Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witajcie,
swojego czasu opisywałem już swoją zdradę był to dość duży temat w lutym br. Na początku chciałem podziękować za wsparcie jakie tu otrzymałem a powracam bo chyba jakoś nie mogę sobie poradzić po tym wszystkim.
opiszę jeszcze raz jaki los zaserwowała mi moja małżonka.
w styczniu dowiedziałem się poprzez odczytanie jej smsow że ma romans przez min 5mcy, wydaje mi się że szybko się otrząsnąłem z tego i pozbierałem po 2 miesiącach podjęłęm decyzję że zaczynamy od początku, zdarzało mi się w jakiejś małej kłótni wypomnieć żonie, dogryźć. Niestety po kolejnych kilku miesiącach okłamywania się nadeszła rocznica i zacząłem sobie uświadamiać nasz ostatni rok, podsumowałem żonę, jej poczynania, jej walkę o nasz związek i ocknąłem się że ją w ogóle nie ruszyło sumienie, nie ma skruchy w niej i wszystko do mnie powróciło, przygniotło mnie nie wiem czy nie boli bardziej teraz, czuje ogromny ból i jestem zły na cały świat za to co mnie spotkało
Problem jest w tym że mamy dziecko przecudną córeczkę którą kocham ponad życie 3,5letnią
i zrobię wszystko dla niej
jak ja mam teraz żyć???
jak sobie z tym poradzić???
Dosłownie brak mi słów i wiem co czujesz. Mimo że czytałam na tamtym koncie odpowiedzi od różnych mężczyzn, o kobietach prymitywnych to jednak ja się z tym nie zgodzie albo należę do innego gatunku kobiet. To co Twoja żona robi napawa mnie takim obrzydzeniem ze aż wstyd mi za nią. Jak można mieć rodzinę i dziecko i iść jakiemuś facetowi do wyra... Ja chyba jestem staromoda mimo tego że nie jestem stara to jednak rodzina, partner, dziecko jest dla mnie największą wartością. Ja straciłam kompletnie wszystko, ale tutaj nie o to chodzi, tylko o sam fakt, co zrobiła ona. Nie chce Ci mówić co zrobiłabym na Twoim miejscu ale powiem Ci co ja zrobiłabym sama a siebie, zapewne nie chcialabym z ta osoba żyć pod jednym dachem, dzieci na przekór wszystkiego nie są głupie i dorastanie w takim klimacie jest bardzo źle i odbija się na psychice dziecka. W dzisiejszych czasach jeśli udowodnisz żonie zdradę, będziesz miał coś w ręku i postaram się o rozwód, myślę że masz duże szanse na to abyś mógł wychowywać córeczkę sam, bez niej. Jakie wartości może taka kobieta przekazać dziecku? Żadnych. Nawet jeśli jej wybaczysz, będziesz mógł patrzeć w jej oczy a nawet baaa iść z nia do lozka to pamiętaj jedno. Człowiek który raz uderzy będzie bił zawsze, tak samo jest ze zdrada, kto raz zdradził, zdradzi ponownie. Mysle ze powinieneś posłuchać własnego serca i przemyśleć sprawę, bez żadnych sentymementow, bo córeczce nie sprawisz żadnej przysługi kiedy będzie dorastala w domu bez miłości. Ale to jest tylko moje zdanie, myślę że inni może będą umieli Ci lepiej doradzić. Życzę Ci dużo siły w tym wszystkim. I wszystkiego dobrego.
Komentarz doklejony:
Przepraszam za literówki ale z komórki pisze, mam nadzieje ze domyślisz się o co mi tam chodzi.
Musisz podjąć decyzję, taką męską decyzję.
Albo terapia małżeńska ale jakaś dobra placówka, albo rozstanie.
Widzę że sam jeszcze nie nabrałeś szacunku do siebie samego.
Jesteś strasznie poraniony, ale powinieneś coś z tym zrobić.
Trzymaj się chłopie.
Widzisz,jak planuje sie dalsze zycie z osoba,ktora nas zdradzila to nigdy nie zapomnisz o tym co zrobila. Z takim czyms trzeba nauczyc sie zyc,jezeli tego nie umiesz to z Waszego wspolnego zycia nic nie bedzie. Z tego co piszesz juz minal rok a Ty dalej nie mozesz sobie z tym poradzic. Owawiam sue,ze nie dasz rady tego ciagnac,bo to nie jest zycie,to wegetacja. Musisz usiasc i zastanowic sie jak wyobrazasz sobie dalej Wasze malzenstwo.A moze warto porozmawiac z zona?Moze w jej mniemaniu ona robi wszystko zeby bylo miedzy Wami dobrze ale dla Ciebie jest to zbyt malo?
, czuje ogromny ból i jestem zły na cały świat za to co mnie spotkało
..zdrada która wydała się w styczniu to wina żony.Ale to jak potoczyło się twoje życie później to nie wina,, świata" tylko twoja decyzja i jej konsekwencje....Problem jest w tym że mamy dziecko przecudną córeczkę którą kocham ponad życie 3,5letnią i zrobię wszystko dla niej...."wszystko oznacza podporządkowanie się żonie????z takiego taty kiedyś córcia będzie dumna?a jak jej jeszcze powiesz że zrobiłeś to dla jej ....dobra-no to wdzięczność do końca życia.Wyrzuci z głowy brak radości w rodzinie,ciche dni,kłótnie,unikanie się ,wzajemne żale,osobne posiłki,silenie się na uprzejmości i grzeczności przy niej podszyte jadem..,,...podsumowałem żonę, jej poczynania, jej walkę o nasz związek i ocknąłem się że ją w ogóle nie ruszyło sumienie, nie ma skruchy w niej i wszystko do mnie powróciło-rozumiem że nie tylko o skruchę ci chodzi ?
Każdy ma inny próg wytrzymałości Fellowes. Jeśli zaczynasz dochodzić do wniosku, że to jednak nie ma sensu > to podejmij odpowiednie kroki. Może się zdarzyć, że to jednak Twojej żonie uświadomi co straciła. Jeśli biernie podda się Twoim działaniom to znaczy, ze już wszystko jej zwisa i nie było sensu obiecywać wybaczenia czy jego starania. Wiem co to miłość ojcowska ale się zastanów czy przypadkiem nie staniesz się lepszym ojcem jeśli codziennie nie będziesz musiał oglądać jego zdradliwej matki. Jakby chodziło o faceta to napisałbym, ze spoczął na Laurze. Ale jest jeden warunek ratowania lub pozostania razem po czymś takim. Nigdy nie można (w przypadku zdradzacza) przejść nad tym co się zrobiło do tzw. porządku dziennego. Jak sie rzeczywiście kogoś kocha to trzeba sobie zdawać sprawę z wyrządzonej krzywdy. Inaczej nic z tego nie będzie. Więc jak widzisz, ze Twoja żona stara się za wszelką cenę przejść nad tym do takiego właśnie porządku > lepiej sobie odpuść. Bo na nic Twoje poświęcenie.
Zaraz zaraz, bo czegos tu nie rozumiem, ale jestem jak wiecie, z tej drugiej strony.
fellowes, przeczytalam dokladnie twoja historie, widzialam ze wypowiadali sie tam prawie sami mezczyzni, tak ze metody ktore ci proponowano byly szybkie, gwaltowne, rach ciach ciach, pare machniec szabelka, moze uda sie wyciac gada a jak nie to przynajmniej ostro zranic. A gdzie w tym wszystkim jest czas? Wiem ze teraz jednak troszke czasu jednak minelo od stycznia, ale wydaje mi sie ze nie przeszedles jednak wszystkich etapow, gdzies sie po drodze zatrzymales. Mysle ze w twoim zwiazku jednak zabraklo szczerosci. Napisales "po kilku kolejnych miesiacach oklamywania sie..." czyli eynika z tego ze ty tez nie byles ze swoja zona szczery. Nie moge sie wypowiadac za innych, ale z mojego punktu widzenia, a stoje jak pisalam po przeciwnej stronie, brak zaufania po zdradzie obejmuje oboje partnerow. Ty jej nie ufasz bo zdradzila, ona ci nie ufa bo nie wie czego moze sie po tobie spodziewac, wciaz zyje w niepewnosci. Szczera rozmowa ty nie tylko przesluchanie i mowienie prawdy, to przede wszystkim rozmowa o sobie, o tym co cie gnebi, co boli, co uwazasz ze zrobiles zle, czy uwazasz ze to sie da naprawic i jak. Szczera rozmowa to nie tylko wymuszanie spowiedzi na zonie, to takze spowiedz przed nia. Wedlug mnie, po przeczytaniu twojego poprzedniego watku i tego tez, waszej szczerosci po prostu zabraklo. Skupiles sie na wykonaniu planu, prosto, po wojskowemu, zalozyles sobie cel i chciales go osiagnac za wszelka cene. Ale tak sie nie da. Zeby cos zaczac budowac, odbudowac, trzeba wyjsc z tego razem, ustalic sobie wspolne cele i razem do nich dazyc.
Mowisz ze zony nie ruszylo sumienie, nie ma skruchy... a skad o tym wiesz? czy ma posypac glowe popiolem, nalozyc worek pokutny i chodzic tak do konca zycia? Przeciez ma dziecko, prace, jakos musi wygladac, jakos musi zyc. Skad wiesz co w jej duszy siedzi jezeli nie rozmawiacie szczerze?
Wiem, bede kontrowersyjna, ale ale tak jak eda69 namawiam cie do rozmowy z zona, wspolnego przeanalizowania waszego zycia, wspolnego planu naprawczego, i zaczac jeszcze raz powoli zdobywac wspolna przestrzen. Ona juz po doopie dostala. Dales jej szanse, nie zabieraj jej tej szansy. Rozumiem ze to moze nie wypalic, ale czy dala ci do zrozumienia ze to wszystko to farsa? czy nadal cie oklamuje, czy daje ci powody do tego zeby tak myslec? Przemysl to jeszcze raz na spokojnie, porozmawiaj z zona. Rozejsc sie mozna zawsze, juz przez to przechodziles wiec bedzie ci latwiej. Ale ja uwazam ze jesli jeszcze kochasz zone, powinienes probowac. Bo moze ona faktycznie uwaza ze zrobila co w jej mocy, ale nikt nie jest telepata i nie czyta w myslach, wiec jesli kobieta nie wie czego chcesz, powiedz jej jak krowie na rowie.
Zgadzam się z Tobą Barbaro, a jesli to nic nie da, to znaczy, ze takie małżeństwo zasługuje najwyżej na ocenę dopuszczającą i skoro tak, to ja za jakiś czas odeszłabym z takiego układu, bo albo wszystko w związku, albo nic.
nie potrafię jeszcze ocenić co byłoby lepsze dla dziecka
1. życie w rodzinie gdzie rodzice się nie kochają
2. życie w rozbitej rodzinie z matką (zakładając że nie udałobny się mi jej odebrać)
3. życie w rozbitej rodzinie ze mną (jeżeli stałby się jakiś cud i odebrałbym dziecko)
@ piotr73 cześć. sprawa terapii jest wałkowana, ja proponowałem już jak zauważyłem że coś nam się nie układa, (zakładam że żona jeszcze nie miała romansu, lecz jak już poznałem trochę życia pewności nie mam) odp żony "nie będę płaciła jakiemuś koniowałowi który tylko będzie wyłudzał pieniądze" powtórzyłem to kilkakrotnie po paru miesiącach, żona dopiero teraz wspomniała coś o terapii ale obawiam się że jest to wymuszone moją postawą wobec niej (zobojętnienie)
@Eda dowiedziałem się w styczniu o romansie, rozmowy nie przynoszą żadnego skutku zazwyczaj prowadzą do kłótni, żona nie jest wylewna aczkolwiek w ostatniej rozmowie tydzień temu wspomniała że ona nie potrafi się przyznać do swoich błędów co znając ją osobiście uważam że musiało ją to sporo kosztować
@1234554321 - masz rację jestem złamany i jeszcze nie pozbierałem swojej dumy,
@milord - czesc jak zwykle odczytałeś moją wypowiedź tak jak myślę zdaje mi się że przygotowuje się do podjęcia takiej decyzji nie ukrywam że dość ciężko postanowić co dalej bo każda decyzja poniesie za sobą złe konsekwencję
@Barbara - zgadza się wszystko poszło po męsku i szybko, nie robiłem dokładnie jak pisali ale starałem się wszystko zbalansować,
"po kilku kolejnych miesiacach oklamywania sie..." - chodziło mi tutaj o okłamywaniu siebie
no to faktycznie, porazka... Jezeli nie widzisz mozliwosci porozumienia, a widze ze raczej podjales juz decyzje, to faktycznie, po co sie meczyc? Moze to okrutne co powiem, ale mysle ze lepiej teraz kiedy mala jest jeszcze mala i nie bardzo rozumie, niz za pare lat gdy przezyje to znacznie bardziej. Wiem jak sady decyduja niestety, bo znam taka pare gdzie bylo podobnie jak u ciebie, kariera zony, praca od rana do nocy, tato zajmowal sie dzieckiem praktycznie bez przerwy ale to mamusia dostala dziecko po rozwodzie. najgorsze, ze jak znam zycie, po rozwodzie matka bedzie mogla ustawiac mala negatywnie do ciebie, zwalac wine na ciebie, ze to ty taki niedobry bo ich zostawiles, co to malo takich przykladow? Ech, ciezko masz, nie mam co ci radzic tak naprawde, zostawiam to wiec tym ktorzy przez to przeszli...
A ja bym dalej próbowała rozmawiać. Widzisz sam napisałeś, że Twoja zona nie nalezy do wylewnych osób, ale powiedziała, ze trudno jej się przyznać do swoich błędów. Tylko TY wiesz ile ją to kosztowało. Nie znam Twojej zony, ale odpowiedz sobie na pytanie czy jakby jej nie zależało mówiłaby cos takiego? Wiem, mówić mozna różne rzeczy, ale...rozmawiajcie, mówcie sobie to co Wam leży na sercu. Im wiecej sobie wyjasnicie tym lepiej wzajemnie sie zrozumiecie. A TY nie spodziewaj się po osobie, któras nie jest wylewna, że nagle rzuci Ci sie na szyję Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa...
Może spróbuj jeszcze wytrzymać...?
Przeżywam podobne rozterki i... cały czas szukam ze wszystkich stron wsparcia w próbie odbudowania związku.
Wiem, że to jest straszliwie trudne, ale niektórym się udaje... Z ich historii staram się czerpać siłę, żeby przetrwać kryzysy.
Ja wyżaliłam się tu kilka tygodni temu i teraz znowu jest lepiej.
Zerknij może do wątku "Ponad pół roku po..." - wygląda, że w tym pierwszym roku po zdradzie życie jest dla wszystkich chwilami prawie nie do zniesienia...
Nie wiem na czym dokładnie polega Twój największy problem - na zachowaniu żony, czy na Twoich nieuporządkowanych, sprzecznych emocjach...?
U mnie problemem są chyba głównie moje emocje...
Napisałeś chyba coś o obojętności - taka fazę u siebie też pamiętam i pytałam wtedy osoby, które były kilka lat po odkryciu... Mówiły, że przeczekały, przetrzymały ten okres...
Więc może naprawdę spróbuj wytrzymać i... rozmawiaj jak najwięcej, okazuj emocje, buduj na nowo!!!!
Trzymam za Was kciuki!!!!
Marta
Fellowes. Może faktycznie metodą ostatniej rozmowy? Tak jak radzą dziewczyny. Ostatni rzut na taśmę i najwyżej rano będziesz niewyspany. Tylko nie daj sobie wcisnąć ściem typu "porozmawiamy później" lub "przecież już wszystko sobie wyjaśniliśmy." Jak masz wątpliwości to oznacza mniej więcej, ze nie wszystko zostało wyjaśnione.
@milord no właśnie te rozmowy do tej pory kończyły się sprzeczkami lub dosadną puentą z mojej strony
żona w swojej obronie zaczęła oskarżać mnie że to ja się przyczyniłem nawet raz powiedziała że w większości zaczęła jakieś pierdoły przypominać bezsensowne tłumacząc jak się wszystko skumulowało to ja się do tego przyczyniłem, a ja Bogu winny nic nie zrobiłem takiego, ba wydaje mi się że to jej postawa wywoływała u mnie emocje do których można byłoby się przyczepić
@Eda zgadza się w jej wykonaniu to naprawdę dziwnie zabrzmiało
@Marta problem polega na zachowaniu żony jednak zauważyłem że po moim ostatnim zobojętnieniu ruszyło ją po czasie nie odzywania się pękła i zaczeła wytykac mi że to nagle pozapisywałem się na siłownie i inne zabawy dla starszych chlopcow, ze rzeczy ktore wczesniej usatalismy wspolnie teraz robie sam na wlasna reke, ze wyprzedaje monety ktore kiedys kupilem na czarna godzine(w tym przypadku chcę upłynnić towar tak na wszelki wypadek żeby w razie rozwodu nie dzielić się z nią niczym oprócz karty kredytowej a kasę wpłacić na dziecko i zablokować)
rozśmieszyło mnie to wszystko strasznie bo przypadkowo się do niej odezwałem a ona mi przy okazji wszystkie żale ostatnie wyrzuciła
No ja jeszcze nie słyszałem o sytuacji by zdrajca nie oskarżał lub nie obarczał winą zdradzonego. Widziałeś kiedyś by to zdrajca był winny? Dziabnij tą ostatnią rozmowę i jeśli nic z tego nie wyjdzie to podejmij kroki. Wycofać możesz się w dowolnym momencie.
No tak wspolne rozmowy kończycie sprzeczką i wzajemnym obwinianiem. Trudno będzie sie Wam dogadać. A co z terapią? Pisałes, że ostatnio cos przebąkiwała na ten temat? Może warto by było postarć się o jakieoś negocjatora? Jestem kobietą, ale nie wiem jak takiej babie dać do zrozumienia, że wzajemne obwinianie nic Wam teraz nie da i do niczego dobrego Was nie doprowadzi.
Fellowes kończyć jest bardzo prosto wbrew pozorom. Wykończyć jeszcze prościej. Jesteś dopiero niecały rok po odkryciu zdrady (poprzedni post z stycznia).
Pierwszy rok po to koszmar, mówię zpunktu widzenia pozostania w związku. Gdy kopiesz zdrajcę w d..e nie oglądasz jej więcej nisz musisz nie musisz z nią rozmawiać w sumie niewiele musisz. Gdy decydujesz się zostać kazdy dzień przypomina co się stało. Tak po prostu jest. Kazdy zdradzacz dzieli się odpowiedzialnością. Ja na początku wyjaśniłem że jest o wina tylko i wyłącznie jej nie moja. Wiem jak to jest niestety po zdradzie chcieli byśmy aby druga strona była nam oddana do granic możliwości. Każdą obojętność tłumaczymy brakiem empari. Niestety ale po czyms takim cierpi się na coś takiego co nazywam deficytem bliskości. Każdy brak okazanego ciepła tłumaczymy: ja daję i się staram on nie musiał nic (tak już jest).
Niektórzy dochodzą do siebie po kilku latach niektórzy nigdy. Po roku to potrafiłem wystawić zonie walizki za drzwi. Nie raz potrafiła przebeczeć pół nocy. Wiesz dopiero teraz potrafi przyjść przytulić się i przeprosić normalnie nie przymuszana niczym sama z siebie. Ostatnio gdy spałem z córką (zawsze śpimy jedna z jedną druga z drugą) przyszła do nas przytuliła się i powiedziała cyt
"nie wiem czy kiedykolwiek naprawię tą krzywdę, próbuję zrozumieć jak musiałeś się czuć wiedząc co robię"
Ja trzymam za ciebie kciuki
Eda święte słowa. :brawo:brawo:brawo
Fellowes czy Ty po tym co sie wydarzylo, kochasz swoja zone? Wiesz troche mnie dziwi Twoje zachowanie,dales zonie druga szanse a po roku wracasz do tematu. Rozdrapujesz rany,ktore powoli sie goily. Powiedz, jak Twoim zdaniem, powinna zachowywac sie przez ten rok Twoja zona?
@milord - będzie ku temu dobra okazja bo rata za mieszkanie się zbliża która ja dotychczas płaciłem, w związku ze bylem za granica gdy kupowaliśmy mieszkanie, mieszkanie jest na żonę spłacone dopiero ok 10% i zostało jeszcze sporo do spłacenia, zona jeszcze widać nie znalazła czasu żeby mnie dopisać do własności wiec powiedziałem ze na rate już nie dam dopóki nie będę współwłaścicielem, nie wiem czy jestem już gotów do podjęcia ostatecznej decyzji.
@Eda - terapia? nie chciałbym aby była wymuszona a na razie mam takie odczucie
@betrayed - zgadza się staram wbić jej to do głowy że to tylko i wyłącznie jej wina ale ona wydaje się nie dopuszczać do siebie takiej myśli żeby było jej łatwiej, na pewno efekt jaki Ty otrzymałeś zmieniłby u mnie dużo
Eda - czy kocham? przyznam się że nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać na razie jest tylko ból i żal
@rekonstrukcja starasz się dowartościować?
Komentarz doklejony:
@ Eda " Powiedz, jak Twoim zdaniem, powinna zachowywac sie przez ten rok Twoja zona?" jakby było jak u Batrayed byłoby fajnie
@fellowes. To nie moje życie tylko Twoje. Twoja pani nie ma najmniejszej ochoty zrobić rewizji swojego postępowania. Ty jej do terapii (która być może byłaby jakąś podpowiedzią i faktyczną próbą uporania się z Waszym problemem ) nie zmusisz , a gdyby nawet to już jest wbrew podstawowej regule. Może czas wybić się ze swojego chciejstwa i spojrzeć realnie na to, że mieszkać razem a życ ze sobą to jest olbrzymia różnica. Hotel to nie dom , choćby kosztował miliony funtów.
fellowes tak jest dopiero to zaczęło sie zdarzać dopiero jakieś 3, 4 m-ce wstecz. Niestety ale moja również nie jest wylewna (może nie tylko do mnie) Jak wiecie miałem detektywa więc widziałem wszystko na fotkach. Tam również widząc ich nie widziałem zakochanej pary na ulicy raczej jak stare dobre małżeństwo. Co bym zrobił jeszcze poczekał. Co do terapii małżeńskiej nie chodziliśmy na żadną. Tzn żadną wspólną ja miałem swojego psychiatrę ona swojego. Jak jest teraz wydaje mi się że dużo dały nam dzieci. wspólne życie nie takie jak przedtem obok ale wspólne. Początkowo pomogły też prochy ale z dumą mogę powiedzieć od czerwca jestem "czysty" .
Dasz radę najlepszym lekarstwem jest czas, pomyśl może powiedz jakie są Twoje oczekiwania i potrzeby.
Pytalam czy kochasz swoja zone,bo dla mnie bez milosci nie jestes w stanie ratowac tego malzenstwa. Moze warto usiasc i mimo bolu zastanowic sie czy chcesz dalej zyc z ta kobieta. Czy dasz rade dalej z nia byc? Tak jak napisala rekonstrukcja chcesz miec dom czy hotel? Bardzo trudna decyzja przed Toba i daj sobie jeszcze troche czasu na uspokojenie emocji. Zycie obok siebie nie da nikomu z Was szczescia. A nawet dziecko predzej czy pozniej wyczuje,ze cos jest nie tak. Bardzo Ci wspolczuje, bo wiem,ze gdyby nie Twoja coreczka nie mialbys takich dylematow. Moze wytrzymaj jeszcze troche, moze cos sie zmieni i wszystko sie ulozy?
Moze wytrzymaj jeszcze troche, moze cos sie zmieni i wszystko sie ulozy?
Eda, samo to nic na tym bożym świecie jeszcze nie zrobiło. Nawet ciało po śmierci się samo nie rozkłada, tylko potrzebuje do tego pomagierów i odpowiednich czynników.
Wiem, wiem .... miałam na mysli to, że może tą kobietę oświeci i zacznie walczyc o to małżeństwo. Ale ja bym jeszcze poczekała, bo skreślić wszystko zawsze się zdąży. Tym bardziej, że fellowes się waha.
Niestety po kolejnych kilku miesiącach okłamywania się nadeszła rocznica i zacząłem sobie uświadamiać nasz ostatni rok, podsumowałem żonę, jej poczynania, jej walkę o nasz związek i ocknąłem się że ją w ogóle nie ruszyło sumienie, nie ma skruchy w niej i wszystko do mnie powróciło, przygniotło mnie nie wiem czy nie boli bardziej teraz, czuje ogromny ból i jestem zły na cały świat za to co mnie spotkało
Rekontrukcja, jakby fellowes chciał zakończyc to małżenstwo to by to zrobił. Nie wiem może sie mylę, ale on tu szuka jakiegoś złotego środka na swoją żonę. Panowie pomóżcie ...
Pozostaje jeszcze zadać pytanie czego dokładnie oczekuje fellowes od swojej małżonki?
To że ma huśtawki nastrojów to jest niestety w naszej sytuacji normalne.
Mi żona nie składa codziennie podziękowań za to że spróbowaliśmy od nowa (sorry za przerysowanie), ale się stara i nie mam powodu aby jej nie ufać.
Co prawda nie ukrywam że sam mam niejednokrotnie gorsze dni w trakcie naszćzęśnie nie jeżdżę po niej ale zamykam się w swoim pancerzyku i staję się powiedzmy mało komunikatywny....
Na początku gdy kurz opadał i o tym rozmawialiśmy mimo iż przyznawała że zrobiła głupio to jeszcze czasami odpalała dziesiątki argumentów na "usprawiedliwienie" - te dyskusje kończyły się powiedzmy nijako....
Teraz już tego nie ma i są dziesiątki małych "znaków" które mówią mi że ona tego żałuje....
Ja bym jeszcze powalczył, tak jak pisała Eda69 szkoda zostawić kawał życia.... a można to zrobić zawsze....
Generalnie gdy się składaliśmy (byłem pod opieka psychiatry) to sugerował mi abyśmy właśnie po wszystkim skorzystali z terapii jednak po wcześniejszej wtopie nie zdecydowałem się.
I jeszcze jedno i chyba ważne - to jest tylko moje podejście - ale ja nie wyszedłem z założenia że ratuje związek, ale zaczynam budować nowy.
Dokładnie fellowes to nie tak że co dziennie pani posypuje popiołem głowę ubiera się w wór i wręcza mi pejcz. Takie wyznania raczej są sporadyczne. Widać to bardziej w dbaniu o mnie, w dbaniu o rodzinę. Teraz nie ma już JA, JA, JA. Teraz ja jest stawiane gdzieś dalej. Wydaje mi sie że budując coś od nowa nie wolno ignorować takich zachowań zdrajców. Jazdy miałem przez pierwszy rok 10/10 teraz raczej to tak jak określił numlock - skorupa której nikt nie jest w stanie przebić. Mówi nawet że wie kiedy to przychodzi bo jestem ale mnie nie ma. Pomyśl chłopie o psychiatrze. Nie magisterku z dyplomem psychologa ale psychiatrze. Najlepszym na jakiego Ciebie stać mi pomógł pomógł numlockowi też dlaczego Ty miał byś być inny?
U mnie na szczęscie nie ma juz podziału winy i uwag "bo miedzy nami było niedobrze" - od razu wyjaśniłem było niedobrze bo pojawiło się to coś. Koniec kropka.
Z mojego doświadczenia powiem że nie zawsze lub raczej nigdy nie jest tak że co dzień słyszymy przepraszam. Bardzie bym to określił jako pokazywanie przez czyny że komuś zależy. Chyba że tego te nie widzisz. Dokładnie to są małe znaki drobne gesty, jak pisałem w efekcie zdrady cierpimy na deficyt ciepła. Eda nie ma złotego srodka kazdy jest inny. Nie ma też złotego środka na zdrajcę jeżeli nie jest wylewny nie należy oczekiwać że naglę będzie. Ja np jestem facetem który raczej nie pokazuje na zewnątrz co się ze mną dzieje co siedzi mi w głowie i cóż ale nie wiem co by musiało się stać żebym nagle biegał z różą w zębach. Chyba musiał bym znaleźć nowy obiekt pożądania i .... ZIDIOCIEĆ
Panowie...wielkie dzięki, właśnie o cos takiego chodziło. Wiem, że nie ma złotego środka bo kazdy z nas jest inny i inaczej reaguje w sytuacjach stresowych. Decydując sie na próbe ratowania małżeństwa dajemy sygnał zdradzaczowi, ze częściowo wybaczamy mu to co zrobił i dalej chcemy z nim być. Fallowes może Twoja zona doszła do wniosku, ze jeżeli przez całe małżeństwo nie była wylewna a teraz będzie to możesz to odebrać, że cos kombinuje? Widzisz napisałes, że chciałbyś żeby Twoja zona zachowywała się tak jak zona betrayed40, ale sam betrayed pisze, że przez pierwszy rok wcale nie bylo anielsko, więc może to co najllepsze jeszcze przed Wami?
Bardzo podoba mi sie podejście numlock, to nie ratowanie związku, ale poczatki budowania od nowa. Jest w tym duzo prawdy i warto sie nad tym zastanowić.
betrayed a facet z róża w zębach .... to jest to :brawo
Ja np jestem facetem który raczej nie pokazuje na zewnątrz co się ze mną dzieje co siedzi mi w głowie i cóż ale nie wiem co by musiało się stać żebym nagle biegał z różą w zębach. Chyba musiał bym znaleźć nowy obiekt pożądania i .... ZIDIOCIEĆ
Nie zauwazasz, ze tak na prawde nie budujesz nowego związku, to tylko takie gadanie. W rzeczywistości ciagniesz za soba demony Twojego małżenstwa. Zamykasz sie w sobie, czyli brak komunikacji, nie przyjdziesz do niej z kwiatem w zębach? Wiadomo przecież na to nie zasługuje, musiałbyś zidiocieć. I gdzie tu ta nowa jakość? Zdaje sobie sprawę, że to trudne, ale jesli naprawde chce sie stworzyc nowy udany związek trzeba sie przełamać. Przez rok toczyłem batalje ze swoja żoną, było hardkorowo, ale teraz nawet jak musze sie troche do tego zmusić mentalnie, to staram sie ją traktowć jak zupełnie nową osobę, która zasluguje by o nia zabiegać, by dostała tego kwiatka bez okazji, by po prostu czuła sie kobietą, a nie tylko matka dzieci i ewentualnie partnerka do bzyknięcia. Jeszcze raz piszę, to jest trudne żeby to sobie w głowie poprzestawiać, ale warto bo to co dajesz, potem do ciebie wraca.
dzięki wszystkim nie spodziewałem się takich porad wręcz przeciwnie spodziewałem się że zaczną sie komentarze typu zostaw ją bo nie ma już dla Was szansy. podnieśliście mnie trochę na duchu, może zbyt wiele oczekuje w tym pierwszym roku tak jak piszecie, żona nie należy do małowylewnych tylko należy do niewylewnych. ja staram się żeby w końcu się otworzyła natomiast ona usilnie nie chce wziąć winy na siebie starając się przedstawić powody zdrady. wczoraj poprosiła mnie żebym przeczytal sobie rozdział o zdradzie w książce którą ostatnio dostała "kalendarzyk małżeński młynarskiej i wellman, aż się zagotowałem jak to przeczytałem gdzie 2 durne baby piszą o zdradzie jak o czymś normalnym że troche to boli ale trzeba się zdradzać, po przeczytaniu powiedziałem jej że jeżeli się z tym utożsamia to śmiało może wziąć tą książkę do psychologa lub do sądu, biorąc pod uwagę że powiedział mi ostatnio że nie potrafi przyznać się do błędu niech nic nie mówi tylko im to pokaże, wycofała się zaraz z tego twierdząc że chodziło jej tylko o powody
a powody przedstawione w książce standardowe
czyli jesteśmy na etapie ja swoje ona swoje,
Komentarz doklejony:
chciałbym zacząć od początku ale musimy najpierw zamknąć temat, wyjaśnić sobie wszystko
natomiast ona usilnie nie chce wziąć winy na siebie
ona zdradziła, wina lezy po jej stronie. Po co po roku Wy jeszcze wałkujecie ten temat? Zamiast zamknąć ten rozdział i iśc do przodu, robicie krok a nawet kilka kroków do tyłu. W ten sposób daleko nie zajdziecie. Rok temu postanowiliście sobie da c szansę. Czy nie lepiej by było jakbyście razem usiedli i powiedzieli sobie "Zaczynamy nowy rozdział naszego życia"?. Nie macie wpływu na to co się już stało, więc nie rozgrzebujcie już tego i patrzcie razem w przyszłość. A TY przede wszystkim zastanów się czy dasz radę żyć z tą kobietą, żeby nie było tak, że będziecie żyli obok siebie.
@Eda poniewaqz nie jestem pewien czy za pare lat jak znowu nie powiem zonie przez tydzien nic milego a powie to kolega z pracy czy to sie znowu nie powtorzy
fellowes
Nie wyjaśnisz jej tego, bo argumenty w stylu: druga strona też ponosi odpowiedzialność sa bardzo pociągające dla zradzacza. Nikt nie lubi sie samobiczować i każdy w mniejszym lub większym stopniu szuka usprawiedliwienia dla siebie. Dopiero kedy zderzamy sie z konsekwencjami swoich czynów, moze dotrzec do nas do czego one doprowadziły i jaka jest w tym nasza wina. A teraz zadaj sobie pytanie, jakie konsekwencje poniosła Twoja żona i czy stało się cos co otworzyło by jej oczy, czy patrzyła na rozpad rodziny, ćży zyła w niepewnośći, czy zostaniesz z nia czy odejdziesz, czy stała na progu nowego, zatanawiając sie jak potoczy sie dalej jej zycie i czy to co zostawiła za soba było więcej warte niz jej wyobrażenia.
Fellowes, nigdy nie będziesz miał pewności. Jak ma Cię zdradzić jeszcze raz, bo niczego sie nie nauczyła i nie wyciągnęła wniosków, to zrobi to z takiego, albo jeszcze innego powodu. Widzisz, tu raczej kłania się to co Ci pisałam, musisz nauczyć sie z tym żyć. Żyć ze zdradą. A ten co zdradza zawsze będzie miał jakieś usprawiedliwienie na swój występek. Jest wiele problemów, których można się bać wracając do zdradzacza, ale doskonale wiesz, że wchodzisz w ten interes na własne ryzyko. Z drugiej strony, ja mam taka zasadę, rób wszystko żebyś za parę lat nie usiadł w fotelu i żałował, że może trzeba było spróbować....a może byłoby dobrze? Próbujesz, nie udaje się, masz czyste sumienie i 100% pewności, ze z tą kobietą nie da się żyć. Wybór należy do Ciebie...
lagos, eda69 wyjaśniam, fakt można było nie zrozumieć (może użyłem zbyt dużych skrótów myślowych)
Cytat
Chyba musiał bym znaleźć nowy obiekt pożądania i .... ZIDIOCIEĆ
chodziło mi raczej o moje hipotetyczne zachowanie: ja znajduję nowy obiekt czyli tym razem ja znajduję sobie kochankę i zachowuję się jak napisałem .
Nie uważam za zidiocenie normalnych stosunków z żoną ale sposób w jaki zachowują się zdradzacze w trakcie zdrady już tak. O takie zidocenie mi chodziło.
Napisałem ze jazdy miałem przez rok - i właśnie tak wyglądało w tym czasie miałem dni /nie non stop ale były/ że zamykałem się. Nie piszę że tak jest teraz. Po prostu nawiązałem do tego co napisał numlock (zwróć uwagę u niego też pojawiały się dołki) kto z nas ich nie miał zarówno ci co podjeli decyzje o pozostaniu jak i ci którzy postanowili inaczej.
Widzisz Lagos u mnie raczej nie można było mowić o bataliach raczej ja jeździłem po niej.
Napisałem że nie jestem wylewny (w kontekscie braku wylewności u małżonki fellowes) więc powtarzam jeżeli ktoś nie ma takiego charakteru nagle nie bedzie otwarcie, ostentacyjnie okazywał uczuć.
Fakt zgodzę się z tym że ciągle trwanie w przeszłości i zbudowanie skorupy to ciągnięcie demonów za sobą. Ale mi chodziło raczej o pojedyncze dni w trakcie roku po gdy demony wracały oraz w jaki sposób wtedy reagowałem. Mam nadzieje że wyjaśniłem dość dokładnie.
PS
A kwiatów zonie nie kupuję taki uraz z przeszłości. Nie chodzi o to że nie dostaje innych prezentów po prostu nie kwiaty. Poza tym chyba jest różnica w daniu kwiatu czy prezentu a bieganiu z "różą w zębach" w stylu meksykańskiej telenoweli
Komentarz doklejony:
fellowes takiej pewności nie będziesz miał nigdy, Eda69 mądre stwierdzenie podobne do tego co napisała MOA w innym wątku. Też uważam jeżeli nie wyszło OK ale z czystym sumieniem będziesz w stanie powiedzieć zrobiłem wszystko co mogłem nie udało się.
No to jeszcze trochę ja....
Co do dołków i demonów - nie da się odciąć od tego w jednej chwili. Czas zależy od psychiki każdego z nas i materiału poznawczego jaki mieliśmy okazję zdobyć...
Dołki bywają, demony z czasem bledną ale ciągle zaskakują nas sytuacje np. przypadkowo ostatnio gdzieś zawędrowałem w miejsce gdzie w zeszłym roku razem robiliśmy jakieś zakupy (trochę durne), ona była w cugu a spędziliśmy w tym pieprzonym sklepie koło godziny razem coś wybierając podejmując decyzję itp. I następują takie głupie porównania gdzie wtedy byłem ja a gdzie on?
I są to takie sytuacje, z tym co poznałem wcześniej raczej się uporałem tylko na bieżąco wychodzą takie kwiatki.
Albo np. spotykamy znajomych z którymi widzieliśmy się naście miesięcy temu i wspominają jak to ostatnio było itp.
I od razu dym pod czaszką i analizowanie w pamięci wydarzeń które miały wtedy miejsce - takie zatruwanie sobie życia, ale walczę z tym.
Co do "nowego" związku - robie wszystko aby traktować Ją jako swoją kobietę przez duże K.
Owszem zmieniła się nasza komunikacja sposób postrzegania siebie wzajemnie i to jest na plus.
Wyszedłem z założenia że musimy zacząć kolekcjonować nowe wspomnienia tak aby nie wracać zbyt często do przeszłości.
Dlatego nasz tryb życia się zmienił, zaczęliśmy się wspólnie bawić, i zrobiliśmy w ostatnich miesiącach więcej wypadów niż przez wcześniejsze 3 lata małżeństwa.
Ktoś może powiedzieć że fajnie - jeszcze ją teraz nagradzam....
Ale wierzcie mi że przejechałem się po niej w swoim czasie jak po nikim innym w życiu i na ten moment uważam że zastosowana przeze mnie "terapia" jest skuteczna...
ps. to już wiem jaki poradnik czytał nasz wcześniejszy terapeuta (welman, młynarka)
W sumie to dzięki niemu w dwa tygodnie uzbierałem materiał dowodowy...
jakbym spotkał te dwie matrony co napisały ten poradnik to obrzucałbym je kamieniami jak robili w średniowieczu z czarownicami
a tak na serio żona chyba się spieła dziś rata a tutaj totalna olewka z mojej strony bo nie jestem wspolwlascicielem mieszkania (byłem za granicą jak kupowaliśmy) i oskarzylem zone ze chciala mnie z wszystkiego ograbic i ze nie bede placil na mieszkanie ktore w kazdej chwili moze nie byc moje. i o dziwo dzisiaj latał żeby tylko umówić mnie do notariusza bo jak to powiedziała żeby mi udowodnić że wcale tak nie chciała zrobić pogratulowalem jej i powiedzialem ze jestem z niej dumny (ironicznie) bo pojawił się problem ów operacja kosztuje 2 tys następnie zaproponowała abyśmy poszli do poradni rodzinnej razem, miałem zamiar sam się wybrać tylko nie wiem co lepiej psychiatra/psycholog indywidualnie czy tak jak proponuje
lekko mnie zdrzaźniła jej propozycja po poradnie rodzinna proponowałem jej jak się niedogadywaliśmy przed jej zdradą na co ona odpowiedziała że nie będzie koniowałowi płacić za to
chcąc nie chcąc muszę przyznać że efekty już jakieś są efekt ostatnich rozmow nt zycia i przestraszyła się chyba jak powiedziałem że pogodziłem się z myślą że będę mógł żyć bez córeczki (może to było u mnie problemem bo żona wie dobrze że zrobie wszystko żeby z córką być i mnie tym szachowała
betrayed40
Uwierz mi, ze co do kwiatków to sam bym mógł mieć uraz. Tylko z tymi pieprzonymi kwiatkami to jest tak, że to takie niby nic, jakis badyl, ale kurcze ma takie znaczenie. To tak jak żona zrobi Ci dobry obiad i zapyta: Kochanie jak Ci smakowało? I to tez niby nic, obiad sam moge sobie tez zrobić, ale jednak jest to miłe, a dostrzeze sie to dopiero jak tego zabraknie. I takie drobne miłe gesty, naprawde wiele znaczą. Ja kiedys nie kupowałem zonie kwiatów bez okazji, tym bardziej po zdradzie nie mieściło mi sie w głowie że miałbym to robić, ale pomyslałem że po tym wszystkim co było naszym wspólnym udziałem, bede robił cos, co w chwilach jej zwatpienia, kiedy mysli, ze nie patrzę na nia jak na kobietę godna szacunku i starań ( a wiem że takie momenty są), przypomnij jej, ze mimo wszystko jest dla mnie kimś szczególnym. I tak na prawde nie chodzi w tym wszystkim o te badyle, ale o to zeby pokazać, ze nie traktujemy je jako zło konieczne, tylko jak nasze kobiety, mimo, że gdzieś ten żal w nas tkwi.
Fellowes widzisz, od tego trzeba było zacząć Twoja zona bardzo dobrze znała Twój słaby punkt i na tym bazowała. Ja myślę, że to nie ta rata miała wpływ na zmianę jej zachowania. Kluczem bylo Twoje zdanie, że pogodziłeś się z tym, że bedziesz musiał żyć bez córeczki. Zachwiałeś jej równowagę, tego się po Tobie nie spodziewała. Masz szansę rozdawać karty, bierz sie do pracy Tylko nie przeginaj, poczytaj to co napisał lagos. Pamiętaj, że kobieta to też człowiek i od czasu do czasu potrzebuje ciepła i uczycia.
Lagos wracasz mi wiarę w to, że na tym świecie jednak są porządni faceci
Zaczynasz Fellowes niebezpiecznie działać. Zaczynasz się targować ze zdrajczynią. Kwiatki? A czemu nie? Wręczyć wielki bukiet róż wraz ze słowami "byłaś cudowną żoną póki mnie nie zdradziłaś". "czekałem rok aż ruszysz tyłek by przestać mnie oskarżać o swój egoizm. daję ci godzinę na zastanowienie nad sobą" i wyjść. I ta godzina zaważy o tym co masz dalej myśleć i czy masz przestać się karmić mrzonkami, czy jednak będzie nadzieja. I na kwiaty mozna sobie zasłużyć w różnoraki sposób. Twoja żona wybrała najgorszy z mozliwych. Mozesz jej sprezentować nawet kolię i powiedzieć, zę jak tak się będzie dalej o Waszą (póki co rodzinę) starała to ostatnia rzecz jaką od Ciebie dostała. Życie zdrajcy naprawdę mozna zamienić w koszmar. To żadna filozofia. Problemem zawsze jest uzyskanie by zdrajca winę na siebie w pełni wziął. Bez targowania i straszenia osoby, którą się tak naprawdę skrzywdziło. Zamiast się cyckać rozwiąż sprawę w godzinę zmuszając do decyzji i wyegzekwowania tej jej decyzji. Wiem, że to trudne bo nie wiadomo co będzie później > ale stawia zdrajcę dosłownie pod ścianą. To miłe odciążyć się całkowicie z odpowiedzialności za ratowanie. No i nareszcie będziesz mógł podjąć sensowną decyzję co dalej. Czekałeś rok. No to chyba już wystarczy tego sterczenia w miejscu.
zaproponowalem zonie ze jezeli przepisze tylko na dziecko mieszkanie za opieke naprzemienna bede placil polowe raty i ze do czwartku ma sie okreslic bo mam mieszkanie juz nagrane.
i uwaga ona na to czy wiesz jaka to krzywda dla dziecka by była? - bez komentarza. powiedziałem że rozwód z orzeczeniem o jej winie będzie bo chce zeby to uslyszala ze jest winna tylko ona skoro nie potrafi sie do tego przyznac. Żona powiedziała że rozwodu mi nie da a jak odejdę to będzie rozwód z orzeczeniem o mojej winie i że nie zrezygnuje póki psycholog nie powie nam że nic się nie da zrobić, jak na razie tylko powiedziała że chce iść razem lecz nie poszła i nie umówiła wizyty, z kwiatkami rozumiem co piszecie jednak tak jak milord pisze w obecnym stanie rzeczy. co innego już jest jeżeli widzicie że druga osoba się stara i chce się wystrzyc własnych błędów, ale to nie ten etap jeszcze
fellowes nie wiem czy nie zauważyłem czy nie doczytałem ale mieszkanie kupiliście już po ślubie, jeżeli nie macie rozdzielności jest waszą współwłasnością. Podobnie kredyt. Bank rzadko zgadza się na odstąpienie jednego z kredytobiorców o kredytu (tzn zamiany jednego na innego).
Wiesz na czym polega problem w Twoim przypadku. Pozwól ze postawię hipotezę jak było zaraz po.
Po dwóch miesiącach dołów i cichych dni super łóżko, mistrzostwo świata. Ona nie wracała do tematu Ty nie pytałeś i powoli systematycznie zamykałeś się w sobie (a żal i ból i zal rósł w Tobie) gdy osiągnął stan krytyczny nie wytrzymałeś.
Wydaje mi się że teraz próbujesz zrobić to co powinieneś zrobić na początku sprawy max w pierwszym tygodniu po dowiedzeniu się.
Ustaliliście pewne zasady więc dlaczego teraz ona ma z tego zrezygnować? Podszedłeś na miękko i to są tylko efekty. Z rozwodem z orzeczeniem o jej winie będzie ciężko sąd podciągnie to że jej wybaczyłeś. Rozwód zakłada się zaraz po później ustala nowe zasady. I żona jest bardziej sprytna niż Ty fakt jak odejdziesz sąd podciągnie to jako porzucenie rodziny - tego nie możesz zrobić NIGDY. Nie ważne jakie są powody.
Gra dzieckiem bo wie że jest to jedyne czym może coś wskórać - sam jej to pokazałeś. Robisz teraz to co powinieneś był zrobić na początku.
Teksty o krzywdzie dziecka to jak z elementarza. Powinieneś był podejść na ostro od razu teraz gdy sytuacja "wróciła" do normy dlaczego ma z tego rezygnować?
Na początek zaproponuj jej że rachunki pokrywacie po połowie, pomyśl o separacji i wreszcie porozmawiaj z nią spokojnie co czujesz co zrobiła i jaka jest tego cena. Podszedłeś na miękko i takie są efekty. Po prostu nie poczuła zagrożenia. Zasada jest prosta odpalasz bombę "przeciągasz po podłodze" wtedy widzisz oblicze małżonki zbliżone do rzeczywistości. Na moje cały czas testuje na ile może sobie pozwolić. I jest tu dużo twojej winy bo na początku zaraz po nie ustaliłeś zasad.
Milord ja mojej żonie kupowałem kwiaty bez okazji przy kazji również ostatni raz w maju gdy rozkwitł romans (bo uwierzyłem że ponoszę winę za kryzys w małżeństwie :niemoc ) Pewnie z tego wynika jakiś uraz.
Nie potraficie wyczuć Kwiaty, ich ilość i symbolika kolorytu to więcej niż można przewidzić. Warto liznąć florystyki. Umieć ocenić czy bukiet formowany przez panią (zazwyczaj) w kwiaciarni > odzwierciedla myśli. Czasem zebrany własnoręcznie na łące ma większą wartość niż róże za parę stów Dlaczego pierścionek kupiony na odpuście czasami ma większą wartość dla ofiarodawcy niz ten od jubilera? To właściwie podstawa by sprawdzić co dla kogoś jest warte nasze uczucie. Więc cienko to widzę Fellowes. Ratowałeś potężny kryzys kwiatami Betrayed. Kwiaty są uzupełnieniem uczuć a nie powodem ich odzyskiwania. Wtedy nic nie znaczą.
Milord wtedy już nie było co ratować . Ale jak byś chciał wiedzieć na imieniny kupiłem pani autko nówka sztuka z salonu (wtedy dopiero się zaczynało, spotkania z kolegą ze studiów - ale przecież bardzo kochała naszą rodzinę). I powtarzam po raz któryś u mnie nie było żadnego kryzysu. Byliśmy wtedy normalnym małżeństwem nie było kłótni nie było alkoholu. Po prostu stara (pierwsza miłość) ze studiów. Był taki artykuł na forum. Takie spotkania w 90% kończą się w łóżku - dlaczego tzw. niedokończona miłość. Ktos kiedys napisał na forum odnośnie tzw. kryzysów. Był kryzys więć pojawia się ktoś trzeci (w wyniku kryzysu). Mam inna teorie pojawia się kryzys bo pojawia się ktoś trzeci.
Co do pierścionka z bazaru dla ofiarodawcy może tak ale ważne są uczucia obdarowanego.
Przypomina mi się historia kumpel kiedyś na urodziny kupił mi CD z muzyką której nie trawię, w dniu urodzin od razu pożyczył sobie płytkę (do dziś jej nie zobaczyłem - ponad 20 lat) Dla ofiarodawcy jak widać była bezcenna dla obdarowanego dużo mniej.
Milord gdybym wtedy ratował małżeństwo tak jak zrobiłem to po 3 miesiącach efekt był by lepszy (chociaż po 3 miesiącach niczego nie ratowałem raczej chodziło o rozprawienie się z panią) :tak_trzymaj
I powtarzam moja pani dostawała ode mnie zarówno florę jak i dużo więcej po prostu dokonała wyboru jakiego dokonała.
betrayed40 szkoda że nie zrozumiałeś o co milordowi chodzi :cacy
Ja kocham kwiaty. Kobiety są jak kwiaty, oczekują ciepła, troski, miłości, opieki. Mój kwiat to orchidea najlepiej biała i róża.
Kwiaty można dać tylko osobom wartych takiego pięknego prezentu.
A czy ja napisałem że ich nie lubię. Piotr ustosunkowałem się do tego co napisał millord i takie jest moje zdanie.
Wiem o co chodzi milordowi i się po prostu z tym nie zgadzam. Coś co dla jednej osoby ma jedną wartość dla innej będzie bezwartościowe. Takie jest życie.
Osobiście uważam ze w ten sposób dorabiamy jakieś kosmiczne teorie. Poczytaj Piotr trójkącie potrzeb Maslowa. Myślę że bez problemu zrozumiesz co miałem na myśli.
Komentarz doklejony:
zaznaczam że teoria ta zasadniczo odnosi się motywacji człowieka ale myślę że można to zaadoptować dla stosunków między ludzkich.
:cacy
Komentarz doklejony:
A i jeszcze jedno bardzo wiele zależy od charakteru i priorytetów obdarowanego. Osobiście znam ludzi którzy lubią tzw prezenty praktyczne. Sam do nich należę nie raz proszę rodzinę aby nic mi nie kupowali na święta itp. Tak po prostu Piotr jest i do tego się odniosłem. (Pomijam uwagę o kryzysie, bo nie jest to moja teoria zaczerpnąłem ją z forum)
>>>Wiem o co chodzi milordowi i się po prostu z tym nie zgadzam.<<<
Ciocia wcale nie musi Ale poszukaj sobie strony z gadżetami. Prezenty mogą być i praktyczne i fajnie wyglądać. Jak nie znajdziesz to dam Ci na PW. Ale po prezencie mozna zdecydowanie poznać czy to była fajna dobra wola ofiarodawcy, czy coś na odwał. Ja też uwielbiam kwiaty > ale nawet one rzadko bywają neutralnym podarunkiem. A żonie kupiłeś autko po to by nie musieć dzielić się wymuskanym swoim Tak to prawdopodobnie odebrała...
hej widzę że fantazja Was poniosła z tymi kwiatkami
u mnie sprawy mają się tak.
oświadczyłem żonie że życie moje zrujnowała i musiało trochę minąć ale pogodziłem się że straciłem już córkę i nie będę jej mógł już wychowywać.
zaproponowałem parę wyjść wszystkie były że bierzemy rozwód z orzeczeniem o jej winie jak nie chce to nie ja z chęcią zaproszę do sądu wszystkich jej znajomych i rodzinę, kogo tylko się da aby byli świadkami jak jej sędzina mówi "winna" bo chyba starała się ze mnie durnia robić twierdząc że część winy za jej zdradę ponoszę ja
propozycję tyczyły się bardziej opieki nad dzieckiem i pieniędzy z tym związanych
czyli jedna z propozycji była że mamy opiekę naprzemienną, mieszkanie zostaje przepisane na dziecko, ja płacę połowę raty za to
żona jeszcze próbowała się bronić mówiąc że rozwiedziemy się póki psycholog nie powie że nie ma już dla nas szansy - moja odpowiedź była taka że psychologa już dawno proponowałem nawet przed zdradą (przynajmniej mi się tak wydaje) i ona nie chciała teraz tylko mówi że można iśc z tym że tylko mówi - czynów brak
ku mojemu zdziwieniu pękła, nie rzuciła mi się na szyje jakbym tego oczekiwał jednak zaczeła mówić wszystko zaczeła, słuchać i rozmawiać,
spieprzyłem trochę sprawę że tak nie zrobiłem na początku jak doradzaliście (metoda z podłogą)
ps. jeżeli chodzi o kwiaty to tez mam uczulenie w moim wykonaniu przy obecnym stanie rzeczy wyglądałoby to przynajmniej ironicznie
I tu się mylisz Milordzie. początkowo autko miałem kupić sobie ale chciała coś mniejszego w diesel'u automat tak ze się nie kłóciłem :niemoc. Nigdy nie byłem przywiązany do aut. Wziąłem jej auto a dałem w zamian to które miałem wziąć sobie z firmy. Proste. W sumie jej mi się bardziej podobało, ale było dla niej niby za duże (myślę że raczej za stare - jeździła nim dwa lata od salonu).
Milord moje auta nigdy nie były wymuskane moja matka poznawała moje fury pod jej blokiem - zgadnij po czym??
W sumiea fajnie by było jak by fellowes powiedział jakie postępy u niego. Nie o autach mieliśmy gadać .
Co do kwiatów byście zobaczyli moje róże w ogrodzie to byście nie gadali :cacy
betrayed40 kupiłeś żonie auto na resocjalizacji? to masz gdzie wsadzać dyktafon a tak na serio moja też chciała auto podczas pierwszej próby ale nie wymiękłem.
Nie no to było przed faktem taki byłem niedobry i samolubny Zawsze mieliśmy 2 auta taką mamy pracę poza tym mieszkamy za miastem ale chociaż GPS mogłem zamontować. :brawo:brawo
Za Twoje pieniądze z alimentów Ja też mój traktuję jak rzecz użytkową i zabieram się za niego dopiero wtedy jak już mocno odstaje od reszty na parkingu Mój samochód w najbardziej newralgicznym momencie odpadał. Żona nie ma prawka. Wszystkie obcierki pochodzą z winy mistrzów parkowania w zatłoczonym mieście Próbowałeś kiedyś Fellowes zrozumieć kobietę? To coś Ci wyjaśnię. Feminizm kończy się w momencie gdy trzeba wnieść szafę na 8 piętro. Twoja żona jest bardzo wygodna. Przyzwyczajona do wszystkich małych i większych udogodnień, które dawałeś. Tak w rzeczywistosci to za tym tęskni. To autko też uważa za rzecz zdobyczną. Wie, że popełniła błąd. Ale to rozumienie błędu w jej przypadku polega na rozumowaniu "gdzie ja do diabła popełniłam błąd, ze on się dowiedział". Kobieta zmienną jest? Z nikąd się to nie wzięło. Moja jak siedziała w domu i ja tyrałem na rodzinę to miała schizy, ze ona jest niepotrzebna, odcięta od ludzi itp. Jak powiedziałem zeby znalazła jakąś pracę i teraz zapitala > to już ma dość i najchętniej wróciłaby do domu i nim się zajęła. Musiałem wyplantować małżeństwo bo już wszystko zaczynało się walić. Skoro się udało to znaczy, ze jakieś doświadczenie mam. I moze przyszedł moment byś Fellowes napisał jak dokładnie zachowuje się teraz Twoja żona. Małżeństwa "byłe" czasami znów się schodzą. Książkę można by napisać i jeszcze by człowiek na tym zarobił. Napisz zwyczajnie i w miarę dokładnie zachowanie tej kobiety i zakończ puentą czego właściwie chcesz. Zobaczymy co będzie dalej.
http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=3239&rowstart=0
Komentarz doklejony:
Przepraszam za literówki ale z komórki pisze, mam nadzieje ze domyślisz się o co mi tam chodzi.
Albo terapia małżeńska ale jakaś dobra placówka, albo rozstanie.
Widzę że sam jeszcze nie nabrałeś szacunku do siebie samego.
Jesteś strasznie poraniony, ale powinieneś coś z tym zrobić.
Trzymaj się chłopie.
..zdrada która wydała się w styczniu to wina żony.Ale to jak potoczyło się twoje życie później to nie wina,, świata" tylko twoja decyzja i jej konsekwencje....Problem jest w tym że mamy dziecko przecudną córeczkę którą kocham ponad życie 3,5letnią i zrobię wszystko dla niej...."wszystko oznacza podporządkowanie się żonie????z takiego taty kiedyś córcia będzie dumna?a jak jej jeszcze powiesz że zrobiłeś to dla jej ....dobra-no to wdzięczność do końca życia.Wyrzuci z głowy brak radości w rodzinie,ciche dni,kłótnie,unikanie się ,wzajemne żale,osobne posiłki,silenie się na uprzejmości i grzeczności przy niej podszyte jadem..,,...podsumowałem żonę, jej poczynania, jej walkę o nasz związek i ocknąłem się że ją w ogóle nie ruszyło sumienie, nie ma skruchy w niej i wszystko do mnie powróciło-rozumiem że nie tylko o skruchę ci chodzi ?
fellowes, przeczytalam dokladnie twoja historie, widzialam ze wypowiadali sie tam prawie sami mezczyzni, tak ze metody ktore ci proponowano byly szybkie, gwaltowne, rach ciach ciach, pare machniec szabelka, moze uda sie wyciac gada a jak nie to przynajmniej ostro zranic. A gdzie w tym wszystkim jest czas? Wiem ze teraz jednak troszke czasu jednak minelo od stycznia, ale wydaje mi sie ze nie przeszedles jednak wszystkich etapow, gdzies sie po drodze zatrzymales. Mysle ze w twoim zwiazku jednak zabraklo szczerosci. Napisales "po kilku kolejnych miesiacach oklamywania sie..." czyli eynika z tego ze ty tez nie byles ze swoja zona szczery. Nie moge sie wypowiadac za innych, ale z mojego punktu widzenia, a stoje jak pisalam po przeciwnej stronie, brak zaufania po zdradzie obejmuje oboje partnerow. Ty jej nie ufasz bo zdradzila, ona ci nie ufa bo nie wie czego moze sie po tobie spodziewac, wciaz zyje w niepewnosci. Szczera rozmowa ty nie tylko przesluchanie i mowienie prawdy, to przede wszystkim rozmowa o sobie, o tym co cie gnebi, co boli, co uwazasz ze zrobiles zle, czy uwazasz ze to sie da naprawic i jak. Szczera rozmowa to nie tylko wymuszanie spowiedzi na zonie, to takze spowiedz przed nia. Wedlug mnie, po przeczytaniu twojego poprzedniego watku i tego tez, waszej szczerosci po prostu zabraklo. Skupiles sie na wykonaniu planu, prosto, po wojskowemu, zalozyles sobie cel i chciales go osiagnac za wszelka cene. Ale tak sie nie da. Zeby cos zaczac budowac, odbudowac, trzeba wyjsc z tego razem, ustalic sobie wspolne cele i razem do nich dazyc.
Mowisz ze zony nie ruszylo sumienie, nie ma skruchy... a skad o tym wiesz? czy ma posypac glowe popiolem, nalozyc worek pokutny i chodzic tak do konca zycia? Przeciez ma dziecko, prace, jakos musi wygladac, jakos musi zyc. Skad wiesz co w jej duszy siedzi jezeli nie rozmawiacie szczerze?
Wiem, bede kontrowersyjna, ale ale tak jak eda69 namawiam cie do rozmowy z zona, wspolnego przeanalizowania waszego zycia, wspolnego planu naprawczego, i zaczac jeszcze raz powoli zdobywac wspolna przestrzen. Ona juz po doopie dostala. Dales jej szanse, nie zabieraj jej tej szansy. Rozumiem ze to moze nie wypalic, ale czy dala ci do zrozumienia ze to wszystko to farsa? czy nadal cie oklamuje, czy daje ci powody do tego zeby tak myslec? Przemysl to jeszcze raz na spokojnie, porozmawiaj z zona. Rozejsc sie mozna zawsze, juz przez to przechodziles wiec bedzie ci latwiej. Ale ja uwazam ze jesli jeszcze kochasz zone, powinienes probowac. Bo moze ona faktycznie uwaza ze zrobila co w jej mocy, ale nikt nie jest telepata i nie czyta w myslach, wiec jesli kobieta nie wie czego chcesz, powiedz jej jak krowie na rowie.
1. życie w rodzinie gdzie rodzice się nie kochają
2. życie w rozbitej rodzinie z matką (zakładając że nie udałobny się mi jej odebrać)
3. życie w rozbitej rodzinie ze mną (jeżeli stałby się jakiś cud i odebrałbym dziecko)
@ piotr73 cześć. sprawa terapii jest wałkowana, ja proponowałem już jak zauważyłem że coś nam się nie układa, (zakładam że żona jeszcze nie miała romansu, lecz jak już poznałem trochę życia pewności nie mam) odp żony "nie będę płaciła jakiemuś koniowałowi który tylko będzie wyłudzał pieniądze" powtórzyłem to kilkakrotnie po paru miesiącach, żona dopiero teraz wspomniała coś o terapii ale obawiam się że jest to wymuszone moją postawą wobec niej (zobojętnienie)
@Eda dowiedziałem się w styczniu o romansie, rozmowy nie przynoszą żadnego skutku zazwyczaj prowadzą do kłótni, żona nie jest wylewna aczkolwiek w ostatniej rozmowie tydzień temu wspomniała że ona nie potrafi się przyznać do swoich błędów co znając ją osobiście uważam że musiało ją to sporo kosztować
@1234554321 - masz rację jestem złamany i jeszcze nie pozbierałem swojej dumy,
@milord - czesc jak zwykle odczytałeś moją wypowiedź tak jak myślę zdaje mi się że przygotowuje się do podjęcia takiej decyzji nie ukrywam że dość ciężko postanowić co dalej bo każda decyzja poniesie za sobą złe konsekwencję
@Barbara - zgadza się wszystko poszło po męsku i szybko, nie robiłem dokładnie jak pisali ale starałem się wszystko zbalansować,
"po kilku kolejnych miesiacach oklamywania sie..." - chodziło mi tutaj o okłamywaniu siebie
Może spróbuj jeszcze wytrzymać...?
Przeżywam podobne rozterki i... cały czas szukam ze wszystkich stron wsparcia w próbie odbudowania związku.
Wiem, że to jest straszliwie trudne, ale niektórym się udaje... Z ich historii staram się czerpać siłę, żeby przetrwać kryzysy.
Ja wyżaliłam się tu kilka tygodni temu i teraz znowu jest lepiej.
Zerknij może do wątku "Ponad pół roku po..." - wygląda, że w tym pierwszym roku po zdradzie życie jest dla wszystkich chwilami prawie nie do zniesienia...
Nie wiem na czym dokładnie polega Twój największy problem - na zachowaniu żony, czy na Twoich nieuporządkowanych, sprzecznych emocjach...?
U mnie problemem są chyba głównie moje emocje...
Napisałeś chyba coś o obojętności - taka fazę u siebie też pamiętam i pytałam wtedy osoby, które były kilka lat po odkryciu... Mówiły, że przeczekały, przetrzymały ten okres...
Więc może naprawdę spróbuj wytrzymać i... rozmawiaj jak najwięcej, okazuj emocje, buduj na nowo!!!!
Trzymam za Was kciuki!!!!
Marta
żona w swojej obronie zaczęła oskarżać mnie że to ja się przyczyniłem nawet raz powiedziała że w większości zaczęła jakieś pierdoły przypominać bezsensowne tłumacząc jak się wszystko skumulowało to ja się do tego przyczyniłem, a ja Bogu winny nic nie zrobiłem takiego, ba wydaje mi się że to jej postawa wywoływała u mnie emocje do których można byłoby się przyczepić
@Eda zgadza się w jej wykonaniu to naprawdę dziwnie zabrzmiało
@Marta problem polega na zachowaniu żony jednak zauważyłem że po moim ostatnim zobojętnieniu ruszyło ją po czasie nie odzywania się pękła i zaczeła wytykac mi że to nagle pozapisywałem się na siłownie i inne zabawy dla starszych chlopcow, ze rzeczy ktore wczesniej usatalismy wspolnie teraz robie sam na wlasna reke, ze wyprzedaje monety ktore kiedys kupilem na czarna godzine(w tym przypadku chcę upłynnić towar tak na wszelki wypadek żeby w razie rozwodu nie dzielić się z nią niczym oprócz karty kredytowej a kasę wpłacić na dziecko i zablokować)
rozśmieszyło mnie to wszystko strasznie bo przypadkowo się do niej odezwałem a ona mi przy okazji wszystkie żale ostatnie wyrzuciła
Pierwszy rok po to koszmar, mówię zpunktu widzenia pozostania w związku. Gdy kopiesz zdrajcę w d..e nie oglądasz jej więcej nisz musisz nie musisz z nią rozmawiać w sumie niewiele musisz. Gdy decydujesz się zostać kazdy dzień przypomina co się stało. Tak po prostu jest. Kazdy zdradzacz dzieli się odpowiedzialnością. Ja na początku wyjaśniłem że jest o wina tylko i wyłącznie jej nie moja. Wiem jak to jest niestety po zdradzie chcieli byśmy aby druga strona była nam oddana do granic możliwości. Każdą obojętność tłumaczymy brakiem empari. Niestety ale po czyms takim cierpi się na coś takiego co nazywam deficytem bliskości. Każdy brak okazanego ciepła tłumaczymy: ja daję i się staram on nie musiał nic (tak już jest).
Niektórzy dochodzą do siebie po kilku latach niektórzy nigdy. Po roku to potrafiłem wystawić zonie walizki za drzwi. Nie raz potrafiła przebeczeć pół nocy. Wiesz dopiero teraz potrafi przyjść przytulić się i przeprosić normalnie nie przymuszana niczym sama z siebie. Ostatnio gdy spałem z córką (zawsze śpimy jedna z jedną druga z drugą) przyszła do nas przytuliła się i powiedziała cyt
"nie wiem czy kiedykolwiek naprawię tą krzywdę, próbuję zrozumieć jak musiałeś się czuć wiedząc co robię"
Ja trzymam za ciebie kciuki
Eda święte słowa. :brawo:brawo:brawo
@Eda - terapia? nie chciałbym aby była wymuszona a na razie mam takie odczucie
@betrayed - zgadza się staram wbić jej to do głowy że to tylko i wyłącznie jej wina ale ona wydaje się nie dopuszczać do siebie takiej myśli żeby było jej łatwiej, na pewno efekt jaki Ty otrzymałeś zmieniłby u mnie dużo
Eda - czy kocham? przyznam się że nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać na razie jest tylko ból i żal
@rekonstrukcja starasz się dowartościować?
Komentarz doklejony:
@ Eda " Powiedz, jak Twoim zdaniem, powinna zachowywac sie przez ten rok Twoja zona?" jakby było jak u Batrayed byłoby fajnie
Dasz radę najlepszym lekarstwem jest czas, pomyśl może powiedz jakie są Twoje oczekiwania i potrzeby.
Cytat
Eda, samo to nic na tym bożym świecie jeszcze nie zrobiło. Nawet ciało po śmierci się samo nie rozkłada, tylko potrzebuje do tego pomagierów i odpowiednich czynników.
Cytat
To że ma huśtawki nastrojów to jest niestety w naszej sytuacji normalne.
Mi żona nie składa codziennie podziękowań za to że spróbowaliśmy od nowa (sorry za przerysowanie), ale się stara i nie mam powodu aby jej nie ufać.
Co prawda nie ukrywam że sam mam niejednokrotnie gorsze dni w trakcie naszćzęśnie nie jeżdżę po niej ale zamykam się w swoim pancerzyku i staję się powiedzmy mało komunikatywny....
Na początku gdy kurz opadał i o tym rozmawialiśmy mimo iż przyznawała że zrobiła głupio to jeszcze czasami odpalała dziesiątki argumentów na "usprawiedliwienie" - te dyskusje kończyły się powiedzmy nijako....
Teraz już tego nie ma i są dziesiątki małych "znaków" które mówią mi że ona tego żałuje....
Ja bym jeszcze powalczył, tak jak pisała Eda69 szkoda zostawić kawał życia.... a można to zrobić zawsze....
Generalnie gdy się składaliśmy (byłem pod opieka psychiatry) to sugerował mi abyśmy właśnie po wszystkim skorzystali z terapii jednak po wcześniejszej wtopie nie zdecydowałem się.
I jeszcze jedno i chyba ważne - to jest tylko moje podejście - ale ja nie wyszedłem z założenia że ratuje związek, ale zaczynam budować nowy.
U mnie na szczęscie nie ma juz podziału winy i uwag "bo miedzy nami było niedobrze" - od razu wyjaśniłem było niedobrze bo pojawiło się to coś. Koniec kropka.
Z mojego doświadczenia powiem że nie zawsze lub raczej nigdy nie jest tak że co dzień słyszymy przepraszam. Bardzie bym to określił jako pokazywanie przez czyny że komuś zależy. Chyba że tego te nie widzisz. Dokładnie to są małe znaki drobne gesty, jak pisałem w efekcie zdrady cierpimy na deficyt ciepła. Eda nie ma złotego srodka kazdy jest inny. Nie ma też złotego środka na zdrajcę jeżeli nie jest wylewny nie należy oczekiwać że naglę będzie. Ja np jestem facetem który raczej nie pokazuje na zewnątrz co się ze mną dzieje co siedzi mi w głowie i cóż ale nie wiem co by musiało się stać żebym nagle biegał z różą w zębach. Chyba musiał bym znaleźć nowy obiekt pożądania i .... ZIDIOCIEĆ
Bardzo podoba mi sie podejście numlock, to nie ratowanie związku, ale poczatki budowania od nowa. Jest w tym duzo prawdy i warto sie nad tym zastanowić.
betrayed a facet z róża w zębach .... to jest to :brawo
Cytat
Nie zauwazasz, ze tak na prawde nie budujesz nowego związku, to tylko takie gadanie. W rzeczywistości ciagniesz za soba demony Twojego małżenstwa. Zamykasz sie w sobie, czyli brak komunikacji, nie przyjdziesz do niej z kwiatem w zębach? Wiadomo przecież na to nie zasługuje, musiałbyś zidiocieć. I gdzie tu ta nowa jakość? Zdaje sobie sprawę, że to trudne, ale jesli naprawde chce sie stworzyc nowy udany związek trzeba sie przełamać. Przez rok toczyłem batalje ze swoja żoną, było hardkorowo, ale teraz nawet jak musze sie troche do tego zmusić mentalnie, to staram sie ją traktowć jak zupełnie nową osobę, która zasluguje by o nia zabiegać, by dostała tego kwiatka bez okazji, by po prostu czuła sie kobietą, a nie tylko matka dzieci i ewentualnie partnerka do bzyknięcia. Jeszcze raz piszę, to jest trudne żeby to sobie w głowie poprzestawiać, ale warto bo to co dajesz, potem do ciebie wraca.
Co Ty na to wszystko ?
Jak to widzisz ?
a powody przedstawione w książce standardowe
czyli jesteśmy na etapie ja swoje ona swoje,
Komentarz doklejony:
chciałbym zacząć od początku ale musimy najpierw zamknąć temat, wyjaśnić sobie wszystko
Cytat
ona zdradziła, wina lezy po jej stronie. Po co po roku Wy jeszcze wałkujecie ten temat? Zamiast zamknąć ten rozdział i iśc do przodu, robicie krok a nawet kilka kroków do tyłu. W ten sposób daleko nie zajdziecie. Rok temu postanowiliście sobie da c szansę. Czy nie lepiej by było jakbyście razem usiedli i powiedzieli sobie "Zaczynamy nowy rozdział naszego życia"?. Nie macie wpływu na to co się już stało, więc nie rozgrzebujcie już tego i patrzcie razem w przyszłość. A TY przede wszystkim zastanów się czy dasz radę żyć z tą kobietą, żeby nie było tak, że będziecie żyli obok siebie.
Nie wyjaśnisz jej tego, bo argumenty w stylu: druga strona też ponosi odpowiedzialność sa bardzo pociągające dla zradzacza. Nikt nie lubi sie samobiczować i każdy w mniejszym lub większym stopniu szuka usprawiedliwienia dla siebie. Dopiero kedy zderzamy sie z konsekwencjami swoich czynów, moze dotrzec do nas do czego one doprowadziły i jaka jest w tym nasza wina. A teraz zadaj sobie pytanie, jakie konsekwencje poniosła Twoja żona i czy stało się cos co otworzyło by jej oczy, czy patrzyła na rozpad rodziny, ćży zyła w niepewnośći, czy zostaniesz z nia czy odejdziesz, czy stała na progu nowego, zatanawiając sie jak potoczy sie dalej jej zycie i czy to co zostawiła za soba było więcej warte niz jej wyobrażenia.
Cytat
chodziło mi raczej o moje hipotetyczne zachowanie: ja znajduję nowy obiekt czyli tym razem ja znajduję sobie kochankę i zachowuję się jak napisałem .
Nie uważam za zidiocenie normalnych stosunków z żoną ale sposób w jaki zachowują się zdradzacze w trakcie zdrady już tak. O takie zidocenie mi chodziło.
Napisałem ze jazdy miałem przez rok - i właśnie tak wyglądało w tym czasie miałem dni /nie non stop ale były/ że zamykałem się. Nie piszę że tak jest teraz. Po prostu nawiązałem do tego co napisał numlock (zwróć uwagę u niego też pojawiały się dołki) kto z nas ich nie miał zarówno ci co podjeli decyzje o pozostaniu jak i ci którzy postanowili inaczej.
Widzisz Lagos u mnie raczej nie można było mowić o bataliach raczej ja jeździłem po niej.
Napisałem że nie jestem wylewny (w kontekscie braku wylewności u małżonki fellowes) więc powtarzam jeżeli ktoś nie ma takiego charakteru nagle nie bedzie otwarcie, ostentacyjnie okazywał uczuć.
Fakt zgodzę się z tym że ciągle trwanie w przeszłości i zbudowanie skorupy to ciągnięcie demonów za sobą. Ale mi chodziło raczej o pojedyncze dni w trakcie roku po gdy demony wracały oraz w jaki sposób wtedy reagowałem. Mam nadzieje że wyjaśniłem dość dokładnie.
PS
A kwiatów zonie nie kupuję taki uraz z przeszłości. Nie chodzi o to że nie dostaje innych prezentów po prostu nie kwiaty. Poza tym chyba jest różnica w daniu kwiatu czy prezentu a bieganiu z "różą w zębach" w stylu meksykańskiej telenoweli
Komentarz doklejony:
fellowes takiej pewności nie będziesz miał nigdy, Eda69 mądre stwierdzenie podobne do tego co napisała MOA w innym wątku. Też uważam jeżeli nie wyszło OK ale z czystym sumieniem będziesz w stanie powiedzieć zrobiłem wszystko co mogłem nie udało się.
Co do dołków i demonów - nie da się odciąć od tego w jednej chwili. Czas zależy od psychiki każdego z nas i materiału poznawczego jaki mieliśmy okazję zdobyć...
Dołki bywają, demony z czasem bledną ale ciągle zaskakują nas sytuacje np. przypadkowo ostatnio gdzieś zawędrowałem w miejsce gdzie w zeszłym roku razem robiliśmy jakieś zakupy (trochę durne), ona była w cugu a spędziliśmy w tym pieprzonym sklepie koło godziny razem coś wybierając podejmując decyzję itp. I następują takie głupie porównania gdzie wtedy byłem ja a gdzie on?
I są to takie sytuacje, z tym co poznałem wcześniej raczej się uporałem tylko na bieżąco wychodzą takie kwiatki.
Albo np. spotykamy znajomych z którymi widzieliśmy się naście miesięcy temu i wspominają jak to ostatnio było itp.
I od razu dym pod czaszką i analizowanie w pamięci wydarzeń które miały wtedy miejsce - takie zatruwanie sobie życia, ale walczę z tym.
Co do "nowego" związku - robie wszystko aby traktować Ją jako swoją kobietę przez duże K.
Owszem zmieniła się nasza komunikacja sposób postrzegania siebie wzajemnie i to jest na plus.
Wyszedłem z założenia że musimy zacząć kolekcjonować nowe wspomnienia tak aby nie wracać zbyt często do przeszłości.
Dlatego nasz tryb życia się zmienił, zaczęliśmy się wspólnie bawić, i zrobiliśmy w ostatnich miesiącach więcej wypadów niż przez wcześniejsze 3 lata małżeństwa.
Ktoś może powiedzieć że fajnie - jeszcze ją teraz nagradzam....
Ale wierzcie mi że przejechałem się po niej w swoim czasie jak po nikim innym w życiu i na ten moment uważam że zastosowana przeze mnie "terapia" jest skuteczna...
ps. to już wiem jaki poradnik czytał nasz wcześniejszy terapeuta (welman, młynarka)
W sumie to dzięki niemu w dwa tygodnie uzbierałem materiał dowodowy...
a tak na serio żona chyba się spieła dziś rata a tutaj totalna olewka z mojej strony bo nie jestem wspolwlascicielem mieszkania (byłem za granicą jak kupowaliśmy) i oskarzylem zone ze chciala mnie z wszystkiego ograbic i ze nie bede placil na mieszkanie ktore w kazdej chwili moze nie byc moje. i o dziwo dzisiaj latał żeby tylko umówić mnie do notariusza bo jak to powiedziała żeby mi udowodnić że wcale tak nie chciała zrobić pogratulowalem jej i powiedzialem ze jestem z niej dumny (ironicznie) bo pojawił się problem ów operacja kosztuje 2 tys następnie zaproponowała abyśmy poszli do poradni rodzinnej razem, miałem zamiar sam się wybrać tylko nie wiem co lepiej psychiatra/psycholog indywidualnie czy tak jak proponuje
lekko mnie zdrzaźniła jej propozycja po poradnie rodzinna proponowałem jej jak się niedogadywaliśmy przed jej zdradą na co ona odpowiedziała że nie będzie koniowałowi płacić za to
chcąc nie chcąc muszę przyznać że efekty już jakieś są efekt ostatnich rozmow nt zycia i przestraszyła się chyba jak powiedziałem że pogodziłem się z myślą że będę mógł żyć bez córeczki (może to było u mnie problemem bo żona wie dobrze że zrobie wszystko żeby z córką być i mnie tym szachowała
Uwierz mi, ze co do kwiatków to sam bym mógł mieć uraz. Tylko z tymi pieprzonymi kwiatkami to jest tak, że to takie niby nic, jakis badyl, ale kurcze ma takie znaczenie. To tak jak żona zrobi Ci dobry obiad i zapyta: Kochanie jak Ci smakowało? I to tez niby nic, obiad sam moge sobie tez zrobić, ale jednak jest to miłe, a dostrzeze sie to dopiero jak tego zabraknie. I takie drobne miłe gesty, naprawde wiele znaczą. Ja kiedys nie kupowałem zonie kwiatów bez okazji, tym bardziej po zdradzie nie mieściło mi sie w głowie że miałbym to robić, ale pomyslałem że po tym wszystkim co było naszym wspólnym udziałem, bede robił cos, co w chwilach jej zwatpienia, kiedy mysli, ze nie patrzę na nia jak na kobietę godna szacunku i starań ( a wiem że takie momenty są), przypomnij jej, ze mimo wszystko jest dla mnie kimś szczególnym. I tak na prawde nie chodzi w tym wszystkim o te badyle, ale o to zeby pokazać, ze nie traktujemy je jako zło konieczne, tylko jak nasze kobiety, mimo, że gdzieś ten żal w nas tkwi.
Lagos wracasz mi wiarę w to, że na tym świecie jednak są porządni faceci
zaproponowalem zonie ze jezeli przepisze tylko na dziecko mieszkanie za opieke naprzemienna bede placil polowe raty i ze do czwartku ma sie okreslic bo mam mieszkanie juz nagrane.
i uwaga ona na to czy wiesz jaka to krzywda dla dziecka by była? - bez komentarza. powiedziałem że rozwód z orzeczeniem o jej winie będzie bo chce zeby to uslyszala ze jest winna tylko ona skoro nie potrafi sie do tego przyznac. Żona powiedziała że rozwodu mi nie da a jak odejdę to będzie rozwód z orzeczeniem o mojej winie i że nie zrezygnuje póki psycholog nie powie nam że nic się nie da zrobić, jak na razie tylko powiedziała że chce iść razem lecz nie poszła i nie umówiła wizyty, z kwiatkami rozumiem co piszecie jednak tak jak milord pisze w obecnym stanie rzeczy. co innego już jest jeżeli widzicie że druga osoba się stara i chce się wystrzyc własnych błędów, ale to nie ten etap jeszcze
Wiesz na czym polega problem w Twoim przypadku. Pozwól ze postawię hipotezę jak było zaraz po.
Po dwóch miesiącach dołów i cichych dni super łóżko, mistrzostwo świata. Ona nie wracała do tematu Ty nie pytałeś i powoli systematycznie zamykałeś się w sobie (a żal i ból i zal rósł w Tobie) gdy osiągnął stan krytyczny nie wytrzymałeś.
Wydaje mi się że teraz próbujesz zrobić to co powinieneś zrobić na początku sprawy max w pierwszym tygodniu po dowiedzeniu się.
Ustaliliście pewne zasady więc dlaczego teraz ona ma z tego zrezygnować? Podszedłeś na miękko i to są tylko efekty. Z rozwodem z orzeczeniem o jej winie będzie ciężko sąd podciągnie to że jej wybaczyłeś. Rozwód zakłada się zaraz po później ustala nowe zasady. I żona jest bardziej sprytna niż Ty fakt jak odejdziesz sąd podciągnie to jako porzucenie rodziny - tego nie możesz zrobić NIGDY. Nie ważne jakie są powody.
Gra dzieckiem bo wie że jest to jedyne czym może coś wskórać - sam jej to pokazałeś. Robisz teraz to co powinieneś był zrobić na początku.
Teksty o krzywdzie dziecka to jak z elementarza. Powinieneś był podejść na ostro od razu teraz gdy sytuacja "wróciła" do normy dlaczego ma z tego rezygnować?
Na początek zaproponuj jej że rachunki pokrywacie po połowie, pomyśl o separacji i wreszcie porozmawiaj z nią spokojnie co czujesz co zrobiła i jaka jest tego cena. Podszedłeś na miękko i takie są efekty. Po prostu nie poczuła zagrożenia. Zasada jest prosta odpalasz bombę "przeciągasz po podłodze" wtedy widzisz oblicze małżonki zbliżone do rzeczywistości. Na moje cały czas testuje na ile może sobie pozwolić. I jest tu dużo twojej winy bo na początku zaraz po nie ustaliłeś zasad.
Milord ja mojej żonie kupowałem kwiaty bez okazji przy kazji również ostatni raz w maju gdy rozkwitł romans (bo uwierzyłem że ponoszę winę za kryzys w małżeństwie :niemoc ) Pewnie z tego wynika jakiś uraz.
Co do pierścionka z bazaru dla ofiarodawcy może tak ale ważne są uczucia obdarowanego.
Przypomina mi się historia kumpel kiedyś na urodziny kupił mi CD z muzyką której nie trawię, w dniu urodzin od razu pożyczył sobie płytkę (do dziś jej nie zobaczyłem - ponad 20 lat) Dla ofiarodawcy jak widać była bezcenna dla obdarowanego dużo mniej.
Milord gdybym wtedy ratował małżeństwo tak jak zrobiłem to po 3 miesiącach efekt był by lepszy (chociaż po 3 miesiącach niczego nie ratowałem raczej chodziło o rozprawienie się z panią) :tak_trzymaj
I powtarzam moja pani dostawała ode mnie zarówno florę jak i dużo więcej po prostu dokonała wyboru jakiego dokonała.
Ja kocham kwiaty. Kobiety są jak kwiaty, oczekują ciepła, troski, miłości, opieki. Mój kwiat to orchidea najlepiej biała i róża.
Kwiaty można dać tylko osobom wartych takiego pięknego prezentu.
Wiem o co chodzi milordowi i się po prostu z tym nie zgadzam. Coś co dla jednej osoby ma jedną wartość dla innej będzie bezwartościowe. Takie jest życie.
Osobiście uważam ze w ten sposób dorabiamy jakieś kosmiczne teorie. Poczytaj Piotr trójkącie potrzeb Maslowa. Myślę że bez problemu zrozumiesz co miałem na myśli.
Komentarz doklejony:
zaznaczam że teoria ta zasadniczo odnosi się motywacji człowieka ale myślę że można to zaadoptować dla stosunków między ludzkich.
:cacy
Komentarz doklejony:
A i jeszcze jedno bardzo wiele zależy od charakteru i priorytetów obdarowanego. Osobiście znam ludzi którzy lubią tzw prezenty praktyczne. Sam do nich należę nie raz proszę rodzinę aby nic mi nie kupowali na święta itp. Tak po prostu Piotr jest i do tego się odniosłem. (Pomijam uwagę o kryzysie, bo nie jest to moja teoria zaczerpnąłem ją z forum)
Ciocia wcale nie musi Ale poszukaj sobie strony z gadżetami. Prezenty mogą być i praktyczne i fajnie wyglądać. Jak nie znajdziesz to dam Ci na PW. Ale po prezencie mozna zdecydowanie poznać czy to była fajna dobra wola ofiarodawcy, czy coś na odwał. Ja też uwielbiam kwiaty > ale nawet one rzadko bywają neutralnym podarunkiem. A żonie kupiłeś autko po to by nie musieć dzielić się wymuskanym swoim Tak to prawdopodobnie odebrała...
http://www.youtube.com/watch?feature=...QG5ZxMARXU
u mnie sprawy mają się tak.
oświadczyłem żonie że życie moje zrujnowała i musiało trochę minąć ale pogodziłem się że straciłem już córkę i nie będę jej mógł już wychowywać.
zaproponowałem parę wyjść wszystkie były że bierzemy rozwód z orzeczeniem o jej winie jak nie chce to nie ja z chęcią zaproszę do sądu wszystkich jej znajomych i rodzinę, kogo tylko się da aby byli świadkami jak jej sędzina mówi "winna" bo chyba starała się ze mnie durnia robić twierdząc że część winy za jej zdradę ponoszę ja
propozycję tyczyły się bardziej opieki nad dzieckiem i pieniędzy z tym związanych
czyli jedna z propozycji była że mamy opiekę naprzemienną, mieszkanie zostaje przepisane na dziecko, ja płacę połowę raty za to
żona jeszcze próbowała się bronić mówiąc że rozwiedziemy się póki psycholog nie powie że nie ma już dla nas szansy - moja odpowiedź była taka że psychologa już dawno proponowałem nawet przed zdradą (przynajmniej mi się tak wydaje) i ona nie chciała teraz tylko mówi że można iśc z tym że tylko mówi - czynów brak
ku mojemu zdziwieniu pękła, nie rzuciła mi się na szyje jakbym tego oczekiwał jednak zaczeła mówić wszystko zaczeła, słuchać i rozmawiać,
spieprzyłem trochę sprawę że tak nie zrobiłem na początku jak doradzaliście (metoda z podłogą)
ps. jeżeli chodzi o kwiaty to tez mam uczulenie w moim wykonaniu przy obecnym stanie rzeczy wyglądałoby to przynajmniej ironicznie
Milord moje auta nigdy nie były wymuskane moja matka poznawała moje fury pod jej blokiem - zgadnij po czym??
W sumiea fajnie by było jak by fellowes powiedział jakie postępy u niego. Nie o autach mieliśmy gadać .
Co do kwiatów byście zobaczyli moje róże w ogrodzie to byście nie gadali :cacy
Komentarz doklejony:
Następne kupi sobie sama