zdrada emocjonalna z kol. z pracy POMOCY
Dodane przez hellegela dnia 31.07.2011 16:40
Witam, chciałam opowiedzieć wam o ostatnich miesiącach mojego życia.. jestem mężatką od 6 lat (7 rocznica będzie 4.09 - już niedługo), mam 3 letnią cudowną córkę.. w listopadzie zeszłego roku przypadkiem odczytałam sms w komórce męża,który napisał do swojej koleżanki z pracy, że "może na niego liczyć zawsze, w każdej sytuacji". nie potraktowałam tego jakoś bardzo emocjonalnie, ale zapaliło mi się światełko, że coś chyba jest nie tak.. Jakiś tydzień, czy dwa później sms od koleżanki z pracy "ach, co to była za noc" (wskazujący, że mąż jej się śnił).. w tamtym okresie mąż dużo pracował, częściej jeździł do biura, w którym ona pracowała i gdzie jak się później okazało się spotykali (tzn. wcale nie było potrzeby, żeby do biura jechał).. Ciągłe telefony - nigdy nie można było się do niego dodzwonić - zawsze zajęte, smsy przychodzące o różnych porach dnia i wieczoru, czasami nawet o 22, a wieczoru przy komputerze - ja z dzieckiem na górze.. Mąż kąpiący się z telefonem na umywalce itp spowodowały, ze zaczełam podejrzewać, że coś jest nie tak. W okolicach świąt Bożego Narodzenia zapytałam go, o co chodzi, co go łączy, dlaczego jak idzie do sklepu po gazetę, to zajmuje mu to godzinę i ma wtedy zajete, że nie można się do niego dodzwonić, powiedział, że rozmawiał z kol z pracy, że robią jakiś wspólny projekt i muszą porozmawiać itp. W sylewstra kolejna kłótnia o nią - powiedział że tak, rozmawiali, że ja jestem taka beznadziejna, a ona wspaniała, że w pewnych sytacjach ona zachowałaby się zupełnie inaczej niż robiłam to ja, że ona jest taka cudowna. Powiedział że rozmawiali o nich. jak to byłoby fajnie gdzieś razem pojechać, spotkać się itp. (mieszkają w innych miastach - oddalonych 130km). prosilam, żeby mąż skończył te rozmowy, że mnie rani, że nie może tego nam robić, nam i naszej córce. płakałam, przestałam jeść, humor straciłam w jednej chwili.. powiedział, ze po nowym roku z nią porozmawia. poprosiłam, aby zadzwonił do niej przy mnie, żebym słysząła co do niej mówi, zgodził się. zadzwonił, ale ona nie odbierała - okazało się że była na jakims spotkaniu, o czym mój mąż dokładnie wiedział. wiedział, że nie odbierze. nie mogłam czekać, aż oddzwoni - musiałam wyjść do pracy. po moim powrocie mąż powiedział, że z nią rozmawiał, ze jej wyjaśnił, że to nie fair w stosunku do mnie itp. To była wersja dla mnie - o czym rozmawiali, nie wiem do dzisiaj.. Nic się nie zmnieło, poza faktem, ze ona złamała rękę, ja jak głupek bez serca się ucieszyłam - bo wiedziąłam, że nie będą się widzieć, bo miała zwolnienie na 2 miesiące. Pomyślałam, że to ochłodzi trochę stosunki koleżeńskie. Myliłam się jednak.. Nasze dni nadal wyglądały tak, jak dotychczas - praca, zakupy, obiad, ja dziecko, on tv i komputer. wieczorem piwo i komp. W ferie, w połowie lutego znowu przypadkiem odkryłam, że te wieczory i noce przy kompie to maile z nią - otworzył konto na gmailu, o którym ja nie miałam pojęcia. Nie czytałam maili (teraz myślę, że to chyba lepiej), ale ich tytuły - w stylu, "bo ja jestem na zakręcie", "czwarta nad ranem" (nasza piosenka z okresu szalonego zakochania i początki miłości) itp. Ona do niego "jesteś cudowny", "kiedy się spotkamy" itp. Przewyłam do poduszki 2 noce, powiedziałam że musi to skończyć, alebo koniec z nami. Powiedział, że skończy. Obiecał. Ale nie skończył, bo nadal sikał z tel w ręku, kąpał się z tel na wannie itp. miarka się przebrała, gdy po kilku piwkach usnął i przyszedł sms, którego nie widział (tel wyciszony), oczywiście około 23. Powiedział że wszystko skończy, a ja do niej napisałam maila, że niszczy moje życie i życie mojego dziecka, że wiem, że sama tego nie robi, tylko uczestniczy w tym mój mąż, że dla mnie to ogrony zawóditp. Odpsiała, że dla niej mój mąż to jeden z wielu kolegów z pracy itp. Bzdury generalnie, wszystkiego się wyparła. przesłałam, tego maila do męża, żeby przejrzał na oczy co to za wredna suka, że wszystkiego się wyparła, chyba wtedy trochę spadły klapki z oczu, ale okazało się że tylko na chwilę.. Akcja z moim mailem była dzień przed jej powrotem do pracy po zwolnienu na złamaną rękę. nie wiem co było w pracy - rozmawiali, bo sytuacja zamiast się skończyć, sprawy nabrały jeszcze większego tempa. Mąż wyłączył jakiekolwiek powiadomienia sms, jej numer wpisywał pod imieniem kolegi, albo jakiejś zupełnie obcej osoby (może wymyślał imiona, nazwiska) i dalej smsowali, dzwonili, rozmawiali, spotykali się w pracy - a wyjazdów do biura było co raz więcej (zawsze był 1 w tyg, góra 2, jak coś pilnego trzeba było przygotować, w tym okresie wyjazdów było 4). Widzieli się prawie codziennie. W domu wieczorami awantury, że ja tak nie mogę, że ja mam dosyć, ale nie chcę go stracić, bo kocham, on, że ma mnie dosyć, bo się czepiam, a on nic nie zrobił i nie robi, a kontakty z nią ograniczył do służbowych.. Któregoś razu gdy wrócił z pracy, był tak nieobecny, że nie wiedziałam już jak z nim rozmawiać. denerwowało go u mnie wszystko. to był już koniec marca, więc 5 miesięcy rozmów, smsów i spotkań. Gdy nie było go w domu sięgnęlam po jego komp służbowy, ohasłowany, ale hasła te same które mamy wszędzie, więc udało mi się poczytać pocztę.. Usiadłam.. dowiedziałam się, ze gdy była na zwolnieniu, to on jeździł zamiast do pracy to do niej, że jest tak cudowne, że nie chce żyć ze mną, ze kiedyś mnie uważał, ze kobietę swoejgo zyica, a teraz wie, ze to nie ja tylko ona (mężatka, dziecko), że ona jest taka cudowan jak ja 10 lat temu, kiedy się poznaliśmy, maile, jakie ma sexowne nogi, wspaniałą talię itp. Jak chciałby ją znowu przytulić. W pracy były ciagłe kawy, obiady zamawiane specjalnie do innej sali (za które mąż płacił) itp. Pomyślałam, ze to koniec. Umówiłam się z mężem w parku na spacer (poczatek kwietnia).Pytałam, rozmawiałam, powiedział, że chyba się zakochał. Nogi mi się ugieły, ale podeszłam do tego spokojnie (bez płaczu przy nim)..powiedziałam, że albo konczy to teraz, albo musimy się rozstać. powiedział, że nie wie co do mnie czuje, ale że skończy tamtą znajmość, że z nią nie spał, i że nie będzie mu łatwo, bo wie, że ona wiele dla niego znaczy.. Masakra. wziełam na przetrwanie. Oczywiście u mnie mega depresja od czasów odkrycia konta na gmailu - schudłam 20 kg, wrak człowieka. Mnie mówił, że skończył, ale dalej do niej dzwonił, rozmawiał, smsował, tylko bardziej uważał, kasował wszystko z tel. Od czasu do czasu czytałam komp służbowy, trwało to nadal, wyjechalismy 30 kwietnia na wakacje do chorwacji - wyłączył tel, było cudownie. ze mną, wydawało mi się, że nawet o niej nie myśli. po powrocie poczytałam komp słubowy, ona mego stęskniona.. A on, ze spróbuje mnie ściemnić, że chce z nią jechać na weekend itp. pomyślałam, że nigdy nie będzie końca.. Ale nabrałam dystansu, poszliśmy na terapię małżeńską. Przyznał się, myślę, że trochę mu to dało, ale były momenty, że kłamał jak z nut.. Potem ktoś przysłał mi sms, że mąż ma romans, i taki sam sms dostał jej mąż. Ona "sprostowała" plotki wysyłając maile do wszystkich w pracy - że jest szczęśliwoa mężatką, że mój mąż nie jest w jej typie i jak ona mogłaby być z kimś takim. Na mojego męża wylała tym samym kubeł lodowatej wody. Ocknął się z amoku. Póżniej był miesiąc wakacji - bez kontaktu z nią. Dla mnie okres super - chociaż ja cały czas pamiętam. Teraz wrócili do pracy i znowu są telefony. Podobno tylko służbowe, ale czy ja mogę w to wierzyc? Hustawki nastrojów, w sluzbowym kompie nie ma nic, a tel, znalazłam sms - uśmiechnij się, tak pieknie się uśmiechasz.. oczywiście do niej.. co o tym myślicie jestem na skraju wyczerpania psychicznego.. mam dość wszystkiego..czy warto trwac w takim związku?