Ostrzeżenia - forum ogólne | [164] |
Anna29 | 06. Październik |
Julanna | 06. Październik |
yossarian | 06. Październik |
monik75 | 06. Październik |
TaDam | 06. Październik |
Julianaempat... | 00:38:28 |
Obito | 01:33:38 |
trzechZczech | 01:45:36 |
# poczciwy | 01:49:36 |
Kakua | 02:11:40 |
Komentarz doklejony:
:topic
Coś mi się widzi, że caly czas nami manipulujesz i próbujesz zaklinać rzeczywistość.
Mężu Iwony, włóż ręce do kieszeni spodni i zacznij intensywnie szukać jaj...Jak je już znajdziesz to dojdź do wniosku, że z ruiny jaką jest wasz związek nie zbudujecie już Taj Mahal... co najwyżej jakąś szopkę...
Komentarz doklejony:
Ja jestem wielką zwolenniczką przeciągania kogoś ryjem po podłodze, sama nawet potrafię robić to perfekcyjnie, nawet bez emocji, ale w nie w tym wypadku- trzeba być slepym, żeby nie dostrzec szczerości i starań tej kobiety. Są nieprzekraczalne granice, które należy indywidualizować stosownie do danego przypadku, inaczej mozna wylać przez pomyłkę dziecko z kąpielą.
Cytat
....... Piszecie wiele rzeczy jedne sa trafne drugie nie bo nie macie pelnego obrazu a cala prawda nigdy nie jest znana do konca . Zostaliscie przez nia czesciowo zmanipulowani poprzez dozowanie wam niepelnych informacji aby znow okazalo sie ze ona winna tak naprawde nie jest tylko sa winni inni.
...........Tym bardziej ze zrobila to z moim najwiekszym wrogiem a miedzy mna a nia byo ok 2 dni przed wyjazdem kochala sie ze mna ...........ona do Krakowa do niego zolnierzyka i po sciagnietym imlancie gdzie ja musialem uzywac prezerwatywy on nie musial wiec jak wrocila i znow sie kochala ze mna to narazala cala rodzine.............
on spal z moja zona ktora przez 20 lat twierdzila ze sie jim brzydzi i nigdy by go nie dotknela
Cytat
Mój maz sie wlasnie wyprowadził. Cicho, nad ranem, bez ostrzeżenia. Nie mam już wiecej nic do dodania w tym temacie...
Cytat
......... Faktycznie moje zachowanie może sprawiać wrażenie manipulacji i szantażu smiley Dla mnie jest to tylko wylanie swoich emocji, inaczej gotowa byłabym roznieść wszystko w pył. Co do drugiej sprawy, cóż, zanim cokolwiek miało się wydarzyć (czyli jakis czas przed urodzeniem się myśli o zdradzie), mąż powiedział mi że nie może żyć ze mną a beze mnie też nie.
Cytat
Cytat
Sorry ze musze cos dopowiedziec i przepraszam ze dopiero teraz ale dopiero przeczytalem ostatnie wypowiedzi i kochanka mojego najwiekszego wroga napisala ze mialem sie wyprowadzic z wlasnej inicjatywy!! Zdumiewajace bo o ile ja pamietam gdy zalozylem swoje konto gdy ona juz posiadala i mielismy wspolne to wpadla w furie i kazala mi sie wyprowadzac co powtarzala sukcesywnie bo poczula sie zdradzona finansowo ze podzielilem wszystkie nasze pieniadze na pol
Barbaro - co jest prawdą a co fałszem ?
- mąż się wyprowadził cichaczem 7.10 czy 14.10, z własnej woli czy zmuszony przez Ciebie ??
- mąż nie chciał z Tobą żyć czy też kochaliście się bezpośrednio przed Twoją kolejną wyprawą do kochanka ?
- wybrałaś na kochanka największego wroga Twojego męża, pytałaś dlaczego to zrobiłaś - chciałaś upokorzyć mężą ...? i to na "żywca" z perspektywą zarażenia męża chorobami które mógł mieć kochanek lub ...przywiezienia mężowi dziecka jego wroga do wychowania ?
- 20 lat mówisz że kogoś byś się nie tknęła a potem wskakujesz mu do łózka .
Co jest prawdą a co fałszem ?
Przecież manipulujesz tu nami.
Po co weszłaś na to forum ?
Mam wrażenie że to była próba "katharsis", pokazania swojej historii zdrady w taki sposób żeby usłyszeć kilka słów które uspokoją Twoje sumienie. Stworzą w Tobie pozytywny obraz siebie po zdradzie.
Dalej myślisz tylko o sobie.
Dopóki tak będzie, nici z tego związku, a przyszłe też pod znakiem zapytania.
Ale odpowiem po kolei tym najbardziej ciekawskim
B52 - hazardzista z ciebie
pozdradzie - wiem, ale dzieki
maziwony - Ty juz wiesz co
Crowley - nie obrazaj mojego meza
Waka - dziekuje za dobre slowo
Nick - twoje pytania pozostana bez odpowiedzi a opinia bez komentarza.
Jeszcze raz dziekuje za zaangazowanie w watek.
Basia co bym radził on potrzebuje czasu nie naciskaj bo efekt jest odwrotny. I Waka nie zgodzę się włąśnie ma żebrać o to co straciła. Wiesz jak by wyglądało moje małżeństwo gdyby moja żona nie pokazywała szczególnie na początku że jej zależy i żałuje - NIE WYGLĄDAŁO BY. To nie on popełnił błąd ale Barbara. Starania widzę mniej więcej tak mąż ma się szybko określić najlepiej tak jak chce Basia. :tak_trzymaj
"Prosilam o zamkniecie watku"- tchórzliwa szantażystko-manipulatorka ucieka, bo nie idzie tu po jej myśli.Zdradzacze to jednak charakter specjalny.Daję temu małenstwu 0 szans, prędzej czy później maziwony przejrzy na oczy.za rok lub za 10.
"Starania widzę mniej więcej tak mąż ma się szybko określić najlepiej tak jak chce Basia"-święte słowa.A jak będzie miał włąsne zdanie to marny jego los.
OK powiem wprost: BarbaroF ja nie obrażam twojego męża. To twoja rola, którą, jak widzę wypełniłaś (i nadal to robisz) perfekcyjnie! Ja mu tylko brutalnie, to prawda, ale szczerze, próbuję otworzyć oczy.
Widzicie, ja zauwazylam duza roznice w sposobie waszego postrzegania problemow. Przegladam to forum, czytam rozne watki, i co mi sie rzucilo w oczy to to ze wasz punkt widzenia zalezy nie od punktu siedzenia ale od osoby ktorej ten watek dotyczy. Wczoraj czytalam historie faceta ktory zdradzil i to on prosil o pomoc. I co? Nie zauwazylam jakiejs szczegolnej krytyki z waszej strony. I pomimo ze tam sprawy dzialy sie szybko, nikt nie zarzucil mu pospiechu, naciskania, manipulacji... czyli faceta ktory zdradzil i zaluje traktujecie inaczej niz kobiete ktora zdradzila i zaluje. Wiekszosc zdrad tutaj opisywanych to tragedia, zona zdradza, nie chce sie przyznac, maz zdradzil, mowi ze to nic takiego, zatrudniacie detektywow z tego powodu, jakies podsluchy, sprawa trwa miesiacami a wynikow nie ma. A tu zonk, zjawila sie na forum baba ktorej romans sie wydal, nie wyparla sie niczego, zrozumiala co zrobila, zerwala kontakty z kochankiem, a w dodatku ma czelnosc prosic o pomoc w poradzeniu sobie z sytuacja, no nieslychane po prostu. Na szczescie umiem oddzielic ziarna od plew i niczym mi juz glowy nie zmacicie. Poznalam na tym forum wartosciowych, konstruktywnych ludzi, ktorzy i op...c potrafia i poglaskac tez jak trzeba i ich rady sobie cenie, jakie by nie byly. Ci ktorzy pluja jadem niech sobie pluja, widocznie swoje porazki wyladowuja na innych, nie bede sobie nimi zawracac glowy.
Komentarz doklejony:
B52- powiedz fighterowi ze jest tchorzem, a efekty zobaczysz natychmiast. Jestem mimo wszytko kulturalna osoba i nie zamierzam tu nikogo obrazac w odroznieniu od ciebie, ale moze bede musiala. nikt cie tu nie prosil o inwektywy pod czyims adresem. Pokazujesz wszystkim swoje oblicze, nie dziwie sie ze zona miala ciebie dosc. Tez bym nie wytrzymala z hazardzista-szowinista imw dodatku prorokiem.
Waka, gdzie Barbara napisała że jej mąż chce sexu w samochodzie? mąż powiedział " chce ze mną rozmawiać i chce także innych rzeczy" reszta to chyba "dopisek" Barbary... z tym żebraniem o uczucie to trochę przesada bo chyba takie stwierdzenie tu nie padło nigdzie.... niemniej jednak wypadałoby by w tej sytuacji to Barbara zawalczyła o uczucia męza i pokazała ze jej zalezy ( nie tylko w piśmie) , bo jak to ma wygladać.. to mąz ma zabiegać i wznosić pod niebiosy z radosci że wybrala jego...
...bo uczucie jest Waka wazne, nawet w związku PO, bo bez uczucia jest to nie związek dwojga ludzi tylko układ a uklad oparty na wspóldzieleniu dóbr materianych, socjalnych i sexie potencjalnie mozna stworzyć z kazdym innym kto będzie przestrzegał regulaminu okreslonych zasad i wytycznych.Ot tyle i nic więcej. Nie każdy też potrafi tkwić w układzie. Patrząc na 8 punktów które napisal Maziwony a które akceptuje Barbara raczej chcą zbudowac coś więcej niż układ.
I ty myślisz że twoje gadanie zmieni decyzję mojego męża? No to trochę nisko go cenisz jeżeli myślisz że jest podatny na forumowe gierki. Ten wątek jest mój i ja prosiłam o radę. Jak mój mąż będzie chciał się wyżalić to założy sobie swój własny wątek. My nie rozmawiamy za pomocą forum. Rozmawiamy w cztery oczy, o tym o czym należy rozmawiać. To co tutaj wykrzykujesz jest tylko świadectwem twojego rozgoryczenia na temat. Bo tobie sie nie udalo, wiec dlaczego komus ma sie udac? Ale ja nie zamierzam się udawać na wojenną ścieżkę w twoim kierunku, szczekaj sobie ile chcesz, jak pisalam, oboje z mężem potrafimy oddzielić ziarna od plewów.
Dyskutujcie sobie na wątku jak chcecie, ale proszę mi nie zarzucać że się wycofuję bo tchórzę, wycofuje się bo ta dyskusja jest teraz już dla mnie tylko prowokacją, nie zamierzam zaśmiecać wątku jakimiś przepychankami nie na temat. Wszystko co miało być powiedziane zostało już dawno powiedziane. Ja mam się komu tłumaczyć i kogo błagac o wybaczenie, ale to nie jesteście wy, kochani forumowicze. Koniec z prowokacjami, jak ktoś chce niech pisze na priv.
Nie wiem jakimi intencjami kierowałaś się zakładając wątek.Może dyskusja nie potoczyła się dokładnie w przewidywanym przez Ciebie kierunku.Tym niemniej , a może dzięki temu zostało napisane kilka wartościowych postów , które wnoszą coś w nasze rozumienie zdrady , czynią to zrozumienie pełniejszym.
To tylko moja opinia i to nic osobistego.Może odbierzesz ją jako opinię krzywdzącą.Nie ma to znaczenia -piszę to co czuję.
Wiesz co zrobiłaś , ale tego nie rozumiesz.I w takim stanie w jakim jesteś nie daję Wam dużych szans.Nawet nie umiem Ci doradzić gdzie poszło coś nie tak - oczywiście mam na myśli czas po zdradzie-i nie wiem co masz zrobić , żeby dojść do takiego stanu świadomości ,który umożliwi Wam wspólne życie.
Na razie boisz się spojrzeć prawdzie w oczy.To chyba dlatego unikasz odpowiedzi na trudne pytania-pytania nicka choćby.
Nam nie musisz odpowiadać masz rację , to nie o to tu chodzi.
Ale przed sobą grasz ,żeby zrelatywizować to co zrobiłaś.
Idziesz ślepą uliczką.
Może w końcu barbaraF zrozumie z czym jej mężowi przyjdzie się zmierzyć. Każdego dnia, do końca życia.
Może zrozumie ile siły musi w to włożyć aby mąż mógł z tym żyć. Każdego dnia, do końca życia.
Jej wybór i jedynie jej starania mogą uratować ten związek. Starania każdego dnia, do końca życia.
Ma okazję pokazać czy faktycznie z niej fighter i tego im obojgu życzę.
Komentarz doklejony:
W miejscu gwiazdek ****** w miejscu gwiazdek wygwiadkowałem - Betrayed40
Komentarz doklejony:
Rozumiem Betrayed40 i przepraszam ale ten wymowny cytat przez to nieczytelny.
Pozwól aby został, że w miejscu gwiazdek - ku...a
ciągle jest tylko, ja, ja i ja bo ja mam złą kondycję psychiczną, bo coś tam z córką, ciągle tylko ja a mąż co czuje to nie ważne, ważniejsza kłótnia o kasę o której lepiej nie wspominać bo co co psuć sobie "wizerunek".
i autorko dobrze że piszesz o prowokacji, bo wątek wygląda jakby właśnie był prowokacją i to z Twojej strony.
http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=3834&rowstart=20
(program historyczny)
Rozwiązanie problemu jest bardzo proste. Boczniak po ostanim doświadczeniu miał ochotę na eleganckie zakończenie i doniósł do "mążiwony". Sytuacja zaczęła przyjmować nieoczekiwane przez boczniaka poziomy i wszyscy dostali rykoszetem. Zrobiło się śliczne BUM a "iwobarand" nie myśli czerwiach gniazdujących w jej duszy tylko szuka źródeł przecieku.
Też pozdrawiam
Dlaczego się nie zgadzam z crowley_bis - BO ŻADEN FACET NIE ODMÓWI SOBIE PRZYJEMNOŚCI - JEŚLI GO TO NIC ( w szeroko pojętym znaczeniu) NIE KOSZTUJE !Nawet jeśli zamierzał zakończyć ten związek "po angielsku" to w jego sytuacji kolejny numerek nic nie zmieniał a wiele obiecywał.No chyba że pani Basia dała fałszywe świadectwo i seria esemesów zastała Ją w pozycji horyzontalnej z nogami na pagonach (bez urazy)Ktoś tam sugeruje że o "maziwony" wyczuł pismo nosem i zainstalował na telefonie Żony program szpiegujący i dokonujący zrzutów.Po pierwsze primo zdrada już dawno była skonsumowana i z taka wiedzą KAŻDY MAŻ MAJĄC 100% PEWNOŚĆ ZE ŻONA PRZYPRAWIŁA MU ROGI NIE POPROSIŁBY O REPLAY !Po drugie primo to znamy chyba trochę charakter tego pana.Na dzień dobry - pierwszy wpis - wybuchł granat ,żmija pluła jadem a skorpion przypomniał sobie do czego służy kolec jadowy.Nie mówcie mi zatem że tak "wybuchowy" człowiek jest w stanie dwa miesiące tłamsić w sobie tak upokarzającą tajemnice by "spalić" ja zupełnie bez sensu.Potulny niezguła nie potrafiłby w kilkunastu linijkach tekstu uśmiercić chłopa ,żabę, skorpiona że o ludach bałkańskich nie wspomnę.Stawiam dolary przeciwko orzechom że cała ta wiedza została mu podana na tacy a on sam z wybuchem nie czekał dłużej niż bojowy granat.Zaryzykuję i założę się o ciastko z kremem że źródłem przecieku - pośrednio - jest pan marynarz.Faceci to wzrokowcy - jak ktoś słusznie zauważył- dlatego żaden facet definitywnie nie skasuje fotek kobiety którą wczoraj zaliczył.Może takie zdjęcia gdzieś schować ale na pewno zostawi je sobie na pamiątkę.
Sam jestem facetem i - niechaj będę potępiony - postąpiłbym tak samo.Gdyby to był mój wróg - a taka zażyłość łączy obu panów - NAGIE ZDJĘCIA JEGO ZONY TRAKTOWAŁBYM JAKO ŁUP WOJENNY I Z POGARDA SPOGLĄDAŁBYM NA SWEGO RYWALA!!!
Moja spiskowa teoria jest taka.To dziewczyna oficera pierwsza się w tym wszystkim połapała.Ona znalazła źle ukryte pliki ( bo faceci to jednak bałaganiarze , a tacy którzy wola rozkazywać zamiast samemu zrobić to szczególnie)Zakochana kobieta - do tego w ciąży- podjęła próbę odzyskania ukochanego w najprostszy możliwy sposób."BarbaręF" podała na widelcu mężowi prawdziwa BarbaraF.
Pani Barbaro wiele na to wskazuje.Przede wszystkim skoro sprawa jest tak dla pani zagadkowa to rozwiązanie zagadki musi być proste.
Proszę się nie przejmować moimi wynurzeniami i potraktować moje dywagacje w kategoriach zabawy i odreagowania stresu.Jeśli jednak moje przypuszczenia się kiedyś potwierdza sam się o nagrodę książkową upomnę (+ zdjęcie z ostatniej kolekcji z autografem )
Panie GW, czy 9216 autografów usatysfakcjonuje Pana ?
A teraz na poważnie. Nie każdy kto wchodzi na to forum jest wrakiem człowieka potrzebującym natychmiastowej pomocy, tak jak nie każdy odczuwa potrzebę by kogoś nawracać.Bywam tu czasem ciekawy świata i ludzi choć na szczęście problemy tu opisywane mnie nie dotyczą.Podobnie było z historią barbaryF.Pamiętam jak ten watek się tu pojawił dlatego z tm większym rozbawieniem zobaczyłem w jaki tasiemiec się zamienił.Dzielnie przemieliłem te kolejne strony choć po pewnym czasie ta papka stała się lekko niestrawna.Nawet główna bohaterka zwiała stąd ratując się przed wstępną fazą obłąkania, jaka jej od tych wałkowanych w kółko porad groziła.
Temat przestał być gorący -emocje opadły wiec pozwoliłem sobie na luźny tekst wyraznie zaznaczając ze w kategoriach zabawy i żartu go traktuje.Nie liczyłem na odzew takiej persony jak Pani rekonstrukcja z góry zakładając jest teraz na pierwszej lini frontu i urobiona po łokcie najbardziej załamanych.To chyba tyle.Może Pani mój tekst usunąć a najlepiej cały profil - takie admina zbójeckie prawo.:kapitulacja.Mimo wszystko pozdrawiam i i jestem pewien że pierwsze wrażenie jakie wzajemnie na sobie wywarliśmy jest mocno mylące.
Cytat
Panie GruppenWolf. Ponieważ jestem osobą wyjątkowo okrutną, zrobię coś o wiele gorszego, niż Pan był łaskaw zasugerować. Mianowicie ...zostawię tekst Pana, albowiem rzeczony kiedyś sam po zbójecku sieknie Pana ciupażką po oczach.
Pozdrawiam...okrutnie .
Dawno temu zapisałam sobie tekst dla Ciebie Iwobarbaro
a teraz go wreszcie wrzucę
iwobarbara Ten watek byl Twój
Masz niezwykle powazny problem ze swoja osobowoscia. Nie wiem skad pochodzisz. Z pod Kalisza czy tez z tak zwanej dalekiej Warszawy a moze z dalekich Kielc typu Cmin albo Sulków. Niewazne. Wazne ze jestes urodzona klamczucha, która oklamuje nie tylko swoje otoczenie (rodzina, tzw. przyjaciele, wspólpracownicy) ale i sama siebie.
Poslugujesz sie poprawna polszcyzna ale kiedy puszczaja Ci nerwy Twoje wypowiedzi pokazuja Twoje genetyczne nawyki.
Za kazda cene starasz sie manipulowac wszystkimi w celu zaspokojenia swojej bezwzglednej egoistycznej natury. Nie liczysz sie z niczym i nikim. Udajesz pokrzywdzona przez los a Twoim glównym problemem jest nie fakt puszczania sie ale fakt, ze przy Twojej wyimaginownej cwanosci wpadlas we wlasne sidla i odkryte zostalo przez Twoich najblizszych Twoje prawdziwe oblicze.
Przypuszczam, ze wszyscy wiedzieli dokladnie jak instrumentalnie traktujesz swoje otoczenie (rodzine) i jak ich rozgrywasz przeciwko sobie dla osiagniecia swoich celów. Niedowartosciowana, zakompleksiona kobitka potrzebujaca rzadzic w domu i pracy. Nieprzebierajaca w srodkach by zagluszyc czyjes zdanie. Obrazanie sie, placz, krzyk i prowokowanie klótni i awantur z nieistotnych powodów? To chyba dokladnie Twój obraz IWOBARBARO.
Poszlam za tropem CROWLEYA. Prostym i czytelnym. I przekonalam sie, ze nie potrafisz nieklamac i nieoszukiwac. Nawet jak mówisz "dziekuje, przepraszam, prosze" to oznacza tylko "pier... sie".
I tylko nie jestem w stanie zrozumiec Twojego otoczenia, które pozwalalo Ci na te wszystkie aberracje. I pytanie jak bardzo udalo Ci sie zarazic wszystkich swoja aura? Czy wszyscy w Twoim otoczeniu tak samo klamia, udaja i zatruwaja jak TY?
Moze nie. Moze udalo im sie obudzic z tego chocholego tanca.
Moze tak jak MAZIWONY zaczna miec wlasne zdanie i widziec jak trujacym zielem jestes.
A tak notabene jestes chyba ostatnia osoba, która moze miec moralne prawo doradzac komus na tym forum.
Tekst jak wspomniano stary ale w sam raz n a dzisiaj. Napiję się chyba wina z tej okazji , mimo, że to poniedziałek.
Też pozdrawiam
przeniosłam z innego wątku
JW
Komentarz doklejony:
MOA dnia listopad 25 2013 23:09:07
Crowley_bis
Chciałam tylko nadmienić,że portal jest zarówno dla zdradzonych jak i zdradzających,więc Barbara ma takie samo prawo,jak wszyscy inni użytkownicy,wyrażać swoje zdanie.
Nikt natomiast,nawet w skrajnych emocjach,nie powinien zapominać,że po drugiej stronie monitora siedzi żywy Człowiek-dlatego,należy używać słów i zwrotów ,przynajmniej nie obrazliwych.
Ironia,cynizm--ok,ale nie sposób,w jaki został napisany powyzszy tekst,który dla mnie,osobiście,jest jednak pisany w trakcie picia wina.
Nawet takie traumatyczne zdarzenie jak zdrada,nie daje prawa zdradzonemu,na publiczne upokarzanie innego usera.
Przepraszam bardzo,ale teraz to ja idę otworzyć wino.
Cholera,gdzie znowu schowałam korkociąg???
Też pozdrawiam
przeniesione jako kontynuacja
JW
Obiektywna (oczywiście czasami subiektywna ocena: osoby, sytuacji) chyba nie jest podstawą do używania słowa "cholera" szcególnie w towarzystwie DAM.
Jednak dalej twierdzę na podstawie informacji dostępnych w sieci, że ta Pani to ......
Z pozdrowieniami
Komentarz doklejony:
Przy okazji to muszę naddmienić, to nie moja skromna osoba została zdradzona przez modliszkę. Trafiłem na tą stronę przypadkiem i tylko przez przypadek nie nazywam się WIWISEKCJA.
Czy korkocią się znalazł czy mogę udzielać porad młodej traperki?
Barbaro,
Wiesz czego bardzo pragną zdradzeni od zdradzajacych ? Zrozumienie tego co czują po zdradzie partnera. Niestety jest to niemożliwe. Ciebie to również dotyczy. On potrzebuje czasu, być może bardzo dużo czasu. Zwróć uwagę co piszą zdradzeni bo można odnieść wrażenie, że wpada jednym uchem i wypada r30;.. Często jest tak, że rok to mało żeby zacząć sobie układać w głowie świat PO.
A ty chcesz po 2-3 miesiącach temat mieć pozamiatany i radosnego męża, który będzie Ciebie nosił na rękach jakby się nic nie stało. Możesz być pewna, że on też by tego chciał. Myślisz, że ludzie jadą na prochach przez kilka miesięcy PO, bo tak lubią? Wielu nie radzi sobie z emocjami przez długi czas. Jeśli odbija się to na Tobie, to może uświadom sobie wreszcie, że wszystko co Ciebie w tej chwili spotyka jest konsekwencją zdrady i kłamstw czyli decyzji które podjęłaś sama i tylko sama.
przeniosłam - bardzo proszę komentarze kierowane do historii barbaryF umieszczać tutaj. Mimo, że autorem jest Deleted_User, to jest jej wątek, a skasowanie nicka nastąpiło przez nią samą omyłkowo, jak sama stwierdziła.
JakichWiele
Zapewniam,że w towarzystwie DAM,nie używam słowa CHOLERA,chyba,że mam na myśli jednostkę chorobową.
Pragnę jednak zwrócić uwagę,na język,w jakim piszemy,wyrażając zdanie o innych userach.
Tylko tyle.
Chociaż....
W sumie język świadczy o człowieku,więc co mi tam...
Z pozdrowieniami
Komentarz doklejony:
<<<zapisałam , trafiłem>>>.---a jednak cuda---czyżby problemy z identyfikacją własnej płci???
Przepraszam Wszystkich,nie mogłam się oprzeć....
Ale generalnie jestem niezwykle złośliwą francą (to też choroba)
Pozdrawiam
Biedna Barbara, oj biedna maleńka Barbara. O przepraszam IWOBARBARA.
Zabawka uciekła z piaskownicy. Scenariusze z amerykańskich filmów nie odpowiadają rzeczywistości? A może RETROSPEKCJA OSOBISTA?
Mam wrażenie że Cię znam. Teraz to chyba będę WIWISEKCJĄ
MOA dnia listopad 25 2013 23:47:05
Ja znowu grzecznie...
Portal nie jest miejscem na załatwianie prywatnych porachunków,Masz możliwość napisania do Barbary PW.
Inni userzy,przychodzący tu pomoc,nie muszą i powinni być świadkami waszej wymiany zdań.
Pozdrowienia
Komentarz doklejony:
Nie powinni----oczywiście...
przeniesione
JW
Zapewniam, że żadnych osobistych relacji z wyżej wymienioną nie posiadam.
Moje komentarze nie dotyczą IWOBARBARY jako osoby, która jak to kiedyś mój przyjaciel mawiał "zwisa mi i powiewa". Dotyczą zakłamania i tak zwanej "dulszczyzny" że nie wspomnę o typowej moralności "kalego".
Z pozdrowieniami
Kochana, jak pisala MOA, mozesz sie doskonale produkowac na PW, nie musisz zasmiecac forum swoim jadem.
Swoja droga, swiat jest maly a patrzac na date twojego zarejestrowania sie na forum i kilka twoich wypowiedzi smiem twierdzic ze chyba wiem kim jestes. Pani psycholog od siedmiu bolesci... zajmij sie moze swoja wlasna sytuacja, zeby juz wiecej ci rogow nikt nie doprawil.
Nie pozdrawiam.
Komentarz doklejony:
A co do mnie i mojej sytuacji po 9 tygodniach - bylo fajnie, jest kiepsko. Nie wytrzymalam, o 11 w nocy pognalam na leb na szyje do meza zeby mi w oczy powiedzial to co mi napisal w smsach. I tu odniose sie do odpowiedzi solka. Ja wiem ze ON potrzebuje czasu. Ale On uwaza ze skoro po 9 tygodniach wciaz ma obrazy przed oczami to znaczy ze nie moze ze mna byc. Powiedzialam ze przeciez trzeba czasu, ze przeciez to sie zmienia, raz jest gora a raz dol, moze jest w tym dole wlasnie teraz. Twierdzi ze nie. Ze nie da rady. No i OK, co mam zrobic? Robilam co moglam, opisalam to tu http://www.zdradzeni.info/news.php?readmore=756&rowstart=60
Na razie wiec plan B czyli rozwod. Ma wypisane papiery z moim podpisem in blanco, nich sobie dziala. W zasadzie sytuacja nasza niewiele sie zmieni, on sobie mieszka sam, ja sama, tylko seksu nie bedzie. No bo niestety jak separacja to separacja.
Pisze to tak na zimno bo emocje mi opadly, zjadlam pare tableteczek przed snem, nie spalam cala noc wczoraj, dzisiaj jednak bym chciala sie zdrzemnac bo w pracy potem ciezko. Coz, co bedzie to bedzie, ja juz nic nie moge zrobic. Co nas nie zabije to nas wzmocni, prawda?
Co do cytatu:
Cytat
Pierwsze ostatnie ostrzeżenie, nie oczekuję odpowiedzi. :adminpatrzy
Co do Ciebie Barbaro 9 tygodni to cholernie krótko nastapiło tzw zawłaszczenie partnera i... niestety ale demony wróciły. Mi wracały co dzień po 6-12 m-cach (piekło psychiczne jakie robiłem w domu pominę). Zaproponuj męzowi niech napisze do któregoś z nas. Jak chce możemy nawet pogadać. TO NIE KONIEC SWIATA - powiedz mu to ode mnie a wiem co mówię (to że jest się z kimś po nie znaczy że jest się mięczakiem czy nieudacznikiem, jak również gdy kopnie się kogoś w 4 litery nie oznacza że jest się super twardzielem)
Barbaro
Tego co się z nim w tej chwili dzieje to nawet on sam nie rozumie. Ludzka psychika po traumatycznych przejściach ( a takim jest zdrada) przestaje poddawać się racjonalnym argumentom. Działają emocje które biorą górę i nie ma nad tym kontroli. Jedni przechodzą to w miarę na chłoodno, inni szalęją z rozpaczy lub złośći, a inni się wieszają. Jedynie czas jakoś to wycisza. Ty mu to zafundowałaś więc przyjmij pokornie jego decyzję. On zapewne czasem chciałby Ciebie przytulić a czasem woli być daleko żeby Ciebie własnoręcznie nie udusić. 9 tygodni to zbyt krótko żeby ochłonął. Tylko w serialach zdradzony popłacze 5 minut i żyje dalej długo i szczęśliwie. W realu to długi proces. To co pomaga to, wygadanie się, choć może nie koniecznie Tobie i pomoc farmakologiczne (psychiatra). Ludzie się tego wstydzą i boją, ale to pomaga. O psychologach nie wspominam bo mam fatalne doświadczenia. Odnośnie obrazów przed oczami U mnie jest ponad 2 lata PO i dalej czasem wyświetlają mi się takie obrazy. Tyle, że teraz umiem sobie z tym lepiej radzic i mniej to boli. Twój mąż też będzie miał takie obrazy jeszcze bardzo, bardzo długo a Ty pamiętaj skąd się one w jego głowie wzięły.
Cytat
.....
Nie mieszkamy razem od sześciu tygodni i to nie jest krótka ucieczka do kolegi na walizkach, ale formalna przeprowadzka ze zmianą adresu gdzie się da.
Za długo.
Odosobnienie na uporządkowanie myśli to tydzień, max 2.
To co trwa dłużej to powolne przyzwyczajanie się do takiego stanu.
Jaki ma sens taka rozłąka ?
Poszukiwanie powrotu motylków ? - i to na jesień ???
Decyzję o rozwodzie można podjąć dopiero kiedy ponownie spróbuje się być razem.
nie będę tutaj oceniał zachowania męża wobec ciebie teraz ... bo sama wiesz jak zachowaś się wobec niego .
ja dając szansę mej żonie i pozwalając jej dalej mieszkać ze mną jasno wytłumaczylem że itak kiedyś mnie znienawidzi ! ona uświadamiala mnie że zniesie wszystko ! i znosiła ! zresztą do dziś ... 2.5roku . Lecz po dwóch latach u niej nastąpiło załamanie , chciała odebrać sobie życie ... a ja w tym momencie poczułem ulgę i pierwszy raz od zdrady poczułem zmartwienie o żonie i pewnego rodzaju niepokój o nią ... i to było początkiem dobrego ! cieszyło mnie to że poniosła karę .
teraz jest w mojej strony wiele lepiej lecz wiadomo to co było ginie bezpowrotnie demony jeszcze wracają lecz teraz ja i tylko ja z nimi obcuje i staram się ich nie uwidaczniać a żona się pilnuje aby nie stwarzać sytuacji alarmowych jak ja to nazywam .
więc szanuj wolę męża..,
Usunąłem dublecik - Betrayed40
Nick - maz sobie wynajął mieszkanie, to nie była ucieczka na uporządkowanie mysli. Decyzja o rozwodzie nie jest moja ale zamierzam sie z nią pogodzić.
Pozdradzie - szanuje wole męża. Dlatego zostawiam go w spokoju jak tego chce. Furtkę ma zawsze otwarta, dopóki nie ma rozwodu. Przykro mi tylko mi dawal nadzieje. Ale przeciez nic nie obiecywal - jak sam mi powiedzial. No i faktycznie, mowil ze sie postara, ze sprobuje, ale nie mowil ze na pewno.
Moj maz nie zostal ze mna, wyprowadzil sie, uklada sobie nowe zycie. Moze tak wlasnie ma byc, pewnie po ponad 20 latach ma mnie po prostu dosc.
Komentarz doklejony:
Co do głównych pytań, które miałam na początku tematu - szczerze wierze ze rehabilitacja istnieje, a wybaczenie nie jest jednoznaczne z pozostaniem w zwiazku. Czasem przychodzi to z trudem i bardzo długo. Wiem to bo dopiero niedawno wybaczylam mojemu pierwszemu chłopakowi to co mi wtedy zrobił, a było to... 23 lata temu:szoook
Zaufanie? Maz nigdy nie miał do mnie zaufania wiec przyzwyczaił mnie do tego. Ja mu tez nie ufam, w ciagu 20 lat małżeństwa rożne rzeczy sie zdarzają, które teraz nie maja juz znaczenia, chciałam jednak to podkreślić. Ale z tym da sie zyc.
Kobiety jednak wiecej wybaczają :rozpacz
Mi byłoby dużo lżej, gdy mój mąż wracał do tego tematu. Jego milczenie i czekanie, aż czas uleczy rany strasznie mnie dołuje. Bo mam wrażenie, że on tak nie do końca zrozumiał jaką krzywdę mi wyrządził.
Gdyby nie dzieci, poprosiłabym go o wyprowadzkę. Nie dlatego, że chcę rozwodu ale dlatego, żeby on rzeczywiście przemyślał sobie pewne sprawy. Bo sądzę, że nie wszystko do niego dotarło.
Ja stawałam na głowie, żeby rozbić ich związek i pokazać mu, że jednak my możemy dalej być razem szczęśliwi.
Jego starania przy tym wszystkim, co ja przeszłam, to jest nic.
Myślę, że my PO tym wszystkim potrzebujemy znacznie więcej zrozumienia, troski.
Jakiś czas temu ktoś tu pisał, że swojego niewiernego wyrzucał z domu kilka razy...bo nie dawał rady. A ten zdradzacz po pewnym czasie wracał potulnie wszystko to znosząc.
Barbaro, nie łatwo wybaczyć i pogodzić się z tym wszystkim. Trzeba walczyć i pokazywać, że jednak Ci zależy a nie czekać, aż on sam wróci. U was tak naprawdę minęło bardzo mało czasu. U mnie niedługo będzie rok od początku romansu. I chociaż jest już spokojnie, to ciągle ciężko.
powodzenia, jeśli masz siłę walczyć
Wiem, trudno się pogodzić z tym, że mąż chce odejść. Ma jednak do tego prawo. Tak jak pisałaś, zrobiłaś wiele, by to małżeństwo ratować. Myślę, że dasz radę i to wszystko po ogarniasz, by stanąć na nogi, mężowi również tego życzę.
Natomiast w kwestii wyprowadzenia się którejś z stron, by dać sobie czas na przemyślenia, odpocząć od siebie uważam, że nie powinien być to okres długi...kilka dni wystarczy. Później robi się już niebezpiecznie....i w pewnym sensie wygodnie. Nie trzeba już codziennie walczyć z sobą i partnerem, robi się spokojniej , również bezpieczniej. I po takim dłuższym rozstaniu człowiek staje się niezależny, pozostaje przecież przez ten czas z swoimi jedynie słusznymi argumentami, których nikt codziennie nie podważa. Jeżeli już postanawiamy dać sobie trochę czasu na przemyślenia i trochę niezależności, preferował formę czysto wyjazdową, rozrywkową...znajomi, zająć się swoimi pasjami itp.
"Co do głównych pytań, które miałam na początku tematu - szczerze wierze ze rehabilitacja istnieje, a wybaczenie nie jest jednoznaczne z pozostaniem w zwiazku. Czasem przychodzi to z trudem i bardzo długo."
Oczywiście, że tak. Rehabilitacja istnieje....tylko jest druga strona medalu. Tyle ile wysiłku trzeba włożyć w wybaczenie, ile kosztuje zdrowia nie tylko psychicznego...a wiem co mówię...czasami żałuję, że nie poszedłem w kierunku z którego skorzystał Twój mąż. No ale nikt nie mówił, że będzie łatwo:-) Jednak jak się nie spróbuje, to się człowiek nie dowie czy można wybaczyć. A ja należę do ludzi, którzy są z natury bardzo ciekawi i uparci;-)
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
Barbaro
Barbaro dlaczego stawiasz taki warunek ? Można być razem i szczęśliwie nawet po rozwodzie. Podstawowy warunek bycia mężem i żoną, czyli wiernosć i lojalność wywaliłaś na śmietnik właśnie Ty, ale formalne trwanie małżeństwa przedstawiasz jako warunek konieczny do tego żeby coś naprawiać. Kompletnie tego nie rozumiem. Możesz mi to wytłumaczyć?
Oczywiście, takie pisanie do siebie to jest tylko wymiana zarzutów, bez potrzeby zupełnie, człowiek w afekcie pisze różne rzeczy, także i te w które nie wierzy. Inaczej byłoby gdyby chciał rozmawiać, ale nie chciał. Ja już wczoraj zaczęłam pić, bo nie mogłam się uspokoić, ale przestałam, po czym kompletnie mi odbiło. Napisałam mu że jadę do niego, wsiadłam w samochód i pojechałam o 11 w nocy. Jakieś 19 kilometrów. Chciałam żeby mi powiedział to wszystko w cztery oczy. Powiedział, tylko szczerze mówiąc nie pamiętam czy powiedział że mnie już nie kocha, tego nie pamiętam. Ale powiedział, że nie jest w stanie ze mną być, że nic mi przecież nie obiecywał. Że nie wie, że może kiedyś... A papiery rozwodowe złoży po świętach.
Zaraz usłyszę, że źle zrobiłam, że go napadłam, że powinnam mu dać spokój jak chciał. Niestety, okazało się że zrobiłam jednak dobrze bo zmusiłam go do spojrzenia prawdzie w oczy. Jakakolwiek by nie była, prawda jest lepsza niż kłamstwo, prawda?
solek - można żyć szczęśliwie po rozwodzie, można nawet i razem, są takie przypadki, ale czy znasz ich wiele? Formalne trwanie małżeństwa absolutnie nie jest warunkiem żeby coś naprawiać. Warunkiem jest obopólna chęć. Na razie tej chęci z jednej strony nie ma. A potem - może okazać się że już jej nigdy nie będzie. Solek, rozwód jest obopólną zgodą na rozwiązanie małżeństwa, w tym przypadku dla mnie kara, dla niego satysfakcja. Wspólnie się temu procesowi poddajemy. Ja nie mam zamiaru skomleć, jęczeć i błagac o wybaczenie, bo to już robiłam wcześniej i nie zamierzam się poniżać. Rozwód pozostawia oboje partnerów wolnych od zobowiązań, jak zarobiony pisał, robi się wygodnie. Furtka może pozostać otwarta do czasu aż zostanie zamknięta, a zamknąć ją po rozwodzie jest znacznie łatwiej, prawda?
Komentarz doklejony:
A jeszcze coś dopowiem w kwestii eksperymentu psycholożki - ona stwierdziła że jestem tak zapatrzoną w siebie egoistką i manipulantką że z całym prawdopodobieństwem po jego powrocie nie będę chciała go widzieć, że przejdzie mi ochota na małżenstwo i że go po prostu wyrzucę ze swego życia. I tu zonk - stało się zupełnie odwrotnie, dlatego uważam że namieszało mu to w głowie jeszcze bardziej bo on się spodziewał tego co przewidziała pani. Ale to tylko taka dygresja, w celu uzupełnienia materiału.
"A jeszcze coś dopowiem w kwestii eksperymentu psycholożki - ona stwierdziła że jestem tak zapatrzoną w siebie egoistką i manipulantką że z całym prawdopodobieństwem po jego powrocie nie będę chciała go widzieć, że przejdzie mi ochota na małżenstwo i że go po prostu wyrzucę ze swego życia. "
I to stwierdziła....nie rozmawiając z Tobą? Tylko na podstawie relacji zranionego męża? Można wiele wywnioskować z opowiadań drugiej osoby o osobie, której nie znamy. Jednak stwierdzenie pewnych cech charakteru jest dość trudne nawet w sytuacji możliwości przesłuchania podejrzanego;-) Wszak zawsze trzeba brać pod uwagę czy nie jest specjalistą w dziedzinie kłamania i wprowadzania w błąd....albo jest taka mądra...albo taka mądra;-) Jedno trzeba przyznać...że wynika z tego opisu , że Pani psycholog już się określiła i stanęła po stronie męża....żadne to pocieszanie, bo brak podstawowej wiedzy o rozwiązywaniu problemów małżeńskich jaką jest uczestniczenie w sesjach obojga zainteresowanych do niczego dobrego nie doprowadzi. Chyba, że mąż poszedł do Pani psycholog i od razu określił; ma Pani wybić mi moją żonę z głowy...Na co Pani psycholog...O.K nie ma sprawy, załatwione;-)
Nie wiem zarobiony, być może tak właśnie było że tak właśnie mąż określił swój cel. Ja wyraziłam chęć udziału w terapii jak byłoby to potrzebne. Nie było...
Była zbrodnia to może potrzebna iest i kara, i satysfakcja.
Rozwód pozostawia oboje partnerów wolnych od zobowiązań, jak zarobiony pisał, robi się wygodnie. Furtka może pozostać otwarta do czasu aż zostanie zamknięta, a zamknąć ją po rozwodzie jest znacznie łatwiej, prawda?
Barbaro Tobie było wystarczająco wygodnie i wolno i bez rozwodu żeby popłynąć w romansik, więc o czym ty piszesz. Rozwód niczego Tobie nie ułatwi, miałaś wystarczającą łatwość zdradzania i kłamania bez niego. Może być tak, że największym problemem jaki masz to jest myślenie w kategoriach Kalego. Wyobraź sobie taką sytuację. Obcinasz mężowi nogę. Facet leży i wyje a ty jesteś zdziwiona, że nie chce z tobą zatańczyć tanga, choć zawsze to bardzo lubił. Dla Ciebie życie toczy się dalej, wiesz wprawdzie że nie postąpiłas właściwie, ale bez przesady Ile można leżeć i wyc, że obcięta noga boli. Trzeba się pozbierać. A pretensje do Ciebie ? Przecież maiąłś gorszy dzień a siekiera była akurat pod ręką, to o co chodzi. Teraz juz wiesz, że nie należy tego więcej robić. A ucięta noga? To nie jest powód zeby odmawiać gdy Ty jesteś gotowa i zwarta do tańca.
Komentarz doklejony:
Ale po co ja to wszystko piszę, zaraz się jakiś mądry znajdzie i znowu zacznie mi ubliżać, zarzucać zakłamanie, manipulację...
Dobrze że i dobre dusze też są na świecie. Inaczej człowiek by zwariował.
Barbaro, zastanawia mnie jedno: dlaczego Twój mąż chce złożyć wniosek dopiero po świętach? Przecież papiery podpisałaś, może to zrobić już teraz. Może on jednak liczy, że Ty trochę powalczysz? Może ta walka i związane z tym poniżenie będzie dla Ciebie karą, której on potrzebuje?
Oczekujesz od swojego męża aby się określił. Nie jest to takie proste. Ja po 10 miesiącach jeszcze mówię mojemu mężowi, że być może za jakiś czas dowie się, że jednak nie jestem w stanie dalej z nim być. I to nie jest kwestia mojej złośliwości lub okrucieństwa. Po prostu pewnego dnia mogę stwierdzić, że jednak to dla mnie za trudne. I on musi być tego świadomy.
Bo mieszkam w Szkocji, a tu jest inne prawo rozwodowe niż w Polsce. Żeby dostać rozwód najszybciej jak się da, trzeba być rok w separacji. Mój mąż wymyślił że przecież można nagiąć prawo, bo kto to sprawdzi faktycznie, obie strony podpisują się na dokumencie a jest domniemanie prawdomówności. On chciał składać od razu, że przecież między nami już od tak dawna źle się działo, że przecież nie będę się sprzeciwiać. Ale ja powiedziałam, że chcę chociaż trochę być uczciwa więc niech poczeka do nowego roku, do czasu kiedy minie cały rok od tego jak się faktycznie schrazniło. Podpisałam papiery bez daty, ale on nie może nic zrobić przed styczniem. Taka była umowa.
kaktus, moja walka odbierana jest źle, powiedział mi co mi powiedział, nie kocha mnie ale chce żeby został mu jakiś szacunek do mnie. WIęc dam mu spokój.
[b]Barbaro,[/b]
No to może wprost.
Czasem w twoich wpisach można znaleźć odrobinę empatii wobec męża, ale najczęściej jest JA, JA, JA. On jest w tej chwili w sytuacji zdecydowanie gorszej od Ciebie, której być może nigdy nie zrozumiesz i nie prosił się o nią, dostał w prezencie od Ciebie. A najgorzse, że nawet nie próbujesz zrozumieć. To miał na celu opis ucietej nogi.
Podpireasz się małżeństwem a swoim postępowaniem (zdradą) zrobiłąś z niego bezwartościowy papierek. JA chciałem się w pewnym momencie rozwieść nie wykluczajac nawet pozostania razem bo ten papierek przestał cokolwiek znaczyć, a wręcz zaczął uwierać jako fikcja i coś zbrukanego.Może to dziwne ale tak mi się zrobiło. Dlatego mąż chce złozyć pozew o rozwód
Odnoszę wrażenie, że dla Ciebe najważniejsze jest cos w rodzaju zachowania twarzy. Godzisz się na swoją winę ale na określonych przez Ciebie zasadach. Ty zdradzałąś ale to mąż wszystko niszczy bo pozew chce złożyć. Tylko tak się nie da.Weź tę winę na klatę Posyp trochę głowę popiołem i pokaż, że Ci zależy (choćby brakiem wymuszania na nim czegokolwiek) i żałujesz, schowaj dumę w kieszeń. Nie występuj z pozycji pokrzywdzonej bo na razie nic Ci się wielkiego nie stało. Zbierasz jedynie co posiałaś. Chciał się oddalić to mu na to pozwól, będzie chciał wrócić to niech wraca. Nie przepychaj się z nim i nie pokazuj pazurków bo to nic nie da, tylko jątrzy. Ty narobiłąś tego bałaganu a on nie wie co ma z tym zrobić i się miota. Daj mu czas.
I to prawda że najczęściej jest "JA, JA, JA" ale to mój wątek, ja prosiłam o rady, mój mąż ich tutaj nie chciał, wpadł na chwilę tylko, wyżalił się. To JA prosiłam o pomoc, o wskazówki jak JA mam postępować, co JA mam robić, jak JA mam męża wspierać i jak się starać. Mój mąż tego wszystkiego nie chciał tutaj, mówiąc że to forum go dołuje. Więcej, nawet prosił żebym ja przestała tu cokolwiek pisać i nawet mi to wyrzygał w niedzielę. Jak on nie chce, niech nie czyta, ale niestety, nie dam sobie zabronić pomocy, jaką tu otrzymuję.
Daj mu czas - dałam, i wciąż daję. Ale nie oczekuję nic, bo co innego wierzyć że być może jeszcze cię ktoś choć trochę kocha, a co innego usłyszeć to co ja usłyszałam.
temat Twojego wątku przypomniał mi scenkę sytuacyjną z mojego życia służbowego.
Do Sali wpadł gość. Najpierw ukazała się jego głowa z rozwianym włosem , później powyginane w paragraf część korpusu bo tył zostawił za drzwiami. No więc wpada zatrzymuje się na chwilę, omiata nas i pokój rozbieganym spojrzeniem -jedno oko na Maroko drugie na Kaukaz -po czym wrzeszczy rŁooo , szarpałem i się otwarłor1; .
Łoo zdradziłam i się wydało
Zgadzam się z większością przedmówców...
Znasz moją opinię i wiesz, że dobrze Ci życzę, ale powtórzę jeszcze raz w skrócie:
Cierpliwość...
Pokora...
Miłość pomimo wszystko...
Jeśli marzy Ci się, żeby On Cię pokochał na nowo pomimo tego, co zrobiłaś, to Ty też pokaż, że potrafisz Mu bardzo wiele wybaczyć...
Nie wiem, co dokładnie się w Nim teraz dzieje, ale miotanie się jest w sprzecznych, gwałtownych emocjach jest jak najbardziej typowe...
Naprawdę nie ma innej rady - musisz dać Mu czas...
Możesz ewentualnie zapytać, jak znowu ochłonie, czego od Ciebie oczekuje i... do tego się zastosować, a nie próbować narzucić swoje warunki i terminy...
Silna z Ciebie kobieta - wierzę, że dasz radę!!!
Co by się nie wydarzyło...
Komentarz doklejony:
Czy wy wszyscy naprawdę myślicie, że ja latam jak potłuczona, tupię nogami i zaciskam pięści, wykrzykując czego chcę TU i TERAZ, natychmiast???? Wracam z pracy do domu, siedzę w tych czterech ścianach siedząc jak na szpilkach z komórką pod ręką, bo może zadzwoni, a jak się spotykaliśmy to się szykowałam jak głupia dwie godziny w łazience, mówiłam sobie - żadnych dresów i koszulek, ładną mnie ma widzieć. Rzadko dzwoniłam pierwsza, bardzo rzadko pierwsza pisałam, żeby mu nie przeszkadzać, nie nagabywać. Nie wypytywałam co robił u pani psycholog, nie narzucałam się ze swoją obecnością, czekałam cierpliwie na wszystko. Ale nie tylko wy - zdradzeni - macie w sobie emocje, nie tylko wy jesteście raz na górze, raz w bagnie. Ja nie chcę teraz żadnych rad, ok? Ja się chcę tylko wyżalić na piśmie. A wy jak nie chcecie to nie czytajcie.
Czytałęm cąły temat i odezwałem się do Ciebie bo często widzę sposób rozumowania jak u mojej żony z okresu zaraz PO. Sposobu którego ja nigdy nie zrozumiałem. Potem do niej dotarło. Jeśli poczułaś się atakowana, to nie miałem takiej intencji.
Dla pełnej jasności. Szczerze Tobie życzę, żeby sprawy potoczyły się po Twojej myśli jak najszybciej Doświadczenie jednak podpowiada, że to bardzo długa i trudna droga. A psychologowie mają niestety tendencję do przedłużania i komplikowani wszystkiego. Wiadomo -kasa.
Napisałem Tobie kiedyś, że trzeba mieć jaja, by wstać i powiedzieć; tak to ja. Oczywiście podtrzymuję to, co znaczy tyle, że chylę czoła dla odwagi. Dopowiem jeszcze jedno....są granice, których nie należy przekraczać. Tak jak napisałaś...jeśli ma pamiętać, niech zapamięta Ciebie jako dumną, mądrą kobietę, która zrozumiała swój błąd,zrobiła ile mogła, by ratować to co zostało ale jednocześnie nie przekroczyła granicy, która dla każdego człowieka jest najważniejsza ....
Trzymaj się ciepło.
Zwykle jest to czysty przypadek.
Są jakieś symptomy, że coś jest nie halo ale zdradzanej osobie nawet do głowy nie przyjdzie, że bliska jego sercu osoba jest aż tak perfidną.
On/Ona- nigdy w życiu.
To spada jak grom z jasnego nieba.
I rozwala tak psychikę, że człowiek w jednym momencie kompletnie traci poczucie swojej wartości, szacunek do samego siebie.
W imię walki o odzyskanie osoby, którą kochają depczą do końca swoje resztki szacunku i godności.
O nie wyobrażalnym bólu i cierpieniu, z jakim mają do czynienia nawet nie ma co wspominać.
Do tego dochodzą brak apetytu, spadek wagi, nieraz ogromny, stany depresyjne, lękowe.
Paniczny wręcz strach
Rozum mówi swoje, a serce swoje. No i kierują się zwykle głosem serca
Poniżają się, żebrzą o uczucie, błagają, proszą, skamlają o uczucie którego zdrajca już nie ma.
Gotowi są zrobić wszystko, aby tylko ją/jego odzyskać.
Walka, jaką toczą jest często długa. A porażka niszczy ich kompletnie.
W dodatku, gdy zdrajca wraca łaskawie (często dopiero wtedy, gdy grozi mu odstrzelenie)- to oprócz walki o odzyskanie miłości, toczą morderczą walkę z obrazami zdrady trawiącymi ich umysły.
Ale są gotowi zapłacić nawet taką cenę.
Teraz porównaj swoje podejście.
Upłynęło niewiele tak naprawdę czasu.
Ty mówisz pas. Bo mąż zażądał rozwodu.
Ok.
Tylko czy nie za szybko podpisujesz akt kapitulacji?
Przeczytaj może sobie fazy po zdradzie. Może coś do Ciebie z tego dotrze i zrozumiesz, co się dzieje z Twoim mężem.
Bo on jeszcze się nie zdołał wygrzebać z pierwszego etapu.
Znasz moje podejście do zdrady ale mimo to trzymam za Was kciuki.
ktoś tu pisał o nie przekraczaniu pewnych granic i nie poniżaniu się i dumie zdrajców !
Ja wiem że to zły kierunek , bo to zdrajcy pozbawiają nas właśnie dumy i człowieczeństwa , przekraczają granicę swą zdradą.
i powiem tak ,gdyby moja żona znosiła mi się dumą i pokazała że nie poniży się dla ratowania związku to w tej chwili bylibyśmy już dawno po rozwodzie !!!
myślę że to co chciałem przekazać jest dość jasne .
Komentarz doklejony:
Barbaro wiem że już dość tu otrzymałaś wszelkiej maści rad , ja tylko opisuje to co ja przeżyłem i czego ja oczekiwałem jako facet od swej wiarolomnej .
życzę tobie wytrwałości a twą dumę schowaj głęboko do kieszeni jeśli chcesz naprawdę naprawić .
Barbara Ty wiesz, że ja również jestem jedną z tych portalowiczów , którzy się cieszą z Twojej obecności na portalu.
Alfama w innym historii zajął kontrowersyjne stanowisko , które ja również popieram. A mianowicie : osobie zdradzonej naprawdę nic nie przyjdzie z tego, że będzie się pastwić nad zdardzaczem. Nic nie przyjdzie z tego, że go poniży, sponiewiera , wytrze nim podłogę, sprowadzi do poziomu przedmiotu , czy też narzędzia odpracowującego swoje grzechy , a szczególnie odpracowującego je w tak delikatnej materii jaką jest szeroko pojęta sfera łóżkowa. Zdradzony poza być może chwilową ulgą w bólu, chwilową satysfakcją oraz chwilowym zapomnieniem, nie da sobie w dalszej perspektywie nic, natomiast dużo odbierze. To ślepa uliczka, dlatego dobrze , że niektóre osoby ( być może z powodu własnego błądzenia po niej ) mają odwagę przekazać innym , że dobrze postawić przed nią zakaz wjazdu.
Komentarz doklejony:
errata : >> Alfama w innej historii zajął kontrowersyjne stanowisko , które ja również popieram.<<
Przeczytałam cały wątek. Zadałaś Barbaro pytanie rDlaczego zdradziłam?r1;. Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Mogę dywagować. Zdradziłaś bo:
1. Nie czułaś się przez męża wystarczająco dowartościowana.
2. Jesteście razem 20 lat zatem mąż okazał się tak przewidywalny, że nuda zajrzała Wam do łóżka, do życia codziennego. Niczym Cię nie zaskakiwał, nie prawił komplementów itp.
3. Zwyczajnie masz giętki kręgosłup moralny i rozdęte ego.
Nic z powyższych rzeczy nie usprawiedliwia Cię. Cierpisz teraz. Chyba to nawet rozumiem.
Ktoś słusznie tutaj zauważył, że zdrada nie ma płci. Cierpienie osoby zdradzonej ma nieco inny ciężar gatunkowy od osoby, która zdradziła. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest gorsze czy lepsze. Po prostu inne. Co czuje osoba zdradzona? Podam listę moich odczuć . Myślę, jednak że są zbieżne z emocjami innych zdradzonych: Nadmienię, że nastąpiła kompletna dewastacja mojego wyobrażenia o tym człowieku, dewastacja w psychice , dewastacja sił witalnych:
1. Niewyobrażalny szok po odkryciu zdrady.
2. Spadek masy ciała do ok 10 kg w ciągu 2 tygodni, brak łaknienia, brak snu.
3. Myśli samobójcze, ciągłe pragnienie śmierci. Szukanie sposobu, aby to cierpienie sobie skrócić. Wizyty u psychiatry, na którym chciałam wymusić diagnozę, że zwariowałam. Bo byłam bliska obłędu. Na szczęście, lekarz mądry człowiek, nie dał mi skierowania do psychiatryka. Skończyło się na wypisaniu recepty na psychotropy i lista skutków ubocznych po ich zastosowaniu- podziałało - nie wzięłam ani jednej tabletki.
4. Kompletna wyrwa w życiu zawodowym, to dla niektórych skutkuje utratą pracy. W moim przypadku tak się całe szczęście nie stało, ale dla osób z mojego otoczenia sytuacja była dramatyczna.
5. Śmierć duszy, cierpienie niewyobrażalne, spadek samooceny do zera, obwinianie się za Qurestwo mojego boczniaka.
6. Ogromny żal i smutek do człowieka, który okazał się kimś innym niż w rzeczywistości - bestią w ludzkiej skórze.
7. Zadawanie sobie pytań Dlaczego? Czym zawiniłam? W czym jestem gorsza od tamtej?
8. Zmieniające się uczucia jak w kalejdoskopie. Ze stanu euforii przechodzenie w stan depresji. Niemożność podejmowania racjonalnych decyzji. Chęć ratowania związku, za chwilę popadanie w nienawiść do Qurwiarza.
9. Szukanie pomocy u psychologa, rozmowy z najbliższymi
10. Obojętność i ucieczka we własny świat, daleki od syfu w jakim znajdował się Qurewicz wraz ze swoją Qurewną
11. Brak chęci uczestniczenia w życiu boczniaka. Kompletna izolacja. Radość kiedy go nie ma
12. Po 2-óch latach brak całkowitego zaufania do boczniaka. Trupy z szafy wypadają.
Są i plusy zdrady:
1. Wyszłam z tego silniejsza i w sumie obronną ręką. Wiem teraz gdzie są granice ludzkiego cierpienia i na ile moja psychika jest silna
2. Mam szacunek do siebie. Odnalazłam w sobie pasje . Stałam się przez to pełniejsza.
3. Mój Pan nie jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że teraz on czuje, że stracił coś bardzo wartościowego. A mi już nie zależy na jego adoracji. Jego 5 minut minęło. Trudno jest mu żyć ze świadomością, że mógł stać się całkiem przezroczysty dla mnie. I to chyba jest największa kara dla zdradzacza.
Podobnie jest i z Tobą BarbaroF. Uszanuj wolę męża. Pozwól mu przejść przez wszystkie etapy zdrady tak jak on tego chce. Ty nie jesteś tutaj najważniejsza. To on w ostatecznym rozrachunku zdecyduje co dalej. Myślę, że kiedy emocje opadną, zobaczy z kim przez 20 lat żył pod jednym dachem. I wtedy żadne sole trzeźwiące nie będą mu potrzebne.
Jedyne co możesz zrobić to trochę zweryfikować swoją butność i roszczeniowy ton. Wiesz myślę też, że pokora pomoże Ci wyjść z tego z godnością. Przynajmniej w oczach męża.
Dlaczego zdradziłam? Prawdopodobnie trafiłaś w sedno, dodam tylko zę mieliśmy poważny kryzys, który, okazało się, mąż nie brał tak zupełnie na poważnie, jak wszysko zresztą co mnie dotyczyło, w jego opiniii zawsze "jakoś to będzie". Nie przeszkadzało mu to jednak zgodzić się że się wyprowadzi, nawet podał termin - kiedy syn pójdzie na studia, czyli w październiku. Czyli wszystko i tak poszło zgodnie z planem. A ja naprawdę nie widziałam wyjścia z sytuacji, bo on ze mną nie chciał rozmawiać. No i znalazłam sobie pocieszyciela. Mogłam poczekać na "po rozwodzie", jak mi już niektórzy mówili. Mogłam. Ale tego nie zrobiłam. Pojechałam po bandzie i teraz mam za swoje. Nie użalam się nad swoim losem, bo sama sobie go zgotowałam. Jestem ofiarą - swojej własnej głupoty i niecierpliwości. Mąż zaczął pierwsze rozmowy we wrześniu, niestety już po zdradzie. Byc może dlatego że zbliżal się termin jego wyprowadzki. Być może jeszcze chciał wszystko naprawić.
Ponieważ tak wszystkich boli że zdrajca może mieć uczucia, to się troszkę wywnętrzę. Kryzys zaczął się już w ubiegłym roku. Mąż nie chciał w ogóle ze mną o tym rozmawiać, zamiatał wszystko pod dywan. Jednocześnie, ukradkiem ustawiał się na przyszłość, czyli rozdzielił konta bankowe, podzielił to co było wspólne, przy czym część z tych rzeczy ustalał ze swoimi rodzicami za moimi plecami oczywiście. Gdybym nie pracowała, zostałabym rzeczywiście z gołą doopą i mnóstwem kredytów. Ponieważ dom jest na mnie (niestety takie prawo w tu gdzie mieszkam, a mąż nie chce zaakceptować prawa), zostawił mi wszystko co jest w domu, ale też ogromny kredyt i wspólne długi do spłacenia. Na dzieci dzielimy się po połowie, mimo że on mieszka sam a ja mam do utrzymania dwie gęby. Daje im co prawda jakieś pieniądze dodatkowo, ale to są ich pieniądze. Finansowo nie daję sobie rady, ale mam to gdzieś, najwyżej sprzedam dom na wiosnę. I będę miała to samo co mam, ale mniejszym kosztem.
Nie, nie skarżę się, przedstawiam tylko fakty bo wielu z was życzy mi jak najgorzej. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Pomogłam mężowi w podjęciu jedynej słusznej decyzji, czyli kopnięcia mnie w końcu w doopę. Powiedział mi w końcu to czego nie mógł wydusić z siebie przez tyle miesięcy - że mnie już nie kocha i nie chce ze mną być. Żałuję tylko że próbowałam walczyć o nasz związek. Zaoszczędziłabym wszytkim co najmniej dwa miesiące horroru. Mogłam odejść od razu, przeliczyłam się z jego uczuciami do mnie.
Wica, wolę męża szanuję, ja już od dawna nie mam w naszym związku nic do powiedzenia. A "butność i roszczeniowy ton" - to po prostu moje emocje.
Dzięki jeszcze raz. Jestem silną kobietą, wykorzystano jednak chwilę mojej słabości. To tyle.
wybrałaś drogę na skróty. Dla mnie wchodzenie w relacje intymne z inną osobą, podczas trwania związku, a tym bardziej będącego w kryzysie - to droga na skróty, zwyczajne tchórzostwo i słabość. Ja nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem siły?
W obliczu zdrady ja pojmuję siłę w ten sposób, że pomimo iż jest źle, na przykład w moim związku , nie ulegam emocjom, sytuacjom, relacjom ,które z definicji są tragiczne w skutkach - mogą zabić mnie i drugiego człowieka, z którym aktualnie jestem. A więc to również myślenie o drugiej istocie. Bierzesz ślub z Panem/ Panią X - bierzesz też odpowiedzialność za Wasze wspólne życie. Można przewidzieć chyba co mogłoby się stać jeśli zrobię to, czy tamto. Czy to takie trudne? A jednak. Dla niektórych tak. I na tym polega siła, silna wola, hart ducha i charakteru. Tutaj mamy prawdziwy sprawdzian i test z człowieczeństwa.
I znowu chcesz zrzucić z siebie odpowiedzialność za zdradę stwierdzeniem:
Cytat
To nie kochanek wykorzystał Twoją słabość. To Ty sama ją wykorzystałaś , przy pomocy cech charakteru, wyznawanego systemu wartości, braku sumienia i nieumiejętności przewidywania skutków swoich czynów.
Uważam, że długa droga przed Tobą. Z Twoich opisów wynika że za cały tej "szajs" obwiniasz wszystkich i wszystko. "Tak zdradziłam ale..", "Tak cierpię, aler30;" Wciąż jest jakieś "ale". Nie wiem, czy w ten sposób chcesz zrzucić z siebie największą odpowiedzialność za zdradę Waszych wspólnych z mężem wartości.
Nie mam chyba nic więcej do powiedzenia w temacie, bo nastąpiło, u mnie przynajmniej ,zmęczenie materiału. Żeby jeszcze można było odczytać z Twoich postów, miękkość. A Twoje słowa nadal wypuszczają jad i zwyczajnie jesteś szorstka. Ja tak Cię odczytuję. Nie gniewaj się. Po prostu czuję.
Dlatego tak wiele osób w sumie dobrze Ci życzy i mówi o pokorze. Może to klucz do budowania na nowo Twoich relacji z mężem. Weź to pod rozwagę. Mimo wszystko każdy z nas zasługuje na spokój. I tego Ci życzę.
Zrobiłam to bo nie widziałam żadnych starań ze strony męża żeby naprawił to co sam zepsuł. Zrobiłam to, bo nie było nikogo do kogo mogłam się wtedy odezwać. Zrobiłam to bo chciałam. Nie szczycę się tym, ale nie mogę zawrócić czasu. co się stało to się nie odstanie. Niektórzy uczą się na błędach, inni nie.
I taka mała dygresja - w Polsce katolickiej przysięga się miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że się nie opuści partnera aż do śmierci. W kraju gdzie mieszkam i wielu innych przysięga się być ze sobą na dobre i na złe, w bogactwie i biedzie, w zdrowiu i chorobie, kochac i miłować dopóki śmierć nas nie rozdzieli.
Niestety, ze mną widocznie można być tylko "na dobre".
Przykro mi, jest mi po prostu nieskończenie przykro że mąż dał mi szansę i nadzieję a potem mi to po prostu zabrał. To co tu piszę to jedno, to co się we mnie dzieje to zupełnie co innego.
A co do budowania na nowo moich relacji z mężem - czy można pokochać kogoś drugi raz, skoro się już raz przestało??? Czy można narzucać się osobie która ma cię serdecznie dość i jasno daje to do zrozumienia???
Komentarz doklejony:
Wybaczcie, ale naprawdę nie mogę więcej o tym pisać. Każdy z was miał jakąś żałobę, ja mam teraz swoją. Będę czytać wasze opinie jeśłi zechcecie je jeszcze tu wyrazic, ale nie miejcie mi za złe że nie odpowiem. Jeżeli ktoś napisze na PW, odpiszę.
Ja po prostu nie mogę już tego wytrzymać....
Nie jestem osoba obiektywną jeśli chodzi o zdradę bo moje doświadczenia są takie że zdradzaczowi szansy nie powinno się dawać
i oczywiście możesz uznać to za pełną jadu krytykę ale uważam że dalej kreujesz się na biedną skrzywdzoną sierotkę której nie dano szansy .....
Zapominasz o jednym że odpowiadamy z pełna świadomością za popełnione błędy i posypanie głowy popiołem w obliczu gdy
nasza zdrada się wydała nie wystarczy...masz żal do męża że mimo Twojej "skruchy" nie chce z tobą być....ma takie prawo
Ty zniszczyłaś w bardzo brutalny sposób swoje małżeństwo i nie wymagaj od niego że nagle zamiecie wszystko pod dywanik
bo ty się przecież przyznałaś i deklarujesz poprawę .Targają nim emocje straszne o czym też tu już miałaś napisane.....
więc piękny makijaż , sukienka , i słowa które tak naprawdę wydają się teraz puste nie wystarczą .
Może mimo wszystko za jakiś czas będziesz z mężem ..może zostaniesz sama.... nie wiem i nie będę tutaj pisać scenariuszy .
Ale jeśli sama ze sobą nie dojdziesz do ładu to naprawianie czegoś po omacku ..chaotycznie ...pod wpływem emocji nie ma najmniejszego sensu ...
tu czas odgrywa rolę i trzeba go dużo by móc przede wszystkim naprawdę zrobić porządek w swojej głowie i sercu i wtedy na nowo cokolwiek układać .
Acid, dziekuje Ci ze pokazalas mi droge, dziekuje Ci ze rozjasnilas me mysli, ze utwierdzilas mnie w moich wlasnych.
Pomimo tego ze mialysmy "starcie"na czacie.
Jeszcze wczoraj moje zycie bylo do niczego, bylam na dnie, w czarnej dooopie, brakowalo mi 15 sekund by sie otulic niebiesko-bialym zeglarskim sznurkiem ktory zostawil moj maz, i zwisnac ze strychu.
Uratowala mnie czarna koteczka, ta przez ktora sie wszystko zaczelo. To bylo otrzezwienie, opamietanie. A przysiegam, bvlam w takim stanie, ze szlam juz wlasciwie z tym sznurkiem na szyi....
No nic, nie jestem AZ TAK odwazna.
Acid, dziekuje Ci. Najpierw musze sie zajac soba, to w tej chwili najwazniejsze. Nic nie zamiatam pod dywanik, wszystko zostalo juz powiedziane i ustalone. Wciaz jestem wrakiem czlowieka. moj maz jest w takiej samej sytuacji. Ale od tej chwili ON znajduje SIEBIE, a ja znajduje SIEBIE,.
ACID, jestes WIELKA!!!!!!!!
Jesteś inteligentna, ale czasami jak walniesz jakimś tekstem, to az rece opadają.
Cytat
Uratowala mnie czarna koteczka, ta przez ktora sie wszystko zaczelo. To bylo otrzezwienie, opamietanie. A przysiegam, bvlam w takim stanie, ze szlam juz wlasciwie z tym sznurkiem na szyi....
Emocje nie zwalniaja z myslenia, raz juz o tym zapomniałaś i rozpoczełaś to całe goowno...Masz dzieci, masz meża, któremu wciąż mozesz pokazać, że te dwadziescia lat nie było czasem straconym, nawet jesli sie rozstaniecie...a Ty piszesz o sznurze żeglarskim i czarnej koteczce... Jesli to manipulacja obliczona na zrobienie wrazenia na mężu (wiesz że na pewno tu zagląda), to powiem Ci że to żałosne, zresztą chciałabyś, zeby dał Ci sznse z litości, a nie dlatego że mimo wszystko jesteś wartościowym człowiekiem? Ogarnij się kobieto, bo póki co zachowujesz sie jak rozkapryszone dziewcze, które zapamietane w swoim smutku nie dostrzega niczego dookoła. Możesz zrobić wiele, tylko otwórz oczy i nie użalaj się nad sobą.
Oczy mam już otwarte, nie wiem jeszcze co widzę, ale wyłażę powoli z "czarnej doopy". Co do męża, to my rozmawiamy ze sobą, nie muszę robić na nim wrażenia tutaj na forum, to co tu piszę to jest rodzaj mojej osobistej terapii. Tak jak napisałam, muszę się zabrać za samą siebie. No i przede wszystkim, przestać pić bo mi to wcale dobrze nie robi.
Ale jak ci sie tak spieszy, zawsze mozesz napisać na PW. Odpowiadam.
Cytat
Ciekawi mnie jednak jeszcze jedna rzecz...