Nie wiem co robić
Dodane przez Deleted_User dnia 11.09.2013 15:56
Witam
Napiszę Wam jak to okazało się że mam poroże.
Na początku chciałem tylko powiedzieć, że zostałem zdradzony przez żonę jeszcze zanim wzięliśmy ślub, ale sprawa wyszła dopiero 8 lat po ślubie.
Zacznę od początku.
Z żoną znaliśmy się jeszcze ze szkoły a parą zostaliśmy 15 lat temu. Zarówno żona jak i ja byliśmy dla siebie pierwszymi partnerami seksualnymi. Spotykaliśmy się przez 7 lat zanim zawarliśmy związek małżeński. Wydawało mi się że to było pięknych 7 lat. widywaliśmy się prawie codziennie, zawsze podkreślałem jaka jest wspaniała zawsze mogła na mnie liczyć, kupowałem kwiaty bez powodu, po prostu cud, miód itp. Z mojej strony zawsze było serce na dłoni i całkowite zaufanie. Mogliśmy rozmawiać na każdy temat godzinami, bez tabu (tak mi się wydawało) Ona też to zawsze podkreślała że jestem dla niej wspaniały. Muszę przyznać że zawsze miałem wrażenie że to ja jestem po uszy zadurzony, ona była bardziej stonowana, ale twierdziła że taki typ ma charakteru. Oboje pochodzimy z rodzin wierzących i jeśli chodzi o seks to długo przed ślubem trzeba było ja namawiać, i kochaliśmy się rzadko i ona zawsze miała potem wyrzuty sumienia.
W pracy kręcili się koło niej rożne lovelasy ale zawsze ucinała jakieś zaczepki słowne itp. Szczególnie jeden sk..el zagiął na nią parol, udawał takiego z problemami w życiu, ale zawsze mi twierdziła że tylko się nad nim lituje i nic więcej.(sic!) Po 7 latach wzięliśmy ślub, na dzieci się nie zdecydowaliśmy, wybudowaliśmy dom, czegoś się dorobiliśmy. W związku wszystko nam się układało, ja kochałem ją jak szaleniec , co prawda z jej strony wielkiej namiętności nie było ale seks był bardzo dobry. Czasami tylko miała znikąd ogromnego doła psychicznego i popłakiwała mówiąc że na mnie nie zasługuje. Na moje pytania czy jest ktoś jeszcze miedzy nami zawsze zaprzeczała, ale prosiła żebym jej wybaczył jej zachowanie.
5 lat po ślubie przypadkowo odkryłem że ten lovelas "z problemami" z przed ślubu napisał do niej sms pisząc do niej zdrobniale , lecz sprawdziłem że ona odpowiedziała mu dosyć oschle. Oczywiście zrobiłem awanturę powiedziałem że dam sk...owi w mordę, ale mnie powstrzymała że nie chce robić sobie problemów w miejscu pracy, nic go z nim nie łączy i żebym dał spokój.
Na każdym kroku nadal dbaliśmy o nasze relacje, a nawet bym powiedział że od 2-3lat ona bardziej jeszcze się starała.
Aż niedawno bomba wybuchła.
W rozmowie przyznała się do zdrady.
Okazało się że 3 miesiące przed ślubem (a więc ponad 8 lat temu) ten lovelas tak ją zauroczył że jak twierdzi jeden jedyny raz przespała się nim. Jak to usłyszałem świat mi się zawalił.
Po płaczu z obu stron, szoku z mojej - wymusiłem szczegóły. Stwierdziła przysięgając że to był tylko raz, w dodatku jak stwierdziła bardzo kiepski. Mówiła mi że nigdy sama nie zrozumiała jak mogła coś takiego zrobić, że wie że zniszczyła nas. Że poczuła straszne obrzydzenie dla siebie itp. Stwierdziła że nie wie co ja opętało. Mówił że chciała mi się przyznać przed ślubem, ale po pierwsze bała się że ją zostawię, po drugie ksiądz do którego się zwróciła powiedział jej że ma tego nie robić bo to będzie koniec zarówno związku jak i mojego stanu psychicznego (to akurat prawda). Przepraszała mnie i prosiła ze łzami o wybaczenie. Na wszystkie moje pytania o szczegóły ze łzami odpowiedziała, powiedziała że dlatego miała przez tyle lat po ślubie wahania psychiki bo ciągle jej to ciążyło. Co do sms który przyszedł od tego sk..la kilka lat po ślubie, mówił że dlatego nie chciała robić awantury i nie chciała abym gościa opie...lił aby ten mi tego nie powiedział i ten jej jedyny błąd (jak twierdzi) nie wyszedł na jaw i nie zniszczył mnie - co i tak się teraz stało. Powiedziała że dlatego od paru lat stara się coraz bardziej, bo dopiero kilka lat temu uporała się tym balastem psychicznie i chciała nadrobić tą sytuację sprzed ślubu.
Nie wiem co o tym sądzić. Od kilku dni nie śpię, jestem przerażony. Szczególnie że nigdy absolutnie nigdy w czasie naszego związku po ślubie nie mieliśmy kryzysów. Naprawdę dbamy o nasze uczucie. Żyłem jak w bajce. Mimo że sytuacja wydarzyła się 8 lat temu dla mnie jest tak jakby to było wczoraj. Kochałem ją nad życie i myślę że nadal kocham, ale nie wiem co dalej. Czy mogę jeszcze zaufać. Czy dać nam jeszcze jedną szansę. I nie wiem co mnie bardziej boli to że zdradziła czy to że to zataiła.
Dałem nam trzy miesiące na uspokojenie i wyciszenie emocji i upewnienie się że nadal coś do niej czuję. Powiedział mi że będzie o nas walczyć jak o życie. Ze tylko mnie kocha i nigdy nie zrozumie tego co zrobiła przed ślubem.
Ja też tego nigdy nie zrozumiem.:(
Nie chcę przekreślać naszego małżeństwa za coś co wydarzyło się przed ślubem ale nie wiem czy dam radę.