Boli...bardzo cz.2
Dodane przez YellowBird dnia 28.12.2020 10:00
Wrzesień 2020.Pisze ponownie. Odkąd się tu zalogowałam, lubię czytać Wasze historie i posty. Minął ponad miesiąc, od momentu mojego ostatniego wpisu. Przeżywam koszmar. Po moim powrocie z wyjazdu w sierpniu jest coraz gorzej. Mąż mieszka nadal z nami. Pije niemalże codziennie. Dodam że jest to wykształcony mężczyzna, na dosc wysokim stanowisku.Nalegałam na jego wyprowadzkę. Szukał mieszkania ale cały czas mu coś nie pasowało, przede wszystkim finanse. Gdy jest pod wpływem alkoholu, często, nawet bardzo, zarzuca mi że to przeze mnie nie może być z tą kobietą, bo o wszystkim wie już jej rodzina, a ona się jej nie przeciwstawi. (Mąż ma 41, ona 27)On się cały czas miota, przychodzi z pracy coraz częściej pijany, opowiada że musi się wyprowadzić aby stanąć na nogi. Ale nic nie robi w tym kierunku. Bardzo mnie boli fakt, że ciągle opowiada o niej, że dała mu szczescie. Wydaje mi się że nadal są w kontakcie smsowym. Nie spotykają się raczej, bo jest zaraz po pracy w domu. Ale pracują razem. Gdy jest trzeźwy mówi, że nic z nią go nie łączy, że to nie była miłość, ale pod wpływem zupełnie co innego. Biorę udział w psychoterapii indywidualnej. Żyje swoim życiem, ale przytłacza mnie fakt i nie daje zrobić kroku naprzód, gdy opowiada jaki jest nieszczęśliwy. Postawiłam sprawę jasno, że albo idzie na odwyk, albo się wyprowadza, na razie nic z tego nie spełnił. Ponoć od października ma szansę się wyprowadzić. To jest chore. Dzieci to widzą. Starszy syn jest kilka dni u babci. Wożę go tylko do i ze szkoły. On pije codziennie ale po co przy tym wszystkim żale do mnie o to że on nie jest z nią, na początku odkrycia zdrady szalał z rozpaczy i chodziliśmy na terapię małżeńską, przez jego alkohol nie moglismy jej kontynuować. Gdy czasem jest trzeźwy zapewnia że nie ma z nią żadnego kontaktu. A mnie chodzi już w zasadzie o święty spokój, żeby mnie tak nie upokarzał nawet w stanie nietrzeźwym i nieświadomym. Jest mi bardzo ciężko.