Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

portale randkowe, matrymonialne a ja w 3 miesiącu ciążyDrukuj

Zdradzona przez mężaW 3 miesiącu ciąży zobaczyłam że narzeczony ma konta na portalach randkowych i tym podobnych. Nie pisal z nikim (przynajmniej takiego potwierdzenia nie mam) wysłał kilku dziewczynom buziaczki (takie zaczepki). Ja wtedy pojechałam pomóc tacie w pracy na kilka dni, on został niby żeby zająć się naszą firmą która jednak nie wymagała w tym czasie żadnej uwagi. Powiedziałam mu od razu że wiem. Przeprosił dopiero gdy wymusiłąm to z niego, on uważa że to nic bo "w końcu mnie nie zdradził". Ślubu nie odwołałam ale ciągle o tym myślę i bardzo mnie to boli bo szukał zdrady nie oszukujmy się, miał w profilach że poszukuje seksu bez zobowiązań, potajemnych randek. A twierdzi że pisał głupoty bo chciał tylko oglądać dziewczyny jakie są że był tylko ciekawy. Wpisywał też adres agencji towarzystkich w okolicy. Zalogowalam się na kilka portali, dałam zdjęcia dziewczyn z zagranicy żeby nie podejrzewał że to ja ale nie odpisał, z tym że już wiedział że ja wiem. Mam się przejmować czy jestem głupia? Mi jest jakoś ciężko i tak, za niecałe dwa tygodnie mamy ślub i jestem teraz w 5tym miesiącu ciąży...

1.5 roku po i co dalej Drukuj

Zdradzony przez żonęzdrada jak zdrada schemat stary jak świat 17 lat małżeństwa 2 dzieci od jakiegoś czasu zgrzyty trzaski jak w każdym związku . było minęło jakoś sie pozbierałem ogarnąłem i żyje dalej niby poukładaliśmy wszystko jakoś sie udaje ale jest jeden problem . sex a raczej jego brak i żeby było śmiesznie to zawsze ja nalegałem a ją głowa bolała . im głośniej mówię o swoich potrzebach tym większy opór do jakiegoś czasu było w miare ok ale od 4 mc dno zawsze jakaś wymówka zawsze jutro a jak już to szybko na odwal raz w miesiącu .czy mam sie już bać że mi znowu poroże rośnie, sam już nie wiem co mam o tym sądzić . rozmawialiśmy już wiele razy na ten temat i oprócz obietnic nic sie nie dzieje , ja już przestałem robić cokolwiek i czekam na jakiś ruch z jej strony ale powoli mam dość . po ostatniej rozmowie dalem sobie dwa tygodnie i jak sie nic nie zmieni odchodzę czy słusznie sam nie wiem b oprócz łóżka wszystko inne jest ok no może jej wręcz chorobliwa zazdrość no ale to może wynikać ze stylu życia gram w zespole rockowym więc koncert sesje zdjęciowe ,koncerty i takie tam pitoły . co robić

zniszczyała wszystko a ja chce jej wybaczycDrukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęWitam, moja dziewczyna powiedziała mi ze zdradziła mnie z naszym wspólnym znajomym.jestesmy razem od przeszło 3 lat, nie układało sie nam ostatnio. pisała z nim smsy, kasowała je, spotkała sie z nim 3 razy i za 3 razem "sie satało". powiedziaal mi, ze pierwsza przytuliła sie do niego i póżniej tak wyszło. On liczył na cos wiecej ona rzekomo nie chce. skonczyła ta znajomośc zaraz po tym. Mówi ze bardzo załuje, nie wie jak mogło sie to stac, ze jest jej wstyd. A ja nie wiem co zrobic, kocham ja bardzo chce jeje wybaczyc ale nie wiem czy powinieniem? zraniła mnie tak bardzo. Co robic?

zdrada miesiąc po ślubieDrukuj

Zdradzona przez mężaPobraliśmy się we wrześniu, a już w październiku na pierwszym wyjeździe służbowym zdradził mnie z prostytutką...Bardzo to przeżyłam i nie mogę się pozbierać........ mam do niego ogromny żal i nie rozumiem dlaczego tak bardzo zależało mu na ślubie skoro przy pierwszej nadarzającej okazji mnie zdradził.........biję się z myślami czy dać mu szansę, czy odejść i nie brnąć w jeszcze większe cierpienie

Nic nie trwa wiecznieDrukuj

Zdradzona przez mężaPrzeczytałam wszystkie historie zdradzonych żon na tym portalu i choć nie lubię mówić, a tym bardziej pisać o sobie, tym razem postanowiłam odejść od tej zasady. Spowodowała to refleksja, po tym, jak zdradzone żony reagują po odejściu męża. Moja historia nie odbiega od historii innych żon. Mam 62 lata, za sobą 36 lat małżeństwa, dwóch dorosłych synów mających rodziny i od 4 lat własne życie. Zaczęło się klasycznie (teraz to wiem) od spania z telefonem pod poduszką, ślęczenia przed komputerem, zmiany dotychczasowego zachowania. Nie chciałam wiedzieć, co się dzieje. Dla mnie dom, małżeństwo i dzieci były wartością nadrzędną. Nie miałam koleżanek, nie było babskich pogaduszek, nie było czasu na rozwijanie własnych pasji. Tylko praca i dom. Budowałam nasze wspólne życie po mojemu, bo mąż pracował przez 20 lat w Niemczech, przyjeżdżając na weekendy i wakacje. Byłam przeświadczona, że nic złego nam się nie przytrafi, kochaliśmy się i byliśmy razem przez tyle lat, więc wydawałoby się, że jesteśmy odporni na wszelkie zło. Do czasur30;gdy już wszystkie znaki na niebie wskazywały, że mąż mnie zdradza. rUzupełnieniemr1; tego faktu była przypadkiem odkryta płyta CD ze zdjęciami, nie pozostawiająca już żadnych złudzeń. Nie będę odkrywcza, gdy wspomnę, że szok - to zbyt łagodne określenie mojego ówczesnego stanu świadomości. Po wspólnym parodniowym urlopie (na działce!), gdzie próbowałam wyjaśnić sytuację, poszłam do pracy, a po powrocie już wiedziałam, mój ślubny wsiadł w samochód i tyle go widziałam. Z sms-ów dowiedziałam się, że rcoś się wypaliłor1; i że rpogubił sięr1;. To, co potem się działo wolałabym przemilczeć, ale szczerość wyznań zdradzonych żon nie pozwala mi na taki unik. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale do późnej nocy wynosiłam wszystkie jego rzeczy nar30; śmietnik, listownie powiadomiłam jego rodzinę o porzuceniu mnie i pójściu za głosem serca do młodej kochanki, a dalej to już tylko jedna wielka ROZPACZ I HISTERIA. Nie było nikogo z bliskich, którzy mogliby ukoić mój ból, synowie szukając pracy osiedlili się w innych miastach, ale mój pierworodny, początkowo, w miarę możliwości przyjeżdżał na weekend i wspierał mnie duchowo i psychicznie w tej mojej, godnej pożałowania niedoli. Jedynym moim ukojeniem była butelka wina i pudełko chusteczek. Nikt mnie nie kontrolował, nikt nie próbował skontaktować się z nieszczęsną ofiarą, nikt nie zadał sobie trudu, aby mi pomóc. Mijały tygodnie, miesiące, chodziłam, jak lunatyk do pracy, aby po przyjściu do domu wykonać jedną z najważniejszych czynnościr30; poszukać korkociągu. Żeby nie zwariować, zaczęłam przeglądać w komputerze różnego typu portale, najczęściej te o historiach zdradzonych. Pierwszym moim krokiem ku zbawieniu była wizyta u psychologa. Nigdy nie potrzebowałam tego typu rad, ale widocznie opatrzność tam mnie skierowała. Wyryczałam w gabinecie mój ból, u psychiatry, który miał gabinet obok wyżebrałam silne leki uspokajające i krok po kroku zaczęłam iść w stronę życia. Przez pół roku, co miesiąc siadałam na krześle i zupełnie obcej osobie spowiadałam się z miernoty mojego istnienia. Nareszcie ktoś popchnął mnie do czynu, ułatwił spotkanie z prawnikiem, spowodował, że złożyłam wniosek w urzędzie o wymeldowanie męża ze wspólnego mieszkania i dokonałam innych działań, które ułatwiło moją już samodzielną egzystencję. Te wszystkie zmiany kosztowały mnie wiele nerwów i upokorzeń, ale zrobiłam to, aby poczuć się spokojnie i bezpiecznie. Nareszcie sama zadbałam o siebie! Wizyty u psychologa też zrobiły swoje r11; z osoby uzależnionej psychicznie od męża, powoli i mozolnie stałam się kobietą znającą swoją wartość, zdecydowaną i wiedzącą czego chcę. A z tym było w przeszłości nie najlepiej. Chowałam się zawsze za plecami męża i do niego należała ostateczna decyzja, niekoniecznie po mojej myśli. Czytając historie zdradzonych żon rozumiem ich rozpacz i beznadziejność sytuacji, w jakiej się znalazły. A radząc innym i kierując się własnym doświadczeniem mogę jedynie zapewnić, że im szybciej zaczniemy działać we własnym interesie, tym szybciej pozbieramy się po traumie, jaką sprezentował nam rkochającyr1; mąż. Łudzimy się, że ten jedyny skok w bok męża to głupi i nieprzemyślany błąd i należy dać mu szansę na powrót na łono rodziny, łudzimy się, że o wszystkim zapomnimy i nie będziemy już do tego wracać, łudzimy się, że należy przymykać oczy na rdrobner1; kłamstwa męża i za przyczyną niewidocznej zaczarowanej różdżki wszystko wróci do normalności, ale to wszystko NIEPRAWDA! Możemy wybaczyć, ale nigdy tego nie zapomnimy. Wybaczamy, bo boimy się samotności, bo jesteśmy uzależnione (finansowo, psychicznie), bo nie damy sobie rady z codziennością, bo kochamy za bardzo, bo dzieci nie będą miały ojca, bo co ja sama teraz zrobię. Wołanie o pomoc, o ratunek na portalach jest wołaniem rozdzierającym serce. Wiele osób stara się takiej zrozpaczonej kobiecie podpowiedzieć, co ma uczynić dalej. Ale dla niektórych zdradzonych żon nieraz nic nie przemawia do rozsądku. Tkwią w chorych związkach, czekając, aż samo życie problem rozwiąże, albo co gorsze, wierzą, że po jakimś czasie skruszony mąż na kolanach, z bukietem róż, przysięgając, że już nigdy, że tylko ją kocha, że to była pomyłka, że teraz będą szczęśliwi i takie tam ble, ble, ble, wybłaga uniewinnienie, a ona skołowana ale szczęśliwa, bo to ją wybrał, a nie tamtą r11; przyjmie go z otwartymi ramionami i wybaczy. Dlaczego pozwalamy naszym mężom robić z nas idiotki o gołębich sercach? Też byłam z początku gołębicą, modlącą się, aby tylko wrócił. Z biegiem upływającego czasu, gdy jako tako pozbierałam się z moralnego upadku, doszłam do wniosku, że mężczyźni już tak mają, może to geny przodków? Może ktoś czytając moje rzłoter1; myśli napisze - takiej to dobrze, dzieci odchowane, ma gdzie mieszkać, na dodatek jeszcze pracuje, jest niezależna finansowo i się wymądrza. Odpowiadam, byłam na dnie, wyszłam z tego, nie warto było wyć w poduszkę, by sąsiedzi nie słyszeli, nie warto było tracić zdrowie, nie warto było czekać, aż mąż się opamięta, nie warto było błagać męża, aby wrócił, nie warto było żyć kilka lat w izolacji od ludzi, bo wstyd, że małżonek odszedł, więc musiało być coś na rzeczy. Pytałam nawet Stwórcę w niemej modlitwie, po co mi to robi, no po co? Po 4 latach znam odpowiedź. Po to, abym uwierzyła w siebie. To nic, że mam już tyle lat i może do końca życia będę sama, to nic, że nie mam wsparcia i męskiego ramienia na co dzień, to nic, że zasypiam i budzę się z myślą rto tak teraz będzie wyglądało moje życier1; r11; tak, jak sobie urządzę, takie będzie. Mam wolność i swobodę, mam wolny wybór, mogę decydować, mam ochotę zapisać się na kurs fotograficzny, chciałabym podróżować, zapisałam się do biblioteki, spotykam się z koleżankami w uroczych knajpkach i chociaż mój czas na tym ziemskim padole jest ograniczony, to mimo wszystko mam ogromny apetyt na życie. Dlatego mój apel do zdradzonych: nie czekajcie, aż pan i władca zechce znów usiąść z pilotem TV w swoim ulubionym fotelu, weźcie własny i dzieci los w swoje ręce i nie dajcie się omamić obietnicom niewiernego męża i tatusia, który strudzony po eskapadach z panienką, myśli w swojej naiwności, że dopłynął do spokojnego portu.

zdradziłDrukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaWitam. Pomóżcie bo nie wiem jak żyć... 5 tygodni temu rozstałam się z facetem, z którym byłam 3 lata. Kochałam go bardzo, pomogłam wyjść z depresji ( gdy się poznaliśmy był bez pracy i z poważnymi kłopotami osobistymi, nadmienić trzeba, że pracę stracił na skutek romansu z jedną z uczestniczek szkolenia, które jako trener w jednym z banków prowadził. Jeden z mężów nie wytrzymał i opisał sprawę samemu prezesowi). pokochała go dwójka moich dzieci z poprzedniego małżeństwa i ...ja...( dziś zastanawiam się na podstawie czego ja chciałam budować ten związek? nie wiem... facet miał już wcześniej 2 żony i oba małżeństwa rozpadły się z tego samego powodu...z powodu jego zdrad, podwójnego życia). W lipcu dowiedziałam się, że ma 1,5 roczny romans z....koleżanką z pracy...mężatką z 3 dzieci ( sytuacja się powtórzyła, dodać trzeba, że on jest kierownikiem a ona jego podwładną a więc ponownie nie zachował podległości służbowej...w oddziale aż huczy, w mieście podobnie, ja wiem, jej mąż i cała jej rodzina też wie i nikt z tym nic nie robi... ). w lipcu wyprowadził się z domu ale gdy okazało się, że ona nie odejdzie od męża prosił, pisał, bardzo chciał wrócić do domu, do mnie, do dzieci....zgodziłam się bo go kochałam, uwierzyłam w to co mówił-wiem,że naiwnie-ze ten związek jest już skończony, wiedziałam też, że będzie to trudne dla mnie w sytuacji gdy nadal razem pracują...zapewniał mnie, że łączą ich tylko stosunki służbowe ale ja nie zaufałam mu do końca, czułam gdzieś tam, że sprawa nie jest zakończona i nie pomyliłam się...nie skończyli tego nawet na moment....gdy przeczytałam ich maile do siebie wyrzuciłam go a w zasadzie zrobił to mój 15-letni syn...wiem, że ona jeszcze mieszka z mężem, który chyba chce przeczekać sytuację bo nie robi z tym nic...kocha ją chyba jakąś szaleńczą miłością i boi się o dzieci...nadmienię, że ich dzieci też wiedzą, że ich mama zakochała się w innym facecie...do banku ponoć przychodzą wycieczki złożone z jej rodziny i głośno wyzywają i ją i jego...nikt nie reaguje na to co się dzieje w oddziale...ja nie chcę tego robić bo jest mi winien sporo pieniędzy i jeśli straci pracę to mogę się pożegnać z odzyskaniem pieniędzy... oszukują wszystkich..ona uspokoiła męża na tyle, że uwierzył że już nic między nimi nie ma....a ja wiem, że dziś są razem w Gdańsku, ona powiedziała, że jedzie na szkolenie, on wziął zwolnienie, żeby nikt nie podejrzewał, że są razem i świetnie się razem pewnie bawią planują wspólną przyszłość....jestem prawie pewna, że on rozbije tą 5 osobową rodzinę... mam do niego żal...już nawet nie o to, że się zakochał i ze oszukiwał mnie wiele miesięcy ale za to, że wrócił, że dał nadzieję na jakąś normalność mnie i moim dzieciom.... jakim trzeba być człowiekiem, żeby robić takie rzeczy innym, którzy go kochali, powiecie, że powinnam się cieszyć, że go wyrzuciłam....zgadza się...wiem, że to facet bez skrupułów moralnych, bez kręgosłupa moralnego...oszust, który mnie zwyczajnie wykorzystał ale....jest mi ciężko...smutek i żal nie pozwalają mi normalnie funkcjonować, płaczę, tęsknię, zamiast myśleć o nim jak o zwykłej łajzie ja...przypominam sobie te cudne momenty z naszego życia...wiem, że powinnam go znienawidzić ale nie potrafię...nie ma we mnie tego uczucia i nigdy nie było względem nikogo. dwa dni temu wylądowałam na sorze z podejrzeniem zawału....okazało się na szczęście, że to jakieś objawy psychosomatyczne związane z sytuacją, w której się znalazłam.... szaleję z rozpaczy...nie jestem w stanie opiekować się dziećmi, nie gotuję, ńie pomagam w lekcjach....nie robię nic...byłam u psychiatry, zapisał mi pramolan ale...chyba nie pomaga...pomóżcie jak się otrząsnąć, jak stanąć na nogi, jak odzyskać równowagę psychiczną.... nie mam pojęcia.... nie umiem już żyć a poczucie krzywdy i żalu jest tak duże, że zaćmiewa wszystko inne.........

Dlaczego?Drukuj

Zdradzony przez żonęWitam...ja 39 lat,ona (jeszcze żona) 34 lata...znamy się 16 lat,od 14 po ślubie...jedno dziecko,10-cio letnia córka...w maju tego roku wyjeżdża razem ze swoją siostrą do pracy do Niemiec...mamy kredyt mieszkaniowy do spłacenia i masę innych zobowiązań...planujemy że uda się to wszystko szybciej pospłacać a może nawet coś odłożyć...wybór pada na nią bo tu w kraju ja zarabiam dwa razy więcej od niej a i godziny pracy mam takie że mogę zająć się bez problemu dzieckiem...kontakt mamy przez skypa,czasami rozmawiamy codziennie czasami mamy kilka dni przerwy bo system zmianowy i nie zawsze można się zgrać a ona dzwoni z kafejki internetowej...najpierw mieszka w mieszkaniu zapewnionym przez pracodawce potem mówi mi ze ze względu na koszty wynajmą mieszkanie prywatne w 5 osób bo tak będzie taniej:ona,jej siostra,niejaki Piotr i jeszcze jedna para...zanim do tego dochodzi jej siostra wraca do Polski...wynajmują te mieszkanie w czwórkę...jakaś para,moja żona i jakiś znajomy z pracy...cztery pokoje...powinna mi się zapalić już wtedy jakaś lampka ostrzegawcza ale jej tłumaczenia o mniejszych kosztach,osobnych pokojach itp. w zupełności mnie uspokajają...poza tym ufałem jej bezgranicznie...we wrześniu miała przyjechać na urlop...odebrałem ją z autokaru,pojechaliśmy na obiad bo wiedziałem że jest zmęczona po podróży i nie chciałem żeby jeszcze musiała gotować,potem na zakupy...zadzwonił jej telefon,widziałem jej nerwowe zachowanie...pytałem kto to dzwonił ale mnie próbowała zbyć...wróciliśmy do domu i znów spytałem kto do niej dzwonił i wówczas mi powiedziała,że poznała tam kogoś,już dawno myślała o odejściu,mnie już nie kocha...przemyślała wszystko i tam zamierza ułożyć sobie wszystko od nowa...z nim,Piotrem...beze mnie i dziecka...spakowała swoje rzeczy i poszła do rodziców...przez te kilka dni gdy jeszcze tu była prosiłem ją i błagałem by nie wyjeżdżała,żeby pomyślała o dziecku,o nas...ale pozostawała głucha na wszelkie argumenty...po kilku dniach wyjechała...nie wiedziałem co ze sobą zrobić,nie spałem po nocach,nie jadłem,chudłem w oczach...kiedy po mniej więcej miesiącu zacząłem powoli dochodzić do siebie zadzwoniła i powiedziała że jest w ciąży!!!...oczywiście nie muszę dodawać że nie ze mną...znów szok,ból i upokorzenie...jak mogła...puściły mi nerwy i zwyzywałem ja od najgorszych...znów nie mieliśmy kontaktu przez jakiś czas aż w końcu zadzwoniła że przyjeżdża bo chciałaby złożyć pozew o rozwód...przyjechała,omówiliśmy warunki rozwodu a na dzień przed ich złożeniem ona się pyta czy musimy składać ten pozew,że zaczęła tęsknic za małą,że zrozumiała co może stracić a z tamtym facetem to było tyko zauroczenie...no kurna mać,co jest,co to za huśtawka nastrojów i uczuć się pytam,raz tak,a raz tak...nie powiem że gdzieś w głębi duszy nie myślałem o tym ale w tej sytuacji...gdyby nie te dziecko,ich dziecko...daję jej kilka warunków spełnieniem których warunkuję jej ewentualny powrót ale jako że nie potrafiła przez nie przejść znów wyjeżdża skąd po kilku dniach pisze do mnie sms-a że jednak wszystko przemyślała,wynajmują sobie tam mieszkanie z nim już tylko we dwoje i raczej tam zostaje...nie wiem co mnie jeszcze czeka,ile jeszcze rzeczy może się wydarzyć do czasu rozwodu i nie tylko...powoli odzyskuję równowagę ale czasami dopada mnie jakaś dziwna nostalgia...zastanawiam się czy może jednak nie powinienem dać jej szansy i spróbować zacząć wszystkiego od nowa czy raczej zaszło to już za daleko i niema najmniejszego sensu...

chora sytuacjaDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam. Moja historia jest długa i skomplikowana. A po krótce jesteśmy małżeństwem od 1,5 roku. Zaczął mnie zdradzać już przed ślubem, kiedy tylko pojawiła się nowa koleżanka w pracy taka co to wszędzie swoją dupe wsadzi. Byłam o nią zazdrosna, bo czułam, że coś jest nie tak, kłóciliśmy się ze sobą o nią. Po roku małżeństwa przyznał się, że niby raz mnie z nią zdradził i że to pomyłka była, że nie powinno się wydarzyć. Wyprowadził się i zaczą kawalerskie życie zostawał nawet u niej na noc jeździł na imrezy z nią, a mi wmawiał, że mnie kocha i chce wrócić i wypierał się zdrady, że mnie okłamał (chore). Ze względu na naszego rocznego synka i to, że go kocham przyjęłam go, Choć nadal wiedziałam, że mnie zdradzał, ale nie miałam dowodów i żyłam złudzeniem. Sama siebie oszukiwałam. Póżniej zaś się pokłóciliśmy znów się wyprowadził. Sypiał znów u niej, a mi mówił, że kocha mnie , że mu mnie brakuje i że nie ma z nia roansu. Aż kiedyś pojechałam za nim jak wracała z pracy. Jednego dnia zrobili to w samochodzie a pod jej domem namiętnie się żegnali. Następnego przywiózł ją pod dom, rozmawiali długo w samochodzie, poźniej ona poszła do domu, on za chwilę za nią. Przez szparę w oknie między roletami widzialam jak mój mąż robi to z nią, słyszałam jej jęki, Po tym zgasili telewizor i poszli spać. To nawet nie romas tylko już od dawna związek, bo na zakupy razem jeździli, wszystko z nią załatwiał, dziecko jej woził do jej matki a dla własnego syna nie ma czasu. Najgorsze jest to że wszystkim wmawia, że to są moje urojenia, że ja mam obsesję na jej punkcie i że to tylko koleżanka. Mi też to wmawia choć wie że to widziałam, bo opowiedziałam mu to ze szczegółami, a wmawia mi, że gówno wiem i widziałam. Mówi, że jestem podła, zakłamana, że zostane sama bo taka jestem. Po prostu znęca się nade mną psychicznie, a ja już nie mam sił na nic. Do tego kombinuje z nia jak mnie zniszczyć i udupić. Chce mnie wrobić w porysowanie mu samochodu, jakąś kradziesz. Mówi, że zrobi ze mnie wariatkę. a ja nie mamna nic dowodów, ani sił na cokolwiek. Po prostu mam dość życia. Skąg się biorą tacy ludzie, chciał ślubu, dziecka, a kiedy to dostał wszystko zniszczył i kłamie prosto w oczy i twierdzi, że to moja obsesja zniszczyła nam małżeństwo, tylko, że ja to widziałam... Nie mam pojecia co dalej, całyczas sie wygraża, dołuje mnie psychicznie, poprostu koszmar! Poprostu na żywca z nią był, a ja naiwna, głupia idiotka wieżyłam w jego ściemy, choć wiedziałam, że się kupy nie trzymają, a on prosto w oczy sie nabija, że nic nie wiem, nie mam dowodów i gówno widziałam. Nigdy bym nie pomyślała, że skończy się to taką wojną, on mnie zdradził i mści się jeszcze na mnie, ale za co? Okazało się, że to zupełnie inny człowiek niż go znałam, ona mu poprostu mózg wyprała. Dla mnie on w tym momencie zachowuje się jak psychopata!!! Nie daję już rady...

nie wiem co mam myslecDrukuj

Zdradzona przez mężaTak na dobra sprawe to nie wiem od czego zaczac. Jestesmy malzenstwem z niewielkim starzem bo dopiero 5 letnim a znamy sie od 7. Jest to drugie malzenstwo mojegoo meza.Nie bede roztrzasac starych spraw.Maz kilka dni temu powiedzial ze nasz zwiazek nie ma sensu ze juz mnie nie kocha i ze chce rozwodu.Nie wiem za bardzo jak mam to wszystko rozumiec.Ze wzgledu na jego zawod nie jestesmy wstanie widywac sie co dziennie, widujemy sie tylko raz w tygodniu a moze i zadziej. Jest po prostu gosciem w domu.Do tego wszystkiego doszly jeszcze problemy finansowe. Wydaje mi sie ze to jest powod dla ktorego chce odejsc oddemnie, wie ze ja chce jakos zwiazac koniec z koncem a on wydaje kase na prawo i lewo.Chciala bym tylko wiedziec co jest tak na prawde na rzeczy.Bo to ze mnie nie kocha to raczej nie jest tak do konca.Mamy przeciesz slicznego, zdrowego chlopczyka ktory ma dopiero dwa latka, o ktorego sie tak staralismy. Nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi, to ja mam wszystkie obowiazki na swoich barkach to ja musze myslec o rodzinie, chodze do pracy ,zajmuje sie dzieckiem a najlepsze z tego wszystkiego jest ze zabral mnie tysiace kilometrow od rodziny i siedze tu sama jak ten palec i jeszcze to.Jak mam to wszystko ogarnac i podniesc sie z tego.On poprostu chce nas zostawic.Tak po prostu.

ParanojaDrukuj

Zdradzona przez mężaJesteśmy młodym małżeństwem (prawie dwa lata po ślubie, cywilnym). Wszystko było dobrze do pewnego momentu... po pół roku On nagle się wyprowadził do swoich rodziców. Mówił, że już mnie nie kocha, że się skończyło... zabrał rzeczy i tyle. Było mi strasznie ciężko i źle. Na początku nie chciałam Go znać. Brakowało mi Go. Zaczeliśmy pisać smsy, widywać się. Po 3 msc błagał o możliwość powrotu. Zgodziłam się, chociaż coś mi mówiło, że ta wyprowadzka to nie była przez skończone uczucie a raczej ze względu na inna kobietę. Nie miałam jednak na to dowodów oprocz swoich domysłów. Pozwoliłam Mu wrócić. Zaczynaliśmy na nowo... Układało się. Jakiś czas temu odezwała się do mnie Ona (jak się później okazało). W tym czasie jak my nie mieszkaliśmy razem, oni się spotykali. Powiedział jej że wyprowadza się od byłej dziewczyny. Potem ona dowiedziała się że jest żonaty. Na to też miał odpowiedź - że to tylko ślub cywilny, ze to tylko papier. Zostawiła Go. I teraz jasne z jakiego powodu wrócił. O tym wszystkim dowiedziałam się po roku. Roku naprawiana związku. Udawało się. I co teraz? czuję się nijak... niby nam się udawało, niby się tego spodziewałam a jednak... Nie radzę sobie :(

oszukana, zrozpaczona, jak żyć?Drukuj

Zdradzona przez partnera/chłopakaByłam z chłopakiem ponad 3 lata, mieszkaliśmy razem 3 lata. Na początku było cudownie, idealnie. Wszystko zaczęło się psuć po tym jak zamieszkaliśmy razem. Non stop miał jakieś pretensje, krzyczał, awanturował się. Zabraniał mi się spotykać z kolegami, jak wychodziłam na uczelnie pomalowana krzyczał, że się "puszczam". Po pewnym czasie wracałam z uczelni, zmywałam szybko makijaż, przebierałam w dres, żeby tylko uniknąć kolejnych awantur. Po jakimś czasie zaczął obrażać wszystkich moich znajomych, moją rodzinę, źle życzyć mojemu rodzeństwu. Potem padał szantaże, że jeśli chcę z nim być to muszę zmniejszyć z nimi kontakt. I znowu były awantury, kolejne i kolejne. Potem było jeszcze gorzej. Zaczął mnie popychać, dusić szalikiem, wyzywać. Ale ja dalej w niego wpatrzona. Z dnia na dzień było coraz gorzej, codziennie słyszałam, ze nikt mnie nigdy nie zechce, ze bede całe życie sama, że jestem brzydka. Najgorsze, że ja zaczęłam w to wierzyć. Ale byliśmy na zewnątrz, odbierani przez innych jako szczęśliwa para. Zawsze wydawało mi się, że mnie nigdy nie oszuka. Do czasu gdy znalazłam wiadomości do jego koleżanką. Klękał, przyrzekał, że to się nie powtórzy, że skasował jej numer. Parę dni później znalazłam jej numer telefonu, gg spisany na kartce, ukrytej w szafce. Jak zawsze wybaczyłam, bo przecież on mnie bardzo kocha. Znajomi probowali mi przemowić, że mnie psychicznie wykańcza, ale ja bylam glucha na ich mowy. Po kolejnej awanturze, poprosilam go zeby sie wyprowadzil z mieszkania. Wyprowadzil sie na to samo osiedle. Po kilku tygodniach postawil mi ultimatum, albo sie wprowadza spowrotem, albo nie chce mnie znac.Nie zgodzilam sie. Duży wpływ miala moja mama na to, gdyż zabronila mi przyjecia go spowrotem. Pisze do mnie non stop jak bardzo mnie kocha, ze nie chce byc z nikim innym tylko ze mna, ja w to caly czas wierzylam. Spotykalismy sie, kochalismy. 2 dni wczesniej mi powiedzial, ze chce byc ze mna do konca zycia, a dzisiaj sie dowiedzialam, ze ma kogos, widziano go z ta dziewczyna. Jestem zrozpaczona. Gdy sie dowiedzialam, ze wlasnie jest z nia w kinie mialam ochote zadzwonic i mu wygarnac co o nim mysle. Ale najgorsze jest to, ze ma w domu rzeczy jeszcze i dzwoni pod pretekstem ich zabrania, chwali sie jak on to nie imprezuje, a i tak nie zjawia sie po te rzeczy. Ja wszytsko przezywam, miesza mi sie w glowie. Jak zyc? Co robic? najgorsze jest to ze ja chyba jestem od niego uzalezniona, wierze, we wszystko co mowi i zawsze wybaczam. Pomozcie, bo juz sama sobie nie radze.