Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Byliśmy małżeństwem przez 13 lat. Dorobiliśmy się dwójki wspaniałych chłopaków. Mieliśmy idealne życie, po za sobą nie widzieliśmy świata. Problemy zaczęły się kiedy moja firma zbankrutowała. Wierzyciele, komornicy, problemy z finansami. Nie odbiło się to dobrze na nas. Zacząłem wyjeżdżać do warszawy do pracy, by znów stanąć finansowo na nogach. Do domu wracałem na weekendy jak uskrzydlony, by spędzić czas z bliskimi. Zona zaczęła pracować w międzyczasie, by łatać budżet domowy. Było ciężko, ale byłem dobrej myśli na przyszłość. Moje życie skończyło się 1 lipca 2013 roku o godz 23'55. Od 3 dni byłem w domu, bo miałem realizować zlecenie w rodzinnym mieście. Wziąłem tel żony by poczytać o czym pisze z nowo poznanym kolegą. Byłem ciekawy. Nic więcej. Pomiędzy nami zawsze była szczerość i nie przeszkadzały nam takie znajomości. nie byliśmy zazdrośni, bo byliśmy dla siebie, dla nikogo innego. Przeczytałem smsy. Zwykłe pitu pitu. Z nudów przeglądałem listę esów. Nagle zatrzymałem się. Cofnąłem. Coś drgnęło. Zobaczyłem odbiorcę M. I jakąś dziwną treść. Zaciekawiony wszedłem. Niby normalny sms o spotkaniu ale jakiś dziwny. Poszukałem innych do i od tego nadawcy. Było ich trochę. Ich treść mnie zabiła. To był jej kolega z pracy z którym również znała ze studiów które dwa lata wcześniej robiła. Obudziłem żonę, spytałem co to za smsy. Zaprzeczała, to nic, ale w końcu powiedziała że tak. Spotykali się od marca do maja. Pieprzyli się w jego samochodzie jak ja byłem w warszawie. Mój świat się zawalił! Nagle wszystko zaczęło do siebie pasować. Jej spojrzenia, wyrażające obrzydzenie jak na mnie patrzyła. Nagłe pilnowanie telefonu. Jej nagłe dbanie o siebie i nowa garderoba. Niechęć bym ją całował pod pracą. Moment kiedy uprawialiśmy sex w jej imieniny, gdy była pijana i powiedziała: nie marek nie róbmy tego, a potem tak! mocniej, tak! o tak! . Wszystko to nagle wróciło, wszystko nagle dobrze zobaczyłem. To najstraszniejsza noc w moim życiu. Powiedziała że to już dawno skończone. Ze zostawiła te esy bym je znalazł, bo nie potrafiła mi o tym powiedzieć. Że to było nic. Że tylko mnie kocha. Że miała ciężko, potrzebowała bardzo bratniej duszy, a on okazał się świnią i to wykorzystał. Wstał dzień, musiałem iść do pracy. Najgorsze było udawanie przed wszystkimi że jest super. W tydzień schudłem 10 kilo. Rozmawialiśmy że damy sobie szansę. Po dwóch dniach przyłapałem ją jak wysyłała z teścia telefonu esy o niezłej treści do niego. Powiedziała że to tylko takie świntuszenie. Wiem że już z nim nie była, ale to było niezrozumiałe dla mnie. Wróciłem do codzienności. Praca w wawie, weekendy w białymstoku. Obcość i starania na siłe że jest ok. Założyła hasło na tel. Powiedziała że ma prawo do prywatności. Wszędzie węszyłem podstęp. Wymogła na mnie bym mu nic nie zrobił i bym nie mówił że ja wiem. Męczyłem się tak do września. Sprawdzałem ukradkiem bilingi( tel jest na moją firmę i mam dostęp jako właściciel). Złamałem jej blokady i zczytywałem jej esy z tel. Nie pisała już do kochanka. Pojawił się za to jej kolega następny z pracy. powiedziałem że mi to się nie podoba. Ona że to tylko kolega, nic nie ma do niego, że ją uwięziłem w podejrzeniach, że się dusi. Odpusciłem. Było już lepiej z nami " normalniej". Czytałem smsy ukradkiem, w nocy. Niby były normalne ale wiedziałem o co mu chodzi.W końcu nie wytrzymałem. Zadzwoniłem do niego w nocy, przedstawiłem się i powiedziałem że jeśli nie przestanie to zrobię mu z kolegami spacer po lesie. Obiecał że się to nie powtórzy.Następnego dnia żona zrobiła mi karczemną awanturę że się zawiodła na mnie. Wtedy coś we mnie pękło, zamarło. Zrozumiałem że nie dam rady. Że odejdę. Obecnie co robię? Mieszkam w warszawie kątem u wspólnika z firmy. Zostawiłem w Białymstoku wszystko. Dom, dzieci, znajomych, rodzinę. Nie kontaktuję się z nikim. Odwiedzam dzieci co drugi trzeci weekend. Coraz rzadziej, bo nie dam rady tam być jak robi mi awantury lub przymila się do mnie. Żona? Pisze nadal z kolegą z pracy. Ma swój telefon obecnie, bym nie widział z kim się kontaktuje. Błaga bym wrócił. Bo mnie kocha i damy radę jeśli zechcemy. Ja wiem że to już nie będzie to samo, nie chcę półśrodków. Żal mi tych lat, planów oczekiwań i tego że nie ma mnie z chłopakami, jak dorastają i cieszą się i płaczą. Czekam na rozwód, bez orzekania o winie. Żyję, pracuję, jem- egzystuję. Poznałem dziewczynę, fajna jest, powiedziałem jak jest ze mną. Bankrut z komornikami, nie rozwiedziony jeszcze. Staramy się by było dobrze. Tylko czasami jak jadę nocą od niej przez warszawę to płaczę, albo jak nikt nie widzi, albo jak wypiję albo jak słyszę jakąś wolną piosenkę, albo nagle bez powodu, albo teraz gdy to piszę. [b]TO jest moja historia.[/b] Pozdrawiam wszystkich, będzie dobrze:)- kiedyś.
Czytam Twoją historię już któryś raz dzisiaj i nie rozumiem dlaczego tak spieprzyłeś temat. Po prostu nie wiem. Znam wielu ludzi nie tylko z forum unoszących się honorem i wyprowadzających się z przysłowiową walizką w imię: dumy, honoru, szczęścia dzieci?
Jeżeli ktoś kończy związek poza małżeństwem robi to ad hoc a nie szuka kolejnej wiadomości. Jedną zakończyła jest nowa. Pani ma nieciekawy charakter. Doradzam często ratowanie małżeństwa ale tu nie ma czego ratować. Zadaj sobie pytanie dlaczego chce Twojego powrotu?
Sorry ale rozwód niczego jej nie nauczy. Po prostu wyjdzie obronną ręką a ty bedziesz tatusiem który nie kochał synów. Pewnie nie tego oczekiwałeś, nie takiej odpowiedzi. Rozumiem ale nie jesteśmy tu po to aby głaskać. Za parę lat żona przedstawi historie synom o tym jakim byłeś baranem i nie można było z Tobą już wytrzymać. Trzeba było starać się o orzeczenie winy. Gdy złożyłem pozew (do rozwodu u mnie nie doszło), podstawową determinantom było: "Aby dzieci wiedziały gdzie leży prawda".
I nie licz na uczciwość zdradzacza. Ich cała egzystencja oparta jest na kłamstwie.
betrayed40 nie zależy mi na tym by wszyscy znali prawdę i bym miał status pokrzywdzonego. Nikt nie wie o zdradzie i rozwodzie. Nawet teść który z nami mieszkał. Dzieci nie wiedzą nic. Jeden ma 11 drugi 5 lat. Nic nie wiedza bo nie wiem jak mozna to przekazać. Po prostu tatuś pracuje w warszawie i tyle. Na razie, a potem...
Komentarz doklejony:
I nie myślę bym wyprowadzał się w imie honoru. Raczej z poczuciem porażki. Nie chciałem nic z tamtego życia, odcinam się od niego w każdej dziedzinie. żadnych rzeczy, majątku, fotografii, pamiątek. Nic kompletnie. Tak jak bym nie istniał przez te 13 lat. Zostają tylko chłopcy. Pozdrawiam
Komentarz doklejony:
co do starania się o rozwód z orzeczeniem, to nie ma problemu. Zastanawiałem się nad tym bo jeszcze mogę dopiąć to do wniosku. Ponadto mam kupę dowodów jej zdrady. Zrzuty pamięci z jej telefonu na kompie, smsy, fotografie. Bilingi wszystkie. Tak więc nie ma problemu z tym. Ale po co? Po co isć przez mękę. Nie zależy mi na mszczeniu się, a mógłbym jej mocno zaszkodzić i jemu. To i tak mi nic nie da. A tak mam nadzieję że zakończy się sprawa na jednej rozprawie. Siedzę i czekam cierpliwie.
Moment. Wiemy co powinien. Stanę w obronie gościa. Czasem człowiek czuje się tak bezsilny, ze najchętniej to by rzycił wszystko w diabły i zaszył się gdzieś i na spokojnie przy kubku kakao wszystko przemyślał. Maka tak ma. Ja bym proponował bardziej zdecydowaną postawę.
Komentarz doklejony:
Ja do pokornych nie należę. Jak nie ma problemów z orzeczeniem to zwyczajnie to zrób. By przeszłość Ci się czkawką nie odbiła.
Przede wszystkim trzymaj się ciepło. Rozumiem co czujesz to tak jak byś stracił wszystko w jakiejś MEGA katastrofie. Nie pozwól żeby te wydarzenia (i bankructwo i zdrada) miały wpływ na Twoje poczucie wartości. Dajesz radę, pracujesz, masz dzieci... nie trać z nimi kontaktu ..., Jaki by on nie był, i ile by go nie było,... synowie muszą mieć OJCA to dzięki nie mu kształtują swój charakter! Wykorzystuj każdą chwilę z nimi. Być może dzięki tym wydarzeniom okazało się z kim naprawdę żyjesz? Wiem, że ciężko znaleźć pozytywy sytuacji, ale postaraj się pomyśleć o tym że tak naprawdę to masz ciężar na sercu, ale czystą i wolną przestrzeń wokół siebie , płaszczyznę od której możesz się odbić , wziąć rozwód i zacząć żyć. Jeśli jest ktoś obok Ciebie to dobrze .. tylko nie skrzywdź jej swoją krzywdą ... Pozdrawiam E.
Rozwód z bez orzeczenia winy - "żona" pracuje ? ma jakiś dochód ?
Pamiętaj, że może domagać się od Ciebie alimentów, w przypadku gdy popadnie w niedostatek.
Druga sprawa - to dzieci.
Żona będzie wciskała opowieści o tym, jak to ona walczyla o małzeństwo, o ich ojca, a ten okrutnik zostawił ją z dziećmi, wyjechał sobie do Warszawy i woda sodowa do głowy mu uderzyła, zachciało mu się łatwego życia podczas gdy ona wszystko poświęciła dla ich dobra. i tego typu blablala.
Po kilku latach takiego prania mózgów będziesz dla dzieci ich wrogiem nr 1.
betrayed40 nie zależy mi na tym by wszyscy znali prawdę i bym miał status pokrzywdzonego. Nikt nie wie o zdradzie i rozwodzie. Nawet teść który z nami mieszkał. Dzieci nie wiedzą nic. Jeden ma 11 drugi 5 lat. Nic nie wiedza bo nie wiem jak mozna to przekazać. Po prostu tatuś pracuje w warszawie i tyle. Na razie, a potem...
Nie zrozumiałeś nic z tego co napisałem. To że dzieci są trzymane z daleka bardzo mądrze. Ale kiedyś za kilkanaście lat dzieci przepojone będą tym co mówi Twoja żona. Lub inaczej tym co im wpoi przez 10, 15 lat. A wpoi im wiele.
Bardzo mądrze ża dzieci o niczym nie wiedzą ale kiedyś zapytają lub nie (po wyjaśnieniach żony nie będą musiały) - będą wiedzieć że ich porzuciłeś - taka interpretacja zostanie przekazana przez mamę, bo ich nie kochałeś bo miałeś kochankę (ten argument też zostanie przekazany Waszym dzieciom).
Niedawno była historia jednego kolegi. Żona umilała mu życie na długo po gdy próbował po raz kolejny układać sobie życie.
Piszesz:
Cytat
Tak więc nie ma problemu z tym. Ale po co? Po co isć przez mękę.
Po to aby twoja gwiazda za jakiś czas nie chciała żyć na Twój rachunek bo noga się powinie nie bedzie na utrzymanie domu nie daj Boże zachoruje. Nie myśl o tym co tu i teraz przewiduj ruchy do przodu. Na Twoim miejscu poważnie nad tym bym pomyślał. Co z tym zrobisz Twoja sprawa. Na uczciwość z jej strony nie licz. Nie zdziw się jak na sprawie wyciągnie argument o porzuceniu rodziny. O honorowym zachowaniu z jej strony zapomnij.
Na koniec zacytuję milorda:
Cytat
Ja do pokornych nie należę. Jak nie ma problemów z orzeczeniem to zwyczajnie to zrób. By przeszłość Ci się czkawką nie odbiła.
nick sytuacja jest o tyle paradoksalna że ja jej sam załatwiłem tą pracę, tam gdzie mnie zdradziła. Tak więc pracuje, ma dochody. Tak zdaję sobie sprawę że może to w ramach prawa zrobić. Ale wg prawa ja również mogę obecnie ją pozwać. Bo oficjalnie nie mam dochodów, lub są nikłe. Jednakże ja pomimo wszystko jestem dobrym człowiekiem, wierzę w ludzi. Jeśli mi zrobi świństwo to się odgryzę. Nie przeprowadzę ataku wyprzedzającego. Sam nie wiem co z tym fantem mam zrobić. Nie podjąłem decyzji, waham się czy zmienić kwalifikację czy nie. A czas płynie. Co do dzieci to zdaję sobie sprawę, że na pewno ode mnie się odsuną. W mniejszym czy większym stopniu. To niestety nieuniknione. Jednakże ona jest dobrą matką, powiedziała mi że zdaje sobie sprawę jak ważny jestem dla chłopaków i nigdy nie zrobi nic by nas rozdzielić bo to odbije się na nich. Odszedłem, lecz dalej nie potrafię podjąć decyzji co do zachowania wobec niej. wierzę w jej słowa, chociaż wiem że mogę potem na tym srodze się przejechać. wiem że nic nie wiem
>>>wiem że nic nie wiem<<<
No pierwsze rozsądne zdanie, które napisałeś.
Jak żona mówi Ci "jak chcesz to idź" to dla mnie oznacza jedno. Jesteś dla niej nikim i "mi to dynda". A jak za jakieś pół roku sytuacja się odwinie? I nie mam na myśli chłopaków. Dawaj połowę dochodów i goń się gżdżylu bo mam sprawę łóżkową z kochankiem. No nie wiem... Może pasuje Ci taki układ?
Zniszczy Cię stary i nie będzie miała przy tym żadnych skrupułów czy sumienia. To nie jest ta sama osoba co kiedyś. Bierz się w garść, bo mi Ciebie najzwyczajniej szkoda. Nie chcę żebyś później żałował tego, że złożyłeś wniosek bez orzeczenia. To co teraz zrobisz odbije się na Tobie w przyszłości w taki czy inny sposób.
To takie proste, suche rady, ale racjonalne bo pisane przez kogoś kto już to przeszedł i patrzy na Twoją historię z boku. Czytaj uważnie co do Ciebie ludzie piszą. Są to bardzo cenne i co najważniejsze sprawdzone rady.
sprawdzone rady? Dlatego tu się pojawiłem, by sobaczyć jak inni to przechodzili. Co zrobili dobrze a co źle. wiem co powinienem zrobić, chcę się jedynie utwierdzić że to właśnie to i jest to właściwe i jedyne rozsądne rozwiązanie.
To jest Twoja historia i tylko Ty do niej mozesz napisać zakończenie . Jakie ono będzie ? Tego nie wie nikt . Ale Ty masz ogromny wpływ na to aby było ono jak najbardziej korzystne dla Ciebie i dzieci . Mimo chwilowej słabości i obojetności zawalcz o siebie , o swoją godność mężczyzny , meza i ojca . Czemu chcesz jej dać na tacy kolejny prezent - rozwód bez orzekania o winie ? Czy zasłużyła na niego swoimi zdradami ? Chcesz ja oczyscic od wszelkiej winy tylko po to aby ona kiedyś po calosci oczerniła Ciebie ?
Masz jeszcze chwilke wiec zastanów sie i wybierz to co bedzie najlepsze dla Ciebie - nie dla niej .
I nie wierz jej w ani jedno słowo - ona już nigdy nie będzie z Tobą szczera .
Piszesz że nie chcesz półśrodków , ze żal ci synów , że możesz zrobić wszystko tzn. rozwód z jej winy ale nie chcesz tej męki ...
Jeśli bliżej poczytasz historię które są tu opisane to niestety twoje rozwiązania zaprocentują w przyszłości jeszcze większym bólem .
Wstyd powiedzieć rodzinie że żona przyprawiła ci poroże?? księżniczka czuje się bezkarna a ty dodatkowo swoim zachowaniem dałeś jej bardzo mocne argumenty żeby cię w sądzie zniszczyć ... jak sądzisz komu sąd uwierzy ? Tobie ?porzuciłeś rodzinę masz nowa kobietę zaniedbujesz dzieci ....tak sąd będzie widział sprawę bo ty przecież składasz bez orzekania o winie ...twoja żona może mieć na to inne spojrzenie ...zdradza cię fakt ale masz dowody ktoś o tym wie ?? może powiedzieć że faktycznie miała romans jak się dowiedziała że ją w Warszawie zdradzasz pod wpływem szoku przyjęła pocieszenie życzliwego kolegi ...myślisz że to jest scenariusz telenoweli .? to nie jest aż tak nieprawdopodobne , osoby które zdradzają nie mają żadnych skrupułów .......jak milczysz dusząc w środku próbując na siłę zachować resztki dumy tylko wbijasz sobie dodatkowe gwoździe do trumny .... Myślisz że synowie ci kiedyś podziękują ...ogarnij się co z tego że rozstajesz się z ich matką masz o nich dbać i spotykać się z nimi jak najczęściej i wymówki w stylu mieszkam daleko nie są żadnym . usprawiedliwieniem . Tu nikt ci nie powie wprost co masz robić ale warto poczytać co inni piszą bo to nie są zmyślone historie ale niestety realne i niejednokrotnie niektórzy żałują że nie postąpili bardziej rozważnie. Bycie szlachetnym to wspaniała cecha ...niestety jeśli w grę wchodzi zdrada ..rozwód to jest to stan wojny i tu rządzi mocniejszy a szlachetni bohaterowie zazwyczaj kończą polegli na polu chwały.
Ale wg prawa ja również mogę obecnie ją pozwać. Bo oficjalnie nie mam dochodów, lub są nikłe. Jednakże ja pomimo wszystko jestem dobrym człowiekiem, wierzę w ludzi. Jeśli mi zrobi świństwo to się odgryzę. Nie przeprowadzę ataku wyprzedzającego.
Mierzenie innych swoją miarą niejednego wpędziło w mega tarapaty
Zupełnie nieważne jest, jak Ty byś się zachował i zachowasz. Zakładając jednak wersję optymistyczną, pozbawiasz się atutowej kart, a nie jest powiedziane, że Twoją żona dziś obiecując Ci uczciwość (sic!), jutro dotrzyma słowa. W końcu...ileż są warte zapewnienia wiaro(u)łomnych.
Miej w zanadrzu orzeczenie o winie, przyda się czy nie, w takim/innym przypadku, ale miej to.
Na dobrą sprawę, to będzie obiektywny wyrok sędziego, cóż mogłeś zrobić
Cytat
Jednakże ona jest dobrą matką, powiedziała mi że zdaje sobie sprawę jak ważny jestem dla chłopaków i nigdy nie zrobi nic by nas rozdzielić bo to odbije się na nich.
Patrz jw. To, co dziś obiecuje, jutro będzie "ja nic takiego nie mówiłam". Granie dziećmi jest stare, jak świat i choć niskie, skuteczne.
Przeczytaj, co napisała AcidRain:
Cytat
porzuciłeś rodzinę masz nowa kobietę zaniedbujesz dzieci ....tak sąd będzie widział sprawę bo ty przecież składasz bez orzekania o winie ...twoja żona może mieć na to inne spojrzenie ...zdradza cię fakt ale masz dowody ktoś o tym wie ?? może powiedzieć że faktycznie miała romans jak się dowiedziała że ją w Warszawie zdradzasz pod wpływem szoku przyjęła pocieszenie życzliwego kolegi
To naprawdę bardzo prawdopodobny scenariusz.
Spotykasz się z dziewczyną...Niechby się tylko żona dowiedziała
Tu nie chodzi o chęć zemsty i walkę po trupach z żoną. Tu chodzi o sprawiedliwość, zabezpieczenie siebie i możność popartego dowodami powiedzenia "to nie ja zawiniłem".
Wiesz, tak sobie myślę, że jeśli Twoja żona jest jednak tak uczciwą osobą (o zgrozo!), jak ją widzisz, sama powinna przed sądem przyznać się, że jest jedyną winną rozpadu Waszego małżeństwa
makasiala
Patrzysz na swoja zonę, przez pryzmat tych 13 lat, gdzieś masz nadzieję, ze nie postapi tak jak tu wszyscy piszą, chocby ze wzgledu na te lata, lub to że to ona zawiniła. To jednak tak nie działa, tym bardziej ze z czasem będziecie od siebie coraz dalej. Bedziesz chciał ułozyć sobie z kimś zycie, a moze być tak, że jej nie bedzie to wychodziło, zwykła zazdrość połączona ze złością na samą siebie moze pchać ja to robienia Tobie pod górę. I zawsze bedzie miała wytłumaczenie, ze nie robi tego dla siebie tylko dla dzieci. Niedość, że rozwaliła Ci życie, to w swoim zgorzknieniu moze to robić dalej. A jest to prawdopodobne, bo do bzykania mężatki chętnych jest wielu, ale żeby zaopiekować sie kobietą z dwójka dzieci, to juz nie bardzo.
Dajecie mi dużoo do myślenia. Te scenariusze są naprawdę możliwe. Tylko ja bym chciał naprawdę szybko rozwieść się. Podobno sprawy z orzeczeniem mogą ciągnąć się latami? Mam esemesy od niej i kochanka za okres od marca do lipca. Ostre mówię wam( mi nigdy nic takiego nie pisała ) i esy z jej kolejnym kolegą z pracy od września do końca grudnia( tym razem zwykłe z niewielkimi zaczepkami z jej strony i wielkimi z jego). Dodatkowo mam bilingi jej numeru za okres jaki chcę. Wszystko w komputerze. Powiedzcie mi czy to wystarczy. Jak szybki jest taki proces. Podpowiedzcie mi trochę! Macie doświadczenie.
Makasiala zaczynasz myśleć zrozum nie jesteśmy tu po to aby znęcać się nad kimś czy wylewać żale, ale wielu z nas przez to przechodziło inni jak jak czytali wiele historii niektórych byłem naocznym świadkiem. Po co powstało to forum nie wiem przyszedłem gdy już było ale w sumie moje wrażenie aby sobie pomagać. Pomagać nawzajem ludziom takim jak my. To żaden wstyd że zranili nas nasi najbliżsi. Powiem na mojej podstawie na moim przykładzie, dobrze że takie miejsce jest. Pomyśl o tym co pisaliśmy w jakiej formie masz SMS zgrane na komp czy foty treści? Dowodów masz sporo. Wszyscy myślą na początku że potrzebne są foty jej na nim lub odwrotnie. Nieprawda. Podejdź z tym co masz do prawnika powie czy to wystarczy. Nagrywaj każdą rozmowę z nią chociażby telefonem, później na spokojnie ocenisz co może się przydać. Masz przewagę Ty wiesz ona nie wie (czego może się spodziewać). Jak będę miał chwilę odnajdę historię kolegi któremu ex umilała życie zastanów się czy warto.
Trzymaj się dobrze że zaczynasz myśleć.
Z pewną dozą nieśmiałości ...a może ty tak naprawdę nie chcesz rozwodu Bardzo mi cię żal bo wiem jak bardzo cierpisz .Wiem jak ciężko zrezygnować z rodziny. Może zmien swoje życie znajdz prace bliżej rodziny ,zabierz żonę do Warszawy i zawalcz ostro .Tak bardzo szkoda dzieci .Ale nic na odległość . Ty musisz tam być ,nie uciekaj
jest pan ciężkim frajerem a może rycerzem z osłem w herbie... po co dowody ? zależy panu na synach i na prawdzie, to dowody, dowody i jeszcze raz dowody...orzeczenie rozwodu z jej winy bo takie sa fakty, inaczej będziesz pan tyrał na nia i jej kochasi... szanuj pan siebie...to jest wojna gdzie nie bierze się jeńców i niema kodeksu honorowego... chroń pan swoja d*** i ciężko zarobiona kasę przed jej pazurami, kasa dla synów ale nie dla niej...
Komentarz doklejony:
panie kolego, wizyta u prawnika, który określi czy wystarczy, potem u informatyka który zabezpieczy dane, warto dodac w domu rejestrator i załozyć keyloggera na jej telefon i na kompa domowego...
Witam wszystkich. Przestałem pisać pod swoim wątkiem, bo po prostu nie było już nic do dodania. Mieszkam nadal w Warszawie(głównie), chociaż tam gdzie praca tam i ja. Jednakże ja nie o tym chciałem. Otóż po długich rozterkach i zastanowieniach, przemyśleniach i dywagacjach dnia 30 czerwca zaczyna się moja sprawa rozwodowa. Jestem pełen nadziei, szczęścia?, ale i z drugiej strony obaw i smutku. Pozdrawiam wszystkich.
makasiala smutne to wszystko. Ale po deszczu zawsze wychodzi słońce, no nie?
W jakim wieku są dzieci? kontaktujesz się z nimi? Mam nadzieję, że z nimi rozwodu nie bierzesz?
Nie z nimi rozwodu nie biorę. Jeden ma 11 drugi 6. Aktualnie jestem z nimi drugi tydzień. Zostanę tu(moim rodzinnym mieście jakiś czas, czytaj do rozprawy) Zastanawiam się jak powiedzieć starszemu o tym wszystkim i dlaczego już nie będę z nim mieszkał. Ona jest temu przeciwna, ale na pytanie co mam mu powiedzieć, gdy zapyta dlaczego z nimi mnie nie ma, wzrusza ramionami. Tak więc należą się mu wyjaśnienia- tylko jak to zrobić?
Tez dopiero teraz to przeczytalem.Wiele podobienstw do mojej historii.Tylko akcja dziala sie 10 lat temu.Napisano juz i napisze ja.Walcz o rozwod z jej winy.
Rozwód z jej winy? Długo nad tym się zastanawiałem. W końcu podjąłem decyzję. Nie zależy mi. uznałem że ważniejsze dla mnie jest odcięcie się od tego wszystkiego jak najszybciej. Dlatego też liczę że 30 skończy się to na tej pierwszej i ostatniej. Nie może mi nic zrobić. Nie pozwie mnie o alimenty. Ja jestem w gorszej sytuacji niż ona. Mam długi i komorników na sobie. Gorzej już nie będzie. Obecnie wróciłem z Warszawy do byłego domu. Młodszy syn właśnie skończył 6 lat. Dokładnie teraz. 6 lat a tak się powaliło... . szykuję się do wyjazdu za granicę. Tu mnie już nic nie czeka. Załatwiam swoje sprawy, zamykam nie skończone tematy. Żadna różnica pomiędzy życiem tutaj, a za granicą. No oczywiście tam pieniądze bez porównania do tego co tu. w dwa lata powinienem odbić się od dna i stanąć znowu na nogi. Skoro tutaj mosty padły, to jest mi stosunkowo łatwo podjąć taką decyzję. Moja obecnaniedługobyła i stosujemy taktykęna przyczajonego kojota. Obchodzimy się z dala, by nie zawadzić o siebie. Komunikacja na minimum, monosylaby i mruknięcia. Dłuższe rozmowy niechętnie, a na pytanie o poważną rozmowę, znikam. Nie ma o czym i po co. Obojętność i schodzenie z drogi. Tak jest obecnie u mnie.
Komentarz doklejony:
Witajcie. Pierwsza rozprawa za mną. Poszło gładko, nadspodziewanie, pomimo moich obaw. Niestety rozwodu nie ma. Muszę przedstawić świadka, iż sytuacja dzieci nie ulegnie pogorszeniu. Tak jak by kuźwa rozwód i rozejscie rodziców nie pogarszało sytuacji dzieci! Polacy to po..by. Prawo przez nas tworzone jast samo w sobie kuriozalne, lekko mówiąc, bo niestety admini nie pozwolą mi się wypowiedzieć w sposób taki jaki uważam za stosowny. Odroczenie do sierpnia, a myślałem że juz bedę wolny.
Chciałbym zrozumieć co kieruje nimi, jak podejmują takie decyzje.
Wydaje mi się, że ja po zapoznaniu się z wieloma historiami, po rozmowach, lub wymianie wiadomości ze sporą grupą osób z różnymi doświadczeniami... jestem w stanie wczuć się w Ich emocje...
Nadal jednak nie rozumiem, dlaczego nie analizowali potencjalnych konsekwencji swoich decyzji... dlaczego wyłączyli rozsądek... przynajmniej w tych sytuacjach, w których mieli sporo do stracenia...
Jeśli chcesz ten temat z dystansem poanalizować, to obejrzyj może filmy takie jak np. "Zbrodnie i wykroczenia" Woody Allena, "28 pokoi hotelowych", "Kochanica króla", może nawet lekki niby film "To właśnie miłość" - "Love actually" wczuwając się w sytuację kuszonego męża...
Zerknij może do historii, które opisują m.in. takie emocje:
Marta74 Właśnie o to mi chodzi. Chciałbym zrozumieć- by się w sobie pogodzić? Jestem obecnie w Białymstoku, tutaj. Sporo czasu już upłynęło, zmiany. Ale wczoraj w nocy i dzisiaj rano usłyszałem coś takiego, co kompletnie jest nie zrozumiałe dla mnie, z perspektywy, jej- jaka jest, upływającego czasu. Kompletnie zupełnie, kolosalnie mnie zbiło to. Zdumiało. Dlatego chciałbym pojąć, chociaż trochę. Marto obojętnie co będziesz sądzić, to zdradzeni w wielu przypadkach nie są bez winy. Są czasami bodźcem do zdrady. Tak było w moim wypadku. Ale jej postrzeganie obecne pewnych spraw powoduje że poszukuję odpowiedzi.
A co Cię tak zdumiało...?
Co usłyszałeś w nocy i rano...?
Czy to może zbyt prywatne, żeby pisać o tym na forum...?
Zgodzę się, że zdradzeni mogą być współodpowiedzialni za kryzys prowadzący do zdrady i w sytuacji jednoznacznego kryzysu łatwiej mi zrozumieć tych, którzy ulegają pokusie...
Powalające jest dla mnie to, że nie zawsze można się doszukać kryzysu...
Z góry przepraszam, że za chwilę zniknę sprzed komputera i prawdopodobnie nie skomentuję dzisiaj Twojej ewentualnej odpowiedzi...
Marta74 Zdumiało mnie nie to co powiedziała, tylko to w jaki sposób to powiedziała. Stwierdziła że uprawiała z nim jedynie sex. Może to byc standardowe wybielanie siebie, spychanie i umniejszenie czynu standardowo nagannego. Nie chodzi mi więc o słowa, tylko o emocje. Jest osobą, która rozumie co to jest zdrada(przeszła coś takiego), jest oddaną matką i (była dla mnie) wspaniałą żoną i partnerką duszy i umysłu. Jest empatyczna, czuła, wrażliwa, jednocześnie stanowcza, nie ulegająca wpływom, unikająca facetów jak ognia i niewrażliwa na ich podchody. Wiedząc to, nie potrafię zrozumieć jak możliwe jest by mówiąc to co mówi, wypowiada to tonem jak by stwierdziła że ugotuje obiad. Nie jest osoba wyrachowaną i aktorką. Dlatego widzę że w jej psychice zaszła tak diametralna zmiana, że jest w stanie tak mówić i traktować to jako oczywistość i nic niezwykłego. Dlatego chciałbym zrozumieć, co i jak powoduje że zachodzą w ludziach tak radykalne zmiany. Ja pomimo bankructwa i zdrady nie zmieniłem się wiele. uśmiecham się rzadziej, rzadziej szczerze. Zdarza się mi płakać i milczeć całymi dniami. No i przeświadczenie o mej wartości jest obecnie na dnie. Rezerwa miga, a bak dziurawy. Ale ogólnie jestem taki sam, tak przynajmniej siebie widzę, podobnie rozumuję, podobne postrzeganie na większość spraw i podobny kręgosłup moralny. Powinienem teraz ganiać jak pies za kobietami i zaliczać co się da. Ale ja się nie zmieniłem tak radykalnie. Chcę dowiedzieć się, zrozumieć, poznać. Dzięki za linki zacznę poszukiwania odpowiedzi.
Witaj.
Odpowiedzi szukasz na niewłaściwe pytanie. Poszukaj odpowiedzi jak przez tyle lat znajomości nie poznałeś prawdziwego charakteru twojej żony. Kobiet z takim podejściem do sexu ma delikatnie się wyrażając dosyć szczególne cechy charakteru. Z tego co piszesz dopóki była kasa wszystko było ok. pewnie strach rachunek zysków i strat powstrzymywał ją prze łajdactwem. Kasa się skończyła to co mi tam mąż, przecież to tylko sex
Jak napisałeś wcześniej - przed ponad rokiem Twoja żona nie wytrzymała chyba obciążenia, rozłąki z Tobą, braku wsparcia i zaczęła żyć w innym, piękniejszym świecie - wtedy, przez chwilę to było chyba dla Niej bardzo ważne, jakby była uzależniona od narkotyku...
A teraz prawdopodobnie, żeby się bronić przed wyrzutami sumienia, podświadomie umniejsza znaczenie swojego romansu...
I to jest chyba naturalne... dla Jej samooceny być może wręcz niezbędne, wydaje mi się, że Jej psychika broni się w ten sposób, bo inaczej poczucie winy by Ją zamęczyło...
Na Jej miejscu prawdopodobnie robilibyśmy (na takim etapie) to samo...
A spróbuj może spojrzeć na to z dystansu...
Czy znasz inne osoby, które kiedyś zdradziły...?
Co o Nich myślałeś...?
Co myślisz o Nich teraz...?
Ja nie uważam Ich wszystkich za wcielenie zła... w niektórych przypadkach bardziej rozumiem, co popchnęło Ich do zdrady... w innych mniej...
Ale mam poczucie, że wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu słabi, omylni i być może nie w takich okolicznościach, jak Twoja żona, ale w jakiejś szczególnej sytuacji moglibyśmy ulec pokusie...
Piszesz, że zmiana, która zaszła w Twojej żonie jest tak radykalna... a w Tobie tak wielkiej zmiany nie widać...
Ja w sobie widzę duże zmiany...
Czy u Ciebie nie zmieniły się priorytety życiowe i podejście do roli związku w Twoich długofalowych planach...?
A tak w ogóle wpadła mi dzisiaj w ręce książeczka "Kto zabrał mój ser?" Spencera Johnsona - kiedyś już ją czytałam, ale myślę, że wszystkim nam by się przydała... do ponownego przemyślenia... po tym jak nam coś zabrano...
Kaz Nie czytasz mnie chyba ze zrozumieniem. Dokładnie znałem swoją żonę. Jej podejście do sexu i facetów. Wybacz, ale nie da się przez 14 lat udawać. Niejednokrotnie byłem świadkiem jej postępowania wobec płci przeciwnej i to wtedy kiedy nie wiedziała że jestem w pobliżu. Nie była ze mną dla kasy. To przyszło sporo później niż nasz związek. jej przemiana nastąpiła pomiędzy styczniem i marcem 2013 roku. Wiem to gdyż w marcu była zdrada, a jeszcze w styczniu wiem jak zareagowała na faceta który się do niej przystawiał. Tak więc twoja teoria jest jak kulą w płot.
Komentarz doklejony:
Marta 74 Jeśli chodzi o zdrady ja tego nie robię i nigdy nie zrobię. To jest jedna z zasad, którymi się w życiu kierowałem. Było kupę okazji. Jawne włażenie przez kobiety. Ktoś daje radę , ktoś nie. Oczywiście żal ogromny jak piękna kobieta chce i w dodatku jest trzeźwa. Ale słowo to słowo, nieważne ile można przez to stracić. No jakieś zmiany są. Boję się kolejnych związków, chociaż chcę. Nie ufam kompletnie nikomu. Stałem się samolubny, tylko ja i ja. Mam gdzieś żonę i jej towarzystwo. To z tych widoczniejszych. Oprócz tego że kaloryfer szybko zamienia się w bojler. Ale jeśli nie mam dla kogo tego zmieniać, to przynajmniej zimą ciepło Obecnie rozmowa z nią to jak dyskusja z głupią nastolatką. To mordęga i masło maślane, bez przekazu jakiejkolwiek treści. Może zainwestuję w wariograf? Jak będziecie chcieli to się podzielę
po przeczytaniu... tylko niektórych tekstów tutaj i z mojego doświadczenia zyciowego... autorze, jest pan ciężkim frajerem szukujacym sobie ququ...
a pan piszesz do myslenia... a co tu myśleć... pcha się pan w bandaże "aby nie przechodzić męki" panie jak qórewna bedzie się puszczac na lewo i prawo i wystąpi o aliementy od pana do dopiero będzie męka...
będzesz pan płacił na nią i na jej kochasiów... jak takiego gościa nazwać ? patrz wyzej...
Jak rozumiem, jesteście na etapie rozwodu... więc chyba można zrozumieć, że Ona się boi cokolwiek szczerze opowiadać... wszystko mogłoby być wykorzystane przeciwko Niej...
Myślę, że niestety nie pozwoli Ci na zabawy z wariografem...
Ale, jak już będziesz miał taki sprzęt, to ja chętnie od Ciebie pożyczę...
Możesz ewentualnie podstępnie wypróbować patent z ziółkiem zwanym (chyba?) lulek z polskiego filmu "Senność"...
Bardzo Ci się chwali, że trzymasz się podstawowych zasad , ale piszesz z taką pewnością NIGDY...
To bardzo radykalne...
Twoja żona, mój mąż i wielu innych... też wcześniej byli przekonani, że nigdy...
"Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"
W. Szymborska
A jeśli chodzi o bojler na zimę... to każdy model ma swoje uroki , niemniej akurat przyszło lato, więc...
Swoją drogą sport doskonale poprawia nastrój i samoocenę... wypróbuj koniecznie!!!
I na pewno masz dla kogo WSZYSTKO zmieniać na lepsze - chociażby dla siebie!!!
Hej. Minęło sporo czasu od momentu kiedy tutaj coś napisałem. Postanowiłem to zrobić by podzielić się doświadczeniami. Więc tak: Rozwiodłem się. Długo biłem sie z myślami, kombinowałem i czekałem. Ale w końcu nie można tkwić w zawieszeniu. Pozew złożyłem w kwietniu rozwód dostałem w sierpniu 2014 roku. Bez orzekania o winie. Taką podjąłem decyzję. Nic mi nie da te orzekanie. Żadnej satysfakcji. Zostawiłem jej wszystko. Wyprowadziłem się z domu z torbą ubrań, zresztą w większości zniszczonych przez nią jak się okazało. Mieszkam obecnie 500 km od swojego starego domu. Powoli odbudowuję życie na nowo. Jest coraz lepiej, a są zadatki na dobre życie. Brakuje mi jedynie dzieci. Nie widziałem ich od października- to szmat czasu. Rozmawiam z nimi na skype i komunikatorach, ale zanosi się na to że i to się w końcu urwie. Oprócz tego jest dobrze, naprawdę dobrze
Nie wiem jak dajesz radę bez dzieci tak długo. Ja nie moge ogarnąć sytuacji że noe mogę być z syn codziennie. Dla mnie to priorytet. Orzekam o winie żony, ona szantarzuje mnie żebym tego nie robił, wtedy będę miał syna częściej niż sąd orzekanie, dodatkowo ona nic ode mnie nie będzie chciała, żadnego majątku. Nie myślałem że dla mnie to będzie takie ciężkie. Każdy radzi mi żebym nie odpuszczał. A decyzję mam podjąć już jutro na sprawie. Qurewna straszy mnie że jak nie odpuszcze to ona sie jutro przyzna ale będę wtedy będzie mi robila wszytko pod górę
:szoook
Stracisz dzieci bezpowrotnie, stracisz cząstkę siebie.
Masz warunki aby je do siebie przywozić, pokazać że są dla Ciebie ważne.
Bez bliskich kontaktów one czują że je nie kochasz, są niepotrzebne
Obyś po jakimś czasie nie żałował, jeżeli kiedykolwiek miałeś do nich miejsce w swoim sercu ? Dla dzieci rodzice są całym światem i zawsze nim będą.
agnieszka19752 dziękuję jak zawsze za ciepłe słowa. Tobie również życzę jak najlepiej. Napisz proszę co tam u ciebie.
Co do wpisu piotra 73, Nie mogę sobie wozić dzieci tu i z powrotem. Po pierwsze to nie meble. Po drugie i ja i one mają swoje obowiązki. Po trzecie 500 km to nie przejscie przez ulicę jak w twoim wypadku. Jazda w jedną stronę to 4,5 godz. łamiąc wszelkie przepisy i nie trafiając na szczyt w Wawie. Tak więc zakładając że jestem mega twardziel jadąc po nie i wracając z nimi jestem ok. 3 w nocy. W sobotę po odespaniu z nimi mam dzień dla nas. W niedzielę odwożę i wracam. Wypompowany na maksa po ok 20 godzinach za kółkiem. Koszt ok 1200 zł paliwo. Nierealne. Wolę te pieniądze wysłać chłopakom. Niektórych rzeczy nie da się przeskoczyć w życiu. Liczyłem się z tym że może tak być, podejmując decyzję o rozwodzie. jest to lepsze rozwiązanie niż miałbym żyć z moją byłą i mieli oglądać degrengoladę rodzinnych więzi i przenosili to na swoje życie. Rozwód to strata dla wszystkich stron. Nigdy nie można powiedzieć komukolwiek, że nie kocha swoich dzieci. Wybiera się po prostu mniejsze zło.
Nic nie tłumaczy braku kontaktów na żywo z dziećmi ..nikt ci nie karze jechać samochodem można pociągiem można chyba choć raz w miesiącu wziąć 1 - 2 dni urlopu wynająć jakiś tani pokój w hostelu czy zatrzymać się u znajomych spędzić z dziećmi czas ... ..myślisz że pieniądze załatwiają wszystko .że rozmowa na komunikatorze to szczyt marzeń dziecka który pragnie tego ojca przytulić dotknąć ... mniejsze zło .. może twoim zdaniem .. możesz oczywiście dalej szukać wymówek .. ale to że wybrałeś miejsce zamieszkania tak daleko od nich w niczym cię nie usprawiedliwia ... bo jeśli się chce to wszystko dla dzieci się zrobi bo one nie są niczemu winne że rozpadła się rodzina ....wszystko można pogodzić i znaleźć rozwiązanie jeśli się chce ... w twojej wypowiedzi są tylko wymówki ..bo ja zmęczony ..bo paliwo 1200 ... TY TY .. a gdzie dzieci ...? kasa na konto i sprawa załatwiona ... przykre to ...
witam. Powrót po latach. Obserwacje z autopsji:
Piszę tu bo może komuś to się przyda informacja jak jest po latach. Taki dziennik trochę. Tak więc nadal mieszkam tam gdzie się przeprowadziłem. Nadal buduję życie z Tą z którą się związałem. Raz lepsze raz gorsze dni, tak normalnie życiowo- fajerwerki i burze. Co do zdrady i konsekwencji- ona jest i tkwi. Czuję że nadal ma na mnie wpływ ( może dlatego że nigdy z nikim o tym nie rozmawiałem, nie potrafiłem się z nikim podzielić uczuciami wywołanymi przez nią? Czytałem że mężczyźni tak mają ). Relacje z byłą? Określę to tak- żałuję że żyje. Niestety z uwagi na dzieci nie mogę całkowicie odciąć się od niej. Zawsze gdzieś tam się wciśnie. Mam wrażenie że jej działania dążą do całkowitej anihilacji mej osoby. Robi wszystko by mi dowalić w każdy możliwy sposób. Zgłoszenia na policję o przywłaszczenie majątku, pozwy o alimenty, brak zainteresowania dziećmi, szkalowanie i pomówienia. Jednym słowem działo się przez ostatnie lata. Muszę stwierdzić, że o ile żałowałem jej po zdradzie to na obecną chwilę jej szczerze i mocno nienawidzę. Może to klasyczne przeniesienie swojej winy na innych. Z dziećmi jest dobrze. Wprawdzie nie często się widujemy, święta czy wakacje lecz jesteśmy w stałym kontakcie. Staram się podtrzymywać więź. Boję się że oddalą się zbyt ode mnie, staram się więc spełniać ich zachcianki i potrzeby w miarę możliwości i rozsądku. Jednakże - jak powiedziała mi kiedyś bliska osoba, ojcem stałem się tylko z nazwy. Taka jest smutna prawda. Kilka rad dla rozwodzących się? Nie bądźcie wyrozumiali. Macie dowody? Wykorzystajcie je konsekwentnie. Nie popełnijcie mego błędu. Nie chodzi o odwet, a ustanowienie relacji na przyszłość. Musicie pokazać tym że jesteście stanowczy, konsekwentni i macie pełne prawo do wszystkiego co się wam należy. Bo inaczej będzie wam trudno po. Posłuchajcie tego który był za wybaczeniem i polubownym rozwiązaniem. Druga strona odbierze to za słabość. Pamiętajcie o tym. Pozdrawiam
Posłuchajcie tego który był za wybaczeniem i polubownym rozwiązaniem
a to nie jest jednak tak, że polubowne rozwiązanie i wybaczenie, a jasne i sztywne postawienie własnych granic i brak frajerstwa (w sprawach dotyczących podziału), to jednak różne rzeczy są?
makasiala
najważniejsze że budujesz swoje zycie. W dziób się należy za słaby kontakt z dziećmi (przekalkuluj sobie to w sumieniu). zrób to dla nich bo brak faceta jeśli dodatkowo matka nie zapewni im nikogo odpowiedzialnego, je napiętnuje na resztę życia. wysil muskuły i bądź dla nich
a tak na marginesie to musisz być bardzo wyjątkowym człowiekiem skoro lata po ona nadal się na tobie mści...tyle energii zużywa na Ciebie
amor- odpowiadam z lekkim opóźnieniem . Usztywnienie swego stanowiska wobec partnera , który cię zdradza,( w psychice mając wyklarowany obraz twej osoby na poziomie robaka), nie prowadzi do polubownych rozwiązań. W większości przypadków jest to bezpardonowa bitwa, bez jeńców. Takie są realia niestety. Wybaczenie? Czym jest wybaczenie? Wg słownika PWN:" przestać gniewać się na kogoś za to, co zrobił złego, i odstąpić od zamiaru ukarania go". Czy istotnie wybaczamy, jak to mówimy? Czy przestajemy gniewać się, nie każemy w ten czy inny sposób? Pytania retoryczne- nie wymagam odpowiedzi. Sumienie mi odpowiedziało. Frajerstwo- trafnie mnie scharakteryzowałeś. Takim mianem w teraźniejszych czasach określa się postawę jaką reprezentowałem.:kapitulacja
Komentarz doklejony: andzia85- to bolesne nie mieć chłopaków na co dzień. Takie są realia rozwodów. To była jedyna "rzecz", która powstrzymywała mnie przed rozwodem przez bardzo długi czas. Jednak nie można wiecznie stać w rozkroku nad przepaścią i trzeba w końcu przejść na któryś brzeg. Odległość czyni swoje, ojcem nie jestem, raczej pozwalaczem na wszystko i sponsorem, jak ich mam ze sobą. Z tym się też pogodziłem. Sumienie? Po tylu upadkach, mocno ograniczyłem jego wpływ na mą codzienność. I ja i dzieci mamy nowe życie, odnajdujemy się, a ja i oni- do śmierci pozostaniemy "my", a te "piętno" jak określiłaś to na razie spekulacja. Pozdrawiam
makasiala, zwróć uwagę na swoje przekonania czy wyobrażenia bo to wciąż jest Twoja kotwica
Cytat
Czy przestajemy gniewać się, nie każemy w ten czy inny sposób? Pytania retoryczne- nie wymagam odpowiedzi. Sumienie mi odpowiedziało.
to dla Ciebie są retoryczne bo wciąż czujesz się skrzywdzoną ofiarą i co ma do tego sumienie?
Cytat
Posłuchajcie tego który był za wybaczeniem i polubownym rozwiązaniem. Druga strona odbierze to za słabość.
Co dokładnie dla Ciebie znaczy wybaczenie i polubowne rozwiązanie?
Nadajesz niewłaściwe określenia swojej postawie, która była zwykłą uległością a uległość jest słabością. No niestety.
Pseudopolubowne rozwiązanie opierające się na jednostronnej uległości jest bezkonfliktowe i ugodowe, ale ma swoje konsekwencje frajerstwa a więc i dalszych kłopotów. W sumie to brak szacunku dla samego siebie, brak troski o samego siebie, tchórzostwo lub masochizm. Z czegoś taka uległość wynika.
Najzdrowsze polubowne to kompromis, gdzie każda strona konfliktu dostaje to na czym jej najbardziej zależy rezygnując z mniej znaczących spraw. Nikt wtedy nie powinien czuć się przegranym w tym co jeszcze można było zrobić. Wymaga to niestety dojrzałości, ustalenia co będzie ważne w niedalekiej przyszłości nie teraz.
Nie zawsze jest możliwość rozwiązań polubownych, dwie strony muszą tego chcieć, jeśli jedna nie chce to nie jest polubowne rozwiązanie tylko zwykła uległość, poddanie się, tchórzostwo, ucieczka od konfrontacji.
Osoba zdradzająca odsunęła się, jest silniejsza, psychicznie przygotowana jest do konfrontacji czy manipulacji (najczęściej od dawna), ryzykuje wszystko bo jej już nie zależy, zdradzona jest zaskoczona, zostaje ścięta z nóg z dnia na dzień, zanim załapie co się stało i odnajdzie się w sytuacji, której nie brała pod uwagę, to może być po wszystkim.
Makasiala, spójrz z politowaniem, zobacz co ta kobieta ugrała dla siebie i swoich dzieci, zobacz jaka jest "zajebista", gdyby było jej dobrze, była szczęśliwa, nie zawracała by sobie tobą głowy; zamiast wspierać, dobiła Cię w ciężkim dla ciebie czasie, teraz weszła w rolę ofiary i mści się na Tobie za to, że dała ciała i ma świadomość, że już nic z tym nie może zrobić a Ty swoim istnieniem jej o tym przypominasz. Jedyne co jej zostało to nie patrzeć w lustro i zwalać winę na Ciebie, bo przecież to Ty jesteś odpowiedzialny za jej wielkie nieszczęście.
Och Yorik to całkowicie nie tak jak to odebrałeś. Ja trochę chaotycznie odpisałem na komentarze. Dobór słów niewłaściwy, po trudnej dniówce w pracy. Prawda jest zgoła inna. Nie ma skrzywdzonej ofiary, nie ma przebaczenia i polubownego rozwiązania, nie ma jej. Wszystko to jest epizodem, błyskiem w strumieniu czasowym naszego jestestwa. Czytałem Twoją historię by poznać linię myślową po której się poruszasz. Tak naprawdę to odkryłem wiele podobieństw w "błysku". Wystąpiłeś w roli samca alfa( kolokwializm, ale takie nasunęło mi się pierwsze wyobrażenie), stanowczy, cierpliwy, systematyczny, na zimno rozgrywający kolejne partie. Oczywiście wiemy że to daleko idące uproszczenie, lecz z faktami nie dyskutujemy. Jeden element zaważył na różnym podejściu do sprawy przez nas. Pewność siebie, wartość. Nie piszę tu o zdradzie, piszę o ogólnej otoczce życia, tym czym się określamy, czym zwykliśmy się mienić. Ja w tamtym momencie tego nie miałem, nie miałem nic. "Nagie dziecko na wietrze", czy też Harrison Ford w Ściganym. To zaważyło na wszystkim. Z perspektywy czasu widać to jak na dłoni, wtedy nie oczywistość. Nie komentuję postępowania mojej byłej połówki po rozwodzie. I Ty i ja znamy motywację i powody( zresztą, jak odchodziłem to nadmieniłem jej, jak będzie jeśli na to mi pozwoli). Jak pisałem, to już błysk. Obecnie praca, dochody, ludzie, kolory. Otoczka powróciła. No i oczywiście najważniejsze - oddech kobiety na karku. Atlas znów na miejscu. The rest is silence.:_jezyk
Och Yorik to całkowicie nie tak jak to odebrałeś. Ja trochę chaotycznie odpisałem na komentarze. Dobór słów niewłaściwy, po trudnej dniówce w pracy.
Nie ważne, kolejny przykład jak różne znaczenie może mieć to samo określenie i jak bardzo może wprowadzać w błąd. Jeśli się nie doprecyzuje, może być kompletnie inny odbiór niż zamierzony i można się zdziwić. Takie polubowne rozwiązanie to najgorsze z możliwych choć w niektórych przypadkach spokój może być ważniejszy.
Cytat
"Nagie dziecko na wietrze", czy też Harrison Ford w Ściganym.
Chyba lepiej być "Ściganym" mimo tragedii niż "Uznanym za niewinnego" też mimo tragedii
Cytat
No i oczywiście najważniejsze - oddech kobiety na karku.
To takie nieśmiałe pochwalenie się, że ma czym oddychać ? :tak_trzymaj
Usztywnienie swego stanowiska wobec partnera , który cię zdradza,( w psychice mając wyklarowany obraz twej osoby na poziomie robaka), nie prowadzi do polubownych rozwiązań. W większości przypadków jest to bezpardonowa bitwa, bez jeńców. Takie są realia niestety.
bo to usztywnienie, wielokrotnie tutaj na zetce jest z zatwardziałością mylone i jako ona przedstawiane;
czym innym jest odsunięcie się, by dać sobie samemu czas, na chociażby ogarnięcie własnych emocji, a czym innym robienie złośliwości drugiej stronie, mszczenie się, przejście w bierna agresję;
Cytat
Jeden element zaważył na różnym podejściu do sprawy przez nas. Pewność siebie, wartość.Nie piszę tu o zdradzie, piszę o ogólnej otoczce życia, tym czym się określamy, czym zwykliśmy się mienić. Ja w tamtym momencie tego nie miałem, nie miałem nic. "Nagie dziecko na wietrze", czy też Harrison Ford w Ściganym. To zaważyło na wszystkim.
nie miałeś bo zwyczajnie brakło Ci miłości ;
w pierwszej kolejności dla samego siebie;
dlatego zamiast iść w głębokie zrozumienie siebie i jej;
i wzajemne głębokie wsłuchanie się; skierowanie się ku współczuciu i miłości ; najprawdopodobniej wszedłeś w lęki i namiętność, czyli te rzeczy, które wynikają po zdradzie z automatycznego wejścia w system zagrożenia; typowo atawistyczne zachowanie: jest zagrożenie uciekaj, albo walcz;
z czterech poziomów (atawistycznego, emocjonalnego, intelektualnego, duchowego) to działania na poziomie tego najniższego;
nie ma nic bardziej zgubnego po zdradzie niż lubieżność pięknoducha, który wybaczeniem nazywa bezpodstawne danie szansy ; nie widząc tego, że swoją ślepotę zawdzięcza własnej chciwości (własnym namiętnościom) , bo później padają pretensje, że tyle "miłości" z siebie dał, chociaż gołym okiem widać, że to właśnie jego lęki i namiętności pchnęły go prosto w egoizm; krztyny miłości w tym nie było; i już na starcie nie miał szans;
Amor- popłynąłeś w swojej pseudo psychologicznej dywagacji. Zerwałeś się z cum i dryfujesz po morzu niezrozumienia. Otoczką życia nazwałem to czym zwykliśmy się wartościować. Praca, pozycja społeczna, zasobność portfela, relacje międzyludzkie. Ja miałem pusty portfel, mieniący się mymi przyjaciółmi odwrócili się ode mnie, telefony i naloty komorników i jeszcze sporo innych rzeczy o których nie ma sensu już pisać. Nie zabrakło mi miłości, a siebie kocham najbardziej. Narcyz to przy mnie neptek. Zdrada w tym momencie nie uderzyła tak mocno, jak było by to w normalnych okolicznościach. Yorik przeszedł przez zdradę śpiewająco. Ja energię pożytkowałem na utrzymanie się na powierzchni. Granica jest zawsze. Granica siły, woli, hartu, samozaparcia itd. W tamtym momencie testowano moje granice. Nie chciałbyś być na moim miejscu. W tamtym miejscu patrząc na kuchenkę gazową, zastanawiasz się jak to jest? Może już odpuścić? Nie obrażaj się na moje słowa. Nie mają nic złego nieść. Po prostu nie znałeś realiów tamtego czasu. Jak już napisałem, to zamknięty rozdział. Nie boli, nie przypomina, nie jątrzy. Blaknie i zaciera się. Nawet nie pamiętam szczegółów jej wyglądu. Amor tu już nic nie ma do powiedzenia. Byłem jaki byłem. Teraz jestem znów sobą. Sobą innym, bogatszym o kolejne doświadczenia, ale nadal sobą. Pozdrawiam.
Ja miałem pusty portfel, mieniący się mymi przyjaciółmi odwrócili się ode mnie, telefony i naloty komorników i jeszcze sporo innych rzeczy o których nie ma sensu już pisać. Nie zabrakło mi miłości, a siebie kocham najbardziej. Narcyz to przy mnie neptek. Zdrada w tym momencie nie uderzyła tak mocno, jak było by to w normalnych okolicznościach.
to nie miałeś niskiego poczucia wartości, tylko ono po dupie dostawało
przez brak kasy;
i nie tylko zdrada dała Ci popalić, ale cała reszta zaniedbań, czy złych zbiegów okoliczności; sporo spadło na Ciebie jednocześnie;
to faktycznie całkiem inny temat
Komentarz doklejony:
Cytat
W tamtym momencie testowano moje granice.
a kto je niby testował?
z nieba spadły na Ciebie konsekwencje np. zaniedbań?
Czasami miałem takie wrażenie, jednakże to co nas spotyka jest wynikiem naszych decyzji i poczynań, świadomych bądź nie. Łatwiej nam zrzucić niepowodzenia na zrządzenie losu, niż przyznać się do swojej porażki. To bolesna lekcja życia i moja osobista porażka.
Komentarz doklejony:
AchYorik- tak w końcu po tylu latach tak! Ma czym oddychać
Czasami miałem takie wrażenie, jednakże to co nas spotyka jest wynikiem naszych decyzji i poczynań, świadomych bądź nie. Łatwiej nam zrzucić niepowodzenia na zrządzenie losu, niż przyznać się do swojej porażki. To bolesna lekcja życia i moja osobista porażka.smiley
jak masz na jakiś układ, silnie lub licznie działające, czynniki zewnętrzne, to cudów nie zrobisz; szczególnie gdy masz takie zasoby jakie masz;
co jest po Twojej stronie, to jest po Twojej stronie; ale na silne zewnętrzne wpływu nie masz ;
może wiec warto po latach znaleźć w sobie odrobinę współczucia, zarówno dla siebie, jak i dla niej, i dla tego co Was spotkało;
i zwyczajnie uśmiechnąć do tych "szczegółów jej wyglądu"
oby się ziściło.
I jakoś tam mi pasuje cytat z obrazka poniżej do zachowania nie tylko Twojej żony.