On 58, Ona 25
Dodane przez solo2015 dnia 19.01.2015 18:26
Witam. Mam 57 lat, 33 letni staż małżeński. Mamy troje dzieci, dwoje dorosłych i 10 letnią córeczkę. Mój mąż w sierpniu 2013r. wymienił mnie na rmłodszy modelr1;. Konkretnie na 25 latkę, młodą mężatkę. Nie całkiem wymienił, miał romans w pracy. Gorący, namiętny, w którym całkowicie rpopłynąłr1;. Z dużym, bardzo duży prawdopodobieństwem, jest ojcem jej 5 miesięcznego dziecka. Na tę stronę rweszłamr1; dokładnie rok temu. Byłam w totalnej rrozsypcer1;, po próbie samobójczej. Wtedy nie byłam w stanie nic napisać, nawet nie wiedziałam co mam pisać, ponieważ każda opisana historia była moją historią, przeczytałam tylko Wasze posty. Minął rok. Rok ciężkiej pracy nad sobą. Moje małżeństwo już nie istnieje. Nie rozwiodłam się z mężem z przyczyn praktyczno-finansowych. Przez te wszystkie lata, nie zadbałam o swoje zabezpieczenie finansowe, mimo że to ja prowadziłam firmę męża i swoją, pracowałam zawodowo- jestem z wykształcenia pedagogiem, prowadziłam dom i wychowywałam dzieci. Zawsze zabezpieczałam potrzeby dzieci i męża, rozwiązując problemy i nic od niego nie wymagając. Zapominając o sobie. Typowa rmatka Polkar1;, naiwna i życiowo głupia. Bezgranicznie zapatrzona i zakochana przez te wszystkie lata w mężczyźnie, który nie potrafił nawet rozmawiać, którego każdy nawet maleńki problemik przerastał i nie wiedział, co ma robić, gubił się. Miłość, zauroczenie przez 35 lat? A może jednak, oprócz miłości, podświadomy brak poczucia własnej wartości, który blokował podjęcie ostatecznej decyzji. Jak wyglądało moje małżeństwo? Powinnam się rozwieść już dwa lata po ślubie. Miałam pewne i mocne dowody jego zdrady. Był ból, płacz, bezsilność. Oczywiście kategorycznie zaprzeczył. Ja wypierałam ten fakt w typowy sposób rprzecież to jest niemożliwe, chyba jednak się mylę, na pewno się mylę,r1;.Było jeszcze kilka takich sytuacji, podejrzewałam, chciałam porozmawiać, mój mąż ucinał dyskusje na ten temat i sprawy zostawały rzamiecione pod dywanr1;, zresztą jak wszystkie, które mu nie pasowały. Poza tym nie wyobrażałam sobie i nie mieściło mi się w głowie, żeby można być tak obłudnym, okrutnym i tak ranić drugą osobę, którą się prawdopodobnie kocha. Kilka razy nie mogąc już znieść tych sytuacji i emocjonalnej huśtawki, chciałam się wyprowadzić do rodziców, wtedy prosił żebym została, był bardzo miły, kochający, ideał. Przez miesiąc. Lata mijały, dalej bardzo kochałam męża, wydawało mi się / z naciskiem na wydawało/, że też jestem kochana. W 2005 roku przyszła na świat, nasza najmłodsza córeczka. I znowu zostałam ze wszystkim sama. Firma, dom, dziecko. Mój mąż zatrudnił w swojej firmie pracownika, żeby mieć czas na ryby i krótkie wycieczki z córeczką. W 2006r zaczęłam rwidziećr1; moje małżeństwo i mojego męża bez rróżowych okularówr1;. Intuicja znowu podpowiadała i ostrzegała ale rrozum mówiłr1;: masz 48 lat, jeśli nie zdecydowałaś się na ten krok 20 lat temu, to teraz jest już za późno, masz małe dziecko, wspólny dom, on się nie wyprowadzi, zostaniesz sama /praktycznie zawsze byłam sama/, nie dasz sobie rady. Moje uczucie do męża jednak trwało, więc znowu podjęłam typową decyzję. W sierpniu, mąż rozpoczął nową pracę ,którą sama mu załatwiłam. Przez miesiąc odmłodniał o 10 lat, tryskał energią ale całkowicie mnie ignorując. We wrześniu miałam już dowody na jego romans w pracy. Jak zwykle chciałam porozmawiać o tym co mnie zaniepokoiło, co zaobserwowałam i jakie mam na to dowody. Mąż zaprzeczył. Tym razem jednak nie pozwoliłam rzamieść sprawy pod dywanr1;. Drążyłam temat, robiłam awantury. Argumentami męża było r1; gów......słyszałaś, gów.....widziałaś, jesteś psychiczna, masz omamy, idź się leczyć, nie można rozmawiać z psycholemr1;. Wtedy całe moje życie i cały mój świat się zawaliły. Najgorsza była bezradność, bezsilność, rozwalona godność człowieka i KOBIETY. W tej traumatycznej dla mnie sytuacji nie byłam w stanie przyjąć rad typu: musisz być silna masz przecież córeczkę, on zawsze był ****kiem, teraz musisz myśleć o sobie, jesteś atrakcyjną kobietą, dasz sobie radę to on zostanie sam. Nie dawałam sobie z tym rady. Podjęłam próbę samobójczą. Na szczęście nieudaną. Zachowanie mojego męża pozbawiło mnie resztek złudzeń i nadziei na przetrwanie naszego małżeństwa. Byłam na siebie wściekła. Przecież mój mąż nie zmienił się, był taki przez cały czas, takiego mężczyznę pokochałam. Życie dawało mi przecież bardzo wyraźne sygnały ostrzegawcze. Dlaczego byłam takim totalnym tchórzem właśnie w sprawach mojego małżeństwa? Przez ostatnie miesiące bardzo często analizowałam to, co Ja osiągnęłam w życiu, do czego sama doszłam, jakim byłam człowiekiem, matką, żoną, kobietą. Rachunek wychodzi r11; pozytywny. Mając 57 lat, dopiero po ostatniej traumie, dorosłam do decyzji którą powinnam podjąć mając 20-30-40 lat. I teraz wiem, że dam sobie radę, nie boję się. Jak wygląda moje życie? Mieszkamy, na razie razem, mam nadzieję, że za 2-3 lata będzie mnie stać na wynajęcie mieszkania, moja miłość dojrzała już do obojętności. Na szczęście. No ale nie jestem takim raniołemr1;. Mój mąż ma teraz na utrzymaniu córeczkę, niepracującą żonę / zlikwidowałam swoją działalność z powodu depresji/ i dom. Jego firma padła, kiedy przestałam się nią zajmować, z obecnej pensji bardzo trudno jest mu utrzymać rodzinę tym bardziej, że ja już nie rozwiązuje za niego problemów, nie wymiatam każdego pyłku spod nóżek. Przez ostatnie miesiące postarzał się o 10 lat. Parę dni temu założyłam profil /bez możliwości wpisu innych postów/ na Facebooku r Żona kochankar1;. Założenie profilu to moja terapia, bo mimo wszystko moje małżeństwo, jeszcze przez jakiś czas będzie odbijać się rczkawkąr1;. Zakładam nową działalność gospodarczą. Dla siebie i mojej córeczki. Skoro ja, w wieku 57 lat, a straciłam naprawdę wszystko, dałam radę, podniosłam się, to Wy też!!!!!!! Pozdrawiam.