Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Julianaempat...01:02:49
Obito01:57:59
trzechZczech02:09:57
# poczciwy02:13:57
Kakua02:36:01

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

poczciwy
02.10.2024 16:37:45
Tomek040184 zwróć uwagę gdzie piszesz komentarze bo chyba nie tutaj chciałeś je zostawić.

Tomek040184
02.10.2024 06:46:57
Życzę powodzenia na nowej drodze życia. Chociaż z reguły takim ludziom nie wierzę. Swoją drogą przecież kochanka też zdradzalaś i żyłaś wiele lat w kłamstwie. Rozumiem że każdy szczęście po swojemu i

Tomek040184
20.09.2024 01:07:22
Dobra to ja dorzucę swoją cegiełkę do tematu. Waszego związku już nie ma. Szykuj papiery rozwodowe, pogadaj z adwokatem co i jak, zadbaj o siebie, hobby, rower, to co lubisz, cokolwiek, grzyby, spacer

poczciwy
08.09.2024 09:18:34
Korzystacie z przeglądarki komputera czy w telefonie?

NieSypiam
07.09.2024 12:42:47
Tak czat umarł, mi też nie działa ^^

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

zamieszanieDrukuj

Zdradzony przez żonęWitam, postanowiłem podzielić się z Wami moimi przeżyciami, mam nadzieję że ułątwi mi to (oraz Wasze komentarze) jakoś to wszystko poukładać. Przepraszam że tak się rozpisałem, ale musiałem bo to niestety nie jest krótka i prosta historia, a chcę żebyście mieli pełny obraz. Po dwóch latach związku (udanego) z dziewczyną, stwierdziłem że to chyba nie jest do końca to. Przed nią nie miałem praktycznie żadnego doświadczenia w sprawach damsko-męskich i to też wpłynęło na moją decyzję. Postanowiłem więc zakończyć ten związek i poszukać czegoś lepszego i nowych doświadczeń. Roztsaliśmy się więc, co było dla niej totalnym szokiem, bo nic nie wskazywało na to, że mam zamiar tak postąpić, ona na dodatek spodziewała się rychłych oświadczyn z mojej strony i ułożenia sobie ze mną życia. Bardzo przeżyła to rozstanie, ja natomiast byłem pewny że robię dobrze. Po jakimś czasie wyprowadziła się i zakończyliśmy kontakt. Po około miesiącu spotkaliśmy się, bo okazało się że kilka jej rzeczy jeszcze znajduje się w naszym dotychczas wspólnym mieszkaniu. Od czasu tego spotkania zacząłem mieć wątpliwości co do słuszności mojej decyzji. Zaczęliśmy się mniej lub bardziej regularnie spotykać, a po kolejnym miesiącu pojawił się temat powrotu. Była bardzo zraniona, więc nie deklarowała się jednoznacznie, że chce wrócić. Spędzaliśmy jednak ze sobą coraz więcej czasu, zaczelismy ze sobą ponownie sypiać. Wszystko zaczynało wyglądać mniej więcej jak przed rozstaniem, z tą róznicą że mieszkalimy osobno. Po jakimś czasie jednak zaczęła być w stounku do mnie coraz bardziej chłodna. Stwierdziłem, że musimy dać sobie kilka dni wolnego od siebie i po tym czasie zdecydować co dalej. Po tych kilku dniach spotkaliśmy się i usłyszałem... że to koniec. Oczywiście na początku starałem się być "twardy" i na pokaz przyjąłem pozę typu "phi, jak nie chce to niech spada". Z upływem dni zacząłem się jednak coraz bardziej tym niepokoić, zacząłem do niej pisać sondując możliwość ewentualnego powrotu. Spotkaliśmy się i udało mi się od niej wyciągnąć, że przez koleżankę poznała kolesia, z którym "spantanicznie" zaczęła się spotykać. Oczywiście zapewniła mnie że to nic takiego, że po prostu dobrze się przy nim czuje, ma z kim wyjść i że pozwala jej to odetchnąć po tym, jak ją rzuciłem. Od tej pory zacząłem o nią walczyć. Próbowałem zniechęcić ją do tego kolesia i namówić do powrotu, równocześnie stając się zestresowanym, śpiącym po 3h na dobę i prawie nic nie jedzącym wrakiem. Przez około miesiąc wyglądało to tak, że w ciągu dnia spotykała się ze mną, rozmawialiśmy o naszej przeszłości (nie kryła żalu i wyrzutów do mnie) ale równocześnie zapewniała mnie, że jej aktualny koleś to tylko dobry kolega z którym świetnie się czuje i do niczego nie dochodzi. Prosiłem ją zresztą aby traktowała go z dystansem, bo jeśli do czegoś dojdzie to temat naszego powrotu będzie zamknięty. Po 4 tygodniach udało mi się wygrać walkę - rozstała się z nim i praktycznie od razu pojechaliśmy razem na kilak dni na kaszuby, od razu też zaczęliśmy na nowo spać ze sobą. Układało nam się lepiej lub gorzej, z naciskiem jednak na gorzej - miałem wrażenie że ona jednak po tym wszystkim nie traktuje mnie poważnie i dawała mi to odczuć. Po drodze kilka razy rozstawaliśmy się jeszcze i wracaliśmydo siebie, a mi w pewnym momencie przydaży ł się krótki romans z koleżanką z pracy. O dziwo to było to. Od kiedy dowiedziała się o tym romansie (nie zaprzeczałem ani przez chwilę że z nią sypiam) to tym razem ona zaczęła o mnie walczyć. Cieszyłem się, bo w gruncie rzeczy coś mi mówiło że tak będzie i traktowałem ten mój romans trochę jak środek do celu. Ostatecznie wróciliśmy do siebie, wzieliśmy ślub, po roku urodził nam się synek. Od kiedy "na serio" do siebie wróciliśmy wielokrotnie pytałem ją o ten jej krótki związek, czy aby na pewno nie było to nic poważnego i czy na pewno wszystko odbywało się tak platnonicznie, jak mnie zapewniała. Słyszałem odpowiedzi typu "za kogo ty mnie masz, chyba nie myślisz że tak szybko dałabym się..." itp itd. Wałkowałem temat wielokrotnie, za każdym razem słysząc mniej więcej to samo. Wreszcie - po ponad roku od ślubu, gdy nasz synek ma już 1,5mca po raz kolejny wróciłem do tematu jej przelotnego związku i usłuszałem, że... tak, spali ze sobą ale nie było to nic nadzwyczajnego i nie powiedział mi wczesniej, żeby mnie nie stracić. Od tej pory czuję się, jakbym dostał obuchem w łeb. Nie chcę wdawać się tu w dywagacje czy była to zdrada czy nie (sami widzicie że sytuacja była skomplikowana), bardziej chodzi mi o to, że wyciągnąłem od niej prawdę dopiero po ponad dwóch latach od tych wydarzeń i po naszym ślubie. Gdybym dowiedział się przed - odszedłbym. Generalnie ja czuję się zdradzony, od kiedy wiem to drazni mnie jej widok (im ładniej wygląda tym bardziej mnie to wkur...), nie potrafię z nią rozmawiać i najchętniej zwyzywałbym od dziwek... W trakcie seksu zaczynam zastanawiać się jak to robili... Nigdy w życiu nie byłem przez tak długi czas okłamywany i oszukiwany a świadomość że jednak spała z tym gościem doprowadza mnie do furii, mimo że minęło już tyle czasu to najchętniej bym go mocno poobijał... Na wszelkie moje pretensje reaguje mówiąc że to moja wina, że to ode mnie się zaczęly problemy w naszym związku (tu ma rację) no i generalnie że miała prawo. To jednak na mie nie działa, nawet świadomośc że sam później romansowałem (ale przyznałem się od razu, wiedziała co i z kim robiłem żeniąc się ze mną) mi nie pomaga - to że ona spała z tym kolesiem i przez tyle czasu mnie perfidnie okłamywała (czuję się potraktowany jak kompletny idiota) boli jak normalna zdrada. Mimo wszystko, ponieważ mamy ślub i synka chciałbym z tej sytuacji wyjść obronną ręką, jednak z każdym kolejnym dniem mój stosunek do niej jest z tego powodu coraz gorszy. Co radzicie, jak odbudować zaufanie do siebie i raz na zawsze zakończyć tą burzę, która zaczęła się od mojego odejścia i zacząć w końcu normalnie żyć? Hmm, w sumie jak czytam to co napisałem to w zderzeniu z wieloma innymi pojawiającymi się tu wątkami jest to prawie sielanka - trudno nawet powiedzieć czy mamy tu do czynienia ze zdradą. A jednak ta przeszłość boli i uniemożliwia normalne funkcjonowanie... Jak ostatecznie zamknąć ten bolesny i trudny okres w naszym wspólnym życiu i zacząć z optymizmem patrzeć w przyszłość?
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?