Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

normalnyfacet200:12:31
A-dam00:13:56
simonetta00:28:42
Ozyrys100:58:04
Kakua01:07:14

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10 Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch

poczciwy
11.11.2024 13:36:22
Andzia na firefox działa.

Andzia76rr
11.11.2024 03:55:19
na jakiej przeglądarce działa Wam czat?

poczciwy
02.10.2024 16:37:45
Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.

Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie. Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Efekt uboczny czy też??Drukuj

Zdradzony przez żonęWitam Mam 50 lat i 25 letni staż małżeński, przenigdy nie pomyślałbym o podobnym portalu, czy też wymianie podobnych problemów niestety do teraz. Bardzo ciężko jest mi o tym piać, niestety moja żona miała trwający od trzech lat romans, który przypadkiem odkryłem, powodując że całe moje dotychczasowe życie trafił szlag!! Było strasznie, myślałem, że stres mnie rozerwie a ja przy okazji ludzi którzy robią coś takiego. Nie mniej minął tydzień, kilka chłodnych nocy, bardzo intensywne myślenie i kilka nowych faktów. Żona od trzech lat była osobą delikatnie mówiąc zamkniętą na mnie, myślałem, że kobiety mają w pewnym okresie życia, trudności emocjonalne praca, zmarszczki, uciekający czas itp, zatem w jakimś sensie to rozumiałem. Rozumiałem to tym bardziej,że kochając ją nie potrafiłem w odpowiedni sposób tego pokazać, goniłem za sam nie wiem teraz czym. Wyjeżdżałem służbowo do Warszawy wpadłem w sidła hazardu, dlatego myślałem, że swoim zachowaniem mnie każe, daje mi sygnał, na naprawienie. Oczywiście dawno z tego g.....na się otrząsnąłem, zabrałem się za siebie, rzuciłem palenie, siłownia, zacząłem jeżdzić na maratony rowerowe, wszystko po to by jej zaimponować, żeby zaczęła dostrzegać moje zmiany. Czułem, że po upływie tylu lat zaczynam ją naprawdę na nowo kochać, to uczucie było naprawdę piękne, wyobrażałem sobie jak cudownie będą wyglądały nasze kolejne lata. Niestety z jej strony, nie było najmniejszych sygnałów mówiących, że to dostrzega, bardzo cierpiałem z tego powodu, tym bardziej, że mam charakter pracy wyjazdowy /przekleństwo/. Dalej czując ten chłód instynktownie wyobrażałem sobie że kogoś ma /na samą myśl, że inny facet dotyka moją kobietę, dostawałem gęsiej skórki, niestety było o wiele więcej niż dotykanie także nie będę pisał co się we mnie dzieje/ dlatego, uczciwie pytałem czy ktoś jest, pytałem, czy coś do mnie czuje, czy jestem w jej sercu były okresy, że wręcz błagałem o prawdę będąc na nią mentalnie przygotowanym. Niestety wszystko wylazło jak wspomniałem przypadkiem. Co się dzieje teraz? Żona zmieniła się o 360 stopni, błyskawicznie zrozumiała swój błąd? zaczęła mnie kochać jak nigdy dotąd? przytulać się? Pytam was kochani zdradzeni czy to dalej smutnego losu okrutna gra? żona nie pracuje zatem kwestia kasy? czy też faktyczne tak błyskawiczne przekierowanie uczuć jest możliwe?
3739
<
#1 | Deleted_User dnia 09.11.2014 23:48

Cytat

czy to dalej smutnego losu okrutna gra? żona nie pracuje zatem kwestia kasy? czy też faktyczne tak błyskawiczne przekierowanie uczuć jest możliwe?


3 lata romansu więc w grę wchodziły również uczucia do tego człowieka , a nie tylko zauroczenie czy przypadkowa zdrada. Pyta Pan o błyskawiczne przekierowanie uczuć z kochanka na Pana- widocznie kochanek nie był "stabilnym lądem" więc rachunek zysków i strat został przez Pańską żonę błyskawicznie zrobiony. Tak to dla mnie wygląda.
Ale proszę nam bliżej napisać, jak to się stało, coś więcej o okolicznościach, reakcji żony- wtedy coś więcej będzie można powiedzieć.
Na pewno dostanie Pan wiele cennych rad od Panów z portalu, którzy byli w podobnej sytuacji.
3739
<
#2 | Deleted_User dnia 10.11.2014 01:03
Może być zwykły wstyd i zagubienie jak i wyrachowanie. Na pewno wymaga mnóstwo pracy i rozmów. Z czasem zaczniesz łapać ewentualne niezgodności albo wyczuwa autentyczny.
7375
<
#3 | B40 dnia 10.11.2014 02:07
Widzisz Skokrates nikt z nas tego się nie spodziewał. Gdybyśmy znali mechanizmy zdeptali byśmy to w zarodku. Ale cóż mądry Polak po szkodzie.
3 lata jak pisze Lisbet szmat czasu. Odnośnie uczuć za wyjątkiem dymanka na imprezie w przypadku dłuższych wyskoków zawsze w nie w chodzą. Na pewno na początku później różnie bywa czasami rezygnują czasami się zako****ą a czasami po prostu trwają w czymś co udaje miłość. Jak było u Ciebie nie wiemy. 3 lata to już raczej nie motylki. Chociaż z perspektywy czasu zastanawiałem się nie raz gdybym 2 lata temu nie walnął pięścią w stół podejrzewam że trwało by to dalej. Tego akurat domyślam się z rozmowy nie przeznaczonej dla mnie. Cyt: "jadąc samochodem do niego zastanawiałam się kobieto co ty robisz ale nie umiałam tego skończyć" pomimo tego że pan ładny zaczął już pokazywać swoje oblicze.

Próby wyciągnięcia prawdy, prośby skąd to znamy kto nie próbował. Bo ja tak. Nigdy nic nie dało. Większość z nas widziała że coś jest nie tak ale cóż na szczerość partnerki raczej nie było co liczyć. Co do mentalnego przygotowania kto nie był. Mierzyłeś żonę swoją miarą jak widać za mądre to nie było. Nie krytykuję bo sam robiłem takie same głupoty.

Zmiana o 180 stopni (360 oznaczało by bez zmian Szeroki uśmiech). Raczej standard. Dlaczego? Odpowiem na swoim przykładzie. Na początku na pewno strach. To główne uczucie. Nie piszę o miłości bo jej najzwyczajniej nie było lub była na dalszym (nawet nie drugim) planie.
Przegrała z motylkami z zauroczeniem z tysiącem innych opcji. Pytasz czy błyskawicznie zrozumiała błąd? Odpowiem z pełną świadomością. Zrozumiała że w wyniku postępowania straci Ciebie. Inny aspekt to jak Ciebie postrzega jako męża czy jako żywiciela. Mój przypadek był nieco inny żona pracuje w dobrym zawodzie tak że biedy by nie klepała. Jednakże status materialny chcąc nie chcąc uległ by pogorszeniu do tego strata dorobku życia. Strach na początku na pewno. Brak pracy żony stawia ją w niekorzystnym świetle w kwestii szczerości postępowania. Wiadomo perspektywy ma jakie ma. Kochanek ma ją w doopie. Gdyby było to coś poważnego dawno by z nim była. On ją po prostu używał nie zamierzając angażować się dalej. Jak zawsze piszę jedna rzecz bzykać czyjąś żonę inna zapewnić byt rodzinie.

Troszkę mało wiemy jaka była reakcja na odkrycie zdrady. Na tą chwilę jednak był bym ostrożny w dalszych ruchach. Kwestia "bezdomności" to mało ciekawa perspektywa dla kobiety w jej wieku. Pytanie masz jakieś dowody zdrady? Znowu jest sex? To ważne.

Jak napisałem napisz więcej o samej zdradzie. Też miałem podobne obawy. Jak jest teraz. Gdyby nie fakt zdrady małżonki powiedział bym że lepiej niż przed zdradą. Pojawia się problem nie ma cichych dni rozmawiamy. Chociaż wcześniej wyglądało to z mojej strony: "gadał dziad do obrazu..."

Jak napisał apologises dużo pracy mnóstwo obserwacji.
6755
<
#4 | Yorik dnia 10.11.2014 04:17
Sokrates,

Cytat

[...]czy też faktyczne tak błyskawiczne przekierowanie uczuć jest możliwe?

B40,

Cytat

Brak pracy żony stawia ją w niekorzystnym świetle w kwestii szczerości postępowania. Wiadomo perspektywy ma jakie ma.

Przekierowanie emocji w ciągu kilku minut jest możliwe, jesli kubeł zimnej wody był faktycznie zimny, aby nastąpiło ponowne przewartościowanie;
Czy samo odkrycie, że kogoś ma wystarczyło? tego nie wie nikt.
Możliwe, ze nastąpiła szybka zmiana perspektywy.
To zależy od osoby; Mamy tu jednak sporo przykładów aktorstwa, załagodzenia sytuacji i przejscia do podziemia.

Pamiętaj, że każdym kieruje bilans zysków i strat. U Twojej zony jest bardzo prosty.
Nie ma to większego znaczenia, bo uczucia to emocje. Gdy je olewsz, zanikają, gdy o nie dbasz są podtrzymywane.
3 latami też nie ma się co przejmować, nic to nie mówi o charakterze tego romansu.

Widzisz, gdybyś zrobił jej piekło na ziemi, miała by byt zapewniony, miała by dokad iść, a mimo wszystko została by z Tobą sprawa była by dość prosta.
Jesli będzie Ci z tym lepiej, spraw niech się usamodzielni, żeby miała alternatywę i wtedy zobaczysz co dalej.

W Twoim przypadku najważniejsze teraz chyba będzie upewnienie się, czy faktycznie teraz wybrała i za chwilę jak będzie okazja nie zmieni zdania. Musisz mieć pewność, że to naprawdę koniec i że gdy gość skinie palcem, ona do niego nie poleci; Obserwuj i jeszcze nie ufaj.

Jaką masz pewność, że to skończone? Jak się skończyło? Kim jest jej wybranek? Jak rozegrałeś całą sprawę, gdy się dowiedziałeś?
Co w ogóle wiesz?
Opisałeś same ogólniki o których wszyscy wiedzą zanim zacząłeś pisać, mimo, że dla Ciebie to pewnie nowość.
Za mało napisałeś konkretów, żeby cokolwiek prognozować.
9767
<
#5 | milord dnia 10.11.2014 11:55
Według mnie kluczowym jest w jakim wieku jest żona i kim jest kochanek. W określonej przez Ciebie Sokrates sytuacji > według mnie głównym czynnikiem zwrotu było zwykłe poczucie wstydu, że się wszyscy dowiedzą i ją zwyczajnie wykopiesz. Z tymi 360* to dobrze napisałeś i wcale się nie pomyliłeś. Qrevicz ma pewnie też dużo do stracenia. Na 100% rozmawiali o tym, że odkryłeś i już po ptakach, i najlepiej będzie jeśli przez jakiś czas będą unikali kontaktów. Po trzech latach to dopiero początek a nie koniec i to z bardzo prostego powodu. Mieli swój ustalony rytm kiedy i w jakich okolicznościach się spotykają, gdzie, opracowany sposób komunikowania się itd. Skoro żona nie pracuje obstawiam kogoś z najbliższego otoczenia. Kogoś kogo znasz. Dlatego odpowiedź na to pytanie "nie znasz go" > będzie oznaczało, że go znasz. Choćby z widzenia. Ja bym tak łatwo nie odpuścił i drążył temat bo 3 lata to już nie jest romans. To podwójne życie.
10924
<
#6 | Mirmila dnia 10.11.2014 13:27
Moim zdaniem nie jest możliwa taka zmiana w jedną chwilę.
Nie ma mowy o tym że przypomniała sobie że Cię kocha. Może boi się że większe grono ludzi dowie się o jej podwójnym życiu i byłaby skończoną kretynką aby rezygnować z wygodnego życia.
Jeśli zamieciesz zdradę pod dywan to faktycznie ona będzie Cię przytulać, starać się... tak przez kilka miesięcy. Pokątnie będzie wspominać cudownego kochanka i to że okrutny los sprawił że nie mogą być razem.
Opisz coś więcej, Panowie już coś doradzą.
7375
<
#7 | B40 dnia 11.11.2014 01:40
Yorik napisałeś:

Cytat


Przekierowanie emocji w ciągu kilku minut jest możliwe, jesli kubeł zimnej wody był faktycznie zimny, aby nastąpiło ponowne przewartościowanie;
Czy samo odkrycie, że kogoś ma wystarczyło? tego nie wie nikt.
Możliwe, ze nastąpiła szybka zmiana perspektywy.


Osobiście nie nazwał bym tego przewartościowaniem, zmianą emocji. Raczej określił bym to kalkulacją i obliczeniem zysków i strat. Jak wiesz podjęliśmy podobne kroki co do dalszego życia PO. Geneza jednak była u nas inna.
Popraw mnie jeżeli się mylę. Ty pojawiając się na forum miałeś już plan jak ratować małżeństwo, ja miałem plan jak je zniszczyć. Zniszczyć może zły zwrot - zakończyć.

Zmiana emocji to przede wszystkim zawód ze strony łajzy miałem to ja miało wielu innych. Nie oszukujmy się. Nasze panie zostały same z g...em do posprzątania. Czy nagle nas pokochały? Nie sądzę bardziej zobaczyły obraz bez różowych okularów nas i kontrkandydatów.
Konfrontacja co tu ukrywać mizerna. Nie bez powodu nazywam ich kogucikami.

Dlatego nie nazwał bym tego zmianą emocji, raczej upadkiem w rzeczywistość gdy pani ładna zaczyna dostrzegać świat takim jaki jest a nie takim jaki sobie Romeo i Julia wyimaginowali. To świat to nie tylko roże ale zapaszek wycieranych pup dzieci, sprzątanie domów i problemy dnia codziennego.

Kubeł zimnej wody raczej nazwał bym otrzeźwieniem. Na pewno nie przekierowaniem uczuć. Po prostu prosta konfrontacja z rzeczywistością taką jaka jest a nie światem jaki sobie stworzyli.

Jak wiecie znałem wszystkie aspekty zdrady i zachowań małżonki bezpośrednio po. Jak myślicie ile razy usłyszałem słowa "nie chcę rozwodu bo go kocham" (zaraz po)?

Były uwagi na temat dzieci, rodziny ale nie to nie oszukujmy się. Zaraz po odkryciu zdrady podstawowe uczucie to strach. Strach przed samotnością, przed stratą status quo, utratą dobrego imienia.

Najpierw może napiszę o sobie. Żona powiedziała takie słowa (oczywiście bez B40 Szeroki uśmiech) "B40 pal go lich ale dzieci", pierwszy telefon po odkryciu zdrady do łajzy "B40 o wszystkim wie". U większości było podobnie. Yorik sam pisałeś że czekała na kontakt ze strony kmiota. Tak po prostu jest do końca łudzą się że było to coś wyjątkowego. Bo z ich strony na pewno takie było. Jak napisał Suchy w innym wątku chciały znowu poczuć to coś.
Gdy widzą swoją głupotę, gdy widzą co spieprzyli, gdy spadną różowe okularki. Gdy porównując nas z doopcingerami najchętniej do tego by nie wracały bo najzwyczajniej im wstyd.

Dopiero wtedy przychodzi czas na przewartościowanie. I tu moim zdaniem ważna jest również nasza postawa. Jaki pisałem można być kogucikiem i można być lwem.

Bo cóż nasze panie najzwyczajniej w świecie zapomniały jacy byliśmy, lub (to bardziej mi odpowiada) nasze zachowanie odebrały jako należne lenno. Bo czy nagle pokochały niegrzecznych chłopców? Przecież wielu z nas też takich było. Najzwyczajniej w świecie rutyna, codzienność.

Wywalę kilka przykładów z forum (mam nadziej że dziewczyny się nie obrażą). Dlaczego nie zdradzała Mono, Lizbet czy Fenix? Ktoś powie wrodzone cechy charakteru, wychowanie. Możliwe. Dodał bym jednak najzwyklejszy w świecie strach przed konsekwencjami. Po co im motylki skoro pan mąż/partner zapewniał im jazdę na wysokich obrotach? Powtórzę po raz kolejny zdradza ten który w związku czuje się pewniej (nie mówię o poczuci wartości), ten który jest pewny miłości partnera. Ktoś stąpający po kruchym lodzie stąpa bardzo ostrożnie.

Jak dla mnie Sokrates upiekło się jej.
9767
<
#8 | milord dnia 11.11.2014 02:53
Jeszcze inaczej Betrayed/ "Po szerokim szukał świecie, tego co jest całkiem blisko"Z przymrużeniem oka Zdradzacze/ki szukają lepszej wersji tego co mają. To jak promocja w supermarkecie. Kupują dwa opakowania parówek w cenie jednej. I tylko nie widzą, że termin przydatności do spożycia kochanka jest mocno ograniczony.Z przymrużeniem oka
3739
<
#9 | Deleted_User dnia 11.11.2014 04:01
Mam takie przemyślenia, odnośnie zdrady i miłości.
Pytasz czy takie błyskawiczne przekierowanie uczuć jest możliwe?
A czy ona czuła do niego w ogóle miłość, czy było to tylko zauroczenie?
Miłość to jest wartość,która wzrasta w czasie, którą się buduje.

Kobieta z którą zdradził mój mąż, jest od nas dużo starsza. Jest gdzieś tak w wieku Twojej żony Sokratesie, stąd moje refleksje.

Kiedy czytałam, już po odkryciu zdrady, o czym ze sobą pisali, bardzo mocno uderzyło mnie to (i dało dużo do myślenia), że oni sobie sprzedawali złudzenia. Wykreowanych siebie w infantylnym majtkowym różu.

I chociaż do dzisiejszego dnia walczę z własnymi demonami ( bo ciągle zdarza mi się złapać na tym, że projektuje na nią całą złość , jaką czuje jeszcze czasem do zdrajcy) to gdy spojrzę z dystansu, to ja jej w sumie bardzo współczuje.

Babsko chciało widzieć w moim mężu Old Spicea. Rycerza na białym koniu, który porwie ją i wyrwie z jej tragicznego w sumie życia. Z jej okrutnej rzeczywistości z którą ona sobie nie radzi lub od której z wygody ucieka.

Czy ona go pokochała? Nie Uśmiech Ona pokochała wizerunek, który sobie stworzyła.
Czy on pokochał ją? Nie Uśmiech On założył różowe okulary i przez moment było mu beztrosko i fajnie, w tym różowiutkim, bezproblemowym, fikcyjnym świecie.
Stworzonym przez nich, na potrzebę oderwania się od trudów życia i dnia codziennego.

Nie twierdzę, że czysta miłość nie może się zdarzyć i w starszym wieku. Jednak wydaje mi się, że młodzi ludzie nie maja na sobie tego całego bagażu doświadczeń wynikających ze wspólnego życia. Nie mają potrzeby uciekania od czegoś co ich przerosło.

Podobnie jak nie noszą w sobie, potrzeby takiej ucieczki, ludzie samotni. Dają tym samym inne podwaliny, dla tego by zauroczenie mogło przerodzić się w czyste, głębsze uczucie jakim jest miłość.
3739
<
#10 | Deleted_User dnia 11.11.2014 11:14

Cytat

Dodał bym jednak najzwyklejszy w świecie strach przed konsekwencjami. Po co im motylki skoro pan mąż/partner zapewniał im jazdę na wysokich obrotach?


Kiedy jest walka o przetrwanie i ochrona przed szaleństwem włącza się inny strach- strach o siebie, o własne ja. Myślenie o zdradzie, konsekwencjach zdrady nie istnieje, bo działa się na innym trybie - trybie przetrwania.

Tak sobie myślałam o samym kochaniu- dlaczego wykluczamy możliwość zakochania się partnera w innej osobie . Dlaczego nazywamy to zauroczeniem, pójściem w tango ?Przecież sami kochaliśmy innych ludzi zanim poznaliśmy swoich mężów , żony. Dlaczego tylko sobie przypisujemy tą wielką miłość, to że ta prawdziwa to była ta nasza, męża i żony. Dlaczego wykluczamy tą możliwość miłości? Nie mówię tu o wszystkich osobach zdradzających ale na pewno istnieje grupa osób szczerze zakochanych - takich które odeszły , takich które zostały bo ich kochanek nie chciał albo były dzieci i teraz pielęgnujących w sobie obraz tamtej miłości.
3739
<
#11 | Deleted_User dnia 11.11.2014 14:31
Ktoś gdzieś pisał (przy okazji jakieś zdrady) na temat związków w których partnerzy trwają obok siebie, ale cierpią w związkach na samotność.
Niby są w związku, ale są samotni. Nie wiem jak to określić, ale chodzi mi o to, że trwają w sumie martwym układzie, zamiast budującego związku.

Lisbet ja to rozumiem tak, że każde zakochanie zaczyna się od zauroczenia i nie każde zauroczenie przekształca się w miłość.
Przynajmniej w moim rozumieniu, miłość to znacznie głębsze i szersze uczucie. I nie jest tożsama ze skokami hormonalnymi, klapkami na oczach i motylkami w brzuchu.

I w tym moim rozumieniu świata, jak najbardziej osoby, które były samotne w związku małżeńskim, mogą się wstępnie zauroczyć, a to zauroczenie może przekształcić się w miłość.

Szczególnie w sytuacji, kiedy boczniak/boczniaczka dadzą zdradzającemu szanse na wyrwanie się z tego kręgu samotności.

Czy też będą z siebie dawali więcej i lepiej / wsparcia, zrozumienia, akceptacji, uwagi itd, itp/ niż daje /dawał/ stały partner.

Ale całkiem możliwe, że czegoś nie widzę, bądź opacznie rozumiem. Mnóstwo jest tych odcieni w związkach.
10924
<
#12 | Mirmila dnia 11.11.2014 15:15
"związków w których partnerzy trwają obok siebie, ale cierpią w związkach na samotność."

Istnieje teoria, że każdy z nas nosi w sobie samotność przez całe życie. Nie ważne czy jest w szczęśliwym związku czy w "martwym".
3739
<
#13 | Deleted_User dnia 11.11.2014 21:22
betrayed40,
Wywalę kilka przykładów z forum (mam nadziej że dziewczyny się nie obrażą). Dlaczego nie zdradzała Mono, Lizbet czy Fenix? Ktoś powie wrodzone cechy charakteru, wychowanie. Możliwe. Dodał bym jednak najzwyklejszy w świecie strach przed konsekwencjami. Po co im motylki skoro pan mąż/partner zapewniał im jazdę na wysokich obrotach? Powtórzę po raz kolejny zdradza ten który w związku czuje się pewniej (nie mówię o poczuci wartości), ten który jest pewny miłości partnera. Ktoś stąpający po kruchym lodzie stąpa bardzo ostrożnie.

No cóż- przyznaję, że jest sporo racji w tym, co napisałeś, a przynajmniej w odniesieniu do mnie, szczególnie do mnie z tamtych czasów- dziś dzięki temu, że dostałam porządny wpi...er...dol od życia, a ściślej mówiąc od haremowego, to wiele spraw, ja sobie przewartościowałam. Kiedyś jednak byłam głupia, jak but i rzeczywiście uganiałam się za haremowym, który traktował mnie z buta, jak dziesiąty gatunek kobiety, a gdy np.poznałam spokojnego i poukładanego faceta (haremowy nie był moim mężem, gdy go poznałam byłam wdową samotnie wychowującą córkę), to w takiej znajomości z kolei ja pokazywałam, kto rządzi i potrafiłam być równie arogancka i równie podła, jak był dla mnie haremowy (przyznaję się do tego nawet bez bicia). Dla mnie bowiem spokojny i uczciwy facet nie był żadnym wyzwaniem- ja musiałam mieć silniejsze bodźce. A skoro tak, to miałam, rzecz jasna, jazdę bez trzymanki. To czysta głupota, za którą płacę do dziś, ale niektóre osoby dzięki temu, że przeżyłam to, co przeżyłam mogą skorzystać na moim doświadczeniu np. na tym portalu.
Od dawna uważam, że w związku rządzi ten, któremu zależy mniej- taka jest po prostu psychika ludzka, a jeśli dodatkowo podbudowana jest ona głupotą, próżnością, wielkim mniemaniem o sobie, brakiem doświadczenia i krótkowzrocznością, to niestety człowiek robi takie debilizmy, że potem, z perspektywy czasu, gdy nabierze już mądrości, aż wierzyć w to wszystko nie chce i zwiesza łeb ze wstydu.
Sokrates, Twoja żona zobaczyła w Tobie fajnego, zadbanego faceta i skoro sprawa z boczniakiem ujrzała światło dzienne, a Twoja żona nagle stanęła oko w oko z realnym zagrożeniem, iż wyląduje z boczniakiem i matko święta, co teraz będzie, to ona bardzo szybko przewartościowała sobie w głowie pewne rzeczy i wydaje mi się, że dlatego w jednej chwili zwróciła się w Twoją stronę. Pytasz czy to możliwe- ja uważam, że jest to możliwe i skoro sprawdzisz sobie, że ona naprawdę nie spotyka się z boczniakiem, to chyba rzeczywiście będziesz mógł uwierzyć w jej nowe uczucie do Ciebie.
Pytanie tylko do Ciebie- czy Ty dalej będziesz chciał być z kobietą, która zdradzała Cię przez trzy lata. Będziesz musiał mieć naprawdę dobre powody do pozostania w tym związku.
9850
<
#14 | lagos dnia 12.11.2014 16:04
B40

Cytat

Gdy widzą swoją głupotę, gdy widzą co spieprzyli, gdy spadną różowe okularki. Gdy porównując nas z doopcingerami najchętniej do tego by nie wracały bo najzwyczajniej im wstyd.


Oj to nie tak B40. Jasne dosyć szybko kobieta, która zdradziła ocenia sytuacje i zdaje sobie sprawę, ze logistycznie zmiana partnera to sprawa zawiła, a jesli do tego są dzieci i to czesto z jednej i drugiej strony to juz w ogóe masakara. To budzi strach i naturalną chęć nie robienia sobie problemów, o czym pisałeś. Nie oznacza to jednak, że nagle dostrzegają jacy my jestesmy fajni, a oni bee. Bo niby dlaczego? Z nimi kojarzy sie tylko to co fajne zauroczenie, czułosci, zrozumienie, dowartościowanie, a znami? Szkoda gadać, chyba kazdy facet doświadczył tego jaki to jest niedobry i wszystko to jego wina. Oczywiście strach przed rozpadem związku doprowadza do zmiany strategii, nagle jednak odzyskujemy wzgledy, a tamten to totalna pomyłka. Ale to tylko słowa na potrzebe chwili, w rzeczywistości słowa to jedno a mysli i pragnienia to drugie. Nagle przerwany przez wykrycie romans nie powoduje odwrócenia uczuć, ale przejscie w stan utajony, jako niespełniona miłość i tak moze trwać wiele lat, chyba że odczuje na własnej doopie intencje kochanka. Niestety nawet to nie gwrantuje, ze przejzy na oczy, kobiety lubią, nawet w sposób karkołomny tłumaczyć sobie zachowania kochanków, jasno świadczące że to nie wielka miłość a zwykły sport. Chodzi też o usprawiedliwienie przed sama sobą, ze nie było się zwykłą qurewną, a jedynie zakochaną, zagubioną kobietą. Świadomość tego co naprawdę sie wydarzyło przychodzi z czasem, lub nie przychodzi wcale, dlatego pewnie nierzadko się zdarza, ze kochanek znowu pojawia sie na horyzoncie i nawet po latach jest powtórka z rozrywki.
Dlatego nie wierzę w zadne ultimatum i stawianie warunków, bo to tylko powierzchownie załatwia sprawę. Zawsze lepsze bedzie rozstanie, chocby czasowe, tak by obie strony miały szanse bez przymusu okreslić, czego naprawdę chcą.
Sokrates, Twoja zona nagle okazuje Ci uczucia, a przez trzy lata kazdego dnia Cię oszukiwała. Cierpiała wtedy, czuła wyrzuty sumienia cały czas? Oczywiście, ze nie. Oszukiwanie Ciebie stało sie codziennością, weszło jej w krew i nie stanowi to juz dla niej żadnego problemu, jak być może kiedyś na początku. Pomyśl więc, czy cięzko byłoby jej teraz udawać uczucia do Ciebie?
11463
<
#15 | BETKAA dnia 14.11.2014 23:04
...Każda zdrada to odebranie swojemu partnerowi jego poczucia własnej wartości ....nagle stajesz się nikim...Dlatego uważam ,że tacy ludzie jak Twoja żona powinni dostać nauczkę ....Z przymrużeniem oka
11773
<
#16 | sokrates dnia 15.11.2014 19:56
Witam

Bardzo dziękuję za ciekawe komentarze, uważam że ten portal jest bardzo ważny, zamiast gdzieś w zaułkach wykrzykiwać rozpacz, nieść na zmęczonych ramionach ból, przełykać żrącą krtań gorycz, mamy sposobność skonfrontowania tego piekielnego problemu tu na forum. Lakoniczne stwierdzenie, że mleko się rozlało to stanowczo za mało. W kilku komentarzach padło pytanie o więcej szczegółów tego romansiku, zatem pozwólcie opiszę precyzyjniej całą "akcję". Otóż, dwa tygodnie temu przyjechałem z delegacji /żona była u mnie wcześniej jakieś dwa tygodnie, otrzymywałem od niej sms z podziękowaniem za cudowny wekend/, było bardzo miło, zjedliśmy wspólnie obiad, zakupy itd. Wieczorem, siedziała przy komputerze coś robiła, odeszła od kompa, usiadłem chcąc sprawdzić swoją, okazało się, że nie zamknęła swojej poczty, także /czego nigdy nie robiłem/ wszedłem i pogmerałem troszkę, no i znalazłem bardzo słodkich kilka meili, zagotowałem się poprosiłem żonę do pokoju i bez żadnych zbędnych pytań pytam co to jest i czy mnie zdradziła. Miała pewne opory banalnie się tłumacząc, w końcu widziałem jej potworny strach, przyznała się do zdrady. Przez 50 lat byłem w różnych nawet ekstremalnych warunkach, szybownictwo, nurkowanie, skoki gdzie jest moc adrenaliny to co usłyszałem było jak uderzenie pocisku w serce!! Po odkryciu prawdy uspokoiłem się, chodż to uspokojenie trwało kilka dni, zacząłem pytać o szczegóły, widząc jak bardzo się gubi, boi /nie miałem najmniejszej ani ochoty ani potrzeby jej bicia czy czegoś podobnego, nigdy tego nie robiłem/ w pierwszej wersji przyznała się do kilku miesięcy w 2012, oraz kilku schadzek, skończyło się na prawie trzech latach. Nie mogłem spać całą noc tę jak i następną, wylądowałem w szpitalu tak paskudnie zadziałał na mnie stres. Oczywiście od momentu odkrycia, widziałem w żonie również ogromne cierpienie, bardzo interesowała się moim stanem zdrowia, w ogóle tym co się ze mną dzieje. Co dalej wściekły, powiedziałem o tym, że składam wniosek rozwodowy, policzyłem ile kasy potrzebuje na utrzymanie domu i mówię żegnaj!!. Reakcja była z jej strony bardzo ale to bardzo emocjonalna, płacząc prosiła o szansę mimo tej sytuacji, że ten kubeł wody pokazał jej na kim faktycznie jej zależy, stwierdzając jak wspaniałym jestem człowiekiem. znam żonę i widziałem i czułem szczerość w tym co mówiła. Oczywiście nie padłem jej w ramiona, nie mniej zacząłem troszeczkę uspokojony myśleć. Oceniając to w sposób przewidziany przez naszą subkulturę, dała d...py zatem ktoś wziął koniec. Zacząłem grzebać w przeszłości, nie łajdaczyłem się nie mniej uzmysłowiłem sobie /wyciągnąłem namiary na Leonsia i miałem z nim spotkanie? o tym póżniej/ jak bardzo byłem obok niej, jak bardzo nie okazywałem miłości, czyniąc jej życie smutnym, inaczej nie powodując szczególnego zadowolenia. Dlatego splot okoliczności sprawił, że poznała pana miłego umiejącego nadstawić ucha, na problemy pani wieku średniego, w oparciu o tę "cudowną" umiejętność interpretowania problemów tego świata wylądowali w betach. Teraz, inna biometryka, innym elektromagnetyzm, trochę chemii, no i pozamiatane romans gotowy. Pan ładny wykonywał czułe telefony, w odpowiednim momencie wpływając sprytnie na kruchą konsystencję psychiki kobiety no i czerpał garściami. Nie dziwi pojawienie się mięty i klasyk gotowy. Teraz pytanie ewidentnie działała świadomie ale na ile? czy pojawił się syndrom zauroczenia, a kawałek uczucia wykreował ten słodki niedostępny świat /teraz okazał się wielkim g....nem, pan piękny zwykłym kmiotem, cała sytuacja była odskocznią/ pan piękny żonaty dzieciaty, także trwały związek nie wchodził w rachubę. Z oceny żony wyglądało to tak miał ją w momencie , kiedy tego chciał. Jakie działały mechanizmy? że do niego lazła? wszak nie był jakimś kogutem, co ją powstrzymywało przed zerwaniem, mimo kilku prób z jej strony? Z jej relacji dawał jej ogromny spokój, czułość /tak jak by mi tego brakowało/ czy to mogło być powodem rozkoszy jaką otrzymywała, do której się przyznała. Czy zamknięcie się na mnie, chłód i oziębłość były tylko argumentami tłumaczącymi spotykanie się z nim? Pytań jest masa. Jak wspomniałem spotkałem się z panem pięknym a jakże, chciałem go obić coby sobie ulżyć, ale szybko się powstrzymałem widząc lichego i z postury i urody gościa. Oczywiście nakarmił mnie stekiem kłamstw /które póżniej często korygował pisząc do mnie/ na szczęście klient nie był typem maczo dość inteligentny, pomyślałem jakież to dla mnie zagrożenie nie mniej stało się. Starając się zrozumieć wszystkie aspekty sprawy i podejść sprawiedliwie do tematu, nie złożyłem papierów rozwodowych a staram się zrozumieć mechanizmy mojego wcześniej i jej obecnego postępowania. Jest to oczywiście cholernie trudne, gdyż cały czas w głowie miotają się przeklęte wyobrażenia, wizje itp. Kocham tę kobietę, staram się ją zrozumieć nawet bardzo, nie mniej w konfrontacją z tym co zrobiła jest to cholernie trudne. ale dam jej pewną szansę, będę przyglądał się jej postępowaniu wie, że odejście nie będzie dla mnie problemem /nawet tłumaczyłem jej że dla mnie byłaby to korzystniejsza opcja/ chcę zobaczyć barwę jakość i siłę tego odkrytego na nowo uczucia do mnie, będzie k....wsko ciężko ale spróbuję.

pozdrawiam
sokrates
3739
<
#17 | Deleted_User dnia 15.11.2014 22:51
Ciężka sprawa- nie wiadomo od czego zacząć.
No cóż-- może więc zacznę od tego, że zakładamy optymistyczną opcję i uznajemy za pewnik, że ta zdrada była pierwszą i jedyną, do tej pory. Jeśli pod tym względem mamy pewność, a chcę wierzyć, że tak, to ja uważam, że w Waszym akurat przypadku zdrada żony nie przyczyni się do rozwalenia Waszego małżeństwa, jeśli faktycznie Ty podejmiesz decyzję, że jednak zostajesz z tą kobietą.
Gdyby okazało się jednak, że gachów było więcej, to ja pierwsza zachęcałabym Cię do zawinięcia się z tego związku, raz na zawsze.
Wróćmy jednak do opcji, ze to był jeden, jedyny raz.
Fatalnie, że zdrada trwała aż trzy lata. W takim przypadku można śmiało stwierdzić, że Twojej żonie nie chodziło tylko o seks, lecz że w grę wchodziły też uczucia, a co za tym idzie- te uczucia do boczniaka dalej są w jej sercu, chociaż bez wątpienia ona i na Ciebie spojrzała teraz całkiem innym okiem, bardziej łaskawym.
Napisałeś, że boczniak jest zonaty i dzieciaty- może więc jest to zwykły łajdus, który właśnie w ten sposób funkcjonuje, że co jakiś czas miesza we łbie jakiejś kobiecie i czyni sobie z niej kochanicę na gwizdnięcie. Z jednej strony dom, rodzina, zona, poukładany świat, a z drugiej strony bujne zycie "towarzyskie" z różnymi kobitkami. Jeśli tak by to wyglądało, to rzeczywiście mozna przyjąć za pewnik fakt, iż Twoja zona została zwyczajnie zbałamucona przez wprawionego w tych gierkach lowelasa. Są tacy i potrafią działać bardzo skutecznie. Ten facet nie wygląda na jurnego bysiorka, ale mógł wziąć Twoją zonę na inne plewy np. objawić się jej, jako dobroduszny i rozumiejący ją dobry wujaszek, co to pogłaszcze strapiona biedną kobietkę po łepetynce (chociaz sam funduje żonie bagno na ziemi, to jednak potrafi on dostrzec nieszczęście i niedolę innej zagubionej i nieszczęśliwej nieboraczki). Pan jest dosć inteligentny- to wielki wabik działający na niektóre kobiety(na mnie by podziałał, bo ja lubię inteligentnych mężczyzn), więc idealny kompan do rozmów na rózne tematy. Przy takim adoratorze mozna rozkoszować się każda chwilą, bo taki wszystko łapie w lot, wystarczą dwa słowa albo i jedno, a on już wie o co chodzi- kobieta nie ma wrażenia, że jest jedynie mięchem do przelecenia, lecz wierzy w to, że dany chłop dostrzega w niej także jej intelekt, jej wielką wrażliwość, wiedzę i zyciową mądrość. Wiem, że brzmi to komicznie zważywszy na kontekst sytuacji, ale inteligentny meżczyzna jest o wiele bardziej niebezpieczny od napakowanego macho- zapewniam Cię. Twoja żona mogła więc poczuć się przy tym drobnym cieleśnie ale za to z wielkim intelektem adoratorze, jak prawdziwa boginka lesna. Tak się zachwyciła tym cudem, że nawet nie zauważyła, jak minęły radosne trzy lata i przeoczyła nawet fakt, że facet ma żonę, jakiś zobowiązania wobec kogoś i że tak naprawdę jest zwykłym oszustem, który tak naprawdę nie miał jej nic do zaoferowania, że było tak od samego początku.
Ja myślę, że Twoja żona straciła poczucie rzeczywistości, bo tak zachwyciła się swoim stanem emocjonalnym i psychicznym, jakiego doznawała w tej znajomości, że przestała racjonalnie myśleć.
Z tego letargu Ty jednak ją obudziłeś- wylądowałeś w szpitalu, a ona patrzyła na Twoje cierpienie i bała się, że przyczyni się do prawdziwego nieszczęścia. Powiedziałeś jej też, że możesz się z nią rozwieść, skoro sprawa tak wygląda, że dla Ciebie może tak byłoby nawet lepiej.
Co z tego więc wynika?
nie chcę za bardzo fantazjować, ale wydaje mi się, że mocny wstrząs, jakiego Ty jej dostarczyłeś mógł rzeczywiście przeważyć nad egzaltacją spowodowaną radosnym romansem. No nie wiem, jak wytłumaczyć Ci o mi teraz chodzi- to może tak. Czasem człowiek dostaje czkawki, prawda? Za cholerę nie może odczepić się od człowieka to dziadostwo, jednak wystarczy, że czegoś się przestraszymy (pomijam oczywiście inne wypróbowane sposoby na czkawkę) i czkawka mija, jakby przyćmiona innym intensywnym doznaniem. Tak chyba było właśnie w przypadku Twojej żony- jej romans zaczął się kiedyś tam, czas tak sobie powolutku płynął, nic się nie działo, Ty żyłeś sobie w błogiej nieświadomości, a ona tak sie spotykała i spotykała, jakiś fiut gwizdnął na nią, to leciała, potem wracała do domu i tak do następnego razu- ustalił się w jej głowie jakiś porządek, że tak właściwie ma być. Ona pewnie nie zabiegała o to, by gach rozwiódł się z żoną, bo może chłop wyprał jej mózg i ona bała się żądać czegokolwiek dla siebie w obawie, że wyjdzie na prowincjuszkę (a wolała jawić się jako wolna i obyta kobitka, a nie stara ciotka, co to zaraz będzie ględzić o małżeństwie) i cała ta ich wzniosła znajomość trwałaby i trwała, nie wiadomo, jak długo jeszcze- może do usranej śmierci albo do czasu, gdy gach poznałaby inną.
Ty powiedziałeś basta i ona nagle znalazła się w realnym świecie. Może więc czuć ta kobieta chwilową albo bardziej stałą ekspiację.
Ja tak to widzę, ale może się mylę.
6755
<
#18 | Yorik dnia 16.11.2014 07:29
Sokrates,

Cytat

Przez 50 lat byłem w różnych nawet ekstremalnych warunkach, szybownictwo, nurkowanie, skoki gdzie jest moc adrenaliny to co usłyszałem było jak uderzenie pocisku w serce!!

Cytat

odejście nie będzie dla mnie problemem /nawet tłumaczyłem jej że dla mnie byłaby to korzystniejsza opcja/ chcę zobaczyć barwę jakość i siłę tego odkrytego na nowo uczucia do mnie, będzie k....wsko ciężko ale spróbuję.


Teraz dopiero tak naprawdę mierzysz się sam ze sobą.
Pewnie już wiesz, że masz klasykę niesamowitą.

To co Cię teraz boli, te pytania które Cię nurtują z czasem przestaną mieć znaczenie. Odpowiedzi nie są trudne. Już i tak dużo wiesz. Myślę, że jesteś w stanie zrozumieć i zaakceptować to co Cię spotkało, ale długa droga przed Tobą;

Mirmila,

Cytat

Istnieje teoria, że każdy z nas nosi w sobie samotność przez całe życie. Nie ważne czy jest w szczęśliwym związku czy w "martwym".

Rodzimy się samotni, żyjemy w samotności i w niej umieramy. Całe życie szukamy emocji, by stwarzać chwilowe iluzje, że nie jesteśmy samotni. Dlatego szukamy bliskości, miłości i przyjaźni, nawet gdy cena tego jest bardzo wysoka.

Lisbet,

Cytat

Tak sobie myślałam o samym kochaniu- dlaczego wykluczamy możliwość zakochania się partnera w innej osobie . Dlaczego nazywamy to zauroczeniem, pójściem w tango ?Przecież sami kochaliśmy innych ludzi zanim poznaliśmy swoich mężów , żony. Dlaczego tylko sobie przypisujemy tą wielką miłość, to że ta prawdziwa to była ta nasza, męża i żony. Dlaczego wykluczamy tą możliwość miłości?

Z pobudek czysto egoistycznych, aby zachować sobie tą swoją wyjątkowość, mimo, że to zupełnie bez sensu.
Większość uważa się za tak wyjątkowych i wspaniałych, że wyklucza możliwość przeżywania tej bliskości z kimś innym. A nawet jeśli to możliwe, to nie w takim stopniu jak z nimi.
Dlaczego? bo na tym opierają swoją wartość i dobre samopoczucie.
Fajnie być dla kogoś wyjątkowym i tak zawsze jest, gdy powstaje bliskość. Nie wiem czy można ją porównywać i rozpamiętywać, bo ma tysiące barw, a i tak zawsze najbardziej liczy się jaka i do kogo jest teraz, będzie w przyszłości i jakie będzie miała konsekwencje;

Jeśli ktoś inwestuje siebie, oczekuje wyłączności zysku z inwestycji. Im więcej zainwestujemy, tym ciężej znieść, że nawet zwrotu nie będzie. To naturalne.
A u Sokratesa , mimo wszystko zysk może być duży, musi go tylko dostrzec, nie ograniczając się tylko do swojej urażonej dumy;
3739
<
#19 | Deleted_User dnia 16.11.2014 09:27

Cytat

Jakie działały mechanizmy?

Sokratesie każda zdrada jest inna i różne są osoby w nią uwikłane. Do tego dochodzi jeszcze splot zdarzeń i wypadków, który w każdym przypadku inaczej wygląda.

Jeśli chcesz bliżej poznać, jak wyglądała sytuacja w przypadku Twojej rodziny, skorzystaj z żoną jak najszybciej z pomocy dobrego psychoterapeuty. Teraz póki sprawa jest świeża masz większą możliwość namówienia ją na takie wizyty.

Polecam Ci taką terapię szczególnie gorąco, jeśli Twoja żona z jakiegoś powodu potrzebuje takiego dowartościowywania się na boku.
Znajdziesz też proste i jasne odpowiedzi na swoje pytania i pod okiem specjalisty będziesz miał możliwość spojrzeć szerzej i obiektywniej na to co się wydarzyło.

Dobry wysokiej klasy specjalista ( wybierz takiego który cieszy się bardzo dobrą opinią, podzwoń po kilku przychodniach, po kilku psychologach prywatnych i wypytaj kogo mogą polecić, kto specjalizuje się w terapii małżeńskiej) pomoże Ci poznać rządzące nami i zdradą mechanizmy. Wybierz takiego, który budzi Twoje zaufanie, w którego obecności będziesz czuł się swobodnie, któremu będziesz czuł, że możesz zaufać.

Podam Ci banalny przykład. W przypadku mojego małżeństwa w znaczący sposób na zdradę mojego męża wpłynęło (oczywiście oprócz kilku innych przyczyn) jego zaniżone poczucie własnej wartości. I przykładowo sytuacja która mnie zaskoczyła w trakcie terapii. Okazało się, że głupie dogaduszki szwagra mojego męża (które mnie również drażniły, ale nie przykładałam do nich aż takiej wagi, aby je definitywnie przerwać) przez bardzo długi czas (jeszcze przed zdradą) podkopywały poczucie własnej wartości u mojego męża. Ja w ogóle nie zauważałam (przed zdradą) tego jak bardzo mój mąż potrzebował wsparcia i podbudowania jego wartości w tamtym okresie. Co więcej, ja mu w tamtym czasie potrafiłam czasem głupio dociąć, ot siłą rozpędu.
Dzisiaj, odkąd odcięliśmy od naszego świata toksycznego szwagra, widzę gołym okiem jak bardzo poprawiło się samopoczucie mojego męża i jego wiara we własne siły. Prężniej działa, z większym rozmachem i...odnosi sukcesy Uśmiech

I mogłabym tutaj jeszcze wymienić kilka innych rzeczy, które mnie zaskoczyły w trakcie terapii, a na która spojrzenie trzeźwym okiem, uzmysłowiły mi jak wiele błędów ja sama popełniłam poprzez fakt bycia nieuważną. Czy też przez nieświadomość działania pewnych niewłaściwych mechanizmów w naszym związku. Zmiana których (na zdrowe) przyczyniała się wręcz do polepszenia naszych relacji. Rozumiemy się głębiej i oboje wyłapujemy teraz drobne niuanse, na które wcześniej nie zwracaliśmy uwagi. Żyjemy teraz uważniej.

I paradoksalnie (jeszcze kilka miesięcy temu nie wierzyłam, że to powiem, wręcz ogarniał mnie histeryczny śmiech, kiedy dowiadywałam się, że jest to możliwe) ta cała zdrada bardzo wiele mnie nauczyła , bardzo dużo mi dała, bardzo mnie ( o zdrozo Uśmiech ) wzbogaciła.

Komentarz doklejony:
(o zgrozo Uśmiech Uśmiech *- sorry literówka

Komentarz doklejony:
Po części ze zdradą jest podobnie jak z nurkowaniem z partnerem na dużej głębokości.

Jeśli nagle zdarza się wypadek (czy to siada reduktor, zacina się aparat tlenowy i brakuje któremuś z Was powietrza, czy na wskutek różnych innych przyczyn jeden z partnerów traci świadomość) wtedy dopiero sprawdzacie się. Dopiero w obliczu tych zdarzeń.

Czasem strach i lęk może być tak silny, że któreś z pary (w obliczu poczucia własnego, realnego zagrożenia) dostaje szczękościsku i nie jest w stanie przełożyć ustnika, a tym samy uratować partnera.
3739
<
#20 | Deleted_User dnia 16.11.2014 10:52
Amor napisała:

Cytat

Po części ze zdradą jest podobnie jak z nurkowaniem z partnerem na dużej głębokości.

Jeśli nagle zdarza się wypadek (czy to siada reduktor, zacina się aparat tlenowy i brakuje któremuś z Was powietrza, czy na wskutek różnych innych przyczyn jeden z partnerów traci świadomość) wtedy dopiero sprawdzacie się. Dopiero w obliczu tych zdarzeń.

Czasem strach i lęk może być tak silny, że któreś z pary (w obliczu poczucia własnego, realnego zagrożenia) dostaje szczękościsku i nie jest w stanie przełożyć ustnika, a tym samy uratować partnera.



Może być i tak, że partner jeszcze wyrwie Ci ustnik z buzi i dołoży kopa , co byś szybciej na dno poszedł...Fajne
3739
<
#21 | Deleted_User dnia 16.11.2014 11:50
Amor, nie obraź się, ale jak się czyta to, co Ty wypisujesz, to na milę widać, że chodzisz na terapię i że tam skutecznie pierze się Tobie mózg. Ja juz wyczytałam, że winnym zdrady Twojego męża jest toksyczny szwagier (zawsze musi znaleźć się chłopiec do bicia- nie wiem, co wspólnego z kroczem kochanki Twojego męża miałby mieć Twój szwagier- to aż tak obniżał on poczucie wartości Twojego męża, że on aż z tego wszystkiego znalazł sobie starszą koleżankę- no cóż), a Tobie uświadomione na tej terapii, że też przyczyniłaś się do zdrady męża. Zrobiono to tak skutecznie, że dzisiaj jesteś wielką piewczynią idei ratowania zagubionych misiów i wielką ich ratowniczką. Daj spokój dziewczyno, bo bujasz w obłokach, zamiast chodzić twardo po ziemi.
3739
<
#22 | Deleted_User dnia 16.11.2014 12:16
Ja bym na takiej terapii z takim terapeuta nie wytrzymała i zadała bym kilka pytan .... A już temat nurkowania hehe i te porównania.... Była by dyskusja Szeroki uśmiech
3739
<
#23 | Deleted_User dnia 16.11.2014 12:35

Cytat

Amor, nie obraź się, ale jak się czyta to, co Ty wypisujesz, to na milę widać, że chodzisz na terapię i że tam skutecznie pierze się Tobie mózg. Ja juz wyczytałam, że winnym zdrady Twojego męża jest toksyczny szwagier (zawsze musi znaleźć się chłopiec do bicia- nie wiem, co wspólnego z kroczem kochanki Twojego męża miałby mieć Twój szwagier- to aż tak obniżał on poczucie wartości Twojego męża, że on aż z tego wszystkiego znalazł sobie starszą koleżankę- no cóż), a Tobie uświadomione na tej terapii, że też przyczyniłaś się do zdrady męża. Zrobiono to tak skutecznie, że dzisiaj jesteś wielką piewczynią idei ratowania zagubionych misiów i wielką ich ratowniczką. Daj spokój dziewczyno, bo bujasz w obłokach, zamiast chodzić twardo po ziemi.

Mylisz się Mono Uśmiech
Dobry terapeuta nikomu mózgu nie pierze.NIE NARZUCA SWOICH EMOCJI i pomysłów na rozwiązania, a pomaga wsłuchać się danej osobie we WŁASNE.

Błędnie interpretujesz.Szwagier nie jest winny i odpowiedzialny za zdradę mojego męża. A ja jestem daleka od wysuwania takich wniosków i obarczania winą za zdradę osoby trzecie.
Za zdradę odpowiedzialny jest tylko i wyłącznie zdradzający, bo to on dokonał takiego wyboru.

Na zdradę mojego męża miał wpływ szereg RÓŻNYCH czynników, łącznie z jego doświadczeniami, które wyniósł z dzieciństwa, czy hormonami.

Czy Ci się podoba ta prawda Mono, czy nie, nasze zachowanie również ma wpływ na zdradzającego i mającą miejsce zdradę.
Ja nie jestem odpowiedzialna za zdradę mojego męża. Jestem odpowiedzialna za to, że nie byłam dość uważna i nie wsłuchiwałam się w jego potrzeby. A to zasadnicza różnica.

Manipulujesz przypinając mi łatkę piewczyni ratowania zagubionych Misiów. Ja zwyczajnie gardziłabym sobą, gdybym była tak wpatrzona w czubek własnego nosa, własnych emocji i swoich prawd, jako jedynych niezmiennych, wartościowych i jedynie słusznych.

KAŻDY popełnia błędy.Dokopywanie tym którzy je popełnili , poza tym, że pomaga nam odreagować emocje niczemu dobremu nie służy, niczego wartościowego nie buduje.

Komentarz doklejony:

Cytat

Może być i tak, że partner jeszcze wyrwie Ci ustnik z buzi i dołoży kopa , co byś szybciej na dno poszedł

może być i tak jak mówisz, ze ktoś ze strachu wyrwie Ci ustnik i dołoży kopa, ale jeśli wyrwał go ze strachu ( a nie rozmyślnie), to nie dlatego aby Ciebie na dno posłać, tylko po to aby samemu się uratować
3739
<
#24 | Deleted_User dnia 16.11.2014 12:53
Amor, ratowanie własnej skóry poprzez zdradę i to kosztem partnera czy to ze strachu czy z premedytacją to masakra zaufania. Zejście z taka osoba ponownie pod wodę....
3739
<
#25 | Deleted_User dnia 16.11.2014 12:55
Podam Ci banalny przykład. W przypadku mojego małżeństwa w znaczący sposób na zdradę mojego męża wpłynęło (oczywiście oprócz kilku innych przyczyn) jego zaniżone poczucie własnej wartości. I przykładowo sytuacja która mnie zaskoczyła w trakcie terapii. Okazało się, że głupie dogaduszki szwagra mojego męża (które mnie również drażniły, ale nie przykładałam do nich aż takiej wagi, aby je definitywnie przerwać) przez bardzo długi czas (jeszcze przed zdradą) podkopywały poczucie własnej wartości u mojego męża. Ja w ogóle nie zauważałam (przed zdradą) tego jak bardzo mój mąż potrzebował wsparcia i podbudowania jego wartości w tamtym okresie. Co więcej, ja mu w tamtym czasie potrafiłam czasem głupio dociąć, ot siłą rozpędu.
Dzisiaj, odkąd odcięliśmy od naszego świata toksycznego szwagra, widzę gołym okiem jak bardzo poprawiło się samopoczucie mojego męża i jego wiara we własne siły. Prężniej działa, z większym rozmachem i...odnosi sukcesy

Amorku kochany, a to kto napisał?
A co do terapii? Wszystko zależy od tego, czego się dla siebie szuka i jakich efektów człowiek oczekuje.
Można wybrać terapeutę, który specjalizuje się w ratowaniu osoby zdradzonej i na niej się koncentruje, a o interesy kogoś kto zdradza dba średnio.
Można pójść do terapeuty, który będzie zajmował się ratowaniem małżeństw- taki terapeuta zawsze znajdzie winnego zdrady partnera (w Twoim przypadku winnym był szwagier, po części Ty i w jakimś stopniu także Twój maż- ja chcę Ci też przypomnieć, że w innym wątku obwiniałaś o zdradę starą i smierdzącą kochankę, która jako prawie 50-letnie pudło nie ma, Twoim zdaniem, szansy na znalezienie miłości i dlatego przyczepiła się do Twojego meża)i na niego przerzuci odpowiedzialność.
Terapia jest dobrą sprawą, bo tam uczą ludzi, jak mają komunikować się nawzajem, jak rozwiązywać problemyi td., jeśli jednak na terapii wskazuje się trzecie osoby, jako winne zdrady, to sorry, ale taka terapia, to jedno wielkie nieporozumienie.
Amor i żeby była jasność- mnie jest obojętne to czy Ty dalej będziesz tkwiła w swoim małżeństwie, czy nie i które oraz jakie dno waszych problemów ujrzy światło dzienne, ponieważ ja na Twojej decyzji w żaden sposób nie stracę. Tylko Ty stracisz albo i zyskasz (któż to wie?)- na mnie wasza sprawa się nie odbije.
3739
<
#26 | Deleted_User dnia 16.11.2014 13:16
Może by tak założyć wątek o waszych doświadczeniach na forum? Z przymrużeniem oka
3739
<
#27 | Deleted_User dnia 16.11.2014 13:38
Dalej manipulujesz Mono Uśmiech

Na kochankę mojego męża projektowałam złość, którą czułam do niego za zdradę i tym też pisałam, czego Ty udajesz, że nie zauważasz na potrzeby swojej taniej manipulacji Uśmiech

Jeśli Ty uważasz, że nie jesteś współodpowiedzialna za kryzys w związku, który poprzedza każdą zdradę, to gratuluje Ci dobrego samopoczucia. Współczuje ślepoty.

Piszesz:

Cytat

Można pójść do terapeuty, który będzie zajmował się ratowaniem małżeństw- taki terapeuta zawsze znajdzie winnego zdrady partnera (...) i na niego przerzuci odpowiedzialność

i widzisz Mono, wymieniłaś problem, z którym cała rzesza psychoterapeutów nie ma nic, a nic wspólnego. Praca terapeutów nie polega na poszukiwaniu WINNYCH i przerzucaniu odpowiedzialności Uśmiech Nie oni mają z tym problem Uśmiech))

Cytat

mnie jest obojętne to czy Ty dalej będziesz tkwiła w swoim małżeństwie, czy nie

Mono Ty nie masz NIC do mojej decyzji. Jest MOJA.

Cytat

ponieważ ja na Twojej decyzji w żaden sposób nie stracę

ja też nie stracę Uśmiech
i jakiekolwiek twoje sianie we mnie wątpliwości i sugerowanie, że cokolwiek mogłabym stracić jest w kontekście tej całej sytuacji ... tanie

Komentarz doklejony:

Cytat

Amor, ratowanie własnej skóry poprzez zdradę i to kosztem partnera czy to ze strachu czy z premedytacją to masakra zaufania. Zejście z taka osoba ponownie pod wodę....

Zgadza się za każdą zdradą stoi zabicie zaufania.

U podstaw strachu leży słabość, u podstaw premedytacji czyste zło, cwaniactwo.

Najtrudniej ponownie zaufać samemu sobie. Zaufać samemu sobie, że nie popełni się ponownie tego samego błędu i nie obstawi jako partnera "słabego konia".
Nie odzyskasz zaufania do drugiej osoby, jeśli wpierw nie odzyskasz go w stosunku do siebie.
Jeśli masz świadomość, gdzie tkwią Twoje słabe punkty i gdzie tkwią słabe punkty partnera, wtedy dopiero masz szanse na zbudowanie zaufania na zdrowych podstawach, zamiast życzeniowych oczekiwań, czy iluzji.
3739
<
#28 | Deleted_User dnia 16.11.2014 14:10
Praca nad sobą aby zrozumieć siebie i zmienić pewne cechy charakteru jest jak najbardziej ok. Natomiast świadomość słabości partnera nie jest pewnikiem odzyskania zaufania. Jest to już kwestia samoświadomości partnera i wyłącznie jego praca nas sobą. Nikt partnera nie będzie prowadził za raczke i pokazywał paluszkiem gdzie są jego słabości. Albo on weźmie za nie odpowiedzialnosc albo nic z tego nie będzie.
A zaufanie to ogromny dar, dopuszczenie do tajemnic i bolaczek bez obawy wysmiania.
3739
<
#29 | Deleted_User dnia 16.11.2014 14:24
Amor, Twoje argumenty aż szeleszczą papierem, a zwykłej życiowej roztropności niestety im brakuje. Naczytałaś się i nasłuchałaś wielce uczonych wywodów i zamiast patrzeć na rzecz życiowo, Ty roztklimiasz motywacje swojego męża i prostą sprawę rozwalasz na czynniki pierwsze. A rzecz jest prosta jak konstrukcja cepa- facetowi spodobała się inna baba i chociaż Tobie ona śmierdziała, to jemu ona jednak zapachniała feromonami i dlatego zdjął portki, by ją przelecieć. Tak ten facet po prostu chciał zrobić w tamtej chwili, a skoro miał do tego przyzwolenie tamtej kobiety, to skorzystał z okazji i tyle. Ty natomiast latasz teraz po terapiach, bijesz pianę i za chwilę będziesz chodziła, jak nawiedzona na punkcie zwykłej czynności fizjologicznej oraz prostej potrzeby, którą faceci mają o różnych porach dnia i nocy. Przecież wiadomo, jak jest- facetowi staje na dobę wiele razy, czasem złapie go w aucie, czasem w kinie, innym razem przyprze go do muru na zakupach w sklepie- no matko święta- a cóż to za wielkie wydarzenie dziejowe? Normalna sprawa- Twojego męża przyparło akurat w momencie, gdy pod ręką miał chętną na niego i cóż- on skorzystał i ja zapeniam Cię, że Twoja osoba w danym momencie, gdy on się ochoczo bzykał jemu w niczym nie przeszkadzała, on nawet o szwagrze wtedy nie myślał.
Dopisujesz jakieś wielkie ideologie do zwykłej i starej, jak świat sprawy.
Rzecz jest prosta- albo zdecydowałaś dalej żyć w takim facetem, albo nie i w związku z tym odchodzisz w swoje strony.
Ty natomiast cofasz się do króla Ćwieczka i od rana do nocy analizujesz dlaczego zostałaś zdradzona.
Ja nie manipuluję, bo nie mam w tym żadnego interesu- robiłabym to jednak, gdybym widziała w czymś takim określoną dla siebie korzyść.
Jeśli chodzi o Ciebie, to ja nie lubię po prostu gadania o niczym- jestem na coś takiego za bardzo konkretna i gdy czytam jakieś porównania do skoków w głęboką wodę (to jakoś tak chyba leciało), to jelita przewracają mi się z niecierpliwości. Tylko w takim zakresie Ty mnie obchodzisz, uwierz mi.
3739
<
#30 | Deleted_User dnia 16.11.2014 15:11

Cytat

Amor, Twoje argumenty aż szeleszczą papierem, a zwykłej życiowej roztropności niestety im brakuje. Naczytałaś się i nasłuchałaś wielce uczonych wywodów i zamiast patrzeć na rzecz życiowo,

Cytat

a nie lubię po prostu gadania o niczym- jestem na coś takiego za bardzo konkretna

Z Twojej wypowiedzi wnioskuje Mono, że Ty jesteś życiowa, roztropna i konkretna Uśmiech)))

Cytat

Ty natomiast cofasz się do króla Ćwieczka i od rana do nocy analizujesz dlaczego zostałaś zdradzona.

Mono ja na co dzień pracuje i ciesze się czasem jaki dane jest mi spędzać z moim mężem.
Wczoraj wieczorem dostałam piękne róże, dzisiaj zjedliśmy wspólnie fantastyczne śniadanie, wieczorem zbieramy się do kina, teraz mój maż gotuje obiad. W zeszłym tygodniu wykończył dla mnie jedno z pomieszczeń w którym będę miała większy komfort pracy, zamówił dla mnie nową drukarkę, na wczorajszych zakupach wybrał dla mnie i kupił kilka drobiazgów. Siedział nad projektami,które chcemy wdrożyć w nasze życie i spędzał w tym tygodniu czas na konsultowaniu ich ze mną. To był pracowity, pełen naszej bliskości, radości i uśmiechu tydzień Uśmiech Ja już tak bardzo chcesz wiedzieć co u mnie słychać Uśmiech)))

Przykro mi, że Tobie się nie udało odbudować związku.

Cytat

Jeśli chodzi o Ciebie, to ja nie lubię po prostu gadania o niczym- jestem na coś takiego za bardzo konkretna i gdy czytam jakieś porównania do skoków w głęboką wodę (to jakoś tak chyba leciało), to jelita przewracają mi się z niecierpliwości.

Mam przestać oddychać i wypowiadać się na forum publicznym, bo TY masz jakiś problem z tolerowaniem osób innych od siebie???
Obowiązuje tu jakiś nakaz przyklaskiwania Twoim wypowiedziom i poglądom, jako jedynie słusznym ?

Cytat

A rzecz jest prosta jak konstrukcja cepa- facetowi spodobała się inna baba i chociaż Tobie ona śmierdziała, to jemu ona jednak zapachniała feromonami i dlatego zdjął portki, by ją przelecieć. Tak ten facet po prostu chciał zrobić w tamtej chwili, a skoro miał do tego przyzwolenie tamtej kobiety, to skorzystał z okazji i tyle.

Próbujesz ranić Uśmiech do tego czynisz to głupio i bezmyślnie.

Cytat

bijesz pianę i za chwilę będziesz chodziła, jak nawiedzona na punkcie zwykłej czynności fizjologicznej oraz prostej potrzeby, którą faceci mają o różnych porach dnia i nocy

Mono podaj nam może numery totka, jak już tak bardzo odczuwasz potrzebę przepowiadania przyszłości Uśmiech)))
Mono co do bicia piany na temat zwykłej fizjologicznej czynności ...
ekhm Uśmiech

Cytat

ja nie lubię po prostu gadania o niczym- jestem na coś takiego za bardzo konkretna

wiem, już wiem, Ty jesteś ... "konkretna" Uśmiech)))

Komentarz doklejony:

Cytat

Natomiast świadomość słabości partnera nie jest pewnikiem odzyskania zaufania.

Jest tym pewnikiem, bo zyskujesz pewność, gdzie istnieją granice zaufania do danej osoby.

Dopiero wtedy możesz zaufać samej sobie, że drugi raz nie popełnisz tego błędu i nie dasz drugiej osobie kredytu zaufania na wyrost/ ponad miarę.
3739
<
#31 | Deleted_User dnia 16.11.2014 15:51
Oj Amorku, Amorku- jesteś jak lwica broniąca swojego lwiątka.
Trzymaj się- znudziła mnie ta dyskusja, bo widzę, że cały czas nie rozumiemy się i rozmawiamy na zupełnie innych falach -to nudne.
Wiem, że jestem okropna, arogancka i egoistyczna- cała Mono.
Będzie po prostu tak, że czas pokaże czy miałas rację inwestując dalej w swojego meża, czy też przewieziesz się na tym człowieku. Poki co
Niech wiedzie Ci się jak najlepiej.
6755
<
#32 | Yorik dnia 16.11.2014 16:26
Amor, fajnie obrazowo ujęłaś tą utratę świadomości.
Czy moze byś lepszy sprawdzian dla ludzi, którzy zakładali, że mogą na siebie liczyć?
Znamy się na tyle, na ile życie nas sprawdziło. Nikt o te sprawdziany specjalnie nie zabiega, a jednak się zdarzają najczęściej z zaskoczenia. Więc i przygotować się do nich nie można.
Nikt wcześniej nie wnika, bo to zbyt trudne. Myślimy, że wszystkim do okoła, ale nam przecież się nie zdarzy;
Innych mierzymy swoją miarką często nie wiedząc co mierzymy, bo jesteśmy ślepi. Przyjeliśmy coś bardzo dawno temu na podstawie kilku chwil za pewnik i z lenistwa, latami się tego trzymamy.
Potem jesteśmy w ciężkim szoku, ze świat sie zmienił.

Lisbet,

Cytat

Może być i tak, że partner jeszcze wyrwie Ci ustnik z buzi i dołoży kopa , co byś szybciej na dno poszedł...

No właśnie dlatego to jest niezły sprawdzian, bo na ogół odsłania każdego prawdziwe oblicze.
Taka sytuacja jest jeszcze dość humanitarnaZ przymrużeniem oka
Moze być też i tak, że partner poda Ci ustnik, żeby za szybko i za łatwo nie było a potem dozuje agonię latami (dotyczy obu stron).

Mono,

Cytat

Amor, nie obraź się, ale jak się czyta to, co Ty wypisujesz, to na milę widać, że chodzisz na terapię i że tam skutecznie pierze się Tobie mózg.

Cytat

Zrobiono to tak skutecznie, że dzisiaj jesteś wielką piewczynią idei ratowania zagubionych misiów i wielką ich ratowniczką. Daj spokój dziewczyno, bo bujasz w obłokach, zamiast chodzić twardo po ziemi.

Weź parę głębszych oddechów i odpowiedz na pytanie, czemu to ma służyć Mono, bo może ja czegoś nie widzę?
Próbujesz zasiać wątpliwości, dać swój punkt widzenie, fajnie, ale rób to z klasą, nie manipuluj dyskredytując logiczne wypowiedzi innych czytając bez zrozumienia. Wysil się trochę, bo to żenujący zabieg.

Amor,

Cytat

Ja zwyczajnie gardziłabym sobą, gdybym była tak wpatrzona w czubek własnego nosa, własnych emocji i swoich prawd, jako jedynych niezmiennych, wartościowych i jedynie słusznych.

Przemyśl to Mono, bardzo gruntownie. To złota myśl, choć nie realna, bo ludzie zapatrzeni tylko w siebie, swoje emocje i prawdy objawione nie gardzą sobą tylko innymi, którzy nie przytakują, że świat się kręci tylko wokół nich.

Lisbet,

Cytat

Ja bym na takiej terapii z takim terapeuta nie wytrzymała i zadała bym kilka pytan .... A już temat nurkowania hehe i te porównania.... Była by dyskusja

To niestety dobrze o niczym nie świadczy. Tak jak Mono, uogólniasz negatywnie coś, o czym jak widać nie masz zielonego pojęcia, tylko wyobrażenia.
Razi po oczach: JA bym.....niewytrzymała, z góry zakładajac jakie mogą być odpowiedzi na hipotetycznie zadane pytania.
Całkowite nieporozumienie. Nie ma lekko, sama byś musiała sobie na nie obiektywnie odpowiedzieć. Terapeuta powinien tylko przypilnować, abyś w końcu zrozumiała samą siebie.
Można trafić oczywiscie na kogoś, kto bardzo zaszkodzi lub bardzo pomoże, jak wszędzie. A Amor akurat miała szczeście, że nie poszła po najmniejszej linii oporu wsłuchana tylko w swoje złe kipiące emocje, które łatwo można karmić.

Cytat

Amor, ratowanie własnej skóry poprzez zdradę i to kosztem partnera czy to ze strachu czy z premedytacją to masakra zaufania. Zejście z taka osoba ponownie pod wodę....

Lisbet, nie ratowałaś w którymś momencie własnej skóry kosztem partnera?
Myślisz, że on by zszedł z Tobą beztrosko pod wodę?
Takie zejście przy złej ocenie sytuacji, to może być kompletna głupota, ale też wielka odwaga i umiejętność zapanowania nad strachem i własnymi słabościami. Mało kto to potrafi.
Każdy Sam dla Siebie musi ocenić ryzyko na podstawie swojej wiedzy.

Bezpieczniej jest zejsć pod wodę z samouwielbiającym się laikiem bez doświadczenia, zapatrzonym w siebie, twierdzacym w teorii, że nie nawali, bo nie ma takiej możliwości czy z kimś kto ma doświadczenie i pełną świadomość swoich, a przy okazji i moich słabości? A z tymi co tak żarliwie podkreślają, tylko JA, JA, JA...napewno bym nie zszedł, nawet do piwnicy, bo jak światło zgaśnie, to więcej niż pewne, że mnie zostawią :-))
A w odpowiednich okolicznościach wszystko może się ujawnić, bo każdy ma jakieś swoje granice, ale zawsze ma. Nie jesteśmy maszynami.

Komentarz doklejony:
Mono,

Cytat

Przecież wiadomo, jak jest- facetowi staje na dobę wiele razy, czasem złapie go w aucie, czasem w kinie, innym razem przyprze go do muru na zakupach w sklepie- no matko święta- a cóż to za wielkie wydarzenie dziejowe? Normalna sprawa- Twojego męża przyparło akurat w momencie, gdy pod ręką miał chętną na niego i cóż- on skorzystał i ja zapeniam Cię, że Twoja osoba w danym momencie, gdy on się ochoczo bzykał jemu w niczym nie przeszkadzała, on nawet o szwagrze wtedy nie myślał.
Dopisujesz jakieś wielkie ideologie do zwykłej i starej, jak świat sprawy.


O rany. Wiesz, co? Zrób coś z tym, żeby ten haremowy z Ciebie w końcu nie wyłaził. Naprawdę wielką krzywdę zrobił Ci ten człowiek. Większa niż myślisz. Niczyja wina, że wybrałaś sobie niedojrzałego prostego faceta tylko Twoja. Wybierałaś tylko tych z brakiem kontroli nad popędem dla których związek z kobietą się tylko na tym opierał?
Czy tylko przy takich robiło Ci się mokro, a reszta Cię nie interesowała? Przeciez to pójście na łatwiznę, a potem wielki lament, że nie tak miało być.
Nie przyszło Ci do głowy, że byłaś traktowana przedmiotowo, bo na to pozwalałaś, czyli na tyle na ile Ci to pasowało?

Nie sztuką jest niektórych facetów zainteresować tyłkiem i łudzić się naiwnie, że to coś więcej, sztuką jest wybrać odpowiedniego faceta, nie ściemniacza i zainteresować całą sobą.
Nie oceniaj wszystkich facetów po swoich niezgodnych z Twoimi oczekiwaniami i wyobrażeniami wyborach. Nie wszystkim hormony walą po mózgu, z kobietami jest podobnie. U jednych bardziej rządzi świadomość u innych instynkt. A u Ciebie?
Naprawdę myślisz, że jak się jakoś spodobasz, to każdemu przy Tobie stanie? Szeroki uśmiech Nie wszyscy akurat tego szukają w życiu, choćbyś była najpiękniejsza i najzgrabniejsza w całej okolicy.

Zupełnie nie wiesz, że istnieje inny świat, ale niby skąd masz to wiedzieć?.
3739
<
#33 | Deleted_User dnia 16.11.2014 18:07
Uczestnictwo w terapii nie zwania od myslenia i swojej oceny sytuacji. Terapeuta to nie guru z którym nie można nawiązać dyskusji.

Jeżeli pojawiają się wątpliwości i pytania , bądź też sprzeciw głoszonych tez każdy ma prawo pytać.

Poszukiwanie samego siebie to nie suchanie tylko tego co się chce usłyszeć, to zadawanie pytań , wątpliwości, a i przełkniecie gorzkiej prawdy równiez o sobie samym.

Ja po prostu nie lubię takich porównywań jak to o nurkowaniu i bardziej skłaniam się ku rozumowaniu Mono. I nie lubie dorabiania ideologii do prostych spraw.

Cytat

Lisbet, nie ratowałaś w którymś momencie własnej skóry kosztem partnera ?


Nie wiem Yorik o czym piszesz o jakim moim ratowaniu kosztem partnera?

Yorik napisał:

Cytat

Nie sztuką jest niektórych facetów zainteresować tyłkiem i łudzić się naiwnie, że to coś więcej, sztuką jest wybrać odpowiedniego faceta, nie ściemniacza i zainteresować całą sobą.
Nie oceniaj wszystkich facetów po swoich niezgodnych z Twoimi oczekiwaniami i wyobrażeniami wyborach.
Naprawdę myślisz, że jak się jakoś spodobasz, to każdemu przy Tobie stanie? smiley Nie wszyscy akurat tego szukają w życiu, choćbyś była najpiękniejsza i najzgrabniejsza w całej okolicy.

Zupełnie nie wiesz, że istnieje inny świat, ale niby skąd masz to wiedzieć?.


Mono wie , że istnieje taki świat, znam jej historię , nie ujawnię szczegółów ale ręczę, że czysta , dobra miłość od porządnego mężczyzny była jej dana . Nie wszystko jednak od nas w życiu zależy.
3739
<
#34 | Deleted_User dnia 16.11.2014 20:36
Lisbet, dziękuję.
Yorik, strasznie jesteś na mnie cięty.
Na marginesie- znam inny świat, ale nie będę o tym pisała, bo wspomnienia, jakie mam są bardzo piękne, ale niestety także zbyt bolesne dla mnie. Nigdy ani z nikim o tym nie rozmawiam i każdy, kto mnie zna wie doskonale, że ja na temat pewnego wspaniałego człowieka po prostu nie rozmawiam. To co przeżyłam jest TYLKO MOJE. Koniec tematu.
Co do haremowego- Yorik daj spokój. Dawno temu zamknęłam ten rozdział swojego życia i wiem też doskonale o tym, że wypiłam piwo, którego sama sobie nawarzyłam, bo nikt do niczego nie zmuszał mnie przecież. Naprawdę myślisz, że o tym nie wiem?
A że nie lubię kobieciarzy i w ogóle ludzi, którzy zdradzają, to czy Ciebie to dziwi?
Yorik, dzisiaj ja na pewno nie dam się podpuścić do żadnej dyskusji, tak jak wtedy. Nie ma takiej opcji.
10924
<
#35 | Mirmila dnia 16.11.2014 22:29
Sokrates z tego co piszesz wnioskuję że jesteś inteligentnym facetem z klasą. Postąpiłeś w sposób rozsądny, widać że emocje trzymasz na wodzy tylko...
Mam wrażenie że wszystko dusisz w sobie, nie dajesz sobie chwili wytchnienia i nie masz gdzie rozładować złych emocji. Zapewne dlatego skończyło się szpitalem...
Pomyśl teraz o sobie, może zaplanuj wspólną terapię ale dopiero za jakiś czas.
Zadbaj o zdrowie, zastanów się co Ci pomoże rozładować emocje: boks, płacz w poduszkę, długie spacery, samotny urlop w górach czy może pogaduchy z przyjacielem?

Osobiście jestem również zwolenniczką małej separacji zaraz po wykryciu zdrady. To pomaga uporządkować myśli i spojrzeć trzeźwym okiem na sytuację.
3739
<
#36 | Deleted_User dnia 17.11.2014 12:27
Yorik- dziękuje bardzo za czytanie ze zrozumieniem

Cytat

ja na temat pewnego wspaniałego człowieka po prostu nie rozmawiam. To co przeżyłam jest TYLKO MOJE. Koniec tematu.

Mono Uśmiech)) kochanka mojego męża wypisywała o nim na społecznościówce (zaraz po zdradzie, jak i przed nią) dosłownie takie same słowa.
Takie bzdury jakie ona wypisywała swoim koleżaneczkom, o poznanej miłości swojego życia, "księciu na białym koniu", wyjątkowo szarmanckim mężczyźnie swoich marzeń z którym świat zwojuje, o półbogu, wyjątkowo przystojnym milionerze, który wybuduje dom jej marzeń i weźmie w podróż dookoła świata, do dzisiaj dnia budzą w naszym domu niezły ubaw i są powodem do niewybrednych żartów.

Kiedy mój mąż włożył kartę sim do duala, smsy które wysyłała zarówno do mnie jak i do niego ułożyły się kolejności czasowej. I to była dla nas piorunująca lektura. Której treść, co podkreśla do dzisiaj mój mąż, bardzo szeroko otworzyła mu oczy i uświadomiła w jakie bajoro wdepnął.

Podam przykład :
SMS 1 wysłany do niego : "Tesknię, pragnę, nie mogę zapomnieć :* :* :* "

SMS 2 wysłany dosłownie niecałe 5 min. później do mnie: "Bardzo współczuje i nie potrafię zrozumieć, jak mógł Ci wywinąć takie świństwo"

SMS 3 wysłany 10 min później do niego: " Leżę teraz naga w łóżku i moje ciało pragnie twojego dotyku"

SMS wysłany do mnie pomiędzy 2, a 3 w odpowiedzi na mój:"Zdrady nie można wybaczyć, wiem bo zdradzał mnie mój poprzedni mąż, też nie potrafiłam się po tym pozbierać"

2 SMS wysłany po chwili do mnie: "Nie wiem kobieto po co chcesz mu wybaczać, przecież on Cie oszukiwał i zdradzał. Nie poddawaj się możesz ułożyć sobie szczęśliwe życie bez kogoś takiego"

SMS wysłany 6 minut (!) później do mojego męża "Dlaczego nie odpisujesz? Czekam, dotykam swego ciała, cała naga, tylko dla Ciebie"

Cytat

jesteś jak lwica broniąca swojego lwiątka
tylko, że to nie mój mąż jest tym lwiątkiem Uśmiech))) a miłość sama w sobie, jako wartość najwyższa Uśmiech stąd mnie pewnie nie rozumiesz Uśmiech

Cytat

Będzie po prostu tak, że czas pokaże czy miałas rację inwestując dalej w swojego meża

inwestuje w siebie Uśmiech

Cytat

czy też przewieziesz się na tym człowieku

znów siejesz zbędne wątpliwości Uśmiech
Już się nie przewiozę Uśmiech Ja już się nie boję zdrady z jego strony, już wiem, że jest do niej zdolny Uśmiech
Owszem ryzykuje, ale dlatego, że już wiem jak sobie po takim doznaniu poradzić i dlatego, że postawiłam jasne granice.

Komentarz doklejony:
Kobieta, która wypisywała do mnie, że zdrady nie można wybaczyć, akceptowała fakt, że mój mąż sypiał ze mną, przez ten cały czas kiedy ona o nim marzyła. No, ale pewnie jak sypiał z żoną, to nie jest równoznaczne ze zdradzaniem kochanki Uśmiech)))))))

Do czego zmierzam? Czym innym jest przeżyć ze sobą urocze chwile, czy nawet upojny romans trwający 2-3 lata, a czym innym utrzymanie tego stanu przez kolejnych 10-15 czy 25 lat Uśmiech I to by było wszystko z mojej strony na temat "półbogów".
4498
<
#37 | rekonstrukcja dnia 17.11.2014 13:02
No, to żyjecie Amor w trójkę pod jednym dachem : Ty , mąż i ONA. I nic nie zapowiada, żeby to miało ulec zmianie, bo przecież się nie wyprowadzisz, mąż tym bardziej, więc i ONA nie ma jak odejść. Podejrzewam, że zgodnie z Twoją wolą, a nie Twojego męża.
3739
<
#38 | Deleted_User dnia 17.11.2014 14:10

Cytat

No, to żyjecie Amor w trójkę pod jednym dachem : Ty , mąż i ONA. I nic nie zapowiada, żeby to miało ulec zmianie, bo przecież się nie wyprowadzisz, mąż tym bardziej, więc i ONA nie ma jak odejść. Podejrzewam, że zgodnie z Twoją wolą, a nie Twojego męża.
Wyciągnęłam trupa z za zamkniętych drzwi na potrzebę tej dyskusji.Kilka "pamiątek" po tych zdarzeniach, w postaci np. zabezpieczonych smsów zostawiłam na potrzeby rozprawy sądowej. Uznałam, że leży to w moim interesie.
Przemyślę jednak Twoją uwagę, bo wielokrotnie bardzo mi one pomogły. Za co raz jeszcze dziękuje.
4498
<
#39 | rekonstrukcja dnia 17.11.2014 14:31
Amor, moja ONA też się panoszyła w moim domu, dopóki się nie zorientowałam, że to przecież ja sama karmię i daję nocleg temu uciążliwemu gościowi Z przymrużeniem oka . Tak mi się przypomniało, jak czytałam Twój post. Wiesz jak to jest z gośćmi... jak z rybą Szeroki uśmiech. Po pewnym czasie zaczyna cuchnąć, dlatego lepiej się w porę pożegnać.

Dużo pracujesz nad sobą Amor i naprawdę miło patrzeć na wyniki. Pozdrawiam.
2120
<
#40 | binka dnia 17.11.2014 14:52
Wiesz Sokrates, to pytanie też sobie zadawałam wielokrotnie. czy możliwe jest takie nagłe odkochanie w kochance (kochanku) i zakochanie na nowo w swojej partnerce (swoim partnerze). Można to sobie tłumaczyć na różne sposoby. Czy dowiemy się prawdy? Wątpię. Gdy zdradzający postanowił zostać,to jakieś przemyślenia były. Strach? Być może. Kalkulacja? Też.
Nagłe otrzeźwienie, opadły okulary różowe? Tak mogło być. Tak jak ktoś pisał , na pewno o fakcie wyjścia zdrady na jaw powiadomiła adonisa. I na co mogła liczyć z jego strony? Czy jego żona wiedziała o romansie? Może nic więcej nie planował w związku z Twoją żoną, otrzymał to co zamierzył i podziękował. Tutaj też mogło to spowodować, przetarcie oczu przez Twoją żonę. Zobaczyła, że ten adonis to nie takie cudo, że wcale od Ciebie nie odbiega niczym. Miałeś jakieś słabe chwile w swoim życiu ale się pozbierałeś. Ona to widzi i potrafi ocenić. Pomyliła się. Od Ciebie zależy jak na to patrzysz. Motywy? Jak pisała wcześniej Amor, ja także uważam ,że pewne niedociągnięcia powstają wcześniej, w domu rodzinnym. To niedowartościowanie, ta chęć bycia chwalonym,podziwianym,wywyższanym jest bardzo duża u osób , które w dzieciństwie były poniżane, niezauważone, nie chwalone. Z tymi utrwalonymi i negatywnymi krytycznymi samoocenami taka osoba wkraczając w dorosłe życie, szuka dowartościowania. Sam pisałeś ,że był taki czas , gdzie ją zaniedbałeś. Popatrz jak szybko znalazła kogoś , kto ja dowartościował. Jaka musiała być łasa na komplementy,jak jej tego brakowało, jak ma potrzebę udowadniania sobie swojej niezwykłości. Nie jestem psychologiem ale tak to postrzegam. Każdy człowiek , który przez swoje dzieciństwo był w normalnych relacjach dowartościowany albo lepiej nie był upokarzany,poniżany, nie myśli takimi kategoriami. Nie ma potrzeby niczego sobie udowadniać,bo nie czuje się gorszy od innych, czuje się wartościową osobą.
9767
<
#41 | milord dnia 17.11.2014 16:02
Czytałem co Sokrates napisał na drugiej stronie. Raczej nie spodziewajcie się odpowiedziZ przymrużeniem oka W innej formie niż podziękowania za komentarzeZ przymrużeniem oka
7194
<
#42 | Suchy64 dnia 18.11.2014 20:19
Trochę czasu potrzebowałem by ogarnąć swoje myśli w temacie:

Cytat

Czy faktyczne tak błyskawiczne przekierowanie uczuć jest możliwe?

Moim zdaniem pytanie jest nietrafione. Czytałem co napisał Yorik i pod większością zachowań jego pani mógłbym postawić znak równości z tym co sam obserwowałem u nas.
Może warto na początek zastanowić się nad pojęciem miłości. Czy jest to to samo w ciągu całego czasu trwania związku? Moim zdaniem nie. Uczucie ewoluuje na przestrzeni lat od zwierzęcego, sterowanego hormonami porządania (zwanego "motylkami w brzuchu"Z przymrużeniem oka do czegoś na granicy głębokiej przyjaźni połączonego z poczuciem bezpieczeństwa, oddania; zwał jak zwał.
Najwyraźniej, imho, u niedojrzałych osobników (płci obojga) naturalny brak dalszego wyrztu hormonów prowadzi ich prostą drogą do konkluzji, że coś w życiu przepasowali, że coś im ucieka, bo ich uczucie (zachowania) do partnera się w zupełnie normalny sposób zmieniło (tak samo jak i obserwowane zachowanie partnera wobec nich). I chyba jak z narkomanami, niewielka dawka narkotyku starcza by wpadły "w cug" i zaczęły zachowywać się zupełnie iracjonalnie, co w psychologii określane jest jako "amok". Przy czym wcale nie znaczy to że to "długofalowe" uczucie zupełnie wygasło. Po prostu na fali zalania hormonami "szczęścia" schodzi ono na drugi (trzeci, po tym "co powie sąsiadka"Z przymrużeniem oka plan.

Do tego dochodzą inne czynniki; zdradzająca kobieta, o ile nie jest zwykłą szmatą, w gruncie rzeczy brzydzi się tym co robi (zdradą) i na siłę usprawiedliwia się przed sobą i swoim otoczeniem (nawet nie pytana) i dorabia do tego "zaniku hamulców" wyższą ideologię. Przy czym pod tym rozumiem nie tylko sferę seksualną. Wbrew pozorom dla pań, no przynajmniej na ile mogę wyciągnąć wnioski z analiz wypowiedzi mojej pani i "radosnej twórczości" moich gołąbków (kto nie wie, "przesłuchany" komputer wiele "wyśpiewał"Z przymrużeniem oka tzw. "moczenie ogóra" nie było dla niej najważniejsze, ba marginalne. Najważniejsze było czucie motylków, a to ostatnie w gruncie rzeczy walutą którą za to płaciła, mimo pełnej świadomości, że robi coś czym się brzydzi. Stwierdziła, że "miał małego fiutka" i pełny seks z nim nie sprawiał jej satysfakcji. I możecie mi wierzyć, albo i nie, jest to jedna z niewielu rzeczy w które w jej opowiadaniach jestem w stanie bez zastrzeżeń uwierzyć.

Więc wracając do tytułowego pytania o zwrot uczuć; po prostu gdy "sprawa się rypnie" nagle spadają łuski z oczu i pojawia się przed nimi obdarty z otoczki tajemniczości i uduchowienia obraz własnego postępowania. Znikają też różowe okulary przez które patrzało się na kochasia i nagle jest on tak samo łysiejącym, podtatusiałym facetem jak i mąż, do tego o klasę gorszym. Do tego następuje rachunek zysków i strat; z jednej strony jakaś stabilizacja życiowa, znany mąż, a z drugiej strony w gruncie rzeczy nieznany kochaś z którego tak naprawdę "nie wiadomo co wyrośnie", czyli niepewność (oj, jako ludzie nie lubimy niepewności!!!), nie wspominając o młynie jaki niesie za sobą rozwód, przeprowadzka, zmiana środowiska, znajomych, pracy, konieczność wytłumaczenia tego dzieciom, itd. itp.
Jeśli kryzys związku nie był "dogłębny", czyli to wspomniane "długofalowe" uczucie egzystuje, to pojawia się potrzeba wynagrodzenia partnerowi tego zdarzenia i nagle widoczne dla nas zachowanie zmienia się o te wspomniane 180°, pomimo, że zmiany w strefie uczuć miały zupełnie inny wymiar.

Komentarz doklejony:
PS Emotionki "wstawiły się same"; ja tym tylko zamykałem nawiasy.
6755
<
#43 | Yorik dnia 19.11.2014 05:05
No Suchy, właśnie opracowałeś idealny szablonik.
Gdybym miał wyjaśniać, czemu przekierowanie uczuć jest możliwe, wyjaśnił bym bardzo podobnie, może bardziej zagmatwał ?

Pytanie raczej jest trafione, gdy ustali się czym są uczucia.
Niektórzy sztucznie oddzielają je od emocji, nastrojów, namiętności i sentymentów w zależności na jaki użytek robiona jest klasyfikacja.

Fizjologicznie proces jest ten sam, są to emocje, więc mówimy o przekierowaniu emocji, które zajmują jeden obszar w mózgu. Blisko niego znajduje się ośrodek pobudzenia seksualnego, więc jakiekolwiek silne emocje (choc niektóre szczególnie) mogą go podrażnić; stworzyć silne napięcie seksualne, które bardzo się chce rozładować.

Wszystkie uczucia, które czuło się do kogoś, kto zmienił znaczenie czy wartość spadła, trzeba gdzieś szybko przenieść, wtedy mniej boli. To jest odruch, często niezależny od woli, a tak niektórzy właśnie definiują uczucia.

Czy jest to przekierowanie miłości? zależy jaką kto ma definicję.

Idealnie zauważyłeś, że zawsze przy zdradach trzeba pamiętać o tym, czym dla kogoś może byc ,,miłość" i jak z grubsza wyglądają jej fazy;
Niektórzy zupełnie nie mają świadomości różnicy, na jakiej bazie wyzwolonych emocji doszło do odejścia do kogoś innego (szukania bliskosci, pożądania czy jakiegoś zaangażowania) a różnice są spore;
Przy miksie ciężko ocenić, co przeważa, ale statystycznie u kobiet dominuje pogłębianie bliskości, u facetów zaspokojenie pożądania.
I często te skrajności wyraźnie widzimy. Generują je potrzeby innych emocji, ale zgranie w zaspokajaniu potrzeb też się zdarza.

Przedstawiłeś relację opartą na bliskości, wymianie intymnosci, na potrzebach ukochanego, dzielenia się wszystkim i zrozumiania, która dla wielu filozofów i pewnie większość kobiet będzie kojarzona z miłościąZ przymrużeniem oka
11773
<
#44 | sokrates dnia 19.11.2014 16:45
Muszę przyznać Tobie Suchy64, że Twoje opracowanie możliwości błyskawicznej zmiany uczuć brzmi racjonalnie, gdyż jesteśmy w stanie interpretując podobne zachowania naszych Pań użyć bardzo obszernego spektrum wszelakich faktów, zależności i motywów którymi to wytłumaczymy podobne zachowania. Nie mniej zapytam Ciebie o inny aspekt, mianowicie jak sobie radziłeś, że tak się wyrażę z wizualizacją zachowań na "lekcjach anatomii" Twojej Pani. Niestety w moim obecnie posępnym czerepie buzuje od wszelkiego rodzaju "filmików erotycznych" z udziałem pani i pana pięknego, to cholerstwo bardzo mi przeszkadza ostudzić sytuację i obiektywnie na wszystko spojrzeć, a nie ukrywam znajduję powoli powody i swój nieświadomy udział. Dla tego jestem w stanie wybaczyć zdradę fizyczną, mentalną trudniej gdyż jak opowiadała czuła że się upodla nie miej nie znajdowała hamulców zwłaszcza w tym roku gdzie ewidentnie pokazywałem jej jak bardzo jest dla mnie warta, a gość nie był żadnym maczo kwestia "motylków?, siły zauroczenia?, naiwności w wieczne trwanie tego wyimaginowanego świata? czy strach przed przyznaniem się do faktycznych powodów? To mnie dręczy jak mówi dwukrotnie próbowała, co o tym myśleć
7194
<
#45 | Suchy64 dnia 20.11.2014 19:22
Wszystko to jest, imho, bardzo skomplikowane i wielopłaszczyznowe.

Zacznijmy od tej strony psychofizycznej którą opisujesz jako "filmiki erotyczne". To też ma, jak bym to z własnych przeżyć opisał przynajmniej dwie płaszczyzny. Na początek zaznaczę, że o "pełnej" zdradzie fizycznej dowiedziałem się z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Na początku myślałem, że moim gołąbkom jedynie się wirtualny romans rozchuśtał (mieszkamy daleko od kochasia). To może w jakiś sposób wpływać na moje przeżycia i stanowić znaczącą różnicę do Twojej sytuacji.
Więc, pierwszym aspektem jest ten sterowany przez najprymitywniejsze instynkty. Człowiek z założenia nie jest monogamistą. Instynkt podpowiada, że mamy konkurencję, więc i instynktowny wyrzut hormonów jest większy od standardowego "dymanka na dobranoc" (podejrzewam, że ten mechanizm powoduje, że faceci znajdują przyjemność w obcowaniu z prostytutkami, a i dla kochasia obca pani jest bardziej podniecająca od własnej żony), a to powoduje euforyczne przeżycia rezultujące i większym wytryskiem, co z ewolucyjnego punktu widzenia jest sensem tego w sytuacji konkurencji o przedłużenie właśnie swojego genotypu. I wszystko byłoby proste, gdyby nie to, że człowek jest skomplikowaną istotą społeczną z bogatą warstwą kulturową na dodatek.
Więc drugą płaszczyzną jest warstwa społeczna naszej (pseudo)monogamii. Z jednej strony partnerka chce nas do siebie przywiązać (z powodu zapewnienia pomocy sobie i wychowywanemu potomstwu), a my za to chcemy mieć świadomość, że zasuwamy na przedłużenie własnego genotypu, a nie genotypu boczniaka. Kiedyś nie było badań genetycznych, a emocjonalnie jesteśmy jeszcze w tych czasach. Ewolucja taka szybka nie jest. Te filmiki to pewnie nic innego, jak nasza obrona przed bezkrytycznym uleganiem "sidłom" zarzucanym przez panie.
Też przez to przechodziłem. Cholernie mieszane uczucia. Z jednej strony nieprzyjemne, ale gdyby to odruchowo odrzucało nas od "używanych" kobiet, to dziewic do wzięcia by zabrakło i wyginęlibyśmy już dawno. Potwierdza to tezę, że nie chodzi tu o najprostsze instynkty. Jest wiele związków świetnie funkcjonujących mimo iż oboje mają bogate życie przed. Wniosek; nie to jest problemem, że z kimś poza nami spała, tylko, że zdradziła, wpuściła kogoś obcego w układ.
Lecz patrząc dalej, na dłuższą metę, ci gostkowie jednak przegrali. Zostali na lodzie i one jednak teraz sypiają z nami, a nie z nimi. Pojawia się uczucie triumfu, to ja temu boczniakowi wyprzęgnąłem laskę (choć to własna żona) i to boczniak teraz spaceruje z (zasłużonym) porożem. Podśmiewałem się nawet w duchu "już był w ogródku, już witał się z gąską".
Po jakim czasie te filmiki bledną i zanikają. Przestaje czuć się wyimaginowany obcy zapach itd. Czym bardziej uda się skoncentrować na tym aspekcie sukcesu w tym wyścigu tym pewnie prędzej da się przez to przejść i staje się to obojętne. Wszystko to zależy pewnie też od tempa i jakości, a może głównie jakości "przerabiania" zdrady przez oboje małżonków.

W tym procesie "przerabiania" zdrady warto mieć na uwadze, że ideałów nie ma i nawet najlepszy we własnym mniemaniu mąż może być (współ)winny osłabienia więzi, bowiem nie chodzi tylko o czynniki obiektywne, ale i o oczekiwania i wyobrażenia tej drugiej osoby (niezależnie od stopnia ich realności). W Twoim przypadku dodatkowo dochodzi do tego to co sam o sobie piszesz.
W procesie "przerabiania" zdrady osoba zdradzająca oczywiście musi mieć prawo i możliwość powiedzieć co z jej strony doprowadziło do takiego rozwoju wypadków i musimy schować naszą dumę do kieszeni i wysłuchać, zanim zaczniemy o tym rozmawiać. Głównym wyzwaniem jest by otwartość osoby zdradzającej nie kończyła się na wyrzucieniu z siebie żalów i stwierdzeniu, "wybaczyłeś, więc buzia w kubeł i nie mówmy więcej o tym".
Wybaczenie, wybaczeniem, ale czasu się nie da odwrócić i trzeba się nauczyć żyć z balastem zdrady i z pełną świadomością tego obciążenia (a nie wypieraniem ze świadomości), próbować odbudować związek już na deczko innych podstawach.
Najważniejszym jest by rozłożyć ciężar tej odbudowy na obie osoby. Nie wyobrażam sobie by się to udało jeśli tylko jedna osoba będzie coś aktywnie robić, a druga z założonymi rękami będzie czekać "aż czas wyleczy rany". Prędzej doczekają się gangreny.

Cytat

naiwności w wieczne trwanie tego wyimaginowanego świata? czy strach przed przyznaniem się do faktycznych powodów? To mnie dręczy jak mówi dwukrotnie próbowała, co o tym myśleć?
Raczej na pewno nie ma patentowanej odpowiedzi. Wiele zależy od osobowości danej osoby. Z drugiej strony my idealizujemy nasze panie, a takie wydarzenie objawia nie tyko ich niedojrzałość emocjonalną, ale i często, jak by to powiedzieć, nieco niższą niż zakładaliśmy inteligencję. Próbując odpowiedzieć na Twoje pytanie, które też sobie zadawałem, powiedziałbym, że sprawa znowu ma przynajmniej dwa podstawowe aspekty.
O pierwszym, niechęci przyznania się przed sobą do zawalenia na całej linii i przyjemnym trwaniu w wyimaginowanym świecie już wspomniałeś.
Drugim, jest moim zdaniem konflikt lojalności. Pani chciałaby być lojalna jednocześnie wobec nas, bo nas skrzywdziła i wobec kochasia, by go nie skrzywdzić. Czeka na akceptację kochasia by ją zrozumniał, pocieszył, zaakceptował powstałą sytuację. Jeśli ktoś uważa to co napisałem za dziecinadę, to powiem, że ja także uważam to za dziecinadę, ale nie jestem w stanie inaczej opisać tego co obserwowałem.
Myślę, że jest to w miarę naturalny etap wychodzenia kobiety nie będącej zwykłą szmatą z takiej sytuacji. Tylko jedna będzie w stanie przejść ten etap szybko, a inna rozwali przy tym tyle porcelany, że nic nie pozostanie jak było wcześniej.
Dlatego jeśli ktoś pyta o radę to piszę by zachęcić panią do odwiedzin u psychologa lub doświadczonego w tych sprawach duszpasterza, by poukładała sobie z ich pomocą własny świat w logicznej kolejności, a nie eksperymentowała na żywej tkance naszej i własnego związku.
11773
<
#46 | sokrates dnia 23.11.2014 19:14
Podoba mi się Twój swobodnie aczkolwiek bardzo wnikliwie interpretowany problem!! Nie ukrywam, że w jakimś sensie mi pomogłeś bardziej zrozumieć sytuację w której się znalalzłem za co dziękuję. Faktycznie podobne zdarzenia można by opisywać na tyle sposobów, tyle ile i jakich sytuacji je tworzyło. To jest często smutna gra życia, gdzie w cholernych trywialnych czasach nie znajdujemy czasu na miłość, przyjażń, szacunek goniąc za "złotym cielcem", nagrodą często jest ból, rozpacz, samotność. Ja biorę się w garść jak pisałem podszedłem sprawiedliwie do tematu, nie ukamienowałem żony, w tym co zrobiła dopatrzyłem się swoich pośrednich kilka przyczyn, dlatego w miarę spokojnie przyjąłem ciężar zdrady chodż boli jak diabli. Mam wrażenie, że ta cała sytuacja będzie kolebką do stworzenia kawałka nowej piękniejszej i dojrzalszej miłości, gdyż zrodzonej na kanwie własnych bardzo bolesnych przeżyć. Teraz wiemy co robić, żeby uniknąć wycierania emocjami piekielnego bruku.. Życie nie trwa wiecznie, dlatego szkoda czasu na dąsy, muszę realnie patrzeć na świat, serdecznie pozdrawiam
SOKRATES

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?