Nadal nie wiem
Dodane przez Malizna dnia 14.02.2014 17:30
Opisałam już swój problem ok. 3 lata temu. Właściwie nic się nie zmieniło. Mąż jak jeździł na długie szkolenia tak jeździ i nie liczy się wcale z tym co ja o tym myślę. w ubiegłym roku znowu był na miesięcznej dalekiej wycieczce z ta samą grupą - 24 panie i 8 panów, w większości osoby samotne.Po przyjeździe nie chce o tym co widział ( kraje egzotyczne, więc bardzo jestem ciekawa) i co robił ze mną rozmawiać W tym roku planuje następny wyjazd. Mnie nie chce zabrać choć go na to stać, ale to są jego pieniądze i nic mi do nich. Rozmawiałam z nim wiele razy i tłumaczyłam jak ja się czuję i co mnie w tym boli i nic. Po prostu nie liczy się z moimi uczuciami. Prosiłam żeby zerwał znajomość z "koleżanką". Ale na każde święta pisze do niej. Co więcej nie wiem. Telefon zaczął zostawiać w widocznym miejscu i nie nosi go ciągle przy sobie. Nie pozwala mi dotknąć swojego komputera. Tak więc nie wiem czy jeszcze się kontaktują. Oprócz tego, że jest dla mnie bardzo wredny ( zwykle jestem dla niego przezroczysta) to nie mam żadnych dowodów na nielojalność. Tylko nic mi nie mówi o sobie i nie wolno mi się pytać o jego życie, wyjazdy itp. Ja w tym czasie miotam się, bo nie mogę się zdecydować czy nadal chcę tak żyć. Raczej nie, bo mam inne wyobrażenie o związku dwojga ludzi. Ale przecież charakteru człowieka nie da się zmienić, a on nie chce zmienić swojego zachowania.
W ciągu tych 3 lat zaczęłam przyjmować antydepresanty, chodzę do psychologa i staram się jak mogę. Ale stale słyszę, że wszystko przeze mnie, wszystko robię źle, jestem winna wszystkiemu co się z nami dzieje. Mój mąż nic nie zmienia, nic w domu nie robi, tak jest mu dobrze. On pracuje, ja już nie ( z powodu przewlekłej choroby OUN - nie psychicznej )-jestem na rencie. Ta moja choroba też go wkurza, przez to jestem gorsza, nawet do lekarza nie chce mnie zawieź. Zachowuje się tak jakby chciał ze mnie zrobić wariatkę.Wypiera się tego co kiedyś mówił, robił, mówi, że nie pamięta, że ja wymyślam i mam chorą wyobraźnię.
W związku z chorobą jestem od niego zależna, moje dochody są żadne w porównaniu z jego. Mamy wspólny dom, dorosłe dzieci, które sugerują mi rozwód. Wiem jaki on jest i już mnie straszył co zrobi w razie rozwodu, bo zna się na prawie. W moim wieku po 35 latach razem nie jest łatwo podjąć taką decyzję. Z kolei gdy ja mówię, że ma iść tam gdzie będzie mu lepiej, odpowiada że jemu jest dobrze i ja mam się wynieś.
Jak tak dalej będzie to zrobi naprawdę ze mnie wariatkę.
Pomóżcie proszę. Czy można naprawić taką sytuację, czy naprawdę rozwód jest jedynym rozwiązaniem? Jak mam z nim postępować, aby dał mi spokojnie żyć?