Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę, aby nie gorzknieć na wszystkich polach i mieć radość nawet z takich małych bzdetów, jak te życzenia. Forum specyficzne, ale wciąż pozostajemy ludźmi, życie da
Perepek
18.12.2024 09:47:05
Hej zamierzam się złożyc pozew o rozwód macie do polecenia kogos z okolic Katowic? nie wiem jak sie za to zabrac
Ozyrys1
11.12.2024 18:21:15
Hagi 10
Nie wie że rozmawiałam z jego eks kochankami, nie wie że wiem że kłamie. Trzymam dowody zabezpieczone do rozwodu. Ostatnia eks będzie zeznawać, natomiast ta "swobodna" sprzed dwóch
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam wszystkich zdradzonych.
Postanowiłem napisać znowu i podtrzymać swoje wcześniejsze wypowiedzi, iż czas oraz szczera konstruktywna rozmowa z partnerką potrafią zabliźniać szybko rany.
Oczywiście zapomnieć nie zapomniałem choć to podobno rzecz ludzka, wybaczyć z czasem - będzie to możliwe jak widzę to jak Ona się stara i jak mnie teraz docenia i kocha.
Tak, kochamy się ponownie jak kiedyś sprzed 20 lat mocniej i dojrzalej. Oboje wyciągamy wnioski z tego co nasz poróżniło, co doprowadziło do wyciszenia uczucia.
Jesteśmy dla siebie najlepszą terapią- ciężko oboje nad tym pracujemy, nie wyobrażamy sobie dalszego życia bez siebie.
Już widzę te wypowiedzi ,, prawdziwych samców'' typu ja bym pogonił , ja tak zrobiłem.
Ilu ludzi tyle psychik - może nie jestem prawdziwym samcem tylko wydmuszką .
Zależy od pojmowania definicji tego pojęcia. Ale pomimo wielu rad bliskiego mi kolegi który ten problem rozwiązał jak ,,prawdziwy samiec" postanowiłem iść swoją własną drogą nie patrząc, że muszę wytrzymać tylko z uwagi na dziecko( to byłoby samobójstwo). Robię to dla siebie dla niej na końcu dla dziecka - tak to czuję w środku, kocham ich oboje. Chcę i Chcemy to wszystko wspólnie odbudować wzmacniając fundamenty i konstrukcję związku aby zabezpieczyć Nas na przyszłość.
Dla jasności - nigdy nie wezmę winy na siebie za to co się stało. Każdy jest odpowiedzialny za swoje czyny przed sobą.
Bez względu na wszystko dopnę swego z tą kobietą - jesteśmy i będziemy szczęśliwi.
Zaczynaliśmy od zera w trudach życiowych rozterek to wyrobiło nasze charaktery - słabość chwilowa może zdarzyć się każdemu - wybaczyć jest rzeczą nadludzką.
Z moją i przede wszystkim jej pomocą jest to możliwe.
Pozdrawiam Rocco
Ps: trochę korespondencji poniżej z jednym łebskim gościem z tego forum z okresu zdrady:
( ciężko było ale to już przeszłość)
Dowiedziałem się o tym 10.2012 wykryłem drugi telefon z smsami, potem przyłapałem na teście ciążowym i wyciągnąłem z niej wszystko krok po kroku z dokładną szczegółową wizją lokalną ( w lesie) jak gdzie ile razy przy którym drzewie w jakiej pozycji, w majtkach bez majtek,( lipiec - październik) i również w naszym mieszkaniu.
Piszesz że szczegółowe poznanie tego ułatwi mi zrozumienie, tak też to sobie poukładałem, ale jestem w środku drogi do nikąd, mam takie zjazdy co drugi dzień. Nie mogę się z tym pogodzić pomimo,że jestem od niego przystojniejszy, o niebo zaradny życiowo. lepsza pozycja społeczna,stanowisko, większa kasa, ciągła praca, stres i nerwy. Mówiłem jej że kocham ale widać za słabo a kochałem samotnie z każdym rokiem mocniej, zabrakło komunikacji, zmieniła pracę , zawód doszedł jej dodatkowy stres w miejscu pracy i to zero doskonale ją rozumiące pomagające jej w pierwszych miesiącach ( pracują razem) - taki usłużny spiżdżony lovelas. Pracę ma gościu poukładaną 8 godzin i do domu, brak natłoku rozwiązywanych problemów, setek podejmowanych decyzji, niepewności jutra itp, pełno czasu na komplementowanie i uwodzenie.
I takie coś powiedziało jej że jest cudowna piękna kochana, że z żoną mu się nie układa, zaczęli ją nawet razem nienawidzić w tych smsach.
Mówiłem jej że ją kocham że jest cudowna ale były też nerwy dnia codziennego.
Kochałem bezgranicznie była moim światłem, celem, stymulacją do życia - wyżej od dziecka, odpychałem inne kobiety od siebie, **** mimo 20 lat znajomości był cudowny codziennie dwa razy dziennie też .
A mimo to zdradziła z młodszym o 12 lat szczeniakiem (on 28 , 40 ona) - o czym można z takim gościem marzyć , co planować ??? Jest wszystko: dwa mieszkania, dwa samochody, działka, gotowy projekt domku, który przerabiałem razem z nią w czasie gdy się z nim bzykała ( jak tak można planować coś z jednym , rozkładać nogi drugiemu).
Kocham ją bardzo mamy cudowną córkę ( nastolatka przebój życiowy po mnie - wspaniałe możliwości), postanowiłem zostać ale gryzie mnie to bardzo ciągle szukam dodatkowych szczegółów do kolejnych szczegółów . Ona współpracuje, żałuje, popadła w apatię do życia , zerwała z nim kontakty ( jeszcze zweryfikuję za jakiś czas) , po przeczytaniu twojego opisu zaczajania się na ofiarę wpadła w straszny dołek emocjonalny, bardzo ją to zdołowało, identyczna kolejność zdarzeń w jej przypadku - jak z książki za 7 zł ( metody uwodzenia).
Próbuję się z nią kochać ale po pewnym czasie muszę się wycofać pomimo iż wcześniej byłem sprinterem ( bo tak lubiła szybko i ostro) - wtedy ona płacze że mnie nie podnieca że zniszczyła nas, że będzie z tym żyć do końca życia, że czuje do siebie wstręt , obrzydzenie, okaleczy swe ciało itp.
Muszę przestać chyba wypytywać bo jeszcze sobie coś zrobi ale ja mam umysł techniczny i do stworzenia całości obrazu potrzebuję dopasować wszystkie elementy układanki.
Obecne czułości i pocałunki między nami są jak tryskające i spływające ze zbocza wulkanu potoki endorfin jak 20 lat temu gdy się poznaliśmy.
Czy mamy szansę aby to przetrwać i stworzyć jeszcze raz to coś wyjątkowego, coś co czułem od zawsze gdy zamknąłem oczy aby sobie przypomnieć jej twarz w chwilach smutku który z miejsca ustępował.
Powiedz u Ciebie jest podobnie ale minęło już prawie pół roku - co mogę zrobić aby to zaskoczyło i było tak wyjątkowe jak było do lipca 2012 r. Rozmowa, rozmowa , nieprzespane noce pełne rozmowy, smutek i tęsknota za sobą dnia następnego gdy ona i ja w pracy.
Może coś doradzisz sądzę że nikt tak jak ty tu na forum tego tak nie zgłębił, zrozumiał i może zwyciężył.
Nie wiem ile u Ciebie minęło czasu po zdradzie,to jest ważne bo jeśli mało to może być faza euforii,po której z całą siłą dopadnie Cie rzeczywistość.Jeśli jednak rok,dwa lata,chociaż, czy można tu mierzyć czas? - to jesteś na dobrej drodze do lepszego związku. Sądząc po Twoich wypowiedziach jesteś już pewien swoich racji.
- Wybaczyć jest rzeczą nadludzką - bardzo trafne spostrzeżenie.
Życzę powodzenia i niezachwianej wiary.Też dałam szansę i do tej pory nie żałuję.
Rocco1971 dnia luty 02 2013 20:18:16 napisał, że 3 miesiące temu dowiedział się o zdradzie. Dziś ten sam Rocco1971 pisze jakby zjadł rozum i upłynęło co najmniej 3-4 lata. Sam fakt może ostro powiem, ale żenujący. (kiedyś zrozumiesz co mam na myśli tez byłem w takim miejscu jak TY)
Życzę powodzenie zupełnie bez przekąsu, ale naprawdę ostrożnie z deklaracjami, bo tych, co sztandary zwycięstwa zwijali szybciej niż je zawiesili było sporo. Nie potrzebne są Ci słowa, te pisane przez Ciebie, ze jest świetnie i zapewnień, że super z Ciebie men. To czyny stanowią o człowieku a nie kolejne wyrazy wypowiedziane lub wklepane na klawiaturę.
No tak.W 3 m-ce małźonka doznała olśnienia i zapomniała o urokach młodszego kochanka.Czyżby?.
Może gdyby sytuacja co płci zdradzacza była odwrotna to uwierzyłbym w ten cud ale...znając już trochę kobiety wątpię.
Choć mogę się mylić.
Może coś doradzisz sądzę że nikt tak jak ty tu na forum tego tak nie zgłębił, zrozumiał i może zwyciężył.
Ja jestem 8 lat po zdradzie i jej wykryciu.Po ponad pieciu latach oddzielnie jestesmy razem.Mam nadzieje ,ze Tobie sie uda.Patrzac przez bagaz wlasnych doswiadczen Twoje deklaracje wydaja sie co najmniej przedwczesne.Nie wiem czy ktokolwiek z piszacych tu,zna odpowiedz chocby na pytanie dlaczego.Trudno jest przewidywac , a najtrudniej jest przewidywac przyszlosc.
Zwyciestwo czy samooszukiwanie?Mam watpliwosci czy potrafisz to teraz odroznic.Pisze to nie dlatego , zeby Cie zniechecic.
Jezeli jestes swiadom trudnosci latwiej pogodzic sie z potknieciami po drodze do celu , latwiej jest wstawac na nowo po kolejnym upadku.Niewazne jak dluga bedzie droga ,ktora wybrales.
Zeby dotrzec do celu ,jak odlegly by nie byl ,zawsze zaczyna sie od zrobienia pierwszego kroku.Piszesz , ze masz podejscie techniczne i obraz calosci , jest niekompletny bez znajomosci detali.Przyznajesz sam , ze do konca ich nie znasz.Skoro tak, to zbudowales na uzytek wlasny obraz ,ktory zgodnie z Twoim charakterem kompletny byc nie moze.Pomimo tego uwazasz ,ze wiesz wszystko.Ta niekoherentnosc upomni sie jeszcze o nalezne jej prawa.Taka podroz w strone detali kojarzy mi sie z brzegiem zbioru Mandelbrota.
Obecne czułości i pocałunki między nami są jak tryskające i spływające ze zbocza wulkanu potoki endorfin jak 20 lat temu gdy się poznaliśmy.
O ile nie pochwalam babrania się w gównie bez końca i raczej sugeruję próbę dostrzeżenia swiatełka w tunelu, o tyle twoje wynurzenia Rocco wyglądają tak jakbyś napisał je w oderwaniu od wszelkich realiów i na dodatek będąc pod wpływem jakiejś niezidentyfikowanej substancji.
Czyżbyś się szaleju najadł?
Takkkkkkk, potoki endorfin ze zboczy wulkanu, sralis, smardalis.
Może teraz nie jesteś gotów do przyjęcia na klatę rzeczywistości, stąd twój umysł tworzy bajki z muchu i paproci, takie fanasmagorie na przeżycie....lecz w końcu, jak każdy musisz zderzyć się z rzeczywistością.
Margaret
Coś mi się wydaje że nasz Rocco rzeczywiście najadł się szaleju,lub dostaje od "skruszonej" inne zioło.Kobieta po mistrzowsku opanowała sztukę maskirowki.W opinii Pań z mojego życia,nigdy nie byłem prawdziwym samcem.Mimo tego,wbrew twierdzeniu Rocco o rozwodzie zadecydowałem bez wahania.
Ta decyzja to sprawa rozumu a nie temperamentu.Mam poważne obawy czy przetrwają.Jak dla mnie to samotnie siedzi On na widowni teatru jednego widza,czyli tam gdzie zaplanowała reżyserka spektaklu - Jego żona.
Może i euforia wynika z nadzieii, to nikt nawet słowem nie ma prawa jej Mu odbierać. To co czuje Rocco - może być czymś innym dla Niego, a czym innym dla Was. Najważniejsze jest to co czuje On sam.
Rocco wyglądają tak jakbyś napisał je w oderwaniu od wszelkich realiów i na dodatek będąc pod wpływem jakiejś niezidentyfikowanej substancji.
Czyżbyś się szaleju najadł?
He, he.....NIE ! nie najadł się szaleju, spokojnie, to tylko żonka go zdradziła... Nic nadzwyczajnego, przeżyje.....
Tyle, że te stany, to chyba było odbicie po traumie, bo w PS było...czy nie ?.
Jeśli by teraz jeszcze tak było, to trzeba by zazdrościć...im dłużej tym lepiej..., a szara rzeczywistość, no cóż , wcale nie ma się do czego spieszyć.....
Tezeusz,
Cytat
Dziś ten sam Rocco1971 pisze jakby zjadł rozum i upłynęło co najmniej 3-4 lata. Sam fakt może ostro powiem, ale żenujący.
Też bym się wściekł, że mi coś zajęło 4 lata, a komuś 3 miesiące.....
A na serio ?......to zapał kiedyś siądzie..i oby nie prędko, ...a wtedy bez endorfin i adrenaliny, wiary,......okaże się ile udało się wspólnie wypracować....;.....i tyle.....(mniej wtedy będzie wyłazić)..........
Nikt nie zna na 100% jutra, wiemy również na bank, że umrzemy.....;...ale to nie znaczy, że przez to mamy nie cieszyć się życiem....
Oj Yorik to żadna złość, poza tym nie znoszę manipulacji z przycinaniem zdania, pominąłeś nawias, który stanowi w tym wypadku integralną część myśli.
Rocco ma prawo do szczęścia nawet w tym związku ale niech będzie rozsądny, popada w euforię, potknięcia po okresie zachłystu, naprawdę bolą, tylko kto się uczy na cudzych błędach.
Rocco
Fajnie by bylo gdyby to w co wierzysz bylo prawdziwe, moze jestescie tym wyjatkiem od reguly, ale takie myslenie to spore ryzyko, szczegolnie dla Ciebie. Powinienes pamietac o kilku sprawach.Tylko racjonalna ocena, szczere spojrzenie na to co sie stalo, z obu stron daje daje szanse na powodzenie, ale na to trzeba czasu i wyciszenia emocji a u was te emocje jeszcze buzuja. Zbyt szybko dana szansa powoduje, ze zdradzacz nie ma czasu na refleksje, ulega euforii pojednania, tylko jak ona minie moze niewiele zostac. I najwazniejsza rzecz kobiety zdradzajac najczesciej angazuja sie emocjonalnie, i to ze zona mowi Cie teraz jak bardzo Cie kocha nie oznacza wcale ze obraz tamtych emocji poszedl w niepamiec. Jesli nic z tym nie zrobiles, to wyidelizowany obraz kochanka zostanie w niej gleboko i bedzie zyla w tym niespelnieniu, a do czego to moze doprowadzic, sam pomysl. Za duzo emocji, za malo realizmu, ale zycze Ci powodzenia.
"Może i euforia wynika z nadzieii, to nikt nawet słowem nie ma prawa jej Mu odbierać"- jeśli pijany do nieprzytomności jedzie z szybkością 100km prosto w mur to należy mu to uświadomić.Mimo, ze jemu wydaje się to swietną zabawą i śmieje się do rozpuku.
Oj Yorik to żadna złość, poza tym nie znoszę manipulacji z przycinaniem zdania, pominąłeś nawias,
Oj Tezeusz, specjalnie przyciąłem, bo mi inaczej nie pasowało.....
Nie gniewaj się
To na co większość zwraca uwagę jest ważne, trzeba mieć oczy z tyłu głowy, ale gdzie konkrety ?. Po niebywałych przeżyciach, gdzie niemożliwe stawało się możliwe, jakiś sceptycyzm jest potrzebny. Trzeba zwrócić uwagę na podstawowe zagrożenia. Ale szukanie dziury w całym jest zupełnie nie potrzebne.
To co uniemożliwia poskładanie wszystkiego przy właściwej postawie osoby, która zdradziła (gdzie istnieją przesłanki, że może się udać), to efekt tsunami emocjonalnego u osoby zdradzonej.
Jakieś kłopoty z kontrolą emocji u osoby zdradzającej przekładają się potem na 10x większe i nawracające u osoby zdradzonej.
I choćby wszystko rokowało technicznie jak najlepiej, to osoby zdradzone nie dają rady. Zmiany są tak głebokie, że za jakiś czas mała fala może przewrócić.
Ryzyko jest, ale ryzyko można oszacować, a wtedy pozytywne myślenie, to klucz do sukcesu, zwłaszcza wtedy, gdy emocje są jeszcze stosunkowo duże..;....chyba większość wykorzystuje je do samounicestwienia...z powodu strasznie bolącego ego...;....
Ja jestem ciekaw relacji po roku...., czy Rocco dobrze oszacował ryzyko....?.....Taka postawa w wielu przypadkach to było samobójstwo i naprawdę widać było to z daleka, ale czy w tym przypadku ?.
Jeszcze tak mi się nasunęło....;...Tezeusz gdzieś wspomniał, że zna jeden przypadek, opierając się o to forum, gdzie naprawdę się udało...;....Wcale nie dziwne, biorąc pod uwagę to, że szukają tu jakiejś pomocy osoby, które nie mogą dać rady, najczęściej też na siłę, wbrew realnej ocenie, idące pod prąd. Jakie mają potem doświadczenie, jakie mają spostrzeżenia ?
Większość osób, która tu zostaje to osoby w negatywnych emocjach, nie pogodzone ze swoim życiem, choć twierdzą wszem i wobec inaczej
To właśnie dlatego w niektórych przypadkach zaglądanie tutaj nie jest wskazane.
A jak odezwie się osoba, że jest jej w miarę dobrze po tym wszystkim, choć dużo ją to kosztowało, ale nie żałuje, to larum jakieś powstaje, że to przecież jest niemożliwe. To też już mnie nie dziwi
Yorik jest wiele prawdy w tym co piszesz , Być może jestem w tej mniejszości która dała szanse która układa życie ze zdradzaczem . Czemu tu trafiłem ? bo szukałem pomocy .Czemu podjąłem taką decyzje mimo tych wszystkich "kopów" jakie tu dostałem bo właśnie one pomogły mi uświadomić sobie czego chce i co mogę osiągnąć , dwa lata zajęło mi odłożenie klucza do furtki zwanej rozwodem ,dwa lata wewnętrznej walki czy potrafię wybaczyć (tak naprawdę a nie na pokaz ) czy potrafię zaufać czy ona jest tego warta i wszystkie inne czy i ale . Czemu tu zaglądam czemu piszę bo właśnie jestem w tej mniejszości która odbudowała nie wróć , zbudowała na nowo związek , tak nowy bo jesteśmy już innymi osobami i ja i ona , i jestem jakoby świadectwem tego że można .
Co do Rocco euforia i chciejstwo to teraz za jakiś czas emocje opadną zacznie sie myślenie i może nie być tak kolorowo ważne żeby właśnie wtedy na zimno ( tak ktoś mi tu kiedyś powiedział że rozstrzelałem małżeństwo ) samemu sobie uczciwie powiedzieć że chce że warto .
A to tylko Rocco może sobie powiedzieć i oby było to uczciwe i szczere .
Ponad trzy lata po , Nie żałuje , Tak jestem szczęśliwy a jak się kiedyś zbiorę w sobie to może opisze co w ciągu tych trzech lat się wydarzyło .
Yorik wiekszosc osob tu zostaje bo sie zwyczajnie uzaleznilo
Zapewne sa przypadki kiedy determinacja obu stron podzwignela caly ten chaos po zdradzie, jednak dalej sa oni w mniejszosci.
Wiele osob zostaje z zupelnie innych powodow-presja rodziny, dzieci, majatek, zaleznosc finansowa od partnera, lek przed samotnoscia, przyzwyczajenie,..itp.
Wiele osob myli to z miloscia...
Mysle, ze zeby sie dowiedziec dlaczego jestesmy w stanie-lub nie-ofiarowac zdrajcy reszte naszego zycia(lub jakas jego czesc)mimo tego co zrobil/la-trzeba by obrac zwiazek z calej materialnej otoczki, z wygod,z zadan, nadzieji i pragnien i zobaczyc siebie nawzajem 'nago'...wtedy decydowac.Pozory, pierwsza euforia, pierwsze obietnice, sumienie obudzone czyjac lza, awantura, mijaja i mijaja szybko.
Bardzo sie ciesze,z kazdego happy endu, tylko-to co dla jednego jest sufitem dla innego jest podloga.....jak widac po wszystkich tu przypadkach...
rocco ja mam nadzieje ,ze nie wylaczyles jednak myslenia...
Czasem warto zrobić coś szalonego, wbrew logice, wbrew przesłankom, wbrew statystyce i opini wszystkich na około. Kwestią jest tylko świadomośc konsekwencji. Jeśli sie jest swiadomym ryzyka, i godzi sie z ewentualnościa porazki to ok., gorzej jesli ktoś bardzo wierzy w powodzenie, a potem nie jest w stanie uźwignąć przegranej. Nie chodzi więc o to czy dać szanse, czy nie, to osobisty wybór, tylko jak to zrobić, by zwiększyć możliwość powodzenia, lub zminimalizować ewentualne straty.
Takizły opisz swoja historie, tylko okop sie dobrze, bo obstrzał na pewno bedzie cięzki, ale jesli go odeprzesz, to może twoja historia bedzie jakims drogowskazem, dla tych którzy chcą spróbować. Mysle, ze wszyscy, nawet ci strzelający tęsknią za taką historia ze szcześliwym końcem, bo daje to wiare w drugiego człowieka, że nawet popełniając błedy i sięgając dna mozna sie podnieść i naprawić wyrządzone krzywdy.
Lagos, fajnie to podsumowałeś.
Mam tylko wątpliwości, co jest porażką, przegraną, stratą, czym jest powodzenie w danym momencie ? Wspólne chwile po tarumie można traktować jako sukces lub totalną porażkę, w zależności od odniesienia..i celów do osiągnięcia. Jeśli cele na starcie są nierealne, to i zawód będzie.
Błąd może polegać na tym, że znów wbrew wszystkiemu ktoś zbudoje swój wyimaginowany świat, odstający od rzeczywistości (a emocje temu sprzyjają), następną bajkę i będzie zdziwiony za jakiś czas, że to tylko jego bajka i chciejstwo bez pokrycia.
To wielka sztuka, twardo chodzić po ziemi i jednocześnie fajne bajki wplatać w życie.
Ważne jest odpowiednie przewartościowanie świata, jeśli tego nie ma, to nie za dobrze.
Sinead dobrze zauważyła z tą otoczką, ale łatwiej jest kogoś rozebrać z ubrania niż z tej otoczki A mało to lasek leci na fajne bryki ?...a potem kocha jak cholera, aż amortyzatory piszczą..
Co do strzelania, to tylko niektórzy mają świadomość, że mogą zaszkodzić. Gdzie jest granica pomiędzy otwarciem komuś oczu a całkowitą zmianą nastawienia, zasianiem dużych niepotrzebnych watpliwości. Jedni są mniej, inni bardziej podatni na sugestie.
Są tu osoby, które bardzo celnie strzelają, ale czasami nie zadadzą sobie pytania, po co i jaki może być tego skutek, co chcą tym osiągnąć ? Czy tylko nie rozładować swoich emocji....?.
Wszystko tylko na podstawie, bo u mnie tak było i u nikogo inaczej nie będzie.
Efekt jest taki, że ludziom się nie chce dyskutować (to trudne), a tym bardziej coś udowadniać.
Witam wszystkich.
Tak sobie przeglądam wasze wypowiedzi od kilku dni. I wiecie co : jestem zdołowany, zdołowany nie tym że żona zdradziła bo z tym sobie już poradziłem. Jestem zniesmaczony i zdołowany waszymi wypowiedziami że nie może być dobrze bo nie może i już. Przypomina mi się ten tekst: Panie Boże dowal mojemu sąsiadowi tak jak mnie dowalono. On nie może mieć lepiej. Tak jestem szalony i nie myślący a żona dosypuje mi do jedzenia prochy dzięki którym tak szybko mi przeszło i powróciły pozytywne myśli. Tak na marginesie ; czym mam się dołować przez 3 lata jak niektórzy, no czym tym że zbłądziła popełniła błąd, przecież Ona nie jest moją bezwzględną własnością. To Ona cierpi, ona została wykorzystana za własną zgodą, ona żałuje. Ja jej pomagam przez to przejść kochając i kiedyś przebaczając. Nie będę się tym dołował to mały epizod na półmetku życia.trzeba się wspierać jeśli ta druga połowa żałuje i zrozumiała swój błąd. Nic nie mamy od życia na zawsze i na pewno a małżeństwo w sferze emocjonalnej przypomina licytację - kto da więcej w danej chwili.
Zaczynaliśmy oboje od zera bez wsparcia od rodziców, osiągnęliśmy razem bardzo wiele i wiemy po ostatnich wydarzeniach, że zawsze możemy na siebie liczyć. Kochamy się i tak wchodzimy w drugą czterdziestkę życia, wzmocnieni kryzysem.
Rocco i fakt ze jestes zniesmaczony jest dowodem Twojej euforii, ktos kto jest pewien swego nie boi sie polemiki, nie boi sie ,ze ktos go przekona.Mam wrazenie ,ze na sile probujesz sie zaslonic nowymi emocjami-i nie, nie poradziles sobie ze zdrada, milosc to nie tylko glaskanie kogos po glowie jak zrobi zle, ale tez pozwolenie mu sie rozwijac poprzez poniesienie konsekwencji.Czy ona zaluje-wie tylko ona, czy mozesz na nia liczyc-zdradzila, to podwaza jej wiarygodnosc, na dlugie lata...
Co do Ciebie, dluje Cie sceptyzm ludzi, ktorzy wybrali inaczej-dokladnie tak jak nas trzyma na dystans nagly wybuch milosci po kryzysie.Widzisz, o sukcesie bedziesz mogl powiedziec za kilka lat, na ile wam starczy sil, cierpliwosci i uczucia??? na ile jej starczylo do tej pory..??
Mysl.
Rocco
I zebyśnie nie myslał, ze piszą tu tylko osoby, które się rozstały i zazdroszczą Ci czegokolwiek, bo przynajmniej pare osób piszących w tym watku nadal jest ze swoimi zonami, łącznie ze mną, więc tekst o Bogu i śasiedzie jest totalnie nieuzasadniony i swiadczy tylko o tym ze zachowujesz sie jak zaślepiony nastolatek, obrazony na cały swiat, za to, ze otoczenie osmiela sie być krytyczne wobec jego dziewczyny, majac ku temu podstawy, i nie podziela jego euforii, idąc w poprzek jego szczęściu. Zrozum chłopie, że nikt tu Ci źle nie życzy, ani twojej żonie po prostu przez chwile zastanów sie nad tym co napisała sinead.
A mi się wydaje, że trzeba w tym wszystkim pamiętać o tym, iż życie bardzo dokładnie zweryfikuje wszelkie deklaracje i obietnice. Nie mam pojęcia za co tak gwałtownie żona Rocca go znów pokochała? Za daną szansę? Za fakt, że niezaprzeczalnie czuje się winna i chce mu to jakoś wynagrodzić? Bo trzeba pamiętać, ze jak ludzie ze sobą zostają to juz jest (co by nie mówić) już życie i związek na zupełnie innych zasadach niż ten gdy wspólne drogi są są dopiero na starcie. Trzeba pamiętać, że po zdradzie zawsze zostaje zachwiana równowaga między partnerami. I tak będzie jeszcze długo. Jakbyś się Rocco nie zarzekał. By się udało > wszystko teraz zależy od Waszej determinacji i na jak długo jej starczy. Życie już tyle razy weryfikowało wszelkiego rodzaju obietnice poprawy, że głowa mała. I pomimo wydaje Ci się, że piszę to do Ciebie > mam nadzieję, że przeczyta to również Twoja żona Bo to głównie na niej leży teraz obowiązek przekonania Cię, że to co robi jest względem Ciebie szczere. I następnym razem jak jakiś facet się nią zainteresuje > to pierwsze co zrobi > przyleci z tym do Ciebie
I następnym razem jak
jakiś facet się nią zainteresuje > to
pierwsze co zrobi > przyleci z tym
do Ciebie
A Ja bym dodał do tego że,zanim przyleci z tym do męża to porządnie kopnie w klejnoty potencjalnego adoratora za brak szacunku do mężatki.
większość osób usiłuje Cię tylko ostrzec przed hura optymizmem.
Ja jestem 7 miesięcy po mamy aktualnie z moim wiaroułomnym naprawdę świetny czas, oboje dokładamy starań aby było nam razem lepiej niż kiedykolwiek. Ale oboje tez mamy świadomość tego , że jesteśmy na początku trudnej drobi a nie na jej końcu.
Ja muszę nauczyć się żyć z demonem , który już prawdopodobnie zawsze będzie czaił sie z tyłu mojej głowy i podsuwał myśli , wspomnienia , obrazy do których nigdy wolała bym nie wracać. Mam tylko nadzieję, ze będzie dawał o sobie znać coraz rzadziej.
Ja po moim dachowaniu bez zapiętych pasów ( tak określam czas po tym jak się dowiedziałam) jeszcze długo będę uważała na każdy poślizg i już zawsze będę miała zapięte pasy.
I pomimo tego ,że jesteśmy w podobnym wieku i z podobnym stażem małżeńskim jeszcze długo nie powiem jak w tytule Twojego postu : Już dawno a może wieki po.
Trzymam za Was kciuki, ale proszę zapnij pasy
hej rocco 1971-- czytajac to doznalem szoku !!!!!!!!!!! u mnie bylo identycznie tylko nie ma ****u i nie ma juz porozumienia. Nie wiem jak wam sie udalo ale podziwiam Was za starania i wytrwalosc -WAM SIE UDA ! u mnie jest juz pustka i nicosc zyjemy pod jednym dachem ale osobno . Tak taki lowelas zawrocil w glowie zniszczyl 20 lat i co ?? dalej jest goly i wesoly u mnie tylko jedna strona chciala a druga tesknila za lowelasem a teraz mysle ze nie ma juz odwagi na ten krok .Dzis wiem ze juz nic nie czuje choc wiem ze gdyby cos to zawsze pomoge i wyciagne dlon -wszak jest matka moich dzieci .pozdrawiam mechanik
Oj Rocco , chciałoby sie powiedzieć ; my też to przerobiliśmy .Po zdradzie jest czas przebaczenia , potrzeba bliskości , ponownego zbliżenia i próby nowej miłości jak u nastolatków - taka troche euforia na wyrost z nowego zakochania . Ale zwróć uwagę na na wypowiedż milorda , stonowaną i przemyslaną . Nikt specjalnie nie będzie Cię strofował za to co przeżywasz i przezywacie , bo nikt z nas nie wie jak potoczą sie Wasze losy - oby jak najlepiej dla Waszej rodziny . Życzymy Ci tego , trochę pewnie niektórzy zazdroszczą bo u nich potoczyło sie to inaczej a może nawet wręcz tragicznie . My tylko piszemy o naszych scenariuszach i naszych przeżyciach i mówimy wprost co i Ciebie może spotkać . Ja jestem kilka ładnych lat po i ; nagle widze sms od jednego z bolka . Ona się nie przyznała bo się bała /a na początku się kiedys przyznała / i zapytałem ; co mi teraz powiesz ?, przecież zmieniłaś numer komórki ? co prawda po moich usilnych naleganiach .Facet zdobył nowy numer , pochlał i postanowił znowu cos spróbować . Nie ważne jaka jest prawda ale zasmucił mnie brak SZCZEROŚCI , po tylu latach budowania wszystkiego od nowa . Wydaje się jakby te kilka lat nagle legło w gruzach. A najciekawsze jest to że nie czuła się wogóle winna podtrzymywaniu korespondencji - przecież teraz to tylko znajomy !, ale była wściekła że ja się o tym dowiedziałem . że wogóle zajrzałem do komórki . Piszę to ku przestrodze abyś wiedział że kobieca psychika jest nieodgadniona i róne rzeczy moga się jeszcze zdarzyć.Kochaj , ufaj ale sprawdzaj - to prostuje męską psychikę i euforię . Troche to przykre mimo wszystko . Powodzenia .
- Wybaczyć jest rzeczą nadludzką - bardzo trafne spostrzeżenie.
Życzę powodzenia i niezachwianej wiary.Też dałam szansę i do tej pory nie żałuję.
Życzę powodzenie zupełnie bez przekąsu, ale naprawdę ostrożnie z deklaracjami, bo tych, co sztandary zwycięstwa zwijali szybciej niż je zawiesili było sporo. Nie potrzebne są Ci słowa, te pisane przez Ciebie, ze jest świetnie i zapewnień, że super z Ciebie men. To czyny stanowią o człowieku a nie kolejne wyrazy wypowiedziane lub wklepane na klawiaturę.
Może gdyby sytuacja co płci zdradzacza była odwrotna to uwierzyłbym w ten cud ale...znając już trochę kobiety wątpię.
Choć mogę się mylić.
Cytat
Ja jestem 8 lat po zdradzie i jej wykryciu.Po ponad pieciu latach oddzielnie jestesmy razem.Mam nadzieje ,ze Tobie sie uda.Patrzac przez bagaz wlasnych doswiadczen Twoje deklaracje wydaja sie co najmniej przedwczesne.Nie wiem czy ktokolwiek z piszacych tu,zna odpowiedz chocby na pytanie dlaczego.Trudno jest przewidywac , a najtrudniej jest przewidywac przyszlosc.
Zwyciestwo czy samooszukiwanie?Mam watpliwosci czy potrafisz to teraz odroznic.Pisze to nie dlatego , zeby Cie zniechecic.
Jezeli jestes swiadom trudnosci latwiej pogodzic sie z potknieciami po drodze do celu , latwiej jest wstawac na nowo po kolejnym upadku.Niewazne jak dluga bedzie droga ,ktora wybrales.
Zeby dotrzec do celu ,jak odlegly by nie byl ,zawsze zaczyna sie od zrobienia pierwszego kroku.Piszesz , ze masz podejscie techniczne i obraz calosci , jest niekompletny bez znajomosci detali.Przyznajesz sam , ze do konca ich nie znasz.Skoro tak, to zbudowales na uzytek wlasny obraz ,ktory zgodnie z Twoim charakterem kompletny byc nie moze.Pomimo tego uwazasz ,ze wiesz wszystko.Ta niekoherentnosc upomni sie jeszcze o nalezne jej prawa.Taka podroz w strone detali kojarzy mi sie z brzegiem zbioru Mandelbrota.
http://fraktalny.net/
Cytat
O ile nie pochwalam babrania się w gównie bez końca i raczej sugeruję próbę dostrzeżenia swiatełka w tunelu, o tyle twoje wynurzenia Rocco wyglądają tak jakbyś napisał je w oderwaniu od wszelkich realiów i na dodatek będąc pod wpływem jakiejś niezidentyfikowanej substancji.
Czyżbyś się szaleju najadł?
Takkkkkkk, potoki endorfin ze zboczy wulkanu
Może teraz nie jesteś gotów do przyjęcia na klatę rzeczywistości, stąd twój umysł tworzy bajki z muchu i paproci, takie fanasmagorie na przeżycie....lecz w końcu, jak każdy musisz zderzyć się z rzeczywistością.
Coś mi się wydaje że nasz Rocco rzeczywiście najadł się szaleju,lub dostaje od "skruszonej" inne zioło.Kobieta po mistrzowsku opanowała sztukę maskirowki.W opinii Pań z mojego życia,nigdy nie byłem prawdziwym samcem.Mimo tego,wbrew twierdzeniu Rocco o rozwodzie zadecydowałem bez wahania.
Ta decyzja to sprawa rozumu a nie temperamentu.Mam poważne obawy czy przetrwają.Jak dla mnie to samotnie siedzi On na widowni teatru jednego widza,czyli tam gdzie zaplanowała reżyserka spektaklu - Jego żona.
Cytat
Czyżbyś się szaleju najadł?
He, he.....NIE ! nie najadł się szaleju, spokojnie, to tylko żonka go zdradziła..
Tyle, że te stany, to chyba było odbicie po traumie, bo w PS było...czy nie ?.
Jeśli by teraz jeszcze tak było, to trzeba by zazdrościć...im dłużej tym lepiej..., a szara rzeczywistość, no cóż , wcale nie ma się do czego spieszyć.....
Tezeusz,
Cytat
Też bym się wściekł, że mi coś zajęło 4 lata, a komuś 3 miesiące.....
A na serio ?......to zapał kiedyś siądzie..i oby nie prędko, ...a wtedy bez endorfin i adrenaliny, wiary,......okaże się ile udało się wspólnie wypracować....;.....i tyle.....(mniej wtedy będzie wyłazić)..........
Nikt nie zna na 100% jutra, wiemy również na bank, że umrzemy.....;...ale to nie znaczy, że przez to mamy nie cieszyć się życiem....
Rocco ma prawo do szczęścia nawet w tym związku
Fajnie by bylo gdyby to w co wierzysz bylo prawdziwe, moze jestescie tym wyjatkiem od reguly, ale takie myslenie to spore ryzyko, szczegolnie dla Ciebie. Powinienes pamietac o kilku sprawach.Tylko racjonalna ocena, szczere spojrzenie na to co sie stalo, z obu stron daje daje szanse na powodzenie, ale na to trzeba czasu i wyciszenia emocji a u was te emocje jeszcze buzuja. Zbyt szybko dana szansa powoduje, ze zdradzacz nie ma czasu na refleksje, ulega euforii pojednania, tylko jak ona minie moze niewiele zostac. I najwazniejsza rzecz kobiety zdradzajac najczesciej angazuja sie emocjonalnie, i to ze zona mowi Cie teraz jak bardzo Cie kocha nie oznacza wcale ze obraz tamtych emocji poszedl w niepamiec. Jesli nic z tym nie zrobiles, to wyidelizowany obraz kochanka zostanie w niej gleboko i bedzie zyla w tym niespelnieniu, a do czego to moze doprowadzic, sam pomysl. Za duzo emocji, za malo realizmu, ale zycze Ci powodzenia.
Cytat
Oj Tezeusz, specjalnie przyciąłem, bo mi inaczej nie pasowało.....
Nie gniewaj się
To na co większość zwraca uwagę jest ważne, trzeba mieć oczy z tyłu głowy, ale gdzie konkrety ?. Po niebywałych przeżyciach, gdzie niemożliwe stawało się możliwe, jakiś sceptycyzm jest potrzebny. Trzeba zwrócić uwagę na podstawowe zagrożenia. Ale szukanie dziury w całym jest zupełnie nie potrzebne.
To co uniemożliwia poskładanie wszystkiego przy właściwej postawie osoby, która zdradziła (gdzie istnieją przesłanki, że może się udać), to efekt tsunami emocjonalnego u osoby zdradzonej.
Jakieś kłopoty z kontrolą emocji u osoby zdradzającej przekładają się potem na 10x większe i nawracające u osoby zdradzonej.
I choćby wszystko rokowało technicznie jak najlepiej, to osoby zdradzone nie dają rady. Zmiany są tak głebokie, że za jakiś czas mała fala może przewrócić.
Ryzyko jest, ale ryzyko można oszacować, a wtedy pozytywne myślenie, to klucz do sukcesu, zwłaszcza wtedy, gdy emocje są jeszcze stosunkowo duże..;....chyba większość wykorzystuje je do samounicestwienia...z powodu strasznie bolącego ego...;....
Ja jestem ciekaw relacji po roku...., czy Rocco dobrze oszacował ryzyko....?.....Taka postawa w wielu przypadkach to było samobójstwo i naprawdę widać było to z daleka, ale czy w tym przypadku ?.
Jeszcze tak mi się nasunęło....;...Tezeusz gdzieś wspomniał, że zna jeden przypadek, opierając się o to forum, gdzie naprawdę się udało...;....Wcale nie dziwne, biorąc pod uwagę to, że szukają tu jakiejś pomocy osoby, które nie mogą dać rady, najczęściej też na siłę, wbrew realnej ocenie, idące pod prąd. Jakie mają potem doświadczenie, jakie mają spostrzeżenia ?
Większość osób, która tu zostaje to osoby w negatywnych emocjach, nie pogodzone ze swoim życiem, choć twierdzą wszem i wobec inaczej
To właśnie dlatego w niektórych przypadkach zaglądanie tutaj nie jest wskazane.
A jak odezwie się osoba, że jest jej w miarę dobrze po tym wszystkim, choć dużo ją to kosztowało, ale nie żałuje, to larum jakieś powstaje, że to przecież jest niemożliwe. To też już mnie nie dziwi
Co do Rocco euforia i chciejstwo to teraz za jakiś czas emocje opadną zacznie sie myślenie i może nie być tak kolorowo ważne żeby właśnie wtedy na zimno ( tak ktoś mi tu kiedyś powiedział że rozstrzelałem małżeństwo ) samemu sobie uczciwie powiedzieć że chce że warto .
A to tylko Rocco może sobie powiedzieć i oby było to uczciwe i szczere .
Ponad trzy lata po , Nie żałuje , Tak jestem szczęśliwy a jak się kiedyś zbiorę w sobie to może opisze co w ciągu tych trzech lat się wydarzyło .
Zapewne sa przypadki kiedy determinacja obu stron podzwignela caly ten chaos po zdradzie, jednak dalej sa oni w mniejszosci.
Wiele osob zostaje z zupelnie innych powodow-presja rodziny, dzieci, majatek, zaleznosc finansowa od partnera, lek przed samotnoscia, przyzwyczajenie,..itp.
Wiele osob myli to z miloscia...
Mysle, ze zeby sie dowiedziec dlaczego jestesmy w stanie-lub nie-ofiarowac zdrajcy reszte naszego zycia(lub jakas jego czesc)mimo tego co zrobil/la-trzeba by obrac zwiazek z calej materialnej otoczki, z wygod,z zadan, nadzieji i pragnien i zobaczyc siebie nawzajem 'nago'...wtedy decydowac.Pozory, pierwsza euforia, pierwsze obietnice, sumienie obudzone czyjac lza, awantura, mijaja i mijaja szybko.
Bardzo sie ciesze,z kazdego happy endu, tylko-to co dla jednego jest sufitem dla innego jest podloga.....
rocco ja mam nadzieje ,ze nie wylaczyles jednak myslenia...
Cytat
Ćpuny znaczy się
Cytat
He....a miłość istnieje...?....podobno nie....
Jeśli istnieje, to jest tak różna, jak różni są ludzie....i ich światy..
Takizły opisz swoja historie, tylko okop sie dobrze, bo obstrzał na pewno bedzie cięzki, ale jesli go odeprzesz, to może twoja historia bedzie jakims drogowskazem, dla tych którzy chcą spróbować. Mysle, ze wszyscy, nawet ci strzelający tęsknią za taką historia ze szcześliwym końcem, bo daje to wiare w drugiego człowieka, że nawet popełniając błedy i sięgając dna mozna sie podnieść i naprawić wyrządzone krzywdy.
Mam tylko wątpliwości, co jest porażką, przegraną, stratą, czym jest powodzenie w danym momencie ? Wspólne chwile po tarumie można traktować jako sukces lub totalną porażkę, w zależności od odniesienia..i celów do osiągnięcia. Jeśli cele na starcie są nierealne, to i zawód będzie.
Błąd może polegać na tym, że znów wbrew wszystkiemu ktoś zbudoje swój wyimaginowany świat, odstający od rzeczywistości (a emocje temu sprzyjają), następną bajkę i będzie zdziwiony za jakiś czas, że to tylko jego bajka i chciejstwo bez pokrycia.
To wielka sztuka, twardo chodzić po ziemi i jednocześnie fajne bajki wplatać w życie.
Ważne jest odpowiednie przewartościowanie świata, jeśli tego nie ma, to nie za dobrze.
Sinead dobrze zauważyła z tą otoczką, ale łatwiej jest kogoś rozebrać z ubrania niż z tej otoczki
Co do strzelania, to tylko niektórzy mają świadomość, że mogą zaszkodzić. Gdzie jest granica pomiędzy otwarciem komuś oczu a całkowitą zmianą nastawienia, zasianiem dużych niepotrzebnych watpliwości. Jedni są mniej, inni bardziej podatni na sugestie.
Są tu osoby, które bardzo celnie strzelają, ale czasami nie zadadzą sobie pytania, po co i jaki może być tego skutek, co chcą tym osiągnąć ? Czy tylko nie rozładować swoich emocji....?.
Wszystko tylko na podstawie, bo u mnie tak było i u nikogo inaczej nie będzie.
Efekt jest taki, że ludziom się nie chce dyskutować (to trudne), a tym bardziej coś udowadniać.
Tak sobie przeglądam wasze wypowiedzi od kilku dni. I wiecie co : jestem zdołowany, zdołowany nie tym że żona zdradziła bo z tym sobie już poradziłem. Jestem zniesmaczony i zdołowany waszymi wypowiedziami że nie może być dobrze bo nie może i już. Przypomina mi się ten tekst: Panie Boże dowal mojemu sąsiadowi tak jak mnie dowalono. On nie może mieć lepiej. Tak jestem szalony i nie myślący a żona dosypuje mi do jedzenia prochy dzięki którym tak szybko mi przeszło i powróciły pozytywne myśli. Tak na marginesie ; czym mam się dołować przez 3 lata jak niektórzy, no czym tym że zbłądziła popełniła błąd, przecież Ona nie jest moją bezwzględną własnością. To Ona cierpi, ona została wykorzystana za własną zgodą, ona żałuje. Ja jej pomagam przez to przejść kochając i kiedyś przebaczając. Nie będę się tym dołował to mały epizod na półmetku życia.trzeba się wspierać jeśli ta druga połowa żałuje i zrozumiała swój błąd. Nic nie mamy od życia na zawsze i na pewno a małżeństwo w sferze emocjonalnej przypomina licytację - kto da więcej w danej chwili.
Zaczynaliśmy oboje od zera bez wsparcia od rodziców, osiągnęliśmy razem bardzo wiele i wiemy po ostatnich wydarzeniach, że zawsze możemy na siebie liczyć. Kochamy się i tak wchodzimy w drugą czterdziestkę życia, wzmocnieni kryzysem.
Co do Ciebie, dluje Cie sceptyzm ludzi, ktorzy wybrali inaczej-dokladnie tak jak nas trzyma na dystans nagly wybuch milosci po kryzysie.Widzisz, o sukcesie bedziesz mogl powiedziec za kilka lat, na ile wam starczy sil, cierpliwosci i uczucia??? na ile jej starczylo do tej pory..??
Mysl.
I zebyśnie nie myslał, ze piszą tu tylko osoby, które się rozstały i zazdroszczą Ci czegokolwiek, bo przynajmniej pare osób piszących w tym watku nadal jest ze swoimi zonami, łącznie ze mną, więc tekst o Bogu i śasiedzie jest totalnie nieuzasadniony i swiadczy tylko o tym ze zachowujesz sie jak zaślepiony nastolatek, obrazony na cały swiat, za to, ze otoczenie osmiela sie być krytyczne wobec jego dziewczyny, majac ku temu podstawy, i nie podziela jego euforii, idąc w poprzek jego szczęściu. Zrozum chłopie, że nikt tu Ci źle nie życzy, ani twojej żonie po prostu przez chwile zastanów sie nad tym co napisała sinead.
jakiś facet się nią zainteresuje > to
pierwsze co zrobi > przyleci z tym
do Ciebie
A Ja bym dodał do tego że,zanim przyleci z tym do męża to porządnie kopnie w klejnoty potencjalnego adoratora za brak szacunku do mężatki.
większość osób usiłuje Cię tylko ostrzec przed hura optymizmem.
Ja jestem 7 miesięcy po mamy aktualnie z moim wiaroułomnym naprawdę świetny czas, oboje dokładamy starań aby było nam razem lepiej niż kiedykolwiek. Ale oboje tez mamy świadomość tego , że jesteśmy na początku trudnej drobi a nie na jej końcu.
Ja muszę nauczyć się żyć z demonem , który już prawdopodobnie zawsze będzie czaił sie z tyłu mojej głowy i podsuwał myśli , wspomnienia , obrazy do których nigdy wolała bym nie wracać. Mam tylko nadzieję, ze będzie dawał o sobie znać coraz rzadziej.
Ja po moim dachowaniu bez zapiętych pasów ( tak określam czas po tym jak się dowiedziałam) jeszcze długo będę uważała na każdy poślizg i już zawsze będę miała zapięte pasy.
I pomimo tego ,że jesteśmy w podobnym wieku i z podobnym stażem małżeńskim jeszcze długo nie powiem jak w tytule Twojego postu : Już dawno a może wieki po.
Trzymam za Was kciuki, ale proszę zapnij pasy