Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam Was,
od pewnego czasu czytam Wasze wypowiedzi, bo od 3 miesięcy temat zdrady żony jest mi bliski, żeby nie powiedzieć stał się moją obsesją.
I o to chciałbym Was przede wszystkim spytać. Co sądzicie? Wiem co mam robić w każdym z tych przypadków, i po części jestem już oswojony (nie znaczy pogodzony) ze zdradą. Nie chcę jednak czekać aż emocje i rozmyślania zatrują do reszty moje życie.
Jesteśmy w czasie wyjątkowej próby związku, budujemy dom, wzięliśmy kredyt po niemałych przejściach i wieloletnim budowaniu zdolności kredytowej. Mieliśmy (miałem?) też duże plany związane z uruchomieniem kolejnej firmy. Ogólnie jesteśmy z żoną bardzo zajętymi, zapracowanymi ludźmi. Nie mamy dzieci, przez dłuższy czas nie udawało nam się zajść skutecznie w ciążę. Jeden przypadek zakończył się poronieniem. Mamy po 35lat.
Duża część prac związanych z remontami i budowaniem domu jest po naszej stronie, więc na początku roku stwierdziliśmy, że zatrudnienie osoby do pomocy (żebyśmy oboje mogli zająć się swoimi zajęciami) na budowie będzie doskonałym pomysłem. W kwietniu pojawił się kolejny pracownik, młody chłopak, bardzo pomocny.
Przez dłuższy czas pracowaliśmy razem, ale gdy żona skończyła rok szkolny (pracuje w szkole), zaczęła się głębsza znajomość. Na początku pasowało mi to, bo żona "zarządzała" pracownikiem a ja mogłem wrócić do pracy zawodowej (pracuję głównie w domu). Jednak po pewnym czasie ich znajomość zaczęła przybierać na sile. Denerwowałem się gdy przerwy na kawę zaczęły się przeciągać. żona również coraz chętniej zaczęła odwozić go do domu po pracy (ok.10min drogi). Nigdy nie byłem chorobliwie zazdrosny, ale powoli wzbierało we mnie to uczucie. Powiedziałem żonie, że nie podoba mi się jak dużo czasu spędza z pracownikiem i ich coraz bliższa znajomość. Żona nic sobie z tego nie robiła, stwierdziła, że jestem nietowarzyski, zazdrosny, nie umiem się cieszyć z życia.
Nasze relacje poluźniły się, zająłem się sobą. Żona coraz dłużej nie wracała po odwiezieniu go do domu, nawet dzwoniła tłumacząc się, że siedzą sobie na przystani wodnej i rozmawiają.
Po kilku tygodniach zrobiłem jej awanturę, że dłużej nie wytrzymam, że nie życzę sobie takich relacji z pracownikiem. Niestety nic to nie zmieniło. Widziałem kilka łez uronionych i jakieś zdawkowe słowa skruchy. Winiłem się, że może rzeczywiście przesadzam. Jestem tyranem, żona ma wakacje, potrzebuje odstresować się. Wyprowadziliśmy się na wieś, gdzie rzadko zdarza się z kimś dłużej pogadać.
Zaczęła się poważna budowa i grill na dobry początek współpracy. Nasz pracownik oczywiście też był zaproszony. Niestety w połowie grilla poczułem, że muszę iść spać. Żona wypoczęta po miesięcznych już wakacjach nie żałowała sobie. Byłem nawet zdziwiony, że nie przyszła do mnie. Przebudziłem się po 2-3h i postanowiłem zobaczyć co się dzieje. miałem świadomość tego, że ta decyzja może zmienić moje życie. I tak się stało. Imprezy już oczywiście nie było, moja żona rozmawiała przez telefon z naszym pracownikiem, pod wyraźnym "wpływem". Po paru słowach usłyszałem, że to był tylko pocałunek i że ona jego kocha. Nogi ugięły mi się. Okazuje się, że inny gość ją pocałował a ona tłumaczy się z tego mojemu pracownikowi. Myślałem, że umrę, serce tak mi waliło.
Zdecydowałem się spać na budowie, żona biegała za mną błagając o wybaczenie. Potem stwierdziła, że to był taki plan, żeby przestał pić (ma problemy z alkoholem) - aż wstyd mi teraz pisać to, tak głupio to brzmi. Potem powiedziała, że nie powinna pić alkoholu biorąc tabletki antydepresyjne i że to przez to.
Po kilku dniach bez odzywania się stwierdziła jednak, że to głównie moja wina, bo zaniedbywałem ją. Że wcale go nie kocha, że to był amok alkoholowy.
Kończę, bo nie da się tego przeczytać :) Dorzucam jeszcze kilka faktów: żona schudła, mimo, że nie udawało jej się to przez 13 lat znajomości, kupuje sobie lepsze ciuchy i bieliznę, nie chce pokazywać telefonu i ma założony kod blokujący. Kilka razy okłamała mnie, mówiąc, że nie ma już z nim kontaktu (zwolniłem go po tej imprezie). Żona wrabia mnie w paranoję. Trudno mi uwierzyć, że to wszystko wymysł mojej chorej wyobraźni i zbiegu okoliczności.
Jestem 3 miesiące po tamtej historii. Nadal niewiele rozmawiamy, nie uprawiamy seksu. Nie jestem w stanie. Byliśmy bardzo blisko przez te lata. Fakt, stałem się ponurym człowiekiem, ale dopiero od tamtego czasu. Wcześniej zwyczajnie brakowało mi czasu i sił, bo budowaliśmy swoją przyszłość. Wspólną. Proszę o opinie.
Panie kolego...dla mnie sprawa prosta, pana żona zaudurzyła się w pracowniku...młody chłopak, pewnikiem dobrze zbudowany, muskularny... ona lat 35 czyli nie dziewczyna ale nie stara... ale to w tym wieku, zaczynają sie budzić demony użycia... podlane rutyną, nudą i ciekawością...
to nie jest żadna paranoja... ani wymysły chorej wyobraźni... niech pan założy key loggera na telefonie żony... będzie miał pan czarno na białym co się dzieje... no i zebranie dowodów... twarda rzeczywistość jest lepsza od złudzeń... to że stała się pan ponurym człowiekiem to nic dziwnego, sytuacja w której żona tłumaczy się obcemu facetowi z pocałunku z innym facetem jest hmmmmm... dziwna co najmniej...
czy podjęła próbę wyjaśnienia ? czy próbowałiście omówić sytuację ?
bo jeśli nie to przyszłość waszego związku stoi pod dużym znakiem zapytania...
może najpierw szczera rozmowa i wyjasnienie wszystkich wątpliwości...
oczywiście sprawdzenie faktów...
fakt faktem, że sytuacja prowadzi prosto do paranoi... musi pan przeciąć ten wrzód...
Jak dla mnie - MASZ ROGI (tak jak my wszyscy) to nie koniec świata. I dalej 3 m-ce dalej nie śpicie z sobą, dalej twoja wina? Telefon zgadnę zahasłowany lub leży na wierzchu. Jeżeli to drugie jest drugi telefon.
To nie paranoja. Moja żona też użalała się nad łajzą z byle powodu. Temat prosty. W czasie zdrady dla nich jesteśmy nikim, tłem. Stać was na dom pomyśl o GPS do telefonu się nie dostaniesz zahasłowany, podsłuch do auta itp. Jak dla mnie to trwa nadal. Nie macie dzieci jesteś młody. Chcesz tak żyć?
Komentarz doklejony:
I jeszcze jedno niech zgadnę. Pani jest nauczycielką dochody jak wiadomo. Jak napisałeś planujesz uruchomienie kolejnej firmy - wniosek-jesteś "dostarczycielem" kasy w Waszej rodzinie??? Resztę dopowiedz sobie sam. Budowę domu raczej bym wstrzymał.
Zwolnij młodego/ Powiedz mu otwarcie z jakiego powodu. Żadnych tłumaczeń nie przyjmuj.
>>>>>>>Nasz pracownik oczywiście też był zaproszony.<<<<<<
Jak remontowałem łazienkę > otwarcie powiedziałem, że jak żona z córką wrócą do domu > nie życzę sobie aby jakieś "qrvy" lub przekleństwa latały po domu. Sprawa była prosta. Oni są pracownikami > mają wykonać swoją robotę. Gdybyś od razu postawił sprawę jasno > problemu by nie było. To był podstawowy błąd. >>>>>>też był zaproszony<<<<< ???? To jest poważna budowa, czy kumplowanie się?
Całowała się, tak? A Ty całujesz się oczywiście ze wszystkimi kobietami poznanymi tu i ówdzie w różnych okolicznościach I oczywiście tłumaczysz się z tego "znajomym".
Betayed Blokada na telefonie, jakieś wyjaśnienia nie wiadomo komu, lizanie się, o czym tu dyskutować? Po jakiego kija budować coś na piasku? Dla kogo? Nie mniej uważam, że sprawa jest jeszcze do wyprostowania > ale > od zera.
Stawiam, że odkryłeś jedynie wierzchołek góry lodowej, więc jeśli chcesz znać prawdę, zakasz rękawy, przyjmij postawę "było, minęło, zaczynamy od nowa" z najbardziej słodką miną, na jaką Cię stać i zacznij obserwację: sam lub z pomocą innych, może osób, które z tego żyją.
Po drodze zastanów się, co z ewentualnymi informacjami zrobisz, a póki co nie zdradzaj się już z żadnymi niusami, które zdołasz odkryć - panowie nazywają to "poker face"
Jeszcze jedno - nie licz na szczerość żony...Oni (zdradzacze) mówią tylko to, co muszą, czyli potwierdzają jedynie niezbite dowody, czasem dodając niewiele znaczące fakty dla zaznaczenia, jacy to są już od dziś szczerzy Niewiele są więc warte rozmowy na etapie, gdy dysponujesz jedynie szczątkami informacji...
Jeśli rzeczywiście masz ochotę drążyć ten temat, a wydaje mi sie rzeczą naturalna, że chcesz dokładnie sprawdzić, jakiego rodzaju ralacja łączy Twoją żonę z młodym i jurnym (szokiem jest dla mnie to, że jest jeszcze jakiś drugi, z którym ona się całowała i z czego na dodatek tłumaczyła się jurnemu- to raczej dowodzi tego, że w jej pojęciu, ona JEST z tym jurnym, skoro mu się z czegoś tłumaczy- to logiczne), to musisz najpierw porządnie zastanowić się, co dalej z tm fantem. To co odkryłeś do tej pory i nam tu opisałeś wskazuje ewidentnie, że jest coś na rzeczy i to porządnie na rzeczy, więc nie ma siły- prędzej czy później i Ty nabierzesz 100-% ewności. I co wtedy zrobisz? Chcesz prawdy bez względu na wszystko? Bez względu na to, co stanie się później? Bez względu na to, jak honor podpowie Ci, jakie podjąć kroki? Skoro tak, to sprawdzaj dalej i drąż ten temat, bo coś mi się wydaje, że kobitka ta, lubi zabawy z chłopami- tu jakiś młody jurny, tak jakiś z którym ona się całuje, nagle zaczęła dbać o swój wygląd- chyba palma jej odbiła, a pamiętaj, nie ma dymu bez ognia. Musisz wkroczyć ostro do akcji, i ukrócić dziadostwo, ale nie z pozycji jej sługi uniżonego i żebraka. lecz jako mężczyzna, który jasno da tej kobiecie do zrozumienia, że Ty żadnych tego typu bocznych zabaw nie będziesz tolerował. Nie wdawaj się w żadne dyskusje z tą kobietą, bo ona skołuje Cię tylko i naopowiada Ci głupot, zrobi z Ciebie oprawcę, a z siebie ofiarę- to nie jest Ci do niczego potrzebne.
Istnieje w Twoje sprawie duże prawdopodobieństwo, że kobieta ta mocno się znarowiła, bo widocznie poczuła się w waszym związku za bardzo siebie pewna i chyba przestała widzieć w Tobie faceta, lecz tylko bankomat i wyrobnika, który istnieje w jej życiu tylko po to, by utrzymywać ją i zapewniać życiowe wygody.
Przypomnij jej więc jasno i dobitnie, że on mylnie Cię ocenia.
W razie czego np. gdy kobieta ta będzie wyjątkowo oporna na szanowanie Ciebie i na liczenie się z Tobą, Ty na nic nie czekaj, tylko zacznij podejmować konkretne kroki- inaczej rozwydrzysz tę babę do granic możliwości i od tej pory co chwilę będziesz miał różnych jej zalotników na karku.
Chyba byłeś za dobry dla tej kobiety albo zwyczajnie- trafiłeś na niezbyt udany egzemlarz kobiety, a i tak się przecież czasem zdarza.
w odpowiedzi na tytuł Twojej historii:
oczywiście, ze zdrada, a na pewno piękne jej początki,
jak nie utniesz w porę, za kilka miesiecy będziesz tu szukał porady jak doprowadzić do rozwodu z orzeczeniem o winie,
chyba jesteś na etapie, kiedy jeszcze możesz coś zrobić, jak to tak zostawisz będziesz tylko czekał na to co nieuchronne,
będziesz jawnie drążył i dociekał - doczekać się tego, że staniesz się powodem jej zdrad bo staniesz na drodze do jej szczęścia, do którego przecież każdy z nich ma prawo,
pamiętaj, mężowie i żony są zawsze okropni, wstrętni, nie do zniesienia, nie do wytrzymania i gdyby nie to, ze oni tacy są to by do żadnej zdrady nie doszło
jak pisze Jakich Wiele - poznać prawdę z twarzą pokerzysty
Prawdopodobnie rządzą tobą różne skrajne emocje. Nie pozwól by cię wyniszczyły. Spróbuj z kimś pogadać nie tylko na tym forum. Dbaj o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne. Nieprawdą jest że sprawy małżeństwa rozwiązuje się tylko między zainteresowanymi. Ale też nie nagłaśniaj niczego.
Zbieraj dowody nawet gdy będzie cię boleć to czego się dowiesz. Możesz je trzymać u kogoś zaufanego w pracy gdziekolwiek. Broń boże nie pozbywaj się ich. Nawet gdy uznasz że już wszystko w porządku.
A poza tym masz prawo przeżywać emocje. To normalne. Nie daj się obciążyć winą. Zdradzacz zawsze ma jakiś powód i próbuje się wybielić.
Babę na dystans i powodzenia.
Wszyscy skupiają się na emocjach, uczuciach.
A, myślę, że, żonę prowadzi instynkt samozachowawczy. Potrzeba przedłużenia gatunku. Choć, pewnie, nie jest tego świadoma.
Jesteście płodni, ale RAZEM nie możecie mieć dzieci. Przypadek, czy głębszy konflikt? Tego nie wiem.
Fakt jest taki, że kobieta spotkała młodego, zdrowego samca ( nie umniejszając Tobie). Z którym, być może, jest możliwe zapłodnienie.
Przepraszam, że piszę tak obrazowo. Ale instynkt samozachowawczy to potężna siła.
Oczywiście, na co dzień, nie myślimy w ten sposób. Ubieramy naturę w piórka uczuć, "motylków", ochów, achów...
Żona, też, zapewne , nie myśli w ten sposób. Ona się, niby, zakochała. Chociaż, skoro całowała się z innym:niemoc , może to przemawiać za tym, o czym piszę.
Wszystko to nie zmienia faktu, źe utraciłeś żonę. Niesprawiedliwe to wszystko, prawda? Zwłaszcza, że wiąże Was tyle przyziemnych spraw. Mogłoby być tak fajnie.
Jaki wniosek? Guzik fajnie! Natura i tak rozegra to po swojemu.
Może to, dzej, droga do ułoźenia sobie życia z kimś innym i spełnienia się w roli ojca?
Możecie się ze mną nie zgodzić, ale taka hipoteza nie jest nieprawdopodobna.
Wystarczy rozejrzeć się w koło.
Trzymaj się dzej. Wiele przed Tobą. Ale każdy supeł da się rozplątać.
Okazuje się, że inny gość ją pocałował a ona tłumaczy się z tego mojemu pracownikowi.
Jak widzisz nie tylko Ty masz z nią problem,
zdradza nawet kochanka....
Ja dodam do tego nawet więcej- ta kobieta sypia przecież i ze swoim meżem, więc nie tylko z jakimś całującym ona zdradza młodego i jurnego kochanka.
No ale, jak tu ktoś napisał, zdrada z własnym mężem przeciez się nie liczy.
Albo nie zapomnę, jak kiedyś, chyba Jakich Wiele napisała, jak to któregoś dnia podsłuchała niezwykle interesującą rozmowę jej męża z aktualną jego kochanką (oczywiście kochanka była mężatką), jak to facet był niezwykle zaniepokojony jakimś niefajnym zachowaniem swojej kochanki i wyrzucał jej "ty chyba kogoś masz, lepiej się przyznaj itd.". Śmiałam się z tego szczerze, bo rzeczywiście, to że boczniaczka miała męża, to oczywiście dla tego chłopa wcale się nie liczyło, bo wiadomo, kim jest mąż, jednak najważniejsze było czy boczniaczka nie ma też jakiegoś drugiego adonisa.
Dzej, to chyba podobna sytuacja do Twojej.
Witam Was,
dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Przepraszam, że późno odpisuję. Postaram się odpowiedzieć na Wasze pytania.
Żona jest nauczycielką, ale ma też własną szkołę językową, więc nasz wkład finansowy jest podobny. Może z lekką moją przewagą.
Nie ma chyba drugiego telefonu, bo pierwszy jest zahasłowany. Pozostaje chyba tylko gps albo podsłuch w samochodzie, w którym spędza dość dużo czasu dojeżdżając do uczniów.
Nie do końca jest tak, że nie reagowałem. Od momentu, kiedy byłem pewny, że coś jest na rzeczy doszło do kilkunastu poważnych rozmów, często kończących się awanturą. W odwecie zostałem oskarżony o to, że od dawna o nią nie zabiegam, jestem chorobliwie zazdrosny i popadam w jakiegoś rodzaju manię (początek choroby psychicznej). Od tego momentu nieco się wycofałem z oskarżeń i prób kontrolowania (typu gdzie byłaś, co robiłaś i dlaczego tak długo). Nie chciałem jej dawać argumentów. Niestety twarde dowody przyszły same (podsłuchana przeze mnie rozmowa). Siłą nie jestem w stanie jej powstrzymać, jak słusznie ktoś zauważył, jak zdradzacz będzie chciał to i tak to zrobi.
Chłopaka zwolniłem krótko po imprezie. Moja żona wyjechała na parę dni do matki. W tym czasie były już pracownik pojawił się u mnie, spędziliśmy 2h na rozmowie o sytuacji. Zarzekał się na wszelkie świętości, że nie doszło do niczego, czego miałbym się obawiać (seksu, pocałunków itd), żebym nie rozwodził się z żoną, że zależało mu na pracy. Zapytałem go czy to możliwe, że ta relacja jest jednostronna, że to moja żona się zakochała w nim. Nie umiał mi odpowiedzieć. Bardzo chciał wiedzieć czy mu wierzę. Nie odpowiedziałem twierdząco, bo to nie ma nic do rzeczy. Niech sam się upora z własnym sumieniem. Od tamtego czasu zatrzymywałem się widząc go na ulicy, żeby zadać parę pytań a potem skonfrontować z wersją żony (gdzie był co robił itd). Nie udało mi się niczego odkryć. Najwięcej odkrywam po stronie żony. Miała nie kontaktować się z nim, potem odkrywam, że chłopak jedzie do Niemiec do pracy a żona przyznaje się, że przez telefon pomagała mu w sprawach niemieckiego. Takich drobnych kłamstewek jest mnóstwo. Miesiąc po tamtej sytuacji z pocałunkiem wybraliśmy się na jakąś imprezę plenerową, żona przez cały dzień nie mówiła mi jakie ma plany, nagle wystrzeliła, że ona się szykuje do wyjścia i najlepiej żebym nie jechał, bo i tak nie umiem tańczyć i jadąc ze mną, tylko popsuję jej nastrój (nie wyobrażam sobie bawić się w czasie gdy ukochana osoba przeżywa traumę życiową, to tak na marginesie). Powiedziałem, że jadę z nią. Rzeczywiście zabawa szła średnio z obu stron. Po 2h na tej imprezie spotkałem naszego pracownika! Żona była wyraźnie zakłopotana i po 15min wróciliśmy do domu. Do szału doprowadza mnie jej brak skruchy, udawanie, że nic się nie stało. Przecież to nie był przypadek. Takich imprez było wtedy mnóstwo.
Słusznie ktoś z Was zauważył, że tutaj może chodzić nie tylko o zakochanie się w konkretnym człowieku, ale ogólna tendencja do kontaktów z mężczyznami. Często mam wrażenie, że zachowuje się jak nastolatka. Żona zarzuca mi, że nigdzie nie chodzimy, choć to sama przez lata odrzucała swoich jak i moich znajomych. Bardzo rzadko chodziliśmy na dyskoteki. Nie był to nigdy mój klimat (ale nie unikałem klubów gdzie się tańczy), teraz mam wrażenie, że taniec stał się ważnym elementem jej życia od którego ewidentnie mnie separuje (ok, nie umiem tańczyć, ale byłbym w stanie się podszkolić gdyby to było skierowane na nasz związek). Niestety mam wrażenie, że jej właśnie chodzi o kontakt fizyczny z innymi.
Seksu nie ma teraz z mojej przyczyny. Nigdy nie miałem z tym problemów, po prostu nie jestem w stanie się do niej zbliżyć. Czuję odrazę. Nie ma czułości. Nie jestem w stanie oddzielić się emocjonalnie i zwyczajnie "przelecieć ją".
Oczywiście oprócz tego forum już od dawna wspieram się rozmowami z bliskimi mi ludźmi w realu. Chciałem po prostu poznać zdanie szerszego grona ludzi, szczególnie doświadczonych na tym polu.
Dom jest praktycznie skończony, nie jestem w stanie już tego przerwać (choć oczywiście myślałem o tym), bo niezabezpieczenie go do końca przed zimą, sprawi dużo kłopotów technicznych i obniży później jego wartość. Ta budowa była pewnego rodzaju ukoronowaniem naszych ciężkich starań, moim osobistym marzeniem (jestem architektem) a stała się najtrudniejszym okresem mojego życia od kilkunastu lat. Teraz widzę, że nie koniecznie musiało tak być w oczach mojej żony. Odnosząc się do postu o biologii i instynkcie, widzę, że dla mojej żony mogło to być dziecko, którego nie dostała ode mnie. Jednak nie może mnie obwiniać za to całkowicie. Bo chociaż nigdy nie paliłem się do dzieci, to decyzja o odkładaniu ciąży na "lepsze czasy" była wspólna.
Myślę, że nasz problem polegał na tym, że decyzje życiowe podejmowałem ja, mając wrażenie, że podejmujemy je wspólnie. Moja żona twierdzi, że to efekt mojej tyranii, ale nie jest słabą osobą, mogła podjąć próbę kierowania naszym życiem w innym kierunku. Nie zrobiła tego, za to zostałem ukarany bez szansy do poprawienia się (w tym sensie, że nawet jeśli przetrwamy, to nasz związek na zawsze pozostanie naznaczony tym co się stało, ze wszystkimi konsekwencjami, brakiem zaufania włącznie). "Karę" uznaję za nieadekwatną do popełnionego czynu, niesprawiedliwą.
Macie rację, że nie byłem (i nadal nie jestem) gotowy na zbieranie dowodów zdrady. Nie byłem, bo w moich standardach związku nie mieściło się śledzenie, podsłuchiwanie itd. Jednak dojrzałem do tego, że ten związek może nie mieć przyszłości i w razie np sprawy rozwodowej mogę tego potrzebować. Biorę to pod uwagę. Najbliższe zarobione pieniądze zainwestuję w jakieś urządzenie. O potrzebnych mi dowodach nie będę tutaj pisał, bo od tego są prawnicy, detektywi itd. Napisałem tutaj z czystej potrzeby wsparcia, w dużej mierze je otrzymałem, jestem Wam wdzięczny i z chęcią usłyszę kolejne głosy w mojej sprawie.
Teraz widzę, że nie koniecznie musiało tak być w oczach mojej żony. Odnosząc się do postu o biologii i instynkcie, widzę, że dla mojej żony mogło to być dziecko, którego nie dostała ode mnie. Jednak nie może mnie obwiniać za to całkowicie. Bo chociaż nigdy nie paliłem się do dzieci, to decyzja o odkładaniu ciąży na "lepsze czasy" była wspólna.
Myślę, że nasz problem polegał na tym, że decyzje życiowe podejmowałem ja, mając wrażenie, że podejmujemy je wspólnie. Moja żona twierdzi, że to efekt mojej tyranii, ale nie jest słabą osobą, mogła podjąć próbę kierowania naszym życiem w innym kierunku. Nie zrobiła tego, za to zostałem ukarany bez szansy do poprawienia się (w tym sensie, że nawet jeśli przetrwamy, to nasz związek na zawsze pozostanie naznaczony tym co się stało, ze wszystkimi konsekwencjami, brakiem zaufania włącznie). "Karę" uznaję za nieadekwatną do popełnionego czynu, niesprawiedliwą.
Obudź się człowieku, poczytaj inne historie, gdzie qurewny miały wszystko, Panowie zgadzali się, nie byli tyranami, kochali, tulili etc. a jednak
Zrób porządny bilans swojego małżeństwa !!!
Tłumaczysz ją na wszystkie sposoby a gdzie w tym jesteś Ty ? Byłeś na tyle złym i niedoskonałym ? Nikt nie jest doskonały i nikt nie będzie ale to nie powód aby szukać uzupełniania braków w ramionach innych osób. Każdy w małżeństwie albo związku może sobie stworzyć własną prywatną sferę, która uzupełni braki w monotonii życia, ale do tej sfery nie należy zdrada.
Dzej, pięknie to wszystko opisałeś, aż chciało się czytać w wgłębiać w Twoją sprawę.
Pierwsza rzecz- sprawa z młodym pracownikiem. Napisałeś, że przeprowadziłeś z nim męską rozmowę (bardzo dobrze zrobiłeś), ale niczego od niego się nie dowiedziałeś, a jedyne, co uzyskałeś, to tylko jego pełne żarliwości zapewnienia, że do niczego między nim, a Twoją żoną nie doszło. Właściwie należało się spodziewać takiego obrotu sprawy, bo przecież logiczne jest, że ten facet do niczego się teraz nie przyzna. On nie upatrzył sobie Twojej żony, jako kandydatki na przyszłą swoją żonę i nigdy nie miał zamiaru przyjść do Ciebie, by prosić o rękę Twojej zony, lecz chciał się tylko zabawić. Zrobił to tym chętniej, że zachowanie Twojej żony było dosć czytelne, ponieważ każdy mężczyzna jest w stanie zorientować się czy dana kobieta byłaby mu chętna, czy nie, on szybko więc rozpoznał sytuację i zakręcił się koło doopci- klasyka.
Twoja zona, z tego co piszesz wynika, że jest dość rozrywkową kobietką, więc ona wie doskonale, jakie sygnały wysyłać jakiemuś chłopu, by on złapał ją za zadek i zrobił swoje. On tego chłopaka niczego się więc nie dowiesz, bo tacy faceci, którzy biorą się za cudze żony, w razie czego idą w zaparte i chociaż złapałbyś ich za rękę, to oni będą Ci wpierać, że to nie ich ręka.
Ja, będąc na Twoim miejscu, raczej sprawdziłabym sobie, jaką reputacją cieszy się ten wesoły chłopak. Ludzie zawsze mają wyrobione zdanie na temat jakiegoś człowieka, bo nikt nie zyje przecież na pustyni, więc na pewno są tacy, którzy sporo wiedzą na temat tego faceta. Jeśli okaże się, że do ulubionych rozrywek tego wesołka należy podrywanie bab, że zalicza on je na pęczki, że to latawiec po prostu, to dla Ciebie powinna to być dość istotna informacja, bo raczej opinia ****rza, jeśli on ma taką, rzecz jasna, będzie przemawiała za tym, że zapolował na tę babę albo ona na niego, ku zadowoleniu ich obojga.
Dalej- przyczepię się do tego, na co od razu zwróciłam uwagę, od samego początku. Napisałeś:
Okazuje się, że inny gość ją pocałował a ona tłumaczy się z tego mojemu pracownikowi.
Już o tym pisałam, ale powtórzę jeszcze raz- dla mnie jest to ewidentny dowód na to, że kobieta ta zdradza Cię i to najprawdopodobniej z różnymi facetami. Jej ochocze wyrywanie się z domu świadczy o tym, że na dyskotekach raczej nie siedzi pod ścianą, tylko ostro hula. Tam ma więc powodzenie, jest w swoim żywiole i takie życie bardzo jej się podoba.
W związku z tym przyjrzyj się więc też jej koleżaneczkom i sprawdź, co to za kobitki. Możliwe, że to wesołe wdówki albo wyluzowane rozwódki, głodne przygód i przygodnego seksu, a może to także mężatki, którym z lekka palma odbiła o d nadmiaru dobrobytu i braku problemów.
Następna rzecz- dobrze, że odrzuciło Cię od seksu z nią, bo takie baby, gdy czują nóż na karku (Twoja jest jeszcze butna, więc dalej ma się za rozdającą karty- dopiero z czasem mina jej zrzednie, na razie ona pokazuje Ci, że możesz jej naskoczyć- jest głupia i bezczelna, a Ciebie uważa widocznie za chodzącą poczciwinę, którą można zbyć byle czym) potrafią speacjalnie zaciażyć. Wtedy mąż jest na wiele miesięcy uziemniony, a czas może działać, zdaniem takich kobiet, na ich korzyść, czyli być pomocnym przy urobieniu męża i otumanieniu go. Rodzi się dziecko i facet nie wie, czyje jest to dziecko- zaczyna się więc jazda bez trztymanki, bo ustalanie ojcostwa i wszystkie tego typu syfy. Unikaj więc seksu z tą kobietą, bo im dalek w las, tym więcej drzew.
Tym, co ona gada na Twój temat w ogóle się nie przejmuj- to normalne, że każdy człowiek chce się wybielić i ona, dopóki będzie mogła, to z Ciebie zrobi nieudacznika, nudziarza, tyrana, jakiego tam sobie chcesz, przez gardło przejdzie jej każdy zarzut pod Twoim adresem- byłbyś głupi, gdybys faktycznie zaczął brać sobie do serca jej zarzuty pod swoim adresem, zaczął je analizować, a za chwilę poczułbys się winny tego, że zona lubi chłopów. Bez przesady. Nie daj się wmanewrować w tego rodzaju klimaty.
Ona potem siedzi ze swoimi koleżankami i opoiwada im, jak to wykołowała Cię i jaka jest sprytna. Tamte dorzucą swoje opowieści o naiwnych chłopach i wszystkie będą boki zrywały, bo to takie zabawne przecież jest.
Ja chyba jestem w stanie wyobrazić sobie, jakiego typu kobietą jest ta Twoja żona, więc wyżej opisany obrazek wcale by mnie nie zdziwił.
Mam nadzieję, że szybko ogarniesz cały ten temat i zrobisz porządek ze swoim zyciem osobistym.
To nie jest tak, że ja ją chcę w jakiś sposób tłumaczyć Nie po to tu zacząłem pisać, żeby się pogrążyć do cna. Podaję jej argumenty, naprawdę mam swoje zdanie na ten temat, ale nie chcę niczego sugerować. Powiem tylko, że jest ono dość podobne do Waszego Oczywiście łatwiej byłoby zacząć od tego, że moja żona to szmata itp. Wiadomo, każdy z Was ma swoje przykre doświadczenia, ja w realu również spotkałem wielu ludzi zdradzonych. Ich emocje na te tematy są dość duże nawet po upływie czasu, więc automatycznie składają sobie fakty w całość pasującą do zdrady. Chciałem tego uniknąć rozmawiając z możliwie wieloma osobami. W każdym razie Wasze zdania wydają się wyważone i na pewno wezmę je sobie do serca. Niemniej jednak, podstawową i zasadniczą kwestią jest: co dalej? Są fakty, są dowody, potencjalnie może być ich więcej jak się postaram. Ale to wszystko prowadzi do jednego: do rozwodu. Tak jak napisałem, z jakim skutkiem ten rozwód będzie, to już są kwestie techniczno prawne. Ja tu piszę o stronie emocjonalnej. Z własnymi emocjami nie da się rozwieść. Nie znienawidziłem własnej żony do tego stopnia, żeby mi było wszystko jedno, choć od pewnego czasu podświadomie dążę do oddzielenia emocjonalnego. W tej bajce chyba nie ma happy endu w postaci "żyli dalej długo i szczęśliwie"?
Komentarz doklejony:
A propos gps, po tej całej aferze, żona sama zdecydowała się zainstalować program do namierzania i mnie go również zainstalowała. Niewiele to w sumie dawało, bo program pokazywał położenie tylko wtedy, gdy byliśmy w sieci i nie pokazywał co się działo wcześniej. Niemniej jednak był to jakiś gest z jej strony. Później rozbiłem swój telefon jak nie mogłem się do niej dodzwonić i teraz na moim starym telefonie już go nie mam W tym czasie chyba nawet nie miała hasła na fonie. Teraz mam wrażenie zrobiła krok w tył.
panie kolego zdaje się, ze jest pan uzależniony od niej... a ona ma pana w głębokim poważaniu... widać, że myśl o rozwodzie z tą pania jest nie do zniesienia... powiem krótko, przeżyje pan... tyle, ze jeśli nie weźmie się pan za siebie to dodatkowo zostanie pan ciężkim frajerem wyślizganym z kasy i płacącym alimenty... skoro ma pan problemy z dowodami to może u dobrego adwokata poprosic o rekomendacje do dobrego dedektywa...
on zbierze dowody, pozew, podział majątku... ona sobie... ciekawe czy też bedzie taka butna, jezeli jeszcze uzyska pan orzeczenie o rozpadzie małżeństwa z jej winy to jest pan wolny... pod względem finansowym zwłaszcza... czy to do pana dociera ??!!! a pan rozdziela włos na czworo... to KONIEC... niem już my, jest ona i pan frajer...
jak ona zobaczy, że pan nie żartuje z pozwem i podziałem majątku to moze sie opamięta... moim zdaniem dobrze by było zostawić jej dom a ona będzie musiała pana spłacić... pewnie do pomcy w wykończeniu wynajmie pracownika... ale to już nie pański biznes... trzeba być panem sytuacji, nic nie zostawić przypadkowi a juz Boże broń liczyć na jej dobrą wolę... do pana należy wybór, bycia rozmamłanym frajerem albo panem sytuacji... kiedy przyjdzie skruszona... to pan ma dyktować warunki... a ona je z pokorą przyjąć albo niech idzie do diabła...
dzej
Co ja mogę Tobie podpowiedzieć, to daj sobie czas, ale nie marnuj go na stan spoczynku. Zadbaj o siebie, odizoluj trochę od swojej damy.
Spotykaj się ze znajomymi od których się odsunąłeś, zadbaj o to aby unikać toksycznych ludzi ( użalających się nad swoim losem, żyjących w nienawiści etc) oni potrafią tylko przekazywać złe emocje na innych.
W tym czasie ochłoniesz i zadecydujesz powoli co dalej z Twoim życiem.
To co Nas często łączy to strach, strach przed zmianami, samotnością, utratą bezpieczeństwa, strach przed byciem znowu szczęśliwym a mamy to w zasięgu ręki. Uwielbiamy maltretować się demonami z przeszłości a w jakim celu ? Jeszcze raz zadbaj o siebie a przy okazji też o innych. :cacy
Na co liczysz, dzej?
Że czas będzie tu czarodziejem? Ona zrozumie, Ty zapomnisz i przyjdzie zarąbisty seks w nowym domku? A przy Was gromadka dzieci i bajka będzie trwać? To zejdź na ziemię. Żyjesz z cwaniarą i manipulantką. Która ma Cię za naiwniaka i frajera. Nie chcę Cię buntować, chcę Ci jedynie otworzyć oczy. I umysł. Dopóki, będziesz się z nią pieścił, dopóty będziesz miał rogi.
Jak Ty sobie wyobrażasz posklejać to wszystko? Ona ma Cię w de, Ty straciłeś zaufanie, nie czujecie do siebie nic, poza przyzwyczajeniem. Wiążą Was , jedynie, sprawy materialne. Wegetacja, bylejakość, obojętność...jasne, że tak się da żyć. Ale, jaka to męka. Choć wielu się na nią skazuje. Bo się boi nowego. Ty też się boisz. Macki uzależnienia są zbyt silne, by coś zmienić. Pozostaje Ci czekać, aż żona ogłupi Cię do reszty, uśpi czujność, a Ty... zaczniesz mieć na nią ochotę. Oj, jaka sielanka!
mam pomysl w twojej sprawie!!!!!!!!!!!!!!! mysle ze uda sie zrealizowac i zdobyc wzystkie dowody niewielkim kosztem... u mnie dziala( w zony telefonie) Milord chyba wiesz o co mi chodzi ... jak co napize na PW by nie powiedziano ze co reklamuje !!! pozdro mechanik
Dzej, skoro nie masz absolutnego przekonania do rozwodu, to nie rób niczego wbrew sobie. Wydaje mi się, że Twoja sprawa jest jeszcze za świeża, byś Ty był gotowy, już natychmiast lecieć do sądu- a skoro tak, to daj sobie po prostu czas. Twoja żona, póki co, nie stoi spakowana w drzwiach, by za moment wyprowadzić się do jakiegoś faceta- Ty też nie masz, jak na razie parcia na wyprowadzkę.
Spokojnie więc- badaj sobie na razie całą tę sprawę, drąż temat i sprawdzaj wszystko. Powoli dojrzewaj sobie do jakiejś konkretnej decyzji.
Zaznacz bardzo wyraźne i nieprzekraczalne granice i nawet na centymetr nie ustępuj, bo z niektórymi ludźmi nie należy się cackać. Tak będą Cię traktowali na ile Ty im pozwolisz.
Ty nie robisz niczego złego, szanujesz swoje małżeństwo i starasz się, jak tylko potrafisz i na ile masz umiejętności oraz dobrych intencji, by budować fajny związek. Skoro więc Ty we własnych oczach czujesz się ok. i uważasz, że wnosisz w swoje małżeństwo same dobre rzeczy, to dokładnie tego samego żądaj dla siebie, ponieważ nie ma żadnego powodu, by Ty był dla kogoś parawanem, wygodnym kołem ratunkowym, opoka i ostoją, podczas gdy ta osoba w zamian daje Ci stres i konieczność rozwiązywania chorych zagadek.
Taki związek nie ma żadnego sensu i jest wykańczalnią za życia a nie zdrowym i satysfakcjonującym związkiem.
Człowiek bowiem po to jest z kimś, by polepszyć sobie jakość życia, a nie po to, by wiecznie zamartwiać się i oglądać za siebie czy przypadkiem nie dostanie się wielką pałą po łbie.
Wydaje mi się, że nadszedł w waszym małżeństwie czas na bilans zysków i strat. Razem z żoną osiągnęliście bowiem jakiś poziom materialny, uczuciowy, czegoś tam się dorobiliście i może pora by już była, by zastanowić się, co dalej? Czy faktycznie jest wam razem dalej po drodze? Czy ta kobieta ciągle do Ciebie pasuje? Co tak naprawdę łączy Cię z tą kobietą i co łączy ją z Tobą. Ten nowy dom, w którym ,być może, razem zamieszkacie może stać się dla was kością niezgody albo wspaniałym waszym azylem i przystanią po trudach dnia- nie wiadomo.
Nie zasypuj więc gruszek w popiele i bardzo dobrze zastanów się czy faktycznie chcesz żyć dalej z tą kobietą.
Co ona Ci właściwie daje?
Czy jesteś zaprzyjaźniony z tą kobietą?
Sprawa z pracownikiem i z jakimś drugim, z tym od całowania, być może, stanie się dla Ciebie bodźcem do przewartościowania swojego życia i potem, gdy juz przewali się to wszystko, to może wasze małżenstwo umocni się, a może rozpadnie się, jak domek z kart. Zdrada jest potęzną destrukcyjną siłą, pozostawia pożogę i pustkę, jednak niektórym ludziom udaje się budować coś nowego na tych zgliszczach- wszystko zależy od tego, co tak naprawdę łączy tych ludzi, czy wcześniej lubili się, czy byli ze sobą zaprzyjaźnieni, czy mieli wspólny język- no wiele jest czynników, które w ostatecznym rozrachunku mogą przeważyć.
Nadszedł więc ciężki czas dla Ciebie, bo na wiele pytań musisz sobie teraz i w najbliższej przyszłości odpowiedzieć.
Czy da się żyć z Twoją żoną na co dzień? Co możesz w niej tolerować, a co jest dla Ciebie całkowicie nie do przyjęcia- ona niech też zastanowi się nad tym, bo nie jest sztuką zmarnować sobie resztę życia.
Jesteś inteligentny i przejrzałeś na oczy więc dowody będą ci wpadać same. Tak na raty rozłożone w czasie. Będzie tak również wtedy gdy będziesz chciał ratować związek. Jeśli chcesz czekać z decyzjami musisz być na to przygotowany. Wszystko powinno zależeć od postawy twojejtwojej żony. Ja czekałem długo i konkretnego wsparcia i mocnej psychiki nie polecam.
Dzięki za odpowiedzi. No cóż, pewnie mógłbym napisać, że jestem zaprzyjaźniony, ale teraz już to nie jest takie jasne. No bo jak pogodzić przyjaźń ze zdradą. Może to dwie odrębne płaszczyzny ale jednak mają wpływ jedna na drugą. Więc odpowiem tylko, że byłem zaprzyjaźniony.
Co mi daje? No cóż, napiszę co mi dawała. Miłość, wsparcie, poczucie bezpieczeństwa (bo 2 osoby dążące do tych samych celów to nie to samo co jedna), spokój, dość fajny seks, uwagę. To czego ludzie oczekują po udanym związku. Teraz już niewiele z tego zostało, przynajmniej tak to wygląda.
Mechanik, napisałem PW, proszę odpisz, bo mnie zaciekawiłeś.
Przecież to co stanie się z Waszym związkiem, zależy zarówno od jej jak i Twoich poczynań.
Porozmawiaj z nią o swoich wątpliwościach i zaproponuj skorzystanie z terapii małżeńskiej. Dobry psycholog powinien Wam pomóc spojrzeć w głąb siebie i Waszego związku. Pomoże przyjrzeć się temu co się dzieje, z zupełnie innej perspektywy. Tym bardziej w sytuacji w której ona się mota, a Tobie nie jest przecież obojętna. Może wtedy uda się Wam przejść ten kryzys i szczera rozmowa pod okiem specjalisty pomoże Wam uniknąć najgorszego.
Witam Was a w szczególności Ciebie, dzej.
Mija już rok odkąd to ja odkryłem podwójne życie mojej żony, regularnie czytam nowe i stare posty lecząc moją schorowaną psychikę, jednak dziś postanowiłem zabrać głos , tym razem jako tzw. rmędrzecr1; , gdyż to , co tu napisałeś przechodzi już ludzkie pojęcie r11; chłopie, opamiętaj się, bo się nie pozbierasz- tak jak ja.
Do rzeczy. Ciesz się że tego dziecka nie macie. Uwierz mi , odkrycie zdrad(y) własnej żony , która jednocześnie jest ( i zawsze będzie ) matką twojego ukochanego dziecka to istny koszmar. Twoja sytuacja, mimo budowy domu, jest i tak komfortowa. To tylko głupi dom, szczęścia w nim już i tak nie zaznasz, na pewno nie z tą kobietą.
Po pierwsze r11; zahasłowany telefon r11; nawet jesli teraz jest nagle odhasłowany r11; to oznaka że dużo ma do ukrycia,a to co odkryłeś to niestety tylko wierzchołek góry lodowej.
Poza tym ten jej telefon równie dobrze mógł już od dawna nagrywać twoje rpróby rozmowy z nią kończące się awanturamir1; r11; sam napisałeś że rw odwecie zostałeś oskarżony o ble ble ble r1; i o to że jesteś chory psychicznie r11; standard, odwracanie kota ogonem. r11; jesli cię nagrywa, łatwo w sądzie zrobi z ciebie furiata r11; pomyślałeś o tym?!
Po drugie r11; zamontuj jej w aucie podsłuch r11; dużo się dowiesz, i będziesz miał DLA SĄDU ( bron Boże dla niej) dowody.
Po trzecie r11; podsłuchana przez ciebie rozmowa nie jest żadnym dowodem na nic
Po czwarte r11; pracownik ma cię gdzieś , łże jak pies. Też byś tak zrobił na jego miejscu. Sprawdzanie wiarygodności jego czy żony nic ci nie daje r11; sam sobie sprawdź ich wiarygodność ( podsłuch). Aha i jeszcze jedno, oni nie mają sumienia.
Po piąte r11; jeśli nagle żona zrywa się z imprezy by jechać pobalować i on przypadkiem tam jest, a ty nie łączysz tego w jedną całość , to łosiem jesteś niestety.
Po szóste r11; jak już pisałem, oni nie mają sumienia, nie licz też na skruchę. Udawanie że nic się nie stało i robienie z ciebie idioty r11; to też standard.
Po siódme r11; nagle ci zarzuca , zrzucając na ciebie winę, za to że nie chodzicie na imprezy r11; dlaczego nagle tego potrzebuje, chudnie i stroi się jak nigdy ? r11; standard.
Po ósme r11; to że seksu nie ma między wami , niech nie skłonie cię do myślenia że ona już tego nie potrzebuje r11; owszem ona chce seksu, ale już nie z tobą . pieprzy się z innymi . Nowa bielizna itp r11; standrad.
Po dziewiąte r11; ona ma w **** ten dom. Ty tym żyjesz od dawna. Ona nie. Ty jesteś dla niej tylko deweloperem / bankomatem / kierownikiem budowy. Niczym więcej. Niestety. Ona ma gdzieś twoje starania o zakończeniu jego budowy.
Po dziesiąte r11; teraz decyzją o odłożeniu ciąży na lepsze czasy obwini ciebie. Myslala że dziecko robi się od tak. Próbowaliście r11; nie wyszło r11; wyjdzie z innym r11; z tobą już jej się nie chce próbować, ba ona już z tobą dziecka nie chce mieć.
Po jedenaste r11; nie jestes tyranem, tylko ona tak próbuje ci wmówić. Jesteś mądrym i życiowo myślącym facetem , z marzeniami i celami w życiu r11; i tym się przez lata kierowałeś. Chapeau bax !! tysiące kobiet szuka takich facetów jak ty , jak ja. Trafiłeś na zły egzeplarz i jak najszybciej kończ ten syf, bo się rozsypiesz, jak ja.
Pomyśl tylko o zabezpieczeniu się , macie kredyt/dom w budowie , musisz mieć dowody do sądu, bo cię ździra ogołoci nie tylko z marzeń , ale i z kasy r11; a-dwo-kat i de-tek-tyw ! !
Po dwunaste r11; niestety to jest jedyny moment na zbieranie dowodów, wiem nie jest łatwo, teraz albo będziesz żałować do końca życia. Urządzenie do nagrywania ździry dobrej jakości kosztuje 500zł , szczególy na priva , chętnie pomogę.
Zrozum, ona już wybrała. I to nie ciebie, nie was. Teraz musisz wyjść z tego z twarzą. Wiem co mówię, już rok sklejam się do kupy, w czasie gdy ona już dawno ułożyła sobie życie z kolejnym naiwnym. Nawet mi go żal, bo za jakiś czas będzie cierpiał. Ale tak się kończy , gdy się rozwala komuś związek. Życzę ci dużo sił, sam tego nie ogarniesz. Nie wiem jakie masz relacje z rodzicami, rodzeństwem. Kumple nie pomogą... Broń Boże alkohol. Przy pierwszej okazji naśle na ciebie Policję.
Znajdz prywatnego psychiatrę, prochy i do roboty !!
Ps. Przy orzeczeniu o winie odpadają ci na zawsze alimenty na nią, gdy ona będzie miała twoją winę r11; płacisz szmacie do końca życia za jej usługi r11; pomyśl czy warto .
Kasą jakoś się po czasie podzielicie, jak jej braknie pójdzie na wszelkie ustępstwa, byleby coś mieć r11; na razie będzie stawiać ostre warunki i straszyć najlepszym adwokatem w Polsce prawda jest taka że tylko ty tu możesz wygrać i zyskać ( lepsze życie ) , a ona stracić ( miłość, szacunek, przyjaciela, męża ) . zaraz będzie mieć 40 lat i nikt jej nie zechce , bo będzie stara i gruba. Ty za to za parę lat, będziesz wartościowym facetem z bagażem doświadczeń i już nigdy nie dasz się żadnej kobiecie zrobić w balona. Potraktuj szmatę jako najtrudniejszą naukę życiową r11; znacznie trudniejszą niż budowa domu.
Potem stwierdziła, że to był taki plan, żeby przestał pić (ma problemy z alkoholem) - aż wstyd mi teraz pisać to, tak głupio to brzmi. Potem powiedziała, że nie powinna pić alkoholu biorąc tabletki antydepresyjne i że to przez to.
Dobry fachowiec powinien Wam też pomóc uporać się z powyższym problemem. A Tobie doradzić jak wspomóc osobę z depresją i jak samemu przy tym nie zwariować i nie pogubić się.
Alkohol + antydepresnty = Twój przyjaciel potrzebuje fachowej pomocy specjalisty
Dzej, w Twoim przypadku chodzi tylko o to, bys zdecydował raz i dobrze czy zostajesz w tym małżeństwie, czy też kończysz dalszą współpracę w tą kobietą, bez względu na to, co będzie działo się dalej. Po prostu, od Ciebie tylko zależy, co stanie się jutro z waszym związkiem.
Rady Eda są oczywiście bezcenne, ale chyba troszkę nie dla Ciebie, a przynajmniej nie na tym etapie- sytuacja Kamila z sąsiednego wątku pt. Zostałem zdradzony jest jednak zupełnie inna, chociaż i w jego sprawie, i w Twojej chodzi o zdradę.
Twoja zona nie ma bowiem zamiaru układać sobie życia z innym facetem i nie stoi spakowana w drzwiach- żona Kamila ma narzeczonego, który ubolewa nad tym, że w tym roku nie będzie miał wspólnej choinki ze swoją narzeczoną, ale w następnym, to juz na pewno będą razem.
Ty jesteś panem swojego losu- Kamil ma się jedynie dostosować do sytuacji i dać sobie radę psychicznie a całym tym szambem. Od niego nie zależy nic- oczywiście mam na myśli dalsze losy jego małżeństwa. Ty dzej możesz o wszystkim sam zdecydować.
W pewnym sensie może nawet jest Ci trudniej niż Kamilowi, bo on został postawiony pod ścianą i nie może juz nic zrobić. Dziś on oczywiście przeżywa straszne męki, ale wbrew pozorom, w określonej perspektywie czaoswej jemu będzie łatwiej niż Tobie. Tobie będzie trudniej, bo Twoja żona będzie walczyła o wasze małżeństwo (tylko na razie jest butna, ale to minie, jeśli ona zobaczy, że żarty naprawdę się skończyły), będzie kochała Cię więc na zabój, aż sam będziesz zdumiony tym nagłym przypływem uczuć do ciebie. Będzie tak dlatego, że w przeciwieństwie do żony Kamila, Twoja żona nie ma narzeczonego, którego byłaby pewna. Dlatego właśnie Tobie będzie trudniej, bo ciężko jest podjąć tak całkiem na chłodno, decyzję o rozwodzie, gdy druga strona ciągle kusi, mami i czaruje. W Twoim więc przypadku agonia waszego związku może przeciągnąć się na dlugie lata. Masz znacznie gorzej niż Kamil, chociaż Kamilowo, na ten moment, może wydawać, że właśnie Ty masz lepiej od niego.
Musisz po prostu podjąć konkretną decyzję- nie przeskoczysz tego tematu w inny sposób.
Na terapię trzeba chcieć iść postarać się być szczerym. 0 kłamstw. A podstawa to trzeba chcieć małżeństwa i przebaczenia. Nie domu i chłodzącego bankomatu.
Będziesz to umiał rozróżnić? Moja piękna przeszła 3 terapie. Czy coś zmieniła? Jakaś pokora , czułość?
Chcę ci powiedzieć że jeśli chcesz wybaczyć i ratować małżeństwo musisz być pewien tego i nie oczekuj cudów. Cudów nie ma.
Na terapię trzeba chcieć iść postarać się być szczerym. 0 kłamstw. A podstawa to trzeba chcieć małżeństwa i przebaczenia. Nie domu i chłodzącego bankomatu.
Będziesz to umiał rozróżnić?Moja piękna przeszła 3 terapie. Czy coś zmieniła? Jakaś pokora , czułość?
Chcę ci powiedzieć że jeśli chcesz wybaczyć i ratować małżeństwo musisz być pewien tego i nie oczekuj cudów. Cudów nie ma.
Apologises tak samo jak nie ma dwóch takich samych osób,tak samo nie ma dwóch indentycznych sytuacji. Skąd Ty wiesz czego chce partnerka Dzeja?
Do poprawienia relacji w małżeństwie nie potrzeba cudów, wystarczy zdrowy rozsądek i dobre chęci.
Ludzie wielokrotnie kłamią ze strachu. Kłamią, kiedy boją się, że wypowiedziana przez nich prawda nie będzie zaakceptowana.
Dzej się niczego nie domyslił. Dzej usłyszał bełkotanie przez telefon pijanej żony na prochach.
Kobiety która jedzie na antdepresantach i daje jasne sygnały na czym polega jej problem.
W jej odczuciu (wg tego co pisze dzej) mąż jest tyranem,narzuca swoje rozwiązania, jako jedynie słuszne,a więc nie wsłu****e się w nią. Nie chodzi z nią w te miejsca w których przebywanie sprawiłoby jej przyjemność,więc lekceważy jej potrzeby. W jej odczuciu nie zabiega o nią, więc całkiem możliwe, że zdrowo po pupie dostaje jej i tak pewnie już niskie poczucie własnej wartości.
Co więcej teraz czuje do niej odrazę i nie ma dla niej czułości.Odebrał jej nawet możliwość rozładowania napięcia seksualnego w związku małżeńskim. Zgubionej, zamotanej, zakompleksionej kobiecie w depresji, która (nie wiem czy dobrze zrozumiałam) ma już problemy z alkoholem.
Komentarz doklejony:
nie rozumiem czemu wykropkowało wyraz w.s.ł.u.c.h.u.j.e - a to jedna z elementarnych przecież wartości w związku - w.s.ł.u.c.h.a.n.i.e się
nie rozumiem czemu wykropkowało wyraz w.s.ł.u.c.h.u.j.e - a to jedna z elementarnych przecież wartości w związku - w.s.ł.u.c.h.a.n.i.e się
Zawiera konkretny ciąg liter, który fragmentarycznie skrypt uznaje za wyraz obraźliwy, nie rozróżniając, że w zestawieniu z pozostałymi, daje zupełnie inne słowo
Ludzie wielokrotnie kłamią ze strachu. Kłamią, kiedy boją się, że wypowiedziana przez nich prawda nie będzie zaakceptowana.
Kłamią dla swojego egoistycznego interesu, jest to dla nich nałogiem i sposobem na życie. Takim ludziom nie warto nawet uzmysłowić że kłamią.
Bo kłamstwo staje się dla nich rzeczywistością.
Nie odmawiam nikomu próby ratowania związku. Ale jeśli jest to zdrada na podłożu alkoholu i prochów problem jest podwójny
.Nie wnikam w pobudki pani żony. Zostawiam to lepszym od siebie choć mam obawy czy nie jest to próba wmanewrowania kogoś w poczucie winy.
Jeśli chodzi o prochy i alkohol to co nieco wiem na ten temat. Nie ma co ratować związku jeśli zdradzający jest w nałogu. Można ten związek"zawiesić". Pierwsza i jedyna pomoc to odwyk. Najlepiej zamknięty. Nikt kto żyje na środkach psychoaktywnych nie będzie się leczył tak od niechcenia. Potrzebny jest kop w 4 litery tzw dno. Nie wolno okazywać litości bo to jest wykorzystywane prawie w 100%.nie wolno ufać. Potrzebna jest tzw twarda miłość. Bez cackania. Nie ma znaczenia czy mamy do czynienia z alkoholikiem, narkomanem, hazardzistą czy sexoholik iem. Nie ma co liczyć na szczerość. Z tego bagna się nie wychodzi z miłości! .
Warto sobie poczytać też o CHAD rodzaj choroby dwubiegunowej. Daje do myślenia i tego się nie spodziewaliście? Niestety mówi wam to 6 lat chlania i 8 trzeźwości.
Pamiętajcie że nałóg to wykorzystywanie innych, ciągłe wymówki totalne zwalanie na innych i granie na litości. Z premedytacją. Wyleczenie to przyjęcie odpowiedzialności za to co się robi. Dlatego taką uwagę przykładam do pokory i skruchy.
Apologises inną jest sytuacja gdy ktoś sięga po alkohol, ale kontroluje swoje życie .Pracuje, normalnie funkcjonuje, dba o dom, ma plany na przyszłość, które realizuje.
Zupełnie inna kiedy ktoś jest czynnym alkoholikiem. Wpada w cug, chleje na umór nie troszcząc się o siebie, ani o potrzeby bliskich, zawala swoje obowiązki, traci pracę za pracą i stracił całkowitą kontrolę nad sobą i swoim życiem.
Żona Dzeja bierze antydepresanty. Leki na receptę wypisywane na ogół przez lekarza psychiatrę osobom u których diagnozuje się depresję.
Okrutną chorobę i wyjątkowo podstępną, kończącą się często śmiercią.
Jeśli ta kobieta jest chora wymaga leczenia, a nie karania jej.
U chorych następują zmiany w biochemii mózgu, które mogą mieć bardzo różną intensywność i skalę.
Osoba w depresji ma zazwyczaj bardzo niską samoocenę. Możliwe, że Dzej ( który w jej odczuciu, a może nie tylko w jej odczuciu, ale i faktycznie nie wsłu****e się w nią, lekceważy jej potrzeby, nie zabiega o nią ) nieświadomie jej stan pogłębia. Temu jednak musi się przyjrzeć specjalista, dobry psycholog.
Niska samoocena, poczucie przygnębienia, utrata radości życia, zaburzona koncentracja, nadmiar stresów, obowiązków , często problemy hormonalne, albo schorzenie dwubiegunowe (mania + depresja)- z tak poważnymi problemami boryka się osoba w depresji na co dzień. Złe stosunki rodzinne nasilają występowanie zaburzeń i utrudniają skuteczność terapii.
Być może bojąc się konfrontacji z realnym problemem, nie mając już siły na dalsze wyzwania Dzej ucieka (budowa domu w tym kraju i prowadzenie do tego własnej działalności, to już całkiem sporo) ucieka w podejrzliwość, zazdrość, a tym samym podświadomie odsuwa chorą i jej problem od siebie.
Nie piszę, że tak jest na pewno (bo to takie moje luźne gdybanie i jeden z tysiąca możliwych scenariuszy), bo też całkiem możliwe, że kobieta kupuje prochy na lewo i łyka bo podnoszą jej samopoczucie (pytanie wtedy , dlaczego takiego pobudzenia potrzebuje) albo jest złym człowiekiem i świadomie oszukuje i rąbie mężowi rogi.Temu powinien się przyjrzeć dobry psychoterapeuta.
Rozwalenie związku jest łatwe. Bycie z partnerem na dobre i na złe (bez zbędnego trwania w cierpiętnictwie), czasem bardzo trudne. A i owszem problem można spłycić i dostrzegać tylko to co dla cierpiącego zdradzonego wygodne i potrzebne dla usprawiedliwienia się przed samym sobą. Tylko, czy to buduje w nim człowieka?
W tej sytuacji Apologises o jakiej mówisz pokorze i skusze u osoby chorej?
Cytat
Niestety mówi wam to 6 lat chlania i 8 trzeźwości.
obnosisz się z tą trzeźwością i bardzo fajnie, że Ci się udało (to naprawdę coś), ale nie zapominaj ile złego zrobiłeś:
Cytat
Pamiętajcie że nałóg to wykorzystywanie innych, ciągłe wymówki totalne zwalanie na innych i granie na litości. Z premedytacją. Wyleczenie to przyjęcie odpowiedzialności za to co się robi. Dlatego taką uwagę przykładam do pokory i skruchy.
nie oczekuj więc cudów zdaj się na nie
piotr73 - sam widzisz, że przyczyny i motywacje kłamiącego mogą być różne, głupotą jest wrzucanie wszystkiego do jednego wora
Zbyt wielkie pomieszanie.
Czy jest usprawiedliwienie zdrady? Chyba tylko dla Kartofla. Może być przyczyna. Kobieta zdecydowała się rozwiązać problem po swojemu bez oglądania się na męża. Mąż dostał w d... i ma problem. To on się produkuje szuka rozwiązania. Chce pomóc kobiecie którą kocha to niech ją zmusi do myślenia. Terapie psycholodzy itp -tak. Ale niech walczy też o siebie. Dowody poszły bokiem ja zrobiłem to samo i pluje sobie w pysk. Podstawa to wiedzieć co rzeczywiście zaszło. A na razie chłop jest na rozdrożu karmi się wątpliwościami, poczuciem odpowiedzialności winy i co tam tylko jest. Życzę im jak najlepiej ale to nie może być jednostronna walka.
Przełomem będzie np gdy żona szczerze powie mężowi coś o czym ten nie wie.
Wybaczyć można wiele. Tylko gdzie jest podstawa do tego? "Nie chcę Cię stracić "nie wystarczy. To od tej kobiety teraz zależy wszystko nie od Dzeja. Żal rozgoryczenie czy nawet miłość nie ma tu nic do rzeczy.
Znam parę osób które przebudziły się dopiero po rozwodzie. Teraz są niektóre z nich ze swoimi poprzednimi małżonkami. Tylko trzeba chcieć i ruszyć 4 litery. Nie może być "nie wiem nie umiem ".
jeśli chodzi o prochy i alkohol to kobiety piją inaczej. Więcej tu emocji. Ale obrazek obszczymurka jest tylko niewielkim wycinkiem całości. Piją i czają różni ludzie biznesmeni lekarze adwokaci księża. .. I nie musi to wpływać na ich wizerunek zewnętrzny. Ale to temat na inne forum.
Każdy jest dorosły i odpowiada za swoje czyny. Ta pani też. Pomoc Dzeja na ślepo nic nie pomoże.
Apologises nie ma usprawiedliwienia dla zdrady. Tak samo jak nie ma usprawiedliwienia dla żadnego wyrządzanego sobie, czy innym zła (czy to jest alkoholizm, zaniedbanie, krzywdzący innych egoizm, czy wiele, wiele innych)
Cytat
Wybaczyć można wiele.Tylko gdzie jest podstawa do tego?
Wybaczyć można wszystko, tylko czasem wpierw trzeba wybaczyć samemu sobie.
Gdzie jest podstawa? W miłości.
Cytat
Może być przyczyna.
Ciąg przyczyn i skutków nami kieruje.
Cytat
To on się produkuje szuka rozwiązania.
A skąd wiesz czy ona tego też nie robi? Jeśli poszła się leczyć (o ile poszła), to chyba widziała jakiś problem. Zrobiła jakiś krok.
Cytat
Chce pomóc kobiecie którą kocha to niech ją zmusi do myślenia.
Wymuszanie to forma agresji, podobnie jak chorobliwa kontrola.Agresja budzi agresję.I tylko tyle można osiągnąć wymuszaniem i kontrolą.
Przekazuję tylko wiedzę .Nie jest to tylko mój wymysł. Nie szukam też jakiegoś drugiego dna. Takie są fakty o nałogach. I tak się działa w takich przypadkach. Tu nie ma co dyskutować.
Nie jestem dumny z mojej choroby ani z tego co robiłem. Mylisz Amor chęć pomocy z podnoszeniem swojego ego. Jeśli to co przekazałem komuś pomoże to tylko dobrze.
Ślepą chęcią pomocy i miłości można tylko sobie zaszkodzić i tej drugiej stronie też. Potrzebny jest dystans i asertywność, której Dzejowi chyba brakuje.
Warto dowiedzieć się w sytuacji zagrożenia naszego bezpieczeństwa lub niepewności (bo pewne rzeczy czuje się przecież intuicyjnie) coś więcej, o tym co dzieje się wokół nas.
Jeśli mamy do czynienia z osobą, która sama sobie nie może zaufać, bądź też już zawiodła nasze zaufanie, też warto czasem wyrywkowo powiedzieć "sprawdzam", ale tylko dla oglądu sytuacji, a nie w celu sprawowania stałej kontroli nad drugim człowiekiem.
Bezpodstawna kontrola jest zbędnym nadużyciem.
Komentarz doklejony:
Cytat
Mylisz Amor chęć pomocy z podnoszeniem swojego ego
Cytat
Ślepą chęcią pomocy i miłości można tylko sobie zaszkodzić i tej drugiej stronie też
Ślepa chęć pomocy, to zwykłe zbędne cierpiętnictwo. Cierpiętnictwo podszyte jest zwykłym egoizmem. Jest zaprzeczeniem miłości.
Zrobił się bardzo ciekawy ten wątek, dziękuję Wam za to.
Dzięki, że chcieliście zgłębić kilka spraw, które być może nie dość mocno podkreślałem. Generalnie widzę, że istnieją 2 frakcje na forum i każda ma swoje racje.
Najpierw odpowiem na pytanie o rodzeństwo i relacje z rodzicami. Otóż nie mam rodzeństwa a z rodzicami utrzymuję dystans ze względu na naszą historię. Od razu opowiem na jakim tle owy dystans się wytworzył. Jako jedynak żyłem pod kloszem rodziców, jednocześnie stawiane mi były dość duże wymagania. Kiedy osiągnąłem swój wiek, żeby się usamodzielnić, rodzice za wszelką cenę starali się mi to utrudnić. Moja obecna żona nie była pierwszą dziewczyną, wiedziałem, że to ta )) (wiem jak to brzmi teraz). Rodzice, podobnie jak przy poprzednich partnerkach wynajdywali setki różnych powodów, dla których powinienem natychmiast z nią zerwać. Ponieważ byłem mocno zakochany, to działało to dokładnie odwrotnie niż zamierzali. Wyprowadziłem się z domu w wieku 23 lat i nie dostałem od swoich rodziców już nic więcej w sensie materialnym, bo duchowym to od dawna niewiele. Potem kilka razy urywałem z nimi kontakt, w końcu uregulowało się to na tyle, że możemy się widywać, choć miłości tam za dużo nie ma, moja żona też raczej stroni od kontaktów z nimi. Musiałem to opisać dokładniej, bo w przeciwnym wypadku na pewno dałbym mocny argument typu "twoi rodzice od dawna się na niej poznali".
Tak więc zarówno rodzice jak i rodzeństwo odpada i to są powody, dla których tutaj piszę, wcześniej wspominałem, że w realu mogę liczyć na 2 przyjaciół, reszta o niczym nie wie. Jeden z tych przyjaciół ma zresztą podobne problemy z partnerką. Czy to jest jakaś plaga? Może zbieg okoliczności a może przeżywamy właśnie jakiś ogólnospołeczny kryzys związków albo raczej jestem w tym wieku, gdy ludzie zaczynają się sobą nudzić. Może twarde życie nas sprowadza na manowce, nie wiem, w każdym razie jest to dobry punkt, żeby przejść dalej w rozważaniach.
Picie. Ja zarzucam to żonie, żona mnie (teraz, wcześniej było ok), więc raczej trudno będzie ją zmusić do samowolnego poddania się terapii. I to nie tylko odwykowej, ale w ogóle psychologicznej. Na obu płaszczyznach ewidentnie ma problem. Różnica między nami jest taka, że ja piję drinka, piwo, lampkę lub dwie wina wieczorem i rano normalnie funkcjonuję (często, ale mało), żona do niedawna też. Teraz ma raczej fazy na upijanie się, ale rzadko. Antydepresantów już nie bierze podobno.
Reszta w kolejnym poście...
Dzej, takie dogłębne analizy problemów psychicznych Twojej żony może i mają jakiś sens, ale mnie się wydaje, że Ty powinieneś koncentrować się raczej na tym, że kobieta ta zdradza Cię z innymi i że robi to dla zabawy, no rajcuje ją po prostu, gdy raz na jakiś czas ma jakiegoś absztyfikanta. Taki typ kobiet jest dość powszechny, faceci lubią takie kobitki, ale czy nadają sie one do normalnego związku? Takie dobrze sprawdzają się w modnych, od jakiegoś czasu, związkach otwartych, ale chyba nie pasują do meżczyzny, który oczekuje wierności i poważnego podejścia do związku. Wydaje się mi, że Ty do otwartego związku raczej się nie nadajesz- do czegoś takiego trzeba mieć zupełnie inną konstrukcję psychiczną, określoną mentalność i inne priorytety. Ty ożeniłeś się, by żyć w normalnym, tradycyjnym związku, w którym obowiązywać miały pewne zasady- nie umawiałeś się przecież na to, że od czasu do czasu pojawi się jakiś boczniak, ot tak dla zabawy i Ty sam też nie chciałeś bzykać się z babami, które puszczają się z żonatymi. Może się mylę, ale ja odniosłam wrażenie, że wyżej opisany świat, nie jest jednak dla Ciebie. Twoja zona jest jednak zupełnie inna niż Ty i to, co dla ciebie jest nie do przyjęcia i nie do zaakceptowania, dla niej nie stanowi problemu. Jak słusznie twierdzi Yorik, dobrze, ze są takie kobiety, jak Twoja zona, bo gdyby ich nie było, to faceci zbankrutowaliby chodząc za każdym razem do burdelu, a tak mogą trochę przyoszczędzić, bo na szczęście, są kobiety, którym wiele nie trzeba, by one chętnie użyczyły swojego krocza dla rozrywki jakiegoś chłopa, one same też pewnie mają sporo uciechy z takich "miełłosnych bocznych przygód" Chyba nie ma tu nawet mowy o jakims wykorzystywaniu kogoś, bo przecież takie kobiety robią to wszystko z własnej woli i na dodatek rajcuje je taka zabawa. Tobie przydarzyła się taka właśnie kobieta, może ona była właśnie taka od samego początku, ale Ty miałes klapki na oczach i nieczego wcześniej nie zauważyłeś? Nie wiadomo, jak było i od kiedy ta kobieta zaczęła strzelać okiem w kierunku innych. Napisałeś, że ona lubi sobie golnąć i że według Ciebie, może mieć juz nawet problem alkoholowy, że bierze antydepresanty- ogólnie dosć nieciekawa osoba, chociaż , jak sądzę, ma ona pewnie i swoje zalety. Musisz naprawdę siąść i na spokojnie zastanowić się czy Ty chcesz dalej żyć z kimś takim, czy już nie jest Ci po drodze z taką partnerką u boku. Dlatego uważam, że dogłębne analizy problemów tej pani są wtórne w obliczu tego, jaki ta kobieta preferuje styl życia. Od Ciebie więc zależy, co dalej- Ty jesteś panem swojego losu. Twoja żona z własnej woli od Ciebie nie odejdzie, bo i po co miałaby zrobić coś takiego? Ty jako maz w niczym jej przecież nie przeszkadzasz, a wręcz przeciwnie- dla tej kobiety z faktu, że jest mężatką wynikają same tylko korzyści (byt, dom, zasłona dymna dla chlania i łajdaczenia się, ostoja i poczucie bezpieczeństwa oraz uchodzenie w swoim środowisku nauczycielskim za poważną i poukładaną osobę)- ona nie ma więc powodu, by dążyć do rozwodu. Ty jednak musisz rzecz porządnie rozważyć, bo chyba jesteś w troszkę innej sytuacji niż ta kobieta.
Ja zalecam więc Tobie, byś spróbował wczuć się w jej położenie i od jej strony ocenić sytuację- taki zabieg bardzo pomaga, bo pozwala danej osobie na realną ocenę sytuacji i wielu ludzi, którym udało sie wniknać w umysł i intencje osoby zdradzającej, nagle doznaje olśnienia, że tak naprawdę, to są i byli dla kogoś tylko parawanem czyli zasłoną dymną oraz po prostu dojnym cyckiem.
Dzej, takie dogłębne analizy problemów psychicznych Twojej żony może i mają jakiś sens
Mono nie mają sensu, Dzej powinien koncentrować się na sobie.
Psychikę jego żony pozostawmy psychologom i psychiatrom i fakt że po prostu lubi sobie "golnąć".
Dzej masz pewność że w ogóle brała antydepresanty ?
Podziwiam że Ty jej jeszcze w cokolwiek wierzysz :cacy
Tak, masz rację Mono. Chyba dobre podsumowanie i niczego więcej nie trzeba dodawać. Niemniej jednak pozwolę sobie czasem coś napisać, choćby dla otuchy. Dzięki za wszystkie odpowiedzi
Dzej, wszystkiego dobrego- jesteś w takim wieku, że wszystko jeszcze przed Tobą i jesli będziesz kierował się głównie rozumem, to zdołasz ułożyć sobie fajne życie. Nie musisz holować żadnych nieudaczników i sam tez nie dopusć do tego, byś dla kogoś był pasozytem.
ale mnie się wydaje, że Ty powinieneś koncentrować się raczej na tym, że kobieta ta zdradza Cię z innymi i że robi to dla zabawy, no rajcuje ją po prostu, gdy raz na jakiś czas ma jakiegoś absztyfikanta.
Mono, ale przecież Dzej nie ma potwierdzonej informacji, że żona zdradziła, a już tym bardziej, że zdradza notorycznie.
Cytat
Twoja zona jest jednak zupełnie inna niż Ty
Na pewno jest inna , bo każdy z nas jest inny. Co nie jest równoznaczne z tym, że ich związek nie ma sensu. Z tego co pisze Dzej wynika, że nie jest to jakaś alimenciara, czy inna cwaniara żyjąca z naciągania sponsorów, tylko pracująca kobieta, która rozwinęła własny interes ( a więc skupiona na pracy na rzecz rodziny) i buduje z mężem dom. Dom w który zainwestowała (wg tego co pisze Dzej) prawie połowę jego wartości. Przecież osoba, która tyle zbudowała i osiągnęła nie wyrobiła tego po pijaku, spędzając czas na szlajaniu się po imprezach w pubach. Budowała coś (dom, firma) z myślą o wspólnym życiu z Dzejem. Facet pisze wyraźnie przez lata dawała mu wsparcie, miłość, spokój, fajny sex, uwagę. A przecież mogła wydawać kasę jedynie skupiając się na sobie (wycieczki, fitness, brylanty, kaweczki z koleżankami, wypady ze znajomymi)
Cytat
są kobiety, którym wiele nie trzeba, by one chętnie użyczyły swojego krocza dla rozrywki jakiegoś chłopa,
Cytat
Tobie przydarzyła się taka właśnie kobieta
Mono nie sądzisz, że to jest zbyt daleko posunięte twierdzenie.
Rozwód, to nie bajka. Podobnie jak i podział majątku. Zostawia trwałe i nieodwracalne blizny.
Komentarz doklejony:
Cytat
Chyba dobre podsumowanie i niczego więcej nie trzeba dodawać. Niemniej jednak pozwolę sobie czasem coś napisać, choćby dla otuchy.
Dzej skoro już podjąłeś decyzję, sprawa jest zamknięta. W takiej sytuacji skup się faktycznie na zbieraniu dowodów, które pogrążą ją w sądzie.
Będzie zonk , jeśli chłopak nie kłamał, a sędzia w sądzie nie skupi się na domniemanych zdradach, a spojrzy szerzej na sprawę.
No chyba, że masz już pewność, że zdradziła i zdradzała. To wtedy całkiem inna sprawa.
Na pewno jest inna , bo każdy z nas jest inny. Co nie jest równoznaczne z tym, że ich związek nie ma sensu
Amor, nie odkryłaś Ameryki takim stwierdzeniem.
Myślę, że mój post bardzo się Tobie nie spodobał, ponieważ Ty sama, teraz, osobiście borykasz sie właśnie z podonym dylematem- odejść od kogoś, kto Cię zdradza i ponieść wszystkie koszty związane z rozwodem z panem niewłaściwym, czy też pozwolic mu wrócić i dalej ciągnąć swój wózek pełen łajna.
Moje słowa mogły więc Ciebie poruszyć, bo w pewnym sensie odniosłaś jej także do siebie i być może Twoje wątpliwości odnośnie sensu bycia a chłopem, który Ciebie zdradza jeszcze bardziej wzrosły. Rozumiem Cię, ale wcale się tym nie przejmuję, bo ja ma swoje zdanie i jest ono tak mocno ugruntowane, że na pewno nie będę zmieniała swoich poglądów pod wpływem argumentów innych osób. Ja po prostu czytam dany wątek, oceniam z czym mam do czynienia, wyrabiam sobie zatem jakieś poglądy (moje własne) i skoro mam czas i ochotę, to po prostu piszę. Rozumiem jednak, że wyborów odnośnie tego, co dalej dokona autor wątku.
Ja nie mam z tym problemów- a Ty masz? To pytanie retoryczne, bo nie będę wdawała się z dyskusje.
Amor, nie denerwuj się . Ja Ci zaraz wytłumaczę o co chodzi Mono. Ona jest świadoma tego, jak mało wartościowych i wolnych mężczyzn chodzi po świecie. Mono korzysta więc z każdej okazji, żeby robić odzysk z niewłaściwych rąk , w celu pozyskania cenionego towaru na rynek wtórny ( bez obrazy panowie ). Także Mono realizuje misję społeczną , a wiąże się ona z buntowaniem mężczyzn i odbijaniem ich z rąk niegrzecznych i niepełnowartościowych pań. Dzięki temu panie pełnowartościowe będą miały większe szanse na znalezienie porządnego partnera, a jeśli oboje są w wieku "produkcyjnym", to dojdzie do tego dodatkowa korzyść w postaci latorośli zmajstrowanej w prawidłowym stadle małżeńskim.
Także Amor, Mono ma misję społeczną i wspierajmy ją wszyscy jak jeden mąż w tych często niewdzięcznych i żmudnych czynnościach pozyskiwania skarbu narodowego dla potrzeb innego skarbu narodowego .
A tak na serio, ja się zgadzam z Amor, że demonizowanie żony Dzeja niczemu dobremu nie służy. Ani ona wyrachowana , ani nimfomanka. Zwykły człowiek na zakręcie życiowym, który nie wytrzymał napięcia i przez chwilę zgłupiał.
Ojej, rekonstrukcjo ależ teraz pojechałaś- siedzę przed kompem i śmieję się. Fajnie napisałaś i może rzeczywiście coś jest na rzeczy w tym, co napisałaś?
Jednak ja zapewniam Cię, że absolutnie nie o to mi chodzi. Na takie zabawy albo myślenie ja jestem za bardzo praktyczną osobą i tak naprawdę wiem doskonale, że ani ja nikogo nie zbawię, ani nikt nie zbawi mnie. Każdy jest kowalem własnego losu. Co zrobić? Samo życie.
Amor, podjąłem decyzję o dalszym działaniu, nie o napisaniu wniosku rozwodowego Mówiąc konkretnie, poszukam tych dowodów. Jeśli je znajdę to skonsultuję z kim trzeba, żeby się upewnić czy są wystarczające. Jeśli ich nie znajdę, spróbuję iść na terapię. Może czegoś się dowiem i wtedy podejmę decyzję.
Komentarz doklejony:
Dzięki za wątek humorystyczny )))
No to się cieszę, że się cieszysz Mono . Ja też jestem za tym, żeby odbierać z psotnych łapek , to co cenne. Niestety nie wszystko złoto, co się tu na portalu tak "piknie" reklamuje . Niektórzy tu sobie znaleźli teren do polowań, także lepiej uważać , bo taki biedny misio , co się zachwala jako niezwykle cudowny tatuś i mąż, to może być zwykły wypierdek mamuta, co szuka plastra na swoje ojojoojoj wielkie rany.
Amor, nie odkryłaś Ameryki takim stwierdzeniem.
Myślę, że mój post bardzo się Tobie nie spodobał, ponieważ Ty sama, teraz, osobiście borykasz sie właśnie z podonym dylematem- odejść od kogoś, kto Cię zdradza i ponieść wszystkie koszty związane z rozwodem z panem niewłaściwym, czy też pozwolic mu wrócić i dalej ciągnąć swój wózek pełen łajna.
Mylisz się Mono. Bardzo się mylisz.
Po pierwsze mój mąż mnie nie zdradza. Zdradził RAZ. Mam podobny dylemat co Dzej "skreślić małżeństwo, czy nie", Jednak w związku z tym, że ja wiem o zdradzie moja sytuacja jest inna.
Co więcej jestem w dużo korzystniejszej sytuacji niż Dzej, bo w razie rozwodu cały majątek zostaje w moich rękach i na tą chwilę mam zagwarantowany rozwód z jego winy.
Mogłabym na tą chwilę skupić się jedynie na swoim tyłku i śmiało wykorzystać popełniony przez niego błąd. Skreślić wiele lat wspólnego budowania, cudownych chwil, fajnych wspólnych przeżyć.
Cytat
Twoje wątpliwości odnośnie sensu bycia a chłopem, który Ciebie zdradza jeszcze bardziej wzrosły.
Jest własnie odwrotnie. Po pierwsze, podkreślę po raz drugi, mój mąż nie zdradza notorycznie, zdradził RAZ. I teraz każdego dnia stara się naprawić krzywdę, którą wyrządził.
Po drugie Twoje wypowiedzi wcale nie powodują wzrostu moich wątpliwości, tylko wręcz przeciwnie upewniają mnie, że życie w ciągłej traumie i w braku pogodzenia się z tym co nas złego spotyka, jest stratą czasu, jest chore i świadczy jedynie o tym, że jakiś nasz wewnętrzny problem nie został przepracowany.
Miałabym żal do samej siebie, gdybym skupiła się jedynie na czubku własnego nosa, zaszyła w niezdrowym egioizmie i pielęgnowaniu w sobie zbędnego cierpiętnictwa.
Mi przyszło wybaczyć w życiu gorsze rzeczy niż zdradę. I ja wiem jaką ulgę wybaczenie i pogodzenie się naturą życia przynosi.
Świat pełen jest zła, a życie pełne bólu i cierpienia.Zdarzają się także wydarzenia traumatyczne. Należy do nich zdrada, ale równie dobrze mogłaby byś to śmierć bliskiej osoby,czy ciężka nieuleczalna choroba. Możesz być bardzo ostrożna i nagle dziecko zginie Ci w drodze do szkoły, będziesz czuła taki sam ogromny przeszywający ból. Nie mamy wpływu na pewne zdarzenia, mamy wpływ na to co z nimi zrobimy, jak sobie z nimi poradzimy.
Nie ma na tym świecie ludzi, którzy nie popełniają błędów.Nie ma nieskazitelnych. Błądzić jest rzeczą ludzką. Jedyne więc co może świadczyć o wartości człowieka, jest to jak człowiek zachowuje się po. Czy jest w stanie spojrzeć sobie uczciwie w oczy, zobaczyć swoje błędy i w sytuacjach kiedy jest to możliwe naprawić wyrządzoną (czasem bezmyślnie, nieświadomie) krzywdę.
Mój maż poza tym jednym błędem ma mnóstwo zalet. Troszczy się o dom i o mnie.Jest pracowity, zaradny, ZAWSZE mogłam na niego liczyć.NIGDY nie opuścił mnie w sytuacji, w której potrzebowałam pomocy. Na drugiej szali mam jednorazową zdradę, której widzę, że ogromnie żałuje. I na tą chwilę, tylko moje urażone ego nie pozwala mi puścić tej szali, którą uparcie utrzymuje w poziomie zero.
I nie jest prawdą, że jak go zostawię, to inny człowiek, którego spotkam da mi z siebie więcej i lepiej. Da mi inaczej i też mogę się naciąć. Mój mąż dawał mi z siebie wiele przez lata.
Byłabym ślepcem, gdybym tego nie zauważała. To on siedział przy moim łóżku godzinami, gdy w szpitalu walczyłam o życie, to z nim jadłam chleb ze smalcem i cieszyłam z postępów naszych osiągnięć. Nie z tymi, którzy mi teraz łatwą ręką radzą "zostaw go po czymś takim".
Nie musisz holować żadnych nieudaczników i sam tez nie dopusć do tego, byś dla kogoś był pasożytem.
Czasem człowiek trafi na kleszcza który po cichutku i niezauważalnie wysysa krew. a jak się go chce oderwać od ciała to jeszcze pluje jadem.
Jednak dla dobrego obserwatora jest to widoczne.
Muszę jeszcze odgrzać ten wątek. Przygotowuje się do kolejnej rozgrywki z moją żoną. Czytając historię Pawła (Pawel80) pojawiło się zagadnienie rodziny zdradzającej żony. Ja od momentu zdrady praktycznie nie widziałem się z nimi i nie rozmawiam. Podejrzewam, że dostali od małżonki okrojoną wersję wydarzeń. O samym kryzysie zapewne wiedzą, ale nie wiem czy o wybrykach żony. Warto ich uświadamiać? Wyszedłem z założenia, że nie, bo i tak zawsze staną po stronie żony. Co sądzicie? Ma to jakieś znaczenie przy rozwodzie?
Druga sprawa, która się w owym wątku pojawiła, dotyczy tzw "kontry" jako terapii szokowej. Nie mam na myśli prawdziwych skoków w bok jak opisał to Familien ale o wzbudzanie podejrzeń i być może jakiejś zazdrości. Czy to w ogóle może mieć sens? Od bliższych relacji z kobietami trzymam się z daleka (z przyzwyczajenia Ale brakuje mi choćby rozmowy. Tylko czy to ukrywać czy sprytnie puszczać w eter?
Jakie są Wasze doświadczenia z okresu przejściowego. Trochę jestem pogubiony w tym przyznam. Jedni piszą, że zero emocji i chłód emocjonalny. Drudzy, że dystans, klasa i uśmiech. Dla mnie to nie bardzo się łączy.
Ja przygotowuję się pod kątem prawnym do rozstania, w międzyczasie m.in. z racji wspólnych znajomych i wspólnego domu, uczestniczymy razem w różnych wydarzeniach. Bliscy mi przyjaciele znają sytuację, reszta nie. Widać pewnie gołym okiem, że nie jest między nami dobrze. Nikt nie pyta o co chodzi. Nie wiem jak postępować w tej sytuacji. Żona jest zawzięta, zero skruchy, cały czas skupiona na moich winach. Próbuje to wmawiać nawet osobom, które były od początku przy mnie i znają przyczynę.
Warto ich uświadamiać? Wyszedłem z założenia, że nie, bo i tak zawsze staną po stronie żony. Co sądzicie? Ma to jakieś znaczenie przy rozwodzie?
Jeśli masz nadzieję, ze się ułoży to nie warto, jeśli jesteś przekonany, że to koniec, to jak najbardziej warto. Nie będę pisał dlaczego, to oczywste.
Cytat
Nie mam na myśli prawdziwych skoków w bok jak opisał to Familien ale o wzbudzanie podejrzeń i być może jakiejś zazdrości.
Cytat
Tylko czy to ukrywać czy sprytnie puszczać w eter?
To samo. Jeśli będziesz się rozwodził, to wzbudzając podejrzenia zrobisz jej prezent, który wykorzysta przeciwko Tobie.
Cytat
Jedni piszą, że zero emocji i chłód emocjonalny. Drudzy, że dystans, klasa i uśmiech. Dla mnie to nie bardzo się łączy.
Dystans, klasa i uśmiech zupełnie nie wyklucza chłodu emocjonalnego wobec danej osoby. Masz się uśmiechac do siebie, nie do niej.
Masz chyba wroga, który się nie ugnie, a winę za wszystko chce zrzuci na Ciebie. Licz się z tym, ze tego nie zmienisz. Będzie miała pretensję do całego świata, tylko nie do siebie. Musisz mieć twarde dowody, że nie jest bez winy.
Dzej - nic nie wyjaśniać, nic nie tłumaczyć, nic nie mówić, jak zapytają skierować do żony,
Jeśli będziesz zdecydowany na rozwód tym bardziej, pamiętaj, że większość z nich możesz zobaczyć w sądzie na rozprawie jako jej świadków, a to co usłyszysz może Cię jeszcze bardzo zdziwić.
Jesli zdecydujesz się na pozostanie z nią, niech sama wyjaśni rodzinie co się działo.
Z rodziną to jest tak, że niezależnie od posiadanych dowodów będą stali za nią, taka reguła, a Ty będziesz jedyny winny, rzadko kiedy można liczyć ze strony rodziny zdradzającego na obiektywizm, jakoś tak wiele historii tutaj to potwierdza.
To, ze rodzina dostała od żony jej wersje wydarzeń to więcej niż pewne, tak samo jak pewne jest to, że to wersja bardzo okrojona,
gołym okiem widać, że Twoja żona sama nie widzi,żeby zrobiła cokolwiek złego, więc z czego ma sie tłumaczyć?
a poza tym musi zbudować jakiś grunt pod to co ewentualnie wyjdzie w praniu i jeśli już się rodzina dowie, to musi mieć jakieś usprawiedliwienie, więc, to że rodzina nie wie to pewne i to że Ty jesteś winny w ich oczach też.
Co to kwestii kontry, jeśli nadal nie jesteś zdecydowany co zrobisz radziła bym sie wstrzymać bo wszystko co zrobisz teraz może być wykorzystane przeciwko Tobie w sądzie, tym bardziej że nie jest to jeszcze okres, kiedy nastąpiło trwałe ustanie wszystkich więzi, które sąd traktuje jako podstawę do rozwodu. To co zrobisz może w przypadku ewentualnego rozwodu podziałaś na Twoją niekorzyść i sam na siebie ukręcisz bata, a też nie wiadomo, czy w przypadku Twojej żony to cokolwiek zdziała - bo jak wiemy to wyjątkowo zawzięty przypadek.
dzej, nie ma sensu rozmawiać z jej rodziną, bo zawsze tak jest, że bliższa ciału koszula. Może będą Ci nawet z pełnym zrozumieniem przytakiwać, ale jak przyjdzie, co do czego, to murem staną za tą kobietą albo w ogóle nie będą chcieli do niczego się wtrącać. Nie ma żadnego powodu do tego, by ich oświecać, bo i tak nie udowodnisz, że nie jesteś wielbładem, każdy powie Ci, że waszym materacem nie był, a może zdarzyć się i tak, że Twoja zona powoła na świadka np. swoja matkę albo siostrę, które będą biły się z całą mocą w pierś i zapewniały, że były świadkiem, jak Ty stosowałeś wobec żony przemoc.
To nie żarty, bo rzecz idzie o jej dobre imię (to nauczycielka, więc będzie chciała zawalczyć o swoje dobre imię) i o dom, z którego tak łatwo tej kobiety nie wyprowadzisz.
Nie wzbudzaj w niej zazdrości, bo to bez sensu- niby czemu miałoby to słuzyć. Jeśli Tobie brakuje kontaktu z kobietami, choćby nawet zwykłego flirtu czy rozmowy, to przecież możesz mieć koleżanki, ale swoje życie osobiste trzymaj w tajemnicy, bo nagle może się okazać, że ktoś wysmaruje na Ciebie dowody zdrady. Wyjdziesz na koniec, jako winny i też niczego nie udowodnisz. Sam na siebie będziesz wściekły. To do niczego nie jest Ci potrzebne.
Jeśli chcesz zagrać zonie na nosie, to zrób to zupełnie inaczej- bądź w stosunku do niej uprzejmy, ale zdystansowany zarazem. Postaraj się fajnie wyglądać, wychodź sobie z domu, choćby nawet tylko na spacery, zachowuj się normalnie i nie pokazuj po sobie emocji. Ty, jak widać podjąłeś juz decyzję, więc nie musisz już prowokować dyskusji na wasze tematy z tą panią- to bezcelowe. O niczym jej nie informuj, z niczego się nie tłumacz, nie kłóć się z nią i w żaden sposób nie stwarzaj dwyznacznej sytuacji, jakoby między Wami było ok. albo że są jakieś szanse. Traktuj tę kobietę, jak powietrze- tak zagrasz jej na nosie.
Dalej- Twoja żona idzie w zaparte i dalej jest butna. No cóż- olej to i zwyczajnie rób swoje. Ani Ty jej niczego nie udowodnisz, ani ona Tobie- jakakolwiek dyskusja z kimś takim sprowadzałaby się tylko do tego, że urządzalibyście sobie tylko jakieś pyskówki na zasadzie "jesteś głupia- nie, to ty jesteś głupi, a właśnie że nie, bo to ty jesteś głupia itd."Daruj sobie tego rodzaju stratę energii.
Nie wiem, jakie masz zamiary wobec faktu, że właśnie kończycie budowę domu, kto kogo będzie spłacał, czy sprzedacie ten dom, czy zona zgodzi się w ogóle na sprzedaż- uważaj na tę sprawę, bo w finale może okazać się, że o ten dom stoczycie ze sobą wielką walkę. Ona nie wyjdzie Ci przecież z domu z kilkoma reklamówkami wypakowanymi ciuchami, tylko będzie chciała Ciebie wysiudać i ogolić na koniec.
Musisz mieć prawnika, który będzie Tobą kierował i pamiętaj -buzia na kłódkę przed tą kobietą i przed innymi, bo nigdy nie wiesz, co możesz komuś powiedzieć, by ktoś nie wykorzystał tego przeciwko Tobie.
Dzięki, tak myślałem. Robię dokładnie to co piszecie, tzn nie uświadamiam nikogo o swoich planach i myślach, istnieję niejako równolegle do niej, z minimalną interakcję. Choć w głębi duszy mam duży żal i chcę jej zrobić na złość. Natura człowieka Za świeże to jest mimo wszystko, żeby przejść do etapu wybaczenia, myślenia tylko o sobie. Znam swoją żonę, na tyle, że wiem jak długo może trwać jej buta. W zależności od wagi sytuacji, nawet dość długo. Potem się rozsypie i będą łzy i próby układania się. Mam zamiar przyspieszyć ten etap swoimi działaniami ale tylko w porozumieniu z prawnikiem, do którego wybieram się jak sójka za morze. Trochę z racji moich obowiązków, trochę z racji odległości. Mieszkam na za****iu i wolę pojechać do poleconej osoby. Niemniej jednak przed świętami to na pewno nastąpi. Na razie układam sobie sprawy finansowe, bo nigdy nie zwracałem uwagi na to a teraz warto się zabezpieczyć na okoliczność rozwodu.
Nasz dom rzeczywiście będzie punktem największego sporu o dobra materialne. Kończę go od niechcenia, ze świadomością, że może nigdy w nim nie zamieszkam. Dom jest na ukończeniu, zostało trochę rzeczy do zrobienia fizycznie przeze mnie i to też wzbudza we mnie uczucie "po jaką cholerę", niemniej jednak to chyba trzeba doprowadzić do końca choćby ze względu na podpisane umowy (również przeze mnie) oraz ewentualną wartość przy sprzedaży.
Cieszę się z jednej rzeczy, jakiś czas temu kupiliśmy po sąsiedzku starą chałupę, która ze względu na konieczność remontu i kredytu została formalnie zakupiona na moich rodziców. Teraz jest wykończona i w niej mieszkamy na czas właściwej budowy. Jak ja się cieszę, że do tej pory nie została przepisana na mnie
Nawet w teściowej wzbudzało to emocje, nie mogła się doczekać na ten moment. Czyżby znała swoją córkę lepiej niż ja? Może przypadek i zwykłe dbanie o interesy swojej córki.
Niestety jest też zła wiadomość, mieszkanie mojej babci przepisane z tzw. "dożywociem" na mnie ( i tylko na mnie). Tutaj może być słabo z wydarciem tego. Raczej pozamiatane bym powiedział.
I tak od spraw emocjonalnych doszedłem do etapu zabezpieczania się przed własną żoną. Może to nie miejsce na to, ale jak macie jakieś uwagi na te tematy, to piszcie proszę. W końcu w sprawach podziału majątku też macie doświadczenie
Na razie układam sobie sprawy finansowe, bo nigdy nie zwracałem uwagi na to a teraz warto się zabezpieczyć na okoliczność rozwodu.
większość z nas o tym nie myśli, bo przecież co sie może zdarzyć? nam? nam nie, nam się nie zdarzy, będziemy żyli długo i szczęsliwie - to właśnie takie myślenie zgubiło wielu z nas, chociażby w kwestii finansowej.
sama pamiętam jak uważałam podpisywanie intercyzy przed ślubem za jakiś tam przejaw braku zaufania bo przeciez jak się kogoś TAK kocha to po co brać pod uwagę ewentualność rozstania?
no taka to głupota i jak niejednokrotnie słono kosztuje
w kwestii podziału majątku lepiej to zrobić przed rozwodem, u notariusza, podpisać rozdzielność majątkową i zrobić podział,
rozwód jest w naszym kraju bardzo rozciągniętym w czasie "wydarzeniem" i lepiej to załatwić przed,
tyle, żeby załatwić przed trzeba dojść do jakiegoś porozumienia i do tego porozumienia trzeba zgody małżonka, co nie zdarza się często i zazwyczaj sprawy o podział kończą się w sądzie,
jeśli się ma pod ręką małżonka który w momencie rozstania jeszcze jakoś tam się poczuwa do tego co zrobił i ma śladowe chociaż ilości wyrzutów sumienia to można liczyć na jakieś porozumienie, jeśli zawzięte ciele - no to niestety tylko w sądzie.
Na początek Dżej mieszkanie babci - TWOJA WŁASNOŚĆ uzyskane na podstawie zapisy tylko i wyłącznie na Ciebie. Chałupka zero zmartwień stoi na rodziców, dom do podziału (jeżeli jesteście współwłaścicielami). Proste jak drucik
Odnośnie informowania JEJ rodziny. Bez sensu nikt tobie nie uwierzy w to co mówisz. Zresztą obraz waszego małżeństwa jaki przedstawiła małżonka rodzinie jest mało ciekawy. Nikt za tobą nie stanie nikt Ciebie nie poprze. To fakty.
Kolejny fakt jeżeli spróbujecie bedzie się to za tobą ciągnęło (jest taka opcja). Na zasadzie wiecznie bedziesz przedstawiany jako czarna owca (autopsja). Biały diabeł (moja teściowa) do dziś nie dopuszcza myśli że to córka mogła coś nawywijać. I nie ukrywam czasem na imprezach rodzinnych możesz być postawiony w niezręcznej sytuacji. Wiem co piszę bo sam w takich byłem stawiany dopóki nie pokazałem w telefonie prawdziwych powodów "kryzysu" (Biały diabeł i tak stwierdził że o niczym to nie świadczy) Gdybym pokazał jej raport detektywa pewnie też by powiedziała że go sfałszowałem nie warto. Fakty są takie że zarówno jej rodzina jak i inni wiedzą jaki jest powód "kryzysu" po prostu nie mówimy nie ma problemu. Ostatnio przeczytałem historię na forum jedną z niewielu gdzie teściowa pogoniła córeczkę.
I fakt jak widać są dwie frakcje wybaczyć dać szansę? Rozdeptać, zakopać w ziemi i przepuścić tabun koni? Każdy ma swoje racje każdy argumenty? To TY MUSISZ WYBRAĆ którą drogą pójdziesz. Nikt z nas Tobie tego nie powie. Jedni są szczęśliwi w związkach po pogonieniu wiarołomnych. Inni są szczęśliwi po daniu szansy. Która jest prostsza? Sam oceń i przede wszystkim oceń czy warto?
No Rekonstrukcjo mistrzostwo świata- Mono łowczyni facetów po pierwszej przecenie. A tak serio.
Demonizowanie niczemu nie słuzy jedynie przekonaniu do swojej opcji. Tylko jedna sprawa? Wielu z tych którzy wywalili wiarołomnych z życia na początku podjęło diametralnie inne kroki? Nie wszyscy ale wielu. Dlaczego odmawiać innym prawa wyboru?
I pozwolę sobie zacytować najpierw Amor:
Cytat
Nie ma na tym świecie ludzi, którzy nie popełniają błędów.Nie ma nieskazitelnych. Błądzić jest rzeczą ludzką. Jedyne więc co może świadczyć o wartości człowieka, jest to jak człowiek zachowuje się po. Czy jest w stanie spojrzeć sobie uczciwie w oczy, zobaczyć swoje błędy i w sytuacjach kiedy jest to możliwe naprawić wyrządzoną (czasem bezmyślnie, nieświadomie) krzywdę.
i Rekonstrukcja:
Cytat
A tak na serio, ja się zgadzam z Amor, że demonizowanie żony Dzeja niczemu dobremu nie służy. Ani ona wyrachowana , ani nimfomanka. Zwykły człowiek na zakręcie życiowym, który nie wytrzymał napięcia i przez chwilę zgłupiał.
Inaczej napisane a jednak bardzo podobnie. Bo to nie demony. Zwykli słabi ludzie z słabą samooceną. Potrzebą dowartościowania. Takie z nich demony jak z nas półbogowie (oczywiście wyjątki się zdarzają).
Rekonstrukcja napisala:
Cytat
Niestety nie wszystko złoto, co się tu na portalu tak "piknie" reklamuje
Nie tylko na portalu świat pełen jest takich perełek. A co do portalu ile razy spotkaliśmy się z sytuacją opisaną przez zdradzonego i po jakimś czasie ... przez zdradzacza. I często biedny miś wcale nie był rycerzem bez skazy, często zdradzona małżonka zapomina o wcześniejszych eksperymentach z gamoniami.
Dlatego filtrujmy, wybierajmy to co uznamy za słuszne. Nikt tak jak autor wątku nie ma wiedzy jak wyglądało małżeństwo.
Dzej od siebie dobra droga. Bez względu na kierunek który wybierzesz zabezpieczenie spraw materialnych w niczym nie zaszkodzi. I pamiętaj dowiesz się tylko tyle ile sam sprawdzisz. Zdradzacz potwierdzi jedynie to czemu nie może zaprzeczyć.
betrayed40, masz rację. Ja, poddając w tym wątku wielokrotnie pod wątpliwość konieczność rozwodu itd, to miałem właśnie na myśli. Nie ze strachu, czy braku jaj, ale z potrzeby sprawiedliwości. Ona w związku też jest potrzebna. Ja w każdym razie nie udaję "skrzywdzonego misia", bo choć zostałem bardzo zraniony, to nigdy nie wyrzekałem się swoich wad. Akurat w kwestii wierności nie mam sobie nic do zarzucenia, ale w innych już tak. Nie uważam, że zdrada żony to był adekwatny ruch w stosunku do moich zaniedbań. Ale tak jak napisałeś, nie należy zakładać, że to był w pełni wyrachowany ruch, odwet. Z dużą dozą pewności można przyjąć, że tak nie było.
To co się z nami wydarzy zależy od dwóch czynników. Czy dam radę wybaczyć, żeby siebie nie niszczyć w dalszym życiu i czy dam radę żyć z ograniczonym zaufaniem do niej a po drugie, czy żona ukaże w końcu skruchę i będzie chciała coś naprawić.
to nie jest żadna paranoja... ani wymysły chorej wyobraźni... niech pan założy key loggera na telefonie żony... będzie miał pan czarno na białym co się dzieje... no i zebranie dowodów... twarda rzeczywistość jest lepsza od złudzeń... to że stała się pan ponurym człowiekiem to nic dziwnego, sytuacja w której żona tłumaczy się obcemu facetowi z pocałunku z innym facetem jest hmmmmm... dziwna co najmniej...
czy podjęła próbę wyjaśnienia ? czy próbowałiście omówić sytuację ?
bo jeśli nie to przyszłość waszego związku stoi pod dużym znakiem zapytania...
może najpierw szczera rozmowa i wyjasnienie wszystkich wątpliwości...
oczywiście sprawdzenie faktów...
fakt faktem, że sytuacja prowadzi prosto do paranoi... musi pan przeciąć ten wrzód...
To nie paranoja. Moja żona też użalała się nad łajzą z byle powodu. Temat prosty. W czasie zdrady dla nich jesteśmy nikim, tłem. Stać was na dom pomyśl o GPS do telefonu się nie dostaniesz zahasłowany, podsłuch do auta itp. Jak dla mnie to trwa nadal. Nie macie dzieci jesteś młody. Chcesz tak żyć?
Komentarz doklejony:
I jeszcze jedno niech zgadnę. Pani jest nauczycielką dochody jak wiadomo. Jak napisałeś planujesz uruchomienie kolejnej firmy - wniosek-jesteś "dostarczycielem" kasy w Waszej rodzinie??? Resztę dopowiedz sobie sam. Budowę domu raczej bym wstrzymał.
>>>>>>>Nasz pracownik oczywiście też był zaproszony.<<<<<<
Jak remontowałem łazienkę > otwarcie powiedziałem, że jak żona z córką wrócą do domu > nie życzę sobie aby jakieś "qrvy" lub przekleństwa latały po domu. Sprawa była prosta. Oni są pracownikami > mają wykonać swoją robotę. Gdybyś od razu postawił sprawę jasno > problemu by nie było. To był podstawowy błąd. >>>>>>też był zaproszony<<<<< ???? To jest poważna budowa, czy kumplowanie się?
Całowała się, tak? A Ty całujesz się oczywiście ze wszystkimi kobietami poznanymi tu i ówdzie w różnych okolicznościach I oczywiście tłumaczysz się z tego "znajomym".
Przecież gołym okiem widać co gwiazda wyprawia nad czym tu rozprawiać. Dzej fajnie by było jak byś odpowiedział na doklejony tekst.
Po drodze zastanów się, co z ewentualnymi informacjami zrobisz, a póki co nie zdradzaj się już z żadnymi niusami, które zdołasz odkryć - panowie nazywają to "poker face"
Jeszcze jedno - nie licz na szczerość żony...Oni (zdradzacze) mówią tylko to, co muszą, czyli potwierdzają jedynie niezbite dowody, czasem dodając niewiele znaczące fakty dla zaznaczenia, jacy to są już od dziś szczerzy Niewiele są więc warte rozmowy na etapie, gdy dysponujesz jedynie szczątkami informacji...
Istnieje w Twoje sprawie duże prawdopodobieństwo, że kobieta ta mocno się znarowiła, bo widocznie poczuła się w waszym związku za bardzo siebie pewna i chyba przestała widzieć w Tobie faceta, lecz tylko bankomat i wyrobnika, który istnieje w jej życiu tylko po to, by utrzymywać ją i zapewniać życiowe wygody.
Przypomnij jej więc jasno i dobitnie, że on mylnie Cię ocenia.
W razie czego np. gdy kobieta ta będzie wyjątkowo oporna na szanowanie Ciebie i na liczenie się z Tobą, Ty na nic nie czekaj, tylko zacznij podejmować konkretne kroki- inaczej rozwydrzysz tę babę do granic możliwości i od tej pory co chwilę będziesz miał różnych jej zalotników na karku.
Chyba byłeś za dobry dla tej kobiety albo zwyczajnie- trafiłeś na niezbyt udany egzemlarz kobiety, a i tak się przecież czasem zdarza.
oczywiście, ze zdrada, a na pewno piękne jej początki,
jak nie utniesz w porę, za kilka miesiecy będziesz tu szukał porady jak doprowadzić do rozwodu z orzeczeniem o winie,
chyba jesteś na etapie, kiedy jeszcze możesz coś zrobić, jak to tak zostawisz będziesz tylko czekał na to co nieuchronne,
będziesz jawnie drążył i dociekał - doczekać się tego, że staniesz się powodem jej zdrad bo staniesz na drodze do jej szczęścia, do którego przecież każdy z nich ma prawo,
pamiętaj, mężowie i żony są zawsze okropni, wstrętni, nie do zniesienia, nie do wytrzymania i gdyby nie to, ze oni tacy są to by do żadnej zdrady nie doszło
jak pisze Jakich Wiele - poznać prawdę z twarzą pokerzysty
Zbieraj dowody nawet gdy będzie cię boleć to czego się dowiesz. Możesz je trzymać u kogoś zaufanego w pracy gdziekolwiek. Broń boże nie pozbywaj się ich. Nawet gdy uznasz że już wszystko w porządku.
A poza tym masz prawo przeżywać emocje. To normalne. Nie daj się obciążyć winą. Zdradzacz zawsze ma jakiś powód i próbuje się wybielić.
Babę na dystans i powodzenia.
Dwie wiadomości dobra i zła. Dobra nie jesteś chory, zła kobieta tłumaczy się z pocałunku swojemu mężczyźnie nie wygląda to dobrze
Cytat
Jak widzisz nie tylko Ty masz z nią problem,
zdradza nawet kochanka....
Ciekawe, jak mu wynagrodzi swoją niewierność,
jakich argumentów użyła żeby go przekonać do siebie,
Zanim zaczniesz pakować walizki, pozbieraj dowody żebyś nie został goło****cem.
A, myślę, że, żonę prowadzi instynkt samozachowawczy. Potrzeba przedłużenia gatunku. Choć, pewnie, nie jest tego świadoma.
Jesteście płodni, ale RAZEM nie możecie mieć dzieci. Przypadek, czy głębszy konflikt? Tego nie wiem.
Fakt jest taki, że kobieta spotkała młodego, zdrowego samca ( nie umniejszając Tobie). Z którym, być może, jest możliwe zapłodnienie.
Przepraszam, że piszę tak obrazowo. Ale instynkt samozachowawczy to potężna siła.
Oczywiście, na co dzień, nie myślimy w ten sposób. Ubieramy naturę w piórka uczuć, "motylków", ochów, achów...
Żona, też, zapewne , nie myśli w ten sposób. Ona się, niby, zakochała. Chociaż, skoro całowała się z innym:niemoc , może to przemawiać za tym, o czym piszę.
Wszystko to nie zmienia faktu, źe utraciłeś żonę. Niesprawiedliwe to wszystko, prawda? Zwłaszcza, że wiąże Was tyle przyziemnych spraw. Mogłoby być tak fajnie.
Jaki wniosek? Guzik fajnie! Natura i tak rozegra to po swojemu.
Może to, dzej, droga do ułoźenia sobie życia z kimś innym i spełnienia się w roli ojca?
Możecie się ze mną nie zgodzić, ale taka hipoteza nie jest nieprawdopodobna.
Wystarczy rozejrzeć się w koło.
Trzymaj się dzej. Wiele przed Tobą. Ale każdy supeł da się rozplątać.
Jak widzisz nie tylko Ty masz z nią problem,
zdradza nawet kochanka....
Ja dodam do tego nawet więcej- ta kobieta sypia przecież i ze swoim meżem, więc nie tylko z jakimś całującym ona zdradza młodego i jurnego kochanka.
No ale, jak tu ktoś napisał, zdrada z własnym mężem przeciez się nie liczy.
Albo nie zapomnę, jak kiedyś, chyba Jakich Wiele napisała, jak to któregoś dnia podsłuchała niezwykle interesującą rozmowę jej męża z aktualną jego kochanką (oczywiście kochanka była mężatką), jak to facet był niezwykle zaniepokojony jakimś niefajnym zachowaniem swojej kochanki i wyrzucał jej "ty chyba kogoś masz, lepiej się przyznaj itd.". Śmiałam się z tego szczerze, bo rzeczywiście, to że boczniaczka miała męża, to oczywiście dla tego chłopa wcale się nie liczyło, bo wiadomo, kim jest mąż, jednak najważniejsze było czy boczniaczka nie ma też jakiegoś drugiego adonisa.
Dzej, to chyba podobna sytuacja do Twojej.
dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Przepraszam, że późno odpisuję. Postaram się odpowiedzieć na Wasze pytania.
Żona jest nauczycielką, ale ma też własną szkołę językową, więc nasz wkład finansowy jest podobny. Może z lekką moją przewagą.
Nie ma chyba drugiego telefonu, bo pierwszy jest zahasłowany. Pozostaje chyba tylko gps albo podsłuch w samochodzie, w którym spędza dość dużo czasu dojeżdżając do uczniów.
Nie do końca jest tak, że nie reagowałem. Od momentu, kiedy byłem pewny, że coś jest na rzeczy doszło do kilkunastu poważnych rozmów, często kończących się awanturą. W odwecie zostałem oskarżony o to, że od dawna o nią nie zabiegam, jestem chorobliwie zazdrosny i popadam w jakiegoś rodzaju manię (początek choroby psychicznej). Od tego momentu nieco się wycofałem z oskarżeń i prób kontrolowania (typu gdzie byłaś, co robiłaś i dlaczego tak długo). Nie chciałem jej dawać argumentów. Niestety twarde dowody przyszły same (podsłuchana przeze mnie rozmowa). Siłą nie jestem w stanie jej powstrzymać, jak słusznie ktoś zauważył, jak zdradzacz będzie chciał to i tak to zrobi.
Chłopaka zwolniłem krótko po imprezie. Moja żona wyjechała na parę dni do matki. W tym czasie były już pracownik pojawił się u mnie, spędziliśmy 2h na rozmowie o sytuacji. Zarzekał się na wszelkie świętości, że nie doszło do niczego, czego miałbym się obawiać (seksu, pocałunków itd), żebym nie rozwodził się z żoną, że zależało mu na pracy. Zapytałem go czy to możliwe, że ta relacja jest jednostronna, że to moja żona się zakochała w nim. Nie umiał mi odpowiedzieć. Bardzo chciał wiedzieć czy mu wierzę. Nie odpowiedziałem twierdząco, bo to nie ma nic do rzeczy. Niech sam się upora z własnym sumieniem. Od tamtego czasu zatrzymywałem się widząc go na ulicy, żeby zadać parę pytań a potem skonfrontować z wersją żony (gdzie był co robił itd). Nie udało mi się niczego odkryć. Najwięcej odkrywam po stronie żony. Miała nie kontaktować się z nim, potem odkrywam, że chłopak jedzie do Niemiec do pracy a żona przyznaje się, że przez telefon pomagała mu w sprawach niemieckiego. Takich drobnych kłamstewek jest mnóstwo. Miesiąc po tamtej sytuacji z pocałunkiem wybraliśmy się na jakąś imprezę plenerową, żona przez cały dzień nie mówiła mi jakie ma plany, nagle wystrzeliła, że ona się szykuje do wyjścia i najlepiej żebym nie jechał, bo i tak nie umiem tańczyć i jadąc ze mną, tylko popsuję jej nastrój (nie wyobrażam sobie bawić się w czasie gdy ukochana osoba przeżywa traumę życiową, to tak na marginesie). Powiedziałem, że jadę z nią. Rzeczywiście zabawa szła średnio z obu stron. Po 2h na tej imprezie spotkałem naszego pracownika! Żona była wyraźnie zakłopotana i po 15min wróciliśmy do domu. Do szału doprowadza mnie jej brak skruchy, udawanie, że nic się nie stało. Przecież to nie był przypadek. Takich imprez było wtedy mnóstwo.
Słusznie ktoś z Was zauważył, że tutaj może chodzić nie tylko o zakochanie się w konkretnym człowieku, ale ogólna tendencja do kontaktów z mężczyznami. Często mam wrażenie, że zachowuje się jak nastolatka. Żona zarzuca mi, że nigdzie nie chodzimy, choć to sama przez lata odrzucała swoich jak i moich znajomych. Bardzo rzadko chodziliśmy na dyskoteki. Nie był to nigdy mój klimat (ale nie unikałem klubów gdzie się tańczy), teraz mam wrażenie, że taniec stał się ważnym elementem jej życia od którego ewidentnie mnie separuje (ok, nie umiem tańczyć, ale byłbym w stanie się podszkolić gdyby to było skierowane na nasz związek). Niestety mam wrażenie, że jej właśnie chodzi o kontakt fizyczny z innymi.
Seksu nie ma teraz z mojej przyczyny. Nigdy nie miałem z tym problemów, po prostu nie jestem w stanie się do niej zbliżyć. Czuję odrazę. Nie ma czułości. Nie jestem w stanie oddzielić się emocjonalnie i zwyczajnie "przelecieć ją".
Oczywiście oprócz tego forum już od dawna wspieram się rozmowami z bliskimi mi ludźmi w realu. Chciałem po prostu poznać zdanie szerszego grona ludzi, szczególnie doświadczonych na tym polu.
Dom jest praktycznie skończony, nie jestem w stanie już tego przerwać (choć oczywiście myślałem o tym), bo niezabezpieczenie go do końca przed zimą, sprawi dużo kłopotów technicznych i obniży później jego wartość. Ta budowa była pewnego rodzaju ukoronowaniem naszych ciężkich starań, moim osobistym marzeniem (jestem architektem) a stała się najtrudniejszym okresem mojego życia od kilkunastu lat. Teraz widzę, że nie koniecznie musiało tak być w oczach mojej żony. Odnosząc się do postu o biologii i instynkcie, widzę, że dla mojej żony mogło to być dziecko, którego nie dostała ode mnie. Jednak nie może mnie obwiniać za to całkowicie. Bo chociaż nigdy nie paliłem się do dzieci, to decyzja o odkładaniu ciąży na "lepsze czasy" była wspólna.
Myślę, że nasz problem polegał na tym, że decyzje życiowe podejmowałem ja, mając wrażenie, że podejmujemy je wspólnie. Moja żona twierdzi, że to efekt mojej tyranii, ale nie jest słabą osobą, mogła podjąć próbę kierowania naszym życiem w innym kierunku. Nie zrobiła tego, za to zostałem ukarany bez szansy do poprawienia się (w tym sensie, że nawet jeśli przetrwamy, to nasz związek na zawsze pozostanie naznaczony tym co się stało, ze wszystkimi konsekwencjami, brakiem zaufania włącznie). "Karę" uznaję za nieadekwatną do popełnionego czynu, niesprawiedliwą.
Macie rację, że nie byłem (i nadal nie jestem) gotowy na zbieranie dowodów zdrady. Nie byłem, bo w moich standardach związku nie mieściło się śledzenie, podsłuchiwanie itd. Jednak dojrzałem do tego, że ten związek może nie mieć przyszłości i w razie np sprawy rozwodowej mogę tego potrzebować. Biorę to pod uwagę. Najbliższe zarobione pieniądze zainwestuję w jakieś urządzenie. O potrzebnych mi dowodach nie będę tutaj pisał, bo od tego są prawnicy, detektywi itd. Napisałem tutaj z czystej potrzeby wsparcia, w dużej mierze je otrzymałem, jestem Wam wdzięczny i z chęcią usłyszę kolejne głosy w mojej sprawie.
Cytat
Myślę, że nasz problem polegał na tym, że decyzje życiowe podejmowałem ja, mając wrażenie, że podejmujemy je wspólnie. Moja żona twierdzi, że to efekt mojej tyranii, ale nie jest słabą osobą, mogła podjąć próbę kierowania naszym życiem w innym kierunku. Nie zrobiła tego, za to zostałem ukarany bez szansy do poprawienia się (w tym sensie, że nawet jeśli przetrwamy, to nasz związek na zawsze pozostanie naznaczony tym co się stało, ze wszystkimi konsekwencjami, brakiem zaufania włącznie). "Karę" uznaję za nieadekwatną do popełnionego czynu, niesprawiedliwą.
Obudź się człowieku, poczytaj inne historie, gdzie qurewny miały wszystko, Panowie zgadzali się, nie byli tyranami, kochali, tulili etc. a jednak
Zrób porządny bilans swojego małżeństwa !!!
Tłumaczysz ją na wszystkie sposoby a gdzie w tym jesteś Ty ? Byłeś na tyle złym i niedoskonałym ? Nikt nie jest doskonały i nikt nie będzie ale to nie powód aby szukać uzupełniania braków w ramionach innych osób. Każdy w małżeństwie albo związku może sobie stworzyć własną prywatną sferę, która uzupełni braki w monotonii życia, ale do tej sfery nie należy zdrada.
Pierwsza rzecz- sprawa z młodym pracownikiem. Napisałeś, że przeprowadziłeś z nim męską rozmowę (bardzo dobrze zrobiłeś), ale niczego od niego się nie dowiedziałeś, a jedyne, co uzyskałeś, to tylko jego pełne żarliwości zapewnienia, że do niczego między nim, a Twoją żoną nie doszło. Właściwie należało się spodziewać takiego obrotu sprawy, bo przecież logiczne jest, że ten facet do niczego się teraz nie przyzna. On nie upatrzył sobie Twojej żony, jako kandydatki na przyszłą swoją żonę i nigdy nie miał zamiaru przyjść do Ciebie, by prosić o rękę Twojej zony, lecz chciał się tylko zabawić. Zrobił to tym chętniej, że zachowanie Twojej żony było dosć czytelne, ponieważ każdy mężczyzna jest w stanie zorientować się czy dana kobieta byłaby mu chętna, czy nie, on szybko więc rozpoznał sytuację i zakręcił się koło doopci- klasyka.
Twoja zona, z tego co piszesz wynika, że jest dość rozrywkową kobietką, więc ona wie doskonale, jakie sygnały wysyłać jakiemuś chłopu, by on złapał ją za zadek i zrobił swoje. On tego chłopaka niczego się więc nie dowiesz, bo tacy faceci, którzy biorą się za cudze żony, w razie czego idą w zaparte i chociaż złapałbyś ich za rękę, to oni będą Ci wpierać, że to nie ich ręka.
Ja, będąc na Twoim miejscu, raczej sprawdziłabym sobie, jaką reputacją cieszy się ten wesoły chłopak. Ludzie zawsze mają wyrobione zdanie na temat jakiegoś człowieka, bo nikt nie zyje przecież na pustyni, więc na pewno są tacy, którzy sporo wiedzą na temat tego faceta. Jeśli okaże się, że do ulubionych rozrywek tego wesołka należy podrywanie bab, że zalicza on je na pęczki, że to latawiec po prostu, to dla Ciebie powinna to być dość istotna informacja, bo raczej opinia ****rza, jeśli on ma taką, rzecz jasna, będzie przemawiała za tym, że zapolował na tę babę albo ona na niego, ku zadowoleniu ich obojga.
Dalej- przyczepię się do tego, na co od razu zwróciłam uwagę, od samego początku. Napisałeś:
Okazuje się, że inny gość ją pocałował a ona tłumaczy się z tego mojemu pracownikowi.
Już o tym pisałam, ale powtórzę jeszcze raz- dla mnie jest to ewidentny dowód na to, że kobieta ta zdradza Cię i to najprawdopodobniej z różnymi facetami. Jej ochocze wyrywanie się z domu świadczy o tym, że na dyskotekach raczej nie siedzi pod ścianą, tylko ostro hula. Tam ma więc powodzenie, jest w swoim żywiole i takie życie bardzo jej się podoba.
W związku z tym przyjrzyj się więc też jej koleżaneczkom i sprawdź, co to za kobitki. Możliwe, że to wesołe wdówki albo wyluzowane rozwódki, głodne przygód i przygodnego seksu, a może to także mężatki, którym z lekka palma odbiła o d nadmiaru dobrobytu i braku problemów.
Następna rzecz- dobrze, że odrzuciło Cię od seksu z nią, bo takie baby, gdy czują nóż na karku (Twoja jest jeszcze butna, więc dalej ma się za rozdającą karty- dopiero z czasem mina jej zrzednie, na razie ona pokazuje Ci, że możesz jej naskoczyć- jest głupia i bezczelna, a Ciebie uważa widocznie za chodzącą poczciwinę, którą można zbyć byle czym) potrafią speacjalnie zaciażyć. Wtedy mąż jest na wiele miesięcy uziemniony, a czas może działać, zdaniem takich kobiet, na ich korzyść, czyli być pomocnym przy urobieniu męża i otumanieniu go. Rodzi się dziecko i facet nie wie, czyje jest to dziecko- zaczyna się więc jazda bez trztymanki, bo ustalanie ojcostwa i wszystkie tego typu syfy. Unikaj więc seksu z tą kobietą, bo im dalek w las, tym więcej drzew.
Tym, co ona gada na Twój temat w ogóle się nie przejmuj- to normalne, że każdy człowiek chce się wybielić i ona, dopóki będzie mogła, to z Ciebie zrobi nieudacznika, nudziarza, tyrana, jakiego tam sobie chcesz, przez gardło przejdzie jej każdy zarzut pod Twoim adresem- byłbyś głupi, gdybys faktycznie zaczął brać sobie do serca jej zarzuty pod swoim adresem, zaczął je analizować, a za chwilę poczułbys się winny tego, że zona lubi chłopów. Bez przesady. Nie daj się wmanewrować w tego rodzaju klimaty.
Ona potem siedzi ze swoimi koleżankami i opoiwada im, jak to wykołowała Cię i jaka jest sprytna. Tamte dorzucą swoje opowieści o naiwnych chłopach i wszystkie będą boki zrywały, bo to takie zabawne przecież jest.
Ja chyba jestem w stanie wyobrazić sobie, jakiego typu kobietą jest ta Twoja żona, więc wyżej opisany obrazek wcale by mnie nie zdziwił.
Mam nadzieję, że szybko ogarniesz cały ten temat i zrobisz porządek ze swoim zyciem osobistym.
Komentarz doklejony:
A propos gps, po tej całej aferze, żona sama zdecydowała się zainstalować program do namierzania i mnie go również zainstalowała. Niewiele to w sumie dawało, bo program pokazywał położenie tylko wtedy, gdy byliśmy w sieci i nie pokazywał co się działo wcześniej. Niemniej jednak był to jakiś gest z jej strony. Później rozbiłem swój telefon jak nie mogłem się do niej dodzwonić i teraz na moim starym telefonie już go nie mam W tym czasie chyba nawet nie miała hasła na fonie. Teraz mam wrażenie zrobiła krok w tył.
on zbierze dowody, pozew, podział majątku... ona sobie... ciekawe czy też bedzie taka butna, jezeli jeszcze uzyska pan orzeczenie o rozpadzie małżeństwa z jej winy to jest pan wolny... pod względem finansowym zwłaszcza... czy to do pana dociera ??!!! a pan rozdziela włos na czworo... to KONIEC... niem już my, jest ona i pan frajer...
jak ona zobaczy, że pan nie żartuje z pozwem i podziałem majątku to moze sie opamięta... moim zdaniem dobrze by było zostawić jej dom a ona będzie musiała pana spłacić... pewnie do pomcy w wykończeniu wynajmie pracownika... ale to już nie pański biznes... trzeba być panem sytuacji, nic nie zostawić przypadkowi a juz Boże broń liczyć na jej dobrą wolę... do pana należy wybór, bycia rozmamłanym frajerem albo panem sytuacji... kiedy przyjdzie skruszona... to pan ma dyktować warunki... a ona je z pokorą przyjąć albo niech idzie do diabła...
Co ja mogę Tobie podpowiedzieć, to daj sobie czas, ale nie marnuj go na stan spoczynku. Zadbaj o siebie, odizoluj trochę od swojej damy.
Spotykaj się ze znajomymi od których się odsunąłeś, zadbaj o to aby unikać toksycznych ludzi ( użalających się nad swoim losem, żyjących w nienawiści etc) oni potrafią tylko przekazywać złe emocje na innych.
W tym czasie ochłoniesz i zadecydujesz powoli co dalej z Twoim życiem.
To co Nas często łączy to strach, strach przed zmianami, samotnością, utratą bezpieczeństwa, strach przed byciem znowu szczęśliwym a mamy to w zasięgu ręki. Uwielbiamy maltretować się demonami z przeszłości a w jakim celu ? Jeszcze raz zadbaj o siebie a przy okazji też o innych. :cacy
Że czas będzie tu czarodziejem? Ona zrozumie, Ty zapomnisz i przyjdzie zarąbisty seks w nowym domku? A przy Was gromadka dzieci i bajka będzie trwać? To zejdź na ziemię. Żyjesz z cwaniarą i manipulantką. Która ma Cię za naiwniaka i frajera. Nie chcę Cię buntować, chcę Ci jedynie otworzyć oczy. I umysł. Dopóki, będziesz się z nią pieścił, dopóty będziesz miał rogi.
Jak Ty sobie wyobrażasz posklejać to wszystko? Ona ma Cię w de, Ty straciłeś zaufanie, nie czujecie do siebie nic, poza przyzwyczajeniem. Wiążą Was , jedynie, sprawy materialne. Wegetacja, bylejakość, obojętność...jasne, że tak się da żyć. Ale, jaka to męka. Choć wielu się na nią skazuje. Bo się boi nowego. Ty też się boisz. Macki uzależnienia są zbyt silne, by coś zmienić. Pozostaje Ci czekać, aż żona ogłupi Cię do reszty, uśpi czujność, a Ty... zaczniesz mieć na nią ochotę. Oj, jaka sielanka!
Spokojnie więc- badaj sobie na razie całą tę sprawę, drąż temat i sprawdzaj wszystko. Powoli dojrzewaj sobie do jakiejś konkretnej decyzji.
Zaznacz bardzo wyraźne i nieprzekraczalne granice i nawet na centymetr nie ustępuj, bo z niektórymi ludźmi nie należy się cackać. Tak będą Cię traktowali na ile Ty im pozwolisz.
Ty nie robisz niczego złego, szanujesz swoje małżeństwo i starasz się, jak tylko potrafisz i na ile masz umiejętności oraz dobrych intencji, by budować fajny związek. Skoro więc Ty we własnych oczach czujesz się ok. i uważasz, że wnosisz w swoje małżeństwo same dobre rzeczy, to dokładnie tego samego żądaj dla siebie, ponieważ nie ma żadnego powodu, by Ty był dla kogoś parawanem, wygodnym kołem ratunkowym, opoka i ostoją, podczas gdy ta osoba w zamian daje Ci stres i konieczność rozwiązywania chorych zagadek.
Taki związek nie ma żadnego sensu i jest wykańczalnią za życia a nie zdrowym i satysfakcjonującym związkiem.
Człowiek bowiem po to jest z kimś, by polepszyć sobie jakość życia, a nie po to, by wiecznie zamartwiać się i oglądać za siebie czy przypadkiem nie dostanie się wielką pałą po łbie.
Wydaje mi się, że nadszedł w waszym małżeństwie czas na bilans zysków i strat. Razem z żoną osiągnęliście bowiem jakiś poziom materialny, uczuciowy, czegoś tam się dorobiliście i może pora by już była, by zastanowić się, co dalej? Czy faktycznie jest wam razem dalej po drodze? Czy ta kobieta ciągle do Ciebie pasuje? Co tak naprawdę łączy Cię z tą kobietą i co łączy ją z Tobą. Ten nowy dom, w którym ,być może, razem zamieszkacie może stać się dla was kością niezgody albo wspaniałym waszym azylem i przystanią po trudach dnia- nie wiadomo.
Nie zasypuj więc gruszek w popiele i bardzo dobrze zastanów się czy faktycznie chcesz żyć dalej z tą kobietą.
Co ona Ci właściwie daje?
Czy jesteś zaprzyjaźniony z tą kobietą?
Sprawa z pracownikiem i z jakimś drugim, z tym od całowania, być może, stanie się dla Ciebie bodźcem do przewartościowania swojego życia i potem, gdy juz przewali się to wszystko, to może wasze małżenstwo umocni się, a może rozpadnie się, jak domek z kart. Zdrada jest potęzną destrukcyjną siłą, pozostawia pożogę i pustkę, jednak niektórym ludziom udaje się budować coś nowego na tych zgliszczach- wszystko zależy od tego, co tak naprawdę łączy tych ludzi, czy wcześniej lubili się, czy byli ze sobą zaprzyjaźnieni, czy mieli wspólny język- no wiele jest czynników, które w ostatecznym rozrachunku mogą przeważyć.
Nadszedł więc ciężki czas dla Ciebie, bo na wiele pytań musisz sobie teraz i w najbliższej przyszłości odpowiedzieć.
Czy da się żyć z Twoją żoną na co dzień? Co możesz w niej tolerować, a co jest dla Ciebie całkowicie nie do przyjęcia- ona niech też zastanowi się nad tym, bo nie jest sztuką zmarnować sobie resztę życia.
Co mi daje? No cóż, napiszę co mi dawała. Miłość, wsparcie, poczucie bezpieczeństwa (bo 2 osoby dążące do tych samych celów to nie to samo co jedna), spokój, dość fajny seks, uwagę. To czego ludzie oczekują po udanym związku. Teraz już niewiele z tego zostało, przynajmniej tak to wygląda.
Mechanik, napisałem PW, proszę odpisz, bo mnie zaciekawiłeś.
Poczytaj co pisał dziś ed65.
AIR FORCE ONE bezcenne
Porozmawiaj z nią o swoich wątpliwościach i zaproponuj skorzystanie z terapii małżeńskiej. Dobry psycholog powinien Wam pomóc spojrzeć w głąb siebie i Waszego związku. Pomoże przyjrzeć się temu co się dzieje, z zupełnie innej perspektywy. Tym bardziej w sytuacji w której ona się mota, a Tobie nie jest przecież obojętna. Może wtedy uda się Wam przejść ten kryzys i szczera rozmowa pod okiem specjalisty pomoże Wam uniknąć najgorszego.
Mija już rok odkąd to ja odkryłem podwójne życie mojej żony, regularnie czytam nowe i stare posty lecząc moją schorowaną psychikę, jednak dziś postanowiłem zabrać głos , tym razem jako tzw. rmędrzecr1; , gdyż to , co tu napisałeś przechodzi już ludzkie pojęcie r11; chłopie, opamiętaj się, bo się nie pozbierasz- tak jak ja.
Do rzeczy. Ciesz się że tego dziecka nie macie. Uwierz mi , odkrycie zdrad(y) własnej żony , która jednocześnie jest ( i zawsze będzie ) matką twojego ukochanego dziecka to istny koszmar. Twoja sytuacja, mimo budowy domu, jest i tak komfortowa. To tylko głupi dom, szczęścia w nim już i tak nie zaznasz, na pewno nie z tą kobietą.
Po pierwsze r11; zahasłowany telefon r11; nawet jesli teraz jest nagle odhasłowany r11; to oznaka że dużo ma do ukrycia,a to co odkryłeś to niestety tylko wierzchołek góry lodowej.
Poza tym ten jej telefon równie dobrze mógł już od dawna nagrywać twoje rpróby rozmowy z nią kończące się awanturamir1; r11; sam napisałeś że rw odwecie zostałeś oskarżony o ble ble ble r1; i o to że jesteś chory psychicznie r11; standard, odwracanie kota ogonem. r11; jesli cię nagrywa, łatwo w sądzie zrobi z ciebie furiata r11; pomyślałeś o tym?!
Po drugie r11; zamontuj jej w aucie podsłuch r11; dużo się dowiesz, i będziesz miał DLA SĄDU ( bron Boże dla niej) dowody.
Po trzecie r11; podsłuchana przez ciebie rozmowa nie jest żadnym dowodem na nic
Po czwarte r11; pracownik ma cię gdzieś , łże jak pies. Też byś tak zrobił na jego miejscu. Sprawdzanie wiarygodności jego czy żony nic ci nie daje r11; sam sobie sprawdź ich wiarygodność ( podsłuch). Aha i jeszcze jedno, oni nie mają sumienia.
Po piąte r11; jeśli nagle żona zrywa się z imprezy by jechać pobalować i on przypadkiem tam jest, a ty nie łączysz tego w jedną całość , to łosiem jesteś niestety.
Po szóste r11; jak już pisałem, oni nie mają sumienia, nie licz też na skruchę. Udawanie że nic się nie stało i robienie z ciebie idioty r11; to też standard.
Po siódme r11; nagle ci zarzuca , zrzucając na ciebie winę, za to że nie chodzicie na imprezy r11; dlaczego nagle tego potrzebuje, chudnie i stroi się jak nigdy ? r11; standard.
Po ósme r11; to że seksu nie ma między wami , niech nie skłonie cię do myślenia że ona już tego nie potrzebuje r11; owszem ona chce seksu, ale już nie z tobą . pieprzy się z innymi . Nowa bielizna itp r11; standrad.
Po dziewiąte r11; ona ma w **** ten dom. Ty tym żyjesz od dawna. Ona nie. Ty jesteś dla niej tylko deweloperem / bankomatem / kierownikiem budowy. Niczym więcej. Niestety. Ona ma gdzieś twoje starania o zakończeniu jego budowy.
Po dziesiąte r11; teraz decyzją o odłożeniu ciąży na lepsze czasy obwini ciebie. Myslala że dziecko robi się od tak. Próbowaliście r11; nie wyszło r11; wyjdzie z innym r11; z tobą już jej się nie chce próbować, ba ona już z tobą dziecka nie chce mieć.
Po jedenaste r11; nie jestes tyranem, tylko ona tak próbuje ci wmówić. Jesteś mądrym i życiowo myślącym facetem , z marzeniami i celami w życiu r11; i tym się przez lata kierowałeś. Chapeau bax !! tysiące kobiet szuka takich facetów jak ty , jak ja. Trafiłeś na zły egzeplarz i jak najszybciej kończ ten syf, bo się rozsypiesz, jak ja.
Pomyśl tylko o zabezpieczeniu się , macie kredyt/dom w budowie , musisz mieć dowody do sądu, bo cię ździra ogołoci nie tylko z marzeń , ale i z kasy r11; a-dwo-kat i de-tek-tyw ! !
Po dwunaste r11; niestety to jest jedyny moment na zbieranie dowodów, wiem nie jest łatwo, teraz albo będziesz żałować do końca życia. Urządzenie do nagrywania ździry dobrej jakości kosztuje 500zł , szczególy na priva , chętnie pomogę.
Zrozum, ona już wybrała. I to nie ciebie, nie was. Teraz musisz wyjść z tego z twarzą. Wiem co mówię, już rok sklejam się do kupy, w czasie gdy ona już dawno ułożyła sobie życie z kolejnym naiwnym. Nawet mi go żal, bo za jakiś czas będzie cierpiał. Ale tak się kończy , gdy się rozwala komuś związek. Życzę ci dużo sił, sam tego nie ogarniesz. Nie wiem jakie masz relacje z rodzicami, rodzeństwem. Kumple nie pomogą... Broń Boże alkohol. Przy pierwszej okazji naśle na ciebie Policję.
Znajdz prywatnego psychiatrę, prochy i do roboty !!
Ps. Przy orzeczeniu o winie odpadają ci na zawsze alimenty na nią, gdy ona będzie miała twoją winę r11; płacisz szmacie do końca życia za jej usługi r11; pomyśl czy warto .
Kasą jakoś się po czasie podzielicie, jak jej braknie pójdzie na wszelkie ustępstwa, byleby coś mieć r11; na razie będzie stawiać ostre warunki i straszyć najlepszym adwokatem w Polsce prawda jest taka że tylko ty tu możesz wygrać i zyskać ( lepsze życie ) , a ona stracić ( miłość, szacunek, przyjaciela, męża ) . zaraz będzie mieć 40 lat i nikt jej nie zechce , bo będzie stara i gruba. Ty za to za parę lat, będziesz wartościowym facetem z bagażem doświadczeń i już nigdy nie dasz się żadnej kobiecie zrobić w balona. Potraktuj szmatę jako najtrudniejszą naukę życiową r11; znacznie trudniejszą niż budowa domu.
Cytat
Alkohol + antydepresnty = Twój przyjaciel potrzebuje fachowej pomocy specjalisty
Rady Eda są oczywiście bezcenne, ale chyba troszkę nie dla Ciebie, a przynajmniej nie na tym etapie- sytuacja Kamila z sąsiednego wątku pt. Zostałem zdradzony jest jednak zupełnie inna, chociaż i w jego sprawie, i w Twojej chodzi o zdradę.
Twoja zona nie ma bowiem zamiaru układać sobie życia z innym facetem i nie stoi spakowana w drzwiach- żona Kamila ma narzeczonego, który ubolewa nad tym, że w tym roku nie będzie miał wspólnej choinki ze swoją narzeczoną, ale w następnym, to juz na pewno będą razem.
Ty jesteś panem swojego losu- Kamil ma się jedynie dostosować do sytuacji i dać sobie radę psychicznie a całym tym szambem. Od niego nie zależy nic- oczywiście mam na myśli dalsze losy jego małżeństwa. Ty dzej możesz o wszystkim sam zdecydować.
W pewnym sensie może nawet jest Ci trudniej niż Kamilowi, bo on został postawiony pod ścianą i nie może juz nic zrobić. Dziś on oczywiście przeżywa straszne męki, ale wbrew pozorom, w określonej perspektywie czaoswej jemu będzie łatwiej niż Tobie. Tobie będzie trudniej, bo Twoja żona będzie walczyła o wasze małżeństwo (tylko na razie jest butna, ale to minie, jeśli ona zobaczy, że żarty naprawdę się skończyły), będzie kochała Cię więc na zabój, aż sam będziesz zdumiony tym nagłym przypływem uczuć do ciebie. Będzie tak dlatego, że w przeciwieństwie do żony Kamila, Twoja żona nie ma narzeczonego, którego byłaby pewna. Dlatego właśnie Tobie będzie trudniej, bo ciężko jest podjąć tak całkiem na chłodno, decyzję o rozwodzie, gdy druga strona ciągle kusi, mami i czaruje. W Twoim więc przypadku agonia waszego związku może przeciągnąć się na dlugie lata. Masz znacznie gorzej niż Kamil, chociaż Kamilowo, na ten moment, może wydawać, że właśnie Ty masz lepiej od niego.
Musisz po prostu podjąć konkretną decyzję- nie przeskoczysz tego tematu w inny sposób.
Będziesz to umiał rozróżnić? Moja piękna przeszła 3 terapie. Czy coś zmieniła? Jakaś pokora , czułość?
Chcę ci powiedzieć że jeśli chcesz wybaczyć i ratować małżeństwo musisz być pewien tego i nie oczekuj cudów. Cudów nie ma.
Cytat
Będziesz to umiał rozróżnić?Moja piękna przeszła 3 terapie. Czy coś zmieniła? Jakaś pokora , czułość?
Chcę ci powiedzieć że jeśli chcesz wybaczyć i ratować małżeństwo musisz być pewien tego i nie oczekuj cudów. Cudów nie ma.
Apologises tak samo jak nie ma dwóch takich samych osób,tak samo nie ma dwóch indentycznych sytuacji. Skąd Ty wiesz czego chce partnerka Dzeja?
Do poprawienia relacji w małżeństwie nie potrzeba cudów, wystarczy zdrowy rozsądek i dobre chęci.
Ludzie wielokrotnie kłamią ze strachu. Kłamią, kiedy boją się, że wypowiedziana przez nich prawda nie będzie zaakceptowana.
Cytat
Kobiety która jedzie na antdepresantach i daje jasne sygnały na czym polega jej problem.
W jej odczuciu (wg tego co pisze dzej) mąż jest tyranem,narzuca swoje rozwiązania, jako jedynie słuszne,a więc nie wsłu****e się w nią. Nie chodzi z nią w te miejsca w których przebywanie sprawiłoby jej przyjemność,więc lekceważy jej potrzeby. W jej odczuciu nie zabiega o nią, więc całkiem możliwe, że zdrowo po pupie dostaje jej i tak pewnie już niskie poczucie własnej wartości.
Co więcej teraz czuje do niej odrazę i nie ma dla niej czułości.Odebrał jej nawet możliwość rozładowania napięcia seksualnego w związku małżeńskim. Zgubionej, zamotanej, zakompleksionej kobiecie w depresji, która (nie wiem czy dobrze zrozumiałam) ma już problemy z alkoholem.
Komentarz doklejony:
nie rozumiem czemu wykropkowało wyraz w.s.ł.u.c.h.u.j.e - a to jedna z elementarnych przecież wartości w związku - w.s.ł.u.c.h.a.n.i.e się
Cytat
Zawiera konkretny ciąg liter, który fragmentarycznie skrypt uznaje za wyraz obraźliwy, nie rozróżniając, że w zestawieniu z pozostałymi, daje zupełnie inne słowo
Cytat
Kłamią dla swojego egoistycznego interesu, jest to dla nich nałogiem i sposobem na życie. Takim ludziom nie warto nawet uzmysłowić że kłamią.
Bo kłamstwo staje się dla nich rzeczywistością.
.Nie wnikam w pobudki pani żony. Zostawiam to lepszym od siebie choć mam obawy czy nie jest to próba wmanewrowania kogoś w poczucie winy.
Jeśli chodzi o prochy i alkohol to co nieco wiem na ten temat. Nie ma co ratować związku jeśli zdradzający jest w nałogu. Można ten związek"zawiesić". Pierwsza i jedyna pomoc to odwyk. Najlepiej zamknięty. Nikt kto żyje na środkach psychoaktywnych nie będzie się leczył tak od niechcenia. Potrzebny jest kop w 4 litery tzw dno. Nie wolno okazywać litości bo to jest wykorzystywane prawie w 100%.nie wolno ufać. Potrzebna jest tzw twarda miłość. Bez cackania. Nie ma znaczenia czy mamy do czynienia z alkoholikiem, narkomanem, hazardzistą czy sexoholik iem. Nie ma co liczyć na szczerość. Z tego bagna się nie wychodzi z miłości! .
Warto sobie poczytać też o CHAD rodzaj choroby dwubiegunowej. Daje do myślenia i tego się nie spodziewaliście? Niestety mówi wam to 6 lat chlania i 8 trzeźwości.
Pamiętajcie że nałóg to wykorzystywanie innych, ciągłe wymówki totalne zwalanie na innych i granie na litości. Z premedytacją. Wyleczenie to przyjęcie odpowiedzialności za to co się robi. Dlatego taką uwagę przykładam do pokory i skruchy.
Zupełnie inna kiedy ktoś jest czynnym alkoholikiem. Wpada w cug, chleje na umór nie troszcząc się o siebie, ani o potrzeby bliskich, zawala swoje obowiązki, traci pracę za pracą i stracił całkowitą kontrolę nad sobą i swoim życiem.
Żona Dzeja bierze antydepresanty. Leki na receptę wypisywane na ogół przez lekarza psychiatrę osobom u których diagnozuje się depresję.
Okrutną chorobę i wyjątkowo podstępną, kończącą się często śmiercią.
Jeśli ta kobieta jest chora wymaga leczenia, a nie karania jej.
U chorych następują zmiany w biochemii mózgu, które mogą mieć bardzo różną intensywność i skalę.
Osoba w depresji ma zazwyczaj bardzo niską samoocenę. Możliwe, że Dzej ( który w jej odczuciu, a może nie tylko w jej odczuciu, ale i faktycznie nie wsłu****e się w nią, lekceważy jej potrzeby, nie zabiega o nią ) nieświadomie jej stan pogłębia. Temu jednak musi się przyjrzeć specjalista, dobry psycholog.
Niska samoocena, poczucie przygnębienia, utrata radości życia, zaburzona koncentracja, nadmiar stresów, obowiązków , często problemy hormonalne, albo schorzenie dwubiegunowe (mania + depresja)- z tak poważnymi problemami boryka się osoba w depresji na co dzień. Złe stosunki rodzinne nasilają występowanie zaburzeń i utrudniają skuteczność terapii.
Być może bojąc się konfrontacji z realnym problemem, nie mając już siły na dalsze wyzwania Dzej ucieka (budowa domu w tym kraju i prowadzenie do tego własnej działalności, to już całkiem sporo) ucieka w podejrzliwość, zazdrość, a tym samym podświadomie odsuwa chorą i jej problem od siebie.
Nie piszę, że tak jest na pewno (bo to takie moje luźne gdybanie i jeden z tysiąca możliwych scenariuszy), bo też całkiem możliwe, że kobieta kupuje prochy na lewo i łyka bo podnoszą jej samopoczucie (pytanie wtedy , dlaczego takiego pobudzenia potrzebuje) albo jest złym człowiekiem i świadomie oszukuje i rąbie mężowi rogi.Temu powinien się przyjrzeć dobry psychoterapeuta.
Rozwalenie związku jest łatwe. Bycie z partnerem na dobre i na złe (bez zbędnego trwania w cierpiętnictwie), czasem bardzo trudne. A i owszem problem można spłycić i dostrzegać tylko to co dla cierpiącego zdradzonego wygodne i potrzebne dla usprawiedliwienia się przed samym sobą. Tylko, czy to buduje w nim człowieka?
W tej sytuacji Apologises o jakiej mówisz pokorze i skusze u osoby chorej?
Cytat
obnosisz się z tą trzeźwością i bardzo fajnie, że Ci się udało (to naprawdę coś), ale nie zapominaj ile złego zrobiłeś:
Cytat
nie oczekuj więc cudów zdaj się na nie
piotr73 - sam widzisz, że przyczyny i motywacje kłamiącego mogą być różne, głupotą jest wrzucanie wszystkiego do jednego wora
Czy jest usprawiedliwienie zdrady? Chyba tylko dla Kartofla. Może być przyczyna. Kobieta zdecydowała się rozwiązać problem po swojemu bez oglądania się na męża. Mąż dostał w d... i ma problem. To on się produkuje szuka rozwiązania. Chce pomóc kobiecie którą kocha to niech ją zmusi do myślenia. Terapie psycholodzy itp -tak. Ale niech walczy też o siebie. Dowody poszły bokiem ja zrobiłem to samo i pluje sobie w pysk. Podstawa to wiedzieć co rzeczywiście zaszło. A na razie chłop jest na rozdrożu karmi się wątpliwościami, poczuciem odpowiedzialności winy i co tam tylko jest. Życzę im jak najlepiej ale to nie może być jednostronna walka.
Przełomem będzie np gdy żona szczerze powie mężowi coś o czym ten nie wie.
Wybaczyć można wiele. Tylko gdzie jest podstawa do tego? "Nie chcę Cię stracić "nie wystarczy. To od tej kobiety teraz zależy wszystko nie od Dzeja. Żal rozgoryczenie czy nawet miłość nie ma tu nic do rzeczy.
Znam parę osób które przebudziły się dopiero po rozwodzie. Teraz są niektóre z nich ze swoimi poprzednimi małżonkami. Tylko trzeba chcieć i ruszyć 4 litery. Nie może być "nie wiem nie umiem ".
jeśli chodzi o prochy i alkohol to kobiety piją inaczej. Więcej tu emocji. Ale obrazek obszczymurka jest tylko niewielkim wycinkiem całości. Piją i czają różni ludzie biznesmeni lekarze adwokaci księża. .. I nie musi to wpływać na ich wizerunek zewnętrzny. Ale to temat na inne forum.
Każdy jest dorosły i odpowiada za swoje czyny. Ta pani też. Pomoc Dzeja na ślepo nic nie pomoże.
Cytat
Cytat
Wybaczyć można wszystko, tylko czasem wpierw trzeba wybaczyć samemu sobie.
Gdzie jest podstawa? W miłości.
Cytat
Ciąg przyczyn i skutków nami kieruje.
Cytat
Cytat
Wymuszanie to forma agresji, podobnie jak chorobliwa kontrola.Agresja budzi agresję.I tylko tyle można osiągnąć wymuszaniem i kontrolą.
Nie jestem dumny z mojej choroby ani z tego co robiłem. Mylisz Amor chęć pomocy z podnoszeniem swojego ego. Jeśli to co przekazałem komuś pomoże to tylko dobrze.
Ślepą chęcią pomocy i miłości można tylko sobie zaszkodzić i tej drugiej stronie też. Potrzebny jest dystans i asertywność, której Dzejowi chyba brakuje.
Jeśli mamy do czynienia z osobą, która sama sobie nie może zaufać, bądź też już zawiodła nasze zaufanie, też warto czasem wyrywkowo powiedzieć "sprawdzam", ale tylko dla oglądu sytuacji, a nie w celu sprawowania stałej kontroli nad drugim człowiekiem.
Bezpodstawna kontrola jest zbędnym nadużyciem.
Komentarz doklejony:
Cytat
Cytat
Ślepa chęć pomocy, to zwykłe zbędne cierpiętnictwo. Cierpiętnictwo podszyte jest zwykłym egoizmem. Jest zaprzeczeniem miłości.
Dzięki, że chcieliście zgłębić kilka spraw, które być może nie dość mocno podkreślałem. Generalnie widzę, że istnieją 2 frakcje na forum i każda ma swoje racje.
Najpierw odpowiem na pytanie o rodzeństwo i relacje z rodzicami. Otóż nie mam rodzeństwa a z rodzicami utrzymuję dystans ze względu na naszą historię. Od razu opowiem na jakim tle owy dystans się wytworzył. Jako jedynak żyłem pod kloszem rodziców, jednocześnie stawiane mi były dość duże wymagania. Kiedy osiągnąłem swój wiek, żeby się usamodzielnić, rodzice za wszelką cenę starali się mi to utrudnić. Moja obecna żona nie była pierwszą dziewczyną, wiedziałem, że to ta )) (wiem jak to brzmi teraz). Rodzice, podobnie jak przy poprzednich partnerkach wynajdywali setki różnych powodów, dla których powinienem natychmiast z nią zerwać. Ponieważ byłem mocno zakochany, to działało to dokładnie odwrotnie niż zamierzali. Wyprowadziłem się z domu w wieku 23 lat i nie dostałem od swoich rodziców już nic więcej w sensie materialnym, bo duchowym to od dawna niewiele. Potem kilka razy urywałem z nimi kontakt, w końcu uregulowało się to na tyle, że możemy się widywać, choć miłości tam za dużo nie ma, moja żona też raczej stroni od kontaktów z nimi. Musiałem to opisać dokładniej, bo w przeciwnym wypadku na pewno dałbym mocny argument typu "twoi rodzice od dawna się na niej poznali".
Tak więc zarówno rodzice jak i rodzeństwo odpada i to są powody, dla których tutaj piszę, wcześniej wspominałem, że w realu mogę liczyć na 2 przyjaciół, reszta o niczym nie wie. Jeden z tych przyjaciół ma zresztą podobne problemy z partnerką. Czy to jest jakaś plaga? Może zbieg okoliczności a może przeżywamy właśnie jakiś ogólnospołeczny kryzys związków albo raczej jestem w tym wieku, gdy ludzie zaczynają się sobą nudzić. Może twarde życie nas sprowadza na manowce, nie wiem, w każdym razie jest to dobry punkt, żeby przejść dalej w rozważaniach.
Picie. Ja zarzucam to żonie, żona mnie (teraz, wcześniej było ok), więc raczej trudno będzie ją zmusić do samowolnego poddania się terapii. I to nie tylko odwykowej, ale w ogóle psychologicznej. Na obu płaszczyznach ewidentnie ma problem. Różnica między nami jest taka, że ja piję drinka, piwo, lampkę lub dwie wina wieczorem i rano normalnie funkcjonuję (często, ale mało), żona do niedawna też. Teraz ma raczej fazy na upijanie się, ale rzadko. Antydepresantów już nie bierze podobno.
Reszta w kolejnym poście...
Ja zalecam więc Tobie, byś spróbował wczuć się w jej położenie i od jej strony ocenić sytuację- taki zabieg bardzo pomaga, bo pozwala danej osobie na realną ocenę sytuacji i wielu ludzi, którym udało sie wniknać w umysł i intencje osoby zdradzającej, nagle doznaje olśnienia, że tak naprawdę, to są i byli dla kogoś tylko parawanem czyli zasłoną dymną oraz po prostu dojnym cyckiem.
Cytat
Mono nie mają sensu, Dzej powinien koncentrować się na sobie.
Psychikę jego żony pozostawmy psychologom i psychiatrom i fakt że po prostu lubi sobie "golnąć".
Dzej masz pewność że w ogóle brała antydepresanty ?
Podziwiam że Ty jej jeszcze w cokolwiek wierzysz :cacy
Cytat
Mono, ale przecież Dzej nie ma potwierdzonej informacji, że żona zdradziła, a już tym bardziej, że zdradza notorycznie.
Cytat
Na pewno jest inna , bo każdy z nas jest inny. Co nie jest równoznaczne z tym, że ich związek nie ma sensu. Z tego co pisze Dzej wynika, że nie jest to jakaś alimenciara, czy inna cwaniara żyjąca z naciągania sponsorów, tylko pracująca kobieta, która rozwinęła własny interes ( a więc skupiona na pracy na rzecz rodziny) i buduje z mężem dom. Dom w który zainwestowała (wg tego co pisze Dzej) prawie połowę jego wartości. Przecież osoba, która tyle zbudowała i osiągnęła nie wyrobiła tego po pijaku, spędzając czas na szlajaniu się po imprezach w pubach. Budowała coś (dom, firma) z myślą o wspólnym życiu z Dzejem. Facet pisze wyraźnie przez lata dawała mu wsparcie, miłość, spokój, fajny sex, uwagę. A przecież mogła wydawać kasę jedynie skupiając się na sobie (wycieczki, fitness, brylanty, kaweczki z koleżankami, wypady ze znajomymi)
Cytat
Cytat
Mono nie sądzisz, że to jest zbyt daleko posunięte twierdzenie.
Rozwód, to nie bajka. Podobnie jak i podział majątku. Zostawia trwałe i nieodwracalne blizny.
Komentarz doklejony:
Cytat
Dzej skoro już podjąłeś decyzję, sprawa jest zamknięta. W takiej sytuacji skup się faktycznie na zbieraniu dowodów, które pogrążą ją w sądzie.
Będzie zonk , jeśli chłopak nie kłamał, a sędzia w sądzie nie skupi się na domniemanych zdradach, a spojrzy szerzej na sprawę.
No chyba, że masz już pewność, że zdradziła i zdradzała. To wtedy całkiem inna sprawa.
Amor, nie odkryłaś Ameryki takim stwierdzeniem.
Myślę, że mój post bardzo się Tobie nie spodobał, ponieważ Ty sama, teraz, osobiście borykasz sie właśnie z podonym dylematem- odejść od kogoś, kto Cię zdradza i ponieść wszystkie koszty związane z rozwodem z panem niewłaściwym, czy też pozwolic mu wrócić i dalej ciągnąć swój wózek pełen łajna.
Moje słowa mogły więc Ciebie poruszyć, bo w pewnym sensie odniosłaś jej także do siebie i być może Twoje wątpliwości odnośnie sensu bycia a chłopem, który Ciebie zdradza jeszcze bardziej wzrosły. Rozumiem Cię, ale wcale się tym nie przejmuję, bo ja ma swoje zdanie i jest ono tak mocno ugruntowane, że na pewno nie będę zmieniała swoich poglądów pod wpływem argumentów innych osób. Ja po prostu czytam dany wątek, oceniam z czym mam do czynienia, wyrabiam sobie zatem jakieś poglądy (moje własne) i skoro mam czas i ochotę, to po prostu piszę. Rozumiem jednak, że wyborów odnośnie tego, co dalej dokona autor wątku.
Ja nie mam z tym problemów- a Ty masz? To pytanie retoryczne, bo nie będę wdawała się z dyskusje.
Także Amor, Mono ma misję społeczną i wspierajmy ją wszyscy jak jeden mąż w tych często niewdzięcznych i żmudnych czynnościach pozyskiwania skarbu narodowego dla potrzeb innego skarbu narodowego .
A tak na serio, ja się zgadzam z Amor, że demonizowanie żony Dzeja niczemu dobremu nie służy. Ani ona wyrachowana , ani nimfomanka. Zwykły człowiek na zakręcie życiowym, który nie wytrzymał napięcia i przez chwilę zgłupiał.
Jednak ja zapewniam Cię, że absolutnie nie o to mi chodzi. Na takie zabawy albo myślenie ja jestem za bardzo praktyczną osobą i tak naprawdę wiem doskonale, że ani ja nikogo nie zbawię, ani nikt nie zbawi mnie. Każdy jest kowalem własnego losu. Co zrobić? Samo życie.
Komentarz doklejony:
Dzięki za wątek humorystyczny )))
Cytat
Myślę, że mój post bardzo się Tobie nie spodobał, ponieważ Ty sama, teraz, osobiście borykasz sie właśnie z podonym dylematem- odejść od kogoś, kto Cię zdradza i ponieść wszystkie koszty związane z rozwodem z panem niewłaściwym, czy też pozwolic mu wrócić i dalej ciągnąć swój wózek pełen łajna.
Mylisz się Mono. Bardzo się mylisz.
Po pierwsze mój mąż mnie nie zdradza. Zdradził RAZ. Mam podobny dylemat co Dzej "skreślić małżeństwo, czy nie", Jednak w związku z tym, że ja wiem o zdradzie moja sytuacja jest inna.
Co więcej jestem w dużo korzystniejszej sytuacji niż Dzej, bo w razie rozwodu cały majątek zostaje w moich rękach i na tą chwilę mam zagwarantowany rozwód z jego winy.
Mogłabym na tą chwilę skupić się jedynie na swoim tyłku i śmiało wykorzystać popełniony przez niego błąd. Skreślić wiele lat wspólnego budowania, cudownych chwil, fajnych wspólnych przeżyć.
Cytat
Jest własnie odwrotnie. Po pierwsze, podkreślę po raz drugi, mój mąż nie zdradza notorycznie, zdradził RAZ. I teraz każdego dnia stara się naprawić krzywdę, którą wyrządził.
Po drugie Twoje wypowiedzi wcale nie powodują wzrostu moich wątpliwości, tylko wręcz przeciwnie upewniają mnie, że życie w ciągłej traumie i w braku pogodzenia się z tym co nas złego spotyka, jest stratą czasu, jest chore i świadczy jedynie o tym, że jakiś nasz wewnętrzny problem nie został przepracowany.
Miałabym żal do samej siebie, gdybym skupiła się jedynie na czubku własnego nosa, zaszyła w niezdrowym egioizmie i pielęgnowaniu w sobie zbędnego cierpiętnictwa.
Mi przyszło wybaczyć w życiu gorsze rzeczy niż zdradę. I ja wiem jaką ulgę wybaczenie i pogodzenie się naturą życia przynosi.
Świat pełen jest zła, a życie pełne bólu i cierpienia.Zdarzają się także wydarzenia traumatyczne. Należy do nich zdrada, ale równie dobrze mogłaby byś to śmierć bliskiej osoby,czy ciężka nieuleczalna choroba. Możesz być bardzo ostrożna i nagle dziecko zginie Ci w drodze do szkoły, będziesz czuła taki sam ogromny przeszywający ból. Nie mamy wpływu na pewne zdarzenia, mamy wpływ na to co z nimi zrobimy, jak sobie z nimi poradzimy.
Nie ma na tym świecie ludzi, którzy nie popełniają błędów.Nie ma nieskazitelnych. Błądzić jest rzeczą ludzką. Jedyne więc co może świadczyć o wartości człowieka, jest to jak człowiek zachowuje się po. Czy jest w stanie spojrzeć sobie uczciwie w oczy, zobaczyć swoje błędy i w sytuacjach kiedy jest to możliwe naprawić wyrządzoną (czasem bezmyślnie, nieświadomie) krzywdę.
Mój maż poza tym jednym błędem ma mnóstwo zalet. Troszczy się o dom i o mnie.Jest pracowity, zaradny, ZAWSZE mogłam na niego liczyć.NIGDY nie opuścił mnie w sytuacji, w której potrzebowałam pomocy. Na drugiej szali mam jednorazową zdradę, której widzę, że ogromnie żałuje. I na tą chwilę, tylko moje urażone ego nie pozwala mi puścić tej szali, którą uparcie utrzymuje w poziomie zero.
I nie jest prawdą, że jak go zostawię, to inny człowiek, którego spotkam da mi z siebie więcej i lepiej. Da mi inaczej i też mogę się naciąć. Mój mąż dawał mi z siebie wiele przez lata.
Byłabym ślepcem, gdybym tego nie zauważała. To on siedział przy moim łóżku godzinami, gdy w szpitalu walczyłam o życie, to z nim jadłam chleb ze smalcem i cieszyłam z postępów naszych osiągnięć. Nie z tymi, którzy mi teraz łatwą ręką radzą "zostaw go po czymś takim".
Cytat
Czasem człowiek trafi na kleszcza który po cichutku i niezauważalnie wysysa krew. a jak się go chce oderwać od ciała to jeszcze pluje jadem.
Jednak dla dobrego obserwatora jest to widoczne.
Druga sprawa, która się w owym wątku pojawiła, dotyczy tzw "kontry" jako terapii szokowej. Nie mam na myśli prawdziwych skoków w bok jak opisał to Familien ale o wzbudzanie podejrzeń i być może jakiejś zazdrości. Czy to w ogóle może mieć sens? Od bliższych relacji z kobietami trzymam się z daleka (z przyzwyczajenia Ale brakuje mi choćby rozmowy. Tylko czy to ukrywać czy sprytnie puszczać w eter?
Jakie są Wasze doświadczenia z okresu przejściowego. Trochę jestem pogubiony w tym przyznam. Jedni piszą, że zero emocji i chłód emocjonalny. Drudzy, że dystans, klasa i uśmiech. Dla mnie to nie bardzo się łączy.
Ja przygotowuję się pod kątem prawnym do rozstania, w międzyczasie m.in. z racji wspólnych znajomych i wspólnego domu, uczestniczymy razem w różnych wydarzeniach. Bliscy mi przyjaciele znają sytuację, reszta nie. Widać pewnie gołym okiem, że nie jest między nami dobrze. Nikt nie pyta o co chodzi. Nie wiem jak postępować w tej sytuacji. Żona jest zawzięta, zero skruchy, cały czas skupiona na moich winach. Próbuje to wmawiać nawet osobom, które były od początku przy mnie i znają przyczynę.
Cytat
Jeśli masz nadzieję, ze się ułoży to nie warto, jeśli jesteś przekonany, że to koniec, to jak najbardziej warto. Nie będę pisał dlaczego, to oczywste.
Cytat
Cytat
To samo. Jeśli będziesz się rozwodził, to wzbudzając podejrzenia zrobisz jej prezent, który wykorzysta przeciwko Tobie.
Cytat
Dystans, klasa i uśmiech zupełnie nie wyklucza chłodu emocjonalnego wobec danej osoby. Masz się uśmiechac do siebie, nie do niej.
Masz chyba wroga, który się nie ugnie, a winę za wszystko chce zrzuci na Ciebie. Licz się z tym, ze tego nie zmienisz. Będzie miała pretensję do całego świata, tylko nie do siebie. Musisz mieć twarde dowody, że nie jest bez winy.
Jeśli będziesz zdecydowany na rozwód tym bardziej, pamiętaj, że większość z nich możesz zobaczyć w sądzie na rozprawie jako jej świadków, a to co usłyszysz może Cię jeszcze bardzo zdziwić.
Jesli zdecydujesz się na pozostanie z nią, niech sama wyjaśni rodzinie co się działo.
Z rodziną to jest tak, że niezależnie od posiadanych dowodów będą stali za nią, taka reguła, a Ty będziesz jedyny winny, rzadko kiedy można liczyć ze strony rodziny zdradzającego na obiektywizm, jakoś tak wiele historii tutaj to potwierdza.
To, ze rodzina dostała od żony jej wersje wydarzeń to więcej niż pewne, tak samo jak pewne jest to, że to wersja bardzo okrojona,
gołym okiem widać, że Twoja żona sama nie widzi,żeby zrobiła cokolwiek złego, więc z czego ma sie tłumaczyć?
a poza tym musi zbudować jakiś grunt pod to co ewentualnie wyjdzie w praniu i jeśli już się rodzina dowie, to musi mieć jakieś usprawiedliwienie, więc, to że rodzina nie wie to pewne i to że Ty jesteś winny w ich oczach też.
Co to kwestii kontry, jeśli nadal nie jesteś zdecydowany co zrobisz radziła bym sie wstrzymać bo wszystko co zrobisz teraz może być wykorzystane przeciwko Tobie w sądzie, tym bardziej że nie jest to jeszcze okres, kiedy nastąpiło trwałe ustanie wszystkich więzi, które sąd traktuje jako podstawę do rozwodu. To co zrobisz może w przypadku ewentualnego rozwodu podziałaś na Twoją niekorzyść i sam na siebie ukręcisz bata, a też nie wiadomo, czy w przypadku Twojej żony to cokolwiek zdziała - bo jak wiemy to wyjątkowo zawzięty przypadek.
To nie żarty, bo rzecz idzie o jej dobre imię (to nauczycielka, więc będzie chciała zawalczyć o swoje dobre imię) i o dom, z którego tak łatwo tej kobiety nie wyprowadzisz.
Nie wzbudzaj w niej zazdrości, bo to bez sensu- niby czemu miałoby to słuzyć. Jeśli Tobie brakuje kontaktu z kobietami, choćby nawet zwykłego flirtu czy rozmowy, to przecież możesz mieć koleżanki, ale swoje życie osobiste trzymaj w tajemnicy, bo nagle może się okazać, że ktoś wysmaruje na Ciebie dowody zdrady. Wyjdziesz na koniec, jako winny i też niczego nie udowodnisz. Sam na siebie będziesz wściekły. To do niczego nie jest Ci potrzebne.
Jeśli chcesz zagrać zonie na nosie, to zrób to zupełnie inaczej- bądź w stosunku do niej uprzejmy, ale zdystansowany zarazem. Postaraj się fajnie wyglądać, wychodź sobie z domu, choćby nawet tylko na spacery, zachowuj się normalnie i nie pokazuj po sobie emocji. Ty, jak widać podjąłeś juz decyzję, więc nie musisz już prowokować dyskusji na wasze tematy z tą panią- to bezcelowe. O niczym jej nie informuj, z niczego się nie tłumacz, nie kłóć się z nią i w żaden sposób nie stwarzaj dwyznacznej sytuacji, jakoby między Wami było ok. albo że są jakieś szanse. Traktuj tę kobietę, jak powietrze- tak zagrasz jej na nosie.
Dalej- Twoja żona idzie w zaparte i dalej jest butna. No cóż- olej to i zwyczajnie rób swoje. Ani Ty jej niczego nie udowodnisz, ani ona Tobie- jakakolwiek dyskusja z kimś takim sprowadzałaby się tylko do tego, że urządzalibyście sobie tylko jakieś pyskówki na zasadzie "jesteś głupia- nie, to ty jesteś głupi, a właśnie że nie, bo to ty jesteś głupia itd."Daruj sobie tego rodzaju stratę energii.
Nie wiem, jakie masz zamiary wobec faktu, że właśnie kończycie budowę domu, kto kogo będzie spłacał, czy sprzedacie ten dom, czy zona zgodzi się w ogóle na sprzedaż- uważaj na tę sprawę, bo w finale może okazać się, że o ten dom stoczycie ze sobą wielką walkę. Ona nie wyjdzie Ci przecież z domu z kilkoma reklamówkami wypakowanymi ciuchami, tylko będzie chciała Ciebie wysiudać i ogolić na koniec.
Musisz mieć prawnika, który będzie Tobą kierował i pamiętaj -buzia na kłódkę przed tą kobietą i przed innymi, bo nigdy nie wiesz, co możesz komuś powiedzieć, by ktoś nie wykorzystał tego przeciwko Tobie.
Nasz dom rzeczywiście będzie punktem największego sporu o dobra materialne. Kończę go od niechcenia, ze świadomością, że może nigdy w nim nie zamieszkam. Dom jest na ukończeniu, zostało trochę rzeczy do zrobienia fizycznie przeze mnie i to też wzbudza we mnie uczucie "po jaką cholerę", niemniej jednak to chyba trzeba doprowadzić do końca choćby ze względu na podpisane umowy (również przeze mnie) oraz ewentualną wartość przy sprzedaży.
Cieszę się z jednej rzeczy, jakiś czas temu kupiliśmy po sąsiedzku starą chałupę, która ze względu na konieczność remontu i kredytu została formalnie zakupiona na moich rodziców. Teraz jest wykończona i w niej mieszkamy na czas właściwej budowy. Jak ja się cieszę, że do tej pory nie została przepisana na mnie
Nawet w teściowej wzbudzało to emocje, nie mogła się doczekać na ten moment. Czyżby znała swoją córkę lepiej niż ja? Może przypadek i zwykłe dbanie o interesy swojej córki.
Niestety jest też zła wiadomość, mieszkanie mojej babci przepisane z tzw. "dożywociem" na mnie ( i tylko na mnie). Tutaj może być słabo z wydarciem tego. Raczej pozamiatane bym powiedział.
I tak od spraw emocjonalnych doszedłem do etapu zabezpieczania się przed własną żoną. Może to nie miejsce na to, ale jak macie jakieś uwagi na te tematy, to piszcie proszę. W końcu w sprawach podziału majątku też macie doświadczenie
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam
Cytat
większość z nas o tym nie myśli, bo przecież co sie może zdarzyć? nam? nam nie, nam się nie zdarzy, będziemy żyli długo i szczęsliwie - to właśnie takie myślenie zgubiło wielu z nas, chociażby w kwestii finansowej.
sama pamiętam jak uważałam podpisywanie intercyzy przed ślubem za jakiś tam przejaw braku zaufania bo przeciez jak się kogoś TAK kocha to po co brać pod uwagę ewentualność rozstania?
no taka to głupota i jak niejednokrotnie słono kosztuje
w kwestii podziału majątku lepiej to zrobić przed rozwodem, u notariusza, podpisać rozdzielność majątkową i zrobić podział,
rozwód jest w naszym kraju bardzo rozciągniętym w czasie "wydarzeniem" i lepiej to załatwić przed,
tyle, żeby załatwić przed trzeba dojść do jakiegoś porozumienia i do tego porozumienia trzeba zgody małżonka, co nie zdarza się często i zazwyczaj sprawy o podział kończą się w sądzie,
jeśli się ma pod ręką małżonka który w momencie rozstania jeszcze jakoś tam się poczuwa do tego co zrobił i ma śladowe chociaż ilości wyrzutów sumienia to można liczyć na jakieś porozumienie, jeśli zawzięte ciele - no to niestety tylko w sądzie.
Odnośnie informowania JEJ rodziny. Bez sensu nikt tobie nie uwierzy w to co mówisz. Zresztą obraz waszego małżeństwa jaki przedstawiła małżonka rodzinie jest mało ciekawy. Nikt za tobą nie stanie nikt Ciebie nie poprze. To fakty.
Kolejny fakt jeżeli spróbujecie bedzie się to za tobą ciągnęło (jest taka opcja). Na zasadzie wiecznie bedziesz przedstawiany jako czarna owca (autopsja). Biały diabeł (moja teściowa) do dziś nie dopuszcza myśli że to córka mogła coś nawywijać. I nie ukrywam czasem na imprezach rodzinnych możesz być postawiony w niezręcznej sytuacji. Wiem co piszę bo sam w takich byłem stawiany dopóki nie pokazałem w telefonie prawdziwych powodów "kryzysu" (Biały diabeł i tak stwierdził że o niczym to nie świadczy) Gdybym pokazał jej raport detektywa pewnie też by powiedziała że go sfałszowałem nie warto. Fakty są takie że zarówno jej rodzina jak i inni wiedzą jaki jest powód "kryzysu" po prostu nie mówimy nie ma problemu. Ostatnio przeczytałem historię na forum jedną z niewielu gdzie teściowa pogoniła córeczkę.
I fakt jak widać są dwie frakcje wybaczyć dać szansę? Rozdeptać, zakopać w ziemi i przepuścić tabun koni? Każdy ma swoje racje każdy argumenty? To TY MUSISZ WYBRAĆ którą drogą pójdziesz. Nikt z nas Tobie tego nie powie. Jedni są szczęśliwi w związkach po pogonieniu wiarołomnych. Inni są szczęśliwi po daniu szansy. Która jest prostsza? Sam oceń i przede wszystkim oceń czy warto?
No Rekonstrukcjo mistrzostwo świata- Mono łowczyni facetów po pierwszej przecenie. A tak serio.
Demonizowanie niczemu nie słuzy jedynie przekonaniu do swojej opcji. Tylko jedna sprawa? Wielu z tych którzy wywalili wiarołomnych z życia na początku podjęło diametralnie inne kroki? Nie wszyscy ale wielu. Dlaczego odmawiać innym prawa wyboru?
I pozwolę sobie zacytować najpierw Amor:
Cytat
Nie ma na tym świecie ludzi, którzy nie popełniają błędów.Nie ma nieskazitelnych. Błądzić jest rzeczą ludzką. Jedyne więc co może świadczyć o wartości człowieka, jest to jak człowiek zachowuje się po. Czy jest w stanie spojrzeć sobie uczciwie w oczy, zobaczyć swoje błędy i w sytuacjach kiedy jest to możliwe naprawić wyrządzoną (czasem bezmyślnie, nieświadomie) krzywdę.
i Rekonstrukcja:
Cytat
Inaczej napisane a jednak bardzo podobnie. Bo to nie demony. Zwykli słabi ludzie z słabą samooceną. Potrzebą dowartościowania. Takie z nich demony jak z nas półbogowie (oczywiście wyjątki się zdarzają).
Rekonstrukcja napisala:
Cytat
Niestety nie wszystko złoto, co się tu na portalu tak "piknie" reklamuje
Nie tylko na portalu świat pełen jest takich perełek. A co do portalu ile razy spotkaliśmy się z sytuacją opisaną przez zdradzonego i po jakimś czasie ... przez zdradzacza. I często biedny miś wcale nie był rycerzem bez skazy, często zdradzona małżonka zapomina o wcześniejszych eksperymentach z gamoniami.
Dlatego filtrujmy, wybierajmy to co uznamy za słuszne. Nikt tak jak autor wątku nie ma wiedzy jak wyglądało małżeństwo.
Dzej od siebie dobra droga. Bez względu na kierunek który wybierzesz zabezpieczenie spraw materialnych w niczym nie zaszkodzi. I pamiętaj dowiesz się tylko tyle ile sam sprawdzisz. Zdradzacz potwierdzi jedynie to czemu nie może zaprzeczyć.
To co się z nami wydarzy zależy od dwóch czynników. Czy dam radę wybaczyć, żeby siebie nie niszczyć w dalszym życiu i czy dam radę żyć z ograniczonym zaufaniem do niej a po drugie, czy żona ukaże w końcu skruchę i będzie chciała coś naprawić.