Muszę dac radę, ale jak?
Dodane przez Linijka dnia 17.10.2012 12:17
Witam Staram sie nie obwiniać, wiem że to nie moja wina. Zrobiłam wszystko, a nawet więcej żeby ratować ten związek bo myślałam że on faktycznie chce zostać z nami. Że mu jednak zależy. On pierwszy raz odszedł na koniec września. Wysłał mi smsa że spakował trochę swoich rzeczy i sie wyprowadza i że przeprasza. Po 20 latach zasłużyłam na smsa. Następnego dnia przyjechał do domu żeby wytłumaczyć dziecku że je kocha i że może na niego liczyć i takie tam. Syn sie go zapytał czy wie co robi, a on że nie i postanowił że jednak wraca do domu. Potem były długie rozmowy, wywlekanie różnych sytuacji i zachowań z 20-tu lat, obwinianie i usprawiedliwianie sie. W połowie października umówił sie z córką, bo chciał pogadać. Później sie okazało, że chciał ją prosić żeby jeździła do mieszkania jego kochanki karmić jej kota, bo jej nie ma w kraju i on jedzie po nią, ale że to ostatnia przysługa i ze to koniec, bo on zostaje w domu. Zrobił dziecku wodę z mózgu i jeszcze prosił żeby mi nic nie mówiła, bo po co mnie denerwować. Chyba właśnie dla tego jestem taka obita wewnętrznie, bo perfidnie wciągał w to dzieci. W listopadzie, choć cały czas powtarzał, że z nią skończył, wiedziałam że coś jest nie tak, ale się zarzekał na wszystko. I pewnego wieczora- telefon. Dzwoni ona, sie przedstawia i pyta czy wiem ,że ostatnia jego delegacja to pobyt u niej i prosi o spotkanie, bo powinnyśmy pogadać, bo on teraz ją tez okłamuje. Szok. Rozłączyłam sie i pytam go co jest grane ,przecież dopiero co mówił że wszystko skończone. A on ,że - jest patologicznym kłamcą i że sie cieszy że sie wydało, bo on nie umie podjąć decyzji i myślał, że jak sie wyda to albo ja ,albo ona z nim skończymy i on będzie miał jasną sytuację. Ponieważ miał nadzieje że któraś z nas rozwiąże jego problem, to sie zaciełam i kazałam wybierać. Wybrał jeszcze raz rodzinę. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do niej i oddałam mu słuchawkę powiedział jej, że zostaje w domu i że to koniec definitywny. Pół nocy wydzwaniała do mnie opowiadała o nich, że to trwa 3 lata że się kochają i że mój mąż lubi wyrafinowany sex i że ona spełnia jego wszystkie zachcianki. Potem powiedziała coś takiego, że mój maz wymyślił że umówi wizytę u psychologa dla niego, dla niej i mojego syna, żeby dziecko bez oporów przyjęło tą sytuację - tatuś + kochanka . Został, poszedł do psychologa, zaczął się starać, poprawiać kontakty z dzieckiem, myślałam, że jakoś damy radę. W grudniu na moich rękach zmarł mój tata. Bardzo go kochałam i on mnie też. Święta były okropne. W styczniu, pojechał w delegacje za granicę na kilka dni, pisał dzwonił, opowiadał co załatwił zachowywał się normalnie, W dniu kiedy miał wrócić, dokładnie tego samego dnia miesiąc później po śmierci taty, mój mąż wyprowadził się do kochanki. Po 20 -tu i pół roku małżeństwa poinformował mnie o tym przez telefon. Jeszcze usłyszałam, że powinnam go docenić, bo tym razem zadzwonił, a nie informuje mnie smsem. Tydzień po wyprowadzce mój mąż spotkał sie z synem, bo chciał mu powiedzieć że go kocha i że zawsze może na niego liczyć. Jak się go dziecko zapytało czy on wie co robi i że właśnie skopał sobie życie, to usłyszał że wydaje mu sie że wie ale musi to sobie wszystko poukładać. Zapewniał go, że zawsze chętnie się z nim spotka i bedzie na każde zawołanie, chociaż on zawsze trzymał stronę matki. dziecko mu na to, że innej strony nie miał, bo tatuś albo w pracy ,albo przy komputerze, albo w delegacji. Na odchodnym dziecko poprosiło tatusia, żeby się z nim skontaktował jak sobie wszystko poukłada. I do dziś sie tatuś nie odezwał Po wyprowadzce, ze swoją matką pierwszy raz rozmawiał po dwóch miesiącach i jego pierwsze pytanie było ,czy go przyjmie jak mu coś nie wyjdzie. Nie rozumiem, bo jeśli sie wyprowadził z domu dla miłości , to dlaczego szuka wyjścia awaryjnego? Przecież ona jest wspaniała, rozumie go, jest ciepła i sie nie awanturuje, a on nareszcie czuje że ma jaja, bo w domu to zawsze było jak ja chciałam i on się męczył, Mijają miesiące, odcinam sie jak mogę, oddaje jego rzeczy przez znajomych i rodzinę, nie chce go ogladać, jak musze raz w miesiącu przypomnieć o kasie, to tylko maila piszę, nawet przez telefon nie mam siły z nim rozmawiać Do dzieci sie nie odezwał, spotkał mnie i z dzieckiem w markecie, przeszedł obok jak by nas nie znał, był sam. Wieczorem dostałam wiadomosć, że przelewa mi 100 zł na kieszonkowe na wyjazd dziecka (kupił sumienie za stówę) tanio. Nie ma pojęcia do jakiej szkoły dziecko sie dostało, jak mu idzie, nie pyta, a ja na siłę nie będę informować. Na imieniny wysłał mi maila, żebym dziecku od niego życzenia złożyła i dała pięć dych. Ale jak chciałam odebrać od niego opony zimowe do auta, które przechowywał u siebie w pracy, to walczył o nie jak lew, co chwilę pisał, żebym nie zabierała, że on chętnie będzie sie zajmował moim autem, po co mi kłopot i dlaczego jestem zawzięta. Już nie wiem, czy to on ma coś z głową, czy może ja Nic nie rozumiem. Mam doła, problemy ze spaniem, jedzeniem, 12 kg mniej na wadze, gdyby nie dzieciaki i obowiązki, praca, pewnie bym sie upijała co dzień, żeby nie myśleć. Trochę chaotycznie mi wyszło i pewnie nie udało mi się napisać dokładnie, ale to jest dla mnie trudne, wracają emocje