Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Dylematy, watpliwosci i prosba o pomocDrukuj

Zdradzony przez żonęWitam wszystkich, nie wiem jak wogóle zaczać ale przepraszam bedzie dlugo .... Najlepiej od początku tylko gdzie ten początek jest. Przyznam, że jak dużo osób tutaj na forum, nigdy sądziłem że kiedykolwiek trafie w takie miejsce. Temat zdrady był mi wogóle obcy, jakiś taki abstrakcyjny a z drugiej strony sama zdrada jako coś bardzo obrzydliwego i zdecydowanie poniżej moich zasad i norm. Ale niestety stało się ... cały mój swiat sie zawali, wszystki e idealy, wartości, marzenia prysły jak mydlana bańka na wietrze. Przyznam szczerze ze na to forum trafilem juz jakis czas temu, kiedy dowiedziałem sie o wszystkim, jednak dopiero teraz zdecydowałem sie ze napisze i to równiez jest prośba o pomoc i wsprcie, bo pomimo upływu czasu nie radze sobie z ta sytuacja która mnie zaskoczyła. Dużo w życiu juz przeszedlem pomimo młodego wieku (przynajmniej wciaz tak o sobie mysle majac juz 40 lat ), wydawało mi sie ze naprawde nie ma sytuacji nad która bym nie zapanował albo z której bym nie wyszedl ale niestety przyznaje ze TO mnie przerasta i nie radze sobie. Generalnie do pewnego czasu mogłem o sobie powiedzieć człowiek sukcesu r11; pod wzgledem zawodowym , finansowym i materialnym, rodzinnym (żona, dzieci) rewelacja r11; generalanie sielanka! Coś o czym naprawde wszycy ludzie na tej ziemi marzą i obierają sobie jako cel. Zawsze wszystko robione z myslą o rodzinie, żonie, dzieciach itd. Oczywiście że wymagało to odemnie dużej ilości pracy i poświęcenia jednak nie zniedbywalem domu, żony czy dzieci. Taki piękny, niemal bajkowy świat który jakims cudem udało sie wyczarować . Oczywiście również były małe problemy, brakowało mi poprostu seksu z żoną przez długie lata r11; było to mocno frustrujące dla mnie, ale doszedłem do wniosku że w sumie nie jest tak źle (chociaż był raz kryzys kiedy chciałem odejść od żony ale były rozmowy i prośby zebyśmy sobie dali szanse, wtedy to bylo prostsze bo nie mielismy dzieci r11; postanowiliśmy ze spróbujemy i było to o tyle łatwe dla mnie bo kochałem moją żone) . Ta frustracja od czasu do czasu znajdowała swoje ujście w postaci bardziej nerwowej reakcji z mojej strony i podniesionego głosu, czego później bardzo żałowałem i przepraszałem za moją reakcje r11; taka moja słabość. Przy czym naprawde starałem sie rozmawiac z zona o tym i wogóle starałem sie i zabiegałem o nia r11; jednak to były takie fale wzloty i updaki r11; kiedy dawałem z siebie 200% i widziałem ze to nie jest w zaden sposob zauwazane i nic nie zmienia, wtedy sie wycofywalem. Oczywiscie przez lata nie raz myslem o tym zeby sprobowac poszukac czegos poza moim zwiazkiem, jednak niegdy nie odważyłem sie na to zeby zdradzić żone czy nawet wdać sie w jakichs flirt czy romans, a przyznam szczerze ze okazji nie brakowalo mi z wielu wzgledow. Znowu to jakie mam zasady i podejscie do życia nie pozwalalo mi na to i myśle ze bardzo bym sie brzydził sobą gdybym coś takiego zrobił żonie i dzieciom również. Niestety jestem takim idealistom pod wieloma wzgledami, i strasznym naiwaniakiem jak sie okazuje po czasie. Doszlo juz do tego ze kiedys w koncu r11; czytajac rowniez rózne fora r11; zapytalem sie jej czy ma kogos, bo jakos coraz bardziej zastanawiało mnie jej zachowanie i podejscie, wtedy odpowiedziała ze nie, a było to kilka miesiecy przed tym jak sie dowiedziałem o zdradzie bo tak to musze nazwać chociaż nie mam dowodów na to że doszło do seksu, czy zdrady fizycznej jak by to ktoś nazwał. W pewnym momencie zauważyłem duża zmiane w zachowaniu żony r11; niemal standard z tego co czytałem tutaj na forum r11; np. ciągle z telefonem, hasło na telefonie etc. Nawet kiedys zapytałem sie jej czy cos chce ukryć ale wtedy odpowiedziała ze absolutnie nie ma nic do ukrycia i jak chce to moge sprawdzic jej telefon. Nie zrobilem tego bo mialem pełne zaufanie do niej zreszta uważałem ze ma prawo do swojej prywatności rowniez a ja również uważałem ze takie rszpiegowanier1; to jest cos poniżej moich zasad i wartości. Niestety pewnego dnia, zupelnie przez przypadek, odkrylem ciekawa korespondencje mojej zony z jej rkolegar1;. Stalo sie to przez przypadek bo nie wylogowala sie z emaila na tablecie, i zapewne chciala wykasowac historie ale wyszlo tak ze po rkliknieciur1; na zakladki byla wlasnie historia a nie linki do ulubionych strony jak to jest zwykle i dlatego zwrocilem na to uwage r11; inaczej pewnie dalej zylbym w swoim wyimaginowanym i wirtualnym swiecie pelnym szczescia ... ale stalo się inaczej. To co przeczytalem bylo straszne - chociaż nie natknałem sie na nic co by wskazywało na seks, ale biorąc pod uwage to ile to trwalo a bylo to przynajmniej kilka miesiecy r11; i dodatkowo czytajac różne historie tutaj na forum to jest wystraczający czas na rpełną konsumpcje romansur1;. Natomiast wszystko co przeczytałem było jasne ze miedzy nimi jest duża wieź emocjonalna i duże zaangażowanie r11; nie chce wchodzic tutaj w szczegóły ale chciałbym dostawać takie maile od mojej zony wczesniej ... a te słowa mam wciąz przed oczami i pamiętam każde z nich i to cholernie wciąż boli, pomimo upływu już dużej ilości czasu. Niestety gdybym trafil na to forum wczesniej pewnie bym wiedział jak zareagowac i przygotować się dalej, ale niestety tylko wyslałem sobie klika maili na moje prywatne konto a pozniej juz niestety wybuchłem i zrobiłem zonie awanture. To był szok dla mnie, ale pamietam wciaz niemal kazde zdanie z jej tlumaczenia dlaczego tak sie stało. Ze chciała zobaczyc czy wciąz działa na innych męzczyzn, ze chciała znowu poczuc motylki w brzuchu etc. No i oczywiscie kłamała prosto w oczy mowiąc o pewnych rzeczach i tłumaczac sytuacje r11; co znowu jest standardem niestety ja o tym nie wiedziałem wtedy wciąż będąc w szoku wierzylem w to co mi mowiła, no bo co jak co ale przeciez ona mnie nie okłamie i nie oszuka. Mam (niestety) scisły i analityczny umysł i jak sobie później wszystko analizowałem miałem więcej i więcej pytań bo poprostu to wszystko nie miało sensu, pare razy przycisnałem ja i nagle pojawiały sie kolejne nowe fakty a to np. odnośnie spotkań, rprzytulaniar1; sie i całowania sie tylko etc. Gdzie wszystko odbywało sie juz po tym jak wielokrotnie zapewniała mnie ze nie ma nic do ukrycia i że znam juz cała historie i że nic w niej więcej nie bylo. Ale i tak wypływały nowe rzeczy kiedy mnie błagała żeby dać szanse, że ludzie popełniaja błędy etc a tym samym czasie do rkolegir1; pisała coś zupełnie innego, że ich marzenia moga się spełnić ale nie chce tracić tego co ma ... Twierdziła i dalej twierdzi ze temat jest zamknięty z dnia na dzień i że jest tylko dla mnie r11; chociaż ja doskonale zdaje sobie sprawe że widząc te emocje i zaangażowanie w tym co czytałem nie da sie tego tak poprostu zamknąć. Koniec,końców postanowiłem ze dam nam szanse r11; przyznam że głównie ze względu na dzieci, przyjaciół, rodzine r11; którzy nic o całej sytuacji nie wiedzą, i zazdroszcząc pewnie tego jaka jestesmy parą i rodziną. I tutaj w zasadzie zakończe opis tego co mnie sprowadziło na to forum, i przejde do sedna i problemów jakie mam. Po pierwsze, tak jak wspomniałem wcześniej po mimo upływu już dużej ilości czasu, wciaż wszystko mam przed swoimi oczami i nie ma dnia żebym o tym nie myślal. Żona z jednej strony stara sie, przynajmniej ja to tak obieram ale z drugiej czuje i widze ze troche przeszła nad tym do porządku dziennego i nie che rozmawiać o całej sytuacji a to zmieni temat rozmowy albo zasłoni się niepamięcią etc. Mam wrażenie ze dla niej poprostu jest tak strasznie wygodnie i nawet kiedy mam slabe dni to chyba ją to irytuje r11; teraz ma wszystko co chce r11; chociaż czasami nasuwaja mi sie takie mysli ze jestem jak ten bankomat r11; zresztą ktos o tym pisał na forum. Po drugie, tak jak pisałem wcześniej wszystkie te kłamstwa i sprawiają ze jej nie ufam i zastanawiam sie czy już wcześniej mnie nie okłamywała i nie było podobnych rkolegówr1; o których sie nie dowiedziałem, czy wogóle jest ze mną teraz szczera, kiedy w teorii probujemy jakos to poukładac, czy może poprostu przestraszyła się i wykalkulowała ąe straci to wygodne, ułożone życie i nawet kosztem swoich wyrzeczeń i poświecenia swoich marzeń będzie ze mna i dziećmi. Wielokrotnie pytałem ją o te marzenia jakie to miała mieć wspólne z rkolegąr1; ale nigdy nic nie powiedziała albo bagatelizowała to sprowadzając do błahostki. Poprostu nie wiem i probuje zrozumiec jaka ma motywacje? Czy to rzeczywiście tylko błąd czy poprostu jest wyrachowana. Po trzecie, to jest chyba mój największy problem bo mam pewne zasady i wartości których trzymam się i jestem dumny z tego, i tam nie ma i nie było miejsca na zdrade, oszustwo bliskiej i kochanej osoby. Poprostu zastanawiam sie czy ja ją jeszcze kocham czy to moze tylko lata przyzywczajeń, poczucie obowiązku? Czy ja chce z nią byc? Przecież napewno są osoby na swiecie które idąc przez życie kierują sie zasadami i wartościami r11; przecież jestem jeszcze młody może znajde jeszcze kogoś takiego w kim będe mógł ulokowac swoje uczucia ze wzajmenościa i byc szczęsliwy, a nie de facto męcząc się po jednym dachem z tym całym problemem. Wiem ze zapewne na większość pytan, problemów pewnie sam musze sobie znaleźć odpowiedzi r11; ale chciałbym również uslyszec jakies rady, sugestie od Was r11; dlatego potrzebuje Waszej pomocy Pozdrawiam
908
<
#1 | jelonek dnia 15.10.2014 23:32
Miałem to samo.
Za pierwszym razem dałem szansę.
To był błąd.
Za drugim złożyłem pozew o rozwód
Zdradzacz zrobi to zawsze kolejny raz
Zdradzonego nie szanuje, ba pogardza nim
Czekam teraz na rozprawę
Psychika w jak najlepszym porządku
Zrzuciłem to brzemię, które mnie wyniszczało
Niestety nie da się tego zapomnieć, więc dla Twojego zdrowia zacznij nowe życie.
Twoja nie poniosła żadnych konsekwencji więc nie spodziewaj się, że zapamiętała tę lekcję. Spłynęło to po niej jak po kaczce. Spodziewaj się powtórki.
10056
<
#2 | pozdradzie dnia 16.10.2014 01:24
u mnie minęło już ponad 3lata ... dałem szansę , zdrada u mnie wygladała bardzo podobnie i też trwała dość krótko . Tyle że po wykryciu moja panna wręcz czołgała się przedemną prosząc o możliwość naprawienia tego co zepsuła , a było to 20 lat małżeństwa .
no więc powiem ci jak to wygląda u mnie
mam obecnie anioła w domu ... dosłownie !
ale dla mnie to mniej niż tamte życie z przed zdrady . zycie stało się inne , ja stałem się inny , mam inne priorytety i inny wizerunek świata .
wtedy była beztroska pewne rzeczy były oczywiste , spontaniczne ...
teraz jest wszystko przemyślane analizowane i wydaje mi. się sztuczne ...
sex do dziś jest inny rzadszy .
ale cóż . ty o tym też wspomniałeś , dzieci rodzina znajomi i rachunek ekonomiczny mówi ,bądź szczęśliwy z tym co masz ..!
pozdrawiam .
może coś pomogę tym opisem .
10607
<
#3 | Advokat_D dnia 16.10.2014 02:42
Chyba już najwyższy czas na PRZEWARTOŚCIOWANIE
Skoro już tu się naczytałeś to wiesz co mogą oznaczać te "niewinne" flirty. Ale proponuję o tym nie myśleć.

Cytat

Twoja nie poniosła żadnych konsekwencji więc nie spodziewaj się, że zapamiętała tę lekcję. Spłynęło to po niej jak po kaczce

możesz w tej sytuacji zrobić wiele rzeczy:
"przeczołgać" ją czyli zmusić ja do ciągłego kajania się - jeśli się to uda
albo ignorować ją, może nawet znaleźć sobie kochankę i mieć ją gdzieś
jednak
cokolwiek nie zrobisz już nigdy nie będzie jak dawniej

PS: co do kochanki... może lepiej sie rozwieść, w przeciwnym razie, skoro jesteś majętny, ona może to wykorzystać przeciwko tobie (np rozwód z twojej winy) więc jeśli już to musi być wyjątkowo dyskretny układ.
6755
<
#4 | Yorik dnia 16.10.2014 03:08
Advokat_D, dobrze gadasz,
Jedna rzecz;

Cytat

cokolwiek nie zrobisz już nigdy nie będzie jak dawniej

To chyba oczywiste, że po oświeceniu powrót do ciemnoty jest utrudniony Szeroki uśmiech
Nie ma wyjścia, trzeba się odnaleźć w nowej rzeczywistości; Kiedyś w końcu trzeba; A jak? To zależy od fantazji, sił, możliwości i preferencji; Najgorzej chyba myśleć, że można coś przeczekać;
11691
<
#5 | Alohaman dnia 16.10.2014 10:52
Dziekuje za odpowiedzi o komentarze. Tak, to prawda nie karałem i nie wyżywałem się na żonie. Poprostu jakoś nie mogłem i nie potrafiłem ... starałem i staram się z tym żyć i próbować udawać ze byc może nic sie nie stało - przecież takie fajne życie bylo przed - więc poniekąd tak jak napisal Yorik, popełniłem błąd probujac to przeczekać, myśląc ze to samo jakoś przejdzie. Żona rownież tak o tym mówi że musze/musimy to przeczekać ale tak jak wspomniałem i to był powod dlaczego tutaj napisałem na forum ... mija już dużo czasu rok może dłużej a tutaj nic się nie zmienia i mam wrażenie że nawet czasami jest jeszcze gorzej z moimi emocjami, złościa, żalem czy smutkiem.
Tak jak wspomniałem, żona stara się - przynajmniej tak mi się wydaje i tak to czuje. Czasami sa dni ze czuje sie dobrze, jednak wiekszość to jest walka z samym sobą.
Z żona i przestałem rozmawiać o tym (tylko czasami jakoś wybuchne z jakimis żalami i pretensjami bo co jakis czas normalnie nie wytrzmuje) - przestalem z nia rozmawiac bo pomimo tego ze twierdzi ze rozumie mnie - to tak naprawde nie wie przez co wciąż przechodze i albo nie chce rozumiec czy slyszec. I tak jak wspomnialem wczesniej mam wrazenie ze juz moje smutki czy trudne dni ja frustruja i irytuje ja ze wciaz do tego wracam
Jak dlugo to moze trwac? Rok, dwa, dziesiec?

Naprawde gdybym mial jakos pewnosc ze rzeczywiscie jest/stala sie uczciwa to pewnie moje dylematy bylby mniejsze - ale brak zaufanie powoduje to ze oczywiscie tak nigdy nie bedzie.
Poprostu czesto łapie sie na tym ze szukam, doszukuje sie czegos wiecej niż udało mi sie ustalic, dowiedziec czy przeczytac - z jednej strony skoro byla taka sytuacja chce wiedziec z jakim tak naprawde człowiekiem mam do czynienia a z drugiej jesli bylo cos wiecej, albo dowiedziałbym sie ze jednak było duzo wiecej to nie miałbym juz zadnych skrupułów co do dalszych kroków tzn. rozstanie i rozwód.

@Pozdradzie - dziekuje za komentarz - niemniej ja nie moge sie pogodzic z tym ze musze isc na jakies kompromisy i cieszyc sie tym co mam. Moze dlatego ze zyłem w takim wyidealizowanym swiecie i majac chyba tak naprawde wyobrazenia jacy są ludzie tak naprawde. Zapewne jednym rozwiazaniem problemu bedzie przyjecie takiego kompromisu i udawanie ze sie jest szczesliwym ale nie wiem czy kiedykolwiek mi sie to uda ...

Komentarz doklejony:
--- mała poprawka bo brakło jednego słowa NIE co jest istotne

@Pozdradzie - dziekuje za komentarz - niemniej ja nie moge sie pogodzic z tym ze musze isc na jakies kompromisy i cieszyc sie tym co mam. Moze dlatego ze zyłem w takim wyidealizowanym swiecie i NIE majac chyba tak naprawde wyobrazenia jacy są ludzie tak naprawde. Zapewne jednym rozwiazaniem problemu bedzie przyjecie takiego kompromisu i udawanie ze sie jest szczesliwym ale nie wiem czy kiedykolwiek mi sie to uda ...
4498
<
#6 | rekonstrukcja dnia 16.10.2014 11:11
Alohaman, cieszyć się życiem jest prawdziwą sztuką. I szczerze mówiąc jest to kwestia treningu, a nie tego że wszystko się idealnie układa .
11548
<
#7 | Desperados dnia 16.10.2014 13:48
Tracisz na nią czas.
Za rok będziesz w tym samym miejscu.
Qurewna, która wciąż nosi moje nazwisko zachowuje s8ę identycznie.
"Nic się nie stało więc jak długo mam się jeszcze starać i tego słuchać!?"

Komentarz doklejony:
Tracisz na nią czas.
Za rok będziesz w tym samym miejscu.
Qurewna, która wciąż nosi moje nazwisko zachowuje s8ę identycznie.
"Nic się nie stało więc jak długo mam się jeszcze starać i tego słuchać!?"
9746
<
#8 | lolik dnia 16.10.2014 21:15
Alohman
Wiem jak dla Ciebie ta sytuacja jest stresująca, ale w tej chwili już pewnie niczego więcej się nie dowiesz.

Nie przegadaliście tematu od razu na gorąco,ale bez konkretnych dowodów nie ma też szczerej rozmowy.
Myślę, że wiele zdradzonych ma podobne do Twoich dylematy i wątpliwości. Tak naprawdę nie potrafimy wejrzeć w myśli zdradzaczy, a szkodaZ przymrużeniem oka
Nie raz zastanawiam się czy to przyzwyczajenie czy milość?

Ja tłumaczę to sobie w ten sposób, że jeśli na każdym kroku czuję się akceptowana, kochana, obsypywana czułościami to na dłuższą metę nie może tego udawać. To może rzeczywiście jest ze mną dlatego, że mnie kocha a nie dla wygody?

pozdradzie u mnie sytuacja wyglada bardzo podobnie, ja się zmieniłam, postrzeganie świata się zmieniło, raz wydaje mi się, że będzie dobrze, a raz ze nie dam rady.
3739
<
#9 | Deleted_User dnia 16.10.2014 21:27
Przeczytałam Twoją historię z dość dużym zainteresowaniem.
Rzeczywiście masz problem.
Zastanawiasz się nad tym czy Twoja żona wciąż Ciebie kocha i czy to ciągle jest miłość, czy raczej przyzwyczajenie, przyjaźń albo przywiązanie czy strach przed rewolucją w życiu. Sam też nie jesteś już pewny swoich uczuć, bo runął Twój mityczny świat i właściwie nie bardzo wiesz, czego masz się teraz trzymać.
Nie wiadomo czy pani tej powinieneś podziękować za współpracę i wspólnie spędzony czas, czy też dalej ciągnąć ten wózek.
Mijają miesiące i własciwie nic się nie wyjaśnia w Twojej sytuacji- ciągle jest degrengolada. niepokój i napięcie, a może nawet i rodzaj wypalenia związkiem.
Czy Twoja żona rzeczywiście została z Tobą, bo zrozumiała, że Cię kocha, czy też zrobiła to z wyrachowania, wygody, dla świętego spokoju, jako czegoś w rodzaju poddania się.
No cóż- ciężko jest tak jednoznacznie odpowiedzieć Tobie i podać gotową receptę albo instrukcję postępowania.
Musisz sam zastanowić się czy faktycznie chcesz dalej tego małżeństwa, co łączy cię z tą kobietą, czy chcesz zestarzeć się z kimś takim, czy nie lepiej byłoby uznać, że czas Wasz skończył się po prostu i może lepiej byłoby rozejść się i pójsć swoją drogą.
Kobieta ta niewątpliwie miała jakiś dłuższy romans- ja osobiście raczej nie wierzę w to, by rzecz ograniczała się tylko do przytulań albo do pocałunków (a zresztą nawet, jeśli były to tylko pocałunki, to sorry, ale to też zdrada i to ciężkiego kalibru- na marginesie powiem, że prostytutki nie całują się ze swoimi klientami, żeby całować się z facetem, to naprawdę trzeba do niego coś czuć i to nie byle co czuć), był kontakt telefoniczny, mailowy, no stały kontakt który wynikał z potrzeby tej zakochanej w sobie dwójki dorosłych i zdrowych fizycznie ludzi (dlatego ja nie wierzę w to, by nie doszło do czegoś także w łóżku )- Ty odkryłeś to wszystko i zrobiłeś aferę. I cóż się stało? Pani zerwała kontakt z kochankiem (a przynajmniej tak twierdzi i może rzeczywiście tak jest, że oni nie kontaktują się już), bo cyt." Ale i tak wypływały nowe rzeczy kiedy mnie błagała żeby dać szanse, że ludzie popełniaja błędy etc a tym samym czasie do rkolegir1; pisała coś zupełnie innego, że ich marzenia moga się spełnić ale nie chce tracić tego co ma ...
Tak więc, ja uważam że intencje tej pani są całkowicie jasne- ona zakochała się w jakimś boczniaku, ale bała się rozwalić rodzinę, chyba została z Tobą ze względu na dziecko, na reputację, na wasz wspólny dorobek i przyjaźń, jaka was łączy. Ty jesteś kimś dla niej sprawdzonym i pewnym- tak chociaż wielka miłość, to jednak wielka też niewaidoma i ogromne ryzyko. Nie wiadomo też na ile boczniak deklarował się jej odnośnie wspólnego życia, może on cenił sobie jej krocze, bardziej niż życie z nią na co dzień? Nie wiadomo, ale na pewno musiał byś jakiś konkretny powód, dla którego ta pani uznała, że lepiej zrobi zostając w starym i sprawdzonym małżeństwie.
Moim zdaniem między Wami zaczął się etap zwany początkiem końca.
6755
<
#10 | Yorik dnia 16.10.2014 22:57
Alohaman, podoba mi się, że przejrzałeś na oczy, bo na tym zyskasz, choć najprościej i bezboleśnie by było, abyś żył w dalszym ciągu w swojej bajce;
Sam mi odpowiedz, czy ludziom, którzy mają klapki na oczach, wierzą w bajki należy zazdrościć czy współczuć ? Ja nie wiem.

Wiesz co?:
Żona Ci się zakochała, czy to jest az tak dziwne ?
To, ze w silnym zauroczeniu się pewnie bzyknęła nie raz, też jest dziwne?
No sam pomyśl; faceci głupieją, a kobietami tym bardziej w życiu rządzą emocje;
Żałujesz jej tego? Ona to nie Ty, w życiu nie ma dobrania dwóch połówek jednego jabłka; Żona jest w pełni autonomicznym osobnym organizmem mającym inne stany emocjonalne niż Ty, bo to jej życie, nie Twoje.

Nie doszukuj się przyczyn, bo jakichś sprzyjających okoliczności czy powodów się doszukasz, ale nawet gdyby była najbardziej świadomą kobietą i najlepiej się wam układało, jak mogło i tak było by to możliwe. Ludzie gonią za marzeniami, szczęściem czy fantazjami, często nie widzac, że powinni być szczęśliwi w układzie w jakim są. Niestety jest to względne. Dla każdego szczęście jest czym innym. Spójrz, co napisała rekonstrukcja;

To co Cię niszczy, to niepewność. Nie przejąłęś nad tym pełnej kontroli, kiedy mogłeś i teraz nie wiesz czego się spodziewać;
Dobrze by było, abyś uzyskał pewnosć, że faktycznie wybrała i nie żałuje;

Już się nie dokopuj głębiej, bo wszyscy wiedzą co znajdziesz. Nie warto. Lepiej pomyśl o walce z samym sobą i o akceptacji, że świat wygląda inaczej niż miałeś o nim wyobrażenia. W długoletnich związkach jest wszystko możliwe.

Nie zmusisz nikogo, by widział świat tak jak Ty, by miał te same marzenia, ale mozesz sprawic, że komuś się Twoje bardzo spodobają;
Obojętnie z jakich powodów została, wygrałeś z jej marzeniami;
Możesz to uciąć, bo nie dasz dalej rady, ale możesz też nie odpychać jej swoją huśtawką emocjonalną lub obojętnością i pokazać jej coś czego zapragnie i nie będzie chciała stracić;
Bardzo duzo zależy od Ciebie;

Mozesz przestać żałować tego co było i żyć dalej, pełniej niż do tej pory, bo chyba zobaczyłeś, ze w życiu jest pewna tylko smierć i wcale nie jest aż tak daleko;

Nie trzymaj się kurczowo spódnicy, jej też daj luz, jesli wiesz, że to skończone, bo się zamęczysz;
11691
<
#11 | Alohaman dnia 16.10.2014 23:12
Witam, i naprawde bardzo dziekuje za Wasze uwagi, komentarze i przemyslenia. Nie powiem że mi one bardzo pomagaja w rozwianiu moich watpliwosci ... bardziej mnie w nich utwierdzaja Uśmiech
Ale naprawde jestem za to Wam wdzieczny, w sumie juz samo to ze moge to wreszcie wyrzucic z siebie jest swego rodzaju ulga, jesli moge to tak nazwac.
@Desperados - dziekuje, tak mam wlasnie takie mysli i z tego wynika moj problem pomimo uplywu czasu ...
@Rekonstrukcja - tak, tak wiem ze byc moze musze nauczyc sie zyciem inaczej ale moj problem to to ze nie lubie takich kompromisow ... i z tego wynika w sumie moj problem bo zapewne 99% facetow bylaby na moim miejscu teraz w 7 niebie (pomijajac cala sytuacje)
@Lolik - rowniez, dziekuje ale wlasnie to podkresla moje dylematy i kwestie zaufania i tego czy to jest cos co moge powiedziec ze warto czekac i inwestowac swoj czas i uczucia czy tez jak twierdzi Desperados, ze to strata czasu i powinienem zakonczyc moje malzenstwo i isc dalej.

Mono - mysle ze uderzyles dokoladnie w punkt ... wydaje mi sie ze oddajesz chyba duzo lepiej stan moich mysli niz ja sam to zrobilem. Przepraszam ale powinienem sie pewnie bardziej precyzyjnie wyrazac ale to jest trudne dla mnie w mojej obecnej sytuacji.
Rowniez sklaniam sie do tego ze moja zona poprostu wystraszyla sie konsekwencji, i na tyle na ile ja znam to tak wlasnie bylo. To ze nie znam pelnej historii to jestem tego pewien czytajac inne historie na forum, a nawet jesli nie bylo nic wiecej to tak jak napisales to co wiem juz jest wystraczajace. Poprostu lubi wygodne zycie bez ograniczen finansowych a raczej wiem ze z tym drugim niestety nie byloby tak kolorowo i wlasnie z tego powodu rowniez moje rozterki (a moze ich brak) odnosnie jej motywacji i tego czy jest wyrachowana czy nie. Szczegolnie ze wogole nie pytana o to szczegolnie podkreslala ze nie wyznawal mu zadnych uczuc etc co oczywiscie jest klamstwem.

Czy uwazacie ze powinienem zrobic jeszcze jedna awanture/miec powazna rozmowe zeby sobie wyjasnic te rzeczy czy to nie ma sensu po takim czasie?

Z drugiej strony, oczywiscie jest ryzyko ze jesli naprawde teraz i w przyszlosci bedzie moja zona OK i bedzie miala szczere intencje, czy majac tak naprawde kilka maili miedzy nimi i maile od niej do mnie rowniez - pozwoli to zrobic sprawe o rozwod? Wiem ze to jest duze i trudne pytanie ale naprawde jestem na szczycie gory jesli idzie o moje emocje i wiem ze moge spasc w kazdym kierunku ..

Komentarz doklejony:
@Yorik - tak wiem ze teraz tak naprawde doroslem i dojrzalem pomimo tego ze mam juz 40+ latek, troche to dziwne zeby w takim wieku "dojrzewac".
Niestety, wole prawde i tylko prawde i nie lubie "malowania trawy na zielono" dlatego nie chcialbym zyc w uludzie i wirtualnym wyobrazeniu czy bajce - wciaz wierze ze mozna napisac sobie i ulozyc swoja bajke.
Marzenia to jest to co zawsze popychalo cala ludzkosc do przodu, ja w to wierze. Zreszta apropos marzen zona zawsze twierdzila ze w naszym zwiazku to wlasnie ja jestem od marzen i ich spelniania a ona bedzie podazac za mna ... jak sie okazalo jednak ma rowniez inne marzenia ktore nie sa nam po drodze.
Co do pozostalych kwestii, to tak żałuje jej tego co zrobile niezalazeni od tego jak kobieta moze byc skompilkowana bo dla mnie to jest czarno-biale, ale jak sie okazuje to jestem teraz wlasnie w kolorach szarosci Smutek
Wlasnie chce wiedziec kim ona tak naprawde jest - mam super czy wrecz idealny obraz, ktory jest w mojej glowie ale moze to jest naprawde uluda i moja niwnosc - to jest smutne tak naprawde. Dlatego chcialbym sie jednak dokopac do sedna sprawy ... bo to by bardzo pomoglo mi rozwiazac hustawke emocjonalna i podjac decyzje. I nie mam zmiaru jej zachecac i przekonywac do mich marzen i pokazywac jaki swiat moze byc fajny, bo jestem naprawde chyba bardziej i bardziej przekonany ze oczywiscie moj swiat jest fajniejszy ale znowu przez wygode, finanse, atrakcje etc etc ale nie uczucie ...
11675
<
#12 | ateneczkap7 dnia 17.10.2014 00:26
dla pocieszenia .... mam tak samo jak Ty... jakbym czytała swoje mysli .....................
10056
<
#13 | pozdradzie dnia 17.10.2014 01:29
Alohaman. Moim zdaniem teraz już nie dokopiesz się głębiej niż do tej pory pozwoliła ci na to żona... Poprostu ona już nic więcej nie powie ponad to co już wiesz , dla niej temat został zakończony i w jakimś stopniu uratowała to co chciała uratować ! więc teraz pod żadnym przymusem ... nawet z głową pod toporem nie powie nic co mogłoby jej zaszkodzić .
masz podobne przemyślenia do tych jakie ja miałem , to znaczy ... jakim człowiekiem jest moja żona , co kierowało nią w momencie kłamstwa mi w oczy , jak dojrzała kobieta prawie 40letnia może nie zdawać sobie sprawy z konsekwencji jej poczynań ! i wiesz co ? ona do dziś nie potrafi mi na to odpowiedzieć ...
Oczywiście decyzja należy do ciebie więc próbuj dokopać się do sedna ...
6755
<
#14 | Yorik dnia 17.10.2014 03:26
Alohaman,

Cytat

..nie chcialbym zyc w uludzie i wirtualnym wyobrazeniu czy bajce - wciaz wierze ze mozna napisac sobie i ulozyc swoja bajke.

Nie chcesz życ w bajce i wierzysz, że można ułożyć swoją bajkę ?
Ciekawe.
Życie nigdy nie będzie bajką, nawet 40+ tego jeszcze nie wiedzą?
Bajki co najwyżej można okresowo wplatać w życie, jeśli ktoś umie;

Cytat

jak sie okazalo jednak ma rowniez inne marzenia ktore nie sa nam po drodze.

Raz są, a raz nie są, nie wiedziałeś?

Cytat

bo dla mnie to jest czarno-biale, ale jak sie okazuje to jestem teraz wlasnie w kolorach szarosci

No właśnie. Zero jedynkowe podejście do życia jest wygodne, nie trzeba myśleć i za dużo widzieć;
Gdy przychodzi odkrycie wszechczasów, że może być jeszcze 0,5 lub 0,6, jest problem, prawda ? Z tym jeszcze nie ma problemu zawsze można zaokrąglić, choć niektórzy będą się dziwić, że ktoś się na ułamkach (życia) nie zna; Tobie chyba wypadło coś blisko środka;
Nie szkoda Ci czasu? Nie kombinuj, rzuć monetą ! Szeroki uśmiech

Cytat

Wlasnie chce wiedziec kim ona tak naprawde jest - mam super czy wrecz idealny obraz, ktory jest w mojej glowie ale moze to jest naprawde uluda i moja niwnosc - to jest smutne tak naprawde.

Nie ma ludzi idealnych, też nie jesteś. Nawet obraz bliskiej osoby sobie zaokrągliłeś, bo tak Ci pasowało; bo nie widzisz szarości i ludzkich słabości;
Jesli jesteś całkowicie pewien swoich zachowań i emocji, to się mylisz, choć siebie znasz najlepiej.
Tak to smutne, ze ludzie się okłamują i nie widzą szarości, mimo, ze nie są robotami;

Cytat

Dlatego chcialbym sie jednak dokopac do sedna sprawy ... bo to by bardzo pomoglo mi rozwiazac hustawke emocjonalna i podjac decyzje.

To akurat prawda. Mimo, ze boli, nie miałbyś wątpliwości, czemu odchodzisz lub co wybaczasz; Mniej byś się męczył, ale nie przeceniaj tego.

Cytat

[...] bo jestem naprawde chyba bardziej i bardziej przekonany ze oczywiscie moj swiat jest fajniejszy ale znowu przez wygode, finanse, atrakcje etc etc ale nie uczucie ...

Ha, ha...po 20 latach wymagasz romantycznej miłości ? Bardzo rzadko to możliwe. Chcesz być tym wyjątkiem, a niby czemu ?
Tak się składa, ze uczucia są indukowalne przez kogoś lub przez siebie samego. Nie biorą się z powietrza, bo chyba tak myślisz. Resztę sobie dopowiedz;

pozdradzie,

Cytat

[...] jak dojrzała kobieta prawie 40letnia może nie zdawać sobie sprawy z konsekwencji jej poczynań ! i wiesz co ? ona do dziś nie potrafi mi na to odpowiedzieć ...


Czy jest coś bardziej wzniosłego, niż bez względu na konsekwencje iść za głosem serca, za emocjami i się komuś ofiarować ?;
Tak wybrałeś. Chciałeś kobietę wrażliwą i emocjonalną. Trzeba było wziąć sobie bezemocjonalnego robokopa, byłby spokój;
Jak można myśleć, że spośród wszystkich samców tego samego gatunku tylko jeden może zauroczyć konkretną samicę i to jeszcze tak silnie, ze starczy do końca życia? Szeroki uśmiech
11548
<
#15 | Desperados dnia 17.10.2014 07:24
1. To, co masz przed sobą /ona/, to wyimaginowany obraz. Im wcześniej to do Ciebie dotrze, tym lepiej!
2. Od niej niczego się już nie dowiesz. Nie ma na to żadnej siły!
3. Zdobycie dalszych dowodów spoczywa na Tobie. Mówiąc brutalnie, to tylko kwestia kasy i odrobiny szczęścia. Jeżeli dalej kantuje, to się złapie.
a póki co:
1. Odkryj w sobie pokłady cynizmu i zdrowego egoizmu. Są na pewno rzeczy, które zawsze chciałeś zrobić. Twój wiek to ostatni dzwonek, żeby zacząć spijać śmietankę.
2. Obniż jej radykalnie poziom życia. Zablefuj problemy finansowe, a w tym czasie wyczyść konta, zakitraj bolidy, etc. Tylko zrób to z głową! Ograniczeniem jest wyobraźnia. Masz kasę? Kup knajpę na Lazurowym!
I naprawdę nie trać czasu
9850
<
#16 | lagos dnia 17.10.2014 08:51
Alohaman
Nie musisz sie dokopywac do sedna sprawy, ono jest na wyciagniecie reki, wystarczy przyjac prawde do siebie, nie musisz jej uslyszec od zony. Pytanie, czy chcesz prawdy, czy takiej wersji, ktora da Ci iskirke nadzieji i nada sens temu by z nia pozostac. Bo prawda jest banalnie prosta, kochanek byl tym, ktory daje emocje, Ty byles tylko tlem obok lodowki telewizora, samochodu...tego wszystkiego, co sklada sie na nudna,ale bezpieczna rzeczywistosc, z ktorej ciezko zrezygnowac. Moim zdaniem nadal jestes elementem tla, bo nie zrobiles nic, zeby sie z niego wyrwac. Zdrada jest czynem radykalnym i moim zdaniem radykalnej reakcji wymaga. Twoja zona pragnela emocji, wiec mogles jej je dac, rozwalic do konca ten swiat, ktory i tak juz przeciez runal, za jej sprawa, by potem ewentualnie zbudowac na ruinach cos nowego...ale Ty wolales dac szanse dla dzieci, przyjaciol, sasiadow...bo przeciez nikt nic nie wie, wiec tak spikojnie, cichutko zachowujmy pozory. Tylko, ze emocje, ktore moglescwyrzucic z siebie, nie pozwalaja Ci normalnie funkcjonowac. Chcesz wiedziec czy jest z Toba tylko dla kasy i wygodnego zycia? Odetnij ja od tego i zobacz ile zostanievw niej woli by nadal z Toba byc. Chcesz ja odzyskac w pelni, zaryzykuj to, ze mozesz ja stracic na zawsze. Pokaz, ze nie jestes tak oczywisty i przewidywalny i zawsze na wyciagniecie reki, niech poczuje, ze moze Cie stracic, te emocje zwiazane z niepewnoscia. Wtedy moze znowu staniesz sie dla niej Tym , kim chcialbys byc.
11548
<
#17 | Desperados dnia 17.10.2014 09:28
Lagos ujął to idealnie. Podoba mi się ta metafora!
"Jesteś tłem."
Ale nie becz. Też nim byłem. I ten Pan, i tamten.
Same ****owate tła ;-)

Dostarczanie kolejnych bodźców nie uratuje Twojego niby-małżeństwa.
7194
<
#18 | Suchy64 dnia 17.10.2014 09:50

Cytat

"... z jednej strony stara sie, przynajmniej ja to tak obieram ale z drugiej czuje i widze ze troche przeszła nad tym do porządku dziennego i nie che rozmawiać o całej sytuacji ..."
Dokładnie identycznie jak u mnie i zapewnie wielu innych zdradzonych w podobnych sytuacjach. Zachowują się jak małe dziewczynki przyłapane na podkradaniu czereśni i zupełnie nie myślą, nie pojmują, nie chcą pojąć jaką lawinę to zdarzenie wywołało w nas.
To o czym piszesz, to jak u mnie, symptomy wyparcia i braku własnego, a później wspólnego "przerobienia" tego co się stało.
A konsekwencje? Ja po sześciu(! właśnie miałem kolejną rocznicę jak "sprawa się rypła"Z przymrużeniem oka latach jestem tam gdzie na początk, albo nawet gorzej. Wtedy miałem jeszcze iluzje, nadzieje, a teraz tylko zawieszenie w cynicznej próżni.
Jak ja to opisuję; zdrada to rana, a nieopatrzona rana zaczyna ropieć, gnić i prowadzi do sepsy lub amputacji. Kto o zdrowych zmysłach wpadłby na pomysł nieopatrzenia rany? A one właśnie tak się zachowują, w myśl zasady, że "CZAS leczy rany". Tak, czas leczy, ale te opatrzone.
Dlatego jestem zdania, że to właśnie ta druga strona, jeśli brak jej na taką sytuację empatii powinna skorzystać z usług doświadczonego terapeuty który by jej w ogóle wytłumaczył gdzie w tej chwili znajduje się Wasz związek.

Cytat

Yorik ... Chciałeś kobietę wrażliwą i emocjonalną. Trzeba było wziąć sobie bezemocjonalnego robokopa, byłby spokój;
Jak można myśleć, że spośród wszystkich samców tego samego gatunku tylko jeden może zauroczyć konkretną samicę ...
Tu nie chodzi o to, że "się zauroczyły", tylko, że nie były wobec nas uczciwe i pogrzebały swój wyidealizowany obraz który pielęgnowaliśmy. W moim konkretnym przypadku raczej mamy zupełnie inne spojrzenie na świat, zainteresowania i parę innych rzeczy. Gdyby uczciwie powiedziała, że nie chce tak dalej, podziękowała za to co było w tym czasie dobre i poszła swoją drogą mógłbym to zrozumieć i nie byłby to taki cios w moją własną godność, uczucia, itd.
Ze zdrady dowiedziałem się z maila do (czy od) kochasia. Doczytałem do połowy (choć na fizyczność też tam nic nie wskazywało), bo dalej nie byłem w stanie. Miałem do wyboru, zrobić jej karczemną awanturę i wywalić na ulicę w skarpetkach lub mimo wszystko, mimo tsunami gdzieś w duszy, spróbować załatwić sprawę jak w miarę cywilizowany człowiek.

I co? Wieczorem "była zmęczona" i nie miała ochoty gdy stwierdziłem, że musimy porozmawiać. Jak przyjechałem do domu to na "dzień dobry" widziałem jedynie przerażone oczy wielkości spodeczków pod filiżankę. Nie wiedziała, że wiem o jej "radosnej twórczości", Miała powody przypuszczać, że chodzi jedynie o zwykłe rozstanie, a ja nie wiem czemu spytałem się jedynie "czy chcemy spróbować".
A reszta to standard, oni jedynie co najwyżej "za rączkę" do kina, a wyszło, że za kutaska w motelu. Tylko, że ja tej prawdy chciałem dowiedzieć się od niej, a nie grzebać się samemu w tym łajnie które mnie całego obkleiło, tak że domyć się nie mogę przez te wszystkie lata.
Gdybym mógł cofnąć czas, to optowałbym za separacją. Wtedy parę spraw byłoby jaśniejszych. Ale każdy przypadek jest inny.
Wspólnym mianownikiem jest to, że one chcą by było tak "jak było wcześniej" i nie pojmują, że to jest niemożliwe. że można jedynie próbować budować coś innego. Ale od nas tej prawdy, oczywistej prawdy, nie są w stanie przyjąć. Więc dlatego polecałbym terapię, duszpasterza, w każdym razie osobę neutralną (w pierwszym rzędzie dla niej). A jak nie chce? Zastanów się czy jesteś gotowy ponosić konsekwencje w ten sposób chorego związku.
11691
<
#19 | Alohaman dnia 17.10.2014 11:16
dziekuje za Wasze komentarze ... w sumie nie wiem na co liczylem piszac tutaj na forum, mialem jakas iskierke nadzieii ze moze znajda sie jakies pozytywne mysli ktore jakos podtrzymaja mnie w tym zeby probowac to jakos przeczekac, posklejac i ze czas zagoii rane ale widze ze czas tutaj chyba nie pomoze jesli ja nic nie zmienie.

@Lagos - tak, bylem tlem dobrze to ujales.
6755
<
#20 | Yorik dnia 17.10.2014 12:54
Lagos,

Cytat

Chcesz ja odzyskac w pelni, zaryzykuj to, ze mozesz ja stracic na zawsze.

No tak to właśnie jest;

Suchy64,

Cytat

Tu nie chodzi o to, że "się zauroczyły", tylko, że nie były wobec nas uczciwe i pogrzebały swój wyidealizowany obraz który pielęgnowaliśmy.

Czyli co? że ktoś stworzył świadomie fałszywy wyidealizowany swój obraz ?
Na ogół każdy chce się przedstawiać w jak najlepszym świetle, to raz.
Dwa, obraz do pewnego momentu mógł być jak najbardziej prawdziwy, ale mechanizm usprawiedliwiania siebie zawsze dość dobrze działa.
Trzy, właśnie tu chodzi o zauroczenie. Widocznie w oczach gościa zobaczyła dużo fajniejszy swój obraz niż w Twoich;
No a czemu? bo nie zdążył jej poznać tak dobrze jak Ty :-));

A pielęgnowanie wyidealizowanego obrazu? To problem tego, kto pielęgnował, mimo że się podobał. Kto by pomyślał, że utrata sobie stworzonych wyobrażeń może tak boleć ? Nie da się kogoś wepchnąć na siłę w swoje wyobrażenia z którymi się dobrze czujemy, zwłaszcza wyidealizowane. To często bardzo wysoka poprzeczka i życie to weryfikuje;

Cytat

Gdyby uczciwie powiedziała, że nie chce tak dalej, podziękowała za to co było w tym czasie dobre i poszła swoją drogą mógłbym to zrozumieć i nie byłby to taki cios w moją własną godność, uczucia, itd.

No kurcze. Oklepane stwierdzenie osoby zranionej.
Widocznie chciała tak dalej, nie chciała podziękować, nie chciała iść swoją drogą. Ciężko to zrozumieć?
Poza tym nie można podkraść czereśni afiszując się z tym;
O uczuciach to pewnie myślała i je oceniała, ale o jakiejś godności, uczciwości, zapomnij;
Jak już się idzie na czereśnie, to myśli się czy są słodkie i czy nikt w zamiarze nie przeszkodzi, a nie, czy się to komuś podoba czy nie Szeroki uśmiech
7063
<
#21 | ed65 dnia 17.10.2014 13:59
Witam wszystkich
Miłego popołudnia życzę

Alhambra, witaminy w klubie Z przymrużeniem oka

Cytat

bylem tlem

W jej myślach nadal jesteś.
Czy tego chcesz, czy nie.

Tych wspomnień, tych chwil uniesienia, ****istego seksu nie wymarzesz z jej pamięci.
Tak jak już napisano, tylko perspektywa utraty wszystkiego jest dla niej potężniejszym zastrzykiem adrenaliny.
Jesteś na to gotów, aby taką jazdę jej zafundować?

Na to trzeba być ****iście silnym, mieć poczucie swojej wartości aby być gotowym zarówno aby odejść, jak i na to aby zostać.

Alohaman
Danie szansy to akt łaski, a nie to co się należy jak psu gnat.
Na to, dostać szansę trzeba sobie solidnie zapracować,
Jednak bez żadnych gwarancji, że ją się otrzyma.
Póki co dostała ją od Ciebie w prezencie.
Czuje się na tyle pewnie, że bagatelizuje i karmi Ciebie bajkami z mchu i paproci.

Cytat

mam pewne zasady i wartości których trzymam się i jestem dumny z tego, i tam nie ma i nie było miejsca na zdrade, oszustwo bliskiej i kochanej osoby.

Ona je doskonale zna!
Skoro tak, to powinieneś wiedzieć co zrobić!
Ona już Tobie pokazała, z jesteś tylko opcją.
Niech udowni Tobie, że jej zależy na Tobie, a nie wyłącznie na tym, aby nie utracić wygodnego życia, dostępu do bankomatu o nieograniczonym limicie.
Zrób dokładnie tak jak napisał Desperados.

Póki co to jesteś w zawieszeniu.
Za słaby by odejść, za silny by zostać.
Chciałbym ale bojam się Z przymrużeniem oka
Wiesz, kobieta szanuje wyłącznie mężczyzn.
Widocznie w jej oczach nim tak naprawdę nie jesteś.
Skoro tak, to odpowiedzi jakie dostajesz są adekwatne do jej oceny.

Cytat

Przecież napewno są osoby na swiecie które idąc przez życie kierują sie zasadami i wartościami r11; przecież jestem jeszcze młody może znajde jeszcze kogoś takiego w kim będe mógł ulokowac swoje uczucia ze wzajmenościa i byc szczęsliwy, a nie de facto męcząc się po jednym dachem z tym całym problemem.


Cóż stoi na przeszkodzie?
To jest Twoje życie.
Skoro nie czujesz się szczęśliwy, to pora najwyższa, aby to zmienić.
Ja to zrobiłem, zdrajczynie wykopałem ze swojego życia. I...
Jestem szczęśliwy, kocham i jestem kochany.
Ale przecież ja to nie Ty, a Ty to nie ja.

Każdy sam jest panem własnego życia.
Tylko czy Ty jesteś gotowy na przewartosciowanie swojego życia.
Rzucić wyzwanie losowi i podnieść rękawice.

Boisz się nowego czy utraty tego co było.?
Jeśli tego drugiego, to tego już nie ma i już nigdy nie będzie.
To co zrobiła sprawiło, że poszło w p***u.
Nic już nie będzie tak jak dawniej i nie będzie takie samo.
The end tamtego filmu.

Jeśli nowego życia już bez niej, to jak jego nie spróbujesz, nigdy się nie dowiesz.
Ja w każdym razie nie żałuję podjętej decyzji.

Gwoli informacji - Twoja jż jest niebywałą farciarą.
I to jej pora uświadomić.
Nieliczni faceci wybączają qrestwo swoich połowic.


Ty decydujesz, Ty wybierasz
To jest Twoje a nie moje życie
Pozdrawiam
Sorry za literówki, jeśli takowe są.
4498
<
#22 | rekonstrukcja dnia 17.10.2014 17:52
A ja bym na Twoim miejscu zaryzykowała i przygwoździła tę panią. A choćby i wariograf, why not ? bez przesady, to nie jest żadna delikatna królewna, tylko baba ( sorry ) , która ma głowę na karku i wie , jak się w życiu urządzić. To nie jest romantyczna dusza, tylko obrzydliwy damski gnom, któremu się w doopie przewróciło od nadmiaru wszystkiego. Świetny , wciąż zakochany, inteligentny, zaradny , troskliwy, błyskotliwy mąż. Bezstresowe życie. No niestety, niektórym się wydaje, że są taką gwiazdą, że wszystko ujdzie na sucho.

Alohaman, sprowadź ją na ziemię. To nie gwiazda, tylko rozwydrzony babsztyl.
3739
<
#23 | Deleted_User dnia 17.10.2014 18:19
Chciałbyś usłyszeć coś bardziej optymistycznego, a tymczasem wszyscy uświadamiają Ci, że nie ma nadziei na dobre jutro w Twoim małżeństwie. Ja zgadzam się z tą pesymistyczną wizją i zarazem nie zgadzam, bo prawdę mówiąc, jesli dobrze rozegrałbyś tę sprawę, to może udałoby Ci się odzyskać autorytet w oczach żony. Na razie bowiem jest tak, że w oczach tej kobiety Ty wychodzisz na mięczaka, któremu wystarczy powiedzieć byle co i on od razu mięknie. Ludzie mają zakodowane w psychice, że nie cenią sobie czegoś, co przychodzi im łatwo. Przecież nawet, jeśli kupujemy coś w sklepie i dana rzecz jest za tania, to od razu włącza się nam czerwone światło, że widocznie ktoś chce wcisnąć nam jakiś chłam. Jeśli zapłacimy słuszną cenę, to dany towar od razu nabiera dla nas wartości- może to niezbyt fortunny przykład, by wyjaśnic Ci o co mi chodzi, ale mam nadzieję, że i tak łapiesz.
W każdym razie zmierzam do tego, by powiedzieć Ci, że w związku rządzi ten któremu zależy mniej.
Jeśli uważasz, że zdrowy związek powinien być oparty przede wszystkim na partnerstwie, to ja oczywiście przyznam Ci rację, jednak Ty musisz pojąć, że po zdradzie nie ma mowy o żadnym partnerstwie i taka zasada nijak się ma do rzeczywistości. Jest więc tak albo odnajdziesz się w nowym układzie, w takim w którym Ty będziesz rządził niepodzielnie, albo zwijaj manatki i nawet nie zawracaj sobie głowy dalszym zyciem z tą kobietą.
Dlaczego?
Otóż dlatego, że skoro Ciebie zdradzono, to znaczy, że ktoś przez jakiś czas miał stanowczo za dobrze i od tego nadmiaru dobrobytu komuś przewróciło sie w doopie. Twoja żona zna Ciebie doskonale i była Ciebie za bardzo pewna, weszła Ci więc na głowę i wiesz co zrobiła, prawda? Na dodatek wybaczyłeś jej właściwie na miękko i nawet teraz, chociaż Ty dalej masz ze sobą problemy, to jednak dalej jest tak, jak ona chce. Ona powiedziała, że zamknęła temat boczniaka, że zakończyła dyskusję, a Ty przyjąłeś jej rozkaz bez gadania i nawet masz wyrzuty sumienia, gdy łapia Cię doły, bo co to będzie, jeśli pani wkurzy się i powie "dość tych humorów proszę pana, bo jak nie to ja sobie pójdę". Ulegasz więc presji jakiejś kobiety i pozwalasz, by ona miała nad Tobą władzę. To nie dość, że ona Ciebie zdradziła, czym pokazała Ci dobitnie, że ma Ciebie za nic, to jeszcze pokazuje Ci, kto tu rządzi. Popełniasz wielki błąd, bo nie warto być za dobrym dla nikogo, a tym bardziej dla kogoś, kto zrobił Ci takie świństwo. Więc albo będziesz umiał wymusić teraz szacunek do siebie i pokażesz, że ktoś bardzo się pomylił oceniając Cię, jako frajera, albo odejdziesz z tego związku, bo zostając w roli cudzego podnóżka sam wydasz na siebie wyrok.
To Ty masz rządzić w tym domu, a nie ona.
nie będziesz prowadził monologów i komuś wyjaśniał, co jest fajne, a co nie jest fajne, niczego z nikim nie będziesz uzgadniał, bo o wszystkim od teraz decydujesz tylko i wyłącznie Ty- to Ty masz mówić "zakończyłem dyskusję" i faktycznie ją zakończysz, gdy tak komuś powiesz.
Musisz pozbyć się strachu, że matko święta, co teraz będzie, a może ona zadzwoni do boczniaka i odnowi się ta wielka miłość, i co ja zrobię i co powiedzą ludzie, a tyle stracę, nie, nie mogę dopuścić do czegoś takiego- niczego się nie bój.
To Ty masz rację i dlatego, to Ty dyktujesz teraz warunki (niech ona cieszy się, że w ogóle dostała jakąś szansę, bo inny facet tylko zawinąłby się i wykopał taką z domu, nawet pięciu sekund by się nie zastanawiał)- najwyżej ona polezie do boczniaka.
Kobieta która czuje respekt przed facetem w życiu go nie zdradzi, bo ona wie, że w razie czego nawet nie miałaby czego szukać u takiego faceta. Taka, która rozwydrzyła się, bo chłop na milion sposobów pokazał jej, że ona jest dla niego pępkiem wszech świata zdradzi bardzo chętnie i na dodatek będzie sobie bimbała ze słów zdradzonego faceta, bo jej dalej będzie się wydawało, że wystarczy, iż pokaże kawałek doopy albo cycka i facet na nowo zgłupieje na jej punkcie.
Pokaż tej kobiecie, że na niej Twój świat nie zaczyna się i nie kończy, i niech ona pojmie to w całej oczywistości faktów, bo inaczej zawsze będzie miała Cię za mamałygę, którego można nawet zdradzać, jeśli ma się ochotę.
Ty jesteś głową domu i rodzina ma Ciebie szanować- inaczej nie ma sensu ciągnąć feudalnego układu.

Komentarz doklejony:
Chyba przez chwilę miałyśmy jakąś telepatyczną łączność z Rekonstrukcją.
Ja uważam, że nic tak dobrze człowieka nie prostuje, jak porządny wpier...dol od życia. Przekonałam się o tym na własnym przykładzie, bo kiedyś też wydawało mi się, że jestem Bóg wie kim i byłam na tyle głupia, że pociągali mnie tzw. źli chłopcy- dopiero jak dostałam od jednego z nich porządny łomot, to nabrałam rozumu i dzisiaj za żadne skarby nie zainteresowałabym się żadnym macho, czy tam maczo albo macio.
Człowiek jeśli ma za dobrze, to we łbie mu się przewraca i gdy pomyslę ilu normalnych facetów, właśnie takich poukładanych, porządnych i zabiegających o mnie ja odrzuciłam, to walę łbem o ścianę z rozpaczy i z bezsilności.
Nadszedł więc czas na generalne porządki w Twoim zyciu i allbo nagle dostaniesz jaj wielkich jak berety, albo dalej będziesz robiła za cudzy bankomat i parawan albo zasłonę dymną. Skoro Twojej zonie za nudno było z porządnym mężczyzną u boku i szukała wrażeń, to dlaczego Ty miałbyś stać na drodze do jej szczęścia? Niech i ona zakosztuje, jak smakuje prawdziwe zycie. Nie certol się więc, bo paradoksalnie tylko tak wywalczysz sobie wysoką pozycję w swojej rodzinie. A masz do tego święte prawo.
4498
<
#24 | rekonstrukcja dnia 17.10.2014 18:47

Cytat

A masz do tego święte prawo.


Amen. Szeroki uśmiech

I ciesz się, że Mono bardzo poskromiła swoje kwieciste pióro, bo i bez poznania prawdy, wymiotowałbyś na widok swojej żony Szeroki uśmiech.
3739
<
#25 | Deleted_User dnia 17.10.2014 19:09
Rekonstrukcjo, wiele nie trzeba by mi było, by opisać bardzo malowniczo, co żona autora wątku robiła swojemu oblubieńcowi w chwilach miłosnych uniesień (pewnie druciara z niej jakich mało), ale faktycznie, jakoś się poskromiłam.
9937
<
#26 | Ramirez dnia 17.10.2014 19:16

Cytat

Człowiek jeśli ma za dobrze, to we łbie mu się przewraca i gdy pomyślę, ilu normalnych facetów, właśnie takich poukładanych, porządnych i zabiegających o mnie ja odrzuciłam, to walę łbem o ścianę z rozpaczy i z bezsilności.


Dzięki! Poczułem się pomszczony :brawo

Ale wracając do tematu, nie wolno patrzeć na kwestię zdrady wyłącznie przez pryzmat swojego świętego EGO. Warto zrobić małą retrospekcję swojego życia - bo może się nagle okazać, że w tym związku oboje staliście się samotni. A gdy pojawia się to co najgorsze w związku - samotność - to się łatwo przytrafić może, że ktoś zacznie tę samotność wypełniać. Pojawia się on - kochanek, który jest daleko, nie trzeba prać mu gaci, zawsze pachnący - któremu można się wypłakać ze swojej samotności na silnym podtrzymującym ramieniu.

Teraz trzeba stanąć w lustrze i znaleźć w sobie odwagę, i po męsku powiedzieć - z takich czy innych powodów doprowadziłem do tego, że żona poczuła się samotną w małżeństwie. A jeżeli nie była samotną - to przynajmniej znudzoną - a za to Ty też odpowiedzialny jesteś. Jej tylko winą jest, że temu uległa. Uległa własnej samotności, własnemu znudzeniu.

Dokładnie idziesz Alohaman moim śladem. Moja EX też czuła się samotna w swoich pragnieniach - i po czasie mogę powiedzieć, że muszę to teraz przyjąć na klatę, bo te jej pragnienia zwyczajnie jako babskie dziecinne zachcianki odrzucałem. Pojawił się więc w tle przyjaciel, i wszystkie te klasyczne zagrywki zdradzających żon - telefon przy tyłku, SMS-y, spotkania.

I teraz uważaj. Ja sprawę wykryłem, bo przeginała z telefonem a potem z fejsem. Dałem szansę. Obraziłem się. Ona nic nie zrobiła, by coś zmienić. Ja też. Dalej trwał stan samotności.
Kolejny etap - to powtórka z rozrywki. Bo nic się nie zmieniło - a przecież przez wykrycie zdrady było gorzej, więc musiało się zawalić.

Jak trochę myślisz - wyciągaj wnioski. Sugeruję terapię dla par, jeśli chcesz to uratować.
3739
<
#27 | Deleted_User dnia 17.10.2014 19:28
Terapia dla par- dobra rzecz, ale ja nie sądzę, by chodzenie na terapię wybiło komuś ze łba wielką miełłość do oblubieńca. Toż ta kobieta uważa siebie za męczennicę, bo poświęciła swoje szczęście, swoje wzniosłe marzenia i szanse na cudowne życie dla dobra dzieci i by utrzymać rodzinę. Cóż to za wspaniała kobieta jest. Aż czoła chylę przed nią i biję pokłony, bo większość prostaczków nie potrafiłaby jednak aż tak się poświęcić.
A tak poważnie- na terapii nauczycie się (albo nie nauczycie się, zależy od jakości terapii i kompetencji terapeuty), jak komunikować się między sobą, jak rozwiązywać problemy. To bardzo cenne, ale to i tak nie sprawi, że ktoś odkocha się w boczniaku.
4498
<
#28 | rekonstrukcja dnia 17.10.2014 20:11
Ramirez, jeśli nie zauważyłeś, to podpowiadam : w tym związku , to nasz autor był Dyzio Marzyciel ( i to taki, co potrafi marzenia w rzeczywistość zmieniać, a nie bezproduktywny erotoman opowiadacz ) , romantyczny idealista, chowany w zimnych warunkach przez żonę. To chyba trop Ci się pomylił.

Troszkę się mylicie panowie, jeśli wydaje Wam się , że tę babę można "kupić" grzebiąc we własnym sumieniu i waląc się w piersi : "moja wina".
G.prawda, dopiero jak dostanie pstryczka we nos, to się nawróci ( albo i nie , może ma coś na oku , na "w razie czego ". A te jej "uczucia" to najlepiej przetestować stawiając ją przed obliczem zapaści finansowej męża. Tyle, że mąż najprawdopodobniej woli spędzić resztę życia na domniemywaniu , bo to co by odkrył, kolidowałoby z jego wygładzaniem zagnieceń na spódnicy żony.

Terapia par ? Gdyby pani serca Alohamana myślała o nim , jak o mężczyźnie życia, którego zraniła i może stracić, sama już dawno zaproponowałaby terapię.

Powiem tak , Alohaman : jak człowiek chce, to znajdzie sposób, żeby się dowiedzieć wszystkiego, co potrzeba. Ty się uwiesiłeś na jej słowie, chociaż już od dawna wiedziałeś , że to ściemniara. I jest tak, że generalnie masz wszystko, co potrzebne do podjęcia decyzji. Kłamała ? Kłamała. Zdradzała Cię ? Zdradzała. Puszczała się ? Puszczała. Ot i cała naga prawda o Twojej kobiecie.


Co do wątku Twojej niechęci do kompromisów . A co Ty teraz niby robisz ?
9314
<
#29 | zatracony dnia 17.10.2014 21:11
Szkoda Twojego młodego zycia na tą qurewne.
Kazdy kto zdradził raz zrobi to ponownie.Tak to juz jest.I czy jestes pewny ze był tylko jeden?Podstawowa zasada.NIGDY NIE WIERZ ZDRADZACZOWI.Bierz tylko to co widziałes lub sprawdziłes.
Jak najszybciej odejdz od qurewny.Szkada Twojego zycia wierz mi.Wiem ze przyzwyczajenie,dzieci etc.
Ale nie popełniaj błedu "wybaczania"Pisze to w cudzysłowie bo nie ma takiego czegoś.Zawsze bedziesz pamiętał o tym co zrobiła.
I odpowiedz sobie na najwazniejsze pytanie-CZY JEST SENS BYC Z KIMS KOMU SIE NIE UFA?
A zaufanie to jeden z podstawowych zasad związku.Taki fundament.
Pozdrawiam Cie serdecznie.
9937
<
#30 | Ramirez dnia 17.10.2014 23:40

Cytat

Troszkę się mylicie panowie, jeśli wydaje Wam się , że tę babę można "kupić" grzebiąc we własnym sumieniu i waląc się w piersi : "moja wina".


"Niewiele jest przykrzejszych rzeczy na tym świecie, niż zdrada najbliższej osoby. W ciągu kilku sekund twój uporządkowany, bezpieczny świat wali się w gruzy - pozornie szczęśliwa, wspólna przeszłość staje pod znakiem zapytania, rozpadają się plany na przyszłość, a nad tym wszystkim góruje dotkliwy ból zawiedzionego zaufania. W jednej chwili stajesz się najbardziej samotną osobą na świecie. Partner, który jeszcze wczoraj był źródłem bezpieczeństwa, powiernikiem i opoką, dziś jest już człowiekiem obcym, groźnym, mówiąc wprost, wrogiem. Co się stało? - pytasz siebie i zależnie od swej natury udzielasz sobie różnych odpowiedzi. Coś ze mną nie tak? Czym sobie na to zasłużyłem? Niektórzy miotają się między poczuciem winy a wściekłością na Partnera. Inni z kolei kierują wściekłość tylko i wyłącznie na tę trzecią osobę, jako jedyną przyczynę rozpadu idealnego przecież związku. Gdzie jest prawda? Dlaczego związek, który uznawałaś za szczęśliwy i trwały, w jednej chwili okazuje się grą pozorów?
W rozdziale o maskach pisałem o nierealistycznych marzeniach, które utrudniają nam odnalezienie bliskości w związku. Skupiając się na tych fantazjach, widzimy głównie zalety wymarzonego Partnera. O wadach wtedy jeszcze nie myślimy. Mężczyzna ma być opiekuńczy, dow****ny, zaradny, a kiedy trzeba - romantyczny. Mężczyźni skupiają się głównie na urodzie przyszłej pani serca, ale jednym tchem wymieniają też drugą cechę: wierność. Lubią też, gdy kobieta stwarza w domu ciepłą atmosferę czułości i bezpieczeństwa. Gdy przyjrzysz się bliżej tym marzeniom, zauważysz od razu, że brzmi w nich tęsknota bardziej za idealnym rodzicem, niż Partnerem - człowiekiem z krwi i kości. Na pierwszych randkach staramy się odszukać w drugiej osobie ten ideał. Mówią ci wtedy, że patrzysz przez rróżowe okulary" lub że hormony uderzyły ci do głowy. Wszelkie przestrogi traktujesz jednak z lekceważeniem: To jest na pewno ta osoba i innej nie chcę! Potem jednak kończy się energia na podtrzymywanie pierwszego wrażenia, które budzi nadzieję, że ideały się czasem urzeczywistniają. Chcecie być sobą, przynajmniej od czasu do czasu. Bywa, że masz wielką ochotę się wkurzyć, niekiedy ponarzekać, albo popłakać lub przeleżeć cały dzień w łóżku z chipsami. Bycie ideałem męczy. Właśnie w takim momencie Partnerom zaczynają spadać łuski z oczu. Stają przed dylematem - czy poszukać siebie nawzajem, czy poszukać sobie innego ideału, który uczyni życie bardziej znośnym, bardziej kolorowym. I tu na scenę często wkracza zdrada.
Zdrada zwykle nie zdarza się z dnia na dzień. Jest raczej zwieńczeniem stopniowo narastającej nudy, braku bliskości i akceptacji. Pojawienie się tej drugiej osoby, która trafia w niezaspokojone pragnienia miłości, uznania i zrozumienia, twoje lub twojego Partnera, może tylko zdradę przyspieszyć - nie jest jednak jej przyczyną. Nie zdradzamy osób, które w pełni zaspokajają nasze potrzeby. Jeśli więc te potrzeby są tworzone na przykładach telewizyjnych romansów, albo wynikają z wczesnodziecięcych wyobrażeń o miłości jako całkowitej jedności myśli i uczuć, to szansę na ich zaspokojenie są żadne. Wtedy zdrada staje się sposobem na podtrzymanie iluzji idealnej miłości, bez której trudno nam żyć. Staje się sposobem na uniknięcie samotności w związku. W wypadku Samotników Wycofanych i Nieufnych może też być próbą obrony przed zbytnią bliskością, która do tej pory tylko ich raniła - zdradzając, walczą o swą kruchą niezależność. Już słyszę sprzeciw, który budzą w tobie te słowa, jeśli byłaś kiedyś zdradzona przez Partnera. Jak można robić nieszczęśliwą ofiarę z kogoś, kto cię potraktował tak okrutnie? W rzeczywistości oboje jesteście ofiarami - ofiarami wirusa samotności, dla którego to kolejny sposób okazania swej podstępnej i destrukcyjnej natury. Powtórzę: Jeśli nie poznaliście, czym jest partnerstwo i bliskość w dotychczasowym życiu, niezwykle trudno będzie wam odnaleźć prawdziwą bliskość z Partnerem w życiu dorosłym. To właśnie jedna z twarzy samotności. Nie ma w tym waszej winy. Nawet z pozoru udane i zgodne małżeństwo, pełne wzajemnego szacunku, może odczuwać bezwład i nudę, co zwykle się pojawia, gdy wzajemna relacja nie jest podtrzymywana przez elektryzujące doświadczenie bycia w bliskim, intymnym związku z drugim człowiekiem. Wtedy właśnie szacowny pan, ojciec rodziny, traci głowę dla ledwo dorosłej córki znajomych, a odpowiedzialna kobieta, kapłanka domowego ogniska, porzuca rodzinne obowiązki dla instruktora fitnessu. rWydarzyło się samo, chwilowe zauroczenie" - mówimy sobie, by ochronić swoje sumienie i swój stały związek. To doświadczenie kontaktu ze świeżą energią życiową jest tak silne i pochłaniające, że dotychczasowy związek wydaje się przy nim płaski i sztuczny. Do pewnego stopnia jest to prawda, bo wspólne bytowanie, pozbawione intymności jest jak pusty orzech - w miarę solidne, ale bez treści, bez nadziei na nowe życie. Drugi związek jest wtedy uzupełnieniem tego braku, próbą wypełnienia pustej skorupy - powiedzmy od razu, próbą z góry skazaną na klęskę. Zupełnie tak, jak nasionko orzecha bez skorupy. Tak naprawdę bowiem, zdradzając, nie zaspokajamy autentycznej potrzeby bliskości, ale nadal podążamy za własnym złudzeniem miłości doskonałej, spontanicznej, bez trosk i problemów do rozwiązania. Karmiąc złudzenie, coraz głębiej zapadamy w samotność, coraz bardziej oddalamy się od obu Partnerów, zarówno tego roficjalnego", jak i tego rna boku". W pierwszym widzimy tylko prozę życia i źródło krępujących ograniczeń, w drugim tylko to, czego w stałym związku nam brakuje - na przykład gorący seks, zainteresowanie i podziw dla naszej osoby, możliwość utrzymania odpowiedniego dystansu i anonimowości.
(...)
Impuls, który pcha cię do świeżego romansu bywa tak silny, że zapominasz o całym świecie. Potem się budzisz, raptem otrzeźwiała, obok obcej osoby i zaczyna się huśtawka uczuć, towarzysząca zwykle zdradom - od upajającej fascynacji jedną osobą, do poczucia winy wobec drugiej.
Co wtedy zrobić? Powiedzieć Partnerowi czy zachować to dla siebie? Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Wielu z nas wyzna rgrzech", ale głównie po to, by przerzucić decyzję na drugą osobę lub uzyskać przebaczenie i uwolnić się od wyrzutów sumienia. Niektórzy się przyznają dlatego, że nie chcą jeść i spać z kimś, kogo oszukują - brak bliskości zaczyna boleć równie mocno jak wyrzuty sumienia. Wiele związków rozpada się po takiej chwili szczerości. Inne przeżyją kryzys, ale powrócą do stanu pełnego zaufania. Pytania, które warto sobie zadać w takiej chwili, są takie: rCo uzyskałem, zdradzając? Czyżbym nie dostawał tego w związku? Co jest dla mnie ważniejsze - sam związek czy bliskość, która w nim panuje?

(...)
Ważnym sygnałem jest raptowny spadek zainteresowania seksem. Czasem rywalka daje o sobie znać głuchymi telefonami, a czasem twój Partner wprowadza ją do domu jako gościa i stara się, byście zostały przyjaciółkami - to bardzo ułatwi im spotkania. Rzadko kto zauważa takie sygnały zagrożenia - wszyscy chcemy wierzyć, że nasz związek jest wyjątkowy, idealny. Mąż wraca około północy i natychmiast zasypia? - pewnie miał ciężki dzień. Nie kochaliśmy się ze sobą od miesiąca? - może zbyt nas przytłaczają obowiązki. Zamyka się z telefonem w drugim pokoju? - pewnie nie chce mnie martwić swoimi sprawami. Już samo takie usprawiedliwianie męża może być sygnałem, że twój związek przeżywa kryzys, który często owocuje zdradą. Stanięcie twarzą w twarz z problemem bywa jednak zbyt trudne - wolimy więc nie wiedzieć i udawać, że wszystko jest w porządku.
Aby uświadomić sobie, kiedy zaczyna się nuda lub wrogość prowadząca do zdrady, poobserwuj siebie. Pierwsze sygnały utraty fascynacji są czasem bardzo subtelne. Twojemu Partnerowi wystaje spod marynarki kwit z pralni - nie powiesz mu, niech sobie sam radzi. Rzuca się przez sen, wiesz, że ma znowu ten swój koszmar, ale nie budzisz go. Mucha mu wpadła do rosołu - nieważne, mucha nie zje przecież dużo. Tak się objawia ukryte zniecierpliwienie Partnerem, niechęć do jego wad, znudzenie jego śmiesznymi nawykami. Przestałaś dostawać od niego coś ważnego, coś, co ci jest w związku niezbędne. Przestał być ideałem. Jeśli pojawi się teraz inny mężczyzna, który będzie to coś posiadał, niewykluczone, że ulegniesz kolejnej, miłosnej fascynacji. To właściwy moment, by zacząć poznawać człowieka, z którym się żyje.

Jeśli zajmiesz się tylko własnym rozgoryczeniem i frustracją, jest duża szansa, że postarasz się znaleźć osobę winną tego stanu rzeczy i znienawidzić ją za to. Zwykle będzie to osoba znajdująca się najbliżej, czyli Partner.

rZdrada może uleczyć związek" - strzeż się tego przekonania. W rzeczywistości zdrada powiększa problem. Jedyną rzaletą" jest to, że przynajmniej wydobywa go na światło dzienne. Często właśnie dlatego zdradzamy - umęczeni brakiem ciepła lub nudą, chcemy wstrząsnąć związkiem. Co będzie, to będzie. Niestety, taki rwstrząśnięty" związek często rozpada się na kawałki nie do posklejania. Zbyt wiele zawodu, wstydu i gniewu. Gdy więc pojawi się myśl o zdradzie, lepiej o tym porozmawiać z Partnerem, niż wprowadzać tę myśl w czyn. Wtedy jeszcze jest szansa, by coś zmienić, popracować nad problemem wspólnie. ".

Źródło: Kruczynski Wojciech - Wirus samotności

Komentarz doklejony:
Zofia Milska-Wrzosińska - Razem osobno, rozmawia Agnieszka Jucewicz, fragment.

- Czy my w ogóle mamy prawo, będąc w związku z bliskim człowiekiem, czuć się samotni?

Prawo do swoich uczuć oczywiście mamy, ale zapewne chodzi o to, czy mimo że czujemy się w związku samotni, może on być coś wart. Albo czy poczucie samotności to zawsze sygnał, że związek jest zły.
- Właśnie to mam na myśli. No to ja na to odpowiem, że uczucie samotności jest powszechnym doświadczeniem ludzkim, a jeśli człowiek wchodzi w bliskie relacje, to prawdopodobieństwo tego, że będzie czasami doznawał stanów dojmującej samotności, jest większe, niż kiedy żyje sam.
- Naprawdę? Dlaczego?

Bo kiedy wiążemy się z kimś, otwiera się obszar związany z naszymi pragnieniami, tęsknotami, oczekiwaniami i często nieświadomie pełni nadziei zakładamy, że zranienia z przeszłości zostaną opatrzone, a to, co bolesne i trudne r11; ukojone. Tymczasem tak się nie dzieje.
To w rozumieniu dosłownym jest oczywiście niemożliwe, ponieważ oczekiwania te pochodzą z czasów, gdy byliśmy dziećmi, i w dorosłym życiu spełnić się ich nie da.
- A czy my nie po to wiążemy się z kimś, żeby właśnie podświadomie dostać coś ważnego, czego kiedyś nie dostaliśmy?

To jeden z powodów, ale zasadniczo wiążemy się z drugim człowiekiem, bo istota ludzka jest nastawiona na wieź - mały człowiek bez relacji z dorosłym nie przeżyje. Tyle że, jak to określił Ronald Fairbairn, wybitny psychoterapeuta, wzrastając, przechodzimy od dziecięcej zależności do dorosłej wzajemności. To znaczy jedni przechodzą, inni niekoniecznie. Ale nawet dla tych, co przeszli, intymny związek z drugim, obcym człowiekiem to karkołomna sprawa. Znieczula nas zakochanie, które bliskie jest stanowi psychotycznemu - nie działamy wtedy racjonalnie. Gdyby nie ono, prawdopodobnie czegoś tak trudnego nie bylibyśmy w stanie znieść.
Co to oszołomienie nam jeszcze daje? W miarę jak zbliżamy się do drugiego człowieka, uruchamiają się w nas rozmaite wzorce, często już reprodukowane w poprzednich ważnych relacjach - nie tylko w związkach partnerskich czy erotycznych.
- My wiemy, na czym te wzorce polegają?
Wydaje nam się, ale one są najczęściej nieświadome. Co to może być?
U jednego to będzie pragnienie symbiotycznej bliskości: żeby ktoś nas rozumiał, odczytywał bez słów, żebyśmy byli dla niego najważniejsi.
U drugiego to może być marzenie, żeby bliski człowiek nas odzwierciedlał - był na nas skoncentrowany, mówił nam, jak nas widzi, pytał nas nieustannie, jak się czujemy, co myślimy. Dla jeszcze kogoś innego to może być pragnienie stopienia bliźniaczego, czyli że bliska osoba będzie czuła dokładnie to, co ja, w każdej sytuacji, i tak samo się zachowywała. Czasem jest to przekonanie o wyjątkowości partnera (jego siły, mądrości, pozycji, urody) i nadzieja, że będziemy zawsze czerpali z tego wspaniałego źródła. Oczywiście są też przeświadczenia przeciwne r11; np., że tak naprawdę nikt nas nigdy nie pokocha i zaraz to się okaże, że bliskość oznacza nieuchronnie podporządkowanie albo opuszczenie, że nie uda nam się stworzyć lepszego związku niż naszej matce.
- Rozumiem, że na początku tego bagażu nie widać?

Na początku to my w ogóle mało co widzimy, ale wchodzimy w to wszystko, początkowo nasze potrzeby są zaspokajane, bo dwie osoby są tak skoncentrowane na sobie, że reagują na siebie bardzo wrażliwie. A jednocześnie wnoszą swoje nieświadome wzorce relacyjne. W miarę zacieśniania więzi te potrzeby się rozwijają, a potem nieuchronnie okazuje się, że one są nie do zaspokojenia, i pojawia się pierwsze ukłucie samotności.
- Na jakim etapie to się może dziać?

Niektórzy mówią, że po roku, inni r11; po dwóch, maksymalnie po czterech latach, ale nie dłużej.
- Jak wygląda to ukłucie samotności?

To jest ten moment, kiedy okazuje się, że druga osoba nie jest z nami tak, jak myśmy sobie to wymarzyli, że nas opuszcza. Nie fizycznie, ale emocjonalnie, że jest np. zainteresowana czymś innym, albo że zaczyna być wobec nas krytyczna. To się może pojawić w błahych sytuacjach. Wyobraźmy sobie, że ona wraca od swojej matki, z którą ma trudne relacje, nic nie mówi, tylko siedzi przybita i marzy, żeby on zrozumiał, jak ona się czuje, powiedział: r0;Widzę, że ci trudno, współczuję ci, ja wiem, jaka ona jest okropna, a ty jesteś taka dzielna, że to wytrzymujesz. Usiądź sobie, odetchnij, może wino otworzymy?" No to jest reakcja marzenie. Ale raczej mało prawdopodobna, ponieważ on jest w swoim procesie i widząc swoją partnerkę, jak po raz kolejny wraca od matki naburmuszona, do rozmowy się nie nadaje, do niczego w ogóle się nie nadaje, prędzej powie: r0;I po co ty tam łazisz, skoro za każdym razem wracasz taka wściekła?"
Ona poczuje się wtedy odrzucona i samotna. Nawet bardzo.
- Czy Jej oczekiwanie, żeby on, znając ją w końcu dobrze, okazał jej troskę i wsparcie, jest wygórowane?

To wszystko zależy od proporcji. Jeżeli ona bywa u tej matki co drugi dzień, za każdym razem wraca napięta, unika wszelkiej bliskości - to tak, jej oczekiwania są wygórowane.
Jeżeli ona nigdy mu nie powiedziała, jakie to jest dla niej trudne, i oczekuje, że on mocą jakiejś intymnej symbiozy to wyczuje - to tak, jej oczekiwanie jest wygórowane. Jeżeli on bywa przez nią opuszczany wielokrotnie w podobny sposób, np. wraca z pracy, jest ponury, bo znowu szef go wezwał i powiedział, że jak tak dalej będzie pracował
ze swoim zespołem, to nic z tego nie będzie, a ona na to mówi mu: r0;Ty w tej swojej pracy to się nigdy postawić nie umiesz!" - to tak, jej oczekiwanie jest wygórowane.
Wszystko zależy od tego, jak ta para funkcjonuje. Możemy mówić o tym, jak by było dobrze.
- A jak by było dobrze?

Słyszałam niedawno piosenkę, której refren brzmi jakoś tak: r0;Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty. To też nie diabeł rogaty. Kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je do góry".
To mógłby być hymn terapeutów par. No bo tak, związek to nie jest pluszowy miś i nie diabeł rogaty, chociaż w tych gorszych momentach możemy tak myśleć, ale najważniejsze, że kiedy jedno spada w dół, dobrze by było, żeby drugie ciągnęło je do góry.
Nie zawsze jednak tak się dzieje, czasami dlatego, że oczekiwania są zbyt wielkie albo nie ma symetrii, czyli że jedna strona uważa, że to ona ma być odczytywana i rozumiana, a nie bardzo widzi, dlaczego ta druga też miałaby być.
Często słyszę od kobiet, że to one są zwykle tymi, które ciągną do góry. Z drugiej strony tego nie ma. Ale bywa też tak, że kobiety są nastawione na jedną konkretną reakcję. Czasami oczekują reakcji macierzyńskiej - że ten ich mężczyzna zachowa się tak jak idealna matka wobec dorastającej córki, że w trudnych chwilach przytuli, obejmie, pogłaszcze po głowie i powie: r0;Wiem, że jest ci ciężko, to ja się dzisiaj tobą zajmę. Opowiedz mi o tym wszystkim od początku. Moja biedna dzielna dziewczynka. Co byś chciała? A może film obejrzymy? Albo pójdziemy razem na zakupy?".
Tymczasem mężczyzna w trudnych sytuacjach może szukać rozwiązań, np.: zastanówmy się, co teraz zrobimy. Co trzeba najpierw? Albo dla odciągnięcia uwagi od przykrej sprawy złoży natychmiastową propozycję seksualną, co czasem jest jakimś rozwiązaniem, ale nie zawsze.
- Dlaczego oczekujemy akurat reakcji macierzyńskiej?

Dlatego że nasze relacje z matkami są najwcześniejsze i najmocniej wdrukowane. I jak nam jest bardzo ciężko, to pragniemy oparcia macierzyńskiego, zresztą mężczyźni też tego pragną. Oczekujemy bezwarunkowej akceptacji i miłości, której w dorosłym życiu nie ma, to znaczy mamy ją wobec naszych dzieci, ale nie wobec siebie nawzajem.
- Co, jeśli w związku rzeczywiście jedna osoba jest od dawania wsparcia, ale kiedy sama potrzebuje pomocy, to napotyka pustkę?

Ja bym była ciekawa, co by powiedziała ta druga strona. Czy nie powiedziałaby przypadkiem, że czuje się podobnie? To dobrze widać w terapii par. Zdarza mi się na początku najpierw rozmawiać z jedną osobą, potem z drugą. I często słyszę, jak ona mówi: r0;Ja tylko daję, ale nie dostaję", a on mówi w zasadzie to samo: r0;Cokolwiek bym dal, to nie będzie dość".
- Ten sam mężczyzna, przez którego ona czuje się opuszczona?

Tak. On na przykład mówi: "Tak, rzeczywiście, ja teraz jestem na dystans, ale już nie mogłem znieść tych powrotów do domu, gdzie była tylko złość albo obraza. Już gdy jechałem z pracy, byłem nękany telefonami z pytaniem, kiedy wreszcie będę, bo ona jest tak potwornie zmęczona. Czułem, że nie przychodzę do siebie, że nie jestem kochany, nie jestem witany, tylko mam pokornie przyjąć ciosy w odwecie za to, że życie jest ciężkie, a dzieci bywają trudne".

Najczęściej jesteśmy tak zajęci swoją samotnością, że nie przychodzi nam do głowy, że po drugiej stronie też jest samotność, a przecież zwykle jeżeli jedna osoba jest w związku samotna, to druga też.
(...)
- Kiedy to poczucie osamotnienia jest realną wskazówką, że coś jest nie tak w związku?

Poczucie osamotnienia, jeżeli pojawia się często i dotkliwie, zawsze jest wskazówką, że coś jest nie tak Niekoniecznie to musi oznaczać czyjąś winę, czasem na przykład - że coś zgubiliśmy. Jeśli ktoś się spostrzeże, że ani nie ma okazji, żeby porozmawiać z bliskim człowiekiem, ani nie jest pewien, czyby w ogóle chciał, to jest niepokojący sygnał. Jeśli ma poczucie, że woli się nie dzielić z najbliższą osobą problemami, bo i tak usłyszy: r0;Ty i twoje wieczne rozterki", to nie ma co udawać, że jest dobrze. Koleżanka zwierzyła się ostatnio mężowi, z którym jest kilkanaście lat, że przeżywa załamanie, na co usłyszała: r0;Co ty opowiadasz, przecież wszystko masz".
- Rozumiem, że nie będzie chciała mu się już zwierzać?

Pewnie nie, bo mąż wbił jej drzazgę, która będzie uwierać. Jeżeli słyszymy od bliskiej osoby: r0;Twoje cierpienie to nie jest żadne cierpienie i w ogóle zawracasz mi głowę" to bardzo nas to rani. W każdym związku może się zdarzyć, że ktoś się zachowa wobec drugiej strony nieczule czy wrogo, wtedy to drugie czuje się przez chwilę bardzo samotnie, tyle że dobry związek potrafi się potem sam naprawić Ale gdy sytuacja jest w stanie ostrego czy przewlekłego kryzysu, to takie sytuacje zdarzają się notorycznie i nie ma ukojenia.
- Może się też zdarzyć, że oboje pragną tej bliskości, tylko jakoś nieudolnie im to wychodzi?

Była u mnie niedawno taka para. Oboje oskarżali tę drugą stronę o unikanie kontaktu. Ona mówiła, że bardzo by chciała wieczorem z nim pobyć, tylko że kiedy położy dzieci spać, to czuje się tak wykończona, że przysypia, no, ale chciałaby, żeby on ją zbudził, i upoważnia go do tego jak najbardziej. On z kolei twierdził, że też bardzo chce kontaktu,
ale kontakt, który ona oferuje, jak on ją już po wielu wysiłkach obudzi, polega na mówieniu mu, co jest niezałatwione, co się zepsuło, co on zawalił, więc: r0;Wie pani, niech już ona lepiej śpi, bo jak ją obudzę, to będziemy dalej od siebie niż bliżej".

Ludzie często czują się oboje samotni, natomiast każde z nich mogło się nauczyć, że ta potrzeba, którą w sobie noszą, nie będzie przez to drugie spełniona, więc oddalają się od siebie i izolują. Wtedy mogą zacząć realizować te potrzeby na zewnątrz związku. Ludzie mają potrzebę bliskości, więc jeżeli się czują w swoim domu jak w lodówce albo we wrzątku, to może się zdarzyć, że poszukają bardziej sprzyjającej temperatury na zewnątrz.

Ale to nie zawsze musi oznaczać romans. To mogą być przyjaciele. To zależy, jaką potrzebę z nimi realizują. Jeżeli ja interesuję się literaturą, a on żużlem, to fakt, że on akurat żużel będzie oglądał z przyjaciółmi, a nie ze mną, nie musi oznaczać, że poczuję się odrzucona. Będę sobie wtedy mogła spokojnie poczytać Alice Munro. Ale jeżeli wiem, że męża niewiele obchodzi coś, co jest dla mnie emocjonalnie trudne albo mnie bardzo cieszy, i idę z tym do kogoś innego, to źle to rokuje.
-Może wielu tych sytuacji, które przyczyniają się do naszego poczucia osamotnienia, udałoby się uniknąć, gdybyśmy umieli wprost mówić o naszych potrzebach?

Do pewnego stopnia, ale często wcale nam nie chodzi o to, by mówić wprost. Chcemy, żeby druga strona się domyśliła, a nie żebyśmy musieli ją programować, mówiąc coś w rodzaju: r0;Pamiętaj, jak mi się coś takiego dzieje, to ja bym chciała, żebyś zrobił to i to". Chodzi o to, że druga strona jest drugą, czyli kimś innym, kto przeżywa inaczej.

I czasami to poczucie samotności nie wiąże się z tym, że ktoś nas opuścił emocjonalnie, tylko z tym, że my chcieliśmy czegoś sprecyzowanego, a on się w ogóle nie domyślił, nie zauważył i dostaliśmy coś innego.
- No, ale nie zaszkodziłoby przypomnieć, że coś jest dla mnie ważne i że teraz potrzebuję np. twojej uwagi?

Zaszkodziłoby, bo nam nie o to chodzi, żeby przypominać i prosić. Ona np. wraca do domu i pęka z dumy, bo udało jej się poprowadzić ważną prezentację, myślała, że nie da rady, ale dała. Podekscytowana zaczyna o tym opowiadać, a on jej przerywa: r0;Poczekaj, zaraz o tym porozmawiamy, bo wiesz, mamy kłopot, okazało się, że jest zaległa rata do spłacenia". Potem jest zwykły wieczór, dzieci, obowiązki, on do tego nie wraca. Ona nie przypomina, bo chciałaby, żeby on sam pamiętał, jemu to wypada z głowy, temat się me pojawia, ona czuje się nieważna, opuszczona r11; no i zaczyna się kręcić błędne koło żalu i urazy. Można powiedzieć, że oboje odpowiadają za to poczucie samotności - on, bo nie był uważny, ona, bo pozwala się z tym zepchnąć. Może się zdarzyć, że ta druga strona naprawdę nie będzie pamiętała, ale mimo to my nie jesteśmy dla niej nieważni. A co, jeśli zazwyczaj tak jest w związku, że on zwykle jest nieuważny, a ona oczekuje, że on odgadnie, czego jej potrzeba, albo odwrotnie. To oznacza, że ta para jest już dość zaawansowana w swoich procesach separacyjnych. Wtedy pytanie, co można w takiej sytuacji zrobić, o tyle jest nietrafne, że nie ma pewności, czy oni rzeczywiście chcą coś z tym zrobić, czy może już są bardziej zajęci rozgrywaniem swoich krzywd. Po licznych przykrych doświadczeniach niekoniecznie muszą chcieć się spotkać, może raczej udowodnić, że to drugie zraniło i opuściło.
- Żeby mieć argument do wyjścia z tego związku?

Niekoniecznie. Na przykład po to, żeby cierpieć, żeby udowadniać drugiej osobie, jaka jest okropna, żeby ją karać za naszą straszną krzywdę.
Aż do śmierci. Wiele jest takich związków. Ale też współczesne pary są pod większą presją. Dzisiaj jest łatwiej poczuć się samotnym w związku, bo na parę spadło więcej emocjonalnych zobowiązań.
- Co to znaczy?

Kiedyś para była częścią większej kultury rodzinnej, a szerzej - społecznej. Owszem, mąż mógł się wydawać obcy albo żona mało zainteresowana, ale dookoła było dużo różnych ludzi, do których można było przyjść po poradę, po bliskość, a którzy też swoimi zasadami, tradycją, wspomnieniami pomagali parze przetrwać. Dzisiaj częściej związek jest zdany tylko na siebie, sam siebie stabilizuje. Konsultowałam ostatnio małżeństwo, w którym każde czuło się emocjonalnie opuszczone przez to drugie. Przyszli do mnie po pomoc w momencie, kiedy dostali atrakcyjną propozycję zawodową za granicą i stanęli wobec wizji, że wylądują gdzieś na końcu świata odcięci od rodziny, przyjaciół, z małym dzieckiem. Dotarło do nich, że wyjeżdżając, stracą możliwość oparcia w innych, a to zaplecze umożliwiało im do tej pory zniesienie rozdźwięku emocjonalnego w ich związku.
- Można powiedzieć, że wspólnota kiedyś amortyzowała taki związek?

Amortyzowała, stabilizowała, czasem buforowała. Teraz od partnera oczekuje się więcej, bo w takim wyizolowanym związku wszystkie potrzeby i oczekiwania emocjonalne są kierowane do drugiej osoby. Prawdopodobieństwo, że druga osoba temu wszystkiemu nie sprosta i związek się rozpadnie, jest większe.
- Kolega po rozwodzie opowiadał mi, że jego poczucie samotności brało się stąd, że chciał być taki, jakiego chciała widzieć go jego żona. Bardzo chciał sprostać jej oczekiwaniom i w pewnym momencie dostrzegł, że przestaje być sobą.

Myślę, że jego żona też mogła się czuć samotna, bo jeśli ktoś bliski ukrywa przed nami jakąś istotną część siebie, to my to jednak czujemy. Ona pewnie odbierała tego męża na jakimś poziomie jako sztucznego czy niewiarygodnego. To zresztą częste, że nam się wydaje, iż ukrywając prawdę, robimy to dla naszego partnera, a przecież przede wszystkim go czegoś ważnego pozbawiamy. Nie chodzi o to, żeby zwierzać się mężowi czy żonie ze wszystkiego, ale jeżeli jakieś nasze pragnienie zamykamy na klucz, to ono nie znika, wręcz przeciwnie - potęguje poczucie osamotnienia po obu stronach.
- Zastanawiam się, na ile takie poczucie osamotnienia w dzisiejszych związkach może się wiązać z tym, że praca stała się taka ważna i pochłania tyle czasu.

Ten argument w związkach pojawia się często. Mi się wydaje, że używamy pracy do tłumaczenia rozmaitych rzeczy - braku czasu dla siebie, dla dzieci, ucieczki w alkohol, dystansowania się. Znam pary, które mimo że są bardzo zajęte, dbają o wspólny czas, i takie, które mają relatywnie mniej obciążeń, a jednak jak jest wolny dzień, to jedno idzie w jedną stronę, drugie w przeciwną.

Ludzie zawsze mają jakieś obowiązki. Jak są ze sobą blisko, to wystarczy czasem, że porozmawiają 15 minut wieczorem, spojrzą na siebie uważnie, a jak się czują oddaleni, to nawet jak pójdą na kolację, potem do kina albo do teatru, a na koniec do łóżka, to po tym wszystkim będą się czuli jeszcze bardziej samotni. To nie jest kwestia tego, ile czasu sobie poświęcamy, tylko jak to robimy i na jakiej płaszczyźnie się spotykamy.

Jeśli ktoś rzeczywiście ma bardzo intensywny czas pracy, a chce być blisko, to dzwoni, pisze SMS-a, ludzie zostawiają sobie karteczki, dają znać, że myślą o tym drugim, że on jest dla nich ważny, że tęsknią. To nie jest tak, że para może się spotkać dopiero na emeryturze. Co się więc może kryć za tym: r0;Nie mam czasu, bo dużo pracuję"? To się zwykle pojawia wtedy, gdy ludzie już się od siebie oddalili. Kiedy jedno już się ze związku wycofuje.

Bo kiedy spojrzymy na parę młodych ludzi, którzy bardzo dużo pracują, ale dopiero się poznali, to jakoś praca zupełnie im nie przeszkadza, żeby znaleźć dla siebie czas.
Nie mają jeszcze dzieci. To wiele zmienia. Oczywiście, to są praktyczne ograniczenia, ale one nie są przyczyną tego, że tracą ze sobą kontakt. Czasami jest tak, że póki nie ma dzieci, to na poczucie samotności ludzie nie są tak wrażliwi. Bo z tylu głowy jest taka myśl: Ja w każdym momencie mogę odejść?'. Kiedy dzieci już są, poczucie osamotnienia się wzmaga, bo często nie widać alternatywy: r0;Nie dostaję od niego czegoś dla mnie bardzo ważnego, ale nie mogę odejść, bo przecież są dzieci. Czyli takie już puste i samotne będzie moje życie".

- Co można zrobić, żeby się zbliżyć do siebie przy takim oddaleniu?

To zależy od etapu, na jakim jest związek. Jeśli obie strony czują się bardzo zranione, to zbudowanie mostu jest trudne, ich gotowość do racjonalnego porozumienia jest niewielka. Są bardziej zainteresowane tym, żeby wziąć odwet albo pokazać swoje krzywdy, niż żeby coś zbudować.
- Czy może być tak, że jedna ze stron wzbudza w sobie takie poczucie osamotnienia, żeby dać sobie prawo do zdrady? To jest chyba zbyt wyrafinowana konstrukcja.

Oczywiście, jak ludzie wschodzą w romans, to wynajdują sobie potem różne usprawiedliwienia: r0;Ja bym tego nigdy nie zrobił, gdybyś ty nie zachowała się w taki odrzucają sposób", albo r0;Gdyby nie to, że jak się urodziło nasze dziecko, to ty poszedłeś pić z kolegami i przez trzy dni cię nie było, toby do tego nie doszło".
Ale to może być też taki argument: rPrzez ostatnie pięć lat próbowałam ci mówić o swoich problemach, ty nigdy nie chciałeś słuchać, a on był tą osobą, która zawsze słucha".
Dosyć łatwo jest słuchać i zadawać pytania, jak się jest zaocznym towarzyszem, niestacjonarnym. Ja czasami pytam pary w kryzysie, zwłaszcza po zdradzie, czy na granicy rozwodu: czy było pierwsze ostrzeżenie?

Ludzie często mówią: r0;Słuchaj, to już koniec, musimy się rozstać".
Po czym nie mijają dwa dni i widać, że to było powiedziane jako wyraz emocji, a nie jako sygnał.

- I to jest właśnie to pierwsze ostrzeżenie?

Nie. Pierwsze ostrzeżenie, które para sobie rzadko daje, to jest komunikat powiedziany spokojnie, a nie wykrzyczany, mniej więcej takiej treści: r0;Słuchaj, mnie jest trudno z tym i z tym. Być może po mojej stronie też coś jest, ale ja to mówię ze swojej perspektywy, bo nie chcę spędzić reszty życia w takim związku. Jeśli to ma być tak dalej, to albo będę się chciała rozstać, albo może się zdecyduję na kogoś innego. I nie mówię tego, żeby ci dokuczyć czy rozładować swoje emocje. Albo zaczynamy coś zmieniać i możemy rozmawiać już teraz, zaraz, jak to zrobić, albo ja tego nie wytrzymam i w taki czy inny sposób odejdę".

Brzmi uczciwie, tylko że to bardzo trudne."

Alohaman - jak tam z Waszą samotnością było?
7375
<
#31 | B40 dnia 18.10.2014 16:07
Alohan jedno co musisz zrozumieć to ze konsumpcja była. No i cóż czasu nie cofnie. Ani ty ani ona.
Czego się teraz dowiesz, niczego. Jest taka zasada. Zdrajca przyznaje się do tego czemu nie może zaprzeczyć.
Postanowiles dać szansę i OK.Drobny problem daje ja się komuś przeczolganemu. Rozumiem ze nie chce wracać do tematu. Nic się nie stało łoś uwierzył i baja-bongo. Wariograf fajna rzecz a jak nie poskutkuje są elektrowstrzasy lub zastrzyk prawdy. :niemoc

I uwierz mój obraz małżeństwa podobny do Twojego. 0 problemów finansowych, dopasowanie w łóżku, dwójka dzieci, sumie idealna para. Wiec dlaczego?

Rutyna, normalność. Brak wrażeń. Bo mam wszystko. Bo chcę udowodnić że nadal umiem i mogę. Ktoś zapyta dlaczego tak nie postapi zdradzony? Proste bo zna zwija wartość, bo najzwyczajniej w świecie nie potrzebuje poklasku.
Jak wielokrotnie napisano zdradzają osoby z niskim poczuciem wartości.

Ciągnie jej po wariografach nic nie da. Jedynie potwierdzi to co wiesz. To czego nie dopuszczasz do siebie.
Chcesz dać szansę. Jasno określ granice. Nie ważne co mówi, masz świadomość zdrady i ona powinna mieć świadomość konsekwencji w przypadku replay'u. Danie szansy na miękko =powtórka.

Teraz pozwolę sobie na odniesienie do kolejnego juz posta zatraconego. Po raz kolejny wypowiadasz się w tonie wszech wiedzącego nie mając o tych sprawach pojęcia. Co Tobą kieruje? Jak dla mnie urażone EGO.

Piszesz:
"Jak najszybciej odejdz od qurewny.Szkada Twojego zycia wierz mi.Wiem ze przyzwyczajenie,dzieci etc."

Nie wiesz, nie masz dzieci. Wiec najzwyczajniej w świecie nie masz pojęcia o czym piszesz. Dla mnie decyzja o daniu szansy była jedną z trudniejszych w życiu.
7439
<
#32 | hurricane dnia 18.10.2014 18:00
tak odnośnie tego co napisał Betrayed40 - się zastanawiam, czy częściej zdrada pojawia się w małżeństwach gdzie pojawiają się jakieś problemy, czy tam gdzie jest "za dobrze".
"przed" zdradą myślałam, ze takie coś spotyka pary, w których coś idzie nie tak, pojawiają się problemy, chociażby finansowe, "po" jakoś tak przejrzałam na oczy równieź w tej kwestii.

Cytat

I uwierz mój obraz małżeństwa podobny do Twojego. 0 problemów finansowych, dopasowanie w łóżku, dwójka dzieci, sumie idealna para. Wiec dlaczego?


no własnie dlaczego, a dlaczego nie? jedyna odpowiedź chyba tutaj wielokrotnie powtarzana...
6755
<
#33 | Yorik dnia 19.10.2014 19:55
Ha, ha...serce nie sługa,.. a majtki nie pokrzywy, nie parzą Szeroki uśmiech
Pod prądem też nie są Szeroki uśmiech

Jest jakaś spora grupa ludzi, która nawet ,,po" niepotrafi tego zrozumieć Z przymrużeniem oka
7439
<
#34 | hurricane dnia 19.10.2014 20:03
zawsze wszystko się rozchodzi o te majtki Szeroki uśmiech
7194
<
#35 | Suchy64 dnia 19.10.2014 22:51

Cytat

hurricane dnia październik 18 2014 17:00:14
tak odnośnie tego co napisał Betrayed40 - się zastanawiam, czy częściej zdrada pojawia się w małżeństwach gdzie pojawiają się jakieś problemy, czy tam gdzie jest "za dobrze".

Podejrzewam, że pomimo pewnych elementów i zachowań wspólnych każda zdrada jest z inna i każdy zdradzacz nawet dla "spokoju swojego sumienia" dorobi do tej podłości pierwszorzędne uzasadnienie.

Cytat

Yorik dnia październik 17 2014 11:54:19

Cytat

Suchy64,
Tu nie chodzi o to, że "się zauroczyły", tylko, że nie były wobec nas uczciwe i pogrzebały swój wyidealizowany obraz który pielęgnowaliśmy.


Czyli co? że ktoś stworzył świadomie fałszywy wyidealizowany swój obraz ?
Na ogół każdy chce się przedstawiać w jak najlepszym świetle, to raz.
Dwa, obraz do pewnego momentu mógł być jak najbardziej prawdziwy, ale mechanizm usprawiedliwiania siebie zawsze dość dobrze działa.
Trzy, właśnie tu chodzi o zauroczenie. Widocznie w oczach gościa zobaczyła dużo fajniejszy swój obraz niż w Twoich;
No a czemu? bo nie zdążył jej poznać tak dobrze jak Ty :-));

To nie do końca tak. Do uczucia należy moim zdaniem pewne idealizowanie drugiej osoby, choćby przekonaniem, że "ona nigdy nie zdradzi". Kochając nie ocenia się przez statystykę w w systemie zero-jedynkowym. Dajemy pewien kredyt zafania i kiedy ono zostaje zawiedzione to po prostu potwornie boli.
W oczach tego kochasia mogła widzieć co chciała, ale nie miała prawa przeciągać mojego wizerunku przez kakao by wybielić swoje postępowanie. To po pierwsze. A po pierwsze pierwsze Uśmiech miała podziękować za wspólne lata przez wpatrywaniem się w jego oczy.
Ja mam pełną świadomość, że wydawało się nam, że jesteśmy dla siebie stworzeni, a życie zweryfikowało te naiwne młodzieńcze założenia. Tylko, że to nie jest przesłanka do zdrady, ani jej uzasasdnienie. Zwłaszca, że nie chodziło o szybki numerek na poprawę humoru, a długotrwały, 9-cio miesięczny romans w trakcie którego udało jej się splugawić wszystko co dla faceta na jakieś znaczenie; o czym niestety dowiedziałem się step by step w okresie do roku po tym jak sprawa się rypła.
Dlatego jestem zdania, że jeśli pani nie kooperuje i ma swoje wizje leczenia nieopatrzonych ran przez czas, to najlepiej podziękować jej za wspólny czas i wysłać ją na swoją drogę życia, bo nigdy nie wiadomo jaki cuchnący trup się z szafy wychyli gdy będzie za późno na proste rozwiązania.

Choć ogólnie jestem zdania, że wszyscy jesteśmy ludźmi i zdarzają nam się błędy. Zdrada nie jest dla mnie per se przesłanką do rozstania, zwłaszcza gdy samemu nie jest się ideałem. Ale dając szansę mamy prawo oczekiwać, że ta druga strona będzie wobec nas uczciwa co do tego co zaszło i będzie się starać wychodząc naprzeciw naszym oczekiwaniom i potrzebom. W innym przypadki kij na drogę.
7375
<
#36 | B40 dnia 20.10.2014 01:20
Suchy ale pani nie będzie kooperować Z przymrużeniem oka

Ile znasz historii z naszego forum że zdrajca przyznaje się rozkłada karty i mówi: "walę Ciebie w rogi"????

Można zliczyć na palcach. Z reguły dowiadujemy się sami bo ktoś za późno wrócił, bo przeczytaliśmy SMS. Normalnie raczej się nie wydaje. Piszesz:

Cytat

Zdrada nie jest dla mnie per se przesłanką do rozstania, zwłaszcza gdy samemu nie jest się ideałem. Ale dając szansę mamy prawo oczekiwać, że ta druga strona będzie wobec nas uczciwa co do tego co zaszło i będzie się starać wychodząc naprzeciw naszym oczekiwaniom i potrzebom.


No fajne szczytne. Niestety niewiele ma to wspólnego z realnym życiem. Była tu historia zdrajczyni która nawet w sądzie szła w zaparte pomimo dowodów (fotki, detektyw). Tacy są

Odnośnie trupa w szafie zdarza się najlepszym. Mi pomimo ogromu wiedzy jeden wypadł. Fajne

Nie raz zastanawiamy się jak to jest czy lepiej wiedzieć wszystko ze szczegółami czy wiedzieć o zdradzie nie znając detali? Reguły nie ma. Jeżeli dajesz szansę szczegóły bolą bardzo długo ale ich brak potrafi zorać psychikę. I jednak optuję za poznaniem prawdy.


Ostatnio rozmawiałem z jedną z dziewczyn z forum. Zadała mi proste pytanie jak żyjesz z taką świadomością (na temat zdrady wiedziałem prawie wszystko, kiedy, gdzie, rozmowy po itp).

Odpowiedź, rok psychotropów i demony które wracają. Nawet teraz już nie tak częste nie tak wyraziste ale są. Czekają na swój czas. Gdy patrzę w oczy córek wiem mogę chcę i potrafię.

Kiedyś żona zapytała mnie jak udało mi się to znieść, życie z takim balastem. Odpowiadam sobie wtedy mój ból to cena za szczęscie mojej rodziny. Tak po prostu się stało. Niczym na to nie zasłużyliśmy.

Jednakże mamy pełną swobodę wyboru jak bedzie wyglądało nasze życie po. Czy bedziemy żyli czy bedzie to wegetacja z nią/nim lub bez nich.
9937
<
#37 | Ramirez dnia 20.10.2014 03:35

Cytat

I uwierz mój obraz małżeństwa podobny do Twojego. 0 problemów finansowych, dopasowanie w łóżku, dwójka dzieci, sumie idealna para. Wiec dlaczego?


"Zajrzyjmy na portale randkowe, na opisy reklamujących się Pań.
Cóż tam zobaczymy? Zasada zawsze jest ta sama r11; Pani niezależnie
od wieku i wyglądu napisała, że nie lubi chamstwa, kłamstwa, zdra-
dy, hipokryzji i obłudy, za to lubi r11; i tu już trzeba uważać r11; książki
(przeczytała kilka romansów, więc uznaje to za niezwykle rozwijające
umysł książki i pokazuje tym faktem, że jest intelektualistką, gdyż czyta
książki), oczywiście prawdę i szczerość (a jak odpowiesz szczerze na
pytanie, czy jest gruba, to możesz się pakować z rozbitym talerzem na
głowie), turystykę i poznawanie piękna świata (leżenie na plaży plac-
kiem cały dzień, co zaspokaja potrzebę ekshibicjonizmu i braku celu
w życiu), modę i ubiór (podstawa egzystencji, czyli ładne przystrajanie
swojego ciała ozdóbkami i farbkami, co ma zagwarantować szczęście),
muzykę, kino, wszelką inną rozrywkę i oczywiście odpowiedzialność,
czyli trwanie przy niej, mimo że po ślubie utyła 50 kg i ciągle płacze,
że za mało zarabiasz i zniszczyłeś jej życie, bo mogła wyjść za szejka,
a nie Ciebie. Na każdy argument, że szejka nawet na oczy nie widziała
w życiu, reaguje tak, że nigdy już nie korzystasz z tego argumentu.

Kobiety nawet na torturach utrzymują, że facet ich snów, męż-
czyzna marzeń to człowiek grzeczny, szanujący kobiety i ich zdanie,
wierny i troskliwy, człowiek, dla którego rodzina jest wszystkim.
O takim mężczyźnie się mówi i myśli w kategoriach bezpieczeństwa,
stabilizacji r11; ale nigdy nie marzy z wypiekami na twarzy i przyśpie-
szonym tętnem.
Miliony przypadków pokazują, że tak jak twierdzą
Panie, nie jest i nigdy nie będzie, że zawsze kobiety jedno mówią,
a czego innego pragną. Partner grzeczny, miły i kochający jest tylko
gwarantem spełnienia życiowych potrzeb, stabilizacji, umożliwia wy-
chowanie dziecka i stałe przynoszenie pensji, zapewnia trwanie myl-
nie postrzegane przez Panie jako szczęście, jednak z czasem nie daje
emocji i szczęścia tak bardzo oczekiwanego w marzeniach i planach.
Wystarczy przeanalizować wypadki, kiedy taka kobieta r11; instytucja,
czyli matka i żona trafia w swoim życiu na mężczyznę, który nie jest
ani miły, ani troskliwy, ani na pewno kulturalny i kochający, i rzuca
rodzinę, ridąc w tangor1;. U Pań bardziej praktycznych taki mężczyzna
staje się kochankiem, a mężczyzna życia, mąż kochający i troskliwy
staje się prawie zawsze obiektem pogardy, w najlepszym przypadku
kojarzy się z nudą i bezbarwnością.


Nigdy, przenigdy nie należy słuchać tego, co mówią kobiety o swo-
ich pragnieniach, gdyż wszystkie te słowa są tworzone dla utrzyma-
nia wizerunku społecznego, niekiedy kobieta nawet stara się wierzyć
w to, co mówi. Nieszczęśliwe życie czeka mężczyznę, który uwierzy
kobiecie.

Kobie-
ta marząca o ideale, grzecznym, szanującym ją, siedzącym w domu
i przynoszącym pensję do domu, wyraża pragnienie ego r11; gdy będę
mieć taki ideał, będę szczęśliwa. Gdy go dostaje, okazuje się, że nadal
nie jest szczęśliwa, ponieważ szczęście człowieka nie zależy od part-
nera, dzieci, pieniędzy, a od nastawienia i cieszenia się tym, co jest
tu i teraz
, a nie wizjami przyszłości czy gloryfikowaniem przeszłych
wspomnień. Spełnienie jej marzeń pokazuje, że wcale jej nie o to cho-
dziło. A o co? Tego kobieta nie wie, myślała, że grzeczny i kochający
domator sprawi, że będzie szczęśliwa, a tu taka przykra niespodzian-
ka. Kobieta może udawać, że wie, ale nigdy tego nie wie. Mężczyzna,
który odstaje od ideału, nie spełnia go, jest tak zwanym kochanym ło-
buziakiem, sprawia, że kobieta myśli tak: jak sprawię, żeby nie prze-
pijał wypłaty/siedział w domu, a nie chodził na ryby/był miły i czuły
dla mnie/nie pierdział przy jedzeniu r11; to wtedy będę szczęśliwa tak
jak w romansie, jak w telenoweli. Jej ego ma cel, przede wszystkim
wierzy, że osiągnie szczęście, gdy facet spełni któryś z warunków,
i zostaje pobudzona jej ambicja, chce zmienić faceta, toczy walkę,
w której chce wygrać, coś się dzieje, jest akcja, konkurencja, wizja
wygranej. Z facetem, który jest grzeczny i porządny, nie ma żadnych
emocji. Jest nuda, a szczęścia nadal nie ma.
Gdy nie ma szczęścia,
a nie można się o nic przyczepić do faceta, kobieta odczuwa wiel-
ką drażliwość i odreagowuje w różne sposoby. Sprząta mieszkanie na
wręcz chirurgiczny błysk i wrzeszczy, gdy chociaż pyłek znajdzie się
na kredensie, narzeka, że facet za mało zarabia, nawet gdy zarabia
dużo r11; ale zawsze można więcej, więc można się przyczepić. Powód
się zawsze znajdzie. A to za słaby w seksie, a to on nie rozumie jej
uczuć, a to jest za niski albo za wysoki. Ego nie da się zaspokoić w ża-
den sposób. Co by facet nie zrobił, kobieta jest skazana na nieszczę-
ście.
Szansę na wyjście z niej ma jedynie wtedy, gdy nie będzie szu-
kała go w świecie zewnętrznym, a w sobie. Ale żeby szukać w sobie,
trzeba wiedzieć, jak to zrobić, a w kobiecych czasopismach i telewizji
tego nie mówią. Kobieta i mężczyzna bez wiedzy o ego są skazani
na porażkę i niespełnienie.

Gdy niegrzeczny facet staje się dobry, gdy kobiecie uda się go
zmienić, sytuacja staje się identyczna jak z miłym i kochanym face-
tem. Kobieta czuje, że jest nieszczęśliwa, oskarża o to faceta, który
miał jej dać szczęście. Facet też oczekiwał szczęścia w związku z tą
kobietą i też go nie odczuwa. Oboje więc nienawidzą się i walczą ze
sobą, oskarżając wzajemnie o zabranie szczęścia i zniszczenie życia.
Niegrzeczni faceci nie mają tak naprawdę w sobie nic pociągającego.
To, co sprawia, że są tak pożądani, to wiara kobiety, że jest w stanie
zmienić drugiego człowieka, co się przeważnie nigdy nie udaje. To
ambicja, by zmieniać innych, a nigdy siebie, i za tę hipokryzję trzeba
zawsze słono zapłacić.
Wiedzę o ego można, a nawet trzeba wykorzy-
stać. Jeśli jesteś dobrym, wiernym i czułym facetem, jesteś skazany na
porażkę. Jeśli do tego jesteś inteligentny, użyj swojej głowy i stań się
czasami niegrzeczny.


Nie ma
miłości, gdy jest ego. Jest przywiązanie, czasami wzajemny szacunek
r11; ale nie miłość. Dam Ci prosty przykład, czym jest miłość. Wyobraź
sobie, że kochasz swoją kobietę, która Ci szczerze mówi, że w łóżku
jesteś nie taki jak ona tego oczekuje i chce odejść do Twojego przy-
jaciela, bo on jest lepszy w seksie, znacznie lepszy, a ona ma takie
potrzeby, że bez spełnienia ich staje się nieszczęśliwa. Co czujesz?
Gdybyś czuł miłość, byłbyś szczęśliwy, że Twoja ukochana znalazła
wreszcie spełnienie.
Więc czemu łapiesz za kuchenny nóż i ryczysz
jak ranny łoś? Czy to jest miłość, że kochasz, gdy kobieta jest przy To-
bie, a jak odejdzie, to nienawidzisz? Czy to naprawdę jest BEZINTE-
RESOWNA miłość? Absolutnie nie. Stawiasz warunki, ściśle okre-
ślone, i wtedy rkochaszr1;. Związki oparte są na porozumieniu, pewnej
umowie społecznej, nie ma w nich prawdziwej miłości.
Wszystko
psuje ego niezdolne do miłości. Większość Pań po 40. roku życia, ob-
serwując swoją przemijającą urodę, nienawidzi męża za zniszczenie
życia. Gdy zdradzają, czują, że biorą odwet za swoje krzywdy. Jednak
to, co je skrzywdziło, to nie partner, a ich własna niewiedza.
Tyczy
się to w takim samym stopniu facetów i kobiet. Niegrzeczny łobuziak
wzbudza swoimi postępkami całą falę uczuć w kobiecie, która spra-
wia, że kobieta mocniej odczuwa siebie. Ta gama uczuć doznawanych
z psychopatą to rozkosz i związek, czyli dobre emocje, potem zdrada
i pójście w tango, czyli negatywne, gdy kobieta wyje w komórkę do
poczty głosowej i znowu pozytywne emocje, gdy niegrzeczny łobu-
ziak czołga się z kwiatkami na wycieraczce.


Porządny facet dostarcza
tylko pozytywnych bodźców, a bodźce mają tendencję do zanikania.
Gdy jesteś w hałasie, po kilku godzinach mózg nie zauważa tego hała-
su, następuje przyzwyczajenie. A co się dzieje, gdy przez 10 lat jesteś
niezmiennie miły i kochany? Kobieta tego nie widzi.
Tak po prostu, jej
mózg przyzwyczaił się do jednego stałego bodźca. Gdy odchodzi, roz-
koszując się wolnością, facet klnie, że miała wszystko i odeszła. Nie,
nie miała wszystkiego.


Dlatego dobrze jest czasem zrobić awanturę,
być przekornym, powalczyć, złapać za włosy, pociągnąć na łóżko
i dać pod ogon konkretnie, czy pójść w tango na tydzień z kolegami. "
:cacy
Co z tymi kobietami - Marek Kotoński
11691
<
#38 | Alohaman dnia 20.10.2014 10:56
Witam, dziekuje za komentarze i wypowiedzi. Wiem ze nie wszystko zrobilem tak jak powinienem jesli idzie o cala sytuacje przed - tak jka napisalem wczesniej pewnie gdybym czytal to forum "przed" a nie "po" zapewne bylbym lepiej przygotowany o ile wogole da sie przygotowac na taka sytuacje.

Betrayed40 - tak, nie znam wszystkoch szczegolow i to jest cos co powoduje cala moja niepewnosc, z drugiej strony z tego co piszesz to wcale nie pomoze w walce z "demonami" i rozwiazaniem sytuacji. Bo moj problem jest taki wlasnie jak Ty to opisales ... dzieci. Moze nazwanie tego problemem nie jest odpowiednie ale kiedy widze je usmiechniete, zadowlone, radosne - krzyczace "TATA" na powitanie kiedy mnie widza, lub dajace super calusy na do widzenia i caly czas jaki z nimi jestem ktory jak to z dziecmi bywa czasami jest moze troche nerwowo (kto ma male dzieci wie o czym mowie Uśmiech) ale generalnie jest cudownie.
Nie mam poprostu odwagi zeby im zrobic cos, czego je bede jeszcze bardziej zalowal a ich swiat sie zawali i wywrocic go do gory nogami; sa za male i nie musza cierpiec i doswiadczac brutalnosci tego swiata. Naprawde nie potrafie! Dla nich jestesmy wciaz idealnymi kochajacymi sie rodzicami.
To jest w sumie moja glowna motywacja. Z drugiej storny (niestety) naprawde kocham/kochalem moja zone pomimo kilkunastu lat i to jest tez cos co nie pomaga.

Ramirez - fajne te artykuly o samotnosci - nie wiem, co o tym sadzic jeszcze, pewnie jak sie zrobi taka retrospekcje, to napewno cos sie znajdzie - szczegolnie po wszystkim co sie stalo. Jednak jak sie nad tym zastanawialem w sumie kiedys to naprawde nie bylem w stanie znalezc czegos co w szczegolnosci jakos stanowiloby jakas moja "wine". Czy ja czulem sie samotny w naszym zwiazku, tak - brakowalo mi pewnych rzeczy, ale jakos probowalem to jakos zmieniac, popychac z mojej strony i zmieniac - z roznym efektem ale bylo do przodu i to bylo najwazniejsze. Jak rozmawialem z zona na ten temat, znaczy co tak naprawde sprawilo ze doszlo do takiej sytuacji, to sama nie potrafila powiedziec - a to co slyszalem to przeczylo jakiejs logice (ale pewnie tutj nie ma co myslec logicznie) - bo twierdzila i twierdzi, ze czula sie spelniona jako zona i mama, czula sie kochana etc. Mysle ze tak naprawde to chyba w jednej z pierwszych rozmow powiedziala prawde bo wtedy okreslila to ze chciala zobaczyc czy jest jeszcze atryakcyjna i pociagajaca dla innych mezczyzn i ze chciala poczuc "motylki" w brzuchu i byc adorowana i czuc sie dla kogos wazna.
Pewnie to moglby byc jakies wskazowki dla mnie tylko ze nie uwazam ze nie adorowalem jej, ze dawalem jej odczuc ze byla nie wazna etc. Dostawala kwiaty, wychodzilismy na "randki", komplementy etc. uwazam ze duzo dobrego i nie rutynowego dzialo sie a mimo to potrzeba bylo jakiejs adrenaliny ...

@Mono/@Rekonstrukcja - Dziekuje za wsparcie i moze nawet ciesze sie ze nie sprowadzilyscie mnie na ziemie Uśmiech Przyznam szczerze ze tak to zona nalega na terapie malzenska - tak jka wspomnialem rowniez wczesniej naprawde stara sie teraz, ale ja to pewnie nie odbieram tak jak powinienem ...

Pozdrawiam

Komentarz doklejony:
@Mono/@Rekonstrukcja - tak, to prawda ... ide na kompromis czy szukam go. Moze troche rowniez uscisle swoje mysli i komentarze.
Bo tak jak napisalem zona stara sie to ze ja byc moze nie odbieram tego az tak "pozytywnie" jakkby ona tego chciala to juz jest inna sprawa. Niemniej to co mnie jakos doluje wlasnie to fakt ze staram sie byc silny i mocny, jednak dopadaja mnie "demony" (jak to okreslil Betrayed). Wtedy tak jak wspomnialem zona chyba troche traci cierpliwosc ze znowu wracam do "przeszlosci" i ze nie potrafie cieszyc sie tymi dobrymi chwilami ktore byly juz "po", ze rozgrzebuje przeszlosc, ze doszukuje sie czegos czego nie bylo, lub czy nie ma ... stad tez moje dylematy - i zastanawiaeni sie jak dlugo to moze trwac? Ile takie "demony" moga wracac - z tego co czytam to moze to byc i duzo dluzej niz tylko rok ... i teraz z drugiej strony ile ja moge wracac do sprawy? Zeby znowu nie bylo ze naprawde juz jest problem ze mna ze probuje kogos ponizac, wypominac, czy znecac sie psychicznie?
Ostatnio wlasnie zona zarzcila mi ze ja ponizam tym, ze wracam do tej sprawy i wypominam ...
7063
<
#39 | ed65 dnia 20.10.2014 19:21
Dzień dobry wszystkim,
Miłego wieczoru życzę
Ramirez tak się rozpędza, że niedługo będzie w wątku Alohamana niezła biblioteka z przedrukami Uśmiech


Alohaman
Jak sam widzisz, logiki w postępowaniu qrewny nijak się nie znajdzie i choćbyś nie wie jak się starał, jej nie znajdziesz
Chciała - to zrealizowała.
W przeciwieństwie do Ciebie, była konsekwentna.

Jeśli byłeś twardy, męski, zdecydowany, wiedzący czego chce - to byłeś męskim szowinistą, brutalem, prostakiem i chamem.
Byłeś romantyczny, troskliwy, opiekuńczy i oddany- jest byłeś nic nie wartym mięczakiem.

Nie rozkminiaj, nie analizuj, bo jak sam się boleśnie przekonujesz, to nie ona lecz Ty jeszcze bardziej obrywasz.
W dodatku nie za swoje grzechy.
Właściwa odpowiedź na pytanie dlaczego jest tylko jedna :
BO TEGO CHCIAŁA.

Miała w tym momencie w czterech literach Ciebie, dzieci, rodzinę.
Pamiętaj :
Zdrajcy to wyjątkowe kanalie i doskonale kalkulujący ryzyko egoiści.
Prowadzisz firmę, to doskonale wiesz na czym polega zarządzanie ryzykiem.
Tego chyba nie trzeba Tobie tłumaczyć.
Uwierz, analogicznie jest z tymi qrewnami czy też qrewnami.

Ty się martwisz o los dzieci, chowasz dumę do kieszeni.
Jednego możesz być pewien.
Ją to w tych chwilach uniesień za przeproszeniem gówno obchodziło.
Potrzebowała się dowartościować, no to to zrobiła
Wyłącznie Twoim kosztem.
EFEKT?
Ty walczysz z demonami, a jej pozostaną już na zawsze piękne wspomnienia upojnych chwil spędzonych w ramionach kochanka.
Ona przeszła lajtowo do porządku dziennego. Bo jej na to pozwalasz!
Ty w zasadzie samotnie walczysz o przetrwanie, o to aby dzieci miały pełną rodzinę
Ona nadal czuje się bezpiecznie, bo to Ty jesteś gwarantem jej poczucia bezpieczeństwa .
Kwiaty, prezenty bez okazji ....
W zasadzie z jej strony nie otrzymałeś nic poza mydleniem Tobie oczu, że tamto to przeszłość, historia.
A Ty łykasz to niczym głodny pelikan.

Mogę się mylić, ale..
Wiesz, wygląda mi to z jej strony bardziej na małżeństwo z rozsądku niż z miłości.
Jesteś dla niej bardziej bardzo dobrym kumplem niż mężczyzną jej życia.
Jest z Tobą nie dlatego , że Ciebie kocha.
Jest dlatego, że zapewniasz jej pozycję, wygodne, dostanie życie.
Jak chcesz wierzyć dalej w bajki, jakie ona Tobie sprzedaje , to se dalej wierz.
Jak wygląda jej prawdziwe uczucie- pokazywała już wcześniej.
Ty musiałeś żebrać o seks,
Kochanek dostał w full opcji, o jakiej tylko możesz pomarzyć!

Sorki Alohaman, Ty nic z tego co piszemy nie zrozumiałeś!
Jak uczy życie, zbrodnia bez kary rozzuchwala.
Zdrada to jest bowiem morderstwo, podstępna egzekucja wykonana na niczego się nie spodziewającym i ufającym partnerze.
Bez sądu, wyroku i prawa do obrony.
Alohaman
Ty już poniosłeś i nadal ponosisz konsekwencje jej "wyczynu"
Mógłbyś nam powiedzieć, jakie konsekwencje poniosła ona?
Bo chyba jednak żadnych!
Dałeś szansę z marszu, to zbierasz teraz tego plony.

Dziwisz się, że wali takie teksty?

Cytat

Ostatnio właśnie zona zarzuciła mi ze ja poniżam tym, ze wracam do tej sprawy i wypominam


WTF?
Pierdzielnij pięścią w stół, bo widać jak na dłoni, że panienka kompletnie nie pojmuje, co tak naprawdę się stało.
Kto do cholery kogo poniżył, a wręcz upodlił?

Alohaman
Bardziej przecież faceta jak ona to zrobiła upodlić się już nie da.
To niemal jego kastracja.

Albo tej swojej qrewnie to jasno, dobitnie uświadomisz i ona wreszcie się weźmie za budowę nowego związku na Twoich zasadach, albo pora rozkapryszonej paniusi pokazać drzwi.

Widzisz Alohaman, ona naprawdę nie traktuje Ciebie jak mężczyznę.
Skoro tak, to niby czemu się starać?
Uświadom tej swojej gwieździe:
Po pierwsze, Ty już nic nie musisz.
Co najwyżej możesz.
Po drugie, to nie Ty masz toczyć codziennie heroiczną walkę, aby zbudować nowy związek.
W zasadzie Ty nic nie musisz robić.
Odsuń się i ją uważnie obserwuj.
To ona ma niemal na rzęsach stawać, aby Tobie udowodnić, że na szansę zasługuje,
Jednak żadnej gwarancji, że jej się to uda z Twojej strony nie ma
Jak jej się w głowie zaczyna przewracać, to sprowadź ją szybciutko na ziemię.
Kto tutaj jest katem, kto wykonał egzekucję na małżeństwie, rodzinie.
Brakowało jej adrenaliny- daj jej to.
Zafunduj jej taką jazdę, że na samą myśl o zdradzie będzie wymiotować jak kotka Uśmiech
Zacytuję ponownie, to co wcześniej Tobie pisałem:

Cytat

Jesteś na to gotów, aby taką jazdę jej zafundować?


Bo póki co to ja widzę, że nie jesteś gotowy ani na to aby wypłacić qrewnie kopa, ani na to, aby z nią dalej żyć.
Aby wybaczyć Alohaman trzeba być w pełni gotowym, by nie wybaczyć i w każdej chwili wykopać ją za drzwi.
Ty jednak chcesz wybaczać bo nie masz innego wyboru, nie masz żadnej alternatywy na taką ewentualność
Jesteś na to za słaby. Bo trzeba mocno w siebie wierzyć, mieć mocne poczucie swojej wartości i siebie szanować.
To się buduje latami. Jednak nie poprzez uczynienie tej rozkapryszonej gwiazdy niemal swojej bogini lecz poprzez budowę silnej wiary w siebie

Musisz zrozumieć jedno.
Wybaczenie to jest wyłącznie Twój kaprys, a nie konieczność.
Coś co qrewnie się należy z urzędu.
Bo dzieci, bo co ludzie powiedzą, bo ona bidulka po prostu się pogubiła.
Bo łączą nas kredyt, rybki, akwarium, pies lub kot r30;..
Gówno prawda!
Tutaj nie ma mowy o żadnym pogubieniu, zauroczeniu czy cokolwiek jeszcze nie wymyślisz aby tylko znaleźć jakiś punkt zaczepienia
Ona zrobiła to będąc w pełni władz umysłowych, na zimno i wszystko dokładnie kalkulując.
Czy jest jakaś granica tego braku szacunku, braku miłości do siebie i obrzydzenia, za którą jesteś w stanie powiedzieć "dość"?

Miej za grosz szacunku do siebie...
Nie zasłaniaj się dziećmi.
Szanuj się, bo nikt inny Ciebie szanować nie będzie.
Skoro Ty siebie sam nie szanujesz, to nie oczekuj, że ona będzie Ciebie szanować.

Alohaman
Męczysz się, rozkminiasz, wybaczasz w imię pięknych idei
Szamoczesz się w życzeniowym amoku,
Rozmawiasz sam ze sobą, podczas gdy ona, uśmiechając się w myślach do tego ****istego seksu jaki jej się zdarzył, ma tak naprawdę Ciebie i Twoje uczucie głęboko w **** i marzy tylko o jednym.
Abyś wreszcie się zamknął.

Spójrz na zewnątrz, rozejrzyj się dookoła
Świat na zewnątrz jest niesamowity, piękny.
Tyle można w nim jeszcze zdziałać, poznać fantastyczną kobietę, która ma identyczny jak Twój świat wartości.
To jest wręcz grzech,
Najzwyczajniej marnotrawisz czas, który Tobie pozostał.
W tej chwili rządzi Tobą nie miłość, a nawet nie sentymenty.
Tobą rządzi strach przed opinią znajomych, rodziny.
Przed zmianą i otwarciem się na świat
I co gorsza, przed innym życiem.
Masz jednak jeszcze wiele lat przed sobą i jest nadzieja, że któregoś dnia obudzisz się i wreszcie to sam zrozumiesz.
Albo ktoś Ci w tym pomoże, bo poznasz kogoś kto wpłynie na Ciebie w nienazwany sposób.
Wtedy spojrzysz w lustro i zadasz pytanie do samego siebie:
Po jaką cholerę się tak męczyłem, po co mi to było?
I właściwie dla kogo było to moje poświęcenie?

Jak powiedział Ernest Hamingway:
Recepta na szczęśliwe życie?
To krótka pamięć i doskonałe zdrowie.
Powtarzaj codziennie jak mantrę, może się uda:
żona mnie tak naprawdę nie zdradziła, jak zdradziła, to przecież nie chciała, a jak chciała to nie wiedziała co robi Uśmiech
Tylko najgorsze w tym wszystkim jest Alohaman, że ona jednak doskonale wiedziała co robi.

Masz bowiem do czynienia z rozkapryszoną, rozpieszczaną przez Ciebie księżniczką, która dalej stoi na pomniku, na jakim ją sam postawiłeś.
Pora ją wreszcie z tego pomnika zdjąć i jej uświadomić, że księżniczką już nie jest.
Jak już tak bardzo ją kochasz, to sobie kochaj
Tylko musisz ją kochać bardzo mocno ,
Ale nigdy, przenigdy nie próbuj zrozumieć

TY wybieraj.
Twoje życie- na Tobie spoczywa decyzja, co z nim zrobisz
Pozdrawiam
3739
<
#40 | Deleted_User dnia 20.10.2014 19:24
Wiesz co, śmieszysz mnie, bo przypominasz mi bidę, która nadęła się i puściła pierda, by na koniec się zesrać. Twoja żona robi z Tobą, co chce i uwierz i będzie tak do skończenia swiata. Ty po prostu jesteś wielką poczciwiną i dlatego łatwo zrobić Cię w jelenia. Jednak nie matrw się- według Twoich wyliczeń przed Tobą tylko kilka miesięcy męczarni. Czas mija jak z bicza trzasnął, więc kilka miesięcy mini szybciej niż myślisz- potem czeka Cię szczęśliwe życie u boku kobiety, która godna jest szacunku.
Ostatnio wlasnie zona zarzcila mi ze ja ponizam tym, ze wracam do tej sprawy i wypominam ...
To ostatnie Twoje zdanie rozwaliło mnie dokumentnie i odarło z wszelkich złudzeń w stosunku do Ciebie.
Sorry, ale ja przy Tobie wymiękkam.
11691
<
#41 | Alohaman dnia 20.10.2014 19:57
Mono, Ed65 - ok, mozecie mnie nazywac jak chcecie. Moze rzeczywiscie sobie na to zasluguje bo nie znam swiata i ludzi, ale q..wa nie mowcie mi juz ze posiadanie jakichs zasad moralnych, etycznych i proba zycia w/g nich to jest cos zlego! Ze bycie normalnym i wlasnie poczciwym jak to Mono ujelas czy uczciwym czlowiekiem to jest pokazywanie jakiejs slabosci - wlasnie zawsze wydawalo mi sie ze jest na odwrot. Gdzie wiara w ludzi i jakies elementarne dobro.
Zgadzam sie ze nie mialem takich doswiadczen wczesniej i przez to jestem w takiej a nie inne sytuacji. Nigdy nie bylem s....em i draniem zeby na chlodno kalkulowac komu i jak przylozyc zeby popamietal moze to jest cala brutalnosc swiata ktora mnie ominela a moze nie powinna i powienienem wlasnie taki byc.
5808
<
#42 | Nox dnia 20.10.2014 20:10
mam pewne zasady i wartości których trzymam się i jestem dumny z tego, i tam nie ma i nie było miejsca na zdrade, oszustwo bliskiej i kochanej osoby..."ale żyjesz z osobą która łamie te zasady...de facto męcząc się po jednym dachem z tym całym problemem..."
7375
<
#43 | B40 dnia 20.10.2014 20:13
Ed ogolnie ciężko się nie zgodzić z większością argumentów, chociaż jak dla mnie trochę to przerysowane. Sorry za literówki pisze z tableta.

Wiesz jak facet zdradza w większości chodzi o wyczesane bum bum. Szeroki uśmiech

One są trochę inne a co za tym idzie gorsze. One angażują się mentalnie. Dla nich to Romeo na białym koniu.

Z tą kalkulacja przesadzasz, jak by tak kalkulowali nie dali by się złapać, nie wpadli tak głupio. Poprostu kierują się: ważne jest tu i teraz. A my cóż mało wyraziste tło przy romantycznym, czułym nie wymagającym lajzie.
Z czym się zgodzę, danie szansy na miękko=brak konsekwencji=powtórka.

I sorry ale gdyby nasz kolega był szowinista twardzielem na max nie było by takiej sytuacji. Takich się nie zdradza takich się boi i szanuje.Szeroki uśmiech

Zdradza ten który w związku czuje się pewniej (nie mówię o własnej samoocenie).

Odnośnie tych wspomnień cudownych uniesień, nadinterpretacja. W moim przypadku jedno z uniesień wyglądało m/w tak: jeszcze ciężko mu się jarzyn (słowa siostry kmiota) miał słabość do prochow.

Kolega chce rady, z mojej strony doradził bym jednak ostre postawienie sprawy określenie granic. Wiem ze zdradziłas, wiem ze mi kłamiesz i miej świadomość. Następny numer będzie ostatni. Nie będzie rozmów nie będzie litości. Masz się zachowywać tak abym nawet sobie nie pomyslal ze coś jest nie halo.

I na początek równe partycypacji w kosztach. Ty lozysz na dzieci 100% plus połowa kosztów utrzymania domu. Proste jak drut.

Ja tak zrobiłem, podobnie kilku kolegów. Czas dobrego miska się skończył, nie podoba się droga wolna. Pamiętaj to ty masz prawo stawiać warunki.
7439
<
#44 | hurricane dnia 20.10.2014 20:23

Cytat

Nigdy nie bylem s....em i draniem zeby na chlodno kalkulowac komu i jak przylozyc zeby popamietal moze to jest cala brutalnosc swiata ktora mnie ominela a moze nie powinna i powienienem wlasnie taki byc.


może najwyższy czas zacząć BYĆ Fajne
żeby sobie wszystkiego nie s...ć

witaj w klubie....

Komentarz doklejony:
i to bardzo ważne, co napisał Ed65 -

Cytat

Wybaczenie to jest wyłącznie Twój kaprys, a nie konieczność.


Ty masz to zrozumieć, a ona ma to wiedzieć, ze wybaczenie to JEDNA z opcji, ale nie JEDYNA.
7063
<
#45 | ed65 dnia 20.10.2014 21:03
Witaj Mono
Muszę przyznać uczciwie, że ostatni post Alohamana też rozłożył mnie całkowicie.

Widzę, że niektórzy przyjmują postawę na strusia.
Chowają głowę w piasek, zapominając, że im jednak tyłek wystaje Z przymrużeniem oka

Alohaman, ile czasu masz prawo wracać do sprawy?
Teraz ile tylko chcesz Uśmiech
Ona ma to zrozumieć!
Wytłumacz qrewnie, czym jest empatia.
Jak nie ogarnia tego terminu, to zrób jej reality show Z przymrużeniem oka

To jej broszka, aby sprawić, że nie będziesz do tego wracał.
Ma kuźwa na rzęsach stawać, jak sobie tego zażyczysz!
Chciejstwo z jej strony r11; masz to jej wybić z głowy!
Tylko konkretne, długotrwałe działanie z jej strony są dla niej szansą.

Dla niej być może, w co oczywiście wątpię, to już historia,
Dla Ciebie to wciąż świeża, boląca i nie gojąca się rana.
Niech wielmożna jaśnie pani hrabina powie Tobie, jak zamierza ukoić ten Twój ból i cierpienie.
Co wg niej jest wystarczającą pokutą za to co zrobiła.
Gdzie było z jej strony szczere wyznanie win?
Gdzie jej szczery, podkreślam szczery, a nie wynikający z jej zimnej kalkulacji żal za to co zrobiła Tobie, dzieciom, rodzinie?
Widzisz w jej oczach prawdziwy ból i cierpienie, łzy bo wyrządziła Tobie potworną krzywdę?

Czy jest gotowa przyjąć z pokorą i uszanować Twoją decyzję, jeśli powiesz jej : żegnaj?
Stawiaj sprawy jasno, wyraźnie i zdecydowanie.
Jak nie akceptuje Twoich warunków- pokaż jej drzwi.
To Ty jesteś teraz numer jeden i centrum dowodzenia. Absolutnie nie ona.
Jaki do cholery kompromis i z kim?
Obowiązuje póki co dyktatura!
Twoja.

Alohaman
Zrób to co radził Desperados. Po cichu, dyskretnier30;
Zobaczymy, czy wtedy dalej będzie tak o Ciebie zabiegać Uśmiech

Dobrej nocki
3739
<
#46 | Deleted_User dnia 20.10.2014 21:04
Posiadanie zasad moralnych i bycie dobrym jest super sprawą, ale zależy w czyją stronę kierujesz wszystkie te dobra. Skoro Tobie zrobiono świństwo poniżej wszelkiej krytyki i to w zmian za Twoje dobre i uczciwe serce, to sorry- może czas by było zweryfikować swoje podejście do pewnych ludzi. A co Ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że to jakaś zabawa jest? Ta kobieta przez wiele miesięcy puszczała się z jakims boczniakiem, podczas gdy Ty łozyłeś na nią ciężko zarobioną kasę i patrzyłeś tylko, co by tu tylko zrobić, by księżniczka była szczęśliwa. Ona natomiast podchodziła fizycznie do kompa, odpalała go i wypisywała androny z jakimś napalonym boczniakiem, chodziła na randki i ściągała gacie oraz stanik, żeby podłożyć się bocznemu, wzdychała i jęczała na nad albo pod nim, we wszystkich mozliwych kombinacjach, a skąd wiesz że nie calowałeś jej, gdy ona wracała z upojnego seksu i właśnie pół godziny wcześniej nie ciagnęła druta wraz z połykiem swojemu kochankowi. A co Ty myślisz? Że oni spotykali się, by sobie pogadać o pogodzie? Przecież wiadomo o co chodzi w takich znajomościach. to nawet domestosem nie zdołałbyś zdezynfekować jej japy.
Kobieta, która puszcza się z boczniakiem raczej robi to z wielkiej miłości- rzadko która puszcza się dla sportu, bo tak lubi się bzykać. Trochę inaczej rzecz się ma z facetami, ale Twoja zona nie jest facetem, tylko kobietą.
Wybaczyłeś- bardzo to szlachetne z Twojej strony, ale wiedz, że od tej pory juz nigdy w życiu nie zaufasz tej kobiecie i nawet w najbardziej intymnych chwilach cięzko będzie przechodziło ci przez gardło wyznanie miłosne. To ona okradła Cię z tego wszystkiego, bo przewróciło się tejkobiecie we łbie od nadmiaru Twojej dobroci.
Więc czy to źle być dobrym? Tak, to bardzo źle być dobrym, a w szczególności za dobrym i to dla kogoś, kto zakpił z Ciebie i zrobił Ci takie świństwo. Skoro posiadłeś już taką wiedzę na temat tego, kogo utrzymujesz i kogo trzymasz pod swoim dachem, to raczej powinieneś wyciągnąć z tego wnioski, a nie dalej chełpić sie tym, że jesteś porządnym człowiekiem, bo w Twoim akurat przypadku, Twoja porządność jest zwykłą poczciwością, naiwnością, żeby nie powiedzieć Ci dosadniej.
2120
<
#47 | binka dnia 20.10.2014 21:50
Tak myślę i nie zgodzę się z tym ,że można wracać do sprawy tyle razy ile się chce i w ogóle wybaczenie to kaprys. Danie szansy to oddzielenie grubą krechą tego co było od tego co jest. To kredyt zaufania który dajemy osobie bez względu na wszystko. Nie zrozumieją tego osoby , które nie wybaczyły ,nie dały, bądź nie miały drugiej szansy. Może trzeba spróbować postawić się na miejscu osoby zdradzającej. Zadać pytanie jak długo wytrzymałabym ciągłe dręczenie, wracanie do tematu, wypominanie? Nie wiem ,w końcu chyba nie wytrzymałabym i zrezygnowała z dalszej walki, bo i jaki sens i po co? Jak można budować od nowa relacje skoro uważam ,że ja nie muszę się starać a jeszcze będę kopała za swoje krzywdy po kostkach bo musi odcierpieć. To najlepiej nie mówić o wybaczeniu tylko o próbie wytrzymałości, teraz ci dokopię. Alohaman, nie jest źle być dobrym. Masz tak postępować aby czuć się z tym dobrze .A inni niech sobie mówią co chcą.
Tak jak napisał Betrayed40 stanowcze postawienie granic i warunków, których nie pozwól przekraczać.
Mono ,no proszę Cię, już dosadniej od Ciebie nikt nie pisze.
11548
<
#48 | Desperados dnia 21.10.2014 07:20
Moim zdaniem jego qurewnę charakteryzuje buta. Ona nie rozumie, co zrobiła i wciąż występuje z pozycji siły.
Kobieta, której imienia nie wymienię ma tak samo.
To kompletnie nie rokuje i nie ma związku z tym, czy on będzie dobry, czy zły.
Ratuj stary, co się da, będzie jak znalazł w nowym życiu.
10394
<
#49 | andy74 dnia 21.10.2014 08:06
Obydwa sposoby są dobre.
Kopanie leżącego? ok. tylko do kiedy?
Jeden wytrzyma inny powie mam dość.
Oczywiście nic na miękko. One wszystkie tak mają, po daniu szansy że przechodzą do porządku dziennego. Nagle nic nie pamiętają.
Wszystko można tylko w granicach rozsądku.
Dał szansę więc trzeba jakoś żyć i patrzeć do przodu. Takie nasze brzemię że musimy z tym żyć ciągle myśląc o tym co się stało. Wiedz że ona też o tym myśli tylko omija temat jak śmierdzące gówno. Czemu? Tak po prostu mają ludzie, że nie chcą rozmawiać o porażkach.
Ja swojej już nie kopię. Żyjemy bo dałem jej szansę. Pytałem kiedyś Was czy jak bym nie dał rady i chciał odejść, to będę skur....m? wszyscy odpowiedzieli że mam do tego prawo w każdym momencie.
Więc jak uznałeś (po daniu szansy) że nie wiele się zmieniło i ciągle nie możesz z tym żyć ODEJDŹ!
Zaufania nie ma i już nie będzie. Nie licz na to.
Czy spróbuje znowu? jest to wielce prawdopodobne. Trzeba być gotowym na wszystko.
Tak wygląda życie po daniu szansy.
A jaką mamy pewność że poznając kogoś innego nie będziemy mieli deja vu?
żadnej.
Ja czuje się silniejszym po tym. Bo przecież co nas nie zabije to nas wzmocni.
Wyciąg wnioski, żyj z bólem i strachem w sercu, bądź gotowy na wszystko i nie narzekaj skoro tak postanowiłeś.
9850
<
#50 | lagos dnia 21.10.2014 09:32
Mono
Zawsze się zastanawiam nad sensem twoich dosadnych, naturalistycznych wpisów, i jedyne co mi przychodzi do głowy, to ze czerpiesz z tego przyjemność...bo czy jesli było z połykiem to jest większa zdrada niż bez, a na pieska jest gorsze niż po bożemu?
Nie mówiąc o tym, że czasami jest Ci nie po drodze z logiką, lub przynajmniej ze spójnością i jasnością przekazu.

Cytat

Przecież wiadomo o co chodzi w takich znajomościach. to nawet domestosem nie zdołałbyś zdezynfekować jej japy.
Kobieta, która puszcza się z boczniakiem raczej robi to z wielkiej miłości- rzadko która puszcza się dla sportu, bo tak lubi się bzykać.


Alohaman
Korzystając z tego forum musisz nauczyć sie filtrować wypowiedzi i wybierać z nich to co jest korzystne i przydatne dla Ciebie.
Nie możesz brać dosłownie i przenosić do swojego życia wszystkiego co piszą np. Mono i Ed65, choć często mają tez i sporo racji, z prostej przyczyny...oni nie maja doświadczenia jak odbudować związek po zdradzie, bo im sie to po prostu nie udało. Owszem Ed jest dobrym doradcą jak odejść i stworzyć nowy udany związek, bo ma w tym doświadczenie, ale nie jak zostać, poradzić sobie z emocjami i zacząć życ na nowo, w starym związku.
Ich wpisy to prosta droga do odejścia, a teksty w stylu "qurewna, japa, domestos, połyk" to tylko manipulacja, która ma Ci ułatwić podjęcie takiej decyzji. Zresztą wpisuje się to w odwieczną wojnę na tym forum " co lepsze, odejść, czy zostać."
Wracając do sedna sprawy, decydując sie na danie szansy ważne są dwie sprawy, szczerość postawy osoby która zdradziła i co zrobić z emocjami które nami targają. Moim zdaniem jest jedno co może pomóc w obu tych sprawach, to dystans. Zdrada powoduje, ze coś się kończy, dając szanse ludzie często nie mogą tego zaakceptować, rozpaczliwie chwytając sie tego co było, ciągnąc z biegu związek ani na moment nie robiąc przerwy, by dopełniło sie to, co i tak dopełnić sie musi. Po zdradzie nie ma ciągłości, to już nie jest ta sama kobieta, ten sam facet i trzeba dać umrzeć obrazom, które mamy w głowie, by zaakceptować, lub nie, nowy obraz osoby, która jest obok nas. Do tego potrzebny jest dystans, który moze mieć bardzo konkretna formę np, separacji, lub nieformalnego zycia osobno, lub chociaż dystans emocjonalny.
Ten czas pozwala nam przemyśleć czego tak na prawdę chcemy, jednocześnie dając sygnał osobie która zdradziła, ze jest tylko jedna z opcji, co moze ja skłonić do refleksji nad tym co być moze właśnie traci.
Możesz jak pisał Ed zadręczać ją wciąż tymi samymi pytaniami "dlaczego to". "dlaczego tamto", bo masz do tego prawo, tyle, że prawdy sie od niej nie dowiesz, a z czasem bedzie to wręcz załosne i oznaczało, ze wciąż jesteś słaby i nie radzisz sobie z tym.
Czasu nie cofniesz, mozesz tylko zaakceptować nową rzeczywistość, jesli sa ku temu powody, jesli warto, lub odejść jesli nie jesteś w stanie tego zrobić. Jedna refleksja, idealiści, którzy mają usta pełne zasad i moralności, zawsze bedą mieli gorzej, no bo jak pogodzić przywiązanie do zasad którymi sie kierujemy, do zycia z kimś kto tych zasad nie miał. Jak nie odczuwać pogardy do osoby, ktora za nic miała to co my szanujemy?
I zeby było jasne, pisze to z pozycji osoby która tworzy udany związek z osobą która zdradziła ponad 3 lata temu. Nie mam dylematów, nie mam demonów, ciesze sie zyciem...ale nie byłem idealistom. I zanim zaczelismy budowac na nowo, przez rok bylismy bardzo daleko od siebie.
6755
<
#51 | Yorik dnia 21.10.2014 09:54
Tak Alohaman, filtruj, filtruj, jak wieloryb. To podstawa.
I pamiętaj, że jak w gumce to właściwie żadna zdrada, bo bezpośredniego kontaktu nie było Szeroki uśmiech
Jesli ktoś nie ma dystansu, to roztrząsa takie pierdoły, jakby były najważniejsze, i niepotrzebnie podkręca tylko złe emocje.
Jeśli ktoś jest jeszcze w szoku, bardzo to działa, właśnie odpychająco;
3739
<
#52 | Deleted_User dnia 21.10.2014 11:48
Witam.
Alohaman sam zadecydujesz co zrobisz, nikt tego za Cienie nie zrobi.
Do końca nie wiem czy faktycznie mamy tutaj do czynienia z wybaczeniem, czy tylko z przyjęciem faktu z kim decydujemy się żyć dalej ? Dlaczego ? Bo jak wybaczę to już krytycznie i bez emocji podchodzę do krytyki skierowanej nawet nie bezpośrednio na mnie.
Mono i Ed65 bardzo świetnie spełniają swoją rolę, podnoszą ludzi z dna, jakim jest ból i inne doświadczenia związane ze zdradą.
Taka jest treść przywitania Naszego forum. Każdy z Nas podjął taką a nie inną decyzję i tylko w pojedynkę za nią odpowiadamy.
Wszyscy nosimy piętno zdrady i sami sobie z nim radzimy na swoje sposoby. Szanujmy się Z przymrużeniem oka jesteśmy ludźmi z wadami i zaletami.
7063
<
#53 | ed65 dnia 21.10.2014 13:28
Witam serdecznie
M
Alohaman,
Ja Ciebie nie atakuję, tylko staram się i tak jak na mnie w miarę delikatny sposób pokazać Tobie jak ona podchodzi do tematu, a Ty jej na to pozwalasz.
Analizuję po prostu to co piszesz i nie tylko ja wychwycilem, że masz do czynienia z wyrafinowaną, rozpieszczoną królewną.
Widzisz, ja byłem dokładnie w tym samym miejscu, w którym jesteś Ty.
Jednak już dawno jestem w zupełnie innym.
Postąpiłem uczciwie zarówno wobec siebie, jak i wobec już ex.
Uwierz mi, to była najtrudniejsza decyzja mojego życia.


Nie kto inny jak Ty sam napisałeś:

Cytat

Ale i tak wypływały nowe rzeczy kiedy mnie błagała żeby dać szanse, że ludzie popełniaja błędy etc a tym samym czasie do "kolegi"; pisała coś zupełnie innego, że ich marzenia moga się spełnić ale nie chce tracić tego co ma ...

To są przecież jej słowa, a nie moje
Chciałeś odpowiedzi, czy jest z Tobą z miłości, czy z wypracowania, no to ją masz jak na dłoni.
Jak myślisz, szczera była wobec Ciebie, czy też wobec kochanka?

Alohaman
Miała do wyboru: uczucie do kochanka, ale w perspektywie odcięcie od luksusowego, wygodnego życia lub wygodne życie z człowiekiem, którego może i nie kocha ale zapewni jej to, czego nie byłby w stanie zapewnić kochanek.
Miłość, miłością, ale waciki za coś kupić trzeba Z przymrużeniem oka

Gdyby było inaczej, gdyby była stuprocentowo pewna tego jej lovelasa - bez mrugnięcia okiem zostawiłaby Ciebie dla niego.
Tego możesz być pewien.
Ty o tej love story miałeś się nie dowiedzieć.
Albo dowiedzialbyś się, gdyby ona już była gotowa do odejścia.
Czyli mówiąc wprost, miałbyś już pozamiatane.

Wszystko co teraz robi, to jest gra na ocalenia własnego tyłka.
Co jej pozostaje wobec niemiłej dla niej perspektywy nie tylko zostania z gołym tyłkiem, ale również utraty opinii wśród znajomych, rodziny
Widzisz Alohaman, zdrajcy doskonale zdaje sobie sprawę, że my kochamy szczerze i mocno.
Jeśli tylko na to sobie pozwolimy, bezwzględnie nasze uczucia wykorzystują w celu, jaki sobie założyli. Będą nim manipulowali, grali na nim, aby osiągnąć założony cel.
W Twoim przypadku jej celem jest utrzymanie dotychczasowego status quo.


Cytat

wszystkie te kłamstwa i sprawiają ze jej nie ufam i zastanawiam sie czy już wcześniej mnie nie okłamywała i nie było podobnych rkolegówr1; o których sie nie dowiedziałem,

Widzisz, wobec tego co się stało niczego już nie możesz być pewien.
Wiesz dokładnie tylko tyle, ile sam się dowiedziałeś
Może nie było wcześniej nikogo, może byli.
Pewne jest tylko jedno.
Już wiesz, że może zadać Tobie cios bez mrugnięcia okiem.
Niczego już nie możesz być pewny.

Cytat

mam pewne zasady i wartości których trzymam się i jestem dumny z tego, i tam nie ma i nie było miejsca na zdrade, oszustwo bliskiej i kochanej osoby[/qoute]
Mamy identyczne podejście, może i idealistyczne, ale ja uważam, że warto mieć zasady, być im wiernym.
Natomiast różnica między Tobą a mną jest taka, że ja o tym nie tylko mówię lecz również jestem konsekwentny.
I mogę w lustrze śmiało spojrzeć sobie w twarz.
Wiem doskonale.
Nie jest łatwo tak żyć w świecie, w którym zdrada staje się wręcz normą.
Tutaj co jakiś czas pojawiają się gwiazdy, które dokładnie tak się usprawiedliwiają.

Czy ktokolwiek obiecywał nam, że zawsze będziemy żyli łatwo, lekko i przyjemnie?

Wystarczy kierować się dwoma zasadami.
Nie czyń drugiemu co tobie nie miłe
Żyj tak jak tylko chcesz, ale jednocześnie tak, aby nikt przez ciebie nie płakał.
Trudne to, cholernie trudne ale jednak jest to możliwe.
Dlatego nie krytykuje tego, że masz zasady, jesteś takim a nie innym człowiekiem.
Bo warto żyć i kierować uczciwoscią. Bo warto mieć zasady i ich się trzymać.
Warto być po prostu dobrym człowiekiem.
Los się potrafi za to odwdzięczyć.
Ja otrzymałem nagrodę - wspaniałą. Pełną ciepła kobietę.
Jest wzajemna miłość, jest zaufanie i niedawno pobraliśmy się.
Dwoje ludzi, którzy jednakowo zdrowo oberwali ale wierzyli, że istnieje inny świat. Ot los połączył ze sobą dwoje ludzi z pokiereszowanymi serduchami Uśmiech


To jest również moja odpowiedź na to co poniżej napisałeś :
[quote] Przecież napewno są osoby na swiecie które idąc przez życie kierują sie zasadami i wartościami r11; przecież jestem jeszcze młody może znajde jeszcze kogoś takiego w kim będe mógł ulokowac swoje uczucia ze wzajmenościa i byc szczęsliwy,

Można Alohaman można kochać, być kochanym i być szczęśliwym.
Tylko ani ja, ani nikt inny tutaj piszący do żadnej decyzji Ciebie nie ma prawa zmusić.
Chociaż piszę ostro, zdecydowanie to jednak wybór należy wyłącznie do Ciebie.

Powtórzę jeszcze raz. Chcesz sprawdzić ją, czy kieruje ją jednak uczucie do Ciebie, czy też wybrała Ciebie z wyrachowania, zrób jej test prawdy.
Odetnij ją od dostatniego życia,(Broń Cię panie Boże, dzieci tego ni mogą odczuć- wyłącznie ona)
Zrób to co doradza Desperados.
Powiedz: sprawdzam.

Lagos
Doskonale wiesz, że również miałem za sobą wybaczenie zdrady.
Co prawda nie było ślubu (na moje szczęście), ale podjąłem wyzwanie.
Ty również zacząłeś od rozstania po zdradzie.
To, że wróciłeś to już zupełnie inna bajka.
Dałeś sobie czas, dzięki rozstaniu nie musiałeś znosić jej codziennego widoku.
Wygasły emocje.
Wróciłeś, bo tego po prostu chciałeś, a nie dlatego, że dzieci, rybki, kredyty czy znajomi.

Alohaman
Pozdrawiam i życzę takiej decyzji, która będzie najlepszą dla Ciebie.
Trzymaj się
Bo obojętnie co zrobisz, lekko już nie będzie.
Każda decyzja jest potwornie trudną.
Widzisz sam, że tego co było już nie.
I choćbyś nie wiem jak zarówno Ty, jak i ona zaklinali rzeczywistość, już nic nie będzie takie samo.

Przepraszam z góry za literówki, ale piszę z tableta.
Miłego popołudnia wszystkim życzę.
11548
<
#54 | Desperados dnia 21.10.2014 13:52
Jeżelii zdradzający występuje z pozycji siły i próbuje jeszcze dyktować warunki, to nie ma o czym mówić.
U Ciebie i u mnie jest podobna sytuacja.
Qurewna stwierdziła, że chce naprawiać /jakiś, spory czas temu/.
OK - mówię - karty na stół - odblokowany telefon i komputer, poza tym chcę zawsze wiedzieć gdzie jesteś. Mimo, że jakoś szczególnie z tego nie korzystałem, to po tygpdniu jej się znudziło i stwierdziła, że nie będzie żyła w więzieniu. Mimo, że pbiektywnie oceniając wcale tak nie było - pełna dowolność - koleżanki, fitess, własne auto i niezależność finansowa.
A moim zdaniem to inicjatywa samoukarania powinna wyjść od niej.
Oczywiście, zawsze zdradzający może pozornie przystać, a i tak robić swoje w podziemiu. No ale wtedy udajesz głupa i zbierasz haki.
Moim zdaniem u niej nie ma szczerego poczucia winy.
Uważam, że ratowanie dobytku i ppdział kosztów na pół nie zaszkodzi, a może się przydać do weryfikacji.
11691
<
#55 | Alohaman dnia 21.10.2014 18:26
Witam, dziekuje Wam WSZYSTKIM za rady, spostrzezenia i komentarze. Naprawde bardzo dziekuje i mysle ze nawet te bardzo dosadne i brutalne byly i sa mi potrzebne - tak na otrzezwienie! Daja w wlasciwa perspektywe na rzeczy szczegolnie ze w takich sytuacjach ma sie "klapki" na oczach.

Wydaje mi sie ze juz wiem co mam zrobic i w jakim kierunku isc.

Od czasu do czasu odezwe sie jeszcze i dam znac jak sprawy sie maja!

Pozdrawiam
6755
<
#56 | Yorik dnia 21.10.2014 21:25
Ed65,

Cytat

Chcesz sprawdzić ją, czy kieruje ją jednak uczucie do Ciebie, czy też wybrała Ciebie z wyrachowania, zrób jej test prawdy.
;
A ma to jakieś znaczenie?
Kiepskie kryterium do podjęcia decyzji.
Jak ma te uczucia, to zawsze może je szybko stracić, jak nie ma to mogą się pojawić, bo uczucia się buduje.

No i prawda ludowa. Jak komuś tak bardzo zależy na uczuciach, to po co się żeni czy wychodzi za maż? Niewola i poczucie, że niewiele się może zmienić, bo wszystko już zaklepane, więc i starać się nie trzeba, uczuciom wcale nie sprzyja Szeroki uśmiech
3739
<
#57 | Deleted_User dnia 21.10.2014 22:09

Cytat

A ma to jakieś znaczenie?
Kiepskie kryterium do podjęcia decyzji.
Jak ma te uczucia, to zawsze może je szybko stracić, jak nie ma to mogą się pojawić, bo uczucia się buduje.

Yorik uczucia się właśnie buduje i dba o nie a nie niszczy.
Zdradzający oddaje pozytywne uczucia ale dla swojego kochanka/ki
te negatywne kieruje na tego który/ą ją/jego kochał.
Spotkałem kolegę z liceum opowiedział mi że jego żona miała romans, jednak spróbowali na nowo. Było cudownie jak opowiadał narodziła im się druga córka. Jest teraz właśnie po rozwodzie po 6 latach wróciła do kochanka. Jedyną różnicą w jej zachowaniu było to że teraz grała swoją rolę cudownej żony przez prawie rok, robiąc mu nowe poroże na boku.

Komentarz doklejony:
Alohaman Ty teraz decydujesz o swoim życiu, zastanów się dobrze nad nim. Czas nie słuchać Nas a posłuchać samego siebie. Z przymrużeniem oka
Najważniejszej osoby w Twoim życiu.

Powodzenia. Uśmiech
3739
<
#58 | Deleted_User dnia 22.10.2014 19:00
Yorik uczucia się właśnie buduje i dba o nie a nie niszczy.
Zdradzający oddaje pozytywne uczucia ale dla swojego kochanka/ki
te negatywne kieruje na tego który/ą ją/jego kochał.
Spotkałem kolegę z liceum opowiedział mi że jego żona miała romans, jednak spróbowali na nowo. Było cudownie jak opowiadał narodziła im się druga córka. Jest teraz właśnie po rozwodzie po 6 latach wróciła do kochanka. Jedyną różnicą w jej zachowaniu było to że teraz grała swoją rolę cudownej żony przez prawie rok, robiąc mu nowe poroże na boku.
Piotr, podpisuję się pod tym, co napisałeś.
Dla mnie zdrada oznacza zawsze tylko i wyłącznie jedno- brak miłości i szacunku do zdradzanej osoby. Wy możecie tłumaczyć sobie te sprawy na różne pokrętne sposoby, dopisywać ideologie i srać w banię- ja wiem jedno- SKORO KTOŚ MNIE ZDRADZAŁ, TO ZNACZY ŻE JA NIE BYŁAM DLA TEJ OSOBY NIC WARTA, NIE BYŁO MIŁOŚCI, NIE BYŁO SZACUNKU, NIE BYŁO NAWET ZWYKŁEGO LUBIENIA MNIE.
Zawsze, ale to zawsze należy kopnąć w zadek kogoś, kto zdradził- prędzej umrę niż zmienię zdanie na ten temat.
7063
<
#59 | ed65 dnia 22.10.2014 19:30

Cytat

SKORO KTOŚ MNIE ZDRADZAŁ, TO ZNACZY ŻE JA NIE BYŁAM DLA TEJ OSOBY NIC WARTA, NIE BYŁO MIŁOŚCI, NIE BYŁO SZACUNKU, NIE BYŁO NAWET ZWYKŁEGO LUBIENIA MNIE.
Zawsze, ale to zawsze należy kopnąć w zadek kogoś, kto zdradził


AMEN
Miłego wieczoru 4all
6755
<
#60 | Yorik dnia 22.10.2014 21:42
Urażona duma to naprawdę straszny problem.
Mono, nie zgadzam się;
Skoro zdradził, to nie byłaś nic warta?
Niekoniecznie, coś tam pewnie byłaś, ale w pewnym momencie zbyt mało;

Nie było miłości ?
Nie koniecznie. Miłość to uczucia, czyli emocje. Chwilowo mogą je przebić inne, mocniejsze i ciekawszeZ przymrużeniem oka
To oczywiste, że można kogoś kochać i zdradzić;

Szacunku faktycznie nie było; ale z tym lubieniem to bym nie przesadzał, to zmienia się czasami w obie strony.
Można mieć do kogoś straszny żal, nie chcieć z nim być i można kogoś lubić; można też się odlubić Z przymrużeniem oka

Cytat

Zdradzający oddaje pozytywne uczucia ale dla swojego kochanka/ki te negatywne kieruje na tego który/ą ją/jego kochał.

Nie zawsze są te negatywne, ale spadek uczuć jest.
To nie jest na zawsze. To często się zmienia.
4498
<
#61 | rekonstrukcja dnia 22.10.2014 23:43
Gdzieś tam kiedyś niechcący mi się wymsknęło, a teraz napiszę z całą stanowczością : nie zawsze jest tak, że zdrada dzieje się w związku z nami. Ona nie-rzadko zaczyna się, żyje i ( też nierzadko ) zamiera i umiera w swoim własnym świecie , w innej galaktyce, w innym tempie, w innym katalogu. Z jednej strony trudno, a z drugiej łatwo jest żyć ( w zależności od od poziomu świadomości ) PÓŹNIEJ z tym odkryciem . Łatwo, jak ma się dystans, taki życzliwy, żartobliwy. Trudno, jeśli w głowie się nie mieści, że mogliśmy być na marginesie, wręcz w hibernacji/niebycie w tak "gorącym" okresie życia partnera.
6755
<
#62 | Yorik dnia 23.10.2014 03:56
Rekonstrukcja, Bardzo prawdziwe, tylko który zdradzony to zrozumie ?
4498
<
#63 | rekonstrukcja dnia 23.10.2014 09:36
Yorik, taki zdradzony, który chce zrozumieć, to zrozumie. Zresztą, zdradzonym to się nie jest przez całe życie, tak dobrze to nie ma Szeroki uśmiech. Po pewnym czasie wręcz wypada schować swą krwawą szatę i koronę cierniową ( czyt. poroże ) do lamusa i pomyśleć sensownie o życiu jako takim ze wszystkimi jego wadami i zaletami. No nie wiem jak innym, ale mnie się życie podoba, nawet te straszliwe trudności , nieprzyjemne wydarzenia mają swoje dobre strony, tylko trzeba chcieć je widzieć. Mieć zrozumienie dla siebie i ludzi.

Zdrada to perfidna sprawa, nie ma dwóch zdań. Ale tyle nam odbierze, ile sami jej damy. Nie więcej, ani deka . I to mi się akurat podoba, bo jest to czytelna zasada, sprawiedliwa. Innymi słowy : martwienie się zdradą wyrządza więcej szkody niż sama zdrada.
2120
<
#64 | binka dnia 24.10.2014 08:35
Mono

Cytat

Cytat

Dla mnie zdrada oznacza zawsze tylko i wyłącznie jedno- brak miłości i szacunku do zdradzanej osoby. Wy możecie tłumaczyć sobie te sprawy na różne pokrętne sposoby, dopisywać ideologie i srać w banię- ja wiem jedno- SKORO KTOŚ MNIE ZDRADZAŁ, TO ZNACZY ŻE JA NIE BYŁAM DLA TEJ OSOBY NIC WARTA, NIE BYŁO MIŁOŚCI, NIE BYŁO SZACUNKU, NIE BYŁO NAWET ZWYKŁEGO LUBIENIA MNIE.
Zawsze, ale to zawsze należy kopnąć w zadek kogoś, kto zdradził- prędzej umrę niż zmienię zdanie na ten temat.


Dla Ciebie to może tak być, ja tak nie uważam i nie podoba mi się jak wyrażasz się w stosunku do ludzi, którzy mają odmienna opinię na ten temat pisząc o swoim podejściu. Taki priorytet jak brak szacunku w związku, tak ? A pisząc - Wy możecie tłumaczyć sobie te sprawy na różne pokrętne sposoby, dopisywać ideologie i srać w banię- szanujesz mnie i moje poglądy? Pokaż jeden tekst gdzie na przykład ja,która wybaczyłam, czyli jakoś to sobie wytłumaczyłam, pisałam o Twoich opiniach ,że srasz w banię. A w sumie mogłabym ,tak? No nie podoba mi się to ,razi.I kto to pisze? :niemoc autorytet na forum.
3739
<
#65 | Deleted_User dnia 24.10.2014 10:39

Cytat

Gdzieś tam kiedyś niechcący mi się wymsknęło, a teraz napiszę z całą stanowczością : nie zawsze jest tak, że zdrada dzieje się w związku z nami. Ona nie-rzadko zaczyna się, żyje i ( też nierzadko ) zamiera i umiera w swoim własnym świecie , w innej galaktyce, w innym tempie, w innym katalogu. Z jednej strony trudno, a z drugiej łatwo jest żyć ( w zależności od od poziomu świadomości ) PÓŹNIEJ z tym odkryciem . Łatwo, jak ma się dystans, taki życzliwy, żartobliwy. Trudno, jeśli w głowie się nie mieści, że mogliśmy być na marginesie, wręcz w hibernacji/niebycie w tak "gorącym" okresie życia partnera.

O taki dystans jest bardzo trudno, kiedy się ufało, wierzyło i pokładało nadzieje, że druga strona kieruje się takimi sami wytycznymi, czy zasadami moralnymi jak nasze. Kiedy ufało się, że na tym paskudnym świecie coś dla kogoś znaczymy.
Ale myślę sobie, że w takich sytuacjach jak opisane przez rekonstrukcje on może realnie pomóc.

Mój małżonek-zdrajca na moje pytanie "dlaczego mi to zrobiłeś, czym sobie zasłużyłam na to, co było nie tak w naszym związku, czego nie ma we mnie, a czego Ci tak brakuje, że szukałeś tego poza domem i posunąłeś się do czegoś tak ohydnego jak zdrada", odpowiada za każdym razem: "to nie ma nic wspólnego z Tobą, nie zrobiłaś nic takiego co by usprawiedliwiało moja głupotę i to co zrobiłem, nawet nie próbuj się z nią porównywać, bo to nie ma najmniejszego sensu, nakręciłem się,zadziałały jakieś głupie hormony, atmosfera, zbłądziłem i błagam o wybaczenie, bo ja nie wyobrażam sobie naszego rozstania i życia bez Ciebie, nie wyobrażam sobie ani jednego dnia bez Ciebie" (swoją drogą, to mój mąż potrafi :/ , mówi to patrząc mi w oczy, tymi swoimi oczętami o wyrazie oczu kota ze Shreka)
Ja jestem w podobnym miejscu jak Ty. Nie podjęłam definitywnej decyzji o rozstaniu, chociaż zawsze nosiłam w sobie wewnętrzne przekonanie, że zdrada oznacza definitywny koniec związku. Dlatego walczy we mnie serce z rozumem.
I w tej sytuacji, nie wiem jak innym, ale pomaga mi ostatnio ustalenie w sobie wewnętrznej granicy. Daje mu na tą chwilkę jakiś kredyt zaufania, ale on jest bardzo ograniczony.Zdarzy się cokolwiek, co będzie wskazywało na zdradę(jakąkolwiek), czy brak szacunku, bądź brak wsłuchania się we mnie- odchodzę! Wyznaczyłam granice samej sobie. Jestem już gotowa na odejście w każdej chwili, z dnia na dzień.I tak organizuje wszystko aby było to możliwe. Postawiałam sobie szlaban "nie dam się już skrzywdzić, nie pozwolę ponownie wbić sobie noża w plecy ".Jestem czujniejsza, mam teraz oczy dookoła głowy i serce zakute w żelaznej obręczy. Już nie pęknie Z przymrużeniem oka
I walczę teraz o to, aby czerpać garściami z każdego dnia to co najlepsze. Najlepsze DLA MNIE.
No i w tej chwili tak sobie jeszcze dumam o dorzuceniu tego dystansu, o którym wspomina rekonstrukcja Z przymrużeniem oka
7063
<
#66 | ed65 dnia 24.10.2014 14:17
Dzień dobry.
Witam serdecznie.

Mono ma 100% racji.
Cokolwiek byście jej nie nawtykali.

Wy analizujecie, rozbieracie związek, małżeństwo na czynniki pierwsze, niemal do poziomu budowy atomu, szukając rozpaczliwie odpowiedzi na pytanie: DLACZEGO?
I zamiast wziąść porządny zamach i wypłacić potężnego kopa w te napalone zadki tych, którzy was zdradzili, oszukiwali, robiąc z Was, mówiąc najdelikatniej, wariatów,
Szukacie rozpaczliwie niczym ryba wyjeta z wody tlenu jakiegokolwiek punktu zaczepienia, aby uzasadnić sobie samemu , że tak trzeba,
Że w imię jakichkolwiek wyższych racji, szczytnych tylko dla Was celów, warto dać szansę.
Żeby nie żałować, że się nie spróbowało .
Tylko pytanie brzmi: czego się nie spróbowało ?

Bo jeśli starego, to tego już nie ma i nie ma co się samooszukiwać- już nigdy nie będzie.
Że stary- nowy będzie tylko lepszy.
Może i lepszy.
Tylko pytanie: tak naprawdę dla kogo?
Jeżeli uważacie że dla Was(mówię tutaj o ofiarach zdrady), to czemu męczycie się, rozpaczliwie walczycie z wracającymi co jakiś czas demonami, skoro miało być tylko lepiej ?
To ma być to lepsze życie.?
No to ja z góry za takie dziękuję.
Bo lubię siebie, bo siebie szanuję, bo wierzyłem,, że istnieje inny świat, którego inni tutaj piszący tak bardzo boją się poznać,

Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że zamiast szacunku i miłości, Wasze obiekty westchnień pokazały Wam środkowy palec?
I tylko dlatego że uczyniliście sobie z nich cały świat, po prostu nie potraficie nawet spróbować poznać nowego!
To tego trzeba żałować,
Trzeba żałować, że właśnie się nawet nie spróbowało go poznać, by mieć właśnie skalę odniesienia.

Dopiero gdy ten nowy Wam nie przypasuje, nie będzie tym, co Wam odpowiada, decyzja o spróbowaniu budowy sterego-nowego związku.
Ale to ma być Wasza niczym nie przymuszona wola,
Tak zrobił np Lagos

Prawda jest taka, że tam gdzie jest SZCZERA, podkreślę, SZCZERA miłość i szacunek naszego partnera, tam nigdy nie będzie zdrady!
Tam gdzie tego nie ma, to nie jest miłość, a bardziej przyzwyczajenie.
Do tego, co jeszcze łączy, dochodzą dzieci i kredyty.
Ale tak naprawdę, miłości tam nie ma.
Ot dwoje ludzi, funkcjonujących niczym spółka z oo.
Im więcej korzyści, a więcej do stracenia i strachu, tym trudniej tą spółkę rozwiązać.
Banalnie proste, a widzę, że tak trudno zrozumiałe.

Partner, partnerka pokazuje nam że tak naprawdę ma nas i nasze uczucia w czterech literaci, napluł nam prosto w twarz, a my sapanikowani, przerażeni, tłumaczymy to jego zagubieniem, zauroczeniem i uj wie jeszcze czym, aby tylko tego nie zobaczyć.

Wartościowy człowiek nie wbija z partyzantki noża w plecy!
Wartościowy człowiek najpierw próbuje ratować związek, a gdy się nie uda, po prostu odchodzi.
I nigdy nie zdradza osób, które jemu zaufały.
Choćby nie wiem co, moje kryteria oceny się nigdy nie zmienią

Pozdrawiam wszystkich

Piątek, piąteczek,.
PIĄTUNIO,
WEEKEND!!!
Miłego 4all
2120
<
#67 | binka dnia 24.10.2014 15:00
Ed szanuję Twoje oceny,szanuję oceny Mono- nie piszę ,że są to kretynizmy na potrzebę waszych tłumaczeń i filozofii, tak?. Więc bardzo proszę o szanowanie moich poglądów i nie pisać, że tłumaczę sobie ,dorabiam ideologię i sram w banię. Bo uchodzicie za osoby inteligentne,mające szacunek do innych forumowiczów i ogólnie do ludzi a wychodzi jak wychodzi. Każdy niech pisze i martwi się o swoje obiekty westchnień i będzie OK. Każdy ma swoją PRAWDĘ.
Zapewniam Cię ,nie męczę się i żyję tak samo spokojnie jak TY. Ty w swoim nowym a ja w starym acz odnowionym związku.
3739
<
#68 | Deleted_User dnia 24.10.2014 15:24
Moje "sranie w banię" było wynikiem wielu składowych: obserwacji zdradzacza, analizy całości małżeństwa, rozłożenia na czynniki pierwsze popełnionych (tak, po obu stronach) błędów, uczuć mimo wszystko, chwilowej separacji i przemyśleń, czego naprawdę chcę i na co mam szansę etc.
Przy zachowaniu dystansu do siebie, przy odbieraniu wszystkiego wokół nie w systemie zero-jedynkowym, ale na zasadzie "każdy z nas popełnia błędy", przy przewartościowaniu i zważeniu "+" i "-" , w/w "sranie w banię" może sprawić, że stare nabierze nowego pozytywnego wymiaru, nowej jakości sprawiającej, że dobrze nam jednak tu, gdzie jesteśmy.
Wszystko jedno, jak do tego doszliśmy, jeśli i zdradzacz, i zdradzony potrafią wyciągnąć wnioski, co nie grało wcześniej (bo zazwyczaj rzeczywiście nie grało), potrafią nauczyć się pogodzenia z tym, co ich spotkało, jeśli mimo wszystko czują się we właściwym miejscu, dlaczego odbierać im prawo do mówienia "jestem szczęśliwy"? Dlaczego tak trudno uwierzyć, że można, że da się?


Wartościowy człowiek potrafi przyznać się do błędu i zrobić wszystko, by nigdy więcej go nie popełnić. Potrafi wykorzystać daną mu szansę.

Wartościowy człowiek nie klasyfikuje ludzi wedle popełnionych błędów, wiedząc, że każdy, jak też, popełniałem, popełniam i będę popełniał błędy, przy założeniu, że nie ma recydywy i kaliber nie z gatunku "psychopata" Z przymrużeniem oka


Swego czasu nóż w plecy wbiła mi najlepsza przyjaciółka. Dwa lata zajęło mi zrozumienie, że mimo kuźwa wad, to najbardziej oddana mi baba w moim życiu, która wielokrotnie odkupiła już z nawiązką swoje winy Z przymrużeniem oka
3739
<
#69 | Deleted_User dnia 24.10.2014 16:24
Ja wypowiem się za siebie, bo każdy ma pewnie inne przemyślenia.
Zgadzam się w 100% z tym co pisze Mono - mój rozum mówi do mnie jej słowami.

Cytat

Wartościowy człowiek nie wbija z partyzantki noża w plecy!
Wartościowy człowiek najpierw próbuje ratować związek, a gdy się nie uda, po prostu odchodzi.
I nigdy nie zdradza osób, które jemu zaufały.

Masz 100% rację w tym co piszesz, mój małżonek -zdrajca też okazał się człowiekiem miałkim, małowartościowym.

Jeśli ktoś decyduje się na danie szansy zdrajcy, robi to na własne ryzyko. Ja podobnie jak autor wątku waham się.
Waham się tak mocno, jak nigdy w życiu. Nie z powodu posiadania wspólnych rybek,dzieci, kredytu (bo ja akurat nie mam tego typu ograniczeń), tylko z powodu wątpliwości MOJEGO serca, które odwołuje się do MOJEGO systemu wartości.

BO WAHAM SIĘ NAD TYM, CZY ZEJŚĆ DO TEGO SAMEGO POZIOMU CO ZDRAJCA.

Czy zejść do tego poziomu w którym nie jestem się w stanie pochylić nad drugim człowiekiem?
Zaznaczam odnoszę się tylko do tych sytuacji w których zdrajca faktycznie żałuje popełnionego błędu i realnie działa w kierunku naprawienia wyrządzonej przez siebie krzywdy.W pozostałych sytuacjach nawet nie mam krzty wątpliwości, że należy się w trybie pilnym odciąć od kata (bo to już nawet nie jest zdrajca, jeśli się pastwi na skrzywdzonym).

Skąd ma wiedzieć, czym jest dobro dziecko, które dobra nigdy w życiu nie zaznało?

Są ludzie, którzy nie mają w sobie pewnych wartości, bo nigdy nie mieli szansy na to by je w sobie poczuć, odnaleźć i do nich dorosnąć, a zdarzają się przecież i takie wypadki, gdzie ludzie gubią wartości zbyt słabo w nich zakorzenione.

Mój małżonek teraz twierdzi, że chce naprawić swój "błąd".Możliwe, że jest to w nim małe, miałkie i nic z tego dobrego nie wyjdzie, ale jest też możliwe, że chociaż okazał się na tą chwilę niewartościowym mężczyzną (i może nawet nie ma żadnych szans na to, aby stać się tak wartościowym człowiekiem, jak ktoś kogo mogłabym poznać i kto miałby wysokie standardy moralne) to jego chęci są szczere. Tego nie wiem i dopóki się nie stanie, nigdy się tego nie dowiem.
Jednak kiedy spoglądam w spokoju w głąb siebie, czuje wewnętrznie, że jeśli teraz odwrócę się od niego, ja zostanę ZDRAJCĄ.
Zdradzę jego osobę, ale najważniejsze zdradzę samą siebie, zdradzę MÓJ SYSTEM WARTOŚCI. W moim systemie wartości MIŁOŚĆ to wartość najwyższa.O tym przecież mówił Chrystus (ja jestem w Ojcu a Ojciec jest we mnie) Miłość, to nie Pan z broda, ale pozytywna moc, siła, energia, która posiada ogromną wartość, bo najwyższą.Ja tak pojmuję ten świat.

Nie chce zostać zdrajcą, choć wiem, że mam pełne prawo odejść i nie robić nic w tej sprawie.
Piszesz, że wartościowy człowiek nigdy nie zdradza osób które mu zaufały... no widzisz, kiedy przychodzi do mnie ten "małowartościowy mężczyzna" i prosi "wybacz i daj mi szanse na naprawę błędu" myślę, że (nawet jeśli robi to zupełnie nieświadomie i instynktownie, tudzież pobudki jego na tą chwilę są niskie) to on mi ufa.
4498
<
#70 | rekonstrukcja dnia 24.10.2014 16:50
To może i ja jeszcze coś dodam, tak ogólnie , niekoniecznie odnośnie zdrady ( przynajmniej nie tej związkowej, czy małżeńskiej ). Jest też taki aspekt : niektórych ludzi się zwyczajnie przestaje lubić , po tym co zrobili. Można im wybaczyć, można jakoś tam wytłumaczyć, ale i tak lubić ich się już nie da. Człowiek zwyczajnie nie ma ochoty mieć z nimi żadnego kontaktu, ani ich widzieć, ani słyszeć. Po prostu, coś się kończy, pęka jak szkło i nie ma już do tego powrotu. Zostaje niesmak.



JakichWiele, mądrze piszesz. Tylko zauważ jedno : Ciebie w Twoim postępowaniu był jakiś zamysł i związana z tym konsekwencja. Byłaś w każdej chwili gotowa na rozstanie i nie wątpię, że poszłoby to w ruch, gdybyś uznała ten ruch za słuszny. Czyli nie można rozpatrywać Twojej sytuacji jako zdradę siebie samej. A Mono i Ed piszą chyba o takich przypadkach, kiedy zdradzany sam siebie krzywdzi i mami , czasem coś tam deklaruje, ale sam w to nie wierzy. I ciągnie , choć wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że to bez sensu.

Poza tym ( tak myślę, ) związek po zdradzie jest wiarygodniejszy, jeśli ludzie dadzą sobie odpocząć od siebie, pozwolą sobie na separację, rozstanie, pozamykanie i poukładanie. I jeśli po dokończeniu tych procesów, znów decydują się na wspólne życie , to chyba ma to solidniejsze podstawy i nie jest takim rzucaniem się na oślep, jak w przypadku kiedy razem z lawiną po zdradzie suną w tym samym zaprzęgu. Nawet nie dali sobie możliwości spróbować, czy bycie osobno , to faktycznie taki koniec świata i grób za życia.

3739
<
#71 | Deleted_User dnia 24.10.2014 17:38

Cytat

Ciebie w Twoim postępowaniu był jakiś zamysł i związana z tym konsekwencja
.

Zamysł był taki, że jeśli swoim uporem, zjadliwością, konsekwencją (w końcu) i rozwodem go nie zabiję, coś może z tego będzie Z przymrużeniem oka
Postawiłam wszystko na ostrzu noża i przygotowana byłam na odejście. Ba! Trochę w życie wcieliłam Z przymrużeniem oka
Mono i ed65 nie dopuszczają do siebie (zgadza się?) myśli, że związek ze zdradzaczem może być wartościowy, a ludzie w nim po prostu szczęśliwi. Nie ma w tym warunkowego "jeśli", jest bagniście i z oddechem zdrady za plecami z automatu ich zdaniem. Toteż ja (i nie tylko) usiłuję powiedzieć, że to nieprawda.
Warte podkreślenia jest, że nie każdy potrafi stanąć ponad zdradą i w ułomnym jakby nie było zdradzaczu, zobaczyć człowieka, który popełnił błąd (o ile sam zdradzacz to deklaruje). Myślę, że wbrew pozorom osoby o całkiem niezłym mniemaniu o sobie radzą sobie z tym lepiej. Dlaczego?
"Wiem, kim jestem, znam swoją wartość, wiem, na co mnie stać. To nie ja jestem "ta gorsza". To ty poniżyłeś się i upadłeś tak nisko" . Moim zdaniem , choć urażone ego z oczywistych względów nieco przeszkadza (to ten paradoks), to summa summarum łatwiej takim osobom szybciej wyjść z doła niskiego poczucia wartości i uczucia, że nim/nią ktoś wzgardził.

Nie pozostawia wątpliwości również fakt, że nie każdy zdradzacz zasługuje na tę szansę. Tutaj jednak w/w zasługa różne ma imię. Dla jednych wart szansy będzie "jednorazowiec" Z przymrużeniem oka , podczas gdy inni "wielorazowca" będą w stanie zaakceptować.

Zdrada nie umniejszyła mojemu ego.
Zdrada nie zachwiała stabilizacji w moim życiu.
Zdrada oczywiście zmieniła sposób patrzenia na moje małżeństwo, ale i bez niej sielanki nie było Z przymrużeniem oka
Dziś mój związek jest bez porównania lepszy niż przed nią. Ktoś powie "a cena?" No cóż, wyjęte z życiorysu wiele dni, fakt. Ale niezależnie czy zostałabym czy odeszła, tyleż samo byłoby prawdopodobnie wyjętych.
Za to zdrada zmieniła na plus mojego TŻ i to w mega skali, co jest z korzyścią jakby nie było dla mnie Z przymrużeniem oka
A mnie? Mnie też zmieniła. Przestałam odbierać świat zero-jedynkowo i w odcieniach biały-czarny. I to jest w moim odczuciu też dla mnie na plus.
Minusy związku po zdradzie? Bywam kąśliwa bardziej niż kiedyś Z przymrużeniem oka
A na poważnie...Zdradzony, który pozostał wpada w pułapkę przesady: "wolno mi pastwić się nad tobą, wolno mi cię wykorzystywać, tańcz, jak ci zagram" etc. O ile do pewnego momentu jest to zrozumiałe, to na dłuższą metę wymaga pracy nad sobą. I chyba bardziej dotyczy to zdradzonych, którzy podjęli decyzję o rozstaniu bardzo świadomie i warunkowo, a nie tych, którzy całują ziemię, po której stąpa wiaro(u)łomny Z przymrużeniem oka

Czy związek po zdradzie jest wiarygodniejszy, jeśli spróbowało się pobyć osobno, przygotowało na rozstanie? Na pewno tak. Często w wahaniu "zostać czy odejść" pierwsze skrzypce gra strach, jak sobie poradzę, co z dziećmi etc. Daje też pewien dystans "co naprawdę do niego czuję, a może lepiej będzie mi samej?"

Jedno jest pewne: zdrada to nie koniec świata, niezależnie, co dalej. Trzeba się tylko wsłuchać w siebie i nie myśleć życzeniowo...
4498
<
#72 | rekonstrukcja dnia 24.10.2014 18:12
Jakby ktoś mógł poprawić to zdanie z mojego poprzedniego postu, to byłabym wdzięczna Z przymrużeniem oka.


No dobra, to już tak absolutnie na koniec ( z mojej strony rzecz jasna ), tu chyba największym problemem jest odseparowanie i odróżnienie "chcę" od "muszę". Myślę, że to przez pomylenie, tudzież zatarcie granic tych dwóch rzeczy dochodzi do porażek w nowych starych związkach. Trudno w nich odnaleźć przyjemność bycia razem ( a i tak jest potwornie trudno ), jak nie ma wyraźnego określenia : czy ja chcę, czy ja muszę być z kimś kto mnie kiedyś zdradził. Separacja między innymi pomaga się określić , bo daje odpocząć materiałowi Z przymrużeniem oka . Jakby to powiedzieć... ułatwia złączenie własnych nóg Z przymrużeniem oka. Szpagat , jest owszem ciekawą pozycją, ale też niekomfortową . A dużo osób się rozkracza , właśnie na tym : chcę czy muszę.

Dobra, wystarczy tych truizmów , jak na jeden piątek Szeroki uśmiech .
3739
<
#73 | Deleted_User dnia 24.10.2014 19:43
ok. przyjmuję krytykę, bo może rzeczywiście ktoś mógł poczuć się urażony moim stwierdzeniem o sraniu w banię, szczególnie w takim kontekście, w jakim ja to napisałam. Jak ognia staram się unikać komentowania zdania innych,choćby było ono nawet skrajnie różne od moich poglądów, bo dla mnie liczy się tylko autor wątku i jego problem.
Tymczasem tu pozwoliłam sobie na tego rodzaju komentarz- sama nie wiem dlaczego, bo mnie naprawdę nie zalezy na tym, by wszyscy byli aż takimi radykałami w kwestii zdrady, jak ja czy Ed.
Powiem szczerze- poglądy innych osób są mi obojętne i w żaden sposób nie są w stanie zmienić moich.
Stwierdzenie, że ktoś sra w banię było więc nad wyraz niestosowne, żeby nie powiedzieć dosadniej.
Ze mną jest po prostu trochę tak, że gdy czytam jakąś historię i postawa autora powoduje, że wywracają mi się w środku jelita z niesmaku i z niecierpliwości, to wtedy natychmiast odczuwam potrzebę, by napisać i wtedy, rzecz jasna, robię to, ale robię to w swoim stylu. Nie będę więc upierała się głupio zaprzeczając, że może kogoś uraziłam- zapewniam jednak, że daleko mi do tego, by kogokolwiek obrażać albo, jak uważa Lagos, czerpać jakąś chorą przyjemność z tych swoich naturalistycznych wywodów.
Zwyczajnie- nie nadaję się do roli ściany płaczu, a ponieważ jestem osobą bardzo dynamiczną i konkretną, toteż często bywam nieprzyjemna, delikatnie mówiąc.
Tak naprawdę, to wiem przecież doskonale o tym, że każdy ma prawo myśleć po swojemu i podejmować decyzje wedle swojego uznania.
Na co dzień taplam się w jeszcze wiekszej nędzy ludzkiej, nie mam żadnych złudzeń i wiem, jacy podli i zaburzeni potrafią być ludzie, i wiem, że zło nie ma absolutnie żadnych granic, a rozpasane potrafi osiągnąć gigantyczne rozmiary- dlatego chciałabym ,żeby chociaż zdradzeni, jako osoby które na własnej skórze doświadczyły wielkiej podłości ludzkiej, żeby chociaz oni potrafili przeciwstawić się przemocy.
Zdrada jest przemocą w czystej postaci, bo stanowi gwałt na ludzkiej wolności, psychice, uczuciach, na wszystkim, co w życiu liczy się najbardziej.
Pozwolicie więc, że mimo wszystko, ja i tak dalej pozostanę sobą.
3739
<
#74 | Deleted_User dnia 24.10.2014 19:49
Mono, z mojej strony pełen szacunek, że mimo poglądów, z którymi się nie zgadzasz, potrafisz jednak zauważyć, że drugi człowiek nie musi myśleć Twoimi kategoriami, że ma takie prawo. Chylę czoło.
5448
<
#75 | Andzia76 dnia 24.10.2014 20:05
Do Mono
"Dla mnie zdrada oznacza zawsze tylko i wyłącznie jedno- brak miłości i szacunku do zdradzanej osoby. Wy możecie tłumaczyć sobie te sprawy na różne pokrętne sposoby, dopisywać ideologie i srać w banię- ja wiem jedno- SKORO KTOŚ MNIE ZDRADZAŁ, TO ZNACZY ŻE JA NIE BYŁAM DLA TEJ OSOBY NIC WARTA, NIE BYŁO MIŁOŚCI, NIE BYŁO SZACUNKU, NIE BYŁO NAWET ZWYKŁEGO LUBIENIA MNIE.
Zawsze, ale to zawsze należy kopnąć w zadek kogoś, kto zdradził- prędzej umrę niż zmienię zdanie na ten temat."

To jest Twój punkt widzenia. Czemu uważasz, że ktoś inny, ktoś, kto dał szansę tłumaczy, dorabia itd.? Czemu sądzisz, że Twoja racja jest objawioną jakąś mądrością. Wypowiadając się na forum narzucasz ją wręcz nowo przybyłym niejednokrotnie prostackimi tekstami. Oni wchodząc tu mają już obrazy w głowie, ciężkie, które ich niejednokrotnie przerastają, a Twoje wizualizacje wydaje mi się, są już zbędne. Zastanów się nad tym w wolnej chwili.

Do Alohaman
Po pierwsze, tak jak wspomniałem wcześniej po mimo upływu już dużej ilości czasu, wciaż wszystko mam przed swoimi oczami i nie ma dnia żebym o tym nie myślal.
Z obrazami w głowie ciężko sobie poradzić, nachodzą w najmniej oczekiwanym momencie, ale patrząc na siebie napiszę - nie mam ich, więc masz przykład, że potrafią gdzieś tam zaginąć Z przymrużeniem oka
Żona z jednej strony stara sie, przynajmniej ja to tak obieram ale z drugiej czuje i widze ze troche przeszła nad tym do porządku dziennego i nie che rozmawiać o całej sytuacji a to zmieni temat rozmowy albo zasłoni się niepamięcią etc.
A może jest jej najzwyczajniej na świecie wstyd. Ileż razy można pokazywać komuś jego głupotę? Może w ten sposób to odbiera.
Po drugie, tak jak pisałem wcześniej wszystkie te kłamstwa i sprawiają ze jej nie ufam
Ciężko z tym zaufaniem po zdradzie, gdzieś znika. Jednakże można, z czasem, powoli ufać ponownie. Nie będzie to może 100%, ale takie 80% (jak u mnie)
Powodzenia
3739
<
#76 | Deleted_User dnia 24.10.2014 22:41
Zapomniano tu o tym że zdrada niszczy przede wszystkim dzieciaki.
Czasem taki który "wybaczy" robi przez lata całej rodzinie piekło, bo prosto jest pisać o wybaczeniu, trudniej to zrobić.
Kolejną sprawą jest że często taki zdradzający zapomina o swoich dzieciach, nikt mnie nie przekona że miłość matczyna czy ojcowska może u normalnej osoby zaniknąć do tego stopnia aby nie widzieć cierpienia swoich dzieci. To jest inny rodzaj miłości, bezgranicznej.

Komentarz doklejony:
Dla mnie są najpierw moje dzieci a później jestem ja i reszta świata. Z przymrużeniem oka
5448
<
#77 | Andzia76 dnia 24.10.2014 22:54
piotr73 napisał:
bo prosto jest pisać o wybaczeniu, trudniej to zrobić
bo nie wybacza się z automatu, na to trzeba czasu i ciężkiej pracy obu stron, tak mi się wydaje. Ja szarpałam się ponad dwa lata, prawie 3, aż przyszedł czas, kiedy na spokojnie poczułam, że mam to za sobą. Szeroki uśmiech
3739
<
#78 | Deleted_User dnia 24.10.2014 23:21

Cytat

Dla mnie są najpierw moje dzieci a później jestem ja i reszta świata

A ja bym powiedziała, że z dziećmi jest jak w sytuacji, gdy ciśnienie w samolocie spadnie: Maski tlenowe wypadną automatycznie. Należy wówczas chwycić najbliższą maskę, pociągnąć ją mocno do siebie, zakryć nią usta i nos, oddychać normalnie. Pasażerowie podróżujący z dziećmi zakładają maskę najpierw sobie, a następnie dziecku.
Według mnie odpowiedzialni rodzice, którzy poradzą sobie ze zdradą, będą w stanie zapewnić dzieciakom prawidłowy rozwój i zminimalizować wpływ zdrady. Najpierw jednak muszą zacząć od siebie Z przymrużeniem oka

Cytat

Czasem taki który "wybaczy" robi przez lata całej rodzinie piekło, bo prosto jest pisać o wybaczeniu, trudniej to zrobić.

Oczywiście, jeśli to wybaczenie to tylko z cudzysłowie Z przymrużeniem oka
4498
<
#79 | rekonstrukcja dnia 24.10.2014 23:30
Z wybaczeniem jest dokładnie tak , jak z miłością. Nie każdego na to stać.
6755
<
#80 | Yorik dnia 25.10.2014 05:24
Skoro sami emocjonalni się wystawiają i sieją szkody, obrażają innych, to dorzucę swoje Z przymrużeniem oka

Ed65,

Cytat

Prawda jest taka, że tam gdzie jest SZCZERA, podkreślę, SZCZERA miłość i szacunek naszego partnera, tam nigdy nie będzie zdrady!

A ta szczera miłość i szacunek to te urzędowe, z nadania, z powietrza, oczekiwane, życzeniowe, żądaniowe czy zapracowane ?,

Jak czytam te bardzo niskiego lotu sztampowe ogólniki przedstawiane żarliwie jako jedyna prawda objawiona, rodem po LSD, to mój szacunek odrazu szczerze wzrasta. Jeszcze trochę i będzie szczera miłość Szeroki uśmiech

Ja rozumiem, ze w życiu trzeba się czegoś trzymać, choćby było najgłupsze pod słońcem, bo każdy trzyma się tego na co go stać...
...ale brak zdolności słuchania czy czytania ze zrozumieniem, brak wysiłku czy zdolności do jakiegokolwiek zrozumienia innych, nieświadomość wynikająca z niewiedzy, brak świadomości tej niewiedzy, brak zrozumienia i przyswajania faktów, brak szacunku dla innych a wymaganie wobec siebie, brak znajomości logiki i granie tylko na emocjach to naprawdę świetny sposób, żeby zapracować sobie na szacunek i szczerą miłość, a więc podobno świetna prewencja zdrady Szeroki uśmiech

Podobno wśród radykałów jest całkiem duży odsetek samobójstw. Widzą tylko skrajności, fałszując rzeczywistość. Gdy się coś wydarzy, nie mogą zrozumieć i pogodzić się z tym, że świat może wyglądać inaczej i wcale nie gorzej Z przymrużeniem oka

Mono,

Cytat

Powiem szczerze- poglądy innych osób są mi obojętne i w żaden sposób nie są w stanie zmienić moich.

Uuuuuuuułłłłaaaa....; ale szczerosć..;
To też powiem szczerze, poczułem się urażony;
Mono to nie jest cecha dodatnia, tylko ujemna; ale szacunek, że się przyznajesz;

1. Z jakiego powodu są obojętne ? Z braku możliwości zrozumienia, bo emocje nie pozwalają czy z braku szacunku dla innych ..?

2. Czemu w żaden sposób nie są w stanie zmienic Twoich? bo Twoja racja jest jedyną najprawdziwszą na świecie, więc nie ma co się wysilać, bo tylko zasieją wątpliwości?. To poważny brak pokory..;

I najlepsze. Wypowiedzi Mono pod wpływem opinii innych się zmieniły na lepsze, np. są bardziej stonowane i wyważone. Ja to widzę. Więc opinie nie są obojętne i są w stanie jej poglądy zmienić!

Nie chcę nikogo obrazić, a dać do myslenia.
Niestety po tym tekście pomyślałem sobie tak:
Brak przyswajania wiedzy i ciągłej weryfikacji swoich poglądów prowadzi przecież do zatrzymanie się w rozwoju;
Dwa powody, blok emocjonalny lub.....hmm....Uśmiech.

Ed65,

Cytat

Mono ma 100% racji.
Cokolwiek byście jej nie nawtykali.


Na jakiej zasadzie przyznaje Ed procenty ? Swojego widzi mi się ? Szeroki uśmiech
7439
<
#81 | hurricane dnia 25.10.2014 09:25

Cytat

bo prosto jest pisać o wybaczeniu, trudniej to zrobić.


bo tego się nie robi, to się dzieje, jeśli nie trzymamy się twardo jednej jako jedynej prawdy, że zdrada została wymierzona w nas, żeby zrobić nam krzywdę, żeby nas zniszczyć, nie próbujemy zrozumieć, nie dopuszczamy, że każdy popełnia błędy, że człowiek jest ułomny i działa pod wpływem chwilowych emocji..
z czasem powinno się pozbywać poczucia krzywdy, żalu, chęci zemsty,
zaakceptować to co się stało, iść dalej, nabrać pokory do życia i dystansu, wtedy przyjdzie czas na wybaczenie, czasem to jest tak, że sami nie wiemy kiedy to się dzieje.
a im szybciej nasze nowe życie PO daje nam satysfakcję, szczęscie i spełnienie tym łatwiej wybaczyć to co się stało PRZED.

Ed65 - tam gdzie szczera miłość tam nigdy nie będzie zdrady?
hmmm, też tak kiedyś mówiłam Szeroki uśmiech
no ale to znaczy, że nie wiedziałam, że mnie mąż kocha nieszczerą miłością przez 14 lat Szeroki uśmiech noo lekcja była bolesna....

i moim zdaniem ze szczerością uczuć to nie ma wiele wspólnego jak sie ściaga majtki pierwszy raz Szeroki uśmiech
3739
<
#82 | Deleted_User dnia 25.10.2014 11:42
Andzia76 napisała:

Cytat

ednakże można, z czasem, powoli ufać ponownie. Nie będzie to może 100%, ale takie 80% (jak u mnie)


Zaufanie jest albo go nie ma. nie można być tylko trochę w ciąży.

Czy się pozostało w związku czy odeszło to powinien w końcu nadejść taki moment kiedy zdrada to będzie tylko mętnym wspomnieniem. Ja "zdradzam" moją zdradę z nowo poznanymi ludźmi, wydarzeniami, nowa pracą , opieką nad dziećmi, tysiącem zajęć i myśli które sprawiają mi przyjemność , zajmują umysł.
Ile można rozgrzebywać zdradę , mi się nie chce. Ale to wszystko dzieje się w naszej głowie , w naszej woli i smaku życia.
Mono i Ed65 - dwie niezwykłe, silne osobowości na tym forum, niezmiennie dobrze mi się Was czyta. Pozdrawiam.
198
<
#83 | AngelinaJolie dnia 25.10.2014 12:12
Ja do Yorika- napisałeś : "Jak można myśleć, że spośród wszystkich samców tego samego gatunku tylko jeden może zauroczyć konkretną samicę i to jeszcze tak silnie, ze starczy do końca życia?Szeroki uśmiech "

Z tego wynika,że ŻADNE małżeństwo nie ma jakichkolwiek szans, na przetrwanie...czyż nie takie jest Twoje zdanie...?
3739
<
#84 | Deleted_User dnia 25.10.2014 12:39
Lisbet, ja też uwielbiam czytać Eda, ponieważ ten człowiek wyraża się jasno i precyzyjnie, wie czego chce, a czego nie chce i jako pewna siebie i swojej wartości osoba tak też wyraża swoje poglądy. Cokolwiek on napisze dla każdego jest czytelne i właśnie taki klarowny sposób przedstawiania swoich racji powoduje, że rady Eda są proste i zrozumiałe dla każdego. Ed nie filozofuje, tylko pisze konkretnie, co dana osoba ma zrobić, to są praktyczne wskazówki i dla zagubionego autora wątku mogą być nawet instrukcją, jak radzić sobie z bólem i co w ogóle robić w takiej sytuacji. Inną sprawą jest to czy ktoś przyjmie rady Eda i będzie je wcielał w życie, czy też odrzuci i postąpi wedle swojego uznania. Ja nie zauważyłam, by Ed narzucał się komuś ze swoim zdaniem albo wymuszał na kimś takie, a nie inne postępowania. Każdy człowiek ma bowiem wolny wybór i Ed doskonale to rozumie
Ja jestem chyba bardzo do Eda podobna pod tym względem. Wydaje mi się też, że bardzo często mnie i |Edowi udaje się uderzyć pięścią w stół i na niektórych nasze słowa mogą działać, jak płachta na byka, bo nożyce właśnie się odezwały- chyba dlatego właśnie ciągle zwracamy na siebie uwagę.
Nie dam się nikomu sprowokować do niepotrzebnej, moim zdaniem, dyskusji. Ja nie pojawiłam się na tym portalu po to, by tłumaczyć się co chwilę ze swoich postów, z niektórych swoich stwierdzeń, lecz po to, by pomóc osobom, które w danym momencie znalazły się w czarnej doopie. Wiem, że potrafię to zrobić i to w ekspresowym tempie (nieważne na jakiej podstawie uważam, że potrafię to skutecznie zrobić) i dlatego nie zamierzam zmieniać się nawet na centymetr.
Dopóki jest dla mnie miejsce na tym portalu i dopóki ja będę miała ochotę tu pisać, to będę to robiła, dalej koncentrując się na autorach wątków, by im pomóc, a nie na tym, czy Binka poczuła się urażona albo Andzia czy też nagle obraził się Yorik albo jakie wnioski wyciągnął Lagos. Gdybym ja w swoim zyciu miała wiecznie przejmować się zdaniem innych i próbowała wszystkim naokoło dogodzić, to zapewne dostałabym szmyrgla i to z przerzutką. Dajcie spokój- daleko mi do tego.
Piszę to, co uważam za słuszne i potrzebne danemu autorowi wątku i wcale nie uważam się za nieomylną, bo bardzo często autor wątku robi wszystko po swojemu, a nie po mojemu i ja jakoś nie ma z tego powodu wielkich problemów.
Niech każdy robi to, co uważa za słuszne i dobre dla siebie i niech każdy korzytsa z udzielonych mu rad pełnymi garściami, ale niech w swoich poczynaniach i decyzjach ma też pokój w swoim sercu.
Zakończyłam dyskusję na swój temat.
2120
<
#85 | binka dnia 25.10.2014 14:17
Dlatego zanim się coś napisze trzeba pomyśleć, a zanim zautoryzuje kilka razy przeczytać, aby potem nie trzeba było się tłumaczyć.Straszny galimatias się zrobi,gdy każdy zacznie,oceniać,pisać wy to ,wy tamto,wy myślicie, walicie w trąbę itp. No jak jedna osoba może bo taka już jest ,to dlaczego inna nie może?
Miłego odpoczynku życzę Uśmiech, u mnie słoneczko piękne świeci, czas na spacer
5448
<
#86 | Andzia76 dnia 25.10.2014 14:29
lisbet dnia październik 25 2014 10:42:47
Andzia76 napisała:

ednakże można, z czasem, powoli ufać ponownie. Nie będzie to może 100%, ale takie 80% (jak u mnie)


Zaufanie jest albo go nie ma. nie można być tylko trochę w ciąży.

Lisbet, może wyjaśnię o co mnie biega:
Ufam swojemu mężowi po zdradzie, nie sprawdzam, nie kontroluję, jestem szczęśliwa. Jednakże życia bym mu nie powierzyła, jak bym to zrobiła jeszcze 5-6 lat temu. Dotarło do mnie, że ślepa wiara w drugiego człowieka jest zła, bo każdy ma swój rozum i nim się kieruje, często inaczej niż my byśmy chcieli. Kiedyś mówiłam - mój mąż? nie, on by nigdy Uśmiech teraz czegoś takiego ode mnie nie usłyszysz Z przymrużeniem oka
3739
<
#87 | Deleted_User dnia 25.10.2014 14:47
Nie chodzi o powierzanie swojego życia innej osobie ani o ślepą wiarę , tylko o poczucie bezpieczeństwa i zaufanie, dwie duże składowe związku.
5448
<
#88 | Andzia76 dnia 25.10.2014 14:59
No dobrze, więc czuję się bardzo dobrze w nowym/starym związku. Wiele rzeczy musieliśmy przegadać. Z wieloma problemami się zmierzyć. Sporo się działo w naszym życiu przez ten czas. Widzę na każdym kroku, że podjęłam słuszna decyzję, by spróbować. Dla przykładu ten tydzień. Jestem chora, leżę w łóżku z antybiotykami, smarkam, charczę i wymiękam. Mąż pomimo, że wraca z pracy o 2-3 w nocy po 10-15h pracy wstaje o 7 by zebrać i ogarnąć dzieciaki, mówiąc: śpij dalej Z przymrużeniem oka
3739
<
#89 | Deleted_User dnia 25.10.2014 14:59
Miłość jest jak diament. Jedni szukają z wielkim mozołem innym wpada szybko do ręki. Diament powstaje pod wpływem dużej energii (temperatury i ciśnienia) . Żeby był piękny i użyteczny musi być szlifowany. Jedni zdobią je pierścionkami i małymi brylancikami inni trzymają luzem. W tym szlifowaniu bierze udział dwóch szlifierzy. Muszą dobrze go opracować. Czasem tak jest że jeden szlifierz nie rozumie żeby dobrze wyszło musi dogadać się z drugim. Czasem dlatego ten drugi szybko się wycofuje i odchodzi. Nie raz zdarza się że jeden z nich jest na tyle pazerny że szlifuje na boku drugi kamień.
Cóż diament jest bardzo wytrzymałym minerałem ale też można go zniszczyć, pali się a po spaleniu powstaje czarny brudny grafit i trujący dwutlenek węgla.
Jedni żyją z grafitową biżuterią, nie da się jej zanadto szlifować, inni
z dużym mozołem zamieniają grafit z powrotem w sztuczny diament który nie różni się od prawdziwego a inni szukają nowych.

Wychodzę już od jubilera Uśmiech
7439
<
#90 | hurricane dnia 25.10.2014 15:29
odnośnie tych "dobrych rad" - chyba warto czasem się zastanowić dwa razy zanim się komuś "poradzi", to co jest dobre dla jednych niekoniecznie się sprawdza u innych, każdy z nas jest inny, każdego stąd dotyczy zdrada, ale każda z nich ma inne okoliczności, inne podłoże i łaczy dwoje innych od nas ludzi, nie każdą z nich można po prostu włożyć w dany schemat.
to że zostaliśmy zdradzenie nie czyni nas jeszcze ekspertami w tej dziedzinie i nie mamy prawa osądzać wyborów innych osób.
najważniejsze to szanować te inne on naszych wybory i w dawaniu rad nie wyrządzać większej szkody niż pożytku.
3739
<
#91 | Deleted_User dnia 25.10.2014 15:34
Andzia76 to Ci zdrówka życzę !
7375
<
#92 | B40 dnia 25.10.2014 15:46
Witam wszystkich, to może też coś wstawię od siebie. Odwieczny problem - dać szansę czy nie. I standardowe udowadnianie kto ma rację. Na początek, ważne jest dla mnie zdanie innych ich poglądy. Chociażby ze względu na zwykły szacunek dla rozmówcy.
Poglądy osób jak Ed Mono dla osób w czarnej d... bezcenne. Sam wypatrywalem Eda podczas jego nieobecności gdy było kilka tematów w których czarno-biały sposób postrzegania był by bezcenny. Są jednak takie tematy jak ten. Nie wiem w czym ma pomóc obrazowanie robienia laseczki z polykiem.
Naprawdę rozumiem jeden chce dac szansę inny nie widzi takiej opcji, jednak uwagi o strusiach są po prostu jakie są.
W innej historii Zatracony napisał w podobnym stylu. Nie wiem za bardzo dlaczego przeciwnicy wybaczania jako jedną z determinant przywołują strach zdradzonych przed samotnością.
Gdy ponad dwa lata temu znalazłem nasze forum praktycznie finalizacji przygotowanie do rozprawy z zdrajcą. Wcześniej przez kilka m-cy zbierałem dowody. W międzyczasie moja teściowa starała odizolować mnie od dzieci. Więc o jakim strachu przed samotnością piszecie? Samotność znałem jak mało kto.
Ci którzy poznali mnie w tamtym czasie z czystym sumieniem mogą potwierdzić był żal, była wściekłość i chęć zemsty, ale nie strach.
Osobiście uważam iz odseparowanie może mieć różne skutki. Może pomóc ale może też zaszkodzić. Tak było by w moim przypadku. Właśnie dlatego że nauczyłem się już żyć obok. Odnośnie jazd po zdrajcy jak napisał Andy - jak długo od siebie dodam w jakim celu? Jedynie z zemsty i poczucia krzywdy można ciągnąć to latami. Tylko wtedy nie bedzie to żaden związek spółka czy inny układ. Jedynie z wykly karcer no ale przecież mamy takie prawo co ja piszę prawo, obowiązek. Tylko drobny problem w tym niby związku staniemy się zwykłymi oprawcami. Dlatego powtórzę chcesz dać szansę określ granicę i po prostu żyj. A zaufanie po wiecie od dłuższego czasu nie kontontroluje nie sprawdzam. Jak napisano powyżej, życia w ręce żony bym nie złożył ale nie wiem czy złożył bym je w czyjekolwiek ręce.
5448
<
#93 | Andzia76 dnia 25.10.2014 15:58
betrayed40 napisał:
Odnośnie jazd po zdrajcy jak napisał Andy - jak długo od siebie dodam w jakim celu? Jedynie z zemsty i poczucia krzywdy można ciągnąć to latami.
jazd po zdrajcy - ja podchodzę do tego trochę inaczej. Jeździłam po swoim, bo nie dawałam sobie rady z natłokiem tych wszystkich emocji, które żyły/szalały we mnie. Po pewnym czasie, gdy wyplułam to wszystko, byłam gotowa na pracę nad sobą/nami.Z przymrużeniem oka
3739
<
#94 | Deleted_User dnia 25.10.2014 17:29
Ja chyba najlepiej się sprawdzam, gdy dany wątek dotyczy zaburzonych haremowych albo puszczających się na okrągło dziw, bo i takie są przecież i jak sami widzicie nie jest ich mało. Może w miarę normalnie funkcjonujące, aż do zdrady, małżeństwa, ja powinnam zostawiać w spokoju?
Chyba takie właśnie wyciągnęłam teraz wnioski dla siebie, bo istotnie jest wielka różnica między przypadkiem chorym i beznadziejnym, a małżeństwem, które jednak rokuje. Będę pisała tylko tam, gdzie stwierdzę, że mam do czynienia ze zdemoralizowanym i zaburzonym człowiekiem, obojętne jakiej płci.
Tak więc betrayed40 , jako jednemu z najmądrzejszych osób na naszym portalu udało Ci się do mnie przemówić.
3739
<
#95 | Deleted_User dnia 25.10.2014 18:58
Betrayed40 napisał:

Cytat

Jedynie z zemsty i poczucia krzywdy można ciągnąć to latami.


Tak samo, rozstając się można się zasklepić w poczuciu krzywdy, żalu, zemsty, podejrzliwości i nieufności do każdego . Tylko po co.
Czy zostając czy odchodząc wybaczyć trzeba również sobie.
To wszystko jest do przerobienia w naszej głowie.
Kiedyś trzeba przestać rozpamiętywać i skupić się na tym co dla nas samych czy dla związku jest dobre, przeszłość zostawiając za sobą.
3739
<
#96 | Deleted_User dnia 25.10.2014 19:35
Z zemsty to można sobie co najwyżej... Betrayed40 chyba trochę nie wie co mówi. Andzia 76, kiedy już wypluła to wszystko, to zapomniała , że to nie ona powinna być gotową na pracę nad sobą. Tak to już jest...
9746
<
#97 | lolik dnia 25.10.2014 20:28
Nie zgodzę się z tym, że Mono zawsze doradza zostawienie zdrajcy, w moim przypadku było inaczej. Zauważyła jakiś cień nadziei.
Może rzeczywiście, aż tak obrazowy opis niektórych sytuacji nie jest konieczny i nie zawsze trafiony to jednak jej słowa do mnie przemawiały.
Korzystałam z jej rad.

Jeśli chodzi o strach przed samotnością to u mnie tego nie bylo.
Wiedziałam, że sobie poradzę bez niego, najbardziej martwiłam się o dzieci jak one to przyjmą i czy nie wplynie to na ich poczucie bezpieczeństwa.
Byłam wściekła, czułam żal, rozczarowanie i najchetniej pozbyłabym się go z domu.
Jeśli chodzi o wybaczenie to ja nie wybaczyłam, ale zapamiętam słowa hurricane

Cytat

bo tego się nie robi, to się dzieje, jeśli nie trzymamy się twardo jednej jako jedynej prawdy, że zdrada została wymierzona w nas, żeby zrobić nam krzywdę, żeby nas zniszczyć, nie próbujemy zrozumieć, nie dopuszczamy, że każdy popełnia błędy, że człowiek jest ułomny i działa pod wpływem chwilowych emocji..
z czasem powinno się pozbywać poczucia krzywdy, żalu, chęci zemsty,
zaakceptować to co się stało, iść dalej, nabrać pokory do życia i dystansu, wtedy przyjdzie czas na wybaczenie, czasem to jest tak, że sami nie wiemy kiedy to się dzieje.
a im szybciej nasze nowe życie PO daje nam satysfakcję, szczęscie i spełnienie tym łatwiej wybaczyć to co się stało PRZED.
3739
<
#98 | Deleted_User dnia 25.10.2014 21:43
Pierwszy mój post był, o ile dobrze pamiętam, bardzo negatywny. Potem jednak zobaczyłam jakies pozytywy,a zobaczyłam je przede wszystkim w tobie. Ja nie widziałam w tobie zaślepionej ufnością i beznadziejną wiarą w jakiegoś chłopa kobiety, lecz osobę silną, która chociaż mota sie plącze, to jednak potrafi ocenić to, co się dzieje przytomnie i bez większych złudzeń. No widać było po prostu, że w razie czego, gdy zdarzy się coś takiego po raz kolejny, ty bez wahania załatwisz temat z tym panem i nawet specjalnie nie będziesz po nim rozpaczała- to się czuło w twoich postach.
Dlatego ja uznałam, że poradzisz sobie z tym facetem- jesteś energiczną i nie w ciemię bitą osóbką. Rozmazaną leliją byłaś przy pierwszej odkrytej zdradzie, popełniałas wtedy błąd za błędem (dlatego to ci się teraz odbiło czkawką), ale teraz poszłaś do przodu i byle portki nie zdołają cię złamać ani zniszczyć.
Zwróciłam też uwagę na to, że sporo piszesz o tym, że masz swój świat, że będziesz poszerzała swoje horyzonty (a nie tylko dom, dzieci i chłop na karku) i to też bardzo dobrze wróżyło. Kobieta nie może cała oddawać się facetowi, bo to czysta głupota- oni nigdy nie powinni byc za bardzo pewni swojej kobiety, nawet gdy sa mężami i ojcami naszych dzieci
.Noś po prostu wysoko głowę i pokaż mu, że nie dasz sobą pomiatać.
Pierwsze potknięcie i niech leci na zbity pysk.

Tak Lolik, tak było i tak samo myślę o Jakich Wiele- Wy tak czy siak dacie sobie radę, ale czy Alohaman da sobie radę? Ja śmiem w to wątpić.
11057
<
#99 | Oriana82 dnia 25.10.2014 21:54
W życiu nie wszystko jest czarno - białe. W miłości, jak dla mnie, musi takie być, bo jeśli nie, to nigdy nie była miłość. Gratuluję i podziwiam tych, którzy potrafią spać w jednym łóżku i oddać się osobie, która zabawiała się z kimś innym. Ja nie potrafiłam i nie potrafię. Nie wierzę w nawrócenie zdrajcy po otrzymaniu szansy, następny skok w bok to tylko kwestia odpowiednich warunków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?