| [173] |
JelonekV | ![]() |
NieOddycham | ![]() |
Aga104 | 00:12:20 |
mrdear | 00:12:47 |
RebornAngel | 00:17:28 |
Jestem bardzo wyrozumiała i przez kilkanaście lat tworzyłam z mężem związek partnerski oparty na dialogu i nieustannym omawianiu co nam nie styka co utrudnia porozumienie etc. Mieliśmy trójkę dzieci ( syn 15 lat córka 10 lat syn najmłodszy 7 lat) Ale nasza wspólna znajoma której dziecko chodziło do szkoły z naszymi dziećmi nie zawahała się żeby wejść w romans z moim mężem. jak to odkryłam to powiedzieli mi że chcieli utrzymywać to w tajemnicy przez ok. 6 lat żeby dzieci dorosły bo według nich wtedy by lepiej to zrozumiały i nie cierpiały tylko dały im przyzwolenie. I jestem w stanie zrozumieć wszystko ale w między czasie tragicznie zginął nasz najstarszy syn a mimo to ta zdzira nie uszanowała mojego bólu i bólu moich dzieci i mimo mojej prośby nadal utrzymywała romans z moim mężęm i po roku od śmierci syna spłodzili dziecko więc jest pozamiatane. Zgodziłam się trzymać to w tajemnicy przed dziećmi przez jakiś czas aby nie potęgować cierpienia moich dzieci po stracie brata że teraz tracą ojca na dodatek z powodu znajomej domu którą lubili i jej w pewien sposób ufali... Konie końców po półtora roku od śmierci naszego syna moje dzieci dowiedziały się ( z mojej inicjatywy bo nie chciałam dłużej żyć w kłamstwie ) że mają braciszka a ojciec ich nie chce dłużej żyć z ich mamą czyli ze mną bo kocha nasza znajomą a ze mną to była pomyłka... Ja jestem w stanie dużo zrozumieć i gdybyśmy nie mieli dzieci to bym dawno zajęła się sobą mam zawód pasję etc. i życzyła mężowi wszystkiego dobrego na nowej drodze ale w tej sytuacji cierpiąc po stracie syna muszę jeszcze mierzyć się z wielkim cierpieniem dzieci Córa 14 lat trudny wiek syn 11 lat. Przez 3 lata liczyłam że wszyscy pójdą po rozum do głowy i jakoś ochronimy dzieci ale tamta strona czyli mój mąż i ta baba uważają że nie robią nic złego że szwedzki model tj. kilka mam i kilka ojców jest naturalny i to ja tylko mam jakieś staromodne pojęcie rodziny i stoję na drodze ich pełnego szczęścia bo przecież dzieci jakoś sobie poradzą i będą patrzeć na świat tak jak rodzice im karzą bo nie maja własnych uczuć czy potrzeb... nie wiem... czy na prawdę tradycyjna rodzina oparta na wartościach wzajemnej empatii i nie egoistycznym pojęciu szczęścia to jest taki przeżytek...???!!!
czy na prawdę tradycyjna rodzina oparta na wartościach wzajemnej empatii i nie egoistycznym pojęciu szczęścia to jest taki przeżytek...???!!! nie , to nie jest przeżytek, wiele rodzin ta funkcjonuje ale Twój nazwijmy to rodzina tak nie działa i już nigdy nie będzie.
Po pierwsze na nic Twoje zaklinania i przemawianie do rozumu tamtej pani- to skrajna egoistka, a tutaj problemem jest Twój mąż.
To on nie patrzył na to czy zrani Ciebie czy dzieci tylko egoistycznie zaspokajał własne potrzeby. I tutaj jest coś dla mnie kompletnie niezrozumiałego- Ty dałaś na to przyzwolenie , chroniłaś mu tyłek i sama ustawiłaś się w pozycji osoby na ostatnim miejscu w tym chorym układzie.
Co jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe zasłoniłaś się dobrem dzieci:szoook jakie dobro???- życie w zakłamanej, chorej rodzinie w swoistym trójkącie.
Model kilka mam , kilka ojców tak cie oburza , a model mąż i kochanka rozdają karty, a żona jest nikim to już jest według Ciebie ok?
przepraszam Cię ale o wiele uczciwszym układem jest rozejście się .
Jestem mamą trójki dzieci gdzie najmłodsze ma 3 latka- jestem już po rozwodzie, mój mąż jest ze swoją kochanką. Dzieci maja dobry kontakt z ojcem. Z tą panią też nie robi im krzywdy.Ja również zakładam , że kiedyś będę z kimś kto nie tylko pokocha mnie ale również moje dzieci . I jakoś nie rwę włosów z głowy, że będzie tyle osób które będą dla dzieci dobre.
Proszę przestań zasłaniać się dobrem dzieci bo to jest straszne. pomyśl o sobie, o własnym poczuciu godności i zacznij iść swoją drogą- to ekscytujące myśleć co pozytywnego się wydarzy za przysłowiowym zakrętem. Odwagi Cartagena.
Mam i małe dziecko i dorosłe , dorosłe powiedziały mi że maja żal do mnie o to iż wybudowałam w ich głowie obraz ojca jakiego chcialam dla moich dzieci nie jakim był
Sama widzisz że nie zawsze nasze myślenie i działanie jest dobre
bardzo mi przykro z powodu śmierci Twojego syna
Nic tak nie boli jak utrata dziecka
Ale pozostało Ci dwoje dzieci
Odetnij ten kikut jakim jest Twój mąz , weź rozwd oczywiście z jego winy
I żyj dla siebie i dzieci
Dokładnie dla SIEBIE i dzieci
Masz jeszcze wiele przed sobą zapewne dobrego pięknego życia
Nie zamykaj się na szczęscie
A model rodziny jaki serwują Twój mąż i jego kochanica ...
Moze niech wyjadą do Szwecji
a wartości to my ...
I nasz przykład życia dla naszych dzieci
Udźwigniecie wszystko , nie będzie łatwo ale masz szansę wychować dzieci na dobrych ludzi
Nie chroń ich przed cierpieniem za wszelką cenę
Bo jest ono nieodłącznym towarzyszem żyjącego człowieka
Naucz je jak sobie z nim radzic
Trzymam za Ciebie kciuki i wspieram sercem :cacy:cacy:cacy
Cytat
Cartagena to jest tylko głupie tłumaczenie kochanków.
Waka chyba trochę Cię poniosło . Pomysł z 6 latami był pomysłem tej parki, ona wybrała mniejsze zło. Wcale jej się nie dziwię i nie potępiam. Nie dała rady, doprowadziła do wyjawienia prawdy. Cartageno a jak teraz widzi to Twój nie Twój mąż? Wyprowadzi się? Jak układają się wasze relacje? Trochę za mało napisałaś.Dasz radę, powoli się otrząśniesz. Dzieci wiedzą i rozumieją więcej niż nam się wydaje.
Komentarz doklejony:
Cytat
kokardki mi opadły:szoook
Cytat
Dorobiłaś Wako swoją historię i tego się trzymasz. Mam trochę inne zdanie na ten temat. Tylko tchórz i egoista tkwi w rozkroku w dwóch związkach.
tak zgadzam sie z tym ale Cartagena dała na to przyzwolenie i tak jak Waka uważam, że być może zostało to przez nia wymuszone, a argumentacja było dobro dzieci.
Z całym szacunkiem ale trzeba mieć honor - tam gdzie mnie nie chcą nie zostaję , a nie uczepię się nogawki faceta który ma kochankę bo rodzina to świętość. I to faceta który mnie nie kocha , nie chce i kocha inną.
Niektórym i 100 lat zajmie zrozumienie że partner go nie chce i nie kocha.
Jak wygladalo wasze zycie z mezem przez te 3 lata? Czy tylko mieszkaliscie razem pod jednym dachem, czy laczylo was cos wiecej, wspolne spedzanie czasu, seks? Jesli zyliscie obok to mialas naprawde duzo czasu, zeby pozbyc sie zludzen i jedyne co powinnas zrobic to zakonczyc to. Jesli jednak bylo inaczej to twoj maz jest niezlym manpulantem. Nie wierze, ze to 6-letnie odroczenie bylo ich decyzja, pewnie to jego pomysl. Facet kreci dwie kobiety, i takie zycie mu sie podoba. Jemu wcale nie zalezy zeby cos zmienic. Zrozum to nie ta kobieta zniszczyla Twoje malzenstwo, to Twoj maz.
Ale...
Za to, co masz teraz ponosisz odpowiedzialność. Nie zrozum mnie źle. Sama zdrada oczywiście jest wyborem męża, natomiast cała reszta, na którą jakby nie było się godzisz, to TWÓJ WYBÓR.
Zrozum: nie musisz godzić się na to, co wyznaje Twój mąż, czyli chory trójkąt. Jeśli jednak się zgadzasz, to znaczy, że z jakiegoś sobie tylko wiadomego powodu tego chcesz. Z jakiego? Powód musi być na tyle ważny, że godzisz się na bycie jedną z dwóch kobiet w tym haremie. Odpowiedz sobie na to pytanie, a może będziesz wiedziała, co dalej.
btw
Cytat
Znajoma nie mogła Ci zabrać męża, bo to nie rzecz, którą bez zgody właściciela można sobie przywłaszczyć. Ona stworzyła okoliczności, on zadecydował. Pomijam tu celowo ocenę owej znajomej, bo to bezdyskusyjne.
Może kiedy zrozumiesz, że motorem działań krzywdzących Ciebie i Twoje dzieci jest mąż, łatwiej Ci będzie wyjść z tej matni.
Rozumiem, że robiłaś to, co w Twoim mniemaniu było najlepsze dla dzieci, nawet jeśli nie było najlepsze dla Ciebie...
Rozumiem takie podejście...
Masz za sobą ekstremalnie traumatyczne przejścia (bardzo Ci współczuję...
Więc nie pozwól, żeby ktokolwiek wytrącił Cię z równowagi koncentrując się na "Twojej winie".
Bezdyskusyjnie zostałaś paskudnie skrzywdzona przez los i bliskie Ci osoby.
Jak napisała JakichWiele, co z tym TERAZ zrobisz, zależy od Ciebie...
Wtedy uważałaś, że podejmujesz najlepsze możliwe decyzje i wybierasz najmniejsze zło.
Być może gdybyś wiedziała to, co wiesz teraz, postąpiłabyś w tamtym okresie inaczej.
W życiu mało co da się precyzyjnie przewidzieć - czynnik ludzki jest nieprzewidywalny i okazało się, że teraz nie chcesz trwać w takim układzie dalej.
Przyszedł chyba czas na radykalną zmianę.
Zmianę na lepsze!!!
Mam nadzieję, że jesteś na nią gotowa...?
Jaki masz teraz plan...???
Przeanalizuj, co możesz teraz zrobić, żeby Tobie i dzieciom było lepiej...?
Trzymam mocno kciuki, kochana!!!
Widzę że jednak źle zostałam zrozumiana ja i moja sytuacja, ale cieszę się że mam odzew bo tego mi brakowało. Wyjaśnię więc to co zostało zupełnie opacznie zinterpretowane przez niedomówienia i brak danych: po pierwsze układ tajemnicy przed dziećmi trzymaliśmy przez ok. półtora roku po śmierci syna za obopólną zgodą z prostego powodu aby dać się dzieciom pozbierać po śmierci brata i nie nakładać cierpień. w tym czasie oczywiście miałam nadzieję że mój mąż i znajoma się opamiętają, ale byłam też gotowa rozstać się, tym bardziej że ja mam bardzo intensywne życie własne ( jestem reżyserem filmowym, moją pasją prywatną jest taniec, i prowadzę rozwinięte życie duchowe, jestem osobą wierzącą... więc wierzcie mi ani rozrywek, ani motywacji do życia ani własnego świata po za mężem nigdy mi nie brakowało) Nie było mowy nigdy o histerii ani błaganiu ani szantażowaniu dziećmi, ani nie jestem tego typu osobą ( raczej przeżywam wszystko sama i na modlitwie daje upust uczuciom, a na zewnątrz stawiam na poczucie humoru i widzenie we wszystkim przygody i zadań do rozwiązania) nie byłam też zaskoczona specjalnie zdradą bo nasz kryzys główny rozpoczął się pięć lat wcześniej właśnie z powodu takich przygodnych zdrad ( to z koleżanką, to na szkoleniu to w burdelu). Niestety w tzw. międzyczasie kiedy przyszedł czas powiedzieć dzieciom o naszym rozstaniu pojawiło się dziecko z kochanką co poważnie powiększyło wagę tej trudnej wiadomości dla dzieci (córka od razu zareagowała nienawiścią do znajomej- kochanki do ojca i do dziecka boguduchawinnego i to ja musiałam ją uspokajać i mówić o przebaczeniu) ale co zabawniejsze wiadomością o dziecku mój mąż był przerażony przybiegł do mnie jak do mamy i może liczył że "każę" mu zrobić aborcję i sam powiedział że nie chciał dziecka że gdyby nie dziecko to by padł przede mną na kolana i wrócił do mnie i że ma żal do mnie że ponoć nie walczyłam o niego jak się dowiedziałam o kochance a co ja niby miałam ją za kudły po naszym miasteczku wytargać czy co? Może powinnam była jak to za dawnych lat się robiło na taczkach na kupę gnoju ją wywieźć. ale ja tylko kulturalnie się z nią spotkałam w kawiarni i mówiłam coś o sumieniu że swoje szczęście buduje na nieszczęściu przecież zna moje dzieci etc. A kiedy po urodzeniu dziecka chciałam żeby się w końcu wyprowadził to usłyszał to niestety nasz syn i dosłownie ze łzami błagał żeby tata się nie wyprowadzał to co ja miałam zrobić, musiałam przeczekać znowu. Teraz mam kolejne podejście do rozstania jesteśmy na mediacjach i ma się wyprowadzić do lutego. Nota bene jak to powiedziałam przy mediatorach był na mnie taki wściekły że aż musieli go uspokajać. On sam w końcu się przyznał że ta sytuacja jest dla niego bardzo wygodna bo jest z dziećmi więc wyrzuty sumienia ma tłumione a jednocześnie co niedziela odwiedza tamto dziecko u kochanki i codziennie ją w smsach zapewnia o miłości i że kiedyś będą razem... Tylko że kolejnym kwiatkiem jest to że za każdym razem od początku jak tylko była mowa o jego wyprowadzeniu się to on wściekle mówi że na pewno nie wyprowadzi się do kochanki tylko sam wynajmie mieszkanie bo to w ogóle nie jest tak i on nie wie czy w ogóle będzie z nią mieszkał... Nie jarzę o co mu chodzi a jednocześnie od dawna marzę aby mieszkać sama bo bez niego w pobliżu jest mi dużo łatwiej. Nie mniej jestem gotowa go przyjąć z powrotem bo przeżyliśmy razem ok 20 lat od studiów łączą nas dzieci wspólne pasje zawody i wiele spraw... z tamtą babą wiem że nie ma nawet połowy takich wspólnych tematów... Żal mi jej czasami bo wiem że on ją w pewien sposób oszukuje inaczej już dawno by z nią mieszkał... a ja bym miała sprawę zamkniętą... To tyle w razie niejasności proszę pytać. Jestem ciekawa głosu zarówno facetów jak i kobiet bo często sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć a psychologów z ich teoriami książ
łacza was wspólne pasje, a co z jego pasją do sexu z innymi kobietami? Chcesz to ciągnąć ze względu na wspomnienia? To przygotuj sie na kolejne kochanki.
Z ta babą nie ma połowy wspólnych tematów- no to faktycznie jesteś górą.... Ale z nią ma również wspólne dziecko, a kto wie ile dzieci jeszcze zafunduje innym kobietom.
Ty nadal nie rozumiesz, wieszasz psy na tej kobiecie, a całe zło i syf to Twój mąż.
Żal mi jej czasami bo wiem że on ją w pewien sposób oszukuje a wobec Ciebie to jest taki uczciwy, szlachetny i prawdomówny. Kręci wami jak chce , a wy skaczecie jak on zagra. co najlepsze Ty chcesz ta grę kontynuować dalej.
Cytat
Przecież go masz. Nie wyprowadził się. A że masz z całym dobrodziejstwem inwentarza to już chyba wpisane w układ, na który się godzisz, mimo deklaracji, iż chciałabyś mieszkać sama.
IMO dopóki niemal litujesz się nad biednym misiem, nie widząc, że to hiena, nie zrezygnuje z kochanki. Przepraszam, ale durny by był, przecież ma wszystko, co chce
Czy Ty go kochasz, czy pasuje Ci układ czysto intelektualno-dzieciowo-finansowy?
na dobre, na niedobre
i na litość boską..."
Twój mąż jest człowiekiem bez jakiekolwiek moralności i jak nie ta sąsiadka, to pojawi się inna pani. Widzisz gdyby Twój mąż był ok to by nie było takiej sytuacji.
wszystkie działanie które w jaki kolwiek sposób zagrażają rodzinie są po prostu złem... więc Twój mąż jest złem i tyle
Ja jednak celowo nic nie napisałam o sąsiadce, bo jakkolwiek jej ocenia jest jednoznaczna i wcale nie taka, jaką usiłujesz włożyć między nasze klawisze, to Twój mąż dokonał sekcji na Waszym małżeństwie, na Tobie i Waszych dzieciach. Sąsiadka, żeby już brzmiało dosadnie rozłożyła to, co było pożądane przez Twojego męża. Konsumować nie musiał. Mógł odwrócić się i splunąć na te wątpliwej jakości wdzięki.
Mylisz pojęcia z przyzwoleniem na zdradę. Jak sądzisz, jesteśmy tu skopani zdradą, bo akceptujemy ją? Paranoja, moja droga.
Bardzo trafnie podsumowała wyżej lisbet, przeczytaj pisane kursywą i po niej.
Cytat
Jak sądzisz? Czego nauczysz dzieci, które patrzą na Wasze figury małżeńskie w trójkącie? Jak chcesz nauczyć ich, że małżeństwo jest wartością, że należy być uczciwych, że nie wolno bawić się czyimiś uczuciami? Jak im wytłumaczysz, co to szacunek?
Nie obraź się, ale będziesz współwinna, kiedy z któregoś z Twoich dzieci wyrośnie coś na kształt tatusia. Czy będziesz dumna, kiedy będzie takie, jak Twój mąż?
Spróbuj okiełznać emocje i na spokojnie czytać komentarze. Nikt tutaj nie ma zamiaru robić Ci ani krzywdy, ani przykrości. Za to chyba widzimy to, co się u Ciebie podobnie, niezależnie czy daliśmy szansę, czy nie.
Powodzenia
Więc od początku ocena że ja na siłę żyję w jakimś chorym trójkącie, że wieszam się na męzu który mnie nie kocha etc były nie trafine. Nie trafine sa również powyższe merytoryczne pytania Czego nauczę dzieci etc. Bo to o co ja cały czas walczę w tej sytuacji to jest własnie to zeby nie życ w trójkącie rozstać się z mężem pokojowo i nazwać dzieciom sprawę po imieniu czyli że tatuś zdradził a znajoma zawiodła zaufanie nas wszystkich i dla tego musimy mieszkać osobno. Wyznaję zasadę że nie ma czegoś takiego jak wielka romantyczna miłośc na całe życie bo bez pracy z obu stron wzajemnej empatii i kompromisóe pełnych szcunku do granic drugiego człowieka każda tzw. wielka miłość nie przetrwa nawet tygodnia wspólnej codzienności. Również uważam że dopóki nie ma dzieci to ludzie mogą się zdradzać i ranić do woli skoro nie potrafia inaczej ale jak sa już dzieci to trzeba dorosnąć i odłożyć swoje charlekinowe historyjki milosne na bok albo zawiązać sobie trąbę na supeł skoro się nad nia nie panuje albo ma się na sumieniu niewinne dzieci i wcale nie zasłaniam się dziećmi tylko własnie usiłuję powiedzieć że są dla mnie najważniejsze i dla ich potrzeb jestem zdolna do wielu kompromisów. Oczywiście zaznaczan że w trójką t zostałam ja wpanewrowana za moimi plexcami i właśnie się z niego z wielkim trudem wyzwalam.
Cartageno, bardzo mi przykro z powodu historii która Ci się przydarza.
Trudno mi pojąć, by ktoś tak bezwzględnie dążył do zaspokojenia wyłącznie swoich potrzeb, jak to robią Twój mąż i jego kochanka.
Trzymam kciuki, wiem że sobie poradzisz.
Waka, tak, mniej sie użalać więcej działać.
Ale, jest jednak potrzebna chwila zastanowienia, określenia celów "filozofowania" jak piszesz. Bez tej chwili zastanowienia, bylibyśmy jedynie wołami roboczymi, które podążają tak gdzie pojawi się czerwona szmatka
To właśnie robi Cartagena, określiła swoje poglądy, oceniła postępowanie męża i kochanki, zastanawia się jak pokierować wychowaniem dzieci żeby te wartości które ona wyznaje zostały przyjęte przez dzieci.
Ocena kochanki, jest również potrzebna.
To nie jest tak, że bidulka siedziała sobie w pierwszej ławce w kościele a mąż Cartageny podstępem zapędził ją do łóżka.
Nie, ona była bardzo aktywna.
Niektórzy posuwa... znaczy się mówią "jak suka nie da to pies nie weźmie".
Coś w tym jest. Nie mam zamiaru przerzucać całą odpowiedzialność za zdradę na kobiety, ale żeby przypomnieć, że obie to obie strony są aktywne i maja swój udział w zdradzie.
Oczywiście, to nie kochanka męża ślubowała jej.
Jednak wychowywała się w społeczeństwie, w którym istnieje potrzeba i uznanie dla takich cech jak np. empatia.
W którym istnieje zapotrzebowanie na takie cechy jak poszanowanie czyjejś własności, prywatności i troska o dzieci, ich wychowanie.
Dlaczego, więc nie potępić zachowania kochanki ?
Tak, jej postępowanie jest jak najbardziej naganne. W taki sposób trzeba przedstawić to sobie i dzieciom.
Kochanka męża Cartageny, to właśnie przykład osoby która szła po trupach do celu.
Cóż, cała przyjemność w łapaniu króliczka, jak sie już go złapie..:niemoc
cartageno kiedyś usłyszałam czy przeczytałam mądre zdanie :teraz wśród ludzi jest przyzwolenie na zdradę ale kończy sie w momencie gdy zdrada dotknie tą osobę.
Kiedyś to był wstyd być kochanką teraz to żaden wstyd dla tych osób. Płacz i rozpacz jest wtedy kiedy same zostaną zdradzone.
Ja o kochanką mojego męża nie zawracam sobie głowy i nie dlatego że jestem taka miłościwa tylko wiem że tak jest lepiej dla mnie mojego samopoczucia i zwyczajnie szkoda na to czasu.
Mam nadzieje, ze kiedyś również dojdziesz do takiego etapu.
Ja o kochanką mojego męża nie zawracam sobie głowy i nie dlatego że jestem taka miłościwa tylko wiem że tak jest lepiej dla mnie mojego samopoczucia i zwyczajnie szkoda na to czasu. [/quot]
Myślę, że Cartaginie, chodziło o przekazanie dzieciom tej prawdy, zanim, tak jak napisałeś, same zostaną pokrzywdzone. A jednocześnie żeby nie miały przekonanie ze bycie kochanką/kochankiem jest akceptowalne.
Kto ma im to powiedzieć, jeżeli ojciec/matka zdradzają i otrzymują wsparcie w społeczeństwie ?
Kwestia "zaprzątania" sobie głowy kochanką, a określenie swojego stanowiska, nazwanie po imieniu, takiego zachowania to dwie rózne sprawy, mające zupełnie inny cel i skutek.
Pierwsze - to zaspokojenie własnych, doraźnych potrzeb neurotycznych - zupełnie bez sensu,
Drugie - jest jak najbardziej potrzebne, ma zburzyć milczące przyzwolenie, bądź akceptacje przez niezajmowanie stanowiska. Tym bardziej, potrzebne by utwierdzić dzieci w takiej opinii.
Czy Ty go zostawisz, czy będziesz z nim jest tylko twoja decyzją, ja mam swoje zdanie na temat tego pana i całej sytuacji ale nie zmienia to faktu , że nie jest to moje życie i to nie ja będę ponosiła ich konsekwencje.
ale też nie zostawię go na lodzie i nie kopnę w tyłek bo mnie zranił. wydaje i sie , że decyzje już zapadły, może szukałaś tu potwierdzenia, nie wiem. A my nie jesteśmy od rzucania kamieniami ani od podejmowania przez kogoś decyzji. Staramy się przedstawić sprawę zdrady zarówno przez pryzmat własnych doświadczeń i doświadczeń innych - wyciągniecie wniosków i decyzja należy tylko do Ciebie. nie musisz mnie przekonywać co do słuszności podjętych przez Ciebie decyzji, będziesz sie zmagać z nimi sama.
Komentarz doklejony:
Przepraszam binka teraz dopiero doczytałam lepiej Twoje pytanie. Każdy by chciał się wyplątać z takiej sytuacji, wierz mi, to może wygląda na cwaniakowanie ale w rzeczywistości on chodzi pod ścianami, a wszelka agresja wynika z zaszczucia, jego wina jest zbyt jaskrawa. Ale mnie już przestało interesować z czym miota się mój mąż i nawet jeżeli zdecyduje się wrócić to przyjmę go tylko ze względu na dzieci i na bardzo twardych moich zasadach też dla ich dobra, bo one i ich potrzeby są dla mnie wyznacznikiem: muszą mieć za co go znowu szanować po tym co zrobił więc będzie musiał się bardzo zmienić i z wielu rzeczy w swoich przyzwyczajeniach zrezygnować... Teraz z boku sobie obserwuję czy podejmie ten wysiłek z miłości do dzieci czy znowu stchórzy... W tej decyzji nie mogę mu pomóc...
Cytat
Ładnie to brzmi, ale nawet w Kosciele nie wskazuje sie już ascezy jako drogi do samodoskonalenia i zbawienia.
Czy gdyby w takiej sytuacji znalazła się Twoja córka, tak z czystym sumieniem wskazałabyć jej tą drogę, która sama podąrzasz? Zapomnij córko o własnym szczęściu, bądź sakramentalna żoną
Komentarz doklejony:
I jakie uczucia masz na myśli mówiąc " próbujesz mi przypisać swoje uczucia"
ja wypowiadałam się przede wszystkim o charakterze wypowiedzi i że są agresywne oceniające i wydające wyroki, a to widać w cytatach... jaką wartość wspierająca w moim bólu mam mieć dla mnie stwierdzenie np. " na temat Twojego męża mam jasno określone zdanie- samolub, kobieciarz i tchórz."
Co mi ma to dać?
nasza ocena polega na opisie zdrady.
Ocena Cartageny na podstawie 20 lat życia z człowiekiem.
Myślę, że Cartagena stara się rozgraniczyć ocenę osoby, od tego co ta osoba zrobiła.
Zdrada została jednoznacznie potępiona.
Ocena kochanki :
- Kochanka zanim nią została, zaskarbiła sobie zaufanie dzieci i Cartageny. Ona również je zdradziła. Wykorzystała ich zaufanie dla własnego użytku.
Akurat podejście Cartageny bardzo cenię. Jest jednoznaczna w ocenie sytuacji, nie unika trudnych decyzji ale nie kieruje się nienawiścią. Wybaczyła ale nie zapomniała.
Wybaczyła, żeby móc normalnie żyć, bez demonów nienawiści pętających kroki w przyszłość.
To bardzo trudne, można tylko podziwiać.
Pomimo tej tragedii która ją dotknęła, pozostała dalej sobą, nie wpłynęła na zmianę jej sytemu wartości, oceny świata.
Ba, nawet pozwoliła dostrzec możliwość bycia szczęśliwą nie tylko i wyłącznie w związku, z mężem czy bez niego.
To jest siła ! :tak_trzymaj
moja 14 letnia córka bardzo lubiła kochankę męża jak była jeszcze tylko naszą znajomą a teraz bardzo jej nienawidzi i ich dziecka i swojego ojca, bardzo współczuję Twoim dzieciom że znalazły się w tak niekomfortowej sytuacji, bardzo współczuję temu małemu dziecku twojego męża że ktoś je nienawidzi.
I tu w tym wszystkim chodzi nie o to przepraszam tylko o to aby tak pokierować dziećmi aby mogły odnaleźć się w tej zagmatwanej sytuacji. Aby z poczucia lojalności wobec matki nie musiały nienawidzić ojca, kochanki, i tego małego niewinnego dziecka. To jest wasza rola, Twoja i męża- zapomnij o wymuszanych przeprosinach dla dobra dzieci. Możecie tym tak pokierować aby nie było nienawiści- w tym wszystkim to dzieci mają najtrudniej rozerwane między miłością do matki i ojca.
Cartagena jeżeli masz ochotę to mi na priw nawrzucaj ile chcesz pozdrawiam
Nick po raz kolejny wielkie dzięki za zrozumienie ( bardzo precyzyjne) moich intencji i za docenienie mojej postawy. Nawet nie wiesz jak taki głos jest dla mnie cenny. Tu często czytam o pomocy rodziny przyjaciół etc. ale ja nie mam ludzi którzy by mnie wspierali: moi rodzice nie żyją od ok.10 lat nie mam rodzeństwa ani dalszej rodziny, po tragedii tzw przyjaciele i przyjaciółeczki różnej maści zniknęli jak sen jaki złoty i została mi słownie jedna dobra koleżanka która ma jednak swoje problemy i nie zawsze mogę liczyć na jej wsparcie... dla tego skusiłam się na ten portal...
ale nie spodziewałam się że zostanę tak ostro potraktowana... szczerze nie wiem czym sobie zasłużyłam na taka niechęć od początku... Dla tego tym bardziej dziękuje Nick za słowa uznania... wszystkiego dobrego
Poza tym, przeprosiny, to nie jest taka błahostka, skoro nawet na drodze sądowej można się o nie ubiegać .
Akurat na tym portalu zdrada jest nazywana po imieniu, czesto nawet dosadnie, tak jak i ludzie którzy jej sie dopuścili. Często jest jednak tak, ze osoby zdradzone na równi ze zdrajcami, choc w innym wymiarze, są w pewnego rodzaju amoku i nie dopuszczaja do siebie rzeczywistości. To co odebrałaś jako atak jest w rzeczywistości próbą wyrwania Cie z tego stanu, co jak mniemam chciały uczynić kolezanki z portalu. Problem w tym ze swoja postawę uzasadniasz swoimi zasadami u podstaw kórych lezy religia, a z tym trudno dyskutować, bo jest to sprawa delikatna, a do tego prywatna kazdego z nas. Chodzi o to ze, zeby poradzić sobie ze zdradą trzeba zaakceptowac fakt rozstania nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim (co najtrudniejsze) emocjonalnego. I moim zdaniem z tym drugim masz kłopot, a teksty o skramentalnej zonie i miłości bliźniego są tylko tego przykrywką. Oczywiście to tylko moje zdanie mozesz się z nim nie zgadzać, być może sie mylę, ale z tego co piszesz tak to postrzegam i myslę, że nie tylko ja.
Ależ ja się z tym zgadzam w zupełności ,a może nawet jeszcze bardziej
Ale wymusić ( no niestety ) to, żeby zaczął się liczyć z tymi , za których wziął odpowiedzialność , to chyba najwyższy czas. I te przeprosiny byłyby prawdopodobnie pierwszym stopniem na tej drabinie.
Ponieważ damessa będzie nadal i to w dużym zakresie funkcjonować w życiu dzieci , a udział jej w zdewastowaniu ich życia jest niemały, więc i ją należy nieco utemperować.
Dzieciaki mają absolutne prawo do swoich emocji i ich wyrażania . Trudno, aby w takiej sytuacji darzyły sympatią zarówno tę panią ( damessę ) , jak i wszystko , co od niej pochodzi, czyli też to , co zrodzone z niej jest
Oczywiście pytanie , co zrobi Cartagena , jeśli do przeprosin dojdzie bądź nie, nadal pozostaje otwarte. W mojej opinii jej wymagania nie są ani mrzonką , a tym bardziej nie są wygórowane.
Cartagena, ja zobrazuję przeprosiny jakich Ty oczekujesz w ten sposób:
http://img2.demotywatoryfb.pl//upload...bf_600.jpg
Czy gdy nawet przeproszą(ale na to bym nie liczył), zmieni to sytuację Twoją albo dzieci.
Rozbity talerz jakoś się uda może posklejać ale ślady tego i tak zostaną.
Rany się zabliźniają ale już na zawsze pozostają ranami. Są mniej lub bardziej widoczne, ale jednak są.
I już na zawsze zostaną.
Tylko my nauczymy się z nimi żyć.
Rekonstrukcja
Oczywiście, że sądownie można zażądać przeprosin.
Tylko czy takie wymuszone wyrokiem lub podpowiedziane przez prawnika przeprosiny przedstawiają jakąkolwiek wartość?
A jakież ma być zadośćuczynienie za wyrządzone Cartagenie i jej dzieciom krzywdy, których skutki są nieodwracalne.
Co musi się takiego stać, aby córka wybaczyła ojcu, aby Cartagena również potrafiła wybaczyć.
Bo to warunkuje szczerość intencji przepraszającego.
Najpierw szczere przyznanie się do winy, szczery żal i zadośćuczynienie wyrządzonym krzywdom.
Taki jet warunek przyjęcia przeprosin- uzyskania rozgrzeszenia.
Komentarz doklejony:
Przypominam drogim paniom że to portal na który często zgłaszają się osoby bardzo cierpiące i potrzebujące ciepłego wsparcia. Ja np. oprócz doświadczenia perfidnej zdrady straciłam 15 letniego syna i żyje w bólu, który będzie mi towarzyszył do końca życia i sprawa ekscesów mojego męża czy waszych partnerów przy tego typu bólu to zwykły serial brazylijski!!! Niektóre kobiety mają taki sam problem z empatią jak ci odsądzani od czci i wiary faceci... nie mówię już o prostej solidarności kobiecej... Opuszczam ten portal z wielkim niesmakiem i zażenowaniem brakiem podstawowej kultury... Dziękuje z serca tym kilku osobom które jakoś nie miały problemów z precyzyjnym zrozumieniem moich intencji i były nawet w stanie okazać mi wsparcie... i nie musiały się ze mną kopać jak z koniem.
A wszystkim życzę wszystkiego dobrego, bo nie mam zwyczaju chować urazy... Żegnam czule...
Komentarz doklejony:
PS. ed65 przeczytałam później ten wpis i odpowiadam: otóż kilka razy wspomniałam, że zarówno mój mąż jak i nawet kochanka ( była znajoma) czują się bardzo źle w tej sytuacji i zdają sobie sprawę że przegięli... sami mi to w różnych sytuacjach mówili... próbują się tłumaczyć tak że sami przyznają się do swojej niedojrzałości, ale wiedzą, a przynajmniej na pewno mój mąż wie że przed dziećmi takie tłumaczenie nie przejdzie. Stąd wiem że mój pomysł z przeprosinami i próbą pewnego pojednania nie jest wyssany z palca i podyktowany Bóg wie czym jak to sugerujecie tylko wynika z jasnej oceny mojej sytuacji o której Wy nie wiele wiecie tylko jakieś strzępy z wpisów i własnych domysłów i sugestii. A mój pomysł ma na celu tylko i wyłącznie pomoc aby rozstać się w pokoju a nie w tłumionym gniewie i żalu i zacząć budować pokojową relację po tej wojnie... Żegnam czule jeszcze raz...
Cytat
Tylko czy takie wymuszone wyrokiem lub podpowiedziane przez prawnika przeprosiny przedstawiają jakąkolwiek wartość?
Ja nie mówię , że Cartagena ma założyć sprawę , tylko o tym, że przeprosiny nie są absolutnie żadną bagatelką , skoro nawet (!) kodeks karny umożliwia ich wyegzekwowanie. I to chyba oczywiste, że mało który przestępca jest na tyle rezolutny, żeby to zrobić , bo coś go w sumieniu uwiera.
Czy naprawde uwazacie ze facet jest w zwiazku partnerskim z kims od paru lat bo nie kochal zony a zostal z nia tylko dlatego ze byly dzieci?
Kochani, wiecej empatii i zastanowienia sie nad wlasnymi slowami, czy ktos z Was bedzie cokowliek dalej komentowal czy tey nie , od tego sie swiat nie skonczy, mysle ze wiele osob ktore nie ogarnely sie po wlasnej historii, nie powinno w ogole zabierac glosu, niektore komentarze sa tak bardzo nie na miejscu, i tak strasznie rania, ze osoba ktora przyszal do Was wylac wlasne uczucia, zeby jej chociaz przez chwile bylo lepiej musi czytac tekst typu ...nie bede ubolewala nad Twoja historia, tu nie przychodzi sie ubolewac, tu nie przychodzi sie po to by zbierac kolejne kopniaki od zycia tu przychodzi sie po to zeby dostac wsparcie, zeby zostac zrozumianym.
nie oszukujmy sie, jesli ktos zostal zdradzony , to do cholery jasnej, prawdopodobnie nie byl rowniez kochany. Nie ma czegos takiego ze robi sie 3 dzieci i raptem sie odko****e a kobieta jest ta osoba ktora ponosi tego konsekwencje, tak jak kazdy zonaty mezczyzna powinien byc dla kazdej kobiety TABU.
Nie ma czegos takiego jak inna zdrada, kazda zdrada jest taka sama, a jesli Wy tutaj tego nie odrozniacie to jest mi cholernie Was zal.
Obojetnie kto przyjdzie, najczesciej zbiera kopniaki, nikt nie pyta na jakim etapie sie jest, wazne jest tylko zeby dodac swoje trzy grosze i czuc sie ****iscie.#
Moze kopanie lezacego sprawia co niektorym przyjemnosc a teksty ja ci tu nie pomoge, ja nie mam juz nic do dodania, no przepraszam bardzo, ale jak sie nie jest pytanym o zdanie to nie trzeba chyba nic dodawac, czy sie czymkolwiek interesowac.
U niektorych zauwazylam chec wrecz znecania sie nad ludzmi , a nawet brania sobie prawa do krytykowania wszystkiego i wszystkich, nie zapytajac o nic , walac poprostu z grubej rury.
Moze ktos z Was sie zastanowi nad tym, bo tak latwo jest kogos zranic.
Ja sama nie wchodzilam jakis czas w ogole na portal, zaczelam sie bac tego ze bede musiala czytac jaka to totalna idiotka jestem, jakim beznadziejnym przypadkiem, czegos takieg nie chce sie o sobie czytac.
Kochani troche wiecej empatii do drugiego czlowieka i jego zycia, bo jednym glupim zdaniem mozecie komus zniszczyc zycie.
Nikt nie zasluzyl na takie traktowanie, nikt z was nie jest Bogiem zeby pozwalac sobie na takie teksty jakie tutaj przeczytalam, i powiem wiecej czuje taki niesmak, jest mi tak zle, ze potraficie sie w taki spoosb zachowac!
Mozecie byc na mnie zli, obrazic sie, dac komentarz jaki chcecie , jestem na to gotowa.
Ale porownywac Wasze przypadki do tego tutaj , do kobiety ktora stracila wlasne kochane dziecko, ktore znala przez 15 lat, znala Jego glos, czula jego zapach, troszczyla sie o niego a musi czytac , jakze to zla kobieta byc musiala ze mezulek kochany poszedl do innej
Najwidoczniej takie teksty moga walic ludzie ktorzy nigdy nikogo waznego we wlasnym zyciu nie stracili, albo tacy ktorzy nie maja wlasnych dzieci.
Ja sama mialam to wielkie szczescie, ze moglam sie przygotowac do smierci mojego syna , chociaz nie wiem czy na cos takiego mozna sie pryzgotowac w ogole, ale stracilam w tragiczny sposob mojego brata, wiec moge zdac sobie tylko sprawe co Cartagena czuje, a pisanie, ej musialo byc u was cos nie tak ... zal.
No wiec u nas w moim zwiazku tez bylo cos nie tak, moj ex nie dorosl do roli ojca i partnera, hmm czyzby to byla moja wina i ja powinnam sie czuc winna?
Nie mowic nic na ta kobiete ktora wlazla w czyjes malzenstwo? Ludzie !!!!!!!Wchodzi sie w cudze malzenstwo? Czy jest sie tak podlym i pustym zeby wlazic w buciorach w zycie innych ludzi?
Czym rozni sie tutaj zdrada meza Cartageny, od zdrady mojego ex?
Wiecie czym? Niczym, zupelnie niczym, ona boli tak samo, i jesli ktos z was jest an tyle bezczelnym zeby dzielic zdrady na te lepsze i te gorsze to naprawde rece mi opadaja
Jest mi tak strasznie pryzkro, ze jest tutaj taka plycizna , i sa ludzie ktorzy mysla ze sa panami losu , wyroczniami i ostatnim slowem w zyciu innych ludzi.
Prosze raz jeszcze , zastanowcie sie nad wlasnymi slowami zanim je wyslecie, tu nie dostaje sie orderu za wulgarnosc i ****istosc.
Komentarz doklejony:
A chcialam jeszcze dodac o przeprosinach, dla was jest to moze nie zrozumiale , jednak ja Cartagene rozumiem doskonale, bo rowniez naleza mi sie przeprosiny na ktore czekala bede, ale nie bede ich egzekwowala sadownie.
Sprawa jest bardzo prosta, niektorzy z Was potrafia wieszac tylko psy na exach mowic zle, byc zlym, co jest totalnie zrozumiale.
My pogodzilysmy sie z tym co sie stalo, my musialysmy pochowac nasze dzieci, przejsc przez podwojne pieklo, nie tylko zdrady , bo patrzac z innej perspektywy to jest tylko drobnostka, my oczekujemy przeprosin za to ze bylysmy matkami, ktore musialy pochowac wlasne dzieci, ktore wychowywaly dzieci a w najgorszych chwilach, kiedy to nasz partner zabawial sie z jakas inna baba, my musialysmy walczyc z tym co sie stalo SAME , opuszczone bez wsparcia!
Za to naleza sie nam przeprosiny .
Zreszta nie oszukujmy sie, w glebi duszy kazdy z Was oczekuje przeprosin, czy je przyjmie, czy je uzna za stosowne, ti juz inna sprawa, kazdy z Was chce byc doceniony za to co zrobil dla kogos.
Moze nie macie takiej potrzeby zeby cos takiego uslyszec, ale ja np. bardzo chcialabym uslyszec slowo, przepraszam, zaluje ...czy te przeprosiny beda dla mnie cokolwiek znaczyly to juz inna bajka.
Kazdy ma prawo miec jakies zyczenia, i jesli to sa glupie przeprosiny to niech je ma i wlasnie tego chce, nie krytykujcie tego w taki sposob... prosze Was o wiecej empatii.
Nie chcialam nikogo urazic tym co pisalam, ale wlasna zlosc i niezadowolenie, wyladujcie na kims innym zanim przyjdziecie tutaj wyladowac je na ludziach ktorzy i tak sa juz tylko klebkiem nerwow .
Pozwolę sobie dołączyć cytat z pewnej książki i z ważnego powodu proszę Administrację o przymknięcie oka na użyte w nim nieobyczajne słowo
Cytat
- Nie zgadzam się z tym, że słowa wywierają na nas aż taki wielki wpływ.
Na co guru odparł:
- Siadaj, s k u r w y s y n i e !
Zsiniały ze złości mężczyzna wykrzyknął:
- I to pan nazywa siebie osobą oświeconą, guru, mistrzem, powinien pan się wstydzić!
Na co guru odparł:
- Proszę mi wybaczyć, sir. Poniosło mnie. Naprawdę, proszę o wybaczenie. To nie było zamierzone. Przepraszam.
Mężczyzna w końcu się uspokoił. Wówczas guru powiedział:
- Wystarczyły dwa słowa, aby wywołać w panu burzę i kilka słów, by pana uspokoić. Prawda?
"Przebudzenie" Anthony de Mello
poprawione
JW
Nie no bez jaj, przegiecia sa tutaj nie z tej ziemi, mam wrazenie ze niektorzy przerabiaja swoje chore zwiazki na innych ludziach, wiec polecam dobrego psychologa, albo poprostu milczenie i zastanowienie sie nad wlasnymi slowami czy tez nad tym czy samemu chcialby sie cos takiegi na jakims etapie zdrady uslyszec, przeczytac.
Nienawidze ludzi ktorzy mysla ze sa lepsi i wiedza wiecej, bo prawdziwy madry czlowiek nie zachowa sie wlasnie w taki sposob.
A tych wszystkich wyzwisk jakich sie tutaj zdarzylam naczytac nawet nie znalam, a ja na buzie nie upadlam... no coz , czlowiek uczy sie przez cale zycie
Może ktoś to kiedyś poprawi
Wiem, że nie wszyscy jesteśmy równie wyważeni, nie każdy z nas potrafi delikatnie przekazać swoje spostrzeżenia. Wiem też, że nie mamy pojęcia, czym jest tragedia, którą w związku ze śmiercią dziecka, przeszła cartagena.
Pozwolę sobie zacytować wypowiedź lagosa - ona chyba najlepiej oddaje motywy, które zawsze nami kierują, kiedy komentujemy i nie wyobrażam sobie żadnego innego niż pomoc, rada "co dalej" i wsparcie. Ale jeśli ktoś zamiast w/w oczekuje tylko poklepania po plecach rodem z polskiej komedii "będzie dobrze, będzie pan zadowolony", to faktycznie może czuć się zawiedziony bytnością na tym portalu.
Cytat
Cartagena
Akurat na tym portalu zdrada jest nazywana po imieniu, czesto nawet dosadnie, tak jak i ludzie którzy jej sie dopuścili. Często jest jednak tak, ze osoby zdradzone na równi ze zdrajcami, choc w innym wymiarze, są w pewnego rodzaju amoku i nie dopuszczaja do siebie rzeczywistości. To co odebrałaś jako atak jest w rzeczywistości próbą wyrwania Cie z tego stanu, co jak mniemam chciały uczynić kolezanki z portalu. Problem w tym ze swoja postawę uzasadniasz swoimi zasadami u podstaw kórych lezy religia, a z tym trudno dyskutować, bo jest to sprawa delikatna, a do tego prywatna kazdego z nas. Chodzi o to ze, zeby poradzić sobie ze zdradą trzeba zaakceptowac fakt rozstania nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim (co najtrudniejsze) emocjonalnego. I moim zdaniem z tym drugim masz kłopot, a teksty o skramentalnej zonie i miłości bliźniego są tylko tego przykrywką. Oczywiście to tylko moje zdanie mozesz się z nim nie zgadzać, być może sie mylę, ale z tego co piszesz tak to postrzegam i myslę, że nie tylko ja.
Z mojej strony prośba do wszystkich userów: Nie musimy się poglądowo zgadzać. Nie musimy mieć tego samego sposobu na zdradę i jej skutki.
Ale nie narzucajmy swojego zdania i wykażmy trochę empatii.
Jeśli spotykamy się z krytyką osoby, której usiłujemy coś doradzić, nie bijmy za wszelką cenę piany. To nie jest nasz życie i nie zapominajmy, że nasze wartości nie muszą być jednakowe.
Apeluję więc o rozwagę, umiar i empatię.
Podpisuję się pod tym co napisałaś.
Od momentu mojego zaistnienia na tym portalu, bardzo dużo się tu zmieniło, niestety nie na lepsze. Niekiedy mam wrażenie, że zamiast, wsparcia, zrozumienia, spokojnego wytłumaczenia odbywa się tu polowanie na czarownice. Jestem w stanie zrozumieć, ze jesteśmy różnymi ludźmi, ale nie mamy prawa krytykować tego co piszą osoby, które tego wsparcia i zrozumienia potrzebują. Weźmy pod uwagę, ze każdy z nas potrzebuje czegoś innego żeby zakończyć rozdział swojego życia.
Nikt nas nie zmusza do tego żeby tu zabierać zdanie, więc jak już zabieramy to postarajmy się nie szkodzić, bo nie po to tu jesteśmy.
Wierzę w siłę tego portalu i wierze w ludzi, którzy tu są, bo jest tu dużo bardzo mądrych i ciepłych osób.
Cytat
Nie zgodzę się.
Pisząc tutaj o swoim życiu, robimy to w konkretnym celu i najczęściej by poznać czyjeś zdanie i znaleźć wyjście z patowej sytuacji. Jeśli tak, oczywistym jest, że "skazani" jesteśmy na różnorodność w ocenie i komentarzach, bo jak sama Eda69 powiedziałaś "jesteśmy różnymi ludźmi", a ja dodam, że z różnymi własnymi doświadczeniami, które w jakiś sposób determinują nasze poglądy.
Problem tkwi moim zdaniem nie w tym, co głosimy, ale jak głosimy: z jakimi emocjami, w jaki sposób, jak bardzo uparcie, jak długo etc.
Pragnę zauważyć (jesteś tutaj, Eda69, krótko), że bardzo często bywa iż jednak zmieniamy zdanie i to, czego uparcie broniliśmy na początku drogi po zdradzie, potem wydaje się absurdem. Ot, otwarcie oczu na przykrą prawdę.
W dalszym ciągu uważam, że głaskanie dla głaskania w dalszej perspektywie przynosi zazwyczaj mało korzyści. Więcej jej jest, gdy posłuchamy skrajnych poglądów i wyciągniemy własne wnioski. A że po drodze prawda może boleć...
W jednym się zgadzam...nie wolno nam zapomnieć, że po drugiej stronie siedzi człowiek cierpiący i zagubiony...
Owszem kazdy jest inny i kazdy ma prawo postrzegac cos inaczej, jednak chodzilo mi tylko o jedno, czasem troche delikatniej wyrazic sie , obojetne czy tu do Cartageny czy do innych, eh nie wazne juz.
Tylko tyle i aż tyle.