Rozwód jak wojna 2 | [0] |
Rozwód jak wojna | [0] |
szalona20122012 | 19. Kwiecień |
parasol | 19. Kwiecień |
@hurricane | 19. Kwiecień |
naniby1 | 19. Kwiecień |
DzieciakSalut | 19. Kwiecień |
Julianaempat... | 02:39:06 |
bardzo smutny | 03:03:18 |
Pogubiony | 03:23:34 |
justynaaa | 03:50:26 |
Crusoe | 04:09:06 |
Ja sama po sobie widzę, że pomimo iż zawsze nosiłam w sobie wewnętrzne przekonanie, że zdrada oznacza definitywny koniec, jest mi trudno podjąć ostateczną decyzję o odejściu z tego powodu, że ja żyłam w bardzo pogodnym, ciepłym związku w którym byłam szczęśliwa.
I nawet teraz, kiedy pełno we mnie bólu, żalu, rozczarowania i niepewności, ja na codzień bywam zwyczajnie szczęśliwa.
Kiedy np wspólnie gotujemy obiad,dopieszczamy go i zapachy splątane ze śmiechem krążą po kuchni. Czy kiedy jemy śniadanie i planujemy, jak zorganizować cały dzień. Czy też kiedy jesteśmy na wspólnych zakupach i planujemy na jaki film wyskoczyć do kina, ostro dyskutując na tysiące różnych bzdurnych tematów. Czy nawet wtedy, kiedy wcinamy wspólnie popcorn w kinie, a mąż tuli mnie i kradnie całusa- ja czuje się szczęśliwa.
Dlatego trudno podjąć mi decyzję o ostatecznym zakończeniu związku, bo lubię się w tych szczęśliwych chwilach zapominać.
I wydaje mi się teraz, że przy podjęciu decyzji dużo zależy własnie od tego, czy byliśmy szczęśliwi w trakcie trwania związku przed zdradą i czy bywamy szczęśliwi u boku partnera po zdradzie.
Przed ta całą aferą nie mieliśmy większych problemów, my się nawet nie kłóciliśmy! Zresztą on też potwierdza,to, że byliśmy wyjątkowo zgodną parą.
Jednak teraz często jestem zdystansowana, mało zaangażowana w małżeństwo.
Przychodzą momenty kiedy wychodzi do wierzchu moja urażona duma i odromne poczucie krzywdy,jednak staram sie nie wypominać, bo dałam szanse.
Cytat
Z tego wynika,że ŻADNE małżeństwo nie ma jakichkolwiek szans, na przetrwanie...czyż nie takie jest Twoje zdanie...?
O rany...myślałam, ze to ironia, ale tak karkołomnej ścieżki myślowej dawno nie widziałem. To nawet nie są za daleko idące wnioski, tylko pytanie zupełnie obok;
,,Poczucie mięty" do kogoś innego w skrajnej postaci może oczywiście prowadzic do tego, że małżeństwo nie będzie miało jakichkolwiek szans na przetrwanie, ale to nie jest automat;
Natura człowieka jest jaka jest, instynkt jest silny, jak widać często nie do opanowania, a czy lub na ile zostanie wyzwolony i kiedy to już inna bajka.
Encyklopedia Britannica: cudzołóstwo wydaje się być czymś tak naturalnym i tak częstym, jak małżeństwo.
Jesli trafi się na odpowiednią osobę w odpowiednich okolicznościach i w odpowiednim stanie emocjonalnym, ciężko się cofnąć.
Wydaje mi się, że prawdopodobieństwo znacząco wzrasta u osób niestabilnych emocjonalnie, ogólnie wrażliwych, z pustką emocjonalną lub nadmiernie pewnych siebie, niedopuszczających takiej możliwości uważających sie za ludzi z zasadami (potem jest łyso i zostaje tylko hipokryzja);
Jak to się ma do kondycji małzeństwa? prawdopodobieństwo chyba 1/2. Czasami nijak.
Romans nie musi być skutkiem problemów w małżeństwie, a skutkiem słabości, nudy i rutyny, pustki emocjonalnej czy braku odczuwania dostatecznej wartości itd. Często jakiegoś stresu czy zmiany w życiu, jak zmiana pracy, przeprowadzka, narodziny dziecka, śmierć bliskiej osoby itd..
A jeśli nie skutkiem słabości to kondycją zwiazku np. brakiem zaangażowania emocjonalnego, chorych, nawet nieuświadomionych relacji; które przy złapaniu dystansu wyłażą.
Większość zdrad się nie wydaje. Kiedy się wydaje? przypadek, głupota, zbytnie zaangażowanie emocjonalne.
Anonimowo przyznaje się połowa facetów i prawie połowa kobiet w małżeństwach. Kobiety mają to do siebie, że nawet przed sobą samą się nie przyznają, więc pewnie po równo; czyli po 50%.
Czyli prawdopodobieństwo jest: na dwoje babka wróżyła.
Wyobraź sobie populację 100 małżeństw. Nie jest tak, że 50 facetów od tych 50 kobiet, którym coś sie przydażyło nie będzie miało nic za uszami. Około połowa będzie miała żyjąc w przekonaniu, że ich kobieta jest święta. I odwrotnie.
Teraz niech ktoś wyliczy prawdopodobieństwo trafienia świętego na świętą
A szansa na przetrwanie ?
Nie tylko z powody zdrady małżeństwa się rozpadają.
A w związku ze zdadą? Wszystko zależy, jakiego zdrada narobi spustoszenia, bo wcale nie musi. Ciężko uwierzyć, ale czasami działa jak dopalacz.
A dość ciekawe statystyki przetrwania małżeństw względem wieku, wykształcenia, województw, czasu trwania małzeństwa itd. są zestawione tu:
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/30236/rozwody...ika22.jpeg
Mono,
Cytat
Inni od dawna dobrze wiedzą gdzie sie najlepiej skutecznie sprawdzasz, a Ty to dopiero odkryłaś ?
Dla mnie to trudne przypadki, których nie czuję tak jak inni i poza jakąś oceną, czy zwróceniem na coś uwagi, może czasami cennej, czasami głupiej nie wchodzę głębiej, szczególnie w czyjeś emocje;
Problem jest z ludzmi którzy nie potrafią lub nawet nie próbują ocenic danej sytuacji i walą swoją emocjonalną mantrę na jedno kopyto, nie zastanawiając się co z tego będzie.
Często nie ma jeszcze obrazu sytuacji, a już ktoś wylewa niby to kubeł zimnej wody, który potem trzeba odkręcać a w głowie na długo zostaje i robi się problemem nr 1. Nie każdy potrzebuje zaszczepienia nienawiści, obrzydzenia i zrobienia z tej drugiej osoby diabła i wroga;
Żebyś zrozumiała, jak to wyglądało by w drugą stronę. Facet bije, pije i zdradza od paru lat, a ja kobiecie będę dawał siłę żeby pokornie to znosiła, bo będzie to dla niej najlepsze, ma się dać pokornie zatłuc to świętą zostanie i wszyscy będą ją podziwiać;
Myślisz, że nie potrafię?
Tak właśnie czasami odbieram Ciebie, Eda i podobnych...
Jest to na tyle poważne, że dawno chciałem Wam podziękować, że nie zjawiliście się w moim wątku, bo pojawiliście się później.
Wielką krzywdę byście mi zrobili, bo jesteście sugestywni i nieobliczalni.
Leczył bym się długo z wdrukowanych obrazów i przekonań; na żonę patrzył bym jak na ulicznicę, która jest potępiona na wieki.
O dotknięciu jej nie wspomnę. Zasiali byście obrzydzenie i nienawiść, również do tych co świat widzą inaczej.
Zniszczyli byście mi życie; które pewnie jest lepsze niż wasze.
Dotarło ?
B40,
Cytat
Ciekawe. Ty i Andzia, zweryfikujcie to.
Jesli ktoś jest dobrym człowiekiem i nie ma aktualnie zaburzeń emocjonalnych, to czego się obawiać?
To pewnie dziwne. Mam wątpliwości co do wielu rzeczy np. nie jestem w 100% pewien, czy do końca życia będziemy razem i nie martwię się tym, ale życie w jej ręce bym złożył. To dwie różne rzeczy.
Gdybym nie mógł, tylko żona mogła by podjąć decyzje za mnie po mojej myśli i zrobiła by to. Tego akurat jestem pewien.
Ed
Dziwię sie że uniosłeś sie po moim wpisie, tym bardziej,ze chwilę potem przyznałes Mono 100% racji, ze wykopanie zdradzacza jest jedynym właściwym wyjściem. Pamietam oczywiście, ze prubowałes kiedyś wybaczyć, czy podeszłeś do tego właściwie, czy nie, nie mam pojęcia, ale faktem jest, ze nic z tego nie wyszło. Pisłaem CI juz kiedyś, ze rozumiem Twoją postawę i będąc na Twoim miejscu, pewnie miałbym podobne poglądy, ale nie mozna wszystkiego odnosić do siebie.
Choć wiem, ze Tobie i Mono trudno w to uwierzyć, czasami można czuć sie szczęśliwym w związku z osobą, która zdradziła, choć na pewno nie jest to łatwe. Obiektywnie trzeba przyznać statystyka stoi za wami, i ww wiekszości przypadków jest tak jak piszecie Ty i Mono, to nie znaczy, ze w każdym i to trzeba wziąć pod uwagę.
Mono, widzę, ze dotknąć Cie mój wpis bo dwa razy sie do niego odniosłaś. Dla wyjasnienia. Nie chodziło mi o jakąś chorą przyjemność, tylko przyjemność jaką mozna czerpać, ze zrabnego we własnym mniemaniu ujęcia tematu. Tak jak ktos moze być zadowolony z tego że bardzo elokwentnie, używając wielu niezrozumiałych dla zwykłych smiertelników słow, przekazał swoją myśl, tak kto inny moze czerpać przyjemność z tego ze w sposób prosty, lub wręcz dosadny, ale nie mniej, a pewnie i bardziej sugestywny zrobił to samo. O taką przyjemność mi chodziło.
Pozdrawiam wszystkich.
Komentarz doklejony:
Przepraszm z literówki i czasem wręcz prostackie błędy, ale ortografia nie jest moją mocną stroną
Cytat
Zniszczyli byście mi życie; które pewnie jest lepsze niż wasze.
A ja się zastanawiam jaką pychę trzeba mieć w sobie , żeby drugiej osobie coś takiego napisać. Przykre i zastanawiające.
Komentarz doklejony:
BTW mnie Mono bardzo pomogła w pewnej sprawie. za co jej dziękuję. Dzięki jej mądrości nie straciłam przyjaciela.
Jest to na tyle poważne, że dawno chciałem Wam podziękować, że nie zjawiliście się w moim wątku, bo pojawiliście się później.
Wielką krzywdę byście mi zrobili, bo jesteście sugestywni i nieobliczalni.
Leczył bym się długo z wdrukowanych obrazów i przekonań; na żonę patrzył bym jak na ulicznicę, która jest potępiona na wieki.
O dotknięciu jej nie wspomnę. Zasiali byście obrzydzenie i nienawiść, również do tych co świat widzą inaczej.
Zniszczyli byście mi życie; które pewnie jest lepsze niż wasze.
Dotarło
Yorik, dotarło, dotarło i dotarło nawet więcej niż myślisz. Właśnie uświadomiłam sobie, że mądre jest założenie, żeby nie wtrącać się do spraw małżeńskich, bo mąż i żona i tak się pogodzą, a ten, który doradzał wychodzi na koniec na wroga numer jeden.
Ja też cieszę się, że nie miałam możliwości doradzania Tobie kilka lat temu, gdy Twoja żona waliła Cię w rogi. bo rzeczywiście, jeśli potem miałbyś płakać do końca życia z powodu straty kobiety, która Cię zdradza, to chyba bym sobie tego nie wybaczyła.
Ty dzięki Bogu przez te kilka lat PO potrafiłeś zdradę żony tak sobie wytłumaczyć, że dzisiaj, z tego co napisałeś, ja wnioskuję, że jej zdrada wpłynęła na wasze małżeństwo wręcz korzystnie- no cóż, nie będę tego komentowała, bo ludzie są różni i ich reakcje na te same sprawy też bywają różne. Człowiek jest wielką zagadką.
Ja nie mogłabym chodzić do łóżka z facetem, który mnie zdradził, bo mam bardzo bujną wyobraźnię i jestem na tyle przytomna na umyśle, że nie miałabym żadnych złudzeń, co do tego, jak "mój"facet zabawiał się w łóżku z inną (w moim przypadku wręcz z innymi, nawet nie wiem czy on mnie zdradzał, czy zdradzał jakieś inne ze mną), jak pakował łapy w jej krocze, jak całował ją, jak dyszał nad nią i jak szeptał jej czułe słówka i mnie w danym momencie miał głęboko w doopie, chociaż ja siedziałam w domu sama i czekałam z utęsknieniem np. na telefon od niego i wyobrażałam sobie, jak to będzie cudownie, gdy się z nim spotkam.
Ja nie potrafię postrzegać zdrady, jako pojęcia, jako słowa czy wyrazu, jako abstrakcyjne zjawisko, o którym można sobie podyskutować w wolnej chwili, lecz widzę zdradę, jako przede wszystkim cały zestaw określonych czynności, jakie mają miejsce, gdy spotyka się para kochanków. Bo w życiu nikt nie wmówi we mnie, że kochance "mój"facet robił w łóżku mniej przyjemności niż mnie- ja jestem głęboko przekonana o tym, że po to ktoś ma kochankę albo kochanka, żeby właśnie tym bocznym robić w łóżku znacznie lepiej dobrze niż nam.
Gdyby było inaczej, to instytucja boczniaków nie miałaby sensu. Bo np. czy nie jest tak, że jakas żona wiecznie jest zmęczona i kreuje się na oziębłą w łóżku, ale gdy trafia na boczniaka, który naprawdę ją pociąga, to nagle staje się wielce namiętną kochanką i potrafi robić bocznemu takie rzeczy, o jakich mąż nawet sobie nie może pomarzyć? A potem przyjąć taką osobę i dalej chodzić z nią do łóżka i robić dobrą minę do złej gry? W życiu.
Jednak tak jak powiedziałam ludzie bywają różni i to, co dla nie by łoby nie do przyjęcia, dla kogoś innego jest do zaakceptowania.
Yorik i powiem Ci jeszcze, że to nawet nie chodzi o to czy ktoś potrafi wybaczyć zdradę, czy nie- tu raczej chodzi o to, że ludzie mają różny stopień wrażliwości i po odkryciu zdrady można tak zablokować się psychicznie na daną osobę, że nie ma mowy o dalszym pożyciu z kimś, kto zdradził. Ja nawet próbowałam z tą osobą, ale zwyczajnie cofało mnie i za nic w świecie nie byłam w stanie się podniecić, poszły więc w ruch lubrykanty, używane potajemnie i zaczęło się najzwyczajniejsze w swiecie udawanie przyjemności, chociaż wcześniej seks z tym człowiekiem był, jak to się mówi, zaje...bisty. To co miałam zrobić z tym fantem? Miałam chodzić na terapię, żeby odblokować się na tego człowieka? A w imię czego ja miałabym to robić?
To ja miałabym męczyć się i ponosić trudy i mój świat miałby zaczynać się kończyć na jakimś chłopie, który żadnych blokad nie miał? Niech on męczy się i chodzi na terapię- ja niczego złego nie zrobiłam. To nie ja poniosłam stratę, tylko on, to dlaczego ja miałabym się poświęcać i holować haremowego, który zasługuje na taka samą, jak on?Ja nagrodą dla żadnego łajdusa nie będę- niech tacy ustawiają się na plecach innych kobiet, bo mnie stać na porządnego człowieka i nie boję się nawet tego, że może zostanę sama do końca życia. Bez względu na to, jak potoczą się dalsze moje sprawy osobiste, to ja byle kogo trzymać przy sobie nie będę, nawet gdyby ta osoba stawała na głowie i nie wiadomo, jakie bujdy by mi opowiadała.
Ale ok. powiedzmy, że ja odpuszczę sobie komentowanie wątków, w których mowa jest o jednej tylko zdradzie męża albo żony, bo to nie jest tak, żebym ja miała z tym jakiś problem- mogę nie pisać i na pewno przez to nie umrę. Przeczytam coś i zweryfikuję czy sprawa jest dla mnie, czy nie- a zresztą, ja i tak wolę babrać się w zaburzeniach, bo z wielu względów znam się na tych sprawach znacznie lepiej i wiem, jak i co nalezy komuś napisać.
Lagos, rozumiem. Nie ma sprawy.
ja powiem jeszcze więcej. Można dać szansę i być szczęśliwym ze zdrajcą, z którym było się do gruntu nieszczęśliwym przed zdradą
Zdrada to wstrząs, katastrofa, trzęsienie ziemi, zachwianie całym naszym światem i systemem wartości. Ale w niektórych związkach wstrząs konieczny, pobudzający do działania. Pokazujący w sposób najbardziej drastyczny z możliwych, do czego może doprowadzić WZAJEMNE lekceważenie potrzeb, emocji, nie widzenie siebie nawzajem.
Niektórzy z nas mieli takie okresy dłuższe (ja :-(), inni krótsze ("byliśmy raczej dobrym małżeństwem, miewaliśmy dobre i złe dni", niektórzy nie mieli ich w ogóle (przynajmniej w ich ocenie). W związkach, które trwały jedynie siłą rozpędu, z przyzwyczajenia, w wieloletniej fazie rozpadu, zrozumienie zdrady jest chyba łatwiejsze, bo sama zdrada taka jakby usprawiedliwiona. O ile tak to można w ogóle nazwać.
Pytanie oczywiście powstaje, to co tu ratować (bo o miłość się nie prosi i nie błaga, no nie Ed)? coś, czego od dawna nie było, nie funkcjonowało, było jakąś wydmuszką? Ale okazuje się, że czasami po obydwu stronach ocaleją jeszcze jakieś dobre emocje, dla których warto podjąć tę ostatnią, ostatniuteńką próbę. Która się powiedzie, albo nie, ale nie będziemy tego wiedzieli, jeśli nie spróbujemy. I nie ma tu nic do rzeczy strach przed samotnością, samodzielnością. Ja prawie przez całe moje małżeńskie życie byłam samotna i sama oraz dzielna i samodzielna. A teraz dałam szansę sobie i nam właśnie na zmianę tego stanu rzeczy.
Na dzień dzisiejszy myślę, że się udało i warto było. Choć nic nie jest na zawsze Warto było zrobić wszystko, żeby móc dzisiaj powiedzieć tej drugiej osobie i usłyszeć od niej WIDZĘ CIĘ.
Ja na forum cenię sobie komentarze userów, którzy zdają sobie sprawę z chwiejności emocjonalnej osób, do których piszą i nie są jednotorowi. Ed i Mono do nich nie należą, ze względów jak wyżej. Chociaż nie wątpię, że wielu potrafili pomóc i mają swoich wielbicieli, zależy co komu potrzeba. W życiu nie ma jednoznacznych rozwiązań i odpowiedzi, które można narzucić, przeforsować prawie na siłę i już, załatwione. To jest życie innych ludzi, za każdym razem inne wspomnienia, inne dobre i złe rzeczy, które ludzi łączyły lub dzieliły. Każdy musi przejść swoją drogę, nawet gdyby miała zakończyć się porażką, którą wszyscy wróżyli. Ale to prywatna porażka i każdy ma do niej prawo.
I też się cieszę, że Eda i Mono nie było, gdy ja zaczęłam tu bywać, bo z moimi emocjami mogło by być różnie. Gdybyś Ty Mono, babo z jajami , opisała mi dosadnie i sugestywnie, tak po swojemu co mój mąż wyczyniał z kochanką i jak smakowały te lody , bym się raczej nie podniosła. A z perspektywy czasu - byłaby szkoda.
Na forum szczególnie cenne są rady tych, którzy potrafią się oderwać od swoich doświadczeń, nie bazują jedynie na tym, co sami przeżyli w związku ze zdradą swojego partnera, ale mają jakąś szerszą perspektywę, głębsza mądrość życiową i widza odmienność ludzi i sytuacji. Fajnie, że i takich tu nie brakuje. To dla nich jeszcze tu wchodzę, pomimo, że jakoś się już uładziłam. Dzięki.
Ed, z ciekawością zaglądam do Twoich wpisów i czekam z wypiekami na twarzy na ten moment, kiedy poradzisz komuś, żeby dał szansę, został, spróbował. Zaplanowałam, że tego dnia się chyba upiję Na razie czytam i widzę za każdym razem krew, spływająca Ci z kącików ust
Ed z ociekającą krwią z kącików ust- Meg, opanuj się, bo naprawdę można pomyśleć, że to Tobie leci krew z ust, a nie Edowi czy mnie.
Ty cieszysz się z tego, że ja nie doradzałam Ci wcześniej, bo nabrałabyś obrzydzenia do swojego meża i dzisiaj na pewno byś z nim nie była, a z perspektywy czasu uważasz, że byłaby to wielka strata dla Ciebie. Ja Tobie się dziwię, bo cóż ma z tym wspólnego czas? Jakie znaczenie ma to, że Twojemu mężowi ciągnęła druta jakaś boczniaczka pięc lat temu, rok temu albo wczoraj? Liczy się przecież fakt, że w ogóle on pozwolił na cos takiego jakiejś babie i nieważne ile minęło lat, on przecież robił wszystkie te rzeczy z jakąś inną babą. Ty jednak wzięłas go sobie z powrotem i dziś Bogu dziękujesz za to, że to cudo zostało jednak z Tobą.
Ja dzisiaj tylko utwierdzam się w swoim zdaniu, że tak naprawdę mało jest ludzi takich, jak właśnie Ed albo ja, ze stać nas było na to, by podziękować komuś, kto zdradził za dalszą współpracę. Na to, by tak własnie postąpić trzeba mieć jaja i właściwy instynkt samozachowawczy oraz zdrowe podejście do samej siebie czy do samego siebie.
A ja się pytam- w imię czego właściwie, ja miałabym chcieć być w związku, w którym ktoś nie kocha mnie, nie szanuje, okłamuje i w związku z tym zdradza mnie? Skoro ja nie robię takich rzeczy i w życiu nie robiłam, to dlaczego miałabym brać sobie jakiegoś zbuka? A cóż to jest? Miałabym uznać, że nie stać mnie na faceta, który naprawdę będzie mnie kochał, poważał i dla którego ja będę najważniejsza? To tak jakbym przykleiła sobie etykietkę, na której napisane byłoby "baba gorszego gatunku" i w związku z tym, ja miałabym uznac siebie za kogoś gorszego, a skoro tak, to nic dziwnego, że ktoś może mnie zdradzać?
No coś podobnego?
Ja rozumiem, ze mozna mieć słabsze momenty w życiu i czuć się zdołowanym, do tego stopnia, że przyznaje się pierwszeństwo nawet bocznemu albo bocznej, ale przeciez słabsze momenty przechodzą człowiekowi, bo dzieje się mnóstwo takich spraw w życiu, które natychmiast nas dowartościowują (sukcesy zawodowe) i bez przesady- człowiek wraca do równowagi i znowu zaczyna zadawać sobie pytanie "dlaczego ja mam godzić sie na mniej niż dostają inne kobiety, które w tym czasie żyją z fajnymi mężczyznami?". Ja nie zgadzam się na zaprzaństwo w moim życiu i logiczne jest też to, że skoro mam takie a nie inne poglądy, to będę je szerzyła wśród znajomych albo na naszym portalu.
Uderz w stół, a nożyce same się odezwą- ja uważam, że te osoby, które dzisiaj aż tak bardzo uczulone są na mnie i na Eda, tak naprawdę wcale nie mają poczucia, że dokonały dobrego wyboru. Wy boicie się, że w każdej chwili i w najmniej oczekiwanym momencie znowu staniecie oko w oko ze zdradą, żyjecie na tykającej bombie i nie jesteście pewni dnia ani godziny.
Boli was to, że są ludzie, którzy potrafią podziękować za ochłapy, bo są zbyt dumni na to, by je przyjąć i jeszcze cieszyć się z tego.
Cytat
Meg5 dlatego pisałam też o byciu szczęśliwym po zdradzie.I faktycznie, masz racje. Nie zwróciłam na to wcześniej uwagi, ale zdrada w związku w którym ludzie są nieszczęśliwi rzeczywiście może (paradoksalnie rzecz biorąc) pomóc.I dać szanse na wyjście z letargu (trwania w jakimś marazmie w którym obie strony szczęśliwe nie są) i zbudowanie dobrego partnerskiego związku.Takiego w którym ludzie wspierają się na zdrowych zasadach. Chociaż myślę, że takie sytuacje są duużo trudniejsze. Mam wrażenie, że w takich momentach trzeba związek zbudować na nowo, od podstaw. Dopiero się w sobie zakochać.
Jednak zdarzają się też przecież związki zbudowane na współuzależnieniu, czy tez neurotycznym uwikłaniu (tudzież jakieś inne chore pakty). I wydaje mi się, że w takich sytuacjach zdrada jest najmniejszym problem tego związku.
I chyba wpierw musi nastąpić wyrwanie osób z otępienia i koszmaru w jakim tkwią. Później przepracowanie problemu (np współuzależnienia), a dopiero w dalszej kolejności zajęcie się tematem zdrady.
p.s. Alohaman pożegnał się kilka stron temu. Nieźle zdziwi się, kiedy zjawi się tutaj za jakiś czas, że wątek tak rozkwitł
Cytat
Cytat
A gdybys byla w stanie?...
To co napisze nie jest złosliwe. Jesli juz tworzysz swoj wizerunek, bądz w nim konsekwentna, a nie rujnuj go w tym samym poscie, bo tworzy to wrazenie, ze Twoja postawa nie jest wynikiem przemyslanych decyzji, a jedynie emocji. Jest dostosowaniem do zaistnialej sytuacji, a nie wyborem. Mnie to osobiscie nie przeszkadza, ale skoro kreujesz sie na radykalistke, ktora ma na tyle sily, by nie robic tego, czy tamtego to...warto przeczytac zanim sie kliknie. Chyba, ze to jednak te emocje...ach te kobiety
Komentarz doklejony:
To z adminem to jakos przypadkiem, ale z telefonu pisze...
mnie nic nie boli. Jeśli już, to fakt, że niektórym ludziom tak trudno zaakceptować odmienność innych ludzi, inny punkt widzenia. I nie pisz do nikogo o ochłapach, wszyscy wiemy, że jesteś mocna w słowach. Każdy ma prawo zdecydować, co dla niego jest ochłapem, a co nie i co z tym ewentualnym ochłapem zrobić. Powtarzam, każdy. I nie Ty jesteś od oceny tej okoliczności. Ty tego nie widzisz i Twój post jest tego najlepszym przykładem. Twój punkt widzenia jest jedyny słuszny, wskazana droga- jedyna właściwa, a Ty jednoznaczna moralnie, silna i, rzec by można, w podejmowanych wyborach do bólu świadoma, nieomylna i kryształowo czysta. Reszta - słaby, niezdecydowany i dwuznaczny moralnie motłoch. Tak ja to odbieram. Aczkolwiek, możliwe że się mylę:-)
Weszłam przed chwilą na forum, bo chciałam przyznać, że nie do końca jest tak jak napisałam, bo rzeczywiście o związkach zaburzonych wiesz wiele i możesz pomóc. Jesteś wtedy cennym doradcą. Ale Ty nie szanujesz ludzi, ich prywatności. Fakt, że sami z niej dobrowolnie poniekąd zrezygnowali, wchodząc na to forum, nie usprawiedliwia tak jednoznacznych i czasami obraźliwych wpisów z Twojej strony. Odnoszę wrażenie, że pomimo deklarowanej chęci niesienia pomocy, tak naprawdę funkcjonujesz tu sama dla siebie, dla potwierdzenia swojej wartości. Cała reszta jest przy okazji. Ale każdy ma inny sposób na siebie.
Kurczę, dawno się tak nie zdenerwowałam i to przy niedzieli :-)
A że się Wam dostaje z Edem przy okazji tego wątku, to też chyba jakiś znak. Motłoch się odezwał.
Amor,
zgadzam się w całej rozciągłości:-)
zdarzają się takie magiczne wątki, w których odchodzimy od tematu, za to dyskusje na tematy zasadnicze i kardynalne rozpalają się do czerwoności. Aloha rzeczywiście może się zdziwić, ale za to jak skorzysta! Całe spektrum tu będzie miał :-)
Miłej niedzieli wszystkim zyczę- sobie też tego życzę.
A do Lagosa- jaki sens ma gdybanie?
Cytat
Wielką krzywdę byście mi zrobili, bo jesteście sugestywni i nieobliczalni.
Yorik sugerowanie sugerowaniem, ale każdy z Nas jest dorosły i może sam wybrać co zrobi.Wpływ na nas wywiera tyle czynników, że podstawą jest to jak opisałeś "filtrowanie".
Nie kłóćmy się między sobą, tylko pokażmy że po zdradzie można szczęśliwie żyć. Wyboru co dalej, każdy z Nas dokonuje sam.
Nawet podjęte decyzje czasem można zmienić.
Ale mimo, ze probowalas w poprzek stanely Ci obrazy, obrazy, ktore z taka luboscia wciskasz innym Mono.
Komentarz doklejony:
W Twojej glowie - mialo byc
to wszystko przez tę zmianę czasu :-) mamy go dziś za dużo:-) i marnotrawimy troszkę.
Właśnie- to wszystko przez ten nadmiar czasu.
Jeśli kogoś uraziłam, a tak stało się na pewno, to przepraszam. Ja naprawdę chcę jedynie pomóc osobom, które znalazły się w czarnej doopie i robię to po swojemu, chociaż wiem, że na niektórych mogę działać, jak płachta na byka. Będę koncentrowała się od dzisiaj tylko na toksykach, bo się na tym znam i tak będzie dla wszystkich najlepiej.
A, że, często, emocjonalnie, a, że, często, kontrowersyjnie, ale, za to, jak prawdziwie!
Przyznam się, że, gdy czytam o czyimś problemie, szukam wzrokiem, czy odezwała się Mono. Gdy długo nie piszesz, czekam, bo wiem, że Twoja rada będzie bezcenna...
Co do życia ze zdradzaczem.
Trzeba mieć wiele siły, a może, właśnie, miłości, by wytrwać. Choćby, nie wiem jak, było cukierkowo, jedzenie z rączki, cudny seks, zrozumienie, porozumienie itd itp, to zawsze będzie 1:0. Dla zdradzacza.
To zdradzacz sobie użył, to zdradzacz się bawił, to nie zdradzacz doświadczył okrutnej prawdy! I cierpienia. I, co mi po tym, że teraz jest milusi. To ja jestem zraniona, to ja musiałam się wzniesć na wyżyny wybaczenia, a on, w zamian, jest taki cudowny!
Nie potrafiłabym zapomnieć! I, ciągle, bym wypominała! Niestety. :niemoc
Więc, chylę czoła, przed wszystkimi, którzy trwają w związkach ze zdradzaczami, mało tego, potrafią ze zdrady uczynić atut!
Ja się cieszę, że mam czystą kartę. Pełna nadziei i marzeń. Bez demonów przeszłości! Bez rozterek. Bez dylematów. Bez lęków. Fakt, że do takiego stanu, potrzebowałam czasu. Ale warto było przetrwać.
Tego uczucia nie doświadczą ci, po drugiej stronie. Pewnie, mają inne swoje małe szczęścia. I dobrze. Życzę Wam jednego: niepamięci.
Życzliwa wszystkim
:tak_trzymaj
ja jako ta z drugiej strony:-) mająca swoje małe szczęścia:-) dziękuję.
Właśnie za tę życzliwość wszystkim i zrozumienie, poszanowanie odmienności.
Czy to takie trudne? jak widać nie. I tylko o to mi chodziło.
Ja też, żeby nie było, czytam Mono i widzę jej zbawienny wpływ na wiele osób. Ale nie zgadzam się na brak tolerancji dla innych wartości, niż te, które wyznaje ona sama.
Mono, na pewno jesteś niezwykła :-)
Meg, absolutnie mnie, jak widać, nie rozumiesz. Ja bowiem nie tylko że toleruję poglądy innych osób, nawet te krańcowo odmienne od moich, lecz powiem nawet więcej- one mnie najzwyczajniej w świecie nic a nic nie obchodzą. Przejawia się to tym, że np. nigdy nikogo na siłę do niczego nie przekonuję, nigdy nie komentuję zdania innych userów, często nawet nie czytam tego, co ktoś inny napisał, a jeśli nawet, to tylko wtedy, gdy chcę kogos poprzeć, pochwalić- wiem, że nie brzmi to zbyt miło ale ja taka po prostu jestem.
A jeśli chodzi o autorów wątków, to ja skoro widzę, że ktoś jest oporny na moje sugestie, to przestaję( i to natychmiast) interesować sie danym wątkiem (wyjątkiem jest tylko castnow, bo na nia ukurat ja się uparłam, ponieważ było mi jej żal, jak chyba nikogo innego).
Poza tym jednym wyjątkiem, który ma miejsce dzisiaj nigdy też nie włączam się w żadne dyskusje, bo mnie to po prostu nudzi i irytuje, że zamiast zajmować się autorem wątku ludzie dyskutuja nie wiadomo o czym.
Ja w swoim widzeniu świata posunęłam się nawet do tego, że na mnie nie robi wrażenia nawet to, że ktoś, kto mnie zdradzał i mna pomiatał, być może inną nosi teraz na rękach. Ja patrzę tylko i wyłącznie na to, jak mnie traktowała taka osoba, a jak traktowane są inne kobiety przez tego człowieka dla mnie jest bez znaczenia.
Życzę każdemu, by udało się wypracować w sobie takie podejście do ludzi.
Meg, to nie jest kwestia wartości, bo wartości życiowe my obie pewnie mamy podobne- Ty źle się wyraziłaś- tu chodzi o poglądy na temat zdrady, a jeszcze dokładniej, na temat ludzi, którzy potrafią zrobić tego rodzaju świństwo drugiemu człowiekowi i to w zamian za jego dobre i ufne serce.
Avenious, nie wiem czy będę miała ochotę pisać, pewnie tak, ale raczej zajmę się tylko toksykami, jeśli w ogóle. Na pewno będę się logowała, bo jest kilka osób, które ja od dość długiego czasu wspieram, ale nie wiem czy będę pisała na ogólnym? To pewnie będzie zależało od tego czy będę miała ochotę i nastrój i w czy dana sprawa jakoś mnie zainteresuje- na ten moment troszkę mi się odechciało.
Pewnie, że znam swoją wartość, ale to nawet nie chodzi o to czy znam swoją wartość, czy nie- chodzi o poczucie sensu tego, co się robi i pod tym względem, mam chwilowy kryzys.
Ciekawa jestem, jak zareaguje Ed. A może będzie mądrzejszy ode mnie i w ogóle do niczego się nie odniesie?
Miłego wieczoru- wracam do rzeczywistości. Dobranoc.
.
1. wprowadzamy chaos i poboczne dyskusje w wątku Alohamana
2. od zawsze na tym forum toczy się "walka" miedzy dwoma frakcjami, tych ktorzy zostali i tych którzy odeszli, jakoś marne szanse widzę, że dojdzie kiedykolwiek do jakiegokolwiek kompromisu.
3. nikomu korona z głowy nie spadnie jak się kilka razy zastanowi nad tym co napisał i czy komuś to nie wyrządzi krzywdy, to co się sprawdziło u nas, niekoniecznie musi u kogoś innego.
4. jak sie będziemy wzajemnie szanować i swoje wypowiedzi, to ktoś kto tu wchodzi pierwszy raz i czyta chociażby ten wątek nie będzie musiał się zastanawiac czy znajdzie tu coś wartościowego
apologises - dodaj swoją historię
Cytat
BTW mnie Mono bardzo pomogła w pewnej sprawie. za co jej dziękuję. Dzięki jej mądrości nie straciłam przyjaciela.
Przykre i zastanawiające jest to, że emocjonalny dług wdzięczności, jakieś wzbudzone poczucie lojalności odbiera Ci Lisbet zdrowe, logiczne i szersze myślenie. W pewnym sensie to rozumiem, tak właśnie reagują ludzie, którymi rządzą tylko emocje Lisbet.
Czujesz się w obowiązku bronić Mono, to rób to z klasą, a nie wypowiadasz się na temat mojej pychy.
Wciskanie ludziom i potęgowanie złych, niepotrzebnych emocji, które szkodzą jest Ci obojętne ?.
Rozumiem, że cieszyła byś się, gdyby ktoś taki jak Mono wdrukował mi swoje demony, z którymi sam ma problem; właśnie w tym sensie zniszczyli by mi życie.
Z projekcjami ludzie mają nie mały problem, który nie pozwala im normalnie funkcjonować. Nie masz zielonego pojęcia, ile później złego taki blok wyrządza i jak ciężko się od niego uwolnić. Przykładem jest Mono.
Niestety czyjaś emocjonalna manipulacja może przenieść się również na nowych partnerów.
Potrafisz takim ludziom pomóc, próbowałaś? U Mono słychać jej ból, nie liczenie się z innymi i podkreślanie. ja, ja, ja,..;
A czemu podejrzewam, że mam lepsze życie? To Cię zabolało? Bo go nie tracę na walkę ze sztucznie podsycanymi demonami przeszłości. Znam je doskonale, więc widzę je u innych, ale się nie utożsamiam. Nie leczę się też z traumy zdrady pod płaszczykiem pomocy innym.
Też wpisujesz się w ten nurt popierający egoistycznych dyletantów i ludzi bez świadomości tego co czynią, bo rządzą nimi tylko emocje nad którymi nie panują?
To faktycznie dziwne, że od dawna się na to nie zgadzam, powinienem tańczyć razem z ich demonami i bawić się w najlepsze.
Mono,
Cytat
Nie Mono, chyba jednak niewiele.
Przyczepiłem się do Ciebie tylko dlatego, że jesteś świetnym przykładem. Nie mam wątpliwości, ze chcesz dobrze, ale zupełnie nie widzisz co i kiedy z Ciebie wyłazi;
Jesteś cenna i wyjątkowa w wielu aspektach. Zachwycam się Twoimi ponadprzeciętnymi umiejętnościami, jak pewnie wielu, jednak widzę, że nie masz nad nimi kontroli; Strasznie cenne jest to, że potrafisz obrócić się o 180 stopni i pochylić się nad czyimiś słabościami, to bardzo rzadkie u ludzi z bagażem konkretnych doświadczeń, choć widać, że Cię to boli;
Na czym polega Twój i Eda fenomen ? Potraficie wejść w kogoś jak mało kto. To proste. Na utożsamianiu się z innymi, na sprecyzowaniu komuś tego co czuje, lepiej niż ona sam by to zrobił; wzbudzasz tym zaufanie i poczucie jedności, co przynosi ulgę w cierpieniu, chociażby dlatego, ze niweluje samotność. Można powiedzieć, że żarliwie dajecie komuś siebie, to bardzo cenne.
Robicie to jednak zupełnie bezrefleksyjnie, nie zdając sobie sprawy, że wchodzicie w zupełnie kogoś innego, nie wszystko co chcecie przekazać jest bezpieczne. To oczywiste, że odruchowo najbardziej sugestywnie przekazujecie to co was boli i najbardziej w was siedzi, z czym się jeszcze nie uporaliście i nie wiadomo czy uporacie bo to wzmacniacie, nie macie chyba o tym pojęcia, tak jak i o tym, jakie to może przynieść skutki; Nie widzicie problemu.
Bezrefleksyjnie wchodzicie w czyjąś skórę, w czyjeś życie na bazie silnych, ale tylko kilku wspólnych odczuć. Jako prawdy objawione, podajecie wtedy na tacy gotowe rozwiązania nie mając obrazu całości, którego nigdy nie będziecie mieli;
Przeżywając w tym powtórnie siebie, zapominacie, że narzucacie komuś sposób przeżywania swojej traumy; że to zupełnie nie jest wasze życie; że ktoś jest chwilowo emocjonalnie zagubiony i chwyta się wszystkiego, często bezkrytycznie, bo nie jest do filtrowania jeszcze zdolny;
Nie macie świadomości, że to co zasugerujecie wpływa na różne nieodwracalne decyzje, że zasiewacie coś czego plony będzie zbierał ktoś zupełnie inny od was; że będzie czegoś żałował, być może leczył się z tego długi czas.
Tak, łatwo zrzucać odpowiedzialność z siebie. Ktoś może mieć pretensję tylko do siebie, że dał się nabrać, prawda? Jest dorosły i inne pierdoły. Właśnie dlatego psycholodzy odradzają fora internetowe. Zamiast łagodzić wyrzucane swoje złe emocje, ktoś dostaje pakiet czyichś emocji, z którymi potem ciężko sobie poradzić;
Czemu stawiacie niekiedy bardzo szybko kogoś na nogi? Bo robicie to w najprostszy możliwy sposób, na zasadzie kontrastu, kosztem osoby, która wywołała traumę.
Można inaczej, ale nie macie o tym pojęcia, niestety. To jak żerowanie na najprostszych prymitywnych ludzkich instynktach, które łatwo wyzwolić, z którymi sami nie dajecie sobie rady;
Uporanie się z nimi potem zajmuje często lata nie zależnie czy ktoś pozostał w związku czy nie; Tzw. kubeł zimnej wody na głowę, też trzeba umieć wylewać i dobrze wiedzieć na kogo;
Cytat
To jest właśnie jeden z licznych przykładów Twojego problemu Mono. Sugestywnie fantazjujesz i w to wierzysz.
To jest to, czego się Ty boisz, to jest Twój problem.
Jak masz częście to trafisz na kogoś, kto czuje podobnie, ale to nie reguła.
Z jakichś powodów przywiązujesz do tego wagę. Współczuje. Do głowy Ci nie przyjdzie, że ktoś zupełnie może nie mieć z tym problemu, bo inaczej widzi świat.
Może warto by najpierw zapytać, zanim zastosuje się prawdę objawiona?
Według Ciebie gorzej, bo tego nie jesteś w stanie zrozumieć, wiesz tylko, co w danej chwili czujesz. Zastanów się, czy po tym co Cię spotkało będziesz w stanie nie żyć na tykającej bombie z kimś innym?;
Czy to, ze będziesz miała o kimś mniej danych a głównie wyobrażenie załatwi sprawę, czy nie do końca?
Powiem za siebie, niczego takiego się nie boję, nie żyję na tykającej bombie, żyję tym co przynosi każdy następny dzień i nie tracę czasu na gdybanie, co będzie gdyby. Z pokorą przyjmę co przyniesie życie, będzie problem, wtedy go rozwiążę tak jak będę uważał za stosowne na daną chwilę.
Wszyscy żyjemy na tykającej bombie, bo życie zawsze kończy się śmiercią. Z tym też masz problem?
Lagos Twierdzi, że to wrażenie, a ja jestem pewien, że Twoja postawa, tak jak i u Eda wynika z wcześniej podjętej nieudanej próby i bezradności. To nie był świadomy wybór, tylko dostosowanie się do destrukcyjnych emocji, samoistnie wytworzonych i wzmocnionych, bo masz taką konstrukcję psychiczną lub wdrukowanych przez kogoś.
Obrazy, które wytworzyłaś w swojej głowie i nie potrafiłaś nad nimi zapanować niszczą Cię do dzisiaj. Wydobywają się z Ciebie przy byle okazji, co przynosi jakąś chwilową ulgę. Nie potrafisz nad tym zapanować. Ma to swoje różne konsekwencje.
To jest jedyny problem, który rzutuje na wiele. Olewasz zdanie innych, chowając się za jakimiś dziwnymi przekonaniami bez argumentów, pozbawiasz się szansy na zmianę tego. Czyżby było tak źle, że się w tym lubujesz ?
Mam nadzieję, że te obrazy nie rzutują na relacje i współżycie z kimś innym. Sprawdziłaś, bo obawiam się najgorszego ?
Zastanów się, czy wdrukowywanie złych emocji i obrazów tzw. toksykom czy przypadkom beznadziejnym jest jedyną szansą wyrwania ich z tego ? Ja nie wiem, możliwe.
Możliwe, że może się w ostatecznym rozrachunku opłaca? Lepiej mieć potencjalnie silny uraz niż dać się wykończyć;
Tak wyszło. Lekarzu lecz się sam.
Mono, wiedz, że specjalnie przejaskrawiłem i zobrazowałem problem, żeby w końcu do Ciebie jakoś dotrzeć, bo opinie innych zupełnie Cię nie interesują, bo Twój świat jest dla Ciebie wygodny.
Jeśli Cię ruszyło, to dobrze, ale przynajmniej tym razem pohamuj emocje. Ty robisz dokładnie tak samo. Wstrząsasz ludźmi, żeby wyszli ze swoich schematów i zaczęli choć trochę myśleć.
Jakiekolwiek Twoje wycofanie się, czy stracenie zapału, to ogromna szkoda i potwierdzenie, że sobie nie radzisz. Zaryzykowałem a to najgorszy efekt jaki mógłbym uzyskać.
Wiem, że mogę się mylić, przesadzać, nie musisz niczego prostować czy wyjaśniać.
Zrób z tym co zechcesz, tylko nie uciekaj, bo będziesz tchórzem, a nie jednym z najlepszych ekspertów od ludzkiej natury, jakiego znałem.
Chciałbym doczekać chwili, gdy efekt przeniesienia i jego skutki zaczniesz widzieć u innych; u Ciebie to już czas, żeby zaczął słabnąć, być może z jakąś pozorną stratą dla innych, ale korzyścią dla Ciebie;
Trzymaj się. Kiedyś może docenisz? I nie muszę chyba mówić, że można lubić osoby, które nawet bardzo podnoszą ciśnienie. Wystarczy mieć świadomość, że chcą dobrze, bo są dobrymi ludźmi, a Ciebie to akurat chyba wszyscy lubią. To mnie tutaj nienawidzą
Czy zabolało, że masz lepsze życie A dlaczego miało? Mam życie jakie mam, czy ono jest lepsze czy gorsze ja nie wiem. Jest moje.
Z całym szacunkiem Yorik ale nie jesteś dla mnie żadnym autorytetem ale dziękuję, ze poświęciłeś mi swój cenny czas.
a może by tak przenieść te uwagi, dywagacje personalne gdzieś ..np do garażu ?
Biedny Alohaman już pewnie obawia się czy ma prawo zabierać głos w swoim wątku...
Fajnie, że dajecie sobie po pysku.
To trochę oczyszcza atmosferę, ale może nie tak publicznie...:cacy
Zawsze to wymiana poglądów w szerokim temacie zdrada. Poziom dyskusji, dobieranie argumentów tak przy okazji weryfikuje osobowości ich poglądy tolerancyjność lub jej zupełny brak.
Czasem warto żeby zawrzało w końcu to forum.
Tak swoją drogą jest/była tu na portalu świetna ankieta.
O dawaniu szansy po zdradzie i powodach, które o tym decydowały. Bardzo ciekawa lektura. Co prawda uczono mnie na statystyce, że to strasznie koślawe narzędzie, bo jak idzie policjant z psem to wg tej nauki mają po 3 nogi. Ale pomińmy tą niedoskonałość.
Wracając do ankiety, może fajnie, że źródłowo pochodzi stąd.
Mniej niż 30% deklarowało, że zostało w związkach ze względu na miłość i tyleż samo nie znalazło powodu odchodząc. Obie grupy się równoważą.
A to co dalej jest zastanawiające. Niesprawiedliwym byłoby uznanie pozostałych powodów za konformizm choć pewnie są jemu bardzo bliskie (zobowiązania finansowe, status społeczny, dzieci, przyzwyczajenie i obawa) pozostawię bez komentarza to sucha analiza, ale skoro tak fajnie pozostawać w związkach i jej odbudowywać (sic!) to chyba ze szczytniejszych powodów niż konformizm a może hedonizm (sam nie wiem).
Idąc dalej. Inna ankieta. 40 % osób deklaruje że korzysta z porad tego forum i wykorzystuje je w życiu a tylko 4% uznało że są chybione. (ta ankieta dla wiedzy była mniej frekwencyjna niż poprzednia)
Co do dyskusji. Ed zawsze podkreślał, że jest znów szczęśliwym człowiekiem i w moim przekonaniu brzmi wiarygodnie, (nie sądzę żeby leczył jakieś kompleksy) ma zasady i że w taki sposób się wypowiada to tylko i wyłącznie jego sprawa, tak rozumie świat takie zasady są mu najbliższe, czy pomija podmiot (przepraszam za wyrażenie) swoich wpisów. Otóż nie. Jako przykład proszę zerknąć ot choćby do wątku RUDAA włożył tam kawał zaangażowania dziś ta użytkowniczka już pod innym nickiem chyba jest mu wdzięczna (a może to moje odczucie). Mono to kawal dobrego specjalisty w swojej dziedzinie i mam wrażenie, że nawet jak się w którymś miejscu rozpędza, to doskonale czuje kiedy należy wygładzić swoje poglądy, pisze raczej w określonych tematach i dobrze bo ma na ich temat coś do powiedzenia.
Może to nie konstater, ale w życiu jest tak że ma nic na pewno. Zdrada nie do końca zależy od człowieka, ale od okoliczności w jakich się znajduje, sam fakt jej zaistnienia jest ze wszech miar złożonym zjawiskiem, istota polega na tym co się z nią robi dalej. Każda zabawa w podwójne zycie nie jest nigdy pomyłką i chyba zbyt często zdaje mi się słyszeć że ci, którzy dali szansę chcą zrobić wszystko aby w ich świadomości ten wybór miał miano zwykłej pomyłki bo bez tej bazy nie potrafią iść dalej.
A na koniec.
Nie bardzo widzę sens spierania się czy warto, czy nie warto.
Wtedy kiedy warto znów jest ten haj, kiedy nie warto to samo uczucie. Czas pokazuje i weryfikuje wszystko. Pamiętajcie wszyscy ze to forum istnieje ok 5 lat a niestety, czytaliśmy to wszyscy o powtórkach po 6 i 8 latach (te pamiętam) oraz o kolejnych nieudanych związkach(było tego sporo Sic!)
Życie to nie dobry lub zły los, to ludzie obok nas, życzliwi lub wyrządzający krzywdę.
Cytat
A to co dalej jest zastanawiające. Niesprawiedliwym byłoby uznanie pozostałych powodów za konformizm choć pewnie są jemu bardzo bliskie (zobowiązania finansowe, status społeczny, dzieci, przyzwyczajenie i obawa) pozostawię bez komentarza to sucha analiza, ale skoro tak fajnie pozostawać w związkach i jej odbudowywać (sic!) to chyba ze szczytniejszych powodów niż konformizm a może hedonizm (sam nie wiem).
Wyniki ankiety, o której wyżej mówi tez:
-dla dzieci zostaje 21% głosów i raczej do hedonistycznych to nie należy
-status materialny to powód na pozostanie zaledwie 3%
-ze względu na kredyty i inne zobowiązania zostaje 6%
-ze strachu przed nowym to motywacja dla 14%
-bo miłość...to 27%
-reszta nie znalazła powodu i odeszła 29%
Cytat
Otóż to...Jakże często słyszymy pytanie od świeżo pojawiających się tu "czy warto?" A prawda stara jak świat, czas pokaże...
Cytat
Jeśli ktoś Cię zranił i nie zrozumiał swojego błędu, nie widzi zła jakie wyrządził, to co Ty chcesz mu wybaczać ??? Chcesz wybaczyć wyrządzoną przez niego krzywdę, jeśli on nigdy tego wybaczenia nie potrzebował i o nie nie prosił ???
Przecież prośba o wybaczenie i idące za tym starania naprawy/odpokutowania wyrządzonego zła muszą wyjść od zdradzającego. W przeciwnym razie jakiekolwiek odpuszczenie (i dalsze wspólne życie )nie ma najmniejszego sensu.
Cytat
Osoba, która zdradziła i ma świadomość zła jakie wyrządziła (i żałuje popełnionego błędu) też cierpi. Taka osoba czuje się podle, czuje wstyd (czasem paraliżujący), czuje wyrzuty sumienia. Nosi w sobie ogromne poczucie winy,niepewność, smutek, jak i świadomość utraty czegoś cennego.
To przecież nie jest tak, że tylko zdradzane osoby cierpią. Ból czują także zdradzający.Pisze oczywiście o normalnych związkach i sytuacji w której zdrajca ma świadomość błędu który popełnił.
Cytat
A niby czemu, akurat te grupy się równoważą?
Czyli co? jedyny powód dla którego warto zostać, to miłość ?
Bardzo dyskusyjne, oj bardzo..;
Cytat
Dla dzieci 21 (no chyba z miłości do dzieci), bo miłość 27, czyli 48% powiedzmy zostało z tych niby to szczytnych celów.
Za diabła nie równoważy się to z tym szczytnym celem dla którego należało odejść- 29%
Czy pozostanie z konformistycznych pobudek jest mniej wartościowe niż z powodu ulotnych uczuć? I jedno i drugie są to korzyści. Jedne bardziej wymierne inne mniej.
A odejście to też korzyść, wszystko zależy od wyliczeń tzn. bilansu zysków i strat. I żadna górnolotna filozofia nie jest do tego potrzebna.
Lisbet,
Cytat
Ano faktycznie, Lisbet jesteś, ale zaraz, czy Ty w ogóle umiesz pływać? Chyba w wannie
Cytat
No nie wiedziałem i bardzo przepraszam.
Pragnę jednak zwrócić uwagę, że to nie ja zacząłem się zastanawiac, co jest przykre i zastanawiające.
Przedstaw proszę od razu może w ogłoszeniach listę swoich autorytetów, żeby wiadomo było, kto może poświęcać Ci swój czas, bo jest cenny i go trochę szkoda. Poza tym plebs nie będzie Ci wtedy przeszkadzał
Zawsze miałem takie przekonanie że forum to panel dyskusyjny.
BTW dobrego smaku. Ten dialog wyżej, oczywiście nie ze mną ...
Miłego mimo wszystko dnia, nocą.
Cytat
No ktoś tam wie,
Teza tezą, (a jaka właściwie była?), ale dobór grup, tak żeby pasował do subiektywnych oczekiwań, to już rażąco zbyt daleko posunięta subiektywność, czyli manipulacja lub grube fałszerstwo, większe niż w zastosowaniu zbyt małej mocy testu i łatwe do wykrycia;
Znacznie prościej jest nie powoływać się na coś, co ewidentnie do czegoś nie pasuje niż naciągać, czyli manipulować, znaczy się
Cytat
BTW dobrego smaku. ten dialog wyżej, nie ze mną ...
To nawet może być śmieszne.
A poza tym ankieta jest super-extra!
Piotr73, może jakiś komentarz, skoro wkleiłeś, to pewnie rozumiesz, ja nie?
Bo ani duma, ani pokora nie ma nic wspólnego z tym czy ktoś ma rację, czyli słuszność, bo to są synonimy;
Duma- poczucie własnej godności i wartości;
Pokora- uznanie własnej ograniczoności i ułomności;
Miłego
Czasem trzeba dać ludziom dojść samym do sedna sprawy.
Gdy idę ulicą i patrzę na ludzi już wiem, że wszyscy mają problemy. Wśród nich mijam dziesiątki zdradzanych i zdradzających. Każdy mógłby napisać swoją historię i płakać do końca świata nad swoim losem. Jeśli dasz jej szansę, zrób to tylko raz. Detektywi zwykle kilka miesięcy po zakończeniu sprawy sprawdzają zdrajcę jeszcze raz, bezpłatnie. Jeśli coś znajdą-zakończ to.
Ja dałam szansę, ale to nie jest to samo. I nigdy nie będzie. Przechodzę przez kolejne fazy, raz lepsze, raz gorsze. Męczy mnie to, że wśród znajomych i rodziny uchodzimy za świetną parę, podobnie jak Wy. Czasem myślę, patrząc na teściową:" Kobieto, gdybyś wiedziała!"Takie życie...
Nawet jeśli, to nie do końca, bo Duma jest bardziej zgubna, bo może być tworzona odruchowo czyimś kosztem. Tym większa im większy kontrast napędzany niskim poczuciem własnej wartości.
Dlaczego? bo poczucie własnej wartości jest względne i musi mieć jakieś odniesienia. Wszystko zależy od ich wyboru.
Cytat
Ciekawe. Ty i Andzia, zweryfikujcie to.
Jesli ktoś jest dobrym człowiekiem i nie ma aktualnie zaburzeń emocjonalnych, to czego się obawiać?
Nie wiem (nie mam pewności) co dokładnie Andzia miała na myśli u mnie potraktujcie to jako przenośnię.
Nie złożył bym życia. Już nikomu kto zaklinał by się na wszystkie świętości. Nie ważne czy w tym czy innym związku. To po prostu moje piętno zdrady. Nie chodzi o to czy ufam czy nie po prostu. Mój świat już nie jest taki jak był. Czy gorszy nie po prostu inny. Mam świadomość że każdy może zawieść (nawet sam siebie mogłem zawieść bo plany miałem inne).
Nie żyję czekając węsząc czy "coś w trawie nie piszczy". Po prostu żyję staram się nie krzywdzić innych. Dla siebie dla rodziny i... również dla żony. Dziwne .
Dla mnie zdrada była jedynie tym co odsłoniło jej słabość w obliczu problemów. Wiem na co uważać i niestety ale wiem że nic nie jest pewne na całe życie.
Czy będzie to ten czy nowy związek trzeba go pielęgnować nie tylko walizka z "sianem" do domu i będzie OK. Nie będzie. Czasami trzeba pozwolić sobie na szaleństwo tzw. spontan. Nie w wykonaniu naszych połówek. Ale jak nie raz powtarzasz Yoriku nic nie jest nam dane na całe życie. Bo nie jest.
Odnośnie Meg i Amor. U mnie jest podobnie drobne radości. Ona gotuje ja sprzątam chałupę. Żartujemy śmiejemy się z niczego. Czasami wspólne zakupy i... sposób jak na mnie patrzy (a ja ukrywam że nie widzę). Jak wtedy gdy nie było dzieci, problemów.
Dziwne ale może prawie musiała coś stracić aby zrozumieć.
Odnośnie Mono, moja droga ja naprawdę lubię Ciebie czytać. Świat nie jest czarno biały. Nasze forum również. Jest tu miejsce dla wszystkich. I szczerze, nie wiem jak to nazwać ale uwagi skierowane do Ciebie Mono w dużej mierze uważam za zbyt surowe. Bo niestety ale są przypadki gdy nasza wizja życia PO nie ma żadnego sensu. Wymienię z rękawa - catsnow, Ruda, chociażby nasz nowy kolega apologises.
I tu uwaga do wszystkich nikt z nas nie ma prawa bawić się w cenzora kto ma prawo pisać a kto nie. Sposób wyrażenia swojej opinii to odrębny temat. I jak napisała Hurricane czasami warto się zastanowić nim kliknie się okna "wstaw".
Ostatnio pojawiło się kilka historii w stylu "zdrada emocjonalna" i wasze opinie Twoja i Eda bardzo trafne. Wasze na podstawie Waszego sposobu postrzegania, moja na podstawie doświadczenia w tropieniu upadłych połówek. I właśnie w takich sprawach trzeźwym spojrzeniu na świat czasami nawet nazbyt krytycznym - BEZCENNE. Ostatni przykład sprawa Emi.
Podsumowując zawszę będę twierdził:
- forum to miejsce wymiany poglądów,
- z każdej rady można wyciągnąć wnioski.
Zarówno od tych zdradzonych jak i zdradzaczy. Kogoś uwagi tych drugich mogą nie interesować w moim przypadku pozwoliły wiele zrozumieć.
Komentarz doklejony:
Swoją drogą fajnie by było jak by Wiking rozwinął swoją myśl:
Cytat
Z zemsty to można sobie co najwyżej... Betrayed40 chyba trochę nie wie co mówi. Andzia 76, kiedy już wypluła to wszystko, to zapomniała , że to nie ona powinna być gotową na pracę nad sobą. Tak to już jest...
Jak widać pojęcie o rozumowaniu zdrajców ma duże (można się domyślić)
Może się dowiem czegoś nowego. Bo z pewności wypowiedzi wnioskuję że Twoja wiedza Wikingu jest hmm.. ogromna.
Cytat
O dawaniu szansy po zdradzie i powodach, które o tym decydowały. Bardzo ciekawa lektura. Co prawda uczono mnie na statystyce, że to strasznie koślawe narzędzie, bo jak idzie policjant z psem to wg tej nauki mają po 3 nogi. Ale pomińmy tą niedoskonałość.
Wracając do ankiety, może fajnie, że źródłowo pochodzi stąd.
Mniej niż 30% deklarowało, że zostało w związkach ze względu na miłość i tyleż samo nie znalazło powodu odchodząc. Obie grupy się równoważą.
A to co dalej jest zastanawiające. Niesprawiedliwym byłoby uznanie pozostałych powodów za konformizm choć pewnie są jemu bardzo bliskie (zobowiązania finansowe, status społeczny, dzieci, przyzwyczajenie i obawa) pozostawię bez komentarza to sucha analiza, ale skoro tak fajnie pozostawać w związkach i jej odbudowywać (sic!) to chyba ze szczytniejszych powodów niż konformizm a może hedonizm (sam nie wiem).
Idąc dalej. Inna ankieta. 40 % osób deklaruje że korzysta z porad tego forum i wykorzystuje je w życiu a tylko 4% uznało że są chybione. (ta ankieta dla wiedzy była mniej frekwencyjna niż poprzednia)
No dajcie spokój.Ankiety robione na portalu mogą posłużyć tylko do zabawy.To nie ma żadnej wartości.Z kilku powodów.
Pierwszy zbyt mała próba.Po drugie nie reprezentatywna.
Po trzecie w ankietach do zaznaczania opcji jest użyta kontrolka "option button".Sposób w jaki została zaimplementowana wyklucza zaznaczenie więcej niż jednej opcji.
Więc wyniki ankiety nie mogą być uznane za miarodajne.Konsekwencją tego jest ,że żadnych poprawnych wniosków wyciągnąć się na podstawie wyników tej ankiety , stosując rozumowanie pozbawione błędów semantycznych nie da.
Wnioski autora chybione. "Statystyka" użyta wyłącznie w celu podparcia prób dyskredytacji drugiej strony sporu argumentami pseudonaukowymi.
Autor robi to z pełną świadomością zresztą :
Cytat
Przedstaw proszę od razu może w ogłoszeniach listę swoich autorytetów, żeby wiadomo było, kto może poświęcać Ci swój czas, bo jest cenny i go trochę szkoda. Poza tym plebs nie będzie Ci wtedy przeszkadzał
Yorik takiego poziomu żenady to dawno nie widziałam ...popis "jaki jestem inteligentny i jak dowalę "
w imię tego że ktoś ma inne zdanie że jest lojalny nie ocenia innych na podstawie jednej wypowiedzi bo ośmielił się napisać że kogoś ceni ...kim jesteś żeby oceniać to jakim kto jest człowiekiem kto dał ci prawo dodatkowo obrażać i poniżać .
Po takich wypowiedziach w ogóle nie chce się tutaj być ...
Z założenia mamy zagadnienie przedstawione przez jedną stronę, czyli wyciąganie zbyt daleko idących wniosków jest po prostu nieuprawnione.
Tak samo nie mamy prawa decydować za inną osobę, czyli wychodzenie z inicjatywą "prowadzenia za rączkę" jest chyba nadużyciem. Co innego, gdy dana osoba podjęła decyzję i chce się w niej utwierdzić i jeszcze co innego gdy szuka dróg (i chce uniknąć raf) do celu który sama sobie postawiła.
Każda z tych sytuacji wymaga innego sposobu zwracania się do danej osoby, choćby po to by nie pchać jej dalej w bagno z którego szuka wyjścia.
To, że forumowicz A nadział się w życiu na q...rewnę rozkładającą się szeroko przy każdej okazji wcale nie oznacza, że każda kobieta której się w życiu droga pomyliła taką q...rewną jest.
A wracając do tematu; Autor wątku dał jasno do zrozumienia, że jest zainteresowany kontynuacją związku. I do tego należy dopasować słownictwo. Z własnego doświadczenia wiem, jak trudno pozbyć się zmór dobitnych, mocno pejoratywnych określeń które rzucałem w myślach zapoznając się z ich radosną twórczością. To jeden z balastów który zabiera się na tę "nową drogę życia", więc nie dokładajmy delikwentom tego bezrefleksyjnie. Wszak szukają tutaj pomocy.
Generalnie bez zmian i stwierdzam to z przykroscia, chociaz sa pozytywy z ktorych jestem dumny i lub zadowolony ale pojawily sie rowniez inne rzeczy.
Po pierwsze, moj zona teraz to niemal ideal pod kazdym wzgledem, wszystko jest niemal idealnie. Jesli idzie o seks i podejscie z jej strony to poprostu rewelacja cos o czym marzylem i pewnie duzo facetow marzy jest faktem. Czyli sielanka nie mal, bo ja niestety mam problemy i nie moge sie z nia kochac, znaczy moge ale wystraczy w trakcie jakas chwila kiedy pomysle o przeszlosci i nastepuje blokada i zaniemagam .
Udalo mi sie nawiazac super relacje z dziecmi z czego jestem bardzo szczesliwy i to jest bez cenne i traktuje to jak moja najlepsza i najwaszniejsza lokate na przyszlosc. Poswiecam i bardzo duzo czasu co daje mi ogromna satysfakcje.
Niestety watpliwosci i problemy ktore mialem wciaz mam, wciaz zastanawiam sie czy warto to ciagnac, dla dzieci napewno, ale nie wiem czy dla niej. Coraz bardziej mysle o tym ze jednak wygoda, bezpieczenstwo finansowe etc. zdecydowaly o taki a nie innym wyborze z jej strony. Czyli sklaniam sie do tego ze zrobila to z czystego wyrachowania co powoduje ze nie czuje do niej zadnego szacunku, glownie tez przez to ze czuje sie wciaz rowniez jak bankomat. To pewnie rowniez przyczynia sie do tego jak sytuacja wyglada w lozku gdzie po jakims czasie i krotkiej mysli rozpraszam sie i nie moge ...
Mysle ze gdybym spotkal kogos kto dalby mi nadzieje na to ze moze byc inaczej i normalnie to pewnie by, sie nie zastanawial dlugo, tylko bardzo by mi szkoda dzieci. Uwielbiam je!!!
Wiec generalnie nic sie nie zmienilo po roku ... naprawde jest to przerazajace ...
Pozdrawiam Was i dziekuje za komantarze
Komentarz doklejony:
Przepraszam, zapomnialem dodac ze troche nabralem wiatru w zagle jesli idzie o strone profesjonalna i zawodowa co napewno jest pozytywem ale chyba to jest tylko ucieczka od problemow ...
Cytat
Wiesz, mam podobny problem, tyle że z autem. Przez ponad 10 lat ten sam samochód, wypieszczona Toyota Carina, oddałem do mechanika, ten źle złożył silnik i korbowód wyszedł mu bokiem Teraz kupiłem nowe auto, ale jakoś ciężko się przemóc, sercu ciężko stare zezłomować - nadal szukam silnika do Toyoty 3S-FE 2 litry benzyna do mojej ukochanej Cariny.
Jazda nową Toyotą prawie mnie nie cieszy - ktoś powie, ciesz się jazdą - ale z ja wiem, że z Toyotami jest tak, że są jak wino - im starsza, tym była lepsza. Więc wiem jak to jest... Na razie pracuję nad tym, by zmienić tę swoje negatywne nastawienie do nowego, zacząć w końcu cieszyć się z jazdy. Tylko czy powinienem?
Ale już na poważne - życie jest zbyt krótkie, byśmy mieli sami dla siebie być wredni. Twój problem to jakieś samoukaranie się - bo przecież nie cieszysz się z jazdy, choć wielu tylko może sobie o tym pomarzyć
Nie lubisz przegrywać, nie lubisz być słabszy i niedoceniony - jak większość z nas. To jest Twój problem. Umiesz robić kasę - ale nie znosisz, gdy ktoś wykazuje Twą słabość. A żona znajdując sobie uzupełnienie deficytów emocjonalnych - tak jakby w Twoim mniemaniu to zrobiła - ona teraz wykazuje całą sobą, że jesteś w czymś słabszy. W ten sposób, przestała być ideałem, a więc zmieniło się i Twoje podejście do niej. Nie bardzo też lubimy angażować się tam, gdzie nas nie docenili, gdzie nie jesteśmy najlepsi. Może więc trzeba sobie darować to przyzwyczajenie do bycia the best?!
Może to spory błąd - jak mój, że nie cieszy mnie nowy samochód. Każdy inny na moim miejscu, mając zapewnioną jazdę nową Toyotą zrywałby asfalt, a ja patrzę, czy już komputer wywali jakiś błąd i kiedy - bo nowe, naszpikowane elektroniką, psują się na potęgę. Żadnej radości z jazdy, już wolę rower.
Zmień więc może swoje nastawienie - nie robisz tego w jakiejś kapliczce, to nie jest jakieś misterium - więc... podejdź to tego pragmatycznie, zacznij korzystać, ciesz się z jazdy. Mówisz, że czujesz się jak bankomat - więc skoro płacisz - to korzystaj!!!
Ciesz się z tej jazdy! :cacy
Cytat
Chyba dla siebie z nią?
Czego dokładnie Ci od niej brakuje, co mógłbyś dostać od innej?
Wcześniej uważałeś, że miałeś bajkowe życie. Sam jednak przyznałeś, że takie nie było. Żona niechcący sprowadziła Cię na ziemię i teraz boli Cię, że nie możesz się oszukiwać swoją idealnością?
O co dokładnie masz do niej żal z którym jest Ci źle?
Cytat
Każda relacja oparta jest na jakichś korzyściach, a tak naprawdę na ich wypadkowej.
Czy oprócz kasy, jesteś w stanie dawać jej coś więcej, kupować ją w inny sposób, czy nie jesteś w stanie?
Czy to co otrzymujesz w zamian jest dla Ciebie za mało?
Czego Ci dokładnie brakuje?
Masz dobrą ofertę korzyści materialnych i masz o to pretensje do żony, ze przyjmuje? Sądzisz, ze jej to całkowicie wystarcza i tylko na tym jej zależy, jesteś pewien? A jaka jest Twoja kompletna oferta, jesteś w stanie ocenić jej jakość, bo przeliczyć złotówki jest najłatwiej ?
Może bierze to co jest, docenia i nie narzeka; może z czegoś zrezygnowałą dla Ciebie, bo wszystkiego mieć nie można?
Zbankrutuj, klepcie z dziecmi biedę, zostań poetą, pisz wiersze, to zobaczysz czy będzie z Tobą dla samych uniesień serca, jeśli uważasz, ze jesteś w stanie je wyzwolić. Skoro jesteś taki wspaniały, to z pewnoscią potrafisz.
Będziecie wtedy oboje szczęśliwi ?
Nie będziesz się czuł nieudacznikiem bujającym w obłokach?
Myslisz, że ona o takim facecie marzy?
Yorki, to nie jest tak ze nie daje nic od siebie czy ona od niej - naprawde jest idealnie i nic w sumie mi nie brakuje ani jej napewno rowniez - mysle ze poprostu musze zmienic nastawienie tak jak Nox napisal.
Pozdrawiam Was!
Cytat
Tak jak napisałeś - jak ma się 40-tkę... Potem widzisz, że asfalt ten sam, ale dziur jakby coraz więcej - więc jazda w sumie zamienia się w kolejny tor przeszkód. Siedzisz więc sobie wygodnie przed komputerem i zastanawiasz się, co nada kolejny sens w życiu... Bo jednak najtrudniej jest znaleźć sens w swoim życiu. Kolejne godzinki mijają, podobnie jak chętne na dorobienie gromadki małych dzieci. Może więc lepiej poczekać, co się wydarzy samo...
I skupić się na tym, co się lubi...
Ja chyba jestem bardziej analogowa i wierzę, że dla zdrowia psychicznego niezbędna jest wymiana energii z ludźmi w realnym życiu. Oczywiście nie zawsze uniknie się konfrontacji, rozczarowań i zniechęceń... ale rkto nie ryzykuje nic nie zyskujer1;. Codzienne życia daje tyle ograniczeń, szkoda więc dodawać kolejne. Trzeba żyć a nie asystować:-)
Generalnie minelo juz ladnych pare lat od calej sytuacji i jak narazie jest super - chce przynajmniej tak wierzyc Ja zmienilem nastawienie, przyszyly inne wyzwania i priorytety, pojawily sie pozytywne emocje rowniez.
Przynajmniej jak narazie mysle ze warto bylo dac szanse i probowac budowac cos w sumie od podstaw, bo prawda jest ze juz nigdy nie bedzie tak jak kiedys, jest teraz inczej ale w sumie tez pozytywnie i dobrze, przy okazji usmiech dzieci naprawde bezcenny.
Czy tak bedzie zawsze? tego nie wiem ale napewno ku pokrzepieniu serc powiem ze bilans poprzednich paru lat uznaje za zdecydowanie pozytywny.
Aloha!
Przeczytałeś ten swój wątek w całości ?
To dobrze że jesteś zadowolony z tych kilku lat.
A jak szanowna współmałżonka? zmieniła swój stosunek do Ciebie? jesteś dla niej kimś więcej niż mężem?