jakbyś chciał pogadać to daj znać na priva...też mieszkam w UK ale na południu...
12661
<
#50 | AdamWhite dnia 09.01.2016 16:48
Masz rację co do psychologa, mam identyczne odczucia, przypuszczam że jej terapeuta nawet nie wie wszystkiego, tak samo jak jej rodzina. Kiedyś przyznała mi się że członkowie jej rodziny proponowali nam pomoc - chęć rozmowy ze mną i z nią ale za pewne pewnie w ich oczach byłem przedstawiony jako powód rozpadu związku a moja jako żona pokrzywdzona przez zimnego bezdusznego męża.
Wiecie co? zapytałem ja czy ciotka o której mówiła mi że chciał porozmawiać ze mną wiedziała o jej toczącym się romansie - odpowiedziała, że nie.

Stąd odmowa na chęć jej pomocy...

Odmówiła bo wiedziała że powiedział bym jak jest (jak Max Kolonko Uśmiech
To jest ta sama ciotka która ostatnio umarła i zostawiła jej spory spadek...
Swoją drogę postrzegała moją żonę jako naiwną dziewczynkę.

Szkoda bo wiedziałem że potrzebujemy pomocy, nie chciałem iść do nikogo z zewnątrz bo co to za pomoc za którą trzeba płacić (moje nieszczęsne i odwieczne przekonanie o bezinteresowności i byciu przykładem zanim się zacznie komuś dawać rady)

Przez lata jej rodzina postrzegała mnie jak cwaniaka który ma zakusy na naiwną jedynaczkę z pieniędzmi, zajęło mi lata przekonanie jej rodziny że naprawdę ją kocham i mam na uwadze także dobro ich samych - udało mi się - rozważałem kupno mieszkania teściowej bo jakoś ta "fortuna" którą emanowali nie wystarczyła na godne życie na emeryturze. Teściowa nie mieszkała od lat z mężem, teść miał swój kont gdzie używał życia do woli a teściowa tułała się po wynajmowanych od rodziny mieszkaniach.

Ona sama uważała swoją córkę za naiwną...

Była do tego stopnia arogancka że będąc u nas w Szkocji na parę tygodni, w moim domu zrobiła mi tyradę od nośnie tego jak to mało dbam o rodzinę. To były początki jak stawiałem pierwsze kroki w Szkocji, powiedziałem jej że może fortuny nie mamy ale jest zapewniony dach nad głową i na nic nam nie brakuje - na to ona odpowiedziała że nie widzi jachtu stojącego pod domem...
Powiedziałem jej że niech porozmawia ze swoją córką czy jest nieszczęśliwa - oczywiście odmówiła bo to jest mój obowiązek zadbać o nią.

Czy muszę coś więcej mówić?

Moja żona słuchała wszystkiego przez ścianę - nie wyszła nawet raz żeby wyrazić swoje zdanie, tłumaczyła to że chciała zająć nasze dziecko by nie słuchało naszej rozmowy - to nie była kłótnia, byłem spokojny - jej mama prędzej bym powiedział że podnosiła głos u nazywała mnie cwaniakiem.

Było mi przykro ale byłem też bardzo spokojny, tłumaczyłem sobie to tym że moja teściowa najzwyklej w świecie martwi się o własne dziecko...

Jeszcze jedno odnośnie teściowej...

Kiedy pierwszy raz dowiedziała się ode mnie o zdradzie na koniec naszej telefonicznej rozmowy rzuciła tekst:

...ale zadbasz o moja córkę?

odpowiedziałem że tak , bo jest nadal moją żoną...

Jestem przekonany że moja żona tworzy jakąś iluzje na zewnątrz, faktem jest też to że nie jest w stanie wynagrodzić krzywd które wyrządziła - pisałem wcześniej żebyście w chwili w której odkryjecie zdradę małżonka nie robili nic co może być wykorzystane przeciwko tobie - zachowali spokój (pewnie że trudno) bo właśnie w tej chwili waży się twój przyszły los.

Byłem szczery wobec niej jak zawsze - byłem sobą - tyle że zagubiony szukającym wsparcia i zrozumienia w żonie - to był błąd.
Jak się okazało gdy w końcu po półtorej roku zacząłem szukać innego świata poza żoną, spotykałem się z dziewczynami czy sam wyjeżdżałem na wakacje było mi to wypominane za każdym razem kiedy wracało do tematu zdrady z jej strony - był to najzwyklejszy przykład kiedy konsekwencje stały się w oczach mojej zony przyczynami braku możliwości naprawy małżeństwa.

Co do moich myśli - czasami są, a czasami nie ma - ale w chwili kiedy są presja jest tak wielka że nie mam siły więcej tego doświadczać i to wydaje się szybkim i skutecznym rozwiązaniem...

Pewnie że sobie poradzę ale na razie stąpam po krawędzi z której łatwo spaść, wystarczy chwila słabości których niestety nadal mam sporo.

Komentarz doklejony:
I jeszcze jedno, z czasem jej mama wspierała ją i akceptowała ich romans i fakt że spędzają razem noce w hotelach...

to chyba nie jest normalne?
6860
<
#51 | kozman dnia 09.01.2016 17:41
Widze ,ze tesciowa ma typowo roszczeniowe podejscie do mezczyzn. Zona ksiezniczka i maz , ktory ma zapewnic jej wszystko czego chce. Wydaje mi sie , ze w jej oczach kochanek zony potrafi jej zapewnic wiecej niz Ty (moze jest bogatszy a przynajmniej sprawia wrazenie bogatszego) i dlatego tesciowa zaklada ,ze twoja zona sie z nim zwiaze w koncu. Oczy sie jej otworza kiedy jej corka powie ,ze to koniec. Co do obwiniania Ciebie przez zone ...to nie jest tonic nadzwyczajnego . Kazdy zdradzacz tak robi i gdyby nie bylo wrecz powodu i bylbys idealny to wystarczyla by pewnie pzresolona zupa ,zeby zrzucic wine na Ciebie.
ps. Piwo aktualne wiec jak wrocisz dzwon.
7236
<
#52 | Nick dnia 09.01.2016 18:15

Cytat

Jeszcze jedno odnośnie teściowej...

Kiedy pierwszy raz dowiedziała się ode mnie o zdradzie na koniec naszej telefonicznej rozmowy rzuciła tekst:

...ale zadbasz o moja córkę?

odpowiedziałem że tak , bo jest nadal moją żoną...

Prawidłowa odpowiedź brzmi :
- Nie. Teraz dba o nią jej kochanek.
Dlaczego ?
- Bo kobieta jest jak wuwuzele. Ten kto ją dmucha musi słuchać jej ryków.
12661
<
#53 | AdamWhite dnia 09.01.2016 18:20
Te słowa wypowiedziałem jakieś jakieś pół roku po nastaniu sytuacji, mieszkaliśmy razem i były to próby ratowania małżeństwa...

wuwuzele?! :brawo
6959
<
#54 | zgryzolowaty dnia 09.01.2016 18:43
hmmmm...widzę, że Szanowny Pan zaczął pogrywać na zasadzie jak kuba Bogu...
ok...szukał pan wsparcia u zony bo taka jest jej rola...ale dodał pan coś nowego...spotkania z dziewczynami... ? no więc jak to było... bo zaczynam wyczuwać jakiś fałszywy akord...
12661
<
#55 | AdamWhite dnia 09.01.2016 19:03
Żeby było jasno, moja żona już oficjalnie zapowiedziała mi że facet się rozwodzi z żoną by mogli oni mogli być razem, od zdrady minęło półtorej roku. Ja od ponad dziesięciu miesięcy mieszkałem osobno. Sprawy rozwodowe były w pełnym toku. Widywano ich razem, jej matka w pełni akceptowała ich znajomość do tego stopnia że pojechał do Krakowa się przedstawić przyszłej teściowej.

Postanowiłem spróbować bywać z innymi ludźmi... nic więcej. Tak - były próby pierwszych zbliżeń ale po pierwszym razie wiedziałem że nie jestem na to gotowy...

Komentarz doklejony:
Jeszcze jedno, poznałem kobietę która jest rozwiedziona, nasza córka poznała ją i jej córkę - polubiły się. Wszystko właściwie jak trzeba - moja żona jak sie dowiedziała wściekła się, zaraz po tem zaczęła robić podjazdy w stronę ratowania rodziny - nadal utrzymując kontakty z kochankiem. Przypuszczam ze sie wystraszyła że mam możliwość stworzenia domu. Byłem z nią szczery, no może poza faktem że na wakacjach moja córka miała poznać moją przyjaciółkę, dowiedziala się o tym po powrocie z wakacji. Moja córka wiedziała jak spedzi wakacje i kto tam bedzie - nie miała z tym problemu , wprost przeciwnie.

Muszę tu dodać, że moja była żona proponowała dużo wczesniej naszej córce ich wspólne spotkanie, czy wakacje - cały czas moja córka kategorycznie na to się nie zgadza. Co ciekawe nie miała żadnego problemu z zaakceptowaniem mojego pomysłu ze spędzeniem wakacji z moją znajomą - mówimy o tygodniu w którym ani razu nie odstąpiłem córki i nie dałem powodów żeby czuła sie nie ważna.

Moja córka bardzo dobrze wspomina ten tydzień.

Z moją przyjaciółką mamy sporo wspólnego, dzieciaki się bardzo lubiły - niby wszystko jak trzeba, poza tym że nie miałem rozwodu, więc skończyliśmy na etapie przyjaźni. Teraz mam tylko sporadyczny kontakt - ona mieszka w Polsce. Ja staram zbudować biznes bo juz nie pracuje w wielkiej międzynarodowej firmie tylko z nimi konkuruje.

Nie jest łatwo...

Komentarz doklejony:
To było jakieś pół roku temu...
4498
<
#56 | rekonstrukcja dnia 10.01.2016 01:22
No cóż , Adamie, niestety nieco dałeś dupy. Zdarza się.
12661
<
#57 | AdamWhite dnia 10.01.2016 02:02
Sprecyzuj proszę co masz na myśli, jak możesz zobaczyć we wcześniejszych moich postach nie jestem taki skory do obarczania winą całego świata. Są rzeczy z których nie jestem dumny i wolał bym żeby się nie wydażyly.

Odnoszę wrażenie że tym poprzednim postem sprawiłem że cześć społeczności wyrobiła sobie opinie o mnie. Chyba nie najlepszą...
4498
<
#58 | rekonstrukcja dnia 10.01.2016 02:57
Adam, to co napisałam potraktuj jak skwitowanie tego w jaki sposób w tego typu sytuacjach wychodzi człowiek normalny. Bo dla mnie norma to nadal mimo wszystko : uczciwość, empatia i poczucie, że trzeba być porządnym człowiekiem.

Poprzedni mój tekst w takim kontekście możesz zatem interpretować ...nawet jako komplement, jeżeli rozumiesz o czym mówię. Po prostu szkoda , że kolejnej "urwie" ( w Twoim przypadku "urwa" jest płci żeńskiej, ale wierz mi , że to nie reguła Z przymrużeniem oka ) się udało zrąbać czyjeś życie i jeszcze sporo na tym zyskała.

Komentarz doklejony:
I jeszcze coś. Ty już wygrałeś. Nadal jesteś człowiekiem. A to dużo, bo zawsze będziesz miał do czego wrócić.
12661
<
#59 | AdamWhite dnia 10.01.2016 03:06
Moja córka widzi zmianę w zachowany mamy, nie czuje, że jest równie ważna co kiedyś. Moja była żona ponad rok temu zapytała ją czy chciała by żeby zerwała kontakt z tym człowiekiem na co ona odpowiedziała że tak. Moka córka dowiedziała się że mama nadal spotyka się ze swoim wybrankiem od koleżanek w szkole...

Moja żona dowiedziała sie o naszych wspólnych wakacjach odemnie i to w trakcie ich trwania.
O namowach na spotkanie z jej wybrankiem który swoją drogą jest nadal żonaty dowiedziałem się od mojej córki na długo zanim zacząłem podejmować podobne kroki. Co ciekawe, moja córka kiedy dowiedziała się przed planowanym wyjazdem o potencjalnych wspólnych wakacjach ucieszyła sie. Podobało sie jej że bedzie mogła spędzić wakacje z kimś kto czeka żeby ją poznać.

Moja córka miała bliskie spotkanie z nim na ulicy sam na sam i opowiedziała mi o tym jak przebiegło - ten człowiek spojżał na nią bez żadnych emocji patrząc jej w oczy po czym bez niczego odwrócił się i pobiegł dalej... Tak to opisała
Dodam że on doskonale wie jak wygląda moja córka.

Piszę to bo odnoszę wrażenie że wasza sympatia do mnie zniknęła jak
tylko napisałem o innej kobiecie. W przeciwności do mojej żony ja zanim podejmę decyzję o wprowadzaniu kogokolwiek do mojego życia jako potencjalnego partnera chcę mieć pewność że jest to ktoś kto ma uczucia nie tylko wobec mnie ale też wobec mojego dziecka. Córka ma ze mną wspaniały kontakt, wie że nigdy jej nie zawiodłem i nie zawiodę. Rozmawiamy sporo na ten temat.
Moja żona nie podejmuje żadnych prób wyjaśnienia jej ze swojej strony co sie stało - bierze na przeczekanie - bo przecież każdy kiedyś się podda i zaakceptuje zaistniałą sytuację.

Moja córka żyje teraz w braku pewności co bedzie, wie co się dzieje i co to przyniesie ale niewie kiedy. Prosiłem moją byłą żonę by postanowiła coś i porozmawiała szczerze z naszym dzieckiem by nie trzymać jej w ciągłej niepewności czy już jutro zamieszkasz nowym członkiem rodziny o którego wcale się nie prosiła.

Usłyszałem kiedyś od niej że wolała by być gdziekolwiek indziej aniżeli we własnym domu, postanowiłem zacząć go zbudować. Moja przyjaciółka była i jest gotowa stworzyć z nami rodzine. Nie boi się skonfrontować z moją byłą żoną by ta poznała z kim miała by nasza córka mieszkać. Wybranek mojej żony kiedy go spytałem o moją córkę i jak sobie to wszystko wyobraża odpowiedział. że nie wie zdobywając się jedynie na tekst że lepiej jest dla dziecka kiedy zostaje z mamą - jego żona była przy tym i tego słuchała...

Zajęło mi ponad półtorej roku by zdecydować sie na ten krok i wiecie co? Moja córka do dzisiaj wspomina ten pobyt dobrze i ostatnio powiedział od niechcenia że mogli byśmy raze wszyscy mieszkać...

Czemu tak nie jest? Postanowiliśmy poczekać aż się rozwiodę. I wtedy kto wie...


Mam nadzieje że to wyjaśnienie wam wystarczy zanim zostanie wytoczona przeciwko mnie krucjata.

Komentarz doklejony:
Przepraszam, może zbyt mocno przejąłem się tym tekstem o dawaniu dupy - bo tak, mam tego świadomość i nie jest mi z tym łatwo...
4498
<
#60 | rekonstrukcja dnia 10.01.2016 03:14
Adam, masz absolutnie prawo budować swoje życie od nowa. Świstek papieru nie jest kamieniem milowym. To nie tablica z napisem gdzie się coś kończy. W Twoim przypadku jest tylko pieczątką urzędnika na cyrografie spisanym już dawno.

Komentarz doklejony:
Masz do czynienia z panią, która zjadła ciastko i buntuje się, bo chce je nadal mieć. Kiedyś podjęła decyzję i teraz nie wie jak jej konsekwencje przełknąć. TO JEJ PROBLEM. Ma psychologa i kochanka i spadek i mamuśkę i kasiorę wyrwaną Tobie. Da radę.
12661
<
#61 | AdamWhite dnia 10.01.2016 03:23
Jestem przewrażliwiony...

ale dziękuje za każde słowa bo ostatecznie dzieki nim dowiadujemy się jak jest się postrzeganym przez innych - trzeba ich słuchać nawet jeżeli słowa te nie są przyjemne...
4498
<
#62 | rekonstrukcja dnia 10.01.2016 03:25
Twoim problemem jest jej zachłanność. To z tym się będziesz mierzył. Teraz już wiesz , więc jak teraz dasz dupy, to nie będzie naiwność tylko czysty debilizm.
12661
<
#63 | AdamWhite dnia 10.01.2016 03:26
Problem jest w tym czy ja dam radę...

Komentarz doklejony:
Ostro...
4498
<
#64 | rekonstrukcja dnia 10.01.2016 03:28
I co mam napisać ? Że dasz ?
12661
<
#65 | AdamWhite dnia 10.01.2016 03:28
Potrzeba mi tego...

Komentarz doklejony:
Nie potrzebuje zapewnień... Wiary mi trzeba...
4498
<
#66 | rekonstrukcja dnia 10.01.2016 03:31
Ostro ? Pobędziesz tu , to zrozumiesz. Ma być skutecznie. Ma pomóc i to nie w perspektywie dwóch dni. Chcesz normalnie żyć ?
12661
<
#67 | AdamWhite dnia 10.01.2016 03:35
Bardzo, myslę że to wszystko mocno sieknęło mnie po plecach - dlatego że było z zaskoczona i dokonane przez bliską mi osobę...

Dam radę wiem, poprostu czasami nie mam sił
4498
<
#68 | rekonstrukcja dnia 10.01.2016 03:36
Ok. Dasz potencjalnie radę, bo inaczej w ogóle nie zawracałabym sobie teraz głowy.

Komentarz doklejony:
Człowieku, jakbyś wiedział co mnie wczoraj sieknęło po plecach, to byś skakał z radości, że tylko taki problem masz.

Komentarz doklejony:
Kogo sieka po plecach ? Tego co ma pancerz ? Chcesz mieć pancerz z blizn ? A może lepiej mieć pancerz z tego, co ktoś kiedyś przetestował ?
12661
<
#69 | AdamWhite dnia 10.01.2016 03:52
Dlatego tu jestem - bede uważnie słuchał co macie do powiedzenia... Dzięki - teraz kończę bo doplynalem do Belfastu - trzeba zjechać z promu...

Donsobqczenia pózniej..
4498
<
#70 | rekonstrukcja dnia 10.01.2016 04:20
No i spoko. Właśnie tak to traktuj, jak przestrzeń między dwoma portami.
3739
<
#71 | Deleted_User dnia 10.01.2016 10:50
rekonstrukcja
Jesteś wielka!
9314
<
#72 | zatracony dnia 12.01.2016 19:12
Jak sie miewasz Adamie?
6755
<
#73 | Yorik dnia 12.01.2016 22:50
Adam,

Cytat

Tak pomyślałem - gdybym tylko zachował spokój i nie pozwalał uzewnętrzniać się negatywnym emocjom dał bym mniej argumentów przeciw sobie mojej żonie. Więc jeżeli przytrafi się wam taka historia - zachowajcie spokój za wszelką cenę - bo to jest tak jak w chwili kiedy zatrzymuje cie policja i mówi że wszystko co od tej chwili powiesz może być wykorzystane przeciwko tobie - i powiem tyle - nie może ale na pewno będzie!

Masz bardzo dobre spostrzeżenia. Bardzo ważne jest, co się dzieje PO, zarówno ze strony zawiedzionej i tej, która zawiodła. Jest to decyzujace, co do dalszych losów. Po emocjonalnych reakcjach, zadawaniu kolejnych ran, często przez nie nie można się już cofnać, bo nikt już nie chce odpuscić.

Nie możesz mieć jednak pretensji do siebie, że nie byłeś zimnym robotem.
Tak to już jest, że emocje osoby zdradzonej często odpychają, a nawet wpychają w czyjeś objęcia.
Powiem Ci tak: gdybyś zagryzł wargi, udawał, ze Cię to nie rusza i czekał, pewnie wróciła by za jakiś czas, ale od tej pory miał byś życie na bombie, bo było by to przyzwolenie; a Ty byłbyś wrakiem człowieka, bo za bardzo Ci zależało na utrzymaniu rodziny, nie podniósł byś się.
Jak dla mnie, niechcący zrobiłeś wszystko jak należy. Nie byłeś małostkowy, odpuścił byś jej to jako odskocznie, gdzie ona takiego faceta znajdzie ?.
Dałeś jej też aż dwa miesiace na poukładanie w głowie sam cierpiąc. Masz Ty chłopie nerwy. Ale ten czas PO, to był czas i test dla niej, żeby dobrze przemyślała, co traci.
Dowiedziałeś się. Nie zabiegała o Ciebie. Nie przemyślała lub oceniła, że niewiele.
Nabroiła, nie chciała odpokutować. Jej sprawa.
Wyraźnie dała do zrozumienia, że myśli tylko o sobie; stała się juz tylko matką Twojej córki, dla Ciebie obcą osobą, bo wybrała innego samca.
Tym samym zwolniła Cię ze wszystkiego. Nie jesteś jej nic winien.

Nie daj się oskubać, bo jak widać jest niezłą materialistką.
Gdybyś chciał ją jakiś czas temu wymienić na inną, było to niemożliwe.
Jak widzisz, dostałeś prezent od losu, sama poszła. Niestety naiwnie w nieznane, więc przygotuj się na różne podjazdy do powrotu, jak jej hormony opadną.
Po czymś takim nie ma powrotu i nie chodzi o bzykanie się z innym facetem, a o ciągłą niepewność jutra, porzucenia z taką osobą;

Idealizowałeś ją, ale jak się zastanowisz, wcale nie była idealna. To z nią zostaje poczucie winy, nie z Tobą. Bardzo prawdopodobne, że im Ty będziesz bardziej szczęśliwszym, silniejszym facetem, tym ona będzie bardziej nieszcześliwa.
Ciężko przeżyje to, że ktoś zajął jej miejsce. Powoli dociera, że podjęła decyzje nieodwracalne w skutkach.

Wrąbała się, przeskakując na lepiej wyglądającą z daleka gałązkę, jak się zorientuje, co ta gałązka jest naprawdę warta, wiele rzeczy będzie robić na pokaz, ale pustka ją niedługo dopadnie. Tak coś czuję. Nawet mi jej szkoda.

Nie spiesz się z legalizacją nowego zwiazku, bo możesz kogoś skrzywdzić. Daj sobie czas.
10937
<
#74 | annahelena dnia 13.01.2016 21:50
Adam odezwij się. Bo mi czarne myśli po głowie chodzą.

Komentarz doklejony:
Adam no weź... to nie jest śmieszne. Złość
9314
<
#75 | zatracony dnia 16.01.2016 22:28
Dokładnie Adam,to nie jest już smieszne...Szok
Daj jakiś znak że wszystko o.k.
12661
<
#76 | AdamWhite dnia 17.01.2016 23:03
Witajcie - nie odzywałem się trochę to fakt...
Sporo pracy i chyba przechodzę okres żałoby - oficjalnie jestem już rozwiedziony od tygodnia - to tak w ramach ustalenia mojego obecnego statusu.

Jak widzicie nie zafundowałem sobie odstrzelenia głowy, czy efektownego awaryjnego lądowania z 5000 tyś. metrów. Chyba coraz mniej mam na to ochotę. Nadal depresja, czekam na "proszki szczęścia" od zaprzyjaźnionego lekarza i tak mam nadzieję się pozbierać.

Moja była już żona praktycznie od razu o rozwodzie zaczęła się z nim spotykać w jego firmie w godzinach pracy a także w jego mieszkaniu - na razie trzyma nasze dziecko z dala od niego ale to kwestia czasu. Nie wiem jak daleko są jego sprawy rozwodowe - już mnie to nie obchodzi.

Naprawdę zgodzę się z tym że moje zachowanie wepchnęło ją w jego ramiona ponownie, powiedziała mi to dosłownie kilka dni temu. Ostatnia nasza próba pojednania miała się jakieś miesiąc temu, ja nadal czułem że jestem jakby na doczepkę albo z litości.

Totalne odwrócenie ról Uśmiech

Nadal myślę że mogłem coś jeszcze zrobić by to uratować, najgorsza jest świadomość braku zrozumienia całej sytuacji - przyczyn i tak dalej. Ale jak to bywa pewnych rzeczy nie da się zrozumieć i trzeba je zaakceptować takimi jakimi są.

Mam świadomość że pora ruszyć z miejsca i osiągać nowe wyżyny szczęścia Uśmiech (czy ja rymuje?)

Dziękuję wam za wsparcie, przyznaje że po kilku ostatnich waszych postach nie czułem się za dobrze - ale nie mam wam za złe bo czasami trzeba ostro jak po dobroci nie dociera - zadziałało? nie wiem - potrzebuje jeszcze trochę czasu Uśmiech
12173
<
#77 | jagodalesna dnia 17.01.2016 23:22
"Nadal myślę że mogłem coś jeszcze zrobić by to uratować.."
Niby co? To jest możliwe (bo nie pewne) wyłącznie przy chęci DWÓCH STRON! Zamknij ten rozdział, przeżyj żałobę i zacznij żyć:-)
12661
<
#78 | AdamWhite dnia 17.01.2016 23:35
Jeszcze jedno, mam dziwne przeczucie że oni faktycznie mogą się razem dobrze dogadywać, ich poczynania są zbyt śmiałe i zaczynają nabierać coraz większego tempa. Wiem że nie powinno mnie to więcej interesować ale z lekka złości mnie fakt że to rzeczywiście może być wielka miłość a ja będę przez następne lata wystawiony na jego obecność choćby poprzez jego relacje z moją córką.

Do tego dochodzi jeszcze do telefonów od mojej byłej - w jednym z nich podziękowała mi za wspaniałe piętnaście lat życia, czy jak w innym kiedy powiedziała że nadal jestem jej bliski i zawsze będzie zastanawiała się co u mnie...

Co jeszcze mnie irytuje to to że utrzymuje kontakt z ludźmi z mojego otoczenia...

Jak mam jej wytłumaczyć by trzymała się z dala od mojego świata?
Ja po prostu chciałbym nigdy więcej jej nie widzieć i o niej nie słyszeć.
11005
<
#79 | WENUS1974 dnia 18.01.2016 00:05
Cześć,,,
Podobną historię przeżyłam. Też 15 lat. Mija już prawie 2 lata. Pewnie zdystansowałam się, wiele zrozumiałam, wycierpiałam, ale tego nie zapomnisz. Nigdy. Jesteś na etapie złości. To tez minie. Dobrze, że macie córkę. Dla niej musicie utrzymywać choćby pozory i jesteście skazani na siebie już zawsze. Nie będzie łatwo, ale można się pozbierać...Ale będziesz już innym człowiekiem. Łapię się teraz na tym jak wszystko i wszystkich analizuje, sprawdzam, boje się, każda nowa znajomość jest "prześwietlona" itd., może to jeszcze minie, ale na razie to mi bardzo przeszkadza i z tym próbuje walczyć... Życzę wytrwałości i ....snu. Pozdrawiam.
4498
<
#80 | rekonstrukcja dnia 18.01.2016 00:10
Adam , przypomnij sobie jak wygląda wszystko na początku związku : góry do pokonania ( im wyższe tym bardziej pasjonujące ) , przeciwności które są możliwościami ( tralalla), radość z każdej trudności ( o jejku jej ).... no po prostu wszystko jest takie super, chociaż jest w większości do dupy.

Na tym etapie jest Twoja żona, bo jej się ...tak wydaje. Tego jej się chciało, tyle że ze spełnionego chciejstwa to takie ciekawostki wychodzą, że człowiek sobie w brodę później pluje , co mu do łba strzeliło przy tworzeniu listy marzeń.

Poza tym, żona miną nadrabia niepewność, ale co tam ważne że Ciebie to rusza.No i rusza , jak widać powyżej.

Spójrz trochę dalej, tymi oczyma które masz na portalu do dyspozycji. Się postrzeganie zmieni Z przymrużeniem oka .
12661
<
#81 | AdamWhite dnia 18.01.2016 00:12
Doskonale trafiłaś z tym snem, brakuje mi go bardzo!

Komentarz doklejony:
Szukam innych priorytetów na tą chwilę, przyznaję że rozważam mniej wariować na punkcie co się dzieje z moją córką. Przecież nie może nic jej się stać, ma dach nad głową, zabezpieczenie finansowe itp. Kocham ją bardzo ale ostatecznie dzieciak ma dwanaście lat i swój świat. Tęsknimy za sobą to fakt - mamy swoje zajęcia na które mama się nie pisze - choćby całodniowy wypad na narty do Glencoe czy Nevisrange. Gdzieś jednak trzeba odpuścić, nie mówię żeby zapomnieć ale nie stawiać sobie za cel kontaktu z dzieckiem za wszelką cenę. Może niem brzmi za dobrze i wiem że może mi się za to dostać od niektórych z was.

Komentarz doklejony:
Oczywiście nie mówię o sytuacjach w których moje dziecko potrzebuje mojej pomocy...
10937
<
#82 | annahelena dnia 18.01.2016 08:45
Adam masz szczęście, że się odezwałeś, bo już szykowałam się do lotu na szybowcu, a wiesz, że mam lek wysokości. Z przymrużeniem oka
Co do córki: skoro ona ma już 12 lat to myślę, że warto z nią o całej sprawie porozmawiać. Powiedzieć jej, że chociaż nie jesteście już z żoną małżeństwem, to wciąż jesteś jej ojcem i zawsze będziesz ją kochał. Że zawsze może liczyć na ciebie: i w dzień i w nocy. Jak nie osobiście, to zawsze może zadzwonić i powiedzieć co ją trapi. Musi od ciebie wyraźnie usłyszeć. Musi wiedzieć, że choć nie jesteście w danym czasie ze sobą to wciąż jesteś dla niej.
Z twoich słów wynika, że boisz się zaniku więzi emocjonalnej, że kochanek byłej żony odbierze miłość córki do ciebie. Stąd u ciebie to parcie na kontakt za wszelka cenę. Nie chcesz, żeby ten patafian zabrał tobie uczucie najważniejszej kobiety w twoim życiu.
Porozmawiaj z nią, ale tak szczerze, bo to już nie małe dziecko, a mała kobieta, która za chwile będzie wchodzić w okres dojrzewania.
Myślę, że w ten sposób uspokoisz i swoje lęki. Porozmawiajcie.
12661
<
#83 | AdamWhite dnia 18.01.2016 18:48
Ona już wszystko wie - w większości z mojej strony bo mama nie uważała że należy z nią rozmawiać na ten temat - czy miała rację nie wiem. Prosiłem moja ex wiele razy by porozmawiała z nią jaka wygląda sytuacje z jej strony - mała jest podobna do mnie i lubi wiedzieć co się dzieje. Wie że się rozwiedliśmy, wie też że mama ma nowego partnera, wie kim on jest - czego nie wie to to kiedy ten ktoś stanie przed nią twarzą w twarz. Nie przepada za nim, pisałem to wcześniej. Mamie nadal się zdarza powiedzieć jej że jedzie do Tesco a tak naprawdę jedzie do niego - choćby wczoraj. Moja córka wie że mama kłamie - oczywiście dla naszego dobra - tak przynajmniej powiedziała mi nie tak dawno jak wczoraj.

Kiedyś przeprosiłem moją córkę że nie uśmiecham się tyle co mama - jej odpowiedź była niesamowita - odpowiedziała: tato nie przejmuj się bo połowa uśmiechów mamy jest fałszywa (użyła słowa fake)

Kocham mojego dzieciaka bardzo. Mamy wspaniały kontakt i mówimy sobie wszystko i tak jak jest. Moja ex głośno wyraziła że jej prywatne sprawy będzie trzymać z daleka od dziecka - zawsze myślałem że dziecko to jest ta prywatność. Moja była powiedziała mi, że nie ma takiego kontaktu z nią jak kiedyś - że chciała by żeby jej wszystko mówiła i jej słuchała, wtedy jej powiedziałem że szacunku czy respektu nie da się wymusić tylko trzeba na niego zasłużyć i jest to ciężka praca. Reputację buduje się latami - traci się go w sekundach.

Taka rada dla tych co dopiero co dowiedzieli się o zdradzie - opanowanie jest bardzo ważne - bardzo! - boli jak cholera, wiem, ale emocje nie są dobrym doradcą, znam z mojego doświadczenia. Kiedy jest się poważnie wytrąconym z równowagi bardzo łatwo o zrobienie czegoś szkodliwego dla siebie i nie mówię tylko o samobójstwie ale o wpakowaniu się w kłopoty z prawem... ja otarłem się o takowe, śledząc moją ex i jej wybranka doprowadziłem do sytuacji w której było rozważane zaangażowanie policji - udało mi się tego uniknąć.

Jeszcze jedno odnoście córki. Trochę mnie niepokoi fakt że tylko ja rozmawiam o tym z córką bo przecież jest to tylko jedna strona medalu. Moja ex może spokojnie przygotować swój plan na to co powiedzieć włącznie ze zdyskredytowaniem mojej wersji - zaznaczam że staram się jak najbardziej opierać moje słowa na faktach.

Po tych całych perypetiach z moim małżeństwem, wiem jak to wszystko jest istotne, pierwotnie nie ty zdradzasz i nie czujesz się winny ale bardzo łatwo przenieść ciężar odpowiedzialności na ciebie kiedy zachowujesz się irracjonalnie - oczywiście jest to spowodowane emocjami, zranieniem ale taki argument nie jest ważny dla twojego przeciwnika, będziesz obwiniany nie tylko o poprzednie przewinienia ale o każde następne i następne. Wiec ponownie napiszę - opanowanie jest bardzo ważne!

Najgorsze jest poczucie nie naprawionych krzywd, zwłaszcza kiedy z miłości do tej osoby oddajesz wszystko licząc że zdradzający partner zrozumie jak bardzo nam na nim zależy. Kiedy nie masz już nic do zaoferowania bo wszystko zostało ci wzięte bądź sam oddałeś - uświadamiasz sobie, że najzwyklej w świecie zostałeś oszukany, wykorzystany - wtedy narasta w tobie gniew i złość - potężna którą chciało by się natychmiast uwolnić - to jest ten moment w którym dzieją się najgorsze nieszczęścia.

Kiedy dociera do ciebie, że zostałeś zdradzony nie powinno być żadnego zaufania, powinno to być jak przykazanie - w ten sposób można ograniczyć przyszłe zniszczenia.

Zobaczyłem jak zakochany człowiek potrafi być zmanipulowany i oszukany. Zdradzeni są na straconej pozycji ale tylko do chwili odkrycia zdrady

(tu jeszcze kwestia jak długo i jak perfidnie zdradzający przygotowywał się do zdrady i jakie zniszczenia zdążył poczynić)

potem naprawdę trzeba przejąć kontrolę nad sprawą. Żadne łkania czy natychmiastowe wyrażenie skruchy nie powinno nas pod żadnym pozorem zwieść. Myślę że zdradzający jest jak zainfekowany wirusem i potrzebuje kwarantanny - czasem trzeba usunąć.

Od chwili odkrycia zdrady nie można liczyć na rozsądek i odpowiedzialność zdradzającego - uświadom sobie że jesteś sam.

Możesz liczyć na wsparcie przyjaciół czy bliskich i także prawnika ale tu też bym był ostrożny, w przypadku zdradzonych panów sugeruję by prawnikiem reprezentującym w sprawie był również pan
(wiem że teraz podpadłem żeńskiej części czytelników)

I jeszcze ostatnia rzecz - szukanie wsparcia u rodziny zdradzającego partnera może okazać się zgubne na dłuższą metę, na początku mogą wyrażać zrozumienie ale w ostatecznym rozrachunku i tak będą trzymać ze swoja rodziną. Cokolwiek im powiesz może i będzie wykorzystane przeciwko tobie...

Jestem już po wszystkim, zastanawiam się czy mogłem sobie pozwolić na takie podsumowanie moich doświadczeń.

W całym tym procesie od zdrady do rozwodu czy pojednania było by wspaniale by móc zachować spokój, ale jak to zrobić?

Mówię sobie czasami że teraz będę wiedział jak się zachować na wypadek zdrady - ale osobiście zaraz po tym mówię sobie że następnym razem mi się nie przytrafi - ok - jestem niereformowalnym optymistą...
10607
<
#84 | Advokat_D dnia 18.01.2016 18:58
Czyli rozumiem, że jesteś już po rozwodzie, że jesteś już odzyskanym kawalerem.
:tak_trzymaj
12661
<
#85 | AdamWhite dnia 18.01.2016 18:59
Tak już po wszystkim...

teraz trochę żałoby? sam nie wiem

Komentarz doklejony:
właściwie już mogę sobie darować - teraz to powinna być fiesta!! Uśmiech
10607
<
#86 | Advokat_D dnia 18.01.2016 22:47
Wiem, że teraz masz totalną pustkę w głowie
Jest już po wszystkim i ta pustka powoli będzie zapełniać się nową treścią, prawdziwą treścią, nie tą fałszywą, którą byłeś karmiony przez ostatnie lata. Uśmiechnij się, odwiedź dawno niewidzianego kolegę, najlepiej takiego, który nie zna twojej sytuacji, pogadajcie na jakiś neutralny temat, może powspominajcie dawne czasy...
Z każdym dniem będzie coraz lepiej :tak_trzymaj
Jesteś teraz jak Fenix, który z popiołów powstaje...
11005
<
#87 | WENUS1974 dnia 20.01.2016 12:17
Adam masz taka piękną zimę w tej swojej Szkocji, że bierz córę, narty i czas zatrzyma Ci się w miejscu. Tak jak rozmawialiśmy - będzie już tylko lepiej, a karma wraca... Pozdrawiam i jestem z Tobą!
12710
<
#88 | anna1996 dnia 20.01.2016 12:50
hej,
tez byłam bliska skończenia ze sobą wielokrotnie. Myślałam wtedy o tym, ze moja śmierć niczego nie zmieni. Po prostu może też bałam się postawić ten krok. Wiele razy brałam 3, 4, 5 tabletek nasennych ale tylko dobrze spałam. Brakowało mi odwagi żeby wziąć więcej. Zawsze w takiej chwili, myślałam o ludziach którym jestem potrzebna oraz o tym co stracę jak skończę ze sobą. Podsumowywałam, że doszłam już do tak wielu rzeczy, ze jestem piękną kobietą której nic nie brakuje i wystarczy podnieść głowę i iść dalej. Zapewne jesteś mądrym mężczyzną za którym obejrzy się niejedna kobieta. Więc podnieś głowę i do przodu. Świat nie chce twojej starty..
12661
<
#89 | AdamWhite dnia 20.01.2016 20:23
Uspokoję was - podnoszę głowę a wierzcie była bardzo nisko, praktycznie leżała już na pniu czekając na szybkie ścięcie...

Jak niewiele potrzeba by stracić chęć do życia.

WENUS1974 - Byliśmy na nartach w niedzielę w Glencoe - od samego otwarcia aż do zamknięcia stoków - było wspaniale oboje zmęczeni ale szczęśliwi, niestety z każdą milą zbliżającą mnie do domu mojej córki traciłem uśmiech - wiedząc że muszę ją tam zostawić - mała zasnęła a ja cierpiałem w ciszy.

Kiedy już ją odwiozłem wracając do siebie nie byłem w stanie powstrzymać się od łez...

Być może przesadzam i że wcale nie musi być to wszystko takie złe, po prostu nadal bardzo boli - tym razem już nie o małżeństwo mi chodzi a o dziecko, wiem że za jakiś czas będę mógł przestać myśleć o tym w taki emocjonalny sposób.
11005
<
#90 | WENUS1974 dnia 20.01.2016 23:10
To minie z czasem, ale trzeba sporo czasu. Córka kocha i Ciebie i ją. No i tak musisz to sobie wytłumaczyć. Ciesz się chwilami z córką, dzwoń do niej kiedy tylko chcesz, rozmawiajcie. To pomaga. I sam musisz zająć się czymś po pracy. Lubisz latać - to realizuj swoje pasje. Aby nie myśleć i analizować. Bo to niczego nie zmieni. Nie ma sensu wkurzać się na to , na co i tak nie mamy wpływu. Uwierz mi, oni nie będą szczęśliwi, nawet jeżeli im się teraz wydaje że są. Bo nikt nie zbuduje szczęścia na cudzym nieszczęściu. Jesteś fajnym facetem i wierzę, że szczęście się uśmiechnie. Głowa do góry ;-)

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?