Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
poczciwy
11.11.2024 13:36:22
Andzia na firefox działa.
Andzia76rr
11.11.2024 03:55:19
na jakiej przeglądarce działa Wam czat?
poczciwy
02.10.2024 16:37:45
Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
To tak bardzo boli
jak żyć po zdradzie Podobno był to jeden raz, czy jest szansa na normalne życie na normalną miłość do swojej żony przecież przysięgała że mnie kocha. Jak spać bez koszmaru że obudzisz sie a obok jest ktoś obcy komu nie możesz juz ufać. Przeżyliśmy razem ponad 18 lat były to lata różne raz lepsze raz gorsze jak to w małżeństwie ale zawsze razem i bez zdrad a tu nagle takie coś zadaje sobie pytanie dlaczego mi to zrobiła czyżbym nie był dla niej zbyt dobry gdzie popełniłem błąd czego jej nie dałem .Czy mam prawo dowiedzieć się dlaczego mi to zrobiła skoro Ona twierdzi że nie wie dlaczego i mam nie szukać przyczyn bo nie ma ich stało się. Mnie taka odpowiedź nie zadowala chciałbym wiedzieć co sie stało między nami że tak wyszło Zaraz ktoś napisze że pewnie w naszym związku coś się posypało a ja nie zauważyłem pewnie tak było ale czy to uprawnia do zdrady i zadawania bólu Coraz więcej wątpliwości czy dobrze że zostałem czy podołam temu zadaniu czy udźwignę ciężar którym zostałem obarczony. Zostać dla dzieci czy dla żony już sam nie wiem. Zapytała mnie o karę. Jaką kare można dać osobie którą się kocha bezgranicznie. Jak odejść od kogoś w kim się jest cały czas zakochany jak młody gówniarz za czasów szkoły podstawowej .Przeszedł gniew teraz jest żal że ktoś komu się bezgranicznie ufało i wierzyło mógł nas tak zranić. Czy powinienem powiedzieć jak dowiedziałem się o zdradzie a ona się przyznała po moim pytaniu. Szkoda że dopiero tak późno piszę bo emocje już opadły i trudno pisać .Teraz wygląda jakbyśmy byli starym dobrym małżeństwem buziaki za rączke, spacerki nawet sex. Tylko radości z życia już mam mało, może kiedyś odzyskam spokój, radość Ciekawe czy kiedyś to przeczyta Chciałbym być chamski ale nie potrafię może wtedy było by mi łatwiej bo potrafiłbym ją opierniczyć skrzyczeć ale nic nie poradzę na to że ją kocham nadal czy to kochanie jest inne pewnie tak nie potrafię tego nazwać Teraz jest inaczej jak.... trudno wytłumaczyć dam przykład przytula się do mnie jest fajnie a za chwilę coś w głowie strzela i pytanie czy z nim też tak się przytulała. Jest sex miedzy nami a za chwile myśl w głowie czy z nim tez tak się kochała i czy tylko faktycznie raz tak jak mówiła i co oznacza raz , czy raz oznacza że tylko raz Ją przeleciał choć to głupie słowo ale innego nie znajduję. Jak mam zapytać inaczej dlaczego mnie zdradziła żeby nie otrzymać odpowiedzi bo tak wyszło bo nie wiem dlaczego to zrobiłam bo byłam głupia i że nie warto zawracać sobie tym głowy bo nic to już nie zmieni
Dobra kończę to może ktoś odpisze i coś podpowie
postaram sie jeszcze coś napisać za jakiś czas co u nas słychać bo mam nadzieję że będzie to jeszcze o nas a nie o mnie i o niej.
Na dzień dzisiejszy daje sobie czas do końca tego roku żeby zobaczyć co się wydarzy bo jestem tak skołowany że nie wiem co mam robić .Wiem że kocham żonę ale właśnie jest wielkie ale czy dam sobie radę z tak wielkim obciążeniem Nie mogę nadal uwierzyć w to co sie stało Trudno mi uwierzyć w cudowne odrodzenie cieżko mi żyć wszystko wkoło jest teraz inne Ja jestem inny żona jest inna tylko nasze dzieci zostały takie same no tylko że rosną i to się zmienia
pytanie zasadnicze, czy rozmawialiście o tym...czy była długa rozmowa o tym co się stało...czy odpowiedziała panu na wszystkie pana pytania ?
jezeli nie, to temat został zamieciony pod dywan... obrazy będą pana prześladować... spokój jest pozorny... sam pan widzi, że obecnie ma pan atrape dawnego życia...ona pyta o karę... niech pan odwróci pytanie i zwyczajnie zapyta ją jak ona by pana ukarała... co ona by zrobiła ? co by czuła ? to co się dzieje, zeżre pana od środka...zniszczy to pana i atrapę małżeństwa które obecnie stanowicie... ona nie wie... no cóż... może to i prawda... ale ona musi panu odpowiedzieć na wszystkie pana pytania... proste jak konstrukcja cepa
Ja nie wiem, jak długo trwa ból, ale wiem, że jeżeli nawet znajdzie się odpowiedź na pytanie dlaczego i i jeżeli te przyczyny dzięki wspólnej pracy znikną, to pozostanie refleksja, że jest się ze współmałżonkiem ,który potrafił tak bardzo zranić, który myślał w tamtym momencie tylko o sobie i kolejne pytanie, czy jeżeli tak było, to dlaczego nie mógłby zrobić znowu tego samego...
Gdzieś czytałam o badaniach nad małżeństwami po zdradzie i wnioski z tego były takie, że jeżeli para zdradza się na początku małżeństwa, to raczej nie udaje się go uratować, ale jeżeli po wielu latach i przepracuje się to, wyciągnie wnioski, to małżeństwo może być szczęśliwsze niż przedtem. Wierzę, że tak może być, ale tylko wtedy, gdy zdrada jest jakąś jednorazową historią i otwiera oczy na kryzysy w małżeństwie. Ale widocznie w tym przypadku żona nie chce widzieć przyczyn, więc nie wróży to dobrze.
...,, zawsze razem i bez zdrad a tu nagle takie coś ..."a skąd ty możesz to wiedzieć skoro o tej zdradzie nie dowiedziałeś się z powodu wyrzutów sumienia małżonki?????To nie dręczące ją przekonanie o krzywdzie którą ci wyrządziła jednym numerkiem.Ty się dowiedziałeś! ona tylko potwierdziła to czemu zaprzeczyć nie mogła i nic więcej ponad to z niej nie wyciągnąłeś.Jeżeli chcesz poznać swoją zonę to szukaj odpowiedzi gdzieś indziej,w jej telefonie,bilingach,w komputerze,podkładając podsłuch gdy wychodzisz z mieszkania lub w samochodzie /może jej rozmowa z przyjaciółką ci coś wyjaśni/Może jakaś zakrapiana kolacja rozwiąże jej język a może osoba która dała cynk wie więcej lub wie gdzie szukać odpowiedzi?Może boleć bardzo długo by wybaczyłeś ,,niewiadomą' i co jakiś czas może wypłynąć jakieś dziadostwo.Jej tłumaczenie..,,Ona twierdzi że nie wie dlaczego i mam nie szukać przyczyn bo nie ma ich stało się...."-to standard,wie że niewiele wiesz i idzie w zaparte.Szła ulicą i nadziała się na innego faceta?ot stało się?Masz prawo wiedzieć co wybaczasz i z kim masz zamiar żyć.Moim zdaniem to nie był pierwszy raz bo twoja żona bardzo lekko do tej zdrady podchodzi,tak jakby wyszła z koleżanką na kawę i się zasiedziała.
To nie do końca także nie wie dlaczego tak sie stało
Jej odpowiedź to że dała sie uwieść na piekne słówka i zgłupiała
co do tego że to pierwszy raz poprostu zaufałem jej całym swoim życiem
Strasznie mało informacji, gdzie konkrety?
Napisałeś się tyle, a mogłeś jednym krótkim zdaniem- wiem, że nic nie wiem.
Jest między wierszami jeszcze jedna informacja. Chyba jesteś dużo słabszą stroną tego związku, jakąś taką bezwolną i mało zaradną. Kobieta robi z Toba co chce, bo ma nad Tobą władzę i oby nie było tak, jak czuje Nox, że żyjesz całkowicie w matrixie;
Walisz same frazesy- kocham ją, jestem zakochany, co to dokładnie u Ciebie znaczy ?
Kocham Cię, to mówi chłopak do dziewczyny, w wolnym tłumaczeniu- chcę Cię przelecieć, co ty na to?
Gdy ona odpowie to samo, znaczy, że się dogadali;
Te wszystkie pytania, na które aż szkoda się silić odpowiadać są wynikiem próby wybaczenia bezwarunkowego na miękko nie wiadomo czego, więc wyobraźnia robi swoje;
Człowieku, Ty ją jeszcze nagradzasz, wbijasz w samouwielbienie !!!. Zdradziła, a mąż boi się, że ją straci, mamrocze, ze kocha i jeszcze bardziej się stara, same korzyści; To ja na jej miejscu jak się trochę pogorszy od razu bym Cię znowu zdradził, żebyś bardziej się starał, bo to działa ;
Co oznacza konkrety
Zadaj pytanie a ją postaram się odp
Może faktycznie jestem tą słabszą stroną i przegranym cóż
Co oznacza kocham że może na mnie liczyć w każdej sytuacji ,znajdowanie przyjemności w przebywaniu z tą osobą że jest dla mnie wdzystkim
Małżonka stwierdziła że właśnie przez egoizm tak wyszło tak mówi
...,,co do tego że to pierwszy raz poprostu zaufałem jej całym swoim życiem..."zanim się dowiedziałeś o zdradzie ufałeś,natychmiast po zdradzie ufasz całym życiem A kiedy stracisz to zaufanie???kiedy dotrze do ciebie że nic nie wiesz,kiedy zrozumiesz że ukrywanie prawdy to też oszustwo?...,,Małżonka stwierdziła że właśnie przez egoizm tak wyszło ..."zdradziła bo jest egoistką??? Egoiści skupiają się na sobie,biorą to czego potrzebują nie zważając na innych.Czego brakuje twojej egoistce,kiedy tego poszuka,jak dobrze bedzie się kryć by się nie wydało?Żona mówi...,, tak wyszło bo nie wiem dlaczego to zrobiłam bo byłam głupia i że nie warto zawracać sobie tym głowy bo nic to już nie zmieni-STANDARD.Ale ty pytasz czy masz prawo wiedzieć,czy masz prawo pytać,co znaczy raz w jej przypadku.Masz prawo wiedzieć co wybaczasz i dziwię się że nie mając żadnych konkretów oprócz faktu zdrady piszesz o ,,zaufaniu całym życiem",na jakiej podstawie?Sprawdź ją.Lub miej świadomość że co prawda nikt nie jest doskonały ale twojej żonie brakuje tego wiecej niż innym.Nie drąż ,nie męcz się,korzystaj z tego czego się nauczyła z nowym partnerem.Ot takie szkolenie.Wybieraj co wolisz ale się nie okłamuj,wystarczy że ona to robi.
Niestety ale poprzednicy mają racje. Zamiecenie pod dywan. Rozwinę pytanie Yorika. Ile wiesz o zdradzie. Konkrety. Ile to trwało. Jak wyglądała zdrada. Czy masz wiedzą kim byłeś w tym czasie.
Na początek: ZDRAJCA PRZYZNA SIĘ DO TEGO CZEMU NIE MOŻE ZAPRZECZYĆ. Jeden raz Tzn jeden o którym się dowiedziałeś. Sorry że brutalnie ale to fakt.
Gdybyś nie dowiedział się o tym "jednym" dalej żyl byś w błogiej nieświadomości. Cały czas piszesz że ją kochasz, że jest ważna. Nigdzie nie widzę aby ona pisała że jesteś największym szczęściem jej życia. Możesz pytać o powód nic Tobie nie odpowie. O stało się wlazłam do lasu i wdepnęłam w .... Nie ój drogi dokonała świadomego wyboru (jak nasze małżonki)
I przyzwyczajaj się po zdradzie wszystko wokół nas jest inne. Wybrałeś trudniejszą drogę. Przy szczerości małżonki raczej słabo to widzę. Mówi to czemu nie może zaprzeczyć. Gorsze że Ty pokazujesz że to łykasz. To utwierdzenie w tym jaka jest sprytna.
Przykro mi to ci stary powiedzieć, ale ona nie kocha cię tak jak ty ją, więcej musisz założyć, że nie kocha cię wcale. To bardzo trudne dla ciebie, wiem, ale wykonalne. jeśli przyjmiesz takie założenie już teraz, to pewne rzeczy same ci się poukładają w głowie i odczujesz pewną, minimalną ulgę. Twój związek ma szanse bo ona wciąż z jakichś powodów z tobą jest(dzieci, pieniądze,itd...), możesz wykorzystać tą szansę jeśli uważasz, że warto i jesteś gotowy na poświęcenie. Zmień siebie i swoje życie i tak wpłyń na nią aby ją w sobie rozkochać, aby to ona dygotała na samą myśl, że mógłbyś ją zostawić dla innej. Wtedy będziesz spokojny o przyszłość. Szanuj siebie chłopie bo zasługujesz na szczęście. Powodzenia.
czy tylko faktycznie raz odp- tak
sama się sobą brzydzi -tak mówi
BRAKOWALO NAS, POCZUCA ZE JESTEM KIMS A NIE TYLKO MATKA TWOICH DZIECI,ZE JESTEM WAZNA, ZE NADAL CI SIE PODOBAM
głupota to nazwała
.. dlaczego mi to zrobiła czyżbym nie był dla niej zbyt dobry gdzie popełniłem błąd czego jej nie dałem.."-..czyzbym nie był dla niej zbyt dobry - odp bzdura.."Sam sobie odpowiedziałeś.
Jesteście ze sobą 18 lat ,macie dzieci.Liczyłbyś na to ze kobieta która ma na wychowaniu dzieci,męża który ją wspiera finansowo i mało wydolnego kochanka zrezygnuje z mężą/wsparcia/?
Gdybyś poczytał historie innych to zobaczyłbyś że odpowiedzi żony to standard/o czy pisaliśmy/Jeżeli nie chce awantur to co ma powiedzieć??Łyknął byś tekst że było super,że trwa to od dawna?Że to nie głupota tylko świadomy wybór bo przed każdym spotkaniem depilowała się i starannie wybierała bieliznę?A w pracy nie myślała o niczym innym tylko o tym jak będzie ją dotykał?Powie tyle ile musi,przyzna się do tego co wiesz,poprosi ze skruchą o karę/najlepiej klapsy na mokrą pupę/
Lewmaniek chcesz żeby to była prawda dlatego mimo bólu sam ją tłumaczysz,usprawiedliwiasz.Tego potrzebujesz.
Jak dowiedziałeś się o zdradzie?
Czytając to co piszesz to mam bardzo sugestywny obraz osoby, która bardzo mocno zaciska oczy aby przypadkiem czegoś nie zobaczyć co zmąci wyobrażenie o związku.
Ile lat żyłeś z zamkniętymi oczami? Jesteś zakładnikiem swojej naiwności.
Najczęściej objawy chorobowe w związku są widoczne wcześniej. Nic nie widziałeś czy też nie chciałeś zobaczyć?
Jagoda jakbym wiedział że coś jest nie tak to by mnie tutaj nie było
Nox
torche inaczej - ponieważ zrobiła to raz i wiem to bo był to jedyny wyjazd gdzie sie z nim spotkała
jak sie dowiedziałem email i moje pytanie po jej przyjeździe czy mnie zdradziłaś odp znasz
Jak dla mnie za mało szczegółów aby coś doradzić. Maniek niewiele zdradza o przebiegu zdrady więc to rozmowa ze ślepym o kolorach (my jesteśmy ślepcami)
Jak b opisał coś więcej jak dowiedział się o zdradzie, jakie były ich stosunki (kochasiów). Jak wyglądały ich kontakty można by coś założyć. Na tą chwilę wygląda tak zdradziła raz bo był jeden wyjazd. Czy były inne kontakty? Nie wiemy.
Na moje zachowanie małżonki co najmniej dziwne. W kwestii rozmowy usprawiedliwienia. Tak jak by wydało się trudno zamykamy temat,... BO MOŻE SIĘ WYDAĆ WIĘCEJ.
Lewmańku dopóki nie "zdradzisz" więcej szczegółów szkoda czasu, naszego i Twojego. Na tą chwilę negujesz wszystko co nie pasuje do Twojej wizji. Więc OK zdradziła Ciebie raz, nie wie dlaczego ukaraj jak napisano powyżej (klaps na mokrą pupę) i ciesz się życiem. Tak wyszło.
Myślę, że każdy może opisać tylko swoje doświadczenie. I Ty zdradzony niedawno możesz brać z tych doświadczeń. Suche porady nic nie znaczą, bo nie trafiają w Twój stan. Opiszę swoje doświadczenie. Moje rozstanie trwa od 4 lat, a jestem dwa lata po rozwodzie. Już jestem spokojniejszy. Świat się wywrócił, gdy się dowiedziałem. Fakty mówiły swoje, a ja je odrzucałem. Moja ówczesna żona w ogóle zaprzeczała, że był seks, o jednym razie w ogóle nie było mowy. A ja wierzyłem jaj jak dziecko, bo chciałem wierzyć. Nie mogłem sobie wyobrazić, że to prawda. O swoim życiu myślałem, że kradzież, zdrada, kłamstwo są gdzieś tam w złym świecie, a mnie to nie dotyczy. Kurcze faceci są jak dzieci, dopóki życie ich nie nauczy dorosłości. Moje doświadczenie jest oczywiście w skutkach negatywne, bo jak napisałem, rozwiodłem się. Nie twierdzę, że to jedyny możliwy scenariusz. Dwa lata trwał romans mojej żony, a ja nic nie wiedziałem, były sygnały ale nie chciałem ich widzieć, dwa lata chciałem i próbowałem naprawiać, a teraz jestem dwa lata po rozwodzie. To jak skamlałem, jak się wiłem ze strachu, z bólu to moje i wypadałoby się wstydzić ale to moje doświadczenie i tak było. Wiedz, że wszystko stanęło do góry nogami i mało prawdopodobne by wróciło to co było. Śmiem twierdzić, że to nie możliwe. Można do siebie wrócić ale do "tanga trzeba dwojga". Kobiety mają inaczej niż my. One jak się odkochają to kicha na całego. Potem fajerwerków nie ma i śmierć związku przychodzi wcześniej czy później. Im jest facet silniejszy tym szybciej jest w stanie podjąć decyzję i agonia trwa krócej. Przemawiam oczywiście z własnego doświadczenia. Byłem słaby.
Komentarz doklejony:
Nie polecam walki z żoną, nie polecam skamlenia. Trzeba znaleźć własną drogę. Wszystko trzeba przeżyć i nie dać się złamać życiu. Na prawdę nie dać się złamać to podstawa, bo potem też jest życie. To jest prawda mojego doświadczenia. Walka Nas znajdzie i tak na tyle na ile ją wołamy do siebie. Psycholog to jest ktoś kto dobrze może poprowadzić, choć to prowadzenie jest dodatkowo bolesne, bo otwiera inne rany. Moja droga była poprzez terapię i te 3,5 roku terapii to dobrze zainwestowany czas i nie małe pieniądze. Za siebie mogę powiedzieć, że do rozwodu doprowadziło mnie (WTEDY) dwa lata terapii i kolejny twardy dowód kontynuacji romansu. Ale! i to może być cenne: rozwód miałem wzorcowy, najpierw rozdzielność majątkowa (NOTARIUSZ), potem negocjacje dość trudne oczywiście i podział majątku (również u notariusza). Potem wspólny (to przedziwne) adwokat, który pouczył nas co mówić, żeby nas sąd nie pognał tylko dał rozwód. Na wiele się zgodziłem, bo byłem słaby, ale podpisaliśmy porozumienie rodzicielskie, zachowałem prawa do dzieci, szerokie kontakty. A dopiero po roku od rozwodu były różne pozwy o cokolwiek, o zwiększenie zakresu opieki bym nie miał chwili dla siebie, różne sprawy ale to już dość indywidualny temat. Jednak ta walka odbyła się już po rozwodzie i po tym jak formalnie byliśmy rozdzieleni. Śmiem twierdzić, że to lepsza droga niż wojna o orzekanie winy i walka przed rozwodem. Formalnie byłem wolny i bezpieczny, gdy moja była uznała, że jednak to jeszcze nie koniec. Emocjonalnie dopiero teraz dochodzę do siebie. To co piszę to też rodzaj uwalniania się i takie podsumowanie. A dla autora tematu po prostu jeden ze scenariuszy prawdziwych do wzięcia pod uwagę we własnych decycyzjach.
Lewmaniek jesteś najlepszym obrońcą żony.Potrzebujesz by było dobrze,nie zmusisz żony do powiedzenia czegoś czego powiedzieć nie chce.Nie zweryfikujesz tego co mówi/czy nie było szybkich numerków po pracy,czy nie brała wolnego by się spotkać z nim,czy wizyta w sklepie to nie była randka itd/Więc zostaw to tak jak jest.Powiedz sobie ;to było raz ,lepiej żebym nie znał szczegółów ,bez nich męczę się wystarczająco.Zostaw tą stronkę/ale jej nie likwiduj/ ,naucz się na nowo cieszyć życiem.Daj żonie to czego potrzebuje i bierz według potrzeb dla siebie.
No, no.
Gdybym szukał dla niej adwokata do rozwodu z mężem, bez zastanawiania polecił bym męża,... naprawdę dobry jest
Wierzy w to co mówi, wybitnie świadczy na jej korzyść, nie wywleka obciążających faktów, świetnie wyczuwa, co przemilczeć, to dobrze wygląda i bardzo podnosi wiarygodność
Gdyby się trochę postarał to spokojnie uzyskał by rozwód z orzeczeniem winy męża, czyli siebie;
Lewmaniek, naprawdę ważne jest ile razy i jak to zrobili? Czy wg Ciebie lepiej byłoby gdyby zrobili to raz ale tylko miłość francuska czy kilka razy od tyłu? Jakie to ma znaczenie?
Zostałeś zdradzony, okłamywany i to wiesz. Ale domyślasz się, że ta wiedza jest niewystarczająca i tu powinieneś się zatrzymać.
Zastanów się czy chcesz być z osobą, która miała w doopie męża i dzieci i żałuje dopiero jak się wydało a wcześniej było bosko?
18 lat szmat czasu, oddaliliscie się od siebie, zabrakło zwykłej rozmowy o Was, znalazł się adorator i poszło...Najpierw zwykle rozmowy później komplementy a potem wg Twojej żony ten ,,jeden raz", (chyba był kiepski albo szybko się dowiedziałeś o zdradzie... . )
Skup się na sobie a ją obserwuj i zapamiętaj, że w 100% juz jej nie zaufasz. Masz dwa wyjścia zostać lub odejść- wybór należy do Ciebie :niemoc
Komentarz doklejony:
Jak długo trwa ból?
1) zostajesz- długo
2) odchodzisz- krótko
Witam. Trochę ostatnio pisałem w wątku "nie radzę sobie sam ..." i polecałbym te wypowiedzi bo pasują i tutaj, a nie chce mi się ich powtarzać:
http://zdradzeni.info/news.php?readmore=4809
Czy to źle, że Lewmaniek uwzględnia i punkt widzenia swojej żony? Skoro chce odbudowy to innej drogi nie ma.
Na pytanie "jak długo to boli" odpowiedziałbym "do chwili gdy to zostanie przepracowane".
Również w tym wątku widzę motywy z którymi byłem skonfrontowany i nie znalazłem rozwiązania; bo rozwiązanie leży niestety w rękach osoby która "poszła w tany".
Cytat
Czy mam prawo dowiedzieć się dlaczego mi to zrobiła
Tak. Bo bez tego nie da się odbudować nawet minimum zaufania, a bez zaufania nie ma związku.
Cytat
Ona twierdzi że nie wie dlaczego i mam nie szukać przyczyn bo nie ma ich stało się.
Znaczy co? Ma to w genach? Ten sam tekst co moja Pani, "głupia byłam; nie wiem dlaczego; było mi dobrze (mentalnie, bo ponoć w te klocki najlepszy nie był); ..." To, że "nie wie dlaczego" nie zwalnia ją z odpowiedzi! To ona powinna zastanowić się nad sobą i w razie potrzeby z pomocą terapeuty czy duszpasterza znaleźć odpowiedź na to pytanie. Inaczej jest to tylko zamiatanie pod dywan, a Tobie pozostanie wiecznie dokuczająca drzazga; zapewne do rozwodu lub grobowej deski.
Jak wcześniej pisałem, w takich sytuacjach więcej zależy imho od zdradzającej niż od nas. My sobie możemy wymyślać scenariusze, ale zawsze będzie nas żarła niepewność.
Czy wnikanie ile razy i w jakich pozycjach ma sens? Nie. Ty masz prawo do odpowiedzi na każde pytanie, ale powinieneś się zastanowić czy warto je zadać.
Ona z kolei powinna odpowiadać szczerzej niż na spowiedzi, ale zastanowć się nad słownictwem by styl odpowiedzi nie prowokował dodatkowej traumy i broń Boże nie wychodzić poza pytanie.
Czyli, jak widać obie strony muszą się przygotować do takich rozmów (bo na jednej się nie skończy).
Cytat
chciałbym wiedzieć co sie stało między nami że tak wyszło
Niekoniecznie musi mieć to znaczenie. To może być aspekt w kwestii osłabienia więzi, ale nie usprawiedliwienie zdrady. Coś pani nie pasowało; proszę bardzo, dziękujemy za wspólne lata, rozwodzimy się i dopiero później wskakujemy w inne pielesze.
Te niepokojące obrazy; czy to, czy tamto robiła z tamtym są imho odbiciem naszej niepewności. Czy pewnemu siebie kochasiowi przeszkadało, że współżyliście lata? Zapewne nie.
Czyli skoro masz te zmory, to chyba nie jesteś na pewnej "wygranej" pozycji, bo inaczej by Tobie (nam) to latało.
A jak pani tego nie pojmuje?
Kiedyś napisałem: "Lepiej bolesny koniec, niż ból bez końca".
Komentarz doklejony:
Aha, sorry,
Cytat
Czy mam prawo dowiedzieć się dlaczego mi to zrobiła
Ona tego nie zrobiła Tobie. Ona to po prostu zrobiła. O Tobie myślała w tym momencie zapewne najmniej.
Komentarz doklejony:
W odpowiedzi na priv. pytanie Lewmanka
W pierwszym okresie, w którym jeszcze nie znałem całokształtu (myślałem, że im się jedynie wirtualny romans rozhuśtał), to był wybuch pozytywnych emocji.
Niestety, ale moja Pani nie zapoznała się z żadnymi dobrymi radami dotyczącymi odbudowy związku i położyła kamień węgielny pod dzisiejszą, niezadowalającą, sytuację.
Dowiedziałem się od dziecka, które być może nie rozumiało zagadnienia, ale przez przypadek coś tam chlapnęło. W pierwszych tygodniach nie przywiązałem do tego większej wagi, ale że od dłuższego czasu było pomiędzy nami kiepsko, to w końcu chciałem wiedzieć co jest grane. Wieczorem, nocą, zhakowałem jej skrzynkę mailową, tak na szybko. Już pierwsze zdania mnie ścięły. Poszedłem do sypialni, powiedziałem, że "musimy porozmawiać", ale mnie zbyła, że już śpi, a ja byłem w takim szoku, że nie wiedziałem co z sobą zrobić.
Rano, przed wyjściem do pracy, zapisałem sobie parę maili na pendreiwie i do roboty. W robocie zacząłem to czytać, ale połowa pierwszego to był szczyt moich możliwości.
Jak napisałem we wprowadzeniu, w głowie mi się nie mieściło, że za tym stoi coś więcej niż wirtualny romans. W sumie, patrząc z perspektywy czasu, reagowałem jak dziecko we mgle. Przypadkowo i emocjonalnie albo na odwrót. Mimo to oczekiwałem, że moja pani powie mi, że kogoś ma i że koniec. Jak przyjechałem do domu i coś tam zacząłem mówić, zobaczyłem jedynie przerażone oczy. To zbiło mnie na tyle z pantałyku, że wykrztusiłem jedynie "czy chcemy spróbować?".
Pani rzuciła mi się na szyję, nieziemski seks, mieliśmy pewne zaległości. Tylko to, co przeczytałem; chciałem wiedzieć i uczciwie opowiedziałem jej całą historię. Nawet ten syf z pendrivea skasowałem (skutecznie).
Niestety też, moja pani, zamiast grać równie uczciwie w otwarte karty i zaryzykować konsekwencje swego romansu zaczęła grać jakąś swoją, dziecinną, gierkę.
W związku z tym zadzwoniłem do tego agenta i po rozmowie z nim, a raczej jakimś jego debilnym monologu, poprosiłem ją, by zerwała z nim wszelkie kontakty, maile, komunikatory, telefony.
Pani to olała, nie wiem jaki diabeł w nią wstąpił. Tak się złożyło, że niedługo po tym "jak sprawa się rypła" miałem dłuższy wyjazd, niemniej jednak byłem w stanie monitorować połączenia przez naszą centralkę; typowy log; czas i numer.
Doszło do tego, że po jednej rozmowie, w której pani była bardzo rozdrażniona, oschła sprawdziłem log i zobaczyłem, że tuż przed tym dłuższy czas rozmawiała z tym palantem; mimo że w międzyczasie ultymatywne zażądałem, by zerwała wszelkie kontakty.
W sumie ta dwuznaczność całej tej sytuacji napełniła czarę goryczy, a ww. sytuacja była tą kroplą, która mentalnie wysłała mnie na "drugą stronę". To, że nie przeszedłem "na drugą stronę" fizycznie zawdzięczam jednej, jedynej myśli, której się instynkt samozachowawczy uczepił.
No cóż, wróciłem jeszcze z tarczą, pani zerwała kontakty z boczniakiem i niby życie zaczęło się jakoś układać. Tylko po prostu rchciałem wiedziećr1;! To było przemożne, silniejsze niż wszystko inne. Nie byłem w stanie zaakceptować tylko niedopowiedzeń, domysłów i wyczuwalnych, ewidentnych kłamstw. Do pani to zaś nie docierało. Jak ciśnienie stało się odpowiednio duże rwziąłem na spytkir1; nasze komputery. Trochę zapamiętały z logów pewnego komunikatora. Było tego tyle, że trudno było się w tym poruszać, więc zacząłem od "słów-kluczy" i konfrontowania pani z realiami. Oczywiście mało skutecznie.
Więc zabrałem się za lekturę metodycznie, włącznie z tabelką ciekawszych cytatów zaznaczonych kolorami w zależności od "mocy".
Pierwsze co się rzuciło w oczy, to jak szybko im się ten, wtedy jeszcze rzeczywiście wirtualny, romans rozhuśtał. Tak po dwóch tygodniach "koleżeńskie" teksty były już na miarę sprawy rozwodowej. I tak step by step przedzierałem się przez 9 miesięcy ich radosnej twórczości.
Po drodze był psycholog, farmacja i miesiąc zwolnienia, bo zauważyłem, że byłem na najlepszej drodze "na drugą stronę"; tym razem nie był to impuls, a równia pochyła.
Pani zaś konsekwentnie trzymała się maksymy, że rczas leczy ranyr1;. No cóż, w moim przypadku to wdała się gangrena. Niby jesteśmy razem, ale czuję się w tym wszystkim, no, jak się czuję. W sumie można to określić przewlekłą depresją. Z mojej strony to w sumie w tej chwili bardziej biznes niż związek. Na rozwód mnie nie bardzo stać, a tak mam przynajmniej ugotowane, posprzątane i nawet jakiś seks. Próbuję zapomnieć (wyprzeć), cieć co prawda w łóżku zawsze z nami obecny, ale z czasem zblakł, równocześnie zblakło i uczucie Może, jak dzieci staną na własne nogi tym p...ę.
Podsumowując, nie rozbiło mnie to, że pani przespała się z jakimś fagasem, każdy może zrobić jakiś błąd. Rozbiło mnie jej zdanie o mojej osobie jakie się wyłoniło (moim zdaniem przesadzone), jej osąd (moim zdanie w wielu punktach niesprawiedliwy), jak i jej obraz, który wyłonił się z tej radosnej twórczości, a z którym się nie zmierzyła i nie zweryfikowała. Coś mi tam rzuciła o krzywdzących którzy cierpią bardziej od skrzywdzonych, ale to dla mnie ogólniki, a nie konkrety których potrzebuję.
Dlatego nie mogę podać recepty, a jedynie podzielić się wiedzą na temat własnej drogi przez te zawirowania. Na postępowanie drugiej osoby mamy ograniczony wpływ. Moja pani też ciągle powtarzała i powtarza dalej, "powiedz co mam zrobić?", a robiła i robi po swojemu, zupełnie nie zdając sobie sprawy z wpływu na moją psychikę. Pewnie nawet nie ma pojęcia jak blisko była odzyskania zdolności do zawarcia związku kościelnego.
Oczywiście nie wszystko to moja pani, życie nie było wysłane różami, ale jeśli teoretycznie najbliższa osoba nie dość, że nie wspierała (skutecznie), to jeszcze doładowała tę furę g...a, to trudno się podnieść.
Wielokrotnie próbowałem z nią rozmawiać, ale z reguły rozmowa się zaogniała i przechodziła w jej stwierdzenia typu rno bo ty ...r1;. Próbowałem wysłać ją do psychologa, czy duszpasterza, bez skutku. Jemu nie mogłaby powiedzieć "no bo ty!".
Fakt, nie jestem najłatwiejszym partnerem, nawet trudnym (nie żebym bił, czy pił). Ale, jak już napisałem, jak jej nie pasowało, to podziękować za wspólnie spędzone lata i droga wolna spróbować nowego podejścia z nowym modelem i pełnym ryzykiem.
Jak już się miłość, wierność poszła huśtać, to przynajmniej zachować odrobinę uczciwości.
Gdy po tylu latach człowiek dowiaduje się, że żył w kłamstwie, to musi boleć. Przepracowanie takiego kłamstwa musi trwać. Trzeba w sobie znaleźć warianty rozwiązań, podumać o każdym, apotem wybrać ten swój. Trzeba wtedy być konsekwentnym.
Jak już się miłość, wierność poszła huśtać, to przynajmniej zachować odrobinę uczciwości.
Miłość, wierność i uczciwość małżeńska. Niestety najczęściej występuje to w pakiecie. Czasami tylko jakaś jedna składowa idzie się huśtać.
Jaka by nie była, uczciwość chyba jest najważniejsza, choć mogę się mylić
Czego można oczekiwać po zdradzie czego oczekujemy po osobie która nas zdradziła
Oh, tu będą przynajmniej setki odpowiedzi, w zależności od konstelacji rozmaitych czynników.
Po pierwsze chcemy wiedzeć na czym stoimy, czyli jasnego określenia pani małżonki, czy bierze klocki i zmienia podwórko, czy zostaje i zakasuje rękawy do odbudowy tego co ostatecznie zrujnowała (przyjmijmy założenie, że zdrada wynika z poprzedzających ją problemów w związku).
Jeśli decyduje się pozostać, to kontakty z boczniakiem są absolutnym tabu (no chyba, że postanowiliśmy utworzyć otwarty związek)
Zdrada kobiety uderza w nasze EGO. Czyli odbudowy tegoż EGO.
Zdrada niszczy zaufanie, czyli odbudowa zaufania. Kredyt się skreślił, więc musi nas przekonać, że warto zaryzykować. Choćby szczerość w odpowiedziach jest czynnikiem budującym zaufanie, a "nie powiem mu, by go nie bolało" może zaufanie zrujnować do cna.
A dalej to już czynniki wybitnie indywidualne. Przecież, gdyby moja pani zastosowała się do punktu 1 i 2, to nie tkwił bym w tym bagnie w którym obecnie tkwię.
Może, gdybym jej nawrzucał od ..., to nie kisiłoby się to teraz we mnie (albo ona zmieniła by podwórko). Ale skoro nie wyrzuciłem tego wtedy, to teraz trzeba w inny sposób spuścić ciśnienie.
Do tego dochodzi jak się dowiedzieliśmy, jakie mamy własne EGO, samoocenę, czy to jedynie rysa, czy jego rozpad.
Pomimo wspólnych czynników każda historia będzie inna.
W każdym wypadku uważam, że trzeba schwać sobie własną dumę (obie strony) i rozmawiać, ale uczciwie rozmawiać, a nie próbować wygrywać słowne potyczki.
Ogólnie poiwedziawszy odbudowa po zdradzie jest o niebo trudniejsza od rozstania. Przy rozstaniu przestajemy widywać daną osobę, nie musimy z nią rozmawiać i mamy wentyl w postaci możliwości zwalenia wszystkich niedociągnięć związku i samej zdrady na nią.
W przypadku odbudowy trzeba się też skonfrontować z własnymi zaniedbaniami w związku i to w sytuacji gdy już dostaliśmy jeden cios KO.
Tabu potocznie kojarzy się z hipokryzją, więc coś mi tu nie pasuje.
Cytat
Zdrada kobiety uderza w nasze EGO. Czyli odbudowy tegoż EGO.
To za trudne. Co by ktoś nie robił, po utraconym zaufaniu niemożliwe, a nawet może być denerwujace i odbierane jako sztuczne. Chociaż może lepsze to niż nic. Dobre wyobrażenie o sobie, poczucie siebie nie można budować na jednej osobie.
Ludzie myślą, że to miłość. Tak, to miłość, ale własna, dzieki komuś, kto nas we własnej wspaniałości utwierdza.
Często w czyichś oczach wygląda się lepiej niz we własnych;
Jestesmy dla jednej osoby bardzo ważni, potrzebni i to nam wystarcza.
Każda inwestycja wymagająca buforu, by w razie niepowodzenia jeszcze cokolwiek zostało. Fajnie mieć dreszczyk emocji, przy stawianiu na jedną kartę, ale dywersyfikacja jest oczywista.
Inwestycja w siebie, pośrednio przez drugą osobę jest szczególna. Większość stawia na jedną kartę i zupełnie nie widzi ryzyka lub je bardzo bagatelizuje.
Okres zadurzenia i potwierdzeń to jeszcze wzmacnia.
Uważamy, że nabyliśmy kogoś na własność, że dysponujemy czyjąś duszą i ciałem. Uważamy, ze nic bez naszej zgody czy wiedzy zdarzyć się nie może. Nie widzimy, że jesteśmy dwoma odrębnymi bytami o różnych światach i potrzebach. Z czasem to jest coraz bardziej widoczne, jednak wciąż oszukujemy się żyjąc przeszłością, a świat się zmienia. U innych wszystko widzimy, mało u siebie.
Nagle może okazać się, że żyjemy historią i w czyichś oczach nie ma już nas takich, jakimi być byśmy chcieli. Czujemy się oszukani przez kogoś, zupełnie nie przez siebie
troche odpowiedzi żony na pytania jakie zadałem i co mi pani odpowiedziała ja juz nic nie pojmuje co i dlaczego moze wy coś pojmujecie
NAJGORSZE Z PERSPEKTYWY CZASU JEST USWIADOMIENIE SOBIE, ŻE TO WSZYSTKO BYŁO BZDURĄ. ŻE Z POWODU WLASNEGO ZIDIOCENIA, EGOIZMU, MYSLENIA TYLKO W KATEGORII rJAr1; DLA TAKICH BZDUR POSWIĘCIŁAM COŚ WAŻNEGO, NAJWAŻNEIJSZEGO. Ile wiem o zdradzie? nic w sumie ALE CO CHCESZ WIEDZIEĆ?
Ile to trwało? Jak wygląda zdrada POZNALISMY SIĘ PRZEZ GRE, PONIEWAŻ NIE WKLADALAM KASY W GRE MIALAM SLABA POSTAC I NA PROSBE LUCYSI JAKO SZEF NASZEJ GILDI OBIECAL ZAJAC SIĘ MOJA POSTACIA (TAK JAK I INNI) WYMIENILISMY SIĘ TELEFONAMI I FB (JAK Z INNYMI) NAJPIERW GADKI O GRZE, POTEM JAKIES KONTYNUACJE TEMATÓW Z CHATU W GRZE ITP. SMSY TYPU MILEGO DNIA ITP. I ROZMOWY, RÓŻNE NAJRÓŻNISTE; BEZ TEMATÓW O DZIECIACH, DOMU ITP. CO MYSLĘ, CO LUBIĘ, CZY BÓG ISTNIEJEr30;..PATRZAC Z PERSPEKTYWY CZASU TO BZDURY. ALE WTEDY WYDAWALO MI SIĘ, ŻE TO NIE BZDURY, ŻE WRESZCIE KOGOŚ INTERESUJĘ JA JAKO JA I TYLKO JA. A Z DRUGIEJ STRONY TWIERDZIŁ ŻE MARTENSY I RÓŻOWE TENISÓWKI DO MNIE NIE PASUJĄ r11; A TO AKURAT CAŁA JA. WIRTUALNE KWIATKI NA DZIEŃ DOBRY I KOLOROWE SNY NA DOBRANOC r11; OT W TEN DESEŃ. JAK MAŁOLATA KTÓREJ MOŻNA WMÓWIĆ WSZYSTKO BO SLYSZY WSZYSTKO TO CO CHCE USLYSZEC. JUŻ WIEM : DOWARTOŚCIOWANIE SIĘ. IDIOTYCZNA GRA W IDIOTYCZNĄ SŁOWNĄ GRE
BYŁES DLA MNIE TYM SAMYM KIM BYŁES WCZEŚNIEJ, NIE MIALO TO WPLYWU NA TO CO CZUJE DO CIEBIE
MÓWIŁAM CI ŻE NIE WIEM, ŻE TAK SIĘ PO PROSTU STAŁO. I NIE, NIE ZAKOCHAŁAM SIĘ, NIE PLANOWAŁAM WYPROWADZKI TAM, NIE PLANOWAŁAM ROZWODU ANI ŻADNYCH TAKICH RZECZY. NIE POJECHAŁAM DO I DLA NIEGO. DLA SIEBIE. UCIECZKA OD RZECZYWISTOŚCI. OD SIEBIE CHYBA TEŻ. WYŁACZYŁAM CHYBA WSZYSTKO CO MOŻLIWE W MÓZGU I ZWIAŁAM.NAMIASTKA WOLNOSCI. I NIE TAK MIAŁA SIĘ SKONCZYĆ. ZUPEŁNIE. MIALAM POJECHAĆ, POZNAC LUDZI, POSMIAC SIĘ I WROCIC. A TYMCZASEM OKAZALO SIĘ ŻE NADAL SLYSZE TO CO CHCE USLYSZEC. TEGO NIE DA SIĘ WYTŁUMACZYĆ. NIE UMIEM. KOMPLETNIE.
NAJGORSZE Z PERSPEKTYWY CZASU JEST USWIADOMIENIE SOBIE, ŻE TO WSZYSTKO BYŁO BZDURĄ. ŻE Z POWODU WLASNEGO ZIDIOCENIA, EGOIZMU, MYSLENIA TYLKO W KATEGORII rJAr1; DLA TAKICH BZDUR POSWIĘCIŁAM COŚ WAŻNEGO, NAJWAŻNEIJSZEGO
STARAM SIĘ, ALE CIĄGLE MAM WRAŻENIE ŻE OCZEKUJESZ ODE MNIE CZEGOŚ HMMM NO NIE WIEM JAK TO OKREŚLIĆ, ŻE SZUKASZ, DRĄŻYSZ I WIDZISZ DRUGIE DNO KTÓREGO NIE MA, ALBO NIE ZAWSZE JEST
CZY ZAWSZE TRZEBA BYĆ NA 100% OTWARTYM? NIE MOŻNA ZOSTAWIĆ SOBIE NAWET KAWAŁKA DLA SIEBIE? I TYLKO DLA SIEBIE? MYŚLI, ODCZUCIA, EMOCJI, CZEGOKOLWIEK?
BYŁEŚ MOIM MĘŻEM, KIMŚ KOGO KOCHAŁAM I KOCHAM, Z KIM WIDZIAŁAM SIĘ ZA X LAT OBOK
JA NIE MYSLAŁAM WTEDY, PRZED, JA POMYŚLAŁAM ZARAZ PO, DOTARLO DO MNIE CO ZROBILAM I JAKI BŁAD POPEŁNIŁAM
MÓWIŁAM CI ŻE NIE WIEM, ŻE TAK SIĘ PO PROSTU STAŁO. I NIE, NIE ZAKOCHAŁAM SIĘ, NIE PLANOWAŁAM WYPROWADZKI TAM, NIE PLANOWAŁAM ROZWODU ANI ŻADNYCH TAKICH RZECZY. NIE POJECHAŁAM DO I DLA NIEGO. DLA SIEBIE. UCIECZKA OD RZECZYWISTOŚCI. OD SIEBIE CHYBA TEŻ. WYŁACZYŁAM CHYBA WSZYSTKO CO MOŻLIWE W MÓZGU I ZWIAŁAM.od czego NAMIASTKA WOLNOSCI. I NIE TAK MIAŁA SIĘ SKONCZYĆ. ZUPEŁNIE. MIALAM POJECHAĆ, POZNAC LUDZI, POSMIAC SIĘ I WROCIC. A TYMCZASEM OKAZALO SIĘ ŻE NADAL SLYSZE TO CO CHCE USLYSZEC. TEGO NIE DA SIĘ WYTŁUMACZYĆ. NIE UMIEM. KOMPLETNIE
NAJGORSZE Z PERSPEKTYWY CZASU JEST USWIADOMIENIE SOBIE, ŻE TO WSZYSTKO BYŁO BZDURĄ. ŻE Z POWODU WLASNEGO ZIDIOCENIA, EGOIZMU, MYSLENIA TYLKO W KATEGORII rJAr1; DLA TAKICH BZDUR POSWIĘCIŁAM COŚ WAŻNEGO, NAJWAŻNEIJSZEGO.
MOWILAM ZE BYLES DLA MNIE NAJWAZNIEJSZYM CZLOWIEKIEM NA SWIECIE I NADAL W JESTES, TYLKO ZE PRZEZ PEWIEN CZAS STRACILAM TO Z OCZU; I TU TEZ BEDZIEMY SIE KREIC W KOLKO I ANALIZOWAC TO SAMO NAJROZNIEJSZYMI SLOWAMI BO NA TO CO CI NAPISALAM ODPOWIESZ "GDYBY TAK BYŁO NIE ZROBIŁABYŚ MI TEGO" I JA CIĘ NIE PRZEKONAM ŻE BYŁO INACZEJ
JA NAWET NIE UMIEM NAZWAC CO CZULAM, NAJLEPIEJ OPISUJE TO SLOWO "DOWARTOSCIOWANIE" TAK JEGO SLOWAMI DOWARTOSCIOWYWALAM SIEBIE
Bo byłam egoistyczna idiotką która nie myślała nad konsekwencjami. Nie brałam tego wszystkiego na serio.
No witaj,
Może zacznę dla odprężenia i złapania oddechu od uwagi technicznej; lepiej chyba cytat od capslocka.
A w meritum? Typowe. Coś jak i u mnie, w nieco lżejszej wersji. Wygląda na to, że oprócz zdziecinnienia starczego istnieje jeszcze znastolatknienie wieku średniego.
Nie oznacza to jednak, że należy to przyjąć jak od Boga dane.
Swoją drogą widzę tutaj pełne potwierdzenie tego co napisałem powyżej w kwestii "dlaczego ona mi to zrobiła".
Cytat
I WIDZISZ DRUGIE DNO KTÓREGO NIE MA, ALBO NIE ZAWSZE JEST
Albo właśnie dana osoba sama sobie z istnienia tego drugiego dna nie zdaje sprawy i dalej siebie (i Ciebie) nieświadomie okłamuje.
Takie gry itd. są imho często substytutem innych relacji międzyludzkich, hobby, itd.
Co też zauważyłem, w tego typu relacjach łatwiej się "nakręcić", bo uważamy, że werbalnie możemy sobie na więcej pozwolić, bo mamy jakieś poczucie mniejszej odpwiedzialności za słowa wynikające z odległości.
To coś jak płacenie kartą, jak płacisz gotówką to wypuszczasz coś z ręki, a karta wraca do Ciebie i nie masz takiej bezpośredniej kontroli i stosunku emocjonalnego jak do papierków. Dlatego płacąc kartą łatwiej stracić kontrolę nad wydatkami.
Moje zdanie, z mojej perspektywy;
głupotę, chwilowe zaślepienie łatwiej wybaczyć, niż romans nakierunkowany na drugie życie.
Również, jak świadczy mój przypadek, błędy popełnione w "naprawianiu" mogą dać bardziej popalić niż samo "meritum zagadnienia".
Cytat
CZY ZAWSZE TRZEBA BYĆ NA 100% OTWARTYM? NIE MOŻNA ZOSTAWIĆ SOBIE NAWET KAWAŁKA DLA SIEBIE? I TYLKO DLA SIEBIE? MYŚLI, ODCZUCIA, EMOCJI, CZEGOKOLWIEK?
Zawsze trzeba zostwić sobie trochę siebie dla siebie. Tylko od każdej reguły są wyjątki. Nie po takim zdarzeniu. Przy odbudowie zaufania wszelkie niedopowiedzenia będą się nadmuchiwać z rozmiarów komara do rozmiarów słonia.
Pewnie oboje macie jakieś problemy z poczuciem własnej wartości. U niej zamanifestowało się to tym, że tak łatwo wlazła w tę gierkę (nie tę online, lecz tę "wielbiciela", a u Ciebie, że aż tak Cię to trzyma.
Macie wiele do obgadania.
Może jeszcze coś wystukam w kwestii "czego bym z moim doświadczeniem nie polecał".
Jak to czytałam to widziałam siebie, te same pytania,wątpliwości obawy ,nadzieje i jakieś znaki zapytania z tyłu głowy. U mnie minęło 18 miesięcy a ja nadal nie rozumiem zachowania mego męża " po prostu się pogubiłem i tyle" ale czy to tylko tyle czy AŻ tyle. Kosmos . Masz te same wątpliwości co ja . Rozumiem Cię . Podziwiam bo wiem co przechodzisz. Nie było jasnego tłumaczenia od a do z i to nas boli . Oni nie potrafili tego wytłumaczyć a my nie potrafimy tego zrozumieć. Widocznie tak musi być.Trzymaj się cieplutko . Mówią że czas goi rany. Zobaczymy
lewmaniek
Przestań być emocjonalnie zależny od żony - to pierwsze i najważniejsze co powinieneś zrobić.
Potem będziesz w stanie spojrzeć na to wszystko co się stało z innej strony.
Ból trwa....całe życie. Choć z biegiem czasu nie myśli się już o tym często, coraz mniej. To też zależy od ilości lat spędzonych razem i jej jakości. Najgorsze jest to, że pojawiają się myśli by wybaczyć czy wrócić. Na szczęście szybko mijają... i oby już nie wracały. Szkoda życia na naprawianie tak nadszarpniętego zaufania. Trzeba znaleźć sobie takie hobby, by nie myśleć o tym wszystkim. Np. sport, taniec, wspinaczka itd...I to pomaga. Chodzi o to by mieć swój świat i swoje życie a nie współmałżonka. Ja przyznaje, że w tym siebie zaniedbałam, bo przez wiele lat moim hobby stał się ON i to był ogromny błąd. Dbałam o dom, jego i by żyło nam się dobrze, o wspólne wyjazdy czy urlopy, zapominając o sobie. Niestety w życiu trzeba być trochę egoistą. Nauczyłam się teraz tego. Lepiej późno niż wcale...;-) I już na przyszłość nie popełnię błędu by ktoś był nr 1. Ja w te ponure dni chodzę w miarę możliwości na fitness, zapisałam się na taniec latino i sprawia mi to duuużo przyjemności, a do tego poznałam ciekawych ludzi zarówno kobiety jak i mężczyzn i o to chodzi, by nie myśleć. Ok. 1,5 roku nie jestem z NIM i z upływem czasu myślę coraz mniej, przestałam też już analizować - dlaczego, po co, czemu...To już dla mnie bez znaczenia. Pewnie łatwiej jest jak znajdziesz sobie druga połówkę, wtedy nie będziesz mieć czasu i chęci na myślenie... ;-)
Najważniejsze to zająć umysł innymi myślami...ja próbuje. 2 miesiące temu straszny cios...ból nie do opisania. Trwa, ale jest inny. Trzeba ciężkiej walki z sobą, aby umieć się podnieść i spojrzeć z innej strony. Łatwo powiedzieć czas leczy rany...w danym momencie wydaje się to niemożliwe. Trzeba pomyśleć jednak o sobie, nie rozdrapywać ran. Tylko tak można spróbować zacząć od nowa...
Lewmaniek, umiem sobie wyobrazić co czujesz, bo mnie samą to spotkało. Też szukałam winy w sobie. Jeden tutaj usiłuje mi wcisnąć, że to dlatego, że mąż był młodszy niż ja o rok i Go nie kręciłam, ale ja wkładam między bajki takie pierdylety. Mnie tez nie kręcą łysi, a mimo to z łysym siedziałam i Go kochałam.
Po pierwsze myślę, że to normalne, że to jest dla Ciebie trudne, że cierpisz i zadajesz sobie takie pytania. Pomimo, że Cię nie znam, współczuję Ci, że musisz przez to przechodzić, bo znam ten ból. Jest jedna uniwersalna rada w takiej sytuacji: terapia. Najlepiej małżeńska. Inne: żałuję, że wypytywałam o szczegóły, każda rzecz to jak cios w serce. Nie było mi to potrzebne, chociaż rozumiem dlaczego zadawałeś te pytania, sama też się prosiłam o te ciosy. No, ale na to za późno. Nieomal każdy coś w małżeństwie zaniedbuje, popełnia jakiś błąd. NIe jest to jednak powód do tego by zdradzać. Zapomniał o rocznicy: bach strzelę sobie romans za karę; nie dość dba o samochód (hehe...): bzyknę się za rogiem z przechodniem. Wierzę, że może tak się w życiu zdarzyć, że człowiek straci rozum, raz na chwilę. Że nie będzie miał dość sił, przez chwilę, przez moment, że rozum i wszystko inne pójdzie w kąt (liczę się z linczem za te słowa). Jestem taka superwomen, że mi się nie zdarzyło. Jednak myślę, że najważniejsze jest to co z tym zrobimy. Wygląda na to, że na Twoją żonę podziałało to trzeźwiąco. Wystraszyła się tego, jak wiele mogła poświęcić dla chwili przelotnej (sic!) przyjemności. Oczywiście WYGLĄDA z tego co Ty piszesz, a Ona mówi. Jednak jak jest naprawdę?
Po moim mężu tez wyglądało za pierwszym razem, że żałuje, że się wystraszył. Tak jednak nie było. Teraz z perspektywy czasu myślę, że On po prostu gdzieś w głębi duszy liczył, że jednak wyrzucę Go z domu i że będzie żył sobie życiem kawalera, a później ewentualnie wróci za 3 lata, wyszalany, albo i nie jak mu sie zechce. To, że wniosłam o rozwód było dla Niego zaskoczeniem, myślał że blefuję. Myślał, że ponieważ Go kocham, ma nade mną władzę. No, ale nie o mnie... Dobrze byłoby mieć pewność, że to się nigdy nie powtórzy. Niestety pewności nie będzie nigdy tak jak w związku bez zdrady, że to się nigdy nie wydarzy. Czy potrafisz ponownie zaryzykować, zaufać, czy ta właśnie kobieta jest godna, bu dać Jej kolejną szansę, musisz ocenić sam. Dodatkowym argumentem w takiej sytuacji są dzieci. Tak czy siak, terapia byłaby tutaj doskonałym sposobem, bo albo skróci okres Twojego (Waszego) cierpienia, albo pozwoli Wam łagodniej sie rozstać. Dodatkową korzyścią jest to, że może pozwolić na dowiedzenie się, jak wzmocnić Wasz związek, jak przekazać informacje o tym, co można zrobić, by sytuacja się nie powtórzyła (z jednej lub drugiej strony).
Ktoś napisał, odpowiedź na tytułowe pytanie: jeśli odejdziesz - krótko, jeśli zostaniesz - długo. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Ludzie przeważnie piszą o sobie, a czasem trzeba zmienić na chwilę perspektywę. Myślę, że możesz cierpieć długo w każdej z tych sytuacji, albo krótko w obu. To zależy od tego jaki jesteś, jak mocno to przeżywasz i oczywiście jaka będzie postawa żony i Twoja ostateczna decyzja. Ta KARA, to jest nawet dobry pomysł. Myślę, że powinna ją ponieść. Myślę, że powinieneś wymyślić dla Niej dotkliwą karę (zakaz grania w tę ulubioną grę?). Tak to działa, że Jej to też przyniesie ulgę.
Sporo wypowiadających się tutaj osób ma jednostronne widzenie sytuacji, takie zero-jedynkowe. Czarne, albo białe. (Nie)Stety na świecie istnieje wiele odcieni szarości. Powtórzę metodą zdartej płyty: terapia małżeńska. Wtedy będziesz potrafił trzeźwo ocenić czy to ma szansę i podjąć decyzję, a przede wszystkim mniej cierpieć. Powodzenia chłopaku.
Nie umiesz sobie wyobrazić tego co czuję " Gdy rozstaniesz się z drugą osobą wkoło słyszysz zawsze : znajdziesz inną
ona nie była warta ciebie co ty w niej widziałeś ale nikt nie zapyta co czułeś przy niej że tak Cierpisz bez niej"
Przeczytaj wątek..złamane i oszukane życie"...przeczytałeś?? Nadal myślisz że jego autorka cię nie rozumie?
Tylko ludzie których kochamy mogą nas skrzywdzić dlatego oczywiste są twoje uczucia gdy myślałeś że jest ok.
Dobry psycholog zajmujący się stricte terapią dla par. Wspólna terapia. I jeśli dobrze odrobisz zadanie domowe, ból wyciszy się stopniowo i całkowicie zniknie
Dlatego gorąco polecam
Nie pytaj o nic, Ona nie odpowie tak jak nie odpowiadał mój mąż. Zaczęłam grać w tą samą grę co on. Napisałam tylko, że jak zrozumie, że to nie czas rozwiązuje problemy tylko ludzie, to może zadzwonić, wcześniej nie. Wszystko co robił, twierdził, że to była moja wina, że miałam focha (okazało się, że najzwyczajniej w świecie jestem chora), że byłam niemiła. Nie wyznaczaj jej kar. Pomyśl o sobie i o dzieciach. Z drugiej strony bardzo jej zazdroszczę, bo jak widać już jej wybaczyłeś. Chylę głowę. Ja wybaczyć nie potrafię, a ból trwa
Ból może i się wyciszy ale raczej nie zniknie taki ból nie znika zawsze gdzieś tam zostanie Co znaczy wybaczyć? Chyba się nie da przynajmniej ja nie umiem Nie wybaczyłem poprostu żyję dalej
Komentarz doklejony:
Wydaje mi się że wybaczyć to można ale takie rzeczy jak zapomnienie o imieninach czy rocznicy ale zdradę to już co innego Uderza w coś z czego nie da się zapomnieć
Lewmaniek zniknie, zniknie a przynajmniej może zniknąć i ja jestem tego najlepszym przykładem. Jestem osobą, która miała wyjątkowo poważny problem z wybaczeniem. Kompletnie nie radziłam sobie z bólem. Byłam przekonana, że nie wybaczę nigdy I przeszło jak ręką odjął Co więcej, wróciła do mnie radość życia i szczęście.
Komentarz doklejony:
Lewmaniek zniknie, zniknie a przynajmniej może zniknąć i ja jestem tego najlepszym przykładem. Jestem osobą, która miała wyjątkowo poważny problem z wybaczeniem. Kompletnie nie radziłam sobie z bólem. Byłam przekonana, że nie wybaczę nigdy I przeszło jak ręką odjął Co więcej, wróciła do mnie radość życia i szczęście.
Amor, bardzo Ci zazdroszczę, tak chciałabym żeby to już nastąpiło... Pracuję nad tym, działam... ale już półtorej roku mija... zaczynam tracić nadzieję...
Reaktywacjo zastanawiam się jaką dać wskazówkę, aby Ci pomóc. Chyba najbardziej pomogło mi zmierzenie się z własnym ego. Spojrzenie wgłąb siebie. Uświadomienie sobie, że nie ma sensu nakręcanie spirali cierpienia. I najważniejsze: uświadomienie sobie , że klucz do tego mechanizmu jest w moich rękach. Nie trać nadziei, bo skoro ja mogłam wyjść z tego piekła, to i Ty możesz! Walcz! Mamy tylko jedno życie, a czas to najcenniejsza rzecz jaką od życia dostajemy. Szkoda go marnować. Trzymaj się ciepło Powodzenia!
...,,Na dzień dzisiejszy daje sobie czas do końca tego roku żeby zobaczyć co się wydarzy bo jestem tak skołowany że nie wiem co mam robić ...."i chyba niewiele jest lepiej
Piszesz;.. to nie takie proste,jakby się dało... Nie wybaczyłem poprostu żyję dalej..
Może walcz o siebie nie o związek.
..., nikt nie zapyta co czułeś przy niej że tak Cierpisz bez niej"...."-zdążyłeś być bez niej na tyle długo by zatęsknić????? czy strach nie pozwolił ci na spuszczenie jej z pola widzenia ?
Może spróbuj pobyć sam skoro bycie razem tak cię dołuje.Na jakiś nieokreślony czas.
jezeli nie, to temat został zamieciony pod dywan... obrazy będą pana prześladować... spokój jest pozorny... sam pan widzi, że obecnie ma pan atrape dawnego życia...ona pyta o karę... niech pan odwróci pytanie i zwyczajnie zapyta ją jak ona by pana ukarała... co ona by zrobiła ? co by czuła ? to co się dzieje, zeżre pana od środka...zniszczy to pana i atrapę małżeństwa które obecnie stanowicie... ona nie wie... no cóż... może to i prawda... ale ona musi panu odpowiedzieć na wszystkie pana pytania... proste jak konstrukcja cepa
Gdzieś czytałam o badaniach nad małżeństwami po zdradzie i wnioski z tego były takie, że jeżeli para zdradza się na początku małżeństwa, to raczej nie udaje się go uratować, ale jeżeli po wielu latach i przepracuje się to, wyciągnie wnioski, to małżeństwo może być szczęśliwsze niż przedtem. Wierzę, że tak może być, ale tylko wtedy, gdy zdrada jest jakąś jednorazową historią i otwiera oczy na kryzysy w małżeństwie. Ale widocznie w tym przypadku żona nie chce widzieć przyczyn, więc nie wróży to dobrze.
Jej odpowiedź to że dała sie uwieść na piekne słówka i zgłupiała
co do tego że to pierwszy raz poprostu zaufałem jej całym swoim życiem
Strasznie mało informacji, gdzie konkrety?
Napisałeś się tyle, a mogłeś jednym krótkim zdaniem- wiem, że nic nie wiem.
Jest między wierszami jeszcze jedna informacja. Chyba jesteś dużo słabszą stroną tego związku, jakąś taką bezwolną i mało zaradną. Kobieta robi z Toba co chce, bo ma nad Tobą władzę i oby nie było tak, jak czuje Nox, że żyjesz całkowicie w matrixie;
Walisz same frazesy- kocham ją, jestem zakochany, co to dokładnie u Ciebie znaczy ?
Kocham Cię, to mówi chłopak do dziewczyny, w wolnym tłumaczeniu- chcę Cię przelecieć, co ty na to?
Gdy ona odpowie to samo, znaczy, że się dogadali;
Te wszystkie pytania, na które aż szkoda się silić odpowiadać są wynikiem próby wybaczenia bezwarunkowego na miękko nie wiadomo czego, więc wyobraźnia robi swoje;
Człowieku, Ty ją jeszcze nagradzasz, wbijasz w samouwielbienie !!!. Zdradziła, a mąż boi się, że ją straci, mamrocze, ze kocha i jeszcze bardziej się stara, same korzyści; To ja na jej miejscu jak się trochę pogorszy od razu bym Cię znowu zdradził, żebyś bardziej się starał, bo to działa ;
Napisz jakieś konkrety;
Zadaj pytanie a ją postaram się odp
Może faktycznie jestem tą słabszą stroną i przegranym cóż
Co oznacza kocham że może na mnie liczyć w każdej sytuacji ,znajdowanie przyjemności w przebywaniu z tą osobą że jest dla mnie wdzystkim
Małżonka stwierdziła że właśnie przez egoizm tak wyszło tak mówi
Wyciąłem zdublowane komentarze - B40
Zaufałeś swoim wyobrażeniom, a one często są dalekie od prawdy:-(
Na początek: ZDRAJCA PRZYZNA SIĘ DO TEGO CZEMU NIE MOŻE ZAPRZECZYĆ. Jeden raz Tzn jeden o którym się dowiedziałeś. Sorry że brutalnie ale to fakt.
Gdybyś nie dowiedział się o tym "jednym" dalej żyl byś w błogiej nieświadomości. Cały czas piszesz że ją kochasz, że jest ważna. Nigdzie nie widzę aby ona pisała że jesteś największym szczęściem jej życia. Możesz pytać o powód nic Tobie nie odpowie. O stało się wlazłam do lasu i wdepnęłam w .... Nie ój drogi dokonała świadomego wyboru (jak nasze małżonki)
I przyzwyczajaj się po zdradzie wszystko wokół nas jest inne. Wybrałeś trudniejszą drogę. Przy szczerości małżonki raczej słabo to widzę. Mówi to czemu nie może zaprzeczyć. Gorsze że Ty pokazujesz że to łykasz. To utwierdzenie w tym jaka jest sprytna.
czy tylko faktycznie raz odp- tak
sama się sobą brzydzi -tak mówi
BRAKOWALO NAS, POCZUCA ZE JESTEM KIMS A NIE TYLKO MATKA TWOICH DZIECI,ZE JESTEM WAZNA, ZE NADAL CI SIE PODOBAM
głupota to nazwała
Jesteście ze sobą 18 lat ,macie dzieci.Liczyłbyś na to ze kobieta która ma na wychowaniu dzieci,męża który ją wspiera finansowo i mało wydolnego kochanka zrezygnuje z mężą/wsparcia/?
Gdybyś poczytał historie innych to zobaczyłbyś że odpowiedzi żony to standard/o czy pisaliśmy/Jeżeli nie chce awantur to co ma powiedzieć??Łyknął byś tekst że było super,że trwa to od dawna?Że to nie głupota tylko świadomy wybór bo przed każdym spotkaniem depilowała się i starannie wybierała bieliznę?A w pracy nie myślała o niczym innym tylko o tym jak będzie ją dotykał?Powie tyle ile musi,przyzna się do tego co wiesz,poprosi ze skruchą o karę/najlepiej klapsy na mokrą pupę/
Lewmaniek chcesz żeby to była prawda dlatego mimo bólu sam ją tłumaczysz,usprawiedliwiasz.Tego potrzebujesz.
Jak dowiedziałeś się o zdradzie?
Ile lat żyłeś z zamkniętymi oczami? Jesteś zakładnikiem swojej naiwności.
Najczęściej objawy chorobowe w związku są widoczne wcześniej. Nic nie widziałeś czy też nie chciałeś zobaczyć?
Nox
torche inaczej - ponieważ zrobiła to raz i wiem to bo był to jedyny wyjazd gdzie sie z nim spotkała
jak sie dowiedziałem email i moje pytanie po jej przyjeździe czy mnie zdradziłaś odp znasz
Jak b opisał coś więcej jak dowiedział się o zdradzie, jakie były ich stosunki (kochasiów). Jak wyglądały ich kontakty można by coś założyć. Na tą chwilę wygląda tak zdradziła raz bo był jeden wyjazd. Czy były inne kontakty? Nie wiemy.
Na moje zachowanie małżonki co najmniej dziwne. W kwestii rozmowy usprawiedliwienia. Tak jak by wydało się trudno zamykamy temat,... BO MOŻE SIĘ WYDAĆ WIĘCEJ.
Lewmańku dopóki nie "zdradzisz" więcej szczegółów szkoda czasu, naszego i Twojego. Na tą chwilę negujesz wszystko co nie pasuje do Twojej wizji. Więc OK zdradziła Ciebie raz, nie wie dlaczego ukaraj jak napisano powyżej (klaps na mokrą pupę) i ciesz się życiem. Tak wyszło.
Komentarz doklejony:
Nie polecam walki z żoną, nie polecam skamlenia. Trzeba znaleźć własną drogę. Wszystko trzeba przeżyć i nie dać się złamać życiu. Na prawdę nie dać się złamać to podstawa, bo potem też jest życie. To jest prawda mojego doświadczenia. Walka Nas znajdzie i tak na tyle na ile ją wołamy do siebie. Psycholog to jest ktoś kto dobrze może poprowadzić, choć to prowadzenie jest dodatkowo bolesne, bo otwiera inne rany. Moja droga była poprzez terapię i te 3,5 roku terapii to dobrze zainwestowany czas i nie małe pieniądze. Za siebie mogę powiedzieć, że do rozwodu doprowadziło mnie (WTEDY) dwa lata terapii i kolejny twardy dowód kontynuacji romansu. Ale! i to może być cenne: rozwód miałem wzorcowy, najpierw rozdzielność majątkowa (NOTARIUSZ), potem negocjacje dość trudne oczywiście i podział majątku (również u notariusza). Potem wspólny (to przedziwne) adwokat, który pouczył nas co mówić, żeby nas sąd nie pognał tylko dał rozwód. Na wiele się zgodziłem, bo byłem słaby, ale podpisaliśmy porozumienie rodzicielskie, zachowałem prawa do dzieci, szerokie kontakty. A dopiero po roku od rozwodu były różne pozwy o cokolwiek, o zwiększenie zakresu opieki bym nie miał chwili dla siebie, różne sprawy ale to już dość indywidualny temat. Jednak ta walka odbyła się już po rozwodzie i po tym jak formalnie byliśmy rozdzieleni. Śmiem twierdzić, że to lepsza droga niż wojna o orzekanie winy i walka przed rozwodem. Formalnie byłem wolny i bezpieczny, gdy moja była uznała, że jednak to jeszcze nie koniec. Emocjonalnie dopiero teraz dochodzę do siebie. To co piszę to też rodzaj uwalniania się i takie podsumowanie. A dla autora tematu po prostu jeden ze scenariuszy prawdziwych do wzięcia pod uwagę we własnych decycyzjach.
Cytat
No, no.
Gdybym szukał dla niej adwokata do rozwodu z mężem, bez zastanawiania polecił bym męża,... naprawdę dobry jest
Wierzy w to co mówi, wybitnie świadczy na jej korzyść, nie wywleka obciążających faktów, świetnie wyczuwa, co przemilczeć, to dobrze wygląda i bardzo podnosi wiarygodność
Gdyby się trochę postarał to spokojnie uzyskał by rozwód z orzeczeniem winy męża, czyli siebie;
Zostałeś zdradzony, okłamywany i to wiesz. Ale domyślasz się, że ta wiedza jest niewystarczająca i tu powinieneś się zatrzymać.
Zastanów się czy chcesz być z osobą, która miała w doopie męża i dzieci i żałuje dopiero jak się wydało a wcześniej było bosko?
18 lat szmat czasu, oddaliliscie się od siebie, zabrakło zwykłej rozmowy o Was, znalazł się adorator i poszło...Najpierw zwykle rozmowy później komplementy a potem wg Twojej żony ten ,,jeden raz", (chyba był kiepski albo szybko się dowiedziałeś o zdradzie... . )
Skup się na sobie a ją obserwuj i zapamiętaj, że w 100% juz jej nie zaufasz. Masz dwa wyjścia zostać lub odejść- wybór należy do Ciebie :niemoc
Komentarz doklejony:
Jak długo trwa ból?
1) zostajesz- długo
2) odchodzisz- krótko
http://zdradzeni.info/news.php?readmore=4809
Czy to źle, że Lewmaniek uwzględnia i punkt widzenia swojej żony? Skoro chce odbudowy to innej drogi nie ma.
Na pytanie "jak długo to boli" odpowiedziałbym "do chwili gdy to zostanie przepracowane".
Również w tym wątku widzę motywy z którymi byłem skonfrontowany i nie znalazłem rozwiązania; bo rozwiązanie leży niestety w rękach osoby która "poszła w tany".
Cytat
Tak. Bo bez tego nie da się odbudować nawet minimum zaufania, a bez zaufania nie ma związku.
Cytat
Znaczy co? Ma to w genach? Ten sam tekst co moja Pani, "głupia byłam; nie wiem dlaczego; było mi dobrze (mentalnie, bo ponoć w te klocki najlepszy nie był); ..."
To, że "nie wie dlaczego" nie zwalnia ją z odpowiedzi! To ona powinna zastanowić się nad sobą i w razie potrzeby z pomocą terapeuty czy duszpasterza znaleźć odpowiedź na to pytanie. Inaczej jest to tylko zamiatanie pod dywan, a Tobie pozostanie wiecznie dokuczająca drzazga; zapewne do rozwodu lub grobowej deski.
Jak wcześniej pisałem, w takich sytuacjach więcej zależy imho od zdradzającej niż od nas. My sobie możemy wymyślać scenariusze, ale zawsze będzie nas żarła niepewność.
Czy wnikanie ile razy i w jakich pozycjach ma sens? Nie. Ty masz prawo do odpowiedzi na każde pytanie, ale powinieneś się zastanowić czy warto je zadać.
Ona z kolei powinna odpowiadać szczerzej niż na spowiedzi, ale zastanowć się nad słownictwem by styl odpowiedzi nie prowokował dodatkowej traumy i broń Boże nie wychodzić poza pytanie.
Czyli, jak widać obie strony muszą się przygotować do takich rozmów (bo na jednej się nie skończy).
Cytat
Niekoniecznie musi mieć to znaczenie. To może być aspekt w kwestii osłabienia więzi, ale nie usprawiedliwienie zdrady. Coś pani nie pasowało; proszę bardzo, dziękujemy za wspólne lata, rozwodzimy się i dopiero później wskakujemy w inne pielesze.
Te niepokojące obrazy; czy to, czy tamto robiła z tamtym są imho odbiciem naszej niepewności. Czy pewnemu siebie kochasiowi przeszkadało, że współżyliście lata? Zapewne nie.
Czyli skoro masz te zmory, to chyba nie jesteś na pewnej "wygranej" pozycji, bo inaczej by Tobie (nam) to latało.
A jak pani tego nie pojmuje?
Kiedyś napisałem: "Lepiej bolesny koniec, niż ból bez końca".
Komentarz doklejony:
Aha, sorry,
Cytat
Ona tego nie zrobiła Tobie. Ona to po prostu zrobiła. O Tobie myślała w tym momencie zapewne najmniej.
Komentarz doklejony:
W odpowiedzi na priv. pytanie Lewmanka
W pierwszym okresie, w którym jeszcze nie znałem całokształtu (myślałem, że im się jedynie wirtualny romans rozhuśtał), to był wybuch pozytywnych emocji.
Niestety, ale moja Pani nie zapoznała się z żadnymi dobrymi radami dotyczącymi odbudowy związku i położyła kamień węgielny pod dzisiejszą, niezadowalającą, sytuację.
Dowiedziałem się od dziecka, które być może nie rozumiało zagadnienia, ale przez przypadek coś tam chlapnęło. W pierwszych tygodniach nie przywiązałem do tego większej wagi, ale że od dłuższego czasu było pomiędzy nami kiepsko, to w końcu chciałem wiedzieć co jest grane. Wieczorem, nocą, zhakowałem jej skrzynkę mailową, tak na szybko. Już pierwsze zdania mnie ścięły. Poszedłem do sypialni, powiedziałem, że "musimy porozmawiać", ale mnie zbyła, że już śpi, a ja byłem w takim szoku, że nie wiedziałem co z sobą zrobić.
Rano, przed wyjściem do pracy, zapisałem sobie parę maili na pendreiwie i do roboty. W robocie zacząłem to czytać, ale połowa pierwszego to był szczyt moich możliwości.
Jak napisałem we wprowadzeniu, w głowie mi się nie mieściło, że za tym stoi coś więcej niż wirtualny romans. W sumie, patrząc z perspektywy czasu, reagowałem jak dziecko we mgle. Przypadkowo i emocjonalnie albo na odwrót. Mimo to oczekiwałem, że moja pani powie mi, że kogoś ma i że koniec. Jak przyjechałem do domu i coś tam zacząłem mówić, zobaczyłem jedynie przerażone oczy. To zbiło mnie na tyle z pantałyku, że wykrztusiłem jedynie "czy chcemy spróbować?".
Pani rzuciła mi się na szyję, nieziemski seks, mieliśmy pewne zaległości. Tylko to, co przeczytałem; chciałem wiedzieć i uczciwie opowiedziałem jej całą historię. Nawet ten syf z pendrivea skasowałem (skutecznie).
Niestety też, moja pani, zamiast grać równie uczciwie w otwarte karty i zaryzykować konsekwencje swego romansu zaczęła grać jakąś swoją, dziecinną, gierkę.
W związku z tym zadzwoniłem do tego agenta i po rozmowie z nim, a raczej jakimś jego debilnym monologu, poprosiłem ją, by zerwała z nim wszelkie kontakty, maile, komunikatory, telefony.
Pani to olała, nie wiem jaki diabeł w nią wstąpił. Tak się złożyło, że niedługo po tym "jak sprawa się rypła" miałem dłuższy wyjazd, niemniej jednak byłem w stanie monitorować połączenia przez naszą centralkę; typowy log; czas i numer.
Doszło do tego, że po jednej rozmowie, w której pani była bardzo rozdrażniona, oschła sprawdziłem log i zobaczyłem, że tuż przed tym dłuższy czas rozmawiała z tym palantem; mimo że w międzyczasie ultymatywne zażądałem, by zerwała wszelkie kontakty.
W sumie ta dwuznaczność całej tej sytuacji napełniła czarę goryczy, a ww. sytuacja była tą kroplą, która mentalnie wysłała mnie na "drugą stronę". To, że nie przeszedłem "na drugą stronę" fizycznie zawdzięczam jednej, jedynej myśli, której się instynkt samozachowawczy uczepił.
No cóż, wróciłem jeszcze z tarczą, pani zerwała kontakty z boczniakiem i niby życie zaczęło się jakoś układać. Tylko po prostu rchciałem wiedziećr1;! To było przemożne, silniejsze niż wszystko inne. Nie byłem w stanie zaakceptować tylko niedopowiedzeń, domysłów i wyczuwalnych, ewidentnych kłamstw. Do pani to zaś nie docierało. Jak ciśnienie stało się odpowiednio duże rwziąłem na spytkir1; nasze komputery. Trochę zapamiętały z logów pewnego komunikatora. Było tego tyle, że trudno było się w tym poruszać, więc zacząłem od "słów-kluczy" i konfrontowania pani z realiami. Oczywiście mało skutecznie.
Więc zabrałem się za lekturę metodycznie, włącznie z tabelką ciekawszych cytatów zaznaczonych kolorami w zależności od "mocy".
Pierwsze co się rzuciło w oczy, to jak szybko im się ten, wtedy jeszcze rzeczywiście wirtualny, romans rozhuśtał. Tak po dwóch tygodniach "koleżeńskie" teksty były już na miarę sprawy rozwodowej. I tak step by step przedzierałem się przez 9 miesięcy ich radosnej twórczości.
Po drodze był psycholog, farmacja i miesiąc zwolnienia, bo zauważyłem, że byłem na najlepszej drodze "na drugą stronę"; tym razem nie był to impuls, a równia pochyła.
Pani zaś konsekwentnie trzymała się maksymy, że rczas leczy ranyr1;. No cóż, w moim przypadku to wdała się gangrena. Niby jesteśmy razem, ale czuję się w tym wszystkim, no, jak się czuję. W sumie można to określić przewlekłą depresją. Z mojej strony to w sumie w tej chwili bardziej biznes niż związek. Na rozwód mnie nie bardzo stać, a tak mam przynajmniej ugotowane, posprzątane i nawet jakiś seks. Próbuję zapomnieć (wyprzeć), cieć co prawda w łóżku zawsze z nami obecny, ale z czasem zblakł, równocześnie zblakło i uczucie Może, jak dzieci staną na własne nogi tym p...ę.
Podsumowując, nie rozbiło mnie to, że pani przespała się z jakimś fagasem, każdy może zrobić jakiś błąd. Rozbiło mnie jej zdanie o mojej osobie jakie się wyłoniło (moim zdaniem przesadzone), jej osąd (moim zdanie w wielu punktach niesprawiedliwy), jak i jej obraz, który wyłonił się z tej radosnej twórczości, a z którym się nie zmierzyła i nie zweryfikowała. Coś mi tam rzuciła o krzywdzących którzy cierpią bardziej od skrzywdzonych, ale to dla mnie ogólniki, a nie konkrety których potrzebuję.
Dlatego nie mogę podać recepty, a jedynie podzielić się wiedzą na temat własnej drogi przez te zawirowania. Na postępowanie drugiej osoby mamy ograniczony wpływ. Moja pani też ciągle powtarzała i powtarza dalej, "powiedz co mam zrobić?", a robiła i robi po swojemu, zupełnie nie zdając sobie sprawy z wpływu na moją psychikę. Pewnie nawet nie ma pojęcia jak blisko była odzyskania zdolności do zawarcia związku kościelnego.
Oczywiście nie wszystko to moja pani, życie nie było wysłane różami, ale jeśli teoretycznie najbliższa osoba nie dość, że nie wspierała (skutecznie), to jeszcze doładowała tę furę g...a, to trudno się podnieść.
Wielokrotnie próbowałem z nią rozmawiać, ale z reguły rozmowa się zaogniała i przechodziła w jej stwierdzenia typu rno bo ty ...r1;. Próbowałem wysłać ją do psychologa, czy duszpasterza, bez skutku. Jemu nie mogłaby powiedzieć "no bo ty!".
Fakt, nie jestem najłatwiejszym partnerem, nawet trudnym (nie żebym bił, czy pił). Ale, jak już napisałem, jak jej nie pasowało, to podziękować za wspólnie spędzone lata i droga wolna spróbować nowego podejścia z nowym modelem i pełnym ryzykiem.
Jak już się miłość, wierność poszła huśtać, to przynajmniej zachować odrobinę uczciwości.
Uff, jak kogoś znudziłem to sorry.
Cytat
Miłość, wierność i uczciwość małżeńska. Niestety najczęściej występuje to w pakiecie. Czasami tylko jakaś jedna składowa idzie się huśtać.
Jaka by nie była, uczciwość chyba jest najważniejsza, choć mogę się mylić
Cytat
Oh, tu będą przynajmniej setki odpowiedzi, w zależności od konstelacji rozmaitych czynników.
Po pierwsze chcemy wiedzeć na czym stoimy, czyli jasnego określenia pani małżonki, czy bierze klocki i zmienia podwórko, czy zostaje i zakasuje rękawy do odbudowy tego co ostatecznie zrujnowała (przyjmijmy założenie, że zdrada wynika z poprzedzających ją problemów w związku).
Jeśli decyduje się pozostać, to kontakty z boczniakiem są absolutnym tabu (no chyba, że postanowiliśmy utworzyć otwarty związek)
Zdrada kobiety uderza w nasze EGO. Czyli odbudowy tegoż EGO.
Zdrada niszczy zaufanie, czyli odbudowa zaufania. Kredyt się skreślił, więc musi nas przekonać, że warto zaryzykować. Choćby szczerość w odpowiedziach jest czynnikiem budującym zaufanie, a "nie powiem mu, by go nie bolało" może zaufanie zrujnować do cna.
A dalej to już czynniki wybitnie indywidualne. Przecież, gdyby moja pani zastosowała się do punktu 1 i 2, to nie tkwił bym w tym bagnie w którym obecnie tkwię.
Może, gdybym jej nawrzucał od ..., to nie kisiłoby się to teraz we mnie (albo ona zmieniła by podwórko). Ale skoro nie wyrzuciłem tego wtedy, to teraz trzeba w inny sposób spuścić ciśnienie.
Do tego dochodzi jak się dowiedzieliśmy, jakie mamy własne EGO, samoocenę, czy to jedynie rysa, czy jego rozpad.
Pomimo wspólnych czynników każda historia będzie inna.
W każdym wypadku uważam, że trzeba schwać sobie własną dumę (obie strony) i rozmawiać, ale uczciwie rozmawiać, a nie próbować wygrywać słowne potyczki.
Ogólnie poiwedziawszy odbudowa po zdradzie jest o niebo trudniejsza od rozstania. Przy rozstaniu przestajemy widywać daną osobę, nie musimy z nią rozmawiać i mamy wentyl w postaci możliwości zwalenia wszystkich niedociągnięć związku i samej zdrady na nią.
W przypadku odbudowy trzeba się też skonfrontować z własnymi zaniedbaniami w związku i to w sytuacji gdy już dostaliśmy jeden cios KO.
Cytat
To za trudne. Co by ktoś nie robił, po utraconym zaufaniu niemożliwe, a nawet może być denerwujace i odbierane jako sztuczne. Chociaż może lepsze to niż nic. Dobre wyobrażenie o sobie, poczucie siebie nie można budować na jednej osobie.
Ludzie myślą, że to miłość. Tak, to miłość, ale własna, dzieki komuś, kto nas we własnej wspaniałości utwierdza.
Często w czyichś oczach wygląda się lepiej niz we własnych;
Jestesmy dla jednej osoby bardzo ważni, potrzebni i to nam wystarcza.
Każda inwestycja wymagająca buforu, by w razie niepowodzenia jeszcze cokolwiek zostało. Fajnie mieć dreszczyk emocji, przy stawianiu na jedną kartę, ale dywersyfikacja jest oczywista.
Inwestycja w siebie, pośrednio przez drugą osobę jest szczególna. Większość stawia na jedną kartę i zupełnie nie widzi ryzyka lub je bardzo bagatelizuje.
Okres zadurzenia i potwierdzeń to jeszcze wzmacnia.
Uważamy, że nabyliśmy kogoś na własność, że dysponujemy czyjąś duszą i ciałem. Uważamy, ze nic bez naszej zgody czy wiedzy zdarzyć się nie może. Nie widzimy, że jesteśmy dwoma odrębnymi bytami o różnych światach i potrzebach. Z czasem to jest coraz bardziej widoczne, jednak wciąż oszukujemy się żyjąc przeszłością, a świat się zmienia. U innych wszystko widzimy, mało u siebie.
Nagle może okazać się, że żyjemy historią i w czyichś oczach nie ma już nas takich, jakimi być byśmy chcieli. Czujemy się oszukani przez kogoś, zupełnie nie przez siebie
NAJGORSZE Z PERSPEKTYWY CZASU JEST USWIADOMIENIE SOBIE, ŻE TO WSZYSTKO BYŁO BZDURĄ. ŻE Z POWODU WLASNEGO ZIDIOCENIA, EGOIZMU, MYSLENIA TYLKO W KATEGORII rJAr1; DLA TAKICH BZDUR POSWIĘCIŁAM COŚ WAŻNEGO, NAJWAŻNEIJSZEGO. Ile wiem o zdradzie? nic w sumie ALE CO CHCESZ WIEDZIEĆ?
Ile to trwało? Jak wygląda zdrada POZNALISMY SIĘ PRZEZ GRE, PONIEWAŻ NIE WKLADALAM KASY W GRE MIALAM SLABA POSTAC I NA PROSBE LUCYSI JAKO SZEF NASZEJ GILDI OBIECAL ZAJAC SIĘ MOJA POSTACIA (TAK JAK I INNI) WYMIENILISMY SIĘ TELEFONAMI I FB (JAK Z INNYMI) NAJPIERW GADKI O GRZE, POTEM JAKIES KONTYNUACJE TEMATÓW Z CHATU W GRZE ITP. SMSY TYPU MILEGO DNIA ITP. I ROZMOWY, RÓŻNE NAJRÓŻNISTE; BEZ TEMATÓW O DZIECIACH, DOMU ITP. CO MYSLĘ, CO LUBIĘ, CZY BÓG ISTNIEJEr30;..PATRZAC Z PERSPEKTYWY CZASU TO BZDURY. ALE WTEDY WYDAWALO MI SIĘ, ŻE TO NIE BZDURY, ŻE WRESZCIE KOGOŚ INTERESUJĘ JA JAKO JA I TYLKO JA. A Z DRUGIEJ STRONY TWIERDZIŁ ŻE MARTENSY I RÓŻOWE TENISÓWKI DO MNIE NIE PASUJĄ r11; A TO AKURAT CAŁA JA. WIRTUALNE KWIATKI NA DZIEŃ DOBRY I KOLOROWE SNY NA DOBRANOC r11; OT W TEN DESEŃ. JAK MAŁOLATA KTÓREJ MOŻNA WMÓWIĆ WSZYSTKO BO SLYSZY WSZYSTKO TO CO CHCE USLYSZEC. JUŻ WIEM : DOWARTOŚCIOWANIE SIĘ. IDIOTYCZNA GRA W IDIOTYCZNĄ SŁOWNĄ GRE
BYŁES DLA MNIE TYM SAMYM KIM BYŁES WCZEŚNIEJ, NIE MIALO TO WPLYWU NA TO CO CZUJE DO CIEBIE
MÓWIŁAM CI ŻE NIE WIEM, ŻE TAK SIĘ PO PROSTU STAŁO. I NIE, NIE ZAKOCHAŁAM SIĘ, NIE PLANOWAŁAM WYPROWADZKI TAM, NIE PLANOWAŁAM ROZWODU ANI ŻADNYCH TAKICH RZECZY. NIE POJECHAŁAM DO I DLA NIEGO. DLA SIEBIE. UCIECZKA OD RZECZYWISTOŚCI. OD SIEBIE CHYBA TEŻ. WYŁACZYŁAM CHYBA WSZYSTKO CO MOŻLIWE W MÓZGU I ZWIAŁAM.NAMIASTKA WOLNOSCI. I NIE TAK MIAŁA SIĘ SKONCZYĆ. ZUPEŁNIE. MIALAM POJECHAĆ, POZNAC LUDZI, POSMIAC SIĘ I WROCIC. A TYMCZASEM OKAZALO SIĘ ŻE NADAL SLYSZE TO CO CHCE USLYSZEC. TEGO NIE DA SIĘ WYTŁUMACZYĆ. NIE UMIEM. KOMPLETNIE.
NAJGORSZE Z PERSPEKTYWY CZASU JEST USWIADOMIENIE SOBIE, ŻE TO WSZYSTKO BYŁO BZDURĄ. ŻE Z POWODU WLASNEGO ZIDIOCENIA, EGOIZMU, MYSLENIA TYLKO W KATEGORII rJAr1; DLA TAKICH BZDUR POSWIĘCIŁAM COŚ WAŻNEGO, NAJWAŻNEIJSZEGO
STARAM SIĘ, ALE CIĄGLE MAM WRAŻENIE ŻE OCZEKUJESZ ODE MNIE CZEGOŚ HMMM NO NIE WIEM JAK TO OKREŚLIĆ, ŻE SZUKASZ, DRĄŻYSZ I WIDZISZ DRUGIE DNO KTÓREGO NIE MA, ALBO NIE ZAWSZE JEST
CZY ZAWSZE TRZEBA BYĆ NA 100% OTWARTYM? NIE MOŻNA ZOSTAWIĆ SOBIE NAWET KAWAŁKA DLA SIEBIE? I TYLKO DLA SIEBIE? MYŚLI, ODCZUCIA, EMOCJI, CZEGOKOLWIEK?
BYŁEŚ MOIM MĘŻEM, KIMŚ KOGO KOCHAŁAM I KOCHAM, Z KIM WIDZIAŁAM SIĘ ZA X LAT OBOK
JA NIE MYSLAŁAM WTEDY, PRZED, JA POMYŚLAŁAM ZARAZ PO, DOTARLO DO MNIE CO ZROBILAM I JAKI BŁAD POPEŁNIŁAM
MÓWIŁAM CI ŻE NIE WIEM, ŻE TAK SIĘ PO PROSTU STAŁO. I NIE, NIE ZAKOCHAŁAM SIĘ, NIE PLANOWAŁAM WYPROWADZKI TAM, NIE PLANOWAŁAM ROZWODU ANI ŻADNYCH TAKICH RZECZY. NIE POJECHAŁAM DO I DLA NIEGO. DLA SIEBIE. UCIECZKA OD RZECZYWISTOŚCI. OD SIEBIE CHYBA TEŻ. WYŁACZYŁAM CHYBA WSZYSTKO CO MOŻLIWE W MÓZGU I ZWIAŁAM.od czego NAMIASTKA WOLNOSCI. I NIE TAK MIAŁA SIĘ SKONCZYĆ. ZUPEŁNIE. MIALAM POJECHAĆ, POZNAC LUDZI, POSMIAC SIĘ I WROCIC. A TYMCZASEM OKAZALO SIĘ ŻE NADAL SLYSZE TO CO CHCE USLYSZEC. TEGO NIE DA SIĘ WYTŁUMACZYĆ. NIE UMIEM. KOMPLETNIE
NAJGORSZE Z PERSPEKTYWY CZASU JEST USWIADOMIENIE SOBIE, ŻE TO WSZYSTKO BYŁO BZDURĄ. ŻE Z POWODU WLASNEGO ZIDIOCENIA, EGOIZMU, MYSLENIA TYLKO W KATEGORII rJAr1; DLA TAKICH BZDUR POSWIĘCIŁAM COŚ WAŻNEGO, NAJWAŻNEIJSZEGO.
MOWILAM ZE BYLES DLA MNIE NAJWAZNIEJSZYM CZLOWIEKIEM NA SWIECIE I NADAL W JESTES, TYLKO ZE PRZEZ PEWIEN CZAS STRACILAM TO Z OCZU; I TU TEZ BEDZIEMY SIE KREIC W KOLKO I ANALIZOWAC TO SAMO NAJROZNIEJSZYMI SLOWAMI BO NA TO CO CI NAPISALAM ODPOWIESZ "GDYBY TAK BYŁO NIE ZROBIŁABYŚ MI TEGO" I JA CIĘ NIE PRZEKONAM ŻE BYŁO INACZEJ
JA NAWET NIE UMIEM NAZWAC CO CZULAM, NAJLEPIEJ OPISUJE TO SLOWO "DOWARTOSCIOWANIE" TAK JEGO SLOWAMI DOWARTOSCIOWYWALAM SIEBIE
Bo byłam egoistyczna idiotką która nie myślała nad konsekwencjami. Nie brałam tego wszystkiego na serio.
Może zacznę dla odprężenia i złapania oddechu od uwagi technicznej; lepiej chyba cytat od capslocka.
A w meritum? Typowe. Coś jak i u mnie, w nieco lżejszej wersji. Wygląda na to, że oprócz zdziecinnienia starczego istnieje jeszcze znastolatknienie wieku średniego.
Nie oznacza to jednak, że należy to przyjąć jak od Boga dane.
Swoją drogą widzę tutaj pełne potwierdzenie tego co napisałem powyżej w kwestii "dlaczego ona mi to zrobiła".
Cytat
Takie gry itd. są imho często substytutem innych relacji międzyludzkich, hobby, itd.
Co też zauważyłem, w tego typu relacjach łatwiej się "nakręcić", bo uważamy, że werbalnie możemy sobie na więcej pozwolić, bo mamy jakieś poczucie mniejszej odpwiedzialności za słowa wynikające z odległości.
To coś jak płacenie kartą, jak płacisz gotówką to wypuszczasz coś z ręki, a karta wraca do Ciebie i nie masz takiej bezpośredniej kontroli i stosunku emocjonalnego jak do papierków. Dlatego płacąc kartą łatwiej stracić kontrolę nad wydatkami.
Moje zdanie, z mojej perspektywy;
głupotę, chwilowe zaślepienie łatwiej wybaczyć, niż romans nakierunkowany na drugie życie.
Również, jak świadczy mój przypadek, błędy popełnione w "naprawianiu" mogą dać bardziej popalić niż samo "meritum zagadnienia".
Cytat
Pewnie oboje macie jakieś problemy z poczuciem własnej wartości. U niej zamanifestowało się to tym, że tak łatwo wlazła w tę gierkę (nie tę online, lecz tę "wielbiciela", a u Ciebie, że aż tak Cię to trzyma.
Macie wiele do obgadania.
Może jeszcze coś wystukam w kwestii "czego bym z moim doświadczeniem nie polecał".
Przestań być emocjonalnie zależny od żony - to pierwsze i najważniejsze co powinieneś zrobić.
Potem będziesz w stanie spojrzeć na to wszystko co się stało z innej strony.
czy szkoda zycia na naprawę
trudno skończyc jak sie kogoś nadal kocha
Po pierwsze myślę, że to normalne, że to jest dla Ciebie trudne, że cierpisz i zadajesz sobie takie pytania. Pomimo, że Cię nie znam, współczuję Ci, że musisz przez to przechodzić, bo znam ten ból. Jest jedna uniwersalna rada w takiej sytuacji: terapia. Najlepiej małżeńska. Inne: żałuję, że wypytywałam o szczegóły, każda rzecz to jak cios w serce. Nie było mi to potrzebne, chociaż rozumiem dlaczego zadawałeś te pytania, sama też się prosiłam o te ciosy. No, ale na to za późno. Nieomal każdy coś w małżeństwie zaniedbuje, popełnia jakiś błąd. NIe jest to jednak powód do tego by zdradzać. Zapomniał o rocznicy: bach strzelę sobie romans za karę; nie dość dba o samochód (hehe...): bzyknę się za rogiem z przechodniem. Wierzę, że może tak się w życiu zdarzyć, że człowiek straci rozum, raz na chwilę. Że nie będzie miał dość sił, przez chwilę, przez moment, że rozum i wszystko inne pójdzie w kąt (liczę się z linczem za te słowa). Jestem taka superwomen, że mi się nie zdarzyło. Jednak myślę, że najważniejsze jest to co z tym zrobimy. Wygląda na to, że na Twoją żonę podziałało to trzeźwiąco. Wystraszyła się tego, jak wiele mogła poświęcić dla chwili przelotnej (sic!) przyjemności. Oczywiście WYGLĄDA z tego co Ty piszesz, a Ona mówi. Jednak jak jest naprawdę?
Po moim mężu tez wyglądało za pierwszym razem, że żałuje, że się wystraszył. Tak jednak nie było. Teraz z perspektywy czasu myślę, że On po prostu gdzieś w głębi duszy liczył, że jednak wyrzucę Go z domu i że będzie żył sobie życiem kawalera, a później ewentualnie wróci za 3 lata, wyszalany, albo i nie jak mu sie zechce. To, że wniosłam o rozwód było dla Niego zaskoczeniem, myślał że blefuję. Myślał, że ponieważ Go kocham, ma nade mną władzę. No, ale nie o mnie... Dobrze byłoby mieć pewność, że to się nigdy nie powtórzy. Niestety pewności nie będzie nigdy tak jak w związku bez zdrady, że to się nigdy nie wydarzy. Czy potrafisz ponownie zaryzykować, zaufać, czy ta właśnie kobieta jest godna, bu dać Jej kolejną szansę, musisz ocenić sam. Dodatkowym argumentem w takiej sytuacji są dzieci. Tak czy siak, terapia byłaby tutaj doskonałym sposobem, bo albo skróci okres Twojego (Waszego) cierpienia, albo pozwoli Wam łagodniej sie rozstać. Dodatkową korzyścią jest to, że może pozwolić na dowiedzenie się, jak wzmocnić Wasz związek, jak przekazać informacje o tym, co można zrobić, by sytuacja się nie powtórzyła (z jednej lub drugiej strony).
Ktoś napisał, odpowiedź na tytułowe pytanie: jeśli odejdziesz - krótko, jeśli zostaniesz - długo. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Ludzie przeważnie piszą o sobie, a czasem trzeba zmienić na chwilę perspektywę. Myślę, że możesz cierpieć długo w każdej z tych sytuacji, albo krótko w obu. To zależy od tego jaki jesteś, jak mocno to przeżywasz i oczywiście jaka będzie postawa żony i Twoja ostateczna decyzja. Ta KARA, to jest nawet dobry pomysł. Myślę, że powinna ją ponieść. Myślę, że powinieneś wymyślić dla Niej dotkliwą karę (zakaz grania w tę ulubioną grę?). Tak to działa, że Jej to też przyniesie ulgę.
Sporo wypowiadających się tutaj osób ma jednostronne widzenie sytuacji, takie zero-jedynkowe. Czarne, albo białe. (Nie)Stety na świecie istnieje wiele odcieni szarości. Powtórzę metodą zdartej płyty: terapia małżeńska. Wtedy będziesz potrafił trzeźwo ocenić czy to ma szansę i podjąć decyzję, a przede wszystkim mniej cierpieć. Powodzenia chłopaku.
ona nie była warta ciebie co ty w niej widziałeś ale nikt nie zapyta co czułeś przy niej że tak Cierpisz bez niej"
Tylko ludzie których kochamy mogą nas skrzywdzić dlatego oczywiste są twoje uczucia gdy myślałeś że jest ok.
Dlatego gorąco polecam
Komentarz doklejony:
Wydaje mi się że wybaczyć to można ale takie rzeczy jak zapomnienie o imieninach czy rocznicy ale zdradę to już co innego Uderza w coś z czego nie da się zapomnieć
Komentarz doklejony:
Lewmaniek zniknie, zniknie a przynajmniej może zniknąć i ja jestem tego najlepszym przykładem. Jestem osobą, która miała wyjątkowo poważny problem z wybaczeniem. Kompletnie nie radziłam sobie z bólem. Byłam przekonana, że nie wybaczę nigdy I przeszło jak ręką odjął Co więcej, wróciła do mnie radość życia i szczęście.
Może brakuje wyjaśnienia i przepracowania
Piszesz;.. to nie takie proste,jakby się dało... Nie wybaczyłem poprostu żyję dalej..
Może walcz o siebie nie o związek.
..., nikt nie zapyta co czułeś przy niej że tak Cierpisz bez niej"...."-zdążyłeś być bez niej na tyle długo by zatęsknić????? czy strach nie pozwolił ci na spuszczenie jej z pola widzenia ?
Może spróbuj pobyć sam skoro bycie razem tak cię dołuje.Na jakiś nieokreślony czas.