Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

makasiala00:44:42
gunio1100:47:51
Koralina01:08:05
Julianaempat...01:59:20
Mari199906:02:17

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Matsmutny
18.04.2024 15:12:06
zdrada bardzo boli . Mnie zdradzila kobieta po 4 latach martyna gryglak z łapsz wyżnych Smutek

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Jestem rok PO..Drukuj

Zdradzona przez mężaJestem rok PO , umierałam z rozpaczy . .Jestem z mężem . Jego droga cierniowa i mój ból- mieszanka wybuchowa .Wybaczyłam jestem z nim ale co znaczy wybaczenie. Jeszcze wszystko mnie boli .Najbardziej to że w czasie romansu otrzymywałam od niego tyle miłości Już w zimie na stoku planował wakacje ,kawka do łóżka wycieczki imprezki a wszystko to mając kochankę .Nie mogę tego pojąc. Wybaczyłam wymagało to bardzo dużo pracy mojej i jego . Jeszcze nie wiem czy nie będę tego żałować.Wiem że jest to zupełnie inne małżeństwo bardziej dojrzałe ,bardziej namiętne .A ile w nim szczerości ? Czas pokarze . "Nie zaspokojone potrzeby prędzej czy później doprowadzają do pęknięć i zdrad. Szczęśliwi ludzie nie odchodzą od siebie .Odchodzą ci,którzy czują głód wrażeń."
10010
<
#1 | sinead dnia 09.02.2014 21:00
Odnoszac sie do cyctau ponizej postu marika-nad potrzebami mozna nauczyc sie panowac jak sie chce, jak sie ma wlasciwie rozwiniete morale a nie jedynie instynkt w jaki zaopatrzyla nas natura.Dlatego zwiemy sie -ssaki naczelne- bo mamy rozwiniety mozg nie tylko nazady produkujace hormony.Definicja szczescie jest rowniez wartoscia ruchoma-kazdy definiuje je inaczej i nie jest wina osoby zdradzonej ,ze zostala ofiara zdrady.
Co do reszty-wybaczenie to wielkie sztuka nie oznacza bycia z osoba ktorej sie wybacza, nie musisz byc czescia zwiazku, ktory Cie rani.To jest Twoj wybor, jakkolwiek przyzwyczajenie robi swoje i czesto nam sie wydaje,ze jestesmy na uwiezi swoich emocji-i tak jest faktycznie.Wszystko wymaga czasu.Pomysl sobie na spokojnie, czy to jest dalej czlowiek ,z ktorym chcesz isc dalej przez zycie?
3739
<
#2 | Deleted_User dnia 09.02.2014 21:15
O ile dobrze zrozumiałam- rok po zdradzie.
Daliście sobie szansę tzn. że było warto, że było coś...jakaś siła która was przy sobie utrzymała, "kazała" spróbować.
Nie wiem jak to jest, domyślam się że ciężko i długa droga do całkowitego zaufania.... a może i nigdy już tego do końca nie będzie.
Myślę że musisz o tym mówić...dużo mówić, nie kryć emocji. "Tłuc" temat do bólu, aż z czasem ten ból minie, aż się oswoisz i zaczniesz z tym normalnie żyć.

Cytat

Szczęśliwi ludzie nie odchodzą od siebie

To nie jest tak do końca. Czasem jest jakaś taka głupia chwila, zagalopowanie, zauroczenie, jakieś klapki na oczach i stało się. Raz...drugi...trzeci.... i ciągnie się póki nie wyda. Uwierz mi że są tacy, którzy naprawdę żałują i sami nie potrafią sobie wytłumaczyć dlaczego.

Trzymaj się Z przymrużeniem oka
3739
<
#3 | Deleted_User dnia 09.02.2014 22:29
Z opisu wygląda na małżeństwo z niezbyt długim stażem Z przymrużeniem oka

To nie miłość otrzymywałaś - on relatywizował sobie tą zdradę zagłuszając sumienie.W jaki sposób się dowiedziałaś? Czy jesteś pewna ,że romans skończony , albo że nic nowego nie ma na boku ?
Wiesz ,że potrafi grać- jak rozróżniasz czy jest w masce czy nie ?
10718
<
#4 | ew dnia 10.02.2014 01:02
Nigdy nie odzyska się pełnego zaufania....
9767
<
#5 | milord dnia 11.02.2014 10:50
Masz rację Skoobi. Cyfra przy nicku wskazuje na rok. Dodatkowo on doskonale wiedział, że robi źle i stara się jakoś zrekompensować to co nawyrabiał. Czasami właśnie to jest pierwszym sygnałem a nie jakiś dwuznaczny smsZ przymrużeniem oka
10782
<
#6 | marika88 dnia 11.02.2014 20:45
Jesteśmy małżeństwem z 20 letnim stażem .Pobraliśmy się bardzo młodo (19, 20 lat). Mamy dwoje dzieci i kawał życia za sobą.Byliśmy zawsze razem nierozłączni .Ta historia to jak w większości przypadków telenowela .O romansie dowiedziałam się od mężą trwał prawie 2 lata .Myslałam że oszaleje !Chciał zakończyć romans ale jego kochanka wcale nie i zaczeła się cicha walka między nią a nim telefony z pogruszkami że zadzwoni do mnie i powie . Był juz tak zmęczony że nie funkcjonował zaniedbał firmę coś pękło domysliłam się , nie wiem jak, poprostu zapytałam czy ktoś jest powiedział że tak był ktoś .I to co stało się poźniej ...wiadomo walizki za drzwi płacz jego mój i dzieci w tym wszystkim jakaś masakra .Sama nie wiem jak z tym żyć wiem że kocham męża i będąc z nim jest mi dobrze ale...to nie znaczy że nie przeżywam tego każdego dnia .Jeszcze niedawno płakałam codziennie codziennie chciałam żeby odzszedł żeby mnie już nie bolało mówiłam mu jak bardzo mnie zranił jak jestem nieszczęśliwa że nie mogę z tym żyć on siedział przymnie przepraszał błagał " wiem ale proszę cię nie poddawaj się zrobie wszystko żeby było dobrze wiem że cierpisz kocham cię daj nam szanse "Nie zrozumiałe dla mnie jest to że tylko on który mi to zrobił potrafił mnie w tym wszystkim pocieszyć " Czy serce ma swoje rację których rozum nie zna?"

Usunąłem dubla - Betrayed40
3739
<
#7 | Deleted_User dnia 11.02.2014 22:16
Rok,to nie jest jeszcze taki szmat czasu żeby dojść ze swoim życiem do ładu po zdradzie.
Jesteś wciąż zbyt krucha, i łatwo możesz przekroczyć wyznaczoną przez siebie granicę możliwości ogarnięcia problemu, w stronę:całkowitego zwątpienia.
Pocieszę Cię choć odrobinę,że ja też w tym czasie ( wielu z nas tutaj zresztą ) bardzo rozpaczałam i nie widziałam żadnego sensu w dalszym trwaniu wspólnego życia,posypało mi się wszystko, to w co do tamtej pory wierzyłam...
... podobnie jak u Ciebie, paradoksalnie to mąż swoją obecnością i staraniami o nas, przynosił mi ulgę. Gdy go nie widziałam ( a zdarzało się też że i widzieć nie chciałam ),nie pragnęłam żeby wracał do domu.
Stopniowo z czasem przychodziło wyciszenie emocji...coraz mniej żalu,bo stwierdziłam że nie chcę się wyniszczyć psychicznie. Zajęłam się swoimi sprawami i dowartościowałam przy okazji. Nagle zauważyłam ,że znów istnieje mój własny - osobisty świat o którym na jakiś czas zapomniałam.
W tym roku minie 6 lat, odkąd jesteśmy razem po zdradzie,więc jak na razie nie żałuję że dałam mężowi szansę zostać z nami.
W każdej chwili aż do dzisiaj,wciąż powtarza... "dziękuję że wciąż tu jesteś "... - tak,jestem.
Sama musisz określić granicę swoich możliwości.
Odpowiedź na pytanie czy warto było...? przyjdzie niestety dopiero z upływem: dni ,miesięcy... a nawet lat.
Jeśli masz tyle cierpliwości,miłości i siły w sobie...pozostaje mi życzyć Ci tylko powodzenia.
10782
<
#8 | marika88 dnia 12.02.2014 21:09
Dziękuje bardzo za wszystkie wpisy są dla mnie bardzo cenne .Miotam się jak ryba bez wody. Nie wiem czy dobrze robie codziennie poznaje siebie na nowo .
9976
<
#9 | renea72 dnia 17.02.2014 19:08
Witaj!Jak bym czytała o sobie.Też jestem z meżem ponad 20 lat ,i jego romans trwał ok,2 lat.Tak jak i Ty płaczę ,cierpie i kocham,Teraz minęło 7 miesięcy odkąd wiem,też kochanka za nim latała nie pozwoliła odejsc,W ciagu dnia nachodza mnie watpliwości,czy nie lepiej było by mi bez niego.Tez się stara,rozmawia,mam w nim wsparcie,ale to i tak boli jak jasna,,,,,,Mam nadzieję,że czas.i jego starania będzą działały na naszą korzyśc,Życzę nam obu wytwałości,pozdrawiam
10782
<
#10 | marika88 dnia 20.02.2014 11:37
renea72 jak cieszę się bardzo że napisałaś do mnie .Czujesz to co ja ,a ja miałam potrzebę rozmowy z kimś kto przeżywa to co ja .Rozmawiałam z psychologiem ale to nic nie dało rozmawiałam z przyjaciółką która okazała mi wiele serca jak nikt ,ale niestety ona nie potrafi wczuć się w moją sytuację . To bardzo smutne że musisz przeżywać to co ja ale wiem teraz że nie jestem sama na forach odpowiadają osoby które tak naprawdę nic na ten temat nie wiedzą łatwo im radzić i oceniać .Tak trudno spotkać kogoś kto ma do opowiedzenia prawdę dziękuje ci bardzo odezwij się jeszcze
9127
<
#11 | Pilatus dnia 20.02.2014 12:52
Witaj, wybaczenie to nie zapomnienie.. to w jakiś sposób oswojenie się z tym, co Ciebie spotkało. Wybaczenie nie oznacza zaufania, pogodzenie się z krzywdą , usprawiedliwienia. Po zdradzie nigdy już nie jesteśmy takie same i to jest też denerwujące, jakby coś dobrego z nas uszło. Nie jest się spontanicznym, zawsze zostaje niepewność, czy ta osoba jest szczera, prawdomówna. To taka pozostająca rysa po sklejeniu rozbitego naczynia, nie usuniesz jej już nigdy i to jest najsmutniejsze. W stosunku do innych też jesteśmy inne, bardziej obojętne, pozbawione częściowo empatii, bardziej wyrachowane. Widziałam u siebie takie cechy i to mnie też bolało, bo to nie byłam prawdziwa ja. Zdecydowaliście z mężem ,że zostajecie razem. Taką decyzję często podejmuje się szybko; jesteśmy nadal w szoku, czujemy upodlenie, ale i strach przed samotnością, pojawia się obawa, że to my będziemy odpowiadać za rozbicie rodziny, bo nie dałyśmy szansy. Nasz zdrowy egoizm zastępujemy 'heroizmem', mamy tego swiadomośc i też cierpimy. Poza tym bol i zazdrość.. tego paskudztwa naprawdę trudno się pozbyć. Mężowie szybko zapominają o swoich kochankach.. Pozdrawiam
10782
<
#12 | marika88 dnia 21.02.2014 09:35
Zgadzam się z Tobą tylko nie wiem teraz tak naprawdę czy wybaczyłam co to znaczy wybaczyłam powinnam nie mieć żalu ,nie być zła , taka obolała ? Tylko to nie mija codziennie czuję coś innego .Tak jestem inna zmęczona ,nie mam planów i gdzieś zgubiły się marzenia
Pozwoliłam mężowi zostać z nami bardzo się starał i robi to nadal.Ale chyba wybaczenie to nie to . jestem zazdrosna o ten czas który nie był dla mnie o rozmowy sms-y których nie otrzymywałam o wszystko. Ale nie jestem zazdrosna o teraz nie sprawdzam komórki nie śledzę nie dochodzę .Mam to gdzieś jestem zmęczona , Zrobiłam barrrrdzo dużo wdrapałam się na sam szczyt jestem na nim ale ze świadomością że mogę zacząć pomału z niego zejść .To co było nie może się już nigdy powtórzyć dałam szanse pomogłam ale tak jak piszesz nie chciałam rozbijać rodziny zrobiłam to dla siebie dla syna ,córki .
Kiedy syn położył głowę na moich kolanach i płakał żebym mu dała
szanse to serce mi pękało . Mam nadzieję że kiedyś mu wybaczę bo bardzo go kocham ale już inaczej . Miałam takie szczęście że jestem osobą bardzo uczciwą teraz to doceniam ,cieszę się że to nie ja byłam nieuczciwa że nie muszę z tym żyć ,mam czystą kartę .
3739
<
#13 | Deleted_User dnia 21.02.2014 10:41
Witaj marika88
"Mam nadzieję że kiedyś mu wybaczę bo bardzo go kocham ale już inaczej . Miałam takie szczęście że jestem osobą bardzo uczciwą teraz to doceniam ,cieszę się że to nie ja byłam nieuczciwa że nie muszę z tym żyć ,mam czystą kartę ." Myślę że już wybaczyłaś.... tylko nie zapomniałaś, bo tego nie da się zapomnieć... Uważam, że Twoje zdanie które przytoczyłem powyżej powinnaś przekuć na coś co może dać Ci siłę...
Dałaś radę przetrwać, dałaś szanse, jesteście razem i on się stara.
Nie wiem dokładnie co ci doradzić ale mogę Ci napisać że w moim przypadku (też jesteśmy razem po...) również wystąpiło po kilku miesiącach coś co nazwałem zmęczenie materiału. Niby staraliśmy się ale miałem wątpliwości, poczucie że żyjemy obok siebie, ogromne poczucie krzywdy, żalu itp...
W moim przypadku to minęło. Teraz jest równo rok od momentu gdy byłem szambie. Oboje z żoną czekaliśmy aż skończy się ten 2013 i muszę Ci powiedzieć że w tej chwili z perspektywy czasu i tego co razem wypracowaliśmy, to co się działo staje się dla mnie złym snem...
Nie ma złotej recepty na uporanie się z demonami gdy dajemy szanse, jednych atakują one kilka miesięcy, innych kilka lat...
Ktoś kiedyś mi powiedział że właśnie wtedy gdy opadnie dym warto razem zwrócić się o pomoc do kogoś kto może pomóc.
Ja się nie odważyłem, próbowałem wcześniej i tak nam doradzono że ho ho ... ale gdy wiedziałem że ona chce z szansy skorzystać w 100% to cały czas trzymałem i trzymam się tego że nie odbudowuję związku, tworzę nowy.
Na czym jest podparty?
Z całą pewnością punktem wyjścia były nasze małe dzieci, to że nigdy nie przestałem jej kochać...
Była troska, jej praca nad tym abym mógł znów jej zaufać, nowe przyzwyczajenia które wprowadziliśmy i pewne zmiany ogólno życiowe i chyba to co najważniejsze to nawet gdy było trudno to chęć spędzania czasu ze sobą...
I myślę że dopiero teraz zaczyna pojawiać się u nas "fajny czas" gdy zaczyna uwalniać się chemia, pojawia się spontaniczność i pewna autentyczna radość którą przestaje zagłuszać poczucie bólu.
Dlatego moja rada którą mogę dać każdemu kto pozostał razem - próbujcie budować wasz nowy świat...
Być może wtedy to wszystko co Cię gryzie stanie się również dla Ciebie złym snem, a chwile skradzione Tobie to było tylko tu i teraz - nic nie warta iluzja....
Powodzenia!!!
10782
<
#14 | marika88 dnia 21.02.2014 18:36
Tak masz rację .Niekiedy myślę że tak naprawdę spalił się nasz dom nie było nic oprócz fundamentów,i teraz budujemy nowy, pokuj po pokoju.Nie taki jak był, ładniejszy z dużymi oknami na siebie na świt. To dobre chwile ,ale są też dni gorsze w których nie da się żyć .Dzięki takim ludziom jakich tu spotkałam tych lepszych będzie coraz więcej.Mam taką nadzieję. Nie miałam wsparcia w rodzinie moje rodzeństwo wiedziało o wszystkim zanim ja się dowiedziałam :szoook nie wiem do dziś ile ... Ale powinni powiedzieć nawet jeżeli były to namiastki ,plotki .Nie mieli prawa mówić o tym poza mną ,a bywali u mnie w domu gościłam ich jak przyjaciół. Jedli pili śmiali się i patrzyli mi w oczy moja mama wszyscy!! .Teraz juz z nimi nie rozmawiam nie spotykam się nie dzwonie mam bardzo dużo żalu .Zostali zemną tylko ludzie nie szukający sensacji . Nowi znajomi z którymi spotykamy się bez potrzeby sypania głowy popiołem . Przyjaciele są jak ciche anioły,które podnoszą nas ,gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać .:rozpacz
8182
<
#15 | an-nna dnia 21.02.2014 19:56
z mojej strony jedna kwestia, zastanow się czy wlasciwe potraktowalas rodzine. Rozumiem Twój zal ale od nih się odsunelas bo Ci nie powiedzieli a z prawdziwym winowajca zżyjesz i z ni kontakt nie zrywasz..... mało sprawiediwe......Ten co zasluzyl dostaje Twoa milosc a rodzina tora jest winna niepoinformowaniu ta milosc Twoja im zabralas.....
9937
<
#16 | Ramirez dnia 21.02.2014 20:05

Cytat

Być może wtedy to wszystko co Cię gryzie stanie się również dla Ciebie złym snem, a chwile skradzione Tobie to było tylko tu i teraz - nic nie warta iluzja...


Numlock bardzo dobrze to ujął - nasz świat ma naturę umysłu - a nasz umysł pamięta przeszłość dokładnie tak, jak pamiętamy film. Jakoś nikt z nas nie przeżywa obejrzanego kiedyś horroru - bo liczy się zawsze tu i teraz, i jakaś perspektywa, jaką mamy jeszcze przed sobą. Więc do czasu, kiedy macie przed sobą wspólną perspektywę - horror jaki oglądałaś i jaki przeżywał Twój umysł - jest tylko martwym wspomnieniem, więc dla mądrego człowieka, nie powinien mieć już innego wpływu, jak tylko jako poznana historia z wyciąganiem wniosków na przyszłość.
Owszem, w pamięci mamy obraz tamtej nieprzyjemności - jak zły sen - ale istnieje nasze tylko tu i teraz, a tamto ma teraz wyłącznie już wymiar złego snu, który zapamiętaliśmy.
To, czy chcemy cierpieć z powodu tamtego wspomnienia, zależy już tylko od nas. To, czy budując swoje cierpienie, podświadomie będziemy w ten sposób pragnęli się zemścić na bliskich - również zależy tylko od nas samych - ale jaka to zemsta: obraz cierpiętnicy dającej innym odczuwać swe cierpienia ze snu.
W związku z tym, z przeszłości trzeba się otrząsnąć jak pies po wyjściu z wody - jest tu i teraz, i jakaś przyszłość - i to co przeszkadza w jej budowaniu, świadomie należy w sobie wytłumić, tak jak odrzucamy wspomnienia z obejrzanych horrorów. Zły sen był, zły sen się skończył - jest tylko codzienne życie, z którym musimy się zmagać, dzień po dniu.
10246
<
#17 | skat dnia 22.02.2014 15:02
Za 3 tygodnie minie rok jak odkryłam... Zostaliśmy razem , było ciężko ale też i lepiej niż kiedyś, przed . Nadal jest różnie, i wiele czynników sprawiło, że w tej chwili sama nie wiem czy nadal kocham . Niby powinno być ok a nie jest.
8724
<
#18 | rado dnia 26.02.2014 00:25
Cholerny 2013!!! I kto mi powie , że 13 jest szczęśliwa? Z przymrużeniem oka.
Skat
Wiem o czym myślisz. Nigdy nie będę dumny z niej...bo nie była wierna, bo nie jest przyjacielem, bo nie można jej ufać...ale jest matką mojego syna, stara się jak cholera Z przymrużeniem oka, dba o syna, dom, mnie, może dlatego, że nie jestem już ,,tym'' rado przed?
Ramirez
Masz rację trzeba sie otrząsnąć lecz to nie były sny. Sny to miewam teraz i to jest mój horror, heh.
Marika88
Trudno doszukiwać się intencji Twojej rodziny w tym całym syfie jaki zgotował Ci Twój luby ale myślę, że nie powiedzieli Ci bo jesteś osobą bardzo wrażliwą i bali się Twojej reakcj.
Numlok

Cytat

Niby staraliśmy się ale miałem wątpliwości, poczucie że
żyjemy obok siebie, ogromne poczucie krzywdy, żalu itp...


Doceniam to, że jesteś już w kolejnym etapie ale ja i chyba Marika88 jeszcze w ,,tym'' tkwimy. Prawdopodobnie jest jeszcze coś do wyjaśnienia...
Nie ma lekko
Pozdrawiam wszystkich Uśmiech
Rado
3739
<
#19 | Deleted_User dnia 26.02.2014 09:47
rado, Marika88 chciałoby się napisać - ...nie zatrzymuj się w pół drogi...- ale konstrukcja każdego człowieka jest inna, i każdy przypadek niby taki sam ale inny. Wnioski należy wyciągnąć samemu.
A co do rodziny to mam wrażenie że standardowa sytuacja. Wydaję mi się że w większości przypadków panuje zasada zamiatania pod dywan: skoro jesteście dalej razem to nic się nie wydarzyło - prawda?
3739
<
#20 | Deleted_User dnia 26.02.2014 11:19
zgadzam się z numlock- zamiatają pod dywan....wbrew pozorom rodzina zarówno męża jak i twoja chce żebyście byli razem, zwłaszcza jak są dzieci, więc wolą nie szkodzić dodatkowo! dlatego nie powinnaś odwracać się od rodziny!zwłaszcza od rodziców!
7385
<
#21 | zielonooka dnia 26.02.2014 12:55
Ja po swoich doświadczeniach wiem, że najlepiej się na początku rozstać. Pomimo wszystkiego, dziecim majątku itd. Dopiero jak ochłoną emocje, to należy się zastanowić, czy dać szansę. Ja na początku dawałam szansę, ale po "niekończoncej się historii" rozwiodłam się, sprzedałam dom i rozstaliśmy się. Mąż nawet po sprzedaży domu i rozstaniu chciał z nami być. I myślę, że gdybym mu nie dawała na początku szans i rozstała się z nim, to po rozstaniu mogłabym z nim być, ale wówczas wiedziałabym, że robi to dla mnie, a nie z wygody itd. Dlatego twierdzę, że tylko mocne cięcie na początku ma sens. Bo wówczas wiemy, że zdradzający chce być dla nas, a nie z innych powodów.
7375
<
#22 | B40 dnia 26.02.2014 20:08
Rado, Marika niestety rok i troszkę to bardzo krótko. Często mówi się że ból po zdradzie to ok 1 roku. Fakt jak się postanowiło skończyć, pewnie możliwe. Danie szansy bywa różnie. Z doświadczenia powiem pierwszy rok robiłem jazdy jak debil. Skoki nastroju czasami kilka razy dziennie. Tak już jest. Z czasem demony zblakną. Schowamy je gdzieś w ciemnych zakamarkach duszy. To że lampka się zapali nie neguję. Ale obrazy już nie wracają jak kiedyś nie zadaję sobie pytań - DLACZEGO. Naprawdę to minie. Jeżeli postanowiliście dać szansę to chociaż nie przeszkadzajcie. Ja to robiłem przez pierwszy rok. Dałem żonie popalić jak cholera. I znosiła wszystko bez słowa.
Uwierzcie można sobie poradzić nawet mając wiedzę jaką mieliśmy (Numlock, ja, kilku innych) to nie coś czego się dowiedzieliśmy z przechwyconego SMS ale full real. Po pewnym czasie zaczyna się dostrzegać małżonka jako kogoś z kimś spędziło się ileś lat a nie kogoś kto gotowy był poświęcić dla niczego wszystko. Może to dziwne ale czasami jest mi mojej żony żal. Wiem śmieszne ktoś spyta dlaczego. Odpowiem dlatego że nie jest tak że zdradzacz to bestia w ludzkiej skórze, lub nie zawsze. W moim przypadku zdrada 4 m-ce. Moje zjazdy ponad rok. I uwiercie mi wiem jak wykończyć człowieka - miałem dobrego nauczyciela tyle że po prawie dwóch latach ani nie jestem z tego dumny ani nie uważam że znęcanie się nad kimś komu się dało szansę ma sens.

Zielonooka czytałem twoją historię i .... Sorry nie zgodzę się. Rozstanie nie zawsze jest dobre. Lub raczej pozwoli nam się odsunąć. Nie chcę cię urazić ale napiszę jak to wygląda. Mąż Mariki, zona Rada się starają. Twój mąż grał to duża różnica. Po wykryciu zdrady nadal ją kontynuował ale w podziemiu. Dlatego zgadzam się ostre cięcie, pozew separacja. Mieszkanie nadal po złożeniu pozwu. Jeżeli chcemy zobaczyć czy ktoś się stara będziemy mieli szansę. Nie danie szansy z automatu ale po złożeniu pozwu jest naprawdę na to dużo czasu.
Kolejny temat Rado wiem że ma dziecko, Marika nie doczytałem. Ty zielonooka też masz ale drobna różnica. Ty byłaś w małżeństwie 26 lat, ile lat miały dzieci. Podejrzewam że naście lub w wieku dojrzałym. Postaw się w sytuacji tych których dzieci mają 4, 5, 6 .. lat. wtedy to już nie takie proste. Są ludzie mający dorosłe dzieci ratujący małżeństwa właśnie dla ich dobra. Moje miały 3 i 7 i w tym czasie były moją kotwicą. Nie ukrywam gdyby nie one małżeństwa by nie było. Od czegoś trzeba zacząć. Wiem że u Numlocka podobnie.
A to dlaczego nasi wiarołomni są z nami dlaczego walczyli. Myślę że jeszcze długo wielu z nas będzie zadawało sobie to pytanie.
7385
<
#23 | zielonooka dnia 27.02.2014 15:32
Oczywiście każdy ma inną sytuację i każdy sam musi rozważyć za i przeciw. Ja mówię tylko, że ostre cięcie powoduje, że nie ma "demonów" czy zdradzający jest szczery i chce zostać dla nas, a nie z innych powodów. Jak to si stało u mnie to najmłodsza córka miał 16 lat, ale jest dzieckiem po rozszczepie wargi i podniebienia, więc ma psychikę słabą, a była i jest bardzo związana z ojcem i ciężko to przeszła.Tak nawiasem to mój mąż po odkryciu zdrady się z tą panią nie spotykał, ale nie miał w sobie dość siły żeby zerwać z nią kontakt telefoniczny. Nawet się starał, ale ona nie odpuszczała.A tej słabości nie mogłam mu wybaczyć.
8908
<
#24 | kaktus dnia 27.02.2014 15:41
Też jestem rok po...

trudno mi krótko ten rok podsumować. Numlock czytałam na bieżąco Twoją historię, jakże podobna pod wieloma czynnikami do mojej...

Marika88 ja też nie mogę wielu rzeczy zrozumieć. Gdy kłamał, że romans zakończył był najcudowniejszym mężem pod słońcem: może wypad do spa, romantyczne kolacje, winko - przez cały okres naszego związku tak się nie zachowywał. A jednocześnie mówił do niej: "powinienem być szczęśliwy: mam dzieci, psa, dom, samochód i żonę, której nie kocham a która mnie kocha."
Prześladują mnie te słowa.

Wiadomość o romansie męża była takim szokiem, że nawet nie wiem jak się o tym dowiedziałam. Chyba zobaczyłam coś w jego komórce, co potwierdziło moje przypuszczenia. Nie wiem, mam luki w pamięci. Potem już wszystko notowałam. Gdyby nie notatki, mogłabym sobie wmówić, że mi się to przyśniło.

Romans chyba nietypowy, trwał przez trzy miesiące i mimo możliwości seks tylko trzy razy przez pierwsze dwa tygodnie :szoook

W ogóle z tym romansem jest taka dziwna sprawa. Ja wiedziałam, że będzie romans, nawet wcześniej niż mój mąż wpadł na taki pomysł, tylko to jakoś do mnie nie docierało. Nie potrafiłam działać. Miał ktoś tak?

Odkrycie tego portalu spowodowało ocknięcie się z tego letargu. Podjęłam walkę. Na początek rozpoznanie sytuacji: dyktafon zawsze miał przy sobie jak wychodził z domu. Wiedzę miałam imponującą, nagrane każde ich słowo od pewnego momentu. Więc to nie były tylko domysły. Psychika zaczęła mi siadać. Działałam na bardzo wysokich obrotach. W nocy przegląd jego komórki (sądził, że ja blondynka, posiadająca jako telefon starego klawiszowca nie jestem w stanie nic sprawdzić na jego iphonie-więc nic nie kasował: ani skypa, ani FB, smsów Fajne ), Raniutko pobudka bez budzika o 4 rano i podrzucanie naładowanego dyktafonu do jego plecaka. Wieczorem nerwowe zgrywanie plików i ładowanie przez noc dyktafonu za kanapą. Następnego dnia pomiędzy obsługą klientów (zakochanych, kupujących wyprawki przed narodzinami swoich dzieci) odsłuchiwanie nagrań, archiwizowanie ich. I w tym wszystkim sama. Horror.

Wierzyłam, że mnie kocha - no przecież nie mógł się odkochać po nastu latach przez dwa tygodnie.

Wymyślenie intrygi, skłócenie ich ze sobą. Pani K. pokazuje swoje prawdziwe oblicze, jakże dalekie od tego jakie widział mój mąż. Panu Mężowi spadają okularki. Ja go pakuję i każę się wynosić. I nagle zwrot akcji. On chce być ze mną, on się pomylił, on tylko mnie kocha. Kończy romans.

Dostaje szansę...i nie robi nic z tych rzeczy, które od niego oczekiwałam. Mówię, że o pewnych rzeczach trzeba rozmawiać, zastanowić się, co doprowadziło do kryzysu. Oczekuję szczerości na temat tego romansu a tymczasem słyszę kłamstwa lub tekst "nie pamiętam" - brak woli do przepracowania tego wszystkiego

Zachowuje się wzorowo tak na co dzień, jako lokator, kolega, ojciec, we wszystkim pomaga. Ale gdybym wygrała w totka, zatrudniłabym sobie gosposię i wykonywała by te same czynności.

Nie mam w nim wsparcia, zamiótł wszystko pod dywan. Jak mam doła, udaje, że nie widzi.

Ten rok najtrudniejszy w moim życiu. Demony powracają często. O całym tym koszmarze myślę cały czas: rano jak się budzę, w ciągu dnia, jak zasypiam. Analizuję, zastanawiam się, obserwuję go. I dochodzę do strasznych wniosków: skoro on się nie przejmuje moim cierpieniem, nie chce mi pomóc to znaczy, że jednak mnie nie kocha.

Jakaś część mnie umarła przez ten rok, bardzo się zmieniłam.
Już się nie boję przyszłości niezależnie od tego jaka będzie. Tworzę swój mały świat, który być może będzie początkiem życia bez niego. Tylko mam takie straszny żal, że być może tak się to wszystko kończy w sensie nas, jako ludzi kochających się. Bo małżeństwem pewnie długo jeszcze będziemy. Zbyt wiele łączy nas spraw takich przyziemnych. A przede wszystkim dzieci. Dwulatek i ośmiolatek potrzebują ojca na co dzień.

Cóż u mnie mało optymistycznie po roku(może to tylko przejściowe). Ciągle jeszcze się łudzę, że on zacznie walczyć o nasze małżeństwo, ale tej nadziei we mnie coraz mniej.
3739
<
#25 | Deleted_User dnia 27.02.2014 16:09
Widzisz Kaktus, to co mi daje pewność że u mnie raczej będzie OK to jej potworne poczucie winy. To że ja się zmieniłem po tym wszystkim, jej poczucie że mnie zniszczyła i swego rodzaju jej "odżycie" po tym wszystkim. Ten "romans" ją wykańczał i miała momenty w których jej autentycznie odwalało (ja kojarzyłem te zachowania z innymi przyczynami - syn miał wcześniej wypadek itp.). Gach był typowym toksykiem i równolegle utrzymywał kontakty z jeszcze dwiema kobietami.
Faktem jest to co napisał Betrayed że po daniu szansy gdy druga strona się stara to największym zagrożeniem dla misji jesteśmy MY sami z naszym poczuciem krzywdy, żalem i demonami...
Wydaję mi się że aby uporządkować to co się stało w naszych głowach druga strona musi być skłonna do rozmów i wyjaśnień po to abyśmy my mogli się z tym jakoś pogodzić i to poukładać.
Tak jak wcześniej pisałem ktoś (profesjonalista) poradził mi aby właśnie po wszystkim spróbować terapii. Jeśli mąż nie wykazuje chęci na wyjaśnienia to może taka mediacja pozwoli wam w bezpieczny sposób wyjaśnić to co się działo i dać odpowiedź co dalej....
9850
<
#26 | lagos dnia 27.02.2014 19:46
Zgodze sie z zielonooka co do rozstania po wyjsciu na jaw zdrady. Jak niesamowite by nam sie to nie wydawalo zakonczenie romansu przez zdradzajacego jest naprawde bardzo trudne. Wyobrazcie sobie, ze czujecie sie jak 20 latemu, wszystko jest swierze, spotkania, rozmowy, pocalunki, sex, totalny kontrast z rzeczywistoscia w ktorej tkwicie, praca , dom, w domu tez praca , bo zawsze jest cos do zrobienia, dzieci ktore zawsze czegos chca, i tylko czasami jest fajnie, ale to i tak przykrywaja klotnie o kase, o to kto co ma zrobic, kto jest odpowiedzialny, a kto nie. Wiec sycicie sie kazda chwila tej bajki, az do momentu kiedy ktos (czyt. maz/zona) brutalnie kaze wam to przerwac. I wiecie, ze tak trzeba, ale na sama mysl o tych przezycisch przechodza wam ciarki, a umysl krzyczy " chce jeszcze"... i dalej widomo, sciemniactwa i lapanie dwoch srok za jeden ogon. A jesli sie nie da, bo kontrola jest za duza, zostaje wewnetrzny swiat i ...wspomnienia, ktorych nikt nie moze odebrac.
Rozstanie w takim momencie zupelnie zmienia optyke. Mozna sie bawic bez przeszkod ta swoja " bajka" ...tylko, ze to miala byc odskocznia, a co jesli on/ ona juz nie wroci? Czy to wszystko bylo warte tego? Przecierz kiedys tak sie kochalismy. Przeciez to wszystko mozna naprawic...i jeszcze wiele tego typu dywagacji, a " bajka " jakos juz nie ma takiego blasku.
Mysle, ze rozstanie jest najlepszym lekarstwem, nie ultimatum, nie kotrola, nie przypodobanie, ale wlasnie ten czas osobno, kiedy obie strony musza sie zastanowic, czego na prawde chca, czy po jakims czasie zaczna zabiegac o siebie, czy pojda w rozne strony.
7375
<
#27 | B40 dnia 27.02.2014 19:55
Dokładnie ale tak jest unikanie tematu niestety tylko powoduje jego narastanie. Chcemy się wygadać wywalić żale i komu. Rodzina.. Sorry moi bracia mieli mnie w głębokiej czarnej d...e. Jeden nawet w czasie gdy dowiedziałem się (wiedział że o tym wiem), prosił abym nawiercił mu kilka dziurek w łazience. Drugi strzelił tekstem że sam jestem sobie winien bo kariera, praca.
Taka niestety jest rodzina. Nie zawsze w matce miałem wsparcie. Ale pozostali żenada.
Wiesz może nam jest łatwiej. U mnie zona widziała każdy mój zjazd i reagowała - widząc co się dzieje. Niestety ale oni uważają nie rozmawiamy nie wspominamy i będzie ok. Nie bedzie trzeba rozmawiać dlaczego, o czym wtedy myśleli, co ich tak zauroczyło. Brak odpowiedzi na każde z tych pytań będzie się tłuc w naszej psychice. Czasami warto pójść do psychiatry. Nie do magisterka - psychologa. Sorry ale dla mnie to prawie lekarz. Gdy jest ciężko czasami warto sięgnąć po wspomaganie farmaceutyczne. Taka prawda.

Zielonooka nie chciałem urazić po prostu inaczej jest gdy mamy małe bąble i inaczej gdy dzieci są już troszkę starsze. Przecież nie muszę mówić jak to jest patrzeć w oczy malucha dla których jesteśmy całym ich światem.
Odnośnie kontaktów których nie umiał przerwać. Ja wiedziałem o każdej próbie kontaktów. O jednym nieoficjalnie wiedziałem o drugim nie. O obu dowiedziałem się od żony. O konsekwencjach jakie poniósł "szwagier" żona dowiedziała się ode mnie.

Kaktus wiesz pamięć to oni mają krótką. Nie każdy znich potrafi walczyć do końca. Ale może się udać jestem jednym z wielu przykładów. A jeżeli zafunduje mi REPLAY cóż ma świadomość drugiej szansy nie będzie. Patrząc na córki gdy spędzamy razem czas wiem że zrobiłem dobrze.
Nie powiem ideałem nie jestem. Powiedziałem że jeżeli coś wywinie to rozpętam piekło. Ale tym razem zna konsekwencje i ma świadomość następstw. A wieczne pielęgnowanie w sobie demona? Przytyki wypominanie na każdym kroku? Można tylko po co.

Moi drodzy podjęliście decyzję po prostu dajcie im szansę, jeżeli robią za mało powiedzcie to. Ale nie bo z nią było tak a ja... . Po prostu rozmawiajcie. A jeżeli krzywda jest zbyt głęboka. Po prostu rozejście. Mimo wszystko wolę walkę. Będę wiedział że zrobiłem wszystko. Czy to wykorzysta czy mnie zawiedzie nie wiem. Czy ktokolwiek z nas tego się spodziewał?
10246
<
#28 | skat dnia 27.02.2014 22:02
Być może po wyjściu na jaw zdrady rozstanie na jakiś czas jest dobrym sposobem . Ale wtedy , gdy druga strona nie miała zamiaru odejść , gdy deklarowała naprawę a nie było widać efektów . My zostaliśmy . Było różnie . Wiem , że zamiatanie pod dywan , brak wyjaśnienia pytań nie pozwoli żyć normalnie . Trzeba rozmawiać i walczyć , stawiać warunki i jasne deklaracje . Musi być ciągła praca obu stron . Rok to mało . Pierwszy rok jest trudny , najtrudniejszy . Ale to prawda , czas leczy rany , powoli . Tak jak napisał betrayed40 wspomaganie farmakologiczne , dobrze dobrane może pomóc , a nawet jest wskazane . Właśnie o tym chce napisać , bo po nie sięgnęłam . Od tego czasu zaczynam na nowo żyć . Wszystko wygląda lepiej . Nie jest jak przed , ale można wyciszyć negatywne emocje . Tylko trzeba trafić na dobrego specjalistę , a to trudne . Ale są tacy , choć już nie wierzyłam , ale ktoś mi polecił i udało się. Mądre podpowiedzi specjalisty i leki ,, na szczęście " sprawić mogą wiele dobrego . No i praca nad sobą .
9976
<
#29 | renea72 dnia 28.02.2014 11:57
betrayed40,Madrze piszesz.Ja tez zostałam z mężem,dałam mu szanse,i to ja faktycznie jestem teraz dla nas największym zagrożeniem.Bo wciąz mam w głowie dlaczego mi to zrobił?Dlaczego jest ze mna?.I te chuśtawki nastrojów!Mamy dorosłe dzieci,więc decyzja należała tylko do nas i chodziło tylko o nas,chociaz dzieci nie pogodziły się z tym,że razem jesteśmy.Masz racje,że rozmowy dużo dają,ale z reguły tak jest,że to my zdradzani chcemy rozmawiać,a Oni sa juz zmęczeni,Ja niestety mam taką sytuacje,że mąz wyjeżdrza do pracy na kontrakty na 1 lub 1,5 miesiaca,i gdy przyjezdrza jestem w patowej sytuacji,bo gól mi rośnie,worek z pytaniami też,a przecież nie zaatakuje go ledwo co wracającegoi i przypłacam to zdrowiem,Choduje bombę,która czasem w sposób niekontrolowany wybucha.Na rozmowę z nim mam wówczas dwa tygodnie i sie certolę szukajac odpowiedniego dnia.Co do rostań na samym poczatku-jak chodziłam do pani psycholog i powiedziałam jej ,że chodzi mi po głowie żeby się rozstac z mężem na jakis czas,zobaczyć jak to jest bez niego,bez jego telefonów ,to mi powiedziała,żebym pamietała,iż wówczas między ludzmi tworzy sie mur i mozna go już nigdy nie przeskoczyć.U mnie rok minie w lipcu,więc może zacznę żyć nadzieją,że po tym czasie to już tylko lepiej,Zaczynam odliczanieSzeroki uśmiech.Pozdrawiam
8908
<
#30 | kaktus dnia 28.02.2014 13:07
Macie rację, że my, ci zdradzeni czasem możemy poprzez swoją natarczywość w powrotach do tych trudnych tematów zniechęcić naszych partnerów do odbudowywania wszystkiego. Jednak, cóż, bez wyjaśnienia wszelkich wątpliwości nie da się dalej żyć. Staram się jednak nie docinać, nie wypominać. Potrzebuję tylko rozmów i wyjaśnienia niektórych kwestii. Te wszystkie pytania, na które nie chce udzielić odpowiedzi zatruwają moją codzienność. To jest przyczyną tego, że powstaje mur nie do przebicia. Przynajmniej u mnie tak jest. Czuję, że się oddalam...

Czasem myślę, że rozstanie przynajmniej na jakiś czas byłoby dobre. Tylko mając małe, dwuletnie dziecko jest to raczej niemożliwe. Rozwaliłabym mu cały bezpieczny świat. Młodszy synek może cały dzień nie widzieć ojca, ale nie zaśnie wieczorem bez niego.

Mój mąż wie, że drugiej szansy nie dostanie. Ja nawet nie boję się jak jedzie do pracy. A tam jest Pani K., była kochanka siedząca kilka biurek dalej. Praktycznie go nie sprawdzam.

Minął rok. Co jest dla mnie pozytywne? To, że zaczęłam tworzyć swój mały świat. Już nie mam klapek na oczach, już nie biegnę jak najszybciej do domu bo mąż będzie się złościł, że jeszcze mnie nie ma. Wyrwałam się ze złotej klatki. Zmieniłam priorytety; wcześniej na pierwszym miejscu był mąż, potem dzieci, na końcu ja. Teraz: dzieci, ja, mąż. Ponadto uświadomiłam sobie, że cokolwiek się wydarzy, dam sobie radę. Przekonałam się o swojej wewnętrznej sile.

Czasem się zastanawiam nad jakąś zemstą na kochance. Doskonale wiedziała, że mój mąż jest żonaty. Zaprzyjaźniła się z nim, wyciągała od niego fakty z naszego życia, odpowiednio je interpretowała i nastawiała męża przeciwko mnie. Rozwódka chciała "po prostu być szczęśliwa". Chciałabym, aby się bała, tak jak ja się bałam na początku. Oj korci mnie aby ją postraszyć, że umieszczę ciekawy filmik z jej udziałem w internecie Fajne
10782
<
#31 | marika88 dnia 01.03.2014 13:30
numlok rozumiem Uśmiech patrzenie na swoją połówkę tak samo i wiem doskonale że naprawdę romans może wykończyć nie tylko nas. Widzę i wierzę że można mieć niesamowite poczucie winy. Mam nadzieję że lekcja życia jaką przerobił sobie mój mąż starczy mu na zawsze .
Widziałam jego rozpacz i żal i wiem że też cierpiał i też byłoł mi go bardzo żal i było to dla mnie bardzo niszczące uczucie bo to mnie doprowadzało do szału!
Kaktus :cacy Ja też miałam w głowie tysiące scenariuszy jak mogła bym zemścić się na tej.... (Jak piszę Katarzyna Miller - )Można ją skompromitować w sieci, zatańczyć w szpilkach na jej grobie,i przekonać cały świat jaka z niej dziw...od której wszyscy powinni się odwrócić . Wszystko można cały scenariusz można...Ale tylko w głowie w wyobraźni bo to wcale nie pomoże nie ukoi żalu.

Mogła bym zniszczyć tą osobę ale chyba nie umniejszyło by to mojego cierpienia ..Nie chce poświęcać jej już czasu nawet w myślach,tracić energii, Kaktus, mamy większą klasę bo nie oszukiwałyśmy tak jak one!
Jako kobieta mogła bym popatrzeć z litością na to co robiła !
Jako żona, zdradzana żona nie mogę zapomnieć że nie robiła tego sama.:cacy
7375
<
#32 | B40 dnia 01.03.2014 18:06
Marika dokładnie. Zniszczyć kogoś to prościej niż splunąć. Czy ukoi to nasz ból raczej nie. Wiem z autopsji zniszczyłem kmiotowi życie zawodowe (marne bo marne, ale zawodowe), kilka razy był niezły łomot. I... Nie poczułem się po tym lepiej.

Dokładnie nie ma komu poświęcać czasu. Kim chciała byś zawracać sobie głowę - miernotą bez zasad? Ja nie raz z ciekawości obejrzę jego FB i co widzę? Coraz większe zapuszczone zero. Nie chcę nawet pokazywać tego żonie. Facet wyglądający na 10 lat starszego niż jest. Ja nazywam ich specjalistami od górnolotnych deklaracji. I nic poza tym. Tylko puste słowa i czarowanie. Zemsta jest słodka - tylko jakoś tego nie zauważyłem. Powiedział bym że jest bez smaku. Totalnie obojętna. I na pewno nie ukoi żalu tu ważny jest czas i postawa zdradzacza.
10782
<
#33 | marika88 dnia 01.03.2014 18:38
Gdybym była chłopcem przez jeden dzień Szeroki uśmiech To dała bym w mordę tak porządnie to złamania nosa jak na filmach :brawo Ale niestety kobitka zemnie mała Szeroki uśmiech
3739
<
#34 | Deleted_User dnia 01.03.2014 22:23
A mi prawnik powiedział gdy oznajmiłem że rozwodu nie będzie - "... w obliczu tego o co chcesz walczyć każda chwila spędzona na myślach o rogaciźnie* będzie chwilą straconą..."
I choć kusiło aby go obić i kusi aby mu zniszczyć życie staram się to sobie powtarzać.
Choć życie bywa przewrotne i gdy go przypadkiem spotkam to nie wiem co się wydarzy....

* rogacizna - pieszczotliwe określenie gacha

betrayed - a może na forum stworzymy specjalną zakładkę z profilami naszych gachów i gadzin oznaczoną - ku przstrodze Szeroki uśmiechSzeroki uśmiech
8724
<
#35 | rado dnia 01.03.2014 23:43

Cytat

Jako żona, zdradzana żona nie mogę zapomnieć że nie robiła tego sama.


Marika88 otóż to lecz jesteśmy tak skonstruowani, że na początku chcemy ,,zabić'' osoby, które ukradły nam naszych rzekomo najbliższych. Też cholera się zemściłem i nie jest mi z tym źle ale uświadomiłem sobie kto tak naprawdę jest winny. Rogacizna, jak świetnie określił ich Numlock, nic nam nie obiecywała ale wiedziała w co się pakuje.
Katus każdy kto wpieprzył się w nasze życie doskonale wiedział co robi lecz dostał na to przyzwolenie i my byliśmy dla nich nic nieznaczącym powietrzem. Dopiero po wykryciu zdrady okazuje się, że są to tchórzliwe śmierdzące sępy, na które nawet nie warto splunąć. Miernota jak określa Betrayed40 w 100% jest trafne ale czy nasi współlokatorzy też nie okazali się miernotami?
7375
<
#36 | B40 dnia 02.03.2014 00:34
Numlock pomysł niezły - ale jak ich ktoś zobaczy (Ty widziałeś mojego ja Twojego) można by pomylić z kroniką kryminalną lub "Ktokolwiek widział ktokolwiek wie" Szeroki uśmiech

Mój prawnik był załamany gdy wycofałem pozew - na procent byliśmy umówieni, pewnie szykował wymianę fury :niemoc
10246
<
#37 | skat dnia 02.03.2014 01:11
Łatwiej jest powiedzieć już po czasie , że się żałuje , że w danym czasie się mściło . Że się zachowało tak a nie inaczej . Ale w tamtym czasie to było jedyne . Tak przypuszczam . Też miałam ochotę się zemścić , wręcz oczy wydrapać lub cokolwiek , by dać o sobie znać . Lecz miałam dobrych doradców i powstrzymałam się . Okazało się , że moja rywalka to tchórz , wielki . Po tym jak poinformowałam , że wiem co się święci to następnego dnia wykasowała zdjęcia z naszej klasy i poblokowała facebooka . Pozmieniała dane - nazwisko na swoje skrócone lub przed rozwodem . Dla mnie to śmieszne , że jak strach zagląda w oczy to zaczynają myśleć , bać się . Czego ? To prawda był moment , że byłam zdolna do okropnych , najgorszych rzeczy . Na szczęście minęło i teraz się cieszę , bo to ja jestem górą . Ja okazałam siłę mądrzejsza . Zresztą tak było od początku bo jest to osoba ze słabym wykształceniem i myśląca od zawsze jedną częścią ciała . Teraz się cieszę , że nie zrobiłam tego co mogłam i chciałam , ale gdyby jeszcze raz weszła mi w drogę to zrobiłabym to , nawet pomimo przyzwolenia mojej połówki . Dwa razy nie wybaczam nikomu , nikomu .
10782
<
#38 | marika88 dnia 02.03.2014 11:21
Podpisuję się pod wszystkim.:tak_trzymaj
Kochanka mojego męża też wykasowała zdjęcia .
Jest to dojrzałą kobietą weszła z pełną świadomością w ten układ ,
nie jest młoda kobietką której ktoś zamydlił oczy .
Jestem w pełni świadoma że planowała przyszłość .
Dla znajomych była w związku z rozwodnikiem ! sama mi to powiedziała że wstydziła się powiedzieć że jest żonaty
Moje dzieci musiały przez to przejść jej córka do dziś nie jest świadoma kim tak naprawdę był przyjaciel jej mamy .Moi znajomi też wiedzą i jest mi teraz wstyd przed nimi ,bo czuję się upokorzona okropnie .A jej znajomi i rodzina ? po prostu rozstała się z gościem i koniec .Miała bym ochotę to wszystko wykrzyczeć że świadomie wyniszczała moją rodzinę układając swoją .
Ale największy żal mam do męża .
Otrzymałam od niej wiadomość " Bardzo Panią za wszystko przepraszam " i co ręce opadają

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?