Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Pozwólcie, że i ja dorzucę swój bibelocik na półkę z maszkaronami ;) Zacznę od końca, i ten koniec zdeterminuje sposób, w jaki o tym opowiem.
Otóż cztery dni temu uświadomiłem sobie, że nie cierpię. Tzn. cały czas czuję się nieswojo, niekomfortowo, przeczołgany itp., ale już nie cierpię. Od razu uprzedzam - nie będzie puenty z rozwiązaniem zagadki. Nie wiem, czemu odpuściło. Może po prostu podroby założyły związek zawodowy i wysłały do mózgu petycję "Ej, wystarczy"? Nie wiem, powiadam. Jest fajnie, ale długo nie było...
Był sobie Mąż i była sobie Żona. Mimo niemałej różnicy wieku dogadywali się, bo oprócz tego że się kochali, bardzo się lubili i nie przestawali rozmawiać. Mijał czas, urodziło się Dziecko, pojawiły się nowe obowiązki, problemy, pierwsze tarcia. Ale ciągle gadali, kombinowali, naprawiali, kilka razy nawet się o zgrozo pokłócili, ale się pogodzili. Zresztą po cholerę było się kłócić, jeśli dostali od Losu w prezencie miłość, zdrowie, najwspanialszego dzieciaka na świecie i kasę wystarczającą na spokojne życie?
Czas jak to czas, ciągle mijał. Żona postanowiła pójść do pracy. Łatwe to nie było, bo rodziła pod koniec studiów i dopiero musiała coś znaleźć. Choć solidna, zdolna i bystra, nie wierzyła w siebie. Przez długie miesiące wracała do domu zapłakana, przerażona i zdezorientowana. Mąż starał się ją wspierać. Rozmawiali codziennie - pocieszał, tłumaczył, czasem opieprzał, że daje sobą pomiatać. Przetrwali jedną pracę, drugą, trzecią. Cały czas byli bardzo blisko. Zmniejszyły się nerwice, znów zaczęło być fajnie w łóżku, dzieciak rósł zdrowy i coraz mądrzejszy. Bajka - jedynym problemem był tylko pracoholizm Żony, która w końcu stanęła mocno na nogach, jednakże do dłoni przyrósł jej smartfon.
Dalej było już klasycznie. Coraz więcej energii szło w pracę, w karierę, w kolejne studia. Sukces zdawał się jednak nie uszczęśliwiać Żony. Pracowała z jeszcze większym zacięciem, przestała się uśmiechać, milkła. Wieczorami do utraty sił stukała w klawiaturę laptopa, idąc do łazienki nie zapominała o smartfonie. Mąż patrzył na to trochę zaniepokojony, starając się tłumaczyć - sobie i Dzieciakowi - to oddalenie bezwzględnymi regułami rynku pracy.
Kilka miesięcy temu przyznała, że jest ktoś inny. Ktoś, dla kogo warto spuścić do miejskiego systemu oczyszczania kilkanaście lat znajomości, kilka małżeństwa. Mąż musiał najpierw wysłuchać, w czym ten o niemal połowę młodszy Pan go przewyższa, jakimi dysponuje unikatowymi cechami charakteru i jaką ma wspaniałą osobowość. Nieszczęsne frazy o motylach - jak najbardziej.
Następnie przyszła kolej na podsumowanie związku Męża i Żony. Jak się okazało, Mąż musiał paść ofiarą wieloletniego porażenia oczno-sercowego. Otóż żadnego związku nie było, tylko długotrwałe tłamszenie rozkwitającej Żony i przytłaczanie jej kobiecości. Ej, a może chociaż to Dziecko, które razem rodzili i uczyli świata? Otóż nie, Dziecko tylko oddaliło ich od siebie.
Mąż nie bardzo wierzył w to, co słyszy. Dawka i rodzaj i charakter pozyskanej właśnie wiedzy wymagały gruntownych przemyśleń. Przestał więc spać i zaczął myśleć. Dwa tygodnie nie spał, gubił zbędne kilogramy i myślał. Pytał, prosił, próbował rozmawiać. Terapia? Na trzeciej sesji doszli do ściany, "I tak tego nie zrozumiesz" itp.
Poszło z górki. Mąż odwiesił dumę do szatni i prosił, żeby nie odchodziła. Że może da się wszystko przegadać i przepracować, że da się oszczędzić Dziecku rozbijania domu, niczego nie spodziewającej się rodzinie cierpienia i rozczarowania. Nic z tego. Żona wyprowadziła się, Dzieckiem opiekują się na zmianę.
Mąż został w mieszkaniu z walającymi się wszędzie czarnymi włosami, w które jeszcze tak niedawno uwielbiał wtulać twarz przed zaśnięciem. I z poczuciem, że bardziej niż rogaczem jest wdowcem, że stracił kogoś, kogo kochał, i że stracił nieodwołalnie. Mąż nie wiedział, czy powinien dać się rozerwać furii, spalić ze wstydu i upokorzenia, skulić się w sobie i chociaż tak zmniejszyć rozmiary życiowej porażki. Zaczął zbierać te włosy i ze ściśniętym gardłem pracowicie wymiótł Żonę ze wszystkich kątów.
Przyszłość rysowała się w odcieniach czerni, więc skupił się na teraźniejszości. Odstawił procenty (bo nie ma zwyczaju pić, kiedy mu źle), zaczął regularnie biegać (wysiłek rozbrajał gniew i żal), czytać, przypominać języki obce i zachowywać ogólną higienę fizyczno-intelektualną. Bolało dalej, bolało bardzo, ale za to było mniej czasu na rozpamiętywanie.
W końcu udało się przedstawić sprawę Dziecku i najbliższej rodzinie, na szczęście zwyciężył pragmatyzm i obyło się bez większych incydentów. Mąż - jeszcze Mąż - zaczął się w końcu wysypiać i wychodzić do ludzi. Celebruje wspólny czas z Dzieckiem i niecierpliwie czeka na rozwód.
Jakiś czas temu poznał kogoś, kto go wysłuchał i zrozumiał. Mężowi ciężko się przestawić na coś więcej, bo nigdy takich okazji nie szukał, nie planował, nie wykorzystywał. Ale teraz ma poczucie, że bardzo warto. Bo ten ktoś na niego cierpliwie czeka i znosi te wszystkie jęczenia, oskarżenia i skowyty.
Mąż chce szczęścia i chce dawać szczęście. Boi się, ale zacznie jeszcze raz.
Ty też.
Porzadki sa jak najbardziej wskazane, wymiecienie zony z katow bylo dobrym ruchem, jak rowniez spalanie kalorii emocjonalnych wyzywajac sie na asfalcie, w koncu placisz podatki wiec masz jak najbadziej prawo, nawet sie w nim wytazac jesli to pomoze.
Zatem mozesz, juz spokojnie wyjac dume z szafy, wyprasowac, ubrac sie w nia i pojsc z nowym zyciem na cudowny spacer....
Gratuluje:tak_trzymaj
Ładnie to opisałeś, chociaż wiadomo, że nie o to chodzi, żeby było ładnie...
Z serca, ale jednak ze schłodzoną głową
Tak się zdarza, że nasze widzenie związku czasami absolutnie nie pokrywa się z postrzeganiem go przez partnera. A raczej przez czas jakiś ogląd sytuacji jest w miarę taki sam, a dopiero po pojawieniu się tego trzeciego ulega drastycznej zmianie.
Bo okazuje się, że ten trzeci potrafi nagle uświadamić wszystkie braki dotychczasowego partnera, ba, te braki nie dośc że zostają wskazane zbłąkanej/zbłąkanemu, to nowe usterki wyrastają wręcz jak grzyby po deszczu.
Zdrada żądzi się schematami, ale tez każda jest inna. Z czego bierze początek? Wcale nie zawsze z zaniedbania, stagnacji, nudy, braku emocji. Często z zahłyśnięcia się nowym - światem, otoczeniem, znajomymi, perspektywami. I wtedy to, co się ma, co się wspólnie zbudowało, nagle traci wartość.
Więc na 99,9 % nie było tak, jak to Żona podsumowała
No ale to już i tak wiesz, sam na pewno do tego doszedłeś poukładałeś sobie. Dobrze, że schowałeś dumę do kieszeni i wykorzystałeś każdy sposób na uratowanie rodziny. Możesz zacząć coś od nowa.
Powodzenia,
dobrze, że jest ktoś, kto na Ciebie czeka
Nie wiem, jak inni, ja jestem ukontentowana i formą i treścią. Warto było poczekać te parę dni na Twoje semper_fry odkrycie.
Czy można Cię troszkę wykorzystać ? Jeśli tak, to proszę odpowiedz na kilka pytań.
1. Ile czasu zajęło dochodzenie do obecnego stanu ?
2. Co czujesz obecnie do żony ?
3. Czy czujesz jakieś zmiany w sobie (chodzi mi zwłaszcza o te które uwydatniają się podczas zawiązywania nowego związku) ?
4. Czy obecna dziewczyna też jest po przejściach ?
5. Jaka jest różnica wieku pomiędzy Tobą i żoną , oraz pomiędzy Tobą i nową dziewczyną ?
6. Czy dziecko miało okazję poznać tę nową ?
7.Czy ona ma dziecko/dzieci z poprzedniego związku ?
8. Rozwodzisz się z orzeczeniem o winie ?
9. Czy widzisz , lub poznałeś jakieś zasadzki czyhające na mężczyznę po przejściach , który wchodzi w nową relację ( chodzi mi o zasadzki tkwiące w jego głowie , a nie np. matrymonialne ) ?
10.Czy mężczyzna ok. czterdziestki może pokochać mocną , świeżą, "pierwszą" miłością ?
Pięknie to opisałeś. Chciałabym znaleźć się na miejscu Twojej żony, w swojej sytuacji. Nie odbierz mnie źle, ale ja zostałam podstawiona pod ścianą od razu, i tak sobie pod nią stoję do dnia dzisiejszego. I dlatego zazdroszczę każdej żonie której mąż dał kiedykolwiek szansę.
Trudno, Twoja szansy nie chciała, postąpiłeś więc najlepiej jak mogłeś.
I moja rada - jeżeli jest już ktoś kto Cię pocieszył, bierz z tego ile się da. Ale dopóki nie masz rozwodu, wszystko może być wykorzystane przeciwko Tobie w sądzie. Nie zaczynaj poważnie nowego związku dopóki nie zakończysz starego. To taka dygresja, kropla dziegciu od tej, która się nie umie ze sobą pozbierać
1. Ile czasu zajęło dochodzenie do obecnego stanu ?
Plus minus pół roku. W moim przypadku skokowo to przebiegało. Ostatni pstryk - ten zobojętniający sprzed kilku dni - miał paradoksalnie najmniej jednostek w skali Richtera , ale mi przyniósł największą odmianę tzn. prawdziwą ulgę. Tyle że żadnego bodźca nie potrafię z tym powiązać, naprawdę nie wiem, czemu tak się stało.
2. Co czujesz obecnie do żony ?
Kłębią się jeszcze jakieś atawizmy, ale teraz to mi jej po ludzku szkoda - że tak namieszała, że ściągnęła na siebie tyle złych emocji, dodatkowej odpowiedzialności. A wszystko w imię związku, który raczej jednak nie wypali. Czuję rozczarowanie tandetnością całej tej sytuacji (były po drodze jakieś przemilczenia, ściemniania, lawirowanie) i przeogromny żal za straconym przyjacielem, wspaniałym człowiekiem.
3. Czy czujesz jakieś zmiany w sobie (chodzi mi zwłaszcza o te które uwydatniają się podczas zawiązywania nowego związku) ?
Czuję się obity, ale posoka się nie leje, raczej wchodzę już w ten etap, kiedy zaczyna się studiować blizny.
Czuję się mocniejszy, bo może i popełniłem różne błędy jako mąż, ale zostałem na pokładzie do końca i próbowałem ratować team do końca (tak, wystąpił u mnie syndrom spódnicy, ale z lampasami ).
Czuję, że mogę sobie zaufać bardziej niż myślałem. Przez cały ten czas udało mi się nie zrobić niczego głupiego, choć przyznaję - jedynki tego Pana ładnie by się komponowały obok wazonika z kwiatami Ale z drugiej strony na upartego mógłby być moim synem, bić dziecko nie honor.
Swoją kondycję podsumuję słowami poety: wyszpetniał, ale wyszlachetniał
4. Czy obecna dziewczyna też jest po przejściach ?
Na szczęście to nie dziewczyna, to kobieta. Swoje zebrała, trzpiotką nie jest.
5. Jaka jest różnica wieku pomiędzy Tobą i żoną , oraz pomiędzy Tobą i nową dziewczyną ?
Między mną a żoną 10 lat na moją niekorzyść , między mną a 'dziewczyną' 6.
6. Czy dziecko miało okazję poznać tę nową ?
Tak, ale na razie neutralnie, bez wtajemniczania. Zresztą sami musimy się sobie przyjrzeć, nie spieszymy się. Czekamy, aż się atmosfera oczyści.
7.Czy ona ma dziecko/dzieci z poprzedniego związku ?
Nie.
8. Rozwodzisz się z orzeczeniem o winie ?
Nie, na szczęście obu stronom zależy na jak najszybszym zakończeniu sprawy i jak najmniejszym dyskomforcie dla Dziecka.
9. Czy widzisz , lub poznałeś jakieś zasadzki czyhające na mężczyznę po przejściach , który wchodzi w nową relację ( chodzi mi o zasadzki tkwiące w jego głowie , a nie np. matrymonialne smiley ) ?
Dla mnie podstawową 'zasadzką' jest nauczenie się od podstaw innego człowieka. Jego uczuciowości, nastrojów, intelektu ale też zapachu, gestów, mimiki. Nie kombinowałem nic nigdy na boku, jak jakaś babka mi się podobała, to profilaktycznie spieprzałem w przykucu, i teraz się to mści , wloką się za mną paraliże i moralniaki, dzikus jestem, dotykam i wszystko jest gdzie indziej
Inna rzecz, że nowa relacja też prosta nie była - w końcu ile jedna kobieta może wysłuchiwać, jak cudnie było z tą poprzednią i jak mi źle, że jej nie ma? Przyznaję, że parę razy dopadało nas zwątpienie, zniechęcenie, ale że oboje jesteśmy ludźmi na przekór wszystkiemu pogodnymi, postanowiliśmy za każdym razem odczekać kilka dni i spojrzeć na rzecz z innej strony. Na razie to działa. Mamy świadomość delikatności tej konstrukcji i staramy się ją wspólnie chronić. Zapytaj za rok, co nam z tego wyszło
A serio to też sporym zagrożeniem może być porównywanie: świadome, podświadome. Ja się chyba w to nie złapałem, odejście żony było tak grubą krechą, że nie mam czego porównywać, to zbyt odległe.
10.Czy mężczyzna ok. czterdziestki może pokochać mocną , świeżą, "pierwszą" miłością ?
Będę ostatnim, który powie 'nie' , ale uczciwiej będzie rzec, że to już decyzja tego mężczyzny. Bo w tym wieku to już jest decyzja. Rzuciłem na szalkę swój zawód, ból, zniechęcenie, niewiarę i patrzyłem, jak leci w dół. Ale po drugiej stronie cały czas widziałem ciepłe, mądre oczy i wielkie serce. Byłbym kretynem, gdybym się nie zatrzymał.
Komentarz doklejony: @meg5:
Najprawdopodobniej chodziło właśnie o zachłyst, o którym piszesz, i szybkie dopisanie uzasadnienia. To nie tylko mój pogląd, również bliskich osób, które próbowały się czegoś konkretnego dowiedzieć.
Mniejsza. Było, minęło.
@barbaraF:
Wiesz, jak próbowałem ratować związek przede wszystkim dla dziecka. Przed nami byłoby mnóstwo pracy, a efekt trudny do przewidzenia. Ale byłem gotów się z tym pozmagać; nie lubię się za łatwo poddawać w sprawach takiego kalibru, rodzina to jednak trochę inna sprawa niż niewygodne buty, które odnosi się do sklepu.
Co do dziegciu itd., to nie eskaluję. Raczej oswajam się z myślą, że może się jeszcze uda wyrwać kawałek fajnego życia.
Piękna historia, opowiedziana barokowym stylem - i prawie dokładnie jak moja, z tą różnicą, że nie mieliśmy dzieci. Jak te życie jest monotematyczne w pisaniu takich smutnych scenariuszy...
semper_fry
Podoba mi sie Twoja postawa, taka afirmacja życia, z takim nastawieniem na pewno uda Ci sie jeszcze wyrwać kawałek fajnego życia. Pozdrawiam :tak_trzymaj
Z tą afirmacją to nie przesadzajmy, w takich razach krążą po głowie ostateczne myśli. Nie żebym od razu sypał sobie cyjanek do sałatki, ale dziiiiiiiiwnie łatwo zacząłem rozumieć ludzi, którzy w takich chwilach i pod wpływem takich emocji ze sobą kończą.
Ale zawsze w takich razach warto zrobić listę ludzi (i zwierząt ), którym takie odejście sprawi niewypowiedziany ból. Jeśli jest tam chociaż jedna pozycja, lepiej z tym zaczekać. Jeśli lista jest pusta, trzeba spróbować najpierw ją zapełnić, a później się zobaczy
Te odpowiedzi świadczą, że jesteś całkowicie normalny. A to chyba tylko dobrze świadczy, co? Szukasz pomysłu na dalsze życie i jak widzę niczego nie spisujesz na straty. A bez dwóch zdań to dobra droga. Najwyżej nic Ci się nie stanie
No to juz mi sie nie podoba Twoja postawa.... Ale skoro potrafiłeś wyjść po pół roku z takich dołkow, i piszesz tak jak piszesz, to albo masz zdrowe podejście do zycia, albo jestes niezły ściemniacz z lekkim pórem
Te odpowiedzi świadczą, że jesteś całkowicie normalny.
Czy ja wiem... W sumie z kotem teraz sypiam
Komentarz doklejony:
Cytat
Ale skoro potrafiłeś wyjść po pół roku z takich dołkow, i piszesz tak jak piszesz, to albo masz zdrowe podejście do zycia, albo jestes niezły ściemniacz z lekkim pórem smiley
Ej, wtedy nie zapodawałbym happy endu po pierwszym odcinku, są jakieś podstawy rzemiosła
A serio to moje dobre samopoczucie wynika przede wszystkim z tego, że najbliższe mi osoby z rodziny zniosły całą tę historię o niebo lepiej, niż oczekiwałem. Zresztą nie dla wszystkich była to niespodzianka, bo widzieli że Żona powoli, acz systematycznie odjeżdża, więc efekt szokowy nie zadziałał już tak silnie.
Bałem się (zasadnie) zawałów, spazmów, depresji, ale dostałem od rodziny sygnał "damy radę" i to przeważyło. Taki kryzys to dobry czas, żeby powiedzieć "sprawdzam" i zobaczyć, na kogo można liczyć. Cenna wiedza - w każdych czasach.
Oj tam lagos, kazdy ma swoj okres konserwacji, widac semper ma wieksza odpornosc Moze uratowalo go poczucie humoru...
milord odczep sie juz od tej normalnosci jak rany no....
Bycie normalnym przypominam jest niezdrowe....
Poczucie humoru daje radę, ale dopiero od pewnego momentu. Najpierw to jest najzwyklejsza panika, bo w końcu czym jest taka zdrada: dwójka terrorystów bierze za zakładników całkiem pokaźną grupę ludzi, którzy oberwą, choć to ja jestem celem.
Chcę ich ochronić i nie jest mi specjalnie do śmiechu, bo terroryści - jak na fanatyków przystało - specjalnego poczucia humoru nie mają, za to niezachwiane przekonanie co do słuszności swoich racji.
W pewnym momencie okazuje się, że większość zakładników jest uzbrojona i zdeterminowana. Układ sił się zmienia, terroryści odjeżdżają w stronę zachodzącego słońca, wchodzą napisy :brawo
Szybki jesteś, ale uważaj bo to nie koniec.
Nie sądzę, aby nowe synapsy tworzyły Ci się szybciej niż u innych, a to dopiero pół roku;
Przestałeś cierpieć ? no bo ile można, życie ucieka i dobrze o tym wiesz. To wielki plus dla Ciebie. Wbrew pozorom uzyskanie takiego stanu świadomości dla wielu osób na tym portalu to czyste science fiction, nawet po kilku latach od urazu.
Nie dawaj jeszcze nikomu nadziei w huśtawce emocji, bo możesz mieć problem. Musisz być pewnien i potem jeszcze trochę odczekać.
Po tym co piszesz to raczej faktycznie był klasyczny zachłyst (tak jest najczęściej). Skoro nie zdecydowałeś się, aby go realnie przerwać, tylko klasycznie uznałeś, że z UFO dogadasz się logicznie w języku polskim to puściłeś cały proces naturalnie.
Dopiero tracąc Ciebie żona powolutku zaczyna myśleć. Ty masz obcy świat, ale jak jej hormony opadną, to na 90% będzie bardziej zdziwiona od Ciebie.
Prosiłeś, rozmawiałeś, tłumaczyłeś, poszedłeś na terapię, błagałeś ? Na co liczyłeś ? Na przebudzenie księżniczki argumentami, które dla niej nie istniały ?
Wiesz, że na 90% ten jej wymarzony ostatnio związek nie wypali.
On był bajkowy w układzie, który był, przy Tobie. Znasz ją lepiej. Oceń, czy nie zrobi w pewnym momencie zwrotu, wszystkiego, żeby wrócić, zarówno błagając jak i nienawidząc, zwalając wszystkie grzechy świata na Ciebie.
I wtedy możesz mieć problem. Co najmniej może Ci pokrzyżować obecne plany.
Kosztem nieprzespanych nocy, wiele rzeczy zobaczyłeś, więc zrozumiesz.
=Yorik. Prosiłeś, rozmawiałeś, tłumaczyłeś, poszedłeś na terapię, błagałeś ? Na co liczyłeś ? Na przebudzenie księżniczki argumentami, które dla niej nie istniały ?
Dokładnie tak. Sądziłem, że to chwilowe zaburzenie pracy mózgu, które ustąpi bądź przybierze łagodniejszą postać. Myliłem się.
Cytat
=Yorik. Wiesz, że na 90% ten jej wymarzony ostatnio związek nie wypali.
On był bajkowy w układzie, który był, przy Tobie. Znasz ją lepiej. Oceń, czy nie zrobi w pewnym momencie zwrotu, wszystkiego, żeby wrócić, zarówno błagając jak i nienawidząc, zwalając wszystkie grzechy świata na Ciebie.
I wtedy możesz mieć problem. Co najmniej może Ci pokrzyżować obecne plany.
Odeszła z własnej woli, na chłodno, wiedząc że powrotów nie będzie.
Ludzie potrafią różne dziwne rzeczy, np. wybudzić się po latach ze śpiączki, ale tu nie mam już specjalnych złudzeń. Ze zbyt wysokiego konia spadliśmy i zbierać nie ma czego.
Co oczywiście nie oznacza, że czuję się bezpiecznie. Staram się nie tracić czujności i nie huśtać za wysoko
Przeczytałam z uwagą Twoja historię i jestem pod wrażeniem tego w jaki sposób opowiedziales o tym wszystkim co Ci się przytrafilo..jak sobie z tym radzisz..i jestem przekonana że WIELE jeszcze dobrego przed Tobą.Trzymaj się
To już z półdystansu, odfiltrowane... Parę miesięcy temu głównie strzykałem żółcią.
A jak zacząłem biegać, to szybko przeszedłem do dłuższych odcinków, bo przez pierwsze kilka kilometrów to głównie bluzgałem (często na głos ), za to droga powrotna to już stopniowe wyciszenie i logiczna refleksja plus normalne sportowe endorfiny. Ogólnie polecam
Bardzo szybko się pozbierałeś Semper. Może dlatego ,że nie było wariacji na temat. Żona przyznała się i postanowiła układać sobie życie z kimś innym.
Oj, cudów nie ma, odzywa się to co i raz. Po takiej akcji dostaje się jednak potężny ładunek wzgardy i od samego przypomnienia robi się nieprzyjemnie gorąco i nastrój siada.
Ale z dwojga złego wolę mieć to raz na jakiś czas niż ciągle - a miałem długi okres stagnacji rozpaczy, za cholerę nie chciałem, żeby się z tego skorupa zrobiła. Pomogły mi wszelkie działania związane z wymuszaniem podwyższenia samooceny. Na początku przede wszystkim sport, żeby ciało zmęczyć i głowę uwolnić, bo już mnie kusiło do głupich rzeczy
Oj, cudów nie ma, odzywa się to co i raz. Po takiej akcji dostaje się jednak potężny ładunek wzgardy i od samego przypomnienia robi się nieprzyjemnie gorąco i nastrój siada.
Dla uściślenia : to żona się odzywa , czy w Tobie się coś odzywa ?
"Czy mężczyzna ok. czterdziestki może pokochać mocną , świeżą, "pierwszą" miłością ?
Będę ostatnim, który powie 'nie' , ale uczciwiej będzie rzec, że to już decyzja tego mężczyzny. Bo w tym wieku to już jest decyzja"- bardzo lubię bajki.Ale skoro tak twierdzisz to podjąłem decyzję, że zakocham się w piątek o 16.Bo wcześniej to piwnicę sprzątam.
Bo w tym wieku to już jest decyzja"- bardzo lubię bajki.Ale skoro tak twierdzisz to podjąłem decyzję, że zakocham się w piątek o 16.Bo wcześniej to piwnicę sprzątam.
A widzisz, ja akurat dość precyzyjnie rozgraniczam zakresy znaczeniowe "zakochania" i "(po)kochania". Nie przyszłoby mi do głowy ich utożsamiać, m.in. ze względu na możliwość (lub nie) modelowania sytuacji, jaką oferuje każdy z tych stanów.
Żal, rozczarowanie, niepewność, zniżka samooceny, smutek - takie tam w pakiecie
Coś mi to przypomina. A pakiet kręci się jak w kalejdoskopie.
Do tego jeszcze zmęczenie samym sobą, zazdroszczę chęci biegania. Ja mogę biec na wysypisko śmieci w jedną stronę.
co mnie podkusiło, żeby tu zaglądać .... ??? !!! mętlik mi się w głowie robi, może ja jednak jeszcze nie "ozdrowiałam" ? B52 jak Ci się uda ten plan o 16 w piątek to daj znać ... z dokładną instrukcją , bo inaczej czeka mnie sprzątanie, a mam lenia.
semper_fry ja Ci chyba zazdroszczę ....
Czyli zniżka samooceny z powyższego pakietu się kłania. Nic nienormalnego w tym nie ma. Dotyczy wszak każdego, bo każdy ma lepsze i gorsze dni. Szczególnie w czasie listopadowo-grudniowego przełomu. I w zasadzie nie tylko po zdradzie, więc nie wszystko da się zdradą rozgrzeszyć .
>>>>Czy ja wiem... W sumie z kotem teraz sypiam <<<<
Zboczeniec
Ale posłuchaj. Normalnie to nawet nie straciłeś takiej masy czasu by się otrząsnąć. No i jeszcze nie do końca skoro wklepałes słowo "zdrada" w przeglądarkę. Tam pisałeś, że z tego wylazłeś a jednak wyszukałeś. Czyli jednak boli?
Do tego jeszcze zmęczenie samym sobą, zazdroszczę chęci biegania.
Najgorzej zacząć, po jakimś czasie organizm sam chce na spacer
Cytat
Ja mogę biec na wysypisko śmieci w jedną stronę.smiley
I tak po prostu dać satysfakcję ewentualnym kibicom?
Komentarz doklejony:
Cytat
Zboczeniec
Oj tam, oj tam. Kot z rozbitej rodziny, sam jakoś tak lgnie
Cytat
Ale posłuchaj. Normalnie to nawet nie straciłeś takiej masy czasu by się otrząsnąć. No i jeszcze nie do końca skoro wklepałes słowo "zdrada" w przeglądarkę. Tam pisałeś, że z tego wylazłeś a jednak wyszukałeś. Czyli jednak boli?
Powiem inaczej: wklepałem co wklepałem jakiś czas temu, jak było naprawdę słabo. Ale wolałem wtedy nic nie pisać, bo sam jeszcze oswajałem temat i nie chciałem się dodatkowo podkręcać.
Teraz wszystko osiadło na tyle, że mogę się tym podzielić i spokojnie o tym rozmawiać. Czasem boli, ale umówmy się - nie rypie
Komentarz doklejony:
Cytat
semper_fry ja Ci chyba zazdroszczę ....
Cóż, chciałbym powiedzieć, że to wpływ medytacji transcendentalnej, kabały i origami, ale nic z tych rzeczy Po prostu w tym całym nieszczęściu miałem trochę szczęścia i nie zawahałem się go użyć.
Zatem mozesz, juz spokojnie wyjac dume z szafy, wyprasowac, ubrac sie w nia i pojsc z nowym zyciem na cudowny spacer....
Gratuluje:tak_trzymaj
Z serca, ale jednak ze schłodzoną głową
Tak się zdarza, że nasze widzenie związku czasami absolutnie nie pokrywa się z postrzeganiem go przez partnera. A raczej przez czas jakiś ogląd sytuacji jest w miarę taki sam, a dopiero po pojawieniu się tego trzeciego ulega drastycznej zmianie.
Bo okazuje się, że ten trzeci potrafi nagle uświadamić wszystkie braki dotychczasowego partnera, ba, te braki nie dośc że zostają wskazane zbłąkanej/zbłąkanemu, to nowe usterki wyrastają wręcz jak grzyby po deszczu.
Zdrada żądzi się schematami, ale tez każda jest inna. Z czego bierze początek? Wcale nie zawsze z zaniedbania, stagnacji, nudy, braku emocji. Często z zahłyśnięcia się nowym - światem, otoczeniem, znajomymi, perspektywami. I wtedy to, co się ma, co się wspólnie zbudowało, nagle traci wartość.
Więc na 99,9 % nie było tak, jak to Żona podsumowała
No ale to już i tak wiesz, sam na pewno do tego doszedłeś poukładałeś sobie. Dobrze, że schowałeś dumę do kieszeni i wykorzystałeś każdy sposób na uratowanie rodziny. Możesz zacząć coś od nowa.
Powodzenia,
dobrze, że jest ktoś, kto na Ciebie czeka
Czy można Cię troszkę wykorzystać ? Jeśli tak, to proszę odpowiedz na kilka pytań.
1. Ile czasu zajęło dochodzenie do obecnego stanu ?
2. Co czujesz obecnie do żony ?
3. Czy czujesz jakieś zmiany w sobie (chodzi mi zwłaszcza o te które uwydatniają się podczas zawiązywania nowego związku) ?
4. Czy obecna dziewczyna też jest po przejściach ?
5. Jaka jest różnica wieku pomiędzy Tobą i żoną , oraz pomiędzy Tobą i nową dziewczyną ?
6. Czy dziecko miało okazję poznać tę nową ?
7.Czy ona ma dziecko/dzieci z poprzedniego związku ?
8. Rozwodzisz się z orzeczeniem o winie ?
9. Czy widzisz , lub poznałeś jakieś zasadzki czyhające na mężczyznę po przejściach , który wchodzi w nową relację ( chodzi mi o zasadzki tkwiące w jego głowie , a nie np. matrymonialne ) ?
10.Czy mężczyzna ok. czterdziestki może pokochać mocną , świeżą, "pierwszą" miłością ?
Z góry dziękuję .
to grow completely new skin cells.
To think, this year I will grow
into a body you never will have touched."
Może wszystko się zmienia a ten nowy Ty poczujesz siebie za jakiś czas.
btw. Dobry tekst.
Trudno, Twoja szansy nie chciała, postąpiłeś więc najlepiej jak mogłeś.
I moja rada - jeżeli jest już ktoś kto Cię pocieszył, bierz z tego ile się da. Ale dopóki nie masz rozwodu, wszystko może być wykorzystane przeciwko Tobie w sądzie. Nie zaczynaj poważnie nowego związku dopóki nie zakończysz starego. To taka dygresja, kropla dziegciu od tej, która się nie umie ze sobą pozbierać
Plus minus pół roku. W moim przypadku skokowo to przebiegało. Ostatni pstryk - ten zobojętniający sprzed kilku dni - miał paradoksalnie najmniej jednostek w skali Richtera , ale mi przyniósł największą odmianę tzn. prawdziwą ulgę. Tyle że żadnego bodźca nie potrafię z tym powiązać, naprawdę nie wiem, czemu tak się stało.
2. Co czujesz obecnie do żony ?
Kłębią się jeszcze jakieś atawizmy, ale teraz to mi jej po ludzku szkoda - że tak namieszała, że ściągnęła na siebie tyle złych emocji, dodatkowej odpowiedzialności. A wszystko w imię związku, który raczej jednak nie wypali. Czuję rozczarowanie tandetnością całej tej sytuacji (były po drodze jakieś przemilczenia, ściemniania, lawirowanie) i przeogromny żal za straconym przyjacielem, wspaniałym człowiekiem.
3. Czy czujesz jakieś zmiany w sobie (chodzi mi zwłaszcza o te które uwydatniają się podczas zawiązywania nowego związku) ?
Czuję się obity, ale posoka się nie leje, raczej wchodzę już w ten etap, kiedy zaczyna się studiować blizny.
Czuję się mocniejszy, bo może i popełniłem różne błędy jako mąż, ale zostałem na pokładzie do końca i próbowałem ratować team do końca (tak, wystąpił u mnie syndrom spódnicy, ale z lampasami ).
Czuję, że mogę sobie zaufać bardziej niż myślałem. Przez cały ten czas udało mi się nie zrobić niczego głupiego, choć przyznaję - jedynki tego Pana ładnie by się komponowały obok wazonika z kwiatami Ale z drugiej strony na upartego mógłby być moim synem, bić dziecko nie honor.
Swoją kondycję podsumuję słowami poety: wyszpetniał, ale wyszlachetniał
4. Czy obecna dziewczyna też jest po przejściach ?
Na szczęście to nie dziewczyna, to kobieta. Swoje zebrała, trzpiotką nie jest.
5. Jaka jest różnica wieku pomiędzy Tobą i żoną , oraz pomiędzy Tobą i nową dziewczyną ?
Między mną a żoną 10 lat na moją niekorzyść , między mną a 'dziewczyną' 6.
6. Czy dziecko miało okazję poznać tę nową ?
Tak, ale na razie neutralnie, bez wtajemniczania. Zresztą sami musimy się sobie przyjrzeć, nie spieszymy się. Czekamy, aż się atmosfera oczyści.
7.Czy ona ma dziecko/dzieci z poprzedniego związku ?
Nie.
8. Rozwodzisz się z orzeczeniem o winie ?
Nie, na szczęście obu stronom zależy na jak najszybszym zakończeniu sprawy i jak najmniejszym dyskomforcie dla Dziecka.
9. Czy widzisz , lub poznałeś jakieś zasadzki czyhające na mężczyznę po przejściach , który wchodzi w nową relację ( chodzi mi o zasadzki tkwiące w jego głowie , a nie np. matrymonialne smiley ) ?
Dla mnie podstawową 'zasadzką' jest nauczenie się od podstaw innego człowieka. Jego uczuciowości, nastrojów, intelektu ale też zapachu, gestów, mimiki. Nie kombinowałem nic nigdy na boku, jak jakaś babka mi się podobała, to profilaktycznie spieprzałem w przykucu, i teraz się to mści , wloką się za mną paraliże i moralniaki, dzikus jestem, dotykam i wszystko jest gdzie indziej
Inna rzecz, że nowa relacja też prosta nie była - w końcu ile jedna kobieta może wysłuchiwać, jak cudnie było z tą poprzednią i jak mi źle, że jej nie ma? Przyznaję, że parę razy dopadało nas zwątpienie, zniechęcenie, ale że oboje jesteśmy ludźmi na przekór wszystkiemu pogodnymi, postanowiliśmy za każdym razem odczekać kilka dni i spojrzeć na rzecz z innej strony. Na razie to działa. Mamy świadomość delikatności tej konstrukcji i staramy się ją wspólnie chronić. Zapytaj za rok, co nam z tego wyszło
A serio to też sporym zagrożeniem może być porównywanie: świadome, podświadome. Ja się chyba w to nie złapałem, odejście żony było tak grubą krechą, że nie mam czego porównywać, to zbyt odległe.
10.Czy mężczyzna ok. czterdziestki może pokochać mocną , świeżą, "pierwszą" miłością ?
Będę ostatnim, który powie 'nie' , ale uczciwiej będzie rzec, że to już decyzja tego mężczyzny. Bo w tym wieku to już jest decyzja. Rzuciłem na szalkę swój zawód, ból, zniechęcenie, niewiarę i patrzyłem, jak leci w dół. Ale po drugiej stronie cały czas widziałem ciepłe, mądre oczy i wielkie serce. Byłbym kretynem, gdybym się nie zatrzymał.
Komentarz doklejony:
@meg5:
Najprawdopodobniej chodziło właśnie o zachłyst, o którym piszesz, i szybkie dopisanie uzasadnienia. To nie tylko mój pogląd, również bliskich osób, które próbowały się czegoś konkretnego dowiedzieć.
Mniejsza. Było, minęło.
@barbaraF:
Wiesz, jak próbowałem ratować związek przede wszystkim dla dziecka. Przed nami byłoby mnóstwo pracy, a efekt trudny do przewidzenia. Ale byłem gotów się z tym pozmagać; nie lubię się za łatwo poddawać w sprawach takiego kalibru, rodzina to jednak trochę inna sprawa niż niewygodne buty, które odnosi się do sklepu.
Co do dziegciu itd., to nie eskaluję. Raczej oswajam się z myślą, że może się jeszcze uda wyrwać kawałek fajnego życia.
Pozdrawiam serdecznie!
Podoba mi sie Twoja postawa, taka afirmacja życia, z takim nastawieniem na pewno uda Ci sie jeszcze wyrwać kawałek fajnego życia. Pozdrawiam :tak_trzymaj
Ale zawsze w takich razach warto zrobić listę ludzi (i zwierząt ), którym takie odejście sprawi niewypowiedziany ból. Jeśli jest tam chociaż jedna pozycja, lepiej z tym zaczekać. Jeśli lista jest pusta, trzeba spróbować najpierw ją zapełnić, a później się zobaczy
Cytat
Czy ja wiem... W sumie z kotem teraz sypiam
Komentarz doklejony:
Cytat
Ej, wtedy nie zapodawałbym happy endu po pierwszym odcinku, są jakieś podstawy rzemiosła
A serio to moje dobre samopoczucie wynika przede wszystkim z tego, że najbliższe mi osoby z rodziny zniosły całą tę historię o niebo lepiej, niż oczekiwałem. Zresztą nie dla wszystkich była to niespodzianka, bo widzieli że Żona powoli, acz systematycznie odjeżdża, więc efekt szokowy nie zadziałał już tak silnie.
Bałem się (zasadnie) zawałów, spazmów, depresji, ale dostałem od rodziny sygnał "damy radę" i to przeważyło. Taki kryzys to dobry czas, żeby powiedzieć "sprawdzam" i zobaczyć, na kogo można liczyć. Cenna wiedza - w każdych czasach.
milord odczep sie juz od tej normalnosci jak rany no....
Bycie normalnym przypominam jest niezdrowe....
Chcę ich ochronić i nie jest mi specjalnie do śmiechu, bo terroryści - jak na fanatyków przystało - specjalnego poczucia humoru nie mają, za to niezachwiane przekonanie co do słuszności swoich racji.
W pewnym momencie okazuje się, że większość zakładników jest uzbrojona i zdeterminowana. Układ sił się zmienia, terroryści odjeżdżają w stronę zachodzącego słońca, wchodzą napisy :brawo
Szybki jesteś, ale uważaj bo to nie koniec.
Nie sądzę, aby nowe synapsy tworzyły Ci się szybciej niż u innych, a to dopiero pół roku;
Przestałeś cierpieć ? no bo ile można, życie ucieka i dobrze o tym wiesz. To wielki plus dla Ciebie. Wbrew pozorom uzyskanie takiego stanu świadomości dla wielu osób na tym portalu to czyste science fiction, nawet po kilku latach od urazu.
Nie dawaj jeszcze nikomu nadziei w huśtawce emocji, bo możesz mieć problem. Musisz być pewnien i potem jeszcze trochę odczekać.
Po tym co piszesz to raczej faktycznie był klasyczny zachłyst (tak jest najczęściej). Skoro nie zdecydowałeś się, aby go realnie przerwać, tylko klasycznie uznałeś, że z UFO dogadasz się logicznie w języku polskim to puściłeś cały proces naturalnie.
Dopiero tracąc Ciebie żona powolutku zaczyna myśleć. Ty masz obcy świat, ale jak jej hormony opadną, to na 90% będzie bardziej zdziwiona od Ciebie.
Prosiłeś, rozmawiałeś, tłumaczyłeś, poszedłeś na terapię, błagałeś ? Na co liczyłeś ? Na przebudzenie księżniczki argumentami, które dla niej nie istniały ?
Wiesz, że na 90% ten jej wymarzony ostatnio związek nie wypali.
On był bajkowy w układzie, który był, przy Tobie. Znasz ją lepiej. Oceń, czy nie zrobi w pewnym momencie zwrotu, wszystkiego, żeby wrócić, zarówno błagając jak i nienawidząc, zwalając wszystkie grzechy świata na Ciebie.
I wtedy możesz mieć problem. Co najmniej może Ci pokrzyżować obecne plany.
Kosztem nieprzespanych nocy, wiele rzeczy zobaczyłeś, więc zrozumiesz.
Cytat
Dokładnie tak. Sądziłem, że to chwilowe zaburzenie pracy mózgu, które ustąpi bądź przybierze łagodniejszą postać. Myliłem się.
Cytat
On był bajkowy w układzie, który był, przy Tobie. Znasz ją lepiej. Oceń, czy nie zrobi w pewnym momencie zwrotu, wszystkiego, żeby wrócić, zarówno błagając jak i nienawidząc, zwalając wszystkie grzechy świata na Ciebie.
I wtedy możesz mieć problem. Co najmniej może Ci pokrzyżować obecne plany.
Odeszła z własnej woli, na chłodno, wiedząc że powrotów nie będzie.
Ludzie potrafią różne dziwne rzeczy, np. wybudzić się po latach ze śpiączki, ale tu nie mam już specjalnych złudzeń. Ze zbyt wysokiego konia spadliśmy i zbierać nie ma czego.
Co oczywiście nie oznacza, że czuję się bezpiecznie. Staram się nie tracić czujności i nie huśtać za wysoko
A jak zacząłem biegać, to szybko przeszedłem do dłuższych odcinków, bo przez pierwsze kilka kilometrów to głównie bluzgałem (często na głos ), za to droga powrotna to już stopniowe wyciszenie i logiczna refleksja plus normalne sportowe endorfiny. Ogólnie polecam
Cytat
Oj, cudów nie ma, odzywa się to co i raz. Po takiej akcji dostaje się jednak potężny ładunek wzgardy i od samego przypomnienia robi się nieprzyjemnie gorąco i nastrój siada.
Ale z dwojga złego wolę mieć to raz na jakiś czas niż ciągle - a miałem długi okres stagnacji rozpaczy, za cholerę nie chciałem, żeby się z tego skorupa zrobiła. Pomogły mi wszelkie działania związane z wymuszaniem podwyższenia samooceny. Na początku przede wszystkim sport, żeby ciało zmęczyć i głowę uwolnić, bo już mnie kusiło do głupich rzeczy
Cytat
Dla uściślenia : to żona się odzywa , czy w Tobie się coś odzywa ?
Ale jako się rzekło, trochę potrzyma i przestaje. Painkillerów (proszki, % itp.) na szczęście nie wymaga.
Będę ostatnim, który powie 'nie' , ale uczciwiej będzie rzec, że to już decyzja tego mężczyzny. Bo w tym wieku to już jest decyzja"- bardzo lubię bajki.Ale skoro tak twierdzisz to podjąłem decyzję, że zakocham się w piątek o 16.Bo wcześniej to piwnicę sprzątam.
Cytat
A widzisz, ja akurat dość precyzyjnie rozgraniczam zakresy znaczeniowe "zakochania" i "(po)kochania". Nie przyszłoby mi do głowy ich utożsamiać, m.in. ze względu na możliwość (lub nie) modelowania sytuacji, jaką oferuje każdy z tych stanów.
Co do piwnicy to absolutnie popieram
Cytat
Coś mi to przypomina. A pakiet kręci się jak w kalejdoskopie.
Do tego jeszcze zmęczenie samym sobą, zazdroszczę chęci biegania. Ja mogę biec na wysypisko śmieci w jedną stronę.
semper_fry ja Ci chyba zazdroszczę ....
Cytat
Zboczeniec
Ale posłuchaj. Normalnie to nawet nie straciłeś takiej masy czasu by się otrząsnąć. No i jeszcze nie do końca skoro wklepałes słowo "zdrada" w przeglądarkę. Tam pisałeś, że z tego wylazłeś a jednak wyszukałeś. Czyli jednak boli?
Cytat
Najgorzej zacząć, po jakimś czasie organizm sam chce na spacer
Cytat
I tak po prostu dać satysfakcję ewentualnym kibicom?
Komentarz doklejony:
Cytat
Oj tam, oj tam. Kot z rozbitej rodziny, sam jakoś tak lgnie
Cytat
Powiem inaczej: wklepałem co wklepałem jakiś czas temu, jak było naprawdę słabo. Ale wolałem wtedy nic nie pisać, bo sam jeszcze oswajałem temat i nie chciałem się dodatkowo podkręcać.
Teraz wszystko osiadło na tyle, że mogę się tym podzielić i spokojnie o tym rozmawiać. Czasem boli, ale umówmy się - nie rypie
Komentarz doklejony:
Cytat
Cóż, chciałbym powiedzieć, że to wpływ medytacji transcendentalnej, kabały i origami, ale nic z tych rzeczy Po prostu w tym całym nieszczęściu miałem trochę szczęścia i nie zawahałem się go użyć.