Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

zona Potifara03:34:50
bardzo smutny05:30:16
Kalinka9306:26:34
# poczciwy06:51:56
uzytkowniczka08:23:41

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

na rozdożuDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam. On 58 lat, ja 50 od 13 lat razem, 12 lat po ślubie. W momencie poznania on i ja wolni, bez zobowiązań wobec osób trzecich. Wspólnych dzieci brak. Początek jak zawsze, poznanie miłość, ślub, zapewnienie o wielkich uczuciach. On w ocenie znajomych i przebiegu związku wierny, domator, postrzegający małżeństwo konserwatywnie, zaangażowany, pełen planów. Ja porzucam pracę zawodowa, angażuję się w realizacje naszego wspólnego celu remontu domu w odległej części Polski i na odludziu. We wspólnych planach to nasza przyszłość. Z czasem samotność na odludziu zaczyna mi ciążyć, przechodzę kryzys, jeden, drugi, trzeci. Proszę, żeby usiąść i porozmawiać o naszym życiu, tłumaczę, że wspólne urlopy (on pracuje) to za mało, że takie życie to zagrożenie dla naszego związku. Reakcji brak, sytuacja się przeciąga, samotność mi ciąży, prezenty nie cieszą. Mówię o tym otwarcie, ale trafiam na całkowity brak zrozumienia. Dla niego liczy się dom, a ja marudzę. W czerwcu tego roku coś się zmienia. Niepokoi mnie jego brak zainteresowania rzeczami, które były jego życiem. Nie mogę wyjechać ze swojej pustelni. Czuję, że dzieje się coś złego. W końcu kończę rozpoczęte sprawy i jadę do domu, do niego. Dwa dni temu dzwonię do drzwi. Jest zaskoczony, wygląda źle, nie cieszy się. Wiem, że coś się wydarzyło. Po powrocie zaczyna rozmowę. Bolesna, trudna dla mnie zabójcza. W czerwcu spotkał kobietę, którą kochał będąc młodym człowiekiem. Wtedy, w młodości ich drogi się rozeszły. Oboje założyli rodziny, w jej przypadku 2 nieudane małżeństwa (obecnie jest w separacji z mężem), on założył rodzinę, żona zostawiła go dla innego, potem nieudany związek, rozstanie i ślub ze mną. Twierdzi, że odrodziło się uczucie sprzed lat, że właściwie nigdy w nim nie wygasło. Proponuje rozstanie, bez rozwodu, na dotychczasowych warunkach finansowych. Wyprowadza się z sypialni, przeprasza, mówi, że tego nie planował, że jego uczucie do mnie wygasło. Lubi mnie, wesprze mnie, mogę na niego liczyć, ale nasz związek jest skończony. Pytam dlaczego? Za długo rozdzieleni i to moje ciągłe marudzenie, że samodzielne prowadzenie tego domu mnie przerasta. Chce sprzedać nasz dom, podzielić się pieniędzmi i zachować dobre stosunki. Z drugiej strony mówi: rdbaj o nasz dom.r1; Nie chce zrywać kontaktów z naszymi znajomymi, boli go, gdy mówię o naszych szczęśliwych chwilach. Nie krzyczałam, nie ubliżałam, poczułam się jak zbity pies. Pytałam, jak może nie walczyć o związek, gdzie są wartości, które deklarował, jak może mi zadać taki ból. Mówi: rprzepraszam, nie planowałem tego.r1; Nie chce iść do poradni małżeńskiej, nie chce ratować naszego związku. Trafiam na beton. Jest zakochany i koniec. Deklaruje, że nie przeprowadzi się do niej, ani ona do niego. Ale to kwestia czasu...wiem to. Nowe ciuchy, wspólne obiady itd. Nie wiem, co mam robić. Jego postępowanie jest kompletnym zaskoczeniem dla wszystkich. Najchętniej wsiadłabym w samochód i wpakowała się w pierwsze drzewo na mojej drodze. Poświęciłam wszystko temu związkowi. Nie potrafię się znaleźć w tej sytuacji. Chcę ratować, ale czy jest jeszcze co ratować? Zachował się niewątpliwie jak szczeniak, ale ja nie potrafię lekką ręką przekreślić 12 lat życia, marzeń, planów. Wiem, że nie ma gotowej recepty, ale czy jest szansa uratowania tego związku? Jak postępować? Może dać sobie spokój, przeprowadzić rozwód z pełną jazdą (on traci więcej),Boję się samotności, budowania wszystkiego od początku. Jestem na prochach antydepresyjnych, ale jak długo mam się karmić pigułkami ?

ja zdradzamDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansjestem z mezem 7 lat po slubie.w zwiazku znim 13 lat.czyli 1/ 3mojego zycia to on.sytuacja moje jes o tyle dziwna ze moje zdrady sa psychiczne.raz dopuscilam sie zdrady fizycznej.wciaz wydaje mi sie ze kocham meza.al od kilku miesiecy kocham rowniez ,szefa ,,swojego.z wzajemnoscia.nie sypiam z nim.nie caluje sie.przytulam to i owszem,.pisze smsy ,wiadomosci na gg,duzo rozmawiam.i czasem mysle o sexie ale wzbraniam sie i moze dlatego tego nie robie.niechce.oznaczaloby to dla mnie straszny koniec.zreszta przez caly ten czas odkad sie kochamy on tez nie nalega na sex.nie wspomina o tym.nie to jest dla nas wazne.moja sytuacja jest bardzo trudna.kilka dni temu powiedzialam mezowi ze go juz nie kocham.ze kocham innego.ze chce sie wyprowadzic.ale do niego moge sie wprowadzic po rozwodzie dopiero.maz chce zlozyc pozew o rozwod.zawiodlam go juz kilka razy.1-szy raz gdy poszlam do lozka z kims innym byl jedynm razem.odczas ktorego plakalam i nie chcialam a robilam to.bylo to smutne i okropne prezzycie.minimalna niemal zerowa przyjemnosc.wiec po co to zrobilam?nie wiazalam nadziei na zwiazek z tamtym..potem poznalam kilk facetow.przez neta.wysylalam swoje nagie zdjecia.pisalam czule,rozkochiwalam w sobie.podobalo m sie rozkochiwanie.i sama tezzakochiwalam sie.nie po to pisalam by isc do lozka.bo niektore ,,romanse,,trwaly kilka lat.i nic.spotykalam sie ale nie chodzilam do lozka.nie chcialam.wystarczalo mi tylko to ze mnie kochaja.czesto nie wiedzieli ze mam meza.skrzetnie to krywalama.potem mowilam ze mam meza jak juz chcieli np w mieszkaniu mnie odwiedzic.wiec musialam powiedziec.robilam im zludne nadzieje ze ich pragne i ze zostawie meza.choc wiedziala ze tego nie zrobie.po jakims czasie(latach)powiedzialam mezowi o tym.wybaczyl mi.choc wiem ze nie do konca.tego nie mozna wybaczyc.teraz chce rozwodu bo mysli ze kocham ,,szefa,,nad zycie.i wiem ze go kocham.ale wiem tez ze kocham meza.i jesli dojdzie do rozwodu dam mu go.blaga mnie o to bo wie ze ktoregos razu niea sobie z tym rady.a ja niechce by byl nieszczesliwy.wiem ze nalezy mu sie szczescie.mialam 3 lata przerwy podczas ktorych nie myslalam o nikim innym.nie zakochiwalam sie i nie rozkochiwalam.bylam spokojna.ciesylam sie ze nie musze ukrywac tel.bylam szczesliwa.do czasu gdy pojawil sie moj szef.inne cechy charakteru,inn spojrzenie na swiat.spodobalo mi sie to.pokochalam go za to ze ak pozytywniemysli o zyciumimo ze jemu sie nie udalo w zyciu.rozwiodl sie z zona.niewiem czemu.mysle ze wina byla po 2 stronach.wiem ze bedac tutaj szuka m usprawiedliwienia dla siebie.najgorszy jest fakt ze zupelnie nie rozumiem swojego postepowania.ze wiem zze kocham meaza a wystawiam jego uczucie na probe.a wiem ze kocha mnie bardzo.i wiem ze pomalu go zabijam.i niewiem czemu to robie.zawsze mi powtarzal:jak mnie zdradzisz to nie zakochuj sie:pouprawiaj sobie sex ale nie zakochuj.a ja potrzebuje wszystkiego oprocz sexu.akrat on nie jest mi potzrebny do szczescia.czy ktos zna juz taki przypadek jak moj?

Sama nie wiem....:(Drukuj

Zdradzona przez mężaSmutna rzeczywistość. Nie do końca jestem pewna czy mój mąż mnie zdradza a być może nie chce o tym wiedziec. Dawno temu miałam koleżankę z pracy wpadała do nas na kawe ,pogaduchy, imprezy.Nie byliśmy wtedy małżeńswem.Później okazało się ,że jestem w ciąży.Byłam w szpitalu kilka dni ,życzliwa doinormowała mnie iż moja kolezanka spedziła tam noc.Zrobiłam afere ,jego zwyzywałam z nią zerwałam kontakty.Kilka dni przed ślubem spotkałam ich w pobliskiej restauracji ,wiem co powinnam była zrobić ale ciąża ,prowincja ,presja otoczenia.Nic sobie nie wyjasnilismy no bo jak po co ,wszystko to wymysł mojej chorej wyobraźni.Ślub,po 5 latach decyzja o wyjeździe do pracy w innym kraju.Małżeństwo przetrwało ,pewnie dlatego ,że widzieliśmy sie, sporadycznie ,pare razy do roku.Byly w międzyczasie różne inne dziwne rzeczy.Jak to sobie przypominam to moja samoocena w zastraszającym tempie spada np. seks oralny z chrzesną dziecka na chrzcie ale to też był mój wymysł(nie wiem jak to zrobiłam ale wymazałam z pamięci to zajscie).Aż się nie chce tego opowiadać ale skoro jest ta strona może ktoś mi pomoże zrozumieć siebie.Po kilku latach sciągnął mnie i dziecko do siebie,zebyśmy byli razem.Niefart ,komórka mi padła więc wziełam jego starą i jak debilka przeczytałam smsy.Załuje ,że wcześniej tego nie robiłam ,żałuje,że to zrobiłam.Debilka googlowała skrót K.C. naprawde.Hmmm myśle ,że po....."będzie mi ciebie brakowało" nie oznacza to kodeksu cywilnego.Idąc za ciosem włączyłam drugą też ponoć nie działającą komórke a tam mój ukochany pisał do swojej innej znajomej(widocznie odległość zabiła ich związek z poprzedniczką,ja tego nie potrafiłam i nasze dziecko tez nie jak sie okazało, jak mogłam byś tak głupia i ślepa) bla bla bla (nie ma co przytaczac )i znamienne K.C.Dziś pokazałam mu te sms z pytaniem co oznaczają.Reakcja była tak jak myślałam ,ze będzie :jestem idiotką i nie mam prawa przeglądać jego komórki,tyle to ja sama wiem,ale ciekawosc .Nie wiem jak będzie wyglądać jutro.

rok ślepoty Drukuj

Zdradzona przez mężaWitam .zagladam tu już od kilku dni,troszkę czatuje,ale dopiero teraz mam odwage napisac co sie stało.Jestem 19 lat po ślubie-mój mąż to moja wielka,ślepa miłosc.Wszystko zaczeło sie 2 lata temu na wiosne. Na naszych działkach pojawiło sie dwoje nowych dzieci - w podobnym wieku do naszych. Wspolne zabawy,bieganie z działki na działke,a latem juz dobrze sie znalismy z ich rodzicami.Wspólne grile ,wyjscia na grzyby itd.Całe wakacje razem. Ona bardziej zainteresowana moim męzem niz swoim. Zauwazyłam-rozmawiałam z mezem o tym .Twierdził,ze nie muszę się niczego obawiać,ze nie jest w jego typie,ze kocha tylko mnie itd.On zachowywał sie normalnie ,nic między nami się nie zmieniło-dalej czuły w stosunku do mnie,w jej towarzystwie też.Po wakacjach spotykalismy sie często,zawsze u nas w domu.Mąz w trakcie tych wspólnych spotkan zaczal więcej pic-wręcz się upijac.NA jednej z nich przyłapałam ich jak się obściskiwali w przedpokoju. Zrobiłam im małą awanture on wyszedł a ona poleciała za nim.Od tamtej pory przestałam ich zapraszac nawet się z nimi kontaktować. Mąż stwierdził ze wtedy się tak upił, ze nawet nie pamiętał ze cos takiego robiłi ze woge wyszedł z domu,ze nic ich nie łączy itd. Uwierzyłam mu ... przecież tak bardzo go kochałam, a on tak przekonywująco to mówił,nie szczędził miłych słów i gestów. Jego zachowanie nie zmieniło się w stosunku do mnie -dni i noce były cudowne,z pracy kilka sms i telefonów dziennie dziennie ,dla dzieci kochany tatuś zawsze wyrozumiały ,zainteresowany nimi -świetnie się razem rozumieli.Sielanka. Moja czujnosc przycichła ,za namową męża zaczeliśmy się znowu spotykać ze znajomymi z działki. Znowu wiosna- wspólne wypady na działkę ,ona zaczela pozyczac odemnie pieniądze,z oddawaniem było gorzej,ale było mi jej szkoda ,bo mąż ją zdradził odszedł została bez środkow do życia .Pomagałam jak moglam. Często przychodziła do nas wieczorani z dziecmi ,ze mąz wrócił nie ma gdzie się podziac i zostawała na noce W tym czasie mój mąż zacząl dłużej zostawać w pracy, odkryłam ,ze dzwonią do siebie . Znowu zaczęłam coś podejrzewać. Znowu rozmowa z mężem-znowu zapewnienia,ze nic się nie dzieje i że nie bedzie już do niej dzwonił. Znowu uwierzyłam przecoierz tak im ufałam. ..Mąż siedział już całe dnie w pracy ,często nuie odbierał telefonów, ale w stosunku do mnie nie zmienił się- dalej mie szczędził komplementów, czułosci itd.Pewnego dnia odkryłam ,ze z naszego konta zniknęła spora suma ,a przelew jawnie zrobiony na nią. Wsciekłam sie ... Stwierdził ze poprosiła o pozyczkę. pare dni wczesniej poprosiła mnie o podobną sumę ja odmówiłam, bo mielismy komunie dziecka. Aon wyjął tą kase i jej dał .Pare dni póżmiej były mąż przyniósł mi jej elefon z sms-ami jakie sobie pisali (oczywisci on miał inny telefon ,który chował przedemną, )swiat mi się zawalił!!!On się wszystkiego wypierał, obraził się na mnie.NIE PRZEPRASZAŁ, NIE TŁUMACZYŁ SIĘ , chodził z głową w chmurach , był jakby nieobecny. To on się stał ofiarą bo to on się fatalnie czuł a ja nie dałam mu się pozbierać,ba.. nawet prosił mnie o pomoc ,zeby mógł o niej zapomniec. W końcu po ok. 2 -3 tygodniach przeprosił -przyniósł kwiatki przepraszał mówił ze to już zakonczył i że kocha nas bardzo i nie chce nas stracić, . Potem telefony od niej ,ze planują wspólną przyszłosc, romans juz trwa od ponad roku, od tamtej wiosny co się poznaliśmy.Potem udawana ciąża , omdlenia na ulicy ,pogotowie ,szpital mój mąz oczywiście przy łóżku trzymał za rączkę. Wypierał się nawet wtedy jak mu pokazałam mms z ich zdjęciem na izbie przyjęc. Twierdził ze to zmonyowane ,zeby nas tylko skłócić. JAK JA CHCIAŁAM W TO WSZYSTKO WIERZYĆ i uwierzyłam. ( zdjęcie zrobiła jej kolezanka w szpitalu i mi przysłala )oczywiscie sie wszystkiego przed mężem wyparła,dopiero pózniej do mnie zadzwoniła i powiedziała mi to i wiele innych gorszych rzeczy. Ale ja nadal chciałam mu wierzyć , Nie wyobrażałam sobie zycia bez niego . Wydawało mi się ze on się stara ,obiecywał ze już skonczył z nią,chociaz nigdy się nie wytłumaczył z tego ,postanowiłam dac nam szansę.Dałam ,nawet się przemogłam i poszlismy do łzka po pewnym czasie było cudownie. Myslałam ,ze już jest dobrze. Ale on czły czas oszukiwał i zdradzał W KWIETNIU WYBUCHŁO! W NASZĄ ROCZNICĘ ŚLUBU ona doniosła mi ,ze nadal są razem . Wypierał się oczywiscie, ale teraz dla odmiany twierdził,ze to ja sobie zmyslam, ze ona do mnie nie dzwoniła ,ze to ja do niej wydzwaniam i ją dr ecze itd. .Brinił ją .Na Wielkanoc przy moich braciach wyjął mi wszystkie pieniądze z torebki zabrał klucze od mieszkania i poszedł na piwo...Całe szczęścieze mój brat niał do mnie klucze, bo wrócił po świętach. Dzieci płakały ,gdzie tata- przeciez nigdy nas tak nie zostawil . Potem już było gorzej . Zacząl się ze mnie wysmiewac, dogryazć ,wyzywaćnponiżac. Zawsze to robił po cichu i z usmiechem na twarzy. Przy innych mówił do mnie kochanie. Nie chciał sie wyprowadzić, zaproponował trójkącik. Ja się nie zgodziłam, ale to nic nie zmieniło . Znikał na noce weekendy i mówił ze był u kolegi na grilu.Pensje przelał na inne konto nie płacił za nic, nie dawał na zycie ,wracał jak do hotelu i jeszcze wyrzerał z lodówki.Dzieci sie stały dla niego nie wazne,nie chciał im nawet kupic głupiego batona-bo tatus ma potrzeby,Pękło we mnie dopiero wtedy jak z długiego weekendu prosto z jej łóżka przyjechał do nas na działkę, błagać zebym mu wybaczyła. Oczywiscie kłamał ze nie był z nią tylko u kolegi., a ja miałam dowody sms-y (zabrałam mu telefon). Potem pretensja ,ze ja chce zniszczyc rodzinę bo mu nie chce wybaczyc. Wsciekł się strasznie jak dostał postanowienie o zabespieczeniu finansowym na dzieci,do momentu rozprawy o alimenty. Powiedział ze nie jestem zdolna nic takiego zrobic i ze nic mi nie bedzie płacił a jak mnie nie stac na utrzymanie dzieci to mi je poprostu zabierze. D...K! Od wczoraj jestem sama -wyjechał na 3 m-ce. PODARŁ SWOJE POTANOWIENIE Z SĄDU,nie zostawił zadnej kasy, odpoczne...pozbieram sił na dalsze działania ,popracuje nad sobą i dziecmi . Bje sie tylko zeby nie ugłaskał mnie na odległosc,zebym mu znowu nie uwierzyła i nie uległa prozga dzieci. M.

skomplikowane..Drukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansJestem z chlopakiem od 1,5 roku. On zakochał się we mnie od razu dosłwonie w przeciągu miesiąca, ja jeszcze nic wtedy nie czułam do niego i nie traktowałam tego powaznie. w ciągu 3miesięcy zdradziłam go 4razy. On wie o wszystkim bo o wszystkim powiedziałam/przyznalam sie. Kontakt izyczny był zawsze a do seksu doszło raz przy ostatnin razie tylko. On byl moim pierwszym chlopakiem w zyciu, w lozku we wszystkim. Moze dla tego z ciekawości głupoty tak sie zachpwywyałam i takie rzeczy robiłam. On mimo to wszystko mi wybaczył tak strasznie mnie kochał ze i wybaczył. nawet nie krzyczał nie wyładował sie. Po prostu nadal jesteśmy razem. Minął rok. Ja zakochałam się w nim bez pamięci. Od roku jestem przykłądną dziewczyną, robię dla niego wszystko starajac się to zrekompensować. W tym momencie oboje wiemy ze jestemy dla siebie najważniejsi. Wyszto z pozoru się ułożyło.Problem w tym ze moja lepsza połówka cały czas o tym myśli- o tych 3miesiacach w ktorych ja 4razy go zdradziłąm, 4krotnie całkowicie złamałam serce. To ze mimo iż minął rok, do niego to bardzo czesto wraca a wtedy on traci humor ochote na rozmowe i wpada w straszny dołek. Kochamy się i obojgu nam starsznie zalezy na nas ale to ze on nie potrafi sobie z tym poradzić (minął rok a nie ma zadnej poprawy) niszczy nasz związek. Ja się staram na kazdym kroku pomagac mu bo wiem ze to wszytsko przeze mnie. Ale teraz juz nie mam na to wpływu on musi sobie to po prostu poukładać w głowie, całkowicie mi wybaczyć i znwou bezgranicznie zaufać. On chce strasznie to wszystkoz robić ale nie wiemy jak...

spotykal sie z innąDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaDziś weszłam po raz pierwszy na ten portal. mam 23 lata chłopak ma 23. jesteśmy od roku ze sobą. mieszkaliśmy na studiach w kawalerce - było ok ale kłóciliśmy sie często bo nie podobało mi się ze często chodzi do kolegów i palą trawę. na wakacje pojechał do Anglii do pracy . straciliśmy ze soba kontakt on kilka razy zadzwonił mówił ze tęskni pisał ze wszystko ok. ja mu pisałam ze spędzam czas u znajomych czy nad jeziorem ze jest ok ale tęsknie. we wrześniu wrócił , akurat miałam wolne mieszkanie wiec nocował u mnie przez kilka dni. ciągle czułam ze jest coś nie tak ze jest inny. kiedy sie kąpał sprawdziłam jego telefon. i SMS " hej jesteś na wakacjach czy pracujesz stęskniłem sie za Twoim uśmiechem. ona odpisała "jestem na mazurach i jak wrócisz to będziesz mi potrzebny:)(nie pamiętam dokładnie tych SMS bo byłam w szoku kiedy je czytałam) napisał je 27 lipca. pisał je z taką dziewczyna ze szkolenia. jeszcze w czerwcu chodził na szkolenia o funduszach emerytalnych razem z kolegą. Tam sie poznali zostawiłam jego telefon i wybiegłam z domu - on za mną pobiegł mówił ze to nic nie bylo i ona jest tylko koleżanką, że napisał do niej wtedy bo ja mu pisałam ze jeżdżę gdzieś ze znajomymi i dobrze sie bawię i ze lepiej mi bez niego . Mówił ze tylko mnie kocha. nie chciałam z nim gadać - zerwałam ale on naciskał ze nie zgadza się na zerwanie. zdecydowaliśmy sie na szczerą rozmowę. Wyznał ze spotkał sie z ta dziewczyna jeszcze w czerwcu kiedy my ze sobą często sie kłóciliśmy i jakby ten związek rozpadał sie, mówił ze nie mógł znieść tego ze go ciągle krytykowałam i mówiłam ze nie ma znajomych itp. i kiedy ona go polubiła to się z nią spotkał bo chciał pogadać jak z koleżanką. powiedział co nie podoba mu sie w naszym związku ze nie pozwalam mu spotykać sie z kolegami i ciągle chce mieć go dla siebie. ze on chce trochę wolności. ustaliliśmy żeby od tej chwili nasz związek nie byl taki ja wtedy żebyśmy sie nie wypytywali bez przerwy co , gdzie i jak Aha i wyznał mi ze czul ze jestem nieszczęśliwa przez niego bo często płakałam i kłóciliśmy się. i nie pisał do mnie bo chciał stracić kontakt kiedy był w Anglii bo byc może wtedy on odejdzie i jednak ja będę szczęśliwsza bez niego. Jednak kiedy po powrocie mnie zobaczył to wszystko odżyło dwa dni później weszłam na jego Facebooka i zobaczyłam wiadomość od takiej dziewczyny z Anglii - polki. pisała czy już wrócił do polski i stęskniła się trochę za nim. - załamałam się ....on tłumaczył mi się ze to koleżanka iona zakochała sie w nim i on nic nie poradzi . ciągle mówi ze jestem jedyna i denerwuje go ze jestem taka zazdrosna i ciągle go kontroluje a on tak nie chce. a ja teraz kocham go razy dwa bo wiem ze ktoś chce mi go zabrać. plącze po nocach i on o tym wie. zastanawiam się w czym jest lepsza tamta . czuje sie jak idiotka czuje się oszukana i wykorzystana. niby nadal jesteśmy ze sobą ale nie wierze mu. nie ufam jestem załamana, chce go szpiegować sprawdzać telefon, historie internetu, dla mnie to jest nienormalne Skoro głupie kłótnie popchnęły go do innej, to może to zdarzać się częściej w dalszym życiu podczas jakiś kryzysów Tylko, że ja go kocham. Boję się że kiedy zerwiemy zostanę sam, każdy mówi ze jestem śliczna ze mam powodzenie itp. Ale nie wierze że znajdę innego i tak zakocham się jak w nim

opętanieDrukuj

Zdradzona przez mężaupadłam, nie podniosę się nie dam rady tego ogarnąć..zdradził, zranił, upokorzył, proponował czysty UKŁAD - wymianę uprzejmości, teraz po odkryciu przeze mnie jego kochanki nazywa mnie "popie.... suką", "zje...łbem" na dokładkę rozbił sobie głowę kubkiem ma dwa szwy i stwierdził, że doniesie na policję, że to ja mu zrobiłam...wszystko zmierza do tego, że chce mi zabrać dzieci...ja tego nie wytrzymam, nie niem juz gdzie jest prawda a gdzie kłamstwo, nie wiem kogo prosić o pomoc...nie dość że mnie zdradził i porzuca mnie i dzieci, to jeszcze grozi mi , że nie dostanę alimentów takich jak chcę, że będzie sie odwoływał, że mnie uwali...zwariuję, mam ochotę nałykać się prochów i zasnąć, nie chce mi sie żyć, boję się, że stracę dzieci, że nie dam sobie rady...Przez 11 lat żyłam z człowiekiem, który w ciągu miesiąca pokazał swoją prawdziwa twarz.., wszystko co mówi odwraca przeciwko mnie, nie potrafie sie bronić, raz jestem silna i sądze że dam radę, innym razem totalnie sie rozkładam i ryczę, czym mu daję jeszcze większą satysfakcję....Nie wiem jak podołam wszystkim obowiązkom, jak pogodzę pracę z opieką nad dziećmi....Nasze małżeństwo przez 11 lat było fikcją, domkiem z kart, który runął nagle...nie przygotowałam się na to...wybaczyłam mu bicie, panienki na boku a jednak i tak uznał, że byłam złą żoną, bo go krytykowałam, bo nie doceniałam, bo jestem gówno wartym śmieciem bez zainteresowań, bez przyjaciół...Nie podniosę się.......wszystko co się dzieje wpędza mnie w stan, z którego nie otrząsnę się, to dopiero miesiąc po tym jak sie dowiedziałam o jego nowej "dziewczynie"...opowiada mi jak mu z nia dobrze w łóżku, jaka jest fantastyczna jako kobieta, jak go rozumie, słucha i docenia...rozbili dwie rodziny, ona tez zostawia męża i dziecko i zamierzają być szczęśliwi, chcą kupić mieszkanie i wziąć wspólny kredyt na 30 lat bo to miłość do grobowej deski.......a dzieci i mnie wymazuje ze swojego życia i choć teraz deklaruje, że będzie się nimi zajmował, wiem że za jakiś czas sobie odpuści...Patrzę na moje dzieci i nie mogę powstrzymać łez...dlaczego im to robi???czym sobie zasłużyły??Nienawidzę go gdy o tym pomyślę...moja 9 letnia córka, szaleje za tatusiem i ma ciągle nadzieję, że nic sie nie zmieni...nie zniosę tego dłużej.............

Czy warto nadal tkwić w takim związku?Drukuj

Witam.Jestem mężatką od przeszło 12 lat.Siedem lat temu pierwszy raz całkiem przypadkiem dowiedziałam się o zdradzie.To był szok,nie potrafię opisać co wtedy czułam.Ja poprostu nie wierzyłam.Każdy ale nie mój ,,idealny",kochający mąż.Przecież codziennie mnie zapewniał,że jestem jedyną kobietą w jego życiu,że bardzo kocha,że nie wyobraża sobie życia beze mnie,że cieszy się ,że spotkał na swojej drodze tak wspaniałą kobietę. Kupował kwiaty bez okazji,drożdżówki w kształcie serduszek. Postrzegani byliśmy za IDEALNE,WZOROWE małżeństwo. A tu taki cios.Był całym moim światem,powietrzem,dzięki któremu żyję.Kiedy wszystko wyszło najaw,wszystkiemy zaprzeczał. Mimo,że przy mnie dostawał od tamtej kobiety smsy nadal zaprzeczał. Jak dzwoniła,,mówil że to pomyłka...i tak w nieskończoność. Kłamstwo za kłamstwem.Próbowałam z nim rozmawiać,ale on tłumaczył ,że to tylko koleżanka,Natomiast z jej smsów,telefonów(które w końcu odażyłam się odebrać),wynikało,żę są ze sobą od roku,a ja w piep...am się w ich związek. Chciałam żeby odszedł,mimo że w duszy prosiłam zostań ze mną,tak bardzo Cię kocham. Z nadmiaru nerwów częściowo sparaliżowało mnie na miesiąc czasu,bardzo osiwiałam. On po setkich godzinach rozmów,zdecydował,że zakończy tamtą znajomość bo to było bardzo głupie i nie rozsądne,ze właściwie nie wie po co to znajomość zaczynał jak kocha mnie. Było ciężko,ale daliśmy sobie drugą szansę. I kiedy z małych kroczków w tę lepszą stronę,zaczyły pojawiać się te większe,kiedy doszłam do wniosku,że ta zdrada widocznie była potrzebna dla ożywienia związku...po raz kolejny dowiedziałam się ,że jestem zdradzana.Nie wierzyłam! To nie mogła być prawda! Przecież dwa tygodnie temu, zabrał mnie na jedno dniową wycieczkę w góry,żeby zapytać czy odnowimy przysięgę małżeńską,czy zdecydujemy się na drugie dziecko...........Rozstaliśmy się na 3 miesiące,niby rozstali bo on codziennie przyjeżdżał i chciał rozmawiać.Poświecał czas dziecku,jak nigdy dotąd.Miałam dość,bo po raz kolejny przeżyłam załamanie. No ale znów uległa i pozwoliłam wrócić. Jednak tym razem nie byłam już tak opiekuńcza,że śniadanko do łóżka,codziennie seks,itd. Cułam do siebie wstręt. Kiedy dochodzio do zbliżenia,widziałam blondynkę przed sobą .Wszystko wracało. Czułam się podle,bo przecież dopiero ją dotykał ,a teraz ja mu pozwalam. W końcu powiedziałam stop! Minęlo 1,5roku,jak nie sypiamy ze sobą.A mimo to wśród znajmoych nadal funkcjonujemy jako najlepsza para. Mój mąż świetnie przy nich,przy rodzinie gra. A w domu? No cóż?Po pracy,piwko,komputer,garaż albo rybki. A ja z synem sama.,,Szczere"rozmowy do niczego nie prowadzą. On twierdzi ,że bardzo kocha i nie wyobraża sobie rozwodu. Nie dociera do niego,to co mówię. Jakie są moje oczekiwania,że nie czuje,że mnie kocha,że nawet jemu nie brakuje bliskości ze mną.A to nie jest już normalne. i tak w tym wszystkim tkwie.Nawet nie wiem czy mam jeszcze nadzieje,że może coś się polepszy.Czasem tłumacze sobie,że to chwilowy kryzys,który musimy przetrwać. Ale jak długo. Minęło już 7 lat od zdrady i nic nie drgnęło.Nawet palcem nie kiwnął żeby pokazać ,że się zmienił,że jest już w porządku. Wręcz przeciwnie,nawet w najmniejszych sytuacjach moich obaw on kłamie.Czem jak dziś obwiniam siebie,że teraz jest jak jest bo odmówiłam seksu. Ale czyłam się jak szm..ta(przepraszam za słownictwo).Kobieta po raz kolejny zdradzona czuje się bezwartościowa i beznadziejna. Podejmowałam próbę spróbowania z kimś innym. I niestety,przychodzi myśl-pewnie jest z inną bo nie odzwani,itd.Człowiek boi się zaufać,uwierzyć,że sytuacja wcale nie musi się powtórzyć. Z samego początku od razu przekreśla. Nie wiem co mam robić? Próbowałam rozmawiać z synem(11lat),on nie wyobraża sobie mieszkania bez taty,mimo tego że dostrzega jak tata się zachouje,jaki chłód panuje między nami.Mówi: przecież się smiejecie,rozmawiacie...Tracę sens życia.Do tego nie mam pracy,jestem nikim.

Nieszczęśliwa miłośćDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam. Moja historia jest następująca. Jestem mężatką z 7-letnim stażem. Mamy wspólnie 5-letniego synka, wspaniałego chłopczyka. Jestem chora na niewydolność nerek (obecnie dializy). Jednak choroba ta nie ma wpływu na większość naszego życia. Funkcjonuje najzupełniej normalnie, jestem zwyczajną żoną. Zwyczajną i nawiną!!! Kocham męża bezgranicznie. Od początku wiedział o mojej chorobie i akceptował ją. Z resztą nie mamy z tym żadnych problemów, więc myślę, że to nie może być powód do zdrady!!!! Dbam o siebie, nie odstaję od innych znudzonych małżeństwem żon. Cieszy mnie związek, dom, dziecko i środowisko, w którym żyję, choć nie pracuję. Wszystko byłoby pięknie, gdyby mąż nie szukał wrażeń gdzie indziej. Zaznaczę jeszcze to, bo wydaje mi się to dość ważne, że jest nam ze sobą dobrze, a jednak coś nie gra. On mnie stale oszukuje. Na żywej zdradzie go nigdy nie przyłapałam, ale nie czekam na to (może powinnam, ale jak to sprawdzić???? gdzie mam się za nim uganiać???? jak nie mam na to siły). Od samego początku nie układa nam się, tzn, stale znajdywałam jakieś adresy i numery tel do wiecie kogo. Jedne z ostatnich oszustw to zalogowanie się na erotyczne strony i wyszukiwanie anonsów oraz znalezienie za jego klapką do telefonu imienia i nazwiska do.... ach nie ważne. W każdym bądź razie czuję się urażona i oszukana. Czytałam na jednym z blogów, że mężczyzna ma 35 lat i gdzie teraz kogoś znajdzie???? A ja???? Ja już mam tą drugą, wymarzoną połówkę, ale ona mnie nie szanuje. Jego tłumaczenia przyprawiają mnie o złość, że to nie jego, ktoś go wrabia, bo próbuje rozwalić nasze małżeństwo, tymczasem to on nie rozumie istoty związku i sam je rozwala. Tak mi żal i przykro tego wszystkiego, tych wszystkich przeżyć. Nie mam już ochoty, ani siły angażować się w nasze wspólne życie.

co mam robicDrukuj

witam, nie do końca powinnam znaleźc się na tym portalu. jak na razie. jednak mam ochotę się tym wszystkim z kimś podzielic. nie wiem, co mam robic. wplątałam się w historię zdradzanego męża. chłopak strasznie się pogubił. cierpi. nadal kocha, wręcz rozpaczliwie kocha swoją niewierna żonę, wie o jej zdradach, wpadł w bardzo poważną depresję, może i alkoholizm, stacza się. we mnie widzi coś hmmm, trudno powiedziec co. jestem powiernikiem. tylko boję się, że on się we mnie zakocha. ja mam juz swoja rodzinę, ale czuję, że też przxekraczam jakieś granice. chce mu pomóc, tylko jak mam przy okazji się w nim nie zakochac. on jest strasznie pogubiony, więc chwyta się wszystkiego.

gdy się kocha za bardzo...Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWchodziłam na tą stronę z mieszanymi uczuciami. Nadal je mam i nie jestem pewna czy chce, czy potrafię pisać o sobie z taką otwartością jaką widzę u innych użytkowników.. ale poczytałam sobie sporo postów i tak sobie myślę, że być może jeśli przeleje swoje uczucia na przysłowiowy papier to jakoś mi to ulży?.. Jestem od 2 lat z moim chłopakiem. Na początku był to związek na odległość. Dokładnie rok temu mój chłopak przyjechał do mnie - do Warszawy, żeby tutaj rozpocząć życie. Zamieszkaliśmy razem. Układało nam się cały czas naprawdę dobrze. Na początku mieliśmy spore problemy finansowe - ponieważ ja ze względu na ambitne studia zarabiałam grosze a mój chłopak miał na początku problem ze znaleziemiem pracy. Mimo tych problemów bardzo dobrze nam się żylo...wręcz rewelacyjnie. Bardzo się kochaliśmy. Można nawet powiedzieć, że im ciężej nam było finansowo tym bardziej byliśmy zakochani. Nagle.. mniej więcej 2 miesiące temu "coś" zaczęło się między nami psuć. Kierując się po trosze ciekawością, podejrzliwością i potrzebą kontroli przejrzałam jego komórkę... okazało się, że jest w niej mnóstwo smsów od pewnej "dziewczyny". SMSy były bardzo niedwuznaczne mimo, że wynikało z nich jasno, że do łóżka razem nie poszli. Potem wszystko poszło jak w reakcji łańcuchowej.. mój "chłopak"... postanowił, że musimy się rozstać bo on nie chce mnie więcej ranić... że jest idiotą i że tego nie zmieni...ale że bardzo mnie kocha.. No więc nastała "przerwa"... bardzo niedługa bo w sumie trwała koło 2 tygodni - po czym chłopak (po milionach rozmów ze mną) wrócił twierdząc, że kocha mnie nad życie. Zaraz po tym ja niestety musiałam na tydzień wyjechać a po powrocie usłyszałam "wiesz, wcale za Tobą nie tęskniłem-czułem do Ciebie to co do zwykłej koleżanki, nie wiem co dalej, nie wiem co czuję"... Załamałam się. Pomyślałam, że mnie w tym czasie w końcu zdradził...ale twierdzi, że nie. W dalszej części rozmowy zaczął się wycofywać, twierdząc, że on wie że to tylko chwilowe i że dobrze nam jest razem - w końcu moje racjonalne argumenty przypominające mu wszystkie nasze wspólne marzenia i plany dały efekt - postanowiliśmy spróbować jeszcze pobyć razem...bo łatwo jest zburzyć to co tak mozolnie się budowało ale zupełnie od podstaw odbudować się nie da.. Od tego czasu minął tylko tydzień - bardzo niewiele.. ale spędzamy mnóstwo czasu razem i jest naprawdę bardzo miło. Tyle, że on nadal pisze do tej dziewczyny...wiem to..a nic nie mogę z tym zrobić... Kocham go i chcę żeby było jak dawniej. Chcę jakoś odbudować nasz związek. Cały czas myślałam o nim jako o tym za którego chcę wyjść za mąż.. z którym chce mieć dzieci.. a teraz? Boję się całej tej sytuacji. Jestem zwolenniczką "bycia" ze sobą na dobre i na złe. Uważam, że w dzisiejszych czasach ludzie za szybko z siebie rezygnują - nie potrafią już sobie wybaczać i próbować od nowa. Ale boję się.... Boję się, że mimo że wierze że dotąd mnie nie zdradził (w stricte tego słowa znaczeniu), że kiedyć to się stanie... i co... - wtedy znowu wybacze??... Wiem jak idiotycznie to wszystko brzmi. Sądze, że gdyby ktokolwiek przedstawił mi w ten sposób swoją historię to uznałabym go za niespełni rozumu. Jak można chcieć dalej ciągnąć taki związek...? Można. Przyczyn jest kilka.. zarówno emocjonalne jak te najbardziej przyziemne - finansowe: - Kocham go bardzo (i to się w tej chwili nie ma szans zmienić) - On potrafi być cudownym partnerem kiedy tylko zechce (świetnie się z nim bawię, rewelacyjnie się dogadujemy - wspiera mnie w trudnych chwilach a ja jego) - Nie chcę zostać sama - nie wyobrażam sobie, że nie ma go w moim życiu - No i niestety nadal mam słabą pracę i sama sobie finansowo nie poradzę Argumentów mam oczywiście jeszcze ze sto... ale co to zmieni? To tylko potwierdzi moją teorię - że nie chce się z nim rozstawać.. tylko co dalej.. Jak odbudować zaufanie...? Czy w ogóle się da? Czy może po prostu stworzyłam sobie mydlaną bańkę w którą wierzę już tylko ja?