Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

Aaaaaaby przetrwać...Drukuj

Zdradzony przez żonęZacznę od początku. 12 lat temu przyjąłem do pracy młodą ambitną dziewczynę. Była pracowita, lojalna, zdolna. W firmie wtedy było tylko kilka osób. Miałem ogromną frajdę ucząc jej jazdy samochodem, systemu komputerowego i patrząc jak się rozwija. Po ponad roku powoli zaczęliśmy się zbliżać. Gdy zostaliśmy parą w firmie było już kilkanaście osób i dwa tygodnie po tym jak parą zostaliśmy zebrałem pracowników i ogłosiłem że jesteśmy razem. Niech będzie uczciwie. Wtedy już nie byłem bezpośrednio jej przełożonym – samochód, komórkę (12 lat temu to było jeszcze coś) dostała zgodnie z regulaminem w firmie – tak jak jeszcze kilka innych osób. Zamieszkaliśmy razem u mnie i po jakimś czasie zaczęliśmy starać się o dziecko – ja miałem 35 lat ona 10 lat mniej. Nie udawało się. Nie mając wielkiego parcia na dziecko mimo wszystko dla kochanej kobiety starałem się uczynić wszystko – chodziłem na badania, jeździłem po różnych klinikach w tym do Białegostoku, Warszawy. Nic to nie dało. Dziewczyny z naszej firmy zostały poproszone o pomoc w wyjściu z dziećmi z domu dziecka na spacer. Wiecie – jedna pani piętnaścioro dzieci. Moja żona też tam poszła (żona, choć ślubu nigdy nie mieliśmy). Zapadła na nieuleczalną miłość do maleńkiej dziewczynki. Na początku byłem przeciwny adopcji, ale wiedząc, że to moją kobietę uszczęśliwi zgodziłem się na adopcję i pomogłem. Nie mieliśmy ślubu a ewentualny ślub byłby przeszkodą w adopcji więc dziecko zostało jej – na papierze bo przecież byliśmy razem więc cóż znaczy papier. Pokochałem dziewczynkę całym sercem – mój cały sceptycyzm zamienił się w miłość. To ja częściej wstawałem do niej w nocy, gotowałem mleko i takie tam. Kupiliśmy działkę – ze względu na różnice w stanie konta ona dała ¼ ja ¾ sumy ale w akcie notarialnym kupiliśmy po połowie – przecież ktoś kto adoptuje cudze dziecko nie może być zły, a ja wierzę że się razem zestarzejemy – a robiąc jak zrobiłem wydawało mi się że okazuję bezgraniczne zaufanie i wiarę w nas. Potem urodził nam się pierwszy syn – cud bo wcześniej tyle lat się staraliśmy o dziecko - byłem przy porodzie, przy następnych zresztą też. I wtedy pojawiły się pierwsze problemy – niezrozumiała dla mnie agresja, pretensje. Już przy dziewczynce zatrudniłem nianię/gosposię – żeby żona miała lżej. Wtedy pierwszy raz zaproponowałem terapię – byliśmy na dwóch spotkaniach – ale żona uznała że ją szkaluję i nie będzie więcej chodzić na terapię, a do tego jest w ciąży i to może zagrażać dziecku. No nie mogę być egoistą i wymagać czegoś co zagraża dziecku. W drodze był drugi syn, razem jeździliśmy na badania, USG i inne – wszystko w prywatnych klinikach. Drugi syn rodzi się dwa lata po pierwszym. W domu problemy narastają – a to teściowa (moja matka) nie dobra, a to ja jestem zły i nic mnie nie obchodzi, a to sto tysięcy innych rzeczy nie tak. Biorę to na karb obciążenia i stresu poporodowego – kobieta i trójka dzieci to duże obciążenie, nawet jeśli się ma gosposię a kobieta nie pracuje. Kupujemy duże mieszkanie i jak przy działce zdecydowaną większość wykładam ja, ale w akcie jest po połowie. Problemy się nie liczą – przecież je pokonamy. W nowym mieszkaniu mimo rzadkiego współżycia i środków antykoncepcyjnych – kolejna ciąża, trzeci syn. Ja się cieszę, chociaż między nami nie jest za dobrze. Ale dalej wierzę że wszystko się ułoży – przecież mamy wszystko – zdrowe dzieci, siebie, doskonałą sytuację materialną a ja gotów jestem jej nieba przychylić. Nie jestem zaborczy, nie piję, nie palę, wierny jak pies, pragnę jej rozwoju i staram się ją popychać delikatnie ku temu. Kolejna próba terapii przy okazji jąkania się syna i wizyty u pani psycholog nie wychodzi. Ja chcę – ona nie. Cóż, wierzę że jeśli będę się bardziej starał, to się jednak ułoży. I staram się, staram się jak potrafię. Nie oszukuję, nie robię uników - robię co uważam za właściwe pracuję, zarabiam, pomagam lub zapewniam pomoc. Organizuję wyjazdy całą rodziną za granicę – w tym opłacam też dwa wyjazdy teściom. Na wyjazdach też niezadowolenie. Kupuję kwiaty – nieraz kilka razy w tygodniu, aż do momentu gdy wykrzyczała podczas kłótni, że ciętych kwiatów nie lubi bo umierają. No to może wyjazd do SPA? Fryzjer? Niewiele pomaga – nie widzę szczęścia w jej oczach. Z mojego punktu widzenia sytuacja przypomina bajkę „O rybaku i złotej rybce”. Spełniam dobrze obowiązki ojca i głowy rodziny równocześnie próbując być partnerem a nie „Panem i władcą”. Pracuję i robię zakupy (nieraz w kilku miejscach pod rząd – Carrefour, cukiernia, sklepik osiedlowy z lepszą wędliną itd.), zajmuję się dziećmi, zmieniam pieluchy, wożę dzieci do przedszkola potem szkoły, przywożę z powrotem, zabieram je do kina, teatru, na basen, zostaję w domu z dzieckiem, gdy ona zabiera pozostałe na balet, do sklepu itd. Jestem w domu praktycznie cały czas – bo pracuję w domu – rzuciłem pracę w korporacji żeby być bliżej rodziny na rzecz swojej małej działalności i gry na giełdzie. Nie spotykam się z nikim, nie mam żadnego hobby, utraciłem zainteresowania - poza domem, a nawet nie chodzę na rehabilitację choć powinienem (dla spokoju). Nie piorę, nie sprzątam ani nie gotuję w domu, nie kąpię dzieci (choroba skórna na dłoniach) ale mamy pomoc domową, która to robi – jest u nas cały dzień i nocuje u nas – łącznie z kładzeniem dzieci spać. Każdego dnia rano po odwiezieniu dzieci wracam do domu, gdzie usiłuję pracować (w tym sam prowadzę księgowość, wypełniam CITy, PITy, sprawozdania itp.), dbam o finanse, terminowe płacenie rachunków, ubezpieczenia. Buduję dom dla nas – 400 m2 - jeżdżę prawie codziennie na budowę, użeram się z wykonawcami, naprawiam dzieciom zabawki, reperuję sprzęty w domu, zmieniam opony w samochodach, jeżdżę do serwisu itd. – a ona zachowuje się jak mała kapryśna dziewczynka – stroi fochy, ma pretensje. Bo ją zaniedbuję i nic mnie nie obchodzi. Nigdy nie zadowolona. Ale nie to jest najgorsze. Jak już ma 3 biologicznych synów, to odrzuca adoptowaną córkę. Mi zarzuca że córkę faworyzuję a chłopców zaniedbuję. Rzeczywiście staję w obronie córki – jej trudno się bronić, chociaż z czasem sprzeciwia się matce coraz mocniej. Rozmowy nie dają odpowiedzi na żadne pytania. W ogóle to nie są rozmowy – tylko kłótnie. Na pytanie dlaczego córce dała zakaz telewizji odpowiedź: - Popatrz na siebie jaki z ciebie ojciec! A ty to nie… itd. Nigdy odpowiedzi – zawsze oskarżenia – często poniżej pasa. Nie pomaga że siadam obok a nie naprzeciw – żeby nie robić wrażenia konfrontacji. Szantaż jest też za każdym razem, gdy jest poważniejsza różnica zdań między nami. Mimo, że NOTARIALNIE połowa mieszkania jest jej, połowa działki z domem jest jej, ma pokaźne konto – żeby nie musiała się o nic prosić – to wybucha: To kiedy mam się wyprowadzić? Nieeee, to kiedy ty się wyprowadzisz? – Przy byle sprzeczce takie „argumenty” ?? Szantaż emocjonalny. Nie chcę, żeby uciekała od konfrontacji, ale podejmowała dialog. Nie wychodzi. W 2009 zaczynamy chodzić na terapię par – znowu z mojej inicjatywy. Ale jedna ręka nie klaszcze – kolejny raz mam zamykane usta gdy usiłuję coś powiedzieć: – Jak przeczytasz pamiętnik to wychodzę! Od 2005 zacząłem pisać pamiętnik z sytuacjami konfliktowymi: okazało się że przeczucie miałem dobre - tego jest dużo, bardzo dużo. „Słuchaj, mamy zbieżne cele, chcemy chyba tego samego, dobra dzieci – dlaczego nam nie wychodzi?” – a ona: „Ty chcesz dobra dzieci? Przecież ci na nich nie zależy. Ty myślisz tylko o sobie”. Sposób odpowiedzi kompletnie torpeduje próbę pojednania. Udowadniać że się nie jest wielbłądem? Kolejny raz dzieje się tak, że już po jednym zdaniu następuje eksplozja i wybuch agresji. Z terapii par zostajemy wyrzuceni po kilku miesiącach gdy pani psycholog pyta o czym będziemy dzisiaj rozmawiać? Ja: -Jak skleić! Ona: -Jak się rozstać! Pani: -Skoro nie potraficie w tak prostej sprawie się dogadać – nie macie co tu robić. Powinniście skorzystać z terapii indywidualnej. Wracając do dyskryminacji córki. Gdy rano ma iść do szkoły a bracia mają później wyjść, to jest zrywana z łóżka, z krzykiem. Innym razem ma schowaną sukienkę na bal karnawałowy – po dwóch tygodniach znajduje ją gosposia w szafie mamy. Awantury i krzyki gdy dziecko ssie palca – mimo 10 lat córka nadal to robi – a to ponoć oznacza deficyt miłości. Było wieloletnie zmuszanie do jedzenia – dwa razy dziewczynka zwymiotowała. Ja początkowo wychodziłem z pokoju – żeby się nie wtrącać w wychowanie matki, nie prowokować awantur – ale podle się z tym czułem zostawiałem dziecko na pastwę zmuszającej do jedzenia matki. Gdy dzieci są głośno – tylko córka dostaje reprymendę – bo niby „jest najstarsza”. Córka nie zjadła na czas. Sankcje: „Nie zjadła, nie idzie na balet!” I jakieś pokrętne tłumaczenie, że: „Jak się nauczy literek, to pójdzie znowu na balet”. Znowu dwie kary za jedno wątpliwe przewinienie. Bo czy przewinieniem jest to że się nie zje całego śniadania??? O 5-tej rano przychodzi do naszej sypialni córka – chce się z nami położyć. Ledwo weszła żona już ją przepędza. Stanowczym tonem nieznoszącym sprzeciwu każe jej wrócić do swojego pokoju. Gdy córka mówi: „A chłopcy to mogą?”. Żona ofukuje ją: „nie ma miejsca”. A prawda jest taka że cały tydzień chłopcy przychodzili do nas do łóżka! Jak mała wtedy się poczuła? Chłopcy mogą w nocy przychodzić do rodziców do łóżka a ona nie. Natychmiast wstałem i poszedłem do niej żeby ją utulić do snu. Usnęła po kwadransie. Jaki był tego efekt? Córka kolejny raz została odrzucona. Ja poczułem się z tym źle i postanowiłem to córce skompensować kładąc się z nią. Żona pewnie też poczuła się źle, bo zostawiłem ją i poszedłem usypiać córkę. A wystarczyło wpuścić małą do łóżka, tak jak wpuszczaliśmy chłopaków. Tylko nigdy nie daje sobie nic powiedzieć. Mimo wielu lat starań dzieci nie zniknęły z małżeńskiej sypialni – a wręcz przeciwnie w tym roku prawie codziennie musiałem je roznosić do ich łóżeczek, po tym jak zasypiały w łożu małżeńskim. Po kilku miesiącach roznoszenia ich do łóżeczek w końcu zostałem wyrzucony z pokoju – moja pościel została rzucona do łóżka córki po tym jak w proteście po eliminowaniu córki z czytania dzieciom wieczorem bajek przez żonę ja kładłem się do córki, żeby czuła że chociaż tata jej nie odrzuca. Niby córka sama przestała przychodzić na czytanie bajek ale tło było takie, że gdy kładła się obok chłopców to zaraz było coś nie tak: –Nie sśij palca albo wynoś się stąd! – Nie kop chłopców! – Jesteś nieuczesana – jutro nie rozczeszesz włosów! Itd. Itd. Gdy kładłem córkę i najstarszego syna spać kiedyś usłyszałem: Xxxx (siostra) to mój najgorszy wróg! Kiedy indziej: - Lepiej by było gdyby mama nie wzięła jej z domu dziecka. Sam tego nie wymyślił – chyba wiem gdzie to usłyszał. Żona praktykuje odpowiedzialność zbiorową: „Wyłączam teraz telewizor, bo Xxxx ssie palca. Podziękujcie jej!” – i wyłącza telewizor nawet gdy oglądają go chłopcy. Jest to według mnie brutalna forma nacisku na Xxxx, która ssaniem palca daje sobie odrobinę poczucia bezpieczeństwa. Uczynić ze ssania palca przewinienie – tak żeby miała poczucie winy, że to przez nią chłopcy nie oglądają telewizji to świństwo. To nastawia też chłopców przeciwko siostrze. Wyzwiska – może nie najgorsze, ale nie zawsze zasłużone, a gdy zasłużone, to przesadzone. Szarpanie, zabieranie rzeczy, wymuszanie posłuszeństwa, krzyki, nieokazywanie miłości, pretensje. To codzienność mojej córki i moja. Próbowałem ‘nie widzieć’ agresji żony sam siebie okłamując, że może córce odrobina uległości nie zaszkodzi, może i to że „regularnie je” też nie jest takie złe, ale to donikąd prowadziło. Zacząłem protestować. Znalazłem informacje w Internecie o przemocy kobiecej – wszystko pasuje. Ponoć przyczyną jest niskie poczucie własnej wartości. To samo zdiagnozowała pewna pani psycholog definiując to jako DDA (dorosłe dziecko alkoholika). Tylko że żona zrezygnowała z terapii u tej pani. Po wyrzuceniu z terapii par powracał temat rozstania się – miałem nadzieję, że się opamięta, że też jej zacznie zależeć na utrzymaniu związku. Zacząłem budować dom w 2006 roku – na początku boomu budowlanego kiedy „fachowcy” wyjeżdżali do Londynu i Irlandii, z galopującymi cenami i brakiem pracowników jako-tako wykwalifikowanych. Po licznych pretensjach przy wyjeździe na budowę – kalibru takiego jakbym jechał do baru go-go a nie budowę NASZEGO domu – przestało mi zależeć. Jeśli to miało być kością niezgody, to zaczekam aż jej zacznie zależeć na polepszeniu warunków (mimo że nie było źle – 120m2, 5 pokoi) . Ostatnie dwa lata kontynuowałem budowę tak, by nie kolidowała z obowiązkami w domu. No to były pretensje że nic się nie dzieje, ale mi już nie zależało i zaczęła świtać myśl, że może nie warto wprowadzać się do nowego domu jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie. To już tyle lat. Kwiecień 2011. Żona wraca z imprezy firmowej o 4 rano. Nie pije, nie pali – co robiła? Rozmawiała z koleżanką, która się upiła bo ma 40 lat i jest samotna… Potem ponoć odwiozła ją do domu. Chyba chciałem uwierzyć. Innym razem wraca o 2 w nocy. Też jakaś bajka. To o pierwszej w nocy – od koleżanki, która daje jej alibi ale ‘dziurawe’. Zaczyna wracać później z pracy – ja lub gosposia odbieramy za nią dzieci z przedszkola. (12.05.2011) Od dawna żyję w stresie – źle sypiam. Prawie nie rozmawiamy ze sobą. Kładę się spać o 22-giej, ale budzę się o 23:30. W łóżku nie ma żony, w mieszkaniu ciemno. Dziwię się – wychodzę z pokoju. Może jest w łazience? Ale spod drzwi nie sączy się światło. Zaglądam do pokoju córki i syna – może tu usnęła? Ale nie – tu jej też nie ma. Stoję w holu i się zastanawiam gdzie poszła o tej porze – a tu nagle słyszę drobny hałas i widzę jej cień w salonie i słyszę kończenie rozmowy przez telefon. Wstaje i idzie do zlewu, zapala światło. Podchodzę i pytam: -Z kim rozmawiałaś? – A co to cię obchodzi? Z kimś kto mnie chce wysłuchać! –Z mężczyzną czy kobietą? – A jakie to ma znaczenie? Z mężczyzną. -Zdradzasz mnie? –Ty chyba głupi jesteś. Usiedliśmy do rozmowy, gdzie zgodziliśmy się, że ja się wyprowadzę do domu i zabiorę córkę a ona zostanie z chłopcami – tak szybko jak mi się uda go wykończyć, tak żeby nadawał się do zamieszkania. Właściwie w środku brakowało tylko szaf, mebli i wyposażenia, więc nie powinno zająć to dużo czasu. Przeciągałem to mając nadzieję na opamiętanie z jej strony, ale docierało do mnie, że często pytała się gosposi, kiedy się wyprowadzę. Wcześniej mówiła też, że nie może na mnie patrzeć jak się kładzie spać. Mimo to miałem nadzieję, że to nie cała prawda – że jeszcze jakieś uczucie do mnie się w niej tli. Następnego dnia, jak położyła dzieci spać sama przysnęła. Wtedy wziąłem z szafki nocnej jej telefon. Poszedłem do kuchni żeby go przejrzeć. Chwilę później wstała i zaczęła domagać się zwrotu telefonu. Odmówiłem i wyszedłem z jej telefonem z domu. Usiadłem w samochodzie i zacząłem przeglądać historię połączeń. Z poprzedniego dnia znalazłem połączenie z 23:15 i jeszcze wcześniejszego dnia z 23:25. Kontakt był ten sam Yyyy. Historia zatoczyła koło: gachem okazał się jeden ze wspólników w pracy żony. Tak jak mnie – szefa, samotnego gościa 35 lat, tak jego teraz, też 35 lat, kawalera, też współwłaściciela firmy ‘upolowała’. Chciałem sprawdzić, jak gach ją przywita, więc wykręciłem z jej telefonu jego numer. Było zajęte. Po 10 minutach i po kolejnych 10 znowu było dalej zajęte. Wróciłem do domu, ona rozmawiała z nim z drugiego telefonu. Rzuciłem tylko: -Pozdrów gacha. Po minucie zakończyła połączenie. Nie robiłem awantur, ale pozwoliłem sobie wiele razy na kąśliwości i przytyczki, co ją złościło, ale była harda i twarda. Zero wstydu czy skruchy. Z soboty na niedzielę (z 02 na 03 lipca 2011) wyprowadzam się z córką do domu – części przewidzianej dla gosposi, to było najłatwiej skończyć. W niedzielę dzwoni żona mówiąc że najmłodszy syn miał temperaturę w nocy i czy mogę się zająć nim w poniedziałek, bo gosposia przyjedzie dopiero we wtorek. -Ja jestem u klienta, ale moja mama może się zająć małym. – A zgodzi się? – Zgodzi. –To kiedy będziesz? – W poniedziałek między za piętnaście ósma a dziesięć po. W poniedziałek jestem pięć po ósmej. W drzwiach już czeka ubrany syn i ona. Instruuje mnie że gdy młody znowu będzie miał temperaturę, to moja mama powinna mu dać Nurofen. Wtem słyszę szurnięcie krzesła odsuwanego od stołu. Pytam się: - Jest gosposia? –Nie. – To kto? – Yyyyy (gach). Zdecydowanie idę w kierunku salonu a naprzeciw mnie wychodzi mężczyzna zwalniając kroku jakby w obawie o to że mógłbym rzucić się do bicia. Ona mówi: - Nie rób scen! Nie wygłupiaj się! Ja rzucam do gościa: -To już nie mogłeś sobie znaleźć własnej rodziny? Na co on tłumacząc się – chyba zmieszany: - Ja nie wiedziałem. Myślałem że ona jest sama… Ja do żony: Jeszcze moja pościel dobrze nie wystygła a ty już znalazłaś nowego tatusia dzieciom? – Tatusia to one mają jednego – ciebie! Ja do gościa: -Spałeś tu dziś? Ten odkiwnął potakująco głową. – Od kiedy to ma miejsce? – Od 15-tego kwietnia. Wściekły wybiegam z mieszkania. Z mojego/naszego mieszkania. Ja wybiegam – gach zostaje. Potem uświadamiam sobie, że powinienem był ich wyprosić z mieszkania – żeby zaznaczyć teren. Ale to i tak nie miałoby znaczenia. Przekaz dla mnie był jasny: patrz mogę mieć każdego i każdy się nadaje lepiej od ciebie! To było niepotrzebne. Ludzie się zdradzają – to wie każdy. Nie ma zdrady „w dobrym stylu” – ktoś zaspokaja swoje potrzeby gdzie indziej, których druga strona nie może lub nie potrafi zaspokoić – raz potrzeby emocjonalne, raz fizyczne – (to można zrozumieć – nie mylić z usprawiedliwić!) – ale sprowadzanie kochanka do domu następnego dnia po wyprowadzce partnera to dla mnie strasznie wrogi gest. Najmłodszy syn (3,5 roku) opowiedział mojej mamie że w domu był Yyyy. I czytał mu bajki razem z mamą. Starsi synowie byli wtedy u babci. Cały poniedziałek miałem zrujnowany – u klienta popełniłem kilka błędów, nie mogłem się skupić – totalna klęska. Zadzwoniłem do niej i w bezsilności zacząłem się domagać zwrotu połowy domu – bo na niego nie zasłużyła. Odmówiła. Była wroga, nieustępliwa, spokojna i zimna. Umówiłem się na 18-tą na rozmowę. Wieczorem poszliśmy do parku, gdzie zapytałem się po co było to przedstawienie. Odpowiedziała, że zawsze się spóźniam i to był wypadek – gość nie zdążył wyjść. Nagle dociera do mnie że ma spuchnięte oczy i czerwony nos. –Rzucił cię? – Tak. – Nie, naprawdę rzucił cię? –Taak. Odczułem pewną satysfakcję. Pytam się czy odda mi synów - żeby dalej mogła ‘kosztować życia’. Odmawia. Płacze i wyrzuca z siebie „No dalej, czym jeszcze mnie zranisz?”. Dalej żądam zwrotu domu, ona dalej odmawia. Zostawiam ją we łzach. Przez kolejne dni gosposia mówi że chodzi przygnębiona i wcześnie wraca z pracy. W rozmowach telefonicznych nie jest już taka harda. Ja mam córkę, ona synów. Pozwala mi ich zabierać do domu. Zaczynam urządzać powoli ich pokoje. Najstarsze dzieci jadą na obóz, młodsze z nią nad morze. Ze skrzynki wyjmuję pocztówkę od gacha. Na końcu „buziaki”. Ona znowu jest harda. Pewnie ostatnie tygodnie się nie widzieli – ona nad morzem, on za granicą, ale pewnie znowu się zwąchali. Potem córka jedzie na drugi obóz - sportowy, a ja zmieniam żonę nad morzem i zostaję z trójką chłopaków. W niedzielę nie odbiera telefonów: ani od dzieci na żadną z dwóch komórek, ani ode mnie na stacjonarny – stąd myślę, że nie ma jej w domu. W poniedziałek już jest w domu, we wtorek nie ma jej w domu, jest u koleżanki i to demonstruje. Po co to piszę? Przecież jest ‘pozamiatane’. Czuję się fatalnie – i nie wiem dlaczego. Podjąłem słuszną decyzję o wyprowadzeniu się z córką. Czuję bezsilność jeśli chodzi o chłopców. Przy takim prowadzeniu się byłej żony mogą mieć kilku ‘tatusiów’ – i nic za bardzo nie będę mógł z tym zrobić. To chyba obawa o przyszłość. Razem wydawała się bezpieczniejsza. Zastanawiam się nad próbą zniszczenia ich związku – przynajmniej chłopcy nie będą mieli nowego tatusia, a ona dostanie kubeł zimnej wody. Może zanim pojawi się ktoś nowy upłynie parę lat? Zastanawiam się nad tym jaki facet interesuje się kobietą z czwórką dzieci, która zostawia mężowi córkę? Czy to może być ktoś porządny? Głodna docenienia czy nie wpadnie w łapska jakiegoś łowcy majątków? Najstarszego syna przepisała do nowej szkoły mimo że protestował, a ja deklarowałem że go będę zabierał ze szkoły i odwoził do niej. Chodzą mi po głowie nienawistne myśli za rozbicie takiej fajnej rodziny – gdyby wyrzucono ją z pracy może mógłbym starać się o opiekę nad chłopcami bo nie miałaby środków do życia poza tym co ‘odłożyła’ z pieniędzy które jej dawałem na życie gdy nie pracowała (a jest to 3-letnia jej obecna pensja)? Masakra… Mógłbym pisać jeszcze długo. Tysiące myśli, poczucie beznadziei mimo że teraz jestem z chłopcami sam na urlopie. Teraz płacę jej dobrowolnie alimenty, chociaż jej majątek jest praktycznie większy niż mój – tylko że ja mam trochę większe przychody. Może spróbować żeby sąd ustalił alimenty – pewnie byłoby to mniej niż dostaje dzisiaj. Ale wtedy może zechcieć po złości odebrać mi córkę – ja nie mam na nią ‘papierów’. Czuję się jak dureń – sam zabezpieczyłem ją materialnie dając tym samym władzę do robienia co jej się podoba, dlatego chcę połowy domu z powrotem – jej jest niepotrzebna, a mi pozwoliłoby odczuć sprawiedliwość, gdzie zło zostaje ukarane. Do tego dziś inwestując w dom czynię jej prezent w postaci zwiększenia wartości jej aktywów plus to że mogłaby sądownie żądać podziału nieruchomości i próbować się tam wprowadzić. Powyższe to tylko część historii. Kilkadziesiąt stron pamiętnika będę chciał umieścić w sieci – tylko jeszcze nie wiem gdzie. Żałuję, że żaden z psychologów (za wyjątkiem jednego) nie chciał zadać sobie trudu przeczytania mojego pamiętnika – ale chyba i tak by nie pomogło. Po prostu mam wrażenie, że to przez cały czas był kurs na rafy. Czy ona mnie kiedykolwiek naprawdę kochała? Napiszcie coś…

Zdradziłam męża z żonatym.Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansMam 23 lata. W kwietniu tego roku odbyła się nasza ostatnia sprawa rozwodowa. Pozew wniósł on. Oczywiście z orzeczeniem o mojej winie.Małżeństwem byliśmy zaledwie 2,5 roku. Ślub wzięliśmy tuż po maturze- od razu zaznaczam, że nie byłam w ciąży. Wszyscy dziwli się nam dlaczego tak wcześnie.Przecież nie musieliśmy, ale oboje byliśmy przekonani, że tego właśnie chcemy. Rok po ślubie Szymon otrzymał propozycję wyjazdu na stypendium z uczelni. Cóż...mimo mojego sprzeciwu postanowił, że pojedzie. Byłam wściekła. Nie chciałam, zostawac tak szybko słomianą wdową. Kilka miesięcy po wyjeździe Szymona pojawił się on...Rozpoczął pracę w firmie mojego taty. Od razu mi się spodobał. Ale zdawałam sobię sprawę, że między nami nic nie może byc- ja miałam męża a on żonę i dwójkę dzieci a na dodatek był o 15 lat starszy.Mimo to zaczęłliśmy się spotykac. Z dnia na dzień zaczęłam uświadamiac sobie,że nie kocham Szymka,lecz tamtego. Michał był całkiem inny niż Szymon. Kiedy mój mąż wrócił zza granicy nadal nie potrafiłam tego skończyc, choc wiedziałam, że czegoś się domyśla. Dwa dni przed wigilią Bożego Narodzenia wrócił do domu i położył przede mną obrączkę. Padło wtedy dużo mocnych słów. Do tej pory nie wiem skąd się dowiedział. A ja naiwna myślałam,że po tym wszystkim Michał zostawi żonę i będzie ze mną,ale tak się nie stało. Rozwód pamiętam jak przez mgłę. To był koszmar. Dziś bardzo żałuję tego co się stało. Wiem,że to było jedynie głupie zauroczenie. Przez które straciłam tak wiele: męża (który teraz pała do mnie nienawiścią), poodwracali się ode mnie przyjaciele...Na dodatek w miasteczku, którym mieszkam szybko rozniosła się wieśc o tym co zrobiłam. Teraz staram się poukładac to wszystko, choc nie prędko się podniosę.

to boli Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaByłam z chłopakiem prawie rok czasu. Była jakaś impreza w dzień moich urodzin i on na nią poszedł, a ja obawiałam się najgorszego. I stało się zdradził mnie ze swoją byłą. Wydawało mi się, że coś jest nie tak, ale on stanowczo zaprzeczał także uśpiłam swoją intuicję. Nagle zaczęło się coraz bardziej między nami psuć. W końcu on miał wyłączony telefon przez parę dni, a mi się tłumaczył, że mu się zepsuł. Weszłam do niego na gg i przeczytałam jego rozmowy z tą dziewczyną. Z tego wynikało, że przez ten czas, co miał wyłączony telefon spotykał się z nią i jej o mnie mówił najgorsze rzeczy. Wtedy już wszystko wyszło na jaw i spotkałam się z nim. A on tak strasznie żałował, praktycznie już płakał. Jakoś nie wiem dałam się mu otumanić... On teraz chce się ze mną spotykać, dzwonić, rozmawiać tak jak było przed tym. Ale mi ta cała sytuacja zaczyna coraz bardziej ciążyć. A tak naprawdę boję się, że sobie nie poradzę bez niego... Że za bardzo będę tęskniła i poza tym, że za bardzo kocham, żeby zapomnieć... Pomóżcie.

idiotkaDrukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęwitam mam 24 lata dziewucha po tym jak znalazlem listy od typa przyznala sie ze sie z nim imm kilka razy ze niby stracila glowe pomine szczeguly bo rzygac sie chce do czego sie przyznala dostala z liscia powiedzielem ze koniec z nami pare dni puzniej twierdzila i mowila ze tak i nie krecac mi glowie w kancu stwierdzila ze ja zgwalcili pobilem typa mam sprawe twierdzi dalej ze to po to klamala zebym od niej odeszedl to po co dalej jest ze mna paradox klamcy prosze o konkretne komentarze

czekam zeby mi ktos doradzilDrukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam mam 27 lat byłem z dziewczyna nonad rok czasu rozstalismy sie ja juz postaram sie nawet o tym zapomniec chciaz strasznie bylo mi ciezko ale ona zaczela sie spotkac z moim najlepszym kolega wiec jej odpuscilem wkncu jest jej lepiej teraz okazalo ze wydzaniala chcila sie spotkac spotkalismy sie .nie dawno dowiedzialem sie ze byli razem ponad miesiac calowala sie z nim uprawiala sex mowila ze go kocha a teraz chce strasznie do mnie wrocic .prosze niech ktos sie wypowie na ten temat

czy to zdrada?Drukuj

Jestem z Nim 2lata. Jest młodszy o 8lat.Po pół roku przyznał się że pali heroine. Znalazłam ośrodek, poszedł się odtruć. Jezdziłam codziennie woziłam jedzenie papierosy i wszystko czego chciał. Wyszedł. Było cudownie. Spełniałam wszystkie jego zachcianki - chciał seksu w windzie - miał. Chciał w kinie oglądać mecz - oglądaliśmy mecz (chociaz nie jestem kibicem). Robiłam wszystko czego chciał. Po jakims czasie zaczęłam odkrywać że mnie okłamuje. Pisał że idzie wcześniej spać a szedł na impreze. Powtórzyło się to kilka razy. Odbyliśmy poważną rozmowe i umówilismy się ze zanim pójdzie gdzieś to porostu szczerze mi to powie. Nigdy mu niczego nie zabraniałam. jednak nie dotrzymał słowa. Niedawno przez przypadek odkryłam że ma jakieś nowe kontakty na gg (oczywiście do dziewczyn). Powiedziałam mu ze je znalazłam. Wyparł sie. Więc weszłam na Jego gg i w archiwum znalazłam wiadomość jaką wysłał do jednej z dziewczyn. Pisał do niej przez 3dni jak mnie nie było. Serduszkowe buziaczki, nazywał ja swoim duszkiem. Oprócz tego na pulpicie miał folder z jej zdjęciami. Długo się wypierał kiedy mu powiedziałam co odkryłam. W koncu powiedział ze tak pisał do niej ale to dla Niego nic nie znaczyło. Że to ja jestem jego miłościa, że kocha tylko mnie. Że to co do niej pisał to tylko puste słowa, że nie wie czemu tak pisał. Kocham Go strasznie ale już wcześniej zawiódł moje zaufanie kłamiąc. A teraz zranił mnie bardzo. Nie wiem co mam robić. On mówi że dla Niego to nie zdrada i chce być tylko ze mną. A dla Was? Ja myślę że to zdrada. Kiedy się kogoś kocha nie wysyła się serduszek do innej, nie pisze sie do niej pieszczotliwie i nie trzyma się jej zdjęć na pulpicie. Może przesadzam? Napiszcie mi proszę Czy uważacie że to zdrada? Czy powinnam to wybaczyć i zapomniec?

Jestem pewna że zdradzaDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaJestem pewna że zdradza...Spotykamy się od 1,5 roku,nie mieszkamy razem,dzieli nas ok 40km,spotykamy sie tylko wtedy kiedy on ma czas.Jestem w 3miesiącu ciąży.Niby jest dobrze,ale jak wraca do siebie nie ma dla mnie czasu,nawet na rozmowe przez tel czy głupiego smsa.Twierdzi że jest wolny,nie mamy żadnych zobowiazań wobec siebie i ma prawo do życia jak chce,do którego ja nie mam prawa się mieszać.Siedzi na różnych portalach,twierdzi że to nic złego bo poznaje tam tylko ludzi(oczywiście kobiety),w tel ma zdjecia innych kobiet i numery. Wiem że szpiegowanie jest chore,nie prowadzi do niczego,ale ... Kilka dni temu rozmawialiśmy,potem miała zadzwonic,czego nie zrobił,napisałam,brak odpowiedzi... dzwoniłam,nie odbierał,wyłaczyl tel. Byłam pewna że jest z inna,bo po co by tak robił,nie jest człowiekiem który spotyka sie z kolegami,typowy samotnik.Ubrałam się,wsiadłam do samochaodu i pojechałam tam... Ciemno w oknie wiec go nie było,czekałam pod domem.Po 23 właczył tel,wiedziałam że wraca,że jest już sam,akurat odstawiałam samochód,on w tej chwili musiał wejść do domu,zapalilo się światło,podszedł do okna...zauważył mnie.Mimo to nie odebrał tel,nie odpisał na żadnego smsa. Na drugi dzień dzwonił do wieczora,wkońcu odebrałam i usłyszałam że to ja żle zrobiłam,że mam zastanowić sie nad swoim zachowaniem,że musimy dojść do jakiegoś porozumienia bo niedługo urodzi sie dziecko,któr musimy wspólnie wychować,no i oczywiście to najważniejsze że nie ma innej kobiety,że z nikim sie nie spotyka. Jego propozycja na reszte zycia,,spotykajmy się jako przyjaciele i wspólnie wychowujmy nasze dziecko,, Nie rozumiem Jego podejścia do życia,jak mozna życ w ten sposób,chce sie spotykać a potem wspólnie wychować dziecko na jego warunkach. Jestem załamana,nie wiem co robić,chociaż doskonale wiem co powinnam zrobic...Powinnam dać sobie z Nim spokój.Tylko że to nie jest takie proste jak sie kocha....

Doradźcie.Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansHej. Dziwnie jest pisać o takich rzeczach na jakimś forum, ale chciałabym, aby ktoś mi obiektywnie doradził. Z chłopakiem jestem 2,5 roku. Wiele cech mi w nim nie pasuje, np. jest wrażliwszy ode mnie (wiadomo, kobieta chciałaby, aby facet był silny, aby mogła się na nim oprzeć), nie potrafi rozmawiać o rzeczach ważnych (o tych mniej ważnych w sumie też nie), jest bardzo nieśmiały, do tego trochę pierdoła, czasem muszę załatwiać za niego różne sprawy. Warto dodać, że jest typowym DDA, co też utrudnia naszą relację, ale on nie chce iść do psychologa i jest w tej kwestii bardzo uparty. Może słowem wstępu warto też wspomnieć, że kilka razy oszukał mnie w poważnych kwestiach, np. twierdził, że nie miał przede mną żadnej dziewczyny, a wyszło na jaw, że był przez rok z mężatką (ok, nie wiem czy to związkiem nazwać można, ale twierdził, że nikogo wcześniej nie miał na dłużej, więc poczułam się oszukana). Często też zdarzało się, że dostawał dziwne smsy od swoich przyjaciółek, ale starałam się wierzyć w jego zapewnienia, że to tylko takie przyjacielskie smsy bądź wybaczałam mu. Nie piszę tego długiego wstępu, by się wybielić - co to, to nie. Piszę, byście mieli 'pełniejszy' obraz okoliczności, w jakich zdradziłam. Generalnie związek nie był/jest idealny. Dużo się kłócimy, mamy mało tematow do wspólnych rozmów, mało wspólnych zainteresowań (słuchamy podobnej muzyki, to już w sumie dużo). To dosyć 'histeryczny' związek. Ja bym chciała czasem wyjaśnić jakąś kwestię, która mi nie pasuje, a on, jak już pisałam wcześniej nie potrafi rozmawiać. Ale jakoś to się toczy... oglądamy razem filmy, jemy, chodzimy na koncerty, słuchamy muzyki. Trochę brzmi to wszystko, jakbyśmy w ogóle nie pasowali do siebie. Dlaczego więc jesteśmy razem? Chyba tak naprawdę oboje jesteśmy dosyć zakompleksieni - ja chciałam po prostu kogoś mieć, on wiem, że teraz bardzo mnie kocha. Ja też zdążyłam coś do niego poczuć. W pewnym momencie wkradła się rutyna i nuda, ale w miarę dobrze nam było razem. Zawsze się wspieraliśmy, pomagaliśmy sobie, zawsze mogłam na niego liczyć. Poza tym jest bardzo czuły, "kochany", troskliwy. Prócz jego cech, które mi przeszkadzały, problem leżał też w seksie. Ja chciałam go dużo częściej, on jakby niekoniecznie. W efekcie frustrowało mnie to i czułam się nieatrakcyjna, prosząc go wręcz o to, momentami na wszelkie możliwe sposoby. Cóż, kilka(naście) dni temu pojechałam na festiwal muzyczny. Poznałam tam bliżej kolegę, którego wcześniej krótko znałam. Mieliśmy na kwaterze 3 łóżka w trzech różnych pokojach. Jakoś wyszło tak, że jedna para poszła do jednego, trójka dziewczyn do drugiego, a nam z tym kolegą zostało to trzecie łóżko. Doszłam do wniosku, że jesteśmy dorośli i nic się nie wydarzy, że będziemy po prostu grzecznie spać obok siebie. Niestety (?) pojawiła się jakaś chemia i doszło do czegoś. Pewnie zaszlibyśmy dalej, gdyby było zabezpieczenie. Wtedy nie miałam wyrzutów sumienia, wręcz chciałam więcej. Wyrzuty przyszły po powrocie do domu, kiedy nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Teraz, kiedy on mówi "kocham Cię", nie potrafię odpowiedzieć jak kiedyś "ja Ciebie też". Nie potrafię zachowywać się normalnie, ciągle myślę co dalej i mam wrażenie, że im więcej myślę, tym większy bałagan mam w głowie. Pewnie trzeba było pomyśleć 10 razy, zanim się coś zrobi, ale ciągle zadaję sobie pytanie: czy ten związek i tak się nie sypał? Na pewno są to sytuacje nawarstwiające się i wieloetapowe. Oczywiście nie usprawiedliwiam siebie - niesatysfakcjonujące związki powinno się kończyć, a nie zdradzać. Niestety w praktyce różnie wychodzi; chyba myślałam sobie, że nikogo lepszego już i tak nie spotkam. Zastanawiam się też, czy ta zdrada, nie była czymś w rodzaju próby wyrwania się z tego związku. Wiem, że zdrada nie bierze się znikąd. Ten związek sypał się już od dłuższego czasu. Jednak była jakaś stabilność, bezpieczeństwo, wiedziałam, że mogę na niego liczyć. Nie wiem co mam teraz zrobić, doradźcie. Boję się, że nigdy nie znajdę już mężczyzny, który by mnie tak pokochał. Wiem, że to brzmi patologicznie, ale taka prawda. Myślę też, że jestem nieatrakcyjna i ciężko będzie mi znaleźć kogoś, kto a) pokocha mnie b) będzie mi odpowiadał z charakteru i względnie będzie mnie pociągał fizycznie + będzie nam dobrze razem w łóżku. Mówi się, że nie można mieć wszystkiego i tego powinnam się trzymać przed dopuszczeniem się tej zdrady. Niestety o takich rzeczach nie myśli się w takim momencie. Czytając posty i tematy tutaj, myślę też, że może ja po prostu nie dojrzałam jeszcze do związku? Może powinnam się wyszaleć? Może na wszystko przyjdzie czas i po prostu nie pora jeszcze na stagnację i "ustatkowanie"? Przykro tylko, że musiałam trafić na tak "złotego" faceta teraz, gdy jestem jeszcze młoda i chciałabym czasem "zaszaleć". Podsumowując, czy ktoś mógłby mi coś rozjaśnić? A nuż jakieś mądre słowo do mnie trafi. Pozdrawiam i przepraszam, że taki esej mi wyszedł, ale... nie da się skrócić. :P

Czy wybaczyć?Drukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam,. Jestem z dziewczyną od 4 lat. Niedawno wróciła z zagranicy (była tam miesiąc w pracy). Powiedziała, że przespała się ze swoim przyjacielem z dzieciństwa ( nie był to namiętny seks nawet się nie rozebrali, mówi że sama nie wie jak, że zapomniała się na chwile)... Bardzo tego, żałuje, nie prosi o wybaczenie - mówi że uszanuje każdą moją decyzję i nie będzie mnie zmuszać ani do bycia ze sobą ani do nie bycia - mówi jeśli tylko jestem w stanie jej wybaczyć to oczywiście chce tego. Mówi, że bardzo kocha, że jest jej strasznie głupio i sama nie wie czy da rade być ze mną i patrzeć mi w oczy wiedząc, że to zrobiła.Mówi, że już nigdy nie zdradzi bo żałuje i wie że drugiego razu bym nie wybaczył. Ja na razie zdecydowałem się być z nią bo kocham ją nad życie, jeszcze nikogo tak bardzo nie kochałem gdy jest obok nic mi więcej nie potrzeba. I chce jej to wybaczyć... Ale czy warto? Odkąd się dowiedziałem (parę dni) czuje i ona też, że moja miłość do niej i jej do mnie zrobiła się jeszcze większa. Że obydwoje zobaczyliśmy co mogliśmy stracić.... W związku nie zawsze było idealnie i teraz też wiem co mam zmienić. Czujemy, że miłość kwitnie chociaż chwilami to wraca i wtedy płaczemy... Co zrobić??

zdradzona przez mezaDrukuj

Zdradzona przez mężawitam historia moja zaczela sie tak. W tym roku bedac z dziecmi na wczasach w jastani odkrylam ze moj maz ma kochanke, przez dluzszy czas cos podejzewalam poniewaz moj maz sie bardzo zmienil zaczol dbac o siebie tz. byl ogolony jak zjezdzal do domu ostrzyzony pachnacy zaczal przyjezdzac w nowych ciuchach do domu telefon byl w domu wyciszony ciagle zazwyczaj jak przyjezdzal to byl zmeczony nie kochal sie ze mna a jak pytalam dlaczego on odpowiadal ze jest chory ze mu sie nie chce, jego kochanka jest odemnie starsza o 7 lat ma 2 dzieci jest wyznania prawoslawnego zyje w separacji ze swoim mezem jak mi moj maz powiedzial z popem pytajac meza czemu mnie zdradzil powiedzial ze ze zlosci ze sie nim nie iteresowalam itp.to nie prawda czekalam kiedy mnial przyjechac do domu nie inetesowalo go nic ani ja ani nasze 3 skarby ani to co sie dzieje w domu zyl w swoim swiecie zapomnial o nas zyl ze swoja kochanka oczywiscie poznal ja na mobilnym gg moj maz pracuje jako operator pomp do betonu jazdzi po calej polsce jego pani byla z elku bo tam pracowal przez pol roku chce wszystko zmienic powiedzial ze chce naprawic krzywde jaka mi wyrzadil dodam ze moze jestem glupia ale kocham swojego meza i nie wie co o tym myslec jestesmy 12 lat po slubie boli mnie bardzo to co mi zrobil ale nie mam pewnosci czy nie zrobi tego jeszcze kiedys jak wszystko ucichnie wiem tylko ze dobrze mu bylo z nia bo dowiedzialam sie tego od niej powiedzial mi ze nigdy przez leb mu nie przeszlo zeby zostawic mnie i dzieci bo wciaz mnie kocha tylko nie wiem czy po takim czyms ja mu kiedykolwiek zaufam

co robić? pommocyDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakahej nie wiem wsumie od czego mam zaczac zeby ukrucic to wszystko. Zaczne moze od tego ze wyjechalam ze swoim chlopakiem( teraz juz eks) i jego mama do pracy w anglii. tam tez pracuja dwie dziweczyny polki z nami. Pracujemy wiec wszyscy razem. I tu sie teraz zacznie historia ktorej bym sie nigdy nie spodziewala. Bylam w zwiazku z moim facetem 5 lat dla mnie to bardzo duzo tym bardziej ze byl on moim pierwszym facetem. I choc znalismy sie od dziecka to ja caly czas myslalam ze z nim bede a kiedy skonczylam 22 lata stalo sie to na co tak dlugo czekalam zaczelo spelniac sie moje marzenie. Bylam taka dumna szczesliwa ze nie da sie tego opisac slowami. Wszystko sie jakos ukladalo mielismy szacunek do siebie, chociaz nie powiem ze tez sie czasem a z roku na rok coraz czesciej klucilismy ale to byly bardziej blachostki. Moj prblem polegal na tym ze ja po za nim swiata nie widzialam a on robil to na co mial ochote nie mowiac o tym ze od szkoly sredniej palil marichuane . Prosilam zeby przestal nawet dzwonilam do odrodka ktory pomaga takim osobom mial sie tylko wstawic. No ale nie stety skonczylo sie tylko na slowach. Ja bylam na kazde jego zawolanie robilam to co on chcial. A teraz jak postanowilsmy wyjechac zeby zaczac myslec o przyszlosci on nagle zrywa. Mowi ze nie umie ze mna rozmawiac. Ze nie ma ze mna zadnych tematow. Jedna z dziewczyn pani Ł ktora tam pracuje ma chlopak w polsce razem mieszkaja remontuja mieszkanie maja wspolne plany, samochod itd. Ł pracowala caly czas z Mama mojego eks. Mowila jaka to ona jest szczesliwa ze swoim panem xx jaka jest uczciwa wobec innych szczera itd. Jak jej wspollokatorka zaprosiala kolege z pracy w dzien na kawe bo miala urodziny to zrobila z niej najgorsza pania lekkich obyczajow wyzwala ja przy wszystkich. A to byla tylko kawa... Ale przejdzmy do szczególow. Moj eks na samym poczatku pracy w anglii mowil jak to z Ł kretynka itd ja nie powiem po innym incydencie mialam juz zdanie na jej temat wyrobione. Ale z czasem moj byly zaczal ja jakos dziwnie bronic. A teraz najgorsze. Skonczylismy prace ok 2 w nocy(w tym czasie bylismy jeszcze ze soba). Budze sie patrze moje eks nie ma w lozku pytam sie tesciowej gdzie on jest tesciowa nic nie wie. Biore telefon dzwonie nie odbiera, a kiedy juz odebral powiedzial ze spaceruje sobie (padał deszcz) 10 min pozniej dzwonie znow nie odbiera wiec teraz jego mama probuje do Ł ale i ona nie odbiera wiec wzielam samochod i pojechalam do niej swiatlo sie swiecilo i dzownilam do nich obydwoch ale niestety i tu mnie olano.(I jak nazwac taka pania co w srodku nocy wpuszcza faceta ktorego zna 4 miesiace)????? A kiedy przyszedl o 5 do domu nawet sie nie tlumaczyl poprostu polozyl sie do lozka jak gdyby nigdy nic sie nie stalo. Takie wyjscia powtorzyly sie 4 razy. I jestem pewna ze to nie koniec. I wiem ze to glupie ale ostatnio lezal jego telefon na lozku tak jakby celowo go zostawil wiec zobaczylam i nie wiezylam wlasnym oczom wyznania milosne o przytulaniu i dotyku. ze nie umie sie doczekac nastepnego spotkani itd. Najgorsze jest to ze do swojej Matki odnosi sie w taki sposob ze brak słow i tu zadaje sobie pytanie czy Ł ktora zyla w bardzo dobrej komunikatywie byla tylko przyneta na mojego eks. Bo przez nia poroznil sie syn z matka, a ja?? Choc staralam sie jak najlepiej, pomagalam jak potrafilam i kochalam miloscia niedoopisania co mam za to teraz? Najbardziej boli mnie to ze przez te 5 lat mowielam i prosilam zeby przestal palic pomyslal o przyszlosci o nas. A on nic a teraz jak zspotkal Ł jest dla niej gotowy poswiecic to o co ja go tyle lat prosilam. Jak mam zyc z nim pod jednym dachem wiedzac ze on w nocy idzie do niej? :( Niechce rezygnowac z pracy przez nich ale chyba nie bede miala wyjscia bo tak ciezko mi patrzec na to wszystko ze naprawde nie wiem co mam robic.Nie raz te mi sparawil przykrosc mowiac rzeczy ktorych az wstyd sie przyznac bo to tylko piec minut wyrwanych z mojego zycia ktore mu wybaczylam. i wiem ze pisze caly czas z Ł wszystko co robimy ja z jego mama. Co mam robic jak sie zachowac w stosunku do niego i w stosunku do niej jak w pracy idzie i smieje mi sie bezczelnie w twarz??? prosze o rady.. Pozdrawiam