Logowanie

Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

Ostatnio Widziani

# poczciwy
zona Potifara04:58:53
Pogubiony05:37:11
Saddest08:18:57
mrdear09:12:22

Shoutbox

Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

NowySzustek
29.03.2024 06:12:22
po dwóch latach

Zraniona378
21.03.2024 14:39:26
Myślę że łzy się nie kończą.

Szkodagadac
20.03.2024 09:56:50
Po ilu dniach się kończą łzy ?

Szkodagadac
19.03.2024 05:24:48
Ona śpi obok, ja nie mogę przestać płakać

Zraniona378
08.03.2024 16:58:28
Dlatego że takie bez uczuć jakby cioci składał życzenia imieninowe. Takie byle co

Metoda 34 kroków

Metoda 34 kroków dla kryzysu w małżeństwie na odzyskanie pewności siebie w oczach partnera.

1.Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj.
2.Nie dzwoń często.
3.Nie podkreślaj pozytywnych elementów związku.
4.Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.
5.Nie prowokuj rozmów o przyszłości.
6.Nie proś o pomoc członków rodziny-masz wsparcie teściów póki są po Twojej stronie.
7.Nie proś o wsparcie duchowe.
8.Nie kupuj prezentów.
9.Nie planuj wspólnych spotkań.
10.Nie szpieguj, to Cię zniszczy.
11.Nie mów 'kocham Cię'.
12.Zachowuj się tak, jakby w Twoim życiu było wszystko w porządku.
13.Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.
14.Nie siedź, nie czekaj na żonę/męża , bądź aktywny, rób coś.
15.Będąc w kontakcie z nim/nią postaraj się mówić jak najmniej.
16.Jeżeli pytasz co robił/a w ciągu dnia, przestań pytać.
17.Musisz sprawić, że Twój partner zauważy w Tobie zmianę, że możesz żyć dalej z nim/nią lub bez niej/niego.
18.Nie bądź opryskliwy lub oziębły, po prostu zachowaj dystans.
19.Okazuj jedynie zadowolenie i szczęście.
20.Unikaj pytań dotyczących związku do chwili, gdy zechce sam/a z Tobą o tym rozmawiać.
21.Nie trać kontroli nad sobą.
22.Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.
23.Nie rozmawiaj o uczuciach.
24.Bądź cierpliwy.
25.Nie słuchaj co naprawdę mówi do ciebie.
26.Naucz się wycofywać, gdy chcesz zacząć mówić.
27.Dbaj o siebie.
28.Bądź silny i pewny, mów cicho i spokojnie.
29.Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić,Twoje konsekwentne działania mówią więcej niż słowa.
30.Nie pokazuj zagubienia i rozpaczy.
31.Nie wierz w nic co usłyszysz i 50% tego co widzisz.
32.Rozmawiając nie koncentruj się na sobie.
33.Nie poddawaj się.
34.Nie schodź z raz obranej drogi.

pomocyDrukuj

Zdradzony przez żonęWitam. Zostalem zdradzony przez Zone. jestesmy małzeństwem 10 lat mamy szescioletnią córeczkę wszystko było wspaniale prawie jak w bajce aż do 1 listopada 2011 kiedy się o tym przypadkowo dowiedziałem mianowicie jak wysyłała smsa nie wiedząc że jestem w pokoju , poprosiłem aby pokazała mi telefon lecz sms skasowała ale jej zachowanie było dziwne więc sprawdziłem biling który mnie zaniepokoił ale głowa mówiła to niiemożliwe , od roku dzien w dzien po kilka smsow więc spytałem wprost odpowiedz mnie zabiła . Ze byli kolegami i pisali o niczym ale spędzili kilka bliższych spotkań . Mój świat się zawalił ona mówi że mnie kocha że nie może życ be zemnie że nie potrafi wytłumaczyc jak to się stało . Powiedziała że już to zakonczyła że kocha tylko mnie i nie może sobie tego wybaczyc jak mogła mi to zrobic ze jestem najważniejszy itd itd ale skąd mam to wiedziec . Przypomne ze naprawde bylismy super małżeństwem tak mi się wydaje . Jak wybaczyc czy wybaczy , byc razem czy osobno , mam kamien na sercu z jednej strony KONIEC ale naprawdę ją kocham , nienawisc za to co mi zrobiła a z drugiej miłośc . Napiszcie coś bo nie mam z kim pogadac , wygadac sie

zdradaDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam nie szukam na forum porad ani wskazówek co zrobić żeby zapomnieć, próbuję tylko zrozumieć jak normalny myślący człowiek może być zdolny do takich rzeczy.Z mężem jesteśmy w związku od 4 lat w tym prawie rok po ślubie.Wszystko układało się dobrze, może ,,dobrze'' to za banalne słowo, raczej tak jak powinno.Zawsze wiedziałam, że mąż ma opory w mówieniu prawdy i jest czasami w trudnych sytuacjach ku temu bardzo bardzo daleki.Wiedziałam również, że swoją byłą partnerkę regularnie, bezczelnie zdradzał.Nigdy się z tym nie krył, zawsze potrafił ze mną o tym porozmawiać, wytłumaczyć dlaczego do tego doszło.Na początku naszego związku obiecał, że nie będzie się kontaktował ze swoją byłą dziewczyną, która na siłę próbowała go odzyskać.Po raz pierwszy okłamał mnie mówiąc i przysięgając, że tak właśnie będzie, niestety nawet w tak ważnej kwestii swojego słowa nie dotrzymał, po powrocie z pracy przez przypadek zobaczyłam jak rozmawia z nią przez gadu gadu i na dodatek umawia się z nią za moimi plecami.Incydent ten wybaczyłam mu i obiecał, że więcej tak nie zrobi.Mówił tez o tym jak ważną osobą jestem w jego życiu, że nie popełniłby już błędów ze swojego poprzedniego związku, że zawsze będzie mi mówił prawdę nawet ta najgorszą.Później były kłamstwa oszustwa , ale drobne więc za każdym razem przymykałam na to oko i za każdym razem wybaczałam.Myślałam, ze mąż ma słabości, ale nigdy nie zdradziłby mnie i nie zranił.Potem wzięliśmy ślub, zaszłam w ciążę, mieszkamy w Poznaniu, naszego dzidziusia postanowiliśmy urodzić w prywatnej klinice w Białymstoku.15.10 tego roku urodziłam ślicznego synka, a on na jego punkcie zwariował.Dzień przed porodem jeszcze odbyliśmy stosunek intymny, tak że mąż przez całą ciążę, miał to czego chciał, mimo mojego stanu nie potrafiłam mu odmówić, bo rozumiałam, ze potrzebuje kontaktów intymnych.Później wróciliśmy do domu, była wielka radość i szczęście...do czasu dokładnie miesiąc od narodzin synka 15.11 parę dni temu niechcący przejrzałam telefon męża akurat folder ,,usunięte'' o którym nie miał zielonego pojęcia, ze taki istnieje.Zobaczyłam tam smsy do prostytutki, żeby upewnić się zadzwoniłam do niej...mąż wyrwał mi telefon do ostatniej chwili tak jak zawsze próbował mnie kłamać, że to pomyłka itd...Wpisałam ten numer w google i wyskoczyła 18-letnia k....Mąż twierdził, że umówił się z nią ale nie miał odwagi odbyć z nią stosunku, bo myślał o synku i o mnie.Postanowiłam sprawdzić czy mówi prawdę, zapewniał mnie że nigdy nie zdradził, tylko próbował.W noc w którą dałam mu syna on próbował mnie zdradzić...Na moją propozycję badania wariografem najpierw zareagował złością, później jednak się zgodził.Ja przed badaniem prosiłam błagałam, żeby powiedział mi prawdę, że mu wybaczę jak usłyszę to od niego nie od obcej osoby z przymusu.Zarzekał się przysięgał na naszego synka, że NIGDY A TO NIGDY NIE ZDRADZIŁ!Przyjechał Pan przeprowadził badanie, rzeczywiście w tą noc próbował mnie zdradzić, ale nie wyszło, ale za to wcześniej to zrobił i na dodatek oczywiście z prostytutką!Powiedział mi, że wydawało mu się że oszuka wariograf, że wmówi sobie że tego nigdy nie było...Wybaczyłam mu zdradę, ale później przeanalizowałam pytania zadawane na wykrywaczu...i niestety nie zapytałam ile razy miał miejsce taki incydent,nie tylko z prostytutka ile razy obrzydliwie bezczelnie zniszczył wszystko to co budowałam przez ten czas o co dbałam i co było dla mnie świętością.Myślałam, że wszyscy mogą mi coś takiego zrobić tylko nie on...Teraz synek ma miesiąc...mąż zapewnia dalej tym razem że nie próbował tylko raz zdradził jak się pokłóciliśmy i wyprowadziłam się na 2 dni z domu...

ZDRADZONY PRZEZ DZIEWCZYNEDrukuj

Zdradzony przez partnerkę/dziewczynęCzesc, mam na imie Bartek. Chce wam opowiedziec moja historie. Moze mam tylko 20 lat i choc wyda Wam sie "a co to on moze wiedziec o zdradzie,taki mlody" to Wam powiem ze wiem co to jest. Do rzeczy. Moja byla juz dziewczyne poznalem przez kolege. Dal mi jej numer i tak pisalismy sobie smsy potem zaczelismy sie spotykac no i zostala moja dziewczyna. W tym roku w listopadzie w prawdzie nie dawno bylaby nasza 2 rocznica no ale stalo sie inaczej. Nie chce sie chwalic ale napisze tak jak jest. Jestem dosc przystojnym chlopakiem ale moja juz byla dziewczyna byla tylko ladna. Ciagle slyszalem ze powinienem miec ladniejsza dziewczyne ale ja wlasnie kochalem taka! Jej rodzice i rodzenstwo bardzo mnie lubili,naprawde dobrze nam bylo.W tym roku oboje skonczylismy szkoly srednie no i kolej na studia. Ona poszla do innego odleglego miasta a ja innego.W prawadzie balem sie oto i slusznie mialem racje. Otoz mielismy kryzys przed rozstaniem, dalismy sobie czas na przemyslenia. Rozstalismy sie. Chcialem byc dalej z nia, chcialem cos naprawic. Ona powiedziala mi ze chce odpoczac od zwiazkow,chce czasu no i sie zgodzilem! Tylko jak sie dowiedzialem po to ze ma innego kolesia i sobie z nim sypia. Strasznie mnie to zabolalo ale wytrzymam przeciez nie jestesmy razem,zalezy mi na Tobie powiedzialem sobie. Teraz jak sobie mysle to gdy on by sie jej znudzil wrocila by do mnie. I od czasu do czasu potrzebowala by odpoczac od zwiazkow. Ale nie tak dawno dowiedzialem sie pewnej waznej informacji o niej. Gdy byla na obozie integracyjnym przed rozpoczeciem studiow nad morzem robila to samo! Co noc to inny "przyjaciel Ale ona wtedy byla ze mna,przed kryzysem w "szczesliwym" zwiazku.Po tej informacji zagotowalo sie mnie.Powiedzialem dosc!!!!!Nie jestes mnie warta!! Nie wiem dlaczego tak robila,moze faktycznie czegos jej nie potrafilem dac czego chciala. ja jej nigdy nie zdradzilem,staralem sie byc jak najlepszy dla niej. Mimo wszystko zycze jej jak najlepiej w zyciu ale juz na zawsze beze mnie. Mysle ze bedzie chciala jeszcze wrocic do mnie ale droga juz zamknieta. Nie potrafilbym jej zaufac ponownie...

Chora sytuacja po zdradzieDrukuj

Zdradzona przez mężaWITAM.... Właśnie siedzę i płaczę,palę papierosa i rozwala mnie od środka.Nie potrafię wytłumaczyć sobie sytuacji w której tkwię od 6 miesięcy......................??????????. OPOWIEM WAM MOJĄ HISTORIĘ. Był moim pierwszym facetem na początku byłam zauroczona a potem pokochałam go czystą miłością.Zamieszkaliśmy razem.Docieraliśmy się , dorabiali i planowali przyszłość.Po 7 LATACH POBRALIŚMY SIĘ.BYWAŁO RÓŻNIE PIĘKNE CHWILE , KŁÓTNIE ale zawsze oboje (tak mi się wydawało po tym co teraz mi powiedział )znajdowaliśmy porozumienie.BYŁO TYLKO JEDNO ALE BARDZO POWAŻNE ŻYCIE INTYMNE PRAWIE GO NIE BYŁO....NA POCZĄTKU WALCZYŁAM ROZMAWIAŁAM, PYTAŁAM co się dzieje jaki ma problem, czy coś ze mną jest nie tak???? czy mu się podobam itp.On twierdził że ze mną jest ok tylko praca go wykańcza i stres...Byłam wyrozumiała i pogodziłam się z tym choć bolało gdy nie interesowały go moje potrzeby.Po pewnym czasie nawet seksuolog nam nie pomógł.Myślałam że poprostu ma kryzys ale po roku braku sexu przerosło mnie to i narodził się gniew podejrzewałam go o to że może jest gejem pytałam on zaprzeczał i od czasu do czasu kochał sie ze mną.W KOŃCU WZIELIŚMY ŚLUB BO OBIECYWAŁ ŻE WSZYSTKO SIE ZMIENI....I CO WIELKIE GÓWNO NIC SIĘ NIEZMIENIŁO ale ja jako żona kochająca cierpliwa i naprawdę WIERNA CZEKAŁAM AŻ PEWNEGO DNIA PO 4 LATACH MAŁŻEŃSTWA CZYLI TAK NAPRAWDE PO 11 LATACH RAZEM DOWIODŁAM MU ZDRADĘ!!!! PYTAŁAM CZY MA KOGOŚ ON ZAPRZECZAŁ TWIERDZIŁ ŻE NIGDY MNIE NIE ZDRADZI ŻE KOCHA MNIE I JESTEM DLA NIEGO ISKRA W ŻYCIU..... O KOCHANCE DOWIEDZIAŁAM SIĘ SAMA I UDOWODNIŁAM MU TO.PŁAKAŁ MÓWIŁ ŻE BRAKOWAŁO MU MNIE I W NIEJ CHCIAŁ WIDZIEĆ MNIE JEST TYLKO JEDNO ALE..............WYPROWADZIŁA SIE Z DOMU DO NIEJ... potem wracał i znów odchodził do niej 2 razy ja za kazdym razem łudziłam się że tak ja mówi chcę byc sam bo sumienie go zabija, nie robił w tamtym czasie nic nawet nie prosił o wybaczenie a ja w tym całym wewnętrzym cierpieniu byłam wyrozumiała AŻ PEWNEGO DNIA PO 3 POWROCIE GDZIE ZAPWENIAŁ MNIE NA ŻYCIE ŻE NIGDY JUŻ MNIE NIE ZRANI ZE PODJĄŁ SŁUSZNĄ DECYZJĘ ŻE ZE MNĄ CHCE SPĘDZIĆ RESZTĘ ŻYCIA I ZROZUMIAŁ SWÓJ BŁĄD OZNAJMNIŁ MI ŻE TE 11 LAT NIC DLA NIEGO NIE ZNACZĄ.POPROSIŁ MNIE O TO BYM DAŁA MU CZAS NA PODJECIE SŁUSZNEJ DECYZJI KTÓRA MA WYBRAĆ I MUSI Z TAMTA SPRUBOWAC I ŻE MUSZE GO ZROZUMIEĆ ŻE SIE ZAANGAŻOWAŁ I PLANOWAŁ Z NIĄ UŁOŻYĆ SOBIE ŻYCIE ALE MNIE KOCHA..........przez te pół roku głaskał mnie i kopał w prznośni jak psa mówił że kocha i załuje i zrobi wszystko po czym kłamał i nadal z nia był a TAK NAPRAWDE BYŁ ZE MNĄ I Z NIĄ. BÓL KTÓRY JEST WE MNIE JEST NIEDOOPISANIA CZUJĘ SIE NIKIM I WIEM ŻE TAK NAPRAWDE MNIE NIE KOCHA ŻE BAWI SIĘ ZE MNĄ ZNĘCA PSYCHICZNE I NIE POTRAFIE DALEJ RADZIĆ SOBIE Z TA SYTUACJA.CZY TO NORMALNE A MOŻE JA JUZ OSZALAŁAM ALE JAK SIE KOGOŚ KOCHA I ŻAŁUJE TO JEZU SAMA JUZ NIE WIEM...........

Smutne latoDrukuj

Zdradzona przez mężaJesteśmy małżeństwem 24 lata.Mąż jest poza domem 15 lat.Pracuje w innym województwie.Przyjeżdża do domu na weekendy,święta.Mamy prawie dorosłe córki.Każde ma swoją pracę,chociaż moja jest kontynuacją tego co wspólnie zaczeliśmy po ślubie.Lato tego roku było dramatyczne.A dlaczego?to było tak.Zadzwonił telefon 26 maja.Wtedy o wszystkim się dowiedziałam.Dzwoniła przyjaciółka męża,że jest jego drugą połówką,że nie może bez niego żyć.Okazało się ,że to jest sąsiadka męża.I się zaczęły koszmarne dni.Mąż tłumaczył,że to tylko przyjaciółka.Czas leciał,mąż miał wyjazdy nad morze w ciągu lata,jeżdziłam z nim.Był to koniec lipca, będąc na takim wyjeżdzie przyjaciółka napisała mi kilka nieprzyjemnych sms-ów.Wysłała też kilka zdjęć,na których zobaczyłam że jeżdził z nią i jej dziećmi po Polsce na wyjazdy z pracy już w zeszłym roku ,czy w innych sprawach.Tutaj mi dołożyli znowu,ale już w sierpniu myślałam ,że będzie lepiej.Wtedy znowu się dowiedziałam we wrześniu,że wziął ją i jej córkę na koniec wakacji na wyjazd nad morze.Kluczył ,kręcił,ale i tak się dowiedziałam.Kobieta jest rozwódką z dwójką dzieci,młodsza od męża 13 lat.Od tamtej pory może nie ma wyjazdów ,ale przyjaciółka pisze sms-y do męża,dzwonią do siebie.Wiem ,że bierze leki psychotropowe,straszyła męża ,że wzięła więcej.Widzę ją jak osobę niezrównoważoną,lubiała alkohol,z tego powodu straciła prawo jazdy.Mąż mi mówi i mówił,że to są bzdury,że wszystko wyolbrzymione.Mieszka teraz na innym osiedlu,musiał się przeprowadzić.Właściwie to nic więcej się nie zmieniło,ja przeżyłam koszmar,popadałam w jakieś depresje,chociaż teraz jest może lepiej.Mąż udaje ,że nic nie ma,mówi że nie chce się rozstawać ze mną.A wiem ,że to się ciągnie dalej.Ja nie wiem co, bo nie widzę co mąż robi po pracy.Dzwoni do mnie częściej,tylko tyle.Nie wiem co robić,mąż nie zrezygnował,ona też nie,a ja nie chcę siedzieć w trójkącie?Nie wiem co robić, bo straciłam zaufanie do męża,męczę się.Nigdy sam do niczego się nie przyznał.Gotowa byłam puścić wszystko w niepamięć,ale to nie jest sprawa przeszła,jest też terażniejsza.Mąż twierdzi ,że to była tylko przyjażń.Ale ja już mu nie wierzę.Atena

Moja opowieść bez zakończeniaDrukuj

Zdradzony przez żonęWitam Wszystkich! Ostatnie dwa tygodnie były najgorsze w moim życiu. Moją opowieść traktuję jako formę terapii, oraz liczę na Wasze rady i opinie. Opowiem o swojej sytuacji od początku. Jesteśmy małżeństwem od 7 lat. Poznaliśmy się u fryzjera. Ona była fryzjerką , a ja klientem. Do mojego miasta żona przeprowadziła się 1,5 roku wcześniej dla swojego ówczesnego chłopaka. Żona w międzyczasie rozstała się z nim, mieszkała sama w wynajmowanym mieszkaniu. Nasz związek nabrał od razu ogromnego przyspieszenia- po miesiącu pierwszy seks, po dwóch przedstawienie rodzicom, po pięciu wspólne mieszkanie, po ośmiu decyzja o ślubie. Byliśmy niezwykle szczęśliwi, w seksie pełna radość ; idealne dopasowanie, po ślubie seks przez miesiąc 3x dziennie. Żona twierdziła, iż na jeszcze większą ochotę na seks ma fakt bycia legalną żoną (wspominam o tym gdyż, ta okoliczność może mieć znaczenie w dalszej opowieści). Zamieszkaliśmy u mojej matki, ja w tym czasie odzyskiwałem sądownie mieszkanie które miałem dostać w spadku. Po roku od ślubu urodził się śliczny i ukochany przeze mnie syn. Moje sprawy zawodowe i majątkowe kulały wtedy, zarabiałem mało, a szansa na własne mieszkanie oddaliła się. Po 3 latach zdecydowaliśmy się wyemigrować całą rodziną. Wróciliśmy z zagranicy po pół roku, miałem kłopoty z przystosowanie się i tęsknotą za starym krajem. Po powrocie żona wróciła do swojego rodzinnego miasta, gdzie w swoim domu urządziła zakład fryzjerski. Ja jeszcze przez kilka miesięcy załatwiałem pewne sprawy w rodzinnym mieście, pracowałem wtedy w Makro w logistyce. W takim porąbanym związku na odległość wszyscy cierpią, więc w maju 2008 przyjechałem do żony, i zamieszkałem z jej rodziną. Były to dwa najgorsze lata w moim życiu. Rodzina żony jest maksymalnie toksyczna, nie ma w niej miłości , teściowa gnoi i nie szanuje swojego potulnego ale mądrzejszego męża. Według niej chłop to dodatek do taczki, kosiarki a ponieważ teść lubi usiąść i przeczytać gazetę to jest nierobem;. W nowym mieście( tzw. Polska B) czułem się strasznie, żadnych widoków na normalną pracę( mam wyższe wykształcenie), podejmowałem więc każdą pracę za nieduże pieniądze, byłem więc w oczach teściowej leniem i nieudacznikiem, którego utrzymuje żona. W związku z tym wyjechałem do pracy do Włoch na pewien okres. Było bardzo ciężko, schudłem 15 kilo i codziennie płakałem z tęsknoty za rodziną ( zresztą nie tylko ja). Wróciłem jesienią 2009 i sytuacja nadal była taka jak poprzednio. Nie mogłem znaleźć pracy i załapałem strasznego doła. W tym czasie mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu w domku dwurodzinnym. Starałem się być dobrym mężem. Gdy nie miałem pracy dbałem o dom, zajmowałem się dzieckiem, prałem żonie ręcznie bieliznę i bluzki do pracy, gotowałem (lubię to), paliłem w piecu CO wstając zimą co 4 godz. żeby rano mieli ciepło jak wstaną. Ponieważ się nie rozwijałem , cofałem się . Żona zaczęła to dostrzegać. Zaczęliśmy się od siebie oddalać. Moja żona po swojej matce odziedziczyła żywiołowość w działaniu ( bez zastanowienia się nad skutkami), pewien egoizm( u teściowej to straszna chciwość), podatność na wpływy innych (rację ma ostatnia osoba która z nią rozmawiała), obie nie są tytanami intelektu. Teściowa mentalnie zdominowała całą rodzinę ( jej zbliżający się do 40-tki syn, mieszkający na drugiej półkuli, nie ożenił się z wieloletnią narzeczoną ponieważ matka się nie zgodziła). Skutki takiego zachowania są widoczne gołym okiem. Zero kontaktów z rodziną swoją i męża, samotność, brak miłości w domu, zgorzknienie. Jedyną osobą która się jej nie poddała jestem ja, dlatego mnie nienawidzi i boi się. Kilka lat temu rodzice żony zapisali jej dom wraz ze sporą działką. Według prawa nie byłem współwłaścicielem , i nie miałem o to pretensji. Cieszyłem się że żona coś ma. W związku z tym że była to własność żony, wszyscy uważali że jest to r nasze wspólner1; i wszystko co tam robię ,robię dla siebie. Układałem chodnik, kładłem instalacje, utwardzałem wjazd, lałem beton itp. Z pieniędzy które przywiozłem z Włoch nic sobie nie zostawiłem, wszystko dałem żonie na inwestycję przy domu (przyłącze i instalacja gazowa itp.). Wiosną 2010, gdy przyjechał z wizytą mój szwagier (od 15 lat stale mieszka w Kanadzie), rodzice kazali żonie przepisać notarialnie cały majątek na brata. Żona zrobiła to potulnie, nie informując mnie o tym. Dowiedziałem się o tym potem, przypadkiem. Żona powiedziała że nie chciała mi mówić, bo wiedziała że będę zły. Potraktowała mnie trochę z buta. Była to w moim pojęciu poważna nielojalność, pierwsza taka w naszym związku. Nie chodzi o to że miała prosić mnie o zgodę(było to niepotrzebne), ale o powiadomienie mnie o bardzo istotnych zmianach w stanie majątkowym, jesteśmy w końcu małżeństwem. Pomyślałem wtedy że jeśli oszukała mnie w tej kwestii, to oszuka mnie w innych. Od początku związku żona traktowała mnie czasami źle. Powiedziała np. przed ślubem iż nie chce swojego nazwiska zamienić na moje, bo moje jest głupie( w końcu wzięła dwuczłonowe). Wiele razy sprawiała mi przykrość i nie szanowała mnie, a ja to łykałem. Może nie w ciszy, ale bez awantur. W domu nie było awantur, gróźb, wrzasków, żadnego alkoholu, narkotyków, złego towarzystwa ani zdrad. Nuda. Starałem się być dobrym ojcem, syn ma 6 lat i kocha mnie, a ja jego. Uwielbia spać ze mną w łóżku, głaskać i przytulać, chodzić na wycieczki. Ja dbam o jego rozwój, karmię(woli jeść moje potrawy niż żony) kupuję książki itp. Od wiosny 2010 widziałem że się coś psuje. Żona np. zostawiła mnie samego z synem ( byłem po operacji na chirurgii szczękowej, miałem spuchnięta twarz i 38*gorączki), i pojechała na pogrzeb pary prezydenckiej do Krakowa. Ja nigdy nie zostawiłbym jej w tym stanie, ona miała to gdzieś. W czerwcu 2010 nastąpił przełom w mojej karierze zawodowej. Znajomi docenili moje kwalifikacje i zostałem asystentem zarządu w poważnej spółce skarbu państwa. Niestety w moim rodzinnym mieście. Uznałem to za duży sukces. Żona także uważała iż trzeba iść za ciosem. Żona wprowadziła się z powrotem do rodziców, zlikwidowaliśmy wynajmowane mieszkanie. Pożegnaliśmy stare mieszkanie gorącym seksem, żona się popłakała ze wzruszenie, było to bardzo rmetafizyczner1;. I to był nasz ostatni normalny seks w małżeństwie. Pojechałem do pracy. W tym czasie byłem trochę zły na żonę, schodziło ze mnie napięcie i stres. Być może za rzadko się z nią kontaktowałem przez tel. Pierwszy raz przyjechałem do domu po 3 tygodniach. Powitała mnie lodowata atmosfera. Żona leciała wtedy na wakacje do Stanów z synem. Ja dostarczyłem im wszystkich pełnomocnictw, zgód, kupiłem książeczki do czytania w samolocie, byłem szczęśliwy ich szczęściem, ale nie rozumiałem tak poważnej zmiany nastawienia żony. Powiedziała np. iż nie chce spać ze mną w jednym łóżku(nie chodzi o seks), ponieważ to jest dla niej dyskomfort. Gdy żona była w Ameryce, ja pisałem do nich co kilka dni meile, płaciłem żonie składki do ZUS-u ( wysokie) i tęskniłem. Żona odpisywała rzadko i chłodno. Po ich powrocie ,po dwóch miesiącach ,przyjechałem do nich i zastałem emocjonalną zimę. Ja chciałem ją pocałować, a żona traktowała mnie lodowato. Nie przeszkadzało jej to wymagać ode mnie różnych rzeczy ( zakopać uśpionego psa, poprawiać po remoncie salonu (fuszerki po fachowcach)). Oraz oczywiście brać kasę (dawałem jej połowę mojej wypłaty ; np. koszty utrzymania dziecka pokrywało2x ). Jak po takim traktowaniu nie miałem ochoty na telefony codziennie. Ona powiedziała mi teraz że czuła się porzucona, i dlatego była zła. Kółko się zamykało i było coraz gorzej. Pod konie października żona powiedziała że chciałaby ze mną wyjechać gdzieś na kilka dni. Ja w tym czasie nie mogłem wziąć wolne w pracy ( straszny kocioł) i jej to powiedziałem. To był koniec. Ona powiedziała potem że czuła jakby dostała w twarz. Ja nie miałem takich intencji i gdybym wiedział co będzie dalej pierdalnął bym tą robotę i natychmiast przyjechał. Potem za dwa tygodnie żona przyjechała na długi weekend do mnie, ale było lodowato. Potem było coraz gorzej, gdy chciałem przyjechać, żona mówiła żebym nie przyjeżdżał. To była straszna pora roku, późna jesień( nienawidzę jej). Wyłem z tęsknoty, płakałem w nocy, pierwszy raz pojawiły się u mnie myśli samobójcze ; lekarka powiedziała że to początki depresji. Na Boże Narodzenie nie pojechałem do żony, nie chciałem spędzać świąt w otoczeniu jawnej wrogości. Dwa dni po świętach przyjechałem do nich, żonie podarowałem ładne kolczyki( nie chciała ich nosić) i zabrałem syna na dwa tygodnie do siebie. Było cudownie. Potem odwiedzałem ich co ok. trzy tygodnie, miesiąc. Sytuacja się nie zmieniała. Pod koniec lutego załatwiłem zaproszenia na koncert laureatów w Warszawie. Moja połowica uwielbia życie towarzyskie i takie imprezy. Chciałem żeby się rozerwała i oderwała od codzienności. Żoneczka się odstawiła (nowa kiecka, kosmetyczka, szpileczki ,pończochy do paska) . Nie mogłem od nie oderwać oczu, a ona traktowała jak powietrze. Teraz, po pół roku powiedziała iż specjalnie zrobiła się na bóstwo, żebym zobaczył co straciłem i żeby mi sprawić przykrość. Jak wróciliśmy z Wa-wy, poszliśmy do notariusza i zrobiliśmy rozdzielność majątkową. Miesiąc potem przyjechałem do żony, i wtedy było bardzo miło. Małżonka wyraziła ochotę na seks, wspólnie kupiliśmy prezerwatywy(ona wybierała). Nie było fajnie. Czułem od niej chłód emocjonalny, nie mogłem dojść( nigdy mi się to nie zdarzyło). Ona powiedziała potem że zionęło ode mnie lodem, i źle się czuła po seksie. To był nasz ostatni raz. Byłem na Wielkanoc i było przyzwoicie, ale bez ciepła. Potem żona dzwoni do mnie nagle w maju z pytaniem kiedy przyjadę ( nie zdarzyło się to przedtem). Ja ucieszony pojechałem zaraz i okazało się że byłem potrzebny do przemeblowania domu ( ciężkie szafy do dźwigania). Traktowanie mnie bez zmian(lód). Potraktowany przedmiotowo, czułem się jakbym dostał w twarz. Zrobiłem co miałem i pojechałem bez pożegnania. W czerwcu-lipcu zabrałem syna na 3 tygodnie wakacji, żona miała wolne. W tym czasie pojechała na obóz dla płetwonurków nad Bałtykiem. W sierpniu jak byłem żona poszła ze mną na kawę, było miło, rozśmieszałem ją, ona mówiła że jestem zabawny. Potem byłem na 1 września ( syn szedł do 1 klasy). Później przyjechałem w październiku i tu było coraz gorzej. Na początku jak przyjeżdżałem, próbowałem dotknąć i przytulić żonę, ona była trochę zła, w październiku nie pozwoliła mi się pocałować w policzek na dzień dobry. Przez ostanie pół roku stawała się coraz złośliwsza i okrutna, miała o wszystko pretensję (np. tankuję samochód, wyjmuję z pełnego baku pistolet i na asfalt wycieka kilka kropel. Żona krzyczy że trzeba uważać, benzyna strasznie droga, że jestem niedorajdą itp.). Kiedy przychodziłem do domu z podróży (7 godz. w tłoku latem w osobowym składzie) narzekała ze śmierdzę, przecież to normalne, zaraz szedłem pod prysznic, ale nie chodziło o to. Jak się chce psa uderzyć, to kij zawsze się znajdzie. W połowie października zaczęła mówić że potrzebuje przyjaciela, który ją dowartościuje jako kobietę, że nasze małżeństwo jest bez sensu. Zaczęła mi opowiadać że nasza wspólna koleżanka kocha się we mnie od dawna, i żebym sobie do niej poszedł, byłem w szoku. Jak odjeżdżałem, powiedziała mi że wszystko będzie dobrze. Ja się ucieszyłem a ona na to że ona sobie znajdzie przyjaciela, a ja pewnie też i będzie git. Płakałem jak baba w drodze na stację i w pociągu, ludzie się na mnie gapili dziwnie. Przyjechałem na urodziny syna w piątek 4 listopada. Chciałem pomóc żonie, która była zmęczona i postanowiłem posprzątać w nocy salon. Znalazłem lokalną gazetę. Żona jest również członkiem OSP i jej jednostka obchodziła w październiku jubileusz. Zrobione z tej okazji zdjęcie oddziału , wydrukowane w tejże gazecie, ukazuje moją połowicę rozanieloną, trzymająca głowę na ramieniu i wtuloną w równie zadowolonego kolegę. Cała pozycja w ogóle była jednoznaczna, nie tylko dla mnie ale dla kilku osób które poprosiłem o komentarz. Spytałem żonę co to znaczy, jest podpisana z nazwiska pod zdjęciem, ludzie wiedzą że jest żonata, więc takie coś poniża mnie w oczach tych którzy nas znają. Żona powiedziała że jestem chory ,a ten kolega jest żonaty. Kłótnia o zdjęcie była detonatorem. Żona stwierdziła że nie sprawdzam się jako mężczyzna, ona nie chce być głową domu, potrzebuję męskiej energii i emocji. Powiedziała że wnosi o rozwód. Dla mnie był to straszny cios. Chciałem wszystko naprawić, zrozumiałem swoje błędy ( o tym poniżej), nie chciałem też rozstania ze względu na syna. Ja sam wychowałem się w niepełnej rodzinie. Matka zostawiła ojca jak miałem 5 lat. Bardzo mi go brakowało. Żona mówi że przecież ze względu na dziecko, nie będzie tracić szansy na szczęście z kimś innym. Jak ona będzie szczęśliwa, to dziecko też. Moja matka miała przyjaciela, kiedy miałem 8-9 lat. Przychodził do domu. Ja go nienawidziłem ( zajmował miejsce mojego taty), jak on przychodził, to ja uciekałem z domu i błąkałem się po ulicach. Kilka razy przyprowadziła mnie do domu milicja. Chciałem synowi oszczędzić czegoś takiego. We wtorek 8 XI rano się załamałem. Po rozmowie z żoną na łące koło domu (ona mi powiedziała co myśli i zostawiła mnie samego) coś we mnie pękło. Nigdy nie byłem bardziej smutny. Poszedłem do budynku gospodarczego, znalazłem sobie plastikowy sznur i zacząłem robić pętlę. Sznurek nie chciał się wiązać i to mnie uratowało. Przez te 20 minut uświadomiłem sobie że skrzywdzę tych którzy mnie kochają; syna, matkę i brata. O żonie nie myślałem. Poszedłem do domu, usiadłem na krześle i patrząc w jeden punkt siedziałem cały dzień i część nocy. Żona widziała co się dzieje, przestraszyła się, nigdy nie widziała w takim stanie( jestem ogólnie wesołym i pogodnym człowiekiem). Umówiła mnie do swojej znajomej pani bioenergoterapeutki. Już kiedyś u niej byłem, kiedy miałem doła, znała moją sytuację i moją żonę. Rozmawiałem z nią dwie godziny, potem ona pracowała z moją energią. Powiedziała że starając się być dobrym mężem, dałem się zeszmacić, a wtedy żona traciła do mnie szacunek. Dla niektórych kobiet nie można być za dobrym. Zrzuciłem cały bagaż złych emocji, i nabrałem innej energii. Zacząłem patrzeć optymistycznie na życie. Nabrałem wiary w siebie, podkopanej kilkoma latami porażek. Kobieta ta po ocenie całej sytuacji powiedziała iż powinniśmy dać sobie trochę czasu by uzdrowić małżeństwo. Przekaże to mojej żonie kiedy będzie się z nią widzieć. Zobaczymy co żona na to powie. Z terapii wróciłem radosny, po drodze kupiłem żonie bukiet róż oraz ulubione słodycze, flirtując z dziewczynami z cukierni. Jak na faceta, który chciał się wczoraj powiesić to nieźle. Żona stwierdziła że jestem innym człowiekiem. Następnego dnia pojechaliśmy w trójkę pociągiem do mojego miasta na długi weekend (żona uwielbia świętomarcińskie rogale). Było już o wiele lepiej. Całowałem się i przytulałem się z żoną . Miała do mnie trochę dystansu, ale atmosfera poprawiła się o 100%. Jednak nadal twierdzi że już mnie nie kocha, żeby mnie jeszcze raz pokochać musi mieć przestrzeń, dystans, zakończyć stary etap i dlatego musimy się rozwieść. Chce zobaczyć jak to jest z innym facetem i dlatego musi mieć papier rozwodowy, to będzie wtedy wyluzowana ( pisałem o tym na początku, żona przywiązuje wagę do takich spraw formalnych) . Niby porządna kobieta, ale...(zaraz wrócę do tego). Na 11 listopada miałem wyjazd, zostawiłem żonę z matką i bratem. Oni się nimi zajęli po królewsku. Moc atrakcji , dobre jedzenie itp. Gdy wróciłem następnego dnia, spytałem żonę czy porozmawiała z moją matką o rozwodzie (należy teściowej chyba zakomunikować taką sprawę osobiście). Ona na to że się boi. Powiedziałem że chyba nie ma wyjścia i trzeba to zrobić. Poszły do kawiarni. Moja matka potraktowała ją bez emocji. Powiedziała jej, że przecież przed ślubem ostrzegała że nie przyniosę szybko do domu kokosów, bo nie mam talentu do tego, ale że jestem ciepłym, pracowitym, dobrym człowiekiem. Na zdanie żony, że ona potrzebuje prawdziwego faceta i emocji, odpowiedziała że na jednym biegunie są tacy jak ja, a na drugim prawdziwi faceci, którzy gdyby byli traktowani przez nią tak jak ja , zaraz dali by jej w twarz. I to by były prawdziwe emocje. A na tych ze środka (bogaci, przystojni, wpływowi )to żona nie ma szans, bo oni żenią się z kobietami ze swojej sfery, a moja żona do niej nie należy. Matka dodała coś jeszcze, że żona mnie nigdy nie szanowała i znajdę sobie lepszą. Żona wróciła do domu z płaczem, zamknęła się w łazience żeby jej nikt nie widział. Była zrozpaczona, gadała to, co ja tydzień wcześniej. Że życie nie miało się tak ułożyć , że ona nie chciała być bogata, tylko mieć domek i spokojną rodzinę. Chciała żebym ją przytulił. Spodziewała się że ją odrzucę, gdyż ona tak zrobiła, gdy ja byłem w tym stanie. Ja rozumiałem jej potrzebę i mocno ją przytuliłem. Potem było dobrze, poszliśmy do kościoła (wieczorna msza w niedzielę), obejrzeliśmy film i zasnęliśmy przytuleni do siebie (pierwszy raz od 1,5 roku!). Następnego dnia żona z synem wrócili do siebie. Wszystkie osoby, które dzielnie przebrnęły przez moje wypociny do tego miejsca ,dziwią się zapewne dlaczego umieściłem moją opowieść na portalu o zdradach. Teraz się dowiedzą... Nigdy nie byłem zazdrosny o żonę. Wierzyłem jej, tak jak wierzy człowiek zakochany po czubki palców. Ja nigdy nie pomyślałem o zdradzie żony. Kilka razy miałem do tego okazję. Nie mam problemu w nawiązaniu kontaktu z płcią przeciwną. Jestem ogólnie miły, ciepły, inteligentny (chyba), niektóre kobiety uważają że jestem przystojny ( to już bzdura kompletna ). W pracy lubię delikatnie flirtować, sprawiać kobietom przyjemność. Gdy pracowałem we Włoszech, miałem bliską koleżankę ( fajna dorodna blondyna , lubię takie). Ona miała temperament i ochotę, ja nie chciałem. Nie chciałem żonie sprawić przykrości, uważałem i uważam nadal , iż przysięgę małżeńską trzeba dotrzymać ( kim będziemy, gdy nie będziemy przestrzegać żadnych reguł ?). Kilka minut przyjemności nie jest warte całego życia z wyrzutami sumienia. Uważałem też , że jeśli kobieta chce zdradzić, to zdradzi i żadne akty zazdrości tego nie powstrzymają, co najwyżej pobudzą do działania(zrobię staremu na złość) Jak napisałem, nigdy nie byłem o żonę zazdrosny. Na miesiąc przed ślubem pojechała z bratem i znajomymi na nurkowanie do Chorwacji. Ja zostałem sam z formalnościami. Musiałem poprosić dwie koleżanki, żeby chodziły ze mną na nauki przedmałżeńskie ( z wysoką blondynką chodziłem we wtorki, a z niską brunetką w czwartki, inni faceci z nauk byli pełni podziwu ha,ha,ha). Z nerwów schudłem 10 kilo, a żona wróciła tydzień przed ślubem wypoczęta, opalona, na gotowe) Czy byłem zazdrosny, czy myślałem że przed ślubem spróbuje jak to jest z przystojnym Chorwatem? Nie. Gdy syn miał niecały rok, pojechaliśmy do Ustki na wakacje. Żona spotkała koleżankę i bardzo chciała iść na dyskotekę. (uwielbia wyginać śmiało ciało). Ja powiedziałem idź, zostanę z małym. Syn się obudził zaraz po jej wyjściu, ryczał kilka godzin, ale dałem radę. Czy byłem zazdrosny o to z kim pląsała moja luba. Nie. Żona jest partnerem znanej firmy kosmetycznej. Często wyjeżdża na różne kilkudniowe, atrakcyjne szkolenia, również za granicę. Ja mówiłem jedź, szkól się, wszystkim się zajmę. Czy byłem zazdrosny o to z kim szkoliła się, i co robiła po szkoleniu moja połowica. Nie. Na marginesie wątku o szkoleniach. Gdy żona była teraz u mnie w domu, opowiadała przy stole o wspaniałym szkoleniu w Niemczech, zabawie na Oktoberfeście, itp.. Mój brat powiedział że pojedzie z nią, będzie udawał że się szkoli. Żona na to że nie musi udawać, fryzjerki zabierają ze sobą swych partnerów, chłopaków, mężów. Na pytanie brata dlaczego więc nigdy nie zabrała mężą, żona odpowiedziała oburzona że przecież ona jedzie tam odpocząć. Miny ludzi za stołem były chyba jednoznaczne, bo żona się zamknęła, a mi tradycyjnie było przykro. Kiedy po wizycie u pani bioenergoterapeutki poczułem przypływ nowej silnej energii, czysto męskiej, poczułem też uczucie którego przedtem nie znałem- zazdrość o żonę. Od kilku miesięcy gdzieś w pobliżu przewija się pewien facet. Ma on charakterystyczne imię i nazwisko, więc zostawia widoczny ślad. W październiku żona, odstawiona, jechała podobno na babską imprezę, Podwiezie je podobno pan F. Spytałem kto to jest, i usłyszałem że podobno mąż koleżanki. Potem w kalendarzu 22 X zaznaczono jako urodziny pana F. To może jeszcze nic nie znaczyć, lecz zrobiłem ostatnio rzecz dla siebie do niedawna obcą i wstrętną- przejrzałem rejestr w komórce żony. Pan F. jest tam zapisany jako F. i jak na męża koleżanki to ilość połączeń jest ponad normę. To punkt pierwszy- przeprowadzę śledztwo i podzielę się wynikami. Postanowiłem też zrobić inną podłą rzecz- przejrzeć pocztę elektroniczną żony. To ja jej dawno temu zakładałem meila i znałem hasło. Nigdy tam nie zaglądałem, a żona chyba o tym zapomniała. Wszedłem i znalazłem ciekawe rzeczy. Skrzynka nadawcza pusta, ale w odebranych szczątki korespondencji z dwoma facetami ze stycznia tego roku. Żona odpowiedziała na ich ogłoszenia towarzyskie w internecie. Znalazłem je wpisując w google ich adresy meilowe. To były ogłoszenia w stylu r hojnie obdarzony młodzieniec zostanie przyjacielem dojrzałej kobiety- dojrzała kobieta, psiakrew, kochająca żoneczka ma 32 lata! Czy do czegoś doszło nie wiem, ale mam pewien pomysł na sprawdzenie. O wynikach poinformuję. Znalazłem także trop do pewnego serwisu randkowego. Gdy ja byłem z synem na wakacjach, żona założyła konto. Nie było by po tym śladu, ale co jakiś czas portal przesyła meila z informacją iż są nowi single spełniający kryteria danego użytkownika. Jest tam opcja autologowania, dzięki czemu obejrzałem sobie profil żony( normalnie jest on ukryty i wchodząc na portal , nie można go znaleźć) . Wpisała się jako singiel , poszukujący mężczyznę w wieku 24-35 lat, cel- towarzysz podróży. Widocznie samemu na szkolenia nie chce się jeździć, a od męża trzeba odpocząć. Co pewien okres dostaje informacje o kandydatach spełniający kryteria. To ona jest tu drapieżnikiem., ona wybiera zdobycz. W obu przypadkach żona prowadziła korespondencję korzystając z oficjalnej poczty (imię.nazwisko@nazwa.pl). Mój miś o bardzo małym rozumku, nie zrozumiał iż biorąc sobie imię i nazwisko z adresu i wrzucając w googla znajdzie się wszystko: zdjęcie, adres , dane męża! Taka męska prostytutka mogła by ją przecież szantażować że powie mężowi lub zrobi podobne jakieś świństwo. Zero wyobraźni!!! Na portalu randkowym też nazwę użytkownika ma w formie- imięnazwisko. Każdy potencjalny kandydat który wrzuci sobie w google te dane + nazwę miasta , dowie się że to mężatka z dzieckiem (można znaleźć nawet zdjęcia z naszego ślubu) a nie żaden singiel. Kogo ona chciała oszukać? Po tych wstrząsających dwóch tygodniach nieco się uspokoiłem. Pisanie dla was, moi Mili, pozwoliło nabrać dystansu do całej sprawy i w takiej formie osiągnąłem swój cel. Zobaczyłem że w rozpadzie mojego małżeństwa ponoszę ogromną winę. Słabo zarabiałem, nie dostarczyłem żonie stabilizacji, musieliśmy tułać się po świecie. Byłem nieudacznikiem, ale obiecuję sobie że się to więcej nie powtórzy. Po tylu latach wkroczyłem w końcu do mieszkania po dziadku, o które tyle lat się starałem. Teraz będzie remont generalny. Nabrałem męskiej energii i siły, i postanowiłem nie dać się więcej szmacić żadnej kobiecie. Teraz wiem że dobry mąż musi czasami żonie ładne majtki kupić, czasem je wyprać, a czasem zdjąć (najlepiej zębami). Wszystko w zdrowych proporcjach. Żonę trzeba też docenić, dać kwiaty bez okazji, ale też nie należy ufać w 100%. Jak to mówili w Związku Sowieckim -Ufać kontrolując. Staram się teraz zlepić z powrotem moje małżeństwo. Mimo tego wzajemnego poranienia, dziwnych rzeczy które znalazłem w skrzynce żony, kocham ją i uważam że moje małżeństwo to najwspanialsza rzecz jaka mi się przytrafiła. Żona nie jest już tak pewna, co chce zrobić. Jest rozdarta. Gdy zrobiłem jej pyszne śniadanie powiedziała -człowiek dopiero zaczyna doceniać, jak coś stracił;. Żałuje też wspaniałego seksu. Co zrobi najbliższy czas pokaże. Ja o tym tu poinformuję. Proszę o wszelkie komentarze, rady, pytania. Sprawi mi to przyjemność. Gdyby ktoś z mojego miasta miał doła i chciał iść na kawę lub piwo, proszę o kontakt na PW. Wiem jak to pomaga i dlatego służę towarzystwem. Do zobaczenia za jakiś czas.

Ja to dopiero jestem beznadziejnaDrukuj

Zdradzona przez mężaWitam serdecznie. Jestem tu pierwszy raz. Nie myślałam, że może mnie to spotkać. Nie wiem czy postępuję słusznie. Nie wiem nic. Jestem po ślubie prawie 17 lat. W związku prawie 20. Mam 16 letnią córkę. Jestem strasznie głupia i od wielu lat dałam sobą manipulować. Jakieś cztery lata temu, może nawet pięć, kiedy zaczął się bum na naszą klasę. Mój mąż spotkał się z klasą z podstawówki. Odnowił znajomość z koleżanką. Najpierw były spotkania tylko z klasą a później co miesiąc spotykał się z nią sam na sam. Zgodziłam się na to sama. Zawsze mówił że jestem strasznie zazdrosna, o koleżanki ( te historie opowiem później). Chciałam mu pokazać że tak nie jest. Spotykali się w knajpach, żeby porozmawiać o życiu, książce, filmie, wspólnych znajomych. Byłam zazdrosna, on się za to denerwował. Mówił że powinnam się leczyć, wściekał się za to. W czerwcu zeszłego roku powiedziałam, że chcę ją poznać. Powiedział, że nie ma takiej możliwości. Powiedziałam, że się nie zgadzam, żeby się spotykali. Przez dwa miesiące nie spotykali się (teraz myślę, że to nie prawda). Atmosfera była nie do zniesienia, mówił że zamykam go w swoim pudełku, ze jestem chora,wymiękłam. Zaufałam. Pozwoliłam spotykać się im dalej. Mieli widywać się raz na miesiąc na pizzę spotkanie trwało od 17 do 23.00. We wrześniu znalazłam przez przypadek paragon z Macdonalda z 22:22. Zapytałam gdzie byli wcześniej jeżeli później w Macdonaldzie. Powiedział, że w kinie. Było mu głupio, że mnie nie zabierał i dlatego mi nie powiedział. Postanowiłam to sprawdzić. Następne spotkanie było 10 listopada. Postanowiłam, żeby ktoś go śledził. Bardzo dyskretnie, chciałam być mniej zazdrosna, nie czepiać się go, uspokoić moje wątpliwości, wierzyłam, że to tylko spotkania na pizzę. Doznałam szoku kiedy człowiek zadzwonił do mnie i powiedział mi że spotykają się w Broniszach w jakimś pensjonacie. Mój mąż mnie zdradza. To był szok. Wieczorem przyjechałam do domu. Mój mąż jak zwykle bardzo miły, cudowny i kochający. Powiedziałam mu o tym. Już się nie wypierał. Pierwsza rekcja, on nie chce innego życia jak do tej pory. Czyli ja żona, raz w miesiącu kochanka. Zapytałam czy on ją kocha. Powiedział, ze tak, i ona go też.Powiedziałam, że to nie wchodzi w grę. Powiedziałam, że jeżeli z nią zerwie to nie powiem jej mężowi. Wiem już gdzie ona pracuje, gdzie mieszka. Powiedział dobrze. na drugi dzień zadzwonił do niej i przy mnie powiedział, ze to już koniec. Atmosfera w domu bardzo zła. Niby mówił, ze będziemy razem ale był nieobecny. Córka zorientowała się, że jest coś nie tak. Zapytała go. On jej się przyznał (później mi powiedział, ze myślał, ze ja jej powiedziałam). Córka zrobiła mu awanturę, dużo gorszą niż ja. Powiedziała mu bardzo dużo przykrych słów. Miałam wrażenie, że tym się przejął. Nie przejął się tym co zrobił, powiedział wręcz że tego nie żałuje, przykro mu tylko że nas to tak boli. Widać było, że jest zdołowany. Rozmawiałam z córką na ten temat. Powiedziałam, że znajdziemy sobie jakiś pokój w Warszawie, wyprowadzimy się i zaczniemy od nowa. Chociaż tak na prawdę tak chyba nie myślałam, chciałam być jego szczęśliwą żoną. Asia prosiła, żebyśmy nie wyprowadzały się. Na spokojnie próbowałam porozmawiać z mężem. Powiedziałam, że powinnam się wyprowadzić. Zapytał czy na pewno tego chcę. Powiedziałam że ja tylko chcę, żeby ktoś mnie kochał. Powiedział, że powinniśmy spróbować jeszcze raz, teraz na moich zasadach. Zgodziłam się. Następnego wieczora rozmawialiśmy trochę o tym czego potrzebujemy. On wierzy w wolny związek, mówi że świat jest zakłamany, że wszyscy się zdradzają, że nie chce o tym rozmawiać bo i tak nie pojmę. Nigdy nie okazywał zazdrości o mnie. Mówił, ze mnie kocha i że spróbujemy żyć tak jak ja chce. A ja po tej rozmowie, nie wiem czy w ogóle jest sens próbowania. Boli mnie bardzo świadomość tego że mnie zdradzał. Ich związek mógł trwać nawet cztery lata. Co prawda mówił, ze kilka miesięcy ze sobą sypiają ale mówił tez inne rzeczy przedtem jak się dowiedziała jaki jest.Że mnie kocha, że jest tylko mój, ze będzie zawsze ze mną. Patrząc na niego po za jego stosunek do kobiet jest naprawdę dobrym mężem. Choć teraz wiem, ze tyle lat mną manipulował. Nasze małżeństwo uważane jest za idealne. Co za ironia. Drażni mnie też to, że on uważa że to ja popsułam wszystko, tym że go śledziłam. Mówi że go ograniczam i na nic nie pozwalam, ale to ja własnie mu pozwoliłam na te spotkania, ze mu nie ufam ale ja przez 4 lata go nie sprawdzałam. Mam wrażenie, ze próbuje przynajmniej część odpowiedzialności zwalić na mnie. Sama nie wiem co mam zrobić, czy ja go kocham czy to tylko strach przed zmianą życia. Już nic nie wiem. Jak wybaczyć zdradę. Nie czuć tego bólu. A może po takim wydarzeniu jest szansa na umocnienie uczuć. Ale jak mu zaufać, że nie będzie się już z nią spotykał, ani z żadną inną. Czy jest szansa na normalne życie? A może nie potrzebnie obiecałam mu, ze nie powiem nic jej mężowi. A może jednak odejść. Chodź nie mam pracy, ani gdzie zamieszkać. Masuję tylko dorywczo. Mam za to córkę którą bardzo kocham. Dziękuje, że mogłam to wszystko Wam napisać. Pozdrawiam serdecznie

Jestem na środku morzaDrukuj

Zdradziłam/Zdradziłem/Mam romansJestem na środku morza. Z każdej strony napływają fale pełne pytań. Rzecz dzieje się w tym roku- zdrada na początku wakacji(byliśmy razem pół roku) do której przyznałem się jakiś miesiąc temu. Z moją dziewczyną byłem szczęśliwy- była kochanką i przyjaciółką. Choć wiele nas różniło byliśmy ze sobą bardzo blisko i nasza miłość płonęła. Tutaj pojawiają się dwa pytania- dlaczego to zrobiłem i dlaczego tak późno się przyznałem? Sam mógł bym odpowiedzieć sobie, że- co do pierwszego- zadziałała aura wakacyjna podsycona wcześniejszą rutyną. Ale czy jest to jedyny powód? Co do drugiego- chciałem ukryć ten straszny fakt i poprawić się dla niej- co zaczęło mi wychodzić. Jednak wtedy mnie przycisnęła a ja nie chciałem dłużej oszukiwać. Ona jest osobą ułożoną, spokojną, delikatną (choć swoje za uszami ma;). Kocha mnie i potwornie mocno przeżyła ten cios. Teraz nie chce mnie nigdy więcej widzieć- całkiem zrozumiała reakcja. Najważniejsze pytanie- co powinienem zrobić żeby zmienić ten stan rzeczy? Jestem pewien swojego uczucia do niej jednak boję się, że jej wygasło i wiem, że ona nie wierzy mi w żadne słowo. Co powinienem zrobić- jak się zachowywać, ile odczekać, jak w ogóle ma to wyglądać? Nie pytam o sens odbudowania związku, bo wydaje mi się to sprawą indywidualną. Ja czuje, że mógł bym się zmienić, rozmawiać z nią o kompromisie. Proszę o jakiekolwiek porady, opinie- coraz ciężej mi wstawać rano i kłaść się spać bez niej. Jeśli niedokładnie opisałem sytuację- pytajcie- z chęcią wyjaśnie! Z góry dzięki za pomoc ;)

podwójna graDrukuj

Chcę opisać tu swoją historię bo wiem ,że są tu ludzie, którzy może pomogą mi zrozumieć kilka spraw...aczkolwiek nie wiem czy da sie to zrozumiec lub wytłumczyć....Byłam z chłopakiem dwa lata, zwiazek był dość trudny bo na odległość, on mieszkał w innym mieście, widywalismy się praktycznie tylko w weekedy, czasem przyjeżdżał do mnie na dłużej, czasem ja do niego jeździłam, bylimy bardzo zakochani, planowaliśmy wspólna przyszłosć...pewnego dnia jednak sielanka sie skończyła. Miał jak zwykle przyjechać do mnie na weekend i wszystko było by ok, tylko, że tego dnia kiedy miał do mnie przyjechać prze 5 godzin nie odbierał ode mnie telefonu,w końcu po 5 godz. moich nerwów zadzwonił,ze już jedzie i,ze niedługo będzie....oczywiście byłam strasznie wkurzona bo nie wyjaśnił mi czemu miał wyciszony tel.w końcu po przyjeździe przyznał się,ze umówił sie na kawę z byłą dziewczyną, wiec dostałam szału, wyrzyciłam go z domu, on wyszedł, ale w przypływie emocji kazałam mu wrócić...wrócił...weekend już był dla mnie zmarnowany, cały przepłakałam, nie mogłam zrozumieć dlaczego nagle stał sie taki oziębły i obojętny...generalnie skończyło się to dla mnie nerwicą i wylądowałam w szpitalu, po tym stwierdziłam, ze nie chce go już więcej widzieć, nie rozstaliśmy się oficjalnie, po prostu zamknęłam za nim drzwi i powiedziałam sobie,ze to koniec nie mogę być z człowiekiem, który nie szanuje mnie ani moich uczuc...on chyba też już miał u niej nagrany temat bo napisał o mnie chyba tylko kilka sms-ów na które nie odpisałam i kontakt się urwał....było mi cieżko ale byłam twada, stwierdziłam,ze skoro tak wybrał, to jego wybór i ja musze sie z tym pogodzić...po kilku tygodniach wysłał mi anonimową wiadomosć na N-K,że nie moze o mnie zapomnieć, oczywiście t o zignorowałam .....ale nie zaprzestał na tym zaczął wypisywac sms-y, jak bardzo żałuje tego co się stało, ze zrobiłby wszysto żeby cofnąć czas, moim błędem było,ze dałam sie wciągnąć w te bezsensowne gadki ale podświadomie chyba chciałam poznac prawdę....później zaczęły sie rozmowy tel.chciał,zebym mu wybaczyła, zebym dała mu szansę, długo z tym walczyłam ale w końcu kiedy sie spokaliśmy (oczywiście przyjechał niezapowiedzianie) zaczął sie tłumaczyć,że tamto juz skończone,że jej nienawidzi, ze go omotała, że zmarnowała mu życie...nie bardzo wierzyłam w to wszytsko ale niestety tak to jest,ze uczucia przysłaniają logiczny proces myślowy...kiedy w końcu coś we mnie pękło i stwierdziłam,ze moze rzeczywiście dam mu szanse, wylała się cała zółć prawdy, okazało się,ze zwiazek z tą dziewczyną wcale nie jest tak do końca zakończony, ze nawet już ze sobą zamieszkali ale ona jest już w trakcie wyprowadzki i ze teraz on chce być tylko mój,ze nie chce już kłamać i ze chce życ uczciwie....następnego dnia żalił sie,że ona nie chce mu dać spokoju,ze szantażuje go,ze się zabije....wkurzyłam sie i powiedziałam, ze mam tego dosc,ze albo do niej dzwoni i mówi jej jak wygląda sprawa albo żadnej szansy nie będzie...zadzwonił...w mojej obecności...powiedział jej że kocha mnie i że muszą to zakończyć....i pojechał rozliczyć sie z nią oststecznie....i oczywiscie znów zaczęło sie lawirowanie...następnego dnia po tym jak "niby" definitywnie się wyprowadziła i się rozstali on mi mowi, ze potrzbuje czasu..że nie chce znów tak od razu wchodzić z jednego związku w drugi, wiec sie wkurzyłam i powiedziałam,żeby daj mi święty spokój i wiecej nie zatruwał mi życia...po dwóch dniach popełniłam chyba najwiekszy błąd jaki mogłam bo zadzwoniłam do niego, było mi tak strasznie źle, chciałam sie dowiedzieć dlaczego wpakował sie znów z buciorami w moje życie, dlaczego nie dał mi spokoju, dlaczego nie odszedł raz na zawsze kiedy był na to czas...on uparcie twierdził,ze mnie kocha i chce być ze mną ale musi to wszystko jakos sobie poukładać...nie potrafił wyjaśnić mi tego w żaden racjonalny sposób, wiec postanowiłam zadzwonić do tej dziewczyny i wyjaśnic sprawę u zródła....no i wyjaśniłam..okazało sie,ze oszukiwał nas obie, ze prowadził podwójne życie, że składał nam te same obietnice, co znaczyło,ze przez cały ten czas kiedy był ze mną był tez z nią, dziewczyna wydawała się całkiem rozsądna i chyba tez zasoczona całą sytuacją...ale to chyba były tylko pozory...rozmawiałam z nią dwa dni wcześniej i była zszokowana jego postepowaniem...a teraz uważajcie ...dostaje dziś od nej wiadomość,że z nim rozmawiała,że wszystko sobie wyjaśnili,ze sie jej oświadczył a ona przyjęła te oświadczyny i cieszy sie,ze ze mną porozmawiała i,ze poznała prawde bo nie mogła żyć dłużej w niepewnosci....wiec pytam, jaką prawdę??...o tym ,ze chłopak, którego kocha będąc z nią mnie zapewniał o swojej miłości....fakt, w epilogu całej sytuacji wybrał ją....rozumiem,ze miłosć jest ślepa bo sama długo byłam nią zaślepiona ale po tym co od niej usłuszałam nie mogłabym już nigdy zaufać temu człowiekowi.....i nadal nie rozumiem jednego, jak można tak igrać z ludzkimi uczuciami??

jak przetrwac !!!Drukuj

Zdradzona przez mężajak kazdy nigdy nie sadzilam ze to mnie spotka, a jednak pomimo iz znam sie z mezem od 15 lat i jego system wartosci- tzn. zawsze mowil ze nigdy nie moglby zrobic czegos takiego, ze rodzina to najwyzsza wartosc jako ze wychowywal sie tylko z matka i wie jak to jest dlatego nasz syn za wszelka cene powinien miec obydwoje rodzicow itd. okazalo sie ze jednak ze mogl zdradzic a tym samym doprowadzil do rozpadu naszej rodzinki. rozmyslam ze moze to moja wina bo od roku mielismy kryzys w malzenstwie i nic sie nie poprawialo. Dowiedzialam sie przez przypadek, zobaczylam maile, ktore ewidentnie wskazaly na romans. przyznal sie ze 1 raz mnie zdradzil i sie bardzo zle z tm czuje ale nie ukrywal ze zaduzyl sie w tej dzieczynie i spotykali sie. tazem tez pracuja. Jestem na skraju wytrzymalosci powiedzialam ze to juz koniec, nie wiem jak mam dalej zyc!!! prosze powiedzcie jak to przeyrwac prosze!!!

Kolosalny cios Drukuj

Zdradzony przez żonęto było tak na początku naszej miłości nie widzieliśmy nic oprócz nas po jakimś czasie ja zaczęło się psuć nie poświęcałem jej tyle czasu ile powinienem ale nigdy jej nie zdradziłem jest dla mnie wszystkim przeprowadziliśmy się ona zaczeła pracować w sklepie za miastem i poznała gościa który jej zaimponował był miły ciepły,podejrzewałem ją jakiś czas o zdradę i w końcu mi powiedzała że piszą ze sobą już 2miesiące mówi mi że do niczego nie doszło miedzy nimi a poza tym on jest teraz za granicą.A ja Ją kocham dalej i to mocniej niż kiedykolwiek co mam robić???czekać na to by mi uwierzyła?????????