Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.
Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie.
Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i
Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer
Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.
1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu. 5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.
Witam Wszystkich!
Ostatnie dwa tygodnie były najgorsze w moim życiu. Moją opowieść traktuję jako formę terapii, oraz liczę na Wasze rady i opinie. Opowiem o swojej sytuacji od początku.
Jesteśmy małżeństwem od 7 lat. Poznaliśmy się u fryzjera. Ona była fryzjerką , a ja klientem. Do mojego miasta żona przeprowadziła się 1,5 roku wcześniej dla swojego ówczesnego chłopaka. Żona w międzyczasie rozstała się z nim, mieszkała sama w wynajmowanym mieszkaniu. Nasz związek nabrał od razu ogromnego przyspieszenia- po miesiącu pierwszy seks, po dwóch przedstawienie rodzicom, po pięciu wspólne mieszkanie, po ośmiu decyzja o ślubie. Byliśmy niezwykle szczęśliwi, w seksie pełna radość ; idealne dopasowanie, po ślubie seks przez miesiąc 3x dziennie. Żona twierdziła, iż na jeszcze większą ochotę na seks ma fakt bycia legalną żoną (wspominam o tym gdyż, ta okoliczność może mieć znaczenie w dalszej opowieści).
Zamieszkaliśmy u mojej matki, ja w tym czasie odzyskiwałem sądownie mieszkanie które miałem dostać w spadku. Po roku od ślubu urodził się śliczny i ukochany przeze mnie syn.
Moje sprawy zawodowe i majątkowe kulały wtedy, zarabiałem mało, a szansa na własne mieszkanie oddaliła się. Po 3 latach zdecydowaliśmy się wyemigrować całą rodziną. Wróciliśmy z zagranicy po pół roku, miałem kłopoty z przystosowanie się i tęsknotą za starym krajem. Po powrocie żona wróciła do swojego rodzinnego miasta, gdzie w swoim domu urządziła zakład fryzjerski. Ja jeszcze przez kilka miesięcy załatwiałem pewne sprawy w rodzinnym mieście, pracowałem wtedy w Makro w logistyce. W takim porąbanym związku na odległość wszyscy cierpią, więc w maju 2008 przyjechałem do żony, i zamieszkałem z jej rodziną. Były to dwa najgorsze lata w moim życiu. Rodzina żony jest maksymalnie toksyczna, nie ma w niej miłości , teściowa gnoi i nie szanuje swojego potulnego ale mądrzejszego męża. Według niej chłop to dodatek do taczki, kosiarki a ponieważ teść lubi usiąść i przeczytać gazetę to jest nierobem;. W nowym mieście( tzw. Polska B) czułem się strasznie, żadnych widoków na normalną pracę( mam wyższe wykształcenie), podejmowałem więc każdą pracę za nieduże pieniądze, byłem więc w oczach teściowej leniem i nieudacznikiem, którego utrzymuje żona. W związku z tym wyjechałem do pracy do Włoch na pewien okres. Było bardzo ciężko, schudłem 15 kilo i codziennie płakałem z tęsknoty za rodziną ( zresztą nie tylko ja). Wróciłem jesienią 2009 i sytuacja nadal była taka jak poprzednio. Nie mogłem znaleźć pracy i załapałem strasznego doła. W tym czasie mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu w domku dwurodzinnym.
Starałem się być dobrym mężem. Gdy nie miałem pracy dbałem o dom, zajmowałem się dzieckiem, prałem żonie ręcznie bieliznę i bluzki do pracy, gotowałem (lubię to), paliłem w piecu CO wstając zimą co 4 godz. żeby rano mieli ciepło jak wstaną. Ponieważ się nie rozwijałem , cofałem się . Żona zaczęła to dostrzegać. Zaczęliśmy się od siebie oddalać.
Moja żona po swojej matce odziedziczyła żywiołowość w działaniu ( bez zastanowienia się nad skutkami), pewien egoizm( u teściowej to straszna chciwość), podatność na wpływy innych (rację ma ostatnia osoba która z nią rozmawiała), obie nie są tytanami intelektu. Teściowa mentalnie zdominowała całą rodzinę ( jej zbliżający się do 40-tki syn, mieszkający na drugiej półkuli, nie ożenił się z wieloletnią narzeczoną ponieważ matka się nie zgodziła). Skutki takiego zachowania są widoczne gołym okiem. Zero kontaktów z rodziną swoją i męża, samotność, brak miłości w domu, zgorzknienie. Jedyną osobą która się jej nie poddała jestem ja, dlatego mnie nienawidzi i boi się.
Kilka lat temu rodzice żony zapisali jej dom wraz ze sporą działką. Według prawa nie byłem współwłaścicielem , i nie miałem o to pretensji. Cieszyłem się że żona coś ma. W związku z tym że była to własność żony, wszyscy uważali że jest to r nasze wspólner1; i wszystko co tam robię ,robię dla siebie. Układałem chodnik, kładłem instalacje, utwardzałem wjazd, lałem beton itp. Z pieniędzy które przywiozłem z Włoch nic sobie nie zostawiłem, wszystko dałem żonie na inwestycję przy domu (przyłącze i instalacja gazowa itp.). Wiosną 2010, gdy przyjechał z wizytą mój szwagier (od 15 lat stale mieszka w Kanadzie), rodzice kazali żonie przepisać notarialnie cały majątek na brata. Żona zrobiła to potulnie, nie informując mnie o tym. Dowiedziałem się o tym potem, przypadkiem. Żona powiedziała że nie chciała mi mówić, bo wiedziała że będę zły. Potraktowała mnie trochę z buta. Była to w moim pojęciu poważna nielojalność, pierwsza taka w naszym związku. Nie chodzi o to że miała prosić mnie o zgodę(było to niepotrzebne), ale o powiadomienie mnie o bardzo istotnych zmianach w stanie majątkowym, jesteśmy w końcu małżeństwem. Pomyślałem wtedy że jeśli oszukała mnie w tej kwestii, to oszuka mnie w innych.
Od początku związku żona traktowała mnie czasami źle. Powiedziała np. przed ślubem iż nie chce swojego nazwiska zamienić na moje, bo moje jest głupie( w końcu wzięła dwuczłonowe). Wiele razy sprawiała mi przykrość i nie szanowała mnie, a ja to łykałem. Może nie w ciszy, ale bez awantur. W domu nie było awantur, gróźb, wrzasków, żadnego alkoholu, narkotyków, złego towarzystwa ani zdrad. Nuda. Starałem się być dobrym ojcem, syn ma 6 lat i kocha mnie, a ja jego. Uwielbia spać ze mną w łóżku, głaskać i przytulać, chodzić na wycieczki. Ja dbam o jego rozwój, karmię(woli jeść moje potrawy niż żony) kupuję książki itp.
Od wiosny 2010 widziałem że się coś psuje. Żona np. zostawiła mnie samego z synem ( byłem po operacji na chirurgii szczękowej, miałem spuchnięta twarz i 38*gorączki), i pojechała na pogrzeb pary prezydenckiej do Krakowa. Ja nigdy nie zostawiłbym jej w tym stanie, ona miała to gdzieś.
W czerwcu 2010 nastąpił przełom w mojej karierze zawodowej. Znajomi docenili moje kwalifikacje i zostałem asystentem zarządu w poważnej spółce skarbu państwa. Niestety w moim rodzinnym mieście. Uznałem to za duży sukces. Żona także uważała iż trzeba iść za ciosem. Żona wprowadziła się z powrotem do rodziców, zlikwidowaliśmy wynajmowane mieszkanie. Pożegnaliśmy stare mieszkanie gorącym seksem, żona się popłakała ze wzruszenie, było to bardzo rmetafizyczner1;. I to był nasz ostatni normalny seks w małżeństwie. Pojechałem do pracy.
W tym czasie byłem trochę zły na żonę, schodziło ze mnie napięcie i stres. Być może za rzadko się z nią kontaktowałem przez tel. Pierwszy raz przyjechałem do domu po 3 tygodniach. Powitała mnie lodowata atmosfera. Żona leciała wtedy na wakacje do Stanów z synem. Ja dostarczyłem im wszystkich pełnomocnictw, zgód, kupiłem książeczki do czytania w samolocie, byłem szczęśliwy ich szczęściem, ale nie rozumiałem tak poważnej zmiany nastawienia żony. Powiedziała np. iż nie chce spać ze mną w jednym łóżku(nie chodzi o seks), ponieważ to jest dla niej dyskomfort.
Gdy żona była w Ameryce, ja pisałem do nich co kilka dni meile, płaciłem żonie składki do ZUS-u ( wysokie) i tęskniłem. Żona odpisywała rzadko i chłodno.
Po ich powrocie ,po dwóch miesiącach ,przyjechałem do nich i zastałem emocjonalną zimę. Ja chciałem ją pocałować, a żona traktowała mnie lodowato. Nie przeszkadzało jej to wymagać ode mnie różnych rzeczy ( zakopać uśpionego psa, poprawiać po remoncie salonu (fuszerki po fachowcach)). Oraz oczywiście brać kasę (dawałem jej połowę mojej wypłaty ; np. koszty utrzymania dziecka pokrywało2x ).
Jak po takim traktowaniu nie miałem ochoty na telefony codziennie. Ona powiedziała mi teraz że czuła się porzucona, i dlatego była zła. Kółko się zamykało i było coraz gorzej.
Pod konie października żona powiedziała że chciałaby ze mną wyjechać gdzieś na kilka dni.
Ja w tym czasie nie mogłem wziąć wolne w pracy ( straszny kocioł) i jej to powiedziałem.
To był koniec. Ona powiedziała potem że czuła jakby dostała w twarz. Ja nie miałem takich intencji i gdybym wiedział co będzie dalej pierdalnął bym tą robotę i natychmiast przyjechał.
Potem za dwa tygodnie żona przyjechała na długi weekend do mnie, ale było lodowato.
Potem było coraz gorzej, gdy chciałem przyjechać, żona mówiła żebym nie przyjeżdżał.
To była straszna pora roku, późna jesień( nienawidzę jej). Wyłem z tęsknoty, płakałem w nocy, pierwszy raz pojawiły się u mnie myśli samobójcze ; lekarka powiedziała że to początki depresji.
Na Boże Narodzenie nie pojechałem do żony, nie chciałem spędzać świąt w otoczeniu jawnej wrogości. Dwa dni po świętach przyjechałem do nich, żonie podarowałem ładne kolczyki( nie chciała ich nosić) i zabrałem syna na dwa tygodnie do siebie. Było cudownie.
Potem odwiedzałem ich co ok. trzy tygodnie, miesiąc. Sytuacja się nie zmieniała. Pod koniec lutego załatwiłem zaproszenia na koncert laureatów w Warszawie. Moja połowica uwielbia życie towarzyskie i takie imprezy. Chciałem żeby się rozerwała i oderwała od codzienności.
Żoneczka się odstawiła (nowa kiecka, kosmetyczka, szpileczki ,pończochy do paska) . Nie mogłem od nie oderwać oczu, a ona traktowała jak powietrze. Teraz, po pół roku powiedziała iż specjalnie zrobiła się na bóstwo, żebym zobaczył co straciłem i żeby mi sprawić przykrość.
Jak wróciliśmy z Wa-wy, poszliśmy do notariusza i zrobiliśmy rozdzielność majątkową.
Miesiąc potem przyjechałem do żony, i wtedy było bardzo miło. Małżonka wyraziła ochotę na seks, wspólnie kupiliśmy prezerwatywy(ona wybierała). Nie było fajnie. Czułem od niej chłód emocjonalny, nie mogłem dojść( nigdy mi się to nie zdarzyło). Ona powiedziała potem że zionęło ode mnie lodem, i źle się czuła po seksie. To był nasz ostatni raz.
Byłem na Wielkanoc i było przyzwoicie, ale bez ciepła. Potem żona dzwoni do mnie nagle w maju z pytaniem kiedy przyjadę ( nie zdarzyło się to przedtem). Ja ucieszony pojechałem zaraz i okazało się że byłem potrzebny do przemeblowania domu ( ciężkie szafy do dźwigania). Traktowanie mnie bez zmian(lód). Potraktowany przedmiotowo, czułem się jakbym dostał w twarz. Zrobiłem co miałem i pojechałem bez pożegnania. W czerwcu-lipcu zabrałem syna na 3 tygodnie wakacji, żona miała wolne. W tym czasie pojechała na obóz dla płetwonurków nad Bałtykiem.
W sierpniu jak byłem żona poszła ze mną na kawę, było miło, rozśmieszałem ją, ona mówiła że jestem zabawny. Potem byłem na 1 września ( syn szedł do 1 klasy). Później przyjechałem w październiku i tu było coraz gorzej.
Na początku jak przyjeżdżałem, próbowałem dotknąć i przytulić żonę, ona była trochę zła, w październiku nie pozwoliła mi się pocałować w policzek na dzień dobry. Przez ostanie pół roku stawała się coraz złośliwsza i okrutna, miała o wszystko pretensję (np. tankuję samochód, wyjmuję z pełnego baku pistolet i na asfalt wycieka kilka kropel. Żona krzyczy że trzeba uważać, benzyna strasznie droga, że jestem niedorajdą itp.). Kiedy przychodziłem do domu z podróży (7 godz. w tłoku latem w osobowym składzie) narzekała ze śmierdzę, przecież to normalne, zaraz szedłem pod prysznic, ale nie chodziło o to. Jak się chce psa uderzyć, to kij zawsze się znajdzie.
W połowie października zaczęła mówić że potrzebuje przyjaciela, który ją dowartościuje jako kobietę, że nasze małżeństwo jest bez sensu. Zaczęła mi opowiadać że nasza wspólna koleżanka kocha się we mnie od dawna, i żebym sobie do niej poszedł, byłem w szoku. Jak odjeżdżałem, powiedziała mi że wszystko będzie dobrze. Ja się ucieszyłem a ona na to że ona sobie znajdzie przyjaciela, a ja pewnie też i będzie git. Płakałem jak baba w drodze na stację i w pociągu, ludzie się na mnie gapili dziwnie.
Przyjechałem na urodziny syna w piątek 4 listopada. Chciałem pomóc żonie, która była zmęczona i postanowiłem posprzątać w nocy salon. Znalazłem lokalną gazetę. Żona jest również członkiem OSP i jej jednostka obchodziła w październiku jubileusz. Zrobione z tej okazji zdjęcie oddziału , wydrukowane w tejże gazecie, ukazuje moją połowicę rozanieloną, trzymająca głowę na ramieniu i wtuloną w równie zadowolonego kolegę. Cała pozycja w ogóle była jednoznaczna, nie tylko dla mnie ale dla kilku osób które poprosiłem o komentarz. Spytałem żonę co to znaczy, jest podpisana z nazwiska pod zdjęciem, ludzie wiedzą że jest żonata, więc takie coś poniża mnie w oczach tych którzy nas znają. Żona powiedziała że jestem chory ,a ten kolega jest żonaty.
Kłótnia o zdjęcie była detonatorem. Żona stwierdziła że nie sprawdzam się jako mężczyzna, ona nie chce być głową domu, potrzebuję męskiej energii i emocji. Powiedziała że wnosi o rozwód. Dla mnie był to straszny cios. Chciałem wszystko naprawić, zrozumiałem swoje błędy ( o tym poniżej), nie chciałem też rozstania ze względu na syna. Ja sam wychowałem się w niepełnej rodzinie. Matka zostawiła ojca jak miałem 5 lat. Bardzo mi go brakowało. Żona mówi że przecież ze względu na dziecko, nie będzie tracić szansy na szczęście z kimś innym. Jak ona będzie szczęśliwa, to dziecko też. Moja matka miała przyjaciela, kiedy miałem 8-9 lat. Przychodził do domu. Ja go nienawidziłem ( zajmował miejsce mojego taty), jak on przychodził, to ja uciekałem z domu i błąkałem się po ulicach. Kilka razy przyprowadziła mnie do domu milicja. Chciałem synowi oszczędzić czegoś takiego.
We wtorek 8 XI rano się załamałem. Po rozmowie z żoną na łące koło domu (ona mi powiedziała co myśli i zostawiła mnie samego) coś we mnie pękło. Nigdy nie byłem bardziej smutny. Poszedłem do budynku gospodarczego, znalazłem sobie plastikowy sznur i zacząłem robić pętlę. Sznurek nie chciał się wiązać i to mnie uratowało. Przez te 20 minut uświadomiłem sobie że skrzywdzę tych którzy mnie kochają; syna, matkę i brata. O żonie nie myślałem. Poszedłem do domu, usiadłem na krześle i patrząc w jeden punkt siedziałem cały dzień i część nocy. Żona widziała co się dzieje, przestraszyła się, nigdy nie widziała w takim stanie( jestem ogólnie wesołym i pogodnym człowiekiem).
Umówiła mnie do swojej znajomej pani bioenergoterapeutki. Już kiedyś u niej byłem, kiedy miałem doła, znała moją sytuację i moją żonę. Rozmawiałem z nią dwie godziny, potem ona pracowała z moją energią. Powiedziała że starając się być dobrym mężem, dałem się zeszmacić, a wtedy żona traciła do mnie szacunek. Dla niektórych kobiet nie można być za dobrym. Zrzuciłem cały bagaż złych emocji, i nabrałem innej energii. Zacząłem patrzeć optymistycznie na życie. Nabrałem wiary w siebie, podkopanej kilkoma latami porażek.
Kobieta ta po ocenie całej sytuacji powiedziała iż powinniśmy dać sobie trochę czasu by uzdrowić małżeństwo. Przekaże to mojej żonie kiedy będzie się z nią widzieć. Zobaczymy co żona na to powie. Z terapii wróciłem radosny, po drodze kupiłem żonie bukiet róż oraz ulubione słodycze, flirtując z dziewczynami z cukierni. Jak na faceta, który chciał się wczoraj powiesić to nieźle. Żona stwierdziła że jestem innym człowiekiem.
Następnego dnia pojechaliśmy w trójkę pociągiem do mojego miasta na długi weekend (żona uwielbia świętomarcińskie rogale). Było już o wiele lepiej. Całowałem się i przytulałem się z żoną . Miała do mnie trochę dystansu, ale atmosfera poprawiła się o 100%. Jednak nadal twierdzi że już mnie nie kocha, żeby mnie jeszcze raz pokochać musi mieć przestrzeń, dystans, zakończyć stary etap i dlatego musimy się rozwieść. Chce zobaczyć jak to jest z innym facetem i dlatego musi mieć papier rozwodowy, to będzie wtedy wyluzowana ( pisałem o tym na początku, żona przywiązuje wagę do takich spraw formalnych) . Niby porządna kobieta, ale...(zaraz wrócę do tego).
Na 11 listopada miałem wyjazd, zostawiłem żonę z matką i bratem. Oni się nimi zajęli po królewsku. Moc atrakcji , dobre jedzenie itp. Gdy wróciłem następnego dnia, spytałem żonę czy porozmawiała z moją matką o rozwodzie (należy teściowej chyba zakomunikować taką sprawę osobiście). Ona na to że się boi. Powiedziałem że chyba nie ma wyjścia i trzeba to zrobić.
Poszły do kawiarni. Moja matka potraktowała ją bez emocji. Powiedziała jej, że przecież przed ślubem ostrzegała że nie przyniosę szybko do domu kokosów, bo nie mam talentu do tego, ale że jestem ciepłym, pracowitym, dobrym człowiekiem. Na zdanie żony, że ona potrzebuje prawdziwego faceta i emocji, odpowiedziała że na jednym biegunie są tacy jak ja, a na drugim prawdziwi faceci, którzy gdyby byli traktowani przez nią tak jak ja , zaraz dali by jej w twarz. I to by były prawdziwe emocje. A na tych ze środka (bogaci, przystojni, wpływowi )to żona nie ma szans, bo oni żenią się z kobietami ze swojej sfery, a moja żona do niej nie należy. Matka dodała coś jeszcze, że żona mnie nigdy nie szanowała i znajdę sobie lepszą. Żona wróciła do domu z płaczem, zamknęła się w łazience żeby jej nikt nie widział. Była zrozpaczona, gadała to, co ja tydzień wcześniej. Że życie nie miało się tak ułożyć , że ona nie chciała być bogata, tylko mieć domek i spokojną rodzinę. Chciała żebym ją przytulił. Spodziewała się że ją odrzucę, gdyż ona tak zrobiła, gdy ja byłem w tym stanie. Ja rozumiałem jej potrzebę i mocno ją przytuliłem.
Potem było dobrze, poszliśmy do kościoła (wieczorna msza w niedzielę), obejrzeliśmy film i zasnęliśmy przytuleni do siebie (pierwszy raz od 1,5 roku!). Następnego dnia żona z synem wrócili do siebie.
Wszystkie osoby, które dzielnie przebrnęły przez moje wypociny do tego miejsca ,dziwią się zapewne dlaczego umieściłem moją opowieść na portalu o zdradach. Teraz się dowiedzą...
Nigdy nie byłem zazdrosny o żonę. Wierzyłem jej, tak jak wierzy człowiek zakochany po czubki palców. Ja nigdy nie pomyślałem o zdradzie żony. Kilka razy miałem do tego okazję. Nie mam problemu w nawiązaniu kontaktu z płcią przeciwną. Jestem ogólnie miły, ciepły, inteligentny (chyba), niektóre kobiety uważają że jestem przystojny ( to już bzdura kompletna ). W pracy lubię delikatnie flirtować, sprawiać kobietom przyjemność. Gdy pracowałem we Włoszech, miałem bliską koleżankę ( fajna dorodna blondyna , lubię takie). Ona miała temperament i ochotę, ja nie chciałem. Nie chciałem żonie sprawić przykrości, uważałem i uważam nadal , iż przysięgę małżeńską trzeba dotrzymać ( kim będziemy, gdy nie będziemy przestrzegać żadnych reguł ?). Kilka minut przyjemności nie jest warte całego życia z wyrzutami sumienia. Uważałem też , że jeśli kobieta chce zdradzić, to zdradzi i żadne akty zazdrości tego nie powstrzymają, co najwyżej pobudzą do działania(zrobię staremu na złość)
Jak napisałem, nigdy nie byłem o żonę zazdrosny. Na miesiąc przed ślubem pojechała z bratem i znajomymi na nurkowanie do Chorwacji. Ja zostałem sam z formalnościami. Musiałem poprosić dwie koleżanki, żeby chodziły ze mną na nauki przedmałżeńskie ( z wysoką blondynką chodziłem we wtorki, a z niską brunetką w czwartki, inni faceci z nauk byli pełni podziwu ha,ha,ha). Z nerwów schudłem 10 kilo, a żona wróciła tydzień przed ślubem wypoczęta, opalona, na gotowe) Czy byłem zazdrosny, czy myślałem że przed ślubem spróbuje jak to jest z przystojnym Chorwatem? Nie.
Gdy syn miał niecały rok, pojechaliśmy do Ustki na wakacje. Żona spotkała koleżankę i bardzo chciała iść na dyskotekę. (uwielbia wyginać śmiało ciało). Ja powiedziałem idź, zostanę z małym. Syn się obudził zaraz po jej wyjściu, ryczał kilka godzin, ale dałem radę. Czy byłem zazdrosny o to z kim pląsała moja luba. Nie.
Żona jest partnerem znanej firmy kosmetycznej. Często wyjeżdża na różne kilkudniowe, atrakcyjne szkolenia, również za granicę. Ja mówiłem jedź, szkól się, wszystkim się zajmę. Czy byłem zazdrosny o to z kim szkoliła się, i co robiła po szkoleniu moja połowica. Nie.
Na marginesie wątku o szkoleniach. Gdy żona była teraz u mnie w domu, opowiadała przy stole o wspaniałym szkoleniu w Niemczech, zabawie na Oktoberfeście, itp.. Mój brat powiedział że pojedzie z nią, będzie udawał że się szkoli. Żona na to że nie musi udawać, fryzjerki zabierają ze sobą swych partnerów, chłopaków, mężów. Na pytanie brata dlaczego więc nigdy nie zabrała mężą, żona odpowiedziała oburzona że przecież ona jedzie tam odpocząć. Miny ludzi za stołem były chyba jednoznaczne, bo żona się zamknęła, a mi tradycyjnie było przykro.
Kiedy po wizycie u pani bioenergoterapeutki poczułem przypływ nowej silnej energii, czysto męskiej, poczułem też uczucie którego przedtem nie znałem- zazdrość o żonę.
Od kilku miesięcy gdzieś w pobliżu przewija się pewien facet. Ma on charakterystyczne imię i nazwisko, więc zostawia widoczny ślad. W październiku żona, odstawiona, jechała podobno na babską imprezę, Podwiezie je podobno pan F. Spytałem kto to jest, i usłyszałem że podobno mąż koleżanki. Potem w kalendarzu 22 X zaznaczono jako urodziny pana F.
To może jeszcze nic nie znaczyć, lecz zrobiłem ostatnio rzecz dla siebie do niedawna obcą i wstrętną- przejrzałem rejestr w komórce żony. Pan F. jest tam zapisany jako F. i jak na męża koleżanki to ilość połączeń jest ponad normę. To punkt pierwszy- przeprowadzę śledztwo i podzielę się wynikami.
Postanowiłem też zrobić inną podłą rzecz- przejrzeć pocztę elektroniczną żony. To ja jej dawno temu zakładałem meila i znałem hasło. Nigdy tam nie zaglądałem, a żona chyba o tym zapomniała. Wszedłem i znalazłem ciekawe rzeczy. Skrzynka nadawcza pusta, ale w odebranych szczątki korespondencji z dwoma facetami ze stycznia tego roku. Żona odpowiedziała na ich ogłoszenia towarzyskie w internecie. Znalazłem je wpisując w google ich adresy meilowe. To były ogłoszenia w stylu r hojnie obdarzony młodzieniec zostanie przyjacielem dojrzałej kobiety- dojrzała kobieta, psiakrew, kochająca żoneczka ma 32 lata!
Czy do czegoś doszło nie wiem, ale mam pewien pomysł na sprawdzenie. O wynikach poinformuję.
Znalazłem także trop do pewnego serwisu randkowego. Gdy ja byłem z synem na wakacjach, żona założyła konto. Nie było by po tym śladu, ale co jakiś czas portal przesyła meila z informacją iż są nowi single spełniający kryteria danego użytkownika. Jest tam opcja autologowania, dzięki czemu obejrzałem sobie profil żony( normalnie jest on ukryty i wchodząc na portal , nie można go znaleźć) . Wpisała się jako singiel , poszukujący mężczyznę w wieku 24-35 lat, cel- towarzysz podróży. Widocznie samemu na szkolenia nie chce się jeździć, a od męża trzeba odpocząć. Co pewien okres dostaje informacje o kandydatach spełniający kryteria. To ona jest tu drapieżnikiem., ona wybiera zdobycz.
W obu przypadkach żona prowadziła korespondencję korzystając z oficjalnej poczty (imię.nazwisko@nazwa.pl). Mój miś o bardzo małym rozumku, nie zrozumiał iż biorąc sobie imię i nazwisko z adresu i wrzucając w googla znajdzie się wszystko: zdjęcie, adres , dane męża! Taka męska prostytutka mogła by ją przecież szantażować że powie mężowi lub zrobi podobne jakieś świństwo. Zero wyobraźni!!!
Na portalu randkowym też nazwę użytkownika ma w formie- imięnazwisko. Każdy potencjalny kandydat który wrzuci sobie w google te dane + nazwę miasta , dowie się że to mężatka z dzieckiem (można znaleźć nawet zdjęcia z naszego ślubu) a nie żaden singiel. Kogo ona chciała oszukać?
Po tych wstrząsających dwóch tygodniach nieco się uspokoiłem. Pisanie dla was, moi Mili, pozwoliło nabrać dystansu do całej sprawy i w takiej formie osiągnąłem swój cel. Zobaczyłem że w rozpadzie mojego małżeństwa ponoszę ogromną winę. Słabo zarabiałem, nie dostarczyłem żonie stabilizacji, musieliśmy tułać się po świecie. Byłem nieudacznikiem, ale obiecuję sobie że się to więcej nie powtórzy. Po tylu latach wkroczyłem w końcu do mieszkania po dziadku, o które tyle lat się starałem. Teraz będzie remont generalny. Nabrałem męskiej energii i siły, i postanowiłem nie dać się więcej szmacić żadnej kobiecie. Teraz wiem że dobry mąż musi czasami żonie ładne majtki kupić, czasem je wyprać, a czasem zdjąć (najlepiej zębami). Wszystko w zdrowych proporcjach. Żonę trzeba też docenić, dać kwiaty bez okazji, ale też nie należy ufać w 100%. Jak to mówili w Związku Sowieckim -Ufać kontrolując.
Staram się teraz zlepić z powrotem moje małżeństwo. Mimo tego wzajemnego poranienia, dziwnych rzeczy które znalazłem w skrzynce żony, kocham ją i uważam że moje małżeństwo to najwspanialsza rzecz jaka mi się przytrafiła.
Żona nie jest już tak pewna, co chce zrobić. Jest rozdarta. Gdy zrobiłem jej pyszne śniadanie powiedziała -człowiek dopiero zaczyna doceniać, jak coś stracił;. Żałuje też wspaniałego seksu. Co zrobi najbliższy czas pokaże. Ja o tym tu poinformuję.
Proszę o wszelkie komentarze, rady, pytania. Sprawi mi to przyjemność. Gdyby ktoś z mojego miasta miał doła i chciał iść na kawę lub piwo, proszę o kontakt na PW. Wiem jak to pomaga i dlatego służę towarzystwem. Do zobaczenia za jakiś czas.