Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Mam wrażenie, że przydałaby się dodatkowa zakładka w której można porozmawiać na jakiś konkretny aspekt naszych "doświadczeń". Nie tylko, tak jak obecnie, opisywać całość zdrad. Taka luźna uwaga ode mnie...
Dziś np chciałem Wam powiedzieć (wyrzucić z siebie) jak dowiedziałem się o zdradzie mojej zony.
Na opis całości jeszcze nie mam ochoty.
Coś mi zaczęło nie grać miesiąc wcześniej. Nic konkretnego. Intuicja. Nie potrafię tego wytłumaczyć inaczej.
(najprawdopodobniej tyle trwał regularny romans zanim się połapałem - zaledwie/aż miesiąc)
Więc dla czystości sumienia stworzyłem jej Chmurę. To elektroniczny backup telefonu dla windows phone (kalendarz, kontakty, połaczenia itp). Smsów teoretycznie nie ma, ale można zrobić pewien "myk" i nagle się pojawiają.
Krótko mówiąc - to co na telefonie to w internetowej chmurze.
Tylko - uwaga techniczna - smsy są na chmurze tylko dopóki nie zostaną usunięte z telefonu. Wtedy automatycznie są również usuwane z chmury (ale o tym dowiedziałem się niestety już później ;).
"Tego" dnia zostałem przez nią poproszony żebym wcześniej wyszedł z pracy i odebrał dziecko ze szkoły bo ma dziś spotkanie po pracy ze znajomymi z poprzedniej firmy. Jasne, leć. Przecież nikt tu nie popada w paranoję a spotkania ze znajomymi są naturalną częścią życia. Zerwałem się wcześniej, odebrałem, dałem obiad... Laptop odpalony, muzyczka gra, bawię się z naszą sześciolatką. Wejdę, sprawdzę, a co tam. Na luzie. Przecież nie spodziewałem się tam czegoś znaleźć. Żadne z nas tak naprawdę nie chciało. Zwłaszcza, że przez ten miesiąc sprawdzałem chmurę ze 3 razy i było w zasadzie czyściutko (później, na podstawie billingów okazało się, że smsy i połaczenia były już wcześniej, tylko zdążyła skasować je z telefonu a więc również z chmury).
Smsy były z godz 14. Czytałem je o 18.
Cytując:
Od niego: Jedziemy do hotelu (zarezerwowany), kina czy restauracji?
Od niej: Hotel, chyba, że jesteś głodny...
Od niego: Nie, hotel :)
Dobrze, że akurat siedziałem. Jakbym dostał mocny cios w głowę (szum, wszechogarniający szum) i w przeponę (powietrze przestało dochodzić). Musiałem siłą woli skupić się tylko na tym oby oddychać...
Oboje pracują do 16.30. Nie zerwali się wcześniej, to wiem. Dojazd do hotelu max pół godziny. Na miejscu od 17.
Zajmowałem się na jej prośbę naszym dzieckiem kiedy ona robiła to z innym. Właśnie dokładnie w tej danej chwili..... I ja o tym wiedziałem. Wiedziałem i nic nie mogłem zrobić. W tamtej chwili pojąłem do głębi co oznacza straszne uczucie zwane bezradnością.
Wróciła do domu dwie godziny później...
Dobrze, że akurat siedziałem. Jakbym dostał mocny cios w głowę (szum, wszechogarniający szum) i w przeponę (powietrze przestało dochodzić). Musiałem siłą woli skupić się tylko na tym oby oddychać...
Znam to, klawe uczucie... Ja akurat miałam okazję uczestniczyć w wymianie takich rewelacji "na żywo" podczas ich czatu.
Luźne uwagi możesz wymieniać w zakładce Garaż na forum.
Ależ możesz coś zrobić by rozwiązać problem chmury. Sciągnij pierwszy leszy program do robienia seryjnych screenów i odpalaj za każdym razem jak będziesz tam zaglądał. Są takie co robią screeny co pół minuty lub na bieżąco kręcą video. Powinno wystarczyć na Twoje potrzeby.
Co do samego romansu to wiesz tylko tyle, że od miesiaca się spotykają i gżdżą. To oznacza mniej więcej tyle, ze musiało się zacząć duuuuużo wcześniej. Przypomnij sobie ile razy "zrywałeś" się z roboty lub dziecko było odstawiane na jakiś czas do (nie wiem) teściów, psiapsiółki lub podobnie. Przecież mogłeś powiedzieć, ze nie dasz rady się urwać i co wtedy? Twoja robota jest tak samo ważna jak jej. Możesz z pracy wchodzić w "chmurę" i sprawdzać kiedy masz odmówić? To im niesamowicie skomplikuje sytuację Przekładanie terminów itp. Możesz też zapytać swojej szećciolatki, co konkretnie robiła dokładnie wtedy gdy Ty nie mogłeś. Złożysz sobie całość i będziesz wiedział co robić.
Ja też to znam , myślałam że mi krew z całego ciała w ułamku sekundy wpłynęła do czaszki i za chwilę tryśnie uszami, albo rozsadzi głowę. Przepona , jakby ktoś w nią kopa przywalił. Po prostu starcie z rozpędzonym tirem i poprawka walcem drogowym. Dobrze, że siedziałam.
Podobno w chwili śmierci przelatuje człowiekowi całe życie przed oczami. Ja w ground zero poczułam się , jakby tysiące przypadkowych puzzelków zaczęło się błyskawicznie dopasowywać i układać w koszmarny obraz z podpisem KONIEC.
MyLife_MyWay, z Twojego krótkiego opisu sytuacji można wywnioskować, że romans żony miał konsumpcyjny charakter. Dwie godzinki rżnięcia i uczestnicy grzecznie rozchodzą się do domków.
Ciekawi mnie , jak Ty wykorzystałeś owe dwie godziny i jak powitałeś żonę po jej powrocie .
milord
To już się zdarzyło ponad pół roku temu. Co było wtedy do zrobienia to zrobiłem
rekonstrukcja
"Ground Zero" - podoba mi się Zapamiętam.
Konsumpcyjny.. też. Tak to tłumaczyła. On, jako ktoś bezpieczny, bo też ma rodzinę, bo się w nim nie zakocha etc...
Żona. Jej dyrektor. Klasyka.
Jako bonusik miał być awans i podwyżka bo w tym czasie przynosiła takie niusy do domu z pracy
2h wykorzystałem m.in na pakowanie
Najgorsza w tym wszystkim była świadomość chwili i bezradność
jedna uwaga MyLife_MyWay
może to Twoje przejęzyczenie, a może nie
może się czepiam, ale
Cytat
Zajmowałem się na jej prośbę naszym dzieckiem
???
To Ty zajmujesz się swoim dzieckiem na prośbę żony?
Ja sobie tego nie mogę jakoś wyobrazić. Zajmuję się swoim dzieckiem (7 lat) bo je kocham i chcę z nim przebywać, bawić się, itp. Zajmowałem się nim od chwili jak go przywiozłem ze szpitala i będę zajmował dopóki będzie mnie potrzebował. Tak było z dzieckiem poprzednim, które już mnie nie potrzebuje na codzień
...
Jestem już doświadczonym przez życie człowiekiem, wychowałem 2 dzieci i jak jak słyszę coś podobnego (że żona prosi mnie żebym pobył z dzieckiem) to coś się we mnie buntuje. Buntuję się generalnie przeciwko schematom, że to żona zajmuje się domem, sprząta, gotuje, pierze i do tego zajmuje się dzieckiem a męża czasami prosi, żeby odkurzył, ugotował albo zajął się dzieckiem. jakby to kuchnia nie było jego mieszkanie, nie jego żołądek i nie jego dziecko.
To tyle, przepraszam jeśli Cię uraziłem, bo może się tylko przejęzyczyłeś, ale musiałem to napisać.
...
Co do zachowania żony to ... standardzik. Ja też backupowałem co jakiś czas telefon żony zdradzaczki, czytałem GG i uwierzcie mi, nierzadko żałowałem tego. Bo to co tam przeczytałem przerastało moje najśmielsze oczekiwania. Potem musiałem to "trawić" w bessenne noce.
A technicznie. Co to za chmura? Czy działa tylko z Windows Phone?
domator
Nie uraziłeś. Źle odczytałeś/ja źle sformułowałem. Mam najwspanialszą córkę na świecie (co powie o swoim dziecku każdy normalny rodzic i nikt mnie nigdy nie musiał zmuszać żebym poświęcił jej uwagę. Dziecko nie ma z tym w zasadzie nic wspólnego.
Setno polegało na tym, że z pełną świadomością "wykorzystała" mnie do tego aby się z nim spotkać. Na zasadzie - zmień dziś swój rozkład dnia bo mnie wyskoczyła zabawa w hotelu z moim kochankiem. Nie wiem czy dobrze oddałem swój tok rozumowania
Masz rację, czasami niewiedza to błogosławieństwo. To zresztą osobny i dłuższy temat. Lepiej nic nie wiedzieć oprócz samego faktu, że stało się, czy lepiej wiedzieć wszystko z detalami, żeby móc to przetrawić, wyciągnąć kiedyś, jak się uspokoisz, wnioski - zwłaszcza w sytuacji gdy chcesz powalczyć o związek.
Ilu osobom wystarczył sam fakt? To jak dłubanie językiem w bolącym zębie. Wiesz, że nie powinieneś.. a mało kto tego nie robi
Chmura działa tylko na windzie. Tyle, że microsoft wycofał tą zakładkę (połaczenia, smsy) jakieś dwa tygodnie po tym jak się dowiedziałem o romansie. Też niezła ironia
http://www.windowsphone.com/pl-pl/how-to/wp8/basics/what-is-the-cloud
Witam.
MyLife_MyWay jak widzę scenariusz był taki sam jak u mnie.
Jeszcze tylko mogę dodać że czekałem przed blokiem na "damę"
ze obawy żeby jej się nic nie stało przy powrocie ze spotkania z "koleżankami"
MyLife_MyWay - tak myślałem.
I dodam jeszcze, że im bardziej żona Ci ufa tym łatwiej jej zdradzać. Moja się do tego przyznała, że wiedząc jaki ze mnie dobry i opiekuńczy ojciec (że wszystko ogarniam - zostawałem tygodniami sam z niemowlakiem) mogła wyjechać gdzieś z kochankiem nie martwiąc się zupełnie o dziecko i dom. Gdybym był fajtłapą co nie potrafi herbaty zagotować - to by bała się ze mną zostawiać małe dziecko na dłużej.
To taki paradoks dobrych ojców - "domowych kurów".
To ostatnimy czasy częsty przypadek. Kobiety rodzą facetom dzieci, faceci zaczynają się tymi dziećmi zajmować (a przy okazji też domem) a kobiety bardzo często zaczynają wtedy bardziej o siebie dbać. na początek to jest chcęć wrócenia do przedciążowej sylwetki, wagi, itp. Jeśli do tego są już w wieku tuż przed 40-ką to szansa, że będa chciały przeżyć jeszcze raz te motylki, tę głupotę, tę fascynację są bardzo duże (mąż już tak nie komplementuje, nie wielbi, nie kupuje kwiatów, bo zajmuje się dzieckiem i domem).
Koło się zamyka.
Pakowanie jej, siebie , czy pakowanie na siłowni ?
Cytat
Jako bonusik miał być awans i podwyżka
No i ? Została dyrektorem i teraz sama rozdaje awanse podwładnym za pracę po godzinach ?
Czyli dobrze wyczułam, że żona miała układ do seksu pozamałżeńskiego. Zero sentymentów , samo rżnięcie ( coś dla ciała ) + awansik ( coś dla duszy ) . Twarde podejście do rzeczywistości ma ta kobieta. Przynajmniej nie grozi , że się zakocha i pensjonarskich głupot dla fagasa narobi. Zawsze są jakieś jasne strony .
Chwilunia MyLife. Mi chodziło bardziej o to jak długo Twoja żona pracuje w tej firmie i z jakiego pułapu startowała a jaki ma teraz I jak wytłumaczysz słowa >>>>>Co było wtedy do zrobienia to zrobiłem
<<<<< Być może informując żonę prezesa doprowadzisz, ze on wybierając żonę zwolni twoją pod byle pretekstem lub "zdegraduje", a ty zwalniasz ją z małżeństwa z jej wyłącznej winy.
Niech zgadnę.
Miał być awans i podwyżka, same korzyści, świat u stóp, świetlana przyszłosć, a zapracowała (wiadomo czym) na same kłopoty.
Czyżby jej umiejętności nie były takie jak jej sie wydawało czy nie zdąrzyłą się wykazać ?
Skoro temat jest wywołany jako luźna rozmowa, to od siebie powiem, że od chwili gdy dowiedziałem się o zdradzie mojej dawniejszej żony minęło 3 lata. Od powtórki w romansie minął rok. Od rozwodu ponad pół roku minęło... Nadal tu zaglądam, nadal czasem coś mną szarpnie boleśnie, mimo, że na prawdę czuję się dużo lepiej, ba jestem wolny i wyluzowany. Nie kocham już matki moich dzieci... a jednak poczucie porażki i utraty rodziny jest silne. Wiem, że już nie będę z nią tworzył związku, a ból samej zdrady powraca. Na szczęście to tylko chwile słabości, o których piszę. Większość czasu i uczuć to raczej ulga. Najważniejsze dla mnie jest to, że mam dobry kontakt z dziećmi, że ten kontakt jest częsty. A najlepsze jest to, że dojrzałem do układania sobie życia. Ciągle jeszcze dawne sprawy lekko mnie hamują, nieufność ... Ale gdy czuję jak dawne sprawy odchodzą, to powolutku staję się bardziej otwarty na nowe życie.
A mnie wciąż boli tak samo... Są dni, że nie mogę spać ani jeść, zupełnie jakby to stało się wczoraj.. Wiem, że to już zamknięty rozdział mojego życia, ale ból nie znika do cholery! Choć był to burzliwy związek i okazał się zupełną moja porażką, to wciąż nasuwają mi się te przeklęte obrazy.. Radosne Swieta, wspólne wycieczki, wyjazdy i szalone eskapady..
Potem złoszczę się sama na siebie za to, ze to wszystko było ułudą, złudzeniem, oszustwem po prostu! Że dawałam i dawałam te szanse bez końca, aż do końca..
Tylko niewiele to zmienia, poczucie zawodu i przegranej mam jak stąd na Alaske!
Nie staje się otwarta na nowe życie, wprost przeciwnie. Zamknęłam się w sobie jak ślimak. Jednak z jednego mam zadowolenie; Nikt mnie już nie oszukuje, nikt nie kłamie mi w oczy, nie "wciska" głupich bajeczek. I ręce jakby powoli przestają mi drżeć...
Barbell może za mało czasu minęło, każdy ma swoją drogę i swoje tempo. Też się boję nowego ale szkoda mi życia na zadręczanie się. Chciałem w każdym razie przetrwać tamten najgorszy czas, a wtedy miałem wrażenie, że nie mam szans. Każda przetrwana minuta była męką ale i sukcesem. Zadręczałem się myślami o wszystkim, rozpamiętywałem, obarczałem winą raz siebie, a raz ją. Teraz już na szczęście bliżej mi do równowagi wewnętrznej, bliżej do pogody. Mam pragnienie dobrego i pełnego życia. To ciągle jeszcze nadzieja ale już ją chwytam, już może jest w zasięgu. Realniej patrzę na świat. Kawał drogi za mną ale jeszcze i przede mną nie jedno.
Heniek, Barbell naprawdę minęło u was mało czasu szczególnie u barbel. Wiecie znam osoby z forum również te które dały szansę. Większość nie mówi kochanie, po prostu nie używa tego słowa. Obrączki zalegają w szufladach a są to ludzie już po kilku latach. Ostatnio żona zapytała mnie kiedy ubiorę obrączkę (kiedyś nie zdejmowałem jej nigdy). "Co obrączkę, przecież to tylko kawałek metalu". Tak bywa. Jestem 2 po zdradzie niecałe 1,5 po daniu szansy i boli jak cholera. Każdego dnia.
Każdego dnia tysiące pytań w głowie nie dlaczego tego nie dowiem się nigdy ale czy było warto. Przez prawie 2 lata każdego dnia udowadnia że było, drobny problem dla nas PO to za mało.
Ciężko uwierzyć komuś kto zaklinał się na głowy dzieci i wszystkie świętości. Nachodzą pytania ile jesteśmy warci dla kogoś kto pokazał że nic nie znaczymy. Tysiące pytań bez odpowiedzi.
Barbelll po prostu potrzeba czasu. Kilka miesięcy to naprawdę krótko. Nie żałuję że dałem szansę ale czasami myślę że gdybym jej nie dał mniej by bolało. Rok, dwa i po ptakach. Tak patrzysz w twarz swojemu opawcy i słuchasz "kocham Cię" tylko że znaczenie ma to takie jak "jutro bedzie padać".
betrayed40
mogę napisać to samo co i Ty, dokładnie to samo
4 lata po zdradzie, 1,5 roku po powrocie
coś tam się buduje, ale "kocham" przez gardło nie przechodzi
kwiatów się nie kupuje, nie wielbi, nie afirmuje
na pytanie czy jest dobrze, odpowiem TAK - jest dobrze
ale czy to wystarczy? nie wiem
będę wiedział może za kilka lat
parę dni temu wypaliła, że powinniśmy wziąć znowu ślub (bo pogadywałem coś o wyjeździe do pracy za granicą)
???
nic nie powiedziałem, ale przypomniało mi się
jak zdradzała, jak mi wmawiała, że nie jest moją właśnością, że to tylko kawałek papieru
musiałem mieć dziwny wyraz twarzy - zrozumiała
kiedy zdradzała i kłamała też przysięgała na zdrowie i życie swoich dzieci
nie ma siły na kobietę/żonę, która się zakocha i zaczyna zdradzać
nic się nie liczy, małżeństwo, dzieci, rodzina
tzreba ją zostawić, albo zająć się sobą i przeczekać
ja przeczekałem i jest dobrze
zapomniałem o tym co było, ale jak mi wypala ze ślubem ponownym - to mi się przypomina
jak zapewnia/przysięga - też się przypomina
jak mówi czasami "kocham" - również
ja sam niczego jej nie wypominam i nie przypominam
parę dni temu wypaliła, że powinniśmy wziąć znowu ślub
Widzę, że to zaczyna być powoli standardem w związkach, które lepiej/gorzej, ale przeszły przez piekło zdrady
Mnie trochę chyba inaczej niż Ciebie, domator, zwyczajnie to śmieszy, a na tak postawioną propozycję odpowiedziałam "a po co?" No bo tak w rzeczy samej...po co i na co to komu potrzebne? Mnie na pewno nie
Jakiś czas temu usłyszałam lepszy tekst Zróbmy sobie trzecie dziecko...
"Nie z tą kobietą" usłyszał...Tutaj po babsku najpierw odpowiedziałam, a potem pomyślałam
Nie przypomina mi się zdrada w sensie, który burzyłby mój spokój, a teksty jw wzbudzają we mnie jedynie uśmiech i czasem jakąś chęć wtrącenia ironii, co zresztą mi się zdarza
Dobra, a ja mam takie pytanie.... Po rozstaniu, zdradzie i takich tam czy zdradzający szukam kontaktu z Wami i udawał, ze nic sie nie stalo? Np.wysylal sms o treści: Kot jest na zewnątrz, jak będziesz w okolicy wpis go do domu i nakarm, bo ja będę późno....
Wyprowadziłam się ale mam jeszcze klucze...
Dalej... Po paru godzinach zdjęcie ze swojej pracy, co zrobil w ramach wyglupu...
Po co ten człowiek stara sie skontaktować... Nie odzywam się, wiec o co chodzi? Czego on jeszcze chce... Czemu udaje, ze wszystko jest ok?
Po co napisałem m/w w wątku wcześniej o prostocie myślenia zdrajcy. Dla niego bagatelizowanie tego co się stało to jedyne jego zdaniem rozsądne rozwiązanie. Następne bedzie że w sumie do niczego nie doszło bo nie mógł dojść .
Zmień nr jeśli możesz. Zablokuj jego nr jeśli możesz. W sumie zapomnij o nim.
Dwa mam spostrzeżenia z Waszego pisania. Po zdradzie rzadko zdarza się harmonia w związku, czyli po zdradzie związek jest do bani prawie zawsze. U mnie był do bani i się skończył. Tyle, że walczyłem ze dwa lata w męce wewnętrznej, żeby ocalić to, co sobie jedynie wyobrażałem. A drugie to takie, że moja była miała taki pomysł, żebym kosił trawę i dokładał do kominka. Trawę miałem kosić, bo dzieci po niej stąpają, a do kominka dokładać, bo drewno jest ciężkie, a dzieciom musi być ciepło w zimie. No różne są pomysły po zdradzie i jeszcze różne inne po rozwodzie.
Od ponad roku nie nosze obraczki, po tym jak sie dowiedzialem, postanowilem dac szanse....ale jetem juz zupelnie wypalony, nie mam radosci w sobie, probuje sobie wytlumaczyc ze potzreba wiecej czasu, ze sie pozbieram. Zona przechodzi to jakos inaczej...latwiej, jest dobra i czula dla mnie, ale wtedy tez byla, jak mnie zdradzala. Bardzo chcialbym zeby nam sie udalo, ale nie potrafie pozbyc sie podejrzen i boje sie ze wszystko zepsuje.
Zodiak
Ja obrączki też nie noszę. Chyba chciałabym ją jeszcze kiedyś założyć ale dopiero jak poczuję, że ona coś znaczy.
Mój mąż też przechodzi to dużo lepiej niż ja ale tak już chyba jest, że zdradzający często całą sprawę po prostu bagatelizują. Kiedyś było, teraz nie ma, żyjmy dalej.
Nie mogę znieść, kiedy po naszej poważnej rozmowie on wstaje i robi sobie kanapeczkę jak gdyby nigdy nic i zastanawia się na głos czy zje z wędliną czy z serem. A ja wiem, że nie dam rady nic zjeść jeszcze przez długi czas.
Cytat
Znam to, klawe uczucie... Ja akurat miałam okazję uczestniczyć w wymianie takich rewelacji "na żywo" podczas ich czatu.
Luźne uwagi możesz wymieniać w zakładce Garaż na forum.
Co do samego romansu to wiesz tylko tyle, że od miesiaca się spotykają i gżdżą. To oznacza mniej więcej tyle, ze musiało się zacząć duuuuużo wcześniej. Przypomnij sobie ile razy "zrywałeś" się z roboty lub dziecko było odstawiane na jakiś czas do (nie wiem) teściów, psiapsiółki lub podobnie. Przecież mogłeś powiedzieć, ze nie dasz rady się urwać i co wtedy? Twoja robota jest tak samo ważna jak jej. Możesz z pracy wchodzić w "chmurę" i sprawdzać kiedy masz odmówić? To im niesamowicie skomplikuje sytuację Przekładanie terminów itp. Możesz też zapytać swojej szećciolatki, co konkretnie robiła dokładnie wtedy gdy Ty nie mogłeś. Złożysz sobie całość i będziesz wiedział co robić.
Podobno w chwili śmierci przelatuje człowiekowi całe życie przed oczami. Ja w ground zero poczułam się , jakby tysiące przypadkowych puzzelków zaczęło się błyskawicznie dopasowywać i układać w koszmarny obraz z podpisem KONIEC.
MyLife_MyWay, z Twojego krótkiego opisu sytuacji można wywnioskować, że romans żony miał konsumpcyjny charakter. Dwie godzinki rżnięcia i uczestnicy grzecznie rozchodzą się do domków.
Ciekawi mnie , jak Ty wykorzystałeś owe dwie godziny i jak powitałeś żonę po jej powrocie .
To już się zdarzyło ponad pół roku temu. Co było wtedy do zrobienia to zrobiłem
rekonstrukcja
"Ground Zero" - podoba mi się Zapamiętam.
Konsumpcyjny.. też. Tak to tłumaczyła. On, jako ktoś bezpieczny, bo też ma rodzinę, bo się w nim nie zakocha etc...
Żona. Jej dyrektor. Klasyka.
Jako bonusik miał być awans i podwyżka bo w tym czasie przynosiła takie niusy do domu z pracy
2h wykorzystałem m.in na pakowanie
Najgorsza w tym wszystkim była świadomość chwili i bezradność
może to Twoje przejęzyczenie, a może nie
może się czepiam, ale
Cytat
???
To Ty zajmujesz się swoim dzieckiem na prośbę żony?
Ja sobie tego nie mogę jakoś wyobrazić. Zajmuję się swoim dzieckiem (7 lat) bo je kocham i chcę z nim przebywać, bawić się, itp. Zajmowałem się nim od chwili jak go przywiozłem ze szpitala i będę zajmował dopóki będzie mnie potrzebował. Tak było z dzieckiem poprzednim, które już mnie nie potrzebuje na codzień
...
Jestem już doświadczonym przez życie człowiekiem, wychowałem 2 dzieci i jak jak słyszę coś podobnego (że żona prosi mnie żebym pobył z dzieckiem) to coś się we mnie buntuje. Buntuję się generalnie przeciwko schematom, że to żona zajmuje się domem, sprząta, gotuje, pierze i do tego zajmuje się dzieckiem a męża czasami prosi, żeby odkurzył, ugotował albo zajął się dzieckiem. jakby to kuchnia nie było jego mieszkanie, nie jego żołądek i nie jego dziecko.
To tyle, przepraszam jeśli Cię uraziłem, bo może się tylko przejęzyczyłeś, ale musiałem to napisać.
...
Co do zachowania żony to ... standardzik. Ja też backupowałem co jakiś czas telefon żony zdradzaczki, czytałem GG i uwierzcie mi, nierzadko żałowałem tego. Bo to co tam przeczytałem przerastało moje najśmielsze oczekiwania. Potem musiałem to "trawić" w bessenne noce.
A technicznie. Co to za chmura? Czy działa tylko z Windows Phone?
Nie uraziłeś. Źle odczytałeś/ja źle sformułowałem. Mam najwspanialszą córkę na świecie (co powie o swoim dziecku każdy normalny rodzic i nikt mnie nigdy nie musiał zmuszać żebym poświęcił jej uwagę. Dziecko nie ma z tym w zasadzie nic wspólnego.
Setno polegało na tym, że z pełną świadomością "wykorzystała" mnie do tego aby się z nim spotkać. Na zasadzie - zmień dziś swój rozkład dnia bo mnie wyskoczyła zabawa w hotelu z moim kochankiem. Nie wiem czy dobrze oddałem swój tok rozumowania
Masz rację, czasami niewiedza to błogosławieństwo. To zresztą osobny i dłuższy temat. Lepiej nic nie wiedzieć oprócz samego faktu, że stało się, czy lepiej wiedzieć wszystko z detalami, żeby móc to przetrawić, wyciągnąć kiedyś, jak się uspokoisz, wnioski - zwłaszcza w sytuacji gdy chcesz powalczyć o związek.
Ilu osobom wystarczył sam fakt? To jak dłubanie językiem w bolącym zębie. Wiesz, że nie powinieneś.. a mało kto tego nie robi
Chmura działa tylko na windzie. Tyle, że microsoft wycofał tą zakładkę (połaczenia, smsy) jakieś dwa tygodnie po tym jak się dowiedziałem o romansie. Też niezła ironia
http://www.windowsphone.com/pl-pl/how-to/wp8/basics/what-is-the-cloud
MyLife_MyWay jak widzę scenariusz był taki sam jak u mnie.
Jeszcze tylko mogę dodać że czekałem przed blokiem na "damę"
ze obawy żeby jej się nic nie stało przy powrocie ze spotkania z "koleżankami"
I dodam jeszcze, że im bardziej żona Ci ufa tym łatwiej jej zdradzać. Moja się do tego przyznała, że wiedząc jaki ze mnie dobry i opiekuńczy ojciec (że wszystko ogarniam - zostawałem tygodniami sam z niemowlakiem) mogła wyjechać gdzieś z kochankiem nie martwiąc się zupełnie o dziecko i dom. Gdybym był fajtłapą co nie potrafi herbaty zagotować - to by bała się ze mną zostawiać małe dziecko na dłużej.
To taki paradoks dobrych ojców - "domowych kurów".
To ostatnimy czasy częsty przypadek. Kobiety rodzą facetom dzieci, faceci zaczynają się tymi dziećmi zajmować (a przy okazji też domem) a kobiety bardzo często zaczynają wtedy bardziej o siebie dbać. na początek to jest chcęć wrócenia do przedciążowej sylwetki, wagi, itp. Jeśli do tego są już w wieku tuż przed 40-ką to szansa, że będa chciały przeżyć jeszcze raz te motylki, tę głupotę, tę fascynację są bardzo duże (mąż już tak nie komplementuje, nie wielbi, nie kupuje kwiatów, bo zajmuje się dzieckiem i domem).
Koło się zamyka.
Cytat
Pakowanie jej, siebie , czy pakowanie na siłowni ?
Cytat
No i ? Została dyrektorem i teraz sama rozdaje awanse podwładnym za pracę po godzinach ?
Czyli dobrze wyczułam, że żona miała układ do seksu pozamałżeńskiego. Zero sentymentów , samo rżnięcie ( coś dla ciała ) + awansik ( coś dla duszy ) . Twarde podejście do rzeczywistości ma ta kobieta. Przynajmniej nie grozi , że się zakocha i pensjonarskich głupot dla fagasa narobi. Zawsze są jakieś jasne strony .
<<<<< Być może informując żonę prezesa doprowadzisz, ze on wybierając żonę zwolni twoją pod byle pretekstem lub "zdegraduje", a ty zwalniasz ją z małżeństwa z jej wyłącznej winy.
Miał być awans i podwyżka, same korzyści, świat u stóp, świetlana przyszłosć, a zapracowała (wiadomo czym) na same kłopoty.
Czyżby jej umiejętności nie były takie jak jej sie wydawało czy nie zdąrzyłą się wykazać ?
Potem złoszczę się sama na siebie za to, ze to wszystko było ułudą, złudzeniem, oszustwem po prostu! Że dawałam i dawałam te szanse bez końca, aż do końca..
Tylko niewiele to zmienia, poczucie zawodu i przegranej mam jak stąd na Alaske!
Nie staje się otwarta na nowe życie, wprost przeciwnie. Zamknęłam się w sobie jak ślimak. Jednak z jednego mam zadowolenie; Nikt mnie już nie oszukuje, nikt nie kłamie mi w oczy, nie "wciska" głupich bajeczek. I ręce jakby powoli przestają mi drżeć...
Każdego dnia tysiące pytań w głowie nie dlaczego tego nie dowiem się nigdy ale czy było warto. Przez prawie 2 lata każdego dnia udowadnia że było, drobny problem dla nas PO to za mało.
Ciężko uwierzyć komuś kto zaklinał się na głowy dzieci i wszystkie świętości. Nachodzą pytania ile jesteśmy warci dla kogoś kto pokazał że nic nie znaczymy. Tysiące pytań bez odpowiedzi.
Barbelll po prostu potrzeba czasu. Kilka miesięcy to naprawdę krótko. Nie żałuję że dałem szansę ale czasami myślę że gdybym jej nie dał mniej by bolało. Rok, dwa i po ptakach. Tak patrzysz w twarz swojemu opawcy i słuchasz "kocham Cię" tylko że znaczenie ma to takie jak "jutro bedzie padać".
mogę napisać to samo co i Ty, dokładnie to samo
4 lata po zdradzie, 1,5 roku po powrocie
coś tam się buduje, ale "kocham" przez gardło nie przechodzi
kwiatów się nie kupuje, nie wielbi, nie afirmuje
na pytanie czy jest dobrze, odpowiem TAK - jest dobrze
ale czy to wystarczy? nie wiem
będę wiedział może za kilka lat
parę dni temu wypaliła, że powinniśmy wziąć znowu ślub (bo pogadywałem coś o wyjeździe do pracy za granicą)
???
nic nie powiedziałem, ale przypomniało mi się
jak zdradzała, jak mi wmawiała, że nie jest moją właśnością, że to tylko kawałek papieru
musiałem mieć dziwny wyraz twarzy - zrozumiała
kiedy zdradzała i kłamała też przysięgała na zdrowie i życie swoich dzieci
nie ma siły na kobietę/żonę, która się zakocha i zaczyna zdradzać
nic się nie liczy, małżeństwo, dzieci, rodzina
tzreba ją zostawić, albo zająć się sobą i przeczekać
ja przeczekałem i jest dobrze
zapomniałem o tym co było, ale jak mi wypala ze ślubem ponownym - to mi się przypomina
jak zapewnia/przysięga - też się przypomina
jak mówi czasami "kocham" - również
ja sam niczego jej nie wypominam i nie przypominam
Cytat
Widzę, że to zaczyna być powoli standardem w związkach, które lepiej/gorzej, ale przeszły przez piekło zdrady
Mnie trochę chyba inaczej niż Ciebie, domator, zwyczajnie to śmieszy, a na tak postawioną propozycję odpowiedziałam "a po co?" No bo tak w rzeczy samej...po co i na co to komu potrzebne? Mnie na pewno nie
Jakiś czas temu usłyszałam lepszy tekst Zróbmy sobie trzecie dziecko...
"Nie z tą kobietą" usłyszał...Tutaj po babsku najpierw odpowiedziałam, a potem pomyślałam
Nie przypomina mi się zdrada w sensie, który burzyłby mój spokój, a teksty jw wzbudzają we mnie jedynie uśmiech i czasem jakąś chęć wtrącenia ironii, co zresztą mi się zdarza
sorry, za off topic
Wyprowadziłam się ale mam jeszcze klucze...
Dalej... Po paru godzinach zdjęcie ze swojej pracy, co zrobil w ramach wyglupu...
Po co ten człowiek stara sie skontaktować... Nie odzywam się, wiec o co chodzi? Czego on jeszcze chce... Czemu udaje, ze wszystko jest ok?
Zmień nr jeśli możesz. Zablokuj jego nr jeśli możesz. W sumie zapomnij o nim.
Ja obrączki też nie noszę. Chyba chciałabym ją jeszcze kiedyś założyć ale dopiero jak poczuję, że ona coś znaczy.
Mój mąż też przechodzi to dużo lepiej niż ja ale tak już chyba jest, że zdradzający często całą sprawę po prostu bagatelizują. Kiedyś było, teraz nie ma, żyjmy dalej.
Nie mogę znieść, kiedy po naszej poważnej rozmowie on wstaje i robi sobie kanapeczkę jak gdyby nigdy nic i zastanawia się na głos czy zje z wędliną czy z serem. A ja wiem, że nie dam rady nic zjeść jeszcze przez długi czas.