Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

bardzo smutny
A-dam00:29:25
Crusoe00:39:44
# poczciwy01:25:51
Koralina01:30:49

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Zraniona378
08.03.2024 12:35:50
Bo cały wpis się nie zmieścił

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

kłamstwoDrukuj

Zdradzona przez mężawitajcie.. dziś tu trafiłam i pewnie zostanę Jestem mężatka od niewiele ponad roku. Moj związek z mężem był burzliwy i bardzo trudny, z obu stron były tego przyczyny. niemniej cały czas "towarzyszyła" nam jego była, towarzyszyła w smsach, telefonach ... kilkakrotnie to miało się skończyć.. słyszałam, ze koniec - a po czasie - znowu bomba wybuchała... Ostatnio przed ślubem.. kolejny szok i grunt spod nóg.. ale skoro tylko spotkania czy rozmowy, a potem obiecywany brak kontaktu. zaczynałam wierzyć. no przecież ślub.. a nie mamy po 20 lat - więc to decyzja przemyślana... Zapały mi się lampki, ale słyszałam - " nie martw się, nie ma o co".. 3 tygodnie temu wylazło, ze czasami ze sobą rozmawiają, a dwa tygodnie temu, ze przed i po ślubie... to był pełnowymiarowy romans, z seksem... obecnie czuje się.. nie wiem sama jak się czuje.. wczoraj postanowiłam dać NAM szanse.. ale mam jakiś miliard wątpliwości.. to moje drugie małżeństwo.. w pierwszym ja byłam nie fair - ani młodość, ani głupota , mnie nie tłumaczy... Miałam nadzieje, ze może tym razem uda się zbudować coś trwałego..Nadzieja umiera ostatnia..

SmutnaDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWitam byłam z chłopakiem 3,5 roku. Od tegorocznych wakacji było już coś nie tak zaczął dużo pracować nie miał dla mnie czasu ok rozumiałam to. Oczywiście na wakacje razem też nigdzie się nie wybraliśmy bo jego praca ok jakoś to przebolałam. I od pewnego momentu poczułam że już mu tak nie zależy jak kiedyś zaczął się robić oschły zimny wszystko go denerwowało. Jak chciałam się spotkać to ciągle wykręcał się pracą np: nie mam czasu dziś widzisz że dużo pracuje daj mi spokój jestem zmęczony spotkamy się jak będę miał czas uspokój się i poczekaj przecież nic się nie stanie jak spotkamy się jutro. I to zawsze ja musiałam go prosić o spotkanie. Oczywiście przyjeżdżał na noc mówił jak to nie jestem cudowna że jestem jego przeznaczeniem itp. Ale zawsze czułam że jest coś nie tak. No i się doczekałam któregoś dnia jak spałam u niego to dostał sms od pseudo koleżanki jak tam było na zakupkach czemu się nie odzywasz itp. tłumaczył ze to koleżanką z pracy i w ogle ok dobra zrozumiałam Parę dni później oświadczył mi ze musimy zrobić przerwę bo on nie wie czego chce od życia co on chce robić kim być musi się nad tym zastanowić ok. Jakoś to zniosłam. Po paru dniach jak by wszystko było ok spędziliśmy ze sobą miły dzień poszliśmy spać ale ten jego tel nie dawał mi spokoju zajrzałam z wielkim wyrzutem sumienia ale zajrzałam. I oczywiście ta sama koleżaneczka pisała smski myślałam że serce mi wyskoczy to był taki szok sms: spotkajmy się tam gdzie zawsze będę czekała za 5 mni i oni byli wtedy razem w pracy!!! dobranoc kolorowych snów zboczuszku itp. ale jak on mi to wytłumaczył a to glupie żarty robiliśmy sobie z kolega to nic daj spokój. Nie obyło się bez płaczu i awantury z mojej strony . Czułam się tak oszukana i zraniona. Ale to był dopiero początek. Już zawsze były jakieś sms od niej jakieś połączenia . Mi mówił że nie ma czasu mi odp. bo jest w pracy zajęty a jej odp cały czas.!! I oczywiście co ja chciałam żeby mi powiedział prawdę to on twierdził ze to tylko koleżanka!!! Żebym dała spokój obiecywał że nie będzie pisał a pisał dalej. Nie mogłam spać jeść ciągle te kłamstwa i to wszystko czułam się tragicznie . Zadzwoniłam do tej s..ki żeby dała nam spokój a ona szybciutko pożaliła się mojemu a on zamiast już zrozumieć to jeszcze potrafił mnie wyzwać zrównać z ziemią że jestem psychiczna i wogle ze powinnam się leczyć. i Dalej to ciągnęłam odzywaliśmy się do siebie raz było dobrze ale n dalej się zastanawiał czy chce być ze mną.

KOCHANKA NA GWIAZDKĘDrukuj

Zdradzona przez męża24 grudnia 2010r. Mój mąż Marcin od pewnego czasu chodził zamyślony, nieobecny i podenerwowany, ale tego dnia był jakby bardziej przybity, rozdrażniony i błądził gdzieś daleko myślami. Ściskał w dłoni telefon, który co chwilę sygnalizował nadejście nowego smsa. Wieczór wigilijny spędzaliśmy u mojej rodziny. Kiedy dzieliliśmy się opłatkiem mąż zdobył sie jedynie, by życzyć mi szczęścia, to tyle. Powiedziane w taki sposób, jakby mówił będziesz zdana na siebie, musisz sobie radzić. Przy stole moją uwagę przykuły jego spojrzenia w moją stronę, jego smutne oczy już wtedy chciały mi coś powiedzieć, coś czego podświadomie nie chciałam nigdy usłyszeć. Po kolacji wcześnie położył się spać, w tym czasie ja wylałam swoje smutki siostrze. Oczyszczona ze zmartwień,... jeszcze takich codziennych, obudziłam Marcina i wprost zapytałam co się dzieje... ... tu zaczął się mój koszmar. Usłyszałam... Mam kochankę, od jakiegoś miesiąca i chyba coś do niej czuję... takich słów nikt nie chce usłyszeć, nawet wtedy gdy coś podejrzewa, ma nadzieję, że to tylko jego wymysł. Tak było i ze mną. Niemal od początku ich znajomości targały mną przypuszczenia, że może mieć romans. Choć zaraz tłumaczyłam sobie, że mój mąż nie pozwoliłby sobie na coś takiego. Jesteśmy małżeństwem od przeszło 11 lat ( pobraliśmy się mając zaledwie 18 i 19 lat) Przez tak długi okres wspólnego życia można dobrze poznać człowieka. Widziałam, że Marcin zachowuje się inaczej niż zwykle, przynosił służbowy telefon, przesiadywał przed komputerem, często korzystał ze skrzynki e-mail , czego dotychczas nie robił. Kilka razy kładliśmy się wspólnie spać, po czym kiedy ja zasypiałam, on ponownie siadał do komputera. I jeszcze sex, który może nie był tak namiętny jak kilka lat temu, ale był średnio 3,4 razy w tygodniu, z którego jak mi się wydawało mieliśmy wspólne zadowolenie, nagle mój mąż przestał mieć na niego ochotę. Przez ten miesiąc kochaliśmy się może 4 razy. Szybko zasypiał, Marcin nigdy nie był wylewny w uczuciach, to ja musiałam inicjować wszelkie pocałunki, przytulanie i okazywanie uczuć. Zawsze mówiłam otwarcie czego oczekuję i pragnę, a on twierdził, że nie potrafi okazywać uczuć. Mówił tylko, że mnie kocha...musiało mi wystarczyć. Po tych 11 latach i ja przestałam okazywać swoje uczucia, sądząc, że mu ich zabraknie, a wtedy to on będzie o nie zabiegał. Jakże się pomyliłam,..., oszem zaczął zabiegać , ale u innej. Okazało się, że w listopadzie, gdy wyjechał na tydzień do innego miasta, wybrał się z kolegami do knajpy na piwo, wtedy zjawiła się ona( Aldona P.F.), poprosiła go o taniec i tak to się zaczęło. Przysiadł się do jej stolika, odprowadził do domu, wziął numer telefonu. Po tym wieczorze pozostawali w ciągłym kontakcie telefonicznym do 5 grudnia, kiedy to Marcin ponownie wyjechał. Ona również przyjechała do tego miasta. Spotkali się jednego wieczora, następnego wylądowali w hotelu. Kochali się... bez zabezpieczenia, ponieważ Aldona nie lubi robić tego w prezerwatywie. 25 grudnia 2010r. Do naszego mieszkania wróciliśmy wspólnie. Założenie było takie, by spakował się i nigdy nie wracał. Jednak głęboko w sercu czułam, że tego nie chce, że musimy uporać się z tym wspólnie, że nie możemy zaprzepaścić 11 lat naszego zycia. Tak mocnych fundamentów nie może zniszczyć miesięczny romans. Długo rozmawialiśmy. Bez nerwów, na spokojnie, no może nie zupełnie, bo trochę łez wylałam, ale nie było krzyku, awantury. Próbowalam zrozumieć, nawet nie potrafiłam złościć się na Marcina. Widziałam w jego oczach smutek. Zadawałam mnóstwo pytań, na które uzyskiwałam mam nadzieje szczere odpowiedzi. I tak dowiedziałam się, że jego kochanką została 31 letnia mężatka z Warszawy. Chce wziąć rozwód z mężem, ponieważ ją zdradził i nie potrafi mu wybaczyć, pomimo, że mąż chce naprawiać ich związek. Ma sześcioletnią córkę.J est w tej chwili bezrobotna (utrzymuje ją bogaty mąż) choć jest jakąś artystką , zajmuje się grafiką. Marcin nie był w stanie powiedzieć dokładnie czym dotychczas zajmowała się, ponieważ jest to zupełnie obcy mu temat. Nie próbował go zgłębiać. Mówił, że jest inna, bezpośrednia, zakręcona i to go urzekło. Bolały mnie wyznania Marcina, ale chciałam słuchać dalej, by móc poukładać sobie wszystko w głowie, więc mówił... Oprócz spotkań tych na wyjeżdzie, były i takie specjalnie zainicjonowane. Pierwsze 17 grudnia, kiedy pojechał do Warszawy( niby w sprawach służbowych) ,a tak naprawdę spędził u niej dzień. Kolejne 22 grudnia, odwiedził ją przed i po służbowym spotkaniu. Trzykrotnie doszło między nimi do zbliżenia. Twierdził jednak, że zupełnie nie pociągała go, więc nie był w stanie do końca sprawdzić się jako mężczyzna. Bardzo chciałam wiedzieć jak wygląda kobieta, która zrujnowała mój spokój ducha i poczucie bezpieczeństwa jakie dotychczas otrzymywałam od męża. Marcin pokazał mi jej zdjęcie, które od niej otrzymał i co zobaczyłam ...nie kłamał mówiąc, że niczym nie wyróżnia się, jest przeciętna. Nawet nie jest w jego typie, więc jak do tego doszło... Chyba już zawsze będę zadawać sobie to pytanie, bo Marcin nie umie mi jednoznacznie na nie odpowiedzieć. Twierdził, że oddalilismy się od siebie. Już nie mamy o czym rozmawiać jak dawniej. Mijamy się w domu. W jego odczuciu nie układało nam sie od jakiegoś roku. Może miał rację, że mało rozmawialiśmy w ostatnim czasie, tylko, że ja kiedyś byłam straszną gadułą, co wzbudzało u niego złość. Tak naprawdę od roku nasza sytuacja materialna i mieszkaniowa ustabilizowała się. Czy to, że zaczęliśmy mieć więcej spokoju, a mniej trosk oddaliło nas od siebie? A może fakt, że ciężko pracuję i nie mam tyle czasu tylko dla niego? Wiedziałam już napewno czego chce. Chciałam wybaczyć. Nie mogłam dopuścić, by 11 lat wspólnego życia i tego co przez ten okres między nami powstało tak poprostu zakończyć. Mój mąż niestety nie ułatwiał mi trwania w tej decyzji. Co prawda twierdził, że chce być ze mną, ale nie może obiecać mi, że skończy z nią rozmawiać, tak z dnia na dzień. Tego dnia wydarzyło się coś jeszcze, czego nie potrafię zrozumieć. Po wielogodzinnej rozmowie Marcin podszedł do mnie, przytulił, pocałował, poczułam wtedy jak narasta w nas podniecenie i pożądanie. Kochaliśmy się, było naprawde wspaniale. Zapomniane już uczucie powróciło. Było w tym tyle namiętności. Chciałam, by obejmował mnie bez końca, w jego ramionach czułam się jak mała dziewczynka, bezpiecznie. Od zawsze tak było, przy nim nie mogło spotkać mnie nic złego, był moją i tylko moją "tarczą". Ktoś może pomyśleć przytulanie, sex w takiej chwili, to niedorzeczne. Ja też tak myślałam, kiedy rozważałam hipotetycznie tylko moje zachowanie w podobnej sytuacji, to nie było miejsca na taką reakcję. Niestety mój mąż wieczorem musiał do niej jeszcze zadzwonić. Wyszedł z domu, nie było go chyba ok. godziny. Miał jej powiedzieć, że będziemy naprawiać nasz związek. Czy to zrobił?.. niewiem. Dziewczyna nie dała za wygraną, powiedziała mu , że go kocha i chce z nim być. 26 grudnia 2010r. Mój mąż utwierdził mnie w przekonaniu, że chce być ze mną. Ponownie udowodnił mi, że jestem dla niego atrakcyjna, jeśli wiecie co mam na myśli. Godziny upływały nam na rozmowach, przerywanych na krótkie chwile czułości. I znów, kiedy już sądziłam, że będzie dobrze Marcin wychodzi z domu, by zadzwonić do niej. Mówi , że nie chce mnie już oszukiwać, że chce bym znała prawdę. Powtarza, że nie zrezygnuje z rozmów z nią. Postanawia wyprowadzić się z domu. Twierdzi, że potrzebuje tego ponieważ musi wszystko przemyśleć. Co za upokorzenie, czy miałam go prosić, by tego nie robił? A może żle zrobiłam pozwalając mu zostać, może trzeba było wyrzucić go z domu? Długo myślałam nad tym , czy podjęłam słuszną decyzję. Przecież ich związek, wiem to napewno, nie miałby żadnych szans na przetrwanie. To dwa różne światy są. Nic by ich nie łączyło, ani praca, ani sposób bycia i życia, nic. Natomiast dzielić mogłoby wiele. Sam fakt, że ma córkę, Marcin nie lubi dzieci, myślę, że nie mógłby podjąć takiego wyzwania jak wychowywanie obcego dziecka. Do własnego syna ma mało cierpliwości, a przecież Go kocha. Poruszyliśmy z mężem ten temat, dlatego o tym wspominam, potwierdziłby pewnie te słowa, ...jeśli szczerze opowiadał o ich relacjach. Myślę, że gdybym to ja kazała mu wyprowadzić się z domu, to po krótkim czasie wróciłby skruszony do mnie. Wtedy to ja "rozdawałabym karty", a może do tego czasu umiałabym już żyć bez niego. Nie zrobiłam tego, wybrałam trudniejszą dla mnie drogę. Do dziś zadaję sobie pytanie, czy tym samym nieprzedłużam w czasie tego, co nieuniknione, czy nie skazuję się na dłuższe cierpienie, a ból jest ogromny. 27 grudnia 2010r. Zaplanowany miałam na ten dzień wyjazd do siostry, gdzie nasz syn miał pozostać na czas ferii świątecznych. Kiedy wychodziłam z mieszkania Marcin leżał na kanapie. Stało się, wróciłam do pustego mieszkania. Wchodząc po schodach miałam jeszcze nadzieję, że zmienił zdanie, że czeka na mnie... nie czekał. Zamknęłam drzwi na klucz, wyjęłam go z zamka, tak aby mógł otworzyć je od zewnątrz, gdyby zdecydował się wrócić, a ja byłabym w tym momencie pod prysznicem, bądź gdybym spała. Zasnąć długo nie mogłam, kiedy położyłam się w pustym łóżku coś we mnie pękło, płakałam, krzyczałam z bólu, Przez cały dzień nosiłam maskę na twarzy, kryłam cierpienie przed napotkanymi osobami. Teraz kiedy zostałam sama ze swoimi myślami uświadomiłam sobie, że już nigdy nie będzię jak dawniej. Nawet gdyby Marcin wrócił, już zawsze między nami będzie stała ona. Wybaczyć można, myślę, że czas naprawdę goi rany, zostaje jednak blizna, która nie pozwala zapomnieć o kontuzji. Ona już zawsze będzie taką blizną, już zawsze będziemy ją rozpamiętywać. A jeśli nie wróci.. ta myśl jeszcze bardziej pogłębiła moją rozpacz. Uświadomiłam sobie, że możemy już nigdy nie usiąść do wspólnego obiadu, nie zrobimy razem zakupów, nie zadzwoni do mnie, by zapytać, czy dotarłam do pracy. Taka nasza codzienność może już nigdy nie powtórzyć sie. Poczułam taką samą pustkę, jak wtedy gdy umarła moja mama. Płakałam jeszcze większymi łzami. 28 grudnia 2010r. Rano poszłam do pracy. Znajomi nie pozwalali mi zapomnieć o moich troskach. Niczego nieświadomi podejmowali rozmowy o moim mężu, planach. Pytali jak spędziłam świeta. Kłamałam, uśmiechałam się, marzyłam o tym, by znaleźć się w domu. Wieczorem postanowiłam utopić swoje smutki w alkoholu. Zadzwoniłam do Marcina. Szybko tego pożałowałam. Był oschły, nie chciał rozmawiać. Domyśliłam się, że są razem. I znów przepłakałam pół nocy. Moje przypuszczenia były uzasadnione, potwierdził to mąż w późniejszym terminie .Opowiedział mi o wydarzeniach tego wieczora. Otóż, pojechał do Warszawy z zamiarem zakończenia ich romansu, jednak na miejcu zabrakło mu silnej woli, spędził u niej noc, pomimo podjętej próby, ze współżycia kolejny raz nic nie wyszło, ale to chyba nie jest dla mnie najważniejsze. Większy ból sprawia fakt, że jeszcze raz do niej pojechał, że przytulał ją, tak jak mnie przytula. Na tę chwilę był przekonany, że to z nią chce być . 29 grudnia 2010r. Obudziłam się dopiero ok. godz. 15.00. Towarzyszył mi straszny ból głowy. Zrozumiałam, że alkohol nie jest dobrym rozwiązaniem. Po chwili zadzwonił Marcin. Oświadczył, że podjął decyzje i chciałby spotkać się ze mną, ale nie dzisiaj, chciał poczekać do jutra. Umówiliśmy się na godz 7.00 rano, po moim powrocie z pracy. Było dla mnie zrozumiałe, że chce odejść. Ktoś, kto chce wrócić robi to od razu, nie zapowiada się na następny dzień. Choć dawał mi jeszcze złudną nadzieję dzwoniąc wieczorem, tylko po to by zapytać czy dotarłam do pracy. Kilka godzin póżniej napisał smsa, w którym życzył dobrej nocy. Tym samym zasiał ziarno niepewności, nadziei. Nie mniałam dobrej nocy, była długa, pełna skrajnych emocji. W głowie miałam ogrom sprzecznych myśli. 30 grudnia 2010r. Przyszedł. Usiadł przy stole, zapalił papierosa i oznajmił, że tego nie widzi, że z pewności ja nie będę w stanie mu tego wybaczyć, że będę chciała odpłacić mu tym samym, więc i tak nie uda się naprawić tego związku. Nie powiedział, że chce odejść, nie wprost. Czy nie miał tyle odwagi, czy też nie chciał tego? I znów wspomniał o niej, kolejny raz podkreślił, że nie będzię mógł zagwarantować mi tego, że przestanie z nią rozmawiać. Tym samym ponownie nie potrafił określić się, powiedzieć jak chce dalej żyć. Nie podjął żadnej decyzji, był zagubiony. Mój mąż zawsze zrównoważony, który dotąd stąpał twardo po ziemi, który miał wyznaczone priorytety, który wszystko dokładnie z wyprzedzeniam planował, teraz zachowywał się jak zagubione dziecko. Stanęło na tym, iż Marcin pomieszka jeszcze sam, nie pamiętam kto wyszedł z taką propozycją, chyba on. Poprosiłam jedynie, by nie zostawiał mnie samej w noc sylwestrową. Planowaliśmy ją jeszcze przed świętami, mieliśmy pójść do znajomych. Nie chciałam być sama, a nie wybrałabym się nigdzie bez niego. Byliśmy umówieni. Około godz.11.00 zadzwonił telefon. To był Marcin, powiedział, że właśnie z nią skończył, że chce być ze mną. Poprosił bym przyjechała po niego. Zapewniał, że nie będą rozmawiać. Twierdził, że gdyby nawet do niej zadzwonił, to ona nie odbierze, ponieważ wycofuje się skoro on podjął decyzję o powrocie do domu. Miała być obrażona. Do domu wracaliśmy w ciszy. Nie cieszyłam się, byłam pełna obaw, czy za chwilę nie powie mi, że źle zrobił, że nie może być ze mną. Cały dzień leżeliśmy w łóżku, rozmawialiśmy, poraz kolejny usłyszałam słowa, które raniły, był szczery, opowiadał wszystko ze szczegółami. Potrzebował zrzucić ten ciężar, a potrzebowałam znać prawdę, by szybciej przyszło wybaczenie. Jestem twarda, zniosę to, tak myślałam. Najtrudniej jednak poradzić sobie ze łzami, które płynęły z jego oczu, a które były wyrazem żalu po utraconym romansie...wiem o tym. 31 gudnia 2010r. Rankiem obudził mnie Marcin i oznajmił, że musiał wysłać do niej smsa z życzeniami. Odpisała. Przeraził mnie wyraz jego oczu, zupełny obłęd, był przygnębiony, nie wiedział co ze sobą zrobić. To nie był mój mąż. Poradziłam, by udał się do psychiatry, by z kimś porozmawiał. Już wczesną jesienią mówił że ma "doła", był przybity, rozważał taką ewentualność. Teraz depresję widać był gołym okiem. Skąd u niego taka reakcja? Czy stało się tak dlatego, że w głębi duszy mąż jest naprawdę dobrym, uczciwym człowiekiem i nie radził sobie z tą tajemnicą? Czy ten romans mógł wywołać u niego takie obciążenie emocjonalne? Czy może żałuje swej decyzji? Ale co ze mną jak długo wytrzymam? Zastanawiam się skąd we mnie tyle siły było, przecież to on mnie zdradził, zawiódł moje zaufanie, to ja powinnam potrzebować pomocy specjalisty. Poradzę sobie, muszę. Znaleźliśmy panią doktor, która zgodziła się na popołudniowe spotkanie . Zawiozłam go na nie, a sama czekałam w samochodzie. I znów pojawił się strach, przecież rozmowa może potoczyć się tak, że zrozumie, iż nie chce ze mną być. Wrócił po godzinie. Nie chciał opowiadać o spotkaniu, a ja nie pytałam. Powiedział tylko, że pani doktor była pod wrażeniem mojej osoby, chciała mnie zobaczyć. Był spokojnieszy, zrzucił ciężar. Planował dobrze bawić się ze mną na zabawie sylwestrowej, na ile to możliwe, oczywiście. Nadszedł czas, by szykować się do wyjścia. Brałam prysznic, gdy Marcin wszedł do łazienki. Zapytał, czy może do niej zadzwonić. Okazało się, dostał od niej sma, o treści sugerującej, że chce popełnić samobójstwo. Wcześniej pisała, że opowiedziała mężowi o ich romansie i doszło do awantury, rękoczynów. Skąd tyle emocji u ludzi mających sporządzony pozew rozwodowy? Jaki cel miało to wyznanie ? Czyżby chciała wzbudzić zazdrość męża, to znaczyłoby, że nie był to koniec ich związku, jak zapewniała Marcina. Marcin kilkakrotnie dzwonił, jednak ona nie odbierała. Zaalarmowaliśmy odpowiednie instytucje. Czekaliśmy, wspólnie martwiąc się o jej zdrowie. Marcin, ponieważ nie mógłby żyć ze świadomością swojej winy. Ja, gdyż nie mogłabym patrzeć na jego cierpienie. Tak, jak przypuszczałam, była to próba zwrócenia na siebie uwagi, w pracy często spotykam się z podobnymi przypadkami. W perfidny sposób postanowiła popsuć nam wieczór, bo przecież to ona miała spędzić go z Marcinem. Sylwester nie do końca można uznać za udany, trudno, żeby było inaczej, ale w Nowy Rok wkroczyliśmy wspólnie. Był to nasz nowy początek. Nowy Rok i kolejne dni Mój mąż nadal odczuwa potrzebę, by wysłać do niej smsa, robi to. Następnego dnia twierdzi, że pierwszy nie zadzwoni do niej. Niestety od niej otrzymuje smsy na które odpisuje .Ona wydzwania, a on odbiera. 3 stycznia ona dzwoni po to, by pochwalić się, że będzie godzić się z mężem, że będą chodzić na terapie. Kolejnego dnia upija się i znów pisze, dzwoni. 5 stycznia 2011 r. Marcin odzwania, znowu rozmawiają. Niewytrzymuję tego, czuję, że długo nie dam rady tak żyć. Odnoszę wrażenie, że dla mojego męża jest to komfortowe rozwiązanie. Z żoną nadal tworzyć związek, a z kochanką oficjalnie utrzymywać kontakt, bo przecież nie chce mieć już więcej tajemnic. Pierwszy raz wybucham gniewem. Mówię o swoim bólu. Tłumaczy mi, że to się skończy, że ich rozmowy są chłodne. Kolejne dni... Prawdopodobnie kilka dni ze sobą nie rozmawiali. Powoli wraca mój spokój ducha. Jeszcze nie potrafię śmiać się. Nie umiem przeżyć dnia bez przemyśleń o tym co było, a co dopiero nastąpi. Rozważam różne scenariusze. Nie wiem co przyniesie następny dzień. Poukładane dotąd życie stało się wielką zagadką. Tylko ból nie przechodzi, zastanawiam się, czy jest to wogóle możliwe. Jest mi żal dawnego życia, życia bez zdrady, życia w zaufaniu jakim dażyłam męża. Najbardziej brakowało będzie właśnie zaufania, poczucia, że jestem ta jedna jedyna. Mieliśmy naprawde wspaniałe relacje. Dotychczas byliśmy w stanie opowiadać sobie o flirtach, o zainteresowaniu naszą osobą u płci przeciwnej, bawiliśmy się tym ufając sobie. To nie powróci. Mam poczucie wiekiej straty, straty czegoś pięknego, niepowtarzalnego, nie umiem ubrać tego w słowa. Czuję się oszukana, boli, że byłam oszukiwana przez ten cały czas. Boli myśl, że w każdej chwili, gdy zostwiłam go samego w domu, choćby idąc na zakupy on dzwonił do niej leżąc na naszej kanapie. Boli myśl, że leżąc obok mnie myślał o niej, zastanawiał się jak wyglądało będzię ich spotkanie i czy umiałby związać się z nią zostawiając mnie. Jak z tym żyć? Teraz zastanawiam się, czy kiedyś potrafiła będę uwierzyć w jego słowa. Martwi mnie to, bo jestem pewna, że chce z nim być, że kocham, że chcę wybaczyć. Dzisiaj nie ma go obok mnie. Musiał ponownie wyjechać do tego miasta gdzie wszystko się zaczęło. Pojedzie tam jeszcze kilka razy. Chcę wierzyć, że do domu wracał będzie z czystym sumieniem. Niestety nadal ona pisze, a on dzwoni, by podzielić się, tym co wydarzyło się w ich życiu. Tym samym rana, która z dnia na dzień zabliźnia się otwierana jest na nowo. Oglądałam w telewizji pewien program, gdzie wypowiadała się jakaś wróżka. Mówiła, że ten rok będzie ciężki dla znaków wodnych, jeżeli chodzi o partnerstwo, będzie dużo rozwodów, tak mówią gwiazdy. Jestem zodiakalnym rakiem. Miała rację, będzie ciężki. Ja jednak nadal wierzę, że nie dołączymy do statystyk rozwodowych. To nie gwiazdy decydują o naszym losie, to my sami. Czy prawdą jest, że "Cierpliwość jest codzienną formą miłości",bo jeśli tak, to kocham całym sercem , a może tylko "Cierpliwość to łagodna forma rozpaczy uchodząca za cnotę"... ?

Zdradzilem kobiete ,zone i matke naszego synaDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansWitam wszystkich zainteresowanych moja historia zdrady a raczej jej finalem.Mam 38lat i jestem z zona od 10 lat z czego 1,5 roku spotykalem sie z 21 letnia dziewczyną.Nie wiem tak naprawde od czego zacząć, to wszystko jest takie ciężkie do wytłumaczenia w paru zdaniach.Nasz zwiazek rozpocząl sie( mowa o zonie) bardzo ostrożnie ,przynajmniej z mojej strony poniewaz zobaczyłem w niej od pierwszego momentu kobiete z którą nagle zapragnąłem ułożyc sobie życie ,dziwne uczucie ale piekne i niezapomniane.Bałem się zrobic jakis nagły ruch w jej kierunku aby się nie spłoszyła i nie uciekła poprostu.Na szczescie tak się nie stało bo ona była bardziej zdecydowana w tej znajomosci i te delikatne sytuacje ktorych ja sie obawialem (sprawy intymne tez w ten pakiet wchodziły) rozwiązywała sama.Wszystko płyneło w naszym związku idealnie nie pamietam żeby wydazyło się coś niemiłego w czasie pierwszych 5 lat ,przynajmniej nic takiego co warto by pamietać.Ten cały okres moje uczucie do niej rosło z miesiaca na miesiac aż doszedłem do wniosku jak bardzo ją pokochałem, ta swiadomosc dawała mi moc do roznych trudnych często decyzji zyciowych.To kobieta z mocnym charakterem , zawsze mi imponowała charyzmą i do tego te piekne i wypełnione inteligencją oczęta ...ach ciezko sie pisze.Staralismy sie o dziecko ,2 lata prób i w koncu sie udało ...syn Eryk mój cudowny chłopak.Wzielismy spontaniczny slub bez rodziny ,znajomych poprostu pojechalismy do urzędu i zrobiliśmy to.Było cudownie w czasie ciaży (pieknie wygladała z brzuszkiem w ogrodniczkach,jak folksdeutch na oktoberfest:)) i po narodzinach.Po jakis 2 i pół roku coś sie zmieniło , tak mi się wydawało lub wydaje teraz.Miałem wrażenie ze zostałem odsuniety na bok w tej rodzinie i nie jestem już tym kochanym facetem tylko mężem od którego oczekuje sie spełniania obowiązków rodzinnych i nic poza tym.Zaczęly sie nieprzyjemne mysli czy tak ma wygladac teraz moje zycie ,czy ta miłosc sie skonczyla i dalej jest tylko szare zycie.Bardzo sie myliłem bo nie wymagałem od siebie zbyt wiele.Tak płyną czas i nic sie nie zmieniało było coraz gorzej a do tego moja firma ktorą lata budowałem popłyneła na dno.Nadzszedł czas na zmiany,zmiany na lepsze tak myślałem.W roku w którym splajtowala firma poznalem młoda 23 letnia dziewczynę przy okazji wyjazdu i stało sie...odbiło mi ,poczułem że jestem interesujacym mezczyzna i moje ego skoczylo na nowo w niebo.To był poczatek koszmaru dla mojej Ani(zony) korespondowałem z tą dziewczyna do momentu kiedy wyszło wszystko na jaw.Skonczylem ta znajomosc ale nie na dlugo bo spodobało mi się że kobiety tak na mnie patrza ,ze daje im satysfakcje z przebywania w moim towarzystwie (wirtualnie przewaznie poza 2 spotkaniami na zywo ktore nie skonczyły sie łożkiem) dlatego dalej szukałem i znalazłem kobietę dojżała 32 lata w trakcie rozwodu i było podobnie jak za pierwszym razem...odpłynąłem.Spotkałem sie z nia raz...odleglosc była zabójcza.Spotkanie miłe i szło w kierunku intymnym ale jak przyszło co do czego cos sie stało ze mną ...nie mogłem tego zrobic moj organizm powiedział NIE!!!Totalne zaskoczenie ale teraz myśle że chociaż tyle dobrego z tego złego.Ta znajomość tez została odkryta przez moja żonę i było ciężko...ciężko dla mojej żony bo w awanturach podnosilem na na nią ręke...byłem wsciekły że weszyła i przeszkadzała mi w tym.Masakra...to nie byłem ja to był jakis beznadziejny gość ktoremu odbiło ,zachowywałem sie jak wariat a raczej furiat.Zona cierpiała strasznie i teraz dopiero to wiem...wiem co czuła, to nie wyobrażalny ból , ból ktory idzie od wnetrza czlowieka i dusi.Po zerwaniu kontaktu z tamta kobieta przyszedł czas na 21 letnią dziewczyne.To już było częste spotykanie sie i sex ...k...wa jak mogłem po tym wszystkim...jak???!!!Ania to odkryła i walczyła o mnie , po tym wszystkim jeszcze walczyła ...matko co ja jej zrobiłem a ona dalej walczyła jak mogła tylko.Nic do mnie nie docierało ,nic kompletnie.Wyprowadzilem sie z domu i pomieszkiwalem z ta dziewczyna przez jakis czas.W tym czasie zona zaczela szukac na portalach towarzyskich mezczyzn...to dało początek mojej zmianie...zwariowałem i z czasem doszło do mnie co się stało i co tracę.Spotkała sie z 3 facetami a teraz pisze z jakims 40-latkiem i wiem ze jest jej miło bo sama mi o tym mówiła i niestey miałem okazje czytac jej korespondencje do niego ...to było straszne ,to mnie zwaliło z nóg.Nie przewidziałem tego ,stało sie moja żona juz nie chce być ze mną...chce juz kogos innego bo jak twierdzi nie kocha juz mnie ,odkochała sie.Zacząłem szalec i robic same durne rzeczy jak np. grozic ze ich nakryje na spotkaniu(dowiedzialem sie o nim poniewaz zona juz z niczym sie nie kryła bo i po co) i goscia z...e.Zalozne zachowanie i tylko pogarszam swoja sytuacje ale nie moge zapanowac nad emocjami,czuje lub raczej poczułem w koncu co narobiłem i i wpadłem w panikę tak jakbym sie przebudzil.To jest najgorszy moment w moim życiu jestem potworem który wyzadzil kochanej osobie tak wielką krzywde i teraz mam za swoje tylko ze juz nie mam sznasy tego naprawic i to mnie przytłacza.Będę tą świadomość nosił do końca życia bez możliwosci odkupienia swojej winy...czuje sie jak mły wystraszony chłopiec.CHCE WRÓCIC DO MOJEJ ŻONY!!!!!Co robic czy jest sens walczyc skoro tyle złego wyrzadziłem i ma teraz osobę z którą pisze co wieczór a ja wywołuje u niej tylko irytacje.Powiedziała że mam jej dac miesiąc ale myślę że to tylko słowa nic nie znaczące i chce spokoju na ten czas żeby wymyśleć jak sie mnie skutecznie pozbyć na resztę życia.Proszę o jakiekolwiek komentarze i dziekuje z góry za nie.

po 2 latachDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaZnamy się długo bo od 2002 roku, od dwóch lat jesteśmy razem. Nasza znajomość była dość skomplikowana, był moja pierwsza miłością, z nim przeżyłam pierwszy pocałunek itp. Ale nie było nam wtedy po drodze, straciliśmy kontakt gdy poszliśmy do liceum, w drugiej klasie nawiązał ze mną kontakt szukał wsparcia, w tym czasie jego brat cioteczny zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, podejrzewa się, że został zabity. Potem w następnym roku wybuch pożar u niego w domu, wszystko się spaliło, w pożarze zginął jego dziadek. Straciliśmy kontakt ponownie, każdy poszedł w swoją stronę, mieliśmy innych partnerów. W roku 2008 ponownie nawiązał ze mną kontakt, dowiedział się ze jestem już sama i że chciał by spróbować ze mną być. Minął nam tak rok razem przyznał się, że nie do końca był ze mną szczery, bo codziennie pił, pracował dość daleko ode mnie, obecnie już ograniczył spożywanie alkoholu, co do częstotliwości, do ilości może tez jak już pije. I , że nie był pewny jak zaczynaliśmy ze sobą być czy to to, że teraz już wie ,że tylko ja. Zaczęły się nawet rozmowy o ślubie itp. Mamy styczeń w ten weekend powiedział mi, że mnie zdradził około 3 miesięcy temu, że to był jedno razowy wyskok. Ze mogę go bić, nie ufać mu, wyklinać, abym tylko nie płakała , bo każda moja łza jest dla niego bardzo ciężka, że on chciał żebym była jego żona, że mogę robić wszystko, abym tylko nie odchodziła, ciągle powtarzał proszę bądź ze mną, że to się już nigdy nie powtórzy, że zrobi wszystko żeby mi to wynagrodzić, żebym zapomniała i żeby nas związek był szczęśliwy. Sporo razem przeżyliśmy my i na pewno go kocham ale nie wiem czy będę potrafiła z tym żyć, czy można przetrwać zdradę?

Zdradzona ??Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWitam. Tak, ja uwazam ze zostalam zdradzona..kto inny twierdzi ze nie, ze jestem ta trzecia. Ale zaczne od poczatku. Jestem rozwiedziona od wielu lat, probowalam na nowo ulozyc sobie zycie ale z roznych powodow nic z tego nie wychodzilo. Wlasciwie zaczelam sie godzic z faktem ze bede sama..w koncu mam juz 45 lat. Wlasciwie z nudow zalogowalam sie na potalu towarzyskim, bylam tam jeden dzien.. napisal do mnie, ze chce porozmawiac i tak sie zaczelo, a potem potoczylo bardzo szybko.. mimo ze bylam nastawiona negatywnie, spotkalam sie i wlasciwie od 1-szego spotkania bylismy juz razem...jakos niechcacy bez zbednych dyskusji, tak jak bysmy sie odnalezli..rozumielismy sie bez slow wlasciwie, zamieszkalismy razem i bylismy ze soba non stop, a jesli nie to sms-y i rozmowy. Szybko poznalismy swoje rodziny, znajomych, moje corki zaakceptowaly go, a mnie z kolei jego starszy syn. Mlodszego nie poznalam, mieszka z jego byla zona. Jak sie poznalismy byl po rozwodzie pol roku, choc rozstali sie wczesniej. Dlugo bo ponad rok walczyl o utrzymanie malzenstwa, ale zona sie uparla /powodem oficjalnym i jak sam mowil wtedy byla jego zdrada, a wlasciwie klamstwo i nieprzyznanie sie do niej we wlasciwym czasie/. Mowil ze bardzo zalezalo mu wtedy na malzenstwie i na zonie, nie chcial zostawiac rodziny, prosil blagal itd Po kilku miesiacach dal spokoj choc odchodzac powiedzial ze do konca zycia bedzie walczyl o nich , zone i syna. Na rozwodzie wine wzial na siebie i oddal mieszkanie / juz wczesniej na nich przepisal/. Po jakims czasie poznal mnie i zaczelismy ukladac nasze wspolne zycie, bylo nam naprawde razem bardzo dobrze. Jego rodzice i znajomi nie mogli uwierzyc w jego odmiane, ze jest znowu usmiechniety i wszystko mu sie chce..ja nie wiedzialam wtedy o co chodzi, ale cieszylam sie ze tak wszyscy mowia, widac naprawde mu ze mna dobrze i mnie kocha..O swojej bylej zonie wyrazal sie zawsze z szacunkiem, choc bywalo ze mial ogromny zal do niej... opowiadal czasem jak potrafila go ponizac w obecnosci syna, jaka byla wulgarna jesli chodzi o ta druga kobiete itd ale za chwile mowil ze rozumie to i ze mu sie nalezalo. Zaczal coraz czesciej mowic ze musi sprobowac ulozyc sobie relacje z mlodszym synem.. ja oczywiscie popieralam to , widzialam jak sie meczy nie majac z nim kontaktu..byli przed zdrada i rozwodem bardzo zzyci... Z opowiesci o bylym malzenstwie wynikalo tez ze zdrada /fizyczna/ tak naprawde byla skutkiem tego co dzialo sie w ich malzenstwie..ciaglych pretensji zony ze za malo zarabia ze jest nieudacznikiem , nastawiania syna przeciwko ojcu, braku szacunku itd To wszystko wywnioskowalam z rozmow ktore prowadzilismy, zawsze mowil ze zona jest dobrym czlowiekiem i jesli postepowala nie tak to z jego winy.. Zaczal zle spac i miewac koszmary, kiedy budzil sie zlany potem, trzymal mnie zawsze tak mocno jakby sie chcial upewnic ze jestem... Prosil zebym mu pomogla a ja nie wiedzialam o co chodzi..opowiadal mi o potworach... smialam sie z tego. Zadzwonil zeby zlozyc zyczenia urodzinowe synowi..i tego samego dnia dostal od niej sms-a , pytala ironicznie czy chce znowu ratowac rodzine.. zignorowal to, choc ja widzialam jego dziwna mine... ukryl przede mna ze odpisal i zaczeli wymieniac sie sms-ami... ktoregos dnia nie wrocil na noc..rozmawial z nia non stop przez tel /mial zajety bo dzwonilam/ a po kilku dniach spotkal sie z nia, aby wyjasnic sobie zale ktore byly miedzy nimi, twierdzil ze musi to zrobic aby pozbyc sie mysli o bylym zwiazku / byli razem 22 lata/ Na poczatku podchodzilam do tego spokojnie.. do czasu jak powiedzial ze nie moze sie ze mna kochac bo ma wrazenie ze zdradza byla zone, ze czuje sie jak na smyczy ze ma wrazenie ze ona go obserwuje.. powiedzial ze pojdzie do psychologa..ale nie zdazyl , po dwoch tygodniach oznajmil mi ze kocha nadal byla zone i chce odzyskac rodzine , ze ona dala mu nadzieje .. wiec sie wyprowadza, ze jestem dla niego nadal strasznie wazna ale nie moze inaczej.. dlugo zabieral rzeczy i wlasciwie byl caly czas w kontakcie ze mna.. wyprowadzil sie do rodzicow, nie do niej... zaczeli razem chodzic na terapie gdzie mial uswiadomic sobie wszystkie swoje oszustwa i zdrady ..ja bylam zdrada rzecz jasna.. Ze szczegolami opowiadal mi o swoich uczuciach ze ona trzyma go w niepewnosci, poniza go, raz twierdzi ze nie przestala go kochac a za chwile wyzywa od najgorszych, jak on sie nie odzywa do niej bo ma dosc to na zaczyna i tak w kolko.. Z tego wszystkiego wychudl, jest na lekach antydepresyjnych, ma problemy w pracy, nie sypia ... Jak juz nie moze i jest u kresu dzwoni i pyta czy moze przyjechac... w tajemnicy, bo boi sie ze ona sie dowie.. mowi ze kocha ja ale ja nie widze tego, raczej boi sie tej kobiety i mam wrazenie ze to jakas obsesja. Ostatnio przyjechal i powiedzial ze ma dosc ze konczy z nia bo wykonczy siebie i innych, prosil zeby mogl zostac i pobyc ze mna, ze przy mnie czuje sie normalnie i bezpiecznie..ze chce sie uwolnic od niej... ze chce odbudowac nasz zwiazek bo wie ze mamy przyszlosc.. a tam nie ma takiej i wie ze ona nim manipuluje.Nastepnego dnia znowu mial z nia kontakt, wystarczy zeby kiwnela palcem...Nie wytrzymalam i zakazalam mu kontaktu ze mna, ze mam dosc i ze mnie rani.. powiedzial ze wie o tym ..ze chyba kocha nas obydwie i jest juz wykonczony, bo mnie rani a ja oszukuje ze zakonczyl kontakty ze mna. A ja sie zastanawiam co dalej bo go kocham i wiem ze on tez byl ze mna szczesliwy...Nie wiem czy mam walczyc czy odpuscic.. Poradzcie..

gdy mąż się zakocha...Drukuj

Zdradzona przez mężaSytuacja dość skomplikowana. 4 i pol roku temu wzielismy slub.Maz byl bardzo ponoc zakochany ale nie potrafil pokazac ze jestem dla niego wazna.Wogole traktowal mnie jak by mnie nie bylo.Znalazlam przypadkiem zreszta innego faceta ktory to mowil jak kocha jaka jestem wspaniala, mial dla mnie czas. Odeszlam od meza. Po 2 miesiacach dotarlo do mnie ze mąż jest miloscia mojego zycia. Po kolejnym miesiacu znowu mieszkalismy razem. Zmienil sie...widzialam ze mnie kocha, calowal, docenial, rozmawial ze mna...bylam szczesliwa on mowil ze bardzo mie kocha. Minely 4 lata zaszlam w ciaze urodzilam dziecko...zreszta maz byl przy porodzie.Po 2 misiacach okazalo sie ze od jeszcze w ciazy moj maz sie zakochal w innej, rozstalismy sie choc mieszkalismy nadal razem. Bylo mi bardzo ciezko, walczylam o niego na wszystkie mozliwe sposoby...nawet kontaktujac sie z jego kochanka...Wczoraj dowiedzialam sie ze oprocz tej kochanki jak bylam w ciazy mąż umawial sie z jeszcze innymi panienakami wielokrotnie na sex. Mowi mi ze przez caly ten czas udawal ze mnie kocha, ze nie moze wybaczyc mi tamtego faceta, ze mieszkal ze mna bo bylo mu mnie zal. A ja...nadal strasznie go kocham, tak bardzo ze jestem w stanie wybaczyc mu to wszytsko co robil. Tylko czy to ma sens? Czy on moze jeszcze mnie pokochac? Czy warto walczyc dla dziecka? Przeciez malutka potrezbuje ojca. Czy facet moze sie zmianic?

Miłośc czy rozstanieDrukuj

Pojechałam do Uk dla niego przerwałam ostani rok studiów myślałam że tak będzie dla nas lepiej zawsze dostawałam to co chciałam mimo to zawsze gdzieś w środku czuję się samotna.Poznałam ludzi w jednym domu mieszkało nas 10 osób jedni się wprowadzali inni wyprowadzali.Gdy wrociłam z pracy bardzo zmęczona dowiedzialam się że jest impreza w naszym domu ja nie chcialam w niej brac udziału jedyno rzeczą było to że chcialam się tylko dobrze wyspac troche przespałam w swoim pokoju gdy zachciało mi się pic zeszłam do kuchni a tam patrze mój chłopak najpierw wycałowal i odprowadzał do drzwi inne 3 dziewczyny potem tanczył z inno a na koncu jak juz wparowałam to siedział z jakoś na kanapie i trzymał za rękie nawet nie powiedział jej że ma dziewczyne ewidetnie mnie olał była afera ale boli mnie to do dziś.Ta dziewczyna pracowała ze mną miała tylu tu tych kawalerów że na palcach policzyc mój facet tez się w to wplątał zaczeła przychodzic do domu jak mnie nie było mój facet mial mniej dla mnie czasu a ja się coraz dalej odsuwałam. Nie chcialam juz tam byc z nim został sam ja wróciłam więdz ta dziewczyna się nim zajeła kupiła mu juz obrączkie on jej pewnie pierścionek zaręczynowy bo ja po 4 prawie latach prania sprzatanie zasłóżyłam sobie na zwykły pierścionek a ta co nie robiła nic tylko uwodziła fectów pewnie to me przypuszczenie dostała zaręczynowy czuję się oszukana zdradzona a od a jemu kupiła obrączkie bo ja nie chciałam tego zrobic skoro nie byłam żono to po co? jak podsłuchałam to właśnie ona kupiła mojemu chłopakowi obrączkie mam wrażenie że robi ze mnie od początku głupio i puszczalsko chciarz nie jestem taka potrafię byc wierna ale facetów pociąga co zakazane.teraz nie wiem co robic po tym wszystkim kocham go i on mnie ale ile można znosi te zdrady to nie dla mnie co wybrac głosujcie dużymi literami MIŁOŚC czy ROZSTANIE co mam zrobic?Bo bardzo mi zle iprzykro strasznie nawet mi czasu nie poświecał prawie wcale. Teraz dzwoni codzień i rozmawiamy ale nie wiem co wybrac M czy R do konca tygodnia muszę podjąc decyzje pomóżcie.

raj utraconyDrukuj

Zdradzony przez żonę9 lat byliśmy razem. Ona pracuje (zarabia kokosy) ja oddałem się domowi, który kupiliśmy a wymagał gruntownego remontu. ogromny przedwojenny dom. Sam zrobiłem w nim wszystko. zmieniłem stropy, zrobiłem ogrzewanie, ułożyłem podłiogi i powiesiłem firanki. dosłownie wszystko sam. trwało to kilka lat i jeszcze na dobrą sprawę daleko do końca ale efekt powala na kolana. (a miało być o zdradzie). 2009 rok. Nagle żona po awansie w pracy odsuwa się ode mnie. Zaczyna dużo wyjeżdżać. przestajemy współżyć. Coś jej ciągle dolega i jeździ do koleżanki zagranicę. 2010rok. dowiaduję się o trwającej rok zdradzie. już wtedy otrząsałem się z depresji, w którą wpadłem dzięki zachoaniom żony. Dochodziłem do siebie a tu pisze do mnie facet, że kocha moją żonę ale usunie się jeśli ja tego zechcę. Świadomie nie opiszę kilku następnych miesięcy. Były makabrą. Zabrała mnie na nasze pierwsze wczasy a dalej pisała do niego. Ja znajdując różne rzeczy doprowadzałem ją do pasji. było z dnia na dzień gorzej. W listopadzie odkryłem kolejny romans i tu czra zaczęła się przelewać. Nie myślcie sobie, że to ja chciałem odejść. Ona częściej już mówiła, że nie jest moja, że chce się kochać ale nie ze mną. Niby to ja byłem terrorystą bo ciągle się do niej zbliżałem a ona tego nie chciała. Chwaliła się jedynie dookoła jaki to ma dom i ile jest wart. Powiedziałem, że musi się wyprowadzić bo mogę tego nie wytrzymać. Cały czas miałem nadzieję, że zrozumie jakie są wartości ważne a co jest zwykłą igraszką. zapomniałem dodać, e przez remont nie pracowałem zawodowo a właściwie nie intensywnie. W połowie zeszłego roku zmieniła nasze wspólne konto i dowiedziałem się, że nie mam środków do życia. Oczywiście płaci rachunki i zobowiązania ale ja nie mam nic. Musiałem zlikwidować polisę by trwać. Znalazłem marnie płatną pracę i jakoś ciągnę. Ona po odejściu przestała odpowiadać na telefony i smsy. nie mogłem z nią złapać kontaktu. Gdyby nie fakt, że widziałem raz jak wraca z pracy i pojechałem za nią, to nie wiedziałbym gdzie mieszka. Kilka dni temu sms, że chce się spotkać i ustalić warunki dalszego życia. streszczę bo nie chce mi się już pisać. Złożyła pozew o rozwód, w którym napisała o swojej winie i zdradzie i chce załatwić sprawę polubownie. Ja jednak boję się, że po takiej sprawie zaczne mieć problemy finansowe. Zarabiam marnie i nie stać mnie na 300tu metrowy dom a ona zadeklarowała, że będzie poktywała połowę rachunków za dom do momentu sprzedaży. Co robić. Czy poradzę sobie sam? Nie chcę stracić wszystkich pieniędzy na adwokatów. Pomocy!!!

boliDrukuj

Zdradzona przez mężaJestem z moim narzeczonym ponad 3 lata. Zareczeni jestesmy od roku. od początku związku cieżko było nam z zaufaniem gdyż mieszkamy od siebie daleko. chociaz spotykamy sie czesto to i tak wybuchaja klotnie o byle co... ostatnie 3 miesiace nasz zwiazek przezywal i wciaz przezywa kryzys. Klotnie na kazdym kroku i nie mile slowa. nigdy nie bylo tak zle. mielismy plany, mieszkanie, wspolne zycie. a teraz ? gdy moj narzeczony wrocil z zagranicy bardzo sie zmienil. to chybapieniadze tak go zmienily. w niedziele przeszukiwalam jego telefon...byly tam smsy od innej dziewczyny. umawiali sie na spotkanie w dniu w którym ja bede na uczelni. i w dodatku napisal ze na jakims portalu spolecznosciowym ma swoje zdjecia bez koszulki i onamu kopniecznie je zobaczyc! nie wiem na jakim portalu, bo przeszukalam wszytskie mozliwe i ani sladu. jestem zalamana. dodam jeszce fakt ze pytalam go czy pisze z kims innym bądź spotyka i on prosto w oczy powiedzial mi ze nie. ze z nikim sie nie spotyka i nie pisze. a jak on mnie zdradza dluzszy czas ? co mam robic. mielismy tyle planow, tak bardzo go kocham ;(( sercemi peka. dodam jeszce ze zajrzałam do jego telefonu, bo przeczuwalam zdrade- tzn. przestal mnie przytulac, mowic ze kocha. ja wiem ze to ten jedyny mezczyzna. CZY JESTEM W BŁĘDZIE ?! jesli ktos byl w podobnej sytuacji, prosze napiszcie..;(( nie wiem co robic ;((

to nie takie prosteDrukuj

Zdradzona przez mężaWitajcie. Jesteśmy małżeństwem od ładnych paru lat i zawsze byliśmy uważani za udaną i przykładną parę. Życie układało się różnie i trudności jakie nas spotykały umacniały nasz związek tak było kiedyś! niestety przyszedł okres bardzo trudny ale myślałam że przeciesz się kochamy i teraz też musimy sobie poradzić i to dla mojego męża okazało się za trudne! znalazł sobie "pocieszycielkę" a gdy pytałam co się dzieje mówił że ogólnie wszystko jest w pożądku a tak naprawdę prowadził podwujne życie. Gdy dowiedziałm się o zdradzie doszło do mnie że wszystko w co kiedyś wierzyłam nasze plany i marzenia pękły jak bańki mydlane i myślałam że dalsze życie nie ma sensu. On zapewia że tak naprawdę tylko mnie zawsze kochał i kocha i bardzo żałuje że to się stało. Tylko jak to sobie poukładać i jak uwieżyć w jego zapewnienia gdy tak bardzo sie zawiodłam? TO BARDZO BOLI!!! Dużą siłe dają mi moje córki i wiem że zawsze będą przy mnie ale z drugiej strony bardzo mi przykro że muszą to przeżywać! W tej całej beznadzieji jaka teraz nastała widzę małą iskierke podozumienia chociaz jeszcze za wcześnie o tym mówic! a może mam za miękkie serce? mam ogólnie jaszcze mętlik w głowie i dużo żalu i bulu w sercu!!! łączę się ze wszystkimi zranionymi i pozdrawiam serdecznie.