czy to może wyjść na dobre?
Dodane przez Dagmara123 dnia 15.12.2014 14:34
Cześć.
Szukam pomocy, nie wiem czy musze isc ze sobą do specjalisty, czy może to jest normalne... Pobraliśmy sie zaraz po maturze. On nigdy nie był romantykiem. Od pewnego czasu było coraz gorzej. On tylko o pracy, a w domu... w domu tylko spanie. Żadnych obowiązków przy mnie, dzieciach, domu. Jak proszę, żeby śmieci wyniósł to woja. Półki sama sobie przykręcam. Podświetlenie w kuch do blatu... Po 3 latach prośb sama sobie założyłam...Powiedziałam mu, że jak taki jest to go nie kocham, że potrzebuję partnera, a nie lokatora, który tylko tu mieszka... Że właściwie nasze relacje stanęły na tym, że jest tylko portfelem, nie poczuwa się do niczego, czy myśli, że mi jest lekko samej o wszystko zadbać, o dzieci, o ich zdrowie, problemy itd. On jak takie wieczne dziecko, cokolwiek trudniejszego to "ty sie tym zajmij"..Od zawsze miał tylko jedno do powiedzenia : "jestem zamkniięty w sobie, taki już jestem". Wiele razy mówiłam, żeby porozmawiał ze mną, żeby mi powiedział co czuje, żeby był w tym razem zze mna...On tylko powtarzał, że nie umie... Doprowadziło nas do spania oddzielnie, jak się zbliżał ja odchodziłam, nie chciałam czuć się jak jakaś **** - on przynosi pensje i jak pstryknie palcami (raz na 6 tygodni) to ja mam mu się wypiąć... Zero emocji przy tym... Sama zaczęłam rozważać rozwód. Jak próbowałam z nim rozmawiać mówił, że nie wyobraża sobie, żebym mogła być z kimś innym, że ja to pewnie bym sobie kogoś znalazła, ale on? jak? gdzie? I po tygodniu syn mi powiedział...
Nie było mnie (studiuje zaocznie w weekendy). Zapytałam syna czy dobrze się bawił z tatą, a on na to, że najlepiej z ciocią Zosią...a potem ona poszła spać. Ja na to gdzie?? A syn, że tutaj, z tatusiem...
Czy 4 latek może takie coś wymyślić?? W głowie miałam szum. Prosiłam go o rozmowe.. nie przyznał się do romansu ale do sytuacji. Poprosiłam, żęby się spakował i pojechał do jego rodziców bo nie mogę tego znieść...(kiedy ja wciąż próbowałam, prosiłam go o uwagę...) Pojechał. Po tyg. się spotkaliśmy i przyznał się do wszystkiego..Opowiedział WSZYSTKO. Jak już nie wytrzymałam i się rozkleiłam okazało się, że nie sądził, że nasz związek może w ogóle to przejść i chciał do niej pójść ale nie spodziewał się, że ja to tak przyjmę! i dopiero wtedy postanowił zostać. Przez ten tydzień nawet z nią nie zerwał. Teraz utrzymuje, że to był tylko seks i zwykłe rozmowy..Ale trwało to miesiąc i przyznaje, że gdyby nie syn, to ciągnąłby to dalej. Nie zamierzał przestawać. Ja mam 24 lata, ona 21, niewykształcona, pracuje na produkcji, mieszka z rodzicami, szczupła...Ja urodziłam 22 dzieci siłami natury, na widok mojego brzucha mnie samej chce się plakać, a cycki...o tym nie wspomnę. Nie mogłam schudnąć po porodach... Teraz się za siebie wzięłam, własćiwie skonczyłam dietę, schudłam 20kg. i on teraz mnie zdradza!??! Bo **** fajna?? BO ja mu **** truję o obowiązkach a ona jest "spoko"...??
Nie mogę sie ogarnąć z tym co się wydarzyło ale nie mogę też przestać myśleć, że relacje nasze w ostatnim miesiącu były....Jakbym sama miała okazję pewnie też bym skorzystała.. Napweno nie w naszej poscieli, przy naszych dzieciach ale... Tak czy siak. Nie zrobiłam tego, on tak...
Teraz, właściwie nie wiem czemu, uznał, że jest sens naprawiania tego. Sam też nie potrafi sprecyzować właściwie, co go doprowadziło do niej, i dlaczego decyduje walczyć o mnie. Mówi, że mnie kocha...No ale przecież tydzień temu mnie nie kochał, sypiał z inną...Pracuje z nią, mówi, że pracy nie zmieni...Nie wiem co mam myśleć...Powiedziałam mu, że sprubuję go tolerować a on niech zabiega, może coś wróci, co kiedyś było. Nie wiem czy dobrze...Sex jest dla niego b.ważny, więc chcąc uczciwie dać mu szanse zgodziłam się i na to, traktując to tylko jako sex - przyjemność ciała. Problem w tym, że było zupełnie inaczej...W dobrym sensie... Właściwie jak nigdy wcześniej...Nie szał napaleńców, nie zmęczony, nie wymuszony, nie "poprostu"...Nie umiem tego opisac, ale każdy jego ruch, spojrzenie, dotyk, był jakby przemyślany dla mnie, z czułością, miłością, jakgdyby dostał w święa wymarzoną zabawkę i bał się jej rozpakować..W ogóle się na sobie nie skupiał..w ciągu dnia pomagał, zabrał się za rzeczy leżące i wołające go od tygodni...Powiedział, że jak go zmuszam to żyga tym, ale teraz właściwie sprawia mu przyjemność robienie czegoś dla mnie. Zaczął ze mną rozmawiać (10 lat mu zajęło otwarcie się przed żoną - wydaje mi się, że powinien iść do specjalisty, bo jest za bardzo skryty, w pracy wciąż musi nosić maskę, ale w domu powinien ją chyba zdejmować, prawda??) i mam wrażenie, że po raz pierwszy naprawdę próbuje powiedzieć coś co czuje czy skrywa. Tak naprawdę nie znam tego człowieka, oszukiwał mnie, zdradzał, okazało się że od ponad roku pali papierosy, ma problem alkoholowy - za duzy ciąg czy cos, a jednak, wydaje mi się, że naprawdę otwiera się teraz na mnie... Czy to jest moja naiwność? Czy ktoś może mi powiedzieć, czy dla mężczyzny taki romans, który wychodzi na jaw może być strzałem w twarz "Ogarnij się człowieku!) Sprawa jest świeża, za szybko na podejmowanie ostatecznej decyzji, albo wybaczenie i zapomnienie, ale ja w sumie przez te kilka dni mam wszystko o co walczyłam 5 lat małżeństwa. Mąż co chwilę daje mi do zrozumienia, że o mnie myśli, zadzwoni z pracy, wyśle smsa, co chwile próbuje mnie całować (wie, że dla mnie to nie jest ot tak, ale próbuje), wziął się za domowe wsparcie mnie, przestał wyżywać się na dzieciach, krzyczeć na nich za byle co...Tak jakby zrzucił ciężar i mógł funkcjonować jak człowiek.. Powiedział, że nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony, że w sumie wykazałam olbrzymią klasę, zaimponowałam mu tym.. Nie wiem co mam myśleć. Jemu naprawdę trudno przychodzą słowa, a zwłaszcza ciepłe. Mam ich teraz wiecej niż chciałam...Czy to może być kolejna maska, kłamstwa?????? W ciągu dnia z nim, mogłabym zapomnieć, że cokolwiek się wydarzyło. Ale jak idzie do pracy.... ON znika a mnie zawalają emocje..
Czy jest możliwe, że JEGO ZDRADA pomogła nam się odnaleźć od nowa w tej zabieganej rzeczywistości? Że zacznie mnie doceniać? Czy to tylko na siłe na miesiąc, może dwa?? Czy mógł nagle dostrzec, co niemal stracił i to od nowa pokochać?? To jest mój problem ze zdradą....Kochać kocham, nie przestaje się ot tak kochać. Ale skąd mam wiedzieć czy właśnie się nie ośmieszam. Czy on mówi faktycznie od serca czy jest ****iście dobrym aktorem????????? Czy ktokolwiek umie mi na to odpowiedzieć???