Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam
W mojej historii zapewne ktoś znajdzie część tego co sam przeżył.
Z byłą już żoną pochodziliśmy z niewielkiej miejscowości. W poszukiwaniu pracy przyjechaliśmy tam gdzie o tą pracę było po studiach stosunkowo łatwo. Warszawa jeszcze przed rokiem 2000. Pochłonięci dorabianiem się, spłatami kredytów, kupowaniem kolejnych mieszkań i wychowaniem dzieci. Niby wszystko było w porządku.
Pierwsza z sytuacji zdarzyła się kiedy nasz starszy syn miał cztery czy pięć lat.
Kolega z pracy.
W trakcie ja widziałem tylko masę SMS, wzbudzały moje podejrzenia, ale byłem zbyt potulny żeby stanowczo zareagować.
Powiedziała mi jakiś czas potem. Wysłuchał jej, prawił komplementy, potem pocałował i potoczyło się.
Oczywiście bolało jak się dowiedziałem. Oboje wychowani w tradycji katolickiej, przebaczanie, nierozerwalność małżeństwa. Mówiła, że nigdy więcej. Zostaliśmy razem. Myślę, że nawet odbudowałem swoje zaufanie.
Jednak mojej żonie wciąż czegoś brakowało, nie była ze mną szczęśliwa.
Zaczęło się sypać na dobre po zakupie drugiego mieszkania, kiedy pozornie wydawało się, że wychodzimy na prostą (jeśli chodzi o sprawy materialne to tak było). Pojawił się nowy przyjaciel.
Na początku jako gość przychodził do nas domu, potem bywał coraz częściej i częściej, pomagał mojej jeszcze wtedy małżonce w różnych kwestiach życiowych. Ja tolerowałem, myślałem sobie - nie możesz być taki, to normalne, nie możesz zamykać jej w klatce.
Potulnie więc wszystko znosiłem. Kiedy zacząłem coraz mocniej widzieć zagrożenie i powiedziałem, że nie życzę sobie jego obecności w naszym domu zaczęło się na dobre.
Mijaliśmy się w drzwiach domu, potem coraz częściej zostawałem sam z dwójką już wtedy synów.
Jej powroty o północy i moje domysły gdzie jest i co robi to był koszmar.
Wciąż miałem nadzieję i cierpliwie to znosiłem. Domyślacie się ile mnie to kosztowało.
Zawsze miałem mało znajmych/przyjaciół, a w takiej sytuacji desperacko potrzebowałem kogoś bliskiego.
Szukałem pomocy również u psychologów, w grupach wsparcia.
Zjawiła się koleżanka mojej żony, wiedziała doskonale co się dzieje i jak daleko to zaszło. Wyciągnęła do mnie pomocną dłoń.
Myślę, że w dużej mierze dzięki niej udało mi się przetrwać.
Kiedy pewnego dnia zapytałem małżonki czy współżyła z tym gościem i dostałem odpowiedź twierdzącą zrozumiałem, że to koniec.
Mój świat się rozsypał. Rodzina była dla mnie wszystkim i nie wiedziałem jak sobie z tym wszystkim poradzić.
No i dzieci.
Jak ktoś tu napisał one cierpią najbardziej i takie akcje rzucają cień na całe ich życie.
Zamieszkaliśmy oddzielnie, ona z dziećmi, nawet nie próbowałem walczyć o to, żeby synowie zamieszkali ze mną, nie wierzyłem że wygrałbym w sądzie. Przyjaciel pojawiał się coraz częściej, potem zamieszkali razem.
Obecnie są po ślubie i mają dziecko. Wydają się szczęśliwi.
Wracjąc jednak do mnie. Po rozstaniu chciałem jak najwięcej robić dla dzieci, wyjazdy, atrakcje, prezenty. Chciałem jak najbardziej osłodzić im życie po tym co się stało. Żyłem dla nich.
W międzyczasie zamieszkałem z koleżanką mojej byłej, jednak nie potrafiłem w pełni zaangażować się uczuciowo. Uważałem, że będzie to zbyt trudne dla dzieci. Mieszkaliśmy więc razem i jakby osobno. Wiem, że ją krzywdziłem.
Po jakichś dwóch latach rozstaliśmy się. Nie odwróciła się jednak ode mnie, zawsze gotowa pomóc i wesprzeć. Wspaniała kobieta.
Ja zaś realizowałem swój plan życia dla dzieci mieszkając samotnie w wynajętym mieszkaniu. I dopiero niedawno zrozumiałem, że to błąd.
Wiecie co nie pozwalało mi żyć? Moja nienawiść i rozpatrywanie swojej krzywdy.
Kiedyś myślałem, że jeśli podam rękę człowiekowi który "zajął" moje miejsce to stracę resztki szacunku dla samego siebie. Teraz wiem, że tak nie jest.
Kiedy postanowiłem wybaczyć i poszedłem porozmawiać z moją byłą i jej obecnym mężem zrzuciłem z siebie ciężar, który nie pozwalał mi żyć.
Ciężar, który odciskał się piętnem również na moich synach.
Żebyśmy się jednak źle nie zrozumieli. Na rozmowie powiedziałem, że chcę żeby nasze kontakty były poprawne, z wzajemym szacunkiem. Nie spodziewam się że będziemy dobrymi znajomymi.
Po prostu zlikwidowałem wrogość, wściekłość, obwinianie.
Wiem, że zrobiłem to dla siebie.
Po tym kroku zrozumiałem, że kocham kobietę z którą ostatnio mieszkałem, że chcę z nią być. Kupiłem kwiaty i złożyłem jej wizytę.
Jednak, żeby nie było kolorowo dowiedziałem się, że ona się z kimś spotyka, że teraz nie potrafi na chwilę obecną ze mną być.
Cóż, pewnie trudno jej się dziwić.
Ciągle o nią zabiegam, jednak odgrodziła się ode mnie grubą lodową ścianą. Jak zwykle pewnie naiwnie mam nadzieję, że sytuacja obróci się na moją korzyść. Zobaczymy.
Cóż, teraz wiem że trzeba myśleć o sobie i swoich potrzebach. Nieszczęśliwy człowiek nie może przekazać szczęścia dzieciom i jest dla nich raczej problemem, kimś o kogo trzeba się troszczyć, jak to robi mój starszy syn...
Na koniec dodam jeszcze jedno. Ja nie do końca rozumiem jak nastąpiła we mnie ta zmiana. Wiele osób, wiele razy mówiło mi żebym odpuścił, że nie można żyć przeszłością, żebym to zostawił. Słyszałem, ale nie miałem na to swojej wewnętrznej zgody.
Cieszę się jednak, że ta zgoda przyszła i życzę wszystkim, których dręczy przeszłość żeby również tego doświadczyli. Inaczej stoimy w miejscu jak zaczarowani, a życie ucieka.
Kiedyś nie miałem marzeń i nie wiedziałem co jest sensem życia. Teraz moim marzeniem jest żyć z ukochaną osobą. Doświadczyć miłości. Nie porzucę tego marzenia. Kto wie, może kiedyś się spełni.
Pozdrawiam
Historia, choć niewątpliwie smutna, niesie ze sobą sporo optymizmu i jakiegoś ciepła. To jest to, o czym tu bardzo często mówimy: chowanie w sobie złych emocji i nienawiści, niszczy wszystko wokół, w tym nas samych. szukajac_lata, lata w serduchu Ci życzę
No cóż. Prawie wszyscy mieli taki czas, że źle ulokowali uczucia. Okazywało się to po dłuższym lub krótszym czasie. Olał Twoją żonę. Zachłysnęła się i swoją nagrodę pewnie jeszcze otrzyma. Problem polega na tym, że jakiś czas "po" człowiek zwyczajnie nie jest zdolny do tego by obdarzyć kogoś uczuciem na tyle mocnym by nowy związek prztrwał. Wyjścia masz dwa. Albo poczekać, że jednak im nic z tego nie wyjdzie, albo znaleźć inną kobietę. Ale prośba. Nie obciążaj nowego związku przeszłością. Bo znów będziesz miał powtórkę z rozrywki.
Wszystkie nasze doświadczenia mają cel, nawet te najboleśniejsze, może zwłaszcza te. Pozwalają odkryć kim naprawdę jesteśmy.
Trzymamy się kurczowo złych emocji zadając sobie jednocześnie wiele cierpienia, ale kres cierpienia wyznaczamy sobie sami.
To nie sytuacja sprawia, że cierpimy, ale to jak ją odbieramy, jak interpretujemy jej wpływ na nas samych.
Ty szukając_lata dokonałeś wyboru, słusznego ze wszech miar, uznałeś że czas skończyć z cierpieniem przestajac pielęgnowąć złe emocje. To triumf twojego wewnętrznego JA, ciebie prawdziwego, nad ego.....które jest niczym innym jak tylko naszym osobistym dręczycielem.
Gratuluję, jesteś mądrym człowiekiem. Bardzo budująca jest twoja historia. Jestem pewna, że jesteś gotowy na ŻYCIE :tak_trzymaj
Tak na pewne pytania nie ma odpowiedzi
Wolność wnętrza sama przyszła , świadczy to tylko o tym że każda rzecz w naszym życiu ma swoje miejsce
Na wszystko przychodzi czas , na nienawiść , ulgę obojętność przebaczenie
Historia może zakończyć się dobrze , jednak może pomyślałbyś o całkiem nowej kobiecie
Być może znajoma , z czasu cierpienia nie jest tą osobą z którą możesz układać życie
I możliwe że uczucie wdzięczności do niej mylisz z uczuciem miłości
Poza tym uważam , że najprościej jest iśc do niej ponieważ jest to już "sprawdzony układ"...
Dzięki Twojemu postowi (mam nadzieję ) ktoś kto go poczyta znajdzie odrobinę nadziei , w tej naszej trudnej sytuacji
Życzę powodzenia
Szukając_lata... Piękne jest to , co napisałeś. Masz rację , w Twojej historii jest dużo rzeczy, które były naszym , moim udziałem. Tak sobie myślę, szkoda że dzieci nia da się zahibernować na ten bolesny czas, kiedy ich rodzice nie mogą, nie są w stanie dojść ze sobą indywidualnie , oraz ze sobą nawzajem do ładu.
"Wewntętrzna zgoda" , to jest dokładnie to, co tak trudno osiągnąć. Jedno jest pewne, sama nie przychodzi niezależnie od tego , kim byliśmy przed zdradą. Każdy z nas stał się w jakimś stopniu toksyczny po zdradzie, czasem dużo pracy i samozaparcia, odwagi, przemyśleń trzeba włożyć , żeby siebie i najbliższych od tej toksyki uwolnić.
Relacja , o której piszesz jest oparta na analogii Twoich stosunków z synem:
Cytat
Nieszczęśliwy człowiek nie może przekazać szczęścia dzieciom i jest dla nich raczej problemem, kimś o kogo trzeba się troszczyć, jak to robi mój starszy syn...
Człowiek cierpiący zasysa , jak czarna dziura, w pewnym sensie ( najczęściej nieświadomie ) przerzuca odpowiedzialność za siebie na innych, tych którzy go kochają więc współczują oraz bronią i tworzy się taki niezdrowy układ, działający na zasadzie kręgów na wodzie, choć winnym który kamień cisnął jest kto inny... Ważne, żeby przestać być kamieniem ,który robi "kaczki" na wodzie. Nie wiem, czy dobrze to ujęłam, to takie moje osobiste refleksje snute na podstawie obserwacji tego, co się dzieje po zdradzie.
Twoja historia jest jak lustro, warto się w niej przejrzeć. Jest też jak żywa książka, którą dzięki Tobie można przeczytać od tyłu. Warto to docenić,bo życie nie daje nam takiej możliwości.
Dziękuję za wszelkie słowa wsparcia, komplementy i opinie.
Szczerze mówiąc jedną z motywacji do opisania mojej historii było nawiązanie kontaktu.
W najgorszym czasie mojego życia, kiedy wszystko się sypało trafiłem na grupę wsparcia DDA i tam odkryłem niezwykłą moc akceptacji innych nieznanych zupełnie osób, którym zwierzałem się ze swoich największych problemów.
To było niesamowite, ciężar który wtedy nieustannie mnie przytłaczał po takim mitingu znikał czasem na dzień czasem dłużej.
W sumie to tworzyłem Sobie to moje małe piekiełko przez jakieś cztery lata i uwierzcie mi, że nie było chyba dnia żebym nie rozpatrywał jaki to ja jestem nieszczęśliwy i pokrzywdzony. Czasem sięgałem po alkohol, stłumiał te negatywne uczucia, jednak powracały one ze zdwojoną siłą natępnego ranka.
Od roku uczęszczam na terapię, jednak nie jestem przekonany że to wyłącznie ona przyczyniła się do zmiany mojego nastawienia. Zauważam jeszcze jeden pozytyw, przestałem potrzebować alkoholu. Wiem, że to co piszę może złościć niektóre osoby, że niby jestem taki idealny.
Tak jednak nie jest i na chwilę obecną coraz mocniej uświadamiam sobie, że największym moim problemem jest... nienawiść do samego siebie i brak samoakceptacji. Podsumowując, jeszcze trochę pracy przede mną.
szukając_lata,
myślę, że możesz dużo dobrego wnieść swoją obecnością, swoimi radami, tutaj na forum. Wszak jesteś doświadczony, po przejściach, choć wciąż w drodze, to jednak na prostej
Rozgość się proszę, dziel się z innymi i zarażaj ich swoim optymizmem.
Cytat
Wiem, że to co piszę może złościć niektóre osoby, że niby jestem taki idealny.
Tym to sobie W OGÓLE głowy nie zawracaj, uwierz mi, szkoda cennej energii na myślenie o tym co inni myślą o nas. Najważniejsze jest, co MY o sobie myślimy.
szukajac_lata dnia czerwiec 06 2013 00:51:28: Po tym kroku zrozumiałem, że kocham kobietę z którą ostatnio mieszkałem, że chcę z nią być. Kupiłem kwiaty i złożyłem jej wizytę.
Jednak, żeby nie było kolorowo dowiedziałem się, że ona się z kimś spotyka, że teraz nie potrafi na chwilę obecną ze mną być.
Cóż, pewnie trudno jej się dziwić.
Ciągle o nią zabiegam, jednak odgrodziła się ode mnie grubą lodową ścianą. Jak zwykle pewnie naiwnie mam nadzieję, że sytuacja obróci się na moją korzyść. Zobaczymy.
A ja nie będę Cię chwalił jak moi poprzednicy, bo tym fragmentem nagrabiłeś sobie i nie zasługujesz na szacunek.
Zazdroszczę bo ja moją żonę nienawidzę z całej siły za to co robi moim dziecią.
Mnie chyba to już nie przejdzie, wątpię za wielki uraz w mojej psychice.
Pewno bede juz sam bo nikomu nigdy nie uwierzę, ten świat jest nie
dla dobrych ludzi, oni do niego nie pasuja. I zawsze od życia dostają w ****,
a ci co krzywdzą żyją "jak pączki w maśle".
Komentarz doklejony:
Wiem że ona dała mi cudowne dzieci ktore kocham ale
zapomniala ze je ma.
Szukając_lata z czasem ludzie nabierają pokory do życia, Ty tak już masz. Wybaczenie jest dużą sztuką i daje ukojenie, wyciszenie,spokój wewnętrzny.Nie pielęgnuj nienawiści do siebie. Tak sobie tłumaczę, że wszystko jest po coś, tak musiało być. Pracuj nad sobą i nic na siłę.
Dzięki Margaret.
PanKracy i zatracony, czuję się zobowiązany do pewnych wyjaśnień. Rozumiem chyba o co Wam chodzi, tymczasem jak dowiedziałem się po dalszych rozmowach z kobietą o której względy teraz zabiegam to spotykanie się to były wyjścia do kina, ale z braku czasu temat "umarł w butach". Nie próbuję więc wtryniać się do związku bo jak rozumiem takiego nie ma...
piotr73 ja myślałem dokładnie jak Ty. Widziałem łzy moich dzieci. Młodszy syn kilka miesięcy po tej całej akcji zaczął się jąkać, na szczęście powoli mu przeszło. Podobno małe dzieciaki - on miał wtedy cztery lata - przeżywają to najmocniej a dorośli je lekceważą i rozmawiają tylko ze starszymi dziećmi (tak dokładnie było u mnie). Więc piotr73 również miałem wielkie powody do nienawiści i podobno przenosiłem ją bardziej na nowego partnera mojej żony. Traktowałem go jak powietrze, nie mówiłem cześć, jakbym chciał wymazać jego istnienie. Potem zrozumiałem swój błąd. Przecież żyjąc pod jednym dachem z moimi dziećmi ten człowiek jest częścią ich życia. Przekreślając go nakładam na moje dzieci duże brzemię. Wierzę wiec piotr73, że dla Ciebie również nadejdzie czas zmiany.
Pozdrawiam
Komentarz doklejony:
Coż binka, jeśli nadejdzie kiedyś czas zmiany w moim podejściu do samego siebie, będzie to kolejny milowy krok w moim życiu. Tylko czy tego doczekam, bo statystycznie już pół życia mam za sobą...
Moralizatorska i pogodna ale zarazem smutna historia.
Pogoda ducha i dystans nie zmieniają faktów, przegrałeś żonę, przyjaciółkę ale dalej szukasz,
Powodzenia, pomyśl jednak dlaczego przegrywasz, bo to się może powtórzyć i nie wystarczy, i czasu, i optymizmu...
Mój mąż z którym się rozwodzę jest mi obojętny, nie rozpamietuję krzywd i upokorzeń, kolejna rozprawa w drodze. Ale jedno jest mnie w stanie wytrącić z równowagi na wiele dni- jak dzieci czekają na jaśnie tatę, a on nie przyjeżdża mimo ustalonego harmonogramu. Szkoda mi moich dzieci wtedy bardzo i wtedy mam ochotę żeby ten pan smażył sie długo w piekle.. Może to płytkie i niechrześcijańskie ale dzieci to jest numer 1 i nie pojmuję jak można je mieć w nosie jednocześnie mając gębę pełna frazesów jak to bardzo dbam o dzieci. I co wtedy z tym wybaczaniem?
Wiesz lisbet, znam z życiowych przykładów tę bezwarunkową miłość dzieci do ojca. Mimo, że ich zostawił i rzadko się kontaktuje to pozostaje tym najlepszym tatą, na którego nie dadzą powiedzieć złego słowa. Rozumiem też twój gniew,kiedy zawodzi ich nadzieje. Kiedyś słyszałem od jednej mamy, że jak tak doświadczane dzieci dorosną to wtedy odwrócą się od taty.
kret, długi czas myślałem o tym co mnie w życiu spotkało w kategoriach przegranej i część takiego myślenia wciąż gdzieś we mnie pokutuje. Jednak myśląc w takich kategoriach automatycznie sprowadzałem na siebie poczucie winy i poczucie bycia kimś gorszym a tego nie chcę robić. Czy da się wygrać uczucia? Stając na głowie, kupując prezenty czy robiąc jakiekolwiek inne rzeczy? Albo ktoś Cię kocha i chce z Tobą być albo nie. Żebranie o miłość to jeden z ponurych etapów, które w życiu przeżyłem i których nikomu nie życzę.
Gość: kret
To nie przegrana, to doswiadczenie, które daja nam zycie. Zawsze warto sie rozwijac i wyciagać wnioski z tego co przyniósł nam los, ale nie mozna sie zatracać, a juz tym bardziej dostosowywać do innych. Relacje miedzyludzkie nie sa łatwe i oczywiste, czasem to co wydaje się porazka jest etapem do prawdziwego zwycięstwa, a tak zwane udane zycie jest fasadą bylejakości. Dlatego fajnie szukajac_lata, ze pilęgnujesz w sobie ta wewnetrzna siłę, oparta na tych pozytywnych, a nie negatywnych emocjach. Porażki powinny nas motywować, a nie frustrować. A uczucie, to radosć z bycia razem, jesli tej radości nie ma, to lepiej dać mu zgasnąć.
szukając_lata , sam napisałeś ,czy doczekam. Ty nie masz czekać, Ty masz żyć i cieszyć się tym co masz. Na przeszłość wpływu już nie masz,nie zmienisz nic. Jednak przyszłość w dużej mierze zależy od Ciebie i możesz ją kształtować. Więc nie czekaj na jakieś mega wydarzenie, które nagle odmieni Twój świat. Wiem, przychodzą takie momenty gdzie rozmyślając nad swoim życiem ,wydaje nam się ,że coś przegraliśmy, że coś minęło,że nie zdążymy, że można było inaczej, nakręcamy spiralę żalu do samego siebie, widzimy wszystko w szarych kolorach, brak inspiracji do działania. A to nie trzeba wiele,wystarczy tylko zacząć cenić to co mamy, cieszyć się każdym przeżytym dniem,realizować marzenia takie przyziemne, nie wiem, podróżować, pływać, skakać, cokolwiek, nie siedzieć i nie czekać.
Lagos, nie zabijaj Kreta !
I nie zasypuj kopca, żeby się udusił.
Jestem pełen podziwu, jak SL mądrze poradził sobie z emocjami i każdemu bym tego życzył, ale czy to nie jest jego jedyny sposób na życie ? Właśnie przystosowywanie się ? Teraz to własciwe, bo pozamiatane, ale wcześniej ?...
W stawieniu czoła problemowi na początku widzę jakąś potwornie straszną słabość; aż boli....a teraz ogromną siłę...;.
Komentarz doklejony:
SL, biją po oczach Twoje sposoby na pozyskanie uczuć, czyli odpowiednich emocji:
Cytat
Stając na głowie, kupując prezenty czy robiąc jakiekolwiek inne rzeczy?
Cytat
Potulnie więc wszystko znosiłem.
Cytat
Wciąż miałem nadzieję i cierpliwie to znosiłem.
Cytat
Żebranie o miłość to jeden z ponurych etapów, które w życiu przeżyłem...
Generalnie pozwalałem od samego początku na wszystko, na całkowity brak szacunku, a potem się zdziwiłem.
A ta szuja, która wlazła na Twoich oczach w Twoje gotowe gniazdo, to tylko na odstrzał się nadaje;...zupełnie poza tym, że go jakoś zaakceptowałeś....bo musiałeś...;..
@Brawo!!
Tak się postępuje rozwód a gdy emocję troszkę opadną wybaczenie.
W końcu jesteśmy nie koniecznie katolikami(chodź w większości TAK) ale ludźmi a nie potworami.
Fajna koleżanka jak bym ją spotkała to pewnie by się szybko zaprzyjaźniliśmy.
@piotr73
Postaraj się jednak wybaczyć mi złość przeszła.
Powiem tak źle się wcześniej żyło jeśli nie to podziękuj jej za to co razem przeżyliście.
Liczy się karma.
Mi to w końcu przeszło!!!
Chcesz należeć do tych dobrych wybacz w innym przypadku sam kiedyś zdradzisz kogoś na kim ci zależy bądź upadnie kolejny twój związek.
Sama to wiem po sobie, uwierz jesteś zdolny do tego.
Może wtedy może coś i ją ruszy i nie zniszczy życia jakiemuś innemu chłopkowi.
Uwierz złem nie zwalczysz zła.
Jak by każdy myślał twoimi kategoriami świat by przestał istnieć:wykrzyknik
Rusz ****sko to się uspokoisz, uratowałam w ten sposób kolegę.
Pomyśl masz klasę czy jesteś burakiem.
Nie obrażaj się mówię tak także do najlepszych przyjaciół gdy próbują popełnić głupstwo.
Bo prawdziwy przyjaciel nie może być tylko potakiwaczem
Zgadza się Yorik, ale lepiej późno, niż wcale. Postawa SL teraz jest godna uznania, mógł uwierzyć w siebie wcześniej, lepiej poradzić sobie ze zdrada, ale to już przeszłość, do której nie warto wracać
Wygląda na to, że SL wygrał walkę z samym sobą, to najtrudniejsze. Oby to było trwałe. Tylko wybrańcom się to udaje.
Jak to wpłynie teraz na budowanie nowych relacji nie wiadomo....choć chyba rokuje dobrze...
Natalka,
Cytat
Po ostatnim zdaniu ciarki po mnie przeszły, nie chciała bym ciebie spotkać w nocy sam na sam
No i bardzo dobrze! Przynajmniej już nie bedziesz się po nocach sama szwędać I pamiętaj, po 22,00 wszędzie mogę być.
szukajac_lata, lata w serduchu Ci życzę
Trzymamy się kurczowo złych emocji zadając sobie jednocześnie wiele cierpienia, ale kres cierpienia wyznaczamy sobie sami.
To nie sytuacja sprawia, że cierpimy, ale to jak ją odbieramy, jak interpretujemy jej wpływ na nas samych.
Ty szukając_lata dokonałeś wyboru, słusznego ze wszech miar, uznałeś że czas skończyć z cierpieniem przestajac pielęgnowąć złe emocje. To triumf twojego wewnętrznego JA, ciebie prawdziwego, nad ego.....które jest niczym innym jak tylko naszym osobistym dręczycielem.
Gratuluję, jesteś mądrym człowiekiem. Bardzo budująca jest twoja historia. Jestem pewna, że jesteś gotowy na ŻYCIE :tak_trzymaj
Wolność wnętrza sama przyszła , świadczy to tylko o tym że każda rzecz w naszym życiu ma swoje miejsce
Na wszystko przychodzi czas , na nienawiść , ulgę obojętność przebaczenie
Historia może zakończyć się dobrze , jednak może pomyślałbyś o całkiem nowej kobiecie
Być może znajoma , z czasu cierpienia nie jest tą osobą z którą możesz układać życie
I możliwe że uczucie wdzięczności do niej mylisz z uczuciem miłości
Poza tym uważam , że najprościej jest iśc do niej ponieważ jest to już "sprawdzony układ"...
Dzięki Twojemu postowi (mam nadzieję ) ktoś kto go poczyta znajdzie odrobinę nadziei , w tej naszej trudnej sytuacji
Życzę powodzenia
"Wewntętrzna zgoda" , to jest dokładnie to, co tak trudno osiągnąć. Jedno jest pewne, sama nie przychodzi niezależnie od tego , kim byliśmy przed zdradą. Każdy z nas stał się w jakimś stopniu toksyczny po zdradzie, czasem dużo pracy i samozaparcia, odwagi, przemyśleń trzeba włożyć , żeby siebie i najbliższych od tej toksyki uwolnić.
Relacja , o której piszesz jest oparta na analogii Twoich stosunków z synem:
Cytat
Twoja historia jest jak lustro, warto się w niej przejrzeć. Jest też jak żywa książka, którą dzięki Tobie można przeczytać od tyłu. Warto to docenić,bo życie nie daje nam takiej możliwości.
Dziękuję.
Dziękuję za wszelkie słowa wsparcia, komplementy i opinie.
Szczerze mówiąc jedną z motywacji do opisania mojej historii było nawiązanie kontaktu.
W najgorszym czasie mojego życia, kiedy wszystko się sypało trafiłem na grupę wsparcia DDA i tam odkryłem niezwykłą moc akceptacji innych nieznanych zupełnie osób, którym zwierzałem się ze swoich największych problemów.
To było niesamowite, ciężar który wtedy nieustannie mnie przytłaczał po takim mitingu znikał czasem na dzień czasem dłużej.
W sumie to tworzyłem Sobie to moje małe piekiełko przez jakieś cztery lata i uwierzcie mi, że nie było chyba dnia żebym nie rozpatrywał jaki to ja jestem nieszczęśliwy i pokrzywdzony. Czasem sięgałem po alkohol, stłumiał te negatywne uczucia, jednak powracały one ze zdwojoną siłą natępnego ranka.
Od roku uczęszczam na terapię, jednak nie jestem przekonany że to wyłącznie ona przyczyniła się do zmiany mojego nastawienia. Zauważam jeszcze jeden pozytyw, przestałem potrzebować alkoholu. Wiem, że to co piszę może złościć niektóre osoby, że niby jestem taki idealny.
Tak jednak nie jest i na chwilę obecną coraz mocniej uświadamiam sobie, że największym moim problemem jest... nienawiść do samego siebie i brak samoakceptacji. Podsumowując, jeszcze trochę pracy przede mną.
Pozdrawiam Was
myślę, że możesz dużo dobrego wnieść swoją obecnością, swoimi radami, tutaj na forum. Wszak jesteś doświadczony, po przejściach, choć wciąż w drodze, to jednak na prostej
Rozgość się proszę, dziel się z innymi i zarażaj ich swoim optymizmem.
Cytat
Tym to sobie W OGÓLE głowy nie zawracaj, uwierz mi, szkoda cennej energii na myślenie o tym co inni myślą o nas. Najważniejsze jest, co MY o sobie myślimy.
Cytat
Jednak, żeby nie było kolorowo dowiedziałem się, że ona się z kimś spotyka, że teraz nie potrafi na chwilę obecną ze mną być.
Cóż, pewnie trudno jej się dziwić.
Ciągle o nią zabiegam, jednak odgrodziła się ode mnie grubą lodową ścianą. Jak zwykle pewnie naiwnie mam nadzieję, że sytuacja obróci się na moją korzyść. Zobaczymy.
A ja nie będę Cię chwalił jak moi poprzednicy, bo tym fragmentem nagrabiłeś sobie i nie zasługujesz na szacunek.
Ale babka klase ma.
Zresztą w sumie założyciel wątku też porządny człowiek.
I rada dla "szukając lata"....
Nie wtryniaj sie do jej związku.
Mnie chyba to już nie przejdzie, wątpię za wielki uraz w mojej psychice.
Pewno bede juz sam bo nikomu nigdy nie uwierzę, ten świat jest nie
dla dobrych ludzi, oni do niego nie pasuja. I zawsze od życia dostają w ****,
a ci co krzywdzą żyją "jak pączki w maśle".
Komentarz doklejony:
Wiem że ona dała mi cudowne dzieci ktore kocham ale
zapomniala ze je ma.
PanKracy i zatracony, czuję się zobowiązany do pewnych wyjaśnień. Rozumiem chyba o co Wam chodzi, tymczasem jak dowiedziałem się po dalszych rozmowach z kobietą o której względy teraz zabiegam to spotykanie się to były wyjścia do kina, ale z braku czasu temat "umarł w butach". Nie próbuję więc wtryniać się do związku bo jak rozumiem takiego nie ma...
piotr73 ja myślałem dokładnie jak Ty. Widziałem łzy moich dzieci. Młodszy syn kilka miesięcy po tej całej akcji zaczął się jąkać, na szczęście powoli mu przeszło. Podobno małe dzieciaki - on miał wtedy cztery lata - przeżywają to najmocniej a dorośli je lekceważą i rozmawiają tylko ze starszymi dziećmi (tak dokładnie było u mnie). Więc piotr73 również miałem wielkie powody do nienawiści i podobno przenosiłem ją bardziej na nowego partnera mojej żony. Traktowałem go jak powietrze, nie mówiłem cześć, jakbym chciał wymazać jego istnienie. Potem zrozumiałem swój błąd. Przecież żyjąc pod jednym dachem z moimi dziećmi ten człowiek jest częścią ich życia. Przekreślając go nakładam na moje dzieci duże brzemię. Wierzę wiec piotr73, że dla Ciebie również nadejdzie czas zmiany.
Pozdrawiam
Komentarz doklejony:
Coż binka, jeśli nadejdzie kiedyś czas zmiany w moim podejściu do samego siebie, będzie to kolejny milowy krok w moim życiu. Tylko czy tego doczekam, bo statystycznie już pół życia mam za sobą...
Pogoda ducha i dystans nie zmieniają faktów, przegrałeś żonę, przyjaciółkę ale dalej szukasz,
Powodzenia, pomyśl jednak dlaczego przegrywasz, bo to się może powtórzyć i nie wystarczy, i czasu, i optymizmu...
kret, długi czas myślałem o tym co mnie w życiu spotkało w kategoriach przegranej i część takiego myślenia wciąż gdzieś we mnie pokutuje. Jednak myśląc w takich kategoriach automatycznie sprowadzałem na siebie poczucie winy i poczucie bycia kimś gorszym a tego nie chcę robić. Czy da się wygrać uczucia? Stając na głowie, kupując prezenty czy robiąc jakiekolwiek inne rzeczy? Albo ktoś Cię kocha i chce z Tobą być albo nie. Żebranie o miłość to jeden z ponurych etapów, które w życiu przeżyłem i których nikomu nie życzę.
To nie przegrana, to doswiadczenie, które daja nam zycie. Zawsze warto sie rozwijac i wyciagać wnioski z tego co przyniósł nam los, ale nie mozna sie zatracać, a juz tym bardziej dostosowywać do innych. Relacje miedzyludzkie nie sa łatwe i oczywiste, czasem to co wydaje się porazka jest etapem do prawdziwego zwycięstwa, a tak zwane udane zycie jest fasadą bylejakości. Dlatego fajnie szukajac_lata, ze pilęgnujesz w sobie ta wewnetrzna siłę, oparta na tych pozytywnych, a nie negatywnych emocjach. Porażki powinny nas motywować, a nie frustrować. A uczucie, to radosć z bycia razem, jesli tej radości nie ma, to lepiej dać mu zgasnąć.
I nie zasypuj kopca, żeby się udusił.
Jestem pełen podziwu, jak SL mądrze poradził sobie z emocjami i każdemu bym tego życzył, ale czy to nie jest jego jedyny sposób na życie ? Właśnie przystosowywanie się ? Teraz to własciwe, bo pozamiatane, ale wcześniej ?...
W stawieniu czoła problemowi na początku widzę jakąś potwornie straszną słabość; aż boli....a teraz ogromną siłę...;.
Komentarz doklejony:
SL, biją po oczach Twoje sposoby na pozyskanie uczuć, czyli odpowiednich emocji:
Cytat
Cytat
Cytat
Cytat
Generalnie pozwalałem od samego początku na wszystko, na całkowity brak szacunku, a potem się zdziwiłem.
A ta szuja, która wlazła na Twoich oczach w Twoje gotowe gniazdo, to tylko na odstrzał się nadaje;...zupełnie poza tym, że go jakoś zaakceptowałeś....bo musiałeś...;..
Tak się postępuje rozwód a gdy emocję troszkę opadną wybaczenie.
W końcu jesteśmy nie koniecznie katolikami(chodź w większości TAK) ale ludźmi a nie potworami.
Fajna koleżanka jak bym ją spotkała to pewnie by się szybko zaprzyjaźniliśmy.
@piotr73
Postaraj się jednak wybaczyć mi złość przeszła.
Powiem tak źle się wcześniej żyło jeśli nie to podziękuj jej za to co razem przeżyliście.
Liczy się karma.
Mi to w końcu przeszło!!!
Chcesz należeć do tych dobrych wybacz w innym przypadku sam kiedyś zdradzisz kogoś na kim ci zależy bądź upadnie kolejny twój związek.
Sama to wiem po sobie, uwierz jesteś zdolny do tego.
Może wtedy może coś i ją ruszy i nie zniszczy życia jakiemuś innemu chłopkowi.
Uwierz złem nie zwalczysz zła.
Jak by każdy myślał twoimi kategoriami świat by przestał istnieć:wykrzyknik
Rusz ****sko to się uspokoisz, uratowałam w ten sposób kolegę.
Pomyśl masz klasę czy jesteś burakiem.
Nie obrażaj się mówię tak także do najlepszych przyjaciół gdy próbują popełnić głupstwo.
Bo prawdziwy przyjaciel nie może być tylko potakiwaczem
Po ostatnim zdaniu ciarki po mnie przeszły, nie chciała bym ciebie spotkać w nocy sam na sam:szoook
Jak to wpłynie teraz na budowanie nowych relacji nie wiadomo....choć chyba rokuje dobrze...
Natalka,
Cytat
No i bardzo dobrze! Przynajmniej już nie bedziesz się po nocach sama szwędać I pamiętaj, po 22,00 wszędzie mogę być.