Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Julianaempat...08:12:20
bardzo smutny08:36:32
Pogubiony08:56:48
justynaaa09:23:40
Crusoe09:42:20

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Kształtowanie osobowości a szczęście w małżeństwieDrukuj

Kształtowanie Osobowości a Szczęście w Małżeństwie.


Szczęście w małżeństwie zależy od wielu czynników, na które nie mamy wpływu albo jest on niewielki. Niektórzy nawet sądzą, że szczęście w małżeństwie - to kwestia przypadku. Twierdzą, iż trzeba trafić na właściwego partnera i mieć odpowiednie warunki, które zapewnią szczęście. Wnioski wynikające z takiego poglądu są dość pesymistyczne, szczególnie dla tych, którzy cechuje aktywny stosunek do życia, którzy nie lubią czekać z założonymi rękoma, aż się do nich szczęście uśmiechnie.
Czy istotnie sygnalizowany pogląd jest bezwzględnie słuszny? Czy naprawdę niewiele można zrobić, by osiągnąć szczęście w małżeństwie? Spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie. Ale zanim uzyskamy odpowiedź, musimy porozumieć się, co do znaczenia pojęć niezbędnych dla tego rodzaju rozważań. Musimy także przyjąć pewne założenia, do których będziemy się odwoływać, rozważając problem szczęścia w małżeństwie.
Ustalmy więc przede wszystkim, co mamy na myśli, posługując się terminem "szczęście". I jeżeli dojdziemy do wniosku, że jest to termin wieloznaczny, ustalmy, o jakie szczęście nam chodzi.

DEFINICJA SZCZĘŚCIA
Władysław Tatarkiewicz w dziele O szczęściu dochodzi do wniosku, iż termin "szczęście" jest wieloznaczny. Postaramy się więc tak zaprezentować pojęcie szczęścia, a następnie szczęścia w małżeństwie, aby nie wykraczać poza to, co przyjmuje się w mowie potocznej, pamiętając jednak, iż musimy tutaj dokonać pewnego wyboru.
Często spotykamy się z pojęciem szczęścia, które zakłada, iż staje się ono udziałem człowieka tym bardziej, im bardziej osiąga on najcenniejsze wartości. Jest to tzw. eudajmonistyczne pojmowanie szczęścia; takie zaś jego pojmowanie zakłada przyjęcie określonej postawy światopoglądowo-etycznej. I tak np. św. Augustyn głosił, że tylko Bóg może dać człowiekowi szczęście; pisał on: "Niespokojne jest serce nasze, póki nie spocznie w Bogu". Św. Tomasz z Akwinu powiada, że człowiek prawdziwie szczęśliwy niczego już pragnąć nie może, gdyż szczęście jest dobrem najwyższym, które zawiera w sobie wszystkie dobra. Jest to więc pojmowanie szczęścia, które można by także nazwać obiektywnym, filozoficznym rozumieniem szczęścia. Posługiwano się nim już od czasów starożytnych, Boecjusz na przykład tłumaczył, że szczęście to stan doskonały, gdyż łączy wszelkie dobra. Herodot wskazując na Tellosa twierdził, że jego szczęściem było to, iż "poległ za ojczyznę".
Szukając płaszczyzny wspólnej dla ludzi posiadających różne systemy integracji wewnętrznej musimy zaproponować takie pojmowanie szczęścia, które nie wymaga przyjęcia założeń ontologicznych. Chodzi nam więc o psychologiczne rozumienie szczęścia, przyjmujemy jednak, iż szczęście jest tym większe, im bardziej człowiek osiąga dobro dlań najcenniejsze. Proponujemy więc pojęcie szczęścia niepełne, ale za to wspólne tym ludziom o różnych światopoglądach, których łączy podobna postawa wobec człowieka i jego rozwojowych perspektyw.
Przyjęcie powyższych założeń pozwala nam ustalić kryteria, które umożliwiają sprecyzowanie interesującego nas tu pojęcia szczęścia. Otóż proponujemy dwa takie kryteria. Po pierwsze weźmiemy pod uwagę rozwój osobowości, a po drugie istnienie i rozwój społeczeństwa i kultury.
Kierując się zatem powyższymi uwagami przyjmujemy, że mówiąc o szczęściu będziemy mieli na myśli pełne i uzasadnione zadowolenie z życia. Przez zadowolenie rozumiemy stan psychiczny, w którym obok składnika uczuciowego jest i składnik intelektualny. W przyjętej tu koncepcji szczęścia, szczęśliwy jest tylko ten człowiek, który cieszy się życiem i ceni jego wartość.
Chodzi przy tym o życie rozumiane nie jako proces biologiczny czy psychologiczny, ale jako zespół zdarzeń, na które człowiek reaguje. Są to zdarzenia dokonujące się nie tylko w określonej osobie, ale także poza nią. Bierzemy przy tym po uwagę środowisko danego człowieka, wpływające na jego zachowanie i osobowość. Bierzemy również pod uwagę te zdarzenia, które zapoczątkowują i warunkują oddziaływanie danego człowieka na jego otoczenie i powodują skutki odbijające się na jego osobowości. Przyjmując ten punkt widzenia powtórzymy za J. Nuttinem, iż rodzice, przyjaciele i przeciwnicy, nasi współmałżonkowie i nasze dzieci, krąg pracy zawodowej i forma odpoczynku, otoczenie, na które reagujemy uczuciowo i intelektualnie - wszystko to stanowi o treści naszej osobowości.
Na życie danej jednostki składają się zdarzenia, które wystąpiłby również wówczas, gdyby tej jednostki na świecie nie było. Wolno zatem powiedzieć, iż granica między rozumianym życiem jednego człowieka a życiem innych ludzi nie jest równie ostra, jak w przypadku życia rozumianego w sensie biologicznym czy psychologicznym. Nasze więc pojmowanie szczęścia nie wprowadza wyraźnej granicy między "moim" a "cudzym" życiem. "Moje" życie jest jak "moja" ojczyzna. Tylko jego część należy wyłącznie do mnie. Musimy więc przyjąć, iż "moje" szczęście jest co prawda zadowoleniem z "mojego" życia, ale moje życie ma wiele wspólnych elementów z życiem innych ludzi.
Tak pojęte szczęście jest oczywiście szczęściem idealnym. Prezentowana tu definicja szczęścia ukazuje nam zatem miarę najwyższą, czyli maksimum szczęścia, co w rzeczywistości nigdy nie jest osiągalne. Miarą zatem szczęścia będzie stopień zbliżenia się do tego ideału, szczęśliwymi zaś możemy nazwać tych, którzy zbliżyli się do maksimum szczęścia, czyli realizują ideał szczęścia.


SZCZĘŚCIE W MAŁŻEŃSTWIE

Małżeństwo obejmuje tylko część ludzkiego życia. Szczęśliwe małżeństwo samo w sobie nie zapewnia więc człowiekowi szczęścia. Może ono przyczyniś się do szczęścia ludzi, ułatwić życie dające trwałe, pełne i uzasadnione zadowolenie, bądź też stanowić tę sferę ludzkiej aktywności, która utrudnia osiąganie szczęścia. Trudno mówić o szczęściu w małżeństwie, jeśli traktuje się je w izolacji od innych sfer życiowej działalności człowieka. Nie są szczęśłiwi ci, którym małżeństwo uniemożliwia realizację aspiracji zawodowych, przeszkadza w realizacji generalnych celów życiowych, respektowaniu uznawanych norm, wyrażeniu swojej wizji świata i własnej osoby.
Szczęście w małżeństwie to zadowolenie z całokształtu zdarzeń stanowiących treść życia małżeńskiego, Życie małżeńskie jest całością zbyt złożoną, aby można ją było w pełni objąć jednym aktem umysłu. Ciesząc się szczegółami życia małżeńskiego, możemy jednak przenosić zadowolenie na jego całokształt. Równocześnie człowiek, ciesząc się ze swego małżeństwa, może pośrednio cieszyć się całym życiem.
Niewątpliwie ideałem szczęścia małżeńskiego byłoby życie małżeńskie, w którym wszystko wzbudziłoby zadowolenie. To się nie zdarza i nawet najpomyślniejsze małżeństwa mają swoje braki. Są one nie tylko nieuniknione, ale wręcz potrzebne, by podnieść wartość życia małżeńskiego. Bez głodu nie możemy przeżyć przyjemności nasycenia, a bez walki zadowolenia ze zwycięstwa. Jeden z wybitnych psychologów pisze: "W rzeczywistości frustracja i głębokie zadowolenie są ze sobą ściśle związane i trudno sobie wyobrazić intensywną przyjemność bez jakieś poprzedzającej ją frustracji. To prawo znane jest instynktownie każdej kobiecie, która utrzymuje w niepewności starającego się o jej rękę. Znane jest ono każdej matce, która żartobliwie dokucza swemu dziecku, to pokazując, to chowając upragniony przez dziecko przedmiot, i każdemu autorowi, który zaostrza ciekawość swego czytelnika przez zacieranie śladów zbrodni i przez wciąganego we wszystkie, budzące niepokój, koleje losu bohatera".
Zadowolenie z całokształtu życia małżeńskiego w dosłownym znaczeniu nie jest, psychologicznie rzecz biorąc, możliwe. Możliwe jest jednak przeżywanie zadowolenia z części życia małżeńskiego, które przeżywa się jako zadowolenie z całości. Chodzi przy tym o przeżywanie szczęścia jako dodatniego bilansu życia małżeńskiego. Szczęśliwe jest bowiem takie życie małżeńskie, w którym istnieje przewaga przeżyć dodatnich.
Czy mamy tu jednak do czynienia z prostym bilansem przeżyć dodatnich? Szczęśliwym nazwiemy przecież i takie życie małżeńskie, w którym ilościowo rzecz biorąc, więcej cierpienia niż radości. Istotną bowiem rolę spełniają tu elementy życia małżeńskiego, które budzą zadowolenie i rzutują na globalną ocenę naszego życia. Biorąc pod uwagę przyjęte kryteria szczęścia sądzę, że owymi elementami decydującymi o szczęściu małżeńskim są te zdarzenia, które określają wzajemne stosunki między małżonkami. A więc nie zasoby materialne, nie otoczenie społeczne ani nawet stan zdrowia współmałżonka stanowią istotne składniki szczęśliwego życia małżeńskiego. Ludzie biedni są nieraz bardziej szczęśliwi w małżeństwie niż ludzie zamożni. Społeczna aprobata danego związku małżeńskiego nie gwarantuje szczęścia w małżeństwie, a współmałżonkowie zdrowi to nie zawsze ludzie szczęśliwi w małżeństwie. Jakkolwiek więc wymienione wyżej składniki życia małżeńskiego są ważne dla zadowolenia w małżeństwie, to jednak nie są on najważniejsze.
Stosunki między małżonkami możemy, zgodnie z przyjętą definicją szczęścia, rozpatrywać bądź od strony zdarzeń wewnętrznych, a więc postaw wyznaczających wzajemne ustosunkowania, bądź od strony zdarzeń zewnętrznych, a więc jako układ wzajemnych oddziaływań i ich zewnętrznych efektów. Biorąc pod uwagę wewnętrzny aspekt życia małżeńskiego, należy przyjąć, iż warunkiem szczęścia w małżeństwie jest miłość rozumiana jako swpoista postawa. Analizując tak pojmowaną miłość nie możemy określić jej jako postawy egoistycznej, jeżeli przez egoizm będziemy rozumieli ustosunkowania wynikające z wyłącznego respektowania dobra własnego. Egoizm nie może być źródłem zadowolenia z życia, a co najwyżej zadowolenia z samego siebie. Również postawa altruizmu, rozumianego jako wyłączne respektowanie doboru cudzego, nie może stanowić czynnika szczęścia małżeńskiego. W tym bowiem wypadku wartością jest wyłącznie zewnętrzny składnik życia, a zatem nie ma zadowolenia z życia wziętego w całość. A zatem miłość, jak powiada Erich Fromm, miłość do samego siebie i miłość do drugiego człowieka stanowią koniunkcję, a nie alternatywę. Jeżeli bowiem człowiek kocha prawdziwe innych, kocha również i siebie. Jeżeli zaś jest w stanie "kochać" tylko innych, nie potrafi kochać wcale.
Można więc powiedzieć, że miłość jest w pewnym sensie i egoizmem i altruizmem. Zadowolenie jest tu rezultatem zarówno postępowania dającego szczęście podmiotowi tego postępowania, jak i postępowania, mającego na względzie dobro osoby, której istnienie jest niezbędnym warunkiem tego szczęścia.
Ale miłość jest jednocześnie przezwyciężeniem egoizmu i altruizmu. Ginie tu bowiem przedział między tym, co dobre "dla mnie", a tym co dobre "dla ciebie". Jeżeli zakochany człowiek zabiega o swoje zdrowie i egzystencję - to kieruje nim troska, co zrobi bez niego ta druga osoba, a nie troska o wyraźnie egoistycznym charakterze. Jeżeli zakochany człowiek zabiega o dobro osoby kochanej, ma poczucie, że zabiega o swoje własne interesy. Tak zatem, dążenia dotąd egoistyczne nabierają cech altruistycznych i na odwrót. "Ja" i "ty" istniejemy jako "my", istniejemy jako jedność, obejmująca rożne indywidualności, które, choć stanowią jedność, nie przestają być indywidualnościami; jednocześnie te indywidualności, poprzez wzajemne uczucia, wzajemne rozumienie, zamieniają się rolami, zyskując dzięki temu harmonię pełnego współdziałania.
Ujmując miłość od strony socjologicznej powiemy, iż jest to system społeczny, obejmujący osoby zjednoczone poprzez wspólne dzieło, czyli funkcję systemu. Jest to system swoisty, gdyż jedność działania, dzieła i wytwory będące jego efektem, zależą nie od stopnia konformizacji, ale od stopnia współdziałania osób, zachowujących swoją niepowtarzalną indywidualność.
Chodzi tu więc o system postępu, a nie stabilizacji.
Życie małżeńskie wypełnione miłością to życie ludzi odpowiedzialnych za wspólne dzieło, życie charakterystyczne dla zespołów twórczych, stanowiących kooperację indywidualności. Jest to zatem życie szczęśliwe, gdyż tylko taka kooperacja daje satysfakcję, której źródłem jest zarówno własna osoba, jak i świat, z którym czyje się zjednoczona.
Wynika stąd, że małżeństwo szczęśliwe to małżeństwo, którego aktywność nie jest konformistyczną jednostką czy podporządkowaniem jednej strony przez drugą, dzięki czemu udaje się "przeżyć życie", zaspokoić potrzeby, utrzymać się "na powierzchni". Małżeństwo szczęśliwe to małżeństwo, w którym każdy jest sobą, choć staje się innym, bo coraz bogatszym wewnętrznie i coraz bardziej włączającym się, dzięki współdziałaniu, w świat poprzez zmienianie tego świata czy to dzięki wychowaniu dzieci, czy też także dzięki wspólnym dokonaniom wzbogacającym na miarę indywidualnych możliwości życie społeczne i kulturę.
Przyjmujemy przy tym, iż człowiek trwale zadowolony ze swego małżeństwa, jest nim nie tylko wtedy, gdy to zadowolenie sobie uświadamia, podobnie jak bogaty jest człowiek nie tylko wtedy, kiedy liczy swoje materialne zasoby. W szczęściu małżeńskim nie jest niezbędne zadowolenie aktualne - wystarczy potencjalne. Szczęśliwi są ci małżonkowie, których zadowolenie potencjalne wynika z ich miłości.
Zadowoleniu potencjalnemu nie towarzyszy stała przyjemność, stała radość. Szczęście w małżeństwie nie polega na spełnianiu się wszelkich pragnień, ale na wspólnej realizacji zadań, które dając satysfakcję zbliżają się do celów ostatecznych, realizowanych permanentnie przez całe życie. Szczęście małżeńskie istnieje zatem tylko wówczas, gdy życie małżeńskie podporządkowane jest ideałom, wyznaczającym etapy życiowych osiągnięć. Małżonkowie, którzy uważają, iż wszystko już osiągnęli, że niczego już nie oczekują w przyszłości - nie są szczęśliwi.
Można więc powiedzieć, iż w przypadku szczęśliwego życia w małżeństwie, źródłem przyjemności jest świadomość wspólnej i permanentnej realizacji przyjętych ideałów. Podobnie przedstawia się działalność twórcza uczonego czy artysty przezwyciężającego wiele trudność i cierpień, a mimo to dająca satysfakcję ze względu na osiąganie zgodne z przyjętym systemem wartości i wzorów postępowania.
Czy można mówić o trwałym szczęściu małżeńskim, skoro śmierć współmałżonka czy jego załamanie się psychiczne lub zerwanie wzajemnego kontaktu mogą związek małżeński zniszczyć? Istotnie, nie może być trwałego szczęścia w małżeństwie, jeśli osoba współpartnera lub choćby samo istnienie związku małżeńskiego jest potencjalnym źródłem rozpaczy. Przyjmujemy przy tym, że - jak twierdzi Victor E, Frankl - "...ten, kto rozpacza, tym samym zdradza, że coś ubóstwia, że z tego, co ma wartość tylko względną, uczynił coś bezwzględnego, absolutnego - coś, co jest celem samym w sobie, sensem ostatecznym, wartością najwyższą".
Trwale szczęśliwym może więc być tylko ten człowiek, który jest nieuchronnie związany z jednym, jedynym sposobem osiągania wartości nadających sens jego życiu, np. poprzez udane małżeństwo. Wynika stąd, że szczęście w małżeństwie tylko wówczas może być czynnikiem trwałego szczęścia w całym życiu, jeżeli szczęśliwe życie małżeńskie nie jest celem samym w sobie, ale stanowi wartość na tyle, na ile pozwala osiągnąć wartości wyższego rzędu, które mogą być respektowane również poza maleństwem. A zatem szczęście w małżeństwie tylko wówczas może być czynnikiem trwałego szczęścia w całym życiu, gdy człowiek gotów jest ofiarować je w imię wartości wyższego rzędu, ideałów, którym podporządkowuje całe swoje życie.
Wspomniane wyżej ideały mogą być różne. Mogą się wiązać z konkretnym światopoglądem, z określona religią czy orientacją filozoficzno-etyczną i mogą być wyrazem związku z narodem, z klasą społeczną, istotnymi wartościami ogólnoludzkimi, w każdym jednak przypadku muszą integrować całokształt życia psychicznego, wiązać się z całym systemem wyjaśniania i wartościowania świata, stanowiącym źródło życiowych celów i podstawę samokontroli, a więc charakteru.
Tylko wtedy, kiedy sukcesy małżeńskie stanowią osiąganie tego, co dla człowieka najważniejsze, możemy mówić o małżeństwie dającym pełne, tj. sięgające głębi świadomości zadowolenie, bez którego, jak ustaliliśmy, nie ma szczęścia.
Ale o szczęściu możemy mówić tylko wówczas, gdy owo pełne zadowolenie jest równocześnie zadowoleniem uzasadnionym, czyli nawiązującym do okreśłonego poglądu na świat. W przeciwnym bowiem przypadku mamy do czynienia nie ze szczęściem w małżeństwie, ale z jego namiastką.


MOTYWACJA JAKO WARUNEK SZCZĘŚCIA W MAŁŻEŃSTWIE
Z poważnych ustaleń wynika, iż szczęście w małżeństwie zależy w ogromnym stopniu od stanu osobowości małżonków. Chodzi tu w pierwszym rzędzie o taką postawę wobec partnera, którą określiliśmy jako miłość. Rozważmy więc te cechy psychiczne, które warunkują wytworzenie się miłości i dzięki temu umożliwiają istnieje kochającego się małżeństwa.
Ujmując miłość jako swoistą postawę, przyjmujemy, iż postawa to układ nastawień motywacyjnych i poznawczych, których funkcją są względnie trwałe ustosunkowania fragmentu czy aspektu rzeczywistości. Wolno więc powiedzieć, iż postawa to układ skłonności do pewnych dążeń (motywacji) oraz skłonności do poznawania i oceniania określonego fragmentu czy aspektu rzeczywistości ze względu na jego rolę w realizacji tych dążeń.
Niewątpliwie manifestacją miłości jest pozytywne ustosunkowanie się do drugiego człowieka. Zastanówmy się jednak bliżej, na czym to pozytywne ustosunkowanie polega, czyli jaką wartość ma dla człowieka przedmiot jego miłości.
Autentyczna miłość małżeńska jest z pewnością kwestią pożądania seksualnego. Ale trudy w pożądaniu seksualnym szukać trwałego oparcia miłości, a więc i szczęścia, którego osiąganie zawsze zakłada trwałość dążeń i realizację bardziej długofalowych zamiarów. Pożądanie seksualne jest koniecznym zaczątkiem miłości małżeńskiej, czymś co jeśli zgaśnie z powodów biologicznych, może, jako wspomnienie, stanowić ważki czynnik więzi między małżonkami.
Ale miłość, o której tu mowa, to nie tylko, jak powiada Tadeusz Kotarbiński, dwie dusze w jednym ciele, lecz także jedna dusza w dwóch ciałach. Samo pożądanie seksualne nie wyczerpuje motywów miłości małżeńskiej. Wskazując na głęboką i silną miłość między małżonkami, Czesław Znamierowski powiada: "Żadne inne uczucie nie ma takiego głodu cudzych przeżyć jak miłość. I ten głód jest niejako miarą tego, jak głęboka jest miłość. Przy tym głód ten jest wyraźnie spolaryzowany, jak samo uczucie miłości. Głębi swych przeżyć nie można dzielić z wieloma osobami (...). I miłość zazdrośnie czuwa, by przeżyć partnera nie wchłaniał w swoje 'ja' ktoś inny. Dlatego miłość widzi niejako rywala już w przyjaźni: chce sama, wyłącznie, wiedzieć o najgłębszych poruszeniach serca swego partnera".
Zadowolenie jest tu możliwe tym bardziej, im bardziej każda ze stron dysponuje czymś, czego drugiej stronie brak. Dzięki swoistemu zjednoczeniu się zakochanych obie strony wzbogacają się wzajemnie, zaspokajając pragnienia, które inaczej nie mogą być zaspokojone. Jeśli w życie małżeńskie wkradną się banał i nuda i wszechwładnie w nim zapanują, jeśli obie strony niczego nowego i atrakcyjnego już od siebie nie oczekują, a wzajemny kontakt żadnego z partnerów w nic nie wzbogaca - gasną uczucia, zamiera miłość.
Powstaje jednak pytanie, czy długotrwały kontakt dwojga ludzi - męża i żony - może być po latach źródłem przeżyć, skłaniających do jednoczenia się pozwalającego z jednej strony wyeliminować egoizm, z drugiej na swoistą syntezę egoizmu i altruizmu, będącą jednocześnie ich przezwyciężeniem. Łatwo przecież zauważyć, iż po latach ludzie tak dobrze się znają, że trudno im odkryć u siebie cechy nowe, budzące zainteresowanie. Żona zna nie tylko wszystkie dowcipy i anegdoty, którymi mąż zabawia towarzystwo, ale potrafi przewidzieć jego zachowanie się w różnych sytuacjach. Podobnie mąż zna osobowość swej partnerki, widział ją w najróżniejszych sytuacjach, a to, co dawniej frapowało go urokiem nowości, stało się dla niego powszechne i dobrze znane.
Czy wobec tego miłość małżeńska w miarę upływu lat zawsze musi wygasać?
Jak wynika z obserwacji systematycznych badań, miłość z reguły wygasa w tych małżeństwach, w których wzajemne oddziaływanie sprowadza się do zainteresowania seksualnego czy koniecznością obcowania w ramach wspólnego domu rodzinnego, natomiast nie może wygasnąć tam, gdzie małżonków łączą wspólne cele.
Wychowanie dzieci, działalność społeczna, walka o realizację ideałów, twórczość naukowa czy artystyczna, w której obie strony są zainteresowane i wzajemnie sobie pomagają - wszystko to staje się źródłem przeżyć ciągle odnawiających atrakcyjność małżeńskiego związku. I nie chodzi tu koniecznie o to, by żona i mąż pracowali w tej samej dziedzinie. Rzecz w tym, aby żonie bliskie były problemy zawodowe, polityczne i światopoglądowe męża i odwrotnie. Chodzi tu więc o pomoc i radę, o czerpanie z domu rodzinnego sił i nadziei. Walcząc wspólnie o sprawy wykraczające poza problem wzajemnych oddziaływań w warunkach małżeńskiej egzystencji, małżonkowie uzyskują to, co utracili wskutek długiego pożycia - pociągające ich ku sobie przeżycie nowości. Stają się świadkami zdarzeń ukazujących i świat, i ich samych w nowym świetle. Nowe sytuacje i rozwiązywanie nowych problemów ukazują małżonkom nowe, często zaskakujące cechy ich osobowości.
Szczęście w małżeństwie jest tym bardziej prawdopodobne, im bardziej kontakt z drugim człowiekiem - nawiązanych dzięki seksualnemu pożądaniu i głodowi wspólnych doznań zaspokajających potrzebę nowych doświadczeń - staje się równocześnie okazją do wspólnych dokazań, samo urzeczywistnienia i twórczości.

Niewątpliwie partner miłości chce ze współżycia z wybraną osobą wydobyć radości niecodzienne i niezwykłe. Czasem przestaje rozumieć, że małżeństwo nie jest sensacyjnym dodatkiem nadzwyczajnym, lecz codziennym dziennikiem, w którym tylko od czasu do czasu zdarza się coś niezwykłego. Dla spoistości i trwałości małżeństwa niebezpieczna jest sytuacja, gdy miłość staje się żądzą przygód, gdy cały styl życia nastawiony jest na szukanie rzeczy niezwykłych, bez względu na ich społeczną wartość i dobro osób kochanych.
Unikają tego niebezpieczeństwa ci małżonkowie, którzy nie tylko szukają w sobie oparcia dla aktywnego stosunku do życia, ale przy tym chcą, aby ich aktywność miała obiektywny sens, chcą być potrzebni sobie wzajemnie i innym i jedynie w obiektywnym znaczeniu swych czynów, w ich ważności dla osób kochanych i bliskich szukają przeżyć nowych, wzbogacających. Ożywieni potrzebą sensu życia potrafią przetrwać dni trudne, wyrzec się nawet jego atrakcji dając świadectwo prawdzie, iż miłość, podobnie jak twórczość, istnieje nie tylko dzięki wzruszeniom mobilizującym, ale także dzięki uświadomieniu sobie sensu własnej obecności w świecie. Dlatego potrzeba sensu życia stanowi obok potrzeby seksualnej podstawową dynamiczną siłę, decydującą o trwałości miłości małżeńskiej. Bez potrzeby sensu życia, dążenie do przeżyć nowych, atrakcyjnych i wzbogacających, ukazujących to, co nowe i nieznane, łatwo może przekształcić się w siłę dezintegrującą małżeństwo i uniemożliwiającą osiągnięcie w nim szczęścia.
Niezbędność potrzeby sensu życia dla szczęścia w ogóle, a więc i szczęścia w małżeństwie, wynika także stąd, iż pozwala ona, jeśli jest odpowiednio intensywna (a więc zajmuje dominujące miejsce w hierarchii potrzeb), uniknąć lęku przed utratą szczęścia własnego, a więc stanu, który potrafi zniszczyć nawet głębokie zadowolenie. Kto bowiem stale myśli o swych uczuciach, ten je eliminuje i osłabia.
Mówiąc o zaspokajaniu potrzeb sensu życia w taki sposób, aby nie prowadziło to do ubóstwienia małżeńskiego związku i do traktowania osobny współmałżonka i jej szczęście jako wartości nadrzędnej, której brak odbiera życiu wszelki sens, musimy zwrócić uwagę na aktywizację potrzeb społecznych. Chodzi tu o wytworzenie się takiej dominacji potrzeb społecznych, dzięki której człowiek widzi w szczęściu małżeńskim określa służbę społeczną, respektowanie wartości nadających sens małżeństwu, a więc wartości wznioślejszych od osobistego sukcesu, bo współdecydujących o istnieniu i rozwoju całego ludzkiego świata.
Powstaje pytanie, jaka potrzeba determinuje nastawienie preferujące system wartości ożywiających postawy, których efektem są wskazane wyżej interakcje? Jacob L. Moreno mówi o głodzie zjednoczenia się ze światem. Erich Fromm wskazuje na potrzebę uwolnienia się od bezsilności i osamotnienia w świecie, które ujawnia się, gdy człowiek wraz z dojrzewaniem psychicznym i społecznym uświadamia sobie swą odrębność w otaczającym go świecie.
Istnieją zdaniem Fromma dwie drogi ucieczki przed wspomnianą wyżej bezsilnością i osamotnieniem: pozytywne i negatywna. W pierwszym przypadku człowiek pozostaje sobą: będąc indywidualnością zostawia w świecie poprzez swoje dzieło jakiś ślad swej obecności - jest twórczy w sensie konstruktywnym, tj. przyczynia się do istnienia i rozwoju świata, respektując to, co w nim indywidualne i oryginalne. W drugim przypadku człowiek ucieka przed bezsilnością i osamotnieniem bądź w ten sposób, że dominuje, tyranizuje i niszczy, bądź, że się podporządkowuje, przystosowuje, konformizuje, a w skrajnym przypadku ulega masochistycznym motywacjom. Ta druga droga jest drogą nerwicogenną, gdyż dominując, tyranizując, ulegając sadystycznym skłonnościom, zagłuszając lęk, równocześnie zwiększamy nasze osamotnienie i lęk przed światem. Zagłuszając lęk poprzez zatratę indywidualności zaprzepaszczamy szansę pozostawienia śladu naszej obecności, przestajemy być sobą, nie przestając odczuwać swej odrębności od świata.


NASTAWIENIE POZNAWCZE JAKO WARUNEK SZCZĘŚCIA W MAŁŻEŃSTWIE
Nastawienia motywacyjne stają się źródłem ustosunkowań, określonych tu jako miłość, wówczas, gdy rozbudzeniu właściwych potrzeb i dążeń towarzyszą odpowiednie nastawienia poznawcze. Chodzi tu o nastawienia, których istotnym elementem jest pojmowanie partnera w miłości.
Po pierwsze, nastawienie poznawcze konstytuujące postawę miłości skłania do traktowania partnera jako osoby równej sobie.
Po drugie, istotnym czynnikiem jest traktowanie partnera jako osoby równej. Wychodzi się tu bowiem z założenia, iż przyciąganie między płciami jest tylko częściowo wywołane potrzebą usunięcia seksualnego napięcia. Potrzeba zjednoczenia się ze światem skłania do łączenia się z istotą biegunowo przeciwną właśnie dlatego, że takie przeciwieństwo istniej. Chodzi tu więc o nastawienie poznawcze ukazujące dwubiegunowość jedności przekraczającą sferę fizyczną, gdyż aspekt psychologiczny jest tu ważniejszy niż różnice fizjologiczne.
Po trzecie, trzeba sobie uświadomić, że partner nie jest ideałem danym, ale zadanym, że nie stanowi już gotowego, nie wymagającego dalszych starań ideału, ale szansę realizującą się permanetnie, i trzeba czuć się odpowiedzialnym za tę realizację. Chodzi więc o takie widzenie partnera dzięki któremu można cieszyć się nie tylko jego urodą czy mądrością, ale przede wszystkim jego istnieniem albo raczej stawaniem się, rozwojem, czując się tego rozwoju współsprawcą.
Zakłada to traktowanie związku małżeńskiego jako szansy działania, której tracić nie wolno. Zmusza do przyjęcia odpowiedzialności za drugiego człowieka, analogicznej do tej, jaką podejmują rodzice za własne dziecko. I właśnie ta odpowiedzialność, ten nieodwołalny fakt związku z drugim człowiekiem ma stanowić rację kontynuowania wspólnoty małżeńskiej. Pożądanie seksualne, wspólny życiowy start małżeński, podobnie jak urodzenie dziecka - stają się w tym ujęciu podstawą związku i źródłem poczucia bezpieczeństwa i wzajemnego oparcia. Nie ma już zaznaczenia to, że ktoś spotyka później kogoś przystojniejszego i mądrzejszego. Ważne, że stał się komuś potrzebny jako partner w miłości i za kogoś jest w tej miłości odpowiedzialny. Tak jak matka nie zmienia dziecka dlatego, że inne jest ładniejsze i mądrzejsze, tak nie czyni tego współmałżonek, pojmujący miłość małżeńską jako odpowiedzialność za drugiego człowieka. Właśnie dlatego, że czuje się potrzebny, zaspokaja swoją potrzebę sensu życia i właśnie dlatego może sterować własnym pożądaniem seksualnym, czyniąc zeń źródło więzi jednoczącej go ze światem. Jednocząc pożądanie seksualne z potrzebą odnajdywania sensu życia i zjednoczenia się ze światem człowiek zyskuje swoistą integrację potrzeb i wynikające stąd stałe zadowolenia z życia.
Wspomniane zadowolenie, biorąc pod uwagę jako źródło wynikające z odpowiedzialności za partnera w miłości, staje się możliwe tylko wówczas, gdy odpowiedzialność jest współodpowiedzialnością, a więc gdy partnera traktuje się jako istotę samodzielną. Chodzi o liczenie się z partnerem jako osobą, która musi odegrać zasadniczą rolę w procesie rozwoju i wzbogacenia się osobowości. Współmałżonek odznaczający się tego rodzaju nastawieniem stara się zainspirować samo wychowywanie swego partnera. Hołduje więc zasadzie sprzecznej z postępowaniem, w którym głównym twórcą przemian osobowości i losów życiowych partnera jest druga strona, od której w pełni się uzależnia, najpierw bezpośrednio, a potem poprzez przyswojony wzór osobowości.
Traktowanie respektujące samodzielność partnera miłości wiąże siłę ze swoistym podejściem do wspomnianego ideału, którego ucieleśnieniem mają się stawać współmałżonkowie. Związane z realizacją tego ideału przewidywania, dotyczące samodzielnej i twórcza aktywności człowieka, nie są tylko przewidywaniami konkretnych wyników, do których dojść może człowiek przy odpowiedniej maksymalizacji określonych cech osobowości, ale przede wszystkim przewidywania w zakresie rozwoju i skali preferowanych wartości. Chodzi tu więc o realizację ideału człowieka coraz bardziej samodzielnego i twórczo wyrażającego swoją indywidualność, a dzięki temu coraz bardziej godnego pożądania ze względu na "głód cudzych przeżyć" i potrzebę zjednoczenia się z istotą coraz bardziej różną.
Scharakteryzowane wyżej nastawienie poznawcze, dotyczące partnera w miłości, wiąże się ściśle z odpowiednim obrazem własnej osoby. Widzi się tu siebie jako osobę współodpowiedzialną za los drugiego człowieka, który nie przestaje jednak ponosić istotnej odpowiedzialności za swoje postępowanie.
Niewątpliwie, widzi się tu siebie nie tylko w określonej roli społecznej. Człowiek pełniący określoną rolę społeczną zawsze może być zastąpiony przez innego, podczas gdy w miłości indywidualność jest czymś podstawowym. Niezastąpionym jest się bowiem tylko dla tego, kto nas kocha. Tylko wtedy istnieje się jako indywidualność, gdy żyje się dla kogoś.
Widząc, że jest się niezastąpionym widzi się równocześnie - jeśli istotnie mamy do czynienia z miłością - granice swoich możliwości w uzyskaniu tego, co jest najważniejszym czynnikiem mobilizującym w ramach małżeństwa - twórczą aktywność poprzez miłość. Charakteryzując postawę miłości Pierre Antoine powiada, że "nie mogę zmusić drugiego człowieka do kochania mnie, gdyż miłość wymuszona nie byłaby miłością".


STRUKTURA OSOBOWOŚCI JAKO WARUNEK SZCZĘŚCIA W MAŁŻEŃSTWIE
Jeżeli zgodzimy się z prezentowaną wyżej analizą miłości, charakteryzowanej jako swoista postawa przedstawiana od strony ożywiających ją potrzeb i związanych z nimi nastawień motywacyjnych oraz od strony określonych nastawień poznawczych - wówczas musimy stwierdzić, iż istnienie miłości jest funkcją określonej struktury osobowości. Mam przy tym na myśli osobowość ujmowaną jako centralny system integrujący całokształt motywacji i związanych z nimi ustosunkowań, tj. całokształt postaw.Zatem miłość małżeńska, jak powiedział Fromm, jest udziałem ludzi zdolnych i skłonnych do przeżywania miłości w ogóle. Uważamy więc, że taki stan osobowości wiąże się z określonym obrazem świata i własnej osoby, określoną hierarchią wartości i wzorem życiowego sukcesu oraz przyjęciem określonego systemu norm ukierunkowujących realizację celów życiowych.
Osobowość warunkująca wzajemne stosunki między partnerami, zapewniające im szczęście w małżeństwie, jest z reguły rezultatem swoistego ukształtowania się sfery przeżyć seksualnych obojga małżonków. Sprawą decydującą jest przyswojenie takich sposobów zaspokajania potrzeby seksualnej, które umożliwiają osiąganie pełni seksualnej satysfakcji i godzenie jej z innymi potrzebami. Wiąże się to ściśle z podporządkowaniem potrzeby seksualnej potrzebom wyższym, co staje się źródłem dążeń konstruktywnych i cennych społecznie. Chodzi tu więc o dążenia stanowiące źródło wspólnej, moralnej odpowiedzialności małżonków za wspólne dzieło, których skalę określa bogactwo indywidualności partnerów, stopień ich zespolenia w przeżyciach i działaniach oraz, co najważniejsze, respektowany system wartości. Takim dziełem powinno być, o ile to tylko możliwe, przede wszystkim wspólne wychowywanie dzieci.
Mamy tu więc do czynienia ze stanem osobowości będącym rezultatem procesu integracji psychicznej na wyższym poziomie, a więc integracji osiąganej poprzez samodzielne poszukiwanie, wewnętrzne konflikty, zmaganie się ze sobą, wybieranie i odrzucanie tego, co oferuje świat, czyli poprzez tzw. dezintegrację pozytywną. Można więc powiedzieć, iż mamy tu na myśli osobowość będącą czynnikiem szczęścia stanowiącego wyraz owocnego i samodzielnego poszukiwania wartości trwałych, nadających życiu sens. Poszukiwanie to wymaga pokonania szeregu trudności zewnętrznych oraz pomyślnego uporania się z rożnymi nerwicogennymi konfliktami wewnętrznymi. Efektem tych poszukiwań jest życie twórcze, w którym to, co w człowieku indywidualne i wypracowane samodzielnie, znajduje względnie trwały wyraz jako dzieło społecznie cenne i płodne kulturowo. Mówiąc bowiem o szczęściu, mamy na myśli szczęście kreatywne, którego uzyskiwanie jest tym mniej kontrowersyjne wobec społeczeństwa, im bardziej to społeczeństwo zbliża się do takiego modelu, w którym "swobodny rozwój każdej jednostki jest warunkiem swobodnego rozwoju wszystkich".
Osobowość współmałżonków stanowi istotny warunek szczęścia w małżeństwie. Ona decyduje o naszej reakcji na różnorakie sytuacje, również i na te, które są niezależne od nas. Osobowość jest tu swoistą, jak powiadają psychologowie, zmienną pośredniczą, wyznaczają kierunek i funkcję naszego reagowania na zdarzenia, stanowiące treść naszego świata, a więc wypełniające nasze życie.
Niewątpliwie szczęście w małżeństwie zależy od stanu osobowości obu partnerów, ale stan ten może się zmienić, gdy mąż czy żona potrafi kształtować i wzbogacać osobowość partnera. Równocześnie opisana wyżej osobowość umożliwia osiągnięcie go mimo błędnych decyzji, niepowodzeń i niepomyślnych okoliczności. Co więcej, jest to stan osobowości, który umożliwia wykorzystanie nie tylko okoliczności zewnętrznych i związanych z tym sukcesów oraz przeciwstawienie się niepowodzeniom, ale też wykorzystanie niepowodzeń. W obliczu poniesionych porażek człowiek, którego cechuje ten stan osobowości, zdolny jest wyrzec się wartości zmądrzeń nieadekwatnych do rzeczywistości i zastąpić je innymi, lepiej, skuteczniej pozwalającymi zbliżyć się do przyjętego ideału życiowego, co staje się źródłem doświadczeń wzmacniających i wzbogacających osobowość, a więc zwiększających szanse życia szczęśliwego.
Porażka w miłości, np. miłość nieodwzajemniona czy wygasająca, stwarza swoisty szok, hamuje pragnienie pełnej wspólnoty myśli, uczuć i życiowej aktywności. Jednocześnie, ponieważ mamy tu do czynienia z najbardziej totalnym rodzajem zaangażowania i z niezwykle istotnym elementem całego naszego życia, taka porażka zmusza do zakwestionowania samego siebie. Człowiek zaczyna "wątpić w siebie", w rację swego istnienia, gdyż zachwiana zostaje u samych podstaw świadomość własnej wartości.
"Ale przecież - jak trafnie stwierdza Marc Oraison - jeśli człowiek zdoła podjąć swój dramat i przezwyciężyć go w sposób twórczy, okaże się on doświadczeniem niezmiernie wzbogacającym. Jeżeli miłość, którą przeżywa, jest prawdziwą miłością, to znaczy jeśli jest zdolna widzieć osobę kochaną nie na sposób zaborczy, lecz naprawdę 'kontemplacyjny', pragnienie szczęścia tej osoby, a nie swego, weźmie w końcu stopniowo górę i uczyni lżejszym wyrzeczenie. Dojmujące rozdarcie wewnętrzne takiego wyrzeczenia będzie ceną przeżycia (a nie racjonalnego tylko uświadomienia) istnienia drugiej osoby, jej autonomicznej podmiotowości, niezależnej od pragnień i wyobrażeń, jakie wywołać może w cudzym sercu jej siła atrakcyjna. Jest to doświadczenie destruktywne względem tej naszej wizji, która karmiła się, mimo wszystko, złudzeniem jakieś fikcyjnej wspólnoty, fikcyjnego posiadania. Rzeczywista 'osobowość' drugiego człowieka rozsadza taką wizję i to boli. Znowu jednak powtarza się dialektyka niszczenia i twórczości, gdyż to samo doświadczenie właśnie, dezintegrujące nasz wewnętrzny ład, pozwala przezwyciężyć, przerosnąć to, co było jeszcze refleksem 'przywłaszczającym', reifikującym, czyli to, co leży u podstaw spaczeń stosunków międzyludzkich we wszystkich dziedzinach życia. Już sama intensywność bólu, jaki sprawia odkrycie, że ddrugi człowiek nie jest osobą 'wobec nas', 'według nas', lecz jest osobą samą w sobie, bezwzględność tego bólu, kierunek jego żądań, muszą uświadomić nam stopniowo żywotność i siłę naszych dążeń przywłaszczających i muszą wzbudzić wobec nich odruch odrazy i protestu, a więc stworzyć nieodzowne warunki ich przerośnięcia."


Dla ludzi, których rozwój psychiczny ukierunkowany jest prezentowanym wyżej modelem osobowości, a więc polega na kształtowaniu się osobowości, stanowiącej czynnik szczęścia - porażki w miłości jest doświadczenie mnie tylko twórczym, ale niekiedy, w jakimś sensie, pożądanym. Jest to bowiem doświadczenie, które, o wiele częściej niż się przypuszcza, zmusza do rozkwitu dojrzałości uczuć oraz refleksji, stanowiących czynnik dojrzałości uczuć oraz refleksji, stanowiących czynnik głębokiego i uzasadnionego zadowolenia z życia.


SZCZĘŚCIE A SAMOWYCHOWANIE
Czy i w jakim stopniu rozwój osobowości twórczej zależy od nas samych? Wychodzimy z założenia, że jakkolwiek struktura osobowości w swych stanach wyjściowych jest zdeterminowana przez czynniki dziedziczne i oddziaływanie społeczne, to jednak posiada ona zdolność tworzenia nowych wartości oraz przekształcania i tworzenia nowych struktur, nie stanowiących prostego odtworzenia tego, co na człowieka wpłynęło w granicach możliwości określonych przez zadatki wrodzone.
Mówiąc inaczej, rozwój osobowości - rozwój samodzielności człowieka, stopień tej samodzielności - zależy w ogromnej mierze od horyzontów umysłowych, od wrażliwości na różnorakie dobra kultury narodowej i ogólnoludzkiej. Im bogatsza jest wiedza człowieka, im wyższy poziom kultury, większa znajomość różnych, często odmiennych systemów wyjaśniania i wartościowania świata, tym większa szansa rozwoju samodzielnej aktywności. W miarę jak zwiększa się stopień rzetelności posiadanej wiedzy, wzbogaca i różnicuje system wartości, wzrasta wrażliwość na doświadczenia życiowe, a system wartości obejmuje wartości trwałe i trudno zniszczalne, przy tym na tyle doniosłe, by warto było podporządkowywać im życie - psychiczna integracja coraz bardziej zbliża się do struktury osobowości twórczej. Stoimy bowiem na stanowisku, że w osobowości dokonują się przeobrażenia tego, co zostało w nią "wbudowane", na coś zupełnie nowego. W tym ujęciu osobowość nie jest więc sumą wpływów, którym człowiek podlegał, a nie jest nią tym bardziej, im bardziej bogate i zróżnicowane oraz aktywizujące potrzebę sensu życia i potrzebę zjednoczenia się ze światem - są te wpływy.
Wolno więc powiedzieć, iż jakkolwiek istotny czynnik szczęścia w małżeństwie - to jest osobowość człowieka - zależy od wielu warunków, na które nie ma on wpływu, to jednak ostatecznie od niego samego, od jego pracy nad sobą, od jego samodzielnych decyzji zależy, czy i w jakim stopniu przyczynią się one do rozwoju osobowości, a w ślad za tym szczęście, w tym także szczęście w małżeństwie. Uważam więc, że szczęście człowieka zależy od niego samego, a nie od przypadku.
Cechy osobowości, jakie człowiek przyniósł na świat, a także te, które uformowały się w ciągu jego życia, kierują go ku szczęściu czy nieszczęściu nie mniej, a nawet bardziej niż zdarzenia zewnętrzne. Osobowość człowieka stanowi jego fatum wewnętrzne. Właściwością niektórych ludzi jest to, że się swemu fatum poddają, innych zaś - że właśnie z tym fatum chcą i umieją walczyć.
I w pewnym przynajmniej zakresie człowiek może zmienić swoją osobowość, czyniąc z niej istotny warunek swego szczęścia.


autor: Czesław Czapów
źródło:
Link
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?

Dodaj komentarz

Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Oceny

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?