Rozwód jak wojna 2 | [0] |
whiteangel | 20. Kwiecień |
grzegorz28 | 20. Kwiecień |
Starbuck | 20. Kwiecień |
oszustka | 20. Kwiecień |
rafex | 20. Kwiecień |
Roszpunka1988 | 01:22:40 |
Crusoe | 02:45:59 |
makasiala | 02:46:55 |
bardzo smutny | 03:07:50 |
# poczciwy | 05:22:33 |
Jeszcze jakiś czas temu (jedni krócej, inni dłużej), wszyscy tutaj "zdradzeni", żylismy w przekonaniu o stabilności, wyjątkowości i sile naszych związków. Do momentu który i Ciebie spotkał, kiedy dowiedzieliśmy się, że nic nie jest takie, jak myśleliśmy że jest... A rzeczywistość, to miraż w którym graliśmy główną rolę...
Zderzenie z tym faktem jest bardzo bolesne, już to wiesz. Tylko jak wszystko co się zawala, zostaje zburzone, zniszczone, to zwykle po jakimś czasie w tym samym miejscu powstaje nowe, jeszcze lepsze, stabilniejsze i okazalsze. Czasami potrzeba trochę czasu na to "powstanie z popiołów", ale czas to w tym wypadku przyjaciel. Pozwala na ułożenie wszystkiego, posprzątanie po katastrofie i .... zrobienie planu.
Wiem, że w chwili obecnej jesteś w rozsypce, jednak odrzuć emocje i kalkuluj na zimno. Przyjmij jako pewnik, że Twojego małżeństwa już nie ma, nie istnieje. Ono już powoli umierało od dawna, właściwie od chwili, gdy Twoja żona zdradziła Cię pierwszy raz. Choć niczego nie zauważyłeś, a ona sama stwierdziła, że był to epizod bez znaczenia, to jednak miał znaczenie i to wielkie. Byliście razem wiele lat, długo w związku a potem 14 lat małżeństwa. Zdradziła, gdy jeszcze nie byliście małżeństwem, czy już w trakcie? Bo jeśli przedtem, to dlaczego za Ciebie wyszła, skoro nie miała oporów, by wskoczyć komuś ochoczo do łóżka? Jeśli już byliście małżeństwem, to czego jej brakowało, że szukała tego w ramionach innego? Może wtedy nie znalazła, znalazła teraz....
Czyli cały czas szukała...Żyła z Tobą, a po cichu rozglądała się, co by tu zmienić w swoim życiu. Sorry, ale ja tak to widzę.
Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli nasz partner się zakochał, to dla nas znak, że czas ze sceny zejść.
Więc zejdź, ale z twarzą! Nie namawiam Cię do jakiejś krucjaty czy zemsty, ale nawołuje do otrzeźwienia. Twoja żona już wybrała i odpłynęła do tego swojego marzenia, które w sobie nosiła pewnie od dawna. Z resztą to co ona teraz mówi, to powinieneś z góry między bajki włożyć. Powie Ci tylko tyle ile musi i ile uzna, że powinieneś wiedzieć bez szkody dla niej samej. Dlatego sam musisz zacząć myśleć...
Po pierwsze DOWODY jej zdrady... Zbieraj je wszystkie, przydadzą się dla sądu, bo rozwód z jej winy to chyba naturalna kolej rzeczy w takim przypadku, nie uważasz? Pamiętaj, Ty jesteś w rozsypce, a ona ma tę przewagę, że działa na zimno, do tego uskrzydlona omamem swojego nowego, wspaniałego życia. Wykorzysta każdą Twoją najmniejszą słabość, by ugrać jak najwięcej. I nie będę delikatna... nie będzie walczyć tylko u o uczucia dzieci, ale o każdy kawałek materialnych rzeczy, choć w tej chwili może twierdzić inaczej, by zyskać na swoim obrazie w oczach np. rodziny, przyjaciół czy właśnie dzieci.
Zabezpieczaj się od strony materialnej... W ogóle jak najszybciej skorzystaj z pomocy dobrego adwokata, on najlepiej będzie wiedział, co najszybciej zrobić. Weź głęboki oddech i gotuj się do ostatecznego starcia. Niech nic dla Ciebie nie będzie zaskoczeniem, bo już wystarczająco długo dałeś się zwodzić.
Trzymaj siÄ™ Tom...
M.
Cytat
Nie wiem czy to najlepsze rozwiązanie. Powiedziała to przy dzieciach, wyprowadziła się. Czego więcej trzeba jako dowodu?
Niezależnie co chcesz osiągnąć odanie inicjatywy w jej ręce tylko będzie ją uskrzydlać. Wszystko będzie "po jej myśli". Refleksje przychodzą zdradzaczom gdy nagle coś im się wymyka spod kontroli. Pozew z orzeczeniem o winie może być w tym przypadku nienajgorszym rozwiązaniem.
Ale oczywiście po konsultacji z prawnikiem.
Cóż, jej postawa przypomina mi kogoś. Gęba pełna frazesów i pewna siebie "do bulu" (zamierzone). Tylko po paru latkach firma zrezygnowała z jej usług, ale że jeszcze była w miarę młoda znalazła się druga, później trzecia itd., a teraz to bardziej nie ma, niż ma pracę (i pieniądze; dlatego "z orzekaniem o winie". Zdaje się, że ta pewność siebie to pewien sposób bycia związany z zawodem przedstawiciela; gorzej gdy co poniektórzy przynoszą tę rolę do domu.
A Ty; masz dla kogo żyć, dla kogo pracować. To co zrobisz dobrego dla siebie przejdzie i na dzieci. Najmniej potrzebują teraz rozbitego ojca, bo i tak nie będą mogły być podporą i będzie to dla nich dodatkowe obciążenie. Oczywiście nie musisz strugać twardziela i możesz pokazać co to dla Ciebie oznacza, ale w granicach ich zdolności percepcji. 11 i 13 lat to w końcu jednak bardzo mało, a z drugiej strony to krytyczny czas, początek kształtowania się dorosłej osobowości.
W sumie Twoja sytuacja nie jest, patrząc oczywiście z boku, Tobie świat się zawalił, taka najgorsza. Najbardziej wykańczają psychicznie gierki które w podobnych wypadkach są nam serwowane. Jak to kiedyś nazwałem; lepiej bolesny koniec, niż ból bez końca.
Zajmij się sobą i dziećmi.
Kobiet jest pełno na tym świecie
Brak tu potwierdzenia, że było to od dłuższego czasu planowane i z wyrachowaniem realizowany jest plan; Czy mówiła coś o rozwodzie, z kim będą dzieci, co planuje dalej ?
Na ile jest pewna i ma świadomość konsekwencji tego co robi? Są dwie opcje: podstępnie z wcześniejszym przygotowaniem się i wyrachowaniem zmienia faceta lub nie wie co dalej, a nie chce dłużej grać na dwa fronty, czuć się nielojalnie wobec tamtego, pozwalając się dotykać facetowi do którego już nic nie czuje; Uważa że postąpiła uczciwie idąc za głosem swojego serca, reszta musi się dostosować; To takie porzucenie rodziny;
Chyba nie wydaje jej się, że jak coś się nie uda, to może w każdej chwili wrócić?
Jest zakochana i nic tego nie zmieni? Może się zdziwić; to przecież tylko stan emocjonalny, najczęściej krótszy niż byśmy chcieli;
Tom11, nawet jakbyś sytuację wyprostował, bo coś tam można by kombinować, tylko po jaką cholerę? Dzieci zaraz będą dorosłe, szybko dojdziesz do wniosku, że na jednej kobiecie świat się nie kończy i wcale nie było z nią tak wspaniale, jak Ci się teraz w emocjach wydaje; mało kiedy ktoś jest niezastąpiony, a często są lepsi