Rozwód jak wojna 2 | [0] |
Rozwód jak wojna | [0] |
szalona20122012 | 19. Kwiecień |
parasol | 19. Kwiecień |
@hurricane | 19. Kwiecień |
naniby1 | 19. Kwiecień |
DzieciakSalut | 19. Kwiecień |
@ hurricane | 00:56:17 |
# poczciwy | 00:56:40 |
Julianaempat... | 09:52:28 |
bardzo smutny | 10:16:40 |
Pogubiony | 10:36:56 |
zdaje się że nie jesteś ani taka mała, ani taka Mii. jeśli zdołałaś udźwignąć w pojedynkę ciężar tych wszystkich kredytów, starań i zabiegów o wasze wspólne życie.
Czym uwiódł cię ten chłopak, że chciałaś go za męża? Z tego, co piszesz wynika, że nie sprawdzał się w tym związku od początku i żerował na Twoim dobrym sercu i zaradności życiowej.
Zdaje się, że on Cię po prostu lekceważy, bo przyzwyczaiłaś go do tego, że i tak zawsze zrobisz dla niego wszystko, niezależnie od tego, jak daleko się posunie. Tak, jesteś dla niego powietrzem, niezbędnym do życia i oddychania, ale takim...niewidocznym.
Dobrze, że żałował, dobrze, że nie utrzymywał z nią więcej kontaktu. Prawidłowo. Tylko czy to przypadkiem nie za mało? Czy jeśli teraz mu tak po prostu i pewnie jak zwykle wybaczysz, to myślisz, że tego nie powtórzy?
Tu nie chodzi tylko o dylemat wybaczyć, nie wybaczyć. Jeśli wybaczyć, to z totalnym przeformatowaniem waszego związku, tak żeby on zaczął Cię w końcu dostrzegać jako kobietę, a nie kasę zapomogowo-pożyczkową, żeby miał wyznaczone granice i dostał jakiegoś kopa do życia. Wykorzystaj tę sytuację. No i koniec tego poświęcania, co ty Matka Teresa jesteś. No właśnie, a może ty za bardzo mu matkujesz?
To Ty wiesz najlepiej, jak bardzo Ci na nim zależy i czy warto. Dużo, dużo siły życzę, bo facet na duże i głupie dziecko mi wygląda. Może czas mu wydorośleć.
pozdrawiam
malaMii, wiedzialas chyba za kogo wychodzisz, chyba ci to odpowiadalo. Moje zdanie jest dokladnie takie jak meg5.
Paradoksalnie bardzo, znam prawie dokladnie taka sama pare, sa moimi dobrymi przyjaciolmi (na obczyznie trudno o przyjaciol, a zwlaszcza dobrych). Ona rzadzila, matkowala mu, on nie mogl znalezc pracy na stale, zawsze cos, pelno dlugow, nie umial nic zalatwic. Piekny slub za jej pieniadze, a potem rozpacz bo zdradzil. Ona mu nie kazala, sam sie wyprowadzil, zalowal bardzo. Po kilku miesiacach wrocili do siebie, on "naprawiony" - bo przeciez rachunki trzeba bylo placic, za cos trzeba bylo jesc, a ona - z wieksza swiadomoscia i pewnoscia siebie. Wybudowali wszystko od nowa, postarali sie o dziecko, ciezko bylo ale sie udalo, teraz sa wspaniala para i nikt by nie uwierzyl ze mieli takie problemy.
Dlaczego to opowiadam? Zeby pokazac, ze swiat jest popieprzony a ludzie sie jednak zmieniaja. Ja wierze twojemu mezowi ze zaluje, wierze ze przeprasza. daj mu szanse, ale daj ja madrze, pozwol mu dorosnac. Osobiscie uwazam (teraz, bo nie zawsze tak uwazalam), ze chwilowe rozstanie to bardzo dobra sprawa. Pod warunkiem ze chcesz byc z nim, ze chcesz wybaczyc. I ze on faktycznie zaluje, a na to mi wyglada. Prosze, nie zrozum mnie zle, nie namawiam cie na wyrzucenie meza z domu, ale musisz postawic sprawe jasno, jakies wiadro zimnej glowy na leb by mu sie przydalo zeby zroumial ze sam tez musi byc odpowiedzialny za siebie.