Zwariował
Dodane przez sabena dnia 28.01.2012 12:10
Witam wszystkich. Od pewnego czasu czytam wasze wypowiedzi, ale dopiero dzisiaj zdeccydowałam sie napisać, bo już nie daje rady. Może ktoś cos mi podpowie. Jestem po ślubie 24 lata, mielismy wedłu mnie udane małżeństwo, zero kłotni, szacunek obopólny, trójka dzieci - dwoje dorosłych juz studiuje, jest jeszcze najmłodsza córka w wieku 12 lat. Zaznaczę od razu ze mąz pracuje w słuzbie dyplomatycznej i jego praca polega na przenoszeniu sie z placówki na placówke co parę lat. W związku z tym nie pracuję zawodowo, posięciłam się dla niego, jeżdziłam z nim i wychowywałam dzieci. Musze tez przyznac, że przez ostatnie pare lat nie było miedzy nami aktywnego życia intymnego, moze i moja wina, a on z czasem przestal go inicjować. Ponad rok temu, najmłodsza córka poszła do wybranej bardzo dobrej szkoły prywatnej z internatem w Polsce - najwyższy czas, żeby dziecko miało stabilizacje edukacji (dwójka starszych mieszka w Polsce), w związku z tym zdecydowalismy oboje ze ja wróce do Polski, a on bedzie do nas przyjezdzał. Nie ukrywam, że ucieszyło mnie to rozwiązanie, bo ja nie chce mieszkac nigdzie indziej niz w Polsce i jestem zmeczona tymi ciagłymi przeprowadzkami. Mąz przylatywał co dwa, trzy tygodnie na weekend i swieta. wszystko wydawało się byc normalnie, jest dobrym ojcem, nic nie podejrzewałam. Po wkakacjach miał objąc nową placówkę, tym razem na drugiej półkuli, więc oczywiscie wtej sytuacji zdecydowałam ze jade z nim, a córka bedzie w internacie, i bedzie przyjezdzac do nas a my do niej na swieta i wakacje. W te wakacje zanim objął placówkę wrócił do Polski na dwa miesiące, zeby przygotowac sie do nowej pracy. W tym czasie wyjechalismy razem do Egiptu cała rodziną na wczasy. Mąz zachowywal się dziwnie, był smutny, jakby załamany, nie brał udziału w rodzinnym zyciu, uciekał od nas i przebywał czesto sam. Na przykład szedł sam na wieczorny spacer, albo siedział zamyslony. Na nasze dociekania mówił ze nic mu nie jest, ze stresuje się nowa placówką. A w jakiś tydzien po powrocie usadził nas (mnie i dwoje dorosłych dzieci) i zakomunikował nam ze odchodzi. Wszyscy bylismy w szoku . powiedzial ze od dawna jest nieszczesliwy i ze nie może tak dłużej i przede wszystkim, ze wtakiej sytuacji ja nie mogę lecieć z nim na nową placówkę. Na moje dociekania czy jest ktos inny zaprzeczył. Prosiłam, błagałam, nic nie skutkowało. W koncu znajomi poradzili mi zeby odpuscic, ze moze poleci sam, to zateskni i zmieni zdanie, ze to kruzys wieku sredniego i ze lepiej zeby pobył troche sam i przemyslał pare rzezczy. Poleciał wiec sam. Kontaktowalismy sie normalnie mailowo i przez telefon, głownie w sprawie dzieci. Po tzrech miesiącach przyleciał, spedzil dzien z najmłodszą córką, a wieczorem zaczelismy rozmawiac. On zdania nie zmienił!!!!!! odchodzi!!!! świat mi sie zawalił, w tarkcie tej rozmowy cały czas poruszałam temat innej kobiety, w koncu przyznał sie ze jest ktos (z tym kraju, w którym był wczesniej),ze poznał ją w czasie pracy i ze między nimi nic nie było, to znaczy ze nie miąl z nią romamsu, ale ze nie wyklucza tego, ze jak bedzie sam to sie z nią skontaktuje. Zabroniłam mu mówic czegokolwiek janmłodszej córce, bo on chciał ją tez usadzic na krzesle i mowiedziec ze odchodzi. Nie pozwoliłam mu sie nawet pozegnać. I Pojechal na konferencje, wiedzialam w ktorym hotelu mieszka. Wciągnełam ze wszystko dorosłe dzieci, ktore spotkały sie z nim probując mu przemówic do rozumu, ja napisałam list jak bardzo go kochamy, potrzebujemy i chcemy zeby był z nami i ze prosimy go o czas i wyjasnienia. Jak mozna odejsc tak bez wyjasnien po latach???????? Nalezy nam sie to!!!!. Ja nie spałam i płakałam, spotkalismy sie z nim i straszym dzieckiem w restauracji i nadal powiedzial ze zdania nie zmieni. Ale ja tego nie akceptuję!!!!!Wyjechał z powrotem za ocean. Kontakty dalej w sprawie dziec, choc dziec nie chca z nim rozmawiac syn powiedzial mu ze jak odejdzie to jest dla niego jak martwy. Nadchodzily swieta, mial przyjechac, to byl koszmar, przy małej córce udawalismy ze wszystko w porzadku, a potem godzinne dystkusje, a w zasadzie mój monolog. móiwł ze nas kocha jako rodzine, ale ze mnie nie kocha jak mąz zonę!!!!!!!!!!! Ja juz od zmysłów odchodziłam, prosiłam , błagałam, groziłam nawet samobójstwem. czasami widziałam ze mięknie, ale potem wracał do tego samego ze chce odejsc. po paru dniach wyjechał, nie wiem czy do niej, bo nie chciał powiedziec, wrócilł w sylwestra na moje błaganie, ale było jeszcze gorzej. Potem znowu poleciał za ocean. Ja w tym czasie postanowiłam walczyc, i poleciec tam do niego, sprobowac go przekonac zeby został, nie dał nam wcale czasu, ani nie próbował niczego naprawiac. on nie mógł mnie powstryzmac, kupiłam bilet (wizy mialam juz wyrobione wczesniej) i poleciałam. I teraz jestem tu z nim, i nic nie pomaga. jedyne co mi sie udało zrobic to namierzyc ta kobietę na jego komputerze, nie udało mi sie przeczytac korespondencji, ale mam jej adres i wiem kim jest!!!!!! On cały dzien pracuje do pozna, wieczorem wraca i pije, niby rozmawiamy ale bez efektu. TTłumacze mu ze zwariował, ze to kryzys wieku sredniego, ze ma depresję, ze powinien sie leczyc, wysyłam go do psychiatry, albo psychologa na terapie, a on móiwi ze mu to nie potzrebne. Tłumacze ze ta kobieta to to zała osoba, przebiegła, manipulatorka, co chce złapac ustawionego ,ęzczyzne z pozycją i ze go po prostu opętała i ubezwłasnowolnilła. On mowi ze to nie o nią chodzi, ze o niego tylko i wyłacznie, bo to on jest nieszczesliwy i zebym jej w to nie mieszała. Widze, ze mu cięzko, a ja od zmysłow odchodze. Wczorajj napisałam do niej zeby go zostawiła, ale nie odpisała, widocznie się boi, bo jest winna. Błagam pomocy!!!!! doradzcie co mam robić w tej sytuacji, bo mam juz mysli samobójcze. Kocham męza i nie wyobrazam sobie bez niego zycia. Onn nie może od emnie odejsc!!!!