Moja Historia, zdradziła jako dziewczyna, dowiedziałem po slubie
Dodane przez tyc90 dnia 28.01.2013 03:19
Witam... Heh! Już chyba od 30min siedzę, i nie wiem jak zacząć pierwsze zdanie... A więc tak! Mam 23lata i jestem naprawdę szczęśliwym facetem. Kocham żonę i wiem że ona kocha mnie! Minęły 4miesiące od wesela, i lada moment będziemy mieć dziecko. Chyba jednak zacznę od początku... Gdy poznałem Agę, w kwietniu 2011, mieliśmy po 21 lat, od razu mi się spodobała, i zacząłem się starać o jej względy. Wiedziałem, że niedawno rozstała się z swoim chłopakiem, z którym znała się 6 lat, i w tym 4 lata byli parą. Rozstali się na koleżeńskiej stopie, więc dalej ze sobą normalnie rozmawiali, i spędzali czas. Bardzo mnie to drażniło, sporo mi o nim opowiadała itd. Lecz w sierpniu zapytałem czy będziemy parą, i po chwili namysłu zgodziła się. Natomiast cały czas pojawiał się jej były chłopak, (sms,gg, propozycje spotkania itp) i zacząłem odnosić wrażenie, że jest ze mną tylko po to, by wzbudzić w nim zazdrość... wytrzymałem tak z jakieś 5 tygodni, i powiedziałem Adze, że nie podoba mi się to, że razem spędzają czas, prosząc by ograniczyła spotkania, i spytałem czy dalej coś do niego czuje. Odpowiedziała że był jej bardzo bliski, i dalej jest ważną osobą w jej życiu, zapewniając mnie, że mam się nie martwić, że jest ważny, ale go nie kocha, i rozumie że nie jest mi z tym łatwo, i nie czuje się z tym najlepiej, obiecała ograniczyć z nim spotkania... Jednak ograniczenia nie przyniosły dużych efektów... A nie chciałem żądać urwania z nim kontaktu, bo wiedziałem że nie ma innych znajomych, koleżanek czy kolegów. Tamte 6lat poświęciła tylko jemu... Pewnego dnia, złamałem nogę, i gdy Aga przyszła mnie odwiedzić w domu, zostawiła tel kom, i nie wylogowała się z facebooka... i od tego dnia, wszystko zaczynało mi się powoli pieprzyć! Gdy już trafiła do siebie do domu zaczęła pisać z byłym! Używali określeń Skarbie, kotku, itd. Gdy przyszła kolejny raz, następnego dnia, powiedziałem co dokładnie widziałem... Powiedziała, że nie jest mu łatwo po rozstaniu, cierpi, bardzo mu smutno itd. i że on chce wrócić do niej, a pisała w taki sposób do niego, bo nie chce by go aż tak bardzo to wszystko bolało... Zapytałem ponownie czy dalej coś do niego czuje, lecz znów odpowiedziała że jest bardzo ważny, ale że jest ze mną, że wybrała mnie... Zapytałem również, czy ten nasz związek, nie jest tylko po to, by go wkurzyć i wzbudzać zazdrość... Odpowiedziała szczerze, że zgadzając się na bycie ze mną, nie była niczego pewna, i ze miała nadzieje ze jej były będzie chciał do niej wrócić, a ta miała się zgodzić... Ale nim zapytał się czy wróci, zrozumiała że ze mną jest jej cudownie, i odmówiła mu... Zabroniłem całkowicie spotkań... Zgodziła się! Lecz spotkała się z nim, gdy ten wyjeżdżał za granice, o co mnie wcześniej zapytała... Kolejne miesiące były cudowne, padły pierwsze słowa Kocham! Co mnie bardzo ucieszyło, bo naprawdę kochałem tę dziewczynę, co jej cały czas mówiłem... Powiedziała pierwsze KOCHAM po sporo dłuższym czasie niż ja, ale mówiąc to, powiedziała ze musiała być naprawdę pewna tych słów.... potem Listopad 2011 nasz pierwszy raz. Wszystko układało się cudownie, jednak dalej mi chodziły po głowie te wiadomości co pisała do byłego, gdy ja miałem nogę w gipsie... No ale cóż mówiłem, jest ze mną, i jestem szczęśliwy! Wybrała mnie! Az parę dni przed Sylwestrem 2011 przeczytałem starą wiadomość (jeszcze z końca sierpnia 2011) którą wysłała koleżance, którą niezbyt lubiła (Straszna flirciara) Aga napisała tak: rMasakra jakaś! Mam chłopaka i kochanka! Ugotowana w piekle!r1; Nie chcąc psuć balu Sylwestrowego i tym samym jej urodzin, powiedziałem to dopiero w Nowym Roku.... Popłakała się! I powiedziała że nie spała z nim itd... Że chciała się popisać przed tą koleżanką, w sumie nawet by mnie to nie zdziwiło, bo przejrzałem dokładnie całego facebooka, i napisała o tym tyko jej, a niezbyt za nią przepadała... Więc uznałem że jest to możliwe... Pomyślałem, może chciała się tylko popisać?? Miałem 100% pewność że już nawet nie pisze z byłym, nie odpisywała mu na żadne wiadomości, i wszystkie mi pokazywała... Przysięgła, że nie spała z nim, ani z nikim innym gdy była ze mną! Bardzo ją kochałem, więc postanowiłem w to wszystko uwierzyć... poza tym to były nasze pierwsze dni... wiedziałem że wtedy darzyła go większym uczuciem niż mnie... Wybrała mnie! Z łzami w oczach powiedziałem że jej wierze, choć nie byłem do końca o tym przekonany... Opowiedziała mi jeszcze raz całą historie, że pierw miała wzbudzić w nim zazdrość itd... OK Dalej sobie mówiąc TO BYŁY PIERWSZE DNI... i nie mając 100% pewności że z nim spała, widząc wszystkie wiadomości, mając 100%pewność ze się nie spotykają i nie piszą ze sobą postanowiłem się pogodzić, i tak też się stało, pogodziliśmy się szybko, i dalej było cudownie! A już wtedy myślałem o niej całkiem poważnie... tak mijały kolejne miesiące szczęśliwe miesiące... Aga zaszła w ciąże... postanowiliśmy się pobrać... (i tak zamierzałem się oświadczyć, ale wszystko planowałem rok później...) Tak więc, koszmarny był tylko ten początek pierwszy miesiąc, który się ciągnął bardzo długo... od września gdy miałem nogę w gipsie, aż do wczoraj byłem najbardziej szczęśliwym człowiekiem na świecie! Tak więc październik 2012r nasz ślub... Postanowiłem parę dni przed ślubem zapytać jeszcze raz Age czy jest pewna że tego chce... Odpowiedziała że jest pewna (a nie jest taka osobą która by wyszła za mąż tylko z powodu dziecka, po prostu to wiem) Teraz jest 9 miesiąc ciąży lada moment urodzi nam się syn... Lecz ostatni tydzień jakoś kłóciliśmy się często, głównie z powodu tego, że miałem rzucić palenie... i zawsze kłótnia się ciągła dalej w inne tematy, w sumie to o pierdoły... Starałem się zachowywać spokój, wiedziałem że jej hormony buzują itd... Lecz gdy zaczęła mi wszystko wypominać, postanowiłem zadać kilka pytań z tego właśnie pierwszego miesiąca, oczywiście biorąc ją sposobem... powiedziałem rA Ty myślisz ze mi było łatwo, gdy mnie kłamałaś prosto w oczy??r1; itd. puściłem nawijkę... ale zaczynając od pierdół... powiedziała że kłamała mnie, nie chciała mnie stracić, i starała się raz na zawsze zamknąć ten temat-temat naszego pierwszego miesiąca.... Przytuliłem ją, ułożyłem na łóżku, i powiedziałem, że jak chce zamknąć ten temat, niech wyłoży wszystkie karty na stół! I prosiłem o szczerą rozmowę, nieważne jak bardzo by była bolesna, ma być prawda! (nie wiedziała czy coś wiem czy nie itp) Niech powie mi wszystko! Przysięgałem jej że cokolwiek mi powie, to nic nie zmieni.... Choćby to była najgorsza z możliwych prawd! Przyznała się że spala z nim przez pierwsze tygodnie NASZEGO ZWIĄZKU, ze mnie kłamała bo nie chciała mnie stracić, bo wie że bym cierpiał..Dopiero po miesiącu zrozumiała że ja jestem tym z którym chce być! . Wiem, że po tym koszmarnym pierwszym miesiącu nie zrobiła nic co by mogło NAS narazić... Wiedziałem że biorąc ją pod włos, usłyszę całą prawdę, Lecz cały czas miałem nadzieję, że to co mi przysięgała, że z nim nie spala, nie było kłamstwem.... Teraz się czuje okropnie! Bo z początku to sama mu do łózka wskakiwała, a ja miałem być tylko zabawką! Lecz wyszło inaczej... Nie wiem jak się zachować... na pewno jej nie rzucę... KOCHAM JĄ i wiem, wiem że Ona mnie tez! Ale cały czas widzę jego ręce na mojej Małej...! Czy można od tak wybaczyć?? Czy wyznała mi całą prawdę? (myślę że tak) Ale czy mogę zaufać?? W końcu pierwsze wypowiedziane kocham w moją stronę padło sporo czasu po tych zdradach... Wiem, jestem pewien, że odkąd napisała mu koniec ze wszystkim (to rzeczywiście był koniec) To rzeczywiście zabrzmi głupio, ale ufam jej, ufałem jej cały czas, odkąd zerwała z nim kontakt. Ale wiem że gdy się pytałem, czy na pewno nic nie było, i gdy przysięgała za każdym razem ze nie, to wiem, ze wtedy tylko chciałem ufać... i praktycznie za każdym razem GDY KŁAMAŁA to wiedziałem że tylko mówię ufam, a tak nie było-był wielki znak zapytania w mojej głowie... A nie chciałem stracić Agi! Boli mnie to, że z nim sypiała będąc ze mną! Cholernie! Ale nie tak bardzo, jak te kłamstwa, fałszywy płacz, i żal, mówiąc że nie! Zdaję sobie sprawę, ze kochała go, będąc ze mną, planowała to wszystko inaczej... Lecz pokochała mnie! zrozumiała też swój błąd, i zaprzestała wszystkiego! Ale jednak Przysięgła 4 dni przed ślubem ze nie! Przysięga coś oznacza! Czy osobie która przysięgała coś ukochanemu, patrząc prosto w oczy, płacząc, można zaufać?? Moje zaufanie nie wiem czy się strasznie pogorszyło, czy polepszyło po tej całej prawdzie...? Ale i tak wiem, ze tego nie zapomnę... W sumie nawet nie wiem, po co to tu pisze?? czego od was oczekuje...? Czy w ogóle chce się komuś to czytać?? Jedno jest pewne! Wiem że mnie kocha! A ja mam strasznego doła, czuje się jak zbity pies! Cholernie boli, bo Cholernie ją kocham! Nie wiem jak sobie z tym poradzić?? Co powinienem zrobić? Co powiedzieć?? Ufać? Nie wiem co się dzieje z moim uczuciem... Cieszyć się że poznałem bolesną prawdę, i poznałem jej kłamstwa?? Nie mam pojęcia!!